Dzisiaj aż 15 770 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!
- Jerzy Andrzejewski (1)
- Giovanni Boccaccio (1)
- Tadeusz Boy-Żeleński (1)
- Stanisław Brzozowski (1)
- George Gordon Byron (1)
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort (1)
- Charles Dickens (2)
- Denis Diderot (1)
- Antonina Domańska (1)
- Zygmunt Gloger (1)
- Seweryn Goszczyński (1)
- Kenneth Grahame (2)
- Jacob i Wilhelm Grimm (1)
- Homer (3)
- Jan Słomka (1)
- Alfred Jarry (1)
- Zygmunt Kaczkowski (3)
- Franciszek Karpiński (4)
- Jan Kasprowicz (2)
- Jędrzej Kitowicz (1)
- Jan Kochanowski (7)
- Ignacy Krasicki (2)
- Zygmunt Krasiński (1)
- Józef Ignacy Kraszewski (5)
- Bolesław Leśmian (1)
- Marek Aureliusz (1)
- Adam Mickiewicz (13)
- Michel de Montaigne (2)
- Friedrich Nietzsche (5)
- Autor nieznany (1)
- Cyprian Kamil Norwid (1)
- Eliza Orzeszkowa (11)
- Jan Chryzostom Pasek (1)
- Edgar Allan Poe (1)
- Wacław Potocki (1)
- Bolesław Prus (3)
- Maria Ratuld-Rakowska (1)
- Edward Redliński (7)
- Mikołaj Rej (5)
- Władysław Stanisław Reymont (5)
- Miguel de Cervantes Saavedra (2)
- William Shakespeare (Szekspir) (2)
- Henryk Sienkiewicz (12)
- Olaf Stapledon (1)
- Władysław Syrokomla (1)
- Stanisław Wyspiański (1)
- Stefan Żeromski (2)
- Zobacz też:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Louisa May Alcott
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Olympe Audouard
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Paweł Beręsewicz
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Borowski
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Aleksander Brückner
- Wojciech Brzoska
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Tytus Chałubiński
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Tytus Czyżewski
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Kazimierz Deczyński
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Michalina Domańska
- Fiodor Dostojewski
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Roman Dyboski
- Adolf Dygasiński
- Dzierżek
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Agnieszka Frączek
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Françoise de Graffigny
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Jacek Gutorow
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Halina Górska
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Horacy
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Światopełk Karpiński
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Søren Kierkegaard
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Halina Krahelska
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Maurice Leblanc
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Jarosław Lipszyc
- Oskar Loerke
- Hugh Lofting
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Maurice Maeterlinck
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Helena Mniszkówna
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Urke Nachalnik
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Zośka Papużanka
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Charles Perrault
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Ksawery Pruszyński
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Adolphe Retté
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Feliks Salten
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- Marceli Skałkowski
- Piotr Skarga
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Juliusz Słowacki
- Antoni Sobański
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Stefan Szolc-Rogoziński
- Szolem-Alejchem
- Wit Szostak
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniu Tkaczyszyn-Dycki
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Teodor Tripplin
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zbigniew Uniłowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edgar Wallace
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Starożytność (5)
- Renesans (17)
- Barok (4)
- Oświecenie (9)
- Romantyzm (23)
- Pozytywizm (38)
- Modernizm (22)
- Dwudziestolecie międzywojenne (3)
- Współczesność (9)
- Zobacz też:
- Średniowiecze
- nie dotyczy
- Aforyzm (3)
- Bajka (1)
- Baśń (3)
- Dialog (1)
- Dramat poetycki (1)
- Dramat romantyczny (3)
- Dramat szekspirowski (2)
- Epopeja (10)
- Epos (4)
- Esej (3)
- Farsa (1)
- Fraszka (6)
- Humoreska (1)
- Legenda (1)
- Nowela (1)
- Opowiadanie (2)
- Pamiętnik (3)
- Pieśń (1)
- Poemat (1)
- Poemat heroikomiczny (1)
- Powieść (67)
- Powieść poetycka (1)
- Przypowieść (1)
- Reportaż (1)
- Reportaż podróżniczy (2)
- Tragedia (3)
- Wiersz (8)
- Zobacz też:
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka ludowa
- Ballada
- Ballada romantyczna
- Dedykacja
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Felieton
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Hymn
- Idylla
- Jasełka
- Kazanie
- Komedia
- Komediodramat
- Kronika
- Lament
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Psalm
- Publicystyka
- Różne
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz sylabotoniczny
- Gospodarz X
- Alkohol (4)
- Anioł (1)
- Artysta (1)
- Bieda (1)
- Bogactwo (2)
- Chłop (7)
- Chleb (1)
- Ciało (1)
- Córka (2)
- Czary (1)
- Dar (1)
- Diabeł (1)
- Dom (4)
- Drzewo (1)
- Duch (1)
- Dziecko (2)
- Fałsz (1)
- Gniew (1)
- Gość (40)
- Gospodyni (11)
- Grzeczność (3)
- Honor (2)
- Interes (1)
- Jedzenie (6)
- Kara (1)
- Karczma (3)
- Kłótnia (1)
- Kobieta (2)
- Kondycja ludzka (1)
- Korzyść (1)
- Ksiądz (2)
- Lato (1)
- Lekarz (1)
- Lud (3)
- Mąż (6)
- Małżeństwo (2)
- Marzenie (1)
- Maska (1)
- Mędrzec (1)
- Mężczyzna (3)
- Młodość (1)
- Naród (1)
- Nauka (1)
- Niemiec (1)
- Noc (2)
- Obraz świata (1)
- Obyczaje (18)
- Ogród (4)
- Ojciec (4)
- Ojczyzna (1)
- Oko (1)
- Pan (6)
- Pieniądz (4)
- Pijaństwo (1)
- Podróż (2)
- Poeta (4)
- Poezja (1)
- Polak (1)
- Polityka (1)
- Polska (3)
- Pozycja społeczna (2)
- Praca (4)
- Przemiana (1)
- Przemoc (4)
- Przywódca (1)
- Rodzina (1)
- Rosja (1)
- Rycerz (1)
- Śmierć (1)
- Sąd (1)
- Sen (2)
- Skąpiec (1)
- Słowo (1)
- Sługa (6)
- Strach (1)
- Syn (1)
- Szlachcic (6)
- Trucizna (1)
- Trup (1)
- Uczta (3)
- Umiarkowanie (1)
- Upadek (1)
- Uroda (1)
- Urzędnik (1)
- Wdowa (1)
- Wdowiec (1)
- Wesele (1)
- Wiara (1)
- Wieczór (1)
- Wiedza (2)
- Wieś (3)
- Wino (3)
- Wiosna (1)
- Władza (1)
- Własność (2)
- Wojna (2)
- Wolność (1)
- Wróg (1)
- Żałoba (1)
- Żart (1)
- Żołnierz (4)
- Żona (3)
- Zabawa (1)
- Zemsta (1)
- Złodziej (1)
- Zwierzę (1)
- Zwierzęta (1)
↓ Rozwiń fragment ↓— Zdaje się, twoi rodzice wyjeżdżają.
Monika:
— To co?
— Wypadałoby ich pożegnać.
— Czy tak? Zawsze mi...
↑ Zwiń fragment ↑— Zdaje się, twoi rodzice wyjeżdżają.
Monika:
— To co?
— Wypadałoby ich pożegnać.
— Czy tak? Zawsze mi się wydawało, że skoro ktoś z gości chce przyjęcie opuścić, to albo czyni to dyskretnie, albo sam szuka gospodarzy, żeby się pożegnać, nie odwrotnie. Nie mam racji, panie Kubicki?
Na to mistrz:
— To zależy, proszę łaskawej pani. Księżna Róża Sulemirska z Białego Potoku, u której pracowałem w Rzymie po pierwszej wojnie, kiedy gościła u siebie osobistości spokrewnione z domami panującymi, znaczy książąt krwi, to chociaż sama bardzo wysoko urodzona i z Burbonami spokrewniona, zawsze osobiście takie persony odprowadzała aż do drzwi wejściowych.
Keller:
— Widzisz, mistrz Kubicki lepiej od ciebie zna wielkoświatowy savoir vivre.
— Wielkoświatowy!
— Ostatecznie twój papa jest prezesem w randze ministra i był ambasadorem.
— Ale nie księciem krwi, a to chyba jest pewna różnica, czy nie tak, panie Kubicki?
Mistrz Kubicki:
— A owszem, owszem, różnica jest.
— Przepraszam — na to Keller — w naszym ustroju tytuł ambasadora albo ministra odpowiada mniej więcej randze księcia krwi, a w każdym razie księcia. Nie sądzi pan, mistrzu?
— I tak, i nie, proszę łaskawego pana. Minister, owszem, wysokie stanowisko, ambasador też, nie powiem, ale ministrem, łaskawy panie, można być i potem przestać, a jak się kto księciem urodził, to trudno, księciem umiera.
↓ Rozwiń fragment ↓Pan Torello, spostrzegłszy Saladyna i jego orszak, poznał od razu, że to jacyś dostojni ludzie...
↑ Zwiń fragment ↑Pan Torello, spostrzegłszy Saladyna i jego orszak, poznał od razu, że to jacyś dostojni ludzie i cudzoziemcy być muszą, i uczcić ich zapragnął. Gdy tedy Saladyn zapytał jednego z dworzan Torella, jak daleko jeszcze do Pawii i czy podobna zdążyć tam przed zamknięciem bram miasta, pan Torello odparł za sługę:
— Nie, panie! Przyjedziecie do Pawii zbyt późną nocą, aby dostać się do grodu.
— Poradźcie nam tedy łaskawie — odparł Saladyn — co uczynić mamy, całkiem bowiem obcy tutaj jesteśmy.
— Jak najchętniej — rzekł pan Torello — rzecz się dobrze składa, bowiem przed chwilą właśnie zamierzałem posłać jednego z ludzi moich dla załatwienia pewnej sprawy pod Pawię. Będzie on waszym przewodnikiem i zawiedzie was do pewnego domu, gdzie znajdziecie wszystko, czego wam potrzeba.
Rzekłszy te słowa, zbliżył się do najobrotniejszego ze sług swoich, stosowne polecenie mu wydał i z cudzoziemcami w drogę odprawił, sam zasię podążył co tchu do swojej posiadłości, rozkazał przygotować wspaniałą wieczerzę i stoły w ogrodzie zastawić, po czym wyszedł przed bramę i począł na gości oczekiwać.
Tymczasem sługa pana Torella, chcąc zyskać trochę czasu, wśród pogawędki o różnych sprawach wiódł cudzoziemców okrężnymi drogami, aby wreszcie niepostrzeżenie do willi pana Torella ich przyprowadzić. Pan Torello, ujrzawszy zbliżających się gości, postąpił ku nim i zawołał, śmiejąc się serdecznie:
— Witam was, panowie!
Saladyn, człek wielce przenikliwy, zrozumiał od razu, iż rycerz obawiał się, że ludzie na drodze spotkani mogą jego zaprosin nie przyjąć, i użył podstępu, aby ich móc w swoim domu ugościć, nie narażając się na odmowę.
Odpowiedziawszy tedy na powitanie gospodarza, rzekł:
— Panie, gdyby się żalić można było na tak uprzejmych jak wy ludzi, nie mówiąc już o tym, że opóźniacie nieco naszą podróż, skarżylibyśmy się, że nas, którzyśmy niczym — chyba samym powitaniem — na dobroć waszą nie zasłużyli, do przyjęcia tak zaszczytnej gościny u was przymuszacie.
Na to rycerz, jako człek wielce polerowny, tak odparł:
— Grzeczność, którą wam świadczę, panowie, żadną jest prawie w porównaniu z tą, jaka się wam należeć powinna. Poznaję to dowodnie z wyglądu waszego. Ponieważ jednak poza Pawią nie znaleźlibyście teraz żadnej austerii, która by wam znośny schron dać mogła, ośmieliłem się tedy przerwać nieco podróż waszą, abyście pokrzepić się i odpocząć u mnie mogli.
Saladyn, towarzysze i słudzy jego biegle łaciną władali, rozmowa tedy szła z łatwością. Wszyscy doszli wnet do przekonania, że gospodarz jest jednym z najmilszych, najlepiej ułożonych i najbardziej oświeconych ludzi, jakich dotychczas im się napotkać udało. Pan Torello osądził ze swej strony, iż cudzoziemcy ci są ludźmi wielce znamienitymi i że stan ich jest znaczniejszy, niźli początkowo mniemał.
Przykro mu było niezmiernie, że nie może ich uczcić bardziej uroczystą biesiadą i lepszą kompanią, dlatego też dnia następnego wynagrodzić ich postanowił. Uwiadomiwszy jednego ze sług o zamiarach swoich, wysłał go do swej małżonki, wielce rozumnej i szlachetnej damy. Przebywała ona właśnie w pobliskiej Pawii, gdzie nie miano zwyczaju bram na noc zamykać.
Po czym pan Torello zawiódł gości swoich do ogrodu i spytał się ich uprzejmie, jaką profesją się parają.
— Jesteśmy — odrzekł mu na to Saladyn — cypryjskimi kupcami. Przybywamy z Cypru, a dążymy w swych sprawach do Paryża.
— Dałby Bóg — odparł na to pan Torello — aby kraj nasz wydawał tak godnych rycerzy jak Cypr kupców.
Wśród podobnych rozmów nadeszła godzina wieczerzy. Pan Torello poprosił gości swoich, aby zasiedli do stołu, i chociaż była to wieczerza nieprzygotowana, podejmował ich godnie. Wkrótce potem uprzątnięto stoły i pan Torello przypuszczając, że goście znużeni być muszą, zawiódł ich do pięknych łożnic na spoczynek, a w chwilę potem sam się też położył.
Tymczasem sługa, wysłany do Pawii, sprawił się ze swego poselstwa przed małżonką pana Torella. Dama ta, iście niepowszedniego umysłu, przyzwała niezwłocznie przyjaciół i służbę męża, wydała polecenia do przygotowania wspaniałej uczty i przy świetle pochodni udała się z zaproszeniem na biesiadę do wielu dostojnych obywateli miasta. Po czym kazała przynieść różne kobierce, skóry i dywany, wypełniając jak najściślej zlecenie swego dostojnego małżonka.
Gdy dzień nastał, szlachetni goście pana Torella z łożnic się podnieśli. Gospodarz wsiadł na koń, zabrał sokoły i zawiódł gości na pobliskie bagna, gdzie im zręczność i siłę ptaków swych pokazał.
Gdy Saladyn spytał go, czy nie ma kogoś pod ręką, aby ich do dobrej austerii w Pawii zaprowadził, pan Torello rzekł:
— Ja sam to uczynię, ponieważ mam kilka spraw do załatwienia w mieście.
Cudzoziemcy, wierząc tym słowom, z radością wyruszyli w drogę w jego towarzystwie. Stanęli w Pawii około południa. Pewni, że pan Torello prowadzi ich do najlepszej w mieście gospody, zbliżyli się do jego domu, przed którym około pięćdziesięciu najznaczniejszych obywateli na ich przyjęcie czekało. Wyszli na ich spotkanie, wyjęli im cugle z rąk i przytrzymali strzemiona.
Saladyn i jego towarzysze pojęli dobrze, co to oznacza, i rzekli:
— Nie godzi się tak, panie Torello, wszakżeśmy nie o to wcale prosili. Tej nocy dosyć nam już uczynności okazałeś, więcej nawet, niż się należało, pozwól nam tedy dzisiaj spokojnie w dalszą drogę wyruszyć.
— Panowie — odparł na to Torello — za to, co mi się wczoraj przytrafiło, winien jestem o wiele więcej wdzięczności szczęsnemu losowi niż wam. Los bowiem sprawił, że zaskoczeni w drodze późną godziną z konieczności nawiedziliście skromny mój dom. Dzisiaj natomiast chcę być już nie losowi, jeno wam samym obowiązany, pospołu z tymi szlachetnymi a przytomnymi tutaj mężami. Jeśli tedy nie chcecie mnie i im ciężkiej krzywdy wyrządzić, pozostańcie i pozwólcie się ugościć.
Saladyn i towarzysze jego dali za wygraną na te słowa i zsiedli z koni. Wśród radosnych okrzyków wszystkich przytomnych cudzoziemcy wprowadzeni zostali do komnat, nad wyraz suto przystrojonych. Odłożywszy sprzęt podróżny i odświeżywszy się nieco, weszli do jadalni, gdzie stół wspaniale zastawiono. Wkrótce zaczęto roznosić wodę do rąk umycia. Potem wszyscy w kolejności zasiedli do stołu, aby uraczyć się tak wybornymi potrawami i winami, że gdyby i sam cesarz się pojawił, lepszymi uczcić by go nie sposób.
Uczta była tak świetna, że aczkolwiek Saladyn i jego towarzysze byli wielkimi panami, przywykłymi do okazałości, zadziwili się jednak niepomału przepychowi, który zdawał się im przewyższać to, co dotąd widzieli, nie tajne im było bowiem, że rycerz nie należał do panów udzielnych. Skoro biesiada się skończyła i stoły uprzątnięto, po rozmowie o sprawach różnych szlachetni obywatele Pawii udali się na spoczynek, ponieważ żar letni wielce dokuczliwy się stawał, pan Torello zasię ze swymi trzema gośćmi sam w jadalni pozostał.
Wkrótce powiódł ich do innej komnaty; chcąc, by obaczyli wszystko, co ma najdroższego, tam kazał przywołać swą żonę. Białogłowa stanęła na progu w całej krasie piękności swojej — wyniosła, bogato przystrojona, trzymająca za ręce dwóch synków, podobnych do aniołów, i dwornie cudzoziemców pozdrowiła.
Ci, ujrzawszy ją, podnieśli się z czcią z ław, a skoro miejsce między nimi zajęła, nacieszyć się dostatecznie jej pięknymi dziećmi nie mogli.
W ciągu ożywionej rozmowy, gdy pan Torello oddalił się na chwilę, dama spytała gości, kto są zacz i dokąd dążą, na co otrzymała tę samą odpowiedź, co pierwej jej mąż. Dowiedziawszy się, jak daleką jeszcze przed sobą drogę mają, z wesołym wyrazem oblicza w te słowa rzekła:
— Z radością się dowiaduję, że moja białogłowska pomoc na coś się wam przydać może. Proszę was tedy, okażcie mi ten osobliwy wzgląd i nie odrzucajcie tych małych podarków, które wam ofiarować pragnę. Zważcie, że białogłowy niewiele dać mogą, ale że ze szczerego serca dają; bardziej tedy na dobre ich intencje niźli na wartość ich darów zważać należy.
Po czym poleciła przynieść dla każdego z nich po parze szat. Jedne z nich były jedwabiem podbite, drugie futrem bramowane, nie wedle obyczajów mieszczan czy też kupców, ale jako się godzi możnym panom. Wskazując na trzy kaftany i bieliznę, dama rzekła:
— Przyjmijcie je. Takie same szaty kazałam sporządzić dla męża mego. Sądzę, że ten dar powinien być wam przydatny, chociaż niewielką ma wartość, oddaleni bowiem jesteście od żon waszych i macie jeszcze długą przed sobą drogę. Wiem przecie, że jako kupcy do czystości i wygody przyzwyczajeni być musicie.
Uprzejmość damy nowym podziwieniem gości przejęła. Widzieli, że pan Torello żadnej uprzejmości w stosunku do nich pominąć nie chce. Przypatrując się okazałym strojom, poczęli się obawiać, że gospodarz odgadł, kim są. Dlatego też jeden z nich rzekł w te słowa do małżonki pana Torella:
— Nie przystoją nam, madonno, tak okazałe stroje i zaiste, gdyby nie wielce uprzejma prośba wasza, nigdy byśmy ich nie przyjęli.
Wkrótce potem powrócił pan Torello. Żona jego, pożegnawszy gości i poleciwszy ich Bogu, odeszła, aby służbę ich w podobnie niezbędne rzeczy zaopatrzyć.
Pan Torello wielokrotnymi prośbami skłonił cudzoziemców do pozostania u niego w domu przez cały ten dzień.
Zażywszy nieco wczasu i przyodziawszy się w podarowane im szaty, wyjechali z gospodarzem swym na małą przejażdżkę po mieście. Gdy godzina wieczerzy nadeszła, w towarzystwie wielu dostojnych obywateli do świetnej uczty zasiedli.
Nazajutrz, podniósłszy się o świcie, ujrzeli na miejscu swoich zmęczonych rumaków trzy piękne i silne konie, a obok tyleż dobrych podjezdków dla służby. Saladyn na ten widok zwrócił się do swoich towarzyszy i rzekł:
— Przysięgam na Boga, żem nigdy doskonalszego i bardziej dwornego rycerza nie spotkał. Gdyby królowie chrześcijańscy umieli tak po królewsku postępować, jak ten rycerz po rycersku, zaiste sułtan Babilonu ani jednemu z nich oprzeć by się nie był w stanie, nie mówiąc już o tylu innych, gotujących się właśnie, by społem napaść na niego.
Wiedzieli, że odmowa na nic by się nie zdała. Za czym wsiedli wszyscy na koń i ruszyli po serdecznym podziękowaniu. Aliści gospodarz wraz z liczną kompanią za miasto ich odprowadził. Saladyn, aczkolwiek ciężko mu było z tak zacnym mężem się rozstawać, przynaglany czekającą go drogą, poprosił pana Torella, aby już do domu powracał. Torello odparł:
— Jeśli życzycie sobie, panowie, tego, abyśmy się już rozstali, gotów jestem do woli waszej się zastosować. Pierwej jednak powiem wam jedną rzecz: Nie wiem, kim jesteście, i wbrew waszej woli nigdy nie będę próbował dowiedzieć się o tym. Nie wmówicie we mnie jednakoż tego, że kupcami jesteście. A teraz Bogu was polecam!
Saladyn, który właśnie z całą kompanią pana Torella się pożegnał, rzekł, zwracając się do niego:
— Kto to może wiedzieć, panie! Może zdołamy pokazać wam kiedyś nieco naszego towaru i przekonać was o prawdzie słów naszych; teraz zasię żegnamy was i również Panu Bogu polecamy.
↓ Rozwiń fragment ↓Przeobrażenie Sobieskiego ma i tę cechę, że nie wywodzi się z nowych elementów, ale z...
↑ Zwiń fragment ↑Przeobrażenie Sobieskiego ma i tę cechę, że nie wywodzi się z nowych elementów, ale z tych które już poprzednio mogliśmy w nim poznać. Ten świetny i odważny żołnierz jest jako hetman tęgim organizatorem. Sobieski, ten sam, który nazajutrz po bitwie pod Mątwami pamięta, żeby potwierdzić nadejście furgonu z winem (mimo że sam pić nie lubił, szkodziło mu), potrzebnym dla kaptowania popularności; który z obozu daje Marysieńce rady, jak sobie ma zapewnić świeże masło i świeże jaja („A łatwo tego dokazać: kupić tylko krów dwie, za które wrócą się pieniądze, i oddać do której białogłowy na folwark, albo na grunt księcia Aleksandra, to będzie co dzień i mleko pannom na kawę i masło dla Wci. Toż uczynić i dla świeżych jajec: kupić kazać kilka kokoszy, które oddać do której gospodyni: to będą jajca zawsze świeże, nie kłopocąc się o nie co dzień i nie biegając dla nich co dzień po świecie”), teraz tę praktyczność, te zalety gospodarskie wkłada w swoje hetmaństwo. A nie były one zbyteczne: bo w tym osobliwym ustroju, jakim była polska organizacja wojskowa, hetman musiał być nie tylko wodzem, ale i impresariem wojny, kasjerem i aprowizatorem. Hetman często kredytuje ojczyźnie, często musi z własnego dołożyć, co mu nieraz tym trudniej przychodzi, ile że nieprzyjaciel pustoszenie kraju zaczyna zwykle od włości hetmana. Nawet za rokoszu Lubomirskiego odpowiedzią byłego marszałka i hetmana na nominację swego następcy było spustoszenie mu żółkiewszczyzny. To połączenie gospodarności z czynem orężnym było jednym z sekretów zwycięstw Sobieskiego. Teraz zapożycza się, zastawia swoje srebra aż do miednicy (tak że — pisze żonie — trzeba się mu myć w szklance); własnym kosztem wyst
↓ Rozwiń fragment ↓Lecz Zgroza siedzi przed bramą na straży,Sam Fakir do wrót zbliżyć się nie waży...
↑ Zwiń fragment ↑Lecz Zgroza siedzi przed bramą na straży,Sam Fakir do wrót zbliżyć się nie waży,Derwisz ubogi nie przestąpi proguZa chleb i za sól podziękować Bogu:Nędza i Zbytek uchodzą na stronęNiepowitane i nieugoszczone;Pałac, gościna wiernego narodu,Stał się jaskinią zniszczenia i głodu.Gość płacze dobrodzieja, płaczą słudzy panaOd czasu gdy miecz Giaura ciął w turban Hassana.
↓ Rozwiń fragment ↓Zajmujesz miejsce człowieka, który często zapraszał do swego gabinetu Boileau i Racine'a, który ich...
↓ Rozwiń fragment ↓Pierwszym naszym gospodarskim występem był obiad dla Traddlesa. Zaprosiłem go, spotkawszy się z nim w...
↑ Zwiń fragment ↑Pierwszym naszym gospodarskim występem był obiad dla Traddlesa. Zaprosiłem go, spotkawszy się z nim w mieście, że zaś chętnie przyjął zaproszenie, napisałem natychmiast do Dory, że go po południu przyprowadzę z sobą. Pogoda była prześliczna. Idąc, rozmawialiśmy ciągle o moim szczęściu. Traddles całkowicie był nim przejęty, mówił, że nie pojmuje już większej dla siebie radości, niż mieć takie jak ja domowe ognisko, a przy nim czekającą go Zofię.
Najbardziej wymagający człowiek byłby zadowolony z gosposi, która zasiadła z nami do stołu. Jadalnia, co prawda, mogła być obszerniejsza. Nie wiem, jak to się działo, lecz pokój był zawsze przepełniony i nie sposób było coś znaleźć, może dlatego zresztą, iż rzecz żadna, oprócz pagody Jipa, o którą zawsze zawadzić wypadało, nie miała przeznaczonego miejsca. W danym wypadku Traddles tak był ściśnięty pagodą, gitarą Dory, jej sztalugą, moim biurkiem, że pomimo jego upewnień „pełno, pełno miejsca”, podziwiać tylko mogłem zręczność, z jaką posuwał ściśnięte łokcie.
Życzyłbym też sobie, aby Jip mniej chodził po stole i nie pakował nosa do talerzy, a łap do półmisków. W danym wypadku uważał za obowiązek blokować Traddlesa, warczeć za każdym kawałkiem, który przyjaciel mój połykał, lub drapać Tomcia po rękawie i pozbawiać go najsmakowitszych kąsków.
Znając tkliwość Dory i słabość jej dla ulubieńca, nie sprzeciwiałem się temu. Z tegoż samego powodu nie mówiłem ani słowa o harcach półmisków ze stołu na posadzkę, o niezachęcającym wyglądzie obitych karafek, o gromadzeniu się przed Traddlesem talerzy i sosjerek. Gdym zabrał się do krojenia przypalonej pieczeni, zdziwił mnie osobliwy kształt pieczeni, jak gdyby ktoś uparł się, by sprowadzać dla nas tak zły gatunek baraniny, ale milczałem, nie dzieląc się z nikim mymi wrażeniami.
— Co tam masz na tym półmisku, duszko? — spytałem wreszcie.
Dora mrugała na mnie porozumiewawczo.
— Ostrygi — rzekła nieśmiało.
— Więc i o tym pomyślałaś, gosposiu luba! — zawołałem uradowany.
— Ta-a-k, Doady.
— Wybornie! Wiem, że je Traddles lubi.
— Ta-a-k — mówiła, potrząsając loczkami — kupiłam całą baryłkę, kupiec upewniał, że są doskonałe, ale… ale… boję się… coś się stało… niezupełnie zdają się dobre.
W oczach Dory mieniły się łzy.
— Źle są otwarte — uspokajałem ją. — Podnieś wierzchnią skorupkę.
— Ależ kiedy się nie daje — mówiła, mieszając się coraz bardziej.
— Wiesz co — wtrącił, przypatrzywszy się ostrygom, Traddles — są doskonałe, ale nigdy, jak widzę, nie były otwarte.
Istotnie, nie były otwarte i nie posiadaliśmy potrzebnych na to nożyków. Patrzaliśmy tedy na ostrygi, a jedliśmy baraninę z kaparami. Zjedliśmy do ostatniego kąska, a gdybym się nie sprzeciwił, poczciwy Traddles, przez uprzejmość i w celu pokazania, jak mu nasz obiad smakuje, połknąłby cały półmisek surowego mięsa. Byłaby to już zbytnia, na ołtarzu przyjaźni złożona ofiara. Szczęściem posiadaliśmy resztki szynki dla dokończenia nieposilnego obiadu.
Żoneczka moja tak była zmieszana, tak wystraszonymi oczyma na mnie patrzała, tak się ucieszyła, widząc, z jaką pokorą znoszę szereg tych przeciwności! Najprzyjemniejszy spędziliśmy wieczór. Dora opierała się o me krzesło, gdyśmy z Traddlesem popijali wino, szepcąc mi co chwila na ucho, że jestem poczciwy, dobry chłopiec, bom się nie gniewał, nie zżymał. Nalewała nam herbatę, z właściwym sobie wdziękiem, w malutkie, lalczyne, które sama wybrała, filiżanki. Któż by przy tym zarzucić mógł chińskiemu napojowi smak nieosobliwy? Zagraliśmy z Traddlesem partię wista, a Dora tymczasem śpiewała przy gitarze. Znów mi się miłość, małżeństwo wydały snem rozkosznym. Dawnoż to było, gdym ją pierwszy raz tak śpiewającą słyszał?
Po wyjściu Traddlesa żona moja przysunęła się do mnie.
— Smutno mi, Doady! Naucz mnie być dobrą gosposią.
— Przede wszystkim sam się muszę wyuczyć, nie lepszym od ciebie, droga moja, jestem gospodarzem.
— Aha! Ty to się nauczysz, tyś mądry!
— Bredzisz, myszko!
— Chciałabym — ozwała się po długim milczeniu — wyjechać gdzie na wieś, na calusieńki okrągły rok, mieszkać z Agnieszką.
Trzymała skrzyżowane na mym ramieniu ręce, opierając o nie brodę i podnosząc na mnie błękitne oczy.
— Dlaczego? — spytałem.
— Boby mnie wyuczyła, poprawiłabym się przy niej.
— Wszystko ma swą rację, kochanie! Agnieszkę wychował tak jej ojciec. Od dzieciństwa była taką, jaką ją dziś znamy.
Charles Dickens, Dawid Copperfield, Dawid Copperfield, tom drugi
↓ Rozwiń fragment ↓Towarzystwo jego było mi bardzo nie na rękę, lecz pamiętając prośbę Agnieszki, starałem się być...
↑ Zwiń fragment ↑Towarzystwo jego było mi bardzo nie na rękę, lecz pamiętając prośbę Agnieszki, starałem się być uprzejmy i spytałem go, czy nie zechce zajść do mnie na filiżankę kawy.
— O! Doprawdy, panie Copperfield! — zawołał. — Jesteś pan zbyt dla mnie łaskaw! Nie chciałbym nadużywać dobroci pańskiej, narzucając mu towarzystwo mojej maluczkiej osoby.
— Nie może być mowy o narzucaniu się, skoro pana proszę — odrzekłem. — I cóż, przyjmujesz pan?
— Z największą przyjemnością — zawołał, zżymając się.
— Idziemy więc — rzekłem.
Czułem, że byłem nieco lakoniczny, zdawał się jednak nie zwracać na to uwagi. Szliśmy dalej w milczeniu, Uriah zaś tak był zajęty nakładaniem rękawiczek, że doszliśmy już do miejsca przeznaczenia, a on nie wywiązał się jeszcze z tego trudnego zadania.
Wziąłem go za rękę, wprowadzając na ciemne schody, aby uchronić od uderzenia się o cośkolwiek. Wilgotny chłód tej ręki tak był przenikliwy i przykry, iż była chwila, żem chciał ją wypuścić z mych dłoni… i uciec. Przeważyło wspomnienie Agnieszki. Dowiodłem go bądź co bądź do samego kominka. Gdym zapalił świecę, zaczął się zachwycać moim mieszkaniem, a gdym zabrał się do gotowania kawy w skromnym rondelku, w którym gotowała ją zwykle pani Crupp, zachwyt jego nie znał granic. Irytował zaś mnie on tak dalece, że z przyjemnością oparzyłbym go, gdybym mógł.
— Ach, doprawdy, panie Copperfield! — wołał. — Pan tak się dla mnie trudzi! Nie spodziewałem się nigdy podobnego zaszczytu! Bądź co bądź tyle mnie w skromnym mym położeniu spotyka niespodzianek, że sam już nie wiem doprawdy, jak za nie Niebu dziękować! Słyszał może co już pan o tym? O zmianach, jakie w skromnym moim położeniu zajść mają?
Siedział na kanapie, z kolanami podniesionymi prawie do wysokości filiżanki z kawą, wyciągając pomału z filiżanki łyżeczkę, z kapeluszem i rękawiczkami rzuconymi na ziemię, z zaczerwienionymi powiekami, których rzęsy zupełnie wypadły, z poruszającymi się za każdym odetchnięciem nozdrzami; kiwał się cały i patrzył na mnie ciągle, lecz tak, jak gdyby jednak unikał mego wzroku.
Nie, na pewno nie lubiłem go, przykro mi było, że został mym gościem. Młody, nie umiałem jeszcze panować nad wstrętem, przykro mi było zadawać uczuciom mym gwałt tak wyraźny.
— Słyszał pan co o tym, panie Copperfield? — spytał.
— Słyszałem — odrzekłem sucho.
— Ach, więc wiadome to już pannie Agnieszce? Cieszę się z tego nieskończenie i stokrotnie, ale to stokrotnie dziękuję panu, panie Copperfield!
Gdybym mógł, rzuciłbym mu w twarz niedopitą filiżankę kawy. Przykre mi było w jego ustach samo imię Agnieszki. Gryzłem się w język.
— Okazało się, że byłeś pan, panie Copperfield, jasnowidzący — ciągnął. — Przepowiedziałeś mi pan, pamiętam, jak gdyby to dziś było, że zostanę z czasem wspólnikiem mego pryncypała. Wickfield i Heep! Cha! Cha! Cha! Pan nie przypomina tego sobie, panie Copperfield, lecz ludzie tacy jak ja, pokorni i maluczcy, dobrą mają pamięć, chowają w głębi przepełnionego wdzięcznością serca każde dobre zasłyszane słowo.
— Pamiętam, była kiedyś mowa o tym, chociaż wyznaję, nie przypuszczałem, aby to nastąpić miało — rzekłem.
— O! Któż z nas mógł przypuszczać — wołał z zapałem Uriah — ja sam mniej niż kto bądź. Pamiętam, własnymi ustami wyznawałem pokorę moją. Wiem, jak niskie jest moje pochodzenie, jak małe zasługi!
Krzywiąc się, patrzył na ogień, ja zaś nie spuszczałem z niego oka.
— Najniżsi jednak, panie Copperfield — ciągnął — bywają czasem w ręku Opatrzności narzędziem dobra i szczęśliwy jestem, myśląc, że mi się właśnie ta rola dostała w udziale względem mego pryncypała. Godny to, najgodniejszy człowiek, panie Copperfield, lecz jakże, niestety, nieoględny!
— Przykro mi to słyszeć — odrzekłem, mimo woli prawie dodając. — Jak to, pod każdym względem?
— Pod każdym względem — odrzekł. — Nawet w tym, a zwłaszcza może w tym, co się tyczy panny Agnieszki. Nie pamięta pan zapewne, panie Copperfield, pewnego swego wyrażenia, które właśnie w sercu zapisałem. Mówił pan raz, że każdy, kto ją pozna, powinien czcić i wielbić pannę Agnieszkę. Dziękowałem za to panu z wylaniem. Pan zapomniał, ale ja pamiętam dobrze.
— Przypominam sobie — odrzekłem sucho.
— O! Doprawdy! Jakże to szczęśliwie! Pan pierwszy, panie Copperfield, rzuciłeś mi w serce zarzewie ambicji i raczysz pamiętać o tym! O! Czy mogę prosić jeszcze o jedną filiżankę kawy?
Było coś w głosie jego, gdy wspomniał o tym zarzewiu, w spojrzeniu, które prześliznęło się po mnie, coś, co mnie mrowiem przejęło. Zdawało mi się, że go nagle w pełnym ujrzałem świetle. Prośba o filiżankę kawy, innym zupełnie wymówiona tonem, przypomniała mi o obowiązku gospodarza domu. Ręce mi przy nalewaniu i podawaniu drżały jak w febrze. Z bijącym sercem czekałem, co dalej powie, pewien będąc, że uwadze jego nie uszło moje zmieszanie.
Nic już jednak więcej nie powiedział. Pił kawę spokojnie i pomału, spoconą, chłodną ręką pocierając brodę. Patrzał z kolei w ogień lub wodził okiem po ścianach pokoju, uśmiechał się czyli raczej zżymał, kiwał się ustawicznie tam i z powrotem, w zwykły sobie sposób, mnie pozostawiając kierunek dalszej rozmowy.
Charles Dickens, Dawid Copperfield, Dawid Copperfield, tom pierwszy
↓ Rozwiń fragment ↓Tymczasem zjawił się chirurg, potem drugi, potem trzeci wraz z synkiem gospodarza.
PAN: Otoś bogaty...
↑ Zwiń fragment ↑Tymczasem zjawił się chirurg, potem drugi, potem trzeci wraz z synkiem gospodarza.
PAN: Otoś bogaty w chirurgów jak święty Roch w kapelusze.
KUBUŚ: Pierwszego nie było w domu, gdy chłopaczek przybył go szukać; żona jego dała znać drugiemu, trzeci zaś pospieszył wraz z chłopcem. „Dobry wieczór panom kolegom; i wyście tutaj?” — rzekł pierwszy… Śpieszyli się, ile mogli, zgrzali się, pić im się chciało. Zasiedli dokoła stołu, z którego nie zdjęto jeszcze obrusa. Kobieta schodzi do piwnicy i wraca z butelką. Mąż mruczy między zębami: „Diabli ją wynieśli na ten próg przeklęty!”. Popijają, rozmowa toczy się o chorobach w okolicy; zaczynają wyliczać pacjentów. Skarżę się na ból, powiadają: „W tej chwili jesteśmy do usług”. Po tej buteleczce zażądali drugiej na rachunek kuracji; potem trzeciej, czwartej, ciągle na rachunek kuracji; za każdą zaś butelką, mąż ponawia swój wykrzyknik: „Diabli ją wynieśli na ten próg przeklęty!”.
Czegóż by nie wydobył kto inny z owych trzech chirurgów, z ich rozmowy przy czwartej butelce, z obfitości ich cudownych kuracji, z niecierpliwości Kubusia, złego humoru gospodarza, z rozpraw naszych wioskowych eskulapów dokoła uszkodzonego kolana, z rozbieżności ich zdań: jeden utrzymywałby uparcie, że pacjent jest stracony, jeśli mu się co rychlej nie odejmie nogi; drugi zaś, iż trzeba wyjąć kulę i część ubrania, jaka się z nią dostała do kolana i darować nieborakowi jego odnóże. Wśród tego można by pokazać Kubusia, jak siedzi na łóżku, patrząc litościwie na swą nogę i przesyłając jej ostatnie pożegnania. Trzeci chirurg baraszkowałby sobie, póki by się nie wszczęła kłótnia, w której od słów przeszliby do gestów.
↓ Rozwiń fragment ↓— Pokorny sługa wasz, panie, prosi byście raczyli… na pamiątkę dnia dzisiejszego… ile wola. — I podniósł...
↑ Zwiń fragment ↑— Pokorny sługa wasz, panie, prosi byście raczyli… na pamiątkę dnia dzisiejszego… ile wola. — I podniósł pokrywę.
Sagan pełny był po brzegi nowiuteńkich złocistych dukatów.
W dzisiejszych czasach podarunek pieniężny uważano by niezawodnie za śmiertelną obrazę. W owych zaś dawnych wiekach tego rodzaju upominki nikogo nie dziwiły ani gniewały.
Cesarz zaczerpnął pełną garścią z sagana i z uprzejmym podziękowaniem wsypał do kalety. Król polski wziął jednego dukata, mówiąc:
— Schowam go między miłe sercu pamiątki.
Stawiano sagan przed każdym gościem. Biesiadnicy raczyli się tą ostatnią potrawą z szalonym apetytem. Zwłaszcza niemieccy książęta i rycerze po kilkakroć zanurzali łakome ręce w złocie krakowskiego mieszczanina. A że od miodu i wina dobrze im już w głowach szumiało, więc w gorączkowym pośpiechu nie zawsze trafiali wprost do kieszeni i dukaty z brzękiem sypały się po podłodze. Baron Udo z Wartburga chciał je wyzbierać, ale pan Mikołaj powstrzymał go i rzekł z lekceważącym skinieniem ręki:
— Zaniechajcie, panie, szkoda waszego trudu. Z tych odpadków będzie uciecha dla służby.
Motyw: Gospodarz
Gospodarz stanowi uzupełnienie motywu chłopa, postrzeganego bardziej jako reprezentant pewnej klasy społecznej i pewnej kultury (wiejskiej). W tekstach literackich znajdujemy jednak ciekawe przykłady gospodarzenia: troski o dom, ogród, inwentarz i uprawy. Z drugiej strony opiece gospodyni podlegają inne sfery, ma ona inne obowiązki. Mianem gospodarza określimy zarówno bohaterów chłopskich (Boryna), jak też tych wywodzących się ze szlachty (przykłady łatwo znaleźć np. w Nad Niemnem Orzeszkowej, czy Nocach i dniach Dąbrowskiej). Znajdzie się zresztą i gospodarz ,,miejski" lub bardziej metaforyczne zastosowanie tego motywu.