Spis treści
To lubię
1
NaturaSpojrzyj, Marylo, gdzie się kończą gaje:
W prawo łóz[1] gęsty zarostek,
W lewo się piękna dolina podaje[2],
Przodem rzeczułka i mostek.
5
RuinyTuż stara cerkiew; w niej puszczyk i sowy,
Obok dzwonnicy zrąb zgniły,
A w tym chróśniaku mogiły.
Czy tam bies siedział, czy dusza zaklęta,
10Że o północnej godzinie,
Nikt, jak najstarszy człowiek zapamięta,
Miejsc tych bez trwogi nie minie.
ZłoBo skoro północ nawlecze zasłony,
Cerkiew się z trzaskiem odmyka[4],
15W pustej zrąbnicy dzwonią same dzwony,
W chróstach coś huczy i ksyka.
Czasami płomyk okaże się blady,
Czasem grom trzaska po gromie,
Same się z mogił ruszają pokłady,
20I larwy stają widomie.
TrupRaz trup po drodze bez głowy się toczy,
To znowu głowa bez ciała,
Roztwiera gębę i wytrzeszcza oczy,
W gębie i w oczach żar pała.
25
CzaryAlbo wilk bieży: pragniesz go odegnać,
Aż orlem skrzydłem wilk macha…
Dość «zgiń, przepadnij!» wyrzec i przeżegnać,
Wilk zniknie wrzeszcząc: cha, cha, cha!
Każdy podróżny oglądał te zgrozy,
30I każdy musiał kląć drogę;
Ten złamał dyszel[5], ten wywrócił wozy,
Innemu zwichnął koń nogę.
Ja, chociaż pomnę, nieraz Andrzej stary
Zaklinał, nieraz przestrzegał:
35
Tamtędym jeździł i biegał.
NocRaz, gdy do Ruty jadę w czas noclegu,
Na moście z końmi wóz staje;
Próżno woźnica przynagla do biegu,
40Hej! krzyczy, biczem zadaje[7].
Stoją, a potem skoczą z całej mocy,
Dyszel przy samej pękł szrubie[8];
Zostać na polu, samemu i w nocy,
To lubię, rzekłem, to lubię!
45
Wypływa z blizkich[10] wód toni;
Białe jej szaty, jak śnieg białe lica,
Ognisty wieniec na skroni.
Chciałem uciekać, padłem zalękniony,
50Włos dębem stanął na głowie;
Krzyknę: niech będzie Chrystus pochwalony:
«Na wieki wieków» odpowie.
«Ktokolwiek jesteś poczciwy człowieku,
Coś mię zachował od męki,
55Dożyj ty szczęścia i późnego wieku,
I pokój tobie i dzięki.»
«Widzisz przed sobą obraz grzesznej duszy, —
Wkrótce się niebem pochlubię;
Boś ty czyścowej[11] zbawił mię katuszy
60Tem jednem słówkiem: To lubię.
Czas«Dopóki gwiazdy zejdą i dopóki
We wsi kur pierwszy zapieje,
Opowiem tobie, a ty dla nauki
Opowiedz innym me dzieje.
65
«Onego czasu żyłam ja na świecie,
Marylą zwana przed laty;
Ojciec mój, pierwszy urzędnik w powiecie,
Możny, poczciwy, bogaty.
«Za życia pragnął sprawić mi wesele;
70A żem dostatnia i młoda,
Zbiegło się zewsząd zalotników wiele,
Posag wabił i uroda.
«Mnóztwo[12] ich marnej pochlebiało dumie,
I to mi było do smaku,
75Że kiedy w licznym kłaniano się tłumie,
«Przybył i Józio; dwudziestą miał wiosnę,
Młody, cnotliwy, nieśmiały:
Obce dla niego wyrazy miłosne,
80Choć czuł miłosne zapały.
«Miłość romantycznaLecz próżno nędzny w oczach prawie znika,
Próżno i dzień i noc płacze;
W boleściach jego dla mnie radość dzika,
Śmiech obudzały rozpacze.
85
Śmierć«Ja pójdę!» mówił ze łzami — «Idź sobie!»
Poszedł i umarł z miłości…
Tu nad rzeczułką, w tym zielonym grobie,
Złożone jego są kości.
«Odtąd mi życie stało się nielube,
90Późne uczułam wyrzuty;
Lecz ani sposób wynagrodzić zgubę,
Ani czas został pokuty.
«Raz, gdy się w północ z rodzicami bawię,
Wzmaga się hałas, szum, świsty:
95Przyleciał Józio, w straszliwej postawie,
Jak potępieniec ognisty.
Kara«Porwał, udusił gęszczą dymnych kłębów,
W czyścowe rzucił potoki,
Gdzie pośród jęku i zgrzytania zębów,
100Takie słyszałam wyroki:
«Wiedziałaś, że się spodobało Panu
Z męża ród tworzyć niewieści,
Na osłodzenie mężom złego stanu,
Na rozkosz, nie na boleści.
105
«Ty, jakbyś w piersiach miała serce z głazu,
Ani cię jęki ubodły,
Nikt nie uprosił słodkiego wyrazu,
Przez łzy, cierpienia i modły.
Sprawiedliwość«Za taką srogość, długie, długie lata,
110Dręcz się w czyścowej zagubie;
Póki mąż jaki z tamecznego[14] świata,
Nie powie na cię choć: lubię
«Prosił i Józio niegdyś o to słowo
Gorzkie łzy lał nieszczęśliwy:
115Prośże ty teraz nie łzą, nie namową,
Ale przez strachy i dziwy.»
«Rzekł. Mnie natychmiast porwały złe duchy:
Odtąd już setny rok minie,
W dzień męczą, na noc zdejmują łańcuchy,
120Rzucam ogniste głębinie.
«I w cerkwi, albo na Józia mogile
Niebu i ziemi obrzydła,
Muszę podróżnych trwożyć w nocne chwile.
Różne udając straszydła.
125
«Idących w błota zawiodę lub w gaje,
Jadącym konia uskubię;
A każdy naklnie, nafuka, nałaje —
Tyś pierwszy wyrzekł: to lubię.
«Za to ci spadnie wyroków zasłona,
130Przyszłość z pod ciemnych wskażę chmur.
Wtem na nieszczęście zapiał kur.
Skinęła tylko, widać radość z oczek,
Mieni się w parę cieniuchną,
135Ginie, jak ginie bladawy obłoczek,
Kiedy zefiry nań dmuchną…
Patrzę — aż cały wóz stoi na łące.
Siadam, powoli strach mija;
Proszę za dusze w czyścu bolejące,
140Zmówić trzy Zdrowaś Marya.[16]
Przypisy
[15]
Ach! i ty poznasz Marylę, lecz ona… — mowa o Maryli Wereszczakównie, z którą Mickiewicz romansował od 1818 lub 1819 r. Zaowocowało to niespełnioną miłością, ponieważ Maryla była zaręczona z hrabią Puttkamerem i w 1821 r. wzięła ślub z tymże. [przypis edytorski]