Jacek PodsiadłoWychwyt GrahamaPełnia
1Drabiny dla turystów upodobniają „skalne miasto” do puebli.
Komendy wspinaczy brzmią wśród pionów ścian jak w kościele.
Znacząco czy nie. Fortepian Karkonosza, masywny głaz, milczy.
Przyjść tu nocą. Lecz Magda się boi.
5Rano znajduję w trawie ciała śpiących rycerzy w mokrych od rosy śpiworach.
Proparoksytoniczny akcent umelodyjnia frazę
płynącą w środku nocy ze środka jeziora Kačinec.
„Vyborna ta voda, Adamie”, mówi zdyszanym głosem
spóźniona tutejsza Ewa. On się nie odzywa. Wszystko się odbywa
10pod ratunkowym kołem księżyca.
Onieśmielany przez ryby, ich wieczystą obecność,
spłukuję z siebie brud, brodząc w strumieniu.
Wierność, wytrwałość, cierpliwość zajmują moje myśli
gdy patrzę jak korzeń sosny oplótł skałę, absolut,
15i rośnie, i trwa na kamieniu, samotnie górując nad światem.