Mieczysław BraunPrzemysłyGolgota
 1Błądząc po mieście tym czarnym wieczorem, 
Jak nad brzegami oślepłej czeluści, 
Wołam cię sercem osłabłem i chorem: 
Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? 
 
 5Mury kamienne stłoczyły się przy mnie, 
Domy nieżywe, milczące, jak groby, — 
Może w śmiertelnym wysławi cię hymnie
Parasol — sztandar deszczowej żałoby? 
 
W głębi bezdennej zamknięty, jak w studni, 
 10Chrypły od krzyku i niemy w boleści, 
Wołam: niech przyjdzie! niech pierś mi zaludni
Burzą form swoich i falą swej treści! 
 
Straszna samotność! w tem mieście znikomem, 
Które jest górą i znowu otchłanią, — 
 15Wołam w milczeniu — i noc jest nad domem, 
Jak gdyby wszystkie dnie tęskniły za nią…