Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 475 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Kamień pełen pokarmu, Liber mortuorum, LXXXV. Znak z nieba
LXXXVI. Rekolekcje w 1988 roku → ← LXXXIV. Pieszczoch

Spis treści

      Eugeniusz Tkaczyszyn-DyckiLXXXV. Znak z nieba

      1
      śniłem deszcz jaki zwykle nawiedza
      mężczyznę i kobietę gdy idą we dwoje
      nie istnieli w tym śnie
      lub tak bardzo związali się ze sobą
      5
      i chłonęli ów deszcz że nie mogłem odejść
      nie było ich lecz wydzielali pot gubili się w czarnej
      albo czerwonej roślinności dalekiego
      wybrzeża u którego stałem trzy dni i trzy noce
      trzy dni i trzy noce oczekiwania na deszcz (znak
      10
      z nieba by porzucić ziemię) oni zaś wyśmiewali moje
      przykurczone ręce i nogi lecz rozproszyli się
      zaraz gdy się przebudziłem aby im dać siebie
      x