Palimpsest Powstanie Radosława Wiśniewskiego, opowiadający o Powstaniu Warszawskim, a jeszcze ściślej:
będący swoistym przeglądem czy prześwietleniem pamięci jednostki, której ten temat leży na sercu,
trudno zaklasyfikować pod względem formalnym. Jest to esej? Osobliwy rodzaj gawędy wojennej
traktującej o wojnie, w której gawędziarz nie uczestniczył? Może, biorąc pod uwagę nagromadzenie
szczegółów, reportaż bez uczestnictwa?
Zupełnie jednoznaczne jest natomiast oddziaływanie emocjonalne utworu, sytuujące się gdzieś pomiędzy
apelem poległych a wywoływaniem duchów. Autor umiejętnie przechodzi od szerokiej perspektywy
ginącego miasta do jednostkowych, przeważnie tragicznych losów. Szczególnie dba o przybliżenie
czytelnikowi swoich bohaterów, nawet tych, o których wiadomo niewiele, stara się zrekonstruować ich
charaktery z dostępnych strzępków informacji. Opowieść ma przy tym mocne podstawy źródłowe. Mimo
jej meandrycznego toku czytelnik może mieć pewność, że fakty zostały sprawdzone. Relacja budzi
zaufanie na poziomie biografistycznym, historycznym i zwłaszcza geograficznym, bo z tekstu przebija
dojmująca świadomość kurczenia się przestrzeni opanowanej przez powstańców.
Pamięć pozostaje żywa, dopóki można się do niej odwołać w sposób nieoficjalny. A takie
jest przecież pochodzenie Palimpsestu Powstanie Radosława Wiśniewskiego. Notki, które potem weszły w jego
skład, w pierwszej chwili publikowane były na Facebooku. Tym większe wrażenie wywiera fakt, że ten materiał udało się
zebrać w jednolitą całość.