ZBIÓRKA KRYZYSOWA
Potrzebujemy 125 tys. zł do końca 2024 roku, żeby móc dalej funkcjonować. Dlaczego?

Szacowany czas do końca: -
Adam Mickiewicz, Dziady, Dziadów części III Ustęp, Oleszkiewicz
Do przyjaciół Moskali → ← Przegląd wojska

Spis treści

    1. Anioł: 1
    2. Błoto: 1
    3. Grzech: 1
    4. Gwiazda: 1
    5. Kara: 1
    6. Król: 1
    7. Los: 1
    8. Miasto: 1
    9. Miłosierdzie: 1
    10. Noc: 1
    11. Obcy: 1
    12. Przeczucie: 1 2 3
    13. Pycha: 1
    14. Sen: 1
    15. Sumienie: 1
    16. Szatan: 1
    17. Śmierć: 1
    18. Trup: 1
    19. Upadek: 1
    20. Wizja: 1
    21. Woda: 1
    22. Żywioły: 1

    Adam MickiewiczDziadów części III UstępOleszkiewicz[1]

    Dzień przed powodzią petersburską 1824

    1
    Miasto, TrupGdy się najtęższym mrozem niebo żarzy,
    Nagle zsiniało, plamami czernieje,
    Podobne zmarzłej nieboszczyka twarzy,
    Która się w izbie przed piecem rozgrzeje,
    5
    Ale nabrawszy ciepła a nie życia,
    Zamiast oddechu, zionie parą gnicia.
    Wiatr zawiał ciepły. — Owe słupy dymów,
    Ów gmach powietrzny jak miasto olbrzymów.
    Niknąc pod niebem jak czarów widziadło,
    10
    Runęło w gruzy i na ziemię spadło:
    I dym rzekami po ulicach płynął,
    Zmieszany z parą ciepłą i wilgotną;
    BłotoŚnieg zaczął topnieć — i nim wieczór minął,
    Oblewał bruki rzeką Stygu błotną.
    15
    Noc, ObcySanki uciekły, kocze i landary
    Zerwano z płozów; grzmią po bruku koła;
    Lecz pośród mroku i dymu, i pary
    Oko pojazdów rozróżnić nie zdoła;
    Widać je tylko po latarek błyskach,
    20
    Jako płomyki błędne na bagniskach.
    Szli owi młodzi podróżni nad brzegiem
    Ogromnej Newy; lubią iść o zmroku,
    Bo czynowników unikną widoku
    I w pustym miejscu nie zejdą się z szpiegiem.
    25
    Szli obcym z sobą gadając językiem;
    Czasem pieśń jakąś obcą z cicha nucą,
    Czasami staną i oczy obrócą,
    Czy kto nie słucha? — nie zeszli się z nikim.
    Nucąc błądzili nad Newy korytem,
    30
    Które się ciągnie jak alpejska ściana,
    Aż się wstrzymali, gdzie między granitem
    Ku rzece droga spada wyrąbana.
    Stamtąd, na dole, ujrzeli z daleka
    Nad brzegiem wody z latarką człowieka:
    35
    Nie szpieg, bo tylko śledził czegoś w wodzie,
    Ani przewoźnik, któż pływa po lodzie?
    Nie jest rybakiem, bo nic nie miał w ręku
    Oprócz latarki i papierów pęku.
    Podeszli bliżej, on nie zwrócił oka,
    40
    Wyciągał powróz, który w wodę zwisał,
    Wyciągnął, węzły zliczył i zapisał;
    Zdawał się mierzyć, jak woda głęboka.
    Odblask latarki odbity od lodu
    Oblewa jego księgi tajemnicze
    45
    I pochylone nad świecą oblicze
    Żółte, jak obłok nad słońcem zachodu:
    Oblicze piękne, szlachetne, surowe.
    Okiem tak pilnie w swojej księdze czytał,
    Że słysząc obcych kroki i rozmowę
    50
    Tuż ponad sobą, kto są, nie zapytał,
    I tylko z ręki lekkiego skinienia
    Widać, że prosi, wymaga milczenia.
    Coś tak dziwnego było w ręki ruchu,
    Że choć podróżni tuż nad nim stanęli,
    55
    Patrząc i szepcąc, i śmiejąc się w duchu,
    Umilkli wszyscy, przerwać mu nie śmieli.
    Jeden w twarz spojrzał i poznał, i krzyknął:
    „To on!” — I któż on? — Polak, jest malarzem,
    Lecz go właściwiej nazywać guślarzem,
    60
    Bo dawno od farb i pędzla odwyknął,
    Bibliją tylko i kabałę bada,
    I mówią nawet, że z duchami gada.
    Malarz tymczasem wstał, pisma swe złożył
    I rzekł, jak gdyby rozmawiając z sobą:
    65
    „Kto jutra dożył, wielkich cudów dożył,
    Będzie to drugą, nie ostatnią próbą;
    Pan wstrząśnie szczeble assurskiego tronu,
    Pan wstrząśnie grunty miasta Babilonu;
    Lecz trzecią widzieć, Panie! nie daj czasu!”
    70
    Rzekł i podróżnych zostawił u wody,
    A sam z latarką z wolna szedł przez schody
    I zniknął wkrótce za parkan terasu.
    Nikt nie zrozumiał, co ta mowa znaczy;
    Jedni zdumieni, drudzy rozśmieszeni,
    75
    Przeczucie, GwiazdaWszyscy krzyknęli: „Nasz guślarz dziwaczy!”
    I chwilę jeszcze stojąc pośród cieni,
    Widząc noc późną, chłodną i burzliwą,
    Każdy do domu powraca co żywo.
    Jeden nie wrócił, lecz na schody skoczył
    80
    I biegł terasem; nie widział człowieka,
    Tylko latarkę jego z dala zoczył,
    Jak błędna gwiazda świeciła z daleka.
    Chociaż w malarza nie zajrzał oblicze,
    Choć nie dosłyszał, co o nim mówili,
    85
    Ale dźwięk głosu, słowa tajemnicze
    Tak nim wstrząsnęły! — przypomniał po chwili,
    Że głos ten słyszał, i biegł co miał mocy
    Nieznaną drogą, śród słoty, śród nocy.
    Latarka prędko niesiona mignęła,
    90
    Coraz mniejszała, zakryta mgły mrokiem
    Zdała się gasnąć; wtem nagle stanęła
    W pośrodku pustek na placu szerokim.
    Podróżny kroki podwoił, dobiega;
    Na placu leżał wielki stos kamieni,
    95
    Na jednym głazie malarza spostrzega:
    Stał nieruchomy pośród nocnych cieni.
    Głowa odkryta, odsłonione barki,
    A prawa ręka wzniesiona do góry,
    I widać było z kierunku latarki,
    100
    Że patrzył w dworca cesarskiego mury.
    I w murach jedno okno w samym rogu
    Błyszczało światłem; to światło on badał,
    Szeptał ku niebu, jak modląc się Bogu,
    Potem głos podniósł i sam z sobą gadał.
    105
    Śpią już dworzanie — a ty nie śpisz, carze;
    Jeszcze Bóg łaskaw posłał na cię ducha,
    On cię w przeczuciach ostrzega o karze.
    Lecz car chce zasnąć, gwałtem oczy zmruża,
    110
    Zaśnie głęboko — dawniej ileż razy
    Był ostrzegany od anioła stróża
    Mocniej, dobitniej, sennymi obrazy.
    „On tak zły nie był, dawniej był człowiekiem;
    Powoli wreszcie zszedł aż na tyrana,
    115
    Anioły Pańskie uszły, a on z wiekiem
    Coraz to głębiej wpadał w moc szatana.
    Ostatnią radę, to przeczucie ciche,
    Wybije z głowy jak marzenie liche;
    Nazajutrz w dumę wzbiją go pochlebcę
    120
    Wyżej i wyżej, aż go szatan zdepce…
    Kara, Los, Wizja, Żywioły„Ci w niskich domkach nikczemni poddani
    Naprzód za niego będą ukarani;
    Bo piorun, w martwe gdy bije żywioły,
    Zaczyna z wierzchu, od góry i wieży,
    125
    Lecz między ludźmi naprzód bije w doły
    I najmniej winnych najpierwej uderzy…
    Śmierć„Usnęli w pjaństwie, w swarach lub w rozkoszy,
    Zbudzą się jutro — biedne czaszki trupie!
    Spijcie spokojnie jak zwierzęta głupie,
    130
    Nim was gniew Pański jak myśliwiec spłoszy,
    Tępiący wszystko, co w kniei spotyka,
    Aż dojdzie w końcu do legowisk dzika:
    Woda„Słyszę! — tam! — wichry — już wytknęły głowy
    Z polarnych lodów, jak morskie straszydła;
    135
    Już sobie z chmury porobili skrzydła,
    Wsiedli na falę, zdjęli jej okowy;
    Słyszę! — już morska otchłań rozchełznana
    Wierzga i gryzie lodowe wędzidła,
    Już mokrą szyję pod obłoki wzdyma;
    140
    Już! — jeszcze jeden, jeden łańcuch trzyma —
    Wkrótce rozkują; — słyszę młotów kucie…”
    PrzeczucieRzekł i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku,
    Zadmuchnął świecę i przepadł w pomroku.
    Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,
    145
    Które uderzy w serce, niespodziane,
    I przejdzie straszne — lecz nie zrozumiane.

    Przypisy

    [1]

    Oleszkiewicz — malarz znany w Petersburgu ze swoich cnót, głębokiej nauki i mistycznych przepowiedni. Obacz nekrolog jego w gazetach petersburskich z roku 1830. [Nekrolog Oleszkiewicza skreślony przez Franciszka Malewskiego ukazał się w „Tygodniku Petersburskim” 1831 nr 41; red. WL] [przypis autorski]

    15 zł

    tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

    35 zł

    tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

    55 zł

    tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

    200 zł

    tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

    500 zł

    Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

    20 zł /mies.

    Dziękujemy, że jesteś z nami!

    35 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

    55 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

    100 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

    Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

    Dane do przelewu tradycyjnego:

    nazwa odbiorcy

    Fundacja Wolne Lektury

    adres odbiorcy

    ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

    numer konta

    75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

    tytuł przelewu

    Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

    wpłaty w EUR

    PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

    Wpłaty w USD

    PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

    SWIFT

    WBKPPLPP

    x
    Skopiuj link Skopiuj cytat
    Zakładka Istniejąca zakładka Notka
    Słuchaj od tego miejsca