Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Adam Mickiewicz
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Bolesław Prus
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Henryk Sienkiewicz
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Władysław Syrokomla
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Stefan Żeromski
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż podróżniczy
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz
- Wiersz sylabotoniczny
↓ Expand fragment ↓Długo potem Benedykt w gabinecie swoim i na ganku domu wypłacał tygodniową należność robotnikom, naradzał...
↑ Hide fragment ↑Długo potem Benedykt w gabinecie swoim i na ganku domu wypłacał tygodniową należność robotnikom, naradzał się z ekonomem, głośny i żwawy spór wiódł z dwoma Bohatyrowiczami, którzy przyszli prosić o zwrot swych koni, w jego zbożu pochwyconych. Ostatnia ta czynność najwięcej zmęczyła go i zgryzła. Od ludzi, którzy w płóciennych kapotach stali na wschodach ganku, żądał pieniężnej zapłaty za stratę, którą poniósł. Oni prosili zrazu, potem jeden z nich stawił się hardo, zaprzeczając wszystkiemu, wyrzucając mu zbytnią srogość i dla ich położenia niewzględność. Ubodło go to znać do żywego, bo odpowiadając głos tak podnosił, że aż krzyk jego na cały dwór się rozlegał. Ale i jeden z tych ludzi, średniego wzrostu, z twarzą do rydza podobną i zuchwale sterczącymi wąsami, uniósł się także.
— Niechże nas sądy sądzą! — zawołał — niech pan na nas skargę podaje… bez procesu obdzierać się nie pozwolim…
— Podam — krzyknął Korczyński — i także nie pozwolę, abyście mnie okradali…
— Za pozwoleniem pańskim! — krzyknął zagrodowiec — złodziejami nie byliśmy i nie będziemy nigdy… Teraz my na pana podamy skargę za ubligę…
— Podawajcie i do samego diabła, tylko mi z oczu ruszajcie! Zaraz! Jak nazywacie się? To jest… imiona wasze?
Starszy i wyższy, chudy, schorowany i dotąd ciągle prawie milczący postąpił krok naprzód; oczami, które kiedyś błękitne być musiały, ale teraz spłowiały i wyraz miały cierpiący, na Korczyńskiego popatrzał i cicho odpowiedział:
— Anzelm Bohatyrowicz…
Na szczególne spojrzenie i szczególniejszy jeszcze dźwięk głosu, z jakimi to imię i nazwisko wymówione zostały, w gniewie swym najmniejszej uwagi nie zwracając, Korczyński zapytał:
— A drugi?
— Fabian Bohatyrowicz! — jeżąc się i sierdzisto odkrzyknął zapytany:
— No, więc będziecie mieli proces… a teraz… wynoście się… prędzej!
Ten, który nazwał siebie Anzelmem, znowu na Korczyńskiego popatrzał i z cicha wymówił:
— Łaska pańska na pstrym koniu jeździ… jednakowoż nieboszczyk pan Andrzej nie tak pewno postępowałby z nami!
Słowa te ukłuły Korczyńskiego. Zmiękł, ochłonął, ale zachmurzył się jeszcze więcej.
— Nieboszczyk pan Andrzej żył w innych czasach — mruknął i szybko zwrócił się ku drzwiom domu. Na progu stanął, zawahał się i przez ramię do odchodzących ludzi zawołał:
— Połowę kary daruję, ale połowę zapłaćcie…
— Nie zapłacimy nic — odpowiedział młodszy i sierdzistszy — niech pan do sądu idzie i nas ciągnie… co robić!
↓ Expand fragment ↓Był to na poczcie w miasteczku otrzymany list od prawnika, któremu prowadzenie procesu z Bohatyrowiczami...
↑ Hide fragment ↑Był to na poczcie w miasteczku otrzymany list od prawnika, któremu prowadzenie procesu z Bohatyrowiczami powierzył i który uwiadamiał go, że strona przeciwna w podaniu skargi do instancji wyższej terminu uchybiła, że zatem wygrana pozostaje przy nim wraz z przyznaną mu przez pierwszą instancję sumą, koszta procesu wynagrodzić mu mającą. Listem o dłoń uderzając i szerokimi krokami po pokoju chodząc Benedykt wołał:
— Na swoim postawiłem! I przegrali, i będą jeszcze musieli tysiąc rubli mi wypłacić! Dla nich to suma ogromna, a i dla mnie także niemało znaczy… szczególniej teraz. Ot, lament podniosą! Ale nie daruję! Jak Boga kocham, ani grosza nie daruję! Jeżeli dobrowolnie nie oddadzą, licytować będę… konie, krowy, graty i choćby poduszki zlicytuję, a swoje odbiorę! Niech nie zaczynają! I mnie przecież ten proces kosztował, nie tyle wprawdzie, ale zawsze kosztował. A fatyga i zgryzoty czy za nic poczytywać się mają? Dla nich to dobra lekcja, a dla mnie tysiąc rubli… fiu, fiu! Nie piechotą chodzi!
Prawnik zapytywał w liście, czy ma czynić starania o wyegzekwowanie z bohatyrowickiej okolicy przyznanego mu przez sąd zwrotu kosztów. A jakże! Naturalnie! Natychmiast musi odpisać, aby usilne, najusilniejsze starania o to czynił. Egzekwować będzie należną mu sumę, egzekwować bez żadnego na nic względu! Na żadną nawet zwłokę nie pozwoli, ściśle stosując się tylko do litery prawa, a jeżeli nie oddadzą prędko i dobrowolnie, na licytację wystawi, wszystko, co mają, na licytację… tak!
↓ Expand fragment ↓Inni podnieśli proszące głosy, aby wysłuchał ich i ratował. Pozostał więc, ale ruchliwe rysy jego...
↑ Hide fragment ↑Inni podnieśli proszące głosy, aby wysłuchał ich i ratował. Pozostał więc, ale ruchliwe rysy jego zmieniły wyraz. Z wesołego i niemal swawolnego młodzieńca, jakim był przed godziną, stał się chmurny, skupiony w sobie, niemal ponury. Słuchał jednak, a raczej z natężeniem wsłuchiwał się to w pojedyncze, przemawiające głosy, to w wybuchające co chwilę gwary. Pokazywano mu jakąś bardzo starą, zżółkłą i prawie spleśniałą mapę, którą Fabian na czyimś strychu w jakiejś spróchniałej skrzyni znalazł, a na której wyraźnie, jak dzień jasno stać miało, że wielki kawał wygonu, het, tam, takimi a takimi granicami objęty, nie do pana Korczyńskiego, ale do bohatyrowickiej okolicy należeć powinien. Ho, ho! Gdyby oni ten wygon kiedyś im widać zrabowany odebrali, dopiero by im życie słodkie nastało, a przy tym pokazaliby sąsiadowi, że podczas i mały komar wielkiego konia do krwi kąsa! Fabianowi o to ostatnie, zdaje się, więcej jeszcze chodziło niż o pierwsze. Sąsiadów do procesu werbował, ale nie zwerbował ich więcej jak dziesięciu. Ci za wszystkich plecy nastawili i pootwierali worki. Inszym łydki ze strachu drżały. Ale właśnie najodważniejsi najubożsi byli. Procesując się w długi leźli. Adwokat — któż mógł wiedzieć, że był to oszust, skoro tak pięknie i rozumnie gadał? — pomyślny skutek zaprzysięgał, przez dwa lata jak krowy ich doił, aż na koniec terminu uchybił, apelacji w porę nie podał i wszystko przepadło. Ale nie koniec na tym; trzeba im jeszcze wielką sumę panu Korczyńskiemu wypłacić i to wprędce, bo już niejeden raz i nie przed jednym człowiekiem oświadczał, że ani godziny zwłoki nie udzieli, ani grosza nie daruje, a egzekucją, gdy tylko czas przyjdzie, bez miłosierdzia cisnąć będzie. Czas zaś jest bliski; najdalej za dwa tygodnie egzekucja nastąpi, a razem z nią już chyba skończenie świata, bo żeby nie wiadomo jak starali się, takich wielkich pieniędzy w dziesięciu nie zbiorą i nigdzie nie znajdą. Więc i w nich teraz strach uderzył; rozpoznali, że zagrzęźli w gąszcz nieprzeniknioną i że nijakiego dla nich ratunku nie ma oprócz upokorzenia się i prośby o zmiłowanie. Teraz ten i ów z płaczem mówił. Fabian także nie tylko już pot z twarzy ocierał. Znowu w ten sam cienki i żałośliwy ton wpadł, jakim dziś z rana błogosławił do ślubu córkę.
— Bogiem Ojcem świadczę się — wolał — że gorzko mnie jest na starość Łazarzem u bogaczowego progu żebrzącym zostawać! Na swoją biedę może bym oczy zmrużył, ale cudze łzy na sumieniu nosić zbyt ciężko. Cóż mam nieszczęśliwy robić? Gryźć rzemień — darmo! Przyszła potrzeba w pokorę uderzyć i syna rodzonego prosić, aby przed swoim ojcem naszym orędownikiem został…
Tu rozpłakał się już rzewnie, ale wstydził się tej słabości, więc chustką pot i łzy po twarzy rozmazując, przerywanym głosem uniewinniał się:
— Płacz utrapionemu nie grzech… I pies wyje, kiedy smętny…
Apostoł zaś wołał:
— Przyjdzie Chrystus sądzić biednych i bogatych, żywych i umarłych…
Z tłumu wyosobnił się nieco wysoki, chudy, z czarnymi, obwisłymi wąsami Walenty. Na twarzy jego, zoranej i bladej, wyraz jakby długiego męczeństwa mieszał się z nieograniczoną, cichą cierpliwością. Z cicha, spokojnie mówił, że siedmioro dzieci wyhodował, córki wyposażył, dla synów guwernera przez lat kilka wspólnie z sąsiadami najmował, aby choć czytać i pisać umieli. Niełatwoż przyszło z dziesięciomorgowego grunciku wszystko to wydmuchać! Piersi sobie pracą nadwerężył, że dla ciężkiego oddechu trudno mu już za pługiem chodzić. Było jednak, jak było. Bóg nie opuszczał, a ludzie prawie i nie słyszeli o nim, tak spokojnie w swoim zaciszku siedział horując i za wszystko Bogu dziękując. I choć od pana Korczyńskiego, tak samo jak inni, niejeden raz złe słowo usłyszał, zniósł to cierpliwie i milcząc, jak ubogiemu przed wielmożnym przystało. Ale oto na starość zgłupiał. Namówiony, do procesu wlazł. Co teraz nastąpi? — nie wie. Pewno przyjdzie gruncik sprzedać, długi pozapłacać i pod kościół z torbą pójść. Wola boska! Niech i tak będzie! Gdyby jednak pan Korczyński zgodził się poczekać, wypłatę na dłuższy czas rozłożyć, może by jeszcze przy pomocy jednego z zięciów, nie bardzo biednego człowieka, i wyratował się… A żąda tego, bardzo żąda, bo każdemu miło myśleć, że zamknie oczy tam, gdzie je na ten świat otworzył, gdzie też jego dziady i przeddziady…
Nie mógł dokończyć. Łzy toczyły się po spokojnej przecież, niezmącenie cierpliwej jego twarzy, a ręce chude, jak ziemia ciemne, mozolami i dziwnymi jakimiś garbami okryte, zacierał i ściskał tak, że aż stawy w palcach trzeszczały. Witold pochylił się nagle i te biedne, spracowane, zrozpaczone ręce mocno w swoich ścisnął. Ale wnet inni ich rozdzielili, prośby swe przekładając. Niechby pan Korczyński kontentował się tym, że proces wygrał, a tą karą, na którą ich sąd zadekretował, do reszty ich nie zarzynał. Jeżeli zaś tak już nadmiar pieniędzy tych pożąda, to niech przynajmniej folgę jaką da, czasu popuści, żeby i swoje odebrać, i ludzi nie pomarnować! Ktoś ze zniechęceniem ręką rzucił:
— Daremne gadanie! Pan Korczyński tego nie uczyni. A co jego nasza pomyślność czy nasze zmarnowanie się obchodzi?
— Owszem! Barania śmierć, wilcza stypa! — z goryczą zaśmiał się ktoś u ściany stojący.
— Trzy rzeczy są na świecie najgorsze — z grzmotowym śmiechem wtrącił się Starzyński — wesz za kołnierzem, wilk w oborze i chciwy sąsiad za miedzą!
— Królowa Saba przed Salomonem przepowiadała, że szatan, zaraziciel dusz ludzkich, królestwo łakomstwa na ten świat sprowadzi! — żałośliwie wołał Apostoł.
Teraz jednak Strzałkowski, ów poważny człowiek w samodziałowej siermiędze i z myślącą twarzą, za stołem siedząc, powoli, z zastanowieniem, ale dobitnie mówić zaczął:
— Do mnie ani do mojej oklicy ten interes wcale nie należy, ale tak samo, jak Bohatyrowicze, w bliskim sąsiedztwie pana Korczyńskiego mieszkając, niejeden raz parzyłem się przy tym samym ogniu i sadzę od niego padającą na sobie niosłem. Jednakże ja tak mówię: żeby pan Korczyński po ludzku i po bratersku z nami żył i postępował, może by i sam na takiej kalkulacji lepiej wychodził, może by z tego i spólna korzyść wynikała. Bo ja tak mówię: u pana Korczyńskiego dużo ziemi, a u nas dużo rąk; u pana Korczyńskiego większy rozum, a u nas większa siła. Jednego on z nami rzemiosła człowiek i tyle tylko, że u niego warsztat wielki, a u nas maleńkie. Więc ja tak mówię: nijak być nie może, aby ręce nie przydały się ziemi, a ziemia rękom, albo żeby rozum nie potrzebował siły, a znów siła rozumu; albo też aby jednego rzemiosła ludziom nigdy już wcale nie przychodziło spólnie pogadać, i pomyśleć, i poratować się w potrzebie. Tedy ja tak mówię…
Ale nie pozwolono mu dokończyć. Słowa poważnego sąsiada, jakkolwiek do najmniej zamożnych należącego — co i po ubraniu jego poznać można było — nie tylko podobały się zgromadzonym, ale gdy byli już aż do płaczu rozżaleni i na sercu upadli, obudziły w nich znowu ambicję i wiarę w siebie.
— A pewno! A jakże! A tak jest! — ze wszech stron wołano. — Nie zawsze umierać, kiedy tłuką falą! I my, chwała Bogu, żyjem, choć nas wszelakie biedy i niedostatki gniotą. Z umarłego tylko nijakiej już korzyści osiągnąć nie można, a u żywego trzeba jej tylko poszukać. Raz pan Korczyński na całe pole i przed gromadą ludzi od próżniaków i hultajów nas łajał, kiedy w gorący czas robotnika znaleźć nie mógł, a my w najem do niego iść nie zechcieli. Pewno! Naturalnie! A jakże! Cudzemu, a do tego i gardzicielowi, ciał naszych i dzieci naszych ani na jeden dzień w niewolę nie zaprzedamy i na pańskie ubligi albo, broń Boże, i ekonomskie popychanie dobrowolnie wystawiać się nie będziem. Lepiej już głód cierpieć i w zgniłych chatach mieszkać, niżeli w egipską niewolę za mamy pieniądz iść! Ale gdybyśmy w panu Korczyńskim nie cudzego i nie gardziciela, ale przyjaciela i opiekuna naszego obaczyli, gdyby każdy mógł zaprzysiąc, że na jego polu obchodzenia się ludzkiego dozna, ho, ho!…
Tu kilkanaście głosów zaśmiało się grubo i triumfująco:
— Zobaczyłby podtenczas pan Korczyński, czy my próżniaki i hultaje! I Niemnowej wodzie płynąć nie łatwiej, jakby łatwo gospodarstwo jego płynęło. Ot, te same kawalery i panny, co teraz w gumnie hulają i na Niemnie pieśni wywodzą, nieleniwie by około jego dobra chodzili, a jakby przez to jeden i drugi grosz z jego kieszeni na nas kapnął, to by i spólny dorobek, i spólna uciecha z tego wyniknęła. Alboż te kawałki ziemi, co u niego tak jak prawie marnują się, bo ani ich ugnoić, ani jak potrzeba zasiać niesilny! Oni by je chciwie w długoletnie dzierżawy brali, synów swoich rozsadzaliby na tych dzierżawkach, dobroczyńcę swego błogosławiąc i wiernie jemu według kontraktów uiszczając się. On mrze na pieniądze, bo ma długi i wielkie ekspensy; oni głód wielki na ziemię cierpią, bo małe grunciki, a wiele dzieci mają. Obydwom tedy stronom dogodziłby taki kompromis i Bóg to wie! Może też obydwie od ostatniego zginienia wyratował. Bo i pan Korczyński nie jak w raju na tym świecie żyje i nie nadmiar mocno na Korczynie jest ufundowany. Ludziom gąb nie pozatykać: gadają!
I wiele jeszcze różnych uwag i wniosków czynili do młodego słuchacza swego i, jak go nazwali, sędzi się zwracając, a zawsze kończąc wyrażeniem wątpliwości, aby właściciel Korczyna zechciał przychylić się do ich próśb i żądań i inaczej na nich niżeli wilk na barany albo król na niewolniki swoje spoglądać.
↓ Expand fragment ↓— To Jewka was podobno zaskarżyła — zaczął wójt, podjadłszy nieco.
— A ona ci! Żem to jej...
↑ Hide fragment ↑— To Jewka was podobno zaskarżyła — zaczął wójt, podjadłszy nieco.
— A ona ci! Żem to jej zasług nie wypłacił! Zapłaciłem, jak Bóg w niebie, i jeszczem ponadto z dobrego serca księdzu za chrzciny dał worek owsa…
— Ona powieda, że ten dzieciak to…
— W imię Ojca i Syna! Wściekła się czy co?
— Ho, ho, stary z was, a jeszcze majster! — Wójtowie poczęli się śmiać.
— Staremu prędzej się przytrafi, bo praktyk ci jest i znający! — szeptał dziad.
— Cygani jak ten pies, anim ją tknął. Jeszcze by, taki tłumok… taka pode płotem zdychała, a skamlała, coby ją za samą warzę a kąt do spania wziąć, bo na zimę szło. Nie chciałem, ale nieboszka pedo: „Weźmiem, przyda sie w domu, co mamy przynajmować? będzie swoja pod ręką…” Nie chciałem ja, jako że zimą roboty nijakiej, a jedna gęba więcej do miski. Ale nieboszka pedo: „Nie turbuj się, umie pono wełniaki i płótno tkać, zasadzę ją i niechta se ścibie, zawżdy coś uścibie.” No i ostała, odpasła się ino i zarno się postarała o przychówek… A kto w spółce, to już różnie gadali…
— Ona skarży na was.
— Zakatrupię ścierwę, cygana pieskiego!
— Ale do sądu trza wam iść.
Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, Chłopi, Część pierwsza - Jesień
↓ Expand fragment ↓W dzień tak straszny, tu, gdzie kryminałyBędę sądził… Towarzysze pancerniZasiadajcie… Żupan wdziałem dziś...
↑ Hide fragment ↑W dzień tak straszny, tu, gdzie kryminałyBędę sądził… Towarzysze pancerniZasiadajcie… Żupan wdziałem dziś biały,Gdy go zrzucę, to będzie czerwony…Kazać w cerkwi uderzyć we dzwonyI wprowadzić tu herszty rzezunie.Zasiada na krześle… Polscy wojacy wprowadzają okutego w łańcuchy SEMENKĘ i kilku z naczelników rzezi.PIERWSZY Z CHŁOPÓW
kłaniając się.Daruj, pane…! Taj czart niechaj splunieCzarną krew, co my z panów wylały.Taj bądź ty nam jak car biały,Bądź litosny.REGIMENTARZ
Bóg to widzi! Nie mogę.Uderzyliście w trąby na trwogę,Zapaliliście wioski i dwory,Świat was widział jak krwawe upioryTańcujące w pożarach, ohydni!Niech wam Pan Bóg po śmierci rozwidniPiorunami i drogę pokaże…Ja nie mogę… Ja was śmiercią ukarzę,Jako wężom jad czarny odbioręA na waszę udaną pokoręNie uważam… Ściąć im łby, i w kawałyPoćwiartować…CHŁOPY
Taj szczob bisy proklałyTwij dom czarny.REGIMENTARZ
Egzekwować ich zaraz.
Motif: Chłop
Dzięki temu motywowi mamy możliwość wskazania w utworach na postaci chłopów, charakterystyczny dla ludności wiejskiej system wartości, wzory zachowań, obyczaje, wierzenia, a także sposób współistnienia z innymi klasami społecznymi (zob. też: lud).
Motif: Sąd
Zadaniem tej zinstytucjonalizowanej formy wymierzania kary za złamanie praw regulujących życie społeczeństwa jest przywrócenie ładu naruszonego przez popełnienie zbrodni (lub drobniejszego przestępstwa, takiego jak kradzież). Przy czym sędzia powinien najpierw udowodnić winę, aby stało się zadość sprawiedliwości. Jak wiadomo, nie zawsze wszystkie te cele są realizowane, a literatura zajmuje się najczęściej opisywaniem trudności w ich wypełnianiu (taką przeszkodą może być przekupność urzędników, ingerencja osób sprawujących władzę polityczną w proces sądowniczy albo nadmierna biurokracja). Sceny z życia sądu prowincjonalnego znajdziemy w Chłopach Reymonta, a mroczną stronę sądownictwa pokazuje Proces Franza Kafki. Hasłem sąd opatrywaliśmy opisy konkretnych rozpraw sądowych, ceremoniału z nimi związanego itp.