Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 472 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Tadeusz Miciński, W mroku gwiazd, Strąceni z niebiosów, Król w Osyaku
Lamentacye → ← Korsarz

Spis treści

      Tadeusz MicińskiStrąceni z niebiosówKról w Osyaku

      „Lew się ducha we mnie sroży
      „i rzuca się i rwie ludzi
      „wprzód, nim się rozum obudzi”.
      1
      Łuną rozpaczy zażegając sioła
      zbiegłem, żywota nie chroniąc przed tużbą.
      Innego nie chcę, prócz ciszy, kościoła,
      fałszywcom nie chcę być swakiem, ni drużbą —
      5
      niechaj nas morza przedzielą i step —
      w miejsce korony wdziałem wilczy łeb.
      Polszcza… kochałem ja się w twych rumieńcach,
      którymi zorza wschodziła z za boru —
      i w twoich złotych warkoczach i w żeńcach —
      10
      i w łyskawicach letniego wieczoru,
      i w ryku żubrów, idących na spoj….
      od szlochu pęknie pierś… Boh moj!
      Przez ducha mgły i w zbroic chrzęście
      widzę ten cudny gród — w sadach wiśniowych i w złocie.
      15
      Tutaj zdobyłem cześć — i tu straciłem szczęście —
      tu greckiem wino lał bogini mej — Tęsknocie —
      tu Antygony cień ślepy mi przyzwał Mag —
      i tu wśród ciemnych burz słuchałem dzikich sag.
      Hej, przy księżycu srebrnemi podkowy
      20
      zmiatałem kowyl z drużyną po stepie….
      Hej, znawały mnie panieńskie alkowy,
      bo serca rubin pieśniami rozszczepię!
      ja prosty rycerz — bard słońca i pól
      więcej zdobyłem królestw, niźli — król.
      25
      Raz — osaczywszy połowieckie wieże
      zsiadłem, rannego mając tabuńczyka —
      a słońce krwawe już otwarło dźwierze,
      przez które dusza Bogu się wymyka;
      a na kurhanie stary Bojan grał —
      30
      miedziane struny wieszczą pieśnią rwał.
      I zmilkł. Ujrzałem olwijską kniaziównę
      na koniu wcwał lecącą z Czarnomorza —
      Stanęła, klęka. Oczy gwiazdom równe
      wbija mi w serce, mówiąc: „ta krwi zorza —
      35
      „to moje władztwo! zgliszcza — to mój dom!
      „biegłam — monachów mając z nożami — lub srom.
      Com odrzekł — nie wiem, bo chóry Eonów
      już mnie objęły w grające pierścienie —
      i blask poczułem, jak jeden z tych Tronów
      40
      na których gwiezdne oparł Bóg sklepienie.
      Szliśmy — tęczami obryzgani ros
      z kurhanów leciał dziwny — rajski głos.
      Lecz któż, o Panie, zmierzył Twe krawędzie
      i wieczność morza przelał do swej dłoni?
      45
      Któż wie co było — i któż wie, co będzie?
      za spadającą gwiazdą któż pogoni?
      Pani! jedyna moja — wszechświat w Tobie
      poznałem, bom go ukochał przez Ciebie!
      i jeśli teraz żyję smętny w grobie,
      50
      to z wiarą że się ocknę w Twojem sercu — w niebie.
      Ach, gdym Cię złożył na marach otrutą —
      bólami ściętą twarz — źrenice szklane —
      tom ja przysięgnął taką pomstę lutą,
      jak Duch — co pisał ogniem: Thekel-Mane!
      55
      Przez nocy tysiąc szukałem zbrodniarza,
      w gusła zabrnąłem i w czarne zaklęcia —
      Szatan objawił: zbrodniarz u ołtarza —
      — służy mnie — ale ma wygląd jagnięcia —
      — służy mnie — ale go oddam bez żalu —
      60
      — ażebyś poznał bratyma w szakalu.
      — Tyś go paiżem swym zasłaniał w sieczy —
      — niejedna tobie zań przylgnęła rana —
      — ale jest zdrady pełen duch człowieczy,
      — gorszej — niż ciało paląca toffana.
      65
      — Idź w grób — i legnij pod ciemnemi jodły,
      — wszystkie cię gwiazdy prócz jednej — zawiodły.
      — I tę jedyną — Tobie zadmuchnięto.
      — Ale masz w sobie, czego nikt nie zżarzy:
      — Prometeiczny ogień — duchów święto —
      70
      — w zamurowanym lochu blask witraży…
      Coś mówił jeszcze — koń mój zdębion trwogą —
      szedł jakiś żebrak lichy wiejską drogą.
      Rozsiekłem. Z świstem lecąc przez mokradła,
      deptałem węże jako srebrne struny —
      75
      a z borów na mnie leciały widziadła
      i twarz zielona z nadpróchniałej truny —
      wtem kościół. Z koniem wjechałem do nawy,
      lud śpiewał. Chrystus patrzył na mnie łzawy.
      „Nie będę Tobie służył, Jezu miły,
      80
      „boś nie jest Bogiem gwiazd ani ananki”.
      Na wieży dzwony same rozdzwoniły
      i same gasnąć poczęły kaganki —
      on — słońce krzyżma wzniósł — lecz patrzył groźno —
      już leżał w krwi…
      85
      Ja król — ja sędzia — archanioł sumienia —
      zbirem stanąłem przed lico ojczyzny.
      Czemuż w mem sercu nie dotknęła blizny,
      którą korona mi wryła cierpienia —
      czemuż na gwiazd mych nie patrzy agonię —
      90
      krzyżową mękę moją: rex poloniae!
      Jeśli niewinny — niebo mu otwarłem,
      sam żyjąc w piekle miłości straconej,
      jeśli męczennik — jak lew go rozdarłem,
      ciemnym nieszczęścia grotem przebodzony —
      95
      bo huczy we mnie tak ogromny dzwon,
      że gdy uderzy — to aż w Boga tron.
      Kto tu? znów przyszedł… oczyma przebija —
      szepce — tak cichy rozpacznie i blady
      „Jam święty — zbawił mię Chrystus Maryja”—
      100
      precz maro! szatan cię wysłał na zwiady —
      któż wie cokolwiek? dusza ciemny bór —
      dusi mię — słońca! — wieków chór…
      Jak cicho… w małym ogródku przy celi —
      czerwone maki i modre baldaszki
      105
      i te dziewanny, jak w złocie anieli
      i migocące lazurowe ważki…
      Czy z mazowieckich jezior wy? czy na jej kurhanie
      gra pieśniarz? czy w borach tam słychać szlochanie?
      …I odleciały!… a jam ryknął płaczem —
      110
      gardzą — nieszczęścia królem i tułaczem.
      Ojczyzno! mych krwawiących kości
      nie złożę w Tobie — bobym Piotrowinem
      świadczył, wbrew ducha miłości —
      żeś mi macochą była, choć ja — synem.
      x