Opracowanie tekstu oraz większa część przypisów wzorowano na wydaniu pod red. Aleksandra Brücknera z roku 1924. Oparcie się na tej podstawie wymagało jednak uwspółcześnienia zarówno samego tekstu, jak i przypisów. Te ostatnie zostały również doprowadzone do formy typowej dla innych publikacji na stronie Wolnych Lektur; w szczególności hasła w wielu miejscach zostały sformułowane w mianowniku.
W przypisach przyjęto jednak tę samą strategię, co Brückner — wyjaśniane są zasadniczo kwestie językowe, nie zaś historyczne. Podstawowe informacje o tych ostatnich oferuje wstęp.
Formy: tem, swem, czem itp. konsekwentnie zmieniono na tym, czym, swym. Wyjątek uczyniono dla słów w pozycji rymowej, które przyjmują formę dla rymu najwłaściwszą.
W pozycji rymowej — i wyłącznie tam — uwzględniano e pochylone.
Uwspółcześniono również interpunkcję, zwłaszcza w częstych u Potockiego konstrukcjach „i X i Y i Z” dodano przecinki.
Z powodów technicznych zrezygnowano niestety z uwzględnienia not marginalnych, informujących o temacie poszczególnych fragmentów utworu.
Przykłady innych zmian:
a kończy równie prośbą
o zachowanie pokoju i wolności -> a kończy również prośbą
o zachowanie pokoju i wolności
Pierwsze dwie części, to przygrywka do Chocima -> Pierwsze dwie części — to przygrywka do Chocima,
dygresy -> dygresje, 300.000 > trzysta tysięcy
usunięcie rekcji „czwarta [pieśń] zaczyna opisem jesieni”
Wacław PotockiTransakcja wojny chocimskiej
Wstęp
I. Dzieje wojny chocimskiej
1Polskę uważali Turcy od czasów Batorowych za
hołdownika[1], ale bardzo niesfornego. Bo i haracz-upominki nadchodziły do Stambułu niestale; i rościła ta
Polska jakieś do hospodarstw[2], mianowicie do mołdawskiego, prawa, zsadzając lub wysadzając, z wiedzą bojarów[3] lub bez niej, hospodarów, wprowadzając tam np.
samowolnie Mohiłów[4], którzy nie mogli sobie rościć najmniejszego tytułu (oprócz poparcia polskiego) do tej
godności. Co jednak najgorsza, jej Kozacy plądrowali
bezkarnie brzegi morza tureckiego, zapędzali się do
Małej Azji i w przedmieścia stambulskie. Prędzej czy
później musiało więc przyjść do rozprawy orężnej, do poskromienia przemocą hardego hołdownika-buntownika.
Przeszkadzało temu widoczne rozprzężenie potęgi wyłącznie wojskowej, jaką była Turcja, i szereg najniedołężniejszych sułtanów — opojów, żarłoków, idiotów.
Skoro miejsce ich zajął dzielny, ambitny młokos, Osman[5],
wojna stała się nieunikniona, gdyż klęska cecorska[6]
uprzątnęła, wedle przekonania Turków, najlepsze siły
polskie. Więc zaciął się Osman w uporze, aby samemu
wyruszyć na wyprawę, która miała go postawić w rzędzie dawnych zdobywców, mianowicie obok Solimana II:
jak ten Węgry, tak on miał wcielić Polskę do swego
państwa; nakazał więc jak największe wysiłki i zebrawszy wojsko, wyruszył na czele jego 21 maja 1621 r.
ze Stambułu. Wojsko było olbrzymie, dochodziło do
liczby 300 tysięcy, ale tylko połowa jego była zdatna do
boju, a wyborowe siły były wcale[7] szczupłe, janczarów[8]
np. było tylko około 12 tysięcy; co najważniejsze, nie było
żadnego wodza; młodziutki sułtan władał znakomicie
bronią, był odważny (sam prowadził jeden szturm),
nienawidził chrześcijan, ale nie miał doświadczenia żadnego, a obok niego nie było nikogo. Akcji tureckiej brakowało zupełnie celowości; tłumy sobie przeszkadzały
nawzajem, a dowódcy z zazdrości paraliżowali siły.
Mimo to, szczególniej z powodu katastrofy cecorskiej,
obruszyło się na Polskę nadzwyczajne niebezpieczeństwo; groza imienia tureckiego była jeszcze niezachwiana
i zarozumiały młodzik tuszył[9] sobie, że samą tą grozą
porazi hołdownika.
2W Polsce brakło wszystkiego: gotowości wojennej
(np. artylerii), pieniędzy, fortec; starano się poruszyć
sąsiadów na pomoc, bez skutku; zaciągać wojsko w kraju
i zagranicą; powołać pospolite ruszenie; zasoby powiększyć licznymi poborami. Czego nie dostawało[10], zastąpił hart wodza i męstwo wojska, którego zebrano
około 34 tysięcy, a do nich przybyło około 30 tysięcy Kozaków. Wojsku koronnemu brakło jednak hetmanów:
wielki poległ, Żółkiewski; polny, Koniecpolski, był w niewoli — więc poszło wojsko koronne pod dowództwo
hetmana litewskiego, Karola Chodkiewicza[11]; polny, Krzysztof Radziwiłł[12], miał pilnować Inflant. Chodkiewicz, żołnierz wytrawny, który z najlepszej szkoły wyszedłszy,
własnego geniuszu niepospolite złożył nieraz świadectwa, przedwcześnie z powodu niesposobnego zdrowia
zestarzały, hartem woli i poczuciem obowiązku i honoru, syn wierny kraju i Kościoła, celował nad współczesnymi. Dodany mu do boku podczaszy koronny,
Stanisław Lubomirski (późniejszy wojewoda krakowski,
ojciec buntownika Jerzego) daleko poza nim kroczył
i wiekiem, i zdolnościami, mimo wszelkiej własnej krewkości i dzielności; używał tytułu hetmana polnego. Z ramienia sejmu występowali przy nich komisarze, biorąc
udział we wszystkich znaczniejszych sprawach; był
między nimi Jakub Sobieski[13] (ojciec króla Jana), przyszły dziejopis tej wojny. Kozakami dowodził niesforny
Borodawka[14], którego miejsce zajął wnet Jan Konaszewicz Sahajdaczny[15], najdzielniejszy obrońca wszelkich
dodatnich tradycji kozackich, na którego odwadze,
doświadczeniu, wierności polegał dwór i hetman, a któremu ufali Kozacy najbardziej.
3Wojna zataczała szerokie kręgi; pragnęli do niej
wciągnąć Turcy również Moskwę, ale ta lizała się z ran
i wymówiła się grzecznie. Oba hospodarstwa, mołdawskie i wołoskie (multańskie), zasilały wojskiem i prowiantem obóz turecki; wojewoda siedmiogrodzki, Betlen Gabor[16], z swej strony podjudzał stale Turków do
wojny polskiej, chcąc w ten sposób odciągnąć wszelkie
posiłki, jakie by Zygmunt wysyłał cesarzowi Ferdynandowi[17], bo z nim Betlen wojował. Udawał mimo to przyjaźń dla Polski, ale poprzedni hospodar mołdawski,
Grek Gracjan[18], przejął jego listy do Turków i przesłał do
Warszawy; z Warszawy odesłano je Betlenowi, aby mu
wytknąć zdradę; on natychmiast oskarżył Gracjana przed
Portą i Porta nakazała Gracjanowi stawić się w Stambule; ten, zamiast jako manzul (odwołany z urzędu) szyję
oddać pod stryczek, spróbował szczęścia w jawnym
buncie, wciągnął Żółkiewskiego, ale zapłacił to własną
śmiercią jeszcze przed katastrofą cecorską. Nowy hospodar, Grek Aleksander, za nie dosyć walną sprężystość
w wykonywaniu tureckich wymagań został również niebawem złożony z urzędu, a miejsce jego zajął wróg
Polaków, Tomsza[19]; hospodar wołoski, Raduł[20], odegrał rolę
pośrednika w późniejszych rokowaniach pokojowych.
Powoli przeprawiało się wojsko tureckie przez
Bałkany i Dunaj; dopiero 2 września stanęło na górach naprzeciw Chocima. Wojsko polskie gromadziło
się równie opieszale; o planie pierwotnym, spotkania
Turków nad Dunajem, niebawem nie było mowy, i dopiero około 20 sierpnia przeprawiło się całe przez Dniestr
na ziemię mołdawską, pod Chocim, walcząc z góry z niedostatkiem żywności i amunicji. Mołdawię po Jassy[21] wyniszczono, ale Tatarzy poprzecinali rychło połączenia
z krajem i pustoszyli okropnie prowincje ruskie; pospolite ruszenie nie ukazywało się wcale. 1. września przeprawił się i królewicz Władysław przez Dniestr pod
Chocim, i przybyli Kozacy, ledwie opędziwszy się Turkom
i Tatarom (mirzy[22] Kantymira[23] i samego chana).
4Samego przebiegu czterotygodniowych walk nie zamierzamy przedstawiać[24]. Dzielnie odpierano wszystkie ataki tureckie i przekonano Osmana, że o łatwym zwycięstwie, jakie sobie sam a pochlebcy jemu obiecywali, nie było i mowy, a niewczasy jesienne, słota i zimno morderczo doskwierały jego siłom. W ciągu tych tygodni zaszły walne zmiany: sterany, nie tak wiekiem, jak chorobą, Chodkiewicz umarł, ale duch jego przejmował i dalej dowódców i mimo coraz dokuczliwszych braków nie myślał nikt o ustąpieniu; liczono przecież na króla, który nareszcie w połowie października do Lwowa zjechał, i na pospolite ruszenie, które się, z przerażającą powolnością, przecież skupiać poczynało. U Turków zajął miejsce równie namiętnego, jak nieudolnego wezyra[25] Husseina[26], nowy wezyr, Dilawer[27], gotowy do traktatów pokojowych przy byle jakim zachowaniu pozorów, to jest nieprzyznaniu się do jawnej klęski. Do takich traktatów była gotowość i po stronie polskiej, wobec wyczerpania zasobów, mianowicie prochów, wobec chorób srożących się w obozie (i królewicz przeleżał całą kampanię na febrę), wobec rozpaczliwej powolności króla i szlachty. Pośredniczył ajent[28] wojewody wołoskiego, Wewelli; wymieniano listy, w końcu wyruszyło poselstwo polskie do obozu tureckiego i po krótkich rozprawach, gdy posłowie niczym się ustraszyć ani nakłonić nie dali, zawarto zawieszenie broni i zgodzono się na wstępne traktaty, które później osobne uroczyste poselstwo (księcia Zbaraskiego w r. 1622) na stałe przemienić miało. Traktaty stanu rzeczy nie zmieniały; co w nich o Kozakach i Tatarach wypisano, nie miało znaczenia. Osman zadowolił się tym, że twierdzę mołdawską, Chocim, Polacy Mołdawianom oddali i sułtanowi wyłączne prawo mianowania hospodarów przyznali; z tego tytułu wyprawił też w grudniu świetny, tryumfalny wjazd do Stambułu. Nierównie większy był tryumf Zygmunta, bo po raz pierwszy, przeciw wszelkim tradycjom tureckim, zawierał sułtan pokój na własnej ziemi. Przebieg kampanii dowiódł Osmanowi niesposobności armii własnej, szczególniej jej jądra, piechoty, janczarów; więc za dzielną poradą mądrego Dilawera zabrał się do wytworzenia nowej armii i zniesienia niewygodnych pretorianów, ale ci przewąchali jego zamiary, i Dilawer, i Osman przypłacili życiem, co dopiero w 200 lat później dało się przeprowadzić.
5Zygmunt sarkał na traktaty, że nie czekano z nimi jego przybycia, ale sam tu zawinił najwięcej. Polska przypłaciła zwycięstwo chocimskie utratą Inflant, których ogołocony ze wszystkiego Radziwiłł przeciw Gustawowi Adolfowi obronić nie mógł. Pospolite ruszenie zawiodło zupełnie; po wojnie kokoszej z r. 1537 nastąpiła gęsia z r. 1621; opowiadała o niej spółczesna satyra (Niepospolite ruszenie abo gęsia wojna, 1621); potykało się ono, ale podle[29] płota, a ruszało, ale gęsi, gumna i skrzynie. Sami żołnierze chocimscy gorzkiego doznali zawodu; wynędzniałych, chorych, głód, mrozy do reszty dobiły.
Ale sława zwycięstwa chocimskiego, gdyż Turcy mimo olbrzymich przygotowań po raz pierwszy z niczym odeszli, rozeszła się po całym chrześcijaństwie i opromieniła wojsko, wodzów i królewicza, a napełniła dumą słuszną obrońców chrześcijaństwa. W pół wieku później miał Chocim nowym, walniejszym zasłynąć zwycięstwem.
II. Wojna chocimska w poezji
6Poezja współczesna uwieczniła natychmiast zwycięstwo oręża polskiego; nastąpiły szybko po sobie Jana
Bojanowskiego Naumachia[30] (!!) chocimska, 1622; Marcina Paszkowskiego Chorągiew sauromacka w Wołoszech,
1621 („dwu autorów przydłuższe zabawy tej marsowej sprawy wciąż przeczytawszy” napisał jej autor);
Bartłomieja Zimorowica Pamiątka wojny tureckiej, 1623
i inne. Ale to były gazety wierszowane, nie dzieła sztuki.
Pierwszy godniejszy nieco wojny pomnik poetycki wystawił dopiero Samuel Twardowski w epopei o Władysławie Czwartym (1648 r. ), „punkt drugi” (str. 51–142)
sprawie chocimskiej poświęciwszy. Panegiryzmem zwichnął nieco jej opis, bo tak coraz Władysława wysuwał, jakby ten osobiście wpłynął na zwycięstwo, gdy
wiemy, że wprawdzie jego obecność w obozie niejedną
trudność (z Kozakami, z Litwą po śmierci Chodkiewiczowa) usunęła, jednakże zwlókł się z łóżka dopiero przy
Te Deum[31] końcowym. Dalej opisał on rzecz acz bardzo
treściwie, ale zupełnie po kronikarsku, nabierając farb
poetyckich na wykład całkiem prozaiczny. Nierównie
piękniejszy pomnik zawdzięczamy pióru Wacława Potockiego.
7Wojna chocimska Ignacego Krasickiego natomiast jest
epopeją filigranową (jak i pomnik wilanowski Sobieskiego) i romansową, w stylu Woltera i Tassa, a z dziejami nie liczy się nigdy, bawiąc się w niemożliwe przybory epickie, obowiązujące jeszcze od Eneidy i Włochów;
gładki język, miękkie wysłowienie, banalne wymysły, od
hartu ludzi i czasów odbiegły nieskończenie. Żadnego
związku nie ma również kronika Wacława Potockiego z Osmanem Jana Gundulicia[32].
8Wojnę pisał Potocki w r. 1670, przed upadkiem
Kamieńca i haniebnymi układami buczackimi, które
obowiązywały Polskę do haraczu tureckiego i do utraty
Podola. Pisał ją wobec coraz groźniejszego niebezpieczeństwa od Turków, gdy się im Doroszeńko z Kozakami poddał, aby wnukom wystawić jako wzór męstwo
dziadów, obudzić ich waleczność, wysławiając wielkie
dzieło oswobodzenia chrześcijaństwa przez jego przedmurze, Polskę, od najpotężniejszego wroga, który wszystkie siły skupił dla jego ostatecznego zhołdowania. Dla
nas jest po prostu niezrozmiałym, jak mógł poeta najbardziej patriotyczne i najaktualniejsze swe dzieło z góry
do zależenia w „sepecie” (biurku) przeznaczać i ani
na chwilę nie pomyśleć o jego ogłoszeniu, chociaż tego
właśnie i czasy i ludzie koniecznie by wymagały, zagadkę rozwiążemy, pomnąc, że publiczność współczesna
nie znosiła już wolnego słowa, że poeta nie mógł więc
swobodnie rozprawiać, że krępowała go republikańska
podejrzliwość, wietrząca wszędzie zamachy na stan
szlachecki i jego złote przywileje, tj. na anarchię.
Z obawy przed tą nieprzebłaganą cenzurą obywatelską
wyrzekał się poeta wszelkiej myśli o druku, aby tern
swobodniej rozprawić się z gnuśnością i nierządem
współczesnym. I celu dosiągł. O Wojnie chocimskiej nikt
się nigdy niczego nie dowiedział, oprócz tych kilku
ludzi, szczególniej Lipskich i Pisarskich, którzy oryginał
lub odpisy poematu odczytywali. Najcelniejsze dzieło
epiki siedemnastowiecznej nikomu nie było znane do
r. 1839; nawet J. A. Załuski, którego wiekopomnej
zasłudze winniśmy ocalenie niemal całego, olbrzymiego
spadku poetyckiego po Potockim, który wiedział o wszystkim, co kiedykolwiek po polsku napisano, nic o Wojnie nigdy nie słyszał. A przecież i oprócz Załuskiego
znano i ceniono w XVIII wieku Potockiego, „wielkiego
poetę”. Tak nazywał go wyraźnie np. Matuszewicz
w swoich Pamiętnikach (III, 25), gdy satyrę Horacego
poświęcał wnuczce — nie córce! — poety, Helenie
Morsztynowej, wojewodzinie inflanckiej, najzacniejszej
matronie polskiej.
9Usłyszał o tym poemacie świat polski po raz pierwszy dopiero w r. 1839 w „Tygodniku Petersburskim” (nr.
22 i 24) od Samuela Nowoszyckiego, posiadacza rękopisu; rękopis przeszedł na własność hr. Józefa Borkowskiego, a ogłosił go drukiem Stanisław Przyłęcki
p. t. Wojna chocimska, poemat bohaterski w X częściach
przez Andrzeja Lipskiego, podwojewodzica sandomierskiego,
podczaszego chełmskiego. Z rękopisu współczesnego wydał
Stanisław Przyłęcki. We Lwowie 1850.
10Rękopisowi Nowoszyckiego-Przyłęckiego brakło
pierwszej karty, i z przedmowy, z poświęcenia dzieła
J. Lipskiemu, wykombinowali Nowoszycki i Przyłęcki
nazwisko mylne autora (Nowoszycki w „Athenaeum” Kraszewskiego, I 1841, wydał „ułamek” z Wirginii Potockiego, znaleziony przy owym rękopisie, niby „Hieronima Lipskiego z r. 1652”). Dopiero Karol Szajnocha
w szkicu historycznym o Wacławie Potockim ustalił
słusznie jego autorstwo. Po raz wtóry wydano go w „Bibljotece najcelniejszych autorów europejskich — Literatura polska” ,Warszawa 1880 (W. P., Wojna chocimska, poemat w 10 częściach i cztery inne tegoż utwory,
ze wstępem A. Tyszyńskiego o poecie). Prawdziwy tytuł
poematu poznajemy z jednej z kopii rękopiśmiennych
(Ossol. nr. 1348); jest on bardzo obszerny, a zaczyna
się (co potwierdzają aluzje w dedykacji) od słów: Transakcya Wojny chocimskiej itd., jak niżej na str. 1 naszego wydania
III. Treść Wojny chocimskiej
11Jan Lipski, starosta czchowski, sądecki i perejasławski (1637–1683), dzielny żołnierz, zięć poety (drugą
jego żoną była Zofia Potocka, r. 1669 — 1677; po jej
śmierci ożenił się po raz trzeci, tym razem z Sapieżanką, wdową po Lubomirskim), otrzymał w darze od
teścia ten poemat; nie dla niego go napisał, ale w nim
umieszczał zaszczytne wzmianki o Lipskich i Pisarskich
(pierwsza żona starosty była bowiem Pisarska z domu).
Trybem nieodzownym zaczyna poeta od wiersza herbowego na jego Drużynę (odmianę Szreniawy własnej: rzeka
w polu), przekabaconą na italską jakąś Druentia wedle
mody ówczesnej; zepsuł wiersz nieskończonym wyliczaniem wszelakich sławnych rzek świata. Dalej szła obszerna przemowa prozą, zagajona i zakończona wierszami.
„Z wojną idę do ciebie, o mój Janie złoty”… —
zaczyna ją poeta — „i niedługo rozmyślałem się, że tę
pracowitem wyrobioną piórem moję lukubracyą ofiaruję
W. Panu testamentem… tę sarmacką Bellonę, wieczny
sławy naszego narodu pomnik, wierną odrysowaną pracą
poświęcam”.
12Po wycieczce, równie wówczas nieodzownej, przeciw zawiści, szczypiącej wszelakie obce dzieło, przechodzi poeta do wysławiania pisma, co jedyne nieśmiertelność ludziom poręcza; przeciwstawia dawnym,
pogańskim czasom z ich bohaterami i cnotami naszą
marną, acz chrześcijańską teraźniejszość, żałuje szczególniej, że właśnie Polsce brak pisarzów, którzy by świetne
przodków czyny na chwałę narodową wiekopomną
wystawiali, i takie wyliczając wszelakie (szczególniej
Jana Zamojskiego), przechodzi do królów obcych, których zwykłym swym trybem silnie nicuje (nie oszczędzając i Batorego). Że się bez obcych śmiało obejść
możemy, dowodzi właśnie chocimska wojna — tu
wplata panegiryk na króla Michała i tu już tworzy ów
anagram, Jam Lech (z Michael), co powtórzy w samym
poemacie. „Transakcyi (sprawy) tedy wojny chocimskiej jedno przez lat ośmdziesiąt od śmierci Stefana,
jakośmy zza morza przywieźli króla, pamięci godne
dzieło do rąk ludzkich podaję”,bo „domowych z Kozaki i z Tatary hałasów wspominać szkoda, za szwedzkie się wstydzić potrzeba; Węgrowie (mowa o Rakoczym) i Moskwa trochę nas ozdobią, i to, kto uważy
smoleńskie trzyletnie oblężenie, jako wiele okazji dzielnych czynów zgubiło, nie masz się z czego chlubić; nie masz dla Boga, bo na koniec upadliśmy i nie tylko Smoleńsk nazad, ale Kijów, Perejasław i inszych niemało
powiatów z całym nam odebrali Zadnieprzem, za to,
żeśmy palili księgi owe Twardowskiego o ich ekspedycjach napisane[33]” Nasarkawszy się na pobory, co kraj
zubożyły, na Jana Kazimierza i stronnictwa za interregnum[34], wysławia nowego króla, i po tym prozaicznym
odstępie od rzeczy wraca do Lipskiego „z swoim prezentem”, wierszami wychwala przezacny dom Lipskich
i wszystkich Srzeniawitów, dalej dziada, ojca, stryjów
Lipskiego; dalej koleje jego własnego życia i dzielne
spełnianie wszelkich obowiązków, i kończy życzeniami
szczęścia, zaszczytów, nagrody za trudy i najdłuższego
życia.
13Ogromny wstęp ten przenosimy w naszym wydaniu na koniec poematu do Dodatku. Razi on nas
dzisiaj niejednym: wiersze herbowe są niesmaczne; proza
przedstawia cienką nitkę polską, na której nanizane
olbrzymie cytacje, zdania i słowa łacińskie, trudno zrozumiałe dla dzisiejszego czytelnika: nawet w kilku przytoczeniach powyżej łacinę usuwaliśmy. Przedrukowujemy go jednakowoż, żeby nie rozrywać całości. Dawniejsi wydawcy zeszpecili haniebnie tekst prozaiczny;
nie rozumieli go wcale i z mądrych a trafnych zdań,
acz niemiłosiernie łaciną przytłoczonych, uczynili jakąś
nieforemną masę; uwzględnienie dwóch niewyzyskanych
dotąd rękopisów pozwoliło nam przywrócić dedykacji
właściwe i zrozumiałe brzmienie.
14Czyż poeta nie pomyślał i o innym wstępie,
o innej redakcji jego? Bo sam a sobie słusznie twierdził, że nie był extemporaneus, tzn. nie zadowalał
się, jak niemal wszyscy skrybenci XVII wieku, pierwszym rzutem, że pracę pociosywał stale. Posiadamy
też rozmaite redakcje innych jego wierszy, np. jego
Pogrom turecki pod Chocimem w r. 1673 (zwycięstwo
Sobieskiego) istnieje w brzmieniu krótszym (w Wirydarzu Trembeckiego) i obszerniejszym i poprawniejszym (w rękopisie poznańskim, wydanym przez B.
Erzepkiego); podwójnej redakcji uległ wstęp do Wirginii itd. Wiemy przecież, że Potocki władał i piękną
prozą polską; znakomite jej próby daje rozpoczęty w r.
1669 zbiór p. t. Przypowieści i przysłowia. Nic jednak
nie wiadomo dotąd o jakiejś nowej redakcji czy Wojny
chocimskiej, czy samego do niej wstępu.
15Wiemy więc od samego poety, że obruszyło go,
iż Polacy o sobie i własnych sławnych dziełach mało
co wiedzą, a jeszcze mniej piszą, gdy np. Francuzi
„szczere fabuły i bajki, ludziom próżnującym dla zabawy, romansze[35] wielkimi tomami piszą”. Wybrał oto
z tej przeszłości właśnie to, co największy zaszczyt
narodowi przyniosło, Chocim, i dzieła w dziesięciu „częściach” dokonał. Rozmiary tych części nierówne, najdłuższa (trzecia), liczy 1784 długich wierszy, najkrótsza
(ósma) 694; podział jednak wcale odpowiedni. Zaczyna
dzieło korną prośbą od Stwórcy o zmiłowanie nad chrześcijaństwem i własnym narodem, a kończy również prośbą
o zachowanie pokoju i wolności, rządnej a silnej.
Pierwsze dwie części — to przygrywka do Chocima;
pierwsza opowiada o przyczynach zatargu, o zachłanności potęgi tureckiej, o Tatarach i Kozakach, o sprawach wołoskich, o Cecorze; druga wprowadza w przygotowania tureckie i polskie, uchwały sejmowe, wysyłanie poselstw o pomoc do krajów ościennych. Część
trzecią zaczyna opisem wiosny i lata 1621 r., pochodu Lubomirskiego, przybycia Chodkiewicza i przeprawy przez
Dniestr, wyczekiwania posiłków, szczególnie Kozaków
i kończy ich tęsknie i trwożliwie upragnionym przybyciem. Czwarta zaczyna [się] opisem jesieni, poświęcona
pierwszym wrześniowym szturmom tureckim; piąta
i szósta dalsze opisują. Siódmą zajęła śmierć Karakasza,
osadzenie nowego wezyra, Dilawera, i śmierć Chodkiewicza. W ósmej obok dalszych i równie bezskutecznych
szturmów nawiązują się pierwsze układy, prowadzone
coraz skuteczniej w dziewiątej, aż w dziesiątej pokoju
dobito i wojska pole walk opuściły. Zwyczajem ówczesnym, stale np. przez Twardowskiego przestrzeganym,
dopisywał Potocki na brzegach kart króciutką tylko
treść każdego ustępu (»ustępem« sam nazywał tylko
dygresje, tj. zboczenia od wątku głównego, i epizody);
»argumenty« te w naszym wydaniu na tym samym miejscu zachowujemy.
IV. Źródła
16Wyliczył je na karcie tytułowej sumiennie poeta.
Uważał za swoje powołanie wierszopiskie, prozę łacińską „przysmaczać” rymami polskimi. Za głównego przewodnika obrał Jakuba Sobieskiego, wojewodzica lubelskiego, jednego z komisarzy sejmowych, dodanych wodzom do boku, który wypadki dzienne notował w „diaryuszu” (Dzienniku), a później je po łacinie opracował
i wydał pt. Commentariorum belli Chocimensis libri
tres, w Gdańsku 1646 r. Potocki śledzi Sobieskiego
krok za krokiem — jego wiersz bywa nieraz tylko omówieniem owej prozy — ale korzystał i z innych źródeł, np. z łacińskiej kroniki biskupa Pawła Piaseckiego
(jemu zawdzięcza opis wycieczki Osmanowej pod Kamieniec i Paniowce, o czym Sobieski zupełnie milczy,
jak i inne źródła współczesne), dalej z obu epopei-kronik
S. Twardowskiego, z Przeważnej Legacji (1638 r. i częściej), jak i z Władysława Czwartego (1649 r.): znał je tak dokładnie, że słowa Twardowskiego tkwiły mu
w pamięci i że je powtarzał; jemu też chyba zawdzięcza
używanie prócz w znaczeniu tylko. Obok tych czterech
dzieł zasadniczych polegał i na podaniach rodzinnych,
np. Pisarskich i Lipskich.
17Natomiast zmyślał swobodniej wszelkie modlitwy
i wota (śluby) Chodkiewicza i Lubomirskiego, i innych
(Sobieskiego, Lipskiego, Pisarskiego), i Turków przemowy i rady, na polu bitwy i w namiocie, w dywanie
i u sułtana, chociaż i do niektórych z tych mów znachodził[36] w źródłach oparcie i szczegóły. Całkiem jego
własnością są opisy przyrody, pór roku, zajęć dziennych; wycieczki przeciw współczesnym, niewieściuchom,
piecuchom (domatorom), sobkom; przeciw pochlebcom
i obmowcom (u dworów); o znikomości ludzkich przedsięwzięć. Na koniec liczne, nieraz szeroko opowiedziane
anegdoty i aluzje (napomknienia) historyczne, przeważnie z świata starożytnego; tu zapuszcza się poeta
w szczegóły dzisiejszemu czytelnikowi zupełnie obce,
nieraz nadto dziwaczne.
18Wylicza np. z powodu Srzeniawy-rzeki wszelkie
i najobskurniejsze[37] rzeki starożytne, np. „niechaj się Cybeliną Almon chełpi łaźnią” (w podrzymskim tym potoczku obmywali kapłani Cybeli jej posąg co roku),
dalej Amphrysus, Lincestis itd., rzeczki w Tessalii
itd., z mitologii znane; za to rzeki Arymaspus złotonośnej wcale nie było; on ją sam zmyślił, był tylko
lud Arymaspów, co gryfom złoto wykradał. W przytaczaniu tych anegdot nieraz się Potocki myli, czy z własnej winy, pomieszawszy nazwy i rzeczy, czy z winy
ogólnie powtarzanej bajędy. Jeden przykład: w księdze siódmej, w. 927–1018, o zgubnym pochlebców
i obmowców wpływie na panujących, trzy anegdoty
przytoczył, wszystkie mylne. Nie Thais wymogła na
Aleksandrze, że spalił Persepolis (on pałac, nie miasto,
i nie dla Taidy spalił); Kallistena, krewnego Arystotelesa, kazał Aleksander obwiesić, ale nie dlatego, że Kallistenes przeczył jego boskiemu pochodzeniu: przeciwnie,
to właśnie Kallistenes tę bajkę zmyślił i szerzył i tym
się szczycił — zarozumiały i niezręczny historiograf
Aleksandra potknął się na czymś zupełnie innym. Arystypa wreszcie nie kazał ściąć Dionizjusz po obiedzie:
dowcipnemu dworakowi, mistrzowi sztuki życia i odpowiedniej filozofii (hedonizmu, używania mądrego,
filozofii cyrenajskiej, co Potocki z cyniczną pomieszał),
wybaczał Dionizjusz chętnie i najdrażliwsze dowcipy; —
umarł też Arystyp najprozaiczniej, zachorowawszy podczas powrotu do ojczyzny.
19Za takimi to anegdotami upędzał się formalnie
poeta i czyhał na sposobności albo sam je stwarzał,
aby takie pouczające powiastki wtrącać. Zmyśla np.,
że nowy wezyr z nauczycielem Osmanowym opowiadają sobie stare dzieje, niby „dni pożycia swego” (musieliby dwieście lat żyć, gdyby to pamiętali), aby tylko
wsadzić bajeczkę o „Tamburlanie”,obwożącym zwyciężonego Bajazeta w żelaznej klatce, o którą głowę
sobie Bajazet rozbił, gdy żonę i córki na usługach nagie obaczył: „stąd prawo, co ich (Turków) carom broni
ożenienia”; — wszystko najmylniej: bajkę o klatce itd.
wymyślili Grecy; w istocie Tamerlan Bajazetowi wszelkie wyrządzał zaszczyty, acz go, szczególniej po nieudałej ucieczce podkopami ziemnymi, pilnie strzegł;
owego zaś prawa nigdy nie było; zwyczaj bronił sułtanom tylko żenienia się z turkiniami (córkami wezyrów itp.); przeciw temu zwyczajowi właśnie Osman
postępował.
20Potocki znał na wylot całe Pismo św. i autorów
klasycznych (łacińskich; po grecku wcale nie umiał),
Liwiusza, Tacyta, Justyna, a z poetów, obok Eneidy
i Georgik Wergiliuszowych, osobliwiej Przemiany i „Kalendarz” (Fasti) Owidiuszowe; czytając to, notatki robił
i z nich później obficie korzystał; stąd to nagromadzenie wszelakich nazwisk mitologicznych i innych. Czytał równie uważnie historyków nowszych, Thuana i in.,
ale brakło mu tablic synchronistycznych, porównawczych, więc mylił się co do współczesności wypadków
i osób fatalnie; np. Tamerlan (1400) i nasz Bolesław
Wstydliwy (Pudyk, 1250) są mu współcześni, pomieszał
więc napad Mongołów z XIII w. z późniejszym o półtora wieku. Albo taką popełnia myłkę: Sobieski powoływa u niego w r. 1621 bitwę pod Groningen, którą
Szwedzi przegrali — po raz pierwszy powinęła się im
wtedy noga w Niemczech — w r. 1634 dopiero, chociaż właśnie różnowiercy polscy dzieje wojny trzydziestoletniej a szczególniej Gustawa Adolfa bardzo pilnie śledzili (i Potocki przerobił wiersz Przypkowskiego na
Gustawa Adolfa z łaciny na polskie i do straconego
Kamieńca odniósł r. 1672). Dla konceptu z królem
Michałem, mniemanym przyszłym oswobodzicielem
Europy od Turków, naciąga Michała VIII Paleologa,
jakoby po jego trupie Turcy do Europy wkroczyli;
tymczasem Michał ów założył tylko ostatnią carogrodzką dynastię Paleologów (po zniesieniu cesarstwa łacińskiego), a Turcy dopiero w następnym wieku
w Europie się usadowili na stałe. Więc z historycznością tych przykładów bywa nieraz bardzo krucho, jak
i z pisownią nazwisk, dla rymu przekręcanych (np.
Selin zamiast Selim, mylnie oprócz tego przezwany
zięciem zamiast wnękiem — wnukiem Mahometa II; był
on zięciem chana tatarskiego, ale synem Bajazeta II,
którego z tronu złożył). Najzabawniej wypadł katalog
narodów wschodnich, jakie niby Osman pod swoje
buńczuki pozaciągał (ks. IV, w. 150 — 190); jest to
straszna gmatwanina nazw mitologicznych, klasycznych
i nowych wschodnich, gdzie tylko rym i ilość zgłosek
rozstrzygały; dostały się do tego katalogu i narody
celtyckie, np. Cadurci, z trackimi Bisalty; Cyrci, to Liwiuszowy ludek rozbójniczy w Persji, Cyrtii lub Cyrtaei;
Chiny i Indie tu zastąpione wbrew wszelkiej historii;
zaczyna zaś od obu słupów Herkulesowych, Kalpe
i Abila (dzisiejszy Gibraltar i t. d. ). Wobec tej powodzi klasycznej ustępuje zupełnie świat biblijny, chociaż
i on z Karmelem i in. poprzytaczany; Nabuchodonozor,
Sisara, Antioch, Senacherib itd. przewijają się równo
z Sesostrisem, Macedończykiem, Emiliuszami. Cokolwiek bądź, widoczne jest znaczne oczytanie poety, obfitość jego źródeł.
V. Plan, styl i język
21Wojna chocimska nie jest poematem; pozostaje
kroniką wierszowaną; nie gardził jednak poeta wypróbowanymi środkami epickimi. Nie wprowadza nas
wprawdzie in medias res, jak to powinien epik prawdziwy; zamiast zacząć od 2 września lub później nieco,
poświęca pierwsze dwie księgi przesłankom wojny,
chociaż to wszystko dałoby się wygodnie i później
streścić. Ale jest inwokacja epicka, wezwanie Boga;
są dalej próby kreślenia przyrody, niezłe opisy zmian
pór rocznych i dziennych, dowodzące bystrego oka myśliwego i rolnika, co się zżył z przyrodą; mianowicie
wschód dnia coraz inaczej, a zawsze ładnie opisany.
Co jednak nierównie ważniejsze: poeta charakteryzuje
ludzi, chociaż wyłącznie tylko przez ich mowy. Polacy, Kozacy, Turcy mówią językiem Potockiego, ale
jednolity język nasiąka odmiennymi tonami wedle osoby
mówiącej. Inaczej mówi gorączka Lubomirskiego; inaczej
przezorność Sobieskiego, co nigdy wszystkiego na jedną
kartę nie stawi; inaczej głęboka powaga Chodkiewicza,
animusz rycerski młodego Lipskiego, natchnienie krzyżowca, starego Pisarskiego, dojrzałość rady Muftiego,
zapalczywość niesforna chłopczyka Osmana; — tylko
Kozaka nie utrafił Potocki: przemawia on do Osmana
nie z chłopska-kozacka, lecz jak rycerz, i słusznie mu
Osman zarzuca: „czy nie uczył ty u giaurów[38] szkoły?”
Z tym jednym wyjątkiem należy te pierwsze próby odmiany charakterystycznej wedle wieku, stanu, temperamentu uznać za bardzo udałe, chociaż Turcy nie używają własnego wschodniego stylu (którego Potocki wcale
nie znał), polskim jedynie się posługują.
22Starał się dalej Potocki zachować obiektywność
epika, oddać i nieprzyjacielowi, na co zasłużył, i wyraźnie ten swój zamiar zapowiedział (ks. I. w. 429–433),
chociaż niezupełnie dotrzymał; mianowicie w scenach
z Osmanem obniżał się do zbyt płaskich i grubych
rysów. Od kroniki suchej odbiegał wylewami gorącego
uczucia; jego sarkania na nierząd dawny, na zbytki
nowe, na niewojenność szlachty, jego docinki rodowi
szwedzkiemu, jego panegiryki Michałowi (całkiem niezasłużone, jak to niebawem sam się przekonał), to
wszystko ożywia skutecznie, przerywa jednostajne opowiadanie. Umie je i inaczej urozmaicić: opisami osób
głównych, acz tylko ich zbroi i rumaków (o rysach
twarzy itd. nie ma jeszcze mowy, jakby szlachta przedstawiała się masą zbiorową bez rysów indywidualnych);
dalej ich mowami; opisami przyrody (głównie tylko atmosfery, oświetlenia); anegdotami historycznymi, wspomnieniami (najpiękniejsze w przemowie do Lipskiego str.
390, gdzie wylicza „domy szlacheckie” Śrzeniawitów
od Podgórza do Śląska). Nawet opisy szturmów i bitew
nie powtarzają się jednostajnie, jest pewne ich stopniowanie; tu jednak Potocki poniekąd zawodzi. Żaden bowiem batalista XVII w., ani Piotr Kochanowski, ani
Samuel Twardowski, ani Wacław Potocki, osobiście
nie walczyli nigdy, więc te ich opisy trącą raczej literaturą, schematem, niż prawdą-przeżyciem.
23O kompozycji nie ma mowy; zastąpił ją układ
chronologiczny, dzień za dniem — acz nie każdy wymieniony, uwaga na głównych skupiona; więc i o jakimś zawikłaniu akcji, intrygi, nie myślimy; jedność
stworzyły wypadki same; główny ich bohater zstępuje
przedwcześnie do grobu. Styl natomiast epicki, podniosły, uroczysty, godny przedmiotu; miejscami tylko
rubaszność autorska i niewyrobiony smak oszpeciły
zbyt płaskimi konceptami tok zresztą znakomity. Nie
brak ulubionych kalamburów, gry słownej: więc Warna,
klęską pamiętna, woła wara na Polaków; są anagramy, Michael — Jam Lech; są liczne aluzje herbowe.
Mowy w stylu Liwiuszowym. Epika wyróżnia malowniczość stylu, osiągana głównie przymiotnikami, bez
których rzadki rzeczownik; są obszerne porównania,
znakomite przenośnie, głównie z życia i wrażeń myśliwego, rolnika, gospodarza. Nie dba jednakowoż o stale
epitety; chyba Osman coraz „durny” (szalony, zarozumiały); powtarzają się porównania i opisy głównie
dnia wschodzącego; dla dobitności powtarza nieraz
anafora słowa lub całe części zdania.
24Największą poematu ozdobą jest jego język. Przestarzałych form, słów, zwrotów w nim mało. Z form
należy wymienić drugie i czwarte przypadki liczby
pojedynczej żeńskiej: prace, baszę, pracą, płacą, zamiast
pracy, baszy, pracę, płacę; drugie przypadki liczby
mnogiej męskiej Tatar, suchar, janczar zamiast Tatarów itd.; bardzo liczne 6 przypadki na -y, zamiast
-ami; przed wojski, pióry (piórami), z pułki, pęty itd.;
7 przypadki na -iech: w hetmaniech, raziech (razach);
używa jeszcze liczby podwójnej: obie stronie (strony),
siestrze, córce, strzelę (strzały). I to niemal wszystko
już; Azyej zamiast Azji, o płacej itp. do wyjątków
należą, jak i imiesłów bojący, bojąc (bez się, które Potocki często opuszcza, jak i końcówkę -je, np. sroże
zamiast srożeje). Ociec (ojciec), wszytkie (wszystkie),
barzo (ale bardziej), aże (aż), wżdy (przecież), to najpospolitsze okazy dawnego języka. Imiesłowu używa całkiem swobodnie, jak Francuzi, jak Pasek, najbardziej
zaś St. Leszczyński i Litwa, np. który rano z Hussejnem,
podskarbi trzecie miejsce wziąwszy, zaprasza itd.
25Form i słów narzeczowych używa dla rymów, nieraz wcale sztucznych, nieraz dosyć pospolitych (powtarzanie np. czasownika złożonego i niełożonego: ukaże
i każe rymują), więc kościół, gościoł (zamiast gościł
wedle wymowy ludowej pewnych okolic); dla cynadry
powie ladry, zamiast leiry (Leiter, drabina); zmieni dowolnie pisownię, aby rym dla oka pełny wypadł; w niniejszym wydaniu przywracamy formy poprawne tam, gdzie
nas przekręcenia zbyt rażą, bez względu na rym; usuwamy więc takie formy jak gościoł, rościoł, dosić, na czesie
(zam. na czasie), lepi, bardzi, gęści itp. (zam. lepiej,
bardziej, gęściej), umyśnie, loźny, pioron, z grontu, sierci
(dla rymu, gdzie indziej czytamy poprawnie: umyślnie,
luźnym, piorun, grunt, sierść), ony, ty, obfity itp. (zam.
onej, tej, obfitej), wreszcie gwarowe e przed ł, r (w słowach jak: siła, miły, omyłki, uprzedził, nawiedził, zostawił, Kazimirski, Birże, itp. ).
26Potocki mistrz nad językiem nieporównany, bo
owładnął jego bogactwem i z nadzwyczajną lekkością
i zręcznością każdą przezwycięża trudność. Jak blady
język Kochanowskiego wobec jędrności, barwności,
wypukłości, niesłychanej obfitości, która język Potockiego nawet nad Twardowskiego wyniosła! Myśliwy,
gospodarz, rolnik, szafuje skarbem domorosłym, najrzadszych użyje wyrazów dla pełnego wydania obrazu,
myśli, porównania. Lecz słowniczek, dodawany do wydań dawniejszych, zawodzi; nie objaśnia wcale, czego
dzisiejszy czytelnik już nie zrozumie. Np.: (wojsko) idzie
na maciory; domyślamy się ze związku, że „wraca na
leże”, ale to przenośnia od pszczół (pczołami je jeszcze Potocki zowie) i ula; maciora to ich matka, królowa. Albo: fortuna daje coś komu na wymiot; nazwa
to stała małego daru, jaki ubogi wymiata (wyrzuca),
aby wielki ułowić: i fortuna drobnostką usidli człowieka, aby go tym silniej porazić. W ks. I, w. 220:
Prócz że tamecznych krajów ludzie są tworzydła znaczy:
Oprócz tego, że (tak stale Potocki samo prócz że używa),
są (Polacy) ludźmi tworzydła tamtejszych krajów (tworzywa, osnowy); — w słowniczku znajdzie czytelnik
tylko: tworzydło, worek, w którym sery wyciskają!
Gdzie znaczy u Potockiego, jak i u Kochanowskiego
i in., także i gdy, ale o tym wydawcy nie wiedzą, itd.
27Otóż na stronę językową zwrócono w niniejszym
wydaniu baczną uwagę; objaśniano słowa, które na pozór objaśnienia nie wymagają, lecz w istocie dziś są
niezrozumiałe, np. takie ustawnie sprawować — słowniczki milczą, że to znaczy: ustawicznie się usprawiedliwiać. Dla wygody czytelnika objaśnia się stale każde
słowo w przypisku, nie w słowniczku; ile więc razy
powtarza się imo, kobuz itd, tyle razy objaśnia się
je u dołu, nie odsyła czytelnika do poprzedniego objaśnienia. Dotyczy to szczególnie słów obcych, tureckich
i łacińskich, których aż nadto w poemacie, więc za
każdym razem objaśnia się emiry (rozkazy), propozyt
(zamiar) itd.
28Co do słów obcych, używa poeta wiele tureckich
(ale przeważnie tylko pospolitych), za przykładem Twardowskiego, dla oddania kolorytu wschodniego. Używa,
jako Podgórzanin i właściciel wsi ruskich, słów i form
ruskich (dla wiersza), np. sorom i i.; czeskie rzadkie,
najczęstsze hustem, gęsto (pisze je mylnie i przez ch,
chustem, bo jako Polak h i ch nie odróżnia). Francuskich nie ma jeszcze, prócz randewu i szarża (stopień wojskowy); więcej niemieckich, czasem dla żartu, czasem dla
rymu, np. binder, pluder, kranki, szwanki, wincze, glance,
cugi im. Nierównie więcej włoskich: dziardyn (ogród), foza
(moda), galantomo (elegant), speza (wydatek), bando
(ogłoszenie), spasso (zabawa), tyr (tiro, przytyk), awizy,
splendeca i kontenteca, rewolta, seguito (orszak) itp.
29Najwięcej łacińskich, szczególnie dla wszelkich
pojęć umysłowych, dalej dla wyrazów prawnych —
ale obfitego szeregu kauz, kwerel, obligów, errorów, komputów, wotów, pakt (2 przyp. liczby mnogiej!), lig, laudów, sensów, magistrów itd. itd. nie myślimy wyliczać.
Gorzej, że autor nie pogardza łaciną i dla wyrazów
konkretnych, że powie rugi zamiast zmarszczków, stywa
zamiast kozicy, spuma zamiast piany (pomijam sag, kons,
fluks, fast i i., objaśniane niżej). Co jednak najgorzej,
dał się autor uwieść łacinie szkolnej i co do składni, i co
do szyku słów, łacińskiego, wolnego, nie polskiego, naturalnego. Ten łaciński szyk słów sprawia największe
trudności dzisiejszemu czytelnikowi, który winien sobie
nieraz policzbować właściwe następstwo słów, np.
(z Pogromu Tureckiego):
30
Tysiąc sześćset siedmdziesiąt i trzeciemu roku
Z niewinnym przez Heroda okrutnego końce
Zabiciem izraelskich niesie niemowlątek,
czytaj: 1673 roku niesie (nowy rok) końce z niewinnym (!) zabiciem izraelskich niemowlątek przez itd. I tak
bywa często, to wymaga największej od czytelnika
uwagi. Dalej używanie wedle łaciny zaimków względnych na początku zdań głównych, zamiast wskazujących,
który,
których, co itd. zamiast ten, tych, to
itd. (wedle łacińskiego
qui,
quod itd.). Dalej częsta składnia co do myśli, zamiast formy, np.
pogaństwo… prowadzą, zamiast prowadzi (łacińska konstrukcja
ad sensum); wreszcie biernik z bezokolicznikiem, np.
mniemając swoje być przed sobą Kozaki itp., ale to
raczej wyjątkowe. Zresztą, prócz tych skaz drobnych,
język mistrza wydaje, który sobie, swej władzy pewien,
najswobodniej poczyna, nawet Sudermana dla rymu
na
man Suder przekabaci, czasowniki opuszcza, np.
co
żywo się do robót (dodaj: bierze). Zarzucimy mu znowu,
że nieszczęsnego
który zbyt często używa, że nie dba
o urozmaicenie, takie
zwłaszcza i i. nadto powtarza.
Z innych właściwości wymieniamy jeszcze, że stale
używa wedle trybu współczesnego
Zaporowski,
ostrowski
zamiast zaporoski (od Zaporoża), ostroski (od Ostrogu),
zaciemiać, nie zaciemniać (do zaćmić); że nie kreskuje
o, cośmy tu wprowadzili.
33Piętą Achillesową i rękopisu i wydań dotychczasowych jest przecinkowanie. Potocki tylko o kropki dbał;
jego dwukropek i średnik i i. nieraz tylko przestanek,
cezurę wiersza oznacza; szafuje nadto hojnie znakiem
zapytania. Wydawcy tekstu wcale nie rozumieli dokładniej i ich przecinkowanie stale myśli przeczy, —
więc zupełnie je zarzuciłem i własne przeprowadziłem,
wedle istotnej myśli, aby jej zrozumienie czytelnikowi
umożliwić. Przy obfitości pomysłów i porównań, np.
z pisma Starego Zakonu (por. modlitwę Lubomirskiego,
ks. VIII, w. 57–70, porównanie z budową Świątyni,
o którym panu podczaszemu się ani śniło), szafował
Potocki co raz nawiasami, ale sam kładł je wyjątkowo
na piśmie — w tym wydaniu stale je wyrażano. Potocki
sam przerywa podobne wtręty, jeśli obszerniejsze, najprozaiczniejszymi zwrotami, np. więc do rzeczy, krótce
rzekszy, ale wracam do miejsca (III, 1291), dokąd mnie
pióro uniosło itp.
34Obfitość przysłów i zwrotów przysłowiowych nawet Rejową przewyższa. Są takie, których ani Rysiński
nic zapisał; inne znakomicie jego zbiór przysłów potwierdzają; niejeden zwrot stale się powtarza, np. zadąć
sowę (zasępić się), odtoczyć od czopa (oddać za swoje),
upijać się na co (przedwcześnie liczyć na coś), na szydłach siedzieć (o sytuacji drażliwej nadto), wpaść w ptaki
(popłochu narobić, pomieszać szyki) itp.; nawet
z klasycznego świata się odnajdą zwroty, np. Ulisses
na Frygi (frant na głupich) itp. Nie wystrzega się
Potocki powtarzania obojętnych słów (co ostateczna
redakcja utworu usuwać by winna) w zbyt krótkich
odstępach. Niejedno słowo powtarza w rozmaitym znaczeniu, np. rum (wykrzyknik: dalej, w drogę; rumowisko, gruzy; wolna droga, przestwór, przejście); rugi
(zmarszczki, z łac. ruga; z niem. rugi sądowe; w końcu
i gwar, szum) itp.
35Budowa wiersza, ulubionego trzynastozgłoskowca
rymowanego dwójkami, prawidłowa; myśl urywa się
z wierszem, lecz, częściej niż u spółczesnych, przenosi
się i do następnego; średniówka zawsze z końcem słowa
przypada; dwugłoski eu, au słów obcych liczy poeta,
wedle wiersza, bądź za jedne, bądź za dwie zgłoski:
feud, kausa, Europa itp. są więc i dwu–, trzy– i czterozgłoskowe. Rym, znacznie obfitszy, pełniejszy, niż np.
u Kochanowskiego (jego rymów gramatycznych, na
końcówki -ować, -emu itp. nie ma już wcale), winien
dla oka jawnie wystąpić, nie tylko dla słuchu, i z tego
powodu poeta nieraz sam kawi (dziwy stroi), co innym
wyrzucał; w niniejszym wydaniu przywrócono nieraz
formę prawidłową z uszczerbkiem dla rymu; zresztą
zatrzymano dawny język, ale kreskuje się ó (poeta zna
tylko o), i pisze się i, y, gdzie wypada, zamiast ie, e
przed m, nimi, nie niemi; którymi, nie któremi. Język
i wiersz nie odbiegają więc znaczniej od współczesnych
znakomitszych pisarzy, Twardowskiego czy Kochowskiego; na uznanie szczególne zasługuje, że złożonych
przymiotników Potocki niemal wcale nie używa, jest
tylko orzeł białopióry i gdy o słońcu mowa, złotobiodre,
ogniogrzywe (jego konie), złotolite itp.
VI. Znaczenie poematu
36Dla Potockiego — najbardziej to słoneczny utwór
muzy jego, niesłychanie obfitej; tylko sielanka Libusza,
spółcześnie napisana, jeszcze większą tchnie swobodą,
a nawet swywolą. Powstał bowiem poemat w najszczęśliwszej chwili życia: żaden cios nie ugodził jeszcze
w błogie zacisze domowe, nic nie zamąciło ani nawet
nie zagrażało szczęściu rodzinnemu, a myśl upragniona,
ulubiona, że na koniec przestały „kwoki szwedzkie wodzić polskie kaczęta”: że Piast osiadł na tronie, a z nim
wrócą Jagiełłowe czasy, opromieniała całe dzieło
i chwile jego tworzenia. Optymizm poety jeszcze niewzruszony.
37Dla nas — najbardziej to jednolity, najdoskonalszy
więc utwór poety. Nazwaliśmy go kroniką, ale wystarczy rzut oka na kronikę Twardowskiego, aby ocenić wyższość Potockiego. Twardowski wciągał sumiennie każdy szczegół, niczym nie wiążący się ani z Władysławem, ani z Chocimem, a więc: pogrzeby cecorskich
ofiar, zamach Piekarskiego, wesele Chodkiewicza itd.;
Potocki wybierał, chociaż miał Twardowskiego przed
oczyma, odrzucał wszystko zbędne. Twardowski nie
ustrzegł się brzydkiego panegiryzmu wobec króla Władysława: ten, choć całą kampanię w łóżku przeleżał,
jest niemal wszędzie obecny i czynny; Potocki prawdę
ciął, a już najbardziej znienawidzonym Szwedom; nie
przemilczał o dezercjach szlachty, o rzezi niewinnych
Wołochów (i sarkał na zbyt łagodne jej ukaranie),
o łupieskich zapędach Kozaków i ciurów. Twardowski pisze sucho, mimo grubo nałożonej szminki literackiej (począwszy od wzywania Muzy, gdy Potocki
od Boga zaczyna, i od porównań i zwrotów szkolnych).
Wykład Potockiego, przeciwnie, nabrzmiał uczuciami
kornej wdzięczności i ufności w łaskę i opatrzność boską; dumy szlachetnej, radości nadmiernej, że należy
do narodu, co takiego dzieła dokonał; zespolili się w nim
gorący miłośnik ojczyzny i katolik szczery. Boć to nie tylko najbardziej patriotyczne, ale i najbardziej katolickie dzieło Potockiego[39]. Nie tylko uznaje na każdym
kroku palec Boży, ale i przed świętymi (św. Wacławem) się korzy i przed Matką Boską i aniołami; co
do św. Michała, zniża się nawet do płaskiego konceptu,
godnego najlichszego ascetycznego pisarka (św. Michał
zachował tryumf nad Turkiem dla swego „drużby”, tj.
współimiennika, króla Michała!). Przeciwko duchowieństwu raz tylko zdobył się na uwagę uszczypliwa, na
tyr, o jego nieofiarności dla ojczyzny, gdy inne jego
dzieła w nierównie dotkliwsze tyry stale obfitują.
38Wzniósł się Potocki w tym dziele najwyżej; w trzy
lata później opisał drugi pogrom chocimski (1673 r.),
ale jakże obniżył lot z r. 1671. Szpecą go teraz płaskie
koncepty; szydzi z tych Turków, co się w 1673 r.
nierównie lepiej bili niż w r. 1621; z ich Huseina robi
Gąsiora (wedle ruskiej husi), a z Kaplanbaszy Kapłona,
i rozwodzi się szeroko nad nieprzyzwoitą „gadką”
Kochanowskiego o „dziale” przyrodzonym! W roku 1621
miał przecież również Husseina przed oczyma, ale o gąsiorze itp. ani pomyślał. Pogrom 1673 r. — to zwykła
gazeta („nadzwyczajny dodatek”), wierszowana; Wojna,
to dzieło sztuki i natchnienia patriotycznego.
39To nim owładło — więc, że sam Polak, zazdrości
poniekąd Litwie, iż Chodkiewicza wydała, i kosztem
Chodkiewicza podwyższa nieco Lubomirskiego, tegoż
monomachię nawet wykomponował; między Kozakami
sławi Sahajdacznego głównie dla wierności niewzruszonej; wprowadzając jego osobę, poświęca jej więcej
wierszów niż wodzom polskim; obok Lipskich i Pisarskich sławi Arciszewskich, eksarian arianów, i różnowierców Anglików (dla Jakuba króla i dla ich floty,
zwycięskiej nad hiszpańską) chlubnie wysławia. Zygmunta wyszydza coraz dotkliwiej: na początku prawi
jeszcze o nim jako o wielkim, bo o królu polskim, ale
czym dalej, tym sroższe docinki; przedrwiwa też wóz
panegiryków, naładowany dla Władysława za granicą.
Natchnienie patriotyczne wybucha jednak także inaczej:
w skargach na opieszałość, próżnowanie, marnotrawstwo,
zbytki, zniewieściałość, brak miłości ojczyzny, sobkostwo współczesnych. Epik ustąpił satyrykowi; dydaktyczna, moralizatorska żyłka nabrzmiewa; poeta, obruszony miernotą i niskością otoczenia, żółci domieszał
do swych lazurów; ogarnia go pesymizm na widok
nędznych potomków sławnych dziadów i pradziadów;
dlatego wystawia im to zwierciadło, aby się w niem
przejrzeli. Nowa to podnieta i pobudka do żywego,
uczuciowego tworzenia. I powstało w końcu dzieło,
z obfitego piśmiennictwa siedemnastowiecznego dziś nam
najbardziej w swej całości dostępne, zrozumiałe, bliskie.
40Aby je słusznie ocenić, należy je zestawić z najcelniejszymi poematami słowiańskimi, Gundulicia, Twardowskiego, Kochowskiego (innych nie ma, bo Czechy
już, a Ruś jeszcze milczą) Żaden z nich nie ma tego
rozmachu epickiego; śmiało gardzi Potocki ich podpórkami sztucznymi, ich machiną epicką. Twardowski zaczyna: „Muzo, ty to wypowiesz ducha w się natchnąwszy
I kaduków (!) Febowych” itd., ale o natchnieniu nie ma
dalej i śladu; Gundulić i Kochowski poruszają siły nadprzyrodzone, piekielne, o czym u Potockiego głucho;
racjonalista eksarianin gardzi nawet wróżbami nieszczęścia, jakich mu Twardowski obficie dostarczał. Ten
nie opuści niczego; z całego „punktu” o chocimskiej
mniejsza połowa (str. 51–93) zawarła to, z czym się
Potocki w pierwszej „części” uporał, a miał przecież
Twardowskiego przed oczyma ciągle (od niego przejął
i wotum Lubomirskiego o świątyni itd.). Żółkiewskich i Chodkiewiczów nie znał wiek XVI ani XVIII;
rycerski duch, obcy ziemiańskim tym wiekom, ożywiał
wiek XVII, ożywia, przenika poemat Potockiego: ten
duch, gorące uczucia patriotyczne i chrześcijańskie
(odnoszące powodzenia i klęski do woli opatrzności,
wzywanej kornie a ufnie), język przepyszny, stworzyły
najpiękniejszy, najtrwalszy pomnik chluby narodowej,
Chocima.
41Wiek XVI próżno marzył i tęsknił o epopei, szczycie poezji, o polskim Maronie[40]; brakło mu tchu do tego,
bo znał tylko walki parlamentarne i walkę o swobodę
sumienia; szczęk oręża w nim zagłuchł. Ożył w siedmnastym i rozwinęła się bujnie poezja epicka, a szczytem jej pozostanie Wojna chocimska, i dla przedmiotu,
słusznie przez poetę wybranego, i dla stylu, godnego
tej treści wyraziciela.
Rękopisy i bibliografia
42O życiu i twórczości poety por. Wstęp do drugiego
wydania Wyboru poezyj jego, w Bibliotece Narodowej nr. 19.
43Gdy malutki kraik dalmacki Osmana Gunduliciowego
(również dopiero w wieku XIX drukowanego) w trzydziestu
kilku odpisach (jeden u Zamoyskich, z biblioteki Stanisława
Augusta) przechował, olbrzymia Polska szlachecka tylko
trzema czy czterema odpisami Wojny się zadowoliła.
44Przy opracowaniu niniejszego wydania krytycznego
rozporządzaliśmy trzema rękopisami. Najstarszy, rękopis
Ossolineum nr. 1822, przyjęliśmy za podstawę. Jest on ponad wszelką wątpliwość autografem Potockiego. Stwierdzamy to, porównywając pismo z szeregiem własnoręcznych
podpisów poety, zachowanych w krakowskim Archiwum
grodzkim i ziemskim. Ale gdyby nawet brakło tego dowodu zewnętrznego, cechy wewnętrzne rękopisu wystarczyłyby dla przekonania, że wyszedł z pod pióra samego
autora; tak mianowicie jest staranny i poprawny, tak konsekwentnie zachowuje te same charakterystyczne właściwości form, ortografii, interpunkcji, jak by tego żaden kopista
zachować w tak ogromnym skrypcie nie potrafił. Jeżeli przedruk Przyłęckiego, na tymże rękopisie oparty, zawierał rozliczne błędy i niekonsekwencje, oraz wiele zbyt jak na Potockiego zmodernizowanych form, skąd nasuwać się musiało
przekonanie, iż rękopis nie wyszedł spod pióra samego
poety, trzeba to położyć jedynie na karb niedostatecznej
staranności przedruku (na którym znów oparło się wydanie
warszawskie). Autograf zawiera tu i ówdzie uzupełnienia
i dodatki grup wierszy, pisane tą samą ręką, ale w późniejszym czasie, które w innych znanych rękopisach są normalnie w tekst wcielone, pod każdym też względem (form
językowych, poprawności brzmienia, ortografii itp.) góruje
nad innymi rękopisami Wojny. Niestety brak w autografie
jedenastu pierwszych kart dedykacji wraz z kartą tytułową,
tudzież karty 197/8.
45Z kopii najstarszy jest rękopis biblioteki młynowskiej
Chodkiewiczów, dziś złożony w Muzeum Narodowym w Krakowie, pisany ręką pierwszej połowy XVIII wieku. Posiada
on całą dedykację. Niestety tak bardzo zbutwiał, że korzystać można zaledwie z pierwszych sześciu pieśni; reszta rozpadłaby się, gdyby odwracać karty. Na podstawie studium
dostępnej części przypuścić można, że rękopis ten pochodzi
od innego tekstu niż wyżej opisany autograf, w dedykacji np.
brak kilku wierszy, które w tamtym zostały później na marginesie dopisane, a ma natomiast wiele odmian w wyrazach
i formach, na ogół jednak, wyjąwszy kilka drobnych miejsc,
nie lepszych od tamtego.
46Obydwa te rękopisy nabył w r. 1838 adwokat Samuel
Nowoszycki równocześnie od krzemienieckiego Żyda antykwarza, który je wynalazł gdzieś na Podolu; drugi, jako pełniejszy, ofiarował Chodkiewiczom, pierwszy odstąpił hr. Borkowskiemu we Lwowie, gdzie posłużył Przyłęckiemu za
podstawę do pierwszej edycji drukowanej. Przyłęcki jednakowoż wiele form nieuważnie zmodernizował, bardzo wiele
miejsc mylnie odczytał, które to błędy w niniejszym wydaniu poprawiamy. Jest ich zbyt wiele, aby je szczegółowo
wymieniać. Rękopis Chodkiewiczowski przydał się tu i ówdzie jedynie dla upewnienia się co do brzmienia niektórych
zwrotów, oraz do poprawienia niektórych miejsc w dedykacji.
47Niewiele usługi, gdy chodzi o sam poemat, oddaje
rękopis trzeci, z Ossolineum nr. 1348; jest to kopia ręką
drugiej połowy XVIII w. (właścicielem jej był w r. 1776
Michał Jordan), pochodząca nie od tekstu Chodkiewiczowskiego, gdyż ma w dedykacji dwa wiersze więcej niż tamten;
ale niewątpliwie przepisana z pierwszego rękopisu, z autografu, którego jednakże język często modernizuje i psuje,
wiersze opuszcza lub przestawia. Natomiast ten właśnie
rękopis przekazuje nam i kartę tytułową, i całą dedykację
(znać, że odpisany został jeszcze, zanim jego oryginał uległ
zdefektowaniu), dzięki czemu możemy w niniejszym wydaniu nadać dedykacji treść zrozumiałą, oczyścić ją z ogromu
błędów dotychczasowych wydań; pozwala wreszcie zastąpić
brak jednej karty w autografie dla ustępu pieśni X w. 666–762.
48J. I. Kraszewski oglądał rękopis Wojny znajdujący się
ok. r. 1880 w Cekowie w kaliskiem w posiadaniu zbieracza
Celińskiego; nie powiodło nam się wykryć dzisiejszych losów tegoż rękopisu, którego Celiński miał się jeszcze za
życia pozbyć. Kraszewski, porównawszy jego wstęp z ogłoszonym przez Przyłęckiego, stwierdził, że znajdowało się
w nim więcej o 10 wierszy w poemacie na klejnot Lipskich;
za to brakowało całej dedykacji prozą i wierszem. (Por.
„Przegląd bibljograficzno-archeologiczny”, t I., Warszawa 1881,
str. 31–34)
49Całą literaturę o Potockim i o Wojnie wyliczył starannie dr. L. Bernacki w Historji literatury polskiej R. Piłata, III (Lwów 1911), str. 142–146; odtąd nic nie przybyło
ważniejszego; wydania wymieniliśmy we Wstępie, str. XII.
Transakcyja wojny chocimskiej
Gdzie
Osman cesarz turecki wszytkie państw swoich
z Afryki, z Azji i z Europy na Polaki zgromadziwszy siły, za łaską Najwyższego Pana,
roztropnością czułych opatrznych wodzów
a dzielnością rycerstwa polskiego, spadł z imprezy[41] swojej i straciwszy sto tysięcy ludzi,
część w polu, część do naszych szturmując,
część własnych broniąc obozów: starego z Koroną polską potwierdziwszy przymierza, inglorius[42] wrócił do Konstantynopola
roku zbawiennego 1621 i stanąwszy pod Chocimem
dnia trzeciego Septemb., odszedł dnia dziesiątego Octob.
Z różnych
jako manuskryptów i diaryuszów[43], tak z relacyj ludzi starych, którzy tam byli praesentes, zebrana, ale osobliwie z tradycyi
Jw. Jm. Pana Jakóba Sobieskiego, od stanu
rycerskiego w tej ekspedycyi komisarza
a potym kasztelana krakowskiego, z łacińskiego na polskie dostatecznie dla nieśmiertelnej narodu polskiego sławy wierszem przetłomaczona.
Roku pańskiego 1670 dnia Decembra ostatniego.
Wojny chocimskiej
część pierwsza
50Wprzód niźli sarmackiego Marsa krwawe dzieje
Potomnym wiekom Muza na papier wyleje,
Pisać pocznę w pamiętne Polakom przykłady
(Który z nimi zuchwale mir
[47] zrzuciwszy stary,
55Chciał ich przykryć haraczem
[48] z Węgry i z Bułgary),
ModlitwaBoże!, którego nieba, ziemie, morza chwalą,
Co tak mdłym
[49] piórem jako władniesz groźną stalą,
Bóg, ZemstaCo się mścisz nad ostatnim tego domu węgłem,
Gdzie kto usty przysięga sercem nieprzysięgłem —
[50]
60Ciebie proszę, abyś to, co ku twojej wdzięce
[51]
W tym królestwie śmiertelne chcą wspominać ręce,
Hardych tyranów dumy wywracać na nice
[52],
Mieszać pysznych i z błotem górne równać myśli,
65Przez tych, którzy swą siłą od ciebie zawiśli.
Spadł Antyoch z imprezy
[53], spadł i Herod z krzesła;
Tamten żywo zgnił, tego gadzina
[54] rozniesła.
Spadł durny Sennacheryb
[55], gdy we trzechset szabel
Tysięcy musiał pierzchać; spadł Nimrod z swej Babel;
70Spadł z człowieczej natury Nabuchodonozor
[56]
I ten, co Boga bluźnił, trawę łapał ozor.
Spadły mury wysokie, które samem spycha
Echem trąby Jozue, wielkiego Jerycha.
Spadł wysoki Madyan, kiedy garścią ludzi
75Gedeon go oświeci i ze snu obudzi,
A on młocek wczorajszy — cud nie wysłowiony!
Monarchom z głów dostojnych zdejmował korony.
Padł Holofern Judycie, Sisara Jaheli
[57],
Bohatyr mdłej niewieście i szabla kądzieli.
80Grzechy nasze, o Panie!, za którymi w tropy
Na pierwszy świat chodziły ognie i potopy,
KrewDziś nie w wodzie (dla tęcze), nie w ogniu z Gomorą,
Ale się w własnej swojej krwi czyszczą i piorą.
Krwią się myje, krwią poci ten świat jako w łaźni:
85Wszędy pełno niezgody, pełno nieprzyjaźni.
Nawet miłość prywatna między ludźmi zgasła,
Wszytko z łakomstwem zazdrość nieszczęsna popasła.
Jeżelić kto co radzi, patrz na obie oczy,
ChciwośćBo teraz każdy wodę na swe koło toczy;
90Usty świadcząc ofiary, wywodzi cię w pole
A niechętnym sercem żga
[58] i od siebie kole,
Byle cię jako zażąć
[59] albo cię mógł zażyć;
Poty
[60] termin przyjaźni, którą wyposażyć
[61]
Jeszcze trzeba; tym kształtem zmyje cię bez ługu
[62];
95Bo jeśli mu się słowa i upomnisz długu,
Za psa twoja uczynność, krew, przyjaźń, warunek!
A drugi, rychlej niż dług, weźmie basarunek
[63].
Wyrzekł się świat szczerości, rzadko między braty
Znajdziesz ją rodzonymi, nikt nic bez prywaty
100Nie robi, i gdzie mu się praca nie nagrodzi,
Niech tonie, niech psy drażni, niech o kiju chodzi,
Bliźniemu nie usłuży, nie poradzi szczerze,
Cóż by go miał wykupić z pogańskiej obierze
[64]?
Byłoć to, powiedają — i prawdę podobno,
105Póki moje a twoje nie strzygło tak drobno
Ziemie; póki łakomstwo i przeklęte żądze
Nie dały miejsca prętu, łanu, łokciu, siądze
[65];
Miarą sama potrzeba: gdy natury wedle
Ani w odzieniu człowiek, w piciu, ani w jedle
110Inszego na tym świecie szukał sobie bytu,
Okrom
[66] przyrodzonego
[67] dla ciała dosytu.
Ziemia też dobrowolnie, bez ludzkiej ciemięgi,
Bez pługu, nie kąkole, chwasty i ostręgi
[68],
Czyste zboża rodziła: co śnieć
[69], co kostrzewa
[70],
115Nie znał
[71] człek, więc rok cały nieszczepione drzewa,
Miody, soki, oliwy i rozkoszne figi
Dawały; owo żyli bez wszelkiej fatygi,
Takie wiemy Lacyum
[72] z poetyckich liter,
Kiedy zegnał na ziemię Saturna
[73] Jupiter.
120Toż nie dwaj, nie trzej, co dziś przykład barzo rzadki,
Lecz wszytek rodzaj ludzki, jakby z jednej matki
Wyszedł: tak go miłości jednoczyły pęta,
Że wojny na się nigdy, tylko na zwierzęta
Drapieżne, nie podnosił; każdy człek był bratem,
125Każdy bliźnim, z niedźwiedziem nieprzyjaźń kudłatem,
Z wilkiem, lwem i tygrysem i co się na szkodę
Bestyj lągnie; z tymi człek wieczną miał niezgodę,
Którym do dzikiej dała natura postury
Okropny ryk, kły, rogi, raci
[74] i pazury.
130Ptacy nosy
[75] i spony przy pierza lekkości;
Skrzele ma niema ryba i zęby, i ości;
Żądła gad jadowite, bazyliszek w oku
Śmiertelną ma zarazę; w nozdrzach jest u smoku
[76];
Wąż kąsa a jeż kole, brzydki pająk truje;
135Tnie osa, mrówka, komar i biedna pchła uje;
A wżdy
[77] teraz ani lwi, ani się tak smocy
Waśnią na się, jako on na swe własne plemię:
Bestyje, ognie, wody, wiatry, nawet ziemię
140Stosuje
[78] (tu dowcipy, tu rozumy liczy),
Gdy ludzi z świata gładzi, gdy bliźnich kaleczy!
Jeszczeż pogaństwo, jeszcze, co pod Mahometem
Z bydlęty za cielesnym dało się impetem
[79]
I pobożność i prawo ostrą szablą mierzą
145(Nie dziw, bo nie zna Boga i Jego przymierza),
Ale my chrześcijanie, jako się sprawimy,
Ze stokroć bardziej sami z sobą się dławimy,
Niźli z Chiną Scytowie, niż Turcy a Persi
Pod jednym zabobonem żyjąc, którym piersi
150I serce bisurmańskie
[80], choć ścierwy obrzeżą,
Obewrzały nikczemną bydlęcą lubieżą.
Ujął gniew sprawiedliwy przez niebo popręgiem
[82]
I wiecznieś malowaną zawiązał obręczą
[83]
155Swój arsenał, skąd grozy Twe nad światem brzęczą —
Pojźry na tęczę, którą słońce Twej dobroci
We krwi i w wodzie świętym rumieńcem stokroci,
W tej krwi, którą toczyła niedołęga nasza,
W tej wodzie, co Twych sądów na ludzi przygaszą;
160Przez tę krew, przez tę wodę, która jednym stokiem
Lała się, wytoczona Syna Twego bokiem,
Proszą Cię chrześcijanie, Stwórco miłosierny!
Zamkni
[84] krwie w Cię wierzących żałosne cysterny
[85]!
Nie racz ich, nie racz, Panie, z twardym Faraonem
165Za wielkie grzechy w morzu zagubiać Czerwonem!
Niech jej nie toczy srogi bisurmanin czopem,
Nie racz świata drugi raz zatracać potopem!
Ale niech nasze serca zwady i niesnaski
Przeciw sobie wyrzucą, a dla Twojej łaski
170My, pod nowoprzymiernym
[86] którzy żyjem kluczem,
Tobie krzywdy i swoje urazy poruczem
[87].
Ty pokarzesz, kto winien; za Twych ludzi zgodą,
Spuszczą rogi poganie, którymi nas bodą,
I jeżeli nie wrócą, co naszą niesforą
175Wzięli, przynamniej więcej już niechaj nie biorą!
Bo odtąd jako buje
[88] białopióry orzeł
Pod znaki zbawiennego krzyża upokorzył,
Odziawszy skroń szczęśliwej wiktoryej bobki
[89],
Pisał pamiętne durnym sąsiadom nagrobki
180I takiemiż przewiwszy złote wieńce zioły,
Bogu święcone niemi ozdabiał kościoły,
Skoro mu w Mieczysławie
[90] z oczu spadła łuska,
Skoro z Jagiełłem mitra
[91] litewska i ruska
(Wraz z nim z błędów pogańskich ten naród wyzuty)
185W Pogoniej
[92] mu waleczne dała Korybuty
[93]
Wiarę poznać zdarzyło Boże miłosierdzie).
Tak Orzeł, którego wzrok blask zniesie najjarszy
[97],
Świętym związkiem z wojennym Pegazem
[98] się zwarszy,
190Którego dzielny osiadł Bellerofon
[99] kłęby,
Walił trupów pogańskich obszerne poręby.
I już byli tam swoje rozpostarli kopce
[100],
Gdzie Dunaj Czarne morze miesza a to obce
I słodkie biorąc wody w zasolone brzuchy,
195Pieni się i straszliwe sprawuje rozruchy,
Aż kędy cicha Wisła, krom
[101] szumu, krom zrzuty
[102],
W bałtyckich porciech
[103] stawia ładowane szkuty
[104].
Ale Bóg, który tego świata podkomorzym
[105],
Jednym się nam rozkazał kontentować
[106] morzem;
200Drugie dał Turkom, gdzie się Jupiter stał wołem
(I godzien stać, taki bóg z bydłem pod okołem
[107]),
Żeby na dużym karku piękną dziewkę onę,
Mógł przepławić na czwartą tego świata stronę,
Której skoro subtelną dotknęła się stopą,
205Natychmiast jej przezwiskiem nazwana Europą.
Tam hardy Ottomanin, obciążywszy pęty
Azyą
[108] i Afrykę, stanowił okręty;
Tam się w cudzym, o wstydzie, rozpostarszy kącie,
Łowi ryby, jak stara przypowieść, w odmącie
[109];
210A co dalej, to głębiej zaciągając włokiem
[110],
Wziął Kandyą
[111] i na Rzym krzywym patrzy okiem,
Tam Grecya, tam ona macedońska pycha,
Tam z Tracyą
[112] Bulgary i pół Węgier wzdycha.
I przez nas jak siano wlókł
[113], bo gdy owce strzygą,
215Drży baran. Obyż taką zjednoczeni ligą
[114]
Chrześcijanie, w jakiej są bisurmani sforze —
Jużby ich za Czerwone zapędzili morze!
Ale gdy pojedynkiem
[115] każdy się z nim bije,
Wszytkich zwycięży, wszytkim da jarzmo na szyje.
220Tać to bestyja, strasznej to plemię Gorgony,
Co wlecze niezliczone jednym łbem ogony
I przyszedszy do płotu, kędy głowę wsadzi,
Snadno wszytkie ogony za głową wprowadzi.
GłupotaTysiąc głów chrześcijanie, jeden ogon mają,
225Które, kiedy sobie dziur osobnych szukają,
Choćby co wiedzieć jakim snuli się obrotem,
Muszą koniecznie ogon zostawić za płotem.
Stądci, stąd trzeba będzie dać liczbę koniecznie
Bogu, gdy przyjdzie na świat dekretować wiecznie.
230Ta krew, którąście z sobą lali sami hustem
[116],
Jawnym wam będzie świadkiem, jawnym nieodpustem
Że nie raczej, pogańskie farbując nią karki,
Na więźniów chrześcijańskich zniesiecie jarmarki,
Gdzie tyle milionów, aż się serce kurczy
235Od żalu, na każdy rok ludzi się poturczy.
Ale mnie cóż po tym brać prowincją
[117] cudzą?
Są ambony, niechże was kaznodzieje budzą
Z tego snu, w którym wszytkie utopiwszy zmysły,
Sprosnym zbytkom, skąd grzechy jak z pasma zawisły,
240Swe rady, swe fortuny a szkodę ku szkodzie
Poddajecie, gdy Turczyn łupi was o wodzie
[118].
Nigdyć męstwo w rozkoszy a cnota we złocie
Nie może w doskonałej ostać się istocie.
GrzechTwarda stal; niechże jedno pójdzie między ognie,
245Tak zwolnieje, że ją młot jako łyko pognie;
Pieszczota nieszczęśliwa kominem a miechy.
Pycha, zbytki i wszytkie cielesne uciechy;
W tym węglu, nie będzie-li od rozumu wstrętu,
Zmięknie, choćby z twardego serce diamentu.
250
Żądza miłości, skoro w piersi mu się wrzepi.
Co miecz Achillesowi, kobzaż wzięła z ręku?
Żądza miłości winna, że pilnował brzęku,
Kiedy się drudzy bili; dopiero ją zwładał,
255Skoro w bitwie swojego Patrokla postradał.
Pięknież Herkulesowi, gdy tryumfów pełny,
Nie wstydał się z dziewczęty wrzeciona i wełny?
Albo kiedy pijany groźną onę klawę
[119]
Dziecku dał za konika; wrzuciwszy pod ławę
260Lwi łupież
[120], którym trwożył piekielne napasty,
Nagi między Satyry wszedł i ich niewiasty?
Póty się Aleksander o drugi świat pytał,
Póki męstwem a cnotą rycerską zakwitał;
Aż gdy w perskich delicyj da się Lernę
[121] cichą,
265Aż on mały z wielkiego, aż szaleje pychą,
Z której hydra stogłowa zaraźliwą parą
Cnoty jego plugawą powlokła maszkarą.
Wie świat, co był Hannibal
[122], co Rzymowi robił,
Jakie wojska do nogi znosił, wiele pobił
270Zawołanych hetmanów, i nie po raz dymem
Całe Włochy zaduszał pospołu i z Rzymem;
Wszytkie kąty spustoszył a od lat piętnastu
Jako wszedł w Europę, kurzył pod nos miastu;
Odebrał prowincyje, i już we zwierciedle
275Widział Rzym ciężkie jarzmo, swe tylko osiedle
[123]
Trzymając, z nieba sięgał pomocy w tym stosie
[124],
Wszytkie ludzkie sposoby puściwszy imo
[125] się.
Jakoż jużby był brzęczał nieomylnie w pęcie,
Ale inszy padł w górnym dekret parlamencie.
280
Póki ich słońce piekło, mroźny wiatr przedymał,
Co dzień bitwa, co noc straż o wodzie a chlebie,
Póty wojsko z wodzami wielkim sercem grzebie.
Ledwie wojsko wprowadził do kampańskich
[126] cieni,
285Aż się on lew okrutny z swej sierści wyleni,
W lot one ostre zęby i ogromne spony
Na gałęziste rogów jelenich korony
I na łaskawych łosi kopyta frymarczy
[127],
Już rochmanny
[128], już grzywy nie jeży, nie warczy,
290Słodkie wina, miękkie sny, złotem tkane szaty,
Wdzięk owoców rozkosznych, oliwy, sałaty,
Skruszyły Hannibala, że do swej Kartagi
Wrócić musiał i z nią wraz wziął śmiertelne plagi.
Siła inszych przykładów przytoczyłbym i tu
295(Ale mi rzecz mojego nie da propozytu
[129]),
Jako zawsze stroniła bohatyrska cnota
Od wszelakich rozkoszy i od składów złota,
Nim ją Włoszy wiotchymi zarażą hatłasy,
300Surowym zabroniono żołnierzowi godłem,
Żeby nie srebrnym konia rzędem albo siodłem
Ani miękkim sam siebie okładał jedwabiem,
Co nieprzyjacielowi do wygranej wabiem.
Obrót i dzielność konia, ręka serce zdobi
305Kawalera, w to, w to się niechaj każdy sobi
[130].
Żelazem Mars do sławy odkłada wrzeciądze
[131];
Niech się gach
[132] złoci, niech Żyd gromadzi pieniądze.
Najmniej Epaminondy, najmniej to Agryppy,
Najmniej Emiliusza nie szpeci, że stypy
310Na tych ludzi, których świat nie przestanie sławić,
Pogrzebie nie było czym dla ubóstwa sprawić,
Chociaż ilekroć który z tryumfem się wracał,
Milionami
[133] skarbiec publiczny zbogacał.
Ale gdzież mnie to pióro rozpędzone zniesło?
315Nie moja rzecz zaprawdę, nie moje rzemiesło,
Wodzom i bitnym pisać żołnierzom reguły,
Wskrzeszać, których już kości w grobie się rozsuły
[134].
Polską naszą Bellonę
[135] na teatrum świata
Sarmackiego prowadzę: teżby jesne
[136] lata
320I czas z ojcy naszymi miał zagrześć
[137] pożerny?
Nie da Bóg Swej roboty! Otwieraj odźwierny
Wrota, gdzie na szerokiej mej Ojczyzny sali
Wielcy bohatyrowie będą się pisali!
Ale wprzód niż
[138] za progi z tą boginią idę,
325Żebym, miasto
[139] przysługi, nie padł na ohydę,
Gdzie mnie straszą tak świeże, jak dawne przykłady,
Proszę o wzrok i ucho skłonne do mej swady
[140]!
Lichać, licha; co prawda, to i nie grzech; widzić
I sama, lecz się szkoda za ubóstwo wstydzić!
330Z nikim się równać nie chce, ani psuje głowy,
Że za pierwszymi będzie zbierała podkowy
[141].
Nie trwóż mnie, cny Twardowski
[142], nie pokazuj z żalem
Prace swojej przed grubym spalonej Moskalem.
I na to-żeś zarobił Władysławie Czwarty?!
[143]
335Proszę, niech Mars, nie Wulkan, bierze moje karty!
Więc jeżeli Homerus, książę między Greki,
Maro
[144] między Latyny, nie mógł ujść opieki,
Zielone drewno gore, nie maż się bać słoma?
340Ale twymi stopami, o wielki Jakubie
Sobieski, postępując, dobrze wróżę sobie:
Że jak pod jesionowym, co się go wąż boi,
Tak cał będę pod cieniem wielmożności twojéj!
Splendor domu wielkiego, który w tej Korony
345I Marsem i Minerwą niebo bije łony
[147]
Od najpierwszych początków i konsem
[148] i swadą,
Zaślepi tę gadzinę swym blaskiem szkaradą;
Splendor wielkich honorów, które, gdy terminu
Dostąpią najwyższego, na Janie, twym synu,
350Osiędą. A któż bez łez wspomnieć może Marka,
Któremu śmierć przed laty dotrzęsła zegarka.
Igrał krwią bohatyrską poganin przeklęty,
Tocząc ją hustem
[149] z więźniów, obciążonych pęty.
I hirkańskie tygrysy, nad które nic pierwej
355Surowszego nie było, i co tylko ścierwy
Po norwejskich urwiskach i ryfejskich górach
Na żer nosi szczeniętom w zębach i pazurach,
Wszytko to Krym w tyrańskiej zrówna okrutności!
Gdzie przed laty Dianie tauryckiej z gości
360Takie prawo, ten zwyczaj był u pogan stary,
Iż z ludzi poimanych palono ofiary,
Wspomniał sobie Nuradyn zwyczaj zaniedbany —
Lecz pisze urażony na marmorze rany
[150].
I godzieneś, o wielki Sobieski, że na cię
365Po zeszłym rodzicielu, po kochanym bracie,
Przywilejowanego trzymając się prawa,
Wielka spadła koronna laska i buława:
Laska — bo też twój patron marszałkował Bogu;
Buława — żebyś przytarł bisurmanom rogu,
370Pomścił się śmierci bratniej, którać serce w strefy
[151]
Kraje, nad harpijami i srogimi gryfy.
Dziś twe Pole kochane, twoja Złota Niwa
Niech wygląda źrałych
[152] zbóż szczęśliwego żniwa,
Doczekawszy
Miesiąca, w którym źreją
[153] Wiśnie[154]:
375Tak rzeczy sporządziła natura umyślnie.
Tegoć życząc, do swej się wracam Muzy, a ty
Już we trzech częściach Turczyn rozpościera świata
Twardy tron, już ciężarem samym insze zgniata
380Królestwa; już Azyja, już ma i Afryka,
Już ma na karku piękna Europa łyka
[157];
Gdzie nad samym Bosforem ze wszytkich narodów
Zburzonych najsławniejszy opanował z grodów
Konstantynopol — niegdy twój, Paleologu
[158]!
385Tam siedzi i samemu nie składając
[159] Bogu,
Do ostatniej złupiwszy okrąg świata miazgi,
Wszytkich za nic poczyta, wszytkich za drobiazgi.
Anoż ona mizerna śmieć ludzka, co zrazu
Budowali koszary po grzbiecie Kaukazu,
390Ubogich skotopasów
[160] zgraja czcza
[161] i nikła,
Dzikim tylko niedźwiedziom i wilkom nawykła,
Z pastucha zbójca, żołnierz ze zbójce, o cuda!
Ta-li świat miała tedy zhołdować paskuda!
I są jeszcze cesarze rzymscy? I bez wstydu
395Od tej nędze, od tego wykąsani gidu
[162],
Tym się piszą tytułem? Wstań z popiołu, Kaje
[163],
Któremu to przezwisko najpierwej Rzym daje;
Obacz, jaka odmiana, jako wielkie drwiny:
Nie mając panowania twego i trzeciny
[164],
400Wdział drugi trzy korony i ma nad cię wiele,
Coś świat cały a jednę tylko miał na czele
[165].
Nie trzebać się było bać, żebyć ją opłotni
[166]
Zdjął sąsiad, co by było daleko sromotniéj.
Który skoro się tak już daleko rozszerzył,
405Każdy się z nim przyjaźnił, każdy się przymierzył.
Stąd naprzód z Bajazetem, a potem z Selimem
(Zięciem ten, a tamten był Mehmetowym synem),
Kazimierz Jagiełłowicz, który w liczbie trzeci,
Wieczne zawarł przymierze; po nim jego dzieci,
410Olbracht i Aleksander, przysięgą wzajemną
Z Turkami się wiązali w przyjaźń nierozjemną.
Tęż z koroną od przodków swych wziął Zygmunt pierwszy,
Którego w nas żaden wiek sławy nie zawierszy
[167]:
Tak się jego werżnęły w serca ludzkie cnoty,
415Ze póki świat trwa, one trwać też będą poty;
Lecz i ta nie ostatnie pewnie miejsce bierze,
Gdy tak żył w poprzysięgłej z Solimanem wierze,
Z człekiem sławnym, wojennym, że i dotąd słodka
Tych pakt
[168] Turkom pamiątka dla wielkiego przodka.
420
(Bez czego ledwie może być między sąsiady),
Ale gdy do pokoju przychylni z stron obu,
Nie trzeba długo szukać do zgody sposobu;
Nie brać się za każdą rzecz, a dopieroż małą,
425Kto chce żyć między ludźmi i mieć przyjaźń całą.
Aczci zaś,
Zemstagdy się nie mścisz pierwszej krzywdy owej,
Gotuj się prędko cierpieć i wyglądaj nowej;
Zaś kto się mści, dwa razy, mówią, bywa bity:
Moja rada, z możniejszym nie zadzieraj i ty!
430Zgoła ze złym sąsiadem nigdy bez kłopota!
Zawsze padnie na nogi, jako rzucisz kota.
Ze on szary Floryjan na pobojowisku
Gdy w się pchał wytoczone jelita na ziemię,
435Łokietkowi królowi odpowiedział, że mię
Barziej boli zły sąsiad w mej wiosce, niźli ta
Rana, przez którą ze mnie wypadły jelita!
Stąd Jelita Zamoyskich, trzy złożone groty,
Wieczna pamiątka, wieczny charakter ich cnoty;
440Które gdy się z Księżycem Wiśniowieckich zdadzą
[169],
Na królewskim je tronie Polacy posadzą:
Więc do zgody sąsiedzej Orła i Pogonie.
Te, co ich sąsiad mierział
[170], Jelita w koronie.
Ale się ja do rzeczy wracam przedsięwziętej.
445I Stefan, i August pokój on zaczęty
Trzymał nienaruszenie, chociaż żywe serce
Wrzało w Stefanie na te wszech krajów pożerce;
Chociaż go Sykstus piąty do tego prowadził,
Żeby był złamał pakta, żeby się był zwadził;
450Lecz Warna
[171] rozradzała i stawiała w oczy
Władysława, który krwią po dziś dzień widoczy
[172],
Że i poganinowi ze złomanej wiary
W tropy pomsta, niesława, śmierć, trumna, grób, mary.
Wolała, mówię, wara! na Polaki Warna.
455Tak-że by nasza była korona niekarna?
Lecz i Moskwicin krnąbrny, choć sto razy bity,
Przeszkadzał Stefanowi takie propozyty
[173]:
Co się z nim dziś pojednał, co się z nim sprzyjaźnił,
Zaś go jutro pogniewał i na się rozdrażnił.
460Więc samą utwierdzone przez czas tak niemały
Starożytością, one dotąd pakta trwały,
Aż przez skryte skałuby
[174] i tajemne dziurki
Między mężne Polaki a nadęte Turki
Straszny się wojny krwawej nagle ogień wzniecił,
465Który świat od zachodu do wschodu oświecił.
Co za przyczyna wrzawy i onej turnieje
[175],
Co pokój tak stateczny, tak długi rozchwieje?
Ze i swoimże uszom pochlebstwo obrzydłem;
470Cnotę zaś, która samą sławą się nagrodzi,
Przyznać w nieprzyjacielu i chwalić się godzi!
Tobie tej czci przedwieczne życzyć chciały losy;
Stąd twych Snopów
[176], Zygmuncie, kwitnąć będą kłosy
I tobie, Władysławie, boś tu za Ojczyznę
475Pierwszą pięknej młodości położył ćwiczyznę
Z Osmanem, który na cię trzy sprowadził światy;
Aleś ty sercem przeniósł rówiennika laty.
A jako was fortuna złączyła tym placem,
Świat Kuryacyusa widziałby z Horacem
[177],
480Gdyby sercu i ręce puścić chciało lejce
Zdrowie: boś nie w obozie, ale był w aptece;
Przytomność
[178] jednak twoja i twój namiot głuchy
Serca dodawał i cnym żołnierzom potuchy.
Cóż gdybyś wsiadszy na koń złotą klawą
[179] kinął!
485Jak wiał, tak by był Osman i z swym wojskiem zginął.
Ordy naprzód tatarskie posiadszy te kraje,
Gdzie przedtem Tauryka, dziś Krym i Nahaje,
Urywczy wiodąc żywot, o kobylim zdoju,
Ani chcą, ani mogą posiedzieć w pokoju;
490Ani handlów prowadzą lądem albo wiosłem;
Ani się pospolitym parają rzemiosłem;
Ani ci wsi budują; ani wprzągszy wołu
Pługiem w ziemi ludzkiego szukają żywiołu.
Dom, talaga
[180] pleciona; strój, futro baranie;
495Bankiet, źrebię; w bachmacie
[181] ukontentowanie;
Żon, co trzeba któremu; z niewolników, sługi.
W domu zabawa: derhy
[182], uzdeczki, kańczugi.
Więc czego nie dostaje, jakby słusznym prawem,
Jeśli ukraść nie mogą, bojem biorą krwawém.
500Ta przeklęta szarańcza tak się w Polskę wpasła,
Że dotąd tamta ściana
[183] nigdy nie wygasła,
Bo lada w dzień, w bok koniom włożywszy ostrogi,
Świeżym dymem, świeżymi kopcą ją pożogi.
Tak giną wsi i miasta, a za kożdym razem
505Sto tysięcy dusz weźmie, sto zgładzi żelazem.
O! jako barzo często kwiat koronnej młodzi
W pojśród ziemie ojczystej w tej tonął powodzi,
A dziewek krwie szlacheckiej — ciężki żal bez miary!
Pełne i dziś pogańskich przekupniów bazary;
510Z niemowiątek zaś owych, z których bite szlaki
Za nimi, w kilku leciech widzim poturnaki
[184],
Którzy drogą krwie Pańskiej opłaceni ceną,
Sprośnego Mahometa uśpieni Syreną,
Onę myśl chrześcijańską jako paraliżem
515Masłokiem
[185] zaraziwszy, świętym gardzą krzyżem,
Starszy z czół chrześcijańskich charakterów cechy,
Krwią własną przez obrzezkę wpisani do Mechy.
Takieć w Polszcze rabieży
[186] robiły i mordy
Tatarskie pod skrzydłami tureckimi ordy!
520Z drugą stronę Kozacy, naród także ludny,
Spadszy mskłymi z porohów swego Dniepru sudny,
[187]
Oświecą Czarne morze i tej, co Podole
Orda, trwogi nabawią Konstantynopole.
Ci pobrzeżne fortece i portowe zamki,
525Których po dziś dzień starczą okropne ułamki,
Głębiej niźli na pięć mil wkrąg zapadszy w ziemię,
Ogniem i mieczem niszczą bisurmańskie plemię.
Często po swych dziardynach
[188], gdzie się Flora poci
Balsamem, gdzie rozkoszne pomarańcze złoci,
530Częstokroć po zwierzyńcach przechodząc się hardy
Sułtan, gdy patrząc na lwy cieszy się i pardy
[189],
Razem
[190] ognie kozackie urażą go w oczy.
Których flota jeżeli na morzu zaskoczy
Ładowane okręty, zwłaszcza po swym plecu,
535Część ich Neptun ma na dnie, a część Wulkan w piecu.
Aleć i w samych portach, kiedy insperacie
[191]
Zbiegną Kozacy, toż ich potka na Gałacie
A woda krwią rumieni, o hańba, o wzgarda!
Pełne dział arsenały, pełna kortygarda
[192]
540Ustrzępionych janczarów; odlewani z miedzi
Ryczą smocy
[193]: po wieżach wyją hodzie
[194] biedzi;
Wre miasto, ziemia jęczy, a pomorskie skały
Darmo: bo Zaporożec, mając to za bajki,
545Sunie chyżo ku Dniepru obciążone czajki
[197],
I jeżeli za sobą obaczy pościgi,
Tak z bliska, jak z daleka pokaże im figi.
Takieć się w Polszcze rzeczy, takie w Turcech działy,
PokójA przecie mir
[198] zostawał na papierach cały.
550Była wolna obrona tej i owej stronie.
Częściej jednak Tatarów gromiono w Koronie,
Gdzie koń konia, chłop chłopa, na morskiej zaś głębi
Okręt czółnów, ni kania dogania gołębi.
Dobrzem rzekł, że mir cały, ale na papierze;
555Kto by był chciał w obiedwie serca wejźreć szczerze,
I Turczyn na Kozaki, i Polak na Ordy
Za pierwszą okazyją wecowali
[199] kordy:
Żeby ich w ichże gniazdach i w własnym popiele
Jako szkodliwe wyrżnąć do korzenia ziele.
560Turków to osobliwie korciło bez miary,
Gdy naszy porażali na nogę Tatary,
Naród udzielny
[200], bitny, który dotąd głosem
Wolnym pana obierał, a im ci pod nosem
Bez wszelkiej pomsty kurzą, co Dniepru porohy
565Osiedli, wzgardzonego pospólstwa motłochy.
Więc się im w ręce prawie okazyja poda,
Kiedy Stefan Potocki, wtenczas wojewoda
Bracławski, z dawnymi się skrewniwszy Mohiły,
Którym prawem dziedzicznym Wołochy służyły,
570Chce brata żony swojej na ojcowski stołek,
Pod którym chytry Tomsza cicho kopał dołek
Za powodem tureckim, posadzić; a do tej
Potrzeby wiele się ich da pisać
[201] z ochoty.
I puścił się do Wołoch swoim tylko dworem
575A ochotnym żywej krwie koronnej wyborem.
Siła na to baczniejszych sarkało w senacie,
Że się tej wojny podjął swej kwoli prywacie;
Ale on, gdzie przedwieczne ciągnęły go wrogi
[202],
Z przedsięwziętej nikomu nie dał się zbić drogi.
580Już milę tylko od Jass roztoczył nad Dzieżą
Rzeką namioty swoje, gdzie z oną młodzieżą
Szlachetnej krwie sarmackiej — ciężki żal Koronie —
Pierwsza sława niestotyż bez potrzeby tonie,
Bo Turcy niezliczoną osuwszy
[203] ich zgrają,
585Acz się póki sił, póki broni opędzają,
Na koniec z znaczną swoją zatłumili szkodą,
Mało co żywcem z samym wzięli wojewodą.
Prędko po nich Korecki, mając siostrę drugą
Niefortunnych Mohiłów, nad tąż właśnie strugą,
590Chcąc szwagra Aleksandra stwierdzić
[204] panowanie,
Który był Turków z Tomszą wybił niesłychanie,
Wpadł w sidła Imbrajmowi, okrutnemu baszy.
Tak po dwakroć w Wołoszech porażeni naszy.
Książę uszedł; Potocki pod czarne kopuły
595Wrzucony do smrodliwej więźniem Jedykuły
[205],
Skąd nie pierwej w Ojczyźnie swoje zaległ groby,
Aż pompie tryumfalnej przyczynił ozdoby
Okrutnym bisurmanom, którzy już grzebienie
Stawiają
[206]: już im polskie imię w lekkiej cenie,
600Którego im większy strach przedtem mieli w oczu,
Tym durniejszy, jako koń, gdy zbędzie poboczu
[207].
Ani już kupcom wolno w ich postać kolei;
Nie mogą się w chwyconej ukoić nadziei,
Że ścianę
[208], od której ich przestrzegały wróżki,
605Swemu Mahometowi porąbią w podnóżki.
Dodał serca Moskwicin zajątrzony jeszcze,
Ze się w własnej krwi jego monarchia pleszcze
[209],
Bo podtenczas Polacy nieprzerwanym cugiem
[210]
Krnąbrny naród moskiewski takim myli ługiem.
610Leci poseł za posłem, upominków gęstwa,
Chwalebne winszowania z Polaków zwycięstwa,
Prośby i obietnice i wszelkie przynuki
[211],
Żeby rznęli między się Koronę na sztuki.
I niewielkiej już było potrzeba namowy:
615Bo Achmet, tryumfami świeżymi surowy,
Posyła Skinderbaszę, wielkiej sławy męża,
Aby jeszcze z Polaki spróbował oręża;
Rozdwojone tam siły: zwykłym, da Bóg, szczęściem
Trupem tego narodu ich pola zagęścim.
620Tym basza napuszony leci jako z kusze
[212],
Tusząc
[213], że wojska w Moskwie; lecz skoro u Busze
Obaczył Żółkiewskiego ludzi i armaty,
Onę ekspedycyją skończyli traktaty.
Wtenczas wzięły Wołochy Turczyna za pana,
625Które dotąd na obie chromały kolana;
Myśmy się swego prawa już wyrzekli cale
[214],
A co prawda, żeśmy go mieli też o male
[215].
Tak rozumiał Żółkiewski, że mniejsza jest z chromém
[216]
Hołdownikiem
[217] utrata, aniżeli z domem
630Ottomańskim nieprzyjaźń i wojna widoma.
Każdemu psu kość luba, każdemu łakoma,
A kiedy mu czymkolwiek gębę zatkasz prawiéj,
Tym się kąskiem, będzie-li chciał szczeknąć, udawi.
To wżdy ledwie Żółkiewski u Turków wyswarzy,
635Ze chrześcijanie tamci będą hospodarzy
[218].
Ten traktat z Skinderbaszą wtenczas miała Busza.
Czego nam żal, lecz późno na radę z ratusza
[219]!
Późno i ciebie serce, hetmanie, zaboli,
Skoroś dał prowincyją pogańskiej niewoli;
640Skoroś stracił przedmurze, za którego cieniem
Nie zaraz nas przykry wiatr pierwszym doszedł wieniem.
A teraz rychlej wojnę niźli ujźrym posła
W Koronie; lecz to wszytko Boska ręka niosła!
Wtem Achmet, pod którym się te toczyły burze,
645Cesarz turecki, oddał winny dług naturze.
Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba
Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba,
Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata,
Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata.
650Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy,
Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nię na trzy sztychy
[220].
Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu
Wepchnie do grobowego Lachezys
[221] zaduchu!
MłodośćNa Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi
655Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi
Górną porówna myślą cześć młodości, głupi!
Nie wie, że równo młodych z starymi śmierć łupi;
Owszem więcej cielęcych, jako sami wiecie,
Skórek niźli wołowych bywa na wendecie
[222].
660Dawne młodych przywary, dawne to są błędy,
Że zdarszy się z opieki, jako ryba z wędy,
Blaskiem nowej swobody zaślepiwszy oczy,
Do swego się zginienia sama młodość toczy;
Prawdy słuchać nie może; musi-li? To gorzéj
665W sercu go niż trucizna jadowita morzy.
To u nich przyjaciele, to są faworyci
Pochlebcy i grubarze
[225] — po naszemu rzekę,
Którzy wziąwszy na swoję panicza opiekę,
670W koło go jako gęste otaczają strzępki.
Wielkie jego dostatki, mowy i postępki
Z pokornym podziwieniem od rana do zmierzchu,
Tylko nie dokładając, w oczy chwalą, wierzchu,
A jako psi do jatki idąc za baranem,
675Powtarzają: niedługo będziesz wielkim panem!
Których wszytka robota i w tym kładą zyski,
Skłamać; zagrać, kto umie; chodzić przed półmiski,
Póki czują o kocie
[226] i ojcowskim zbiorze.
A gdy reszty w ostatnim przewąchają worze,
680Rozbiegną się i każdy w swoję stronę kinie
[227],
A jedynak, jak beczka zbywszy soli, spłynie.
Toż ubitym gościńcem i bez kałauza
[228]
(I toć twarda reguła w dębowej kapicy
[231]),
685Kędy na Kluniaku chodzą zakonnicy.
PychaDo Osmana wracając, dosyć ten miał buty
Z natury, ale kiedy przystąpiła ku téj
Opinia, którą w nim zauszni pochlebce
Budzili, już nie ziemię, samo niebo depce.
690Świeżo przeszłe zwycięstwa, oddane pod Buszą
Wołochy, barziej górną fantazyją puszą
[232].
Tak szczęśliwe początki monarchiej jego
Coś mu prognostykują
[233], coś wróżą większego.
Jednym się oceanem, jednym światem nie chce
695Kontentować; tym serce wychełznane łechce,
Że mu nic bezdrożnego, o co się pokusi;
Sama nawet natura posłuszna być musi.
Najwięcej Skinderbasza wojnę mu zalecał,
I coraz nowy ogień w młodym człeku wzniecał.
700Nieprzyjaciel Polakom jawnie i pokątnie,
Wnet swoje i cesarską tym głowę zaprzątnie,
Że byle tylko Osman pomyślił o zwadzie
Z Polaki, garło swoje przy wygranej kładzie.
Aleć jej nie doczekał; po cecorskiej
[234] bowiem
705Umarł struty i sławy swej przypłacił zdrowiem.
Czegóż się, czego zazdrość niecnotliwa wzdryga?
Gdy cnotę jako słońce blady miesiąc
[235] ściga,
I miawszy czas po temu, promień jego skąpi,
Gdy mu na zodiaku w biały dzień zastąpi.
710Lecz jako słońce słońcem, skoro miesiąc minie,
Tak cnota cnotą, zazdrość jako chmura zginie.
Powiedał Skinderbasza, jak Polska nasiadła
[236]
Kiedy by pod twe nogi, cesarzu, upadła,
Ten wyrok już niech cała Europa czyta,
715Że cię monarchą świata całego przywita;
Najciężej ten płot przebyć i obarczyć skrzydła
Orła białego, pójdzie ostatek jak z mydła.
Tak Skinder, lecz i Tomsza wielce na to bolał,
Że Gracyan w Wołoszech, gdyż by się był wolał
720Sam na tym widzieć miejscu, jednak przez traktaty
Buskie i on musiał przyść do takiej utraty,
Kędy przy tej Żółkiewski kondycyi stawał,
Żeby Turczyn Wołochy chrześcijanom dawał,
Zwłaszcza póki Mohiłów, a gdy tych nie stanie
[237],
725Tamteczni brać ten urząd powinni ziemianie.
Więc i sam jawnie radził, i do swojej rady
Wielu złotem przekupił, żeby przyść do zwady
Z Polaki, w czym się służyć co możności czuje,
Skoro Jassy osiędzie, panu ofiaruje.
730Ukazował trakt
[238] wojny; podawał sposoby,
Że giaur
[239] samej tylko cesarskiej osoby,
Nierzkąc
[240] wojska, nie zniesie widzieć tylko okiem,
Bo go w krąg nieprzejrzanym okrywszy obłokiem,
Zegnawszy świat do kupy i lądem i morzem,
735Albo zaplujem, albo głodem go wymorzym.
Ali basza podtenczas wielkim był kanclerzem
[241].
Ten, acz kochał w pokoju i trzymał z przymierzem
(Nie z racyj, bo ich nie miał, lecz w pieszczocie lubej
Schowany, bał się wojny i wleźć pod kozuby
740Habiane
[242] z onych gmachów i łabęcich
[243] puchów;
Nie będzie się chciało wstać, objeżdżać podsłuchów
[244],
Nie zawsze też kryniczną najdzie do sorbetu
[245],
Czasem wytrwać, czasem się przyjdzie napić mętu) —
Co acz wszytko Halego na umyśle nudzi,
745Widząc jednak, że pana tym sobie przyłudzi,
Przed którym i na klęczkach, i na jednej nodze,
Równo ze psem, pod stołem który kości głodze
[246],
Ochotnie służyć gotów i wyprawiać dudki
[247],
Drzwiami skrzypać i nosa nadstawiać na szczutki,
750Jako ten, który świeżo z eunuchów zgraje
Więc też i ten na wojnę stary wałach
[250] woła,
A dobrze by dziadowi pilnować kościoła.
Skoro tę radę zawarł swej powagą brody,
755Wielki wezyr obsyła nią janczarskie ody
[251],
Żeby do Donajowych ściągali się brzegów,
Żeby, białą wyjąwszy płeć i małe żaki
[255],
Co tylko mężczyzn świat ma, gnali na Polaki.
760Podtenczas Otwinowski przyjeżdża do Porty;
Przed wielkim posłem goniec o zwykłe paszporty.
Piotr Ozga trębowelski wyprawion starosta,
Tusząc, że traktat buski Turczyna ochrosta
[256],
Wróci się pożądany pokój do swej kluby
[257]
765Stratą Wołoch, a mirem
[258] powetujem zguby;
Choćby sarkał, choćby to nie zdało się komu,
Podleźć, gdzie nie przeskoczym; w ostatku, do domu
Z uszyma, kiedy zły targ
[259]; lecz gdy grzebień jeży,
Daj ty kurowi grzędę, on jeszcze chce wieży!
770I Osman, Wołochami odąwszy się bardziej,
Polski chce i poselstwem i przymierzem wzgardzi.
O ponowę przyjaźni, o te winszowania
Nowego, z którym Ozga jechał, panowania,
Tudzież o potwierdzenie pakt Solimanowych,
775Ni-ocz
[260] nie dba, w pochlebców uwierzywszy owych;
Nawet Otwinowskiemu nie dał i na oczy
[261]
I tylko
[262] go zły tyran do wieże nie wtłoczy,
Imo
[263] prawa narodów, które są obrońce,
Które strzegą od gwałtu i posły, i gońce.
780Więc już taką ubrdawszy fantazyją w głowie,
Każe, żeby dawali trybut Wołochowie,
Nie wedle podobieństwa, me wedle słuszności,
Ale jaki w okrutnej dumie swej urości.
Dopieroż ci chudzięta poznali niewolą
785Pogańską, gdy im każą dźwigać, co nie zdolą
[264];
Dopiero się obejźrą, skoro już czas minie,
Na przyjaźń polską, w tak złym Wołosza terminie
Że ją nie tak ważyli, jako należało,
Toż kiedy się nie dosyć emirowi
[265] stało
790Cesarskiemu, gdy widzi, że Gracyan wila
[266],
I że do polskiej ligi
[267] znowu się nachyla,
Zwłaszcza siedmigrodzkiego kiedy wojewody
List i jasne do Porty przejąwszy dowody,
Gdzie Turków na Polaki Betleem podżega
795Dla cesarskiej pomocy, Gracyan przestrzega
I ten list do Warszawy śle z jawną swą zgubą,
Bo go zaś
[268] Betlemowi nieuwagą grubą
Odesłano, żeby się sam z swej ręki sądził,
Czym on Gracyanowi złość srogą wyrządził,
800Z okrutną go przesławszy skargą Osmanowi,
Żeby zganił tak wielką złość hospodarowi.
A ten, więcej nie trawiąc po próżnicy
[269] czasu,
W skok każe Gracyana przywieść do tarasu
[270],
Albo łeb zdjęty z karku powiesić na żerdzi,
805Czem swojej Skinderbasza wierności potwierdzi.
Tedy w kilkuset koni zbiegł do Jass ochoczy,
A skoro carski wyrok przełoży przed oczy
Hospodarowi i tę cedułę
[271] tak smutną:
Jeśli żywcem iść nie chcesz, daj, że-ć głowę utną,
810Racyom miejsca nie masz, kat gotowy czeka,
Swoich nie ma przy boku nad dziesiątek człeka;
Więc, prawi, kiedy takie pana mego zdanie,
Jutro z tobą do Porty wyjadę w świtanie
I oddam ci od zamków powierzone klucze,
815Dziś się w drogę gotuję i wielbłądy juczę.
Zrazu Skinder był twardy, lecz skoro uważy,
Że skarby w kupę zbierze, na tę go przeważy
Łakomstwo stronę, że da całe odwieczerze
Frysztu
[272], nim swe Gracyan skarby w kupę zbierze;
820A tymczasem zawiodszy straże na wsze strony,
Szedł na wczas
[273], bo był nagłą jazdą utrudzony.
A Gracyan i najmniej nie myśląc o drodze,
Puści wściekłe gniewowi i żalowi wodze,
Zbiera wierne bojary
[274] i nim się postrzeże,
825Zrazu cicho pogaństwo po gospodach rzeże;
Potem, skoro gruchnęły onym gwałtem Jassy,
Z Skinderbaszą ostatek poszło w dutepasy
[275].
Zrobiwszy to Gracyan, wie, co za czym chodzi;
Zna swe siły, którymi tureckiej powodzi
830Nie strzyma, a na tym się nie omyli pewnie,
Jeśli wpadnie w garść Turkom, że będzie na drewnie
[276].
Więc do Polski jednego za drugim śle posła,
Dając znać, jaka w Turcech fakcya
[277] urosła;
Żeby się Ozga wrócił, bo tylko nie wsadził
835Gońca Osman; żeby król o obronie radził.
To tak jawnie; cicho zaś z hetmanem rokuje:
Niech nie czeka, niech znowu Wołochy wetuje;
Wszytkich obywatelów jeden umysł szczery,
Nie chcą pod pogańskimi zostawać emiry
[278].
840Które nim się do końca nad nimi rozpostrą,
Proszą, żeby ich szablą oswobodzić ostrą;
Oniżby przy pogaństwie, żal się mocny Boże,
Mieli na chrześcijany ostrzyć swoje noże?
Przeto niech z wojskiem idzie; niech Wołochy bierze;
845W ostatku Bóg swych ludzi wysłucha pacierze.
Nie zgoła był Żółkiewski na te prośby głuchy.
Boi się wdać Korony w nowe zawieruchy,
Zaś mu żal niesłychanie, co zrobił pod Buszą.
Tak go na obie stronie skryte żądze kuszą;
850Nuż przymierze, które sam swą ręką podpisze.
To wszytko obojętną
[279] gdy myślą kołysze,
Na koniec: «Nie jam złamał te traktaty, rzecze,
O który widzisz myśli i sprawy człowiecze!
Tomsza-ż wierutny będzie tym narodem rządzić
855Przeciwko spólnym paktom? Sam to racz rozsądzić!»
To rzekszy, Dniestr i
[280] z wojskiem przebywszy kwarcianem,
Siły swe z onym chudym łączy Gracyanem,
Który także zwiesił nos, obaczywszy nasze
Posiłki na zastępy straszne Skinderbasze.
860Małeć tam było wojsko, ale małość ona
Sercem Kserksesowego doszła miliona.
Nie Dzieża, nie Cecora, podłe uroczyszcze
[281],
Które dziś wieczne imię naszą klęską zyszcze,
Troja, Rzym i Kartago, Ateny i Tyry,
865Niech się próżno nie chełpią z swymi bohatyry,
Jakich garść nieopatrznie, ach, pożal się Boże!
Hetman tu na nierówne naraził poroże
[282];
Bo Skinder w ośmiudziesiąt, Dauletgierej we stu
Tysięcy Tatar nagle przypadł do arestu
[283].
870Cztery naszych tysiące, ale wziąwszy miarę
Z pierwszego dnia, woleli sromoty przywarę,
Których tchórz opanował; tedy ku wieczoru
Z wodzami do tysięcy uszło ich półtora.
875Prut, potem Bukowinę przez wiadome dziury
[284]
Przebywszy, gdy rozumie, że uszedł z pogromu,
Wołoszyn, co go ukrył, zabił go w swym domu;
Którego gdy następcy głowę przyniósł ściętą,
I on ścięt: nie ujdzie grzech karze suchą piętą.
880Czego gdy zwąchał Skinder, wyprawi w pogonią;
Tych pobrał, drugich pobił; tych w Prutową tonią
Nagnał i topił oraz. Jakoweż widziadło
[285]
Odbieżanym w obozie na serca tam padło,
Gdy jedni ranni, drudzy wydarszy się z troku
[286],
885Nadzy i zmokli, w ciemnym powracali mroku.
Żalowi okrutnemu noc strachu dodaje.
Dopieroż gdy niepewna nowina powstaje,
Że uszli i hetmani, wszyscy jak w odmęcie
Biegają, jakoby już w niewoli i w pęcie
890Pogańskim. I ciurowie, wyzuwszy się z grozy,
Naprzód rabować jęli odbieżane wozy,
Potem i te, które już swoich miały panów.
Co kiedy wiedzieć doszło żałosnych hetmanów,
Wskok
[287] pochodnie i lane zapaliwszy knoty
[288],
895Objeżdżali przedniejszych rotmistrzów namioty,
Aż dzień, co wszytkim rzeczom wraca postać własną,
Zaświecił nad tym światem słońca lampę jasną.
Toż dopiero Żółkiewski w generalnym kole
Tych naprzód zgromi, którzy nieopatrznie w pole
900Wyciągnęli tabory z piechotą i z działy:
Bo się w prawo i w lewo z szykiem nie stykały;
Skąd sześciu dział i strata czterechset piechoty.
W tym nas polu odbiegli na wieczną narodu
905Niesławę: jedniż piją, uchybiwszy brodu,
Mętny Prut, drudzy w dybach; liżą rany trzeci;
Jeśli też który uciekł na domowe śmieci,
Tu tu mu lepiej było trupem upaść bladym,
Niż żyć Bogu obrzydłym i światu szkaradym
[290].
910Na koniec animuje
[291] swe rycerstwo, żeby
W Bogu, który do takiej przywiódł ich potrzeby,
Doświadczając statku
[292] ich, ufność swoję kładli:
Bez Jego bowiem woli i biedni nie spadli
Wróblikowie na ziemię, a jeśli ptaszęta,
915Cóż was w pieczy nie ma mieć ręka Jego święta?
Trwajcież, zacne rycerstwo, na przepych
[293] fortunie,
Której potem każdy z nas śmiele w oczy plunie;
Trwajcie! Co gwałtownego, prędko się przesili,
Co ciężej cierpim, zawsze wspomina się miléj!
[294] —
920Tak Żółkiewski, choć w sercu pełno żółci czuje,
Pokrywa i wesołe czoło pokazuje.
Tu we wszytkich duch wstąpił; tu wszyscy jak znowu
Do broni, tabor spinać, podnosić ostrowu
[295],
Bo też i Skinderbasza po wczorajszej próbie,
925Trzy tysiące straciwszy, odpoczywał sobie.
Jeszcze był Bóg nie zesłał dziś naszym terminu,
Że od niezliczonego w tym odmęcie gminu
Nie zginęli, choć słyszy krzyk, widzi płomienie
Stert odbiegłych pogaństwo, Pańskie zaślepienie.
930Cały tydzień w formalnym jakoby przymierzu,
Chociaż się w lepszym czuje Skinderbasza pierzu,
Obie stronie
[296] siedziały, prócz, że ku wieczoru
Sam Gałga
[297] podjechawszy, wywołał z taboru
Koreckiego, jako mu przyjaciel traktaty
935Radząc; coć potem, z tymi ginąć desperaty?
Okupcie się na głowy, co was tu jest, złotem;
Broń oddajcie, a han was daruje żywotem.
Gdy tak Gałga po starej
[298] Koreckiemu zada:
Honor, BrońWprzód — rzecze — głowy ręka, wprzód swobody strada,
940Niż broń odda; złota nikt na wojnę nie wozi;
O sierść się wilk targuje, skóry pragnie koziej.
Dasz znośne kondycyje
[299], staniemy w akordzie
[300]
Bez krwie rozlania, Turkom tak powiedz i Ordzie.
Inaczej tu na drugim jeden lęże śniatem
[301],
945A zdrowia tak sromotnym nie kupi traktatem! —
Tu jako pies zajadły rzuci się na szkapie
Gałga i kilka razów szablą w pochwy kłapie;
A takżeś to durnego
[302] giaurze humoru?
Więc się już nie spodziewaj ze mną rozhoworu
[303],
950Szabla, szabla nas zgodzi i tę przą
[304] rozstrzygnie! —
To rzekszy, sunie cugiem i tylko się mignie.
Ale gdy głód, co żadnych wywodów nie słucha,
Coraz ludziom i koniom zaziera do brzucha,
W radę naszy chudzięta udają się wskoki:
955Przyjaciel im odległy, Bóg aż nad obłoki;
Pola dać już nie masz z kim dla tych, którzy zbiegli;
Poganie ich dokoła koroną obiegli.
Toż się Bogu oddawszy, acz krokiem niesporém
[305],
Idą śmiele ku polskiej granicy taborem
[306].
960Tysiąc sześćset dwudziesty zbawiennego dobra
Rok to był, a dzień trzeci miesiąca oktobra,
W siedm przebrane szeregów skartowano wozy,
Z pola spięte łańcuchy, a zewnątrz powrozy,
Ze w jeden raz wszytkie stać, wszytkie iść musiały.
965Przód i tył nabitymi opatrzono działy;
Jezdne konie we środek, bo wszyscy piechotą.
Z obudwu stron taboru rota szła za rotą;
Korecki z Ferensbachem
[307] rozkazował w przodzie,
We środku Kazanowski, Szemberg na odwodzie.
970Tym gdy z miejsca porządkiem, przez wały zrównane,
Ruszą tabor, pogaństwo zrazu zadumane
Patrzy, co to za dzieło; toż, jako się zbliżą
A twardą ich z dział naszy naszpikują spiżą,
Rozpierzchną się jako dym, a ci w swojej sile
975Dosyć spokojnie uszli dziś półtorej mile.
Całą noc idąc, skoro słońce z morza wstanie,
Chcą odpocząć, ale się postrzegszy poganie,
Jako gradem z długiego kiedy prażma
[308] spadnie,
Wieńcem ich ze wszytkich stron osuli
[309] szkaradnie.
980Niebo ćmią gęste strzały; od srogiego krzyku
Tylko się zrozumieją ludzie po języku,
Bo słyszeć niepodobna; tu i ówdzie wozu
Macają; utną, jeśli dostaną powrozu;
Drą się w tabor, jak pczoły, choć im z ula kurzą,
985Tym się barziej w ul cisną, tym więcej się żurzą
[310];
Abowiem naszy męskich skoro pocą skroni,
Żaden kule z muszkietu darmo nie wyroni,
Ale co natarczywsze uprzątają męże;
Jeżeli też którego ręczna broń dosięże,
990Jako nie był na nogach; tak od swojej ściany
Na kilka stajań
[311] trupem złożyli pogany,
A już też jasne słońce spadało z kompasu.
Kiedy ludzie szli na wczas
[312], naszy do niewczasu,
Rum
[313] w drogę, a poganie tuż przy nich we sforze,
995Póki tylko ostatnie nie zagasły zorze,
Huczą, krzyczą z daleka, strzelają nawiasem
[314].
Jeśli też kędy przyjdzie tabor ciągnąć lasem,
To go albo pożarem po wietrze zapalą,
Albo go też wzdłuż i wszerz posieką, obalą.
1000Zboża na pniu i w kopach, sterty, wsi, stodoły,
Łąki, ugory, wszytko precz poszło w popioły;
I mosty, i przeprawy pozrucali wskoki
[315];
Czyste rzeki mącili; zaciskali stoki
[316];
Ciemne by otworzyli na naszych awerny
[317],
1005Taka była zawziętość; taki gniew kacerny
[318];
Wstyd potem, że tak wielką ludzi swych nawałą
Z garści prawie upuszczą ludzi garść tak małą;
Żal na wet
[319] zejmie baszę i Dauletgiereja,
Że to z gęby wypadnie, co połknie nadzieja!
1010Tenże gniew i wstyd i żal serca naszych dźwignie
Do męstwa, ale sława wszytko to wyścignie.
Sława, StrachSławy strach, lecz nie śmierci, bo to nie śmierć u mnie,
Kto bijąc się z pogany, ciało odda trumnie;
Lecz strach ciężkiej niewoli i tureckich oków
1015Doda serca w potrzebie i podeprze boków.
Tedy wszytkie trudności na piersiach stalonych,
Skazę
[320] przepraw, ruinę mostów obalonych,
Głód i ciężkie pragnienie, straż w nocy i we dnie,
Gorzki dym, którym drugi na poły przewiędnie,
1020Wiatry, deszcze i błota, i czym tylko może
Srożeć jesienne niebo, conocne podróże,
I zimno, i gorąco, pożary, poręby,
Mężnym sercem znosili, a jako na dęby
Choć ciężki bije piorun, nie wskok
[321] je wywraca:
1025I tych nie okróciła żadna dotąd praca.
Wszytko to bohaterskim i chwalebnym gniewem
Całe ośm dni trzymali; już pod Mohilewem
O milę tylko byli, już widzą kominy
Ojczyste, kiedy wieczne spraw ludzkich przyczyny
1030W tym ich zaskoczą kresie, gdzie prawie przed broną
[322]
Ukochanej Ojczyzny, przepłynąwszy, toną.
Czterdziestu spełna stajań nie byli od Dniestru,
Już ich Turczyn zwątpiony wypuścił z sekwestru
[323],
A kiedy się poganie pozostaną w mili,
1035Naszych, dotąd ostrożnych, tym ubezpieczyli,
Że już nie chcą próbować swoich gonów bierki
[324],
Trochę tylko Tatarów śledziło w nazierki
[325],
Kiedy naszy ciurowie uczyniwszy trwogę,
Tabor porozrywają: potem każdy w nogę,
1040Pańskich koni dopadszy, a ci gdy piechotą
Chcą ze zdrowiem za oną umykać hołotą,
Jedni się bronić radzą i tabory spinać,
Drudzy ostatek koni od wozów odcinać,
I nie dający z siebie pogaństwu obłowu,
1045Obronną ręką prosto iść ku Mohilowu.
Nim się hetman rozgarnie, co ma czynić dalej,
Trzeci już połowicę drogi ujechali;
Toż gdy wszyscy różnymi wołają nań głosy,
Lecą Tatarzy, lecą Turcy jako osy,
1050I suchą ręką prawie, garść onę, kwiat młodzi,
Część trupem ściele, a część w niewolą uwodzi
Żółkiewski, lecz się wstydził panu odpowiedać,
Że wojsko zgubił, że się porwał bez uwagi,
1055Że dał sromotne Rzeczypospolitej plagi,
Wolał przeto bijąc się paść w marsowym polu!
Głowa jego czas długi w Konstantynopolu,
Znak pompy i tryumfu, odcięta od szyi,
U najwyższej wisiała wieże na kopiji.
1060Tak rzymski Emiliusz
[326], choć z okrutnym żalem,
[327]
Wolał trupem w przegranej paść pod Hannibalem,
Niżeli się do miasta wróciwszy i domu,
Sprawować się wyroku niebieskiego komu.
1065I który czas
[328] pobrząkać dla Ojczyzny pęty,
Łacniej
[329] z turmy
[330], niż z trumny powrócić się do niej,
A kto dziś pęto kładzie, pętem mu oddzwoni;
Przeto skoro dał spore szabli swej obroki,
Ciemne oczom pogańskim zakryły go mroki.
1070Toż całą noc błądziwszy prawie kiedy świta,
Skinderbaszy Wołosza da, skoro go schwyta.
Tak Warro, pomienionej bitwy
[331] hetman drugi,
Choć swoją porywczością Rzym wdał w ciasne fugi
[332],
Że nie zaraz rozpaczał, nie zaraz się trwożył,
1075Ale zdrowie ojczyzny z swym zdrowiem położył,
Chociaż wojsko straciwszy, uciekł po przegranéj,
A wżdy
[333] od wszytkich stanów mile był witany,
Że ostatniej nadzieje o ziemię nie rzuci,
Pomniąc, że kogo wieczór fortuna zasmuci,
1080Tego rano pocieszy, a kto dziś zaszumi,
Jutro go, jutro szczęście niestateczne stłumi.
Z jakiejby okazyej tak padła ta biera
[334]?
Hetmańska nieostrożność, a swawola szczera
W ciurach naszych przyczyną, którzy gdy się grozy
1085Za zrabowane boją obiecanej wozy
Przy koronnej granicy, więc uprzedzić wolą,
Niż którego zawieszą albo też podgolą
[335].
Kiedy tak obu wodzów różny los potyka,
Znowu tu nieszczęśliwy Korecki wpadł w łyka,
1090I już więcej nie widział swojej ziemi lubej,
Czcze jej tylko do Korca oddano kadłuby,
Bo kości, przez dwa roki obnażone z ciała,
Które Greka jednego cnota dochowała,
Aż powracał Zbaraski z legacyjej onéj;
1095Tak padł ten rycerz z tyłu nożem uderzony.
Więc inszych zacnych wodzów i rotmistrzów siła
[336],
Których pamięć na piśmie cnota zostawiła
Przyszłym wiekom, i chociaż zginęli w tej burzy,
Znowu ich wieczna sława do nieba wynurzy.
1100Tam Łukasz syn hetmański i z synowcem Janem,
Żółkiewscy, z tym co ranni wieźli się rydwanem,
Wzięci; taż Potockiego z nimi Mikołaja,
Syna Jakubowego, zagarnęła zgraja;
Tu Marcin Kazanowski żywcem w ręce wpada,
1105Co dziś u królewicza buzdyganem włada
Pod Chocim; tym Bałaban pospołu i z Strusem,
Winnicki i halicki starostowie musem,
Tym Strzyżowski z Maleńskim, i Ferensbach trzeci,
Pułkownicy do oków poszli; w te zamieci
1110Sława wojska polskiego tak się nisko przygnie,
Że jej już opieszały potomek nie dźwignie.
Tam Morstyn Aleksander cnoty swojej znamię,
Ubroczoną w pogańskiej krwi po samo ramię
Dał rękę twardym dybom
[337], dał kajdanom nogi
1115I nawiedził smrodliwej Jedykuły progi.
Posełkowie chocimskiej wojny, której trzasku
Pełen był świat, bo wszyscy wyciągnąwszy uszy,
Słuchali, komu tam wżdy fortuna potuszy
[340].
Wojny chocimskiej
część wtóra
1120
GniewDopieroż teraz Osman, co się dotąd wahał,
Dotąd się rwać przymierza dziadowskiego
[341] strachał,
Jakoby go na wściekłym rozpasał umyśle,
Już w Krakowie popasa, już koń poi w Wiśle.
Równie dzik nie po miejscu trafiony od strzelca,
1125Żurzy
[342] się i sina mu piana kipi z kielca
[343],
Świszczy i szczere iskry nozdrzem pryska srodze,
Sierść jeży, i na trzaski bliskie drzewo głodze
[344].
Tak i on rozdrażniony wszytkie kupi
[345] siły,
Rad by z imieniem zagrzebł Polaki w mogiły.
1130Zda mu się, że już dopiął, czego pragnął zawsze,
Wojnę przeto obwołać, wojnę każe na wsze
Świata strony; wojną wschód słońca nagle huknie,
I sam się jako raróg na ręce wysmuknie.
Pełne strasznych emirów
[346] w okrutnej zajusze
[347]
1135Pogańskiej wsi i miasta, dywany
[348], ratusze,
Dzieci tylko maleńkie a z nimi płeć biała
Wolna od wojny w państwach tureckich została.
Europie randewu
[349] pod murem swej Porty,
Nie radząc się boginiej
[350] wprzódy Antevorty
[351],
1140Która skutki rad ludzkich z dawności tłumaczy,
Że najbliższa Stambołu, pyszny cesarz znaczy;
Azyą i Afrykę ku Donaju zmyka,
Gdzie kto się tylko brzegiem rzeki onej tyka,
A zwłaszcza chrześcijanie, o wstyd i żal srogi!
1145Muszą mosty budować i naprawiać drogi
Na chrześcijan. Czemużby ze świętej rozpaczy
Nie złączyć szable z nami na pogaństwo raczéj?
Dziambetgierej
[352] hanem był pod ten rozruch w Krymie,
ten w swojej ku panu usłudze nie drzémie;
1150Lecz skoro go od Porty trzecie dojdą wici,
Skoro na przyszłą pracą bachmaty
[353] wysyci,
Okrzyknąwszy zwyczajnym ordy swe atłanem
[354]
Chce kredencować
[355], chce się pisać
[356] przed Osmanem.
Który, nim dzień ruszenia dojdzie z Carogrodu,
1155Wielki meczet wyznaczy, a że bez dochodu
Murować go nie może starych ustaw wedle,
Polskę już widząc swoją jako we zwierciedle,
Podole z Ukrainą toż na wieczne czasy
1160Dzieli ziemie koronne, rozrządza urzędy,
Mając na swych koczotów
[359] osobliwe względy.
Do szczęścia okazyja, co żywo się ciśnie.
Piszą rymy papugi, rozprawują sroki,
1165Krucy zwycięstw winszują i ledwie nie kwoki
Nowym kontestem
[360], nowym witają prezentem
[361].
Toż się działo natenczas z Osmanem nadętem,
(Co żywo mu winszuje, jakby już widomie
Tryumfował; co żywo źrebię ono łomie
[362]),
1170Który na takie plotki i pochlebstwa ślepy,
Skoro zwiedzie do kupy Kairy z Alepy,
Obwieszcza wywieszonym końskiej grzywy hasłem,
Że sam osobą swoją, sercem niezagasłem
Wyjeżdża: więc kto w łasce cesarskiej korzysta,
1175Teraz jest okazyja do niej oczywista;
Bo wszytkie insze wojny, przez basze, przez agi
[363]
Odprawował, ta jego godna jest powagi.
Toż się bierze z nim każdy; każdy się tka w juki
[364].
1180Basze i wezyrowie; postawą ochoczą
Drudzy z groźnych cekauzów
[367] kartaony
[368] toczą;
Brzmiące inszy możdżerze, potężne petardy
Zwiódszy swych pod żórawiem personatów
[371] pierzem
1185Wali się z partyzanem
[372] przed świetnym żołnierzem.
Patrz, w co to chrześcijańskie bisurmanin syny
Obraca, które co rok z winnej dziesięciny
Nieszczęśliwej od piersi oddarszy macierze,
Już okrzczone nieczystej do obrzezki bierze
1190I tymi — bo tchórz tchórze, bo Żydy Żyd rodzi —
Pod swe jarzmo królestwa chrześcijańskie wodzi.
Sypą się wojska zewsząd to morzem, to lądem,
Jakim bystry z Abnoby
[373] Donaj spada prądem.
Poci się Wulkan w Lemnie i ledwie nastarczy
1195Kuć szabel, mieczów, grotów, rodeli
[374] i tarczy.
Tak wielkim aparatem i ledwie ku wierze
Podobną gorliwością gdy się Osman bierze,
Poczesny przed nim Mufty
[375], nad wsze starszy hodzie
[376],
Stanął pod srebrnym włosem na głowie i brodzie,
1200A ufając powadze swego pastorału,
Tak się do wojny owej przymówi zapału:
«I mnieć, wielki cesarzu, od którego dziada
Na tym-em stawion stopniu, twoja doszła rada,
(Chociaż tylko meczytu
[377] pilnując i księgi,
1205Boga za grzechy ludzkiej błagam niedołęgi),
Że chcesz stare zruciwszy z Polaki przymierze
Wojnę wieść.
ModlitwaMnieć, przyznam się, należą pacierze,
Nie Mars; lecz i ty przyznaj i miej to ode mnie,
Że Mars w polu i Wulkan darmo robi w Lemnie
1210Bez Boga; słaboż by się wasze wojny wiodły,
Gdyby je dobrych ludzi nie wspierały modły!
Tegoć trudno uwłaczać, co z zdumieniem świata
Z natury masz, żeś sercem doszedł Amurata;
Bogdaj doszedł i szczęściem, a z swymi pradziady
1215Wieczyste górnych osiadł empirów
[378] osady!
Tegoć ja bogomodlca winszuję i stary
Pasterz, który twych ludzi zawieram koszary.
Proszę przy tym, racz szczerej radzie mej dać ucha,
Aczci na wszytkich młodych ta padła pomucha
[379],
1220Że nieradzi, gdy im kto ich propozyt porze
[380] ;
Lecz jako nieraz ginął, kto stał przy uporze,
Tak i ten nie żałował, kto chciał starych słuchać.
Próżnoż na zimną wodę, sparzywszy się, dmuchać!
1225Świadczą, jako już żyję na świecie czas długi;
Wżdy mi żaden z tak wiela dni nie zszedł jałowy,
Lecz zawsze co nowego weszło do mej głowy;
I dziś, chociaż mnie to już śmierć dogania skora,
Siła rzeczy wiem, których nie umiałem wczora.
1230Wiek ludzki długa szkoła, w której nasze mózgi
Wycinają przypadków ustawicznych rózgi;
Stąd w starych doświadczenie zdrową radę rodzi,
Której jeśli chcą słuchać, nie pobłądzą młodzi.
I ty, cesarzu, nie bądź głuchy na me pieśni;
1235Nie wzgardzaj, którą widzisz na tej głowie, pleśni:
Bo choć ci co do smaku twój zausznik powie,
Skutek rady potwierdza, dawne to przysłowie,
Mnie się wojna z Polaki nie zda
[382] z przyczyn wiela:
1240Imo
[384] to że srogi grzech stare miry
[385] łomać,
A kto wie, jeśli tego nie będziem się sromać
[386]?
Kto ręczy za wygraną? Wołoskie igraszki?
Za brednie to, cesarzu, poczytaj i fraszki.
Niech się tak Skinderbasza barzo nie kokoszy
[387],
1245Że cztery stem czterdziestą tysięcy rozpłoszy
I to słyszę trefunkiem
[388]: bo już byli naszy
O wygranej zwątpili, kiedy k'woli paszy
Polacy się rozbiegą i spięte tabory,
Które ich ośm dni bronią, rozerwą ze sfory
[389].
1250Owszem, to niechaj wstrętem będzie i odwodem
[390]
Zwady okrom
[391] przyczyny z tak bitnym narodem;
Okrom rzekę przyczyny, choć nie trudno o kij,
Kto chce psa bić; na dawne pomnicie
[392] proroki,
Którzy się nam pilno strzec tej kazali dziury,
1255Gdzie nam kracze upadek orzeł białopióry.
Nowinaż-to Polakom, choć w poczcie nierównym,
(Co i sam pomnę, jeszcze nie bywszy duchownym),
Płoche gromić Tatary? Nieraz w liczbie małéj
Chmielecki, nieraz ich bił i Zamoyski śmiały:
1260Czterma, piącią tysięcy ośmdziesiąt ich czasem
Aż do brodów Dniestrowych uściełali pasem.
Onić to w Polszcze zamki murowali
[393], oni,
I dziś ich tam w kajdanach tysiącami dzwoni.
W takiejże-to Wołosza u nas będzie cenie,
1265Że w niepotrzebne jarzmo tej wojny nas wżenie
[394]?
Ród płochy i niewierny, tak chciwy odmiany,
Że by rad co godzina nowe widział pany;
Aleć i ci w twoich już, o cesarzu! ręku;
Dzierż się tylko przymierza pisanego dźwięku.
1270Niechaj giaur giaurom za twej łaski darem,
Byleć haracz oddawał, będzie hospodarem:
WiaraBo wiara najpewniejsze spraw ludzkich ogniwo;
Tą żyjemy, to światło, to nasze krzesiwo,
Z którego gdy choć w różne iskra serca wskoczy,
1275W lot je wiecznym miłości płomieniem zjednoczy.
Choć zła, choć dobra, jaką kto wyssie z macierze,
Każdy by w takiej rad żył i umierał wierze.
Daj miejsce rozumowi i niesytej żądze,
Choć wielkiego umysłu, przytrzymaj wrzeciądze.
1280
Wypaść przyszło, Ikarus, kiedy go raroże
Nad morzem Ikaryjskim opuściły loty,
Nie miałby tak strasznego upadku, jako ty!
Im na wyższym fortuna człeka sadzi stropie,
1285Tym chytrzej, tym nieznaczniej dołki pod nim kopie.
Nie większa umiejętność, ufaj starych zdaniu,
W nabyciu, aniżeli w rzeczy zatrzymaniu.
Często gęba łakoma i ręka niesyta
To upuści, co trzyma, gdy niepewne chwyta.
1290Nie liczba wojska bije, ani miast dobywa,
Ale wojny przyczyna, panie, sprawiedliwa!
Z tą ktokolwiek się porwie, kto się z domu ruszy,
Niech za bożą pomocą tryumfować tuszy.
Z Polaki co za zwada? Skąd i o co waśni?
1295Jeśli słuchać nie będziesz pochlebców swych baśni,
Wojna to i daleka, i przyczyny słusznej
Nie ma; nie skłaniaj serca ku plotce zausznej!
Naród w złoto ubogi, nic nie ma przy zdrowiu
Prócz chleba, soli, serca, żelaza, ołowiu,
1300Serca (mówię, niedarmo czytając ich dzieła;
Bo dopiero u mnie mąż, gdzie przy sercu siła
[395]),
O które
[396] u nas łacno z wielkim animuszem,
Kiedy go kto masłoku przyfarbuje kuszem
[397].
Pierwej cię droga znuży i Bałchany śnieżne,
1305Niźli równie
[398] Dniestrowe oglądasz pobrzeżne,
Gdzie całoletnim chodem utrudzonych ludzi,
Skoro mróz nieprzywykłej jesieni wystudzi,
Których wszytkich pieszczone wychowały nieba,
Broni na nich Polakom dobywać nie trzeba;
1310Pomrą jako jaskółki, jako muchy posną,
Tylko że zaś drugi raz nie ożyją z wiosną.
Sam ich niewczas
[399] zwojuje, zwłaszcza w takiej kaszy
Różnych narodów, kiedy począwszy od paszy,
I ludziom, i bydlętom najmniejszej wygody
1315Nie będzie. Szczęśliwy człek, co go cudze szkody
Uczą rozumu, jako w najpewniejszej szkole,
I dadzą poznać głupstwa w sąsiedzkim rosole
[400].
Zegnał Kserkses pół świata na waleczne Greki,
Popasł całą Azyą, powypijał rzeki;
1320Trzech dni na jednym miejscu nie mógł postać daléj,
Na koniec się sam własną machiną obali,
I onych ludzi zgubił, i sam się na koniec
Roztrącił o swej dumy nieuważnej szaniec
[401].
Ale na cóż tu Persy wspominać i Greki?
1325Mamy doma u siebie przykład niedaleki:
Jeszcze z tymiż Polaki do tej niefortuny
Naszym przyszło, w kobyle kiedy się kałduny
[402]
Grzebli przed ciężką zimą, która ich tam zdybie.
Jak wodą żyć ptakowi trudno, wiatrem rybie,
1330Tak Turkom pod arabskim rozpieszczonym niebem,
Zimna Polska chorobą, mróz będzie pogrzebem!
GłódUważ-że to, cesarzu, uważ wszytko z gruntu
[403],
Że ludzi spod miękkiego wiedziesz horyzontu,
Gdzie
[404] za tłuste migdały, słodkie pomarańcze,
1335Przyjdzie zbierać po lesie ogryzki szarańcze
Płonek
[405] nieużytecznych i cierpkich żołędzi;
Krótko mówiąc, sam was głód, sam was niewczas znędzi.
Polakom jako za dar, wszytko jako z mydła;
Prócz, że tamtecznych krajów ludzie są tworzydła
[406]
1340(Bo niewczas, wiatry, śniegi, mrozy, słoty, głody,
Snadniej
[407] znoszą, niźli my, północne narody),
Lecz bijąc się o wiarę i swoje kominy,
Serce mają przed nami, gdy mają przyczyny
Do wojny sprawiedliwej; dziesięćkroć się lepiéj
1345Chłop w obronie żywota, niż napaśnik
[408] krzepi.
Zaczem, wielki cesarzu, trzymaj górne loty
Wspaniałego humoru i żywej ochoty;
Stój w mecie
[409] i siedź mocno w swej fortuny siedle
[410].
Masz zdrową radę moję; w niej jak we zwierciedle
1350Przejźry się
[411]. W szczerości-li mojej wątpisz? Wzów ty
Inszych do niej, lecz wspomnisz: dobrze-ć mówił Mufty»
Powaga to siwizny sprawiła biskupiéj,
Że go Osman, choć młody, porywczy i głupi,
Tak cierpliwie dosłucha, choć na szydłach siedzi
[412],
1355Nie strzymał jednak tego statku
[413] w odpowiedzi.
«Nie tak-em ojcze, prawi, rozumu daleki,
Żebym go słuchać nie miał, i aczem z opieki
Wyszedł i wszytko mi się według woli darzy
Ani by mi potrzeba więcej bakałarzy
[414],
1360
StarośćSłuchałem cię, choćbym się obszedł bez twej rady.
Acześ ty, zapomniawszy wszytkich starców wady,
Wielomowności, którą powszechnie grzeszycie,
Jakobyś na mnie kazał z ambony w meczycie.
Krótko tedy na twoje odpowiem kazanie:
1365Tak chcę! To moja wola i Mahomet na nię
Przypadł
[415] i przyjął dzisia ode mnie plac goły,
Gdzie mu szumne z giaurów wystawię kościoły.
KapłanPowiem jeszcze, aleć to, proszę, niech nie cięży,
Że najlepiej w kościele dyskurować księży,
1370Nie mieszać się w ratusze; przez cóż się rozsuły
[416]
Państwa giaurskie, jeśli nie przez kapituły
[417]?
Miecz mieczem, a plesz pleszem
[418]; kto się czemu święci,
Tego niechaj pilnuje; są też i natręci,
Którym żebyś ty nie był, rządź sobie w kościele,
1375A twoi niech po wieżach księża drą gardziele!
Na tak twardą replikę starzec on zaniemie
I pójdzie, skoro mu się ukłoni do ziemie,
Jeszcze Osman z pierwszego nie ochłódł ferworu,
Kiedy Mustafa, wezyr i marszałek dworu,
1380Stanie przed nim poważnie laską wsparty srebrną,
A czując, że z nim wszyscy w onę tonią
[419] webrną,
Chce mu jego porywczość jako wybić z głowy,
Aleć na rozjątrzone trafił z tym narowy.
1385Przypomni, co w ich świętym stoi al-Koranie,
Kędy Mahomet Turkom surowym zakazem
Zwady ze dwoma broni nieprzyjaciół razem,
«Nam wydarł Pers Babilon, wydrze i Egipty,
tak nas do ostatniej zniszczy zboża szczypty.
1390Gdy cudzych rzeczy pragnąc nadzieja łakoma
Traci swe własne, pewnie nie będziem tak doma».
Rozjadł się na wezyra tyran jako wściekły:
«A wierę
[420], nie chce-ć się to z pieca, psie opiekły!
Takżeś to miał złą wprawę, żeć obrzydło pole
[421],
1395I pozwoliłbyś ty gnić na wieki w popiole,
Niech bies bierze Babilon z tobą, niewieściuchu!
A tu mu bystry andżar
[422] chce utopić w brzuchu.
Złoży się i woli raz w ręce odnieść lewéj,
Niźli śliskie żelazo poczuć między trzewy.
1400Dotąd się gryzł, dotąd się gniewał, dotąd sapał,
Aż krwią Osman afektu w sobie zgasił zapał.
W sobie zgasił; lecz w Polszcze zapalił go srodze.
Nie Polska, chrześcijaństwo wszytko było w trwodze;
Bo skoro się po świecie tak straszna roztrzęsie
1405Nowina, jakby serca ukrawał po kęsie
[423].
Inszych wprawdzie z daleka wiedzieć to dochodzi,
Czyja tonie kobyła, ten najgłębiej brodzi.
Sejm zaraz na Polaki składa Zygmunt trzeci,
Tylko go ta od Porty wiadomość doleci,
1410Że starym durny
[424] Turczyn wzgardziwszy przymierzem,
Chce swój miesiąc
[425] naszego Orła odziać pierzem,
W jego farby śniegowe, w jego jasne puchy,
Grubego Mahometa ozdobić makuchy;
Że, matkę swą żegnając, przysiągł na to, że się
1415Nie wróci, aż jej trybut z Polaków przyniesie;
Że całe karawany, żelaznymi pęty
Obciążywszy, prowadzi monarcha nadęty,
W których nogi, pieszczonej przywykłe swobodzie,
Na pompie tryumfalnej w pysznym Carogrodzie
[426]
1420Brzęczeć mają przed bramą sprośnego szaraju.
(Na-toć już spięte stoją mosty na Donaju);
Że meczet Ottomańskiej wymierzywszy luny
[427],
Chce nowy cesarz w Polszcze spróbować fortuny,
Jeśliby mógł we dwoje tej odwagi zażyć,
1425I sam się wsławić, i swój meczet wyposażyć.
Przeto wszyscy, prywatne porzuciwszy sprawy,
Bieżą senatorowie na sejm do Warszawy;
Bieżą od ziem posłowie i Korona czerstwa
[428]
Poczuwa się na siłach dzielnego rycerstwa:
1430Tam chce serca i ręki przy szabli i czele
[429]
Mężnym zażyć, gdzie krwawy Mars gościniec ściele,
Gdzie starszych zdanie będzie, a w ich-że kajdany
Bogu i ludziom zmierzłe
[430] tkać Mahometany.
Więc skoro się zgromadzą, skoro imą
[431] radzić,
1435Z jakim nieprzyjacielem przyjdzie się im wadzić,
Któremu żaden sąsiad z obu stron Bosforu
Aże do naszej ściany
[432] nie mógł dać odporu;
Tedy naprzód do Boga, przy świętej ofierze,
Król i rada pokorne wyprawi pacierze:
1440Żeby on, gdyż w jego są ręku wszytkie bitwy,
Wejźrał na ludzi swoich niegodne modlitwy;
Wziął to państwo w opiekę, gdzie od lat tysiąca
Powinna
[433] mu się chwała w kościołach poświąca,
(I na toż by przyjść miały, aby je obrzydły
1445Bisurmanin niemymi pozastawiał bydły
[434]?);
Straszne one obrzymy
[435] wywracać dziecięce,
Pojźrał na wściekłe grozy tego Goliata,
A naszego Dawida, którego armata
[436] —
1450Pięć kamyczków i proca; lecz przy twej pomocy
Możem ufać tym piąciom kamykom i procy,
(Bo węgłowemu każdy rówien z nich kamieniu),
Co ich jest w Zbawiciela naszego imieniu
[437].
A jeśli też złość nasza zatwardzi twe uszy,
1455Jeśli nas sprawiedliwy twój gniew zawieruszy
(Bo już niejeden naród pod tytułem świętém,
Chrystusowym, w pogańskich ręku brzęczy pętem):
Patrz na polskich patronów, patrz na naszych ziomków
Pokorę, a nie spuszczaj biczów swych ułomków!
1460Patrz na świecznik swej chwały, który w tej Koronie
Ogniem niezagaszonym ku czci twojej płonie!
I chociaż przez złość naszę, przez nasze niecnoty,
Częste go w oczu twoich zaciemiają knoty,
Utni
[438] knot, masz nożyce miłosierdzia w ręce!
1465Że nie zgasisz, ufamy Jezusowej męce.
Tak gdy się i swe Bogu konsulta
[439] oddadzą,
O posiłkach najpierwej na tę wojnę radzą,
I na tym wnet stanęła zgoda wszytkich stanów,
Żeby do chrześcijańskich posły wysłać panów,
1470Na wspólnych nieprzyjaciół, nim będziem na schyłku,
Pókiśmy jeszcze duży
[440], żądając posiłku.
Przełożyć im przed oczy, jeśli dotąd ślepi,
Że skoro się do Polski bisurmanin wrzepi
I zniesie to przedmurze, bez wszelakiej chyby
1475Będzie ich suchą ręką zbierał jako grzyby.
Niech na to wszyscy zgodnie swoje dadzą kreski
[441],
Żeby więcej przeklętej nie cierpieć obrzezki;
Teraz czas i pogoda, byle chcieli szczérze
(Onić przyczyną wojny, przy złomanym mirze) —
1480Zrucić jarzmo tak ciężkie z Chrystusowych ludzi,
Których srożej niż ciała ta niewola nudzi,
Że dusze już z szatańskiej wyjęte tandety,
Znowu sobie Mahomet zaswaja przeklęty.
Niechajby chrześcijanie prywatne urazy
1485Przed męki Boga swego zruciwszy obrazy,
Świętą ligą
[442] spojeni na wojnę tak słuszną,
Wszytkie swe znieśli siły, ofiarą zaduszną
[443].
Z tym tedy wyprawiwszy posły krokiem chyżem
Do wszytkich królów, co są pod zbawiennym krzyżem,
1490Acz nie wątpim, że wrota pootwiera Janusz
[444],
(Lecz się na to upijać szkoda
[445], kędy: a nuż
Będzie, albo nie będzie? szkoda stawiać garka,
Jeśli dopiero prosić u sąsiada ziarka).
Tedy o swoich rzeczach samym przyjdzie radzić:
1495Kogo obrać hetmanem, skąd ludzi gromadzić,
A co najpotrzebniejsza do wojny bez mała,
Skąd zasiągnąć pieniędzy? To im w głowie cwała.
Żółkiewski, wielki hetman, pod Cecorą zginął;
Który się był najpierwszy w tej toni ochynął
[446],
1500I dotąd — skąd się Turczyn w swej imprezie twierdzi,
Głowa jego na długiej z wieże wisi żerdzi;
Stanisław Koniecpolski polny
[447], tamże wzięty,
Jeszcze brząka w żałosnej Jedykule
[448] pęty;
Słyszy chociaż pod ziemią, gdy na zguby nasze
1505Bismmanin, nadzieją opiły, się kasze
[449].
Obierz sama, ojczyzno! Sama życz buławy,
Kogo do tak pamiętnej godnym widzisz sprawy;
Pod którego byś głowy i piersi zaszczytem
[450],
Z chwały bożej, z całości swojej depozytem,
1510Bezpieczna zostawała, aż Bóg twój obrońca,
Zruci miesiąc pod nogi prawdy swojej słońca,
Wszyscy oczy i serca na jednego zgodnie
Obrócą Chodkiewicza; tak się zda, że młodnie;
Że dzieła nieśmiertelne, których mu nie szczędzą
1515Późne wieki, siwy włos ze skroni mu pędzą;
Mars z oczu, powaga mu sama bije z twarzy,
Tak się w nim wielkość męstwa i swoboda parzy
[451],
Że mu szczere
[452] tryumfy może czytać z czoła.
Kogóż szukać, dla Boga? Ciebie dzisia woła
1520Ta wiekopomna praca, waleczny Karolu!
Jeszcze cię też nie znano w Konstantynopolu.
Poznają, co za ludzie idą z naszej Litwy,
Kiedy serdeczny Polak wsiędzie na koń przy twéj
Doskonałej biegłości, o której sąsiedzi
1525Niech powiedzą: uparta Moskwa, bitni Szwedzi.
W obozieś się urodził, urosłeś na łęku
[453],
Odbierajże buławę dziś z królewskich ręku,
I jeśli tak chcą nieba, ostatniej ćwiczyzny
[454]
Dopędzisz na usłudze kochanej ojczyzny.
1530Ogłosiwszy swe imię na wschód słońca cały,
Będziesz burzył górnymi Turków arsenały.
RodzinaSkoro stanął Chodkiewicz wszytkich zdaniem spolnem,
Zaraz myślić poczęto o hetmanie polnem;
A że żył Koniecpolski z pierwszego pogromu,
1535Trudno to było dawać przywilejem komu;
Więc do tańca, który Mars spólny stronom zagra,
Na onę wojnę jego naznaczono szwagra,
Stanisław Lubomirski, hrabia na Wiśniczu,
MłodośćZa towarzysza prace był przy Chodkiewiczu,
1540Im młodszy, tym też większej godzien jest pochwały
Z serca i z roztropności — wielkie specyjały
W hetmaniech, ale rzadkie, a zwłaszcza pospołu,
Zwłaszcza w młodych: bo stary i już bliski dołu,
Przez siedmdziesiąt lat w onej ćwiczywszy się szkole,
1545Co za dziw, że i sercem, i rozumem zdole
[455]?
Ale ten, co dopiero do tej wszedszy szkoły,
I serca, i rozumu ma z nieprzyjacioły
[456],
W wielkiej cenie, bo owoc wypycha przed kwiatem.
Cóż gdy dojźre i dojdzie doświadczenia z latem
[457]?
1550Lecz rzadki ten na świecie owoc skołoźrywy
[458],
W Polszcze, Bogu bądź chwała, nie wielkie to dziwy,
Hetman młody i dobry, jakiego nam zdarzył,
Kiedy się płochy Osman na Polskę zajarzył
[459].
Skoro staną hetmani, toż koło pieniędzy
1555Zdało się tam zakrzątnąć i mówić co prędzej.
Ośm poborów i w Litwie, i w Koronie całej
Na tę ekspedycyją przyszły do uchwały.
1560Na który do Piotrkowa skoro się zgromadzą,
Sto pięćdziesiąt tysięcy podskarbiemu dadzą
Na wojnę sprawiedliwą. Gdzie
[464] przy świętej wierze
Mieli byli dobry rząd zaczynać pasterze,
Wielka krzywda Ojczyzny, ale tym terminem
1565Nie wszyscy grzeszą. Siła
[465] ich z świętym Marcinem
I płaszcze by rzezali
[466] za całość Kościoła.
Są drudzy skąpej ręki i twardego czoła;
Wolą nieprzyjaciołom na rabunek chować
Pieniądze tu zebrane, niż suplementować
[467]
1570Konającą Ojczyznę, choć widzą na oczy,
Uciekając, że je tu nieprzyjaciel wtroczy;
Wolą wieść za granicę i darmo dać komu,
Niźli węgłów podeprzeć pochyłego domu.
Atoli półtorakroć sto tysięcy złożą,
1575Choć się milionami w ojczyźnie wielmożą,
Na tak główną potrzebę, gdzie i skarbów strata,
Obroń Boże, i sami byliby u kata.
To pieniężne posiłki; co się ludzi tycze
[468]
Pięćdziesiąt uchwalonych tysięcy naliczę;
1580Bo czternaście w kirysach, dwadzieścia w kolczudze
[469]
Tysięcy wyniść miało ku onej usłudze
I z Litwy, i z Korony, cudzoziemskie do téj
Liczby i konne pisać pułki i piechoty.
Tyle miały warszawskie natenczas papiery
1585Ale cóż, trzyzydlowe gdy się tak i kiery
[470]
Nie kurczą, jak się one zstąpiły komputy
[471]:
Bowiem więcej nie wyszło w pole ludzi ku téj
Okazyi, rachując konne i piechury,
Nad trzydzieści tysięcy i pięć, same ciury,
1590I z luźnymi wyjąwszy, z których drugie tyle
Mógłbyś bezpiecznie pisać w dobrej wojska sile.
Szkoda ich lekceważyć; kędy
[472] co z zdobyczą,
Pewnie ani postrzałów, ani ran nie liczą.
Dali próbę odwagi w szwedzkiej onej wrzawie,
1595Gdy szturmem Wittemberga dostali w Warszawie,
Który wczora tryumfy swoje mierzył w strychy;
Nie wojsko, nie żołnierze, holik
[473] go wziął lichy.
Aleć i w tę straszliwą z pogaństwem turnieją
[474]
Nie raz pokazowali, co mogą, co śmieją.
1600Kozacy też przez swoje deklarują posły,
Byle się wojska nasze do Wołoch przeniosły,
We trzydziestu tysięcy i w porządnej sprawie
[475]
Stawią się; tak stanęło u nich na Rusawie!
Więc oraz na ruszenie pospolite wici
[476]
1605Wychodzą na tych wszytkich, którzy są okryci
Przywilejem szlachectwa, aby nie w imieniu,
Nie w herbie tylko swoim, lecz na tym kamieniu
Pokazali, że przy krwi jest wrodzona cnota,
Na którym brantownego
[477] doświadczają złota.
1610Jeszcześmy, jeszcze byli nie zgospodarzeli,
Żebyśmy się tak słusznej wojny wzdrygać mieli.
Gdzie nam tak dom, tak jego pieszczota smakuje,
Że kontenci
[479] z szlachectwa, co nam idzie rodem,
1615Już go żadnym popierać nie chcemy dowodem.
Widzieć ich po jarmarkach i prywatnym feście,
Gdy się strojno, czeladno, przechodzą po mieście;
Pódźże z nim do publiki, choć w onejże lamie
[480],
Tak skromny, tak pokorny, że wilk a wilk w jamie;
1620Dopieroż gdy ich w pole wytkną trzecie wici,
Przyjdzie stać na posłuchu
[481] i zmoknąć do nici;
Nuż podjazdy, nuż ona potrzeba, o której
Słuchając włosy z czapką wstawają do góry;
Gdy mu grzbiet kirys
[482] orze i jakby za winę
1625Szyszak perfumowaną prasuje czuprynę;
Gdy się przyjdzie narazić na kule, na strzały,
I stać w miejscu cały dzień jako cel przed działy.
Patrząc, gdy drugich niosą, słysząc świst nieluby,
Oczy w górę podnosić, Bogu czynić śluby,
1630(Stanie-ć za śmierć strach śmierci, owszem jeszcze gorzéj;
Bo sto razy umiera, jeśli tam kto tchórzy),
Nie dziw, że mierznie wojna naszym galantomom
[483],
Którzy samym nawykszy od młodości domom,
Słuchają, rychło w polu będzie po harapie
[484],
1635Rychło im kto potrzebę
[485] przyniesie na mapie;
Więc żołnierzów obmawiać i hetmanów szczypać.
Da kopę na on pobór; długoż, prawi, sypać
Darmo będziem pieniądze? Wierę zdaniem mojem,
Jużby czas Ukrainę widzieć za pokojem!
1640Drugi, nie godzien kijem mitręga za bydłem,
Jagły mierzyć z maślonką do tarku tworzydłem
[486],
Że wiewiórczym ogonkiem dał opuszyć
[487] kołnierz,
Aż już wąsy odyma, aż sędzia, aż żołnierz!
Wdaj że się z nim w rzecz, chociaż nie był dalej bursy,
1645Historyje i one usłyszysz dyskursy,
Już on wiadom porohów, czajek i Kodaku
[488],
Wiadom złotego, wiadom kuczmańskiego szlaku,
Gdzie Merło, gdzie Drzypole, gdzie w bezludnej dziczy
Sina woda z ordami Polaki graniczy,
1650Wszytko wie, tego nie wie do siebie nieborak,
Że sklep dziurawy ledwie stoi za półtorak.
Niechże się jedno jaka królewszczyzna
[489] błyśnie,
Obaczę, jeśli żołnierz przed nim się dociśnie.
Już na nię zadał
[490], kto tam na tandecie siedzi;
1655Pewnie najzasłużeńszy do niej nie uprzedzi.
SzlachcicNie tak było przed laty, gdzie nie pierwej młody
Do szabelki przypadał, aż od wojewody
Albo króla samego śród walnego festu
[491]
Do niej był przypasany, koło lat dwudziestu.
1660To ozdoba, to mu strój nad wsze aksamity!
Dotąd część domu; już był Rzeczypospolitéj.
Brał i pierścień żelazny, charakter
[492] sromoty,
Który musiał na palcu swoim nosić poty,
Aż krwią nieprzyjacielską z obligu
[493] wyjęty,
1665Złoty już nosił sygnet, już siadał z książęty;
Żelazny na pamiątkę ze zdobytym łupem,
Kładł Marsowi w kościele w święto przed biskupem.
Dopiero skoro odniósł na swym ciele blizny,
Prawić o wojnie, radzić około Ojczyzny
1670Godziło się; nie, zrósszy przy doiwie krowiem,
W opiekę brać nieszczęsną Ojczyznę ze zdrowiem.
Że za prawdą nienawiść, jako cień za ciałem;
Opak wszytko! Bo dziecku małemu do kasze
1675Drugi ociec szabelkę i łuczek przypasze.
Toż żeby dom nie zginął, dla onej pociechy,
Skoro zwiedzi w Warszawie co przedniejsze wiechy
[494],
Ożeni go; a ten też jakby wlazł do twierdzy,
Ani szable przypasze, ani otrze ze rdzy,
1680Zasznuruje się w duchnę
[495], i podobnych sobie
Gapiów jakich, ni Bogu ni ludziom, naskrobie.
Nie zna jak żyw pancerza, nie widział kirysu,
Albo się gospodarstwa, albo imie flisu
[496],
Lubo siwe czabany
[497] za granicę pędzi,
1685Lubo też piwo robi i browary smędzi:
Mało na tym, czy flisem, czy wołmi, czy bzdęgą
[498],
Czego inszy krwią nie mógł, takowi dosięgą;
Albo idzie do dworu i tak, świni ucha
Nie uciąwszy, senator z onego piecucha.
1690Lecz nie to mój propozyt
[499], ale pod Chocimem
Marsa krwawego dzieła opisować rymem;
Więc do rzeczy! Już wojska, pieniądze, hetmany,
Już mamy po Koronie zaciąg obwołany;
Brzmią bębny po miasteczkach, szeleszczą warstaty,
1695Co żywo, się w wojenne sobi
[500] apparaty;
Już działa w gisseryjach
[501] z twardej leją spiże
[502],
Już złote po chorągwiach wyszywają krzyże,
Sypią się z kancellaryi listy przypowiedne
Na żelaznych usarzów i pancernych jedne,
1700Drugie na pieszych albo woluntaryjusze.
A że nie zażywano już naonczas kusze,
Wszyscy do ręcznej strzelby, do kul i do prochu!
A on główny gospodarz, nie dosiawszy grochu,
Zdjąwszy z ściany, dziadowskie każe zszywać toki
[503],
1705I wrzaskliwe z szyszaków powygania kwoki,
Rzekłbyś, że Lemno drugie, gdzie na poły nadzy
Obrzymi, straszne ścierwy ubrukawszy w sadzy,
I Brontes, i Styropes z dużym Piragmotem
[504]
Na przemiany, kowadła ciężkim tłuką młotem.
1710Lecz jeszcze na posiłki wyciągamy oczy:
Bo nam tej gry pomogą sąsiedzi ochoczy.
Ociec święty obiecał, skoro cesarz skończy
Wojnę z heretykami (cóż mi po opończy,
Gdy już zmoknę do nici? ), bo na te imprezy
1715Wszytkie zbiory i wszytkie swoje łoży spezy
[505].
Przydał: jako zbijecie Turczyna do szczętu,
Dam w każdym roku miejsce na pamiątkę świętu.
Toć z Rzymu otrzymali natenczas Polacy,
To im przyniósł ich poseł Grochowski Achacy.
1720Podziękowawszy za nie
[506] (i to nie poślednia
Cnota), lepszej nowiny wyglądamy z Wiednia.
Naprzód, że krew przyjaźni najpewniejszym gruntem,
Dwie siestrze
[507] cesarz mając za naszym Zygmuntem,
Boskiego i ludzkiego uchyliwszy prawa.
1725Druga, że w Polszcze z jego przyczyny ta wrzawa;
Bo gdy mu król posiłki śle na Gaborego
(Który się z Fryderykiem związał był na niego),
Gabor chcąc się nas z Węgier skaraskać
[508] co prędzej,
Cztery piechot tysiące Turkom i pieniędzy
1730Posyła, żeby wpadszy niespodzianie w ptaki,
Z Czech i z Węgier pomocne odwiedli Polaki.
Stąd jako na trzy tuzy
[509] bez wszelkiej omyłki,
Tak śmiele na rakuskie każemy posiłki.
Dadzą ci Bogu liczbę, którzy tego krzywi
[510],
1735Ale niech się tu każdy niewdzięczności zdziwi:
Za psa krew (jako stara przypowieść natrąca:
Z bratem na lwa, a z szwagrem ledwie na zająca);
Za psa nasza uczynność, bo póki świat światem,
Nigdy Niemiec nie będzie Polakowi bratem.
1740Nie tylko nam posiłków winnych odmówili.
Lecz werbunku w swej ziemi cale
[511] zabronili,
A co najboleśniejsza rzecz musi być, że tem,
Co już wzięli pieniądze, surowym dekretem
Wracać nazad kazali; zaczem wszyscy trząskiem
[512]
1745Uszli i aż się tam gdzieś oparli za Śląskiem.
Albo to wolność nasza, co im w oczu solą,
Przyczyną, że nas chcieli wterebić
[513] w niewolą,
Albo ze zginionymi, za jakich nas mieli
W takiej wojnie z Turkami, łączyć się nie chcieli.
1750Któż o utrapionego
[514] kiedy przyjaźń stoi?
Każdy mija, każdy się zapowietrzyć boi.
Ten był owoc rakuskiej w onę burzą ligi,
Do której ze wszytkimi szliśmy na wyścigi;
Więc mieszać nasze sejmy, nasze interregna
[515],
1755Czyhając, rychło miła wolność nas pożegna,
Rychło nam karki osieść, mieć czwartą na głowie
Koronę, skąd spadli dwaj Maksymilanowie
[516];
Mało im Węgry, Czechy i niewolnik śląski,
Któremu pod przysięgą biednej zabić gąski
1760W własnym domu nie wolno, aż zapłaci od niéj;
Ale czego chcą sami, znać, że tego godni.
Hiszpan barzo żałował, że z tym potentatem,
(Który kiedy się ruszy, całym trzęsie światem),
Polacy się zwadzili, a tym służy właśnie,
1765Że niżeli mysz skoczy, dalej kocur trzaśnie.
Dla dawnego przymierza, które trzyma ściśle
Z Turkami, żadnego nam posiłku nie przyśle.
A ono złote runo i baranek święty,
Od ciebie nam na związek posłane prezenty,
1770Mizerneż to ofiary, malowana liga!
Patrząc, gdy nas okrutny poganin postrzyga,
Nie pomóc nam się bronić, nie odegnać wilka
Od baranka? Czy dosyć, że go złota szpilka
Na waszych przypnie piersiach? Człeka-ć wywieść w pole
1775Łacno
[517]; lecz kiedyś w serce ta szpilka zakole.
W takiemże-to igrzysku ten charakter macie,
Ze go sobie za czaczko
[518] tylko posyłacie?
W ten sens i Wenetowie, w ten wszyscy sąsiedzi
Niewdzięczne posłom naszym dają odpowiedzi,
1780
Chorego, że nie wstanie, że już duszą rzygnie,
Miasto jakich syropów, co mu jeszcze ciężej,
Każą mu się z sumnieniem rachować u księży.
Jeden tylko król swojej dał wizerunk cnoty:
1785Jakub, co rządził Angle, Hiberny i Szkoty.
Krótko o tym mówiwszy z Ossolińskim Jerzym,
Który był wrychle
[520] wielkim koronnym kanclerzem,
Ośm swych ludzi tysięcy, przodek biorąc inszém
Chrześcijanom, z ochotą i uprzejmym winszem
[521]
1790Wyprawił, opatrzywszy żołdem na rok cały.
Wstydźcie się, katolicy, że was do tej chwały
I nabożeństwem obcy, i odległy morzem
Uprzedził i pokazał, że nie z wami tchórzem,
Acz i droga daleka, i czas barzo ścisły
1795Przyczyną, że do skutku nie przyszły zamysły;
Bo niespełna ćwierć roku trwała ona wojna,
Lecz stoi
[522] za rzecz samę ochota przystojna.
Tedy się Bogu tylko, któremu swe rzeczy
W świętą dawszy opiekę, Zygmunt ubezpieczy,
1800Wiedząc, że tam najprędzej człowieka pociesza,
Kędy się licha ludzka pomoc nie przymiesza,
A kto w siłach śmiertelnych swą nadzieję kładzie,
Dziś, dziś się niech o swoim upewnia upadzie,
ZimaJuż też rok był na schyłku, już wypadszy z Wagi
[523],
1805Słońce co dzień to szczupłej zagrzewa świat nagi,
Który zima oskubszy ze wszelakiej krasy,
Tak bydłu, jako zwierzu zamknęła popasy.
Wszytko z pola zegnała zaraz za swym przyściem,
Okrom
[524] co gałązkami albo żyje liściem.
1810Już i pasterze swoje puścili koszary;
I ptak poszedł na zwykłe do cieplic opary
[525],
Prócz tych, co się na nasze spuściwszy urobki,
Całą zimę po brogach wysysają snopki.
Twardy mróz ujął ziemię, chociażbyś po bagnie
1815Kartaony
[526] prowadził, pewnie się nie zagnie;
Krzyształowym wątpliwe brody spiął pokostem
I bystre rzeki szklanym poujmował mostem.
Biały śnieg jako z woru na ten się świat kida
[527],
Bo się słońca z uboczy nic a nic nie wstyda;
1820Lecz skoro oszedzieje
[528], skoro mrozem spierzchnie,
W rozliczne glance iskrzy swe lilie
[529] wierzchnie.
Więc komu przyszła wojna głowy nie ugryza,
Delikacko na płytkich saneczkach się śliza.
Świszczą smyczki z daleka gościńcem utartem
1825A dropiaty, jak rarog, leci pod lampartem.
Kto myśliwy, po śniegu zwierza z charty tropi,
Nasz starzec przy kominie grzanki w piwie topi
A co raz pisanego nachylając garca,
Już syty tego świata, czeka z gołą marca
[530];
1830Nie idą mu w gust żadne przejażdżki i sanki,
Zjadszy zęby, woli ssać rozmoczone grzanki:
Toć ostatnia człowiecza uciecha, komu się
Da Bóg starzeć i późne oglądać prawnusie,
Krótce rzekszy, gdy słońce wpadło w Kozierogi
[531],
1835Zima się na podniebne zwaliła podłogi.
Wojny chocimskiej
część trzecia
Matka BoskaRok nastał tysiąc sześćset pierwszy i dwudziesty,
Jako na ten świat zaszły niebieskie aresty
[532],
(Który już szatan prawem odbierał dziedzicznem,
Aleć go zaraz puścić musiał w rękawicznem
[533];
1840Bo święta ona Panna, wydawszy na ziemię
Nieśmiertelnego ojca wiekuiste brzemię,
Podarła cyrografy otrzymane w raju,
Za grzech pierwszych rodziców ludzkiego rodzaju,
I uczyniła koniec łez naszych oblewin,
1845Którymiśmy ogryzek popijali Ewin);
Jako ten Jezus, co się w jej żywocie
[534] taił,
Zaprzedanemu światu zbawienie zagaił
(I dał nam inszą kąpiel, kędy przez krzest wodny
Z dusz naszych omywamy grzech nią pierworodny),
1850
Nie wstydził się człowieczej natury siermięgi
I nie pierwej ją wyzuł, aż go w onej guni
[535]
Ludzkiego utrapienia ubiją pioruni
(Żal, strach, wstyd, ból, że go z tak niewczesnego chyżu
[536]
1855Śmierć odrze i sromotnie rozbije na krzyżu,
Którym razem sama śmierć tak swe stępi noże,
Że odtąd na śmierć zarżnąć nikogo nie może).
Kiedy wicher wschodowy, ruszywszy świat z gruntu,
Straszne burze na Polskę rzucił z Hellespontu
[537],
1860Chcąc ją zalać, chcąc ją w jej własnej krwi utopić,
Przyszło się tedy i nam w takim razie stropić
[538]
A puściwszy na stronę niepotrzebne skargi,
Stawiać tamy na fale i na przyszłe szargi
[539].
Więc, że żadnej prócz piersi nie czujemy naszéj,
1865To mury, to fortece. Hej, mężny podczaszy
[540]!
Masz pole, bierz na rękę białopióre ptaki
I prowadź ku Podolu odważne Polaki.
Jakakolwiek ich liczba, masz orły i krzyże
Które uganiać mogą i sokoły chyże,
1870Nierzkąc
[541] sowy nikczemne i plugawe gacki,
Co tylko pod miesięczne latają omacki
[542].
Idź w boży czas w tę stronę, gdzie poganin srogi
Niesie pustki żałosne, okropne pożogi,
Niesie płacz matkom naszym i smutne lamenty,
1875Obciążywszy karawan
[543] kajdany i pęty.
Zdarzy Bóg chrześcijański, te pustki, te ognie
Że mu w zanadrzu ręka waleczna zażognie
[544];
Zdarzy, że mać pogańska, paździerze i zgrzebie
Włożywszy na grzbiet, na swych zawyje pogrzebie!
1880
WiosnaJuż się wiosna poczęła, już baran ochudły
Otrząsszy gęste z śniegu zimowego kudły,
Skoro mu słońce wełnę cieplejsze ugara
[545],
Po łąkach i zielonych murawach się tara
[546].
Role się znowu ziarnem u oracza dłużą,
1885Pierwszego nie wróciwszy; lasy się papużą
[547];
Obnażone konary, skoro im wiatr pępki
Porozdyma, znowu się pstrzą w barwiste strzępki.
Już krzykliwe żurawie, już swe gęsi klucze,
Jako nasz z śniegu rosa horyzont opłucze,
1890Długiem pasmem prowadzą; już wdzięcznymi głosy
Po kniejach się wesołych przekrzykują kosy,
A smutny słowik, wiedząc, że mu się nie wróci,
Tak we dnie, jako w nocy po swej stracie nuci.
Już się po krzach
[548] pieszczone wabiły kukułki,
1895Gdy Lubomirski sobie poruczone
[549] pułki
Pod Skałą, gdzie się bystry Zbrucz z krzemieni zdziera,
Przednią straż trzymający, obozem zawiera.
Gdzie jako doskonały wódz i hetman czuły
[550],
Mając rznięte na sercu Marsowe reguły,
1900Na wszytkie razem strony wyprawuje szpiegi.
Więc że już były pewne tatarskie zabiegi,
Żeby z Wołoszą w Polszcze nie czynili szkody,
Dniestrowe swym żołnierzem poosadzał brody
I tak ich razów kilka niespodzianie zbieży,
1905Że pogaństwo krwią płaci nieczesne
[551] kradzieży.
Gdzie Szymon Kopyczyński i sercem, i siłą
Nie da nigdy sławy swej zawierać mogiłą,
Tak ją waleczna ręka ostrą szablą wdruży
[552],
Że póki świata, póty w piersiach ludzkich płuży
[553].
1910Te kiedy ma z Tatary Lubomirski gony,
Po przezwisku Weweli, imieniem Konstanty,
Z Krety rodem, wiarą Grek, książę między franty
[555],
Postawą chrześcijanin, lecz gotów dla wziątku
[556]
1915Boga przedać; tego był niecnota rozsądku!
Doznał go w legacyi on Zbaraski wielki,
Że w nim wiary i jednej nie było kropelki.
Tego Spodar
[557] wołoski z zmyślonym kontestem
[558]
Chęci swoich wyprawił przeciwko nam ze stem
1920Rozmaitych dowodów, życząc tego szczerze,
Żeby stare co rychlej odnowić przymierze
Między Turki a Lachy, nim się w wojnę wkroczy,
Nim się Mars obojętny
[559] we krwi uposoczy.
Troje prawił nie dziwy: jakim aparatem,
1925Jakim duchem szedł Osman, który cale
[560] na tem,
Jeżeli samą grozą Polaków nie skróci,
Do szczętu ich z imieniem i z państwem wywróci;
Nie przestanie swych wodzów do drogi przynukać
[561],
Bojąc się, żeby mu was nie przyszło gdzie szukać
1930Po błotach i wertebach dzikimi manowcy
[562];
Tak na upatrzonego spieszą się więc łowcy.
Miał list od Husseima na Sylistrze baszy,
Który skoro koronny przeczyta podczaszy,
Też strachy, też racyje, też rady do zgody,
1935Które od wołoskiego były wojewody.
Anośmy się niedługo tego dowiedzieli,
Ze nie posłem, ale był szpiegiem ten Weweli,
Aby naszych humory i co mają serca
W takim razie Polacy, widział przeniewierca;
1940Bo się to wszytkim zdały niepodobne rzeczy,
Żebyśmy kiedy z Turki do takowej przeczy
[563]
Ośmielić się ważyli, nierówną potyką
[564]
Porwać się, jako mówią, na słońce z motyką;
Samym echem do takiej przyjdziem raczej zrzuty
[565],
1945Że Turkom dobrowolnie pozwolim trybuty,
Drogi pokój opłacim; nie mając się na czem
Wesprzeć, ujmiem dorocznym Osmana haraczem.
Chciał odjechać Weweli i żądał odprawy,
Lecz nie mogąc tak głównej Lubomirski sprawy
1950Skończyć bez Chodkiewicza; przeto mu rozkaże
Dó bliskiej wsi przez ten czas pod uczciwe straże,
Aż wielki hetman ściągnie, przy którego boku
Ze zgodnego wszytkich rad koronnych wyroku
Komisarze mieszkali, a tych część z senatu,
1955Część rycerstwa do onej wojny aparatu
[566]
Przydano, zawiązanych warowną przysięgą,
Że w cnocie ani w zdrowej radzie nie ulęgą.
Przy nich sądy główniejsze, żołnierskie zapłaty,
Przy nich pokój stanowić i pisać traktaty,
1960I dobre, i uczciwe w równej trzymać sforze,
Owszem, niźli w pożytku, więcej kłaść w honorze.
Pierwszy to był twój stopień, cny wojewodzicze
Lubelski, do któregoś, chociaż laty młody,
1965Wielu starców uprzedził; nie zawszeć u brody
Rozum bywa, częstokroć ludzie, nadzy skronią,
Siwych owych satyrów dowcipem dogonią.
Tu Mikołaj Sieniawski, krajczy tej korony,
Głowę dla rady mając, ludzi dla obrony;
1970Tu Matyjasz Leśniowski, bełzki podkomorzy,
Czwarty Michał z Tarnowa; i wam się otworzy
Okazyja do wiecznej sławy w tym terminie,
Janie z Pawłem, rodzeni bracia na Działynie.
Ci-ć byli komisarze z rycerskiego rzędu.
1975Senatorowie wszyscy z swych krzeseł urzędu
Należeli do rady, co byli przytomni.
Żorawińskiego tylko Muza ma przypomni,
Mąż ręką i rozumem, językiem i piórem,
Nikomu nie był z Litwy i z Korony wtórem.
1980Już się wiosna starzała, już jej śliczne glance
Opłowiły gorętsze słoneczne kagańce,
Już ziemia niezielona, już niski świat żółknie,
Skoro na zodyjaku Raka Tytan
[567] połknie,
I skoro gorliwego Lwa grzywy zagrzeje.
1985Dotąd upracowany oracz swej nadzieje
Wyglądając, już ją dziś pełną ręką czerpa,
Pomykając po niwach zębatego sierpa.
Nie duma więcej słowik, jeśli wierzyć bajce
[568],
Nie skarży na czystości swojej winowajcę.
1990I kukułka nie kuka, bo skoro przymusi
Na swe jaja ptaszynę, potem ją udusi.
(Straszny przykład niewdzięku! za podziękowanie
Na szubieńcę z piastunką, za myto karanie! )
CzasJuż lato nastąpiło, już Flora Cererze
1995Dała miejsce; już słońce w swojej doszło sferze
Najwyższego terminu, z której dzień przyczyny,
Nie do całej przypuszcza noc godzin trzeciny
[569];
Dzień ma szesnaście, noc ośm, lecz rostąc
[570]pomału,
W krótkim czasie równego doczeka się działu,
2000I swego powetuje, gdy mroźnego grudnia
Weźmie sobie szesnaście, ośm zostawi u dnia.
Tedy mając Chodkiewicz podczaszego w czele
[571],
I on by nie chciał gruszki zasypiać w popiele,
Więc Pogonią zbawiennym ozdobiwszy krzyżem,
2005Sunie się z Litwą krokiem ku Podolu chyżem.
Łączy się z Lubomirskim i zawiera kołem
I Orły, i Pogonie pod Rzepnicą siołem,
Kędy w pułki okryte
[572] dzieląc wojska obie,
Szczuplejszy widzi komput
[573] i w głowę się skrobie,
2010Że daleka warszawska uchwała od skutku;
Co acz go w sercu korci, tai w czele
[574] smutku;
Znaczy miejsce każdemu, kędy kto ma chodzić,
Lub w ciągnieniu, lub przyjdzie obozy zawodzić;
Więc urzędy wojskowe, kto był czego godny,
2015Za środkowaniem
[575] cnoty rozdaje; dowodny
Wiernek straży zawodził, Kazimirski drugi,
I Bogdaszewski trzeci był od tej usługi.
Dolmad, Litwin, oboźnym, jako żołnierz stary,
Umiał toczyć tabory, szykować kotary
[576].
2020Co gdy wszytko sporządzi, dla przestrzeńszej pasze,
Ruszy wojsko nazajutrz ku miasteczku Brasze,
Gdzie nad niskimi Dniestru skalistego brzegi
Pięknym wieńcem namioty rozbito w szeregi,
A skoro się dzień chylił i już słońce gasło,
2025Imię Jezus najpierwsze otrąbiono hasło.
Nie miał więcej armaty i Dawid w sekundzie,
Gdy przy konopnej zabił Goliata fundzie
[577].
Pod ten cień nasze Orły i Pogonie z Litwy,
Przez święte swych patronów cisną się modlitwy,
2030Który w najgorszą szargę
[578], w najstraszniejszą zrzutę
[579],
Stanie
[580] za mur miedziany, warowną redutę.
Oneć to pięć kamyków, pięć liter w tym słowie,
Przed którymi upadać muszą obrzymowie.
Noc zatem, świat szarymi przyodziawszy skrzydły,
2035Uspokoiła ludzi z ptastwem, z zwierzmi, z bydły,
Prócz co się słońca strzegą i swój ich cień straszy,
Cały dzień spią, a w nocy wychodzą ku paszy,
Spi obóz, na przyszłe się karasując
[581] prace
Mając wkoło posłuchy
[582] i we straży place;
2040Szumi Dniestr, a gdy woda z skałami się kłopi
[583],
W głębszy sen zmysły ludzkie onym szumem topi.
Ty sam nie śpisz za wszytkich, nie dasz zemgnąć oku,
Wielki hetmanie! Darmo tłocząc na bok z boku
Twarde łoże i w głowie pełno mając zgrzytu,
2045Równo z strażą ranego oczekujesz świtu.
Próżno pieją Syreny słodko-brzmiące dumy,
Choćby z morskiej kolebka utoczona spumy
[584],
Choćby się na to zmówić obie chciały zarze
[585],
Nie uśpią człeka, kędy w głowie jak w browarze,
2050Sto wątpliwości razem, razem tysiąc myśli,
I w sercu, i w rozumie hetmanowi kréśli.
ŚwitKiedy Tytan
[586], skończywszy przechadzkę podziemną,
Przez rumianą jutrzenkę obwieszcza noc ciemną,
Księżyc bladł, gwiazdy gasły, gdy się wschód zabieli
2055A zorza purpurowej Febowi
[587] pościeli
Ustąpi, który tymże impetem na światy
Ogniste pędzi w szorze iskrzącym bachmaty
[588],
Których jeszcze nad ziemią nie gorzały cugi,
Z uboczy tylko od ciał cień czyniły długi.
2060Jeszcze i Flory z mokrych pereł nie rozbierze
Zefir, kiedy po świętej Chodkiewicz ofierze
Obsyła senatory i wojskowe rady,
Zapraszając w osobny namiot do gromady;
Gdzie dalszej wojny progres, czy się trzymać Brahy,
2065Czy się przez Dniestr z obozem przeprawiać w Wałachy,
Do uwagi podaje i na obie stronie
Dość potężne racyje były po Koronie.
Jeśli stać w swojej ziemi, żywność bez omyłki,
I snadniej z Polski w obóz wniść mogą posiłki,
2070Bronić poganinowi przez rzekę przeprawy;
Nie przebrnie, nie przeleci bez mostu, bez ławy.
Z drugą stroną ustawne sąsiedzkie kwerele
[589].
Cóż gdyby się zgarnęli i nieprzyjaciele
We wnętrzności ojczyste? Pewnie by krom
[590] wstrętu
[591]
2075I Wołyń, i Podole spłonęło do szczętu.
Listy potem z Warszawy gęste poszty
[592] niosły,
Żeby wojska, lub przez most, lub łodzią i wiosły,
Na drugą stronę Dniestru wcześnie przeprawować,
Zamek chocimski zmocnić i chlebem spiżować
[593].
2080I Kozacy znać dają, że ich zaporohy
Nie puszczą, dokąd naszy nie wnidą w Wołochy.
Tak sobie sztuczny
[594] naród na umyśle dumał:
Nużby się jako Turczyn z Polaki pokumał,
Kto wie, jeżeliby ci, chcąc nam przytrzeć rogów,
2085Nie do naszych te siły obrócili progów
Dla
[595] tureckiej przyjaźni? Dotąd przeto z niemi
Łączyć się nie chcą, dokąd Polacy w swej ziemi.
Lecz te wszytkie racyje uważywszy rzędem,
Miejsce było osobnym dla obozu względem,
2090Gdzie, począwszy od rzeki, wesołe cudownie
Aż do skał nieprzystępnych rozwleką się równie
[596],
Nie bez pagórka jednak i niskiej doliny,
Które pozaraszczały gęste rokiciny,
Że chociaż kto otwarcie, chociaż kto fortelem,
2095Mógł się na stronie obie
[597] bić z nieprzyjacielem.
Tedy wszyscy stosują w ten sens swoje wota
[598],
Żeby zamek chocimski osadzić i wrota
Zalec poganinowi, a na jego gruncie
Światu twe imię, wielki ogłosić Zygmuncie.
2100Z tym wstają a już cieśle materyje rąbią,
Już przeprawę trębacze po obozie trąbią,
Ani się Wewelego dłużej zdało bawić,
Przeto stanęło zaraz w drogę go wyprawić
Któremu gdy Chodkiewicz spod uczciwej straże,
2105Chociaż z dobrego bytu, stanąć przed się każe,
Ujźrawszy ten urodę bohatyrską w ciele,
W twarzy postać Jowisza, Gradywa
[599] na czele,
Zbladł jako trup i naprzód wzrok pokorny chyli,
Zaś chce upaść pod nogi hetmańskie po chwili.
2110Poda mu chyżo rękę i tak rzecze skromnie:
«Nie do Turczynaś bracie, ale przyszedł do mnie;
Głupi ludzie ten ukłon i czynią, i właszczą
[600];
U nas jednemu Bogu na ziemię się płaszczą.
Tak nierychłej odprawy od mego kolegi,
2115Przyczyną są tatarskie w Wołoszech zabiegi,
Że jakom nie przypasał tej broni daremnie,
Alem nią gotów drogą opądzać Ojczyznę
(Po to starość i moję niosę tu siwiznę),
2120Tak jeśli się przystojne podadzą sposoby
Do zawarcia miłego pokoju, a kto by
Cale
[601] w rozum był obran w człowieczym narodzie,
Żeby wolał na wojnie, niżeli żyć w zgodzie?
Zawsze bowiem wojenna obojętna bierka
[602].
2125W czym ja z osobnym listem posyłam Szemberka,
Gońca mego do basze, i tak tuszę sobie,
Że bezpiecznie na miejsce zajedzie przy tobie».
A ono że był Szemberg wiadom Turków wszędy,
Za tą był okazyją wyprawion na względy.
2130Skoro skończył Chodkiewicz, tak krótko podczaszy:
«Niech Husseim, niechaj nas hospodar nie straszy.
Pokojem nie gardzimy, ale dla bojaźni
Zebrać go, barziej nas tym jątrzy, barziej drażni.
Rozumiem, że to wszytko pójdzie nam smarowniej
[603],
2135Skoro sobie na bliskiej poigramy równi.
Na te wojska, co piszą, i na te trzy światy,
My szable, oni mają rydle i łopaty,
A jeżeli się jeszcze balsamem ukleją,
Bliższy Chocim niż Egipt jeździć po mumiją.
2140Zły tryumf przed wygraną, zły i hup przed skokiem
[604],
Obaczy to Husseim, chociaż jednym okiem
(Bo był ślepy na drugie), a teraz me listy
I afekt swemu panu oddaj otworzysty.
Już byś bez wątpliwości oglądał był Jassy,
2145Ale pozalegali Tatarowie pasy
[605]».
Toż skoro Wewelego Chodkiewicz uprzątnie,
Z pilnością się koło swej roboty zakrzątnie.
Nowy cud u wszech ludzi, żeby tyli
[606] wzrostem,
Tak bystry Dniestr pozwolił brzegi spinać mostem,
2150Który na nim od świata stworzenia nie postał,
A teraz jakoby go Chodkiewicz ochrostał
[607];
Jakoż rzecz była zwłaszcza przytrudniejsza
[608] zrazu,
Ale do surowego gdy hetman rozkazu
Przyda szczodrobliwości, dziesięć razy sporzéj
[609]
2155Ona wielka machina w ich się oczach tworzy,
I acz cierpieć nie mogąc ckliwy strumień siodła
Tak wodę ściskał, że go kilkakroć przebodła,
Podda się na ostatek, poznawszy magistra,
I da osieść hardy kark woda ona bystra.
2160
Rozum, CzasRozum mistrzem wszech rzeczy, czas mistrzem rozumu:
On mostu, on nas łodzi, on nauczył promu.
Czasem człowiek lwy króci i niedźwiedzie uczy,
Czasem słonie w wojenne beloardy
[610] juczy.
Czas odmieniwszy w pysku przyrodzenie ptasze,
2165Dał srokom i papugom czwarzyć
[611] słowa nasze.
Czas wiatry chełzna, które zawarte w chomącie
[612],
Stawią człeka na drugim świata horyzoncie,
Gdy odąwszy płócienne na galerze buje
[613],
Wszytkie ziemie i wyspy i morza osnuje.
2170Lata skrzydły Dedalus, lata po ojcowsku
Ikarus, póki słońca warował od wosku.
Działa lać, prochy robić, grzmieć i ognie błyskać,
Piorun z daleka w miejsce umyślone ciskać,
Granatów i misternych rac, które do góry
2175Wzbiwszy się, tworzą z ognia rozliczne figury,
Czas nauczył murować, czas murów ruiny,
Przez potężne petardy i podziemne miny,
Cyngla ruszy, aż wszytko, co obaczą oczy,
Tak zwierza jako ptaka, zmyślny strzelec troczy
[614].
2180Czasem człek doszedł nieba i policzył gwiazdy,
Wie, która w miejscu wryta, która ma pojazdy
[615].
Czas człeku czasy mierzyć i, choć ślepi oczy,
Wiedzieć którędy, widzieć, jako długo toczy
Słońce koło nad światem, pokazał, i może
2185Pisać przed stem lat, wiele razy swe poroże
[616]
Księżyc, świecę którą noc, słońce, którą krasi
Biały dzień, i w którą noc, w który dzień przygasi.
CzasCzas obrotne zegary, kędy przez sprężyny
Pomiar, przez dzwonki ogłos swój mają godziny,
2190Albo cieniem cienkiego prącika wyznacza,
Albo w krzysztale
[617] piaskiem mieluchnym przetacza.
Czas wiedzieć, kędy ziemia który kruszec kryje,
Czas znać ludzkie persony, dawne historyje,
Skoro je w miedzi ręka ćwiczona wydruży
[618],
2195Skoro je malarz pęnzlem na płótnie wysmuży
[619],
Da w tysiąc lat oglądać, co już wszytko z czasem
W proch poszło za nikczemnej gadziny opasem
[620],
Druk, papier i litery, którymi wykreśli
Co mówi, co ma w sercu i co człowiek myśli,
2200I mogą się rozmawiać, nie ruszywszy usty,
Mogą widzieć z daleka ludzie inkausty
[621].
Wszytkiemu czas przyczyną.
GrzechO Boże dobroci!
Tedyż człowiek żywioły i naturę króci,
A przez te wszytkie wieki na grzech i złe żydło
[622]
2205Znaleźć mu się dotychczas nie dało wędzidło!
Zna zwierze, ryby, ptaki, drzewa, zioła, gady;
Wie, skąd grom, piorun, skąd deszcz, skąd spadają grady,
Krotce mówiąc, na ziemi zna się i na niebie;
Wszędzie mądr, doma głupi, że sam nie zna siebie.
2210Wiatry chełzna, o cuda! Na cielesne żądze
Dotąd mu się nie dały wynaleźć wrzeciądze.
Ale do chocimskiego powracając mostu:
Już stał, już był gotowym przenosić i po stu;
Już dzień znaczy przeprawy, już za rzekę zmierza,
2215Kiedy nieochotnego postrzegszy żołnierza,
I sam się hetman stropi, i propozyt
[623] zwlecze,
Aż zrozumie i zleczy, co go w sercu piecze.
Wszyscy nosy zwiesili widząc, że nie żarty,
Że gościniec do Wołoch czeka ich otwarty;
2220Sto razem niebezpieczeństw, sto trwóg w oczu stanie,
Kiedy nastąpi z miłą ojczyzną żegnanie;
Więc zrazu po namiotach i mówili cicho,
Potem głośniej, aż górę wzięło ono licho;
Na koniec się zebrawszy, w jakiej kto był szarży,
2225Przed swoim się rotmistrzem jawnie o to skarży;
Że ich za Dniestr, jakoby na rzeź żeną
[624] owce,
W kraj pusty, między dzikie wołoskie manowce.
«Skąd żywność między zbójcy? Skąd się ma posilić
Żołnierz, gdy się nie dadzą z obozu wychylić?
2230Nie trzeba na nas Turków, dokuczy z zasadzki,
Z swoimi opryszkami Wołoszyn Bernacki
[625],
Który wielekroć z nami z tamtę stronę Dniestru
Igrał, nie mogliśmy się doliczyć z regiestru.
Tedy tą garstką ludzi chcecie pobić Turki?
2235Podobno na nich będziem zaglądać przez dziurki
Z szańców, co to tak barzo hetman każe
[626] na nie,
Póki zębów i suchar spleśniałych nam stanie.
Kto ręczy, że Dniestr mostu z swych karków nie zrzuci,
Nim się król z pospolitym ruszeniem ocuci,
2240Nim się zwleką posiłki, o których coś słychać,
Że lazą na bałuku
[627], a nam tu usychać
Dotąd przyjdzie i kroplę ostatnią krwie sączyć.
Cóż choć przyjdą, gdy z nami nie będą się łączyć,
Chociaż tamto szeroko zalęgą pobrzeże,
2245Patrząc tylko, jako nas poganin porzeże,
Albo cudzym nieszczęściem swej warując głowy,
Pokiną
[628] nasze wilkom i krukom tułowy,
Pójdą za Białą wodę
[629]; tym też czasem zima,
Od dalszego progresu pogaństwo przytrzyma.
2250Praca w ręku, o płacej żaden dotąd nie wie,
Odkąd mu służba idzie; szabla nie zardzewie
W ustawicznych obrotach; już w oczach Wołosza,
A drugi jeszcze nie wziął złomanego grosza!»
Taka uszu hetmańskich skoro dojdzie skarga,
2255Tylko mu się w drobny kęs serce nie potarga.
Czy zaraz twardym chełznać taki bunt munsztukiem,
Hersztów mieczem skarawszy, drugich tylko fukiem?
Czyli
[630] wszytkich zebrawszy w generalne koło,
Przez łaskę i pogodne ma kołysać czoło?
2260A z tym rady wojennej sprasza do namiotu
I ono zamieszanie przełożywszy, co tu
Dalej czynić, rady chce: czy łaski, czy grozy
Zażyć ma i wzruszone ułożyć obozy?
Różne zdania, różne tam wota były, ale
2265Gromadzić się nie zdało ludzi w tym zapale,
Ani ich sądem drażnić; a kiedy z rozpaczy
Wojsko się jawnym buntem zwiąże i odsaczy,
Ufając siłom swoim o to się pokusi,
Czego wątpi uprosić, tuszy
[631], że wymusi!
2270Więc tak z rady stanęło u hetmana spólnéj,
Aby Stefan Potocki, pisarz wtenczas polny,
Kamieniecki starosta, zawiązany ślubem,
Że to wiernie z Sobieskim odprawi Jakubem,
Uważywszy ciągnienie, naprzód z stanowiska,
2275Komu daleka, komu droga była bliska,
Ten dzień, w który chorągiew w obozowe place
Weszła, pierwszy naznaczył jej ćwierci
[632] do płace.
Co skoro między roty, rotmistrze i pułki,
Przez skryte dla zazdrości roześlą cedułki,
2280Jakby ręką przewrócił, już się nikt nie smęci,
Wszyscy weseli, wszyscy stąd byli kontenci,
Zwłaszcza kiedy w niedługim potwierdzenie czesie
Prędka poszta z Warszawy tych rzeczy przyniesie.
Jako po ślepej chai
[633] i okropnej burzy
2285Piękniejszy świat, gdy słońce jasną twarz wynurzy,
Taką dały pogodę rozesłane kartki,
Spędziwszy niepotrzebnych skrupułów zawartki
[634]
Z serc żołnierzów koronnych, kartki, mówię, ony,
Gdzie był każdy o swoim żołdzie upewniony.
2290Już śmieli, już posłuszni, nie szepcą, nie mruczą,
Zaprzągają w skarbniki
[635] luźne konie juczą,
Każdy by się rad
[636] widział w lot na stronie drugiej,
Gdyby można w bród przebyć krzemieniste strugi.
Skoro trąba wesołym ogłosi to echem,
2295Do mostu się co żywo pobiera z pospiechem.
Ten jęczy pod ciężarem; Dniestr się z jadu
[637] pieni,
Wstydzi się okolicznych gór i swych kamieni.
Już się był Lubomirski w Wołoszech rozgościł;
Nie czekając, rychło Dniestr magister pomościł,
2300Zbiwszy drzewo na glenie
[638], którego przystawił
Po wodzie Chodorowski, pułki swe przeprawił.
Więc nim się wszytko wojsko do obozu zgarnie,
W żywność się sobi
[639], rad by założył spiżarnie,
Żeby i sam miał dosyć, i za czasem komu
2305W potrzebie mógł dogodzić; przeto po kryjomu
W półtoruset Lipnicki wyprawiony koni,
Z nim Rychter w piąciudziesiąt na czatę dragonii.
Ci, acz bydeł nagnali i nawieźli zboża,
2310Że nim sławną jarmarkiem Sorokę ubiegli,
Ormianie ich i Grecy zawczasu postrzegli.
Barzo na to Chodkiewicz ubolewał stary,
Gdyby ziemia wołoska Chrystusowej wiary
W jednej się liczyć miała z bisurmańską toni,
2315Przeto tego pod gardłem przez trąbę zabroni.
Syn Symona Mohiły, że tuteczny
[642] rodzic,
Skoro zginął Żółkiewski, jego wierny patron,
Przylgnął do Chodkiewicza: bowiem zmierzał na tron
2320Dziedziczny kiedykolwiek, który nań i człeczem,
I bożym spadał prawem (lecz kędy za mieczem
Idą rzeczy, tam święta sprawiedliwość wzdycha,
Tam wszelka sukcesyja bliskiej krwie ucicha,
Milczy prawo na wojnie), o któreśmy spadki
2325Opłakanych Mohiłów i dziś wpadli w siatki.
W te Korecki z Potockim i Piasecki trzeci,
W te
mogiły[643] Żółkiewski pod Cecorą leci.
Tamci przy Aleksandrze, Konstantym, Bohdanie
Mohiłach, a Żółkiewski już przy Gracyanie.
2330Tu wisiał Wiśniowiecki, tu w kacernej
[644] męce
Trzy dni konał na haku, trzy dni na osęce
Umierał i z naturą mordując się dużą
[645],
Nie umarł, aż go gęste postrzały donużą.
Trwała jeszcze nadzieja, choć jako na wietrze,
2335Że ich dom w tym ostatnim miał się dźwignąć Pietrze.
Ten się jeszcze chudzina trzyma swego sznura,
I choć go dzisia wiechciem fortuna potura,
W Bogu i w szabli polskiej ufa, że się dopnie,
Skąd wypadł, i dziadowskie odziedziczy stopnie.
2340Widząc, że bez nadzieje powrotu nie tonie
Co dzień w morzu głębokim ogniogrzywe słonie
[646];
Bo skoro noc zwyczajnej dopędzi koleje,
Znowu świeci i skryte wyjawia złodzieje,
I nie tak go grubych chmur zamroczą kałduny
[647],
2345Gdy śród dnia ciągną na świat, grom, grad, lić
[648], pioruny,
Żeby się zaś z burego wydarszy ołowu,
Nie miało złotą lampą pałać jako znowu.
Nie zawsze się ćmi ani płomieniste puchy
[649]
Zawsze mu czarny księżyc zarzuca makuchy,
2350Wydrze się zaraz siestrze, a po sferze modréj
Pędzi w zupełnym świetle cug swój złotobiodry.
Nie zawsze i ocean, srogim szturmem wzdęty,
O zakryte skopuły
[650] roztrąca okręty,
Na które kiedy już, już niestrzymanym fluksem
[651]
2355Wpadają, ali Kastor zawita z Polluksem;
Ucichną potem wichry, a w ślicznej pogodzie
Pełnym żaglem do swego portu płyną łodzie.
Kiedy cię zepchnie ślepa fortuna z kolei
2360Pomyślnego żywota; nie maszci i trochy
Statku u tej rodzaju ludzkiego macochy.
Czekaj jeszcze rewolty
[652]: bo nie tak uwięzła
Twa dola, żeby z tego wywikłać się węzła
Nie zdołała stateczność. Kto chce mieć wygraną,
2365Trzeba pierwej z fortuną chodzić na wytrwaną
[653].
Jako nie zaraz bujaj, kiedy cię upierzy;
Bo barzo często różny obiad od wieczerzy
(Jeszczem podobno siła
[654] zamierzył, w siedm godzin
Daje pieszczochom swoim po bażantach słodzin)
2370Tak też nie truchlej nagle, nie rozpaczaj i tu
Czekaj, niźli był wieczór, weselszego świtu.
A kto wie, jeżeli cię z tak żałosnej zrzuty
[655]
Znowu rane na nogi nie dźwigną koguty?
A im barziej, im zmokniesz do ostatniej nici,
2375Tym milszym twa cię skutkiem nadzieja wysyci.
I Mohiła, chociaż go zła fortuna topi,
Wżdy
[656] nie zaraz rozpacza, nie zaraz się stropi;
Opiera się, nie da się zbijać z jednochodzej
[657]
Bo im co ciężej cierpim, tym wspominać słodzej
[658];
2380Chwyta się i słabego, jako mówią, wiszu
[659],
Tuszy, że z tak podłego niedługo kociszu
[660],
Na którym się dziś chudak włóczy przy obozie,
Siędzie na tryumfalnym przodków swoich wozie.
Ten prośbą u hetmana pokorną zabieży,
2385Że wszelakiej w Wołoszech zakaże rabieży
[661].
Przysięże za swój naród, jako do Korony
Przychylny; niech go miasto nie niszczą obrony.
Drugi respekt, Szemberg był, co do Husseima
Z listami wyprawiony; ten hetmana trzyma,
2390Żeby się na nim nie mścił swego naród płochy,
Kiedy będzie powracał nazad przez Wołochy.
Dwunastego dnia aże, jako się poczęło
Nasze wojsko przeprawiać, za Dniestrem stanęło.
Pięknie tam było patrzyć, gdy w onej równinie
2395Tylo Krzyżów, tylo się Pogoni rozwinie!
Tylo Orłów walecznych, na zaszczyt Korony
Niosąc gotowe skrzydła, wyciagnione spony
Na ścierwy bisurmańskie, gdzie kruki i sępy
I pożerne harpije wielkiemi zastępy
2400Czując o pewnym żerze
[662], tym leciały chciwiéj,
Im się każdy przy Orłach sarmackich pożywi.
Nie mniejszym i to było patrzającym gustem,
Gdy się lekkim przechodząc po chorągwiach szustem
[663],
Tak wspaniale odymał nasze białozory
[664]
2405Wolny zefir, że znaczne były ich humory.
Jęczy ziemia gęstymi ubita kopyty,
Czujący krwie cecorskiej mściciele Lechity,
Że krótkiego tryumiu omylnej nadzieje
Przypłaci, gdy się swych krwią mieszkańców obleje,
2410A na nowe pogaństwa bezecnego groby
Bierny
[665] gardziel i zgniłe gotuje wątroby.
Krzyczą wesołe konie w rzędy, w kity, w forgi
[666]
Ustrzępione, z wiatrami mieszają swe gorgi
[667];
Tak się zda, lubo w kole obraca się wężej,
2415Lub prosto idzie który, że srożej, że ciężej
Ziemię nieprzyjacielską kopytami depce,
Zwłaszcza w naszym Podolu urodzone źrebce
Gotują się z pieszczonej Arabiej łątek
[668]
Pytać, jeśli rogowych podków mają szczątek?
2420Chodkiewicz, acz go starość długim wiekiem zgniata,
Serca jednak wielkością sił ciała nadpłata,
Twarz usiawszy powagą i szedziwe
[669] skronie,
Na statecznym przed wojski krzepi się hładonie
[670].
Nie tak Hektor serdeczny, nie tak był wspaniały,
2425Kiedy zaległ ocean Agamemnon cały,
Kajus nie tak roztropny, Pirrus nie tak możny;
Ręką i mową nie tak Hannibal postrożny,
Nie tak Kamill szczęśliwy; nie tak jeden ze stu
Scypio, jako tu był z twarzy, z mowy, z gestu
2430Hetman polski roztropny, serdeczny, wspaniały,
Szczęśliwy i ostrożny; którego chowały
Na to nieba życzliwe, aby w takiej toni
[671]
Orłowi i walecznej hetmanił Pogoni,
Kiedy młodzik, swej siły nadzieją odęty,
2435W jarzmo jedno z drugimi wprządz je chciał bydlęty;
Bo tych ludźmi zwać szkoda, którzy jako weszli
W niewolą, tak już robią w chomącie i we szli
[672]!
Żadnych szwanków na ciele, żadnych razów nie zna;
2440Jędrznie
[674] mu we lwiej piersi ono serce żywe,
Im bliżej czuje pole sławy swej szczęśliwe.
W koźle
[675] Mars urodzony, w oczu, choć nieznaczny,
Uśmiecha się, gdy czas ma, Kupido sajdaczny
[676].
Pod nogami koń dzielny i według podoby
[677],
2445Który do przyrodzonej chodzy
[678] i ozdoby,
Widząc, że złotem gore i co ma za jeźdźca,
Stać spokojnie nie może, lecz na miejsce z miejsca
Stąpa, wysmuknionej go szukający nodze,
Rzuca wodza i munsztuk upieniony głodze
[679].
2450Tak Ksantus pod Achillem, Cillar pod Kastorem,
Ten kiedy szedł na Sfery
[680], tamten gdy Hektorem
Rozgniewany zwycięzca obciążywszy osi,
Butny jedzie: raz igra, drugi się komosi
[681].
Cóż gdy razem wojskowe instrumenty krzykną,
2455Wszytkim serca skruszone do gruntu przenikną.
BógWszyscy ręce i oczy podniósszy ku Bogu,
Żeby przytarł hardemu tyranowi rogu;
Nie nam, nie nam, Panie nasz, podłemu stworzeniu,
Ale daj chwałę wieczną swojemu imieniu!
2460Niechaj przyjdzie poganom tu do znajomości
Imię, na które wszytkie dygocą zwierzchności!
Straszne imię, na które, kiedy każesz, snadnie
[682]
I ziemskie, i podziemne kolano upadnie.
Odkupicielu świata, w którego dziś krwawéj
2465Pracy się rozpościera Mahomet plugawy,
Dziś niech padnie, dziś się niech na tym głazie śliźnie!
Tak starszyzna, tak wojsko westchnie przy starszyźnie,
Którzy ciała w kirysy twarde obleczeni,
Skoro szyki na onej objadą przestrzeni,
2470Obrócą swoje Orły ku obozu, który
Już był Dolmad osadził, rozmierzywszy w sznury.
Tak mądry hetman stanął i tyle zostawił
Turkom pola, że ani wszytkich wojsk swych sprawił
Osman, ani kiedy chciał, prócz lekkiej gonitwy,
2475Nie mógł nam dać ogólnej na swym polu bitwy.
Z jednę stronę ostrych skał grzbiety nieprzebyte,
Z drugą Dniestr, z tyłu lasy i chrósty okryte
Obóz nasz zawierały; równia była w czele
[683],
Którą gotów częstować swe nieprzyjaciele;
2480Bo ci nad nią osiadszy pagórzyste dziczy,
Tam na rzeź, jak do jatki spadali rzeźniczéj.
Więc ledwie co w obozie naszy się rozgoszczą,
Ledwie skrzywione grzbiety od kirysu sproszczą,
Luźna czeladź to dla drew bieży, to dla słomy,
2485Bez straży, bez kałauzów
[684], w kąt on niewiadomy,
Najmniej o tym nie myśląc, co nad nimi wisi,
Kiedy zbójca Bernacki gdzieś się z jamy lisiéj
Wyrwawszy, z swoimi ich oskoczy opryszki,
A jako wilk drapieżny wygłodzone kiszki,
2490Gdy wpadnie między owce, gorącą krwią poi,
Zwłaszcza kiedy pasterzów ani się psów boi,
Dopiero się postrzegą i ci niebożęta,
Piąciudziesiąt, część na śmierć, część straciwszy w pęta.
Uciekną, pokinąwszy
[685] zdobyczy i juki.
2495Skoro drogo zapłacą zbójcom od nauki,
Ostrożniej potem swoje odprawują czaty,
Mając z sobą dragony i lekkie armaty.
Nazajutrz Kopaczowski, jeszcze spod Rzepnice
Wyprawion, opędziwszy wołoskie granice,
2500Sławny żołnierz moskiewski i z serca, i z sprawy,
Wrócił się do obozu prosto od Soczawy
We stu koni pancernych; tyleż swych miał Byczek
Wołoszyn, lecz nam wierny; ci kilka potyczek
Odprawiwszy szczęśliwie, związanego w łyka
2505Sługę hospodarskiego, prowadzą języka
[686].
Ale i z tego mało Chodkiewicz się sprawił,
Prócz, że się Osman z wojski przez Donaj przeprawił.
Kiedy takie hetmana dochodzą awizy
[687],
Rad by wojska sprowadził, rad by wprawił w ryzy,
2510I choć cera wesoła, ale serce w ciszy
Korci, że o Kozakach nic dotąd nie słyszy.
Nie blizu
[688] Konaszewski, rotmistrz lekkiej roty,
Szedł przeciw nim i o tym żadnej nie masz noty;
Lwów bawi
[689] królewica; król w Warszawie siedzi;
2515Szlachta się domów trzyma, ni kot gołoledzi;
Słucha jak zając bębna, rychło wici
[690] trzecie
Każą zbrojno każdemu w swym stawać powiecie,
I na one Tatary, niechaj ich Bóg skarze,
O samej ciągnąć wodzie i twardym sucharze.
2520Cóż? Niźli
[691] się król ruszy, niż się szlachta zcedzi,
Tymczasem spadnie orda, przeprawy uprzedzi,
Pasy
[692] pozastępuje, że Władysław ani
Król przejdzie, i mają kim co począć pogani!
Tego hetman z starszyzną kiedy gryzie móla
[693],
2525Ali poseł kozacki, który był do króla
Wyprawion z Zaporoża, pomyślnej odprawy
Dostawszy, prosto w obóz przyjeżdża z Warszawy.
Tuszy, że swych Kozaków już pod Chodkiewiczem
Na tym zastanie miejscu, których pewnie niczem
2530O łasce i królewskiej przeciw sobie
[694] chęci,
Dla czego był posłany od nich, nie zasmęci.
Konaszewskim się przedtem, teraz od armaty
[695],
Sajdacznym między swymi zowie się pobraty.
Ten to, przy znacznym wielkiej dzielności dowodzie,
2535Dotrzymał wiary, rzadkiej w kozackim narodzie;
Dał słuszny kontest
[696] siły i swojego męstwa,
Gdy go nieraz pogaństwa otoczyła gęstwa,
Z ich trupów groble robił, a chociaż na susze,
Kąpiel sobie i swoim naprawiał w ich jusze
[697].
2540I teraz, gdy się hetman, gdy się rada miesza,
Wszytkich prawie ożywia, wszytkich jak rozgrzesza,
Upewniając, że wojsko z dnieprowego progu
Nie omieszka przysługi Ojczyźnie i Bogu;
(Zwłaszcza mając od króla na to przywileje,
2545Że nie darmo dla polskiej korony krew leje),
Przybędzie na to miejsce, gdzie przy świętej wierze
Umierający niebo w nagrodę odbierze;
A kto się żywo wróci, stanie
[698] za sto ćwierci
[699]
Sława, co po pogrzebie żyje i po śmierci.
2550Siła przy tym o pańskiej powiedał dobrocie,
Siła o swych Kozaków wierze i ochocie,
U których gdy lat kilka szczęśliwie hetmani,
Że im doma surowie ich zuchwalstwa gani,
Zsadzili go z urzędu, a na jego ławce
2555Dali miejsce marnemu pijaku Brodawce,
(Kędyż bez ambicyi dla Boga na ziemi,
między Kozakami znajdzie się biednemi!),
Pod którego buławą przeto i leniwo
I rozsypką szli na to wiecznej sławy żniwo.
2560Aleć prędko fortuna obróciła wiosłem.
Sajdaczny, który dzisia do króla był posłem,
Otrzymał zaś buławę i dał się znać światu;
Brodawka za niecnoty swe szedł pod miecz katu.
SławaJuż świat znał Sajdacznego i łodzią, i koniem;
2565Już go widał oczyma, nierzkąc słychał o nim
Wielki cesarz turecki, gdy znalazszy przeście
Przez dnieprowe porohy, palił mu przedmieście
Pysznego Carogrodu, którymi pożogi
Pogańskie zabobony, brzydkie synagogi,
2570Płonęły kopcąc dymem bramę
[700] onę jasną,
I tylko muzułmańską krwią te ognie gasną.
Tak gdy oba Azyjej i Europy klucze
Wiotchym perzem okurzy i w sadzach ubrucze,
Skoro w głąb na mil kilka wszytkie brzegi zmaca.
2575Do swoich się porohów z korzyścią powraca.
To tak Turkom Wyrządzał na pojeznej czajce
[701];
Koniem zasię Krymczuki gromił i Nahajce
[702],
Albo im plon odbijał, gdy szli z ziemie naszej,
Albo ich stada czatą zajmował na paszy;
2580Częstokroć więc bachmaty, bawoły i skopy
[703]
Pod samymi ich bierał prawie Perekopy;
Często z takiej nowiny u samego hana,
Chociaż w Bakczysaraju, zadrżały kolana.
Napatrzył się Oczaków choć nie barzo smacznéj
2585Krotofile, gdy nieraz odważny Sajdaczny,
Opędziwszy ich w mieście i zamknąwszy w skrzynce,
Słał trupem równe pola i długie gościńce.
Aleć nie tylko z Turków i ordy miał serca,
Doznał go i stokrotny Moskal przeniewierca,
2590Gdy prawa swego mieczem Władysław dochodził,
Lekką rotę Sajdaczny w jego wojsku wodził.
Do tego był Żółkiewski przyprowadził rzeczy,
Gdy naszy Moskwę wzięli; ani mieć odsieczy
Przez dwie lecie
[704] nie mogła, owszem z każdej strony
2595I nadzieję wszelakiej straciła obrony.
Tedy do zwykłych kunsztów i obłudy siągnie;
Jako skoro na traktat hetmana wyciągnie,
Przysięgą mu, że ani zwyczaj, ani wiara,
Gdy wezmą królewica naszego za cara,
2600Nie będzie im wadziła; czego znowu razem
Potwierdzą przed swojego Mikuły
[705] obrazem.
I uwierzył Żółkiewski, i na one miry
[706]
Wziąwszy pod pieczęciami nieszczere papiéry,
Zwiódł wojsko, sam zwiedziony, i żadnego śladu
2605Nie zostawił, w stolicy nie mając zakładu.
Stąd prosto szedł do króla i to sobie przyzna,
Co winna krom zazdrości przyznać mu ojczyzna,
Że narody szerokie, które z samą dziczą
Nieużytej natury z północy graniczą,
2610Gdzie strasznej monarchiej ogromna machina
Światu grozi, pod nogi rzucił jego syna.
Nie przez ogień, nie przez miecz, ani przez podarki,
Rozumem osiadł twarde tamtych ludzi karki.
Wtem wyjmuje od boku z kamchy
[707] szczerozłotéj
2615Ujęte pieczęciami moskiewskie hramoty
[708]
I odda z winszowaniem i już mu się marzy,
Że nasz carem królewic w Moskwie gospodarzy.
I mogło było być co z tego, lecz złe rady
Trzy lata u smoleńskiej te rzeczy osady
2620Trzymały, a Moskwa też tymczasem nasz głupi
Kredyt
[709] rada do czasu Smoleńskiem okupi.
Nim Władysław do pompy aparaty zbierze,
Nim żołnierzów, tamtecznej nie ufając wierze,
Moskwa siodła pozbywszy i z węża zanadrze
2625Uwolniwszy, do góry twardy ogon zadrze,
Grzywę jeży; nie tylko siodłać się już nie da,
Ale wierzga, co gorsza, już nam odpowieda
[710];
A my wiersze piszemy, a my się już sadzim
W koncepty, królewica do Moskwy prowadzim.
2630Płacze Zygmunt żegnając długiego terminu
Widzenia się
[711]; żałuje po swym miłym synu,
Aleć go rychło Pan Bóg w tym żalu pocieszył,
Gdy się nazad
[712] do niego Władysław pospieszył.
Moskwa się niecnotliwa z naszej wiary śmieje,
2635I tak wiatrem nadziane puknęły nadzieje
[713].
Lecz nie zgoła bez pomsty w tym narodzie znacznej,
Gdzie swego dowiódł męstwa odważny Sajdaczny;
Spalił Jelsko obronne: tejże znak usługi
Dał, dobywszy i zamku, i miasta Kaługi.
2640Skąd inszy wszyscy sławę, on przy sławie liczy
Całość swego żołnierza, sowite
[714] zdobyczy.
Aleć więcej moskiewską nie bawiący rzeczą
[715] —
Skoro się tak hetmani na sercach poleczą,
Że przyjdą Zaporowcy i pomogą boju,
2645prosi pilno Sajdaczny jakiego konwoju
[716];
Chce iść przeciwko wojsku i gniewa się srodze,
Że tak leniwo lezą, że złe mają wodze.
Wnet hetman Hannibalów obu ordynował;
Mołodecki, że między Kozaki się schował
[717],
2650Pomógł im tej przejażdżki; więc na Stepanowce
Z dobrymi szli kałauzy
[718] prosto przez manowce.
W tenże dzień i Mościński wysłan dla języka.
W kilka mil się z watahą
[719] zbójecką potyka,
Swoi czy nieprzyjaciel, nie pierwej się dowie,
2655Aż na koniec Wołoszą poznawa po mowie;
Więc się o nich uderzy, chociaż już mrok padał,
Gdzie swój swemu nie jednę skoro ranę zadał.
Poszedł nocą na odwrót, sprawiwszy tak wiele;
I zbójcy-ć, bo ich kilku wziął, nieprzyjaciele.
2660Lepszym szczęściem Fekiety aż pod Jassy chodził,
I wódz, i żołnierz dobry; ten się w Węgrzech rodził;
Gdy lat kilka u Turków na wojnach przesłuży,
Nie chce swoich chrześcijan prześladować dłużéj;
Kiedy Skinder z Żółkiewskim traktuje u Busze,
2665Przedawszy się, do naszych obozów przykłusze.
I ten się dał znać Moskwie, gdy pod Władysławem
Swoję wodził chorągiew, lubo w polu krwawem,
Lubo przy szarym świetle nocnej chodząc gwiazdy,
I szturmy, i odważne odprawiał podjazdy.
2670Teraz od Jass wróciwszy prawie jak na dobie
Przyprowadzi języka, znajomego sobie,
Jeszcze gdy Turkom służył. Wołoszyn był hoży
[720],
Ten pytany porządnie hetmanom przełoży,
Że już Osman w Multaniech; że jego hospodar,
2675Skoro z żołnierzów wszytkie swe fortece odarł,
Poszedł przeciwko niemu, a tymczasem w Jassiech
Na bankiet się gotuje; to ludzie na pasiech
[721]
Osadzeni znać dają, zgoła co godzina
W Wołoszech się z wojskami spodziewać Turczyna.
2680Na to kiedy się wszytkie języki zgadzały,
Każe obóz Chodkiewicz osypować wały,
We spiże się sposobić; kto wie, jeśli zima
Nie zechce nas potrzymać z Turki u Chocima.
A sam się przecie w sobie potajemnie gryzie,
2685Że z tą garścią jak goły osiąka na zyzie
[722].
Nieprzyjaciel już pewny, z czym wieść wieść popycha;
On o żadnych dotychczas posiłkach nie słycha.
To gdy myśli na sercu rozerwany, ali
Rusinowski się z pułki lisowskimi wali.
2690Osobne by napisać o nich trzeba księgi:
Ci szeląga na swoje nie wziąwszy zacięgi,
Twardą pracą za płacą, sławę za śmierć biorąc,
PodróżMinąwszy Moskwę, poszli w głąb tamten świat porąc
[723];
Szablą sobie rum
[724] czynią, dokąd pod kopyty
2695Ziemię mają i Tytan
[725] świeci złotolity;
Już im Białe jezioro w tyle i Sybiory,
Już minęli ryfejskie śniegiem kryte góry,
Kędy ciepłe sobole i czarne marmurki
[726]
W nos bije mierny
[727] strzelec, ochraniając skórki.
2700I Jugra, i Permia, gdzie na smukłej łyży
Człowiek lata po śniegu od sokoła chyżéj,
Gdzie już wojnę nie z ludźmi, bo ci ich postury
[728]
Nie znieśli, lecz z niedźwiedźmi i srogimi tury,
Z potworami morskimi, bez soli, bez chleba,
2705O więdłej
[729] tylko rybie wieść było potrzeba.
Dotąd się w dzicze one i pustynie darli,
Aż się piersiami o lód północny oparli,
Gdzie w morzu pracowite podbrodziwszy konie,
Dopiero się ku swojej obejźrą Koronie.
2710Tam gdy drudzy słuchają skruszonych kier
[730] trzasku,
Lisowski te na miałkim słowa pisał piasku:
Skoro wskroś na pięćset mil dotąd nieprzebyty
Kraj moskiewski końskimi stratuje kopyty
Śmiały Polak, w tym musi bieg stanowić kresie;
2715Niechaj to z piaskiem lekki wiatr po świecie niesie!
I gdyby mógł mieć skrzydła i pławy
[731] kaczorze,
Kusiłby się o lody i szerokie morze;
Wiedziałby, komu to tam jeszcze świeci słońce,
Kto posiadł ostateczne tamtej ziemi końce.
2720Stamtąd prosto na Mordwę
[732] i Sudale błotne
Obrócą ku stolicy, gdzie pakta wykrotne
[733]
Z Moskwą kończy Żółkiewski; dla czego i oni
Stąd zaraz do cesarza byli zaciągnioni,
I tam, robiąc na wieczną sławę swego rodu,
2725Służyli, dokąd u nas na wojnę od Wschodu
W bęben nie uderzono; niechaj o nich powie
Praga, gdzie z Fryderykiem swym siedli
[734] Czechowie,
Bracia naszy i miłą straciwszy swobodę,
Dmuchać każą Polakom i na zimną wodę.
2730Więc skoro Lisowczycy kiną
[735] Rakuszany,
Trząskiem
[736] się do ojczystej pobierają ściany.
Im barziej wedle czasu
[737], im niespodziewaniej
Przybyli, tym weselszy wojsko i hetmani.
Jeszcze się im radują, jeszcze nie ukaże
2735Oboźny miejsca, kiedy od placowej straże
Bieży jeden za drugim, że z pola posłuchy
[738]
Widzą tumany, widzą z prochu zawieruchy;
Ludzie jacyś nad nami. Najmniej to hetmana
Nie zmiesza, lecz bełzkiego prosi kasztelana
2740(Stanisław Żorawiński nim był, i osobą,
I humorem senator), aby wziąwszy z sobą
Komu ufa, pod one pomknął się kurzawy;
Wojsko przyjdzie tymczasem do koni, do sprawy.
Pan
[739] bełzki, że miał swoję chorągiew na straży,
2745Wziąwszy kogo rozumiał, chyżo się odważy;
Podjedzie pod on tuman i chce kogo złowić,
Aż swych pozna i słyszy, gdy poczęli mówić.
Czata się powracając do obozu z plonem,
Gęsty bydeł i owiec ruszyła proch gonem
[740].
2750Już w polu miał kilka rot, już sprawiał posiłki
Chodkiewicz, gdy go wywiódł pan bełzki z omyłki.
Po tym zgiełku, jakby się po burzliwym grzmocie
Słońce z chmury wydarło, gdy ujźrym w namiocie
Hetmańskim Doroszenka, kozackiego posła;
2755O którym po obozie gdy się wieść rozniosła,
Schadzali się rotmistrze i wojskowi starszy,
A ten czoło z podróżnej kurzawy otarszy:
«Wódz i wojsko kozackie wielce się tym trapi,
Że więcej ma trudności, im się barziej kwapi
[741]
2760Do twojego, hetmanie, na to pole boku;
Dlategośmy Urynow, dlatego Soroku,
Że nam wolnego prześcia i bronili szlaku,
i mieszczan, i miasteczka wycięli do znaku;
Jużeśmy i pogańskiej utoczyli juchy,
2765Szablą sobie rum
[742] czyniąc (o czym, tuszę, słuchy
Doszły was) zniósszy Tatar trzy zagony razem;
Bo każdy drogę robić pułk musi żelazem,
Gdy wojsku tak wielkiemu trudno jednym szlakiem,
Dla przepraw i żywności, ciągnąć; trudno ptakiem
2770Przelecieć, jednak nie wątp, panie, na włos tyli,
Wojsko cię Zaporowskie nigdy nie omyli,
Idzie pod twą buławę, gdzie serca i bronie
Bogu i jako matce tej święci Koronie;
Idzie, i nie wprzód ujźry Zaporohy swoje,
2775Aż zrzuci pod twe nogi tureckie zawoje!»
ProroctwoWdzięczen wielce Chodkiewicz i acz życzył sobie
Kozaków już w obozie o tej widzieć dobie,
Lecz że to być nie mogło, z ochotą ich czeka;
Prawda że niebezpieczna, że droga daleka,
2780I tego się obawia, aby, łowiąc kurki
Po Wołoszech, nie padli na ordy, na Turki;
Twardziej by tam rzeczy szły, niźli u Soroki;
Pewnie by im z sucharów wytrzęśli tłomoki.
I duchem rzekł prorockim: bowiem prawie w te dni
2785Wpadli byli do matnie Zaporowcy średni,
Między ordy a Turki, z której ledwie toni
Wybrnął Brodawka, skoro kilkuset uroni.
Jeszcze hetman nie doma
[743], jeszcze robi głową,
Co by czynić z tą zwłoką miał Władysławową;
2790Nuż orda przewąchawszy, i z tyłu, i w oczy
Z wojskiem go na złym miejscu, broń Boże, oskoczy,
Że ani on przejść do nas nie będzie mógł, ani
My go ratować; przeto do niego wysłani
Stanisław Żorawiński z Sobieskim Jakubem,
2795Żeby go ci w errorze
[744] przestrzegli tak grubem.
Niech się spieszy do kupy, niech się z nami zręczy
[745],
Bo już ziemia wołoska pod Osmanem jęczy;
Niechaj wojska nie trzyma; jeżeli sam chory,
Jako słychać, znajdzie tam we Lwowie doktory.
2800A im później to wojsko, które ma przy boku,
Stanie, i im, i koniom mniej będzie obroku,
Tedy wozy z czeladzią
[746] zostawiwszy luźną,
Bieżą konno z obozu, gdzie za wsią Probużną,
Po zielonej murawie, którą środkiem moczy
2805Bystry strumień, królewic namioty roztoczy.
Sześć miał wojska tysięcy samego wyboru.
Okrom
[747] zwykłej gwardyi i swojego dworu.
Więc żeby winna
[748] płaca jasnej doszła cnoty,
Nie godzi się zamilczeć tych, którzy z ochoty
2810Własnym kosztem chorągwie stawili okryte;
Niech w sercach ludzkich żyją wieki nieprzeżyte.
Tu, tu każdy swe imię pragnął uwielmożyć,
Tu zbiory, zdrowie nawet ochotnie wyłożyć,
Gdzie przy bożych kościołach, przy panu, przy miłej
2815Ojczyźnie trzeba było wszytkiej ruszyć siły.
Nie na marne bankiety, nie na zbytki to wam
Dał Bóg, nie na przekwintnym
[749] stroje białymgłowam,
Którzy szersze fortuny, którzy zbiór sowity
[750],
A zwłaszcza macie z chleba Rzeczypospolitéj.
2820
PanDrugi osiadł pół Polski, że już i tytułu
Nie masz przedeń w Koronie, więc do protokółu
Cesarskiego — o wstydzie! o hańbo! o brednia! —
Leci, wziąwszy tysiąców, po grabstwo do Wiednia.
Aż
comes[751] albo książę; tak się sadzi drugi,
2825Nie bywszy w Ukrainie dalej od Kańczugi,
Nie widziawszy chorągwie ani broni gołej,
Chyba na Boże ciało obchodząc kościoły,
Drogimi poobija ściany aksamity,
2830Ubrawszy ono łoże na kształt katafalku,
Śród pokoju postawi od samego balku.
Wkoło fraszki rozliczne, od szkła i kamieni;
Tym pompa większa, im się która drożej ceni.
Chorągiew-by zaciągnął za każde z tych czaczek
[752],
2835I z większą stokroć sławą, choć przynamniej znaczek
[753]
Wyprawił w Ukrainę, gdzie jako doroczy
[754]
Haracz, lud chrześcijański pies pogański troczy
[755].
Cóż szaty? cóż klejnoty? cóż argenteryje
[756]
Auszpurskie
[757]? cóż splendece
[758] i ludne gwardyje?
2840Że żaden z królów polskich, aże do trzeciego
Zygmunta, nie miał pompy, nie miał fastu tego,
Jaki dziś ma starosta. Cóż o senatorze
Rozumieć, w jakiej bucie żyje i splendorze!
Nie łoże, nie łabęcie mchy, nie miękkie szaty
2845Przodki nasze a stare zdobiły Sarmaty.
Ziemia łóżko, barłóg mech, falandysz
[759] od festu;
Zwyczajnie karazyi albo też breklestu
Na kurty zażywano, co większa, o bok cię
Posadził, chocieś oszył safianem łokcie,
2850Największy pan; gdzie cnota rycerska nas braci,
Ani złotogłów
[760], ani tam aksamit płaci
Pódź-że z nim do rynsztunku, najdziesz tam i krzesła,
Znajdziesz i marsowego zwierciadła
[761] rzemiesła:
Siodła one usarskie, on polerowany
2855Puklerz i tarcz, którymi ozdobił swe ściany,
Które jeśli się kto w nie wpatrzy okiem zdrowem,
Wyrażają postaci, równe Gradywowem
[762],
I dadzą met
[763] szpalerom; a nuż pełne gromu
Kirysy, jakiegoż nas nabawią soromu
[764],
2860Którym dziś szaty ciężkie, nie rzkąc twarde blachy
[765],
Takeśmy się postrzygli z bohatyrów w gachy
[766]!
Ale co mówię zbroje, ciężą nam i suknie;
Wąsy ogoli drugi i tak się wysmuknie;
Jako jedna z Francuzek, prócz że much
[767] na czole
2865Nie stawia, ani uszu dla trzęsideł kole;
Od głowy się do stopy ustrzmi
[768] i uwstęży,
W ręku mu obuch, szabla u boku mu cięży.
O wszeteczne pieszczoty! o sromotne lochy,
Jużeśmy wyrównali delikackie Włochy!
2870Co gorsza, że i księża nie tylko nie tłumią
Tej w ludziach wyniosłości, ale sami szumią.
Boże! Na to-li mają iść kościelne zbiory?
Więc na każdą potrzebę wyciągać pobory,
Jeśli posła wyprawić, jeżeli Tatary,
2875Żeby nas nie pobrali, ujmować przez dary.
(Do czego to kożuchy dziś przyszły baranie!).
Nie zechcemy-li skóry swej nadstawić za nie,
Musimy się okupić złotem, bo żelazem,
Dla zbytków, niepodobna
[769]; kilkadziesiąt razem
[770]
2880Uchwalamy podatków na onego chłopka,
Co ledwie rocznią pracą odzieje parobka;
Ledwie tchnie, ledwie zieje, przecie je dać musi
I poduszkę przedawszy, gdy go gąsior
[771] dusi.
2885Nie mamy; więc gdy trwoga nastąpi, co prędzéj
Pospolite ruszenie ogłaszają wici,
A Tatarzyn jako pies uciekł, gdy uchwyci.
Szukaj-że teraz w polu onego comesa,
Jeśli doma nie został, to pewnie u lesa
[772].
2890Kędyż one gwardyje i hajduków kupy,
Co wyjadali wszytkie trety
[773], wszytkie krupy,
Ze się przez kawalkaty i przez one trzody
Nie mógł czasem docisnąć człowiek do gospody?
Nie masz prócz chłopców kilku, a co pod chorągwią
2895Dragonów, ci dopiero cepami i łągwią
[774]
Robili; dziś żołnierze. Drugi kieckę
[775] głaszcze
Do nosa; cudowną moc muszą mieć mieć te płaszcze.
Czy nie Eliaszowe, które miasto łodzie,
Po Jordanowej człeka przeprawiały wodzie?
2900Lecz i to stanie za cud, kiedy w lot i w zobki
[776]
Pod płaszczami żołnierze, co bez nich parobki.
Takim prawda Przemysław Morawianów bobem
[777],
Takim Rzymian Hannibal oszukał sposobem;
Tamten z skóry olszowej narobiwszy cieni
[778],
2905Ten nawtykawszy wołom na rogi płomieni.
Dziś nie idą te figle, nie płacą te cienie;
Ręką a sercem żołnierz nieprzyjaciół żenie
[779],
Mydło w oczy, dla Boga, i dziecinne bajki!
Więc na onę chorągiew nazszywa kitajki;
2910Orłów, krzyżów, nabożeństw, herbów swych nakładzie —
I Bogu, i królowi, i sobie na zdradzie,
Byle zbył takowymi Maćkami pańszczyzny,
Mając sto wsi królewskich, miłośnik ojczyzny!
Byłe popis odprawił; zginie-li też który,
2915Zaraz wszyscy z rotmistrzem idą na maciory
[780],
Zawędziwszy w niewczesnym
[781] obozie cynadry,
Wrócą się zaś na piece do stywy
[782], do ladry
[783].
Teraz by fakcyjować
[784] i mieszać sejmiki,
Nad uboższym przewodzić; nie ma to repliki.
2920
StrachTeraz by szumieć, panie, i mieć butę owę!
Skurczyłeś się jako wąż, kiedy kryje głowę,
Wywiozłeś za granicę od mała do wiela;
Nie warowny-ć i Kraków dla nieprzyjaciela;
Siedzisz jak mysz na pudle, i w piciu, i w jedle
2925Skromny, a koń gotowy zawsze stoi w siedle,
Przysięgę, że nie gonić; do domu myśl tąży
[785]!
Nie piękniej-że tysiąckroć, gdyby był chorąży
Stał za tobą, żołnierzów otoczon szeregiem?
A ty, coś Bogu winien przyrodzonym biegiem,
2930W oczach pańskich oddawał, farbujący karki
Ostrą szablą poganom. Żadneć by jarmarki
Takiego specyjału, choćbyś wszytkie fraszki
Zakupił, objechawszy Paryż i Damaszki,
Nie dały, jako gdybyś za miłą ojczyznę
2935Podjętą na swym ciele synom przyniósł bliznę.
Zawsze-ć śmierć mrze
[786] na tchórza (jako wilk na źrebię),
Co mu łydki dygocą, zęby skaczą w gębie.
Lecz by zażył i panów w polu kto marsowem,
Kiedy by ich z Warszawą wziąwszy i z Krakowem,
2940Zaniósł pod Urwiżywot
[787] albo gdzie szlak złoty,
Byliżby tam dragoni, byłyżby piechoty!
Lecz trudno wilkiem orać; co się łyso lągnie,
Łyso ginie; kto nie chce, z góry nie pociągnie
[788]!
Patrzcież na świątobliwe ojców swych obrazy,
2945Które, dokąd świat stoi, nie uznają skazy;
Patrzcie, a kinąwszy
[789] cień marnych ozdób płony
Ich się imcie przykładem sarmackiej Bellony
[790]:
ŻołnierzBo ci nie mając chleba królewskiego bułki,
Nie rzkąc roty usarskie, lecz stawiali pułki,
2950Nie szarków, nie Rusnaczków, owych skotopasów
[791];
Żołnierza ćwiczonego: Węgrów, Szwedów, Sasów,
Co się rodził w obozie, we krwi go kąpała,
A trzaskiem muszkietowym matka usypiała;
Co mu nie zadrży czoło, choć w ogniu, choć w kurzu,
2955Za którego piersiami staniesz jak w zamurzu!
Takich miał mężny Wejer regiment pod twardem
Żelazem, takich wiódł dwa: Ernest i z Gerardem
Denoffowie rodzeni, Kochanowski czwarty;
Tamci Niemców, co w piki, ten Węgrów, co w barty
[792],
2960Przy muszkietach z młodości ćwiczeni; tamci się
Przy Renie, a Węgrowie rodzili przy Cisie.
Szesnaście dział do tego i przyczyna pauzy
Królewicowi, lwowskie kiedy ich cekauzy
[793]
Pogotowiu nie miały; więc prochy i kule
2965Przy armacie prowadził Bartoszowski czule
[794].
Te były cztery pułki ćwiczonej piechoty,
Drugą zaś stroną konne waliły się roty.
Naprzód Władysławowa, kwiat sarmackiej młodzi,
Którą stary on wojen
[795] Kazanowski wodzi,
2970Gdzie Orzeł białopióry w części swej Europy
Dzieli syny koronne królewskimi snopy
[796],
Rozdaje plenne kłosy, a do takiej zobi
[797]
Każdy się wczas pobiera, każdy się sposobi.
Świetna ta i ozdobna, a to z tej przyczyny,
2975Że same senatorskie okrywała syny.
Po tej szedł książę Janusz Wiśniowiecki w tropy,
Tamta w złoto bogatsza, ta w Marsowe chłopy;
Starymi kawalery szeregi osadził.
Po nim Tomasz Zamoyski cały pułk prowadził,
2980W gorąco uzłocone obleczony blachy;
Mars a Mars, kiedy ciska śmiertelne zamachy!
Turek pod nim chodziwy tak się gładko składa,
Rzekłbyś, że krty
[798] kopyty ziemie nie dopada;
Groźna w ręku buława, której nikt nie ceni
2985Ze złota brantownego
[799], z wyboru kamieni;
Pamiątka ojca twego bohatyrskiej cnoty
Najdroższe diamenty i brant przejdzie złoty.
Obyż cię dziś ojczyzna miała, wielki Janie!
Na samo imię twoje zdechliby poganie;
2990Ale żeś poszedł z ziemie i już mieszkasz w niebie,
Przecię o swych w niniejszej pamiętaj potrzebie,
A jakoś strącił Niemca, co świadczy Byczyna,
Tak pomóż z tegoż stopnia strącić poganina.
Pomóż grozą przezwiska, i ogromnej klawy
[800],
2995Niech to ma Tomasz wstępem do ojcowskiej sławy!
Tedy naprzód usarze za swym pułkownikiem.
Z wesołym trąb i surem
[801] piskliwych okrzykiem;
Trzysta po nich pancernych szło pod trzema znaki,
W bandolety
[802] i w świetne przybranych sajdaki.
3000Za nimi dragonia pod dwoma kornety
[803]
Chłop w chłopa świeże mając płaszcze i kolety
[804].
Po tych wszytkich na końcu czwarte mieli miejsce
Wołochowie, najskrytszych kątów wynaleźce.
Tu Plichta i Niemira, kasztelani oba,
3005Podlaski z sochaczewskim, domów swych ozdoba.
Tu Firlej z Dąbrowice; tu Przyjemski Adam,
Których za wieczny przykład wnukom ich pokładam.
Działyński z Koniecpolskim i Zygmuntem Tarłem
Usarzów swych prowadzą, których całem garłem
3010Niech nasze pieją Muzy, aby takie pieśni
Potomków ich ruszyły ze snu, z drzymu, z pleśni!
Gdy przeszła usaryja, następuje po niej
Pancerny żołnierz, lekszy ze zbroje i koni.
Trzy roty trzej Potoccy prowadzą w kolczudze
[805],
3015Choć im siła przy onej nieszczęśliwej strudze
Ubyło, gdzie z Stefanem, wodzem swego domu,
Do okrutnego przyszli nad Dzieżą
[806] pogromu.
Tak rzymscy Fabiowie wziąwszy na swe skrzydło
Ojczystych nieprzyjaciół, skoro wpadli w sidło,
3020Trzysta razem zgubili mężów swego rodu,
Że jeden tylko w Rzymie został dla przypłodu;
Co go do nieszczęśliwej onej zawieruchy
Miękkie jeszcze nie chciały wypuścić pieluchy.
Po nich Dzierżek i Gniewosz, po tych się rozwinie
3025Zborowski, ostatni już dziedzic na Melsztynie.
Za nimi bardzo dobrą Lipski wiedzie sprawą
Drugie sto, pod takimiż co i owych herby,
Pracowite Wołochy prowadził i Serby.
3030Za nim dzielny Czarnecki swoich ludzi wiedzie.
Na końcu, lecz go było położyć na przedzie,
Żeby inszych kłuł w oczy, tak grzeczny, tak ludzki,
Tak kochający matkę, Paweł był Wołucki,
Biskup wrocławski
[809], który wszytkę swą intratę
[810]
3035Łożył na zaciągnionych żołnierzów zapłatę,
Sam przed boskim ofiary kurząc majestatem,
Sto usarzów, piechoty dwie z Filipem bratem
A kasztelanem rawskim, skąd obiema sława,
Posyła przy młodego boku Władysława,
3040Który tylo natenczas ludzi wiódł ku Dniestru.
Aże przydam i drugich do tego regiestru,
Którzy także sowite własnym sumptem
[811] znaki
Zebrawszy, prowadzili na chocimskie draki
[812]
Przy Zygmuncie; lecz że ten nie szedł dalej Lwowa,
3045Nim się skończy z Turkami transakcya
[813] owa,
I ci pola nie mieli, choć pragnęli srodze,
Gdzie by szczerej ochocie wyrzucili wodze,
Sześć miał wojska tysięcy Zygmunt i z okładem,
Pieszych i konnych Niemców, prywatnym nakładem
3050Którzy zaś swej ojczyźnie k'woli, k'woli Bogu
Szli za nim: pierwszy Janusz książę na Ostrogu,
Sześćset jezdnych i pieszych ludzi w dobrej sprawie
[814];
Tylo drugie Dominik książę na Zasławie,
Pod ćwiczonych rotmistrzów prowadzą dozorem;
3055Każdy z nich stał osobnym od króla taborem.
Potem Rafał Leszczyński, bełzki wojewoda;
W tym senatorska z cnotą zeszła się uroda;
(Takli
[815] od czasów dawnych krzewista leszczyna,
Jako do sarmackiego wszczepiona dziardyna
[816],
3060I gładko, i wspaniało, i wysoko rośnie,
Że konarzyste dęby przenosi i sośnie).
Półtorasta usarza świetnymi proporcy
Okrywszy, dał sprawnemu w regiment dozorcy
A sam, jako wódz wojny, osobną połacią
3065Ku Lwowu wiódł bełzkiego województwa bracią.
Po nim Jakub Sobieski, który nie chcąc niczem
Sławnych wydawać przodków, acz sam z Chodkiewiczem
W radzie siada wojennej, i tam sto piechoty,
Tu sto stawił do onej pancernych roboty.
3070Tyleż kiedy prowadzi Czartoryski Jerzy
Usarzów, ledwo wymknął Tatarom z obierzy
[817].
W tym regiestrze Pisarski, w tym się Piaseczyński,
W tym pisze i Szaszkiewic, i Andrzej Maliński.
Za tymi Krzysztof Morstyn pod świetną Leliwą
3075Sto pieszych; sto Chrząstowski pod swego Lwa grzywą
Wyprawił; tym godniejszy dziękczynienia oba,
Im więcej taką cnotę zaleca chudoba
[818].
Radziwiłł mi zostaje na pokrasę prawie:
I ten był dosyć znaczny, gdy swej k'woli sławie
3080Dwieście koni w kirysach, dwieście od pancerzy,
Sześćset wiedzie piechoty z Dubinek i z Birży.
Tu poczet brandeburski, z winnego feuda
[819]
Pod Greben obersterem ośmset idzie luda.
Tu by mi się godziło wspomnieć nasze dziady,
3085Których acz na chorągwie, pułki i gromady
Z kilku wiosek nie stało
[820], w swym jednak powiecie,
Kędy dziś ledwo konia albo dwu wygniecie,
Po kilkudziesiąt jezdy i dobrej piechoty
Z samej tylko pisali ku ojczyźnie cnoty;
3090Albo jeżeli też kto był znaczniejszym kędy
(Wszytkie w swych miejsca miały powiatach urzędy),
Nie pod nieśmiertelne się ukrywali znaki,
Ale z bracią fortuny czekali jednakiej
I których uprzedzali doma do zastola
[821],
3095Tym się pewnie uprzedzić nie dali do pola.
Ci-ć to są, ci Polacy, którzy wam tę ziemię
Dali, co ją orzecie; aleście w ich strzemię
Nie wstąpili; dotąd się w ich świecąc starzyźnie,
Nie mogliście na nowe zarobić ojczyźnie;
3100I owszem nalazłby się jeszcze bękart, który
Dawszy sobie z nich sprośne przerabiać fałszury,
I sławę, i pamiętne dzieła wielkich przodków
Na swe i swych chowają pokrycie wyrodków.
Ano próżno się pyszni, próżno się ten szerzy,
3105Kto będąc gołym, w cudze pstrociny się pierzy.
O nieszczęśliwe zbytki, w których jako w morze
Tonie kamień rzucony i śliskie węgorze;
Tak wszelka ginie cnota, tak przystojność taje,
Jako śnieg, gdy mu słońce gorąca dodaje.
3110
SzlachcicNie takiej też ten klejnot szlachectwa był wagi,
Póki miał swój szacunek za krwawe odwagi,
Póki nań wydawano przywileje w polu!
Nie było jako dzisia w pszenicy kąkolu,
Wkupionych barzo mało; żaden nie wlazł smykiem.
3115A któż dziś u nas trzęsie najbardziej sejmikiem?
Co wiedzieć kto? Wziąwszy ski, albo od Bracławia,
Albo się powie z Mozosz, tak siłę rozprawia,
Przygrzawszy animuszu jakimkolwiek trunkiem.
Spytasz go, gdzie się rodził? Zaraz basarunkiem
[822]
3120Potrząsa; zaraz liczy rotmistrze i pułki,
Gdzie służył, choć za ciurę gdzie skrobał gomółki
[823]!
Nie masz się o co gniewać, i to moja rada:
Chcesz być szlachcicem, pokaż z ksiąg szlachcica dziada;
Dopiero mi się bracie będziesz liczył równy;
3125Rodzą chłopów szlachcianki i szlachtę chłopówny.
Ale wracam do miejsca
[824], gdzie mając tylo słów
Na niemiłość ojczyzny, zostawiłem posłów.
Żorawiński z Sobieskim, ze wszech starszych zgody,
Zbiegli do królewica prawie jak w zawody;
3130Którego powitawszy, proszą, radzą, muszą,
Żeby się łączył z wojskiem, nim Turcy przykłuszą.
O których wieść wieść, szpiegi doganiają szpiegów,
Że już pełne Wołochy tatarskich zabiegów.
KrólPrzez miłość chwały bożej i tej spólnej matki,
3135Przez koronę ojcowską, której też zadatki
Ma i on w naszych sercach za rycerskie dzieje,
Przez te wszytkie ozdoby, przez wszytkie nadzieje,
Przez żywot, zdrowie i co szacuje się drożej
Dobra sława, więc dla niej niech wszytko odłoży!
3140Niech się z żółwia co prędzej na konia przesiędzie,
Swoim serca potwierdzi
[825] i do nich przybędzie
Z tak pięknym gronem ludzi; lecz daleko sporzéj
Animusz im królewska osoba otworzy;
Sam namiot, między sobą, twój widząc rozpięty,
3145Dosyć będą przynuki
[826] mieli i ponęty
Do czynu Marsowego: bo skąd wszytkie wiszą,
Tym też wszyscy nadzieje obumarłe wskrzeszą,
Śmierć się w żywot obraca; połowicę bólu
Tracą rany przy swoim otrzymane królu,
3150Więc proszą i po stokroć, aby w tym teatrze
Wiecznej swej sławy stanął, nim poganin natrze;
Nim Mahomet niewdzięcznym hałła zabrzmi echem
Po ziemi, która świeżo kwitnęła pod Lechem.
Niech Jezus z czystą matką przy świętej ofierze
3155W swoim własnym dziedzictwie pierwsze miejsce bierze.
Niech się z tego nie chlubi durny
[827] Osman, że cię,
Nie ty go, Władysławie, w spólnym czekasz mecie
[828].
A w ostatku za lekkie kto ręczy ordyńce,
Jeśli wolne po chwili będą i gościńce?
3160Nuż spadną, wezmą pasy
[829], popsują przeprawy —
Dopieroż by koło nas były wielkie kawy
[830]!
Słuchał posłów królewic, a że stali gęściej
Dworzanie, wstyd go było, i słusznie po części,
Wdzięczny wspaniałe skronie rumieniec mu zdobił,
3165Że na takie swą zwłoką ostrogi zarobił.
Krótko, niegotowością broni swojej kauzy
[831];
Ostatek winy zwali na lwowskie cekauzy,
Zaniedbaną armatę, piechoty niezdrowie.
Jakoż sami na oczy widzieli posłowie
3170Cienie Niemców ubogich; każdego by z pluder
Wytrząsł
[832]: bo gdy ogroda dopadł głodny
bruder[833],
Żarł bez względu jarzyny niewarzone póty,
Że mu brzuch w twardy bęben, kiszki poszły w druty.
Stąd ich
kranki[834] zwyczajne, a skoro ociekli
[835],
3175Ledwie że kości skórą powleczone wlekli.
Królewic szczerą miłość wybornymi słowy
Wyświadcza, że Ojczyźnie i zdrowiem gotowy
Służyć; żeby nie wątpił nikt o jego chęci,
Sam się koło pośpiechu z pilnością zakręci,
3180Chociażby mu i w drodze co Niemców zostawić,
Będzie się chciał co rychlej do obozu stawić,
Wywieść się z opacznego mniemania i co tą
Zwłoką się omieszkało, nadstawić ochotą,
A jeśliby go w drodze co zaszło tymczasem,
3185Tedy pośle Wejera jak najprostszym pasem
Z piechotą do obozu dla toczenia wału
(Co i ziścił), sam ciągnie z konnymi pomału.
Z tym posłowie odjadą, a gdy dniem i nocą
Na swe się stanowiska pod Chocim powrócą,
3190Awizują
[836] hetmanów i wojenne rady,
Jako piękne Władysław prowadzi gromady;
Jako i sam ochoczy, a z takim żołnierzem
Orlim by rad przeleciał do obozu pierzem;
Co, że mówić nie może, świadczy inkaustem
3195W liście do Chodkiewicza; lecz nie z takim gustem,
Jakiego były godne, ich przyjęte głosy.
Wszyscy sowę zadęli
[837], powiesili nosy,
Wszytkim jak dał po uchu, jak psi zjedli krupy:
Luboś z jednym chciał mówić, luboś wszedł do kupy,
3200Smutne wojsko; bo skoro wrony poczną krakać
Na kogo, to i sroki; że się chciało płakać,
Widząc tak opieszałych z onego ferworu
[838].
Najwięcej nowin podczas wojny, podczas moru,
Dawna pieje przypowieść; z tejże dziś przyczyny
3205Przyszedł obóz do takiej na sercach ruiny.
Z tej stroskany Chodkiewicz ledwo nie rozpacza,
Wieść, ale z niepewnego wyszła powiedacza,
Że wojsko Zaporowskie, na wszytkę potęgę
Padszy turecką, w drodze straszną wzięło cięgę;
3210Że z gruntu padło śniatem
[839] do jednej płci męskiej,
Ani mógł wyniść poseł tak haniebnej klęski.
Wszyscy się turbowali tak żałosną sprawą,
Jakoby im od ciała rękę odciął prawą.
Dopieroż teraz Turczyn rozpościera kuty
[840],
3215Takim wsparty tryumfem, a co jemu buty
Przybyło, tyle serca postradali naszy,
Kiedy ich kto obarczy, kiedy ich optaszy
[841].
Tu Chodkiewicz Bogu swe ofiaruje wota;
Potem Kuliczkowskiego z Liszką do namiota
3220Zawoła — lekkich ludzi wodzili ci oba —
I rzecze: «Niepotrzebna zda mi się się żałoba,
Którą Zaporowskiego lutujemy
[842] wojska,
Bo kto ich trupy liczył? Kto widział pobojska?
Przeto kawalerowie, nie w jednym mi sęku
3225Z rozumu i z walecznych zaleceni ręku,
Proszę i rozkazuję; z tego mnie rosołu
[843]
Pewnym wyjmcie językiem i z wojskiem pospołu;
Chciejcie mnie awizować o tamtej fortunie!
Tu się na podjazd Liszka z Kuliczkowskim sunie;
3230Aleć nie o Kozakach z pierwszego noclegu,
O sobie oznajmują, że na samym brzegu
Prutowym niezliczona orda ich osaczy;
Nie ratuje-li, że ich hetman nie obaczy.
Przydadzą
[844], co strach każe; bo w takim rozterku
3235Oczy wielkie i język bywa bez usterku.
Nowa troska; co gorsza, że potwierdza staréj.
Kiedy mamy tak blisko Turki i Tatary,
Gdzieżby sobie Kozaków zostawili w tyle,
Kiedy by ich nie znieśli? Jakoby po żyle
[845]
3240Uparał Chodkiewicza; idą przezeń mory
W okrutnym rozerwaniu; dość słaby i chory.
Liszkę trzeba ratować, kogo posłać po nię?
Jeśli garść małą, pewnie i z Liszką utonie;
— Jeżeli pośle więcej, szkoda wojska dwoić.
3245W czym jeszcze się nie może cale
[846] uspokoić,
Gdy Liszka Prut przemknąwszy wykradnie się polmi
I od pieczy smutnego hetmana uwolni,
Którego barziej strata Kozaków zasmuca.
Jednak ostatniej jeszcze nadzieje nie rzuca,
3250Nie da się trosce w potuł
[847], choć go w serce bodzie,
I w różnej trzyma czoło od serca swobodzie.
Potem wojennej sprasza do sekretu rady;
Ukazuje, jako w tym błąd się stał szkarady,
Że Kozacy bez wodza, [bez] głowy, samopas
3255Tłukąc się, razem padli pogaństwu na opas,
Z czym acz jeszcze chromego
[848] oczekuje, ale
Rzadkoż się złe nowiny, rzadko mienią
[849] żale!
Serce wojsku upadło, nie masz królewicza.
Gdy tak swoje Chodkiewicz kłopoty wylicza,
3260Dają znać posłuchowie
[850], że wzburzone prochy
Czy Tatary, czy zbójce wydają Wołochy.
Larmo
[851] zatem otrąbią i gotowość każą,
Lecz gdy się bliżej one tumany pokażą,
Pod chorągwie uderzą, które nim się ruszą,
3265O języka się chyżo ochoczy pokuszą.
Pułk jeden szedł kozacki obciążony łupy,
Co rabował, od swej się oderwawszy kupy.
Ci upewnią, że wojsko tylko o mil kilka;
Toż naszy psa szarego widzą miasto
[852] wilka.
3270Bo Brodawka, kozacki wódz chocimskiej drogi,
Idąc bez wszelkiej sprawy, bez wszelkiej przestrogi,
Wlazł Turkom w samo gardło, gdzie albo umierać,
Albo mu trzeba było środkiem się przedzierać
Bisurmańskich taborów, a za każdym krokiem
3275Szturmować i z onym się pasować obłokiem;
Bo skoro Osman na nich padnie z niedobaczka
[853],
Witaj, rzecze, nie brodząc do wieczerzy kaczka
[854]!
Rozumie, że ich połknie i już pierwsze koty,
K'woli dalszej fortunie wyrzuca za płoty.
3280Tryumfujesz, Osmanie, nie widziawszy trupa,
Ano się często wstydzi, kto przed skokiem hupa
[855];
Jakbyś już na wygraną trzymał przywileje!
Częstoż gęsto, skutek swe omyla nadzieje.
Toż wszytkimi siłami i z tyłu, i z przodu,
3285Nie dając im oddechu, nie dając rozwodu
[856],
Uderzy na nich tyran nadzieją opiły,
Że tam już zawrze
[857] imię kozackie w mogiły.
Ale ci widząc się być w niebezpiecznej toni,
W męstwo bojaźń obrócą; wszyscy zsiędą z koni.
3290
Wszędzie tchórza namaca i na piecu zgoła
[858];
To jest zdrowie w przegranej, z dawnego przysłowia,
Nie mieć żadnej nadzieje żywota i zdrowia.
A kto swój żywot kładzie, kto go lekce waży,
3295Już panem jest twojemu, już siedź jak na straży.
Toż skoro się potwierdzą i popluną dłoni,
Czoła przetrą i szłyku
[859] posuną po skroni,
Zepną tabor a działa, których ośm dwadzieścia
Ciągnęli, tak rozsadzą, że nikędy prześcia
3300Nie mógł mieć nieprzyjaciel, którego impetu
I ostatniej fortuny czekają dekretu.
Toż gdy się Turcy na nich ze wszech stron wyskipią
[860],
Gdy się zbliżą a wozy tu i owdzie szczypią,
I rozumiejąc, że już z strachu pomartwieli,
3305Im owi dłużej trwają, nacierają śmieléj,
Dopieroż, jako z chmury grad, jako groch z woru,
Działa i samopały razem z ich taboru
Śruty z ogniem i kule rzygną w on gmin gęsty.
Lecą na wszytkie strony chłopi jako chmięsty
[861];
3310Kurzą się pola w dymie, grzmią lasy w odgłosie
[862].
Słysz go durny
[863] Osman i proch czuje w nosie,
A pogaństwo, usławszy ziemię onę ścierwy,
Ucieka, kto najdalej, kto może najpierwej.
Gryzie się Osman strasznie, włosy na łbie targa,
3315Że się dziś pierwszy giaur w jego krwi uszarga,
Że jako lew dzierżąc się drogi przedsięwziętéj,
Idzie, choć oszczekany drobnymi szczenięty,
Zęby tylko pokaże, albo machnie chwostem
[864],
Aż mizerne skowery
[865] kładą się pomostem.
3320Bo Kozacy zebrawszy korzyści sowite
[866],
Idą w drogę przez one tułowy pobite.
Już im serca przybyło, już im nic nie wadzi
On dzień cały, aże ich ciemna noc osadzi;
Ale nazajutrz, skoro czarnej nocy kruki
3325Zorza purpurowymi rozżenie
[867] bonczuki,
Skoro Tytan ogniste puści na świat grzywy,
Znowu szczęścia próbuje cesarz niecierpliwy.
Prosi, grozi, klnie, łaje, obiecuje płacić
Żołnierzom, a hetmany i basze bogacić;
3330Żeby ci psi giaurscy
[868] jego carskiej głowie
Nie urągali, raczej woli stracić zdrowie;
Jakoż jeśli dziś swego zamysłu nie dopnie
Jutro sam padnie trupem w ich oczu okropnie.
Więc znowu na Kozaki wsiędą, ale nie tem
3335I sercem, które wczora było, i impetem
(Bo kto się raz na szynie rozpalonej sparza,
Nierychło błędu swego drugi raz powtarza),
Wrzaskiem tylko okrutnym, że takimi grzmoty
Na kraj świata zające zagnali i koty.
3340Wiatry echo roznoszą i onym ich hałła
Na kilka mil wołoska ziemia rozlegała.
Wszytkie działa burzące i ogniste sztuki
Czynią, ale bez szkody, niesłychane huki.
Bali się z nimi zbliżać, lecz tylko nawiasem
[869]
3345Strzelali, a serdeczni Kozacy tymczasem,
Jako żółw w swoim sklepie, jeż w swej ości krępy,
Rzną się śmiele taborem między ich zastępy.
Więc jeżeli kto natrze, na tym miejscu lęże,
Gdzie go po boku nośny samopał dosięże.
3350Ośm dni ich w tym opale, w tym kurzu prowadzi,
Na koniec widząc Osman, że nic nie poradzi,
Puści im cug
[870]. O wzgarda wielka, oczywista!
ZemstaWtem mu poseł daje znać, iże ich czterysta
Od wojska oderwanych w bliskiej skale dyszy.
3355Jak znowu tyran ożył, skoro to usłyszy!
Tedy wziąwszy część wojska z sobą i janczary,
Jako na pewny obłów do onej pieczary
Sam bieży; chciwy pomsty, krwawym mordem dycha,
Gdzie jako w gniaździe ona garstka ludzi licha,
3360Nie mogąc mieć ratunku od żadnego człeka,
Zwątpiwszy o żywocie, śmierci tylko czeka.
Ciasny był do nich przystęp a dlatego hurmem
Pogaństwo iść nie mogło, gdy ich brało szturmem.
Więc którą tylko stroną ku nim się wychylą,
3365Zaraz im szyki z długich samopałów mylą.
Lubo
[871] się przed cesarzem chciał popisać który,
Jako nie był na nogach, na łeb spadał z góry.
Już chciał do nich skałę kuć, już i walić kłody
Z wyższych miejsc, skoro w swoich ludziach postrzegł szkody
3370Durny Osman, gdy między południem a między
Zachodem, sto janczarów zgubił od tej nędzy
A samego wyboru; więc żeby nie zbiegli
W nocy, wszytkie im ścieżki poganie zalegli.
Ci, śmierć już w oczach mając, tylko myślą o tem,
3375Żeby się w dobrej sławie rozstawać z żywotem,
Nacedziwszy pogańskiej, ile mogą, juchy,
Oddać wielkiemu Stwórcy powierzone duchy.
Więc jeszcze źle
[872] świtało, jeszcze gwiazdy bladły,
A już nad głową tyran stanie im zajadły;
3380Taż mu baba, też koła
[873]; toż do onej dziury
Każe ciągnąć armatę przez lasy, przez góry;
Każe strzelać cały dzień; kule tylko świszczą
A Turków po staremu Kozacy korzyszczą
[874].
GłódCztery dni się bronili, chcieli jeszcze dłużéj,
3385Ale ich niezłożonym razem
[875] sam głód znuży.
Dotąd się bisurmanom nie chcą upokorzyć,
Że ich wystawać
[876] muszą, muszą głodem morzyć;
Nie żelazo, natura wojuje ich sama!
Toż skoro każdy swego pośle przed Abrama
[877],
3390Gdy ich ręce opuszczą, dygocą goleni,
Przyznają, że przegrali, że już zwyciężeni,
Puszczą swój zamek luby, a gdzie stał zuchwały
Osman, rzucą pod nogi zimne samopały.
Tedy jeden, co pierwszy rozum miał i lata:
3395«Dokąd, wielki monarcho na trzech częściach świata!
Biliśmy się dla miłej ojczyzny i wiary,
Dokąd nam ognia w strzelbie, w ciele stało pary;
Skorośmy to dla spólnej utracili matki,
Niesiemy-ć, o cesarzu! krwie naszej ostatki,
3400Podłej krwie: ale przecie z niej twa miłość może
Uważyć, co za mężów mnoży Zaporoże.
Czteromkroć stutysięcy, czterysta nas, cztery
Dni się mężnie broniło, poznasz z naszej cery,
Że-ć nas brzuch wydał; bo ten, choć to masz trzy światy.
3405Mocniejsze ma, niźli ty, szturmy i armaty.
Takich ludzi jakoś sam, i co się im stanie,
Jeżeli srożeć zechcesz, poczekawszy trochy,
Toż cię czeka; w też i ty rozsypiesz się prochy;
3410Bo żeś człekiem, cesarzu, choćbyś antypody
W ręku miał, wżdy śmiertelnej nie ujdziesz przygody!
Trefunkiem
[878] wszyscy na świat idziem, ale z świata
Prawa nas nieprawnego konieczny mus zmiata.
To nie śmierć, kto umiera w bohatyrskiej cnocie,
3415Taki żyje po śmierci w piersiach ludzkich; bo cię
Twoja sława z grobowca po pogrzebie dźwignie,
Której już świecka zazdrość wiecznie nie poścignie.
Na tę, acz wszytkim, ale najwięcej mieć trzeba
Wam oko, których na tron wysadziły nieba.
3420Większa sława, im wyżej siedzicie od ludzi,
Czeka cnót waszych; ale kto ją opaskudzi
Ladajakim postępkiem, po marnym żywocie
Gaśnie; żyjąc w obeldze, umiera w sromocie.
Nie odkupi jej, choć da największe pieniądze.
3425
ZwycięstwoI tu swoim afektom przybieraj wrzeciądze,
Abyś już zwyciężonych więcej nie ciemiężył,
Ale siebie samego, cesarzu, zwyciężył.
To walka, najgłówniejszej zrównana potrzebie:
Zhołdować żądze serca i zwyciężyć siebie!
3430
«Czy nie uczył ty, rzecze, u giaurów szkoły?
Jakiś mi krasomówca! Wnet za te nauki
Brzydkim ścierwem gawrony napasiesz i kruki,
Pokażesz drugim drogę psom, odważny chłopie,
3435Których się wilk i z twoją posoki nażłopie!
Obnażonego potem przywiązać do buku
Rozkaże, i sam naprzód ustrzela go z łuku;
Po nim zaraz drugiego; skoro zabił pięci,
Trochę z gniewu opłonął i do pomsty z chęci
3440
Od dzid, drudzy i szabel swą śmiertelność kończą.
Kończą śmiertelność, ale onymże zawodem
W niebie żyć poczynają, gdzie ich ani głodem
Ani żelazem więcej śmierć już nie namaca,
3445A na ziemi żaden wiek sławy ich nie skraca.
Już tyran tryumfował, już wspaniałej stąpał;
By go nie wstyd, rad by się w onej krwi i kąpał;
Syci serce i oczy niewstydliwe pasie;
Carem bywszy, katowską wziął funkcyją
[880] na się.
3450Tak ci legli mężowie; i ten był pies szary,
Którym się miasto wilka i Chodkiewicz stary,
I wojsko turbowało jakoby do nogi
Pod tak srogie Kozacy podpaść mieli wrogi
[881].
Aleć i Sajdacznego, co na podjazd chodził,
3455O włos podobny kłopot w zdrowiu nie uszkodził;
W nocy napadł na tropy i tureckie szlaki,
A mniemając swoje być przed sobą Kozaki,
Puścił się nimi; ale skoro mu dzień oczy
Otworzy, poznawa błąd, a już go oskoczy
3460Orda na wszytkie strony; długo się odwodem
[882]
Bronił, choć całonocnym zmordowany chodem,
Lecz wziąwszy w rękę strzałą i stradawszy konia,
Uszedł w las, wielkiem szczęściem dopadszy ustronia.
Młodecki z Hannibalmi, choć się im dostało,
3465Zgubiwszy kilku swoich, uskrobali
[883] cało.
Sajdaczny też część
[884] bólem, część znużony głodem,
Skoro słońce niski świat zaćmiło zachodem,
Puścił się po rozumie, a idący
[885] brzegiem
Dniestrowym, trafił swoich, stojących noclegiem.
3470Jeśli on rad Kozakom, i ci mu też radzi.
Zaraz Brodawkę z jego urzędu wysadzi,
A sam wziąwszy regiment
[886], już więcej nie krąży,
Ale prosto pod Chocim do obozu tąży.
Gdy się to w polach dzieje, hetman utrapiony
3475Na każdy dzień z opryszki odprawuje gony,
Którzy nam czaty kradli, wypadszy gdzie z kąta,
I choć ich co z większego pleni, choć ich prząta,
Nie pomogło to; zbójcy, mając dziury skryte,
Sami siebie i rzeczy chowali nabyte.
3480Kiedy Murza Kantimir, kraść raczej Polaki,
Nie wojować nawykszy, złodziejskiemi szlaki
Przez wołoskie kałauzy
[887] spadł niepostrzeżony,
Chcący z nami najpierwszej skosztować fortuny,
Sam w lesie z częścią wojska ulegszy, rozkaże
3485Bratu z czoła uderzyć na placowe straże;
Skoro tam wszyscy oczy obrócą i siły,
On nic niespodziewany osiędzie im tyły.
Jeszcze słońce nie weszło, jeszcze się za czarną
Nocą cienie i szare mgły ogonem garną;
3490Świtało, kiedy z wrzaskiem i okrutnym krzykiem,
Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem,
Pozganiawszy posłuchy
[888], jako osy z bani
Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniéj.
Przecie się im stawili i odwodem zrazu,
3495Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu
[889],
Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem,
Znowu się na pogaństwo obracali tańcem.
Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie
Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie.
3500Larmo
[890] zatem trębacze w obozie uderzą;
Co żywo na koń wsiada, w pole wszyscy mierzą.
Gdy oto z drugiej strony Kantimir jak z proce
Przypadszy, znowu hałła okropne bełkoce.
I już by był w obozie pewnie potłukł szyby,
3505Bo tam żadnej nie było ostrożności, gdyby
Nie rota Piotrowskiego kozacka, co brodu
Bliskiego w nocy strzegła, a gdy się ku wschodu
Słońce miało, i ona szła na stanowisko,
A że bezpieczno było i obozu blisko,
3510Ni o czym
[891] nie myśleli, tylko żeby nocy
Niespanej wetowali w kotarach
[892] pod kocy;
Przeto ich krom trudności i Kantimir pożył
[893];
Kilku poimał, kilku na placu położył.
Poszło w nogi ostatek; tymczasem piechota,
3515Jako w sprawie stanęła, zawaliła wrota.
Widząc Kantimir, że spadł z swej nadzieje i że
Brat jego już zegnany dotąd stopy liże,
Idą w pole chorągwie, swych się boi figlów,
Żeby za nim Polacy nie spuścili ryglów
3520I żeby się sam pobił w swoje własne sztuki,
Gdyby nań zasadzono gdzie w tyle hajduki.
Jakoż się nie omylił; bo hetman w te dziury
Z długą strzelbą wyprawił wigierskie piechury.
Więc się nie rozmyślając, poszedł nazad w skoki,
3525Gdzie mu w gęstwach muszkiety w same kładli boki,
Że straciwszy co lepszych kilkudziesiąt ludzi,
Łączy się znowu z bratem, skoro wojsko strudzi.
Wstyd go było, że idąc z swym hanem o przodek,
Teraz w łasce cesarskiej upadnie na spodek.
3530Nie Dzieża to tu, nie Prut, kędyście półtorą
Kroć stem tysięcy bili cztery pod Cecorą.
Zdarzy Bóg i fortuna wyda po nas wrogi
[894],
Że was takie nad Dniestrem omylą pierogi!
Już Tytan
na pół nieba wygnawszy kwadrygi
[895],
3535Skoro im przetrze czoła, puszcza na wyścigi;
A te kiedy nie ciągną i za nimi lotem
Pędzą koła ognistym okładane złotem,
Co im tchu, co w przestronym pary staje prysku,
Z góry się ku zwykłemu biorą stanowisku.
3540Południe prawe
[896] było i najwyższe stropy
Słońce trzymając, cień nam zwinęło pod stopy,
Gdy strudzony Kantimir w całodniowym chodzie,
Przy Prutowej z swą ordą odpoczywa wodzie,
A czujący od siebie niedalekie Turki,
3545Wychełznywa bachmaty
[897], zruca z szyje burki;
Sam spi dopadszy cienia oganistej
[898] trześnie
[899].
O Kozakach ni duchu, którzy z onej cieśnie
Wyszedszy, na dalsze się chowając roboty,
Prosto ku Chocimowi prowadzą swe roty.
3550Więc gdy trafią Tatary nad Prutową tonią,
Tabor środkiem szykują a skrzydła pokonią
[900].
Widzi ich już i orda, ale sobie myśli,
Że to ludzie z obozu tureckiego wyszli.
Toż Kozacy, nim się ci do końca postrzegą,
3555Dawszy im z działek ognia, skrzydłami zabiegą
Z prawej i z lewej strony; tak bez swoich straty,
Porażą ich i tabor zagęszczą bachmaty,
Trupem pola uścielą, więźniów biorą, co się
Podoba; tak z niechcenia zjadła baba prosię;
3560A Kantimir, doznawszy swego szczęścia miary,
Uciekł przemierzły między Turki i Tatary,
Gdy się tak Zaporożec przed pogaństwem pisze,
Chodkiewicz Bernackiego zbiera towarzysze
[901],
A mając na każdy dzień tej faryny
[902] jeńce,
3565pale nimi osadzać każe i szubieńce.
Aż Szemberg, aż Weweli z większą wojną jadą
I dalej od czterech mil Osmana nie kładą.
Taił wezyr Szemberka przed cesarzem, który
Dociekszy od pochlebców, że coś za raptury
[903]
3570Od niego do Polaków miały być z pokojem,
Chciał mu kazać zdjąć głowę pospołu z zawojem.
I by się z hospodarem nie odwiódł przysięgą,
Klęknąć było obiema przed katem pod pręgą
[904]!
Przystojnie jednak miany Szemberg od Hussejma,
3575W którym acz do pokoju chęć była uprzejma
[905],
Z tak surowym responsem
[906] odprawi go, żeby
Polacy do jutrzejszej mieli się potrzeby,
Bo pokój w ostrzu broni; niech im żadne miry
Nie mglą oczu, miejsca tam nie mają papiéry,
3580Kędy szable i łuki będą ich krew hustem
[907]
Toczyć, nie pisać piórem albo inkaustem
[908].
Albo się niech poddadzą i omyją płaczem
Daleki trud z nóg naszych; cesarza haraczem
Wiecznym niech ubłagają i do domu cało
3585Powrócą, krwie nie lejąc; mnie by się tak zdało,
Owszem jako przyjaciel stary życzę szczerze;
Inaczej niech ich żadne nie błaźni
[909] przymierze,
Jeszcze Szemberg domawia, gdy się walą z góry
Pod sprawą Sajdacznego kozackie tabory.
3590Już milę od Chocima chciał nocować, ale
Widząc, że nań pogańskie następują fale,
Choć się już był rozgościł, woli iść do ciszy;
Przeto, acz jeszcze z drogi ukwapliwej dyszy,
Poszedł aże pod Chocim; prawie się dzień mroczy,
3595Gdy pod naszym obozem tabory roztoczy.
Tam hetman, otoczony swej starszyny wieńcem,
Ochotnie nad Dniestrowym wita go Kamieńcem.
Ten potwierdził co Szemberg, co prawił Weweli.
Zaczem Chodkiewicz, żeby wszyscy to wiedzieli,
3600Trąbić każe przy haśle śród obozu swego,
Nieprzyjaciel imienia że Chrystusowego
Już nad nami, już o nim nie trzeba się pytać;
Tylko się nań gotować, jako go przywitać.
Widziałbyś tam był serce, widziałbyś był męstwo
3605Starych onych Sarmatów, jakby już zwycięstwo
W ręku mieli; jakobyś w pełne dmuchnął ule,
Ci szable na musaty
[910]; strzelbę drudzy w kule
Dyktują
[911]; wre tryumfu, wre wygranej pewien
Obóz, jakbyś na ogień suchych nakładł drewien,
3610Kiedy im ich wodzowie, doświadczeni w raziech
Marsowych, w pradziadowskich stawiają obraziech
Rycerską cnotę, której niestrzymane ostrze
Orła swego od morza do morza rozpostrze.
Rzekłbyś, że to ci wstali z Bolesławem z trumny,
3615Co żelazne po końcach ojczystych kolumny
Stawiali, kiedy na wschód padł Rusin premudry,
Na zachód pyszny Niemiec krwią zaszargał pludry.
Owo wszyscy z radością wyglądając świtu,
Czekają nadętego pogaństwa przybytu.
Wojny chocimskiej
część czwarta
3620
JesieńJuż żyzna Ceres
[912] wstała, co w kłosiane wieńce
Sama się i robocze zwykła stroić żeńce,
Założywszy stodoły, postawiwszy brogi
[913],
Żeby miał co paść zimny zwierz on koziorogi
[914].
Dała miejsce na ziemi bogatej Pomonie
[915],
3625Która, okrywszy grony dojźrałymi skronie,
Jesień z sobą prowadzi, kiedy siostra z bratem,
Noc ze dniem, zarówno się niskim dzielą światem,
CzasJuż słońce złotogrzywe stanąwszy na wadze,
Do jednakiej przypuszcza chłodny księżyc władze;
3630Ale długoż tej zgody? Jeden ich dzień dzieli,
Drugi weźmie mieczowi, przyczyni kądzieli.
Zaraz noc i gnuśny sen szerzą swoje czasy,
A Bachus wytłoczywszy słodkie wino z prasy,
Choć przez słońca odległość podniebny świat ziębnie,
3635Dmie na pełnym swe bąki i fujary bębnie.
Już i ptastwo pieszczone, we mchy i swe pierza
Nie ufając, do cieplic przed mrozami zmierza.
Ryba idzie na głębią; wąż się w ziemię ryje;
Zwierz gęstwy niedostępnej szuka i paryje
[916].
3640Krótko zebrawszy roku schodzącego znaki,
Jesień była, gdy straszny Osman na Polaki
Przez ostre skały Hemu ciągnął i Rodopy,
Jakie niegdy Hannibal wrzącymi ukropy
Winnego kruszył octu (tej zażył odwagi,
3645Robiąc drogę przez Alpy do Rzymu z Kartagi).
Ani tego zatrzyma trudna na Bałchanie
Przeprawa; tak ich zbieży, tak nad głową stanie,
Jako w pół morza, między niebem, między wodą,
Okręt chmura z okrutną zdybie niepogodą
3650Przysiągłby, że do jego ottomańskiej luny
[917]
Powinno słońce swoje stosować bieguny
[918],
Że go tak lato, jako dzień niegdy poczeka
Jozuego, gdy dawno gromił Amaleka.
Zabielały się góry i Dniestrowe brzegi
3655(Rzekłby kto, że na ziemię świeże spadły śniegi),
Skoro Turcy stanęli, skoro swoje w loty
Okiem nieprzemierzone rozbili namioty.
Nie toczyli obozu, nie ciągnęli sznurów,
Ale tak małą garstkę wzgardziwszy giaurów
[919],
3660Kędy kto szedł, tam stanął; na mocy się czują,
Jeśli nas nie wystraszą, to pewnie zaplują.
Nie ma ich tu co bawić, nie chcą się rozgościć,
Wisła im głowę psuje, jako ją pomościć?
Gdzie sam cesarz pagórek opanował wyżni,
3665Widomie się odyma, źrejomo
[920] się pyszni.
Że monarchy Azyi, Afryki, Europy,
Trzech części świata pana, depcą po nim stopy.
Biedny Dniestr, acz przeciwko orłowi motylem,
Śmie gardzić Eufratem, śmie się równać z Nilem,
3670I ledwo w swym lichota trzyma się pobrzeżu,
Ale mu właśnie służy: nie kol, miły jeżu
[921]!
Skoro Osman obaczył nasze szańce z góry,
Jako lew krwie pragnący wyciąga pazury,
Jeży grzywę, po bokach maca się ogonem,
3675Jeżeli żubra w polu obaczy przestronem,
Chce się i on zaraz bić, zaraz chce na nasze
Wsieść obozy; hetmany zwoławszy i basze,
Każe wojska szykować, choć już i niesprawą
[922],
Dla
[923] pola cieśniejszego, iść na nas obławą.
3680Kto mu wspomni nie w polskim wieczerzą obozie,
Choć najwierniejszy sługa, będzie na powrozie.
Tedy o tak haniebnej usłyszawszy karze,
Biednego ognia składać nie śmieli kucharze.
Nie zdało-ć się to starszym, ale z tak porywczym
3685Trudno co radzić panem, bo ich nigdy ni w czym
Nie słucha, za swą dumą idąc i uporem.
Zawsze drwi; zawsze się mści swych drew
[924] z nich nad którem.
I teraz, acz to wszyscy dobrze widzą, że by
Ledwo tak uszło w łowy iść, nie do potrzeby
[925]
3690(Ale kędy mus rządzi, trudno być ostrożnym),
Nie zrozumiawszy miejsca, w odzieniu podróżném,
Nie miawszy słońca, wiatru, nie miawszy fortelu
[926],
Nie znając serca, ani sił w nieprzyjacielu,
Bić się z nim, jakby o reszt ślepą kością rzucić,
3695Choćby tam
[927] wszyscy spali, mogą się ocucić;
Nie bać się, ale ani lekce ważyć trzeba,
Kto ma serce, broń, rękę i zażywa chleba.
WalkaNie mów, gdy idziesz na plac, że będę bił, ale
Będziem się bić; i Mars ma obojętne
[928] szale.
3700Teraz, gdy Osman każe, lub zysk lubo strata
Walą się wojska, idzie i groźna armata;
Straszne się bisurmańskie z góry garną roje
A białe jako gęsi migocą zawoje,
Janczaraga we środku ustrzmiwszy
[929] w puch pawi
3705Ogniste swoje pułki na czele postawi,
Sam dosiadszy białego arabina grzbieta,
Jako między gwiazdami iskrzy się kometa
[930],
W barwistym złotogłowie pod żurawią wiechą;
Bonczuk
[931] nad nim z miesiącem
[932], ottomańską cechą.
3710
KradzieżDwanaście tylko było tysięcy janczarów,
Prócz piechot Gaborego i dwu hospodarów
[933];
Na dwadzieścia-ć pieniądze spełna z skarbu dano,
Ale to, co miało być na ośm, ukraszono
[934].
Wszędy pełno nierządu, gdzie nie masz dozoru!
3715Każdy kradnie, kto może, każdy tka do woru,
Ale i u nas, pojźry, kto-li tymi czasy
Pańskiej bez interesu podejmie się kasy?
Każdy tam pragnie służyć, kędy okrom
[935] myta,
Choć co ukradnie, nikt się o to go nie spyta,
3720Nie regiestr do sumnienia, ale jak z ołowiu,
Do regiestru sumnienie mając pogotowiu.
Na cóż i mówić więcej? Nie w Polszcze, darmo to,
Na cały świat rozgrzesza wszytkich ludzi złoto!
W prawo i w lewo janczar
[936] na widoku stały
3725Nieznane oczom naszym dotąd specyjały,
Straszne słonie, co trąby okrom mają kielców;
Każdy swą wieżą
[937] dźwiga: każda wieża strzelców
Po trzydziestu zawiera; tak gdzie tylko chodzą
Rozdrażnione bestyje, nieprzyjaciół szkodzą.
3730Konne wojska po skrzydłach, wyniosszy swe dzidy,
Patrzą, rychło się do nich sunie giaur gidy
[938],
Albo im każą skoczyć, gdzie z niezmiernej chuci
Śmiały spahij
[939] na naszych dziryty
[940] wyrzuci.
Wszyscy siedzą od złota, od rzędów, od pukli,
3735I nie jako na wojnę daleką wysmukli;
Nie widziałeś kirysów, nie widział pancerzy,
Każdy się złotogłowi, jedwabi i pierzy:
Ogromne skrzydła sępie, forgi
[941], kity, czuby
Trzęsą się im nade łby, a ono nie luby
3740Te prezentować cienie i nikłe ozdoby,
Kędy wróble takimi z prosa straszą boby
[942]!
Wszytko znieśli, wszytko to dziś na się włożyli,
Z czego świat przez lat tyle zdarli i złupili.
Konie przecie znużone tak dalekim chodem
3745Nie onę rzeźwość miały, co im idzie rodem,
Bo nie pomoże złoto, kogo niewczas zejmie;
Nie może, chociażby się rad krzepił uprzejmie
[943].
Świeciły się od złota chorągwie gorące
[944],
Po których haftowane tureckie miesiące
3750Pod złocistą skofią
[945] strojnych ludzi grona
Okryją, a żelazna szydzi z nich Bellona
[946]
Starych zaś znak, przy drzewcu wystrzępione nitki,
Pod jakimi widujem i tu niedobitki.
Ale odjąwszy ludzi europskich z czoła,
3755Ostatek czerń, szarańcza, motłoch, skomon, smoła
[947].
A co to tak wysoce każą na Araby,
Zbijać dobrzy; i nagi lud to jest, i słaby;
Handlom tylko przywykły i rzemiesłu raczéj,
Nie wojnie; choć ci się on w rzeczy
[948] usajdaczy
[949],
3760Z łuku pewnie nie strzeli, woła, krzyczy, szwatrze
[950],
Ale ucieka zaraz, jak tylko nań natrze.
Jeden nazbyt otyły, drugi wiekiem nużny
[951],
Jaki u nas od kilku lat żebrze jałmużny;
Bo zapalczywy Osman do tej z nami zwady
3765Wszytkę płeć męską, nawet stare wygnał dziady,
Dla pacierzy podobno, gdyż okrom modlitwy
Nie zażył ich do wojny pewnie i do bitwy.
W tymże obłoku stali Murzyni cudowni.
Jako się bleszczy
[952] iskra w opalonej głowni
[953],
3770Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce
[954]
Paszczeki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce.
Tu się w szeroko białej na wierzchu koszuli,
Po polach Mamalucy przestronych rozsuli
[955],
Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki,
3775A gęste się nad nimi wieszają bonczuki.
Tamże wszytkie narody, które jako sznuru
Długiego się z obu stron trzymają Tauru,
Gdzie prac Herkulesowych wiekopomne mety,
I Kalpe, i Abila rosłe wznoszą grzbiety
[956],
3780Kędy Karmel, na którym, gdy trzy lata rosy
Nie było, zmiękczył łzami Eliasz niebiosy;
Kędy Ossa
[957] wysoka, skąd Tyfeus srogi
Z wojskiem rosłych obrzymów wygnał z nieba bogi.
Lidowie i Pamfili, Kambadzi, Cyreni,
3785Elami, Kappadoci, Ponci i Armeni,
Natolcy i Angurzy. Mingłi, Kurdzi, Serzy,
Kędy siarką wszeteczna Sodoma się perzy,
Kędy klej wyrzucają smrodliwe asfalty;
Kadurcy z Lotofagi, Arkadzi z Bisalty,
3790Hirkani, Massageci, Egipt, Macedoni,
Psylli, Baktrzy, Imawi, Pargiedrzy, Geloni.
Tu łysi Arymfei i Mezopotami,
Fryksi, Cyrci, Sabei, Kaspii, Albani,
Gdzie Ganges, gdzie Eufrat, gdzie Tanais z Nilem,
3795Gdzie się lerneńska miesza hydra z krokodylem,
Gdzie Lemno Wulkanowe, gdzie starego raju
Małe znaki, początki ludzkiego rodzaju.
Tu Babilon i Memfis, Trypol z al-Kairem,
Wschodni świat, rumem
[958] dzisia zasypany szczerém.
3800Toż pobliższy Cyrkasi, Rumi i Sylistry,
Bosnak, Bułgar, Trakowie, którym Donaj bystry
Wiecznie szumi za uchem; toż Krym i Nahaje
Jak z woru ordy sypą; gdy emir
[959] wydaje
Hardy cesarz do Polski, wzajemnym pochopem
3805Budziaki i Bilohrod lecą z Perekopem.
Toż Wołosza z Multany, co przedtem sąsiedzi,
Dziś nam nieprzyjaciele; Tam się wszytka zcedzi,
Zgraja ona niezmierna, niezliczona gęstwa,
Z której Polska ma świadka, póki świata, męstwa.
3810Cóż pisać o armacie
[960], gdy samymi działy
Obóz swój osnowali za szańce, za wały.
Z takim grzmotem, że ledwie podobny do wiary,
Sam to przyznał Chodkiewicz, wódz i żołnierz stary,
Który jak się marsowym począł bawić cechem,
3815Nigdy tak wielkich, nigdy z tak ogromnym echem
Sztuk ognistych nie widział, które ziemię z gruntów
Trzęsły, rzygając kule o sześćdziesiąt funtów.
Toż prochy i granaty, i rozliczne twory
Na krew ludzką osobne ciągnęły tabory,
3820Niestrzymane petardy, windy i możdżerze;
Pęta nawet i dyby, kajdany, obierze
[961],
Już wygraną w szalonej uprządszy imprezie
Hardy tyran na karki nietykane wiezie.
MuzykaDrą się trąby i surmy
[962] i w tyle, i w przedzie;
3825Ale po lepszych w Wilnie tańcują niedźwiedzie.
Takie wilcy w gromniczny czas, mrozem przejęty,
Takie wydają świnie zawarte koncenty
[963].
Łagodną symfonią tak ślosarz pilnikiem,
Tak osieł swoim cieszy ludzkie ucho rykiem.
3830Przytem dzyngi
[964], piszczałki, flet, kobza i z drumlą,
Daleko piękniej gęsi gędzą
[965] i psi skomlą
[966];
Jakby drapał po sercu, tak tam była groźna,
Gdy się czwarzyć
[967] poczęła kapela przewoźna.
Że się bydło wspomniało, więc o nim do końca
3835Powiem. Kiedy-bym spytał gorącego słońca,
Jeśli go tylo w kupie z ognistego wozu
Widziało, co dziś Osman zegnał do obozu,
Przyznałby mi to pewnie Febus
[968] złotowłosy,
Że jako rozpostarto nad ziemią niebiosy,
3840Jako on dawno snuje swojej sfery wydział,
Takiej liczby stad i trzód w gromadzie nie widział.
Mułów naprzód i osłów z różnymi ciężary,
Potem cielców ćma sroga zaprzężonych w kary
[969].
Nuż tak straszna armata, gdzie i po stu wołów
3845Jedne sztukę ciągnęło; cóż kule? cóż ołów?
Wszytko to swym taborem, jako się już rzekło,
Kilka mil za wojskami powoli się wlekło.
Porożyste
[970] bawoły, barany i kozły,
Krowy, których cielęta na wozach się wiozły,
3850Owiec i bierek
[971] trzody niezmierzone okiem,
Razem pasły, razem szły, ale wolnym krokiem.
Wiozły, co miały w jarzmach robotnego bydła!
3855Trawi w człeku, i we pstrych farfurach
[977] perfumy.
Tak się Osman opatrzył prowiantem sporém,
Bojąc się, żeby Polska pospołu go z dworem
Głodem nie umorzyła; czyli słyszał, że tu
Ryż się nie rodzi? Nie masz kaffy i szorbetu?
3860Chleb a piwo, to żywioł
[978]; tłuste mięso z chrzanem,
Gdy zdrowie jest, bez pieprzu, bez cymentu
[979] panem.
Jakoż, byśmy się chcieli rozgarnąć w tej mierze
A na wieki z tym wszytkim uczynić przymierze
[980],
Czego nam niebo i ta ziemia, co nas rodzi,
3865Nie dała, dłużej byśmy i starzy i młodzi
Żyli i każdy by z nas trzech Węgrów przesiedział
Na świecie. Mądryż niebo uczyniło przedział,
To wszytko dawszy, czego potrzebował który
Naród, wedle kompleksji i swojej natury.
3870Nikt do nas, my na wszytkie posyłamy światy
Po trunki, po korzenie, szkiełka i bławaty;
W tym kmiotków naszych poty, w tym ich toną prace:
Kuchnie żółcić
[981], a winem oblewać pałace!
Nie znanoż dawno pieprzu, kanaru
[982], cymentu
[983];
3875Apetyt był każdemu miasto kondymentu
[984].
SiłaPatrzmyż też, co za ludzi miały tamte wieki,
Którzy nam tę Ojczyznę dali do opieki!
Ale że ich mały ślad i tylko w żelezie,
Ledwie że nie z nogami drugi dzisia wlezie
3880W szyszak przodka swojego; puklerza nie dźwignie;
Pod mieczem jako węzeł do ziemie się przygnie;
Ledwie by i ostrogę uniósł na ramieniu,
A jako w wczesnym
[985] krześle usiędzie w strzemieniu.
Nuż one rękawice, gdzie na każdy członek
3885Nie klejnot, nie manela
[986], nie drobny pierścionek
(Białej to płci spuszczali), ale stalna blacha.
Cóż o zbroi rozumieć? Cóż gdy w niej wałacha
[987]
Osiadł, żelaznymi go kierując nagłówki
[988]?
Przebóg! Cóż nas w tak drobne przerobiło mrówki?
3890Zbytkami nieszczęsnymi, łakomymi garły,
Samiśmy się w pigmeów
[989] postrzygli i w karły.
Co żywo na nas jeździ i wszyscy nas lubią;
Wszyscy nas jako własne gąski swoje skubią.
Wziął nam Turczyn Wołochy, jeszcze więcej grozi,
3895Za swoje musułbasy
[990], za garść wełny koziéj.
Wzięli świeżo Inflanty z Estonią Szwedzi,
I złupiwszy nas z srebra, nabawili miedzi.
Ostatek go na Włochy poszło i Francuzy,
Za wiotche materyjki, forboty
[991] i guzy.
3900Niemcy Prusy trzymają, gdzie aż serca bolą,
Gdyśmy świeżo szlachecką krew dali w niewolą!
I Węgrzyn, choć nas prawie już wyssał do szczętu
[992],
Pewnie, że w ryb łowieniu nie zaśpi odmętu
[993];
Za każdą okazyją śle posły i pisze,
3905Żeby mógł swe wykupić u Korony Spisze
[994].
Wzięła Moskwa część Litwy i całe Zadnieprze.
A toż wina, hatłasy, sobole i pieprze!
Nie lepiejże nam było, w starożytym trybie
Zostając, to jeść, to pić, w tym chodzić, na skibie
3910Co się rodzi ojczystej, a durnym
[995] narodom
Prawa dawać i wielkim rozkazywać grodom.
Tatarowie, co przedtem za granicę Siną
Wodę mieli, Podole dzisia i Lwów miną,
I nie pierwej ustąpią, aż kupiwszy złota,
3915Nim się im wykupimy, o wieczna sromota
[996]!
Już im Krym Ukrainą, nad Bohem Nahaje;
Już nawet i meczety tamte widzą kraje;
Wolno im jako braciej, a my na to śpimy;
Najdziem jeszcze, czym się im ten rok okupimy,
3920Choć też będą w Haliczu zimować i w Bełzie.
Ale-ć mię zniosło pióro, omoczone we łzie
Orła białopiórego, gdy przeszłe ozdoby
Wspominając, otwarte na się widzi groby.
Aza wszechmocny stwórca wszytkich rzeczy zdarzy,
3925Że, skoro go zaś słońce pierwszej sławy sparzy,
Choćby dobrze piekielnym uwikłał się Styksem,
Znowu ożyje, znowu odmłodnie z Feniksem?
I owszem, jeźli rzeźwym pojźrymy nań okiem,
Już był skonał, już się był czarnym okrył mrokiem,
3930Skoro ptak obcy rodem, wodząc jego dzieci,
Zdzicze i tych w cudzy kraj w kłopocie odleci
[997].
O jakoż tu ojczymów cisnęło się wiele,
Którzy gwałtem nad nami chcieli kuratele
[998]!
Teraz w Bogu nadzieja, kiedy na swym gniaździe
3935Posłał miejsce krzyżowi, księżycu i gwiaździe,
Zagrzawszy to ciepłymi męstwa swego puchy
[999],
Kędy miał grób dopiero, będzie miał pieluchy;
Będzie bujał jak znowu po szerokiej sferze,
A co najemnik stracił, z zyskiem zaś odbierze!
3940
ZabobonyAle nas Osman woła, który hardzie na trzy
Z wysokiego namiotu swoje światy patrzy;
Wieszczków, wróżków, kuglarzów, z czarami i z gusły
Mataczymi nakoło osnuł się powrósły,
Którym jako aniołom tak wierzy uprzejmie
[1000].
3945I nikt mu łuski z serca ślepego nie zdejmie;
Sny ich zawsze pisano, choć brednie, choć kawy
[1001].
Nigdy nie miał Apollo tyla w Delfie sławy,
Co ci u bałamuta za swoje oszusty,
Chociaż daleko mędrsze głowy są kapusty.
3950Wiedzą w rzeczy
[1002] szczebioty, wiedzą loty ptasze.
Obiecują zapewne Osmanowi nasze
Obozy, tylko by się z tym trzeba pospieszać;
Wszytko wiedzą, prócz tego, że ich każe wieszać
Za takie prognostyki
[1003]; gdy sam w pośmiewisku
3955Zostanie, tym po garści konopi da w zysku.
Barzo słuszna zapłata na one proroki,
Za żywota znajome, po śmierci paść sroki.
Tatarów tam nie było; bo po wziętej chłoście,
O milę stąd nad stawem zostali przy chroście.
3960Już oni odprawili wczora swe kredence
[1004],
Niechaj też Turcy mają laurowe wieńce.
Ani miejsca mieć mogli sposobnego, gdzie by
Więc upatrzywszy miejsce, za Osmanem w mili
3965Stanęli i tam swoje kotary
[1007] rozbili,
Oprócz kilku tysięcy, którzy z swej ochoty
Harcami poczynali Marsowe roboty.
Sam stał Osman na górze pod zielonym znakiem,
Opasany po świetnym kaftanie sajdakiem
[1008],
3970Skąd mógł wojska obaczyć, jako trzeba, obie,
Mając grono zwyczajnych pochlebców przy sobie.
Stamtąd ludzi szykuje, niecierpliwy zwłoki
Posyła na przemiany, żeby jednooki
Husseim, sylistryjski basza po Skinderze,
3975Przy którym był wszytek rząd, następował szczerze,
Nim się słońce nachyli na giaurskie baby
[1009].
Jak z woru wysypawszy Turki i Araby,
Kto pierwszej wiktoryjej nowinę przyniesie,
3980Sto tysięcy we złocie da i konia z rzędem,
I znacznym go obieca opatrzyć urzędem.
ModlitwaTaka straszna zawziętość, takie aparaty
Nie przyniosły Polakom żadnej serca straty,
Którzy Bogu oddawszy swej nadzieje skutki,
3985Skoro hetmańskie kotły ogłoszą pobudki,
Pod przestronne swych wodzów schodzą się namioty,
Gdzie kapłani jarzęce zapaliwszy knoty,
Przed żałosną figurą śmierci Jego smutnéj,
Ofiarę Mu a oraz akt skruchy pokutny
3990Upokorzonym duchem oddają, a przytem
Żebrzą, żeby raczył być swym ludziom zaszczytem
[1012],
Gdy poganie jako lwi i okrutni smocy
Na nich w całego świata następują mocy;
Aby im ich odpuścił miłościwie winy,
3995Choć przynamniej odłożył pomstę na czas iny,
A tu, kędy wzgląd jego nieśmiertelnej chwały,
Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały.
Każdy potem z osobna, skoro serce skruszy,
Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy;
4000Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem
Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem.
Już się niebo bielało; już Febus życzliwy
Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy.
4005Spądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki,
I jeśli się jeszcze co szarej nocy pląta,
Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta.
Potem szeroka rosa z zebranego łona
Na niską sypie ziemię mokrych pereł grona.
4010Dopieroż zostawiwszy złote łoże zorzy,
Ruszy się słońce z miejsca i wrota otworzy
Płomienistym dzianetom
[1015], które na świat niski
Pędzi, ognistymi ich ustrzmiwszy
[1016] igrzyski;
Już się ptastwo ozwało, już zupełnem kołem
4015
Chodkiewicz bawił
[1018], kiedy szpieg na szpiegu jedzie,
Ze się Osman u niego kładzie na obiedzie.
A ten skoro nabożne modlitwy odprawi,
Wstawszy z kolan na nogi: «Rad mu będę, prawi,
4020Tylko niechaj nie mieszka
[1019], niech nie kwasi grochu,
Będzie bigos gorący z ołowiu i z prochu.
Jeżeli też chce zażyć pieczeni podróżnej,
Gotowi zarębacze czekają i z rożny».
Toż na się zbroję bierze i świetne paiże
[1020],
4025Rzekłbyś, że mu się nazad wróciły trzy krzyże
[1021]
Ani lat siedmiudziesiąt twarde blachy gniotły.
Wraz
[1022] każe w swe uderzyć wsiadanego kotły.
Larmo
[1023] zatem po wszytkich obozach się szerzy.
Jedni do zbrój, drudzy się biorą do pancerzy;
4030Wszyscy na koń wsiadają i wychodzą z szańcu,
Rzekłbyś, że na wesele, rzekłbyś, że do tańcu,
Że już na skroń korony wdziali tryumfalne.
MuzykaGrzmią bębny w regimentach, a kotły tubalne,
Gdzie żelazny na rzeźwych jeździec koniech siedzi,
4035To basem, to dyskantem, rozprawują w miedzi.
Bez wiatru i powietrze pomagało echu.
Kiedy trąby wesołe, surmy bez oddechu,
Zadumani szyposze
[1024], co im staje pary,
Nucą treny marsowe, w gwardyjach fujary.
4040O chwalebna ochoto! O kochana młodzi!
Serce rośnie patrzącym, gdy na kształt powodzi
Bliskie pola osuli
[1025] a mężnymi czoły
Wyrażają zmieszany gniew z radością wpoły
[1026].
Zakwitnął barwistymi tamten świat proporcy,
4045Że wynurzeni z Dniestru Trytoni i Forcy
[1027]
Na dziwy; bo kiedy je Fawonius
[1028] wije,
Igrają po powietrzu róże i lilie,
Nad którymi przybite do kopii
[1029] złotéj
Równym gronem gorzały wyostrzone groty,
4050Odymały się orły po chorągwiach tkane,
A konie pod pańskimi nogami igrane
Dzielniejsze na swych grzbietach czując niźli z Malty
Kawalery; pryskają, rżą i postać w miejscu
4055Nie mogą, czyniąc serce i ochotę w jeźdzcu.
Po dniestrowych piechoty rozwlekły się brzegach,
Niemieckie szwadronami
[1033], węgierskie w szeregach,
Rozlicznych barw kolory prezentując oku,
Jakie słońce w wieczornym maluje obłoku.
4060Hetmani dawno w głowie formowane szyki,
W radę sobie przybrawszy stare pułkowniki
I mądre indzingiery
[1034], jakoby z regiestru,
Po równinach bystrego rozpostarli Dniestru.
Lewe skrzydło Chodkiewicz wziął pod swoję sprawę,
4065Prawe Lubomirskiemu oddał pod buławę.
Na czele swój naprzód pułk, Zienowiczów drugi,
Trzeci Opalińskiego w rząd postawił długi.
Tamże stał i Sapieha; usarze na przodzie,
Pancerni we trzech szykach byli na odwodzie;
4070Tam Rusinowski z pułki lisowskimi, tamże
Zaporowskie z swych szańców patrzyły haramże
[1035].
Lubomirski postrzegszy, że nań dziurą myszą
Opanowawszy lasy, Tatarowie dyszą,
Tak skrzydło wyprostował, że zrównał i z szykiem
4075Chodkiewiczowym czoło; i jeśliby smykiem
Chciała co orda broić podczas bitwy z Turki,
Mógł im dać odpór, mógł ich wegnać w też komórki,
A prawym skrzydłem rządząc, pięć rot kopijnika
Na samo właśnie czoło pogaństwu wymyka,
4080Swoje i Złotnickiego; w tejże stanął ławie
Lipski i Rozdrażewski i Janowski w sprawie
[1036].
W drugiej za nim sekundzie
[1037] Żorawiński z swojem
Stoi pułkiem, człek wielki rozumem i bojem.
W trzeciej Stefan Potocki, wielkie drzewa
[1038] w toku
4085Niosąc, a Leśniowski mu zaraz wedle boku.
Czwarte trzyma posiłki Jan Ferensbach, który
Dwie chorągwi rajtarskiej wodził armatury
[1039].
Piąty Boratyńskiego pułk, dziesięć rot; szósty
I ostatni posiłek Herborta, starosty
4090
Znaku Stanisławskiego czekają usarze,
Rychło kruszyć kopije na ich przyjdzie skrzydło
I rzezać to niezbędne
[1042] bisurmańskie bydło.
Gdy tak jezda po bokach wecuje demesze
[1043],
4095Wrzały środkiem gwardyje pod Wejerem piesze;
Tam ogniste armaty, tam wojenne sprzęty,
Niemieckie i węgierskie stały regimenty.
Tam Lermunt
[1044] i Mościński; ten swoje Polaki
I Węgry ma; ten w pułku Szwedy i Prusaki.
4100Wszytkie infanteryje
[1045], jednem rzekszy słowem,
I działa pod dozorem były Wejerowem,
I co mogli świeżych sztuk nowi wynaleźce
Wymyślić, każda tu rzecz swoje miała miejsce:
Haki i śmigownice, nośne kolubryny,
4105Kartaony
[1046] i mniejsze polowe machiny,
Jako ręczne granaty i dardy
[1047] i piki.
W też i pułki dragońskie położono szyki.
Za wszytkimi wojskami przed samym okopem
Dwaj stanęli Sieniawscy, Mikołaj z Prokopem,
4110Z ludzi swoich wyborem, jakoby w rezerwie,
Jeśli broń Boże Turczyn wszytkie ławy zerwie,
Żeby tu mógł mieć odpór, gdy na eleary
[1048]
Koronne padnie ślepo. Więc do onej pary
Tomasza Zamoyskiego przyłączono roty,
4115Średzińskiego z Świeżyńskim, wielkiej wodzów cnoty,
Którym z boku w posiłku postawiony bliski
Mikołaj Kossakowski a starosta wiski.
Z drugą stronę, gdzie lasy były i werteby
[1049],
Kilkadziesiąt kozackich rot stanęło, gdzieby
[1050]
4120Wykradli się Tatarzy z onych skrytych łozów
[1051],
Mieli odpór gotowy od naszych obozów.
Nadto, kędy się tylko dało miejsce użyć
Do fortelu, tak długo kazał hetman wróżyć
[1052],
Że tam albo ognistą piechotę zasadził,
4125Albo działka i lekką armatę wprowadził.
W tym toku wojsko stało przed południem trochy,
Acz dziwnie dobrą sprawą; wżdy
[1053] jednak przepłochy
[1054]
Nie małe być musiały między Chodkiewiczem
W czele
[1055] a Lubomirskim, i barziej się niczem
4130Nie mieszał, jako kiedy różny od uchwały
Warszawskiej wojska one komput
[1056] w sobie miały,
A on je już, wsparszy się na królewskiem słowie,
Przed półroczem szykował w pracowitej głowie.
Teraz kiedy czas minął poprawić erroru
[1057],
4135Choć go co w sercu korci, dobrego humoru,
Wesołej fantazyi nabywszy postaci,
Nikomu i sam w sobie ochoty nie traci;
Lecz wybrawszy jednego z każdej roty męża,
Podufałego serca, konia i oręża,
4140Takimi się osadzi i gdziekolwiek jedzie,
Tysiąc takich przy boku albo więcej wiedzie.
Koń dzielny pod nogami, na jakim Topielce
Surowy Neptun gromi, gdy na morzu szarga;
4145Na takim bure wały swym trójzębem targa.
Tak i hetman w powagę cnego czoła rugi
[1060]
Ubrawszy, skoro szyki objedzie raz drugi,
Na bliski kopiec cugiem bucefała
[1063] ruszy,
4150Kiedy na kształt gradowej, pełnej gromu chmury,
Zastępy się pogańskie walą ku nam z góry,
Rug
[1064] tylko i szmer ludzi, jaki więc w nakrytém
Ukrop garcu sprawuje, gdy gestym kopytem
Bita ziemia pod nami jęczy, jakby wzdychać
4155Żałośnie chciała; tak coś do nas było słychać.
A skoro wszytkie góry i równie
[1065] po części
Co ich stawało, ona szarańcza zagęści;
Skoro Osman, łakomy w swoim sercu miałkiem
Krwie naszej, chce nas żywo, chce nas połknąć całkiem,
4160Obróci się Chodkiewicz czołem na swe szyki,
Gdzie widząc zgromadzone wszytkie pułkowniki
I rotmistrze, i wielką część z narodów obu
Żywej młodzi, starego trzyma się sposobu
Zawołanych hetmanów, zdjąwszy szyszak z głowy,
4165Krótkiej lecz zwięzłej do nich zażyje przemowy:
«To pole, cne rycerstwo! na którym przezwiska
Polacy przez Marsowe nabyli igrzyska,
Ani naszej Pogonia starożyta Litwy
Po morzu swe z pogaństwem toczyła gonitwy;
4170Pole, mówię, nie słowa, nie czczej pary dźwięki,
Ale kocha roboty bohatyrskiej ręki.
Ani mnie ust natura formowała z miodu,
Ani też tam oracyj trzeba i wywodu,
Gdzie Bóg, Ojczyzna i Pan swoje składy święte
4175W archiwie piersi waszych chowają zamknięte.
Dziś wam się Bóg swej chwały, dziś ołtarzów zwierza;
Nowego, które stwierdził krwią własną, przymierza;
Klasztorów płci obojej, kędy świecką tuczą
Wzgardziwszy, w nabożnych łzach grzechy nasze płóczą,
4180W Bogu ślubnej czystości i sercem i usty
Odpaszczają ust naszych i serca rozpusty;
OjczyznaWam Ojczyzna, rodzice, krewne, dzieci małe,
Płeć niewojenną, dziewki oddaje dojźrałe,
Też by miały ku żądzy psiej pogańskiej juchy
[1066]
4185W opłakanej niewoli rodzić Tatarczuchy?
Wam ubogich poddanych chrześcijańskie gminy,
Ojczyste na ostatek ściany i kominy
Pokazuje z daleka matka utrapiona;
Pod wasze się z tym wszytkim dziś kryje ramiona,
4190Do was obie wyciąga ręce wolność złota,
Niech się sam w swych poganin obierzach
[1067] umota!
Kiedy mu hardy Osman śmie posiągnąć do niéj,
Porucza, z których je ma; nadzieje nie traci,
4195Że tyran posiężnego
[1068] sowicie przypłaci.
Ja uniżone Bogu czynię dzięki, że mi
Dał żyć na niskiej do dnia dzisiejszego ziemi;
Dał na tym stanąć miejscu, skąd jeżeli żywo
Wrócę, czeka mnie żyzne wiecznej sławy żniwo.
4200Jeśli też tu Bóg schyłki wieku mego zcedzi,
I to zysk liczę, gdy mnie nie doma sąsiedzi,
Lecz tak wiele chrześcijan pod tutecznym niebem,
I moje martwe kości ozdobi pogrzebem,
Więc, o kawalerowie, w których serce żywe
4205I krew igra, przyczyny mając sprawiedliwe
Tak koniecznej potrzeby, Litwa i Polanie
[1069],
Osiądźcie Turkom karki i nastąpcie na nie!
BogactwoNiechaj was to nie stracha, niech oczu nie mydli,
Że się poganin upstrzy, uzłoci, uskrzydli.
4210Namioty, słonie, muły, wielbłądy i osły,
To nie bije; stąd serca przodkom waszym rosły
Do szczęśliwych tryumfów; i mięso i pierze,
Lubią sławę i złoto przy sławie żołnierze.
Mało co tam wojennych; dziady, kupce, Żydy,
4215Martauzy
[1070] postroili i dali im dzidy;
Co człek, to tam rzemieślnik; cień ich tylko ma tu
Osman; każdy zostawił serce u warstatu.
Czy nie Cygani, którzy podłe drumle klepią,
Bić nas będą, skoro się masłokiem
[1071] zaślepią,
4220Których wszytka armata
[1072] — młotek, szydło, dratwa?
Sama się swoją liczbą ta tłuszcza zagmatwa.
Tedy do tak nikczemnej marnej szewskiej smoły,
Sarmatów będę równał! Naród, który z szkoły
Marsowej pierwsze przodki, stare dziady liczy,
4225Który wprzód w szabli, niźli w zagonach dziedziczy,
Którym Chrobry Bolesław, gdy Rusina zeprze,
Żelazne za granicę postawił na Dnieprze;
Gdy Niemca, co w fortecach i w swej ufał strzelbie,
Takież kazał kolumny kopać i na Elbie.
4230Tylą tedy tryumfów ozdobione dłonie,
Tylą nieprzyjacielskiej krwie kurzące bronie,
Skorośmy niespokojne skrócili sąsiady,
Podnieśmy na Turczyna, z którym dziś do zwady
Pierwszy raz przychodzimy; Cecory i Dzieże
4235Nie wspomnię, żebyśmy z nich mieli tylko świeże
Do pomsty okazyje, gdzie błąd naszych gruby,
Świat świadkiem, wstawił na łeb durnym
[1073] Turkom czuby.
Starych mi tu wiktoryj tak wiela nie trzeba
Wspominać, więc na pomoc, bracia, wziąwszy nieba,
4240Te nieba, których dzisia sprawiedliwej kauzy
[1074]
Bronicie, polskie mając patrony kałauzy
[1075],
Dobądźmy na dzisiejszy dzień chowanej broni,
A skoro hasło Jezus po wojsku zadzwoni,
Nie szczędząc bisurmańskiej nikczemnej posoki,
4245Odbierzmy należyte szablom swym obroki.
Niech patrzy na bystry Dniestr, tatarskie załogi
[1076],
O czym wątpię, a mężnym bohatyrska cnota
Niechaj do wiecznej sławy pootwiera wrota.
4250
ModlitwaA ty, o wielki Boże! który jednym słowem
Wodzisz wojsk miliony, przeto obozowem
Panem się słusznie zowiesz; ty sadzasz na trony,
Ty królom z głów niewdzięcznych odbierasz korony,
Pokaż swoję moc w naszej niedołędze lichéj,
4255Zepchni nieprzyjacioły swoje dzisia z pychy.
Oni liczbie tak wielkiej, wozom, koniom, a my
W tobie tylko, jedyny Boże nasz, ufamy.
Racz podrzeć wielkich grzechów naszych katalogi;
Weź im serca, a nam daj; pokrusz im ostrogi;
4260Niech się im łuki łomią, niech im szabla ztępie,
Daj cześć swemu imieniu w tym ludzi zastępie!
Gdy dokończył Chodkiewicz takiej swojej mowy,
Zdało się, że ze słońca promień go ogniowy
Ogarnął, że na głowie i na skroni białéj
4265Włosy mu oszedziałe
[1077] płomieniem gorzały.
Na Turków przed wielkiego Twórce majestaty;
Wszyscy się chcą z nimi bić, z tak wdzięcznej przynęty
Zabrzmi głośno po całym wojsku pean
[1078] święty
4270Bogarodzice; przez nię chcą Syna ubłagać,
Żeby swoich chciał stwierdzić, nieprzyjaciół strwagać.
Toż co żywo do skruchy, w czym sumnienie ruszy,
Bogomyślnym kapłanom cicho kładą w uszy,
Którzy tam i sam jeżdżąc, jeśli kogo łudzi,
4275Od napaści szatańskiej animują ludzi,
Na tym placu, z którego ognistymi koły
Człek może z Eliaszem wniść między anioły.
A już hałła tatarskie, jaki wrzące garce
Bełkot czynią, zagłusza
[1079]; już poczyna harce,
4280Już się błyśnie po płaskim bystry bułat
[1080] błoniu.
Kto się czuje na ręku i obrotnym koniu
A co pierwsza w żołnierzu — na odważnym sercu,
Chociaż z placu drugiego prowadzą w kobiercu,
Komu hetman pozwoli, onym chce igrzyskiem
4285Sławy nabyć, w ostatku i śmierć liczy zyskiem.
Już strzały, już gorącą krew piły i kule,
Gdy Morstyn Aleksander przez rok w Jedykule
Odpocząwszy, jako był na Cecorze wzięty,
Żeby mu też odbrząkał w Raciborskie
[1081] pęty,
4290Wziąwszy harcem na arkan za kark murze
[1082] z Krymu,
Odda Chodkiewiczowi; ten nim do Chocimu
Na więzienie odesłan, hetmanów w tym sprawi,
Że się najpierwszym Osman kawałkiem udawi
(Tak się w nieokróconym sam zaklął uporze),
4295Jeżeli go nie w polskim ukusi taborze,
I nie pierwej po tym się uspokoi poście,
Aż tam koniem po trupów naszych wjedzie moście.
Aleć mężni Polacy dobrze sobie wróżą,
Że trupa na pogany głowami położą;
4300Nastrzelali Tatarów, języków nawiedli.
Głód, OmenA już czwarta z południa, wszyscy się najedli,
Sam tylko Osman na czczo, bo, jako się rzekło,
Wprzód niż jeść, wszytkich nas miał zbić i wegnać w piekło,
Więc do swoich hetmanów surowe śle grozy:
4305Niech się harcem nie bawią, niech biorą obozy
Giaurskie. Czy mnie głodem chcą umorzyć? Czy to
Im się igrać chce? Mnie jeść, bodaj ich zabito!
I w złą wyrzekł godzinę. Nastąpili za tem
Na kozackie tabory poganie mandatem;
4310Barzo im to markotno i w oczy ich kole,
Że im równe Kozacy zastąpili pole,
A co rzecz żałośniejsza — na ich własnym gruncie,
Przywlókszy rokitowe talażki
[1083] w chomoncie.
Sprawą szli upierzeni janczarowie w przody
4315I Kozakom bez wszelkiej dadzą ognia szkody;
Abowiem ci skoro swe wózki kryte lipą
Z bliskiego brzegu rumem
[1084] w półkoszkach nasypą,
Ukażą na janczary figę, i nim znowu
Nabiją, dadzą im w brzuch gęstego ołowu
4320Z działek szrótem nabitych, z nośnych samopałów.
Wraz na nich jako osy wysypą się z wałów.
Posiłkują swych Turcy, Chodkiewicz swych wzdziera
[1085],
Choć się każdy do onej potrzeby napiera.
Ufa mężnym Kozakom, z Sajdacznym się znosi
[1086],
4325Gotów mu dać posiłek, jeżeli oń prosi.
Dopieroż się sam z swymi sunie eleary
[1087],
Szyku nie rozrywając, i razem w janczary,
Razem w jezdę uderzy, razem każe z boku
Z ich zasadzek piechocie w pole pomknąć kroku.
4330Tak kiedy się gra w tamtej bogaci zabawce,
Przybywa i z tej strony, i z owej na stawce,
Choć Turków po tysiącu, naszych tylko po stu,
Lecz jeden bił dziesiąciu. Obaczywszy z chrostu
Piechoty, choć jeszcze z dział nie strzelano na nie,
4335Retyrować się nazad poczęli poganie.
Na koniec wziąwszy chłostę niepoślednią, zbiegli
Do swoich, co i pola, i góry zalegli.
Już by była i z tymi dziś doszła potrzeba,
Ale się słońce w morze pokwapiło z nieba.
4340Jak się ten hałas począł, bisurmańscy smocy
[1088]
Nieporównanym grzmotem aż do samej nocy
Zagłuszały nasz obóz z barzo małą stratą;
My Turków sercem, oni przeszli nas armatą.
Sześć koni szeregowych spod hetmańskiej roty,
4345Z inszych różnych drugie sześć w one padło grzmoty.
Jeden pachołek, drugi Zawisza tej bitwy
I Bohdan, i Carowic, Tatarowie z Litwy,
Żywotem przypłacili; padł i Rusinowski
Od działa uderzony, pułkownik lisowski;
4350Jędrzejowski i Kłuski, Ryszkowski z Klebekiem
Rotmistrze, i Rakowski rozstał się z tym wiekiem.
Prawda, że i to szkoda, lecz z nieprzyjacielem,
Którego trupem pola szeroko zabielim
[1089],
Złożona, tym snadniej nam żal na sercu koi,
4355Że znowu powetujem prędko szkody swojéj,
Doznawszy dziś i serca, i sił w tym narodzie:
Bo zawsze bezpieczniejsza łódź na miałkiej wodzie.
Układało pogaństwo w drabiny trup goły
(Jako rolnik przed deszczem, kiedy do stodoły
4360Wozi z wierzchem pod pawąż wysuszone snopki),
Którzy nam przed godziną pisali nagrobki.
Prowadził leda holik
[1090], leda ciura podły,
W rzędach konie okryte bogatymi siodły,
Skrzydła, kity, lamparty i tygrysy świeże,
4365Kaftany złotoryte, strasznych lwów łupieże
[1091],
Łuki, szable, zawoje, pieniądze i szaty,
Bonczuki i chorągwie i rynsztunek iny
Prostych żołnierzów i źle strzeżonej starszyny.
4370Pełen tego był obóz; ale drożej trzyma
Osman tam zabitego baszę Husseima.
Lepiej go było nie kląć; ten-to po Skinderze
Umarłym na Sylistrze prefekturę bierze;
Ten dziś władał wojskami, chociaż jednym okiem
4375Patrzył, już mu obiedwie wiecznym zaszły mrokiem!
Brat azyjatyckiego basze żywcem wzięty,
Ale prędko śmiertelnym bólem od ran zdjęty.
I inszych co mężniejszych, co znaczniejszych wiele,
Którzy dotąd o polskiej nie słychawszy sile,
4380Kiedy chcą przed inszymi dokazować męstwa,
Barzo wielka od naszych ręku padła gęstwa;
Nie Węgrzyn tu, nie Niemiec, nie Arabin nagi,
Inakszej na Polaków potrzeba uwagi.
Nie Budzyń tu, nie Agier
[1094], nieme mury, ale
4385Co piersi, to forteca, w twardej kuta skale,
Do kożdej dział burzących trzeba wam i miny.
Takie przedtem rodziła Sarmacyja syny!
Tatarowie jak rano w onych chróstach legli,
Lubomirskiego aże do wieczora strzegli,
4390Żeby się tam nie mieszał, gdzie bliskie swej ściany
Koniecznie chcieli Turcy znieść Zaporożany,
Choć mu dusza piszczała i miał okazyje
Kruszyć o bok pogański sudanne
[1095] kopije
Dopieroż pyszny Osman trochę pod się z chwostem
[1096].
4395Skoro cały dzień przetrwał niepotrzebnym postem,
Siada do swej wieczerze, ale w gębę kęsa
Nie włoży, choć świeżego dostatek ma mięsa.
Naszy gdy dniem dzisiejszym przyszłe szczęście zmierzą,
Dwakroć mają weselszą niż obiad wieczerzą,
4400A coraz słonecznego wetując upału,
Kto ma czym, napiją się do siebie pomału.
Chodkiewicz skoro obóz sam w koło objedzie,
Sam posłuchy
[1097], sam straże placowe zawiedzie.
Ledwo twardą z starego zbroję zdejmie grzbietu,
4405Zaraz rady wojennej sprasza do sekretu,
A skoro miejsca wszyscy swe zasiędą rzędem
Wedle lat i kto jakim uczczony urzędem,
Swoje naprzód krótkimi powie słowy zdanie:
«Dzień dzisiejszy okazał, co mogą poganie.
4410O bracia! Ludzie to są mdli, nadzy i goli,
Samym larmem
[1098], z którego palec nie zaboli,
Bić nas chcieli, i samym (mówić muszę z śmiechem)
Dział burzących z pola nas chcieli zegnać echem.
Liczba im serce czyni i gęste pomiotła
[1099],
4415Które wiszą nad nimi; sama-by się gniotła
Ta zgraja, bo nam nigdy nie wyrówna w siły,
Gdybyśmy im raz w polu obrócili tyły.
Tak mi się zda, żeby się raz z pogaństwem zwadzić,
Armatę pozasadzać, wojsko wyprowadzić,
4420A w ostatku Bóg z nami. Wiem, że przy tym haśle
Wszytko smarownie, wszytko pójdzie jak po maśle.
Zwłoka na obie stronie
[1100]; im czekamy dłużéj,
Że się poganin czasem i wielkością znuży,
Tym nam się rychlej przyda ta przypowieść cudnie:
4425Zdechnie chudy tymczasem, niźli tłusty schudnie.
Swoiśmy tu, o bracia! Ani trzeba świadków.
Wiadomiśmy i spiżarń, i naszych dostatków.
Nie takie są, żebyśmy z kim iść na wytrwaną
[1101]
Mieli; nuż Tatarowie, co nie chybi, wstaną,
4430Opaszą nas dokoła na wsze strony wieńcem,
A na ostatek z samym rozprzęgą Kamieńcem,
Skąd ostatnia nadzieja.
GłódDosyć nas nie słucha
Żołnierz, niechże jedno mu głód zajźry do brzucha,
Który, czego przykładów wiele, podczas głodu
4435Nie ma uszu, żadnego nie słucha wywodu.
I niedługo dla trawy trzeba będzie wozu
Kilka pułków w konwoju wysyłać z obozu,
Żebyśmy nie odpadli na koniec od koni,
Których większa połowa zębami już dzwoni.
4440Wiele jest ludzi, których nieprzywykła praca
W obozie chorobami już za boki maca.
Turcy wczora stanęli, którzy nim w chorobie
Zdrowymi bywszy, naszy chorzy będą w grobie;
Oni na wszytkie strony świat mają otwarty,
4445Nam się wychylić trudno bez straży, bez warty.
Życzyłbym, żebyśmy się, będąc jeszcze tędzy,
Spróbowali z tą srogą belluą
[1102] co prędzéj.
Kto ręczy, że wytrwają? Więc to do uwagi
4450Waszej dawszy, przestrzegam, jeśli w tym opale
Dłużej będziem, że prochów mamy już o male
[1105].
Wszytko z postanowieniem mija się sejmowem,
Lecz nas i biedne prochy omylą z ołowem.
4455Która mnie co godzina głębiej tłoczy w ziemię,
Wątpliwego wyglądam i mroku, i świtu;
Krótki czas na tym świecie mojego pobytu!
Życzyłbym, nim ostatnie przyjdzie oczy mrużyć,
Bogu się i kochanej Ojczyźnie przysłużyć,
4460Ale niech mój sentyment, i choć w zimnym ciele
Żywa chęć, pod wasze się rozumienie ściele,
A dobry Bóg, cokolwiek z lepszym naszym baczy,
Niechaj do serc wspaniałych podać wam to raczy!
Skoro skończył Chodkiewicz, wszyscy, jako siedzą,
4465Do jego propozytu
[1106] swe zdanie powiedzą,
Jedni przeciwko niemu, drudzy mówią za niém.
Bo każda głowa swoim obfituje zdaniem.
Więc gdy się starszy w różne sforcują
[1107] wywody,
Bierze też z miejsca swego głos Sobieski młody.
4470«I ja, wielki hetmanie! chociaż tyla swady
Nie mam w sobie, żebym miał starszych ganić rady,
Rzadko stoi w wczorajszej fortuna kolei;
Owszem dziś da na wymiot
[1110], aby jutro srożéj
4475W niewywikłane śmiałka wegnała obroży.
Tak dziki zwierz, tak ptacy, tak i nieme ryby
Na ponętę wpadają myśliwcowi w dyby.
Ostrożność z doświadczeniem, doświadczenie z wiekiem
Chodzi: oboje się to nie rodzi z człowiekiem,
4480Oboje-ć z chęcią przyznam, (czego-ć nikt ubliżyć
Nie może, boć tylo lat dało niebo wyżyć
W marsowej szkole, ile do prawdziwej próby
Tak z rozumu, jak z serca potrzeba) a kto by
Nie przyznał? Lecz apetyt wielki sławy wiecznéj,
4485(O którą każdy dobry, każdy stoi grzeczny,
A zaś kto o nię nie dba, w tem najmniejszej noty
Umysłu wspaniałego nie masz, ani cnoty),
Ten cię trochę uwodzi, żebyś tu chciał pieczęć
Swym bohaterskim dziełom przycisnąć. Nie przeczę-ć
4490I ja, wielki hetmanie, niech do kresu bieży
Sława twa, lecz w rozmyśle tam siła należy,
Gdzie się nie da dwa razy grzeszyć, gdzie poprawie
Nie masz miejsca, ale grób i nam, i twej sławie.
A cóż kiedy wspak padnie obojętna bierka
[1111]?
4495Rzekłem, że się tu szczęście najradniej
[1112] usterka
[1113].
Niech to zdarzy mocny Bóg, jeśli święta wola,
Że te pogańskim trupem uścielemy pola;
Niechaj pod jego sprawą i świętym dozorem
Złote krzyże pod samym rozwiniem Bosforem;
4500Niech kiedyżkolwiek w Jemu poświęconym gmachu
Imię Jezus obrzydłe zagłuszy hałła-chu!
Ale któż ma przywilej na to i pieczęci?
Myżbyśmy to tak dobrzy mieli być i święci
Nad wszytko
[1114] chrześcijaństwo, żebyśmy do razu
4505Wygrać i wygnać mogli Turki do Kaukazu?
Co jeśli Bóg naznaczył, będziemy tam szłapią
[1115];
Głupi-ć to tylko z szkodą do pewnego kwapią
[1116]!
A Turkom i w przegranej wszytko pójdzie zwięźléj.
Nużbyśmy w ich taborach na łupie powięźli?
4510Nie każdego z siebie mierz, różnie sobie życzy:
Dobry żołnierz sławy chce, łakomy zdobyczy.
Mają Donaj poganie, mają Czarne morze,
Którym się od Azyej Europa porze,
Trudne na nas przeprawy; tymi by się złożyć
[1117]
4515Nam mogli, nim drugi raz przyszłoby im ożyć,
Owszem jeszcze srożej wstać, ni
[1118] lew rozdrażniony.
Mają całe królestwa, ludzi miliony;
A nas broń Boże szwanku, w której-że reducie
Oprzeć się tej szarańczy, tej gwałtownej zrucie
[1119]?
4520Wisła by nas podobno czy broniły mury?
Tamtę w sucha dzisiejsze pewnie zbrodzą kury.
W Polszcze co za fortece? Kraków jak pod młotem
Samych by dział burzących spadł na ziemię grzmotem.
Posiłki skąd? Skądbyśmy zaciąg mieli nowy?
4525Owo zgoła, próżno tym i zaprzątać głowy.
Na króla-li każemy? Ten nas nie doczeka;
Prosto, jak oczy wybrał, za morze ucieka.
Z braciej szlachty niewiele rozumiem pociechy;
Widziałbyś nie ogromne, kiedy sklęsną, miechy.
4530Pospolite ruszenie drugi jako żywo
Nie służył; mów ty: wojna, a on: będzie żniwo.
Drugi pole zależał: znamy swe szkatuły
[1120].
Tym by też czasem Polskę pogany zasuły
[1121].
Jeśli rzeczesz, że sąsiad z posiłkiem przyjedzie?
4535Jakobyś też budował na marcowym ledzie
[1122].
Przysiągłbym, że się teraz wszyscy cieszą śmiele,
Wilcy polskiej wolności i nieprzyjaciele,
Boli Niemca Psie pole i Byczyna świeża;
I sam nic nie uczynił, i zraził papieża.
4540A Władysław co mówi za dniestrową wodą?
Wielką by nam i ten był w boju niewygodą,
Czy się bronić, czy jego, gdyby jednym razem
W nas i weń uderzyło pogaństwo żelazem?
Tedy i ja wytrzymać z miejsca mego radzę,
4545W czym nie na swoim miałkim rozumie się sadzę.
Sławnych to fortel wodzów, którym nie bez sromu
Garścią ludzi zastępy przyszły do pogromu,
Razem na szańc nie stawiać, zwłaszcza gdzie potęgą
I liczbą adwersarze
[1123] twoi cię przesięgą;
4550Poczekać okazyjej; same-ć pójdą rzeczy,
Gdy ten albo się zgłodzi, albo ubezpieczy,
Tak dwaj Angielczykowie: Drake z Arkourtem,
Kiedy tamtym przeciwko ich królewnie nurtem
Pyszny Hiszpan sprowadził niezliczoną flotę,
4555Tak durną
[1124] napisawszy po masztach ramotę:
Tobie jarzmo hiszpańskie wyniosły kark złomie,
Pani, co rzymskie prawa pogardzasz widomie
[1125],
Wsławili się na wieki, okurzywszy dymem
Hiszpana i takim mu odpisali rymem:
4560Ucz się w niewieścim jarzmie karku łomać, panie,
Co boże łomiesz prawa i nic nie dbasz na nie.
Zgwałconego przymierza i wodą i lądem
Mści się niebo nad każdym sprawiedliwym sądem
[1126].
Tak Albert
[1127] pod Nauportem z mężnym Maurycem
4565Bitwę przegrał, lud stracił, ranę odniósł licem,
Kiedy pierwszym powodem uwiedziony głupie,
Pokwapił się
[1128] z potrzebą, ufający kupie.
Tak Gustaw Horn w Nordlindze dzisia tryumfował
[1129],
Jutro przegrał i sam się srebrem okupował.
4570Ale gdyby tu wszytko wspominać się miało,
Rychlej by czasu, niźli przykładów nie stało.
Niech tylko ta szarańcza poleży na kupie,
Zaśmierdzi się, przy tańszym będziem ją mieć skupie;
Niech ich zimny deszcz spłucze, mroźny auster
[1130] przejmie,
4575Będą-ż tążyć
[1131] do swoich warstatów uprzejmie.
Nas mniej, mniej nam też trzeba; czego już poprawić
Trudno, mogliśmy, mogli lepiej się w tem sprawić;
Nie szanować Wołoszy, przysposobić spiże
[1132];
Tylkoć-to niedźwiedź żyje, kiedy łapę liże,
4580Bo na nieprzyjacielskie dyskrecyja
[1133] kraje
Ale co już minęło, tego trudno ścignąć;
Teraz każ wszytkich szańców nakoło podźwignąć.
Jest prowiant w Kamieńcu; królewic o jutrze
4585W obóz wnidzie, nam serca doda, a im utrze.
Cóż gdy we stu tysięcy król ze Lwowa ruszy;
Naprowadzi żywności, prochów i armaty;
Turcy będą czwarta część, my będziem trzy światy.
4590Tam w boży czas pódź w pole i trzymane poty
[1138]
Krusz szczęśliwie o piersi bisurmańskie groty.
A tymczasem do króla goniec skoczy chyży,
Niechaj go Lwów nie trzyma, niech się do nas zbliży;
Niech, spędziwszy z Podola tatarskie zabiegi,
4595Stanie nad Dniestrowymi co narychlej brzegi;
Że nań tylko z wygraną szabla polska czeka.
Inaczej niech sam na się, nie na nas narzeka».
Wszytkim się podobało Sobieskiego zdanie,
I sam nawet Chodkiewicz z chęcią przypadł
[1139] na nie.
4600A już Febe
[1140] rogami środka nieba siąga
I z lekka je ku morzu za bratem wyciąga.
Który skoro nazajutrz po niebie kagańca
Pomknie, Władysław się też ruszy ode Żwańca.
Po szerokim swe szyki rozpostarszy błoniu,
4605Sam wprzód na neapolskim wysadzi się koniu;
Niechaj się go i Flegon i Pirois
[1141] wstyda,
Tak chodziwy
[1142], a śniegu białością nie wyda.
I on, i pan we złocie jako lampa gorzał,
4610Gdy na kirys, co równa i glancem, i hartem
Diament, ciska niebem promienie otwartém.
W tropy za nim kopijnik, któremu pod groty
Snują się powietrznymi proporce obroty.
Po nich idą pancerni; po pancernych, w sforze
4615Z dragony, w świetnej łosiej rajtaryja skórze.
Toż piechota, żelazną głowy kryta blachą;
Ale jej część niemała została pod Brahą,
Gdzie tabor i armaty większa połowica
W okopach z rozkazania stała królewica.
4620Który skoro wszedł w obóz, skoro mu rozbito
Namioty, serca naszym przybyło sowito,
Gdy widzą między sobą, z czyjego ich łona
Za odwagi nagroda czeka zasłużona.
Naszym serca przybyło; poganie się trwożą,
4625Że nas wczora mniej było, wżdy za łaską bożą
Wzięli słusznie po karku, a swoją posoką
I gęstym trupem pola przyległe powloką.
Dwojaka przeto radość Chodkiewicza ruszy:
Jedna, że się w pogańskiej krwi pierwszy ujuszy
4630I zrazi z fantazyi Osmana ubrdanéj;
Druga, że wszedł królewic w obóz pożądany.
Toż co było pociechy, co armaty w wale,
Każe ognia dać w strasznym na tryumf zapale;
Drży ziemia, wyją skały i odległe lasy,
4635Targają się obłoki srogimi hałasy;
Zatyka uszy Osman, gdy się tak ośmiela,
Gdy mu giaur bezpiecznie i na przepych
[1145] strzela.
Zwłaszcza, kiedy po wietrze na całe podgórze
I na jego obozy rozwleką się kurze
4640Siarczane, toż się pyta przyczyny i dowie.
Zwłaszcza słysząc, że w jednym Władysław z nim roku,
A nuż się trzeba będzie z nim potykać w kroku?
Nuż go wyzwie na rękę między dwiema szyki?
4645Nigdy to nie szpeciło zwłaszcza rówienniki.
ChorobaAleć z konia Władysław przesiadł się na łoże,
Gdy się nagle gorączką ckliwą rozniemoże.
Czy powietrza odmiana, czy słoneczny upał
Wszytkie w nim stawy, wszytkie kości z bólem łupał,
4650Czy ciężar nieprzywykły hartowanej zbroje;
Czyli mu wzięło zdrowie razem wszytko troje?
Zgoła jako wszedł w obóz, jako się rozchorzał,
Raz ziębnął febrą, drugi raz gorączką gorzał
[1147].
Więc dziś jeszcze, nim słońce z nieba padnie w morze,
4655Krzysztof Palczowski skrzydła przybrawszy szaszorze
[1148],
Pomknie lotem ku Lwowu z hetmańskimi listy,
Poseł i onej wojny świadek oczywisty.
Która i Turkom zmierzła
[1149], a jako do kuchnie
Nie wskok pójdzie bity pies, nie zaraz usłuchnie,
4660Kiedy mu rzeką ciu-ciu, aż albo zapomni
Albo zgłodnie i to już postępuje skromniéj;
Tak i ci, pierwszą rzeźwość straciwszy na sercu,
Wolą, niźli na koniu, siedzieć na kobiercu.
Nie chce wziąć miętki w rękę, kto zakłuty ostem.
4665Tymczasem się na Dniestrze wolą bawić mostem.
Ciężka to na Tatary, u których nadzieja
W czasie tylko a w koniu; więc Dziambegiereja,
Hana ich, srodze boli, ledwie nie umiéra,
Kiedy nadeń przenosił Osman Kantimira.
4670Własnego poddanego, murze
[1150] jego z Krymu,
Choć już lud stracił, choć już uciekł spod Chocimu,
Posadzić w Sylistryi po baszy zabitym
Chce, na miejscu nie jemu wierę
[1151] należytym.
Przeto wszytko z niechcenia i robi oporem;
4675Osobnym stawa koszem
[1152], osobnym taborem;
Ordynansów nie słucha, ale na pogodę
Czyha, żeby mógł na swe koło puścić wodę.
Tedy się tureckiego dywanu
[1153] w tej mierze
Nie radząc, najmłodszego syna swej macierze,
4680Nuradyna z wojsk swoich posyła wyborem,
Pod starych wojenników
[1154] dla rady dozorem,
Żeby pobliższy Wołyń i Podole razem
I wzdłuż i wszerz plądrował ogniem i żelazem.
Sam jako zrazu w mili od Osmana stanie,
4685Na tym miejscu z wybiorkiem haramży
[1155] zostanie,
Jednym tylko pańszczyznę odbywając hałła,
Bo się orda w potrzeby żadne nie mieszała,
Widząc, że tu inaczej niźli na Cecorze,
I Turkom się nie po szwie i Tatarom porze.
4690Osman też w niespodziane wpadszy labirynty,
Trochę zelży
[1156] z imprezy, trochę spuści z kwinty.
Że nie pierwszym impetem polski obóz zetrze,
Już mu Kraków, już z głowy Warszawa wywietrze,
Którym teraz od nosa pogroziwszy, rzecze:
4695«Wżdy być kozie na wozie, choć się jej odwlecze».
Tymczasem wszytkie zmysły i koncepty zbiera,
Gwałtem się do naszego obozu napiera,
Który w jak najcieśniejszym chcąc trzymać sekwestrze
[1157],
Paszę odjąć, szumny most postawił na Dniestrze,
4700Gdzie przeprawiwszy duży swych ludzi kawalec,
Każe nam od Kamieńca wszytkie pasy
[1158] zalec,
Chcąc odjąć prowianty, chcąc nas wskroś ogłodzić.
I z odwagą tam było i jeździć, i chodzić;
Bo tak we dnie, jak w nocy na najmniejszym szlaku
4705Porozsadzeni strzegli Tatarowie żaku
[1159].
I naszy nie próżnują, mając tylo czasu:
Obóz fortyfikują i dla prozapasu
[1160]
Spiże
[1161] zwożą i już jej trochę znaczniej szczędzą,
Póki ich do ostatka ordy nie opędzą.
4710Tak kiedy nas ze wszech stron Osman atakuje,
Przecie z siebie niekontent, przecie się turbuje
[1162],
Że nas nie razem weźmie, nie zaraz osiędzie,
Jako to sobie w głowie nadętej uprzędzie.
Zwłoka mu serce korci i choć wygrać pewnie
4715Tuszy
[1163], za cóż mu stoi, kiedy darmo ziewnie,
Darmo gębę otworzy na kęs odwleczony,
A czego głupi nie wie, podobno miniony.
Tedy nieopowiedką
[1164] wszytką siłą każe
Wojsku swemu uderzyć na placowe straże.
4720Piotra Opalińskiego, wojewody potem
Poznańskiego, na straży pułk stał, kiedy grzmotem
Niespodzianym Turcy się, jako pczoły z uli,
Nań i na jego ludzi z obozu wysuli
[1165];
Pospądzali posłuchy
[1166], ale skoro widzą,
4725Że straż stoi, że się ich Polacy nie wstydzą,
Usarze drzewa w tokach, pancerni nabite
Podniosą bandolety
[1167], a wszyscy dobyte
Spuścili; wżdy zwykłego nie tracąc humoru,
4730Harce zaczną co lżejszy, z okrutnym okrzykiem,
One ćmy
[1170] nieprzejźrane postawiwszy szykiem.
I z naszych kto ochoczy, nie byli od tego:
Gdzie z pod znaku towarzysz padł Grzymułtowskiego,
4735Kędy ich nieśmiertelnej sławy pierwsza próba!
Odpuśćcie, że was lekkim wspominać śmiem piórem,
Godni Homera, kiedy Polluksa z Kastorem
Rycerskimi na górne sfery wiezie dzieły.
Lecz i was nie zamknęły ojczyste mogiły;
4740Komu po krajach świata stawiają kolumny,
Trudno się ma do grobu zmieścić i do trumny!
Niechaj się przyzna Hiszpan, zapłoniwszy lice
Wstydem, wielekroć wam się prosił w Ameryce,
Wielekroć do Zygmunta pisał o przyczynę,
4745Żeby was zwiódł, z Holendry w jego mieszaninę;
Niechaj z sławnym Dania powie Ultrajektem,
Jakim wam żołd do śmierci syłały respektem,
Chocieście już w ojczyźnie ostatniej ćwiczyzny
[1171]
Dni swoich dopądzali; której robocizny
4750Smoleńsk świadkiem młodszemu, gdzie pod twardą zbroją
Dwa tysiąca ludzi miał za komendą swoją.
Starszy, acz ciężką pracą już skrzywiony ciałem,
Po Przyjemskim armatnym został generałem:
Po Zygmuncie Przyjemskim; tego, by najskromniéj
4755Chciała, wżdy bez łez nigdy Polska nie przypomni.
Ale że ich już z wierzchem pełne są kroniki,
Powracam podchocimskie między harcowniki.
Między których gdy przyszłej ufając fortunie,
Dwu Arciszewskich braci rodzonych się sunie,
4760Każdy swego obali; tam Krzysztof przez ramię,
Eliasz w twarzy odniósł cnoty swojej znamię,
Lecz nie pierwej powrócą, aż basze z Budzyna
Więźniem przed pułkownika przyprowadzą syna.
Tak kiedy ci igrają, Lubomirski stroną
4765Ukaże wojsko, które swoją wywiódł broną
[1172].
Przypadł z swoim Chodkiewicz, mający po temu
Miejsce, i chyżo daje znać Opalińskiemu,
Żeby zrazu pomału, potem co tchu w koni,
Położywszy po sobie chorągwie i broni,
4770Ku swym szańcom uchodził, w rzeczy
[1173] czując trwogę,
Pogaństwo na ukrytą prowadząc załogę
[1174].
Objedzie ten chorągwie i wraz każe szybką
Puścić strzelbę, wraz nazad uciekać rozsypką,
Jakoby już drugi raz nie przyszło im nabić.
4775Aleć i Turków dalej trudno było zwabić,
Bowiem chyżo zabitych pozbierawszy ciała,
Nazad się ona straszna chmura powracała.
Taką z nami kilka dni kiedy idą fozą
[1175],
I próżną nas poganie chcą wystraszyć grozą,
4780Przy swych stojąc fortelach na nasze nie myślą,
Prócz że z zwykłym okrzykiem harcownika wyślą.
Naszy też bez potrzeby nie mordując koni,
Gotowego czekają, Litwa swe Pogoni,
Białe Orły Polacy osadziwszy w wałach,
4785Patrzą na Turki, którzy włóczą się po skałach.
I hetman, gdzie się mu plac, gdzie się miejsce zdarzy,
Kędy, wyrychtowawszy działa między kosze,
Gdy się zbliży pogaństwo, strąca go po trosze;
4790Zwłaszcza jeśli się puszczą za nami w zagony,
Z Lubomirskiej najlepiej strychuje
[1178] ich brony.
Widząc Osman na koniec, że z niego drwią naszy,
Że ich żadnym z obozu bobem
[1179] nie wystraszy,
Bić się trzeba koniecznie; toż wziąwszy języka,
4795I janczary, i wszytkę tam potęgę zmyka,
Kędy żadnej obrony, a najniższe wały
Nasze obozy w tyle od pogaństwa miały.
Na czele postawiwszy zwykłe zgraje one,
Tam pędzi wszytką siłą tłumy niezliczone.
4800Już się zbliżą, już tylko przez przekop nie skaczą,
Kiedy niebezpieczeństwo i naszy obaczą;
Więc się wzajem krótkimi potwierdziwszy słowy,
Pierwszy impet od janczar strzymają ogniowy;
A skoro się ci zbliżą, wraz miernym przykładem
[1180]
4805Wszerz i wzdłuż ich osypą ołowianym gradem.
Legło mostem pogaństwo, wziąwszy w gołe bębny
[1181];
Nigdy większej pasieki w puszczy nieporębnej
Nie urobią wściekłego Eura
[1182] zawieruchy,
Sośnie ścieląc i ze pnia śniat
[1183] spychając suchy.
4810Tamże strzelbę pokiną
[1184], a jako we sforze
W czerwone się pogańskiej juchy rzucą morze,
Skoczą z wału i jeśli jeszcze tam kto zieje,
Pod nogami zwycięzców ostatek krwie leje.
Toż gdy piersi z piersiami zewrą, gdy na palce
4815Jedni drugim nastąpią, żywe z ciał kawalce
Lecą, gdzie z bystrej ręki rzeźny pałasz spadnie,
Macając dusze w człeku, choćby była na dnie.
Tak na prądzie ciekącej gdy się zetrze wody
Garniec z garcem, jeden być nie może bez szkody;
4820
Glinianym, samym zaraz gniecie go pochopem
[1187];
Dosyć ma serca Polak przed Turczynem siła,
A gdy go jeszcze zbroja hartowna okryła,
Piersi blachem opatrzył, szyszak głowy strzeże,
4825Nie czuje, chociaż go kto kole, chociaż rzeże,
Gołe brzuchy pogaństwo niesie jako lutnie,
Goły łeb; cienką szyję do razu mu utnie.
W liczbę ufają, aleć tak wielka czereda
Oraz
[1188] się bić nie może, uciec sobie nie da.
4830Wrzeszczeć dobrzy i gardziel drzeć ze wszytkiej siły,
Że się im w nich targały wyciągnione żyły.
A już naszy poczęli słabieć w onej rzezi,
Chociaż ochota, choć ich zwycięstwo krzemiezi
[1189],
Gdy coraz świeży na śmierć nieprzyjaciel lezie,
4835Ćmi pot oczy, a ręka ocięże w żelezie.
Ale czuły
[1190] Chodkiewicz jakoby z rękawa
Prawie
[1191] na czas potrzebne posiłki im dawa.
Szedł we trzechset Mikołaj Kochanowski człeka,
Który królewiczowym zdrowiem się opieka
[1192];
4840Szedł Wejer z regimentem; ten lonty na Turki
Kurzy, a tamten niesie przyłożone kurki,
Toź skoro się im prawie w same boki wrzepią,
Ognia dadzą po trzykroć i tak ich zaślepią,
Że uciekać poczęli. I w onej ich kaszy
4845Kłuli, bo przytępili rąbając pałaszy.
A gdy się już pod ziemię słońce miało skłamać,
Nie dał się hetman swoim daleko zaganiać;
Zasadzki się obawia, choć ci jeszcze chcą bić,
Każe odwrót z wesołym tryumfem otrąbić.
4850Dosyć ma łaski bożej i dziękuje za nię,
Iże spadli drugi raz z imprezy
[1193] poganie,
Niebieskiej to, nie sobie przyznaje obronie.
Więc ledwo ten świat rane oświeciło słonie
[1194],
Ledwie dźwignął z pościeli spracowane członki,
4855A już mszą świętą drobne ogłaszają dzwonki.
Toż pierwszych pułkowników otoczony gronem,
Tam szedł, gdzie pod namiotem stał ołtarz przestronem,
I pokornie skłoniwszy starzałe goleni,
Uważa, jako się Bóg we krwi swojej wspieni
4860Na krzyżu, gdzie go sroga złość ludzka rozbije;
Jako w ciężkim pragnieniu żółć i ocet pije;
W jakiej męce umierał, w jakim urąganiu,
Żeby sprawiedliwemu wyjął nas karaniu.
I jako ten w szczęśliwej zostaje otusze,
4865Który umyślnym grzechem nie spyskławszy
[1195] dusze,
Ciała nie oszpeciwszy wszeteczną przywarą,
Tu żywot Stwórcy swemu oddaje ofiarą;
Nie padszy na chytrego czarta gołoledzi,
Tu dla jego imienia ochotnie krew zcedzi!
4870Jeszcze mszy świętej hetman dobrze nie dosłucha,
Kiedy go z pola nowa dojdzie zawierucha,
Że pogaństwo, wczorajszej zapomniawszy cięgi,
Na kozackie tabory szturm prowadzą tęgi.
Tak rozumieli naszy, że po wziętej chłoście
4875Mieli który dzień siedzieć w pokoju ci goście,
Zrachować się przynamniej albo krótkim mirem
[1196]
Trupy zebrać, nie dać ich psom i krukom żerem.
Ale ci im znaczniejszą w sobie klęskę czują,
Tym bardziej tego tają, tym mniej pokazują;
4880Męstwo w twarzy, w sercu strach, noga z głową w zmowie;
Niech śmierć kto chce smakuje, im najmilsze zdrowie.
Toż gdy ćmę dział burzących w pole wyprowadzą,
Z niewytrzymanym grzmotem razem ognia dadzą
Do naszych Zaporożców, i tak sobie tuszą,
4885Jeśli ich nie pobiją, że pewnie pogłuszą
Albo kulmi zasypą; ale ci pod piastą,
Gnojem nafasowaną, tną siem odenastą
[1197],
Aże skoro się ku nim ta chaja
[1198] zagości.
Wtenczas do samopałów, pokinąwszy
[1199] kości,
4890Każdy swego wymierzy i pewnie nie chybi,
Ale gdzie dusza mieszka, tam mu kulę wścibi:
Więc kiedy ich zmieszają i zmylą im szyki,
Suną się do nich w pole z rzeźwymi okrzyki,
A kto co w ręku trzyma, tym się mężnie pisze:
4895
Skoro do nich pod dymem przypadną jak z proce,
W bród się wszyscy w pogańskiej farbują posoce,
Działa już milczeć muszą, gdyż by swoich więcéj
Niźli naszych razili pewnie strzelajęcy,
4900I one archandyje
[1202], wyniosszy swe dzidy,
Stoją w miejscu jak wryte, ani się ohydy
Ani boją cesarza, gdy przy takim wojsku
W ich oczu łupią drugich Kozacy po swojsku
[1203].
Ale Chodkiewicz jako głodny lew swej tucze
[1204]
4905Pilnuje i serce mu nadzieja zatłucze;
Rozumie, że mu to dziś w ręce nieba dadzą,
Co jego kolegowie niedawno rozradzą;
Śle przeto do Kozaków, Sajdacznego prosi:
Niech nagli, niechaj Turków do upaści kosi;
4910Jeśli trzeba posiłków, już za nimi stoją,
A tych zastępów konnych niech się nic nie boją.
Ma pilne na nich oko i ledwie się ruszą,
Zaraz o nich zawadzą i kopije kruszą
Usarze, którzy na to pragną z dusze drogiej,
4915I już, już kładą w boki koniom swym ostrogi.
Niewiele trzeba było Kozakom przynuki
[1205],
Tną janczarów z Araby, Serów z Mamaluki,
Tym serdeczniejsze czynią na Turków impety,
Że im trzyma Chodkiewicz z usaryją grzbiety
[1206].
4920Już swe w tyle daleko zostawili szańce,
Już sromotnie w półpola wyparli pohańce,
Którzy kiedy żadnego nie mają posiłku,
Choć im tysiąc chorągwi pilnuje zatyłku,
Cisnąwszy broń od siebie, usławszy plac trupem,
4925Część armaty Kozakom zostawiwszy łupem,
Dawszy miejsce u siebie staremu przysłowiu,
Uciekli i nogami poradzlii zdrowiu,
Jadą na nich Kozacy i nic nie opożdżą
[1207],
Skoro im odbieżaną armatę zagwożdżą,
4930Bo jej unieść nie mogli, ani było czasu
Bawić się i słońce też spadało z kompasu.
A Turcy swój nadołek wziąwszy w zęby długi,
Rzadko który w zawoju, rozpuścili fugi
[1208].
Konne szyki mijają i prosto pod działa
4935Do obozu haramża
[1209] ona uciekała.
Teraz był czas pomścić się porażki tak brzydkiéj
Na Kozakach i swoje wesprzeć niedobitki
Takim wojskiem niezmiernym, na które w pół pola
Wypinała zatyłki kozacka swawola.
4940Kilka padło tysięcy Turków, że posiłku
Nie mieli; i Chodkiewicz, dzień widząc na schyłku,
Obraca z pola wojsko, a że słońce gasło,
Każe zwyczajne trąbić po majdanie
[1210] hasło.
Po które gdy się chłopcy i ciurowie schodzą,
4945Dawny to u nich zwyczaj, że się za łby wodzą,
Hałas czynią w obozie, na co część bez
[1211] spary
Patrzał, część nie mógł radzić i Chodkiewicz stary,
Chociaż na nich piechota rozsadzona strzegła;
I hajduki wybiwszy ta ćma się rozbiegła.
4950Więc, że jeszcze turecki zastęp w miejscu stoi
Bo go nie zwodzą, aż się Osman uspokoi,
Który się niesłychanie na umyśle miesza,
Że mu się ta potrzeba nie udała piesza:
Tedy on niezliczony tłum zuchwałych ciurów
4955Rożnów, kijów nabrawszy, rohatyn, kosturów,
Bieży w pole, o jaka sromotna zniewaga!
Samym wrzaskiem tak one wielkie wojska strwaga,
Ze uciekli i że się sami z sobą gnietli,
A rózgą by ich byli i kańczugiem
[1212] zmietli.
4960Widząc to luźna czeladź i dorośli chłopi,
Że przed dziećmi ucieka, że się Turczyn stropi
[1213],
Suną się krzycząc z wałów, bieżą do nich wskoki
A hetmani patrzący dzierżą
[1214] się za boki.
W ostatku się i boją, aby im nie wzięli
4965Tyłu Turcy i razem w tabor nie wgarnęli.
Przeto pułkom, na nocną które wyszły strażą,
Pomknąć się w pole dalej za nimi rozkażą.
Ale ci skoro pogan w placu nie zastaną,
Tam się wszyscy skupiwszy, szykiem sobie staną.
4970A Turcy się w obozach mieszają jak mrówki,
Boją się niespodzianej na się samołówki;
Działa toczą i trwogę na wsze strony głoszą,
Na chłopców, którzy skoro do kupy poznoszą
Zawoje, dzid ułomki, szable oberwane,
4975Strzały, łuki i insze rzeczy odbieżane
(Jako więc pospolicie bywa to w nacisku),
Sprawą sobie ku swemu idą stanowisku,
Wypaliwszy, kto miał czym, na tryumf wesoły,
Toż ożyli poganie, którzy zdechli w poły.
Wojny chocimskiej
część piąta
4980Tak się dziś poprawili Turcy na łeb z pieca
Po wczorajszej przegranej, czym Chodkiewicz wznieca
Pierwsze swe w sercu zdanie; znowu rady sprasza
Do siebie; tu wywody, tu racyje znasza,
Żeby Turkom dać pole i Marsem otwartém
4985Z nimi się bić. Kiedy ci przed dziecinnym żartem
Tak wszetecznie pierzchnęli, cóż wżdy o nich trzymać?
Smoła
[1215], bydło, ladaco; rzezać, kłuć, brać, imać!
Ale na to nie dali drudzy rzec i słowa,
Póki się król nie ruszy ku nim ode Lwowa.
4990I Chodkiewicz też nie był tak nazbyt uporny,
Woli sposób bezpieczny, niżeli pozorny
[1216].
Więc jak znowu do rydlów: naprzód przed swą broną
[1217]
Każe osuć
[1218] okrągły pagórek koroną
I gdy tylko roboty dokonał zaczętéj,
4995Dwu Denoffów osadził z ich tam regimenty.
Dział także większych kilka do onej reduty
Wprowadził; jeżeliby nieprzyjaciel ku téj
Stronie szturmem zamierzał, tu by musiał pierwéj
Rzeźko czoła zapocić i słać pole ścierwy.
5000Cerkiew potem drewnianą, ostatek mieściny
Chocimskiej, w drobne kazał rozebrać ruiny;
Bo się w nię podczas harców nieprzyjaciel wkradał
I z niej na zagonionych żołnierzów wypadał.
Stała i druga cerkiew murowana z cegły
5005A tę Kochanowskiego piechoty zaległy;
Miawszy kilka hakownic
[1219] na sklepieniu całém,
Sami około muru osuli się wałem.
Kiedy się czuły
[1220] hetman tak fortyfikuje,
I Osmana to trapi, że długo próżnuje;
5010Bo jako nigdy przedtem, teraz siedzi skromniéj,
Że mu się co z większego podgoją ułomni,
Zapomnią wziętej chłosty oni jego starzy,
Toż agów i wezyrów, i baszów, i innéj
5015Każe zwołać do siebie wojskowej starszyny,
A że sam nic dla zwykłej nie mówi powagi,
Wielkiego sekretarza zażył Kizlaragi,
Aby krótkimi słowy o wojnie zaczętéj
Jego carskie w uwagę podał sentymenty.
5020Więc on, pańskiego boku stojący najbliżéj,
Tak pocznie, skoro głowy ku ziemi poniży:
O mądra rado! lata wydaje przeżyte,
I poważne po czołach świątobliwych rugi
[1223]
5025Cóż, jeżeli nie wasze karbują
[1224] zasługi,
Które niezwyciężony pan wasz dzisia liczy,
Gdy w swym domu i w waszych zasługach dziedziczy.
Te ręce, choć im wyjął żelazo wiek stradny
[1225],
Pełne strachu wiktoryj Bellony
[1226] gromadnej,
5030Kiedy ten świat pod nimi nie jedenkroć stękał,
Kiedy się ich zamachu wschód i zachód lękał.
Te to Adamów
[1227] rodzaj okróciły mnogi;
Te Mahometa nad wsze wywyższyły bogi;
Te króle i korony, jeśli w wieki starsze
5035Wejźrym, ottomańskiemu pod nogi monarsze
Rzucały; owo zgoła, na tej świata szerzy
I ziemię wasza ręka, i morze uśmierzy.
Przebóg! Cóż nas dziś za los nieszczęsny ozionie?
Tuż sława tylą wieków nabyta utonie?
5040Jakoż na solimańskie śmiele pojźrym znaki?
Tedy i te uciekać muszą przed Polaki,
Przed onymi Polaki, których wszytkich czarną
Płachtą okrył i z królem Amurat pod Warną;
Których świeżo w Wołoszech Kantimir nad Dzieżą,
5045Skinder bił na Cecorze okrutną rubieżą
[1228],
Gdzie jeden z wodzów wzięty, drugiego w Stambole
Do dzisia dnia na wieży ożog w gębę kole
[1229].
Z tureckich na tę wojnę wyniesion archiwów
[1231]?
5050Co się gonić nauczył, teraz z nim chorąży
Pierzcha i za inszymi z pola w obóz tąży.
Szczęśliwszy-by był stokroć, jako zdjęty z igły,
Żeby go myszy w drobne kawałki postrzygły,
Niż na tę padł ohydę, o wieczna sromoto!
5055Po to żeśmy szli w drogę tak daleką, po to
Pana wyprowadzili, żeby z nim pospołu
Patrzyć, kiedy giaurzy będą naszych z dołu,
Trupem pola okrywszy i wzdłużą i wszerzą.
Czekać, że i niedługo na obóz uderzą.
5060Kędyż one meczety? gdzież nasze fundusze?
Skądinąd nam posażyć widzę trzeba dusze
(Szkoda skóry przedawać, póki niedźwiedź chodzi,
Szkoda łomać źrebięcia
[1232], niźli się urodzi).
Aleć próżne lamenty; wszytka ufność w broni.
5065Jeszcze niechaj i giaur tryumfu nie dzwoni!
Jeśli wy, w których ręku i honor i zdrowie
Carskie, będziecie chcieli — siedli
[1233] giaurowie!
Takie jest pańskie zdanie, żebyśmy o jutrze
W Kozaki uderzyli; tym gdy rogów utrze,
5070
Osadzi ludźmi, wszytko pójdzie nam smarownie
[1236]:
Już musi Polak siedzieć jako groch na bębnie,
Jak pod siekierą, patrząc rychło-li go rębnie.
Skoro mu bliski sąsiad tak fałdów przysiędzie,
5075Już czujniej musi sypiać, jako kur na grzędzie.
Ale by dobrze rzeźwiej i nie tak ozięble
Pobierać się do trudnej trzeba nam przeręble
[1237]!
Część na dziwy z obozu wyciąga nas szyje,
Część jako wryta stoi, trzecia się część bije.
5080Czemuż nie razem wszyscy, spadszy hurmem z góry,
Ze wszech stron uderzymy mężnie na te ciury?
Ze stem się bić jednemu trzeba bez pochyby,
Jeśli się z nimi będziem stosować i gdyby
Witać się z nami przyszło, nie bić, za czas mały
5085Pewnie by im obiedwie ręce ustawały.
Niech każdy wódz z swym wojskiem odwagi dokaże
A wezyr niech każdemu wodzowi pokaże
Miejsce, w którym koniecznie albo mu umierać,
Albo trzeba tabory kozackie otwierać.
5090Jeśli w pole wynidą, więc ich jednym bawić,
Drugim w ich wałach carskie chorągwie postawić,
Powyrzucawszy stamtąd i krzyże, i ptaki
[1238],
Niech ustąpią miesiącom. Kto się znajdzie taki,
Osman mu obiecuje i stawi się w słowie,
5095Że będzie dożywotnym baszą na Krakowie.
O czym jeśli z was który rozumie inaczéj,
Albo chce przydać, niech sam swe zdanie tłumaczy».
Tu skończył Kizlaraga, a ci na znak zgody,
Chyląc głowy ku ziemi, długie głaszczą brody,
5100Rękę na pierś z westchnieniem położywszy silném,
Jako pragną zwycięstwa, znakiem nieomylnym.
Tylko przydał Husseim, żeby to w sekrecie
I w carskim zostawało do jutra namiecie.
«Prawieć-byśmy trafili i z imprezą
[1239] — rzecze, —
5105Jeśli tego wprzód giaur psim pechem
[1240] dociecze.
I za naszych chrześcijan nikomu nie ślubię
Pies psa kąsa, a iszcze; kruk, choć kruka dzióbie,
Oka mu nie wykłuje; znają się na migi
Giaurzy i wiara ma przyrodzone ligi.
5110Nieszczęśliwa zaprawdę kondycyja i tu,
Nie mieć u nieprzyjaciół i u swych kredytu
[1241]».
Dawszy zatem carskiemu pokłon majestatu,
Do swoich się namiotów rozchodzą z senatu.
SenA już świat nocą czerniał; bo oddawszy zorzy
5115Klucz zachodowy, w morzu słońce się zanurzy
[1242].
I ziemia, co dopiero strasznym grzmiała zgrzytem,
Nie spi stary Chodkiewicz, nie spi Osman młody,
Jeden myśli o drugim; o ludzkie zawody!
5120
LosO próżność! Choćbyś Tatry nieprzebyte ruszał,
Choćbyś morze szerokie do gruntu osuszał,
Chociażbyś swoją dumą ten świat przeinaczał,
Wody, gdzie ziemie, ziemie, gdzie wody, przetaczał,
Bogu śmiech; bo nie mogąc na swym własnym ciele
5125Czarnego włosa białym uczynić, tak wiele
Przedsiębierzesz, nie wiedząc, że to już jest w druku,
O co ty głowę biedną trudzisz do rozpuku.
Nie być wam na tych godziech
[1245], gdzie mierzycie oba.
Ciebie, starcze, już bliska dogryzie choroba,
5130A młodzik, spadszy przykro z swej nadzieje szczytu,
I półrocza na świecie nie będzie miał bytu.
A już rana otwiera Aurora
[1246] wrota,
Gore blaskiem słonecznych koni zorza złota;
Zgasły gwiazdy, spadła noc, miesiąc na kształt chusty
5135
I Chodkiewicz, z którego niech każdy bierze wzorki,
Prosto z pościeli książki
[1249] wziąwszy i paciorki,
Tam szedł, kędy go kapłan czeka u ołtarza,
I stwórcy swemu chwałę codzienną powtarza;
5140Za przeszłą noc dziękuje, na dzień się porucza,
Bo mu razem i starość, i słabość dokucza.
Osman, chociaż z miękkiego jeszcze nie wstał łóżka,
Słucha podufałego snu swojego wróżka,
Który choć mu lada co i psie prawi gówno
[1250]
5145(Wierzy jak aniołowi i więcej nierówno),
I jeżeli pochlebić panu swemu pragnie,
Co chce, zmyśli; jako chce, tak języka nagnie.
Pokazał to i teraz, gdy zieloną stułą
Łeb związawszy (jeśli rzecz przerywać fabułą),
5150Stanąwszy przed swym carem jakoby na jawi,
Co mu dopiero przez sen bóg objawił, kawi
[1251].
«Długą, rzecze, nocy część strawiwszy niespaną
Na gorącej modlitwie, prawie
[1252] kiedy raną
Zorzę na świat jutrzenka złotymi warkoczy
5155Prowadzi, snu mi trochę wpadło między oczy
Sen, OmenI śni mi się, jeśli się tak śnić człeku może,
Bo to i teraz widzę, choć mię sen i łoże
Puściło. Niech Mahomet, z którego zawiśli
Ziemscy królowie, ku twej obróci to myśli.
5160Drzewo-m widział wysokie, na którego liście
Miasto ptaków, ryby się lęgły oczywiście;
Orzeł potem z zachodu przyleciawszy srogi,
Gniazdo sobie u jego zbudował odnogi.
Patrzę, co będzie dalej, aż miesiąc bez gwiazdy
5165W zielonej stanął sferze nad onymi gniazdy,
Z którego zimna rosa tak rzęsisto leci,
Że i orła, i jego zatopiła dzieci.
Grono potem z onegoż wyrosło konaru,
Pełne jagód rumianych; a tyś, wielki caru,
5170Swą go ręką zerwawszy, w ciasnej prasy fugi
[1253]
Wrzucił i wycisnął krwie purpurowe strugi.»
Wszyscy zaraz na to się zezwolili razem,
Że takie sny jawnym są tryumfu obrazem.
Wielkie drzewo, co miasto
[1254] ptaków lągnie ryby,
5175Nie trzeba wątpić o tym, Dniestr jest bez pochyby
[1255];
Polak orłem, którego rosą swojej siły
Bodaj tu ottomańskie księżyce zgubiły!
A ty, wielki monarcho, takich gron jagody,
Które śmieją twej ziemie zaraszczać
[1256] ogrody,
5180Ostrym ściśniesz bułatem
[1257] i swego się soku
Skąd jako był wesołym, jawnie to pokaże
Osman, gdy zaraz wojsku w pole ciągnąć każe.
Więc jeszcze rosa nie schła, jeszcze się mgły szare
5185Nad Dniestrem piętrzą, jeszcze i słońce nie jare,
Kiedy sto dział burzących cale niespodzianie
Kozakom Zaporowskim tuż nad głową stanie.
Sypie się z gór pogaństwo straszliwymi wały
[1260];
Rzekłbyś, że się ruszyły okoliczne skały;
5190Krzyczą, wrzeszczą szkaradzie
[1261], że w onym bałuchu
[1262]
I my, i oni zgoła postradali słuchu.
Dadzą potem z dział ognia, a pod takim kurzem
Chcą się podkraść pod szańce kozackie podgórzem.
A ci widząc potęgę nie po swoich plecu
[1263],
5195Gotowego czekają; każdy w ziemnym piecu
Obstawiwszy się strzelbą, przez nieznaczne dziurki
Patrzy, rychło-li mu się zdarzy strzelać Turki.
Tymczasem z dział palono bez wszelakiej przerwy,
Więc skoro na cel przyszły pogańskie katerwy
[1264],
5200Ozwą się też Kozacy: bo, jako się rzekło,
Dwadzieścia ośm dział mieli. Nie straszniejsze piekło
Ogniem, nie groźniejszy grzmot, gdy się zawiesiwszy
Brzęczy nad głową, ani piorun przeraźliwszy,
Gdy z uchylonej chmury przez skryte szczeliny
5205Rzuca z trzaskiem na ziemię raz wraz ciężkie kliny.
Jaki ogień, jaki grzmot, jak gęste pioruny
Walą ludzi pokosem, w dymie i w mgle onéj!
Choć-ci nie barzo równo postrzały się dzielą;
Bowiem więcej Kozacy jednym działem ścielą,
5210Niż stem Turcy, gdy dotąd i jednego człeka
Nie zabili, a z nich już w pół pola pasieka
[1265].
Upornie przecie z sobą idą na wytrwaną,
W pole ich chcą wywabić, żeby drugą ścianą
Ci, co na to umyślnie od początku strzegli,
5215Obnażoną z obrońców, do obozu wbiegli.
To natrą, to ucieką, a nigdy bez znacznéj
Szkody; ale swych trzyma ostrożny Sajdaczny.
Ślepym pogaństwo hurmem na wały się suło
[1267]
5220Ze wszytkich stron nakoło, gdzie co lepszy męże
Śniatem
[1268] padli; bo tchórza nierychło dosięże.
Już się ciały ludzkimi wał wyrównał niski,
I choć nań ze krwie ciepłej przystęp barzo śliski,
Drą się Turcy, jeżeli gdzie postrzegą dziury,
5225Jedni zębami, drudzy biorąc na pazury.
Zrucają ich Kozacy, już strzelbę pokiną
[1269],
Wręcz ich sieką pałaszem, kolą rohatyną
[1270];
Ale gdy coraz na mord ludzie idą nowi,
Wskok Sajdaczny daje znać o tym hetmanowi,
5230Że Kozacy słabieją i ledwie nadążą
Bić Turków, gdy ich wkoło taboru okrążą;
Prosi, żeby zawczasu obmyślał posiłki,
A jeżeli być może, Turkom szedł w zatyłki
[1271].
Już czuł
[1272] o tym Chodkiewicz, wskok przeto za posłem
5235Wejera śle z Lermuntem; obadwa z wyniosłem
Sercem, oba niemieckie wodzili piechoty.
Więc Jelski i Rakowski do tejże roboty
Z swymi poszli Węgrami i pułk Zasławskiego
Książęcia pieszy przydał do czynu onego.
5240A sam z gotowym wojskiem, postawiwszy w czele
Usarzów, na poganów patrzy sobie śmiele,
Którzy góry szerokim obłokiem zalegli,
I tych, co do Kozaków szturmowali, strzegli.
Toż gdy przyszła piechota, a przez trzy szeregi
5245Dali w twarz ognia Turkom, natychmiast w rozbiegi
Pójdą, pierzchną i próżno laski o nich tłucze
Starszyna; bo skoro ich drugi raz przepłucze
Deszcz ołowiany, który najtęższą przemoczy
Opończą, i starszynę ta hałastra stłoczy;
5250Ucieką. Kozacy też chcą za nimi z wału,
Ale cóż, gdy nie masz sił z takiego opału;
Szli Niemcy i Węgrowie, gdy nośne muszkiety
Wypalą, łby pogaństwu karbując i grzbiety
Kiedy się tu Kozacy z bisurmany kłócą,
5255Z drugiej strony swe hałła Tatarzy bełkocą,
Gdzie czuły Lubomirski, choć go ten mól
[1273] dusi.
Tamtej ściany pilnować z wojskiem swoim musi.
Już by się polem potkał, ale cieśnia broni;
To ma w zysku, co harcem namorduje koni.
5260Nie zgoła bez uciechy ten mu się dzień toczył,
Bo wiele razy poszczwał, tyle razy troczył
[1274];
Kilkudziesiąt położył, kilku dostał żywcem.
Tak bywa, gdzie we sforze
[1275] fortuna z myśliwcem.
Tam Księski Aleksander, tam Stefan Jarzyna,
5265Wielkiego i urodą, i sercem Turczyna
Odda Lubomirskiemu. Tam Jan Jordan młody,
Tam Ożarowski swojej dał cnoty dowody,
I inszych wiele, którzy szablą w bystrych ręku
Ścinali, albo żywcem brali Turków z łęku
[1276].
5270Toż skoro one działa do obozu zwiodą,
I te się też zastępy ruszą ledwochodą
[1277],
Spuściwszy kwintą pierwszą fantazyją szumną;
Rzekłbyś, że ci na pogrzeb wloką się za trumną.
I hetmani też wojska do obozu nasze
5275Na lepszy czas pod kryte prowadzą szałasze
[1278].
GniewZnowu mrok padł, znowu noc niski świat odziewa,
Znowu się Osman z jadu puka
[1279] i omdlewa,
Jakoby mu kto serce na kawałki krajał;
Dzień swego narodzenia klął, bluźnił i łajał.
5280Mścić się chce i nie pierwej tę chęć w sobie zgasi,
Aż albo umrze, albo nam zajdzie od spasi
[1280].
My tu Turków, a orda z tamtę stronę wody
Łupi naszych, rabując z żywnością podwody,
Kiedy albo od Brahy, albo z strony tamtéj
5285Prowadzą do obozów polskich prowianty.
I dziś przyszła wiadomość do hetmanów świeża,
Że orda z Dniestrowego wypadszy pobrzeża,
Kilka wozów zająwszy z końmi i z czeladzią,
Pod tureckie tabory z tym się retyradzią
[1281],
5290Gdzie z długą oracyją i wielkim szacunkiem,
Lada ciurę carowi dają upominkiem.
Nie przeto Osman lepszy, mordem dycha szczerém,
Z nikim, nawet i z samym nie mówi wezyrem,
Nic go one nie ruszą z Zadniestrza nowiny,
5295Gdy do tej jego przyszła impreza
[1282] ruiny.
KłamstwoWięc po wszytkich obozach i wzdłuż i wszerz każe
Szkarade głosić banda
[1283]: kto mu łeb pokaże
Kozacki, od swojego odcięty tułowu,
Sto czerwonych we złocie będzie miał obłowu.
5300Już i naturę w sobie łomie tyran zgryzny,
Jakby i sam żyć nie chciał, napił się trucizny;
I skępstwo, i łakomstwo, bywa tego dosyć,
Ze się przed złością muszą z człowieka wynosić,
Jako złość przed bojaźnią; toż jako ze smyczy,
5305Co żywo się do onej posunie zdobyczy.
Ale orda najbardziej gdziekolwiek zaciecze
W Podole, wszędzie chłopstwo nieszczęśliwe siecze,
Udając za kozackie ich niewinne głowy;
Już na targ przed Osmana znaszają gotowy,
5310Na ostatek wozami; i cieszy się zrazu;
Postrzegszy potem, że ci bez wszego obłazu
[1284]
Łby, choć od tureckiego oderznięte karku,
Wożą i na onym mu przedają jarmarku,
Kozaków nie ubywa, naprzód gotowizny
5315Ujmie, a potem żadnej nie płaci głowizny,
Ale się wraz na swoich, wraz na nieprzyjaciół
Ledwo się słońce jęło nad ziemię podnosić,
Każe wojsku wychodzić, każe szturm ogłosić
5320Do kozackich taborów, lub zysk, lubo strata.
Tak mu pomsta, tak mu gniew serce w piersiach płata,
Choćby wszytkim Turkom być dzisia na przedpieklu,
Byle dobyć Kozaków; sam na białym seklu
[1287]
Karmiąc wstydem wezyry, basze i swe agi,
5325Skoro złotem ciągnione osiędzie czapragi,
Tam stanął, gdzie o jego ocierając strzemię,
Kłaniały się chorągwie aż do samej ziemie.
Sajdak
[1288] na nim ze złota usadzony w sztuki,
Wkoło ciągną sołhacy
[1289] nałożone łuki,
5330A tam swoje rycerstwo napomina rzędem,
Jedynym żeby mając Mahometa względem
Ojczyznę, dzieci, żony i cokolwiek może
Wymyślić, żeby zbójców tych na Zaporoże
Z garści nie upuszczali; bo im tu należy
5335Zapłata za wierutne złości i kradzieży.
Inaczej woli umrzeć, woli głowę łożyć,
Jeśli dziś nie ma swoich nieprzyjaciół pożyć.
«Idźcież, rzecze, wielkiego świata króciciele,
Wytnicie i z korzeniem to szkodliwe ziele.
5340Idźcie śmiele, ja na was będę patrzył z bliska,
A kto najpierwszy wtargnie do tych psów łożyska,
Dziś weźmie Sylistryą; a kto drugi po niém,
Juki złota z ubranym daruję mu koniem.
Tak aż do dziesiątego, każdy swej odwagi
5345I męstwa należyte odniesie posagi.»
Kiedy się do wygranej hardy Turczyn bierze,
Sześćdziesiąt dział burzących przeciwko kwaterze
Kozackiej wyrychtuje
[1290], a zwykłymi tryby
Rozwlecze nad naszymi swe szyki, że gdyby
5350Kozaków posiłkować we złej chcieli toni,
Od onych wojsk niezmiernych wstręt
[1291] mieli z ustroni.
Widzi dobrze Chodkiewicz, na co Turczyn godzi;
Więc w pole sześć usarskich chorągwi wywodzi,
Kędy i sam w tysiącu swojego wyboru
5355Czołem do kozackiego obróci taboru,
A oraz i lisowskie z szańcu ruszy roty.
Tak stał w miejscu, czekając Marsowej roboty.
I podczaszy gotowy w swojej bronie czeka;
Wejer się z Denoffami szańcami opieka
[1292];
5360Lecz nim się wrzawa pocznie, do Kozaków zbieży
Chodkiewicz i ukaże, co na czym należy;
Nie da w pole wychodzić, aż gdy się przesilać
Owa pocznie armata, aż przestanie strzélać,
Aż się da okazyja, przybliżą poganie,
5365Toż wy z czoła, ja z boku wsiędziem, prawi
[1293], na nie.
Wtem Osman niecierpliwy każe palić działa;
Zaćmił słońce gęsty dym, ziemia z gruntu grzmiała,
Rozlegają się góry i przyległe lasy
Niewytrzymanym trzaskiem, strasznymi hałasy.
5370Tak twierdzą, jam tam nie był, że z onego grzmotu
Kilka ptaków na ziemię spadło, zbywszy lotu;
Dzieli się Dniestr na dwoje, że mógł każdy snadnie
[1294]
Obaczyć mokry piasek i kamyki na dnie.
Jęczą skarpy
[1295] głębokie, zapadłe doliny,
5375A okopciałe skały równają kominy.
Grom słuch odjął, a oddech siarczyste otręby,
Wzrok dym, że sobie ludzie palce kładli w gęby.
Twierdził to i Chodkiewicz, że jak począł z młodu
Wojnę służyć, takiego huku, dymu, smrodu
5380Nie uznał, jakim nas dziś głuszy, ślepi, dusi,
Kiedy się żwawy
[1296] Osman o Kozaków kusi.
Tylko też było szkody z onej srogiej burze;
Bowiem ci w swoich szańcach siedząc jako w murze,
Tak szkaradą
[1297] kul gęstwą, która się tam zwali,
5385Jednego tylko z swoich junaków stradali
[1298].
A skoro kilka godzin bez wszelkiego skutku
Grzmi Osman, każe się swym zmykać pomalutku;
Jeśli się tam jeszcze kto morduje z tym światem,
Dorznąć go, a te działa wszytkie z aparatem
5390Wprowadzić do taboru, wygnać niedobitki,
A tak podciąć giaurom twardoustym łydki.
Już umilknęły działa, już nie ryczą smocy
[1299],
Kiedy tyran zajadły wszytkie wywrze mocy,
Żeby obóz kozacki, ze czterech stron prawie
[1300]
5395Obegnawszy, w tak strasznej wziąć go mógł kurzawie.
Dopieroż Turcy wałem ruszą z góry ku nam,
Tusząc, że się Kozacy, tak gęstym piorunom
Oprzeć nie mogąc, albo zginęli do nogi,
Albo swoich taborów opuścili progi;
5400Choć, jako się wspomniało, nie bez bożej łaski,
Jeden tylko Wasili zabit w one trzaski.
Nie rozsypką, jak pierwej, kolano z kolanem
WódzInaczej się chcą pisać dzisia przed Osmanem,
Który z najwyższych szczytów onej góry długiej.
5405Będzie sam swych rycerzów karbował
[1301] zasługi.
Zielona go chorągiew, choć z daleka, znaczy,
Skąd każdego w tym polu swym okiem obaczy.
Długo leżą Kozacy, jako więc zwykł łowiec
Na lisa i wilk, kiedy widzi stado owiec,
5410Nie pierwej ten wypada, tamten zmyka z smyczy,
Aż się zbliżą, aż będą pewni swej zdobyczy;
Tak Kozacy swego się trzymając fortelu,
Nie pierwej się objawią, dokąd im na celu
Nie stanie nieprzyjaciel; toż mu ogień w oczy
5415I z dział, i z ręcznej strzelby sypą, a z uboczy
Zawadzi w nich Chodkiewicz i o gołe brzuchy
Skruszywszy drzewa, sroższej doda zawieruchy,
Gdy dobywszy pałaszów, jako lew z przemoru
[1302],
Pierwszego bisurmanom przygaszą humoru.
5420Zapomni się pogaństwo i strasznie się zdziwi,
Ze Kozacy strzelają i że jeszcze żywi,
Że ich wszytkich burzące nie pogniotły działa;
Smutnie przeto zawywszy swoje hałła! hałła!
Skoro ci jeszcze do nich wysypą się gradem,
5425Naprzód im czoła strachem podchodziły bladem;
Potem, kiedy Chodkiewicz wsiędzie na ich roje,
Ze łby
[1303] im ostrą szablą zdejmuje zawoje,
Zwątpiwszy o posiłkach, zwyczajnego toru
Dzierżąc
[1304] się, uciekali do swego taboru.
5430
StrachNie pomoże Mahomet i carska powaga:
Gdy śmierć chwyta za garło, gdy się serce strwaga,
Żadne względy nie idą, jeden strach ma oczy.
Jak znowu krwią pogaństwo pole uposoczy,
Bo naszy i Kozacy, co im staje siły,
5435Sieką, kolą, strzelają bojaźliwe tyły.
Zjadły Osman, żurzy
[1305] się na swoje ospalce.
Już nie wierzy, żeby był Mahomet na niebie;
I swych, i nieprzyjaciół, i znowu klnie siebie.
5440Potem się zapomniawszy, kiwa tylko głową,
Kiedy Turcy, osobą gardząc cesarzową,
O jego się tak blisko ocierając strzemię,
Uciekają, na koniec pięścią tłukąc w ciemię
Od gniewu, i samemu przyjdzie się rozgrzeszyć,
5445Przyjdzie i nieprzyjaciół niestetyż rozśmieszyć,
A uchyliwszy onej prześwietnej grandece
[1306]
Uciec z pola, seklowi
[1307] wyrzuciwszy lejce,
Wszytkich by chciał uprzedzić, wszytkich by chciał minąć.
5450Ale póki w polu stał, jeszcze się wstydali,
Jeszcze się jakokolwiek Turcy opierali;
Skoro uciekł, skoro się do namiotu schował,
Wszytkich w drogę rozgrzeszył i licencyjował
[1310].
I armaty odbiegli, część tylko zawczasu
5455Umknęli jej puszkarze, nim do dutepasu
[1311]
Przyszło; więc że każde z nich przykute łańcuchem
Do drzewa, ani radzić mogło się obuchem,
Koła w trzaski i w drobne porąbawszy sztuki,
Działa w Dniestr rzucą z skały ze ściętymi buki.
5460Ale nie tu szczęśliwa wiktoryja stanie;
Bo skoro z pola w obóz uciekli poganie,
Nie dając im odetchu, ale stopy w stopy
Kładąc, weszli i naszy za nimi w okopy.
Tam gdzie w pięknej równinie i przez małe pole,
5465Tak barzo Zaporożec Turków w oczy kole;
Tam póki pogan sieką i namioty krwawią,
Póki łupem nieszczęsnym naszy się nie bawią,
Póty ci uciekają i by chcieli byli
Szczęścia zażyć zwycięzce, więcej by sprawili
5470Przez ten jeden dzień, niźli przez czterdzieści całe;
Mogliśmy, mogli skrócić dziś Turki zuchwałe,
Już namioty zrucają, już konie od kołów
Biorą, już pędzą stada mułów i bawołów,
5475Już w pogańskich obozach imię Jezus krzyczą;
Już do wielkich wezyrów, do agów, do baszy
Wieść przyszła, że już wzięli ich tabory naszy;
Pełno tumultu, pełno na wsze strony trwogi,
Ci się juczą na drogę, ci się grzebą w stogi;
5480A naszy, nie przestawszy skrzyń i wozów łupić,
Dali czas, ach dali czas, pogaństwu się skupić!
Które gdy ich zastanie na paszy i lepie,
Zajmuje ich rozsypką jak bydło na rzepie.
Kto legł, leży; lecz kto się żywcem dostał w ręce,
5485W srogim bólu umierał i w okrutnej męce.
A ostatek skoro się łupami obciąży,
Pójdzie w nogi i na swe stanowiska tąży.
I tak ci Zaporowcy, z naszych ciurów zgrają,
Kiedy więcej zdobyczy niż sławy patrzają,
5490Skropiwszy bisurmańskie swą krwią stanowisko,
Przegrali, uczynili z siebie śmiechowisko.
Już był przed Chodkiewiczem poseł z tak wesołą
Nowiną, że Kozacy z naszych ciurów smołą
[1313]
Wzięli obóz pogański, i tylko już z nieba
5495Łaski bożej, a ludzi na posiłek trzeba.
Z tym śle rączo Sajdaczny do hetmanów, żeby
Żadną miarą kawałka nie upuszczać z gęby,
A zwłaszcza kiedy w polu nie ma ich co bawić,
Niech co rychlej pomogą bisurmanów dawić
[1314].
5500Przerażony na sercu Chodkiewicz w tej chwili,
Pojźry w niebo i widzi, że się słońce chyli;
MuchaNie zda mu się wojsk ruszać już ku samej nocy,
Czując to, co się stało, prorockimi duchy
[1317],
5505Że Kozactwo z ciurami jak na miedzie muchy,
Jako ptacy na zobi
[1318], padną na bogatém
Łupie, a Turcy mogą pokrzepić
[1319] się zatem;
AniołObroń Boże żałoby z tak nagłej pociechy,
Im barziej słońce piecze, prędzej zmokną strzechy.
5510Stąd wierzyć, że wodzowie i boży hetmani
Święte mają anioły, którzy niewidziani
W takowych raziech zdrowe dyktują im rady;
Ale i ten może być pisany w przykłady.
Więc, że jeszcze przed swoją na koniu stał broną,
5515Otoczony dzielnego rycerstwa koroną.
Z serca westchnie i ręce obie w niebo dźwignie,
A łza mu łzę po twarzy gorąca poścignie.
Modlitwa«Twoja chwała, o wielki Stwórco świata! — rzecze,
Gdziekolwiek słońce okiem przezornym zaciecze,
5520I w niebie, i na ziemi, i na morskiej toni
Na wieki wieczne swego światła nie uroni.
Tobie, cokolwiek na tym podniebnym obszarze
Z prochu wstaje; w twej mocy piszą inwentarze
[1320]
Wojny nasze; ty na nich cieszysz, ty zasmucasz;
5525Ty królów na tron sadzasz, ty ich z tronu zrzucasz,
Ty, jeśli mówić może proch śmiertelnej nędze,
Igrasz, Boże, swą siłą w ludzkiej niedołędze;
Co niebo rozpostarła, ziemię zawiesiła,
5530Którą świat stoi, którą poczekawszy daléj,
I niebo się, i ziemia, i morze obali.
Teraz, o wielki Boże, za takowe posły
Przym
[1323] dziękę uniżoną, że tyran wyniosły
Myli się w swej imprezie
[1324], szwankuje w swej bucie;
5535Możeć co rość tysiąc lat, a upaść w minucie.
Więc, o jedynowłajco, nad rąk swoich tworem,
Zruć go z pychy do końca z Nabuchodozorem
[1325],
Nasyć go tej ohydy, niechaj tymi pęty
Brzęczy, które zniósł na nas; niech trawę z bydlęty
5540Pasie, kto się śmie równać, krwią bywszy i ciałem,
Z tobą, Bogiem wszechmocnym, wiecznym, doskonałym!
Spraw należytą sobie cześć garścią swych ludzi,
Której żaden czas i wiek żaden nie wystudzi;
Zruć tę sprośną bestyją, co śmie dźwigać piętę
5545Ku niebu, na cielesnych wszeteczeństw ponętę
Świat łudząc; skrusz jej rogi, a schyliwszy grzbieta,
Zdepc, niech twej czci nie kradnie z Turki Mahometa!»
Tak się modlił Chodkiewicz; a ogniste słonie
[1326]
Zachodzi i w głębokim morzu znowu tonie.
5550Idzie na wczas co żywo; wszytkich noc ogarnie;
Już lampy i wieczorne pogasły latarnie;
Sam tylko Osman nie spi, płacze, biada, nuci;
Wstyd go samego siebie, że się tak poszpoci;
Ze sromotnie uchybi przodków swoich sławy,
5555Coraz to gorzej miasto szwankuje poprawy.
Na toż przyszedł trud jego i tak trudne drogi?
Widzi, że nic tak mocno na świecie nie stało,
Żeby się od słabszego wywrotu nie bało.
5560Sto lat twardy dąb roście, a jednej minuty
Ostrą ścięty siekierą przychodzi do zrzuty.
Żadna rzecz najwyższego dojść nie może szczytu,
Gdzie by mogła mocno stać; żadna rzecz dosytu
Nie ma, i skoro w górze swej stanie nadzieje,
5565Też ją koła, też nazad cofają koleje;
Ale sporzej: bo gdzie się człek piął przez półroka,
We mgnieniu, że tak rzekę, na dno spadnie oka!
Widzi onych rycerzów i waleczne chłopy,
Których ręką ostatek wziąć miał Europy,
5570Z których ręku, nie polskie, ale ziemie całéj,
Jego cesarskiej skroni laury czekały,
Gdy sromotnie przed chłopstwem i naszymi ciury,
Przez swoich się namiotów wywracali sznury,
I by ich nie ciemna noc zachowała w mroku,
5575Trudno by się wysiedzieć mieli i w tłomoku.
Tak duma smutny Osman i nie zmruży oka
Całą noc; wstyd go srodze, że spadł z tak wysoka,
Gdzie serca niesytego wyniosły go buje
[1329].
A już dniowi ciemna noc świata ustępuje.
5580Skoro ją z nieba słońce promieniste spłasza,
Chodkiewicz też kolegów do rady zaprasza,
Gdzie dalszej wojny progres
[1330] dawszy do uwagi,
Powie, że zbyć nie może z serca swego zgagi
[1331],
Nie może znieść z imienia polskiego ohydy,
5585Dokąd się w polu z tymi nie spróbuje Żydy,
Dokąd Marsem otwartym, puściwszy się ściany
Obozowej, nie spatrzy
[1332] fortuny z pogany;
Bo jeśli dłużej będziem w tym leżeć rosole
[1333],
Skoro wojsko zgłodzimy, nie będzie z kim w pole;
5590I tych, którzy u Brahy niepotrzebnie ślęczą,
Ruszyć, niech w obóz wnidą, niech się z nami zręczą
[1334].
Tak rozumiał Chodkiewicz, ale na to zgody
Nie było, żeby Polskę w niepewne zawody
I jej zdrowie, jakoby gołego na zyzie
[1335],
5595Stawiać na niestatecznej fortuny decyzie
[1336].
Czego żałować możesz, a poprawić wiecznie
Nie możesz, na wątpliwy los nie każ bezpiecznie.
Na to jednak zezwolą, żeby ci, co w Brasze
Na załodze
[1337] leżeli, weszli w szańce nasze;
5600Drudzy radzili w nocy, kiedy spią poganie,
Wywieść wojsko z obozu i uderzyć na nie;
Ani tam straż, ani tam posłuch
[1338] chodzi w pole,
Tak bezpieczni w obozie, jako i w Stambole,
W liczbie wielkiej ufają, trzymając to o niéj,
5605Że ich i w nocy samym pozorem obroni;
Więc nim się ci obaczą, nim ze snu rozmarzną
[1339],
Naszy ich jak baranów nakolą i narzną,
Ani się będą mogli skupić ani sprawić
[1340]
Ani w cieśni gotowym Polakom zastawić.
5610Ciemny ich mrok i nagły strach porazi, bo się
I we dnie, nie rzkąc
[1341] w nocy, nie znają po głosie;
Turcy, Grecy, Arabi i Murzyni czarni
Różnym mówią językiem; chybaż przy latarni
Będą się poznawali, a skoro ta zgasła,
5615I z twarzy się nie będą mogli znać, i z hasła.
W janczarach ich potęga zawisnęła, i ci,
Dosyć ich mało było, na poły wybici.
Dzida pieszo nie służy; nie dosiędą koni;
Czy by siodła, czy suknie wprzód macać, czy broni?
5620Co wiedzieć, gdzie się udać wypadszy z pościele,
Trudno poznać, gdzie swoi, gdzie nieprzyjaciele;
Żadnej tam gotowości, już to rzecz jest pewna;
Żadnej nie masz przestrogi; spią wszyscy jak drewna.
Z czym nam się ofiarują, nie lutując
[1342] pracy,
5625I chcą chętnie przodować Polakom Kozacy.
Działa naprzód ubiegą i nic nie opożdżą
[1343],
Gdy je albo obrócą, albo je zagwożdżą,
Razem sterty zapalą i z beczkami prochy
I tym ogniem strwożone zaślepią pieszczochy.
5630Tedy łby rozespane dźwignąwszy od betu,
Mają naszym żołnierzom dotrzymać impetu?
Przed którymi choć we dnie, choć w polu, choć w kupie,
Pierzchają, i trup pada sromotnie na trupie.
Nie żelaza, nie ognia, ale w swym obozie
5635Głosów polskich nie zniosą, i aż na przewozie
Oprą się Donajowym, gdzie i promu chybią,
Kiedy ich tam dogonią i naszy ich zdybią.
Już niemal wszyscy na to stosują swe wota
[1344]
Prócz Chodkiewicza; jemu nocna się robota
5640Nie podoba, inaczej od inszych rozumie:
W dzień się chce bić, w nocy kraść wygranej nie umie.
Dał potem i racyje
[1345], że ciemności nocne
Tak nieprzyjacielowi, jako nam pomocne.
Wprzód się pytać, niźli bić; a nuż ów uprzedzi,
5645Poznawszy go po głosie, miasto odpowiedzi?
Noc oczy, uszy weźmie wrzask, że wodzów ani
Znaków obaczą; a to kto im, proszę, zgani,
Kiedy zwykłym łakomstwem, dla samej rabieży
[1346],
Wojsko się po tureckich obozach rozbieży?
5650Albośmy nie widzieli wczora przed wieczorem,
Choć we dnie, choć pod starszych i wodzów dozorem,
Że ledwie weszli w obóz, padli jak na ledzie
Na łupie, a mężniejszy zginęli na przedzie.
Jeszczeż to jakokolwiek hołocie ujść maże,
5655Ale polskich żołnierzów obroń, mocny Boże!
Kozacy naprzód pójdą? Ci-ć to, że zdobyczą
Wszytkie zyski i sławę, i korzyści liczą,
Zaraz srebro łakome zeżmie
[1347] serce chłopu.
Kto wie, jeśli gdzie rowu nie masz i przekopu?
5660Kto ręczy, że spią wszyscy, że nie masz zasadzki?
Zawsze zdradzie podległy nocy i omacki,
I pomóc, i zaszkodzić w obie mogą stronie
[1348],
A przecie zwykle mniejszą większa kupa żonie
[1349],
Ile
[1350] w mroku; bo we dnie jedna mężna ręka,
5665Gdy widzi, kogo bije, stu tchórzów ponęka.
Lepiej, rzecze, mym zdaniem, zabawić się wałem,
Gdy się wam nie zda, z nimi szykiem potkać całém
I bohatyrskim trybem, nie w noc, nie ukradkiem
Zwyciężyć, ale jasne słońce mając świadkiem.
5670Starych szańców poprawić, nowe suć
[1351], gdzie trzeba,
Aza nam zdarzą lepszą okazyją nieba
I czego dziś szukamy, samo w ręce wpadnie;
A ci swoim ciężarem będą, da Bóg, na dnie!
Tu się rada rozeszła; poganie też cięgą
5675Tak znaczną ochrostani
[1352], do czasu ulęgą,
Żałosną nader sprawę, rzecz sromoty pełną,
Wspomni Muza; trudno słów uwijać bawełną,
Trudno milczeć, kędy się prawdę pisać rzekło,
Co na naszych brzydki grzech i hańbę wewlekło.
5680Naonczas, gdy Polacy minęli Dniestr bystry
I Osman też już przebył z Donajem Sylistry,
Wielkie ludzi wołoskich zgarnęło się mnóstwo,
Opuściwszy majętność i dom, i domostwo,
Żony tylko a dzieci, a co droższe sprzęty
5685W taką burzą, w tak straszne wywieźli odmęty.
Wolą się pod fortuny naszej cieniem tulić,
Niźli szable z pogany na chrześcijan spólić
[1353];
Wolą cierpieć głód, niewczas, zimno, poniewierki,
Wyglądając w tym polu obojętnej bierki
[1354]
5690Marsa krwawego; wolą na ostatek ginąć,
Niż się wiecznie w pogańskiej niewoli ochynąć
[1355].
Więc pod górą, na której zamek stoi stary
Chocimski, ubożuchne rozbiją kotary
[1356],
Czekający o wodzie i suchara skórze
5695Dekretu, jaki o nich napisano w górze;
Nie mogli się nikędy do miasta wprowadzić.
KłamstwoKtoś, ale nie możono dopytać się, kto by
Był tym ktosiem, chociaż go wszelkimi sposoby
5700Szukano, człek bezbożny i zdrajca wierutny,
Głos po naszym obozie rozsiał tak okrutny,
Że hetman z komisarzmi w skrytej zawarł radzie
Wyciąć Wołoszą, co nam tu siedzi na zdradzie;
Bo ledwie co pomyślim, wszytkiego docieką,
5705Wszytko przez pobratymy do Turków wywleką;
Nie przyjdzie; więc tych frantów zgolić bez respektu,
Wyjąć węża z zanadrza i tę wesz z kołnierza.
Takie echo kiedy się po wojsku rozszerza,
5710Zaraz i wódz gotowy z tejże wyszedł kuźni.
Tedy wszyscy ciurowie i pachołcy luźni,
Wiedząc, że grzech takowy bez pomsty uchodzi,
Im się nań większa kupa, większa liczba zgodzi,
Wprzód się schodzą na bazar
[1361], gdzie zażywszy gochy
[1362],
5715Bieżą znosić hultaje — niewinne Wołochy,
Którzy Polaki widząc i swoje patrony,
Do żadnej się chudzięta nie biorą obrony.
Rzucą szable na ziemię tym katom pod nogi;
Nie wiedzą, przez co padli na tak straszne wrogi
[1363];
5720Nieba, ziemie i wszytkich związków ludzkiej wiary
Wzywając, o przyczynę pytają tej kary.
Bogiem świadczą niewinność; toż przez wszytkie względy,
Przez spólnej chrześcijańskiej religiej obrzędy
Płaczą, żebrzą litości, proszą krótkiej zwłoki,
5725Żeby łzami podobno ruszyli opoki;
Jeżeli już umierać muszą od ich ręki,
Ale serca stalnego, zakamiałych
[1366] uszu
Nie ruszą; na zmyślonym skoro karteluszu
[1367]
5730
Przeczyta, toż do mordu! Strumieniem się cedzi
Krew niewinna tych ludzi; niebiosa przenika
Żałosny krzyk i tronu boskiego się tyka;
Pomsty woła; lecz na to wszytko hultaj głuchy,
5735Jeden wzajem drugiemu dodawszy potuchy,
Siecze, rąbie bezbronnych; kole, kędy może;
Nie dba na płacz, na modły, owszem gorzej sroże.
Skoro wytnie mężczyzny i położy śniatem
[1369],
Na białą płeć i starców obciążonych latem
5740Wywrze ślepą wścieklinę; jakby nieme głąbie
[1370]
Równo dziady z babami w krzywe karki rąbie;
Na łeb drugich zrucano z chocimskiego mostu,
Kędy już ani maści, ani żywokostu
[1371]
Potrzeba, bo każdy z nich nie bywając na dnie,
5745Po hakach
[1372] się w kawałki roztrzęsie szkaradnie.
Dziewki, biednych rodziców nieszczęśliwa piecza
[1373]
(O jakoż często błądzi opatrzność człowiecza,
Kiedy znika nieszczęściu, nierówno go głębiéj
Ślepy strach w niespodziane nagania przerębi),
5750I te się przed pogaństwem ukrywając z świętą
Czystością, padły dzisia na żądzą przeklętą
W oczach ojców i matek, albo na umarłem
Ich ciele postradały czystości i z garłem.
Tak więc owca, gdy do psa przed wilkiem uciecze,
5755Na myśl jej to nie padnie, że się i pies wściecze;
Tak bojąc się nieboga wilków i niedźwiedzi,
W garło śmierci i swojej wlazła samojedzi
[1374].
Oddzierano od piersi niemowiątka ssące
I bez wszelkiej litości, na co matki drżące
5760Z okrutnym serca bolem poglądać musiały,
W drobne kęsy o twarde roztrącono skały.
Pełno krwie, pełno wszędy konających stęku.
Godna robota wierę
[1375] chrześcijańskich ręku!
Na koniec się w posoce uszargawszy po pas,
5765Zostawują trupy psom i krukom na opas,
Zrabują, co tylko jest, i pełni korzyści
Wracają, jakby Turka znieśli, chłopi czyści!
Wina, KaraRzecz tak haniebną skoro Lubomirski słyszy,
Wszytkim milczeć rozkaże i chce to mieć w ciszy;
5770Niechaj Chodkiewicz sprawy tak szkaradej
[1376] nie wie,
Gdyż by na miejscu umarł bez wątpienia w gniewie
(Kolerze
[1377] był podległy starzec ten z natury);
Pewnie by do jednego kazał wiesić ciury.
Tak mówił Lubomirski i sam nie bez gniewu
5775Każe z nich kilkunastu wnet przysądzić drzewu,
Przy licu na gorącym porwanych terminie
[1378];
Aleć nie wyrównała ona kara winie;
Aż sam Bóg, sprawiedliwy w krótkim czasie sędzi,
Słuszną plagą krzywdę swą, owych krew opędzi.
5780Sroższym być podczaszemu sędzim należało,
Żeby po nim dekretu już nie poprawiało,
W tak jawnej krzywdzie, niebo; najmniej by nie zgrzeszył
Największą surowością; ale się pospieszył
K'woli Chodkiewiczowi, żeby go nie ranił
5785W serce; prędko i cicho tak srogi grzech zganił.
O jednę w Rzymie głowę czterysta głów legło,
Żeby tylko zabójcę w tym rzędzie dosięgło,
Kiedy się wszyscy przeli; bo wielkie przykłady
Bez niesprawiedliwości nie bywają rady.
5790Nic to pomście za taki eksces nie przeszkadza
Do słuszności, choć tam co krzywdy się zawadza.
Osman też, skoro kilka dni minie tej burzy,
Znowu się na umyśle miesza, znowu żurzy
[1379],
Wracając do pierwszego serce swe uporu,
5795Chce Kozaków koniecznie wykurzyć z taboru;
A widząc, że ci mocno dzierżą swe osiedle,
Każe z góry obozu część ruszyć i wedle
Kozackich wałów ciągnąć na płaskie równiny.
Lecz nalazł bies sąsiady, trafił przenosiny,
5800Bo Zaporowcy, dobrze znając tych rycerzów,
Tylko sobie na szańcach podniosą kołnierzów,
I w tę stronę nośniejszych przetoczywszy działek,
Ochotnie grać pomogą dla zabawy gałek;
Abo czym sąsiadowi sąsiad zwykł wygadzać:
5805Dadzą ognia, i poń się nie trzeba przechadzać
[1380].
Lecz nie tu jeszcze stanął; czegoś głębiej siąga
Osman głową, gdzie indziej wszytkie myśli sprząga,
Żeby nas choć przez nogę
[1381], gdy nie może jawnie,
Pokonał, o tym radzi z swoimi ustawnie
[1382].
5810Więc opryszków podolskich kilkunastu złotem
Przekupi, i przysięże, że więcej da potem,
Żeby mogli założyć ognie w nasze sterty.
Nie cesarskie zaprawdę tak szpetne oferty!
Prawda, żeśmy się Rusi nie strzegli łakoméj;
5815W obozie też pełno sian, pełno było słomy;
Mógłby czego narobić, ten, co mieszki rzeże.
Nigdy szwanku nie uzna
[1383], kogo sam Bóg strzeże:
Bo jeden z tych najmitów, z Rzepnice wsi rodem,
Wpadł Kozakom w garść, kiedy przed słońca zachodem
5820Skradał się do obozu; siarczane też knoty
Wydały niecnotliwe myśli i roboty.
Potem widząc, że pójdzie na gorętsze pytki
[1384],
Że mu pewnie popsują na abuchty
[1385] łydki,
Cisnął złoto i wszytkich towarzyszów wydał,
5825Których się Osman na to najmować nie wstydał,
Przyznał się do wszytkiego, co im dał we złocie,
Co im więcej po takiej obiecał robocie.
I siła ich niewinnie ginęło; bo musi
5830Cokolwiek się przymieszać niesprawiedliwości,
Gdzie, jakom rzekł, o przykład wielkiej idzie złości.
Więc otrąbią surowo, żeby razem z hasły
Wszytkie ognie w obozach i w bazarach
[1386] gasły.
Wielkiego Osman żalu i sromoty zażył.
5835Tedy monarcha świata kraść się już odważył,
On, co się obiecował zaplwać i zaciskać!
Co gorsza, gdy nic nie mógł i tą drogą zyskać,
Że słabe ma żelazo, ogniem jako pczoły
[1387],
Lecz kradzionym, wojować chce nieprzyjacioły.
5840Jeszcze patrzał pryncypał na swoje najmity,
Gdy po palach wisieli, jakby rzekli: i ty
Godzieneś z nami pala, szubieńce i knotu;
Bo ich dobrze widzieć mógł poganin z namiotu,
Kiedy się naszy takim mieszają rozterkiem,
5845Weweli, co był dawno przyjechał z Szemberkiem,
Tęskni w zamku chocimskim, a skoro postrzeże,
Widząc z wysokiej, co się w polu działo, wieże,
Że Polacy jak żywo o pokój nie proszą,
Że Turków na każdy dzień biją, wodzą, płoszą,
5850Śle często do hetmana, żeby mógł z odpisem
Do wezyra odjechać; ale umiał z lisem
Chodkiewicz; więc skoro czas upatrzy po temu,
Każe z zamku przed sobą stanąć Wewelemu.
«Kiedyć się — rzecze — bracie, przykrzą mury nasze,
5855Wolno i dziś w boży czas pod swoje szałasze!
Do wezyra nie piszę w ustawicznej wrzawie,
I czas mi trudny nie da, i nie masz co prawie;
Ustnie mu zdrowia życzę, a jeśli chce szczerze,
Jako powiadasz, z nami zawierać przymierze,
5860Nie gardzimy; w oboje gotowiśmy razem:
Lub piórem wojnę kończyć, lub ostrym żelazem».
«I ode mnie się pokłoń, Lubomirski przyda,
Niech z nami jawnie idzie, niech nie grzebie Żyda
[1388];
Raz pokojem, a drugi obsyła nas mieczem;
5865My jako pokojowi, tak wojnie nie przeczym.
Niech nie skacze jak sroka od strzechy do drzewka.
Nie poszła ta ślepemu Hussejmowi siewka
[1389],
Co nam łzami cesarskie myć kazał napiętki,
Żebyśmy mieć do domów powrót mogli prędki,
5870Jeszcze haracz postąpić; a toż on je ziemię,
A my jak psów bijemy bisurmańskie plemię.
Jeśli wystać
[1390] a targiem chce z nas co wziąć potem,
Niechaj głowy daremnym nie trudzi kłopotem.
Rychłej mu włosy spadną z opleśniałej brody,
5875Niż go takie potkają na tym miejscu gody.
Szczodry krwią, lecz nie swoją, radby cudzą łapą
Grzebł kasztany z popiołu, malowaną kapą
Grzbiet odziawszy; gdy drugich łupią, woli czekać,
Patrząc przez perspektywę, jeśli już uciekać.
5880Ale tak, jeśli nie tchórz, tu na bliskiem błoniu,
Jeśli chce pieszo, jeśli czekam go, na koniu,
Na ostrą-li kopią, na pałasz-li goły,
Przy nim brak
[1391]; wszak z rycerskiej wyzwolony szkoły!»
Z tym odjechał Weweli. a Mars jako znowu
5885Przypada do stalnego na ciało okowu.
Na cóż darmo czas trawić? I żołnierz zalega
Pole, i stradna
[1392] jesień o zimie przestrzega.
Wojny chocimskiej
część szósta
Między naszym obozem a kozackim wałem
Lermunt się oszańcował z swoim pułkiem całém;
5890Przydał
[1393] Węgrów do niego litewski marszałek
I książę na Zasławiu, i Jelski; i działek
Polnych tam kilka weszło; a gdy nowe cwykle
[1394]
Osman w polu obaczy, naprzód każe zwykle
Straszne toczyć machiny i z odległych krzaków,
5895Żeby ich nie odbito, strzelać na Kozaków
Ale bez wszelkiej szkody; na Denoffy potem
Ogromnym niespodzianie uderzy obrotem.
Gdy Lermunt z pomienioną tych panów piechotą
W bok ich sparzy, musieli umykać z sromotą
[1395],
5900Że się darmo o one kusili reduty.
A wżdy przecie humoru nie tracąc i buty,
Palą z dział przeciw samej Lubomirskiej branie,
Dosyć z bliska, bo naszy kule po majdanie
[1396]
Zbierali, a co większa, tak szkodliwe wióry
5905Przenosiły i namiot, w którym leżał chory
Królewic; więcej szwanku w ludziach ani w bydle
Nie było. Stał Gliniecki na tym prawie skrzydle,
Trzymając straż placową, wódz usarskiej roty;
Tego skoro siekane namacają gloty
[1397],
5910Skoro zginął Jarczewski towarzysz i koni
Kilka padło w szeregach, na bok się kęs skłoni.
Turcy też oglądawszy wkoło nasze wały,
Do swego się obozu wrócili i z działy.
Nazajutrz, skoro Tytan
[1398] kraje obiegł spodnie
5915I nad tym horyzontem swe zażegł
[1399] pochodnie,
Co żywo się do robót, i Mars też swych ludzi
Ze snu do krwie, do zbroje, przez trąbę obudzi.
Śmierć z kosą na musaty
[1400]; nieszczęśliwa Parka
Niejednemu zbiegłego dotrząsa zegarka.
5920Rozkazał był Chodkiewicz, tocząc obóz zrazu,
Wały sypać nakoło, lecz jego rozkazu
Nie słuchali rotmistrze pieszy, choć im w sznury
Rozmierzył; jeżeli też począł dłubać który,
Do połowy nie skończył, że na cztery stopy
5925Wgłąb i wszerz tylko były one ich okopy;
Niepodobna
[1401] się im rzecz zdała, żeby nagi
Poganin miał przyść kiedy do takiej odwagi,
W wiotkie suknie i w cienkie ubrany koszule,
Narażać się na ognie, na strzelbę, na kule.
5930A ci skoro okrzykną Lubomirską bronę
[1402],
I wszytkie nasze siły zgarną w tamtę stronę,
W skok uczynią rewoltę
[1403], a zbiwszy obrońce,
Lotnym wpadną piorunem na wspomnione szańce
[1404],
Sladkowski i Życzewski tamtej ściany strzegli,
5935Oba pieszy rotmistrze, oba razem legli;
I chorągwie, i ludzi z ohydą szkaradną
Stracą; nie przestrzegli ich Turcy, kiedy spadną;
Bo gdy nie jak w obozie, nie jako na wojnie
(Ledwie by tak w swym domu uszło żyć spokojnie)
5940Poczynają, ni warty, ni strzelby gotowéj
Mając, spali w kotarach
[1405] pod czas południowy.
Piechota też część spi, część na wale się iszcze,
Choć Turków pełne pole, choć ich bies opiszcze,
Zimne w budach muszkiety, szable zzasychały;
5945Dosyć kiedy chorągwie powtykali w wały.
Tak gdy się ubezpieczą, bez wszelkiego wstrętu
[1406]
Wsiędą na nich i wytną poganie do szczętu;
Chorągwie wezmą, a łeb od każdego trupu
Oderzną, dla pewnego u cara okupu,
5950Jakoby nie hajduki i podłe usnachty
[1407],
Ale co najprzedniejszej naścinali szlachty.
Już Turcy tryumfują, nie czując odporu;
Już głębiej do polskiego biorą się taboru;
Już i insze piechoty tak straszną rubieżą
[1408]
5955Strwagane uciekają i od szańców bieżą;
Aż Sieniawski, który straż w placu trzymał dniowym,
Przypadnie i wracać się każe zbiegom owym;
Wraz, kędy się pogaństwo suło
[1409] jako z kadzi,
Długie złożywszy drzewa, o bok im zawadzi,
5960Jednych dzieje
[1410], a drugich tnie ostrym pałaszem;
Tymczasem huknie trwoga po obozie naszém.
Larmo
[1411] głosi co żywo, już wiedzą hetmani,
Że dwa rotmistrze z ludźmi już w pień wyścinani.
Rad
[1412] by z dusze do tego przybył zamieszania
5965Podczaszy; lecz się i sam z pogaństwem ugania,
Które nań tym bezpieczniej, tym śmielej naciera,
Że się drugie już w naszych szańcach rozpościera;
Więc żeby nic i tamci nie mieli przed niemi,
Uderzą na Wejera siłami wszytkiemi.
5970Osobnym się był wałem Wejer oszańcował
Który mu Niderlanczyk Apelman budował,
Dziwnie dobrą robotą wedle nowej rezy
[1413].
Ten gdy nieprzyjacielskiej postrzeże imprezy
[1414],
Że nań godzi, nie każe swoim się wychylać,
5975Nie każe by najbliżej do poganów strzelać,
Tylko w garści gotowe trzymając muszkiety,
Czekać, rychło wał wezmą i miną sztakiety.
Jakoż przytarł tą sztuką Wejer ich rozpusty,
Bo Turcy rozumiejąc, że to już szańc pusty,
5980Że go bez krwie dostawszy swoimi osadzą,
Jakby na gotową rzecz, tak się weń prowadzą.
Więc ledwie łby podniosą, ledwo się ukażą,
Dadzą im Niemcy ognia i nazad ich zrażą.
Toż skoro w nich napoją piki i sztokady
[1415],
5985Im się mniej Turcy takiej spodziewali zdrady,
Tym ich więcej zginęło, tym sprośniej uciekli,
A Niemcy ich jak bydło gnali, kłuli, siekli
To ci tak; lecz i owi, co poczęli złotem
W naszym pisać obozie, zamazali błotem;
5990Bo gdy się urzynaniem głów hajduczych bawią,
I te błaznowie stracą, i więcej nie sprawią.
Sypie się ze wszytkich stron żołnierz zajuszony
[1416],
Konni w pole, a pieszy do wałów obrony;
5995Już wstręt mają poganie, już więcej nie broją,
Już ich nazad
[1419] przez one tułowy bezgłowe
Młódź sarmacka za wały żenie
[1420] obozowe
I gęstymi przyległe ścieląc pola trupy,
Zrażą Turkom przed skokiem nienadane hupy
[1421].
6000Uciekli i sromotnie naszym dali tyły
[1422],
A świeże rany dymem powietrze kurzyły.
Nie przeto Osman smutny, nie przeto truchleje;
Owszem dziś obumarłe obczerstwia
[1423] nadzieje.
GłupotaO marność, o nikczemność wszytkich myśli ludzkich!
6005Bo gdy ujrzy na kupie tylo łbów hajduckich,
Dwie chorągwie tak wielkie, jeszcze słyszy przytém,
Kiedy każdy o swoim powiada zabitym
Że ten był senatorem, ten był wojewodą,
Ten rotmistrzem (i błazna łacno
[1424] w pole wiodą;
6010Zgoła żadnej tam głowy nie zabito prostéj,
Lecz same urzędniki, grofy i starosty)
Wszytkiemu jako dziecię we trzech leciech wierzy
I już głupi sercem, swej pociechy nie mierzy.
Tedy owych osypie złotem przy pochwale,
6015A te łby każe rzędem powtykać na pale.
Jeśli mu się dostanie jeszcze więzień który,
Każe poznawać, kto był, z twarzy i z postury
[1425],
Albo jeśli też kiedy z łuku sobie strzela
Dla zabawy, inszego już nie szuka cela.
6020Jeszcze dzień był, jeszcze się nad światem nie trzęsła
Rosa, kiedy Chodkiewicz pozrucane przęsła
[1426]
Szańców swoich naprawił, do której roboty
Zgarnął wszytkie niemieckie i polskie piechoty.
Zatem słońce zapadło; same tylko zarze
[1427]
6025Świeciły, kiedy spraszać każe komisarze,
Którym to, co ustawnie
[1428] w piersiach swoich knuje,
Żeby dać Turkom pole, znowu proponuje;
Żeby wszytkie respekty, wszytkie względy minąć,
W Bogu ufność położyć i raz się ochynąć
[1429];
6030Już nam ludzie nużnieją
[1430]; już prochu z ołowem
Nie staje
[1431]; o królu coś słychać aż za Lwowem,
Który nim z szlachtą stanie nad dniestrowym brzegiem,
My będziem konie karmić, będziem strzelać śniegiem;
Co gorsza, siła
[1432] chorych, siła się wykrada;
6035Leda sobie przyczynkę do Kamieńca zada,
Tyleż Borysa
[1433] widać, i by ich nie trzymał
Dniestr, by ich i za Dniestrem Tatarzyn nie imał
[1434],
Ledwie byśmy przy trzeciej części już zostali.
Więc pyta, co by radzić? Co z tym czynić daléj?
6040Wszytkie zniosszy racyje, na końcu też powie,
Jako stary, Chodkiewicz, i jakie ma zdrowie.
Nie zda się komisarzom iść do tej rozpaczy,
Z pospolitym ruszeniem króla czekać raczéj.
Dopieroż gdy tak wojsko nużne
[1435], nieochotne,
6045Czego jawnym dowodem ucieczki sromotne;
Boga kusić nie życzą i wątpliwej kości
[1436]
Wierzyć
[1437] zdrowia i drogiej Ojczyzny całości.
LekJeszcze im tak strasznego nie trzeba syropu,
Po którym zaraz ożyć albo umrzeć chłopu;
6050Municyją Kamieniec może nas posilać;
Puszkarzom
[1438] też zakazać bez potrzeby strzelać;
Szańc nad mostem usypać, a kto nie pokaże
Twej kartki, niech nikogo nie puszczają straże;
Obóz dokoła zawrzeć
[1439], a tymczasem znowu
6055Chyżo posłać rączego do króla ku Lwowu.
I poganin ci sobie już tę wojnę przykrzy,
Niedługo ten miech sklęśnie; prędko się wyikrzy
[1440];
Kiedy co dzień, jak wiemy, ostatnią potrzebą
Przyciśnieni, wozami po lasach się grzebą;
6060Wytrzymać im, niechaj się jeszcze szturmem bawią;
Zdarzy Bóg, tylo tylko, co i dotąd sprawią.
Tu się z rady rozeszli, a że już ciemności
Padły, blachem
[1441] zgniecione rozprostują kości.
Aż Palczowski z królewskim listem jedzie, prawie
[1442]
6065Na dobie
[1443]; toż się znowu zejdą ku tej sprawie,
I ten, skoro krótkimi swą posługę słowy
I właśnie szczwał zająca na Szczerzeckim chroście,
Kiedym mu list oddawszy, to oznajmił, coście
6070Kazali; ten w skórzane skoro pludry włoży,
W drugą zaraz ogary dolinę założy
[1444].
Jam też jechał do miasta, zbieganego szkapy
[1445]
Nie chcąc przy nim mordować za psy i herapy
[1446];
Mrokiem wrócił do Lwowa i nazajutrz rano
6075List mi ten do gospody odźwiernym przysłano.
Wojska ma trzykroć więcej, niż my, pode Lwowem,
Z którym spi do południa, potem bawi łowem;
Że mię ni-ocz nie pytał, jam też nie brał czasu;
Wsiadłem na koń, schowawszy list do szabeltasu
[1447];
6080Iżem jednak zrozumiał z tamtych panów mowy,
Tęsknią i woleliby niewczas
[1448] obozowy,
Niż się włóczyć za królem k'woli onej sarnie,
Nieoszacowany czas utrącając marnie».
Na taką relacyją, ruszywszy ramiony,
6085Westchną wszyscy; Sobieski list on
[1449] otworzony
Przeczyta, gdzie się Zygmunt z ich powodu cieszy
I do nich, jak najprędzej będzie mógł, pospieszy,
We stu przeszło tysięcy komunnego
[1450] wojska,
Z Polski od Międzyrzecza, z Litwy od Bobrójska,
6090Byle przyszły powiaty; jakoż jest nowina,
Ze ich świeżo widziano gdzieś koło Lublina;
A co piszą o żywność, prochy i ołowie,
Jest dostatek wszytkiego, byle było zdrowie.
Pojźrą owi po sobie, toż kiwnąwszy głową,
6095Wyprawują Jarzynę z legacyją
[1451] nową;
List, KrólWypisują, jaka jest rzeczy naszych postać,
Ze trudno tak niezmiernej potencyi
[1452] sprostać
Tą garścią, którą bardziej nużą niedostatki
Żywności, niźli Turcy; lecz i tę na jatki
6100Mięsne wyda sam Zygmunt, kiedy mu psie gony
Milsze niż sława dobra, niż całość Korony,
Niźli syn; przynajmniej ten niech ma respekt jaki,
Jeśli wzgardził koronę, sławę i Polaki.
Tędy dnia i rannego nie czekając świtu,
6105Puścił cugle końskiemu Jarzyna kopytu,
Którego we stu koni prowadzi konwoju
Do Kamieńca, dla ordy zerek
[1453] i rozboju.
NocA już wszyscy śpią, wszytkich sen zasypał makiem,
Gdzie jedni przyszłe rzeczy figuralnym znakiem,
6110A drudzy przeszłe widzą; choć człek zmruży oczy,
Albo to albo owo na myśl mu się toczy
Ale skoro nad światem dźwignie głowę szumny
Tytan
[1454], herkulesowe minąwszy kolumny,
Skoro ziemi i wszytkim rzeczom postać wróci,
6115Pełen Osman nadzieje, wrzeszczy, zrzędzi, kłóci.
Całą noc mu się marzy, a on do swej woli
Giaurów ostrą bronią rzeże, ścina, goli;
A ilekroć się ocknie, każe warty pytać:
Rychło-li się dzień wróci? Rychło będzie świtać?
6120Zda mu się, ze noc roście
[1455], i co oczu przetrze,
Każe echem grubych trąb zagłuszać powietrze;
Każe w pole wychodzić wojskom, ale wprzódy
Tym, co same ścinali wczora wojewody.
Obyż setną część nasz król miał w sobie tej chęci,
6125W godniejszej by po dziś dzień zostawał pamięci!
Znał Chodkiewicz Osmana i co się weń wlewa,
Że jako prędko płacze, tak też prędko śpiewa;
Jako lada przeciwnym wiatrem się uśmierzy,
Tak kiedy po nim wionie, zaraz buje
[1456] szerzy.
6130I dziś pewnie sukcesu wczorajszego zechce
Spróbować, bo nie wytrwa, bo go w serce łechce.
Tak Chodkiewicz prorockim kiedy duchem wróży,
Każe się mieć na pilnej ludziom swym ostroży
[1457];
Każe trąbić gotowość, poosadzać wały;
6135Każe u dział puszkarzom przecierać zapały,
Zwłaszcza u nieboszczyka Życzewskiego fosy,
Gdzie wczora Turcy z trupów robili bigosy.
Wziąwszy na postrach słonie, wielbłądy i muły,
6140Wygarnąwszy armatę z taboru na głowę
[1460],
Ale tej do Kozaków obrócą połowę.
Tam hołdowne piechoty, tam janczary wiodą,
Kędy w oczy sąsiedzi opłotni ich bodą.
Druga, kiedy robotę będą mieli w domu,
6145Pewnie, że na ratunek nie pójdą nikomu.
Lecz trafią na gotowych i wezmą odkosza
Janczary, Transylwani, Multani, Wołosza.
Chodkiewicz Sieniawskiego znowu Mikołaja
W placu stawia; sam za nim, jakoby z przyłaja
[1461],
6150W piąci u rot kopijnika; z swoją stał na przedzie;
Lewe skrzydło Zienowicz z Opalińskim wiedzie.
Zienowicz był połockim, Opaliński panem
[1462]
Poznańskim, że źretelniej rzekę, kasztelanem.
Prawe Sapieha trzyma, z mężnym Rudominą,
6155Czekając, rychło ku nim poganie się chyną
[1463].
Tak rozumiał Chodkiewicz, ani się omylił.
Żeby po wczorajszemu naszym szyki zmylił,
O Lubomirską Turczyn uderzy się stronę,
Gdzie, gdy wszyscy giaurzy pójdą na obronę,
6160On tymczasem, lecz lepiej dziś przygotowany,
Obnażone z obrońców wczora weźmie ściany.
Już tam dział kilkadziesiąt ordynował wcześniej,
Niechaj ten ustępuje, komu będzie cieśniej.
Jakoż ledwie to hetman do swoich wyrzecze,
6165Kiedy pogaństwo dzidy wyniosszy i miecze,
Uderzą w tamtę stronę wszytką swoją mocą;
Drudzy na Życzowskiego szaniec się obrócą;
Już miną w jego placu Sieniawskiego czołem,
Gdy Chodkiewicz kilkakroć okrzykiem wesołém
6170Każe w nich Sieniawskiemu, co może mieć skoku,
Zawadzić i sam razem przybędzie mu z boku.
WalkaWprzód chrzęst tylko i szelest słychać było cichy,
Gdy naszy ławą brali pogaństwo na sztychy;
Żaden swego nie chybi i trzech drugi dzieje
[1464],
6175Że im ciepłe wątroby kipią na tuleje
[1465];
Trzask potem i zgrzyt ostry, gdy po same pałki
Kruszyły się kopije w trupach na kawałki;
KrewPełno ran, pełno śmierci; więzną konie w mięsie,
Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie;
6180Ludzie się niedobici w swoich kiszkach plącą;
Drudzy chlipią z paszczeki posokę
[1466] gorącą.
Toż gdy przyjdą do ręcznej ci i owi broni,
Polak rany zadaje, Turczyn tylko dzwoni
Po zbrojach hartowanych i trzeba mu miejsca
6185Pierwej szukać, żeby mógł ukrwawić żeleźca
[1467],
A nasz gdzie tnie, tam rana; gdzie pchnie, dziura w ciele;
W łeb, w pierś, w brzuch, gdzie się nada, rąbią, kolą śmiele:
Tak okropnym i Turcy i naszy widziadłem
[1468],
Między młotem a między zostając kowadłem.
6190Co na to z dalszych szyków patrzali i z wału,
Już ledwo w drugim dusza rusza się pomału;
Raz bledną, drugi płoną; raz nadzieja, drugi
Strach im serca okrutny w ciasne wprawia fugi
[1469].
Turcy liczbie i ludzi ufają wyboru;
6195Ciż by mieli sromotę dziś uczynić wczoru
[1470],
Czoło wojska całego, którym świeżą skronie
Kwitnęły wiktoryją? Nie boją się o nie.
Naszy zaś garść swych widząc w zastępie tak srogiém
Samym się tylko cieszą
[1471] miłosiernym Bogiem,
6200Który w słabości moc swą pokazuje zwykle,
Że i tu butnych pogan w ich dumie uwikle
[1472].
Chodkiewicz, choć go starość, choć go słabość nęka,
Rzekłbyś, że to nie jego głos, nie jego ręka,
Tak swoich napomina, nieprzyjaciół bije;
6205Gdzie się tylko obróci, lecą głowy z szyje.
Już trzeciego Sieniawski mężny grzeje konia,
Sam krwią przemókł do nici, kiedy nań z ustronia
Spadnie Turczyn dorodny w okropnej posturze
[1473]:
A długoż dokazować będziesz, psie giaurze?
6210Czas by też przestać! A wraz co siły nań przytnie,
Ale cóż? Szabla tylko po szyszaku zgrzytnie.
Chce powtórzyć, lecz przyszło rozstawać się z światem:
Bo mu łeb zdjął i z brodą Sieniawski bułatem
[1474].
Tak Sapieha na prawym z Rudominą boku,
6215Tak w lewym z Zienowiczem Opaliński, kroku
Pomykając, jako więc za staloną kosą
Suwa się chłop roboczy siekąc trawę z rosą.
Mąż z mężem się zderzają; lecą Turcy z łęku
[1475];
Pełno wzdychania, pełno konających stęku.
6220Słyszy to Lubomirski i nie czeka dłużéj;
Jeśli się komu zedrze chciwy chart z obroży,
Gdy go lis polem mija albo zając kusy,
Takie czyni serdeczny Lubomirski susy.
Koń pod nim skaragniady krwawe toczy piany,
6225Nozdrzem iskry z płomieniem pucha na przemiany.
Zanurzy się w zastępach bisurmańskiej zgraje,
Ręką bije, przynuką
[1476] ochoty dodaje,
A skoro już wytrzęsie z gładkich kopij toki
[1477],
Pałaszami tureckiej dosięga posoki;
6230Zamiesza ich jak w kotle, jako w garcu kaszę.
Sam koncerzem
[1478] znacznego w oczu wszytkich baszę
Obali. Toż co żywo kole, siecze, rzeże,
Bo Wejer z boku strzela i tyłu im strzeże.
Tam Piotr Lipski Araba upatrzywszy, który
6235
Znaczny koniem po rzędzie i jedwabnej kiecy
[1481],
Wysokie miał ramiona i szerokie plecy,
Siła broił nad inszych, siłu świata zbawił,
Już i konia zmordował, już się sam ukrwawił,
6240Sam nam poździ
[1482] wygraną, sam bitwę odnawia:
Więc go z boku zajeżdża i nieznacznie zławia.
Postrzegł tego poganin i prosto nań jedzie,
Wprzód go dzidą pomaca, ale się zawiedzie:
Bo obojczyk wytrzymał; toż jako się zbliży,
6245Chce pchnąć szablą Lipskiego kęs
[1483] kirysu niżéj,
Lecz mu raz zmylił i nim Arabin powtórzy,
W piersiach mu bystry pałasz po sam krzyż zanurzy.
Jeszcze się opierają, jeszcze Turcy krzepią.
Na koniec kiedy się w nich z bliska naszy wrzepią
[1484],
6250Pociskawszy chorągwie i stare bonczuki
[1485]
(Nie pomogły wczorajsze drugim munsztułuki
[1486]),
Ławą wszyscy uciekli, że całymi szyki
Naszy im zaszłapują
[1487] prawie za trzewiki,
I co dotąd po piersiach, teraz w grzbiety biorą,
6255Gdzie im aże do kości naszy skórę porą.
Jeszcze się bił Chodkiewicz; bo sam Osman z góry,
W różne się przetwarzając kształty i figury,
Prosi, żebrze, posiłek śle jeden za drugiém,
Przysięga i nagrodę obiecuje długiem,
6260Żeby wezyr Husseim placu nie odbiegał;
Choć ten, co się miało dziać, zawczasu postrzegał,
Często się obzierając prostej drogi śledził,
Żeby go do obozu żaden nie uprzedził.
Toż skoro Lubomirski swoich z pola zżenie
[1488],
6265I tam, gdzie jeszcze Turcy stawiają grzebienie,
Krwawe obróci orły, niech klęka, niech prosi
Osman; trudno zatrzymać, kogo strach skomosi
[1489].
I Husseim, i wojsko, i one posiłki
Uciekną, dawszy na rzeź sromotne zatyłki;
6270Niech co chce obiecuje, nic nie zrówna z duszą.
Uciekając samego cara zawieruszą.
Tak naszy zwyciężyli (prawda, nie bez straty),
I Turków aż pod same gonili armaty.
Więc i Kozacy dobre dali im podwiązki,
6275Kiedy od ich taboru uciekali w trząski
[1490],
Bo chorągiew turecką i Siedmigrodzanów
Kikunastu przywiedli wieczór do hetmanów.
Patrzcież cnotę sąsiedzką, patrzcież chrześcijany,
Co z nami kopce sypą
[1491], do jakiej odmiany
6280Przyszli dzisia, że na nas z Turkami się kléją,
Choć wolną od ich hołdu mają prowincyją.
Za naszę-to uczynność, za nasz trud i spezy
[1492],
Gdyśmy zbili z Rozwanem Mijala z imprezy
[1493],
Co im tyrańską ręką chcieli osieść karki,
6285Łakomszych przez pozorne
[1494] ująwszy podarki;
Tedy wolność krwią naszą kupioną pod władzą,
Żeby cedził krew naszę, Turczynowi dadzą.
On ci to list w Wołoszech przejęty, on robi,
Którym nam wojnę Betlem z pogany sposobi,
6290Którym mu oczy kłuto nieuważnie potem
(I przypłacił Gracyjan szczerości żywotem):
Wrodzona ludziom wada, chociaż jej nie widzą,
Że gdy kogo obrażą, zaraz nienawidzą.
A toż nam cesarzowi pomoc na Betlema!
6295
ZemstaJeśli kędy przypowieść, tedy tu miejsce ma,
Że zawsze złe niż dobre prędszą ma zapłatę;
Bowiem w pomście zysk mamy, w uczynności — stratę.
Dopieroż Osman postrzegł, czego przez tak długi
Czas nie wiedział do siebie, że człek, jako drugi;
6300Że wyszedszy z śmiertelnej z ludźmi na świat matki,
Też go, co wszytkich ludzi, czekają przypadki.
Dziś on
[1495] humor wspaniały, on umysł nadęty,
W babi płacz i kobiece obraca lamenty;
Płakał i tak się po swych bohatyrach żalił,
6305Jakby się już tron jego monarchiej walił.
Tedy mu się srodzy lwi przerodzili w tchórze,
Co z nimi za Bałtyckie myślił płynąć morze,
Myślił nie Polszcze samej (dla tej bałamutnie
Pewnie by się nie ruszał), lecz że głowę utnie
6310Wszytkim państwom giaurskim; że ich w jarzmo wprzęże.
Gdzież są oni rycerze? Gdzież są oni męże,
Którzy mieli z Polaki dokazować figli?
Jeden miał bić dziesiąci, teraz się postrzygli
W bojaźliwe zające; do gęstego chrostu
6315Przed jednym, wieczna hańbo! ucieka ich po stu.
Tak rzewliwie narzekał, jakoby go ubił,
Osman, zwłaszcza gdy wspomni meczet, który ślubił
Swemu Mahometowi. Wszyscy spuszczą oczy,
Zwieszą karki, bo go ćma starszyny otoczy;
6320Jakoż jeszcze i razu chłosty tak pamiętnej
Nie wzięli Turcy na tej wojnie obojętnej
[1496],
Jako dziś, co i sami z pokornym wzdychaniem
Potem przypominali, gdy się traktowaniem
[1497]
W ich obozie bawili naszy komisarze;
6325Jak wiele, jako wielkich, w dzisiejszym pożarze
Ludzi, z nieogarnioną szkodą Jasnej bronie
[1498]
I sławnej solimańskiej monarchiej płonie;
TrupTam prawie kwiat Afryki, Azyej z Europą,
Giaurską, żal się Boże! podeptany stopą.
6330Znać to było, bo ledwie noc na ziemię padła,
Poznawali przy świecach, brali w prześcieradła
Swych Turcy kawalerów, na wozy przykryte
Kładąc trupów okrzepłych tułowy pobite.
Lecz i naszych beze krwie nie potka wygrana:
6335Tameśmy połockiego zbyli kasztelana,
Tam nam śmierć Zienowicza ozionęła, kędy
Pogańskie mieszał szyki, gęste targał rzędy,
I przodując Pogoni litewskiego księstwa,
Kędy największa wrzała bisurmanów gęstwa,
6340Tam się mężną darł ręką, patrząc na przykłady
Serca niezrównanego waleczne pradziady,
W których dziś regiestr wchodząc, takież dzieła w druki
Krwią swą na nieodrodne podaje prawnuki.
Słał mostem trup pogański mąż serdeczny póty,
6345Aże pod nim szwankował koń dzidami skłuty;
Skoro padł koń, i pan też na ziemię się zważy,
Tu mu zła wstęga głowę z szyszaka obnaży.
Wszytkie nań strzały, dzidy i kiścienie
[1499] lecą,
W różne go strony fale bisurmańskie miecą.
6350
KrewBrać się nie da, lecz w ręce mając pałasz goły,
Siekł kogo mógł, z potem krew pijący na poły.
I uciekli poganie, a on między trupem
Tak gęstym stał, sparszy się na pałaszu słupem,
W tureckiej krwi po kostki; takież z niego cewki
6355Od głowy płyną na dół, jakoby z nalewki
[1500].
Dwadzieścia i kilka ran odniósł na swym ciele,
I ciętych, i sztychowych; tak go przyjaciele
Opłakawszy, z życzliwej czeladzi
[1501] gromadą
Na gotową lektykę wybladłego kładą.
6360
ŚmierćTrzy dni żył; duszę potem zbawiennym obrokiem
Opatrzywszy, umiera wiecznym jęty mrokiem.
Nie umiera; nie w wiecznym śmierć go mroku kryje;
Nie da mu cnota umrzeć, która wiecznie żyje!
Sześć z swej roty Chodkiewicz towarzyszów traci,
6365Ale mu to najbardziej serce tarapaci
[1502]
Że znak
[1503] jego, szczęśliwie z okazyj tak wielu
Wyniesiony, dziś został przy nieprzyjacielu,
Jankowski był chorążym, z którym szkapa w huku
Wziąwszy na kieł
[1504], ni jeźdźca słucha, ni munsztuku
[1505].
6370Skoro pana w najgorsze labirynty wprawi,
Tam i zgubi, a Turkom chorągiew zostawi.
Wszytkie ta rzecz przeniosła w Chodkiewiczu smętki,
Stąd śmierć starzec i koniec wróży sobie prędki.
Jakoż już co dzień słabiał i na twarzy siniał;
6375Ubywa mu pamięci, a zgoła dzieciniał.
Trzech padło towarzyszów przy swym pułkowniku;
Dziewięć Rudominowych dostało się łyku
Tamtej śmierci; tamże legł brat jego rodzony.
Trzech postradał Sieniawski, krajczy tej Korony.
6380Tam Stanisław Sarnowski, który był piastunem
Sławy Opalińskiego, z bratem legł rodzoném.
Skoro zbył prawej ręki, z Mucyusem Scewą
Powierzonej chorągwie dotrzymuje lewą;
Ale gdy koń szwankuje pchnięty przez łopatkę,
6385Żegna świat i oddaje swej drużynie matkę
[1506].
Porucznik Rudominów ranny: bo dwie strzele
[1507],
Jednę w nogę, drugą wziął w twarz. I inszych wiele
Na tym placu cnoty swej otrzymali piątna,
Których na wieki zazdrość nie ruszy pokątna;
6390Pachołków też coś w onej szeregowych zrucie
[1508];
Owo trzydzieści ludzi zginęło w kompucie.
Mniej dał śmierci podczaszy
[1509], ale dobrych w pęta:
Tam Misiowski porucznik, tam zginął Wierzbięta,
Tam Chrząstowski z Podoskim uderzony trzciną
6395Arabską; tamże został Męciński z Byliną;
Nie mógł się z Sędzimirem Wrzeszcz wybiegać, którzy
Postrzelani leżeli przez długi czas chorzy.
Rannych kęs
[1510] więcej było; pachołków z szeregu
Kilkanaście wiecznego poszło do noclegu.
6400Koni koło trzydziestu, choć mniej, chociaż więcej.
Turków z Ufaim baszą sześć padło tysięcy,
Okrom
[1511] co w nocy wzięto, jako się wspomniało,
I co trupów po błotnych gęstwinach zostało.
Cóż rozumieć o rannych, co o postrzelonych,
6405Którzy padli na naszych dobrze uzbrojonych
Tak gęsto, że i ślepy Turka nie mógł chybić?
Bo kto strzela do okna, musi szybę wybić.
Siódmy to był dzień września, który boży kościół
Od początku ku świętu jutrzejszemu pościł
[1512],
6410Na cześć Pannie i Matce; bo kiedy się rodzi,
Nabożnie chrześcijański świat ten dzień obchodzi.
Tedy jako się słońce nad ziemią rozszerzy,
Co żywo do modlitwy, wszyscy do pacierzy.
Wszyscy Bogu oddają przyrzeczone śluby,
6415Że hardemu pogaństwu ze łba strącił czuby,
Że tą garścią chrześcijan pokazał tak lichą,
Co może zastępami nad turecką pychą.
Z twarzy wesół Chodkiewicz, choć mu serce żali
Chorągiew, której wczora poganie dostali.
6420Wolałby sam paść trupem i sto razy ginąć,
Niźli by ją miał Turczyn w meczycie rozwinąć.
Przeto, skoro się Bogu, z którego zawiśli
[1513]
Wszyscy święci wodzowie, i swe odda myśli,
Już się więcej nie waha, nie wróży, nie radzi;
6425Szykuje wszytko wojsko i w pole prowadzi;
Pozasadza piechoty i działa, gdzie może;
Jeżeli Turcy zechcą, gotów w imię boże,
Otwartemu zwycięstwa powierzywszy polu,
Wydrzeć swoję chorągiew i zbyć z serca molu
[1514].
6430Otrzaskani Kozacy każdodziennym hukiem,
Szańców swoich pilnują, prócz, że
[1515] ich z Wasiukiem
Dwa tysiąca
[1516], na prawym podczaszego szyku,
Pilnowało tamtego od Tatar przesmyku.
Wstawaj, durny
[1517] Osmanie! Już południe mija;
6435Spisz, a giaur
[1518] po polu chorągwie rozwija;
Czemuś dziś tak nie rzeźki i tak nie ochoczy?
Dopiero tryumfował, ali w godzin kilka
Puścił skrzydła, podobien do zmokłego wilka;
6440
StrachWlecze swój lud do pola, tak smutny, tak cichy,
Rzekłbyś, że do pogrzebu kto prowadzi mnichy;
Bo gdzie serce niezbyte opanują tchórze,
Stem go kijów na słońce z kąta nie wyorze.
I Turcy, chociaż wszytkich znajomych gór szczyty
6445Ogarną i końskimi osypią kopyty,
Nie mają z to
[1521] odwagi, chociaż w polu gołem
Garść widzą naszych, żeby czoło potrzeć z czołem,
Lekkich się tylko harców kontentując gony,
Czekają, rychło wieczór zżenie
[1522] z placu strony.
6450Ale skoro Chodkiewicz między ich bonczuki
[1523]
Postrzeże swej chorągwie, jakby mu na sztuki
Serce rąbał, wraz go żal i wstyd, i gniew weźmie,
Tedy w górę wejźrawszy: Boże! Jużeś mię
Dziś na wieki zapomniał, i jaż w tej rozpaczy
6455Umrę? I, biedny starzec, w kraj pójdę robaczy?
VanitasW tej obeldze dni moich dopądzam ostatek,
W ręku widząc pogańskich, o żalu! ten płatek
[1524],
Na którym znak okrutnej twej śmierci, na którém
Katalog spraw i mego żywota, nie piórem,
6460Ale szablą spisany, i nie inkaustem
[1525],
Ale krwią, którą pod nim rozlewałem hustem
[1526],
Twoich świętych kościołów, twojej broniąc chwały.
Tu blizny ran uczciwych, tu-m liczył postrzały,
Tu garb i długoletnej starości mej rugi
[1527];
6465Tu Tobie i Ojczyźnie oddane zasługi.
I chciałem, ale opak twej się zdało radzie,
Żeby wisiał przy prochu i mych kości składzie,
Anoż nasza po śmierci, o kawy
[1528], o bajki,
Nieśmiertelność na świecie, kawałek kitajki!
6470Ale tam, tam (dźwignąwszy obie w niebo dłoni)
Sława, tam się — brać trzeba, cne rycerstwo, do niéj!
Tak rozrzewniony starzec lutuje
[1529] swej szkody,
A gdy otrze rozkwitłe z mokrych łez jagody
[1530],
Skoczy, gdzie Sokołowski wziął, po Rusinowskim
6475Zabitym, nad żołnierzem starszeństwo lisowskim.
I rozkaże, zegnawszy z placu harcowniki,
Uderzyć o tureckie trzema pułki szyki,
Za
[1531] ich jako na równię
[1532] z tych gór zwlecze w pole;
«Idź w boży czas, idź śmiało, mężny mój Sokole!»
6480Rzekł; a ci broń wyniosszy
[1533], w bok ostrogi kładą
Koniom i na pogaństwo wielkim sercem jadą.
Zmiotą pole jako dym, a pomknąwszy kroku
Pod on tłum, skoro białek już obaczą w oku,
Zaświecą z bandelotów
[1534] i dadzą ołowu
6485I skoczą dobrą sprawą na pół pola znowu,
Czekając, rychło Turcy hańbę tak szkaradną
Wetując, z góry na nich wszytką siłą padną.
Ale ci miasto pomsty, z dziurawymi brzuchy,
Poszli nazad, jak chmury pod czas zawieruchy,
6490I w tabor się zawarli; naszy też dzień cały
W szyku stawszy, wieczorem w swoje weszli wały.
Tak kilka dni w pokoju jakoby na zmowie
Obie stronie
[1535] siedziały, prócz że Tatarowie,
Gdy im ani tołokna, ani sałamachy
[1536]
6495Stawało, do Kamieńca jako i do Brahy
Wszytkie pasy
[1537] i drogi zalegli i ścieżki,
Że nikt ani przejechać, ani mógł przejść pieszki.
I zgoła, nie mający w tę stronę przechodu,
GłódTrzeba się było prędko bać w obozie głodu,
6500Który już mocno w nasze zaglądał namioty;
Już rzeźwości i zwykłej przygaszał ochoty.
Bo brzuch nie ma rozumu, uszu i niczyjej,
Kiedy próżny, nie słucha cale perswazyjej.
Z Polski głucho, a rokiem wleką się godziny,
6505Kto czeka, czcze daremnie połykając śliny;
HańbaStary żołnierz truchleje, frycowie
[1538] bez sromu,
Sprzykrzywszy sobie niewczas, kradną się do domu,
Że kilku wytrzęsionych zacnej szlachty z wozu
Kazał Chodkiewicz środkiem prowadzić obozu
6510I na wieczną niesławę, na wieczną sromotę,
Na dziwy
[1539] strąbić wszytkę wojskową hołotę;
I zaraz, czego potem sejmem potwierdzono,
Wszytkich czci, wszystkich takich dobra odsądzono.
Osman pola nie chce dać, chociaż wyzywany;
6515Kul już nie masz z czego lać; proch już wystrzelany.
Co wszytko gdy Chodkiewicz myślą utroskaną
Rozbiera, aż mu już śmierć grozi wybijaną
[1540];
Prawie
[1541] już dogorywa; żywe tylko serce
Wielki płomień w malutkiej zawiera iskierce.
6520Wojennego do rady zaprasza senatu;
Już chory, już na łóżku położony; a tu,
Skoro siedli, wszytko to, co mu spać nie dało,
Podaje do uwagi; gdzie milczawszy mało,
Każdy swe wyda wotum
[1542]. Wszyscy w ten cel godzą,
6525Że się tak i poganie, jako naszy głodzą;
Taż tam biera
[1543] co i nam; my to nad nich mamy,
Że króla z nowym wojskiem co dzień wyglądamy.
Trzymać się jeszcze radzą, nie wywodząc szyku,
Obwieściwszy na rączym senat zawodniku
[1544],
6530(Bo się już był Jarzyna powrócił od króla:
Ten-że Zygmunt, ten-że Lwów, zające i pola;
Toż sprawi, co Palczowski; na powiaty czeka,
Z bliska go łowy cieszą, nowiny z daleka)
Żeby spieszył co rychlej, żeby już na schyłku,
6535Nie bawiąc się we Lwowie, przybywał w posiłku.
Skoro kolej Wejera w onej doszła radzie,
«Długa, rzecze, w nauce droga, lecz w przykładzie
I krótka, i skuteczna; też i mnie przykłady
Przyczyną, żem otwartej z bisurmany zwady
6540Nie życzył i dotąd-em zostawał w swym zdaniu:
Że wszytka rzecz należy z nimi na wytrwaniu.
Teraz przez niedziel kilka, jak się bawią z nami,
Widzę smołę
[1545], ladaco, Żydy z Cyganami,
Ciała bez serc nikczemne, albo bez ciał cienie;
6545Wżdyć to jeden nasz ciura kilku Turków żenie
[1546];
Nie ci to byli w Węgrzech, nie ci i pod Agrem
[1547],
Gdzie Zygmunt, skoro został cesarzowi szwagrem,
Słał posiłki, lecz próżno, bom też tam był i ja;
Daleko lepsza w Turkach była fantazyja!
6550Nie uciekali nigdy, a gdzie się zawiedli,
Wszędzie brali fortece, wszędzie Niemcy siedli
[1548],
Choć się zamki do wzięcia niepodobne zdały,
Bo takie, jakimiśmy osuli się wały,
6555Połykali poganie; co dzień pojedynki;
Tak się tam byli w Pludry
[1551], tak i w Węgrów wpaśli,
Że przed nimi jako śnieg, jako słoma gaśli,
Kędy nasz Wiernek między obcymi narody
Ogłosił imię polskie, dopadszy pogody,
6560Gdy go spahij
[1552] dorodny wyzwie między szyki
Na dzidę, z wesołymi chrześcijan okrzyki,
Wziął go w pół na kopią, i na jegoż dzidzie,
Ścięty łeb do swych przyniósł ku większej ohydzie.
Dobrze było hetmana usłuchać nam zrazu,
6565A sprawiedliwej bożej poufać żelazu,
Anibyśmy do głodu, ani takiej cieśni
Weszli, byśmy się byli obaczyli wcześniéj;
Teraz życzę i radzę, i proszę w ostatku,
Niźli do ostatniego przyjdzie nam upadku,
6570Nie czekając Zygmunta, co nie umie zażyć
Szczęścia swego, chciejmy się w boży czas odważyć,
A jeśli nam poganie nie zechcą dać pola,
Wywleczemy z samego na rzeź ich zastola
[1553]».
Tak Wejer, tak Konarski rozumieli oba,
6575Że ta zwłoka — lekarstwo gorsze niż choroba;
Przeto dłużej szańców się swych trzymać nie radzą,
I jeśli hetman każe, dziś w Turki zawadzą
[1554].
Co pomorski z malborskim gdy wojewodowie
Wniosą, jakoż to pięknie, gdzie nie tylko w głowie,
6580Ale w sercu i w ręce widzieć senatory,
Widzieć w potrzebie (dzisia nie wiem, jeśli który
Do ptaka by się strzelić odważył z rucznice
[1555];
Ano głowa bez serca raczej do maźnice
Niż do głowy podobna; dziady zimostradne
[1556]!
6585Wyjąwszy, którym z młodu okazyje żadne
Omieszkać się nie dały, a swoich zarobków
Przynamniej tytuł w zysku mają dla nagrobków).
Ostatnie miał Sajdaczny miejsce między pany,
Więc co-by tu rozumiał? tak powie pytany:
6590«I ja, wielki hetmanie, z tymi trzymam zgodnie,
Co się nie chcą zawierać, i nam obóz smrodnie.
Potrawiwszy Kozacy, które mieli trochy,
Radzi by się co rychlej witali z porohy.
Jednę tylko rzecz małą dam wam do uwagi;
6595Widzimy, jako w szyku bisurmanin nagi
Kupy się tylko trzyma, jako gdy o wilku
Czują świnie; wyjąwszy co mężniejszych kilku;
W nocy spią jako drzewa tak barzo nieczule,
Że z ścierwów, z odpuszczeniem, zrucą i koszule.
6600Ni straży, ni posłuchu
[1557], ni płotu, ni rowu;
Nie po raz Zaporowcy dostali obłowu
Dobrego, gdy we śpiączki dopadszy ich koszów
[1558],
Z korzyścią się do swoich wracali aproszów
[1559].
Radziłbym, żeby wojsko całe poszło z nami,
6605My będziem kredencować
[1560], będziem przywódcami.
A dziś zaraz, nie głosząc, jako padnie słońce,
Szczęścia kusić, anioły mając za obrońce».
Tu przestał; a Chodkiewicz, pomilczawszy chwilę:
«Mój kochany Sajdaczny, a nuż się omylę
6610Na Kozakach? Nuż znowu tak na łupie padną
Jako pierwej, i hańbą nakarmią szkaradną
Całe wojsko? Bo-by nam nie uszło wszetecznie
Z Kozakami uciekać i wstydać się wiecznie.
Druga, nie czciłoby to naszego narodu
6615Czekać nocy z wygraną i słońca zachodu.
I ja bym miał zgrzybiałą starość tym oszpecać?
Nie chciej-że mi tak barzo tej nocy zalecać,
Czemuż nie we dnie raczej, kiedy słońce świeci,
Jako starych Sarmatów nieodrodne dzieci,
6620Których rycerskie dzieła niebieskiego oka
Godne były, nie nocy ponurej tłomoka
[1561]?
Ale ja, będzie-li was wszytkich na to zgoda,
Przeczyć nie chcę, i ze mnie jako z gęsi woda
[1562]».
Tu Sobieski, skoro nań wszyscy pojźrą, rzecze:
6625«Bóg, który wszytkie rady kieruje człowiecze,
Niech jej i nam użyczy, a dla swojej chwały
Zetrze przez nasze ręce pogańskie nawały.
Mądrze wszytko uważasz jako hetman baczny,
Co tu wojewodowie, co wnosił Sajdaczny.
6630Chwalę serce w Konarskim, chwalę i w Wejerze:
Oba wielcy mężowie i dobrzy żołnierze;
Lecz się bić z Turki polem? Wątpliwemu losu
Wierzyć ojczyzny? Na to nie mogę dać głosu.
Czego żem w pierwszej radzie dał dowody słuszne,
6635Powtarzać ich nie będę; nie tak jeszcze duszne
I konieczne potrzeby na nas nastąpiły,
Żebyśmy swe z Turkami równać
[1563] mieli siły.
Zawsze rady ostrożne a pewne lepsze są,
Niż prędkie, co upadek pospolicie niesą.
6640Ale daj to
[1564], że byśmy wygrali i polem:
Cóż, kiedy nie wynidą, to my ich wykolem?
Wszak-eś doznał dopiero, że nie chcieli z góry
Zwieść się, chociaż obojej wojsko armatury
[1565]
Stało w szyku cały dzień; jakby ich do łęku
[1566]
6645Przykuł, choć im brał dzidy Sokołowski z ręku.
Szkoda tedy i myśleć otwartym iść bojem.
Za
[1567] ich prędzej fortelem i sztuką ukrojem?
Prawda, że nocna napaść, ile te legarty
[1568],
Snadnie
[1569] by pożyć mogła, których żadne warty,
6650Jako nam powiedają ci, co do nas zbiegą,
Ale obóz martwymi osnowawszy działy,
Rozumieją, że same będą im strzelały.
Cóż gdy do tej towarzysz nie ujdzie potrzeby?
6655Pachołek, kozak, ciura więcej patrzy, żeby
Co porwał, potem chyłkiem uciekł ze zdobyczą.
Tacy-ć łup, a mężniejszy śmierć i rany liczą.
Rozum jednak od tego; i nocnej Bellony
[1572]
Nie raz zażył szczęśliwie hetman rozgarniony,
6660
Noc, WalkaBo co się mroku tyczy, że sławniej w dzień biały
Zwyciężać, tam reguły te miejsce miewały,
Gdzie równy nieprzyjaciel i w liczbie, i w sile;
Ale my przeciw sobie mając pogan tyle,
Żeby ich dziesięć biło jednego naszyńca
[1573],
6665Życzyłbym do wygranej nie patrzeć gościńca
[1574];
Jaka się droga poda, czy męstwem, czy sztuką,
Dosyć sławy, Polacy kiedy Turków stłuką.
Bił i w ostatnie przywiódł ciemną nocą szwanki
[1577],
6670Wielcy oba i sercem, i ręką wodzowie.
Aleć nie ludzie tylko, sami aniołowie,
Ile razy Bóg kazał swym iść ku pomocy,
Zawsze takie posługi odprawiali w nocy.
Tak bito Syryjczyki, tak Madyjanity.
6675Jeżelić to do serca Bóg podaje, i ty
Nie wątp i nie wzdrygaj się, na co wszytkich zgoda,
Choć i w nocy uderzyć w tego kaziroda,
A Pan wszytkich hetmanów, wojsk niebieskich zgraje,
Niechaj ci rady, serca i siły dodaje».
6680Więc że leżał Władysław i nie mógł być w onéj
Konsulcie
[1578], z tym do niego Denoff wyprawiony:
Gdy się we dnie nie chcą bić, kiedy tacy tchórze,
Pójdziemy Turków macać po ikrach
[1579] w taborze.
Tak dziś w radzie stanęło; lecz przy haśle, aże
6685Do tej się brać imprezy
[1580] Chodkiewicz rozkaże.
Przypadł
[1581] na to Władysław, barzo tylko prosi,
Niechaj się to przed czasem Turków nie donosi.
Którzy za Dniestr przemknąwszy wielkie działa cztery,
Strzelali do kozackiej tak długo kwatery,
6690Póki ich także Lermunt z swojej nie namacał,
A tak Turczyn tąż drogą, którą wyszedł, wracał,
Zabiwszy z kilką ludzi pułkownika Jacka.
Tylo nas uszkodziła ona ich przechadzka,
A tymczasem Chodkiewicz starych wojenników
6695Zebrawszy, koło przyszłych rozmawia się szyków,
Znaczy, kędy kto ma iść, kto ma zacząć zwadę,
Kto działa opanować, ubiec retyradę
[1582].
We dwoje się uderzyć zdało na pogany;
Naprzód tu, gdzie kozackiej bliscy byli ściany,
6700Potem górą, skąd Turcy zwykli chodzić we dnie,
Minąwszy pole, w którym działa stały średnie.
W pierwszej stronie Kozacy, a z nimi piechoty
Część polskiej, część niemieckiej, mieli łomać płoty;
Za tymi wszytkie pułki zaraz wpadać miały,
6705Co na skrzydle wielkiego hetmana stawały.
Od lasów, skąd się Turcy najmniej spodziewali,
Ernest Denoff z swymi się Inflantczyki wali;
Tam Almad Węgrzyn z pułkiem; tam z mężnym Lermuntem
I Wejer, i Konarski gęstym iskrzy luntem
[1583].
6710Za tymi w tropy wszyscy szli Polacy naszy,
Których wielką część wodził koronny podczaszy.
Przed tym i owym wojskiem pancerne iść miały
Pułki; jeśliby się wprzód ze strażą potkały
Albo z inszymi ludźmi, żeby wsiadszy na nie
6715Nie oparli się aże w tureckim majdanie
[1584]
(Mieli do tego sprawne kałauzy
[1585] i zbiegi)
I tam żeby stanęli sprawieni w szeregi.
Tym też czasem Kozacy i nasz żołnierz pieszy
Nie omieszka w posiłku i w obóz pospieszy;
6720Razem z pola uderzą w surmy, w trąby, w bębny,
Ą Turcy padać będą jako las porębny.
Krzykną larmo
[1586], na co już sto tysięcy ciurów
Czeka; a i ci gołych nie niosą pazurów.
Chodkiewicz z Lubomirskim jakoby na szparze
[1587]
6725Stanęli, wziąwszy sobie bez kopij usarze.
Już obóz opatrzyli, gdzie Władysław chory
Łaje uprzykrzonemu łóżku, klnie doktory,
Wolałby dziś w szyku stać i wyciągać uszy,
Gdy imię Jezus tabor pogański zagłuszy.
6730Tam został Kochanowski we trzechset piechoty,
Tam Rożen i gotowe w placu cztery roty;
Brak
[1588] wojskowych pachołków, z długą strzelbą przy tem,
Po wałach obozowych i jemu zaszczytem
[1589].
W tej-byś widział posturze
[1590] wojsko i hetmany
6735Czekające, rychło-li na świt wietrzyk rany
Wionie; rychło-li zorza niebo zapurpurzy,
Skoro z nieba rumiany proporzec wynurzy,
Bo się ten czas zdał prawie do onej roboty.
Wszyscy pełni nadzieje, pełni i ochoty,
6740Znaku tylko czekają, rychło osieść kłęby
Pogaństwu, słowa żaden nie wypuści z gęby;
Milczenie zakazane, bo na tym należy,
Jeśli kto chce fortuny spróbować w kradzieży,
Aż tylko co pierwszego mają ruszyć kroku,
6745Deszcz (chociaż niebo było prawie bez obłoku,
Gwiazdy pięknie świeciły) zrazu poszedł mały;
Aż co dalej to większy, że zalał zapały.
Już też dzień ognistymi Tytan
[1591] koły wiezie;
Więc żeby nie wiedzieli Turcy o imprezie,
6750Wszyscy z serca westchnąwszy, co najciszej mogą
Pierwszą do swych obozów wracają się drogą
I chowają do pochew wyostrzone broni,
Gdy kęs nieobiecany z gęby się wyroni.
6755Dał dokument ojcowskiej nad nami dobroci,
Za którą póki Polskiej, póki świata staje,
Niechaj mu chrześcijaństwo wszytko chwałę daje!
O, jakoż często człowiek w swojej radzie błądzi!
Jakoż często swe szczęście niefortuną sądzi!
6760Nie mogła się sposobem ludzkim ona nadać
Impreza
[1592]: bo kto widział, ten może powiadać,
Jakim kształtem obozy tureckie tam stały,
Tak gęsto miasto szańców otoczone działy
Ze oś z osią zetkniona, koło z kołem spięte,
6765Nie mogło być żadnymi siłami rozjęte
[1593];
Pod każdym działem puszkarz z zapalonym knotem
W dzień spał, ale by w nocy przypłacił żywotem.
Przy nich zaraz namioty i armatne wozy,
Mocnymi na kształt płotu opięte powrozy,
6770Tak ciasno, tak dyktownie
[1594], żeby zając szary
Nie mógł uciec między ich szopy i kotary
[1595].
Wąskie ścieżki, którymi póki dzień chadzano,
Na noc je bydły, końmi zewsząd zastawiano;
Wkrótce: co krok, to na łeb trzeba by upadać;
6775Nie wiedzieć, co wprzód czynić, czy bić, czy się składać
[1596],
Zwłaszcza w tej stronie, którą naszy chcieli zwady,
Niepodobna bez klęski i hańby szkaradéj.
I nie są tak ospali Turcy, jako prawią;
W nocy się bankietami, w nocy grami bawią;
6780Co bonczuk
[1597], co znak, to ksiądz, hodzia
[1598] ich językiem,
Któremu, gdy całą noc niesłychanym krzykiem,
Jako kazał Mahomet w swoim al-Koranie,
Budzi ich do pacierzy, gęba nie ustanie.
Każdy namiot starszego końską znaczny grzywą,
6785Przed którym co noc lampa gorywa oliwą,
I nie wprzód ją zagasi, aże nad tym światem
Gwiazdy zgasną i Febe
[1599] poblednie przed bratem.
Któżby im ręce trzymał od takiego sprzętu,
6790Który, jako nam potem komisarze naszy
Prawili, u każdego wezyra i baszy
Tak bogaty, tak świetny, że choć złoto kopie,
Żaden mu pan nie zrówna w całej Europie;
Każdy by brać, niż się bić, wolał i dla złota
6795Cisnąłby szablę drugi, taka jest ślepota
W podłych ludziach: bo szlachcic, choćby był łakomy,
Wytrwać musi, śmierci się bojęcy
[1601] widoméj.
A kiedy by się naszy zabawili łupy,
CudTurcy by się postrzegszy zebrali do kupy
6800I bez wszelkiej trudności, nie mający wstrętu
[1602],
Garść naszych w takiej cieśni znieśliby do szczętu.
Co widząc, dobrotliwy Bóg przez onę słotę
Niewczesną
[1603] swoich ludzi przygasił ochotę.
Mógł ci on wszytkich Turków uśpić bez pochyby,
6805Żeby ich naszy brali jako nieme grzyby,
Ale już swej przez cuda przestał mnożyć chwały,
Ani nasze zasługi tyle wagi miały.
Ledwo z konia Chodkiewicz, nie spawszy noc całą,
Zsiędzie, ledwie że z grzbieta zbroję zdejmie trwałą,
6810Aż on Greczyn Weweli z Radułowym listem
Prowadzi się z obozu tureckiego i z tem:
Że hospodar wołoski w przyjaźni statkuje
Przeciw Koronie, którą i w tym prezentuje
[1604],
Kiedy życzy pokoju z Turkami z swej chęci;
6815W czym lepiej informują otwarte pieczęci,
Które skoro w zupełnej przeczytają radzie,
Też chęci, też ofiary za fundament kładzie.
Pokój barzo zaleca i dołoży tego,
Że teraz już poganie skłonniejszy do niego;
6820Prosi zatem, jako jest szczerym przyjacielem.
Żeby kto do wezyra przyjechał z Wewelem
Człek roztropny, który by do szczęśliwej zgody,
Pierwsze łomał z wezyrem Husseimem lody:
PrzysięgaDostatek mu wszelaki, choć w pogaństwie grubem.
6825I zdrowia bezpieczeństwo obiecuje ślubem;
Co acz prawem narodów miewają posłowie,
Na jego osobliwie będzie teraz głowie.
Wdzięcznie listy przyjęto i poselstwo ono,
Ale odprawę na czas inszy odłożono.
6830Poseł w zamku chocimskim zmieszka czas niedługi,
Mając naszych przystawów
[1605] i stróżów, i sługi.
A tymczasem Chodkiewicz znowu głową robi,
Znowu się na wycieczkę wczorajszą sposobi;
Obiad przeto nad zwyczaj odprawiwszy rychléj,
6835Ponieważ i poganie w obozie ucichli,
Wsiada na koń, starszeństwa otoczony zgrają,
I bliżej podjechawszy uczy, jako mają
Postąpić, którą stroną na Turki uderzyć;
Gdzie klinem iść, kędy się rozwieść i rozszerzyć;
6840Patrzy przez perspektywę
[1606], gdzie najrzedsze działa,
Która by ściana przystęp sposobniejszy miała;
Chciałby dziś lepszą sprawą, w lepszym iść porządku,
A pomniąc, że od Boga potrzeba początku,
Kto chce skończyć szczęśliwie, skoro z konia zsiędzie,
6845Każe śpiewać nieszpory po namiotach, wszędzie
Gdzie byli kapelani i jeśli kto co wie
Na się, spowiednikowi niech do ucha powie.
Już mrok padał na ziemię, już jasny dzień mija,
Już hasło otrąbiono w obozie Maryja.
6850Co żywo się gotuje; jedni ostrzą bronie,
Drudzy strzelbę ku przyszłej ładują Bellonie;
Czeladź luźna do swej się zbiera kompaniej;
Bo im w takiej najwięcej wolno okazyjej:
Potem się w pułki dzielą, a z swojej drużyny
6855Wodzów sobie sposobnych biorą i starszyny;
Hetman im zaś chorągwie, na to samo szyte,
Posyła z winszowaniem, do drzewców przybite;
Rotmistrzów im potwierdza, dla większej powagi;
Obiecuje, jakiej kto dokaże odwagi,
6860Taką wdzięczność i takie odpłacać nagrody,
Że wszyscy szli jak na miód, wszyscy jak na gody.
Czekają, rychło-li się przez munsztuk
[1607] ozowie
Trąba, gotowi w drogę, słudzy i panowie.
I jeżeli kto widział ono wojsko nowe,
6865Cośmy dotąd za śmieci mieli obozowe,
Kiedy szykiem przestrone ogarnęli pole,
Przyznał, że się o samo Konstantynopole
Mógł nim kusić; tak było ludne, zbrojne, chciwe
Nie tylko w nocy dusić Turki bojaźliwe.
6870Chodkiewicz to sprawiwszy, jak dopadł poduszek,
Zasnął zniewczasowany na chwilę staruszek.
Aż od straży placowej kilka koni spadnie,
Wiodąc dwu brańców naszych; strwagani
[1608] szkaradnie
Budzą ze snu hetmana, a ten skoro wstanie.
6875Słyszy, że w szykach stoją gotowi poganie;
Ci dwaj się rozwiązawszy, co mogli najprościej
Zbiegli, i takie swoim dają wiadomości.
A ono z Mościńskiego sześć pachołków roty,
Wszytko Węgrów, do Turków popaliło boty
[1609],
6880I ci zdrajcy o naszym przestrzegli fortelu,
Ci sprawili ostrożność i w nieprzyjacielu.
Znowu Bóg strzegł, że naszy w swoim propozycie
[1610],
O szkodę i haniebne nie przyszli rozbicie.
Kozacy przewąchawszy, że na tamtej stronie
6885Dniestru, gdzie Turcy bydła pasali i konie,
Żadnej nie masz przestrogi, na drzewie się zbitém
Kilkaset przeprawiwszy, z obłowem sowitym
Okrom
[1611] szkody wrócili; narznęli poganów;
Nagnali koni, bydeł, wielbłądów, baranów,
6890I tak mieli po woli, tak ich dobrze zeszli,
Ze kilkanaście całych namiotów przynieśli,
Różnych sprzętów żołnierskich, różnego rynsztunku,
Z których parę cudnych kit dali w podarunku
Wielkiemu hetmanowi; wziął puzdro podczaszy
6895Z ośmią pełnych szorbetu
[1612] pachnącego flaszy.
Tak Kozacy broili, a tymczasem nasze
Nużne
[1613] wojsko słabieje i konie bez pasze
Zdychają; smród w obozie, skąd chorych na poły;
Niemcy sną jako muchy i ledwie im doły
6900Zdrowi kopać nadążą; Węgrzy zuciekali
[1614].
Ale i Zaporowcy już się barzo chwiali,
I przyszłoby do buntu dla nędze, dla głodu;
Lecz i tu nie zaniechał pokazać dowodu
Cnoty swojej Sajdaczny, gdy i sam zabiega,
6905I w czas o buncie onym hetmanów przestrzega;
Zaczem rady królewic wskok do siebie zwoła.
Żeby zatrzymać, nim się rozbiegają koła.
Skąd prosto Lubomirski z Opalińskim jedzie
I Sobieski, posławszy Zielińskiego
[1615] w przedzie
6910Do taboru; w namiecie
[1616], kędy Sajdacznego
Zebrała się starszyna prawie do jednego;
Więc kiedy owym dwoma tak się podobało,
Sobieski, który tam miał znajomych nie mało
Z moskiewskich jeszcze wojen, a (wiedząc to na nie)
6915Krótko mówił (że ckliwi na długie słuchanie):
«Nie w jednej, o Junacy Rzeczypospolitéj!
Szabel nieprzyjacielskich doświadczeni zgrzyty,
Skąd sława, o którą dziś stoimy do garła,
Napełniwszy świat niski, w niebie się oparła;
6920Świat, mówię; bo i morzem, i na ziemi suchéj,
Tyleście bisurmańskiej nacedzili juchy,
Żebyście nią z porohów, kędy przejazd trudny,
Mogli na Hellesponty swoje zmykać sudny
[1617];
Moglibyście, tego wam człek nie ujmie płochy,
6925Ich trupem takie drugie układać porohy;
Jeszcze się Szwed, co wojną tak barzo poryżał
[1618],
Jeszcze się z waszych ręku Moskal nie wylizał,
Dziś na tym stopniu stoim, co wam nie nowina,
Albo zwyciężyć, albo mieć panem Turczyna;
6930Tyle greckich i rzymskich kościołów, w tytule
Ale nie w rzeczy różnych, obrzydłej regule
Mahometowej poddać? Tedy nam ci będą
Dawać prawa rzezańcy
[1619]? Ci karki osiędą?
Ci będą obrzezywać nasze syny w jatce
6935Na wzgardę Jezusowi a Pannie i Matce?
Ci Żydzi i Cygani, że kupców ominę,
Będą z dzieci wybierać naszych dziesięcinę?
Nie da Bóg; ale i my dziś na placu mrzemy,
A na taką obrzydłość niechaj nie patrzemy.
6940Jużci Osman wymierzył meczet w Carogrodzie
I przysiągł nie pomyśleć nigdy o odwodzie
[1620],
Aże pod swoją szablą nasze głowy zliczy
I na każdą ustawi pobór niewolniczy;
Wam na morze do Malty, kędy go but ciśnie,
6945Nam każe do Persyjej; albo się umyślnie
Z którymkolwiek monarchą chrześcijańskim zwadzi,
I chrześcijan przeciwko niemu wyprowadzi;
I będą krew swoję lać pogaństwu igrzyskiem,
Którzy krwie Chrystusowej związkiem jęci bliskiém.
6950Z tem-eśmy tu posłani dziś od królewica,
Który na miejscu swego zostaje rodzica
Do was, zacne rycerstwo, żebyście dla świętej
Wiary i dla Ojczyzny, roboty zaczętej
Nie odbiegali, stokroć szacując to drożéj
6955Niż żywot; a cóż? choć się w brzuchu nie dołoży,
Opatrzy
[1621] Bóg swych ludzi; temu się niech sprawi
Brodawka, że was w taki niedostatek wprawi.
Gdyby był przedsięwziętej drogi nie chciał krzywić,
Moglibyście i kogo przy sobie pożywić;
6960Wcześniej się było z nami na to miejsce stawić,
Aleć tego żałować snadniej
[1622] niż poprawić.
Teraz się z wami dzielim: cóż by to za para,
Wy przy nas krew lejecie, my byśmy suchara
Odmawiać wam myśleli? Żołnierskiego myta
6965Pięćdziesiąt wam tysięcy da Rzeczpospolita,
Na co się i królewic i senatorowie
Podpiszą i nie wątpcie, że się stawią w słowie.
Proszą przez spolną wiarę, przez wszytkie dowody
Męstwa i cnoty waszej na polskie narody,
6970Przez domy i domostwa, i dzieci, i żony,
Nie dajcie chrześcijańskiej poganom korony
Albo idźcie; my-ć wszyscy trup na trupie lężem;
Nie wiem, gdzie się przed wściekłym tureckim orężem
Skryjecie i wy? Czemuż nie raczej w tym polu
6975Umrzeć, albo zwyciężyć? Ale i o królu
Co dzień świeże awizy
[1623] i że o nas radzi,
Że wojska, że żywności dostatek prowadzi».
Niejednako przyjęta ona mowa była:
Starszyna uważniejsza zaraz pozwoliła,
6980Pospólstwo zaś jak bydło chce zażyć pogody,
Większe chce wytargować płace i nagrody;
Lecz i tym prędko zawarł Lubomirski usta:
«Byle się ta pogańska skróciła rozpusta,
Nę wam na to cnotliwe, prawi, moje słowo,
6985Jeśli mnie Bóg przywróci do Ojczyzny zdrowo,
Że tylą drugą sumę liczyć wam rozkażę
Z mych dochodów prywatnych; i tego dokażę,
Że wam Rzeczpospolita i żołdu podniesie,
Gdy przy niej w tak potrzebnym zostawacie czesie
[1624].
6990Teraz co chleba, co jest dla koni jęczmienia,
Wszytek rozdam między was; mnież by pożywienia
Bóg nie miał dać tak dobry, dla którego chwały
Umieram i krew cedzę, gdy trzeba, dzień cały?»
Krzyczą wszyscy dziękując i ci, którzy stali
6995Opodal, niewiedzący, za co dziękowali;
Sajdaczny też na końcu żołnierskimi słowy,
Że swej służyć ojczyźnie i zdrowiem gotowy,
Wyświadcza i prowadzi do koni z namiotu;
I tylko tylo było z Kozaki kłopotu.
7000Potem gdy obiecane dano prowianty,
Kasza im i suchary stały za bażanty!
A więcej się na nasze nie spuszczając datki,
Co noc niemal, to Turków łowili w ukradki.
Wojny chocimskiej
część siódma
Już dni kilka minęło, jak Weweli siedzi
7005W Chocimiu, czekający od nas odpowiedzi
Na listy hospodarskie
[1625], ani się go dłużej
Trzymać zdało; niech o nas nikt opak nie wróży
[1626].
Jeśli wezyr pokoju życzy sobie szczerze,
Nie gardzić, owszem przyjąć uczciwe przymierze;
7010A jeśli nam też tylko pulsu chce pomacać,
Pewnie
[1627] umrzeć wolimy, niźli się opłacać.
Dowiemy się bez kosztu, co on w głowie przędzie;
Tym też czasem, albo król, albo osieł
[1628] będzie.
Lecz kogo posłać? Długo z myślami się wodzą,
7015Aże się na Jakuba Zielińskiego zgodzą,
Ten rządził podczaszego koronnego dworem,
Człowiek poważny, mowny, z rozumem, z humorem
Wszytkim się zdał być godnym legacyjej
[1629] onej;
Więc z Wewelim nazajutrz był i wyprawiony.
7020Który kiedy w namiecie przed Hussejmem stanie,
Wnet mu da wedla siebie miejsce na dywanie
[1630].
Tam po krótkim pytaniu, krótkiej odpowiedzi,
Rzecze wezyr: «Pożal się Boże, że sąsiedzi,
Naszy panowie, żywszy w zgodzie czas tak długi,
7025Dziś światu na dziw przyszli przez domyślne sługi;
Płochość ich Żółkiewskiego, kozacka swawola
Na srogie krwie rozlanie zwiodła w te tu pola».
Skoro wezyr dokończył, Zieliński też krótkiej
I prostej mowy zażył bez wszelkiej ogródki:
7030«Za listem Radułowym, który-m przyniósł z sobą,
I za wolą hetmańską stanąłem przed tobą,
Wszech narodów przywilej mając, że powrotu
Nikt mi bronić do mego nie będzie namiotu;
Że w mej podłej osobie i niewyśmienitej
7035Będzie cał honor Polskiej Rzeczypospolitej».
Tu Husseim na piersiach położywszy dłoni,
Oczu trochę przymruży i głowy przykłoni.
Toż Zieliński: «Bóg, który sądzi i bez świadków,
(Bo jako cnót, tak wiadom ludzkich niedostatków),
7040Niechaj wstąpi między nas, a kto okazyją
Tej zwady, niech go ciężkie jego plagi biją!
Zawsze polscy królowie, pojźrymy-li dalej,
O waszych się cesarzów przyjaźni starali,
Chociaż na to sarkały chrześcijańskie trony,
7045A zwłaszcza, który z nami był i spokrewniony
[1631];
Nawet nieraz proszeni woleli być w czyjej
Niechęci, niżeli iść na Was w kompaniej,
Pomniący na przymierze; tedy by daremnie
Przysięgi, które sobie czynimy wzajemnie?
7050I teraz, kiedy Osman po zmarłym Mechmecie
Ojcowski tron osiadał, jakowy na świecie
Zwyczaj jest u monarchów, kto z kim sprzyjaźniony,
Posyła Zygmunt posła, nowej mu fortuny
Winszując, żeby długo panował i zdrowy;
7055Oraz żądał starego przymierza ponowy.
Z czym niż Ożga, starosta trębowelski, zbieży.
Aż goniec Otwinowski, ledwie że z odzieży
Nie odarty, powraca; Ożga się też wolał
Wrócić, bo by tak cudnej gościnie nie zdołał.
7060Aż nam po tym kontempcie
[1632] zaraz wojnę głoszą.
To my winni, że wam kraj Kozacy pustoszą?
A wy nie, co Tatarów nie chcący mieć w karze
[1633],
Trzymacie nasze wojsko właśnie jak na szparze
[1634],
Czy Kozaków pilnować, czy się ordom bronić?
7065Nie wiedzieć, którą ścianę
[1635] tym wojskiem zasłonić.
Karać było Tatarów, pewnie by was byli
Kozacy na Bosforze nigdy nie szkodzili,
Których herstowie zawsze skoro się wracali,
Takiej swojej odwagi gardłem przypłacali.
7070To w bunty, to się wiązać i zbierać do kupy,
To do nich wojsko nasze, a z boku psi w krupy
[1636].
Wołochów co się tycze, te krwią naszą stały;
Zawsze od polskich królów hospodarów brały;
Wyście nam ich wydarli, co całemu światu
7075Jawno, i nie strzymali tamtego traktatu,
Gdyście starożytnego wypchnąwszy Mohiłę,
Na jego dali miejsce Tomszę szaławiłę
[1637],
Któremu z oczu patrzył zbój, nie państwo raczej.
Ten ci i Żółkiewskiego przywiódł do rozpaczy
7080A to, jakie uwarzył, takie piwo wypił,
Choć je dzisia na całą Koronę wyskipił
[1638]
Co jeśli was bolało, pierwej było posłem,
Nie zaraz nas pałaszem obsyłać wyniosłem.
Nie na toć to, nie na to, te wasze zawody
[1639],
7085Ale tak się zda: nie mąć-że, baranie, wody!
My jako się raz boskiej poruczyli dłoni,
Mamy pewną nadzieję, że nas ta obroni».
Zadął zaraz Husseim z tej repliki sowę
[1640],
Czy mu prawda, czy basza Karakasz wlazł w głowę,
7090Bo mu właśnie pod ten czas ktoś, przyszedszy z dworu,
Powiedział, że ten jutro wnidzie do taboru.
Basza-to był z Budzynia, na wezyrat godził
[1641];
Przeto ludzi czterdzieści tysięcy przywodził.
Nie rad był emulowi
[1642] Husseim okrutnie,
7095Przeto one dyskursy z Zielińskim wskok utnie;
Prosi, żeby się trochę zabawił z Radułem,
Wiedząc jako należy na hetmanie czułém
[1643];
Bo się już słońce w morskie zbierało zatopy.
Z tym Zieliński do sobie naznaczonej szopy
7100Odchodzi i wołoskiej zażywszy wieczerzy,
Da się Bogu w opiekę i do wczasu
[1644] mierzy.
Nazajutrz skoro czarna noc ustąpi dniowi,
Karakasz się z swym wojskiem pisał
[1645] Osmanowi,
Dobrych przywiódł i prawie
[1646] żołnierzów wybranych,
7105A skąd pochwały godni, jeszcze nie strwaganych
[1647],
Którzy pełne tryumfów z węgierskiego zbóju
Ręce przynieśli; znać ich z koni, znać i z stroju.
Potem ludzi posławszy na ich stanowisko,
Wita cara, całując szatę jego nisko.
7110«Prawieś mi pożądany przybył — Osman rzecze;
Tak długo mi się wojna uprzykrzona wlecze,
Że mi się żywot przykrzy; całe świata kręgi
Już by Selim zwojował; a ja tej mitręgi,
Garści podłych giaurów (bo zbici na nogę
7115Co mężniejszy przed rokiem) zwojować nie mogę!»
Na to rzecze Karakasz: «Nie masz pod Chocimem
Żołnierzów onych, którzy świat brali z Selimem;
Trzeba wierzyć, o panie, dawnemu przysłowiu:
Że lepszy funt we złocie, niż cetnar
[1648] w ołowiu
7120Ale aza
[1649] Bóg zdarzy w imię Mahometa,
Że tym durnym
[1650] Polaczkom nachylimy grzbieta.
Wstyd i hańba nieznośna cesarskiej osoby,
Chociażby tam nie ludzie, ale byli diabli,
7125Odpuśćcie, już byście ich przy sercu i szabli,
Gdyby miłość ku Panu a rycerska cnota
Przystąpiła, mogli wziąć; lecz wolicie kota
Ciągnąć
[1653] z nimi tak długo, aże spadnie zima
I śnieg was tu w tym polu z nimi pozadyma.
7130Ni z biesa niewieściuchów
[1654], pana mi żal, który
W młodości swej na takie podłe przyszedł ciury,
Bo żołnierzem zwać szkoda, kto się bić nie może,
Lepszym gdzie indziej kładą
[1655] na szyje obroże;
Nie czekaj dalej jutra, a na mą ochotę
7135Przysięgam, że do nogi giaurów pogniotę!
Dziś ich szańce objadę i zrozumiem modę
Szturmu, na który tylko swych ludzi wywiodę;
Nie trzeba mi legartów
[1656], niech z daleka stoją,
Niechaj się mi dziwują, kiedy się bić boją,
7140Albo, żeby się moi, bo się często myli
Fortuna, tchórzem od nich nie zapowietrzyli»,
Tak zuchwałe Karakasz gdy wywiera kuty
[1657],
A Husseim się cieszy i to krótko przyda,
7145Jeśli każe, że z swoim pułkiem go nie wyda
W szturmie; chyba jeśli mu tej sławy zazdrości;
Przynamniej wolno będzie posiłkować gości,
Albo, skoro w pień wytnie giaurów, na kupy
Z ich obozu zabite będzie włóczył trupy.
7150Poczuł on tyr
[1660] Karakasz: «Nie słowy, nie słowy,
Lecz tego — rzecze — com rzekł, rękami gotowy
Poprawić; mieliście czas, zdobić sławę swoje
Ani o dziwowidzów, ani pomoc stoję».
A tu Osman z obu rącz za szyję go chwyci,
7155Gdy mu tak obumarłe nadzieje podsyci.
»O wielki bohaterze! O mój drogi synu!
Wolałbym dziesięć takich niźli tysiąc gminu:
Abowiem szedszy z nimi, jeszcze na przededniu,
Wziąwszy Preszpurk, stanąłbym bez wątpienia w Wiedniu;
7160
co tylko Włoch, wszytkie pojadłbym na wety
[1663]».
Tak już głupi uwierzył Osman Karakaszy,
Że Polaków nadętym pęcherzem wystraszy.
«Ale by to rzecz dobra — przyda cesarz — była,
7165Żeby wszyscy patrzali Turcy na twe dzieła;
Niech się teraz zawstydzą, niech uczą na potem,
Jako padną giaurzy pod twej dzidy grotem».
Piętnasty dzień był września, gdy on basza śmiały,
Objechawszy kilkakroć wczora nasze wały,
7170Miawszy do onej swojej imprezy
[1664] dwu szpiegów,
Zwyczajnie z Mościńskiego węgierskich szeregów,
Postawił wojsko swoje ku tej właśnie stronie,
Gdzie mu o wąskiej fosie i słabej obronie
Zbiegowie powiedali: bo Mościński w przedzie,
7175W szańcu mając Wejera, licho się obwiedzie.
Za Karakaszem stanął, przynamniej na dziwy
[1665],
We trzechkroć stu tysięcy Husseim życzliwy,
Kiedy mu się krwie polskiej, jako w mowie swojej
Przysiągł wczora Karakasz, toczyć nie okroi;
7180A tymczasem niezmiernie śmieje się w zanadrze,
Że Karakasz w godzinę pewnie nogi zadrze;
Jeszcze nie zna Polaków, z Węgry i z Niemcami
Nawykszy się bić, dziesięć stoma tysiącami.
Sześćdziesiąt machin zatem ku Lubomirskiego
7185Bronie rychtuje
[1666], które bez skutku wszelkiego
Niebo dymem kopciły, a grzmotem niezmierném
Z gruntu się trzęsła ziemia pospołu z Awernem
[1667].
Stanisław stał Stadnicki z swą chorągwią w straży;
Temu zginął Broniowski; drugiego obnaży
7190Ze słuchu towarzysza ten trzask; więc i koni
Kilku od kul okrutnych na placu uroni.
Południe nadchodziło, gdy Karakasz basza
Starszych wojska swojego do koła
[1668] zaprasza
I, pokazawszy miejsce, w które szturmem godzi
[1669],
7195Wszytkich krótko napomni; potem sobie młodzi
Sześć przybierze tysięcy: z tymi kredencować
[1670],
Z tymi zwykłej chce dzisia fortuny próbować.
Między których janczarów skoro uszykuje,
Wszytkim, wszytkim zsieść
[1671] z koni zaraz rozkazuje,
7200Które głupi bez straży zostawiwszy w lesie,
Krzyknie na swych i szablę do góry wyniesie.
Na myśl naszym nie padło, żeby w kąt tak ścisły
Szturm Turcy dać i mieli obracać zamysły.
Wejer w szańcu od pola, Lubomirski w drugim
7205U swej brony ma działa przy muszkiecie długim.
Ale skoro Karakasz, minąwszy Wejera
I bronę Lubomirską, prosto się pobiera,
Kędy cudzą Mościński ćwiczony przygodą
Patrzy, czy nie nań Turcy szturmy one wiodą;
7210Toż hetmani do pola, toż w obozie larmo
[1672]!
Wejer widzący ślepych Turków, nie chce darmo
Strzelać; którzy gdy na szańc Mościńskiego skorą
Chęcią wpadną, odkosza
[1673] naprzód rzeźko biorą:
Trafią na gotowego; lecz w gęstwie tak wielkiéj
7215Jako w morzu malutkiej nie poznać kropelki.
Swoimiż trupy Turcy wyrównawszy fosy,
Drą się w obóz jakoby rozdrażnione osy.
Już Mościński tył podał, już piechota nasza
Uciekła, już się za wał przewalił sam basza.
7220Pełno trwogi, pełno krwie, gdy Chodkiewicz stary
Wpadnie w majdan
[1674] i krzyknie, co w sobie ma pary:
«Już poganie w obozie: komu miła cnota,
Dziś plac, dziś ma do sławy otworzone wrota!
Hej! Moja żywa młodzi, do strzelby! Do broni!
7225Niech tu znowu Turczyn kieł wyuzdany
[1675] zroni!»
Ledwo wyrzekł, aż wojsko jakoby z rękawa
Sypie się ze wszytkich stron; to tylko wstręt dawa,
Że kędy iść, nie wiedzą: bo hetman do szyku
Poszedł w pole; dopiero dociekszy po krzyku,
7230Kędy hardy Karakasz i strzela, i ścina,
Tam się wali serdecznie wojskowa drużyna.
Już tam w pięknym podczaszy
[1676] szedł rycerstwa gronie,
Gdzie Karakasz piechotę Mościńskiego żonie
[1677],
Którego kiedy w złotym obaczy teleju
[1678],
7235Pozna wodza; jakoby to miał w przywileju.
Gdy mniejszych biją mniejszy, w równia każdy mierzy;
Sam Achilles w Hektora bezpiecznie uderzy.
«Dosyć, dosyć odwagi, dosyć sławy!» rzecze,
Wraz go ostrym przez piersi koncerzem
[1679] przewlecze,
7240A ten mdleje i bułat
[1680] puści z ręku goły.
Toż co żywo jakoby w dym w nieprzyjacioły!
Toż się Wejer ozowie, ani chybi cela,
Gdy każdy Niemiec swemu w piąty guzik strzela.
Kurzy im gęsto w tyle; z przodu ich nagrzewa
7245Podczaszy, choć ręce krwią, czoło potem zlewa.
Już się nakoło biją; wżdy
[1681] się jeszcze wstydzą
Uciekać, choć już wodza przed sobą nie widzą;
Czekają, rychło-li ich, co chciał włóczyć trupa,
Husseim posiłkuje. Lecz ten na kształt słupa
7250Stoi, trzymając wojska pod swymi bonczuki
[1682],
Gdyż nie dla bitwy wyszedł, ale dla nauki,
Jako cesarz rozkazał; a uchowaj Panie!
Żeby miał kiedy pańskie wzgardzić rozkazanie.
W rzeczy
[1683] na Chodkiewicza patrzy okiem pilnem,
7255Żeby ich nie okrążył i polem zatylnem
Nie zawarł, a tymczasem duszę nienawisną
Karmi, że przeciwnicy jego duszą łysną.
Ci też, gdy się pomocy nie mogą doczekać,
Nie chcieliby rozsypką pierzchać i uciekać;
7260Ale kiedy ich naszy ze wszytkich stron gaszą,
Uciekają i prosto biorą się ku lasu,
Gdzie Fekiety, dopadszy kryjomego pasu,
Uprzedził ich do koni; a że dzień był mglisty,
7265Część zajął, ostatkowi popodcinał łysty
[1686].
I wtenczas im dał żywot Husseim niechcący
(Bo gdy w on chrust przed naszą szablą uchodzący
Wpadną, i nie zastawszy powiązanych koni,
Niechybnie by musieli gardło dać pogoni),
7270Gdzie i samemu mocno zadrży pod kolany
[1687],
Kiedy ujźry z obozu on gmin wysypany
W pole z krzykiem ogromnym, a z drugiego boku
Wojsko stoi w zwyczajnym z Chodkiewiczem toku.
Tak skoro plac on trupem poganin zagęści,
7275Uciecze, ludzi swoich zgubiwszy trzy części,
Wezyr, Karakaszowe skoro niedobitki
Między swe przyjął szyki, jakoby pożytki
I tryumfy największe w piersiach swoich macał,
Tą drogą, którą przyszedł, i sam się powracał
7280I swoim w obóz kazał obracać bonczukom,
Onego bohatyra zostawiwszy krukom.
Chcieli-ć Turcy po prawdzie z okrutną żałobą,
Chociaż w tak gęstym ogniu, wziąć go między sobą;
Jakoż przecie wziąwszy go między ręce swoje,
7285Odnieśli trupa dalej niż na stajań
[1688] troje;
Ale skoro uciekać przyszło im z tej łaźni,
Musiało miłosierdzie ustąpić bojaźni:
Porzucili w pół pola swojego Hektora
Trojanie; anoż leży! Co dopiero wczora
7290Hardzie kazał
[1689], jakoby miał Fortunę w radzie;
Dawał głowę i brodę carowi w zakładzie,
Mając wszytkę nadzieję w swoim Mahomecie,
Że dziś w Chodkiewiczowym będzie jadł namiecie.
Widział to wszytko z góry Osman nieszczęśliwy,
7295I acz mu łzy do oczu przytknąć perspektywy
[1690]
Broniły, wżdy na koniec już i bez kryształu
Widzi, że od polskiego uciekają wału
Oni jego rycerze wyśmienici przednie,
Którymi wczora Rzymy, Malty brał i Wiednie;
7300I nie czekając nazad wracającej burzy,
Jedzie z pola i w swym się namiecie zasznurzy
[1691].
Naszy też uszargani z tureckiej posoki,
ModlitwaŻe już noc prowadziła na świat czarne mroki,
Po ciepłym depcąc trupie, na swe się tabory
7305Obejźrą. Święty pean
[1692] w niećwiczone chory
Żołnierskim tonem, każdy swoją notą śpiewa;
Wewnątrz serce, a jawnie twarz łzami oblewa,
Chwalący Boga z dusze, ze wszech sił i z piąci
Zmysłów, że poganina z tego szczebla strąci,
7310Na który tak się hardzie, tak zuchwale wspinał,
Jakoby nas już wszytkich na głowę wyścinał;
KrewTeraz pozna, skoro się na poły przekosi
[1693],
Że nie martwy Mahomet za nami kord nosi,
Ale ty, wielki Boże! przez mdłe
[1694] ręce nasze,
7315Krwią pogańską żelazne napawasz pałasze,
Swego broniąc dziedzictwa; któreś ty nie złotem,
Krwią na krzyżu, w ogrojcu krwawym kupił potem.
I gdy się tak drugi raz jako dziś przerzedzi,
Postrzeże Turczyn, że nie z nami w odpowiedzi
[1695],
7320Ale z tobą, o Panie! co jednym aniołem
Tysiąc tysięcy bijesz nieprzyjaciół społem
[1696];
A jeżeli tak anioł na krew ludzką duży
[1697],
Toż człowiek, gdy mu anioł niewidomy
[1698] służy.
7325Skoro weszli Polacy do swoich namiotów,
Widziałbyś był pogańskich aż do uprzykrzenia
Łbów od ciał oderznionych, widział dla pierścienia
I kosztownych kamieni albo drogich szmalców
[1699],
Niezmierną rzecz odciętych od swych ręku palców.
7330Cóż jedwabnych kaftanów albo koszul szytych
Albo cienkich bawełnic z zawojów rozwitych;
Srebrnych i złotych asper
[1700], które żołnierz świeży
Karakaszów
[1701] w jedwabne nawszywał odzieży.
Taki zwyczaj u Turków z dawności, że dzięgi
[1702],
7335Jeśli nie ma teleju
[1703], wszywają w siermięgi:
Znak łakomstwa i z wielką rozstania się nędzą,
Że tak barzo kochają, że tak złota szczędzą
[1704].
Toż skoro w morzu Tytan
[1705] lampę zgasi jasną,
TrupSkoro wszytkie zwierzęta, wszytkie ptastwa zasną,
7340Czarna noc i ciemna mgła cały świat zasklepi,
A słodki się sen cicho w zmysły ludzkie wrzepi
[1706],
Odważą się poganie aż pod nasze szańce,
W ręku swych zapalone trzymając kagańce
[1707],
Szukając Karakasza zabitego trupa.
7345I długo się błąkała ogniów onych kupa,
Aż poznawszy z okrutnym płaczem, z bólem serca,
Uwiną go między dwa jedwabne kobierca
I na wóz kładą kryty, w sześć bielszych od śniegu
Zaprzężony rumelców
[1708], inszego noclegu
7350Zmarłym kościom życzący. Smutne zatem treny
I nagrobki tureckie leją Hipokreny
[1709]
O jego krwawej śmierci, żałosnym powodzie,
Które jeszcze po dziś dzień słychać w Carogrodzie.
Chcieli co ochotniejszy wypadszy z obozu
7355Pobrać tych nabożników, dostać z końmi wozu,
Ale na to podczaszy nie dał rzec i słowa.
«Niech się — rzecze — pogaństwo grzebie, niech się chowa.
I lew dosyć ma na tym, gdy chłopa położy,
Przestąpi go, a więcej nad nim się nie sroży.
7360Niech ci by go był Osman, jak Priamus stary
Hektora Achillowi, nim włożył na mary,
Szczerym odważył złotem, lecz takimi fanty
Umysł gardzi wspaniały; dosyć elefanty
[1710]
Mężnemu lwu obalić, niechaj je niedźwiedzie,
7365Niechaj wilcy, on nie dba, zjedzą na obiedzie».
Tak wielki Lubomirski Achillesa w męstwie,
W wspaniałym Scypiona wyrównał zwycięstwie.
Który kiedy mu żołnierz niesłychanie piękną
Przywiódł dziewkę (na co więc i najtwardsze miękną
7370Serca; bowiem i sam Mars, choć go w sieci wpądza
Wulkan, i pod siecią mu paskudę wyrządza)
Książęcej krwie, od której gdy się tego dowie,
Że już jest z celtyberskim królewicem w zmowie
[1711],
Allucym, chociaż branka z dobytej Kartagi,
7375Odda oblubieńcowi cało i z posagi,
Przyda to wszytko złoto, które w leciech zeszli
Rodzicy z przyszłym zięciem na okup przynieśli.
I tąć dobrotliwością, z dziwem i z pochwałą,
Od której miał przezwisko, wziął Afrykę całą.
7380Tak haniebnej sromoty, klęski tak plugawej
Nie może żadną miarą strawić Osman żwawy
[1712],
W oczach swoich nożami porzezać na sztuki.
Zawszeć zdrajcę każdego cicha pomsta ściga,
7385Co się największej złości dla wziątku
[1715] nie wzdryga;
Żre pies psa, choć dopiero lizał go i iskał,
Jeśli go kto rozdrażnił, jeśli nań kto ciskał;
Albo kamień na ziemię wyrzucony chwyta
I głodze
[1716] go, choć mu ząb wściekły po nim zgrzyta.
7390Tak Osman ckliwy naraz był fortuny swojéj,
Że się ani tym mordem w zapale ukoi.
Trzy dni nie jadł, prócz że swą zjadłą
[1717] pianę chlipał,
A ciało sam na sobie kąsał, targał, szczypał,
Rozbierając w swej głowie, jaki będzie powrót
7395Jego do Carogrodu, kiedy przyjdzie do wrót
Szarajowych, kędy go w nieliczonym gronie
Matka czeka ochotna; czyż wstydem nie spłonie,
Gdy mu Mufty
[1718] wyrzuci pogardzoną radę
Albo plac na niepewną meczetu osadę?
7400Gdzież ślubione
[1719] trybuty i z Polskiej dochody?
Tryumfu przed wygraną nie trąb, panie młody!
Póki w niej niedźwiedź chodzi, nie przedawaj skóry,
Zwłaszcza jeśli zdrowe ma zęby i pazury.
Dopieroż kiedy wspomni na wielką osławę:
7405Bo wszytkim zatrząsł światem na onę wyprawę
I wojnę tak niesłuszną; tu wszytek świat wieszczy
Łakome poda uszy, tu oczy wytrzeszczy;
Tu Pers, tu wielki Mogoł i w obszernym murze
China, i co jest ziemie w wschodniej pozyturze
[1720],
7410
Których słońce gorące naprzód grzeje ściany.
Tu Rzym, tu patrzy Wiedeń, tu sąsiad oboczny,
Który za prowincyją tunetańską roczny
Odbiera upominek (sześć klacz białych cugiem,
7415Sześć bujawych sokołów, acz nierównym długiem
Od Turka, Hiszpan mówię: bo za takie czacza
[1723]
Patrzy szeroki Paryż i przez dalsze morza
Londyn, Sztokholm, Kopenhag, gdzie zachodnia zorza
7420Późne po zaszłym słońcu swe proporce zbiera.
Już się Moskal sto razy albo przeumiera
Więcej: bo kiedy pies wie, że sadła uszkodził,
Że nam zajadł
[1726] i na nas Osmana wywodził,
Jako się już wspomniało, więc nam z każdej miary
7425Przegrać i wiecznie upaść życzy kocur stary.
Lecz go Bóg nie pocieszył, i odniósł sowito
Zwykłej swojej obłudy zarobione myto.
To gdy Osman uważy, jako z katalogu
Klnie niebo, ziemię, morze, złorzeczy i Bogu,
7430I kiedy by o diable wiedział, tym impetem
[1727]
Pewnie by mu się z swoim oddał Mahometem.
Co się porwie z pościeli, to go on żal zmoże,
Że się znowu porzuci szalony na łoże;
To się z gruntu ubierze, to szablę i łuki
7435Wziąwszy na się, rozkaże wynosić bonczuki
[1728];
To znowu, jakoby mu kto podciął goleni,
Upada, mdleje i on pierwszy ferwor
[1729] mieni.
Tak niekiedy Jugurta szalał na przemiany,
Zwadziwszy się nie równią
[1730] z wielkimi Rzymiany.
7440I Osman też na koniec, jakoby go siły
Z fortuną i rozumem cale
[1731] opuściły,
Jakoby zarażony wielkim paraliżem
Padł, raz tylko przez trzy dni posilony ryżem.
I w swoim się najskrytszym zawarszy namiecie,
7445Czekał śmierci, niechcący żyć dłużej na świecie.
Ale wezyr Husseim, skoro zginął basza
Karakasz, znowu serce upadłe podnasza.
Kto przegrał, on w tryumfie, jakby nie Polaki,
Ale wszytkie giaury powyścinal w pniaki,
7450Że Karakasz szedł w wiecznej Libityny
[1732] doły,
Bo mu sroższy nad wszytkie był nieprzyjacioły.
Każe ciągnąć armatę, opanuje góry,
Jakoby rzekł: jeszcze nas nie zagrzebły kury;
Możem bez Karakasza bić się jeszcze z Lachy,
7455Grzmi cały dzień na próżne z wielkich dział postrachy,
Nikomu się wychylić nie da za obozy.
Do tak lekkiej uwagi już przyszli poganie,
Że naszy wojnę z nimi mieli za igranie.
7460Ten stan był podchocimskich naonczas turniei
[1735],
Gdy wieść przyjdzie z Kamieńca, że w jednej kolei
Tysiąc wozów i więcej, przypadszy zagonem,
Zagarnęli Tatarzy pospołu i z plonem.
Wszyscy nosy spuścili, bo ich tak głód ściągał,
7465Ze już spieni
[1736] ostatniej prawie dziurki siągał.
Toż z próżnego co żywo pochop mając ksieńca
[1737],
Bierze się dla żywności znowu do Kamieńca.
Ale chcą chorągwiami, jeśliby z uboczy
Przypadła orda, żeby zajźreli jej w oczy.
7470Dociekł czuły
[1738] Chodkiewicz, że ich tu niemało,
Pominąwszy Kamieniec, dalej zamyślało,
Nie mający na Boga i na sławę względu,
Nie oprzeć się aż doma z onego zapędu:
Więc chociaż chory leżał, przez kotły tubalne
[1739]
7475Każe wojska gromadzić w koło generalne.
Opuściwszy zielone u namiotu płoty
[1740],
Zbiera czoło w powagę przy buławie złotéj.
Nowy-to był cud wszytkim, że ich hetman woła,
Znać, iż nie bez przyczyny do wielkiego koła
[1741].
7480Dopieroż gdy się zbiorą, że już nużny
[1742] w zdrowiu,
Podparszy się na drogim Chodkiewicz wezgłowiu,
Poczeka uciszenia; toż nim słowo rzecze,
Smutne oko tam i sam żałośnie powlecze:
«Jakim durny
[1743] poganin zawziął się uporem,
7485Gdy nas szablą nie może, chce ponękać morem
[1744],
Widzicie, cne rycerstwo, ba, czujecie raczej,
Bo drugim do ostatniej przychodzi rozpaczy.
Pola
[1745] mu nie masz z kim dać, gdy tak wiele koni
Wojsko nasze bez owsa, bez siana uroni.
7490Szturmów więcej wytrzymać trudno pogotowiu
[1746],
I prochów, i na kule nie mając ołowiu.
Zasługi
[1747] zatrzymane; o królu gdzieś cicho;
Owo zgoła ze wszech stron jęło się nas licho.
Zima stoi nad głową i ta nas dogryzie,
7495Jeżeli nas jak gołych zastanie na zyzie
[1748].
Więc mamy-li wykradać stąd się pojedynkiem,
Bisurmanom wydając królewica szynkiem
[1749]?
Czemuż nie kupą raczej, nie w dobrym porządku
Idziemy? O tym słucham waszego rozsądku».
[1750]
7500To rzekszy, westchnie ciężko i na wszytkie strony
Na co godzi
[1753] tą mową; chciał doświadczyć, czyli
Wszyscy jego żołnierze skrzydła opuścili,
Czyli kilku wyrodków, nie koronnych synów,
7505Tak barzo do domowych tęskniło kominów.
Bo kto znał Chodkiewicza i jego roboty,
Zawsze były dalekie od mowy oto téj.
Kiedy tak wszyscy stoją jako w zachwyceniu,
Bo wszytkim takie rzeczy były w podziwieniu,
7510Zwłaszcza starzy żołnierze; śmierci by się rychlej
Swojej drugi spodziewał; myślą sobie: tych-li
Słów nam słuchać należy? Boże nieskończony!
Uchowaj z nas każdego, ruszywszy ramiony.
Szept zatem cichy wstanie, a gdy milczą starszy,
7515Zawczasu przestrzeżeni, Lipski się wywarszy,
Dawny rotmistrz kwarciany (znali go i Szwedzi
I Moskwa, kiedy krew ich w okazyjach
[1754] cedzi):
«Odpuść, wielki hetmanie, że ja, młodszy laty,
Gdy inszy milczą, muszę wymknąć się przed swaty
[1755].
7520I przysięgam przez tę broń, gdybym twojej twarzy
Nie widział, rzekłbym, że coś we śnie mi się marzy.
Tedy będziem uciekać? Tedy nasze tyły
Ma obaczyć ten śmierdziuch napoły przegniły?
Zachowaj, mocny Boże! Raczej w ziemię wrostę
[1756].
7525Niechaj wiem wojewodę, niechaj wiem starostę;
Z tych to kuropatniczków
[1757], co się sypiać w pierzu
Nauczył, któryś tęskni; o żadnym żołnierzu
Nie rozumiem, żeby nas chciał odbiegać; ale
Któżkolwiek taki będzie (nie mówię zuchwale
7530Przed tobą, hetmanie mój), tę szablę w półgarła
Gotów-em mu utopić! Jednak nie umarła
Cnota jeszcze szlachecka; wątpię, aby który
Do psiej z tego teatrum
[1758] zamyśliwał dziury.
Nie siedm niedziel
[1759], lecz siedm lat z Bolesławem owym
7535Wojowali przodkowie naszy pod Kijowem.
Jedliśmy psy i koty w Moskwie czas niemały,
Wżdy nam doma żadne tak smaczne specyjały
Nie były jako wtenczas; dla drogiej Ojczyzny,
W kanar
[1760] się obracały smrody i trucizny.
7540Teraz co za głód, proszę? Mamy jeszcze konie,
Jeżeli król tak długo na nas nie wspomionie;
Mamy blisko świeżego mięsa pełne pole;
Chociaż chleba przyskępszym
[1761], nie trudno o sole;
Będziemy jeść pogańskie, nie żadząc
[1762] się, trupy,
7545Oskrobawszy brzydki świerzb i plugawe strupy.
Racz-że to o nas wiedzieć, wodzu nasz! Prosimy,
Że pomrzeć na tym placu uczciwie wolimy
Niźli odejść z niesławą; niechaj to krzczą
[1763] tchórze,
Wżdy ucieczka ucieczką. I ja na Podgórze
7550Wiem
[1764] drogę i trafiłbym, jako kto, do domu.
Niechaj mnie raczej piorun ciężki bije z gromu,
Jeślibym już stanąwszy w zwycięstwa nadziei,
O wczasie
[1765] i ojczystej miał pomyślać kniei!
Dom nie zając, nikomu pewnie nie uciecze.
7555Jeśli też tu dni moich zegarek dociecze,
Nikędybym, jako tu, nie marł tak szczęśliwie,
Bo mnie Pan na zagonie zastanie przy żniwie.
Niech sto wisi chorągwi nad drugim w kościele,
Ze stem szumnych nagrobków, gdzie mi moja ściele
7560Cnota łoże, tam kości me dolezą całkiem;
Brednia malarz i z swojej kitajki
[1766] kawałkiem!
Każ w majdanie
[1767] szubieńcę na przykład narodom
Postawić, niechaj wisi, kto zamyśla do dom!»
To kiedy Lipski mówił, za szablę się trzymał,
7565A oczy mu szczery Mars iskrzył i rozdymał.
Jeszcze dobrze nie skończył, kiedy krzykną wszyscy,
I co dalej namiotu, i co stali bliscy,
Że umrzeć na tym placu wszyscy wolą zgodnie,
Niźli kroku pogaństwu ustąpić niegodnie!
7570Zgoda! Niech każdy wisi, kto myśli uciekać;
W ostatku gotowi go na przykład rozsiekać.
W tenże cel i Sajdaczny, w który mierzą naszy:
«Tedy byśmy dla trawy i dla szkapiej paszy,
Dwu baszów najprzedniejszych, sto tysięcy gminu
7575Tureckiego zwaliwszy, tak wielkiego czynu
Odbiec mieli? Niech świadczy za mną moja cnota,
Same by nas do domów nie puściły wrota,
I do których, mieniąc się koronnymi syny,
Wzdychają niewieściuszy, gasłyby kominy.
7580O Kozaków najmniejsze staranie i piecza;
Pożywią ich sąsiedzi, hetman ubezpiecza».
Tu weselszy Chodkiewicz bliżej łóżka sprasza
Wojennej rady, z którą kilką się słów znasza;
Toż do żołnierzów znowu, lecz już pocznie czerstwo:
7585«O moja krwi szlachetna! O zacne rycerstwo!
O nieodrodni wielkich rodziców synowie!
Niech mi Bóg, u którego w ręku moje zdrowie,
Będzie świadkiem, że bym był nie dożył wieczora,
Tak mnie gniecie do grobu moja starość chora;
7590Lecz skoro słyszę w uszy i widzę na oczy
Waszę gorliwość, zaraz serce we mnie skoczy,
Sił mi znacznie przybywa; wszytkie zmysły we mnie
Młodną i już mi się śmierć zaleca daremnie.
Niechże Bóg, który słowem może światy tworzyć,
7595Że wam serca, mnie zdrowia, raczył sam przysporzyć,
Wiecznie będzie pochwalon! I wam, wdzięczna młodzi,
Dziękuję, że was żaden niewczas
[1768] nie odwodzi
Od rozczętego dzieła; jeszcześmy nie poty
W głodzie, żebyśmy mieli psy jeść albo koty,
7600Albo trupy pogańskie; acz tego są jasne
Przykłady, że jadali ludzie swoje własne,
Przyciśnieni potrzebą, kędy naprzód starce,
Potem niewiasty, potem dzieci kładli w garce.
Tak się długo Rzymianom bronili Francuzi
[1769].
7605Nam pewnie dla nikczemnej do tego kobuzi
[1770]
(Ufam Bogu) nie przyjdzie; będziem za powodem
Jego świętym myślili, że nie pomrzem głodem.
Wy tylko, o rycerze wiary Chrystusowej!
Cnotę i zwykłe męstwo położywszy w głowy
7610(Bo gdy z niego na niebie mamy opiekuna,
Rada nie rada musi za nami fortuna),
Zmocnicie
[1771] się jak znowu i przetrwawszy tyle,
Nie tęsknicie
[1772] zwyciężyć krótkiej jeszcze chwile.
Wyć-to już sześć trzymacie niedziel na ramieniu
7615Tego nieprzyjaciela, który w oka mgnieniu
Wielkie bierze fortece; i państwa, i pany
Przez jeden dzień pod jego padały dywany
[1773].
Wyście baszę Hussejma, wy i Karakasza
Ręką swoją zgładzili; robota to wasza:
7620Pola trupem pogańskim szeroko usłane
I krwią brody Dniestrowe ich zafarbowane.
Wyście pierwszy w ich ziemi w tak rozkwitłym gronie
Swe Orły rozwinęli i krwawe Pogonie.
Na was oczy wytrzeszczył świat z niezmiernym cudem,
7625Że tyla garść z tak wielkim w szrankach stoi ludem.
Tedy już przepłynąwszy, mielibyśmy tonąć?
Nie wierzę, żeby to mógł kto z nas i wspomionąć.
Szubienic tu nie trzeba ani żadnej grozy;
Cnota każdemu pęto, łańcuch i powrozy,
7630Która go tu zatrzyma, aż da Bóg poczciwie
Zszedszy z placu, ujźrym się na ojczystej niwie.
Trwajmyż, wiedząc: co ciężej cierpieć nam przychodzi,
To nam zaś milej późna pamiątka osłodzi,
A która i po śmierci wiecznie żyje, sława
7635Niech wam serca i siły, o bracia, dodawa.
A teraz wam imieniem Rzeczypospolitej,
Znak wdzięczności żołnierzom od niej należytej,
Ci, co tu w radzie ze mną mają władzą równą,
Ofiarują i zyszczą jednę ćwierć
[1774] darowną.
7640Ale i w tym każdego upewniamy mocnie,
Że nie pójdą odwagi wasze bezowocnie.
Bo mając między sobą takiego uznawcę
Prac naszych, wrychle będziem mieć i chlebodawcę.
Jest królewic, katalog u którego długi
7645W głowach leży, mający wszytkich nas zasługi.
Bogu oddać ostatek. Prochy i ołowie,
Już-to na naszej będzie należało głowie».
Tu ich z koła rozpuści, a Kosakowskiemu
Do Kamieńca po żywność każe iść samemu,
7650Dawszy mu Daniełowców i Woroniczowę
W kompanią chorągiew, więc królewiczowę
Piechotę; tysiąc wszytkich ludzi poszło zgoła,
Osnuwszy się wozami dla ordy dokoła.
I szczęśliwie odprawił i ochotą chyżą
7655Tę drogę, opatrzywszy wojsko znaczną spiżą
[1775],
Mikołaj Kosakowski i Fekiety drugi.
Ten na każdy dzień niemal takie czyniąc cugi
[1776],
Siła
[1777] bydła brał Turkom, gdy zapadszy z tyłu,
Zbiegał ubezpieczonych i narzezał siłu;
7660Lecz i Tatarów bijał często, i sowity
Odbierał plon, stąd sławny był i znamienity.
Kto idących do koła żołnierzów uważał,
Wszyscy byli struchleli, jakby ich porażał
Ostatni głód, jakby już opuściwszy skrzydła,
7665Samej śmierci czekali, bez chleba, bez żydła
[1778];
A gdy nazad wracali, rzekłbyś, że z bankietu,
Pełni ochoty, pełni nowego impetu
[1779].
Jako pczoły
[1780] robocze, gdy ich promień jary
Ciepłego ruszy słońca, po swoje kanary
[1781]
7670Sypą się z ula na świat, tak naszy zagrzani
Mową Chodkiewiczową, gdyby im pogani
Dziś pole stawić chcieli, wszytkich by na ranem
Śniadaniu całkiem zjedli pospołu z Osmanem.
Cicho siedzą Kozacy, aż skoro przytuli
7675Noc świat czarnymi skrzydły, w ośmiu się wysuli
[1782]
Tysięcy ku tej stronie, gdzie się jeszcze dobrze
Nie rozgościł Karakasz, a już go po ziobrze
Namaca Lubomirski; czuli wozy całe,
Turki niepostrwagane, zaczem i ospałe,
7680I póki mogą, z oną tając się kradzieżą,
Śpiących pogan jak bydło przez gardziele rzeżą;
Aż przyszli do namiotu, kędy między mnichy
Leży basza, porażon śmiertelnymi sztychy.
Tedy namiot zebrawszy i pod złotolitą
7685Skofią
[1783] szczerym złotem chorągiew uszytą
(Którą potem jako dar sobie należyty,
Otrzymał Lubomirski), i inszej obfitéj
Napełnieni zdobyczy, że się gięli pod nią,
Dopiero skoro zorzę obaczyli wschodnią,
7690Bezpiecznie się wracają, gdzie ich dla pogoni,
Przyłożywszy gotowy samopał do skroni,
Wojska
[1784] czeka ostatek, i tak nie zemszczeni,
Zdarli pypeć
[1785] poganom Kozacy ćwiczeni.
Ale zaś co inszego Chodkiewicza boli,
7695Że wydał Zielińskiego prawie do niewoli;
Nie wie, co się z nim dotąd między Turki dzieje,
Czy posłać poń, czy czekać? Tak kiedy się chwieje,
Na koniec napisawszy list do hospodara:
Jego cnota, jego w tym założona wiara,
7700Przecz
[1786] trzyma Zielińskiego przy sobie tak długo?
Ma-li tam bez potrzeby mieszkać, niechaj mu go
Do obozu odsyła; z czym wnet niewolnika
Sprawnego, ochotnego do Raduła zmyka,
I ledwie nie tegoż dnia, jak w wołoskim stanie
7705Taborze, Zielińskiemu list się on dostanie.
Prędko go stąd obieca hospodar wyprawić,
Lecz mu się tu dzień który jeszcze trzeba bawić.
ŚmierćA tymczasem Chodkiewicz, jako więc oliwa
Długo w lampie świeciwszy, nagle dogorywa.
7710Dopądzał ostatniego kresu swego wieku,
Który przy wyściu na świat każdemu człowieku
Zamierzony, i odtąd, jako słońce toczyć
Złote koła poczęło, nikt jeszcze przeskoczyć
Tego nie mógł terminu; tu, tu kto się rodzi,
7715Umiera; na tym celu i starzy, i młodzi.
Z tym dziś przed królewiczem staną doktorowie,
Że już Chodkiewiczowe na schyłku jest zdrowie;
Serce tylko, jak iskra w oziębłym popiele,
W piersiach nieprzełomionych, w jego żyje ciele.
7720Toż Władysław, choć i sam chory w swym namiecie,
Uprzykrzone poduszki z boku na bok gniecie,
Zwoływa senatory i konsyliarze:
«Jeśli-ż już wybijana — rzecze — na zegarze
Hetmanowi naszemu, i w takiej nas toni
7725Odumrze (bo się żaden śmierci nie obroni),
Jako twierdzi mój doktor, który mu nie kładzie
Trzech dni żyć, was ku wczesnej wezwałem tu radzie,
Żebyście dalszej wojny progres
[1787] mieli w głowie,
Pierwej niżli ostatnie Bóg żegnaj! nam powie.»
7730Wnet się wszyscy zezwolą, żeby w takim razie
Do Zygmunta na lotnym wyprawić pegazie
[1788],
Chodkiewicz, niech przybywa, niech wojsko zagrzeje;
Niechaj nas municyją, niech ratuje strawą.
7735Kto wie, nie zmieni-li się fortuna z buławą
[1791]?
Była mowa i o tym, żeby dla snadniejszej
Obrony, zewrzeć szańców i obóz był mniejszy.
Z czym Plichta i Sobieski poszli do chorego
Chodkiewicza; lecz i on nie był też od tego.
7740Stamtąd zaraz Kochowski, porucznik Niemirów,
W piąciudziesiąt koni biegł bez wszelkich papiérów,
Jakby czasu nie było listami się bawić,
Żeby ustnie o wszytkim mógł Zygmunta sprawić;
Człowiek mowny i śmiały, ale-ć nie ukuje
7745Sto kowalów, kto serca do wojny nie czuje.
To gdy sprawi Władysław, naszy w polu gony
Z Turkami odprawują, i z obojej strony,
Kto ma serce a konia, niżeli gnić w kuczy
[1792],
Harcem sobie po błoniu szerokim pohuczy.
7750Bez kazki
[1793] tam nie biorą, a gdy szczęście wienie,
Lepsze niż rok drugiemu będzie oka mgnienie.
Nie mógł się Żorawiński żądzy odjąć dłużéj,
Z naszymi ujeżdżają. Toż gdy Chełmski Ścibor
7755Zwali z konia pięknego Turczyna, na wybór,
Drugiego żywcem przywiódł; tymże idzie torem
Borek, wielki najezdnik
[1796], Kulczycki z Minorem.
Na co chwilę z Sieniawskim Rozdrażewski trzeci
Patrzący, razem się w nich chybki pożar wznieci
7760Żarliwego Gradywa
[1797], w kilkudziesiąt koni
Że się w lekkie gonitwy wmieszają i oni.
Jan Gdeszyński z Szymonem Kopyczyńskim w tyle,
Znając dobrze pogańskie, zostali, fortyle
[1798].
W takim-że drugim poczcie Wasiczyński z boku
7765Z Sicińskim patrzą, rychło w skupionym obłoku
Spadną Turcy na owych, zaraz Sieniawskiego
W pierwszym poznawszy skoku i Żorawińskiego,
Leci Turczyn; z gotowym i on pistoletem
7770Nie stoi, i tak żartko
[1801] przyszło się im zderzyć,
Że nie chybią, nie mogszy do siebie wymierzyć.
Obróci się Sieniawski, szablę mając w ręku,
A już Turczyn zniesiony u jego sług w ręku:
Królewski z Suchodolskim kiedy pana strzegą,
7775Nim ten koniem obróci, porwą go i zbiegą.
Toż szczęście Żorawiński, toż i inszy mają,
Gdy albo biorą Turków, albo ich strzelają.
Prawda, że nie beze krwie, nie bez szkody: bowiem
Tej gry Rożen z Twardowskim przypłacili zdrowiem,
7780Gdy się dalej zagonią. Tam Potocki z łuku
W rękę wziął, gdy araba wiedzie przy munsztuku.
I inszych kilku rannych. Toż gdy Turcy ławą
Myślą naszym tyły wziąć, wysunie się sprawą
[1802]
Pułk usarski, na dniowej który stoi straży,
7785Ani się też dalej iść poganin odważy.
Na tej słońca ostatek spadło krotofili
[1803].
Które nim się do końca w ocean pochyli,
Aż z Wewelim Zieliński niespodziany jedzie
I Raduła ze złego mniemania wywiedzie,
7790Dla nowej magistratu tamtego odmiany
U hospodara aże dotąd zatrzymany.
Dilawer, czyli z Czerkies, czyli rodem z Rusi,
Owo się z chrześcijana w pogana przekrztusi,
Przez kilkadziesiąt rządząc lat Mezopotamy,
7795(Skąd nie tylko od skroni długie puścił szlamy
[1804],
Ale sławny z rozumu, z szczęścia i z wymowy),
Teraz pokój od ściany zawarszy Persowej,
Daruje Osmanowi, i tej mu imprezy
[1807],
7800Gdzie zeszłe lata swoje chciałby podać światu,
Pomoże, gotów służyć jego majestatu.
Im więcej pije, większe tym pragnienie czuje,
W rzece stoi po garło, tak go on jad zwiera,
7805Że pijąc, od pragnienia ciężkiego umiera),
Wszytkie tedy respekty puściwszy na stronę,
(Staniał też był Husseim już przez wojnę onę,
W nienawiść i u wojska przyszedł, i u dworu;
Zwłaszcza kiedy czuprynę Dilawer u woru
7810Rozplecie, da we dzbanek karłom i wałachom),
Wezyrem i hetmanem oraz przeciw Lachom
Car go tworzy łakomy; o włos Husseima
Że nie każe zadawić
[1810]; stara go zatrzyma
Przyjaźń Dilawerowa; i przez te zasługi
7815Po pierwszym był wezyrze w katalogu drugi.
Taki zwyczaj u Turków, zabiegając
[1811] zwadzie,
Że pospołu z urzędem każdy garło kładzie,
Jeżeli go inszemu cesarz konferuje,
A to Dilawer zdrowiem Hussejma daruje.
7820(I przydał nam się potem, gdy Turcy Osmana
Z Dilawerem zabiją, Mustafę za pana
Obiorą, a Dziurdziego uczynią wezyrem,
Który przeciw Polakom mordem dychał szczerém;
Tego zrucił Husseim wedle czasu prawie
[1812],
7825Przy onej Zbaraskiego Krzysztofa odprawie.
Co że weszło przede mną już na polskie karty,
Nie powtarzam, i do swej powracam się sparty
[1813]).
Tedy skoro regiment
[1814] wziął Dilawer stary,
Z jakiej by się toczyła ona wojna miary
7830Z Polaki, pilno dawnych pyta wojenników
I którym nie nowina, nie podłych kurników,
Miast i zamków obronnych, fortec niedobytych
W kilku godzin dostawać. Czemuż teraz i tych,
Co w gołym polu siedzą, przez dni już czterdzieści
7835Nie biorą? Żadną miarą weń się to nie zmieści.
Toż gdy wszytkie potrzeby i imprezy
[1815] one
Usłyszy, jako na wiatr i próżno czynione,
Jako zginął Husseim, sylistryjski basza,
Jako znowu stradali świeżo Karakasza,
7840Widzi regiestr pobitych, i gdzie się ośmielą,
Co najlepszy mężowie trupem pola ścielą;
Jako we dnie Polacy, tak w nocne wycieczki
Psują ich Zaporowcy; z inszej, prawi, beczki
Musi począć tę wojnę, a głaszcząc po piersi
7845Długą brodę: „Nie tak źli Indowie i Persi;
Łacniejsza
[1816] dziesięć razy sprawa z nimi; ile
Baczyć mogę, więcej tu w rozumie, niż w sile
Należy, rychlej głową, niż ręką ich może
Pokonać; czasu się żal strawionego Boże!»
7850To wszytko kiedy dziadek zgrzybiały po kęsie
Rozbiera (wojować źle, gdy się głowa trzęsie,
Bo mu nie Mars, lecz marzec
[1817] z oczu niedaleki
Przez brwi i zawiesiste wygląda powieki),
7855Z głowy wojnę, z ręku łuk wypuścić i tarczę;
Czas-by szeptać pacierze, kiedy kaszel dusi,
W piersiach skrzypi; darmo cię, darmo sława kusi!
Włosy już oszedziałe
[1818] i przegniłe dziąsła,
Z których ci późna starość do zębu wytrząsła,
7860Na pokój raczej radzą, a więc miasto harcu,
Ssać, przy ciepłym kominie, mokre grzanki z garcu.
Choć-ci bywa, lecz rzadko przyrodzonym biegiem,
Że się trawa pod zimnym zazieleni śniegiem.
Dosyć mnie, żem wezyrem, byle, co dał hojnie,
7865Dał też Bóg tego zażyć z łaski swej spokojnie.
Wojna z Polaki, widzę, nie mej rozum głowy!
I dziad-że by potrafić w to miał osikowy
[1819],
Kędy młodszy powieźli? Pomacam sposobu,
A tę wojnę rozejmę, da Bóg, ze stron obu».
7870Tak sam z sobą Dilawer przez całą noc duma.
Rano poszedł do popa, dawnego pokuma
[1820],
Który takim-że będąc obciążony wiekiem,
Wolałby się zakrapiać doma kozim mlekiem;
A że był pedagogiem u cesarza z młodu,
7875Wziął go z sobą na wojnę Osman z Carogrodu.
Toż gdy siędą dziadowie, jąwszy od Noego
Imą sobie wspominać dni pożycia swego:
Był tam stary Amurat, i który mu potem
Ciężką wojną dokuczał, z bitnym Kastriotem;
7880Był Bajazet, odmiany szczęścia przykład rzadki.
Tego był Tamburlanes do żelaznej klatki
Wsadził porażonego i, złote kajdany
Dawszy, woził po świecie na dziw niewidziany.
Wszytko statecznie znosi, aż gdy widzi żonę
7885I dwie córce kochane z gruntu obnażone,
Służące do brzydkiego tyranowi stołu,
Uderzył w szczebel głową, że z duszą pospołu
Mózg mu ciepły okrutnie wyprysnął z ciemienia;
Stąd prawo, co ich carom broni ożenienia.
7890Był Selim i Soliman na placu szczęśliwy,
Który trzymał z Polaki pokój, póki żywy,
I osobne zawarszy swoje chęci z nimi,
Czasom stwierdził potomnym pakty wieczystymi.
Był Achmet, świeżo przeszły rodziciel Osmanów,
7895Który prawo i zwyczaj wzgardził przeszłych panów,
Wystawiwszy w Stambole pod złoconym szczytem
Pyszny meczet, żadnym go ani depozytem
[1821]
Ani nadał funduszem mężnej ręki swojéj;
Dlatego też po dziś dzień prawie
[1822] pusto stoi.
7900Wspomnieli, jako ojcu podobny uporem
Osman już począł meczet murować z klasztorem,
Do którego intraty i wieczne fundusze
Z Polski naznaczył; ale omylą go tusze
[1823].
Jaki Mahometowi upominek ślubił,
7905Podobne też ma szczęście, już tak wiele zgubił
Ludzi, jako żaden z tych, co wzięli pół świata,
Bawić? Zima za pasem; cóż tedy ci rzeką,
Co ciepły kraj, ojczyznę mieszkają daleką,
7910Mrozu nigdy nie znają, śniegu ani we śnie
Nie widzieli, lecz wiecznej przywyknęli wieśnie
[1826],
W samych tylko płóciennych telejach
[1827] bez futra,
Pewnie wszyscy, jak muchy, posną nam do jutra;
Albo znowu kobyle wywnętrzywszy brzuchy,
7915Powiążą i tam w mroźne pomrą zawieruchy.
Więc gdy się im swych przyszło niedostatków zwierzyć,
Prędko się starcy zgodzą, żeby mir uderzyć
[1828]
Z Polaki; nim jesienny spadnie plusk, nim zima
Zajdzie, co rychlej wojska uwieść z pod Chocima;
7920Zwłaszcza, gdy nam to w ręce samo prawie lezie.
Ku jakiejż-by Zieliński mieszkał tu imprezie
[1829]?
To jednak wezyrowi da pop pod uwagę,
Że snadniej
[1830] przez nikogo, jak przez Kizlaragę
Osmana nie przełomią i nie zbiją z toru.
7925Murzyn-to był, a nocny sekretarz u dworu,
Garbatych karłów, w tego wszeteczne zantuzy.
Ten co panu poszepnął, jakoby głos z nieba,
Już temu było wierzyć koniecznie potrzeba.
7930
Że tam najprędzej radzi nadstawiają ucha,
Gdzie im metresy, karli, skrzypkowie, pochlebce
I ktokolwiek byle co do smaku poszepce;
Wzgardziwszy szedziwego
[1834] starca zdrową radą,
7935
Którzy bez prywatnego trzech słów interesu
Nie wyrzeką, lecz wszytko do swojego kresu
Kierują, psując dobrych, a co tym
[1837] należy,
Złodziejskim otrzymują sposobem w kradzieży.
7940Chwali w rzeczy
[1838] drugiego, a tymże zawodem
Subtelnie go oskarża, człowiek z piekła rodem:
Królu! człowiek-to godny, u pospólstwa wzięty,
O złoto i największe mało dba prezenty.
Domyślaj się ostatka; jeżelić ma wadzić,
7945Lepiej go, jako mówią, przez nogę przesadzić
[1839];
Wzgardzić nim, nie dać mu nic, bo i koń o głodzie
Tacy-ć to podjadkowie
[1842] monarchie walą,
Co królom złe i dobre, byle miłe, chwalą.
7950Usłuchał wszetecznice on król, które króle
Wschodnie deptał i sławne spalił Persepole.
Tyle u Aleksandra nocna Tais mogła,
Że miasto już poddane swą ręką zażogła
[1843].
Nie miał takiego szczęścia, nie miał tyla wiary
7955Kallistenes, filozof i przyjaciel stary,
Gdy się bogiem zwać kazał (do takiej człowiecze
Serce przyszło rozpusty), a ten skromnie rzecze:
«Któż cię tak, królu, zbłaźnił? Kto cię tak oszalił?
Żeś tyle ludzi pobił, tyle miast popalił,
7960Przeto się bogiem czynisz? Bóg daje, nie bierze
Jako ty. O cóż będą do ciebie pacierze?
Nie słuchaj zauszników! Nie wspieraj się wiszem
[1844]!
Człowiek-eś, ani z wielkim równaj się Jowiszem».
Nie mógł prawdy dosłuchać, którą że mu radził
7965Kallistenes, z świata go Aleksander zgładził.
Drzewo czerw, rdza żelazo, mole księgi psują;
Ale kiedy pochlebcy pana opanują,
Ani tak rdza żelaza, ani mól papieru,
Ani drzewa, choć nie ma czerw
[1845] inszego żeru,
7970Uszkodzi, jako kiedy, którzy kłamstwem żyją,
Pochlebcy się któremu panu w kołnierz wszyją,
Toż gdy sparznie
[1846] z przyjaźni za lada niesmakiem,
Aż zaraz z faworyta będzie zabijakiem
[1847]
Albo go kto przekupi; wiecie, że dla wziątku
[1848]
7975Nic nie masz niestrawnego w serdecznym żołądku.
A że rzeczy najlepszej najgorsza jest skaza,
Im był większy przyjaciel, tym większa uraza.
Takiego Dionizy tyran miał przy boku,
Który od niego nigdy nie odstąpił kroku,
7980Pilny, wierny, posłuszny, i nie był nikt inny,
Przez którego-by wszytkie król wiedział nowiny,
Arystypem go na krzcie, a potem z przezwiska
Psem zwano, co dworskiego pilnował ogniska.
Śmiał się Dionizyus? I on tyle troje,
7985Chociaż ledwo mógł widzieć przez cztery pokoje;
A kiedy go kto spytał, jeżeli szaleje?
Wiem ja, prawi, że się mój pan darmo nie śmieje.
Wrychle potem na łowach tyran nogę złomał,
A kiedy Arystypus jak zaprawdę chromał,
7990Spyta go, co-li za szwank odniósł i on w nogę?
Póki cię twoja boli, zdrowym być nie mogę,
Odpowiedział pochlebca i dotąd o kuli
Chodził, dokąd doktorzy pana nie obuli.
Cóż potem? Czyli mu wziął, czy odmówił czego,
7995Postrzegszy Dionizy człeka przewrotnego.
On cukier w żółć obrócił pochlebca plugawy;
Nie tylko między ludźmi wszytkie jego sprawy
Udawał
[1849], lecz i w oczy dorzucał mu pyskiem,
Że się urżnął na koniec takowym igrzyskiem.
8000Stał w kupie Arystypus, kiedy się król spyta:
Gdzie-by też miedź w Grecyi była wyśmienita?
Wyrwie się przed drugimi on sykofant
[1850] śmiało:
Jest, prawi, miedź w Atenach tak dobra, że mało
Złotu jej nie przeniosę, z której w rynku stoi
8005Odlewany z Armodem mężny Arystoi
[1851];
Ten honor na wieczystą pamiątkę im dany,
Że swą ręką odważną zgładzili tyrany!
Poczuł Dionizyus onę wesz we wrzedzie
I oddał wet, kazawszy ściąć go po obiedzie.
8010Takać zawsze zapłata pochlebników czeka,
Choć się im długo krupi, choć się im odwleka.
Jest-że niejeden taki na świecie pies goły:
Gdy nie ma co doma jeść, pańskimi się stoły
Opiekając, na wszytkich mruczy, warczy, szczeka;
8015Ano by wolał sam zjeść, co godniejszych czeka,
Niejeden-że pochlebca, jeśli prawa minął,
Z królem chromał pospołu i nogę wywinął.
A cóż gdy sam cyrulik, który na te krosty
I szwanki powinien mieć w ręku żywokosty
[1852]?
8020Aleć się po moskiewsku wszytek świat sprawuje:
«Ryhacie bojarowie
[1853], car weliki pluje!»
Lecz do rzeczy: i prosto z wezyrem do szopy,
Kędy z kaffą trzebień
[1854] on gorące ukropy
Dla Osmana w złocistej roztwarza farforze
[1855];
8025Snadź mu się czczy, że mu się nic po szwie nie porze
[1856].
Murzyn i sam pieszczony, słysząc Dilawera,
Widzi, że słowa jego prawda była szczera;
Życzy jak najprędszego do domu pospiechu,
Nie chciałby zimowego z czarną skórą blechu
[1857],
8030Chybaby miał na Lachy sposób Osman inny:
Nagie do nich po śniegu wypuścić Murzyny
Pod orlimi forgami
[1858]; tej giaurzy wiary,
Że nam podobne farbą ich diabłów poczwary.
Przytem, co ma rozumu a cesarskiej łaski,
8035Wda się w to, żeby rychło hellesponckie piaski
Przywitać i w lubym się oglądać Stambole,
Puściwszy psom i wilkom zasmrodzone pole.
Wezyr na swego czoła pamiętając zmarski,
Potrafi w to, że spełna będzie honor carski.
8040To sprawiwszy Dilawer śle po Zielińskiego,
I dawszy wielkie znaki afektu dobrego
Słowy wyśmienitymi, obłapi
[1859] go mile;
Prosi, żeby nie biorąc darmo długiej chwile
Stanęli tu posłowie, którym prawo wieczne
8045Jako przyjazd, tak odjazd waruje bezpieczne.
Zawsze wezyr utwierdzić będzie gotów listem.
A ten Bóg, który pokój, który lubi zgodę,
Zdarzy go i wam i nam w tej wojny nagrodę.
8050Z tym Zieliński już samym przyjechał wieczorem
I dziś się nie mógł widzieć z Chodkiewiczem chorém.
Noc była, a gdy miesiąc wstawał złotorogi,
Nie każdy spi, co chrapi; toż i naszy wstają
8055Zaporowcy i cicho rzekę przebywają;
Cicho w obóz turecki, co na tamtej stronie
Dniestru, pomkną, zwykłej swej ufając fortunie.
Ani ich omyliła: jeśli kiedy bowiem,
Jako dziś w ciemnym mroku wzrokiem patrząc sowiem,
8060Dokazali odwagi i pogan nasiekli
I zdobycz niezliczoną z wozami przywlekli.
Gdy tam i sam bez wstrętu chodzą po taborze,
Jako więc lew w zawartej grasuje oborze
Albo wilk, choć napchany, co się tylko ruszy,
8065W tym zaraz kieł zażarty, w tym paszczekę juszy;
Trafią, gdzie Omer basza między gęstym gminem
Arabów pod jedwabnym chrapi baldekinem
[1864].
Temu skoro we śpiączki łeb utną szkaradnie,
Aż im Husseim, przeszły wezyr, w ręce wpadnie.
8070Z którego kiedy Kozak drogi kaftan zbiera,
Jako więc śliska ryba, tak się z wędy zdziera
I ucieka z obozu w bliskie lasy trząskiem
[1865],
Gdzie gałęziem okryty przy potoku wąskiém
Dyszał; aż skoro dzień był, wylazszy spod chrostu
8075Nagi i niepoznany szedł do swego mostu.
To zrobiwszy Kozacy, gdy już świtu blisko
Słońce było, na swe się wrócą stanowisko.
A u Turków dopiero larmo
[1866], zgiełk, krzyk, wrzawa!
Próżno! Zawsze ten wskóra, który raniej wstawa.
8080A tym też czasem wszedł dzień i wczorajsza praca
Wszytkich budzi i wszytkich do siebie powraca.
A nam mdleje
[1867] Chodkiewicz. Hetmanie mój złoty!
Przecz-że, przecz zostawujesz zaczęte roboty?
Ale już dekret przyszedł wiecznego wyroku,
8085Od którego nie wolno apelować kroku.
Więc na niską lektykę z pościelą włożony,
Gdy żałosnej pożegnać już nie może żony,
Wieść się każe na zamek, gdzie i wcześniej
[1868] może
Dom rozrządzić, i na tak dalekie podróże,
8090Wprzód niźli mu wiecznymi zmysły zajdą mroki,
Świętą duszę trwałymi opatrzyć obroki;
Żegna świat i ojczyznę, i króla, i ciebie,
Kochany Władysławie! Niech i po pogrzebie
W twojej zostawa łasce; i was, zacne grono
8095Rady swojej wojennej, których mu przydano
Za towarzysze prace; ale przed inszemi
Ciebie, cny Lubomirski! Możesz już swojemi
Latać pióry w tym polu, jako młody orzeł,
Któreć fortuna i Mars życzliwy otworzył.
8100Oddaje-ć tę buławę, bodaj się starzała!
Bodaj tyle tryumfów w twoich ręku miała,
Bodaj miała i więcej twym sercem, twą siłą,
Niż ich widzisz nad trumną i jego mogiłą.
Tę buławę, przed którą drżał naród przewoźny
[1869],
8105Którą mu był tak ziemią, jako morzem groźny:
Świadczy Wolmar dobyty, Derpt, Dynamunt, Ryga,
Skąd Szwedów małą garścią do nogi wyściga
I w okrętach wysiedzieć nie da się im cało,
Ogniem ich zapaliwszy, że ludzi coś mało,
8110Krwią swoją rozbujane zalawszy płomienie,
Tę-ć oddaje buławę, pod Kircholmem która
Dziewięć tysięcy ludzi (nie pociągam
[1872] pióra:
Niemców, Francuzów, Finów, Belgów i co pluder
8115Rodzaju, których przywiódł sam Karol man-Suder
[1873],
Kiedy nam chciał Inflanty wydrzeć; czego potem
I dopiął) położyła na placu pokotem
Czterma swoich tysięcy. Lecz i Moskal gruby
[1874]
8120Widział ją car weliki, widziała stolica
W niezwyciężonej ręce cnego Chodkiewica,
Osman się zasznurował, a jako więc huczy
[1879]
Smutny grzywacz
[1880], skoro mu dzieci orzeł zbierze,
8125Tak wyje i we łzach się po swych ludziach pierze.
Bierz-że ją już fortunnie! Daj ci się szczęściła
[1881],
Daj, abyć wrychle w ręku palmą zakwitnęła,
A spadając na późne z twoich ręku wnuki,
Sławę domu twojego podawała w druki!
8130I was już, cne rycerstwo, żegna hetman czuły
[1882],
Którego w oczach waszych acz nieraz osuły
[1883]
Ćmy pogańskie, wasza broń, wasze mężne dłonie
Z ognia go i z najgorszej wyrywały tonie.
8135Kiedy wam go w obozie i rękami między
Gwałtem prawie
[1885] wydziera, odjąć nie możecie;
Nikt się nie ma do broni, łzy tylko lejecie!
Nie boi się śmierć wojska i ognistej kule,
Tak namaca przez zbroje, jako przez koszule;
8140Tak jej sprzątnąć jednego, jako tymże razem
Sto tysięcy, a nigdy nie uderzy płazem.
Płakał Kserkses, zgarnąwszy Wschód cały na Greki,
Że za sto lat (dosyć czas zamierzył daleki)
Żaden się z tych na świecie żywo nie ostoi;
8145Aż w kilka dni, o których za sto lat się boi,
Wszytkich do szczętu zgubił.
Toż skoro na zamek
Hetman jechał, żeby tam schorzały ułomek
Ciała swego położył, ósmy dzień liczono
8150Oktobra, gdy to, co mu było pożyczono,
Ze stokrotnym urobkiem
[1886] oddał w ręce niebu,
Imię — światu, małżonce — ciało do pogrzebu.
Siedmdziesiąt lat niespełna: sławie dosyć żywie
[1887],
Ale ojczyźnie mało. Cóż, gdy tak w archiwie
8155Przedwiecznym naznaczono. Ciało potem jego
Z Chocimia do Kamieńca poszło Podolskiego,
A stamtąd do Ostroga, gdzie łzami omyte
Od małżonki, włożone pod marmory ryte:
Godne, godne mauzolów
[1888] i pamięci wiecznéj,
8160Żeby obraz i przykład miał wiek ostateczny.
Wojny chocimskiej
część ósma
Toż dopiero Władysław panów radnych zbiera
I, gdy nam tak niewcześnie
[1889] Chodkiewicz umiera,
Wielką odda buławę podczaszego pieczy.
Na co zgoda koronnych; Litwa trochę przeczy,
8165Albo swego na miejscu chcą mieć Chodkiewicza,
Albo być pod samego rządem królewicza.
Aleć i to Władysław snadnie uspokoi:
I Litwa, i Polacy w opiece są mojej;
Jeśli dotąd Polacy byli pod Litwinem,
8170Czemuż Litwa nie ma być pod koronnym synem?
Zgoła ani też czas był racyje rozwodzić,
Bo by się prędko Turczyn podjął ich pogodzić.
Więc się wszyscy w regiment zgodnie podczaszemu,
I Polacy, i Litwa, oddadzą, a k'temu,
8175Nowym się obowiązkiem, nową wiążą wstęgą,
Do gardł się na tym miejscu dzierżeć
[1890] pod przysięgą,
Dziękuje Lubomirski, że pod jego władzą
Zgodnie wszyscy tak prędko namówić się dadzą,
I co z niego być może, co ma najmilszego,
8180Zdrowie łożyć przy zdrowiu przysięga każdego
Janus, choćby storęki Bryjareus
[1891] nowy,
Choćby Argus hetmanił im tysiącooczy
[1892],
Gdy żołnierz nieposłuszny albo nieochoczy,
8185Nic dobrego nie sprawi. Tak zaś z drugiej strony,
Niech będzie żołnierz dobry, posłuszny, ćwiczony —
Jako lew nic nie wskóra, gdy zające wiedzie,
Tak zginą i lwi, mając zająca na przedzie.
Donatywy
[1893] potwierdzi i obieca więcej,
8190Jeśli będzie mógł wymóc drugie trzy miesięcy
[1894].
Stąd wszyscy ku przestronej obrócą się szopie,
Gdzie po błogosławionej krynice pokropie,
Trzech mszy słucha nabożnie; tam przyjąwszy świętą
Podczaszy komunią, krzyżem się rozpiętą
8195Ściele uniżonością, oczy tylko, w sforze
Z pokornym sercem, dźwiga nabożnie ku górze:
«
ModlitwaWielki Boże nad bogi! przed którego tronem
Miliony stawają wojska milionem
Nieśmiertelnych aniołów, z których kiedy sroże
[1895]
8200Gniew twój, zabić milion ludzi każdy może:
Czemużeś mnie robaka, mniej niż nic przed tobą,
Obrał, żebym śmiertelną ręką i osobą
Twój na ziemi majestat, twoję chwałę szczycił,
Gdy Turczyn, który się twym dotąd nie nasycił
8205Dziedzictwem, co je syn twój krwawym kupił potem
Nastąpił siłą na nie, upewniony o tem,
Że go
[1896] tą ręką, którą zachełznał pół światu,
Wydrze i pomknie granic swego majestatu;
Że w twych boskich świątnicach, w twych świętych kościołach
8210Rozpostrze się Mahomet. Więc po swych aniołach
Pojźryj, a każ któremu, niechaj sekundantem
Będzie, gdzie się baranek bije z elefantem
[1897].
Rozum wodzowi, serce daj żołnierzom, Panie,
Niech się tych świętych krzyżów lękają poganie.
8215Wiem-ci, Boże mój, że cię nie ogarną nieba,
Pogotowiu
[1898] cię w murach zamykać nie trzeba.
ŚwiątyniaWiem, dla którejś swojego kościoła machiny
Nie kazał Dawidowi budować przyczyny:
Nie chciałeś, żeby krwawe twym ofiarom dłoni
8220W Jeruzalem stawiały ołtarz. Lecz się oni
O swe bili prywaty; pomsta ich do zwady
I do mordu krwawego budziła z sąsiady.
Wiem i to, że każdy człek, co się ciebie boi,
Co się brzydzi grzechami, za kościół ci stoi.
8225Pisz-że swój zakon święty na mem sercu gołém:
To ołtarzem, a piersie me będą kościołem!
A jać przecie świątnicę, choć śmiertelnym dziéłem
Na ziemi, z ziemie, ziemią sam będąc i iłem,
Na wieczną cześć wystawię, coć u twoich progów
8230
A Ty, jakoś Jeftego
[1901], kiedy szedł na twoję
Wojnę, przyjął ofiarę, tak przyjmi
[1902] i moję,
Któryć dziś z tym rycerstwem Chrystusowej wiary
Nie córkę, ale duszę kładę na ofiary.
8235Wszak tu wszyscy przy twojej umieramy chwale,
Skrusz Mahometa, jakoś kruszył więc Baale!»
Tu skończył Lubomirski, a ta jego modła
Doszła wielkiego Stwórce i niebo przebodła.
I każe Michałowi, co diabła wysadził,
8240Żeby o rzeczach polskich pod Chocimem radził.
Aleć i on swe śluby ziścił Bogu wiernie.
W podziemnej nakopawszy marmorów kawernie
[1903],
Na wieczną łaski jego pamięć, kościół szumny,
Gdzie sam leży i synów już dwóch stoją trumny,
8245Postawił
[1904]; trzeci żyje, póki boża wola.
Żyjże, mój wojewodo
[1905]! aż swego Karola
Z tą buławą, która dziś z Karolowych
[1906] ręku
W dom twój wchodzi, obaczysz; obaczysz we wnęku
[1907]
Wielkiego dziada sławę; dopiero w tym grobie
8250Znużona stem lat starość odpoczynie
[1908] sobie.
Toż podczaszy o dalszym wojny procederze
[1909]
Radzi, skoro starszynę do namiotu zbierze,
Gdzie naprzód obóz zmniejszyć z jednostajnej zgody,
Potem szańc chełmińskiego zrucić
[1910] wojewody
8255A podle
[1911] Denoffów go wysypawszy znowu,
Zaporowców też przymknąć
[1912] ku wielkiemu rowu,
Uradzą. A słońce już zwykłym spada torem,
I noc, że przede drzwiami, daje znać wieczorem,
Ani przybyć omieszka, więc gdy świat obłapi,
8260Co żywo się do swego odpoczynku kwapi.
A naszy Zaporowcy do zwykłego łowu,
Przespawszy ten dzień cały, biorą się jak znowu.
Równie kiedy się komu przez tajemne dziury
Kotowie w mięso wnęcą albo tchórze w kury,
8265Tak Kozacy, skoro się rzeźko w Turki wjedzą,
Nie wytrwają, aże ich i dzisia nawiedzą,
Ale już lepszym dziełem: bo okrom
[1913] piechoty
Bobowskiego, wojskowej przybrali hołoty;
Więc nie masz się czego przeć, gdy miasto
[1914] myślistwa,
8270Cicho z nimi kilkaset poszło towarzystwa.
Jaka tam być musiała dziura, gdy się wgarnie
Tak wiele rąk do pełnej łakomych spiżarnie,
Choć stąd możem brać miarę, że nazajutrz, blisko
Obozu, założyli nowe targowisko
8275Na konie i bawoły. Już byli most wzięli,
Skoro straż do jednego turecką wyrżnęli,
I mogli byli Turkom odtoczyć od czopu
[1915],
Zruciwszy go, lecz trudno łakomemu chłopu
Odjąć ręce od łupu; to ma za wygraną,
8280Kiedy zdobycz uniesie sowito nabraną;
Zwłaszcza kiedy bez wodza, bez rządu, na czatę
Nocną chodzili, każdy na swój zysk lub stratę.
Tak Turcy powiedali żałujący siebie,
Że w żadnej dotąd z nami otwartej potrzebie
8285Tyla krwie muzułmańskiej jako dziś nie szkodni
[1916],
Którą psów bić Kozacy rozlali niegodni.
Co wziąwszy za dobry znak pod hetmanem nowym,
Oddadzą mu w prezencie drogim złotogłowem
[1917]
Szyty dywan i znaki janczarskiej starszyny
8290
Który, że barzo wdzięczen upominków onych,
Wyświadczył, gdy między nich rzuci sto czerwonych.
Póki się wieść nie wzmoże o Chodkiewiczowéj
Śmierci, póty też i my pokój mamy zdrowy.
8295Tak się Osman ukarał, tak się był ustraszył,
Że dotąd siedział, jakoby go owałaszył
[1920].
I kto mu tę nowinę przyniósł, z wielkiej chuci
Drogi kaftan i pełne srebra juki
[1921] rzuci.
Toż jakby go rozwiązał, jakby wygrał właśnie,
8300Razem się z miejsca porwie, ręką w rękę klaśnie;
Każe zebrać swe popy
[1922], wróżki i matacze;
Każe Bogu dziękować; sam jak głupi skacze,
Że już padł stary giaur, który dotąd bróździł,
Dotąd nam należyte tryumfy opóździł
[1923]:
8305Niechże go tam w swym Pluto
[1924] zadzierzgnie Kocycie
[1925],
A ja cię w obiecanym upewniam meczycie,
Który na boskim łonie wiecznie siedzisz, który
Temu światu po Bogu rozkazujesz wtóry.
Dziś, dziś przysięgam na tę carską moję głowę,
8310Że poznają giaurzy moc Mahometowę!
Wszyscy westchną życzliwie, aż po same uszy
I już by był co broił; lecz Dilawer stary,
Skoro
[1928] na się przybierze z Chodkiewicza miary:
8315«Lepsza zwłoka, cesarzu! Mądrego to dziéło,
Nie zaraz, lub cię boli, lub co sercu miło,
Wynurzać; wszędy, wszędy, lecz przecie najbardziéj
Na wojnie ostrożności trzeba; tą kto gardzi
8320Kość rzuci, nie masz dziwu, że przypłaca grzbietem.
Tak Laszy głową nad nas mieli Chodkiewicza;
Niechże nas to przynajmniej naszym złem wyćwicza;
Obaczym, co też będą umieli tam młodzi,
Jeżeli się początek kiedy z końcem zgodzi?
8325Kozakom by wprzód trzeba zastąpić od spasi
[1931].
I nigdy nie zemszczona; a tej przeszłej nocy,
Jako słyszę, już i most mieli w swojej mocy.
Byśmy jedno
[1934] do nieba wytrzeszczając oczy
8330Nie padli przez kretówkę
[1935], którą ten gad toczy;
Przeto albo wał sypać i gęste reduty,
Albo w polu nocną straż stawiać, zwłaszcza u téj
Ściany, gdzie to plugastwo, jako w kojcu ptaki,
Na każdą noc co lepsze bierze nam junaki.
8335Szturm do nich odwlec radzę i zrozumieć wprzódy,
Co ma za fantazyją Lubomirski młody?
Jeśli gorący, jak ty, skoro nas przy stole
Dziś zwojuje, pewnie nam jutro stawi pole,
Którego, jako wiemy, zawsze się napierał,
8340Ale że mu kto inszy wędzidła przybierał
[1936].
Jeśli gnuśny i z wodzem fortuna umarła,
Pewnie nam ich nie wydrze i sam Chrystus z garła».
Jak podszywał
[1937] Osmana i ledwie dosiadał,
Przeto do zauszników: «At! się bzdyś
[1938] rozgadał»,
8345Cicho rzecze; a potem, skoro z miejsca wstanie:
«Dobrzeż tobie czupryny workom wiązać, a nie
O wojnie dyskurować. I życzy nam zwłoki,
Znać, że jeszcze całe ma ze spiżą
[1939] tłomoki.
Siedzieć tu było z nami tak długo na piasku,
8350
Zaś nam się kopać każe, gdzie by trzeba wały
Na dziesięć mil i więcej sypać, przez rok cały,
A ja bym się w giaurskich i dzisia rad widział;
Tak się zda, jakby sobie z nas dziadek przeszydzał.
8355Dobrze tak na tych gnojków
[1942], którzy doić kozy
Nawykszy, nie wiedzą co wojna, co obozy.
Któż kogo strzec powinien? Niech się każdy strzeże,
I owszem, niech ich kradnie, niech ich giaur rzeże!»
Tak Osman swoim ludziom niechętny urągał,
8360I już odtychczas pomstę jawnie na nich ściągał,
Że sobie nie to po nich obiecował w domu,
Przez co do szkaradego dzisia przyszedł sromu.
Aleć sam w ten dół, który inszym kopał, wpadnie,
8365Widząc Turcy, że Wejer z pola był zemkniony,
Szańc jego nie do końca zbiegą
[1945] rozrucony;
Stamtąd na Lisowczyki zwykłym swoim trybem
Minąwszy Zaporowców, przypadają szybem
[1946],
Tym szkodniej, im się owi takiego bankietu
8370Mniej spodzieją, ni działa mając, ni muszkietu,
Prócz szabel a obuchów, a co strzelby drobnéj,
Żołnierz konny i tylko do pola sposobny;
Ani wałów sypali, mając ku obronie
W lewej Kozaków, w prawej dwu Denoffów stronie.
8375Czego kiedy poganin wyuzdany zwietrzy,
Tym śmielej w nich uderzy srogim szturmem, we trzy
Części wojsko sprawiwszy, w Wejerowych wałach
Janczary przy trzech polnych osadziwszy działach.
Nie przeto i Lisowie skrzydła opuszczali,
8380Ale choć szablą tylko wstręt poganom dali.
Mając nad nich pancerze, gołe rąbią brzuchy,
Albo tłuką ciężkimi po kościach obuchy;
Pachołcy z bandoletów
[1947] tu i owdzie parzą,
Więc ciurowie i co jeść panom swoim warzą,
8385Do kijów, do kamieni; gdzie naszych przemaga
I już wozy wywraca śmiały Janczaraga,
Tam się garnie co żywo. Toż poganin plunie;
Tedy nas już ciurowie biją? Z tym się sunie;
Więc i strojem nad inszych znaczniejszy, i wzrostem
8390Wyrwie znak chorążemu z ręku i tam prostém
Skoczy szermem
[1948], gdzie widzi rozerwane wozy.
Walą się drudzy za nim w lisowskie obozy.
Już się w samym majdanie
[1949] Sokołowski siecze,
Gdy leci Lubomirski; tak kiedy się wściecze
8395Srogi tygrys hirkański, nie zastawszy dzieci
W łożysku, bez pamięci i bez oczu leci.
Toż Lermunt z Denoffami zewrą się w pogany,
I Lisowie też, widząc posiłek zesłany
(Ochotnik był po całym otrąbiony wojsku),
8400Jako wezmą na szable pogaństwo po swojsku
[1950],
Nie tylko ich z taboru swego wyparują,
Natną, nabiorą, ale, póki siły czują,
Idą w pole za nimi, aż pod szańce owe,
Skąd ich Lermunt wystrzelał, dawne Wejerowe.
8405Dwie chorągwie tureckie przy skofiej
[1951] złotej
Między lisowskimi się zostały namioty.
Kozaków podejźrana zatrzymała ściana,
Że tej gry nie pomogli, którą zaraz z rana
Począwszy nie bez szkody ze strony obojej
8410Aż do nocy nas bawią, ale większej swojej:
Ich pod pięćset zginęło, naszych nad dwadzieścia
Nie więcej Lisowczyków, kiedy bronią prześcia
Do swojego taboru; więc pancernej roty
Cny rotmistrz Kopaczowski przez rękę przekłóty;
8415Ranny także i Lermunt; lecz oba sowito
[1952]
Swojej się krwie zemścili, a tu świat okryto
Czarnym z góry zawojem; powszechne milczenie
Noc sprawiła, co żywo, szło na odpocznienie.
Dzień słońce otworzyło, a poganie po stu
8420Sprzągszy wołów, na tamte stronę ciągną mostu
Piętnaście dział burzących, z których bez przestanku
Począwszy od samego strzelali zaranku,
Aże się słońce schyli, z swoją tylko szkodą
I prochu, i ołowiu; toż je nazad zwiodą.
8425
ListTym też czasem Weweli już przez Zielińskiego
Odesłan, skąd przyjechał, do obozu swego:
Ale tegoż dnia znowu z listem wezyrowym
I z patentem powraca do nas Osmanowym,
Który Dilawer w swoim do Lubomirskiego
8430Posłał liście zawarty, dokładając tego:
Że gdyby się wam dała wzajemna zamiana
Za posłów, już by wiara nasza podejźrana
Być musiała, a zwłaszcza przy cesarskiej głowie;
Niechaj prawem narodów bezpieczni posłowie
8435Przyjadą, na co jego posyłam patenty,
A pokój między nami skojarzy Bóg święty.
PiesAle Osman właśnie tak skłonny do przymierza,
Jako kiedy wielkiego pies naszczeka zwierza,
Mów
hajwo[1953]! każ mu leżeć, bierz go i za uszy,
8440Nie pójdzie, aż niedźwiedzia albo wieprza ruszy.
Więc nie spawszy całą noc, lub zysk lubo strata,
Lubo wygrać, lub umrzeć naznaczyły fata
(Trzeciego nic, jedno być z tego dwojga musi),
Jutro ostatniej z nami fortuny pokusi,
8445Dzień świtał Wacławowi królowi święcony
[1954]
Czeskiemu, a że naszej patronem Korony,
Przeto nam uroczysty; któregośmy różnie,
Lecz dziś największej, jako wierzymy nabożnie,
Doznawali opieki. Więc się każdy bierze,
8450Ktokolwiek w świętej żyje katolickiej wierze,
Aby przezeń modlitwy i czynione Bogu
U kościelnego oddał swoje wota progu,
Gdy czterdzieści tysięcy Osman komunnika
[1955]
Przedniej ordy na tamtę stronę Dniestru zmyka;
8455Sześćdziesiąt dział do tego, pod których by dymem
Mogła rzekę przepłynąć orda pod Chocimem
I naszym tył wziąć (jakoż drudzy aż w pół wody
One odwagi, one czynili zawody).
Palą działa raz po raz, ale tylko wierzchnie
8460Echem głuszą powietrze, a Dniestr się rozpierzchnie
Coraz hukiem szkaradym
[1956] i choć gęsto dosyć
W obóz kule wpadały (tak mogły donosić),
Nikogo te sześćdziesiąt, co za Dniestrem wyły,
Dział, oprócz jedynego Szota
[1957] nie zabiły
8465Z tych, co przed królewiczem najwierniejsze warty
Rogate na wsze strony noszą alabarty
[1958];
Chory leżał w swej budzie, w trzeciej od pańskiego
Namiotu i tylko co do przyniesionego
Głowy dźwignie półmiska, czy czekał umyślnie,
8470Na to puszkarz tak trafi, że mu mózg wypryśnie,
A ci, co w szykach stali, którym należało
Stokroć ginąć, za łaską bożą byli cało.
Nie ulężesz niebieskiej, bracie, obietnicy.
8475Kto ma na wojnie umrzeć, i pod dzwonem zginie;
Kto nie, choćby w działo wlazł, to go kula minie.
Tak gdy Osman rozdwoić kusi nasze siły,
Stąd się wszytkie nad nami wojska zawiesiły,
Stąd drugich dział sześćdziesiąt strasznie na nas rzygnie.
8480Rzekłbyś, że się przed onym hukiem ziemia przygnie,
Że się już góry walą, lasy mostem ścielą,
Kiedy ze sta dwudziestu razem do nas strzelą.
Świszczą kule wiatr siekąc, jako gdy po strzesze
Na dachu się wysokim tęgi Auster
[1959] czesze,
8485I nieraz się zderzywszy w gęstym dymie owym,
Krzesały iskry równe ogniom piorunowym.
Świata nie znać w kurzawie
[1960]; słuch odjęły gromy,
I żywy gorejącej wizerunk Sodomy
Osman, słup a słup solny, nie śmie ruszyć kroku
[1961],
8490Czeka swej ostatniego fortuny wyroku.
Tedy na Lisowczyków wszytek impet
[1962] lęże;
Tam idą janczarowie, tam wybrani męże,
Czoło wojsk bisurmańskich i których imiona
W różnych sławne potrzebach, wziąwszy na ramiona
8495Tarcze, pierwszy dopiero raz naszym widziane,
Przy drzewach zostawiwszy konie powiązane.
Wiedząc, że Lisowczycy bez strzelby są długiej,
Choć jeszcze wczorajszego nie zapomniał drugi,
Tym śmielej, tym nastąpią na nich natarczywiej;
8500Lecz trafią na gotowych, którym tu poczciwiej
Umrzeć w miejscu, jednego niźli umknąć kroku,
I strzymają pierwszy szturm onego obłoku.
Ale kiedy Herkules sam dwiema nie zdole
[1963],
A tu jednego z naszych dziesięć Turków kole,
8505Ustępują po trosze, kiedy do tej zwady
Bobowski z swą piechotą przyszedł i Almady.
Cóż to na taką wielkość, gdy na wszytkie ściany
W koło już był lisowski tabor obegnany?
Atoli się pokrzepią i prawie mąż z mężem
8510Z kolana się hartownym siągają orężem.
Toż dopiero Władysław od boku swojego
Śle wszytkich Anglów, Szkotów; śle Kochanowskiego
Ze trzema sty muszkietów; ale i to mało:
Bo na stu naszych, Turków tysiąc przybywało.
8515Już im ciasno w taborze przed zwalonym trupem,
Wszyscy biją, żaden się nie zabawi łupem.
Turcy dopiąć imprezy
[1964] ani chcą wszetecznie
Ustąpić, a naszy też wyprzeć ich koniecznie
Usiłują; o sławę obiema gra chodzi,
8520Bo żywot utraconej sławy nie nagrodzi.
Pełno w wałach od pola tureckich bonczuków
[1965],
Pełno krwie i wzajemnych z obu stron przynuków
[1966].
A co nasza piechota da ognia, jak gradem
Bite kłosy, tym lecą poganie upadem.
8525Więc żeby Lisowczykom posiłku nie słali,
Razem szturmy Denoffom i Kozakom dali.
Aleć i Lubomirski miał co do czynienia,
Kiedy nad nim ćmy wiszą prawie do przejźrenia
Niepodobne i, czego nie zagłuszą działa,
8530Pełno z obu stron Dniestru tatarskiego hałła!
Bo czterdzieści tysięcy, jak się rzekło przodem
[1967],
Gwałtem się ich w nasz obóz wedrzeć chciało brodem.
I trzeba było na tak uporne zabiegi
I jezdą
[1968], i piechotą poosadzać brzegi,
8535Gdzie przeciw sześcidziesiąt dział tureckich onych
Sześć działek Butlerowi odda wytoczonych;
Ostatek da na Boga; sam, gdy mu znać dadzą,
Że się Turcy z onych gór ku naszym prowadzą,
Na czwartego już konia przesiadszy się dzisia,
8540Przypadnie do swojego chyżo półkirysia
[1969];
Opędzi wszytkie szyki i każe podczaszy
Otrąbić, żeby harców zaniechali naszy.
Już pole miał odkryte, już groty kończyste,
Już krwie pragną tureckiej pałasze sieczyste;
8545Więc kilką słów rycerstwo, choć ma dosyć chęci,
Do tak pięknej marsowej roboty przynęci:
«Dzień ten, kawalerowie, cna sarmacka młodzi,
Nasz jest własny: nam słońce dziś na niebo wschodzi;
Naszej, o bracia, sławy lampa gore złota,
8550Żeby widziana była każdego z nas cnota
Przed Bogiem, który na to samo ten dzień chował,
Żeby weń krzyż z miesiąca
[1970] sławnie tryumfował.
Onić to ludzie, oni, cośmy ich tą niwą
[1971]
Sto razy jako bydło szablą gnali krzywą,
8555Ten-że chłopiec i teraz głupi; taż ich niwa
Pod też wam szable znowu pędzi do rzeziwa.
Oneć to są zastępy, szarańcze i chmury,
Co z pola przed naszymi uciekali ciury.
Cośmy im w gębę palce kładli, z ręku brali
8560Bonczuki, cośmy ich dzień cały wyzywali.
Lecz komuż to powiadam? Wam? Wyście to ze mną
Przez sześć niedziel tę smołę
[1972] poznali nikczemną.
Wyście pierwszy zdeptali tej bestyjej kręgi,
Która tak wiele świata ujęła w popręgi
[1973].
8565
Ano między inszymi polskimi patrony,
Którzy wielkiemu Stwórcy krew nasze prezentem
Niewzgardzonym przynoszą, dzisiejszem nas świętem
Wacław błogosławiony z chrześcijany cieszy,
8570Ano się nam na pomoc z swą chorągwią spieszy.
Więc skoro na to pole zbliżą się poganie,
Co im dotąd śmierdziało i nie śmieli na nie,
Bijmy mężnie, nie licząc; mamy nad złoczyńce
Serce w piersiach na ziemi, na niebie przyczyńce.
8575Aleć Turcy postrzegszy, że one armaty,
One szturmy namniejszej naszym serca straty
Nie przyniosły, i owszem idą jak na miody,
Stanęli, skoro z góry pierwsze zwiodą szyki,
8580Jako kozieł widząc kloc w jatce i rzeźniki.
A już były lisowskie we złej toni rzeczy,
Gdyby im hetman wczesnej nie posłał odsieczy.
Każe trąbić w majdanie
[1977] wskok na ochotnika,
Prócz ludzi regiestrowych, do których przytyka
8585Po dziesiąciu od każdej chorągwie, a z nimi
Kilku śle pułkowników; wprzód słowy krótkimi
Do marsowej roboty zagrzeje, a potem
W równe pole wysunie. Nigdy takim lotem
Dniepr nie spada z swych progów ani sokół kaczki
8590Nie bije, jako z onej weseli przechadzki,
Żywa młódź krwie szlacheckiej, same tylko bronie
W garści niosąc, ku tamtej posunie się stronie,
Gdzie się w lisowskich walech tureckie kołyszą
Chorągwie; i ci, skoro posiłki usłyszą,
8595Którzy się w jednym tylko kącie już oparli,
Krzyknąwszy razem na się, na pogan natarli.
PamięćNie godzi się w dzisiejszej suchym piórem wrzawie
Minąć was, lecz go
[1978] w bystrej zmaczawszy Śreniawie
[1979],
Pisać, zacni Pisarscy! Chociaż podłym rymem,
8600Podać was światu, Janie, Przecławie z Jachimem
Rodzeni; i tamtemu wyświadczone niebu
Od wiecznej niepamięci zachować pogrzebu
Męstwo, które jeśli kto przeszłe czasy zliczy,
W domu waszym z nąjpierwszych pradziadów dziedziczy.
8605Pisaliście wszyscy trzej utemperowaną
[1980]
Szablą na ścierw pogański posoką rumianą.
Tyś, Janie, znak hetmański w tamto wyniósł pole;
Tyś znacznego Turczyna po stroju i czole
Sztychem w gębę trafiwszy, na ziemię obalił,
8610Skoroś obadwa boki bracią swą ustalił
[1981]
Jako dwoma basztami; a tak gdzieś się kinął,
Wszędy krzywa Śreniawa
[1982], krwawy potok płynął.
Kiedy tak naszy mężnie koszą tamto pole,
Koląc Turki przez piersi, rzężąc przez gardziele,
8615Jeszcze drudzy nie wiedzą, co się w tyle dzieje,
Z zawziętej nie spuszczają i najmniej nadzieje,
Patrzą, skąd naszym serca, skąd się wzięły siły;
Toż dopiero odkryte obaczywszy tyły,
Niż ich zawrą do końca i wezmą ich między
8620Muszkiety i pałasze, ustąpią co prędzéj.
Toż się ozwie i Wejer, toż Kozacy kroku
Pomkną, toż z Denoffami Lermunt idzie z boku;
Zmieszają się w pół pola, bo i Turcy daléj,
Widząc blisko Osmana, już nie uciekali,
8625Lecz skoro z ogromnymi drzewy
[1983] wyprowadzi
Hetman w pole usarza, sam car nie poradzi,
Chociaż tylko stał
[1984] w miejscu spokojnie, jak poty
[1985],
Ale ostre w pogaństwie strach czyniły groty.
Stoi Osman jak żuraw z wyciągnioną szyją
8630Na górze, niepewną się pusząc
[1986] wiktoryją,
Nie każe swoim hodziom
[1987] poprzestać pacierzy,
Aże będzie w lisowskim szańcu na wieczerzy,
Gdzie już działa i wielką część piechoty znaczy;
Boże uchowaj komu wspomnieć mu inaczéj!
8635A tymczasem parują naszy Turków śmiele,
W boku mając hetmana, ochotnika w czele;
Karbują miękkie grzbiety, a z każdej się rany
Na suchą ziemię toczy struga krwie rumianej.
A jeśli się też który na swoję pasiekę
[1988]
8640Obejźry, co miał w grzbiet wziąć, to bierze w paszczekę.
Cały dzień Szemberg czekał, aż go samym mrokiem
Pożądanym fortuna nasyci obrokiem.
Ten pod lasem na stronie szańc usypał mały,
Gdzie z trzoma sty piechoty i ze dwiema działy
8645Przypadł, i tak nieznacznie, choć imo
[1989] oń biegły
I on też trwał tak długo, choć więcej niż po stu
Pogaństwa przyjeżdżało do onego chrostu,
Zwłaszcza kiedy ich naszy z potrzeby
[1992] poparli,
8650Za pusty szańc on mając, tam czoła przetarli
[1993]
I koniom podbieganym, i sobie; toż kiedy
Powszechnie uciekali, między ich czeredy,
(Jako leżał na brzuchu, słowo tylko rzecze),
Lecą z naładowanych dział gęste kartecze;
8655Wychyli się piechota i od lica razem
Da ognia, padnie jak wiąz pogaństwo obłazem
[1994].
Pięć Rzeczyckich rodzonych było tam z nim braci,
Jerzy, Jędrzej, Mikołaj, Jan, Stanisław, a ci
Gdzie się tylko podała okazyja sławie,
8660Żadnej nie opuszczając, i w dzisiejszej wrzawie
Wszyscy byli przytomni
[1995]; wszyscy po starszemu,
Z długich fuzyj pogaństwu zapamiętałemu
Dają ognia, w największym rachując to zysku,
Im więcej pogan lęże na pobojowisku.
8665Nikt tam darmo nie strzelił, a z onej kwatery
Szemberkowej przyszło im strzelić razów cztery,
Gdzie i ślepy mógł trafić, i choćby był palił
Nawiasem
[1996], w takiej gęstwie, trzech, czterech obalił.
Tak-ci Turcy uciekli, wziąwszy słuszną cięgę.
8670I Osman na wczorajszą nie pomniąc przysięgę,
Każe wołać wezyra: «I sam widzę — rzecze —
Że się dłużej ta wojna z Polaki przewlecze,
Na którą-m się we zły czas nieszczęśliwie ruszył.
Nie jam winien, ale ten, który mi potuszył
[1997]
8675(Niechaj za swoję radę głębiej piekła
[1998] gore,
Przybrawszy tych proroków i wróżbitów w sforę),
Skinderbasza; jego-to instrukcyja, jego
Pochlebstwa, żem natenczas połajał Muftiego;
Za co mnie dziś Bóg skarał, i gdyby go wskrzesić,
8680Kazałbym go i z tymi mataczmi powiesić.
Że kogo Bóg chce skarać, wprzód mu rozum bierze.
Lecz gdy tego żałować snadniej
[1999] niż poprawić,
Życzę pokój z Polaki jak najlepszy sprawić,
8685Raczej stary odnowić, i jeśli być może,
Wytargować co na nich za moje podróże
I trudy tak dalekie. Na mnież-by sromota
Przyschnąć miała i darmo uczynione wota
[2000]
Na meczet wymierzony? Jakimkolwiek zgoła
8690Okrasić to pretekstem; czemu wiem, że zdoła
Twa głowa, cny wezyrze, żebyśmy bez sromu
I ludzkiego pośmiechu wrócili do domu».
Tak był Osman łaskawy, tak udobruchany,
Że by go mógł na wrzody przykładać i rany.
8695Więcej w nim mógł jeden dzień, niż przeszłych czterdzieści.
Już da miejsce racyjom, już się to weń zmieści,
Że z nami przegrać może, że człek jako iny,
Że trzeba sprawiedliwej do wojny przyczyny,
Że serce ma nad liczbę w okazyjej
[2001] więcej,