Początek gniazda twego Polaku, na faryjskich polach w Dalmacji; a od dawnych niegdy Słowaków masz uczestnictwo języka i spółeczność krwi rodowitej.
Onić to Sławonowie w historiach sławni, przodkami twemi, którzy od Imanu góry aż po septemtrion rozpostarszy proporce, całą Europę swoją liczyli osadą.
A bystry Dunaj na paiżach przepłynąwszy, mocno się z rzymskiemi pułkami ucierali, złotej broniąc wolności.
Z nich Bóg wyprowadził Lecha i Czecha, i osadził niemi te knieje, które przedtem osiadali ludzie z jaszczurzemi oczyma.
Starszy od Elbu otrzymał przestronne dzierżawy; Lech, po Odrę oddzielony, wziął sarmackie pola, od których trwa imię polskie dobrze sąsiadom znajome.
I podniósł sławę narodu swego, rozprzestrzeniając mieczem państwo i wypierając niezgodne Teutony.
I stali się oba mnogiego ludu książęty, i głowami, które miały być w potomkach koronowane.
Ale że ich prawda ewangelii nie doszła, dla tego u potomności w niepamięci zagrzebieni zostają.
Jednak kocha Pan i w niewiernych cnotę, i nagradza w potomstwie dobre uczynki, które znajomość wiary poprzedziły.
Wskrzesił z nasienia ich Mieczysława, któremu, z urodzenia ślepemu, przyjęta wiara doskonały wzrok przywróciła.
Gdzie uwagi godne wszechmocności dzieło, że w nawróceniu Polski pierwszym niewiasta apostołem.
Z przyjęciem wiary zaraz i przybysz honorów, gdy Bolesław I koroną królewską uczczony, z przedniejszemi monarchami świata w jednym szeregu chodzi.
A tu już bierze się gorliwie za głowicę miecza Polak, przy czytaniu ewangelii, aby świadczył, że umierać dla wiary gotów, którą nad zdrowie kocha.
Już miasto trąby i krzykliwej surmy śpiewają nasi Bogarodzica za larmo do boju, a krzyżem chorągwie znacząc, z tym znakiem gromią szczęśliwie nieprzyjacioły.
Ulega im jedynowładzca ruski, a Kijów przestrzeństwa swego w objazd siedm mil rachując, poszedł na łup Śmiałemu.
Dałby to był Bóg, aby tylko na nieprzyjacioły śmiały był, ale gdy się i na pasterza zdziczała owca rzuca, słusznie koronę traci.
Bo nie pokładał w Bogu nadziei, ale w broni i męstwie, zapomniawszy, że któremi się państwa wszczynają sposobami, takiemiż i mocnieją.
Prawą wiarą powstała Polska; a uszanowanie kościoła uczyniło jej znaczną między narody reputacją.
I tak pozbyliśmy pasterza na ziemi, ale dostaliśmy patrona w niebie; a bez korony nie tak pyszni Polacy, snadniej przez pokorę Boga ubłagali.
Bo nam to w Krzywoustym nagrodził, pięcidziesiąt i kilku potrzeb zwycięzcy, nad którego nie miała Polska pana bitniejszego. On utarł rogów wiarołomnej Roksolanii, i dobrze się dał w znaki na Psiem Polu knechtom niemieckim.
Wysłał ściegna znakami zwycięstw, gdzie się tylko obrócił, i odnowił ślady pradziada poniekąd zapomniane.
I ciągnęła się nieprzerwanem pasmem z lędźwi jego potomność, od kołodzieja Piasta do Kazimierza Wielkiego przez długie wieki królująca.
Ale i ten był nie we wszem prawy Bogu, kiedy napomnienie lekce ważąc kościelne, napominającego kazał do rzeki wrzucić kapłana.
A tak który zapomniał dobrodziejstw boskich w szczęściu obfitując, zapomniał go też Bóg w potomstwie, które się marnie obróciło.
I przyszliśmy pod panowanie obcych, jako skoro się Piastowego koła obrót odprawił.
Wziął koronę i z wiarą Jagiełło; woleliśmy poddać się w obcą rękę, żeby tylko przyczynić poddaństwa Chrystusowi.
Godna wiecznej pamięci Jadwigo, pani nasza, która jako Dąbrówka Polsce, takeś i ty apostołowała Litwie.
Widzieć było pogańskich ludzi tłumy do chrztu się cisnących, którym król i pobożna królowa i j. w. senat kmotrami zostają.
A zatem pobłogosławił Bóg pieczołowanie o winnicy swojej, że za zjednoczeniem duchownem, zjednoczyły się oba narody związkiem politycznym.
I mamy z głównych niegdy przeciwników przyjacioły, jako latoróśl w pniak wolności przez wiarę wszczepiona.
Potem nasienie dobrego pana rządziło Polską do siódmego następcy, na którym żałosny klimakteryk niepłodności, pochodnią świętych cnót domu Jagiełłowskiego zgasił.
Po zejściu ich krótkie z liliami pieszczoty, ile ten kwiat nierad statkuje; więcej ucieszyły trofea Stefanowe, kiedy by jeno jako waleczne, tak i trwalsze być mogły.
Następuje zamorski snopek, snopek ziarna pełny, przy nadziei, że tem nasieniem niwy nasze posiane, miały przynosić plenne Polakom żniwo.
Jakoż udała się pierwsza siejba męstwa Zygmuntowego; udała i potem, gdy pięknej sławy zielonością umaiły tron nasz dzieła Władysławowe.
Ale prędko wysieleło się zboże, i wykruszyło z kłosa ziarno, gdy z królewskiej diademy wypadł kosztowny kamień, a potem i sama korona z głowy naszej zrzucona.
Zaraz się nagle zaćmiło słońce estymy Polski, i ona uwielmożona tak wielu narodów pani, grubą się odziała żałobą.