Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Bianka Rolando, Biała książka, Czyściec, Pieśń dwudziesta dziewiąta. Lilith w powietrzu śpiewa do Bianchi
Pieśń trzydziesta. Podróż podwójna → ← Pieśń dwudziesta ósma. Lilith

Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaCzyściec Pieśń dwudziesta dziewiąta. Lilith w powietrzu śpiewa do Bianchi

      1
      Bianco, Bianco najdroższa i ukryta ciągle
      Zabieram cię ze sobą daleko, pod spód
      Tutaj nasze pieśni nie są wysłuchiwane
      Prochy żywią się melodiami skruszonymi
      5
      Wtul się w me włosy, bo podążamy
      przez wiele milionów istnień skrytych
      do pasa granicznego, gdzie tajemnica
      sekrety ukryte w słowach i pieśniach
      Nasze dusze podwójnie rozwarstwione
      10
      w ukrytych szczelinach czarny krem wyborny
      Znam te szepty prawie modlitewne
      w twoim zmęczeniu odnajduję chciwie
      Czekałam długo na ciebie tutaj, niuchając
      Nocowałam w swej sukni, żywiąc masy
      15
      skrawki słodkich korzonków rosnących
      na moich dłoniach, na stopach żyznych
      zagubił się ich smak, koloryt dawny
      dlatego świetnie nadają się na nawóz
      o nazwie fabrycznej Evergreen for you
      20
      Schowana w swoich dawnych dekoracjach
      ze sklejki malowanej odręcznie, heblowanej
      Scenografie po spektaklach, kostiumy zużyte
      z bandaży, z plastrów przeciwreumatycznych
      Mam jeszcze ciepły głos, tylko dla ciebie
      25
      Miodne wspomnienia rozświetlonych słów
      Czy pamiętasz ich znikome ślady w sobie?
      Zdyszana z pośpiechu śpiewam pieśń dla ciebie
      Jestem taka pospieszna, jestem pospieszna
      ciepła i wielokrotnie zagięta w sobie tutaj
      30
      Przenoszę nasze ciężary do cieplejszych krajów
      naszą zgniliznę w koronkach ze słów noszę
      Sunę z wielkim wysiłkiem do tyłu
      trzeba teraz to przeliterować do początku
      Moja czarna królewno, porzucona przez siebie
      35
      gdzie twój dwór okazały, gdzie twoje służące
      których obecności niechybnie oczekiwałaś?
      Osuszę twe łzy w biegu szalonym i celowym
      Jestem Lilith, pocieszycielka wycofana w dal
      Miękkie są nasze zbroje, delikatniejsze niż skóra
      40
      cieląt i koźląt ssących daremnie wodę ciepłą
      przegotowaną, ostudzoną do temperatury pokojowej
      Podatniejsze jesteśmy na rany cięte i rwane
      Nie patrz tak na mnie, za głośno spoglądasz
      Musimy uważać na fruwające tutaj papiery ścierne
      45
      wielkie, atakujące mechanicznie byty roztrzaskane
      czasami Gruboziarniste pilnują pól pustynnych
      Me kolana są sine od pasów startowych
      podchodzenia do lądowania w celach fizjologicznych
      Wysycha ma skóra delikatna bez kremów, bez dłoni
      50
      Marnotrawię swą urodę w tym pejzażu z tytoniu
      Wybielona, chlorowana, w brudzie płukana bielanko
      ubrana w litanie do najświętszych serc błyszczących
      mają one funkcje odblaskowe, to czyni je migotliwymi
      są zdumiewająco funkcjonalne w liściastych lasach
      55
      Wleczesz swe gobeliny, którymi się nikt nie interesuje
      ani to latające dywany, ani wyborne dekoracje wnętrz
      Wyścielają one wysypiska śmieci, pojemniki kradzione
      pojemniki na śmieci przywożone jak trofea zwycięskie
      Masz przy sobie klasery ze znaczeniami sprzed wojny
      60
      między dobrem a złem, drugiej czy dwudziestej dziewiątej
      Przyciskasz pieśni do siebie jak ostatni oręż, tarczę rzeźbioną
      chroniącą przed pęsetami i dźwigami abstrakcyjnymi
      w ścisku, w skrzypieniu, w podnoszeniu wielokrotnym
      Uciekając przed zagładą rychłą, chowasz się do kąta
      65
      liczysz i odliczasz od tyłu wszystkie wiersze w nadziei
      Swoje imię czytasz od tyłu, jak imię przewrócone w śnie
      lecz nie znajdziesz nic w tym przeczeniu frywolnej magii
      Musisz się tu więc pogodzić z przyciasnymi słowami
      z podśpiewkami naszymi sprzedawanymi za grosze
      70
      Śpiewane rymy i schematy dla fałszywej gwiazdy
      oby swym blaskiem nas balsamowała przed zniknięciem
      w zapadniach niepamięci, w niewidoczności pospolitej
      Murzyńskie oblicza jednak w nas głęboko spoczywają
      odwrócone od posłuszeństwa, powinności dnia-nocy
      75
      My, kolonizatorki u bram edenów, przedmieścia rabujące
      Jakoś nam tak trudno oddawać to myto za przejście
      ze zbiorów naszych, z plonów niezwykle płodnych
      trudno dziesięcinę ze słów oddać, przekraczając dalej
      tupiemy, podskakując w tańcu na znak buntu przeciwko
      80
      w korowodzie cichym, zamkniętym na wszystko wokół
      Lecz w środku najgłębiej jest wielki lęk
      tłuszczem obrośnięty toczy naszą lotność
      Spoczywasz senna przy mnie, ze znużenia, ze snu
      Mój złowiony sum cały dnem umorusany, okraszony
      85
      ciągle w poszukiwaniu mętnych granic dna stawów
      Węgorze czarne prześlizgują ci się między zębami
      gdy milczysz, także się kłębią, jak po bitwach morskich
      To ich umykanie, zakreślone grzbiety, słowa ze śliny
      nie odczytywalne przez wróżbitów ani grafologów
      90
      Pochwycam cię, by w ich centrum oś ruchu zanikła
      powodując ich nienaturalny chaos i rozwarstwienie
      Podzielić je, rozwarstwić precyzyjnie w podroby
      na filety bez kręgosłupów dawnych, ości ukrytych
      na skóry preparowane i suszone w pełnym słońcu
      95
      w popiołach nienasyconych ciągle i zmuszonych
      Uważaj, możesz puścić mą wstęgę przez nieuwagę
      Splotę więc dla ciebie nosze wygodne w drodze
      z mych czarnych tasiemek powiewających i włosów
      w powietrzu, co teraz bardziej słonym się wydaje
      100
      jego smak czujemy już razem w ustach naszych
      ciszej
      Kołysane przez szepty i szyfony
      przez szepty i szyfony
      x