Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Adam Mickiewicz
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Bolesław Prus
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Władysław Stanisław Reymont
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Henryk Sienkiewicz
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Juliusz Słowacki
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Władysław Syrokomla
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Stefan Żeromski
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż podróżniczy
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz
- Wiersz sylabotoniczny
↓ Expand fragment ↓dokładnie 9 maja 1945 roku, więc w dzień ogłoszony Dniem Zwycięstwa.
Podobnie jak milion warszawiaków...
↑ Hide fragment ↑dokładnie 9 maja 1945 roku, więc w dzień ogłoszony Dniem Zwycięstwa.
Podobnie jak milion warszawiaków nie mieszkałem wówczas w Warszawie, która w ten pierwszy czas powojenny była po Powstaniu jednym wielkim obszarem ruin i zgliszcz, życie polityczne oraz gospodarcze stolicy koncentrowało się przede wszystkim po stronie praskiej, dotkniętej niewielkimi stosunkowo zniszczeniami, natomiast w Warszawie właściwej, lewobrzeżnej, tylko uparci śmiałkowie ryzykowali powrót do pojedynczych, także okaleczonych domów, samotnie tkwiących wśród martwych gruzów i potrzaskanych barykad. Właśnie do takich nielicznych, ocalonych w Śródmieściu kamienic należał ośmiopiętrowy gmach hotelu „Polonia”, w nim dzięki służbowej delegacji udało mi się znaleźć pokój, gdy z początkiem, maja, w związku z pewnymi projektami filmowymi znalazłem się w Warszawie.
Co robiłem 9 maja, gdzie byłem i z kim się widziałem, pojęcia nie nam, wielkie dni historyczne spędzamy zazwyczaj mało odświętnie, więc też z biegiem czasu, jak i z innych, życie powoli się z nich ulatnia, nasze wielkie daty osobiste rzadko się zbiegają z historycznymi. Pamiętam jedynie, że pod wieczór, gdy po stronie praskiej rozległy się zwycięskie salwy armatnie, i ciężko i samotnie, jak leniwe grzmoty, przetaczały się ponad wymarłym miastem, pod niebem już prawie nocnym, a mnie z bliskich lat wojny pamiętnym z bomb, z gęstych łun i z reflektorów penetrujących ciemności, i gdy naraz potem, też ku uczczeniu Zwycięstwa, kolorowe rakiety poczęły się wzbijać ku niebu, rozpryskując się wysoko w górze w migocące wachlarze bezgłośnie opadających lampionów, wtedy, zapewne w drodze powrotnej z dalekiej Pragi do hotelu Polonia, znajdowałem się w samym Śródmieściu w okolicy placu Napoleona, obecnie Powstańców Warszawy, szedłem po kamienistym i pełnym zdradzieckich wertepów dnie ulicy Mazowieckiej, to był wąwóz z wąską ścieżką wtłoczoną pomiędzy twarde usypiska z ziemi i z gruzów, z nich wyrastały czarno-rude ściany wypalonych domów, miałem buty według wojennej mody podkute, więc słyszałem każdy swój krok, a gdy się zatrzymywałem — wpadałem w ciszę, jak w głęboki lej i wtedy jedynym świadectwem życia na tej ulicy pełnej niegdyś ruchu, księgarń, kawiarni i restauracji były owe odległe igraszki i pląsy rakiet wystrzelonych znad praskiego brzegu ku miastu bez ludzi i świateł. Jeszcze nie byłem zarażony chorobą, którą nieco później nazwałem nudą ruin, z ostateczną, jak się wtedy mogło zdawać, zagładą rodzinnego miasta zetknąłem się po raz pierwszy, ale nie pamiętam, co wówczas myślałem, nie musiały to być myśli lekkie, raczej ugniatające, jak kamienie spiętrzone po obu stronach mojej ciemnej i też kamienistej ścieżki.
Także nie pamiętam, ile czasu zabrało mi przebrnięcie przez Mazowiecką, rakiety rozjaśniające szybko ciemniejące niebo nieprzerwanie mi w tej wędrówce towarzyszyły, dobrze natomiast pamiętam moment, gdy znalazłem się na skraju placu Napoleona wobec pejzażu, jak z dręczącego snu o ostatecznym zagubieniu i zatracie, wypalone domy, które na Mazowieckiej tworzyły niemal jednolitą konstrukcję zwartych prostopadłych ścian, tutaj na rozległym i niegdyś dość kapryśnie zabudowanym placu, ukształtowały się w groźne strzępy, w dziwacznie poskręcane turnie, obszar placu pogłębiał pustkę oraz zniszczenie, szedłem przed siebie trochę z takim uczuciem, jakbym był jedynym i ostatnim żyjącym człowiekiem na Ziemi, nawet poblask rakiet słabiej tu docierał, niebo było ogromne, ciężkie i czarne, gwiazdy martwe, a cisza wokół też martwa, czasem tylko trzaskał pode mną odłamek szkła, wtedy cieniutki jak struna dźwięk wibrował w ciszy, aby prawie zaraz zaniknąć.
↓ Expand fragment ↓przyszła matka nie tylko, że nie znajduje w społeczeństwie poparcia, ale piętrzą się przed nią...
↑ Hide fragment ↑przyszła matka nie tylko, że nie znajduje w społeczeństwie poparcia, ale piętrzą się przed nią same trudności, same przeciwieństwa. Kobieta w ciąży jest uwalniana z posad, z obowiązku, ze służby; te kilka przytułków, które są w Warszawie, zaledwie małą cząstkę zadowolić są w stanie, żadnego poparcia, żadnej pomocy skądinąd… Gdy wybuchła wojna, a warunki ekonomiczne się pogorszyły i fabryki stanęły, matki warszawskie rodziły na schodach, pod drzwiami przytułków, pod płotami… A dziś — gdy widmo nędzy przestało być widmem, a stało się rzeczywistością… matki warszawskie już wcale nie chcą rodzić; z przerażeniem i rozpaczą witają swe nowe macierzyństwo. I to jest nasza pierwsza trwoga na alarm…
↓ Expand fragment ↓Wielki plac wysypany był niegaszonym wapnem, wapnem wysypane były przejścia między starymi i rozdeptanymi grobami...
↑ Hide fragment ↑Wielki plac wysypany był niegaszonym wapnem, wapnem wysypane były przejścia między starymi i rozdeptanymi grobami, doły obok usypisk świeżo wydobytej gliny w bieli, w bieli pogrążone były pnie ściętych cmentarnych drzew, mur i szopy przy bramie na Okopowej, którędy — z ulicy Pawiej i Kaczej, i Smoczej, i Gęsiej, i Żytniej, i Pokornej, i Miłej, i Niskiej, i Glinianej, i Dzielnej, i Żelaznej, i z Nalewek, i z Nowolipia, i Długiej, i Białej, i Orlej, i Solnej, i z placu Żelaznej Bramy, i Zimnej, i Mylnej, i Siennej, i Ciepłej, i Bonifraterskiej, i Świętojerskiej, i ze Stawek, z Walicowa, i Karmelickiej, i Kupieckiej, i Zegarmistrzowskiej, i Elektoralnej, i z Leszna, i z Przejazdu, i Krochmalnej, i Szczęśliwej, i z małego, i z dużego getta — furgonem konnym i wózkami ręcznymi, na pudłach z rowerowym pedałem, na odwróconych materacach, w workach z juty i w prześcieradłach żywi zwozili i znosili martwych z ich domów, z ulic, gdzie poniewierały się ich ciała, z ruin, gdzie przyklękli w ciężkiej godzinie, w czarnej godzinie swego życia, aby nie powstać więcej; znosili zwłoki tyfusowych, sczerniałe i wyschnięte na rzemień, o czaszkach nagich, obłażących z uwłosienia, i ci mieli tutaj pierwszeństwo; znosili tych, co padli na bruk udręczeni czerwonką, zzieleniałe szkielety, z których choroba wyssała ostatnie ślady krwi i limfy; znosili tych, co padli nagle i zwyczajnie z głodu, tak jak ich znaleziono zesztywniałych, do końca kurczowo zwiniętych, z podciągniętymi pod brzuch kolanami, sinych jak padlina zwierząt rażonych gromem, zmalałych i lekkich, zamotanych w kłęby zawszonych łachmanów, które były ich ostatnim odzieniem, koszulą śmiertelną. Na wielkim placu nie panuje melancholijna, skupiona cisza cmentarza; na wielkim placu nie ma już starych cmentarnych drzew. Klony, kasztany i brzozy wycięto, kamienie nagrobków zwalono na stos. Tymi kamieniami będą jutro brukować ulice i drogi i deptać stare imię, pod którym leżał Żyd. Teraz nie odmawia się nad umarłym modlitwy. Trupiarnia. Tutaj ludzi trzeba dołować, dołować, szybko dołować! Taki jest rozkaz władz. Zadołowani nie wejdą w drogę żywym, nie rozniosą chorób po mieście, nie będą wołać o chleb.
↓ Expand fragment ↓Warszawę niezburzoną widziałem ostatni raz w pierwszych dniach lipca 1944. Nie przyjeżdżając do Warszawy, ujrzałem...
↑ Hide fragment ↑Warszawę niezburzoną widziałem ostatni raz w pierwszych dniach lipca 1944. Nie przyjeżdżając do Warszawy, ujrzałem ją też pewnej październikowej nocy tego samego roku. Zobaczyłem ją ponownie, zburzoną i rzeczywistą, w marcu 1945. Niezburzona Warszawa mimo zadanych jej wojną i zadawanych ustawicznym tępieniem ludności ran była chyba najbardziej niezwykłym miastem Europy w latach drugiej wojny światowej. Życie na niby, to życie we wspólnej z okupantem i przez niego kierowanej rzeczywistości w reszcie kraju zagarniało olbrzymie płaty. Przymuszało do ustawicznej czujności na każde słowo. W tym natomiast mieście kurczyło się w tej proporcji, że każdy z nas, prowincjuszy, przyjeżdżał do Warszawy niczym do jakiejś centrali z tlenem wolności. By tego tlenu nabrać do płuc na czekające po powrocie miesiące, jak pilot unoszący butlę z nim na wysoki lot. Warszawa, chociaż nie grały w niej działa, była właściwie przez lata okupacji w stanie permanentnego powstania. Nie dlatego, że strzelano na jej ulicach gęściej niż gdziekolwiek w GG. Dlatego, ponieważ miasto nigdy nie przyjęło do wiadomości klęski i okupacji. Nie przyjęło przede wszystkim w swoim obyczaju codziennym, w poczuciu pewności własnej, w zaufaniu wobec nadchodzącego losu. Warszawa była znów bohaterska i nadal z Wiecha.
↓ Expand fragment ↓Jesień kalendarzowa rozpoczęła się na przekrojonym frontami skrawku GG, kiedy ludność Warszawy wsiąknęła w ten...
↑ Hide fragment ↑Jesień kalendarzowa rozpoczęła się na przekrojonym frontami skrawku GG, kiedy ludność Warszawy wsiąknęła w ten skrawek. I razem z nią, jak w retorcie doświadczalnej, otwarły się wszystkie tłumione dotąd i niewidoczne sprzeczności, jakie narosły w latach okupacji. Polityczne, społeczne, klasowe. O wszystkich będziemy mówić. Najpierw jednak sprzeczności współżycia zbiorowego. W miarę eliminacji Żydów społeczeństwo polskie w Gubernatorstwie zaczęło się układać w roztwór względnie ustabilizowany. Ułożony według formuły, dającej się szczególnie wyraźnie ustalić na lata 1943–1944, bez jesieni. Do tego roztworu wtargnął owej jesieni czynnik nowy. Istniejący dotąd, ale w separacji, w wielkim środowisku miejskim, bardzo różnym w tych latach od reszty kraju — ludność zburzonej Warszawy.
Ludność Warszawy, chociaż tak twarda i niezłomna osobiście, chociaż z taką dzielnością i inicjatywą potrafiła natychmiast czepić się codziennego życia, handlować, zarabiać, ba, wypierać tubylców z zajmowanych miejsc, przynosiła ze sobą nabyte w powstaniu urazy. Było tych urazów wiele i do wyboru. Zakażały one otoczenie zależnie od gruntu, na jakim wybrany uraz chętniej zapuszczał korzenie. Równocześnie w codziennym współżyciu warszawiaków z nowym otoczeniem wynikały konflikty o źródłach znów nader różnorodnych. Warszawiacy, poza ostatnim okresem powstania, przyzwyczajeni byli do atmosfery solidarnego entuzjazmu, wzajemnej pomocy i przychylności, nieobecnej na co dzień w psychice polskiej. Wszyscy z nich zgodnie twierdzili, że w przeżyciu początkowego okresu powstania atmosfera ta była czymś najbardziej podniosłym. Nie uległa też zapomnieniu, chociaż w miarę jak powstanie się przeciągało, nie dała się utrzymać. Na wygnaniu (był to charakterystyczny i często używany zwrot, który gorszył tubylców — „jesteśmy na wygnaniu”), otóż na wygnaniu pamięć o niej wydobywano jak klejnot.
Klejnotem tym w zwykłe dni chciano mierzyć kamienie przydrożne. Zwrot zaś „na wygnaniu” nie tyle oznaczał poczucie obcości wobec nowego środowiska, chociaż to uczestniczyło w nim również, ile potwierdzał fakt, że ludność została bezlitośnie wygnana ze swojego miasta. Potwierdzał też nadzieję, że natychmiast do niego powróci. Bo chociaż każdy orientował się jako tako w zniszczeniach najbliższej dzielnicy, w sumę zniszczeń mało kto wierzył. I wywiad czerpany u tych, co później wyszli z płonącej Warszawy, zaczynał się zazwyczaj od pytania: — Nie wie pan, czy oficyna na Smolnej 32 stoi jeszcze? Była przechodnia na Kopernika, wie pan.
Z wymaganiami szacunku dla tego klejnotu czy też nadzieją, że go napotkają poza opuszczoną Warszawą, porzucali jej mieszkańcy podwójnie teraz ukochane, bo w utraconym marzeniu i w tragicznym przeżyciu ukochane miasto. Nigdy Warszawa nie była piękniejsza i godniejsza przywiązania jak w ich opowieściach. Tymczasem poza pierwszym, drugim dniem gorącego serca napotykali codzienny i żmudny dzień okupacji. Napotykali ludzi albo tak zaskorupiałych, egoistycznie zamkniętych, albo tak przepojonych krzywdami, że i w jednym, i w drugim wypadku nie było już miejsca na cudze nieszczęście. Bo pojemność uczestnictwa w cierpieniu drugich ma swoje granice. Zetknięcie zaprzepaszczonego entuzjazmu z zabłoconą, zaciemnioną, nadsłuchującą nadal trwożliwie nocnych kroków żandarma uliczką polskiej prowincji wywoływać musiało ciężką zgagę. Chociaż odarci ze wszystkiego, co posiadali, warszawiacy przez kilka tygodni byli wolni. Tego doświadczenia wolności wygnanie nie mogło im odebrać. Wnikali znów w ponury tryb życia okupacyjnego, w dodatku im, żyjącym na wyspie, tak mało znany.
Nie dosyć tego. Ci rozbitkowie w każdej prawie sytuacji życiowej okazywali się zaradniejsi, sprytniejsi, obrotniejsi od tubylców. W większych miastach natychmiast okupowali stoliki kawiarniane i okazywało się, że w przemyślnych schowkach, w obuwiu, w ubraniu, w szczoteczkach do zębów wywieźli ze spalonego miasta nadspodziewanie dużo dolarów. Ożywił się ruch walutowy. W niniejszych miejscowościach zabite deskami wystawy sklepów pożydowskich nauczyli się rozpoznawać prędzej niż okolicę. Tubylcy patrzyli i powiadali: — Takim to żadna bieda nie da rady. Powiadali i zazdrościli. Warszawiacy zazdrość tę słyszeli i tym bardziej czuli się pokrzywdzeni, źle przyjęci, niezrozumiani. Mało kto rozróżniał, że rzuca się w oczy niewielka grupa tych, co przy transporcie ewakuacyjnym palili ogniska i pożerali kiełbasę, a natomiast olbrzymia większość cierpi nędzę niczym niezłagodzoną i z ostatecznej potrzeby chwyta się każdego pomysłu, byle wyżyć. Bezsilność opieki charytatywnej nigdy nie była równie jaskrawa, co owej jesieni. Ludzie, którzy się z nią bezpośrednio zetknęli, nie powinni poskąpić swoich świadectw. Mimo to sąd o warszawiakach i normy współżycia układały się według nielicznych zaradnych i mających „twarde”, a nie według tych liczniejszych i również zaradnych, ale sterczących w kolejkach po stare spodnie czy kilo cukru. Kto wie, czy nie dlatego, że wszyscy, tak ci od „twardych”, jak ci z kolejek, posiadali wyższe niż u reszty mieszkańców poczucie humoru, umiejętność natychmiastowej reakcji przy użyciu dowcipu. Zachowywali dzięki temu twarz i fason nawet u brzegu nędzy, a taka twarz myli. Zamiast ją uznać i uszanować, u nieposiadających tej sztuki budziła zazdrość.
Urządzanie swego życia oraz życia otoczenia miało zawsze w latach okupacji charakter tymczasowy. Drugiej jesieni, po diasporze stolicy, charakter ten nabrał wymiarów całkowicie absurdalnych. Na Wiśle stał front, za Wisłą powstawało nowe życie polskie, wiadomości sprawdzone, rzeczywiste przeciekały o nim skąpo, tymczasem na balkonie pozostałym po zburzonym domu okupacyjnym ludzie się krzątali i próbowali zamieszkać. Nie przeczuwało się wówczas, że urządzają się na długie lata, że odczynnik warszawski, który wtargnął do retorty, tylko częściowo odpłynie do stolicy, a w znacznej dozie osiądzie w probówce na stałe. Nie przypuszczało się też wówczas, że on to przede wszystkim rozejdzie się na Ziemie Odzyskane w roli elementu eksploatatorsko-handlowo-szabrowniczego, wyobrażającego sobie życie na tych ziemiach jako dalszy ciąg bytowania w Generalnym Gubernatorstwie. Przede wszystkim jako dalszy ciąg skończenie niemoralnych stosunków gospodarczych w tych latach. Dlatego się nie przeczuwało, ponieważ stopień zniszczenia stolicy odsłonił się dopiero w styczniu 1945 roku. Chodziły wprawdzie gęsto słuchy, że Niemcy systematycznie palą ocalałe dzielnice. Mało kto mógł je sprawdzić, z wyjątkiem nielicznych osób wyjeżdżających do Warszawy, by ewakuować urządzenia fabryczne. Przed styczniem ileż to osób spotkałem, które „na własne oczy” widziały płonące Muzeum Narodowe, a nie zniszczony Pałac Staszica!
Urazy, które na wygnanie zabrali ze sobą warszawiacy, były podwójne i chociaż powinny się były wykluczać, ponieważ stały ze sobą w sprzeczności, współistniały wzajemnie. Bo gdyby urazami rządził bodaj ślad logiki, nie byłyby one, czym są. Pierwszej jesieni wojna dla społeczeństwa polskiego zaczęła się od szoku, a więc zjawiska psychosocjalnego o charakterze paranormalnym. Kończyła się na urazie, na zjawisku przynależnym do podobnej kategorii. Pierwszy z tych urazów był specjalnie silny u ludności cywilnej. Zresztą, z powodu wywiezienia żołnierzy powstańczych do obozów jenieckich, tylko u niej dawał się obserwować. Był to uraz skierowany przeciwko dowództwu militarnemu i kierownictwu politycznemu powstania. Dotyczył tego, że powstanie dokonane bez porozumienia z nadciągającą armią radziecką wystawiło ludność na niewidziane dotąd cierpienia, a miasto na niedające się jeszcze nawet ocenić straty. Ostatnia część argumentu różnie wyglądała, zależnie od rozmówcy. U ludzi o szerszych zainteresowaniach uderzała pamięć o stratach kulturalnych i dopiero tej jesieni nagle uświadomiliśmy sobie, czym była Warszawa jako skarbnica dorobku kulturalnego minionych pokoleń, zwłaszcza skarbnica porozbiorowa. Kiedy wszystkie spalone domy warszawskie zaczęły ożywać w opowiadaniach swoich mieszkańców, kiedy utracone obrazy i pamiątki zaczęły lśnić już tylko w słowach — nigdy Warszawa nie była tak zasobna, jak owej jesieni, podobnie jak nigdy nie była tak piękna.
↓ Expand fragment ↓Z nielicznych pomników Warszawy, które ocalały, dwa posiadają szczególną wymowę, równą symbolowi nieledwie. Kiedy pierwszy...
↑ Hide fragment ↑Z nielicznych pomników Warszawy, które ocalały, dwa posiadają szczególną wymowę, równą symbolowi nieledwie. Kiedy pierwszy raz Tamką schodzisz na Wybrzeże Kościuszkowskie, w perspektywie ruin wita cię, przybyszu, sylweta Syreny. Twarzą zwrócona na północ, tarczą osłania się od grozy, staczającej się ku niej Powiślem. Mieczem i Wisłą tnie miasto na dwa miasta tak niesamowicie różne, że tylko ona, zwodnicza i piękna, podobnego cięcia dokonać mogła. Mieczem rzece wskazuje bieg i przyszłość.
Kiedy w dzień Wielkiego Piątku spozieram w jej twarz, której ani jedna kula nie dotknęła, gazeciarze biegnący od mostu wywołują zdobycie Gdyni i Gdańska. To Syrena, po wieczne czasy, z samego serca swego tragicznego miasta, dobywa miecz i wbija w ujście rzeki, nad którą czuwa. U jej stóp, wśród potarganego bruku, szczerzy się rów strzelecki i dlatego Syrenie nie wytrącił miecza dynamit Kulturträgera. Całe miesiące stała w pierwszej linii frontu i w sposób najbardziej dosłowny była żołnierzem.
↓ Expand fragment ↓W ten nieznany mi krajobraz wchodzę wąwozem, którego nazwę, gdy był ulicą, może znałem. Wkraczając...
↑ Hide fragment ↑W ten nieznany mi krajobraz wchodzę wąwozem, którego nazwę, gdy był ulicą, może znałem. Wkraczając na Stare Miasto, wnikasz w najbardziej patetyczną część Warszawy. Uliczki z pieśni Or-Ota przeorane są do fundamentu i odrzucone jak potworne skiby gruzów. Ciała domów, które sterczą jeszcze, potargane nad wszystko, co słowo jest zdolne wypowiedzieć. Ponieważ wiem, że tutaj był dom Skargi, a tam katedra, widzę je jeszcze, chociaż widzę tylko przestrzeń i obłoki. Ci, którzy nie widzą tego, ci z obcych narodów i ci młodzi, nie ujrzą nigdy.
↓ Expand fragment ↓Myślę, że skoro już nie ma tych uliczek i rynku, trzeba mieć odwagę dalszej konsekwencji...
↑ Hide fragment ↑Myślę, że skoro już nie ma tych uliczek i rynku, trzeba mieć odwagę dalszej konsekwencji. Mówimy o odbudowie Warszawy. Już słyszałem młodego człowieka, że zbudujemy nareszcie szklane domy etc. Niech przeklęte będą chwile słabości wielkich pisarzy, kiedy padają w ich pismach słowa, które na całe pokolenia mącą wyobrażenia ludzi, z szacunkiem podchodzących do wszystkiego, co oni pozostawili.
Mówiąc o odbudowie, polskim obyczajem przeskakujemy parę najbliższych ogniw rzeczywistości. Dzisiaj należy mówić przede wszystkim o zburzeniu Warszawy. Nie tym, które rozpoczęli Niemcy, ale tym, które skończyć musimy sami. Nim rozpocznie się odbudowa, Warszawa Śródmieścia i Starego Miasta musi być do szczętu zburzona. Tym szlachetnym maniakom, którzy z rurą od piecyka i kawałkiem dykty uczepili się niespalonego pokoju w trzeciej oficynie na Hożej, trzeba rzec, że ta oficyna też będzie zmieciona, tym razem polskim dynamitem. Na dawnym założeniu urbanistycznym Warszawy niewiele się daje uratować i niewiele uratować warto. Krakowskie Przedmieście, saski rzut miasta z placem Saskim, to chyba wszystko.
Motif: Wojna
Kiedy w grę wchodzi poważny konflikt zbrojny, angażujący całe państwa lub znaczną część ich społeczności (wojna domowa) — konsekwencje są bardzo poważne: wojna oznacza nie tylko walkę (bitwy) na frontach, w której giną żołnierze, ale także głód, pożary, zniszczenia miast i wsi, cierpienie ludności cywilnej, szerzenie się chorób. Wojna, będąc zaburzeniem porządku społecznego i formą zinstytucjonalizowanej przemocy, stwarza warunki do rozmaitych nadużyć — przede wszystkim nadużyć władzy oraz do okrucieństw popełnianych w nadziei, że w wojennym zamęcie zbrodnicze czyny uda się zachować w tajemnicy. Oczywiście wojny służą załatwianiu różnych interesów, przede wszystkim politycznych. Choć wojny powodują na ogół załamanie się handlu, niektórzy umieją wykorzystać tę okazję, by osobiście się wzbogacić, np. Wokulski, bohater Lalki Prusa zrobił majątek na dostawach dla wojska (zob. też: przywódca, śmierć bohaterska).
Motif: Warszawa
Młodsza stolica Polski została wyróżniona wśród innych miast, ponieważ na jej temat pojawia się zdecydowanie najwięcej wypowiedzi literackich. Charakteryzują one Warszawę jako miasto-buntownika („Warszawa jedna twej władzy się urąga,/ Podnosi na cię rękę i koronę ściąga”), potencjalne miejsce wybuchu rewolucji (to tu przecież w jednej z ulic świecą zielone oczy Kilińskiego, jak pisał Słowacki) oraz miasto-feniksa (wciąż odradzające się po kolejnych klęskach i próbach unicestwienia go).