1Lata po latach jak woda płyną,
Czas już do wzrostu twojego bliski —
Czémże ty będziesz, mała dziecino,
Kiedy wynijdziesz
[1] z twojéj kołyski?
 
 5Może ci z czasem służyć Temidzie
[2],
 
I szalę sądu piastować przyjdzie —
Szkoda cię mały — zbrukałbyś rękę,
Albo byś zmazał, lub we krwi zbroczył
Twoją bieluchną, świętą sukienkę,
 10W którą cię pleban na chrzcie obłoczył
[3].
 
Może twe młode i żądne serce
Zapragnie sławy szukać w żołnierce —
I umężniwszy piersi otwarte,
Stanąć jak rycerz w bojowych chwilach,
 15Żyć — jak Batory lub Bonaparte,
Paść jak Leonid przy Termopilach.
Lecz dziś rycerstwo zawód nietwardy,
Dziś niepopłatne mężne Bajardy
[4] —
 
A jeśli wierzyć naszéj gazecie,
 20Że wojna zniknie z oblicza ziemi,
Kraje się zwiążą węzły
[5] bratniemi,
 
Więc i rycerstwo zniknie na świecie. —
Szkoda cię mały, jeżeli marnie
Masz nosić pancerz na twojém łonie;
 25Staczać potyczki — tylko w bostonie
[6],
 
Napełniać strachem — tylko kawiarnie. —
Może twój umysł Bogu oddany,
Zechce porzucić troski światowe,
I przed ołtarzem między kapłany
[7],
 
 30Głosem spod serca chwalić Jehowę. —
Lecz nie wiesz mały — rój mędrców liczny
Poważnie burzy, w co wierzyć trzeba,
I pragnie z gruzów starego nieba
Zmurować wszechświat filozoficzny. —
 35Wkrótce (jak piszą) znikną już wszędy
Nasze świątynie, nasze obrzędy,
I nasze «Wierzę» wyssane z mlekiem
Wkrótce przestanie rządzić człowiekiem. 
Bo dziś człowieka para oświeca —
 40Parowe kotły w wozach, w okręcie,
Parowe myśli jak błyskawica
Z ludu do ludu lecą w momencie
[8]. —
 
Gdzież ci dziecino szukać swej doli
Pomiędzy tylu
[9] mądremi dziwy?
 
 45Chyba ci szczęście jakie pozwoli
Być maszynistą lokomotywy.
Nie, nie, malutki! inna twa droga,
Ty może pójdziesz wznioślejszą metą;
Kiedy podrośniesz, proś Pana Boga:
 50Niech cię uczyni wielkim poetą.
Z sercem kamiennym, z głową Minerwy
[10],
 
Wiek nasz zbezwładnił swe stare nerwy —
Syty rozkoszy, syty promieni,
Utracił miłość, wiarę, nadzieje,
 55Coraz się karli
[11], coraz drętwieje,
 
Wkrótce się, wkrótce w kamień zamieni, —
Jedno się kładąc w cienie grobowe,
Złota chce jeszcze sobie pod głowę. —
Śpieszmy go wskrzesić! — Próżna ochoto!
 60Któż spod kamienia pierś mu uwolni?
Kto ją rozgrzeje tchnieniem żywota?
Kto w próchnie serca ogień roznieci?
O, wy jedynie ku temu zdolni,
Uderzcie w struny wielcy poeci! —
 65Nam trzeba wieszcza, wieszcza proroka,
Co by miał lirę i piersi grzmiące,
Co by piosenką i strzałem oka
Umiał oświecać i grzać jak słońce. —
Zrodź się poeto! Może w téj dobie
 70Już przyszedł na świat spełnić swe dzieło —
Mała dziecino! może na tobie
To posłannictwo boże spoczęło. —
Wskrzesić wiek martwy!… O jak to pięknie,
Gdy lód zakipi, skała rozmięknie,
 75Ziemia uczuje w swych pulsach drganie,
I serce ludzkie z martwych powstanie!
Wielkie to dzieło!
Twe czoło młode
Potomność w jasną otoczy tęczę;
 80Ale za życia — czy wiész młodzieńcze,
Jaką świat sądził tobie nagrodę?
Twe czoło — w wieniec cierni ustroją
I zelżą ciebie hańbą sromotną
I w twoje piersi kamieniem grzmotną: —
 85Lecz wara
[12] kwilić! bo te męczarnie
 
To gwiazda cześci
[13] na twoje łono,
 
Wszak świat zabija proroki
[14] marnie,
 
Wszak i Chrystusa tu umęczono,
Chyba nikczemny zwolennik świata,
 90Zbyt polubiwszy cielesny oków
[15],
 
Nie chciałby umrzeć śmiercią Sokrata,
Umrzeć za prawdę — śmiercią proroków.
O! tam Duch Święty pewno nie świeci,
Gdzie gdy się dotknie cierpienia rózga,
 95Męczennik płacze, przeklęctwy
[16] bluzga,
 
Jak dzisiejszego wieku poeci.
Gdy boli serce, więc jęki swemi
[17]
 
Zioną przeklęctwo niebu i ziemi, —
Kiedy pioruny palą im w głowę,
 100Chcieliby wstąpić w ciemno grobowe,
I hańbią siebie przez płacz niewieści,
Że się fortuna z nimi nie pieści. —
Więc choć do liry wyścigiem śpieszą,
Głos słabych piersi przepada w tłumie —
 105Mętnéj ich pieśni nikt nie rozumie.
O! tacy wieszcze świata nie wskrzeszą.
Nie ten cel pieśni — i mistrzom świętym
Nie taka pieśnia
[18] z duszy się darła —
 
Cudem jéj dźwięku kamień był tkniętym
 110I wrzała w żyłach krew obumarła. —
 
Wieszczu! daremnie inny się żali:
Że żadna pieśnia ludzi nie wzruszy —
Ty nam zakołacz, przemów do duszy,
Śpiewaj jak dawni mistrze
[19] śpiewali,
 
 125A od twéj pieśni jakby od cudu,
Wstąpi duch nowy do serca ludu. —
Jak Izajasz zabrzmij ludowi,
Co przez twe usta Jehowa mówi, —
Lub po Homerów stąpając śladach,
 130Zanuć nam wielką pieśń o pradziadach.
Niech na cześć przodków głos się natęża,
Spiéwaj nam powieść ich cnót i męstwa,
Gwar ich obrady
[20], szczęk ich oręża,
 
Głos ich modlitwy — błogosławieństwa; —
 135Albo jak Orfej
[21], rozpierzchłe rody
 
Idź bratać cudem piosenki twojéj!
Wieszczu Miłości, śpiewaku Zgody,
Cóż się przed siłą twoją ostoi?
Niech jeno Niechęć, Zemsta, Niezgoda,
 140Nie da się słyszeć w cierpkim rozgwarze,
Pan namaszczenia twéj lirze doda,
I strunom twoim dzielnie grać każe. —