Spis treści
Przygoda Mańci
Chyłkiem, ciszkiem, milczkiem, bokiem
Biegnie Mańcia w pole mrokiem.
Ot, w sekrecie wam powiadam,
Że drapnęła od swej madam,
Od swej madam, od swej bony,
Co parasol ma zielony.
Coś tam, mówiąc między nami,
Nie powiodło się z lekcjami,
Było dużo fuku, puku:
— A próżniaku!… A nieuku!…
Aż też Mańcia, tak jak stała,
Smyrgła w pole, niby strzała!
Księżyc właśnie wszedł z za chmurki,
W życie wabią się przepiórki,
Twarde wąsy oset jeży,
Słychać łopot nietoperzy…
Mańcia staje, staje… słucha…
Pustka, zmrok, żywego ducha!
Żółty bąk z okrutnym brzuchem
Bzyknął jej nad samem uchem,
Ćma oślepła w oczy bije,
Trawa drży… a może żmije?
Może wilk?… Może wyskoczy
Strach, co to ma wielkie oczy?
Mańcia staje. Z pod fartuszka
Słychać głośny stuk serduszka:
Stuku, puku… Ledwie żywa.
Wtem tu: — «Meee»… Coś się odzywa…
Patrzy, aż ci tu jagniątko
Leży w trawie niebożątko.