Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Bożena Keff, Nie jest gotowy, Razem, osobno, Wieczór Ewy Patło
Miejsce do przesuwania →

Spis treści

      Bożena KeffNie jest gotowyWieczór Ewy Patło

      1
      Ewa Patło wychodzi z pracy o piętnastej trzydzieści,
      w uliczce
      mija starszego pana, który
      w ceratowej torbie
      5
      niesie psa z siwą mordą.
      Ewa wchodzi na rondo
      staje jak na obrotowej scenie
      między mijającymi tramwajami i autobusami,
      przechodzącymi ludźmi
      10
      Zaraz po zachodzie słońca
      szosą osiemset osiem mknie
      John Best. Jego
      czterdziestocylindrowy srebrzysty Sakwojaż
      z elektronicznym wtryskiem paliwa
      15
      jest wymoszczony szczelnie jak unoszące się gniazdo
      muzyką płynącą z ośmiu głośników. John
      włącza telewizor i zerkając na ekran widzi:
      Abelokain, leżąc w wysokiej trawie,
      zagłusza dogłębne poczucie rozdwojenia
      20
      rozkoszując się odzyskanym Rajem
      nad którym
      nie powiewa żadna, żadna flaga.
      Tymczasem
      Ewa Patło wychodzi z konferencji prasowej
      25
      (za nią jej genialny agent
      z psem w ceratowej torbie). Dała tam
      do zrozumienia
      że jest fundatorką i pierwszą wyznawczynią
      nowej religioideofilozofii:
      30
      Wsiem! Wsiem! Wsiem! Przynajmniej
      na dziesięć lat. Agent i jego pies
      udaremniają kilkaset zamachów na jej życie.
      Wywożą ją na Antarktydę, ale wrogowie
      zdalnie podłączają do lodów grzejnik. Z potopu
      35
      ratuje ją John Best, jak zawsze nonszalancki
      i bezdennie smutny.
      Tego wieczoru
      zamknęli się w ciasnej odrapanej łazience jakiegoś
      mieszkania.
      40
      Słuchaj, prosi Ewa Patło, moglibyśmy żyć inaczej,
      nie dać się! Ja
      już się dałem, odpowiada jej przyjaciel
      niedoszły kochanek
      zwany dotąd Johnem Best.
      45
      Kiedy Ewa Patło weszła do jego mieszkania
      (rzadko zamieszkiwanego) znalazła go
      zwiniętego na materacu. Spodnie i sweter
      na podłodze, poduszka
      ciśnięta w kąt. On klęcząc opiera głowę o podłogę
      50
      o ścianę
      — nie może.
      Wycie karetki, nad którą krąży zimne pozaplanetarne
      światło
      drzwi z pleksiglasu, szybka windy, okno
      55
      sali szpitalnej
      coraz wyżej zachodzą
      samotnością.
      Od kilku lat nie żyje
      i coraz rzadziej Ewa Patło daje mu zajęcia, miesza go
      60
      w zdarzenia
      które trwają
      lub które projektuje. Cóż, nie są już rówieśnikami.
      Ostatnio
      śnił się jej jako spojrzenie w oczy:
      65
      były niebieskie, bez wymiaru,
      rozjaśniały się od napływającego światła
      aż zostało samo światło, sama dławiąca
      unosząca
      miłość.
      70
      Późnym popołudniem, w domu
      słuchając muzyki
      wyciąga flamastry i papier. Robi rysunki bez planu
      wedle tego, co wypadnie.
      Na pierwszym:
      75
      mała Ewa Patło siedzi na krześle przed lustrem. Matka
      czesząc ją rzecze:
      O dziecko, jakże jesteś
      podobne do wszystkiego,
      lecz najbardziej
      80
      do babki ojca twego.
      Na drugim:
      olbrzymia Ewa Patło
      w kolorach jak pięścią w zęby. Demon
      siedzący na nosku jej buta
      85
      patrząc w górę widzi
      dwa wzgórza piersi, podbródek i rozwiane włosy. Ewa
      pali cygaro
      i strząsając popiół w morze, powiada:
      Jest we mnie o wiele więcej Ewy Patło
      90
      niż czegokolwiek, co istnieje
      i ciągle więcej możliwości
      niż Ewy Patło.
      Na trzecim:
      na scenie połyskującej jak niebieski płomień spirytusu
      95
      Ewa, dzieweczka w białej sukni, którą targa wiatr
      szepcze do swego dziecięcego buta:
      Nigdzie; w całym wszechświecie
      nie ma
      drugiej Ewy Patło ani nic podobnego.
      100
      Co za osamotnienie! Nikt mnie nie poprzedza
      i nikt nie jest w stanie przedłużyć. Co począć?
      — Począć dziecię —
      szepcze babka jej ojca, siedząca
      na widowni.
      105
      Na czwartym:
      Ewa Patło, sama i dorosła, usiłuje włożyć
      swój dziecięcy bucik, który powiada:
      O, bez przesady, jesteśmy
      do wszystkiego podobni, do niczego
      110
      nie jesteśmy podobni. Ta równowaga/ trzyma się na skrajnościach.
      O ósmej ja przychodzę do Ewy Patło. Tego wieczoru
      wydaje mi się, że jest taka
      substancjalna, zawierająca się w sobie, że
      przylega do życia szczelnie, bo spaja ją z nim
      115
      ta właśnie warstwa fikcji, w której żyje.
      — Mnie? Z życiem?! — mówi Ewa Patło, a ja
      przymierzam jej sukienki, swetry i buty
      ale zwłaszcza buty są
      w szczególny sposób
      120
      nie moje.
      Leżąc w łóżku
      Ewa Patło widzi za oknem
      zielony biegający neon i pasek nieba
      jest w tym coś z ozdobnej kraty więzienia, czując ją
      125
      chciałoby się spakować walizki i ruszyć. I chciałaby
      w obronie swojej słabości
      użyć całej ludzkiej siły. I nie wie, co robić
      żeby naprawdę dotknąć swego życia,
      być i poznawać. Można by też,
      130
      myśli,
      wyruszyć w tę praktyczniejszą
      bo niedotykalną, podobno pełną i szczęśliwą przestrzeń
      gdzie nic nie jest rzeczą;
      ale jaka w końcu możliwość odwróci od niej
      135
      to, że jest jedna, osobna, jednokrotna —
      tylko to jedno: jednokrotna
      jest przedziwne i wymaga odwagi, skupienia, pomocy;
      och, pomyślała
      nagle siadając na łóżku, co ze mną będzie!
      140
      Ktoś mógłby wiedzieć
      choćby tyle, że tego wieczoru
      miała na sobie ciemnoróżowy sweter. Ja to wiedziałam.

      1974

      x