Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
- Frances Hodgson Burnett (4)
- Ignacy Dąbrowski (1)
- Zofia Daszyńska-Golińska (1)
- Deotyma (2)
- Charles Dickens (1)
- Denis Diderot (1)
- Antonina Domańska (1)
- Zygmunt Gloger (1)
- Johann Wolfgang von Goethe (1)
- Jacob i Wilhelm Grimm (1)
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa) (1)
- Fryderyk Hebbel (1)
- E. T. A. Hoffmann (1)
- Homer (2)
- Andrzej Kijowski (4)
- Ignacy Krasicki (1)
- Bolesław Leśmian (1)
- Adam Mickiewicz (1)
- Mendele Mojcher-Sforim (1)
- Alfred de Musset (1)
- Friedrich Nietzsche (8)
- Autor nieznany (2)
- Eliza Orzeszkowa (2)
- Helena Janina Pajzderska (1)
- Icchok Lejb Perec (1)
- Bolesław Prus (2)
- Edward Redliński (4)
- Władysław Stanisław Reymont (11)
- Bruno Schulz (1)
- Stendhal (1)
- Władysław Syrokomla (6)
- Mark Twain (2)
- Zofia Urbanowska (1)
- Voltaire (Wolter) (1)
- Otto Weininger (1)
- Bogdan Wojdowski (3)
- Stefan Żeromski (3)
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Henryk Sienkiewicz
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Juliusz Słowacki
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Kazimierz Twardowski
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Aforyzm (7)
- Artykuł (1)
- Baśń (4)
- Dziennik (1)
- Epopeja (1)
- Epos (2)
- Gawęda (5)
- Legenda (2)
- Opowiadanie (7)
- Powieść (49)
- Powieść epistolarna (1)
- Reportaż podróżniczy (2)
- Rozprawa (1)
- Satyra (1)
- Other:
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Epigramat
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Rozprawa polityczna
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz
- Wiersz sylabotoniczny
- Epika X
- Żebrak X
- Anioł (1)
- Bieda (9)
- Błądzenie (1)
- Bóg (2)
- Bogactwo (2)
- Bohater (1)
- Chciwość (1)
- Chleb (1)
- Choroba (1)
- Cierpienie (2)
- Cud (1)
- Dar (3)
- Dom (1)
- Dusza (1)
- Dzieciństwo (1)
- Fałsz (1)
- Głód (4)
- Historia (1)
- Jedzenie (1)
- Kaleka (2)
- Karczma (1)
- Kondycja ludzka (1)
- Korzyść (4)
- Król (1)
- Krzywda (1)
- Ksiądz (1)
- Książka (1)
- Los (1)
- Matka Boska (1)
- Miasto (1)
- Miłość (1)
- Miłosierdzie (6)
- Modlitwa (2)
- Nauczyciel (1)
- Noc (1)
- Obcy (1)
- Obywatel (1)
- Państwo (1)
- Pielgrzym (1)
- Pieniądz (2)
- Pobożność (1)
- Podróż (1)
- Pogarda (1)
- Polak (1)
- Pozory (1)
- Pozycja społeczna (1)
- Praca (2)
- Prawo (1)
- Rozum (1)
- Śmierć (2)
- Świątynia (1)
- Święty (1)
- Samobójstwo (1)
- Serce (1)
- Skąpiec (1)
- Sprawiedliwość (1)
- Strój (1)
- Szaleniec (3)
- Szkoła (1)
- Szlachcic (2)
- Tchórzostwo (1)
- Trup (1)
- Uczeń (1)
- Uroda (1)
- Urzędnik (2)
- Warszawa (1)
- Wiara (1)
- Więzień (1)
- Wiedza (1)
- Wojna (1)
- Współczucie (1)
- Wspomnienia (1)
- Żołnierz (3)
- Zbrodniarz (1)
- Złodziej (1)
↓ Expand fragment ↓— Chodź tu, biedna dziewczynko — odezwał się. — Przyjmij ode mnie sześć pensów.
Sara wzdrygnęła się. W...
↑ Hide fragment ↑— Chodź tu, biedna dziewczynko — odezwał się. — Przyjmij ode mnie sześć pensów.
Sara wzdrygnęła się. W jednej chwili uświadomiła sobie, że wygląda całkiem jak te biedne dzieci, które nieraz wpatrywały się w nią za lepszych dni jej życia, gdy wysiadała z powoziku. Ona również obdarzała je kilkoma pensami… Twarz jej pokraśniała, potem pobladła; przez chwilę miała to uczucie, że za nic w świecie nie przyjęłaby tej drobnej monety.
— O, nie! — żachnęła się. — O nie, dziękuję… Doprawdy, nie mogę przyjąć!
Głos jej tak różnił się od głosu zwykłego dziecka z ulicy, a jej maniery tak były podobne do manier osoby dobrze wychowanej, że Weronika Eustachia (której prawdziwe imię było Janet) i Rozalinda Gladys (która w rzeczywistości zwała się Nora) wychyliły się z powozu, by przysłuchać się rozmowie. Guy Clarence nie dał się pohamować w swej szczodrobliwości i wcisnął pieniądz przemocą w dłoń Sary.
— Owszem, musisz przyjąć, biedna dziewczynko! — nalegał. — Możesz sobie za to kupić dużo do jedzenia. Przecież to całe sześć pensów.
W jego twarzyczce było coś tak szlachetnego i ujmującego, iż Sara zrozumiała, że nie może odmówić jego prośbie, gdyż taka odmowa sprawiłaby mu niewymowną przykrość; wszelka hardość byłaby tu okrucieństwem. Przeto (prawda, że rumieniąc się), zdecydowała się w końcu włożyć do kieszonki ofiarowaną monetę.
— Dziękuję ci — rzekła. — Jesteś bardzo miłym i dobrym dzieckiem.
A gdy on z radością gramolił się do powozu, Sara oddaliła się z uśmiechem, oddychała jednak nierówno, a w oczach tlił się dziwny ogień. Że jest obdarta i zaniedbana, o tym wiedziała już dawniej, nie wiedziała jednak dotychczas, że ktoś mógł wziąć ją za żebraczkę.
↓ Expand fragment ↓— Ach, Donaldzie! (takie było imię Guya Clarence'a) — zawołała Janet niespokojnie — czemu to ofiarowałeś sześć...
↑ Hide fragment ↑— Ach, Donaldzie! (takie było imię Guya Clarence'a) — zawołała Janet niespokojnie — czemu to ofiarowałeś sześć pensów tej dziewczynce? Jestem przekonana, że ona nie jest żebraczką.
— Ona nie przemawiała żebraczym głosem! — zawołała Nora. — A z twarzy też nie wyglądała na żebraczkę!
— Zresztą ona wcale nie żebrała — zauważyła Janet. — Bałam się, że się rozgniewa na ciebie. Wiesz chyba, że ludzie gniewają się za to, jeżeli ktoś ich niesłusznie uważa za żebraków.
— Ona się nie gniewała wcale — odparł Donald, nieco zbity z tropu, ale jeszcze pewny siebie. — Zaśmiała się tylko i powiedziała, że jestem dobrym i miłym dzieckiem. I powiedziała prawdę! — dodał z dumą. — Przecież to było moje sześć pensów!
Janet i Nora wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
— Żebraczka nigdy by takich słów nie powiedziała — oświadczyła Janet. — Powiedziałaby na pewno: „Bóg zapłać paniczowi… pięknie dziękuję!”, a może by się jeszcze ukłoniła nisko.
↓ Expand fragment ↓Była to mała istotka, obdarta i zaniedbana jeszcze bardziej od niej samej — istny kłębek łachmanów...
↑ Hide fragment ↑Była to mała istotka, obdarta i zaniedbana jeszcze bardziej od niej samej — istny kłębek łachmanów, spod którego wyzierały drobne, bose, zsiniałe i zbłocone nożyny, niezdolne już ukryć się pod odzieżą. Sponad łachmanów wystawała strzecha rozczochranych włosów oraz umorusana twarzyczka o dużych, wpadniętych, wygłodniałych oczach. Sara od razu poznała, iż dziewczynka jest głodna i poczuła dla niej wielkie współczucie.
— Oto jedna z istot szarego tłumu — rzekła do siebie z westchnieniem. — Ona jest głodniejsza ode mnie.
Dziewczynka — jedna z szarego tłumu — wlepiła oczy w Sarę i usunęła się nieco w bok, by dać jej przejście. Nawykła usuwać się z drogi wszystkim; wiedziała, że gdyby ją ujrzał policjant, kazałby jej natychmiast stąd się wynosić. Sara ścisnęła w ręce pieniążek i zawahała się na chwilę, po czym zapytała dziewczynkę:
— Czy jesteś głodna?
Dziewczynka posunęła się jeszcze nieco w bok.
— Cym nie jest głodno? — odpowiedziała głosem ochrypniętym. — Albom to nie jest głodno?
— Czy nie jadłaś obiadu? — dopytywała się Sara.
— Obiadu?… A dyć nie jadłam — odpowiedziała dziewczynka, posuwając się jeszcze dalej. — Ani śniadanio nie jadłam… ani wcora kolacyi… Nic-zem nie jadła…
— Jak dawno? — zapytała Sara.
— Albom to wim? Dzisio nic mi nie dali… nikaj… choćzem prosiła i prosiła.
↓ Expand fragment ↓Mała żebraczka siedziała jeszcze wciąż skulona w kącie pod drzwiami, patrząc przed siebie tępym, zbolałym...
↑ Hide fragment ↑Mała żebraczka siedziała jeszcze wciąż skulona w kącie pod drzwiami, patrząc przed siebie tępym, zbolałym wzrokiem, a od czasu do czasu przecierając szorstką ręką oczy, nabiegające tamowanymi dotąd łzami.
Sara otwarła torebkę i wyjęła jedno z ciastek, które swym ciepłem nieco już ogrzały jej własne, zziębnięte dłonie.
— Weź to — rzekła, wręczając ciastko dziewczynce. — To dobre i ciepłe. Zjedz, a trochę się pożywisz… nie będziesz tak głodna…
Dziewczynka wzdrygnęła się i utkwiła w niej przerażone oczy, jakby niedowierzając tak nagłemu i zdumiewającemu szczęściu; naraz pochwyciła ciastko i poczęła chciwie jeść.
— O mój Boże, mój Boże! — wzdychała przy tym w wielkim zachwycie. — O mój Boże!
Sara wydobyła jeszcze trzy ciastka i podała je dziewczynce. Ochrypły, brzmiący żarłocznością głos małej żebraczki miał w sobie coś przerażającego.
— Ona jest głodniejsza ode mnie… ona przymiera głodem… — rzekła sobie Sara w duchu, ale jej ręka drżała, gdy wydobywała czwarte ciastko. — Ja nie przymieram głodem — zauważyła, dokładając piąte.
Wygłodzone dziecko londyńskiej ulicy zbyt łapczywie pożerało dane mu przysmaki, by miało czas podziękować — choćby nawet znało się na zasadach grzeczności, których nikt nigdy nie wpajał tej małej dzikusce.
↓ Expand fragment ↓Od kolejnego dozorowania kolegów jużem się uwolnił nareszcie. Zapowiedziałem Stachowi, żeby mi ich nie sprowadzał...
↑ Hide fragment ↑Od kolejnego dozorowania kolegów jużem się uwolnił nareszcie. Zapowiedziałem Stachowi, żeby mi ich nie sprowadzał. Nic mnie tak nie drażniło, jak ich głupie rozmowy i chęć brania mnie w kuratelę. Im się zdaje, że człowiek chory lub dogorywający utraca część swojej niezależności i staje się tłomokiem, służącym do wyładowania wszystkich ich zapasów litości, współczucia i miłosierdzia. Niemoc fizyczna nie świadczy chyba jeszcze o niedołęstwie umysłowym: przeciwnie, niemoc ciała zaostrza tylko wrażliwość nerwów i wysubtelnia umysł. Siły żywotne zaoszczędzone w jednym kierunku, aż do zbytku. Umysł mój teraz jest tak wrażliwy na oddziaływanie zewnętrzne, że najmniejszy odcień w tonacji głosu, najlżejsze poruszenie muskułów twarzy nie uchodzi mej uwadze. W zdolności domyślania się dochodzę często do absurdu, gdyż nieraz wytwarzam sobie rzeczy nieistniejące, czym męczę tylko siebie i innych. Doszedłem do tak strasznego rozdrażnienia, że we wszystkim wyszukuję powodów do urażania siebie. Nic nie pomaga refleksja i wchodzenie w położenie innych; ja muszę wszystko na swoją modłę przerobić i po swojemu tłumaczyć. Wiem, że to urojone chimery, chorobliwa egzaltacja; a jednak nie jestem zdolny zapanować nad własnymi nerwami, które nieraz szaleją, i tak przygnębiam się jeszcze własnym przygnębieniem.
Ot, rozmowy kolegów moich: o czym by mówić powinni, sam nie wiem, ale każde ich słowo doprowadzało mnie niemal do wściekłości, jeżeli mówili głosem przyciszonym, ze współczuciem i z chęcią dostrajania się do kamertonu smutku i żałoby, jaki naturalnym biegiem rzeczy zapanował teraz wobec mnie — rozstrajało mnie to w najwyższym stopniu, wywołując nieprzepartą chęć drwienia z nich wszystkich i z ich współczucia. Nie potrzebuję ich litości, tej litości zdawkowej, nic niekosztującej, udzielanej jak jałmużna nędzarzom moralnym.
↓ Expand fragment ↓Od wyborów wykluczeni są wszędzie przestępcy, umysłowo chorzy, osoby pobierające wsparcie lub żyjące z jałmużny...
↑ Hide fragment ↑Od wyborów wykluczeni są wszędzie przestępcy, umysłowo chorzy, osoby pobierające wsparcie lub żyjące z jałmużny, sądowo ubezwłasnowolnieni oraz wojskowi w czynnej służbie. Wojsko bowiem musi być karne i posłuszne, a wprowadzenie polityki i walk partyjnych towarzyszących wyborom mogłoby oddziałać rozkładowo.
↓ Expand fragment ↓— Młodzieńcze! — odparła z podniesioną głową Ludmiła. — Nie zawsze byłyśmy żebraczkami. Niegdyś słyszałyśmy tę piosenkę z...
↑ Hide fragment ↑— Młodzieńcze! — odparła z podniesioną głową Ludmiła. — Nie zawsze byłyśmy żebraczkami. Niegdyś słyszałyśmy tę piosenkę z ust samego mistrza, na komnatach królowej Kingi.
— Ehe, matusiu, wolne żarty… — naigrywał się młodzieniec.
— Jesteście młodzi, to jeszcze nie wiecie, jak dola bywa przewrotna! — tłumaczyła Ludmiła, boleśnie ugodzona słowami chłopca.
Elżbieta, chcąc przerwać zbyt ostrą wymianę zdań, zagadnęła łagodnie:
— Łaskawcze, a nie moglibyście nam powiedzieć, co się stało z mistrzem Gaudentym? Czy on jeszcze żyje?
Śpiewak milczał przez chwilę. Zastanawiał się, czy ma się wdawać w rozmowę z żebraczkami. Ale w ich ruchach, w mowie było coś niezwykłego, coś, co go przyciągało i budziło dziwną ciekawość.
↓ Expand fragment ↓znać człowieka, co jeszcze nie przywykł do prośby. Po kilku ziarnkach kadzidła, rzuconych oszczędnie i...
↑ Hide fragment ↑znać człowieka, co jeszcze nie przywykł do prośby. Po kilku ziarnkach kadzidła, rzuconych oszczędnie i prawie niechętnie, autor wraca do swego dumnego, zbolałego tonu:
Gdyby — pisze — chodziło tylko o moją osobistą nędzę, nie trudziłbym nikogo jękami, nie kołatałbym do żadnych drzwi, od których słusznie mogę być odesłany do źródeł miłosierdzia publicznego, umyślnie na ten cel przeznaczonych. Złożyłbym głowę pod smutnym dachem którego z zakładów dobroczynnych i tam resztę dni moich przecierpiał w milczeniu.
Ale tu chodzi o naukę! Ona to daje mi odwagę najtrudniejszą ze wszystkich, odwagę żebrania.
Ciężka to ostateczność dla człowieka, co znał dnie szczęśliwsze, co zwykł dawać, a nie przyjmować. Ale kto chce dojść do celu, nie może w drogach przebierać.
↓ Expand fragment ↓Gdyby cicha, łagodna postać nauczyciela porównana być mogła do buhaja lub niedźwiedzia, porównałbym nas, chłopców...
↑ Hide fragment ↑Gdyby cicha, łagodna postać nauczyciela porównana być mogła do buhaja lub niedźwiedzia, porównałbym nas, chłopców, do zgrai psów osaczających to zwierzę, taka naraz zapanowała w szkolnej izbie wrzawa. Przypominam go sobie siedzącego za pulpitem wśród piekielnej iście wrzawy, z bolącą głową, opartą na ręku, daremnie usiłującego wywiązać się z zadania. Chłopcy, powstawszy z ławek, biegali po całej izbie, baraszkując po kątach, śmiejąc się, skacząc, śpiewając, krzycząc, tupiąc nogami, wyjąc dokoła niego, pokazując za jego plecami miny, figle, języki, wydrwiwając go, jego ubóstwo, podarte buty, znoszony surdut, jego matkę, zgoła wszystko i wszystkich, będących z nim w jakimkolwiek związku.
— Ciszej! — zawołał, powstając nagle, i uderzając książką o pulpit. — Co to znaczy? Wytrzymać już doprawdy nie podobna! Oszaleć z tym można. Jak możecie być tak niesforni!
Moją to właśnie książką uderzał o pulpit. Stojąc przed nim spostrzegłem, jak się chłopcy uciszyli, jedni wpół przerażeni, drudzy wpół zawstydzeni, inni zdziwieni. Miejsce Steerfortha było na samym końcu sali. Stał właśnie oparty o ścianę, z obu rękoma w kieszeniach, wpatrzony niedbale w nauczyciela, z ustami złożonymi jak do gwizdania.
— Ciszej, panie Steerforth! — zawołał nauczyciel, dojrzawszy go.
— Sam mi bądź cicho! — odrzekł Steerfoth, czerwieniejąc. — Czy wiesz, do kogo mówisz?
— Proszę usiąść na swoim miejscu — ciągnął nauczyciel.
— Sam siadaj i pilnuj, co do ciebie należy! — zawołał rozzłoszczony uczeń.
Zachichotano. Tu i ówdzie przyklaśnięto, lecz bladość nauczyciela powstrzymała dalsze wybuchy niesforności, a nawet jeden z chłopaków, który poza jego plecami robił miny, zawstydził się i udał, że przyszedł prosić go o naprawienie pióra.
— Jeśli sądzisz, Steerforth — zaczął pan Mell, opierając machinalnie rękę na mym ramieniu — że nie wiem, jakiej tu chcesz używać przewagi, lub że nie widziałem, jakeś podburzał przeciw mnie chłopców, mylisz się bardzo.
— Nie zadaję sobie wcale fatygi myśleć o panu — odrzekł wzgardliwie Steerforth.
— Co zaś do tego, aby pozycja uprzywilejowanego, jaką tu zajmujesz — ciągnął drżącymi ustami nauczyciel — dawała ci prawo obrażać dżentelmena…
— Kogo? — przerwał Steerforth. — Przepraszam, nie słyszałem, o jakim tu dżentelmenie mowa.
Z ławki ktoś zawołał: „Cicho, to już zbyt niegodziwe!”. Był to Traddles, któremu nauczyciel też zabronił mieszać się w nie swoje rzeczy i kazał trzymać język za zębami. Sam zaś tak mówił:
— Obrażać i wydrwiwać cudzą niedolę, kogoś, kto nigdy najmniejszej nam nie wyrządził krzywdy, to rzecz brzydka i nikczemna. Jesteś wystarczająco dorosły, żeby to zrozumieć. A teraz możesz stać lub usiąść, jak ci się podoba. Dalej, Copperfieldzie!
— Stój, mały! — zawołał, wychodząc z ławki, Steerforth. — Muszę raz panu powiedzieć, co o nim myślę. Nie dbam wcale o to, że mię jakiś tam żebrak nazywa nikczemnym. Że pan jest żebrakiem, wszystkim przecież wiadomo, lecz gdy ośmielasz się mnie ubliżać, sam jesteś nikczemny.
Nie wiem, jakby się to wszystko skończyło i czy Steerforth rzuciłby się na nauczyciela czy nauczyciel na Steerfortha, gdyż wszyscyśmy skamienieli. W szkolnej izbie stał pan Creakle we własnej osobie, w towarzystwie nieodstępnego pedla, we drzwiach widać było głowy wystraszonych pani i panny Creakle. Pan Mell siedział nieruchomo na swym miejscu, oparty o pulpit, z twarzą ukrytą w dłoniach.
— Panie Mell — potrząsając go za ramię, zaczął Creakle szeptem tak wyraźnym, że tym razem Tangay nie czuł się obowiązany powtarzać jego słów — spodziewam się, panie Mell, że nie uniosłeś się zbytnio?
— Nie panie, nie! — upewniał nauczyciel, odkrywając twarz, potrząsając głową i zacierając ręce w zmieszaniu. — Nie, panie, nie uniosłem się, nie zapomniałem się, nie… Byłbym jednak bardzo wdzięczny panu, panie Creakle, gdybyś mnie był ostrzegł przedtem, powstrzymał… Uchroniłoby to mnie od czegoś…
Pan Creakle, nie spuszczając oka z nauczyciela, oparł się na ramieniu pedla, usiadł na stole i z wysokości spoglądając na nauczyciela, który wciąż zacierał ręce, zwrócił się do Steerfortha.
— A teraz niech mi pan powie, co to wszystko znaczy?
Zapytany milczał chwilę, spoglądając dumnie i z gniewem na swego przeciwnika. Widzę go jeszcze. Piękny był, dumny i jakże nędznie w porównaniu z nim wyglądał nauczyciel.
— Nie wiem — rzekł wreszcie — o jakich to przywilejach była mowa.
— Przywilejach — powtórzył, zwracając powoli głowę, pan Creakle — kto mówił o przywilejach?
— Ten, tam — rzekł Steerforth.
— Proszę pana, jak to pan rozumie? — spytał pan Creakle, zwracając się do nauczyciela z widocznym nieukontentowaniem.
— Rozumiem — odrzekł ów cicho — zupełnie tak, jak powiedziałem, a mianowicie: że uczeń nie powinien nadużywać wyjątkowego swego położenia, aby upokarzać i obrażać nauczyciela.
— Obrażać, no, proszę — zaczął pan Creakle, składając ręce na piersi i mrużąc oczy tak, że ich widać prawie nie było — no, proszę! A pan, panie tam jakiś, czy nie zapominasz czasem o należnym mnie, słyszysz, mnie uszanowaniu, ośmielając się nadmieniać o przywilejach! Zapominasz chyba, że jestem tu pierwszą osobą, twoim chlebodawcą.
— Zapewne, przyznaję… — jąkał się nauczyciel — powinienem był panować nad sobą.
— Tak — przerwał Steerforth — zarzucił mi, że jestem nikczemny, bom go nazwał żebrakiem. I ja także powstrzymałbym się, gdybym nie był zirytowany, ale teraz gotów jestem wszelkie następstwa tego, com powiedział, przyjąć.
Śmiałe to przemówienie olśniło mnie. Wywarło też wrażenie na nas wszystkich. Patrzyliśmy na Steerfortha, chociaż żaden z nas nie śmiał ust otworzyć.
— Zdziwiony jestem — ciągnął pan Creakle — chociaż szczerość twoja, chłopcze, niewątpliwie przynosi ci zaszczyt, zdziwiony jestem, jak mogłeś podobnie nazwać kogoś, kto pobiera honoraria w Salem House.
Steerforth zaśmiał się.
— To nie jest odpowiedź na moje pytanie — powtórzył pan Creakle — spodziewałem się więcej po tobie, chłopcze.
Jeżeli w oczach naszych pan Mell wyglądał nędznie i pokornie przy Steerforcie, z którego byłem dumny, to cóż dopiero mówić o panu Creakle!
— Niech odwoła, co powiedział — domagał się Steerforth.
— Sam odwołaj, coś powiedział — odrzekł pan Creakle. — Pierwszy zacząłeś.
— Jeśli sam nie jest żebrakiem — zaczął Steerforth — najbliżsi jego krewni żebrzą, a to na jedno wychodzi.
Mówiąc to, patrzył na mnie, gdy jednocześnie dłoń nauczyciela przesunęła się pieszczotliwie po moim ramieniu. Pełen wyrzutów sumienia wzniosłem oczy na pana Mell, który patrzał wprost na swego przeciwnika.
— Jeśli pan, panie Creakle — mówił Steerforth — żądasz objaśnień, obowiązkiem moim jest dodać, że matka tego pana żyje z jałmużny w przytułku.
Pan Mell, gładząc mnie po głowie i nie spuszczając oka z przeciwnika, szepnął tylko coś do siebie, zdawało mi się, że: „Tegom się spodziewał”.
Marszcząc brwi, pan Creakle zwrócił się do nauczyciela z przesadną grzecznością:
— Słyszy pan, co tu o panu mówią? Niechże pan zaprzeczy i zgromi chłopca, jak na to zasłużył, wobec wszystkich tu zebranych. Słuchamy!
— Prawdę powiedział, najzupełniejszą prawdę — wyrzekł nauczyciel wyraźnie wśród zaległej dokoła ciszy.
— Niechże pan z łaski swej — ozwał się, wspierając pod boki i wodząc po nas okiem, pan Creakle — zaświadczyć tu raczy, żem o tym nigdy przedtem nie słyszał.
— Sądzę, że nie bezpośrednio…
— Co, jak? Proszę powtórzyć.
— Przypuszczam, że smutne moje położenie wiadome było panu, że… że znane mu są warunki… w jakich…
— Boję się, jeśli już mamy mówić o tym — zasyczał pan Creakle — abyś pan i mojej szkoły nie brał za zakład dobroczynny. Możemy się rozstać, panie Mell, im prędzej to nastąpi, tym lepiej.
— Najstosowniej zatem byłoby natychmiast — odrzekł powstając nauczyciel.
— Żegnam pana.
— I ja pana, panie Creakle. Chłopcy, bywajcie mi zdrowi!
Mówiąc to, pan Mell, gładząc mnie ciągle po głowie, powiódł wzrokiem po całej szkolnej izbie i na widok Steerfortha dodał:
— Jamesie Steerforth, przyjmij ode mnie przy rozstaniu życzenie, abyś się rumienił za dzisiejszy postępek. Co do mnie wolę cię mieć za swego wroga i przyjaźni twej nie życzyłbym nikomu, kto by mnie bliżej obchodził.
Charles Dickens, Dawid Copperfield, Dawid Copperfield, tom pierwszy
↓ Expand fragment ↓KUBUŚ: Przejeżdżaliśmy przez Orlean: niby kapitan i ja. Całe miasto gada jeno o przygodzie, jaka...
↑ Hide fragment ↑KUBUŚ: Przejeżdżaliśmy przez Orlean: niby kapitan i ja. Całe miasto gada jeno o przygodzie, jaka świeżo zdarzyła się pewnemu obywatelowi nazwiskiem Le Pelletier. Był to człowiek przepełniony tak głębokim współczuciem dla nieszczęśliwych, iż przez nieumiarkowane jałmużny uszczupliwszy majątek swój, dość znaczny, do najskromniejszych resztek, chodził od drzwi do drzwi, szukając w cudzej sakiewce pomocy dla bliźnich, której nie był już zdolny zaczerpnąć we własnej.
PAN: I myślisz, że mogły być dwa zdania co do postępowania tego człowieka?
KUBUŚ: Pomiędzy biedakami nie; ale prawie wszyscy bogaci bez wyjątku uważali go za szaleńca; niewiele zaś brakło, by jego najbliżsi nie kazali go ubezwłasnowolnić jako rozrzutnika. Podczas gdy pokrzepialiśmy się w gospodzie, tłum gapiów zgromadził się dokoła jakiegoś oratora, cyrulika z pobliskiej ulicy, i wołał: „Byliście przy tym, opowiedzcież, jak rzeczy się miały”.
— Bardzo chętnie — odpowiedział uliczny mówca, który niczego tak nie pragnął jak sposobności roztoczenia swady. — Pan Aubertot, jeden z moich klientów, którego dom znajduje się naprzeciw kościoła kapucynów, stał w progu; Le Pelletier przystępuje doń i mówi: „Panie Aubertot, czy nic mi pan nie dasz dla moich przyjaciół?”, jak wam bowiem wiadomo, ma zwyczaj nazywać biednych tym mianem.
— Nic jak na dzisiaj, mój dobry Le Pelletier.
Le Pelletier nalega. „Gdybyś pan wiedział, dla kogo żebrzę miłosierdzia! dla biednej kobiety, która właśnie urodziła i nie ma ani łachmana, aby owinąć niemowlę”.
— Nie mogę.
— Dla młodej i ładnej dziewczyny bez roboty i chleba, którą hojność pańska ocali może od występku.
— Nie mogę.
— Dla robotnika, który żył jeno z pracy i złamał nogę, spadając z rusztowania.
— Nie mogę.
— Ej, panie Aubertot, daj się zmiękczyć, bądź pewny, że nigdy nie nadarzy ci się sposobność spełnienia zacniejszego czynu.
— Nie mogę, nie mogę.
— Mój dobry, miłosierny panie Aubertot!…
— Mój le Pelletier, zostaw mnie w spokoju; kiedy mam ochotę dać, nie każę się prosić…
To rzekłszy, Aubertot odwraca się plecami i cofa się w głąb sklepu, dokąd pan Le Pelletier idzie za nim; idzie za nim ze sklepu do składu, ze składu do mieszkania; tam pan Aubertot zniecierpliwiony naleganiami pana Le Pelletier daje mu policzek…
Wówczas mój kapitan zrywa się gwałtownie i powiada do mówcy: „I on go nie zabił?”.
— Nie, panie: czyż to się tak zaraz zabija?
— Policzek, do kroćset! policzek! I cóż zrobił?
— Co zrobił, otrzymawszy policzek? Uśmiechnął się i rzekł do pana Aubertot: „To, to dla mnie; ale dla moich biedaków?”…
Motif: Żebrak
Żebraka charakteryzuje wyzucie z własności, skrajna bieda, a poprzez to — umiejscowienie na samym dole hierarchii społecznej. Tymczasem w myśl ewangelicznej obietnicy: „ostatni będą pierwszymi” wielu świętych świadomie decydowało się na los żebraczy (m.in. święty Aleksy).; w średniowieczu powstawały zakony żebracze.