1
W pięknym Dzikowskim ogrodzie,
Pływał wspaniały łabędź po przejrzystej wodzie,
A wyciągając szyję w najzręczniejszym ruchu,
Rozświecał blask wokoło śnieżystego puchu.
5Kruk siedzący na drzewie niedaleko wody,
Zdumiewał się nad wdziękiem przecudnej urody.
Chciał mu zrównać w białości, doświadcza kąpieli,
Ale czarność wrodzona już się nie wybieli;
Napróżno wszelkich starań w umyciu używa,
10Po czarnych jego piórach czysta woda spływa.
W bezskutecznych zamiarach czas mu zniknął marny,
Jak czarny wstąpił w wodę, tak i wyszedł czarny.
Zazdrość go gniewem zapala,
Inny więc pomysł uchwala;
15A nie mogąc dosiądz chwały,
By był taki jak on biały,
Chociaż tego chce dokazać,
By tamtego białość zmazać.
Do tak podłego zamiaru,
20Kruk, znany z swoich sprawek, ma aż nadto daru,
Więc od nocy do poranku
Czycha na to bez przestanku.
Ale łabędź ostrożny, pływając po wodzie,
Długo nie uległ przygodzie.
25Kruk się nareszcie do podstępu bierze,
Udaje przyjaźń nieszczerze:
Przez pochlebstwa, ulegania,
Zwolna łabędzia nakłania,
By wzgardził czem go hojna obdarza natura,
30I poczernił swoje pióra,
Wkrótce przyjaciel mniemany,
Ziściwszy cel pożądany,
Śmiech mu ze wzgardą zostawia w nagrodzie.
Poznał łabędź błąd po szkodzie,
35Co tchu do wody przybywa.
Szczęściem czarność się odmywa;
Ale jednak cząstka mała,
Przy dziobie mu pozostała.
I od tej to właśnie doby.
40Czarne plamki mają dzioby,