Zygmunt Kaczkowski
Murdelio
O zachodzie słońca popędziłem do wsi pana Wita. Kozaków zostawiwszy opodal, sam podjechałem o kilkadziesiąt...
O zachodzie słońca popędziłem do wsi pana Wita. Kozaków zostawiwszy opodal, sam podjechałem o kilkadziesiąt...
— A czemuś im jeść nie dała, ty? — krzyczy on teraz nieprzytomnie. — To cóż, kiedy jeść...
Gość przy świetle kominowego ognia siedział w pierwszej izbie na ławie i ojcowskimi słowy upominał...