Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 475 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Kamień pełen pokarmu, Liber mortuorum, LXXVIII. Niebezpieczeństwo
LXXIX → ← LXXVII. Kobieta z radioodbiornikiem

Spis treści

      Eugeniusz Tkaczyszyn-DyckiLXXVIII. Niebezpieczeństwo

      1
      place są puste jak listopad
      jak ty i ja i wiersze za którymi biegam
      po owym placu wczoraj wziąłem
      pieniądze i wnet uciekłem od siebie
      5
      wystarczy zatem na wypad
      w Polskę i dobrą książkę przedwczoraj też
      wziąłem za ekstrawagancję (to jest
      umiem się brać za instrumenty stare i zepsute)
      a więc place są puste jak listopad
      10
      i jego instrumenty stare i zepsute
      mogą w zakamarkach moich rąk i nóg
      przespać się do jutra
      x