Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Przypisy

Pierwsza litera: wszystkie | 0-9 | A | B | C | D | E | F | G | H | I | J | K | L | M | N | O | P | Q | R | S | T | U | V | W | X | Y | Z

Według typu: wszystkie | przypisy autorskie | przypisy redaktorów Wolnych Lektur | przypisy źródła | przypisy tłumacza

Według kwalifikatora: wszystkie | angielski, angielskie | architektura | białoruski | biologia, biologiczny | botanika | chemiczny | dawne | filozoficzny | francuski | frazeologia, frazeologiczny | geologia | grecki | gwara, gwarowe | hebrajski | hiszpański | język, językowy, językoznawstwo | łacina, łacińskie | literacki, literatura | liczba mnoga | matematyka | mitologia | mitologia grecka | mitologia rzymska | muzyczny | niemiecki | poetyckie | pogardliwe | polityczny | portugalski | potocznie | przestarzałe | przysłowiowy | regionalne | religijny, religioznawstwo | rodzaj nijaki | rosyjski | rodzaj żeński | środowiskowy | staropolskie | turecki | ukraiński | węgierski | włoski | wojskowy | żartobliwie | zdrobnienie | żeglarskie

Według języka: wszystkie | English | français | Deutsch | lietuvių | polski


Znaleziono 7401 przypisów.

dziewosłęb (daw.) — swat, pośrednik przy zawieraniu małżeństwa. [przypis edytorski]

dziewosłęb (daw.) — swat, tu: zalotnik. [przypis edytorski]

dziewosłębem mieć kogo (starop.) — swatem najpierwszym, przyjacielem użytym z prośbą o pannę. [przypis redakcyjny]

dziewosłębić (daw.) — być swatem, tu raczej: starać się o rękę. [przypis edytorski]

dziewosłębić (daw.) — swatać. [przypis redakcyjny]

dziewosłębić (daw.) — wysyłać swatów. [przypis edytorski]

dziewosłęb — osoba starająca się o rękę dziewczyny w czyimś imieniu; swat. [przypis edytorski]

dziewosłęb — osoba starająca się o rękę dziewczyny w czyimś imieniu; swat; tu: w dziwosłębach (zastać kogoś): podczas starań o rękę panny. [przypis edytorski]

dziewosłęb (starop.) — swat; poseł w sprawach kojarzenia par małżeńskich. [przypis redakcyjny]

dziewosłęb — swat, człowiek pośredniczący w zawarciu małżeństwa. [przypis edytorski]

dziewosłęb — swat; osoba pośrednicząca przy składaniu propozycji małżeńskiej. [przypis edytorski]

dziewosłęb — swat; pośrednik przy kojarzeniu pary małżeńskiej. [przypis edytorski]

dziewosłęby (daw.) — konkury, swatanie; zaręczyny. [przypis edytorski]

dziewstwo (starop.) — dziewictwo. [przypis edytorski]

dziewucha — tu: służąca. [przypis edytorski]

dziewuchom paciorków (wiozę) (gw.) — dziewczynom paciorki. [przypis edytorski]

dzieża — drewniane naczynie do rozczyniania mąki. [przypis redakcyjny]

dzieża — drewniane naczynie do wyrabiania ciasta. [przypis edytorski]

dzieża — drewniane naczynie służące do rozczyniania mąki i wyrastania ciasta chlebowego. [przypis edytorski]

dzieża — duże, drewniane naczynie, służące do rozrabiania ciasta na chleb. [przypis edytorski]

dzieża — duże naczynie służące do rozczyniania ciasta na chleb. [przypis edytorski]

dzieża — naczynie do wyrabiania ciasta. [przypis edytorski]

dzieża — naczynie do zaczyniania ciasta na chleb. [przypis edytorski]

dzieża — okrągłe naczynie z drewnianych klepek do wyrobu ciasta na chleb. [przypis edytorski]

dzieża z kwasem rozczynowym — naczynie z zaczynionym ciastem chlebowym. [przypis edytorski]

dzieżka — mała dzieża, tj. naczynie drewniane, wykonane z klepek, o kształcie ściętego stożka a. walca; wyrobem dzieży (jak również beczek) zajmował się bednarz; duże dzieże używano do wyrabiania ciasta chlebowego, mniejsze do przechowywania żywności. [przypis edytorski]

dzika a piękna — konstrukcja z „a” w funkcji spójnika łącznego, dziś: dzika i piękna. [przypis edytorski]

dzika dziewczyna z Châlons w Szampanii — W w. XVIII obserwowano ze szczególną uwagą ludzi wyrosłych na puszczy, aby z jednej strony zbadać wpływ wychowania na człowieka, z drugiej zaś, aby, jak się spodziewano, rozstrzygnąć tą drogą podstawowe zagadnienia etyki. Dzika dziewczyna z Szampanii odgrywała wówczas wielką rolę w rozważaniach psychologów i pedagogów. De la Mettrie powołał się na nią pierwszy w Historii naturalnej duszy, opierając się na opowiadaniu Marszałka Saskiego (Maurycego Saskiego). Najbardziej szczegółowo opisuje ją Herder w rozdz. IV księgi III Idee zur Philosophie der Geschichte. [przypis tłumacza]

dzika figaficus sycomorus [figa morwowa, sykomora sykomora: afrykańskie drzewo figowe o niesmacznych owocach, lecz cenionym przez rzeźbiarzy drewnie; red. W.L.]. [przypis autorski]

Dzika kaczka — norw. Vildanden, dramat Ibsena z z 1884 roku. [przypis edytorski]

Dzika kaczka — sztuka Henrika Ibsena z 1884 roku. [przypis edytorski]

dzik (Dicotyles labiatus) — w ob. klasyfikacji: Tayassu pecari, pekari białobrody, wszystkożerny ssak, podobny do dzika, żyjący w Ameryce, większy od pekari obrożnego. [przypis edytorski]

dzikich — „dzikimi” nazywano Żydów, którym okupant odebrał uprawnienia do mieszkania nawet na terenie getta, przeznaczonych do wywózki i ukrywających się. [przypis edytorski]

dzikie domy — „dzikimi” nazywano Żydów, którym okupant odebrał uprawnienia do mieszkania nawet na terenie getta, przeznaczonych do wywózki i ukrywających się; „dzikie domy” to miejsca ich zamieszkania. [przypis edytorski]

dzikiej Erychty (…) co zmarłych dusze do ich ciał wzywała — Erichto, czarownica tesalska. [przypis redakcyjny]

dzikie odłowy Płazów milcząco uważano za naturalną regulację ich populacji — Przytaczamy autentyczny ówczesny opis:

Piraci XX wieku

E. E. K.

Była jedenasta wieczorem, gdy kapitan naszego statku kazał ściągnąć banderę i spuścić łodzie. Noc była księżycowa, tonąca w srebrzystej poświacie. Wysepka, ku której płynęliśmy, nazywała się bodaj Gardner Island w archipelagu Feniksa. Podczas takich księżycowych nocy Płazy wychodzą na brzeg i tańczą. Możecie do nich podejść i nie usłyszą was, tak są pochłonięte swym zbiorowym, niemym tańcem. Było nas dwudziestu, wyszliśmy na brzeg z wiosłami w rękach i rozwinięci w tyralierę zaczęliśmy półokręgiem otaczać ciemną gromadę rojącą się na plaży w księżycowym świetle.

Trudno opisać wrażenie, jakie wywołuje taniec Płazów. Jakieś trzysta zwierząt siedzi na tylnych nogach w absolutnie symetrycznym okręgu, zwróconych czołem do środka; środek okręgu jest pusty. Płazy nie poruszają się, są jakby zamarłe. Wygląda to jak okrągła palisada wokół jakiegoś tajemniczego ołtarza; ale nie ma tu żadnego ołtarza ani żadnego bóstwa. Nagle jedno ze zwierząt mlaśnie „ts-ts-ts” i zaczyna kołysać górną połową ciała. Ten posuwisty ruch przenosi się coraz dalej i po kilku sekundach wszystkie Płazy kołyszą górną połową tułowia, nie ruszając się przy tym z miejsca, coraz szybciej, bezdźwięcznie, coraz bardziej frenetycznie, w szalonym i upojnym wirze. Po jakimś kwadransie słabnie jeden Płaz, po nim drugi i trzeci, kołyszą się jeszcze przez chwilę wyczerpane i zamierają. Znowu wszystkie siedzą bez ruchu jak posągi. Po chwili gdzie indziej rozlega się ciche „ts-ts-ts”, inny Płaz zaczyna się wić i jego taniec przenosi się naraz na cały krąg. Wiem, że ten opis wygląda bardzo mechanicznie; ale dodajcie do tego kredowe światło księżyca i regularny, długi szum przypływu. Miało to w sobie coś niesłychanie magicznego i w jakimś sensie zaklętego. Przystanąłem ze ściśniętym gardłem, z mimowolnym uczuciem grozy i przerażenia. „Człowieku, ruszaj się — krzyknął na mnie najbliższy sąsiad — bo zrobisz dziurę!”.

Zacieśnialiśmy nasz pierścień wokół tanecznego kręgu zwierząt. Mężczyźni trzymali wiosła w poprzek i mówili półgłosem, raczej dlatego, że była noc, niż żeby Płazy nie mogły ich usłyszeć. „Do środka, biegiem!” — zawołał dowodzący oficer. Podbiegliśmy do tego wirującego kręgu. Wiosła z głuchym rąbnięciem uderzyły w grzbiety Salamander. Dopiero teraz Płazy się wystraszyły, cofały się do środka albo próbowały prześlizgnąć się między wiosłami do morza, ale uderzenia wioseł odrzucały je z powrotem, skrzeczące z bólu i strachu. Popychaliśmy je żerdziami do środka, stłoczone, spychane, włażące jeden na drugiego. Dziesięciu mężczyzn zamykało je w ogrodzeniu z wioseł, a dziesięciu innych szturchało i młóciło wiosłami po tych, które próbowały podejść albo przebiec. Był to jeden wielki kłąb czarnego wijącego się, skrzeczącego w dezorientacji mięsa, na które spadały mocne razy. Potem otwarła się luka pomiędzy dwoma wiosłami; wyślizgnął się przez nią Płaz, który został ogłuszony ciosem pałką w grzbiet; po nim drugi i trzeci, aż leżało ich tam chyba ze dwadzieścia. „Zamknąć!” — rozkazał oficer i luka między wiosłami zamknęła się. Bully Beach i mieszaniec Dingo chwycili do każdej ręki nogę jednego ogłuszonego Płaza i wlekli je po piasku do łodzi jak worki. W pewnym momencie jedno z wleczonych ciał uwięzło między kamieniami; wówczas marynarz ze złością szarpnął gwałtownie i noga się urwała. „To nic — burknął stary Mike, który stał koło mnie — ona mu, człowieku, odrośnie”. Gdy nawrzucali ogłuszone Płazy do łodzi, oficer rozkazał sucho: „Przygotujcie następne!”. I znowu spadały ciosy pałką na grzbiety Płazów. Ten oficer nazwiskiem Bellamy był wykształconym, spokojnym człowiekiem, znakomitym szachistą; ale to było polowanie albo raczej interes, nie było więc mowy o jakichś skrupułach. W ten sposób złowiono przeszło dwieście zamroczonych Płazów. Mniej więcej siedemdziesiąt ich tam zostało, prawdopodobnie martwych i niewartych załadunku.

Na statku schwytane Płazy wrzucono do zbiorników. Nasz statek był starym tankowcem do transportu ropy naftowej; źle wyczyszczone zbiorniki śmierdziały naftą, a powierzchnia wody była tłusta i tęczowa; tylko pokrywy były odsunięte, żeby mogło się tam dostać powietrze. Gdy nawrzucali do nich Płazy, zrobiło się tam gęsto i obrzydliwie. Wyglądało to jak jakaś zupa z makaronem. Miejscami cała ta zawartość poruszała się słabo i żałośnie. W ciągu dnia zostawiło się Płazy w spokoju, żeby mogły dojść do siebie. Nazajutrz przyszło czterech mężczyzn z długimi drągami i szturchali nimi tę „zupę” (fachowo naprawdę mówi się na to soup). Mieszali w tej gęstwinie ciał i obserwowali, które się nie poruszają albo z których odpada mięso; te nabijali na długie haki i wyciągali ze zbiorników. „Czy zupa jest czysta?” — zapytał potem kapitan. „Tak, panie kapitanie”. „Dolejcie do niej wody!”. „Tak jest, panie kapitanie”. To czyszczenie „zupy” musiało się odbywać codziennie. Za każdym razem wyrzucano do morza od sześciu do dziesięciu sztuk „zepsutego towaru”, jak to nazywano. Naszemu statkowi wiernie towarzyszyła kawalkada wielkich, najedzonych do syta rekinów. W pobliżu zbiorników śmierdziało okropnie; mimo regularnego jej wymieniania, woda w kadziach była żółta, upstrzona odchodami i rozmoczonymi sucharami; w niej ospale pluskały się bądź leżały bez ruchu czarne, ciężko oddychające ciała. „Tutaj mają się dobrze — twierdził stary Mike. — Widziałem statek, który woził je w blaszanych beczkach po benzolu. Wszystkie im wyzdychały”.

Po sześciu dniach ładowaliśmy nowy towar na wyspie Nanomea.

Więc tak wygląda handel Płazami. Co prawda, mowa tu o handlu nielegalnym, a ściślej rzecz biorąc współczesnym piractwie, które rozkwitło niemal z dnia na dzień. Mówi się, że prawie jedna czwarta wszystkich sprzedawanych i kupowanych Płazów jest łowiona w ten sposób. Istnieją wylęgarnie, które nie są warte tego, aby Syndykat Płazów utrzymywał tam stale farmy. Na mniejszych wyspach Pacyfiku Płazy rozmnożyły się tak, że stały się wręcz ciężarem. Tubylcy ich nie lubią i twierdzą, że przekopują swoimi korytarzami całe wyspy. Dlatego zarówno urzędy kolonialne, jak i sam Syndykat przymykają oczy na te rabunkowe napady na siedliska Płazów. Przyjmuje się, że istnieje około czterystu pirackich okrętów, które zajmują się tylko łupieniem Płazów. Oprócz drobnych przedsiębiorców to współczesne piractwo uprawiają całe towarzystwa okrętowe, z których największe to Pacific Trade Company z siedzibą w Dublinie; jego prezesem jest szanowny pan Charles B. Harriman. Przed rokiem warunki pracy w tej branży były nieco gorsze. Wówczas pewien chiński bandyta imieniem Teng z trzema statkami napadał wprost na farmy Syndykatu i nie cofał się nawet przed wymordowaniem ich personelu, jeśli ten stawiał mu opór. W listopadzie minionego roku ów Teng ze swą małą flotą został ostrzelany przez amerykańską kanonierkę „Minnetonka” u wybrzeża Midway Island. Od tego czasu piractwo, którego ofiarami padały Płazy, przybrało mniej dzikie formy i cieszy się stałym rozkwitem, ponieważ uzgodniono pewne warunki, na jakich je w milczeniu tolerowano, na przykład: że przy napaści na obce wybrzeże zostanie zdjęta z masztu bandera rodzimego państwa; że pod pretekstem piractwa nie będzie prowadzony eksport ani import innych towarów; że złowione Płazy nie będą sprzedawane po cenach dumpingowych i będą oznaczane w handlu jako towar drugiej jakości. Płazy w nielegalnym handlu sprzedawane są po dwadzieścia, dwadzieścia dwa dolary za sztukę. Uważane są za niższy wprawdzie, ale bardzo mocny gatunek z tego powodu, że przeżyły straszne traktowanie na pirackich okrętach. Szacuje się, że taki transport przeżywa przeciętnie dwadzieścia pięć do trzydziestu procent złapanych Płazów, ale te, które przetrwały, wytrzymają niejedno. W żargonie handlowym nazywa się je Maccaroni i ostatnimi czasy uwzględnia się je także w regularnych raportach handlowych.

Dwa miesiące później grałem w szachy z panem Bellamy w holu hotelu „France” w Sajgonie. Wtedy nie byłem już jednak najemnym marynarzem.

— Panie Bellamy — powiedziałem do niego — jest pan przyzwoitym człowiekiem i, jak to się mówi, dżentelmenem. Czy nie czuje pan czasem, że wbrew pańskiej naturze służy pan czemuś, co jest w istocie najpodlejszym niewolnictwem?

Bellamy wzruszył ramionami.

— Płazy to płazy — mruknął wymijająco.

— Przed dwustu laty mówiono, że Murzyni to Murzyni.

— A czy nie była to prawda? — odparł Bellamy. — Szach!

Tę partię przegrałem. Miałem nagle wrażenie, że każdy ruch na szachownicy został już kiedyś przez kogoś zrobiony. Może i nasza historia była już kiedyś rozegrana, a my przesuwamy nasze figury takimi samymi posunięciami ku takim samym porażkom jak kiedyś. Może właśnie taki przyzwoity i cichy Bellamy chwytał kiedyś Murzynów na Wybrzeżu Kości Słoniowej i woził ich na Haiti albo do Luizjany, pozwalając im zdychać w ładowni. Nie wydało mu się to niczym złym. Bellamy nie ma nigdy złych intencji. Dlatego jest niereformowalny.

— Czarne przegrały — powiedział Bellamy z zadowoleniem i wstał, przeciągając się.

[przypis autorski]

Dzikie Pola — płd.-wsch. część Ukrainy, poniżej porohów Dniepru, niezamieszkany step, oddzielający Sicz Zaporoską od Chanatu Krymskiego, miejsce, gdzie chronili się zbiegowie. [przypis redakcyjny]

dzikie pola — zwyczajowe określenie obszaru stepowego nad dolnym Dnieprem. [przypis redakcyjny]

Dzikie Pola — zwyczajowe określenie stepowej krainy nad dolnym Dnieprem, w XVII w. prawie niezamieszkanej, stanowiącej schronienie dla Kozaków, zbiegów i koczowników, pas ziemi niczyjej między Rzeczpospolitą a tatarskim Chanatem Krymskim. [przypis edytorski]

Dzikiewicz, Władysław (1867–1929) — hotelarz, założyciel hotelu „Morskie Oko”. [przypis edytorski]

dzik ndiri — dziki afrykańskie mają głowę zakończoną szeroko, kły okrągłe, nie trójkątne i dość długi ogon, który szarżując zadzierają do góry. [przypis autorski]

Dzików — miasteczko w Rzeszowskiem w Galicji. [przypis redakcyjny]

dzik — w herbie Domu Yorków, do którego Ryszard III należał, będąc ostatnim panującym z tej linii, znajdują się dwa białe dziki. [przypis edytorski]

dziło (starop.) — (tylko w rymie) dzieło. [przypis redakcyjny]

dziło — [tu:] dzieło (w rymie). [przypis redakcyjny]

dzióbem — dziś popr.: dziobem. [przypis edytorski]

dzióbły — dziś popr.: dziobnęły. [przypis edytorski]

dziobak, Ornithorhynchus (biol.) — australijski prymitywny ssak z rzędu stekowców, składający jaja; poznany przez Europejczyków pod koniec XVIII w. [przypis edytorski]

dziobaty — o twarzy noszącej ślady ospy. [przypis edytorski]

dziob (daw. reg.) — dziś popr. pisownia: dziób. [przypis edytorski]

dziob (fonet. ang. job) — praca. [przypis edytorski]

dziobią gdyby kruki — dziobią niby kruki. [przypis edytorski]

dziobnica — stewa dziobowa, przedłużenie stępki (kilu) statku w kierunku dziobu. [przypis edytorski]

dzioborożec (biol.) — ptak z długim, zakrzywionym dziobem, często z rogową naroślą w górnej części, występujący Afryce, tropikalnej Azji i na wyspach płd.-wsch. Oceanii. [przypis edytorski]

dziopa (gw.) — dziewczyna. [przypis autorski]

dziryt — broń drzewcowa; rodzaj prehistorycznej włóczni. [przypis edytorski]

dziryt (daw.) — krótka włócznia. [przypis edytorski]

dziryt (daw.) — włócznia. [przypis redakcyjny]

dziryt — rodzaj włóczni. [przypis edytorski]

dziryt — włócznia o wąskim, wydłużonym grocie osadzonym na krótkim drzewcu. [przypis edytorski]

dziryt — wschodnia broń, rodzaj włóczni o krótkim drzewcu. [przypis edytorski]

dziryt (z tur.) — odmiana włóczni. [przypis edytorski]

Dziś bój tajemny wre odjęciem chleba, jakim rad żywić czuły Ojciec z nieba — Tu poeta z poglądu politycznego, jako gibelin, powstaje na nadużycie klątwy kościelnej, której wszakże kościół święty w czasach niezłagodzonych jeszcze obyczajami chrześcijańskimi w czasach, gdzie prawo pięści i krewkość ludzka brały górę nad wrodzonym uczuciem prawości i sprawiedliwości, używał tylko w wypadkach nagłych i koniecznych, jak umiejętny lekarz heroicznego lekarstwa. Przez odjęcie chleba poeta rozumie odjęcie sakramentów świętych, a szczególnie sakramentu komunii świętej, jaką zwykle zawieszano podczas trwającej ekskomuniki. [przypis redakcyjny]

dziś Dafne goni, Apollo ucieka — aluzja do mitu gr. o Dafne, która uciekając przed zalotami Apolla zmieniła się w drzewo laurowe. [przypis edytorski]

Dziś do nas należą Niemcy, a jutro cały świat! — fragment nazistowskiej piosenki autorstwa Hansa Baumanna (1914–1988), powstałej w 1932 r. [przypis edytorski]

Dziś do nas zesłanemu — obecnie śpiewa się: „Dziś nam narodzonemu”. [przypis edytorski]

dziś do tak częstych wiwisekcji używa się zwierzęcia etycznie stojącego najwyżej: psa — jedynego prawdziwego towarzysza i najwierniejszego przyjaciela człowieka, tę najlepszą zdobycz, jaką kiedykolwiek człowiek zyskał, jak mówi F. Cuvier, i przy tym zwierzę tak inteligentne i tak czułe, wiąże się na łańcuchu jak zbrodniarza; w tym stanie pies każdej chwili odczuwa nigdy niezaspokojoną tęsknotę za wolnością i swobodą, życie jego jest powolną męczarnią. Przez takie okrucieństwo pies powoli wyzuwa się ze swej natury, przemienia się w zwierzę dzikie, krnąbrne i fałszywe, drżące i czołgające się przed szatanem-człowiekiem! Wolałbym być okradzionym, aniżeli być powodem takiej udręki i mieć wciąż przed oczyma tak niegodny widok. Z zadowoleniem przypominam sobie wypadek, który przed laty wyczytałem w „Timesie”. Pewien lord trzymał sobie brytana do pilnowania domu. Gdy pewnego razu przechodził przez podwórze i chciał psa pogłaskać, pies poszarpał mu ramię. I słusznie! Chciał przez to powiedzieć: „Ty nie jesteś moim panem, lecz szatanem, który mi piekło gotuje”. Takie nieludzkie dręczenie zwierząt powinno być zabronione i poddane uwadze policji. Także trzymanie ptaków w klatce jest bezmyślnym okrucieństwem. [przypis autorski]

Dziś dusza jego wzbija się ku niebu (…) Jak gdybyśmy zstąpili w grób bez nadziei nieśmiertelności — Z. Krasiński, Pisma, Kraków 1912, VIII (cz. 2), s. 267 (O życiu). [przypis autorski]

Dziś Emil Haecker robi poetę jawnie socjalistą — Haecker skarży się, że ta strona działalności Mickiewicza była tendencyjnie przemilczana: tak ważny (powiada) i płodny w życiu poety r. 1849 zajmuje np. w monografii Kallenbacha 10 stronic. Cóż się dziwić, kiedy nie mniej chyba ważny r. 1831 zajmuje w tejże, 1000 stronic liczącej, monografii aż — dwie stronice, tyle co analiza Powrotu Taty. [przypis autorski]

Dziś, gdy idei Boga, a zatem i idei człowieka wypowiedziano wojnę… — M. Zdziechowski, O kulcie Goethego, Wilno 1932. [przypis autorski]

Dziś jego trzoda nowej paszy chciwa — Kiedy św. Tomasz z Akwinu, dominikanin, życie św. Franciszka, który z św. Dominikiem był podporą Kościoła świętego, opowiedział, w następnych wierszach objaśnia, o ile jego zakon odstąpił od pierwotnych ustaw swojego zakonodawcy i jak niewielu pozostało wiernych pierwotnym ślubom zakonu. [przypis redakcyjny]

dziś jeszcze będziesz ze mną w raju — por. Łk 23, 43. [przypis edytorski]

dziś jeszcze najstarszy w tej rodzinie ma prawo nosić kapelusz lub hełm w obecności waszej królewskiej mości… — Lordowie Kingsale, potomkowie rodu de Courcy, korzystają dziś jeszcze z tego osobliwego przywileju. [przypis autorski]

Dziś jeszcze (…) sławnego poetę — Vasari: Le vite dei più eccellenti pittori, scultori e architetti (wydanie neapolitańskie, 1884). [przypis autorski]

dziś, jutroli (daw.) — konstrukcja z partykułą pytającą -li; znaczenie: dziś czy jutro. [przypis edytorski]

Dziś Kościół (…) dopuszczając możliwość interwencji w niektórych przypadkach duchów złych, zabrania udziału w seansach i doświadczeniach spirytystycznych — René Johannet, Du spiritisme à la métapsychique, 1923, „Les Lettres”. [przypis autorski]

Dziś mają tylko życie, lecz bez jadu gadziny — w opisie Anglii, poprzedzającym kronikę Holinsheda, a napisanym przez Williama Harrisona, słyszymy, że włosień koński, rzucony do naczynia z gnijącą wodą, zaczyna się ruszać i ożywa. Holinshed był głównym źródłem dramatów Szekspira z historii angielskiej. Zabobon o włosieniu musiał mieć różne formy, bo w Shakespeare's England, pomnikowym wydawnictwie przedstawiającym życie angielskie za czasów poety (Londyn 1917), H. Littledale, autor artykułu o folklorze i przesądach, mówi, że włosień, rzucony do strumienia, rzekomo przemieniał się w węgorza. [przypis tłumacza]

Dziś możemy czytać opowiadania uciekinierów o ruinie… — por. M. M., ZSSR — Rzeczywistość, Warszawa 1937, s. 76. [przypis autorski]

Dziś mu głowę podeptała,/ Która od wieków przyjść miała./ Białogłowa. — nawiązanie do wizji z Apokalipsy św. Jana, w której to Maryja stopą miażdży głowę węża. [przypis edytorski]

Dziś muszę w korne wdawać się układy — z tych słów widać, że Antoniusz nie zdaje sobie sprawy z grozy położenia. Nie wżył się jeszcze w nową sytuację. Sądzi, że mu „układy” i „wybiegi” pomogą. Warto z tym po równać odpowiedź, jaką Cezar daje Eufroniuszowi w scenie następnej. [przypis tłumacza]

Dziś nam, błagamy, daj powszechną mannę — Przez powszednią mannę rozumie tu poeta nie chleb powszedni, o który modlimy się na ziemi, ale ożywienie, pokrzepienie ducha łaską bożą, bez czego żaden postęp duchowo-moralny nie jest możebny. [przypis redakcyjny]

dziś nieszczęśliwi Tebanie — przed czterema laty Aleksander Wielki zburzył Teby, pozostawiając jeden dom Pindara nietknięty. [przypis tłumacza]

Dziś odpowiadam na Twój list z d. 17 czerwca — w liście tym pisał Reeve m.in.: „Dosyć mi się podobała Twoja krótka, dyletancka podróż w okolice obłędu. Uważam jednak, że za dużo w niej czasem wschodniej napuszoności. Te jaskółki są niedorzeczne i ich suche siano także. Nie rozumiem przemiany imienia w siano, a jeśli to metafora, to za wymyślna dla mnie. Zdaje mi się, że uważasz hańbę za sławę w żałobie; jest ona najczęściej sławą uśpioną. Mało jest rodzajów hańb obiegających ziemię, zwykle tkwią one w sercu ofiary. Taką przede wszystkiem jest hańba bezczynności. Twoja, mój kochany, nie dość szybko biegła, byś jej nie mógł dogonić, skoro tylko się ruszysz”. [przypis redakcyjny]

Dziś wiadomo, że ludzie, którzy się jej oddają, żyją szczęśliwi — Można dowiedzieć o tym w kopalniach Harcu w dolnych Niemczech i w kopalniach węgierskich. [przypis autorski]

Dziś w Sandomiérzu męka Sadoka, a z nim czterdziestu dziewięciu braci (…) — Kościół rzymski beatyfikował męczenników sandomierskich, a papież Bonifacy VIII na prośbę Bolesława Wstydliwego i Prandoty biskupa krakowskiego, przywiązał do ich grobów pewne odpusty. [przypis autorski]

Dziś zrzucam z siebie łachmanną Ducha-Nędzarza powłokę! (…) I wtedy duch mój zatruty z Kosmosem strutym się zbrata — M. Komornicka, Bunt Anioła, „Życie” 1897, nr 7. [przypis autorski]

dzisia (daw.) — dzisiaj. [przypis edytorski]