Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 474 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Bianka Rolando, Biała książka, Piekło, Pieśń trzydziesta piąta. Pieśń Wija
Pieśń trzydziesta szósta. Pieśń Wija do bruny → ← Pieśń trzydziesta czwarta. Wij

Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaPiekło Pieśń trzydziesta piąta. Pieśń Wija

      chóralnie ludzkim głosem
      1
      Padnijcie na kolana, pozdrówcie z piekła Pana, w pląsach
      Z tłustą falą me ćwierkanie zalewa wasze gardła pąsowe
      Czyż ktoś jest większy z was ode mnie, niech teraz wystąpi
      Wszystkie dusze wasze nie potrafią pełzać tak jak ja, uroczo
      5
      Pan wielkiego majestatu, król nad króle wasze, nad królowe
      Na wszystkich scenach świata mam przystawione mikrofony
      wzburzając tłumy do pieśni wojennych oraz ekstatycznych
      Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy spragnieni mych gron jesteście
      ja was przyjmę i dam wam władzę na ziemi, nad latyfundiami
      10
      nie wymagając od was żadnych męczeńskich gimnastyk, rozdaję
      Chcę zarobaczyć te wasze mleczne spojrzenie, różowe policzki
      zanim poznacie mą wijącą się naturę, opisującą się na sobie
      Pulchne cherubiny ludzkie, zniszczę te nóżki przebierane
      W czerniach, szarościach lub tęczach barwnych, przyjdę do was
      15
      Znam ja te wszystkie wyrażenia nagradzające i usypiające
      aż raz niespodziewanie zdarzy się wam śmierć jak deszczowa pora
      Posypani proszkiem do pieczenia wzrośniecie wysoko, potem w dół
      strzepnę te wasze sztucznie wyciągnięcia, och, zakalcami będziecie
      Podziwiajcie, jakże wielką nienawiścią was darzę w systemie ratalnym
      20
      Ja także, jak bóg, rozlewam się, żerując na waszym rozgnieceniu
      Na waszych zemdlałych, zaśluzionych pyskach karpiowych składam całusy
      szukające powietrza, łapcie rytmicznie śmierć w swe oskrzela płaskie
      Pan wielkiego majestatu głosi dziś całemu światu śmierć
      W mych ustach wieczna wzgarda, a w środku lepiej się nie pytać
      25
      Lepiej o to nie pytać mych ministrantów i padlinożernych dostojników
      Oni nawet nie podejrzewają, z jakich głębokości nigdy nie zawołam
      tylko antypsalmy wyśpiewuję, bawiąc się ich odwracaniem
      Widocznie jestem nowym typem psalmisty, Dawida charczącego
      wzbudzając w sobie Saula gniewnego, niszczącego instrumenty
      30
      Śpiewam po to, by niweczyć śpiewanie, to taka błyskotliwa gra z poezją
      Któż za to mi wręczy nagrody doroczne z okazji dożynek wojennych?
      Któż mi wypisze dyplomy uznania dla mych innowacyjnych rozwiązań?
      Cóż mi dacie na pamiątkę waszej śmierci, wazony kryształowe
      bombonierki zapakowane w wasze nekrologi ze wstęgami
      35
      wieczny odpoczynek racz mu dać, czarny Panie, będziecie śpiewać?
      Sami wbiegacie w me pachy kudłate, uciekając od Niego
      Poczęstuję się waszymi bombonierkami, zjadając wszystko
      i was
      Oto królestwo uczynione na znak rozliczenia administracyjnego
      40
      Jaskinia Sezama, gdzie tysiące rozbójników ciągle się tutaj chroni
      Głazy-płazy pilnują wejścia do tego pałacu, tylko ja znam hasło
      Na hasło te uchylają się szczeliny i można skraść coś z ziemi znów
      porywać was do worków jutowych, przewozić nocami zaklętymi
      Przed oblicze przychodzicie sami, szepcąc w lęku swe imiona dawne
      45
      nadawał wam inny te imiona, emanuele męskie, nutelle żeńskie
      Ja was wytapiam, na me płaszcze, na jesionki w słodkich odcieniach
      potem przejdę się w nich po centrach handlowych, powodując zazdrość
      Po centrach świata przechadzam się, dzieląc was
      jaśnie oświecony, faszystowski gla-mór
      50
      prawie morelowy
      x