Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Tadeusz Miciński, W mroku gwiazd, Strąceni z niebiosów, Lucifer
Kain → ← Czarne Xięstwo

Spis treści

    Melancolia

    Tadeusz MicińskiStrąceni z niebiosówLucifer[1]

    1
    Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
    lecący z jękiem w dal — jak głuchy dzwon północy —
    ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
    iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
    5
    Ja komet król — a duch się we mnie wichrzy
    jak pył pustyni w zwiewną piramidę —
    ja piorun burz — a od grobowca cichszy
    mogił swych kryję trupiość i ohydę.
    Ja — otchłań tęcz — a płakałbym nad sobą
    10
    jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach,
    jam blask wulkanów — a w błotnych nizinach
    idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
    Na harfach morze gra — kłębi się rajów pożoga —
    i słońce — mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.

    *

    15
    Mój duch łańcuchem skuty do ziemi
    zwisa się w przepaść piekielnych łon,
    a kiedy targnie skrzydły dźwięcznemi
    głuche się echo ozwie jak dzwon.
    U stropu mego gwiazda się żarzy
    20
    [serce me niegdyś kochało ją]
    w przeanieleniu złotych witraży
    ona się moją syciła krwią.
    I znowu płynie gwiaździsta rosa
    pocałunkami morderczych zórz —
    25
    oh, duszo moja, — oh, me niebiosa
    rzućcie swe płomię w toń zimnych mórz.
    Nie pragnę słońca — osamotniony —
    z krzykiem złowieszczym upiornych snów,
    bogowie mogił — jam był pojony
    30
    jak wy — ambrozyą — i mlekiem lwów.
    Organy grają Requiem żalu,
    organy grają Centaurów zgon,
    jak Damajanti płacze po Nalu,
    tak burze, wichry, grady i szron —
    35
    wieczne są we mnie, jak łzy w opalu.

    Melancolia

    Żyje we mnie jakiś głuchy płacz — jakiś szloch i płacz żyją we mnie —
    niby w grocie kropel wieczny szmer, monotonnych kropel tajny jęk.
    Ach, to pewno przez zbójców zamkniona ze złotymi włosami królewna,
    (kasztelanka lub może pasterka) — z pól słonecznych, zielonych porwana,
    40
    zapomniana i w grocie zamknięta i na ostrych się głazach krwawiąca
    złotowłosa mej duszy królewna.
    Łzy jej płyną jak zimne opale — łzy jej płyną wśród nocy bez końca
    i w kryształy się lodów zwisają — w zamyślenia wiszące kryształy.
    Raz przypełznął za szmerem do groty — wąż kusiciel tych głuchych podziemi,
    45
    usta chciwie przyłożył do zdroju, lecz się wzdrygnął przed blaskiem nieznanym.
    A wtem ujrzał w szafirach królewnę — i swe oczy głębokie, zielone —
    swoje oczy widzące w ciemnościach utkwił w bladą płaczącą królewnę —
    i mądrymi oczyma pocieszał i prowadził ją w otchłań głęboką —
    fosforycznie oczyma przyświecał — i prowadził ją w otchłań głęboko.
    50
    Aż pod ręką skrwawioną, co szuka w mroku oparcia
    grać poczęły jak dzwony bólów zamarzłych kryształy:
    chór wyklętych pielgrzymów nuci pieśń grobu świętego,
    tarcze błyskają, miecze — wśród kolumn czarnych bazaltu —
    wstają z grobów olbrzymy — szał rozpędzonych rumaków
    55
    niesie ich w ogniach kłębiących przed gniewny w piorunach Majestat.
    Nagle śpiewy zamilkły — głucha rozwarła się otchłań —
    widać wśród ścian obślizgłych mgłą wirujące jezioro.
    I na zwilgłym grobowcu drżąca spoczęła królewna
    w otchłań patrzy bezgwiezdną — w świątyń zagasłych jezioro.
    60
    Wtem ją mocne ramiona objęły w krzyku bezdźwięcznym
    i uniosły nad otchłań skrzydeł sześcioro
    i ujrzała cudowną w blasku miesięcznym — twarz Lucifera.

    *

    Oto mej duszy świątynia — z czarnych, jak miłość, marmurów,
    gdziem lud spiżowych posągów zaklął nad głębią rozpaczy.
    65
    Niech wicher morski gra, niech strąca lwów — Poskramiaczy
    w płynny wulkanów żar — w ogniowy pałac Ahurów.
    Tu napowietrzny most z bolesnych krwawych stygmatów
    między górami na morzu, jakoby nici pajęcze —
    i tu Cię będę niósł, jak chmura porwaną tęczę,
    70
    na ten najwyższy cypl — w zorzy polarnej dwóch światów.
    I Tobie oddam regiony, co w skalnych zboczach mej duszy,
    jak ametysty lśnią: sny prerye; sny jak miesiąc w borze,
    i tę ścieżynę modlitwy, ktorą szedł Chrystus raz w mroku.
    A dla mnie to bezbrzeżne kraterów gasnących morze,
    75
    upiory świateł, wieczność, której już nic nie poruszy —
    chyba ten Bóg — co przyszedł mię potępić — w Twoim wzroku.

    Przypisy

    [1]

    Lucifer — utwór Micińskiego Lucifer bywa traktowany jako kwadryptyk, którego część pierwszą stanowi utwór o tym właśnie tytule, drugą fragment poetycki o incipicie Mój duch łańcuchem skuty do ziemi (…), część trzecią wiersz Melancolia, a czwartą fragment zaczynający się od słów Oto mej duszy świątynia — z czarnych jak miłość marmurów (…). Dwie pierwsze części kwadryptyku znajdują się już w bibliotece, również pod tytułem Lucifer. [przypis edytorski]

    x