Henryk ZbierzchowskiImpresyeTryumf
1Ciemność bez kresu — głusza nieskończona,
Cisza wlokąca zwój długich warkoczy —
Duszność, co wszystko w swoich splotach tłoczy,
Objęły ziemię i niebo w ramiona.
5W tem zadźwięczała jakaś pieśń szalona,
To stado wilków stojąc na skał zboczy
Spogląda w wąwóz świecącemi oczy
I wyje dziko — na chwilę pieśń kona.
I znów wybucha beznadziejnie… długo…
10Księżyc przedarłszy chmur stłoczonych zwały,
Oświecił wąwóz bladą światła strugą.
Na dnie w szczelinie rozpękniętej skały
Trup leży siny — — — księżyc zczerniał blady,
Ciemno — i jęczą znów wilków gromady.