Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Bożena Keff, Nie jest gotowy, Razem, osobno, Nosferatu, wampir
O pocieszeniu, jakie daje poezja → ← Solo Berkeley (drugie)

Spis treści

      Bożena KeffNie jest gotowyNosferatu, wampir

      1
      Wracałam do domu w nocy. Ciągle pod górę
      starym, rozmytym wąwozem
      między dwoma lasami. Nagle ściemniało. Chmury
      sięgnęły ziemi, szarpnął wiatr. Z pierwszą błyskawicą
      5
      uderzyła mnie
      głęboka, dziecięca trwoga. I zaraz
      zobaczyłam światło: żółto-mdławe. W najwyższym
      oknie domu
      który musi stać za najbliższymi drzewami. I jakby
      10
      z tym światłem szło spojrzenie. Więc jest —
      więc jesteśmy!
      Szarpnęłam drzwiami. Na dole
      nikogo. Weszłam
      ciemnymi schodami na górę: oparty plecami o okno
      15
      stał on — Nosferatu, wampir. Ta właśnie twarz
      kredowa
      jakby przerżnięta blizną — ale gładka.
      W ogromnym pokoju
      stół i dwa krzesła. Płonął ogień. I ta oczywistość:
      20
      aureola
      koronująca
      czas, miejsce, osoby.
      Przyszłam — powiedziałam — tą drogą
      która miała prowadzić
      25
      Witaj w naszym domostwie — przerwał
      i jakby się uśmiechnął.
      W domostwie? — powtórzyłam nie słysząc się
      zatopiona w tych sinych oczodołach, gładkiej czaszce
      ach, te ruchy kanciastopłynne
      30
      jakby nie miały prawa stykać się
      z ruchem czy nieruchomością rzeczy
      a jednak stykają się i działają. Przysunął
      kieliszki, białe wino,
      talerzyk malin.
      35
      Siadłam
      naprzeciw niego.
      Od dziecięcego osamotnienia
      powiedziałam patrząc w niego — przechodzi się
      do neurozy wieczności. To znaczy: żeby żyć
      40
      bezpiecznie
      trzeba gwarantować sobie
      sobą
      wszystko.
      Klatka z pustych białych ścian. Czarne
      45
      okno. Tylko on
      przede mną.
      Tak — powiedział — to podobne. Podobne.
      Pić krew ludzi, zdarzeń, rzeczy
      i nie moc ożyć. Pić
      50
      żeby nie być upiorem. Pułapka — krzyknął cicho —
      pomyłka!
      I nagle
      zobaczyliśmy się
      jak wyłączeni, wycięci ze świata. I moje
      55
      i jego spojrzenie
      przyniosły ze sobą wszystko, co miały
      i porzuciły wszystko. Objęły się. Niemożliwe: zdawało mi się
      że w moich oczach widzi swoje odbicie. Och, rozwalić
      tę samonapędzającą się udrękę. Wyzwolić.
      60
      Przetarłam oczy. Westchnął. Siedzieliśmy
      naprzeciwko siebie. Zjadłam malinę. Drugą
      obracałam w palcach.
      Ja też — zaczęłam
      jakimś grzęznącym szeptem — jakbym piła życie
      65
      przez innych. Od siebie
      przez nich
      do siebie, to mi daje moją obecność. Ale ja
      samodzielnie
      czy może samotnie — zostaję samotnie i
      70
      zanikam… rozpadam… — i jakoś zupełnie
      schrypłam. Było mi zimno. Odwrócił
      głowę. Nad sztywnym, czarnym kołnierzykiem
      czaszka z napiętą skórą. Niespodziewanie
      wyciągnął rękę:
      75
      otwarte sine palce z pazurami. Była
      twarda, lekka. Niech będzie jak jest —
      i ścisnęłam ją. Położył głowę
      na stole
      obok naszych rąk. Och, pomyślałam, dość, każde z nas
      80
      wyje do tego, czym nie jest, czego
      nie zaznało. Tkwię w życiu
      jak w ciągu przypadków, pożądając
      tylko konieczności. Zawsze obecnej
      i zawsze nieosiągalnej. Tak się tłuc
      85
      jak on
      w tej klekoczącej blaszance wieczności? I z całej siły
      ścisnęłam jego rękę.
      Wyrzekam się — powiedział. Jego ręka w mojej
      zrobiła się cięższa, cieplejsza,
      90
      pazury znikały. Wypełnione ciało
      wolno
      zsunęło się w moją stronę
      na blat! Zerwałam się
      przewracając talerz. Leżał do połowy na stole;
      95
      bezwładny, ciężki. Miał ciemne kręcone włosy,
      widziałam zaróżowione ucho — żywy
      martwy człowiek! Więc cofnął się
      do swojej śmierci.
      Spróbował. Stałam nad nim
      100
      z rękami przyciśniętymi do serca
      i czułam
      jak coś się we mnie rozszerza: pęknie,
      trzaśnie — i jest tam jakiś głos — i
      wyje, niewydobyty. Chyba
      105
      nad ranem
      ocknęłam się. Wypiłam wino z jego kieliszka i oblizałam
      krawędź. Przed wyjściem sięgnęłam: podnieść jego głowę,
      zobaczyć twarz. Ale, pomyślałam, nie. To
      sprawdzi się samo.

      1981–1983

      110

      Jako inspirację powinnam wskazać, więc wskazuję, Draculę Brama Stokera, Nosferatu, symfonię grozy Murnaua, a głównie Nosferatu, wampira Wernera Herzoga, gdzie Nosferatu grał Klaus Kinsky.

      x