Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!
Przypisy
Pierwsza litera: wszystkie | 0-9 | A | B | C | D | E | F | G | H | I | J | K | L | M | N | O | P | Q | R | S | T | U | V | W | X | Y | Z
Według typu: wszystkie | przypisy autorskie | przypisy redaktorów Wolnych Lektur | przypisy źródła | przypisy tłumacza
Według kwalifikatora: wszystkie | angielski, angielskie | chiński | dawne | francuski | grecki | gwara, gwarowe | hiszpański | łacina, łacińskie | literacki, literatura | niemiecki | portugalski | potocznie | regionalne | rosyjski | staropolskie | włoski
Według języka: wszystkie | English | français | Deutsch | lietuvių | polski
Znaleziono 8470 przypisów.
Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny zaprzeszłorocznej opuszczałem Warszawę (…) — L. Krzywicki, W otchłani, Warszawa 1909, s. 50. [przypis autorski]
„Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny zaprzeszłorocznej opuszczałem Warszawę” (…) w styczniu 1894 r. na łamach „Prawdy” — K. R. Żywicki [L. Krzywicki], Nasz nietzscheanizm, „Prawda” 1894, nr 4. Ten znamienny artykuł całkowicie uszedł uwagi monografisty recepcji Nietzschego w omawianym okresie. Por. T. Weiss, Fryderyk Nietzsche w piśmiennictwie polskim lat 1890–1914, Kraków 1961. [przypis autorski]
Dwa Potwory stoją na swoich podstawach — Podstawy mogą być krynolinowate i umożliwiać aktorom stawanie i przysiadanie przez ścieśnianie się kręgów. [przypis autorski]
Dwa sonety — przesłane w liście pannie Anieli Grudzińskiej. [przypis autorski]
Dwie rzeczy mogły snadno wcisnąć obrzędy w serce i umysł Chińczyka; jedna, to ich sposób pisania, nadzwyczaj zawiły, który sprawiał, iż przez znaczną część życia umysł był wyłącznie zajęty tymi obrządkami — Co zrodziło współzawodnictwo, wstręt do próżniactwa i cześć dla wiedzy. [przypis autorski]
Dwóch z nich (…) na dosyć już wysokich urzędach — Jan Młodzianowski był sekretarzem Komisji Sprawiedliwości Królestwa Polskiego; Roman Młodzianowski referendarzem stanu w Komisji Wojny. [przypis autorski]
dwojakie pojmowanie symbolizmu — „metafizyczne” i „nastrojowe” — współczesny badacz L. J. Austin (L'Univers poétique de Baudelaire, Paris 1956) oznacza je odpowiednio terminami: „symbolique” i „symbolisme”. [przypis autorski]
dwoje młodych ludzi zostali skazani na śmierć i haniebnie powieszeni — Żarski i Kociszewski. [przypis autorski]
dworuje (gw.) — jest panem we dworze, panuje. [przypis autorski]
dworuje — panoszy się, mizdrzy, udaje panią. [przypis autorski]
dwudziestoletnia oblubienica zdawała się o wiele lepiej panować nad sytuacją — W odziedziczonych rękopisach z jakiejś ówczesnej filantropijnej „jednodniówki”, znalazłem wiersz narzeczonej Sienkiewicza, przepisany do druku ręką Kocia Górskiego. Wiersz ten figurował w jednodniówce tuż obok drobiazgu Sienkiewicza pt. Osiczyna. Miało to wyraźny charakter anonsu: „Henryk Sienkiewicz i Maria … zaręczeni”; sprawiło też nie lada sensację w mieście, mimo iż jednodniówka wyszła w maju, a ślub odbył się w lutym. Wiersz narzeczonej Sienkiewicza, to już (zdaje mi się) historia literatury; więc go tu przytaczam. Tytuł: Riwiera. Na srebrnej, cichej, przeźroczystej wodzie,/ Cicho ligurskie kołyszą się łodzie,/ W oddali góry jasne i zamglone/ Jakby w muślinu spowite zasłonę./ Przy brzegu, ponad śpiących wód lazury,/ W koronkę willi rzeźbione marmury,/ Wśród dwóch błękitów świecą się i bielą/ Jak białe lilie, marząc nad topielą./ Głębiej cyprysów czerń, tam róż kaskady,/ I oliwniki. Bluszcz i winogrady/ Stroją mur, zębem wieków poszczerbiony,/ W ciemnej i jasnej zieleni festony./ Tam znów gaj pinii. Rozłożyste sosny/ Sennemu morzu nucą śpiew miłosny,/ A w chór złączone, złotolistne palmy/ Grają, jak harfy, dawidowe psalmy./ Różowem kwieciem kapią z gór migdały,/ Anemonami porastają skały,/ Czasem rybacka pieśń zabrzmi echowo…/ Wietrzyk przynosi woń pomarańczową. Powiedzcie: kiedy się człowiek wychował w tak dystyngowanej epoce, czy nie może mu zostać na resztę życia niejaka skłonność do używania ciężkich słów? [przypis autorski]
Dwunastą księgę wczoraj właśnie modlitwą zamknąłem — Długosz prowadził dalej swą kroniką aż do wiosny 1480 r.; na kilkanaście dni przed śmiercią zaledwie przestał pisać. [przypis autorski]
dyalog — rozmowa. [przypis autorski]
dyć (gw., daw.) — toć, przecie. [przypis autorski]
dyciem (gw.) — a przeciem, a tom przecie. [przypis autorski]
dymienica — nabrzmiałość, guz. [przypis autorski]
dynamika — nauka o prawach ruchu i siłach poruszających. [przypis autorski]
Dyngus, już Rejowy, jest dysymliacja z dingnus, por. Czantoryja na Śląsku, i Czartoryja — na przekór wszelkiemu poczuciu językowemu. Śmigus jeszcze w XVII w. był śmigurstem, np. w wierszach-gratulacjach w rękopisie krakowskim ks. Misjonarzy nr. 742, str. 278: Właszcza kiedy Smigursty różni przyjaciele Wzaiem sobie oddają; Muza szkolna za Smigurst niech odemnie WM. oddana; przy dzisiejszym Smigurście. Nie wadzi przypomnieć, że w dawnej naszej „mitologii” nawet tym późnym przybłędom niemieckim miejsca honorowego udzielano! [przypis autorski]
dyrektorem teatrzyku — ten sam dyrektor teatru posłużył najwidoczniej za model Zoli w pierwszym rozdziale Nany. [przypis autorski]
Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/26/UE z dnia 26 lutego 2014 r. w sprawie zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi oraz udzielania licencji wieloterytorialnych dotyczących praw do utworów muzycznych do korzystania online na rynku wewnętrznym. [przypis autorski]
dyskredytującą wstecz całe wychowanie jako jedno wielkie kłamstwo — wychowanie pani d'Epinay (Pamiętniki, t. I). [przypis autorski]
dyskusja o karalności przerywania ciąży — zob. Piekło kobiet. [przypis autorski]
dyspozycja — usposobienie, skłonność; dyspozycja psychiczna: zdolność lub skłonność mniej lub więcej trwała; wrodzona lub nabyta cecha człowieka, dzięki której przeżywa on pewne zjawiska psychiczne. [przypis autorski]
dżahanna — piekło [por. hebr. gehenna; red. WL]. [przypis autorski]
dżan — wyraz pieszczotliwy: jagniątko, duszka. [przypis autorski]
Dzeryd, jest to pocisk na końcu tępy. Jezdni muzułmańscy rzucają go z konia, bardzo silnie i trafnie; jest to ich ulubiona zabawa; nie wiem, czy można ją nazwać zabawą rycerską, bo najzręczniejsi Dzerydyści w Konstantynopolu są czarni rzezańcy. Pamiętam też Mameluka ze Smyrny, który w tym igrzysku Turków zwyciężał. [przypis autorski]
Dzeusu kaip ir iš dzūkiško — graikiškoje kalboje yra kitas žodis dėt Dievo, labiaus užnašus — θεύϛ. [przypis autorski]
dzewus — dziewuchy. [przypis autorski]
Dziad — dom wychowawczy przy Szpitalu Dzieciątka Jezus. [przypis autorski]
dziakło — tu potwierdza dawniejszy nasz wywód z litewskiego dakłe. [przypis autorski]
dziamoli — narzeka. [przypis autorski]
dziardyn — ogród. [przypis autorski]
dziawoli — skomli. [przypis autorski]
Dziecię [córka Sejana] płakało gdy ją kat na śmierć prowadził, nie rozumiejąc co ją czeka i obiecując, że odtąd będzie grzeczne — historyczne [Tacyt, Roczniki V, 9]. [przypis autorski]
dzieci nałożnic należą tam z urzędu do pierwszej żony. Tak jest w Chinach. Szacunek synowski, ceremoniał ścisłej żałoby należą nie matce naturalnej, ale tej, którą daje prawo. Dzięki tej fikcji nie ma tam bękartów — rozróżnia się żony wielkie i małe, to znaczy prawe i nieprawe; ale nie ma podobnego rozróżnienia co do dzieci. „Jest to wielka zasada państwowa”, powiedziane jest w chińskim dziele o moralności. [przypis autorski]
„Dzieci sióstr, powiada, ukochane są wujowi jak własnemu ojcu. Są ludzie, którzy uważają ten węzeł za bliższy i nawet za świętszy; przekładają go przy braniu zakładników”. Dlatego to nasi pierwsi historycy tyle mówią o miłości królów frankońskich do swoich sióstr i do dzieci swoich sióstr — Patrz w Grzegorzu z Tours (VIII, 18 i 20; IX, 16 i 20) wściekłość Gontrana z powodu złego obchodzenia się Leuwigilda z Ingundą, jego siostrzenicą; i tak Childebert, jego brat, wydał wojnę, aby ją pomścić. [przypis autorski]
dziecka się — zabawia się dziecinnym sposobem. [przypis autorski]
Dzieje chrześcijaństwa, które wyratowało zdobycze ducha ludzkiego z rozbicia w epoce upadku Rzymu i najść barbarzyńskich, są dowodem jego boskości… — ibid., s. 48. [przypis autorski]
Dzieje Polski, kalendarium, red. Andrzej Chwalba, wydanie drugie, Kraków 2000, s. 301; A. Benis, Ochrona praw autorskich w dawnej Polsce, „Pamiętnik słuchaczy Uniwersytetu Jagiellońskiego”, Kraków 1887, s. 444. [przypis autorski]
dziejopis jego robi wzmiankę, że „w czepcu rad chadzał” — J. L. Decius, De Sigismundi regis temporibus. [przypis autorski]
dzieła głównego (…) Kretschmera — Ernst Kretschmer, Körperbau und Charakter, Springer Verlag. Berlin 1920. Po polsku ukazała się w przekładzie P. Hulki-Laskowskiego książka Ludzie genialni. [przypis autorski]
„dzień dachówek” — 7 czerwca 1788. [przypis autorski]
Dziennik, bezcenny zbiór dokumentów, portretów, anegdot — półwiecze literatury, sztuki i obyczajów — bliżej o owym Dzienniku (którego ukazało się w druku 9 tomów) i jego losach, patrz: „Drogi i ścieżki literatury” w moim zbiorku Śmiech, uśmiech i zgroza. [przypis autorski]
dziesiąta woda na kisielu — Kisiel, potrawa litewska, rodzaj galarety która się robi z rozczynu owsianego; płucze się wodą, aż póki nie oddzielą się wszystkie cząstki mączne: stąd przysłowie. [przypis autorski]
dziesięć talentów — dwadzieścia tysięcy francuskich talarów wedle dzisiejszego kursu. [Talent to staroż. jednostka wagi i wartości (wg wagi kruszcu), miał wagę ok. 30 kg i jako jednostka wartości odpowiadał tej ilości czystego srebra; red. WL]. [przypis autorski]
dziewczyny (…) rumienią się — rumieniec jest bardzo widoczny u młodych dzikich. [przypis autorski]
dziewice Westy — łac. Virgines Vestae. [przypis autorski]
dziewięćdziesięcioletni arcybiskup gnieźnieński, Jarosław, związał stułą ręce cesarskiej pary — wg Długosza. [przypis autorski]
dziewięciu — Zbójców było właściwie już tylko ośmiu, gdyż człowiek ugodzony przez pana Trelawneya na pokładzie szonera umarł z rany tego samego wieczora, o tym jednak dowiedzieliśmy się dopiero później (przypisek Jima Hawkinsa). [przypis autorski]
dzika figa — ficus sycomorus [figa morwowa, sykomora sykomora: afrykańskie drzewo figowe o niesmacznych owocach, lecz cenionym przez rzeźbiarzy drewnie; red. W.L.]. [przypis autorski]
dzikie odłowy Płazów milcząco uważano za naturalną regulację ich populacji — Przytaczamy autentyczny ówczesny opis:
Piraci XX wieku
Była jedenasta wieczorem, gdy kapitan naszego statku kazał ściągnąć banderę i spuścić łodzie. Noc była księżycowa, tonąca w srebrzystej poświacie. Wysepka, ku której płynęliśmy, nazywała się bodaj Gardner Island w archipelagu Feniksa. Podczas takich księżycowych nocy Płazy wychodzą na brzeg i tańczą. Możecie do nich podejść i nie usłyszą was, tak są pochłonięte swym zbiorowym, niemym tańcem. Było nas dwudziestu, wyszliśmy na brzeg z wiosłami w rękach i rozwinięci w tyralierę zaczęliśmy półokręgiem otaczać ciemną gromadę rojącą się na plaży w księżycowym świetle.
Trudno opisać wrażenie, jakie wywołuje taniec Płazów. Jakieś trzysta zwierząt siedzi na tylnych nogach w absolutnie symetrycznym okręgu, zwróconych czołem do środka; środek okręgu jest pusty. Płazy nie poruszają się, są jakby zamarłe. Wygląda to jak okrągła palisada wokół jakiegoś tajemniczego ołtarza; ale nie ma tu żadnego ołtarza ani żadnego bóstwa. Nagle jedno ze zwierząt mlaśnie „ts-ts-ts” i zaczyna kołysać górną połową ciała. Ten posuwisty ruch przenosi się coraz dalej i po kilku sekundach wszystkie Płazy kołyszą górną połową tułowia, nie ruszając się przy tym z miejsca, coraz szybciej, bezdźwięcznie, coraz bardziej frenetycznie, w szalonym i upojnym wirze. Po jakimś kwadransie słabnie jeden Płaz, po nim drugi i trzeci, kołyszą się jeszcze przez chwilę wyczerpane i zamierają. Znowu wszystkie siedzą bez ruchu jak posągi. Po chwili gdzie indziej rozlega się ciche „ts-ts-ts”, inny Płaz zaczyna się wić i jego taniec przenosi się naraz na cały krąg. Wiem, że ten opis wygląda bardzo mechanicznie; ale dodajcie do tego kredowe światło księżyca i regularny, długi szum przypływu. Miało to w sobie coś niesłychanie magicznego i w jakimś sensie zaklętego. Przystanąłem ze ściśniętym gardłem, z mimowolnym uczuciem grozy i przerażenia. „Człowieku, ruszaj się — krzyknął na mnie najbliższy sąsiad — bo zrobisz dziurę!”.
Zacieśnialiśmy nasz pierścień wokół tanecznego kręgu zwierząt. Mężczyźni trzymali wiosła w poprzek i mówili półgłosem, raczej dlatego, że była noc, niż żeby Płazy nie mogły ich usłyszeć. „Do środka, biegiem!” — zawołał dowodzący oficer. Podbiegliśmy do tego wirującego kręgu. Wiosła z głuchym rąbnięciem uderzyły w grzbiety Salamander. Dopiero teraz Płazy się wystraszyły, cofały się do środka albo próbowały prześlizgnąć się między wiosłami do morza, ale uderzenia wioseł odrzucały je z powrotem, skrzeczące z bólu i strachu. Popychaliśmy je żerdziami do środka, stłoczone, spychane, włażące jeden na drugiego. Dziesięciu mężczyzn zamykało je w ogrodzeniu z wioseł, a dziesięciu innych szturchało i młóciło wiosłami po tych, które próbowały podejść albo przebiec. Był to jeden wielki kłąb czarnego wijącego się, skrzeczącego w dezorientacji mięsa, na które spadały mocne razy. Potem otwarła się luka pomiędzy dwoma wiosłami; wyślizgnął się przez nią Płaz, który został ogłuszony ciosem pałką w grzbiet; po nim drugi i trzeci, aż leżało ich tam chyba ze dwadzieścia. „Zamknąć!” — rozkazał oficer i luka między wiosłami zamknęła się. Bully Beach i mieszaniec Dingo chwycili do każdej ręki nogę jednego ogłuszonego Płaza i wlekli je po piasku do łodzi jak worki. W pewnym momencie jedno z wleczonych ciał uwięzło między kamieniami; wówczas marynarz ze złością szarpnął gwałtownie i noga się urwała. „To nic — burknął stary Mike, który stał koło mnie — ona mu, człowieku, odrośnie”. Gdy nawrzucali ogłuszone Płazy do łodzi, oficer rozkazał sucho: „Przygotujcie następne!”. I znowu spadały ciosy pałką na grzbiety Płazów. Ten oficer nazwiskiem Bellamy był wykształconym, spokojnym człowiekiem, znakomitym szachistą; ale to było polowanie albo raczej interes, nie było więc mowy o jakichś skrupułach. W ten sposób złowiono przeszło dwieście zamroczonych Płazów. Mniej więcej siedemdziesiąt ich tam zostało, prawdopodobnie martwych i niewartych załadunku.
Na statku schwytane Płazy wrzucono do zbiorników. Nasz statek był starym tankowcem do transportu ropy naftowej; źle wyczyszczone zbiorniki śmierdziały naftą, a powierzchnia wody była tłusta i tęczowa; tylko pokrywy były odsunięte, żeby mogło się tam dostać powietrze. Gdy nawrzucali do nich Płazy, zrobiło się tam gęsto i obrzydliwie. Wyglądało to jak jakaś zupa z makaronem. Miejscami cała ta zawartość poruszała się słabo i żałośnie. W ciągu dnia zostawiło się Płazy w spokoju, żeby mogły dojść do siebie. Nazajutrz przyszło czterech mężczyzn z długimi drągami i szturchali nimi tę „zupę” (fachowo naprawdę mówi się na to soup). Mieszali w tej gęstwinie ciał i obserwowali, które się nie poruszają albo z których odpada mięso; te nabijali na długie haki i wyciągali ze zbiorników. „Czy zupa jest czysta?” — zapytał potem kapitan. „Tak, panie kapitanie”. „Dolejcie do niej wody!”. „Tak jest, panie kapitanie”. To czyszczenie „zupy” musiało się odbywać codziennie. Za każdym razem wyrzucano do morza od sześciu do dziesięciu sztuk „zepsutego towaru”, jak to nazywano. Naszemu statkowi wiernie towarzyszyła kawalkada wielkich, najedzonych do syta rekinów. W pobliżu zbiorników śmierdziało okropnie; mimo regularnego jej wymieniania, woda w kadziach była żółta, upstrzona odchodami i rozmoczonymi sucharami; w niej ospale pluskały się bądź leżały bez ruchu czarne, ciężko oddychające ciała. „Tutaj mają się dobrze — twierdził stary Mike. — Widziałem statek, który woził je w blaszanych beczkach po benzolu. Wszystkie im wyzdychały”.
Po sześciu dniach ładowaliśmy nowy towar na wyspie Nanomea.
Więc tak wygląda handel Płazami. Co prawda, mowa tu o handlu nielegalnym, a ściślej rzecz biorąc współczesnym piractwie, które rozkwitło niemal z dnia na dzień. Mówi się, że prawie jedna czwarta wszystkich sprzedawanych i kupowanych Płazów jest łowiona w ten sposób. Istnieją wylęgarnie, które nie są warte tego, aby Syndykat Płazów utrzymywał tam stale farmy. Na mniejszych wyspach Pacyfiku Płazy rozmnożyły się tak, że stały się wręcz ciężarem. Tubylcy ich nie lubią i twierdzą, że przekopują swoimi korytarzami całe wyspy. Dlatego zarówno urzędy kolonialne, jak i sam Syndykat przymykają oczy na te rabunkowe napady na siedliska Płazów. Przyjmuje się, że istnieje około czterystu pirackich okrętów, które zajmują się tylko łupieniem Płazów. Oprócz drobnych przedsiębiorców to współczesne piractwo uprawiają całe towarzystwa okrętowe, z których największe to Pacific Trade Company z siedzibą w Dublinie; jego prezesem jest szanowny pan Charles B. Harriman. Przed rokiem warunki pracy w tej branży były nieco gorsze. Wówczas pewien chiński bandyta imieniem Teng z trzema statkami napadał wprost na farmy Syndykatu i nie cofał się nawet przed wymordowaniem ich personelu, jeśli ten stawiał mu opór. W listopadzie minionego roku ów Teng ze swą małą flotą został ostrzelany przez amerykańską kanonierkę „Minnetonka” u wybrzeża Midway Island. Od tego czasu piractwo, którego ofiarami padały Płazy, przybrało mniej dzikie formy i cieszy się stałym rozkwitem, ponieważ uzgodniono pewne warunki, na jakich je w milczeniu tolerowano, na przykład: że przy napaści na obce wybrzeże zostanie zdjęta z masztu bandera rodzimego państwa; że pod pretekstem piractwa nie będzie prowadzony eksport ani import innych towarów; że złowione Płazy nie będą sprzedawane po cenach dumpingowych i będą oznaczane w handlu jako towar drugiej jakości. Płazy w nielegalnym handlu sprzedawane są po dwadzieścia, dwadzieścia dwa dolary za sztukę. Uważane są za niższy wprawdzie, ale bardzo mocny gatunek z tego powodu, że przeżyły straszne traktowanie na pirackich okrętach. Szacuje się, że taki transport przeżywa przeciętnie dwadzieścia pięć do trzydziestu procent złapanych Płazów, ale te, które przetrwały, wytrzymają niejedno. W żargonie handlowym nazywa się je Maccaroni i ostatnimi czasy uwzględnia się je także w regularnych raportach handlowych.
Dwa miesiące później grałem w szachy z panem Bellamy w holu hotelu „France” w Sajgonie. Wtedy nie byłem już jednak najemnym marynarzem.
— Panie Bellamy — powiedziałem do niego — jest pan przyzwoitym człowiekiem i, jak to się mówi, dżentelmenem. Czy nie czuje pan czasem, że wbrew pańskiej naturze służy pan czemuś, co jest w istocie najpodlejszym niewolnictwem?
— Płazy to płazy — mruknął wymijająco.
— Przed dwustu laty mówiono, że Murzyni to Murzyni.
— A czy nie była to prawda? — odparł Bellamy. — Szach!
Tę partię przegrałem. Miałem nagle wrażenie, że każdy ruch na szachownicy został już kiedyś przez kogoś zrobiony. Może i nasza historia była już kiedyś rozegrana, a my przesuwamy nasze figury takimi samymi posunięciami ku takim samym porażkom jak kiedyś. Może właśnie taki przyzwoity i cichy Bellamy chwytał kiedyś Murzynów na Wybrzeżu Kości Słoniowej i woził ich na Haiti albo do Luizjany, pozwalając im zdychać w ładowni. Nie wydało mu się to niczym złym. Bellamy nie ma nigdy złych intencji. Dlatego jest niereformowalny.
— Czarne przegrały — powiedział Bellamy z zadowoleniem i wstał, przeciągając się.
[przypis autorski]
dzik ndiri — dziki afrykańskie mają głowę zakończoną szeroko, kły okrągłe, nie trójkątne i dość długi ogon, który szarżując zadzierają do góry. [przypis autorski]
dziopa (gw.) — dziewczyna. [przypis autorski]
dziś do tak częstych wiwisekcji używa się zwierzęcia etycznie stojącego najwyżej: psa — jedynego prawdziwego towarzysza i najwierniejszego przyjaciela człowieka, tę najlepszą zdobycz, jaką kiedykolwiek człowiek zyskał, jak mówi F. Cuvier, i przy tym zwierzę tak inteligentne i tak czułe, wiąże się na łańcuchu jak zbrodniarza; w tym stanie pies każdej chwili odczuwa nigdy niezaspokojoną tęsknotę za wolnością i swobodą, życie jego jest powolną męczarnią. Przez takie okrucieństwo pies powoli wyzuwa się ze swej natury, przemienia się w zwierzę dzikie, krnąbrne i fałszywe, drżące i czołgające się przed szatanem-człowiekiem! Wolałbym być okradzionym, aniżeli być powodem takiej udręki i mieć wciąż przed oczyma tak niegodny widok. Z zadowoleniem przypominam sobie wypadek, który przed laty wyczytałem w „Timesie”. Pewien lord trzymał sobie brytana do pilnowania domu. Gdy pewnego razu przechodził przez podwórze i chciał psa pogłaskać, pies poszarpał mu ramię. I słusznie! Chciał przez to powiedzieć: „Ty nie jesteś moim panem, lecz szatanem, który mi piekło gotuje”. Takie nieludzkie dręczenie zwierząt powinno być zabronione i poddane uwadze policji. Także trzymanie ptaków w klatce jest bezmyślnym okrucieństwem. [przypis autorski]
Dziś dusza jego wzbija się ku niebu (…) Jak gdybyśmy zstąpili w grób bez nadziei nieśmiertelności — Z. Krasiński, Pisma, Kraków 1912, VIII (cz. 2), s. 267 (O życiu). [przypis autorski]
Dziś Emil Haecker robi poetę jawnie socjalistą — Haecker skarży się, że ta strona działalności Mickiewicza była tendencyjnie przemilczana: tak ważny (powiada) i płodny w życiu poety r. 1849 zajmuje np. w monografii Kallenbacha 10 stronic. Cóż się dziwić, kiedy nie mniej chyba ważny r. 1831 zajmuje w tejże, 1000 stronic liczącej, monografii aż — dwie stronice, tyle co analiza Powrotu Taty. [przypis autorski]
Dziś, gdy idei Boga, a zatem i idei człowieka wypowiedziano wojnę… — M. Zdziechowski, O kulcie Goethego, Wilno 1932. [przypis autorski]
dziś jeszcze najstarszy w tej rodzinie ma prawo nosić kapelusz lub hełm w obecności waszej królewskiej mości… — Lordowie Kingsale, potomkowie rodu de Courcy, korzystają dziś jeszcze z tego osobliwego przywileju. [przypis autorski]
Dziś jeszcze (…) sławnego poetę — Vasari: Le vite dei più eccellenti pittori, scultori e architetti (wydanie neapolitańskie, 1884). [przypis autorski]
Dziś Kościół (…) dopuszczając możliwość interwencji w niektórych przypadkach duchów złych, zabrania udziału w seansach i doświadczeniach spirytystycznych — René Johannet, Du spiritisme à la métapsychique, 1923, „Les Lettres”. [przypis autorski]
Dziś możemy czytać opowiadania uciekinierów o ruinie… — por. M. M., ZSSR — Rzeczywistość, Warszawa 1937, s. 76. [przypis autorski]
Dziś wiadomo, że ludzie, którzy się jej oddają, żyją szczęśliwi — Można dowiedzieć o tym w kopalniach Harcu w dolnych Niemczech i w kopalniach węgierskich. [przypis autorski]
Dziś w Sandomiérzu męka Sadoka, a z nim czterdziestu dziewięciu braci (…) — Kościół rzymski beatyfikował męczenników sandomierskich, a papież Bonifacy VIII na prośbę Bolesława Wstydliwego i Prandoty biskupa krakowskiego, przywiązał do ich grobów pewne odpusty. [przypis autorski]
Dziś zrzucam z siebie łachmanną Ducha-Nędzarza powłokę! (…) I wtedy duch mój zatruty z Kosmosem strutym się zbrata — M. Komornicka, Bunt Anioła, „Życie” 1897, nr 7. [przypis autorski]
Dzisiaj z przyczyny pokłócenia się domów samodzierżczych wygubienie miliona ludzi — Król Pruski w swoich dziełach wyrachował, iż w Siedmioletniej Wojnie przeszło milion ludzi zginęło [Fryderyk II w Historii Wojny Siedmioletniej (pisanej po fr.); S.Cz.]. [przypis autorski]
Dzisiejsza generacja ładnych kobiet (…) miłość fizyczna straciła wiele — około r. 1780 maksymą było: Molti averne, un goderne, e cambiar spesso (Podróż Sherlocka); [molti (…) spesso: mieć wielu, cieszyć się jednym i często zmieniać; przyp. tłum.]. [przypis autorski]
dzisiok (gw.) — dzisiaj. [przypis autorski]
dziuba — dziewczyna. [przypis autorski]
dziubas — statek do spławu. [przypis autorski]
dziwa się — przypatruje się. [przypis autorski]
dziwek (gw., daw.) — dziewek. [przypis autorski]
dziwna istota zwana Bernard-pustelnik — Raków tych mnóstwo jest także w La Manche. [przypis autorski]
Dziwna zaiste logika, pisze z tego powodu biskup Bonomelli… — Vacandard, op. cit., s. 289. [przypis autorski]
dziwne wrażenie wywierały dźwięki słyszane z jakiejś kawiarni europejskiej… — Olechnowicz, op. cit., s. 148–4. [przypis autorski]
dziwnie splątane i powikłane krużganki (…) nigdy jeszcze nie wnikło światło — S. Przybyszewski, Na drogach duszy, s. 20. [przypis autorski]
Dziwny ten człowiek umiał łączyć w sobie przymioty… — [Maurice Paleologue], Un grand rêaliste: Cavour, Paris, Plon 1926. [przypis autorski]
dzwonek — świerczek. [przypis autorski]
É. Bréhier, Problemy filozoficzne XX wieku, Warszawa 1958. [przypis autorski]
E. Aboud, podaję za: Lebau, Korespondencje Ekonomisty. Sprawozdanie z kongresu międzynarodowego w przedmiocie własności literackiej, „Ekonomista”, 18 listopada 1878, s. 2. [przypis autorski]
Eage, kontrolerze bone et fidelis… — Dałem sobie przetłumaczyć te słowa uczonemu o czterdziestu talarach; ucieszyły mnie. [Słowa te znaczą: „Odwagi, dobry i wierny kontrolerze; skoro byłeś wierny w małej rzeczy, mianuję cię generalnym dzierżawcą”. Jest to parodia Ewangelii św. Mateusza, XXV, 21 i 23; przyp. tłum]. [przypis autorski]
Eblis, Pluton Muzułmanów. [przypis autorski]
Ecco vostro innamorato! Ecco padre nostro!… (wł.) — Oto ten, który zakochał się w was! Oto nasz ojciec! Jakiż on piękny, ta radość nasza! Niech go Bóg błogosławi! [przypis autorski]
E. C. Hettinger, Justifying Intellectual Property, „Philosophy & Public Affairs”, Vol. 18, No. 1 (Winter 1989), s. 31–52, dostęp z dn. 31.01.2013 pod adresem http://www3.nccu.edu.tw/~adali/hettinger.pdf, s. 36. [przypis autorski]
Eckhardt Jan — ur. ok. 1260 r. w Hochheim koło Goty, dominikanin, kształcił się w Kolonii i w Paryżu; piastując coraz wyższe godności zakonne, bawił kolejno w Saksonii, w Czechach, w wielu miejscowościach Niemiec; od r. 1311 nauczał w Paryżu, potem prawdopodobnie w Strasburgu, wreszcie w Kolonii; tu wytoczono mu w 1326 r. proces religijny; zanim jednak papież Jan XXII potępił 28 jego twierdzeń bullą z r. 1329, Eckhardt umarł 1327 r. Zostały po nim kazania w języku niemieckim i dzieło pt. Opus tripartitum (zawierające liber propositionum, liber quaestionum, opus expositionum). [przypis autorski]
Edrisi podaje ją w zupełności — dzieło Edrisi (Abu-abd Allah Mohammed-el Edrisi), nazywającego się chętnie geografem Nubii, było wydane w 1154 r. po n. Chr. pod tytułem Rekreacje człowieka pragnącego poznać do głębi przeróżne części świata. [przypis autorski]
Edward Ciesielski — Jest w Warszawie i pracuje w P. Z. P. [przypis autorski]
edylowie rzymscy — edylowie pełnili w Rzymie czynność dzisiejszéj policyi. [przypis autorski]
efekt — wrażenie. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 128. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, ZNUJ nr. 75/2000, s. 12. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 132. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 14. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 186. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 191. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 38. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, „ZNUJ” nr. 75/2000, s. 39. [przypis autorski]
E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich…, s. 45. [przypis autorski]
Egłe (litew. Eglė) — jodła [właśc.: świerk. Red. WL]. [przypis autorski]
E. Gniewek, Komentarz do art. 140 Kodeksu cywilnego, Lex 2001, punkt 5. [przypis autorski]
egoizm intelektualny, ten zwłaszcza, który objawia się w chęci przeprowadzenia komedii swego charakteru — [Komentarz autora z Uwag.] Najtrudniejsze miejsce w całej Pałubie. Pojęcie „komedii charakteru” tworzę jako tymczasowy schowek na pewne dość różnorodne objawy, których powstawanie nie całkiem jest mi jasne. Sprawa ta jest właściwie podobna do poruszonej [w rozdziale XII] sprawy instynktu samozachowawczego pewnych utworów mózgowych, tylko że tu idzie o wytwory najbardziej umiłowane, o najdroższe „skarby duszy”. Za komedię charakteru uważam pewne typowe, stalsze zachcenie umysłu, aby rzeczy, zajścia i stosunki tak a tak pojmować. Zobaczymy to na przykładzie. Jakaś matka ma syna nicponia, ale wierząc (?) w jego dobre serce, daje mu pieniądze, ochrania jego łotrostwa itd., i nigdy nie da sobie wyperswadować, że syn jest nicponiem. Dlaczego? Bo zapewne sama wie o tym, ale dla dobrobytu jej charakteru (nazywają to „słabostką”) jest potrzebne, by on był nicponiem, a ona w to wierzyła i była wyzyskiwaną. Filozof, który wierzy w swój system, autor, który chce wmówić w czytelnika, że przeprowadza to a to (autor Pałuby?). To jest ten rdzeń myśli, z którym człowiek jakiś czas tak się zżyje, że potem mimo podejrzeń, iż może się myli, nie chce się go pozbyć: za wiele trudu i bólu sprawiłoby rozpleść, rozmiękczyć ów rdzeń czy guz. Tu należą jednak nie tylko stałe, widoczne rdzenie, ale i sporadyczne wybryki, które każdy sam sobie niespodzianie płata w kompromisie ze sobą: jeżeli np. ktoś wbrew własnej woli wygaduje się z czymś pod pozorem (pozór tworzy się natychmiast), że zasięga rady; pisze się list, żałując równocześnie, że się go pisze; wierzy się w swój talent, choć się wie, że się go nie ma; robi się coś śmiesznego lub nierozsądnego, pomimo że rozum dokładnie nas ostrzega przed następstwami. O ile mi się zdaje, to jednak te wszystkie przykłady można wytłumaczyć bez używania słowa „charakter”, np. naśladowaniem samego siebie, uzasadnionymi przypuszczeniami, że się ma może słuszność, jeżeli się robi tak, jak się robi itd. [przypis autorski]