- Anioł: 1
- Choroba: 1
- Chrystus: 1 2 3 4
- Ciało: 1 2
- Cierpienie: 1 2 3 4
- Cnota: 1
- Córka: 1
- Dziecko: 1 2
- Dziewictwo: 1
- Grzech: 1 2 3 4
- Kobieta: 1 2 3
- Kobieta "upadła": 1 2 3
- Kochanek: 1 2
- Kondycja ludzka: 1
- Konflikt wewnętrzny: 1
- Krew: 1
- Matka: 1
- Mąż: 1 2
- Miłość: 1
- Obowiązek: 1 2
- Ogień: 1
- Oko: 1
- Okręt: 1
- Pieniądz: 1
- Pożądanie: 1 2
- Przemiana: 1
- Śmierć: 1 2
- Tęsknota: 1
- Wąż: 1
- Woda: 1
Jan KasprowiczHymnyHymn Marii Egipcjanki
MARIA EGIPCJANKA ŚPIEWA
1Idę-ć ja, biedna Maryja,
idę-ć przez piaski pustyni
hen! ku tej rzece nieznanej,
gdzie Chrystus cuda swe czyni.
5Tęskność mnie wielka niesie,
a słońce skronie mi piecze —
daleko-ć jeszcze do celu,
wylękłe serce człowiecze!
Nie znałam Pańskiej męki
10i czym mi drzewo krzyżowe?
W perły kosztowne mą szyję,
w róże zdobiłam mą głowę.
Nadeszły głuche wieści
o wielkiej uczcie Pana:
15Gdzie jesteś, kraino gwoździ?
Gdzie jesteś, rzeko nieznana?
Gdzie jesteś, góro Judasza?
Ziemio Piotrowej zdrady?…
20tęsknicy anioł blady…
Tam, na krawędzi tej pustki,
na sinym nieboskłonie,
wznoszą się kurzu tumany —
Byt w tej kurzawie tonie,
25Może bramami świata
tłumna się ciżba leje!
spełnią się moje nadzieje!
Chciwą źrenicą się wpiję
30w gasnące Jego oczy
co Mu się z boku toczy.
Umieraj, Chryste Panie,
straszliwe znoś katusze!
35Bez Twoich wszak udręczeń
ja, grzeszna, zginąć muszę…
WodaSzukam wieczystej wody,
żadnej krynicy nie minę:
nie ma takiego źródła,
40gdzie bym swą zmyła winę…
Tylko krwi Twojej świętej
zbawi mnie pomazanie —
każ Sobie przekłuć ręce,
umieraj, Chryste Panie!
MARIA EGIPCJANKA ŚPIEWA
45
GrzechA któż mi śmie powiedzieć,
że grzech w mym sercu noszę?
Że świętszym jest wyrzeczenie
nad święte me rozkosze?
50przymarłe skry są świętsze,
niż jasny płomień żądzy,
co me rozpala wnętrze?
Nie znam-ci Pańskiej męki
i czym mi drzewo krzyżowe?
55W perły kosztowne mą szyję,
w róże ozdobię mą głowę!
młodzian zszedł z niebiosów
w bursztynach jędrnego ciała,
60w złocie jutrznianych włosów.
Po co Ci, bogów wybrańcze,
dla ludzkiej ginąć nędzy?
Szczęściem ma warga się śmieje,
scałuj to szczęście co prędzej!…
65Wgryź się w te moje piersi,
do mego przylgnij łona,
ja Ci swe kwiecie rozwinę,
jak róża w słońcu spłoniona…
Idę-ć ja, grzeszna Maryja,
70idę-ć przez piaski pustyni,
hen! ku tej rzece nieznanej,
gdzie Chrystus cuda swe czyni…
Tęskność mnie wielka niesie,
dusza się cała pali —
75gdzie jesteś, moja radości?
W jakiej majaczysz dali?
Gdzie jesteś, wszechmocna Siło,
co ból wypędzisz z ziemi?
Garnę się, żądna, ku tobie
80oczami płomiennemi.
Chwiejne wyciągam ręce,
spragnione otwieram usta:
niech mnie udusi twa rozkosz,
niech mnie twa zgnębi rozpusta!
85
Daleką jeszcze mam drogę?
Tumany kurzu tam widzę,
lecz Ciebie dojrzeć nie mogę…
To ludzka ciżba się sypie,
90a każdy na swoim grzbiecie
ciężar Twej męki dźwiga,
co go na wieki gniecie…
I płacz rosami opada
i jęki szumią bez końca,
95a westchnień mgławy opar
przyćmiewa okrąg słońca.
Pomiędzy trupów kłęby,
gdzie świeża krew się dymi,
wbiłeś znak Twego istnienia,
100Twej śmierci znak olbrzymi.
Szaleństwem pijane widma,
gdzieś w pustce gubiąc oczy,
wrzeszczą nad klęską Żywota,
że ból go z Tobą jednoczy.
105A ja pod krzyżem stoję —
nie Matka Boleściwa —
i nie wiem, czemu cierpienie
takim się wrzaskiem odzywa.
Nie wiem, dlaczego ma kalać
110słoneczność Twego ołtarza,
kiedy mnie rozkosz rozpiera,
co żywot mi nowy stwarza.
dla ludzkiej ginąć nędzy?
115Szczęściem ma warga się śmieje,
scałuj to szczęście co prędzej.
Spójrz uśmiechniętą źrenicą
w tę wiecznie kwitnącą wiosnę,
gdzie w kłębach ciał obnażonych
120gra opętanie miłosne.
Gdzie mi najpierwsi młodzieńce
obiodrza
[1] ściągają z ciała —
wszystkich, jak owad, odpędzę,
Ciebiem jednego wybrała!
125Na co ta gorzka pokuta?
Daleką jeszcze mam drogę?
Tumany kurzu tam widzę,
lecz Ciebie dojrzeć nie mogę…
MARIA EGIPCJANKA ŚPIEWA
W jaką wasz okręt podróż
130odbija od tych wybrzeży?
W stronę on życia czy śmierci
po tych odmętach bieży?
Hej, dobrzy ludzie, słuchajcie!
Czy wam się w sercu pomieści,
135że gdzieś tam, w ziemi dalekiej,
spełnia się uczta Boleści?
Czy jest wiadomo na świecie,
że powstał Zbawca jedyny,
co grzechy krwią Swoją maże,
140co wszystkie przebacza winy?
szłam-ci przez piaski pustyni,
hen! ku tej rzece dalekiej,
gdzie Chrystus cuda swe czyni.
145Szłam-ci, gdzie rozgwar wichrów,
szłam-ci, gdzie cisza głucha,
bo taka rozpacz mną targa
i taki wstyd i skrucha,
150mniej jest obrzydła i wstrętna,
nizili sromota mej duszy.
niż te mej chuci tętna.
Chciałabym do nóg Mu upaść
i wielkim zapłakać płaczem,
155by się w swej łasce zlitował
nad Grzechu życiem tułaczem.
Włosami łzy me obetrę,
co święte stopy Mu zleją,
i wołać będę przez wieki:
160Tyś jeden mą nadzieją!
Tak idę, biedna Maryja,
tak mijam drogę za drogą,
szukam i patrzę i słucham,
zmysły go znaleźć nie mogą.
165Gdzieś tylko na krańcach świata
zobaczę jakieś widziadła:
jak gdyby krzyż się unosił,
jakby go zgraja opadła.
Gdzieś tylko za tym obrębem,
170w którym się zbrodnia wylęga,
jak gdyby szczyt się promienił
i rzeki błyszczała wstęga.
Żądne wyciągam ręce,
spragnione otwieram usta —
175krzyż gaśnie i rzeka ginie,
a przy mnie otchłań pusta.
Czasami tylko wicher
piaskiem mi w oczy uderzy,
a uszy moje usłyszą
180ryk oszalałych zwierzy.
WążCzasem się z wolna, po cichu
przyczołga widmo węża,
stal zimnych ócz we mnie topi,
kręgi swe ku mnie wypręża.
185Czasem upadnę, znużona,
przy jakimś sępa szkielecie,
albo przy trupie wędrowca,
co Zbawcy szukał po świecie.
I wtedy czerń obszarpańców,
190ze wszystkich zaułków zbiegła,
„Pijana ladacznica” —
wrzeszczy — „pod płotem legła!”
A ciągle — o moja dolo!
O moja hańbo! O wstydzie —
195tłum grzechów na mnie się wali,
sromotna ciżba idzie.
Złych duchów moc się gromadzi
i w świat mnie, chutną, wypędza
i przez stulecie mnie goni,
200a za mną ciągnie się nędza.
Wczoraj-ci z lat ja dziecięcych
prawie nie wyszłam jeszcze,
a oto w objęciach starca
jego znużeniem się pieszczę.
205Kiedyś uciekłam od matki
i, wziąwszy Szatana pod ramię,
łzom jej urągam i prośbom,
dusze niewinne plamię.
Matroną jestem w dzień biały,
210nocą się staczam w kałużę,
a gdzieś tam, w rojnym mieście,
zwiędła w rozpuście, rajfurzę.
Biedna ja, grzeszna Maryja,
idę przez piaski pustyni,
215hen! ku tej rzece nieznanej,
gdzie Chrystus cuda swe czyni.
wędrując tak przez wieki,
znalazłam-ci ja męża
220w jakiejś krainie dalekiej.
Wróg wszedł do mego domu
z przyjaźni zdradną wymową:
rzuciłam męża i dzieci,
miłość miłuję nową.
225Sierotek łzy mnie dławią
i srom się za mną wlecze:
za wiele łez i sromu
na jedno serce człecze!
Biedna ja, grzeszna Maryja,
230W drodze ku brzegom zbawienia
zaszłam pod dach mej siostry,
siostry się życie przemienia,
Uwiodłam oblubieńca,
w sieć uwikłałam jej męża —
235wicher mi w oczy bije,
wąż ku mnie się wypręża.
Krwawe przekleństwo mnie ściga,
zwierz dziki w pustce ryczy —
Zdeptana wierność żony!
240Utracon wstyd dziewiczy!…
Jakże pożądam Twej łaski!
Gdzież Twoje zlitowanie?
Idę tą gorzką drogą,
szukam Cię, Chryste Panie!
245
OkrętW jaką wasz okręt podróż
odbija od tych wybrzeży?
W stronę on życia czy śmierci
po tych odmętach bieży?
Zmierzacie ku rzece nieznanej?
250płyniecie w kraj ten daleki,
gdzie Chrystus cuda swe czyni
i miłosierdzie przez wieki?
Słuchajcie mnie, dobrzy ludzie!
Nowy się żywot rodzi!
255Weźcie mnie z sobą na głębie,
do swojej weźcie mnie łodzi!
Do nóg mu cała upadnę
i wielkim zapłaczę płaczem,
by się w Swej łasce zlitował
260nad Grzechu życiem tułaczem,
Niewiele miejsca zabiorę —
powój o pręt się owija!
W ostatni kącik się wtulę,
biedna ja, grzeszna Maryja.
265
Idąc w tę drogę pokuty,
ubogim złoto rozdałam,
mam niedostatek luty.
270Któż pierwszy rękę mi poda?
Jeszcze-ć się wznosi me łono,
jeszczem-ci piękna i młoda!
Ciebie pierwszego obejmę,
pierwszym całunkiem obdarzę!
275Jak nam zadrgają wargi!
Jak spłomienieją twarze!
W przedziwnie miękkich kędziorach
włos ci na barki spływa —
była li kiedy rozkosz
280ach! tak gorąca?! tak żywa?!…
Albo ty będziesz wybrany,
ty z tą źrenicą niebieską —
jak słodko blednąć musi,
gdy zajdzie niewinną łezką!
285Przy moim licu gładkim
łagodnie ci głowę złożę i,
twe powieki całując,
mdleć będę! Boże! Boże!…
Znałam-ci w Aleksandrii
290rozkochanego lutnistę:
śpiewem me serce zdobył,
oczy, jak ty, miał szkliste.
Lub ty — z tą piersią szeroką!
Bawola siła z niej bije!
295W takich uściskach mi skonać,
zębami wgryzłszy się w szyję.
I któż mi dzisiaj powie,
że grzech w mym sercu noszę,
że świętszym jest wyrzeczenie
300nad święte me rozkosze?
Że te w źrenicach Bolu
przymarłe skry są świętsze,
niż jasny promień żądzy,
co me rozpala wnętrze?
305Słuchajcie mnie, kochankowie!
Nowy się żywot rodzi!
Weźcie mnie z sobą na głębie,
do swojej weźcie mnie łodzi!
Czym wam zapłacę? czym? Prawda!
310Któżby dziś mówił o tem?
Miłość za miłość! ho! hejże!
Sami sypniecie złotem!
Ty, ciemnowłosy, dasz perły!
Ty, najcudniejszy — nie kłamię —,
315włożysz mi naramiennik
na krwią nabiegłe ramię.
Ty, co byś tura pochwycił
i zwalił mi pod nogi,
za jedną chwilę uciechy
320sprawisz mi jedwab drogi.
Tamten, ściągnąwszy ze mnie
to pokutnicze obiodrze,
przepaskę da kosztowną,
kamieniem sadzoną szczodrze.
325A zaś dla ciebie, nim jeszcze
twe wyczerpanie się zdrzemie,
z ciepłego wstanę łoża
w iskrzącym diademie!
I któż mi dzisiaj powie,
330że grzech w mym sercu noszę,
że świętszym jest wyrzeczenie
nad święte me rozkosze?
MARIA EGIPCJANKA ŚPIEWA
Zjaw się przede mną, Chryste,
pokaż mi swe męczarnie,
335nim za mój ropny występek
wieczna mnie noc ogarnie.
Szłam-ci przez piaski pustyni,
przez wielkie płynęłam morze,
szukając, gdzie mi się spełni
340Twe miłosierdzie boże.
Szłam-ci wśród wichrów pogwaru,
płynęłam w burzy i ciszy,
a wszędzie rozpacz i skrucha,
wszędzie mi grzech towarzyszy.
345Pytam się smutnych przechodniów:
Gdzie Ten, co miał litość nad nami?
Był pono kiedyś — odrzekną —
przed zamierzchłymi wiekami!
Dalekoć jeszcze do celu,
350wylękłe serce moje?
Oto zmęczona i biedna
w bramie kościoła stoję.
Podarte na mnie łachmany
i nogi do cna skrwawione —
355tylem doznała, śpiesząc
w tę wybawienia stronę.
Podajcie mi kromkę chleba,
głód mnie do ziemi powali
w progach waszego kościoła,
360w tej dla mnie obcej dali.
Jeszczem-ci piękna i młoda:
niech tylko siły nabiorę,
za chleb wam wynagrodzę,
zjawię się w samą porę.
365Biedna ja, grzeszna Maryja!
Taką przebywszy drogę,
stoję u bramy świątyni,
do wnętrza wejść nie mogę.
W organach rzeka szumi,
370Jordanu fala najświętsza,
a ja, ja biedna Maryja,
nie mogę wejść do wnętrza.
Jest jeszcze chata słomiana,
375gdzie w rannym, cichym pacierzu
rośnie potęga Pana?
Żyjesz li, matko moja?
Pamiętasz — o niech zginę! —
kiedyś za rękę wiodła
380w dom boży małą dziecinę?
Ziół pełno rosło przy rowach,
zboże szumiało na łanach,
jak dziś w tym Pańskim śpiewie,
jak dziś w tych świętych organach.
385Zrywałam wrzos i rozchodnik —
jaki kwiat w drodze się zdarzy —
i pęk tych niewiniątek
kładłam na stopniach ołtarzy.
Żyjesz li? matko moja?
390Jest jeszcze szereg długi
twych komnat? Snują się jeszcze
w dziedzińcach sługi i cugi?
O straszna, złowróżbna chwilo!
O straszne nieba i piekła!
395kiedy się do mnie pokusa
z żarzącym szeptem przywlekła!
O gdzie wy, moje dziecięta?
Oddane cudzej opiece?! —
400Ojciec czy o was pamięta?…
Wzgardzone łzy mnie dławią
i srom się za mną wlecze —
za wiele łez i sromu
na jedno serce człecze!
405
pokaż mi swoje męczarnie,
nim za mój ropny występek
wieczna mnie noc ogarnie.
Szłam-ci przez piaski pustyni,
410przez wielkie płynęłam morze,
szukając, gdzie mi się spełni
Twe miłosierdzie boże.
I oto jestem przy Tobie,
Twe słodkie całuję rany,
415ciernie wyciągam Ci z Głowy,
o Ty mój Jezu kochany!
Wspaniały stół mi gotujesz —
nie ma nad ucztę Boleści!
Jeszcze się przy Twym boku
420biedna ma dusza zmieści!
Lice mi gładzisz swą ręką,
przebaczeń szepcesz wyrazy,
a łzy mi gorące cieką
na Twoje stopy bez skazy.
425Przed Tobą padam cała
i płaczę i płaczę i płaczę,
nogi–ć włosami obcieram
za Grzechu życie tułacze.
Czemu Go krzyżujecie?
430On mi przebaczył winę,
sprawił mi ucztę Cierpienia,
niech ja za Niego zginę!
Dobrze!… Ostrzejszym gwoździem
kłujcie mi rany w ręce…
435O jak mi błogo umierać!
O jaka rozkosz w tej męce!
O wyżej! wyżej z tym krzyżem!
Niech jeszcze okiem, nim skona,
zobaczę świat, który Chrystus
440zamknął w litości ramiona…
O wyrzeczenia godzino!
O wy rozkoszne katusze!
Czym ja Ci, Panie, zapłacę?
Ciało Ci oddam i duszę!
445Wielka mnie gnała tęsknica —
Któż większą słodycz mi poda?
Bierz moje ciało i duszę —
jeszczem-ci piękna i młoda!
Po co Ci, bogów wybrańcze,
450dla ludzkiej ginąć nędzy?
Szczęściem ma warga się śmieje,
scałuj to szczęście co prędzej!…
MARIA EGIPCJANKA ŚPIEWA
ŚmierćBiedna ja, grzeszna Maryja!
Idę i idę przez wieki
455hen ku tej rzece nieznanej,
hen! ku tej ziemi dalekiej.
Idę przez piaski pustyni,
przez wielkie płynę morza,
ku Niemu gna mnie tęsknica,
460a przy mnie litość boża.
Biedna ja, biedna Maryja — —
— — — — — — — — — — — —
463Umilkł śpiew Marii Egipcjanki, albowiem przygłuszył go hymn najwspanialszy, który cnotę zrównywa z grzechem — on, cudotwórczy hymn Śmierci — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — — —