Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
- Hans Christian Andersen (1)
- Wacław Berent (1)
- François-René de Chateaubriand (1)
- Joseph Conrad (1)
- Józef Czechowicz (2)
- Antonina Domańska (1)
- Seweryn Goszczyński (1)
- Fryderyk Hebbel (1)
- Eleonora Kalkowska (1)
- Maria Konopnicka (1)
- Zygmunt Krasiński (1)
- Józef Ignacy Kraszewski (1)
- Antoni Lange (1)
- Bolesław Leśmian (2)
- Antoni Malczewski (1)
- Gustav Meyrink (1)
- Adam Mickiewicz (1)
- Cyprian Kamil Norwid (1)
- Jan Chryzostom Pasek (1)
- Edgar Allan Poe (2)
- Bolesław Prus (4)
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1)
- Stanisław Przybyszewski (1)
- Władysław Stanisław Reymont (9)
- Henryk Sienkiewicz (20)
- Juliusz Słowacki (6)
- Władysław Syrokomla (2)
- Jules Gabriel Verne (2)
- Wergiliusz (2)
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Zygmunt Przybylski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Stefan Żeromski
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Baśń (1)
- Dramat romantyczny (1)
- Dziennik (1)
- Epos (2)
- Nowela (3)
- Opowiadanie (7)
- Pamiętnik (1)
- Poemat (2)
- Poemat prozą (1)
- Powieść (32)
- Powieść poetycka (9)
- Reportaż podróżniczy (3)
- Tragedia (1)
- Wiersz (6)
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Epigramat
- Epopeja
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Pieśń
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz sylabotoniczny
- Pożar X
- Bohaterstwo (1)
- Burza (1)
- Chciwość (1)
- Chłop (1)
- Cierpienie (1)
- Dźwięk (1)
- Egoizm (1)
- Historia (1)
- Interes (1)
- Katastrofa (1)
- Klęska (2)
- Kobieta (2)
- Koń (2)
- Kondycja ludzka (2)
- Kradzież (1)
- Książka (1)
- Las (1)
- Matka (1)
- Mężczyzna (1)
- Miasto (4)
- Miłość (1)
- Niebezpieczeństwo (3)
- Noc (1)
- Odwaga (1)
- Ogień (9)
- Okrucieństwo (1)
- Pan (1)
- Piorun (1)
- Pocałunek (1)
- Podstęp (1)
- Poświęcenie (1)
- Pożądanie (2)
- Prawo (2)
- Przemoc (3)
- Rozpacz (1)
- Rozum (1)
- Śmierć (2)
- Śmierć bohaterska (1)
- Sługa (1)
- Strach (2)
- Szaleństwo (1)
- Szlachcic (1)
- Walka (2)
- Wieś (2)
- Wizja (1)
- Wojna (1)
- Wróg (1)
- Zbrodnia (1)
- Zdrada (1)
- Zemsta (2)
- Zwycięstwo (1)
↓ Expand fragment ↓Tegoż roku 17 8bris, samym wieczorem, zgorzały gumna smogorzowskie. A była taniość zbytnia i dlatego...
↑ Hide fragment ↑Tegoż roku 17 8bris, samym wieczorem, zgorzały gumna smogorzowskie. A była taniość zbytnia i dlatego nie przedawałem nic; we Gdańsku też nie płaciło żadne zboże, tylko jedna pszenica. I mam przez to szkody, lekko rachując, na dwadzieścia tysięcy złotych. Occasionem ognia chłopi włożyli byli na karbownika ex invidia, jakoby miał ogień zapuścić, szukając z [ś]wiatłem wieprza swego. Kazałem go wprawdzie pociągnąć, prawo sprowadziwszy; nie przyznał się, bo był niewinien, a zdrajcy z nienawiści udali go i mnie do grzechu przyprowadzili i gospodarza mię dobrego zbawili, bo mi zaraz obmierzł, że już był u kata w ręku, i kazałem mu precz. A potem żałowałem tego, dowiedziawszy się, że mię z inszej okazyjej szkoda potkała. Bo u kowalów zapaliło się; wiatr wtenczas był srogi prosto na gumno; podobieństwo, że się stodoła poczęła palić non ab intra, ale ab extra, a potem się i drugie stodoły, sterty, stogi, brogi zapalały. Co jest wola Pana Boga: Dominus dedit, Dominus abstulit.
↓ Expand fragment ↓Pewnej nocy burzliwej Metzengerstein, z ciężkiego snu ockniony, wybiegł jak obłędny z komnaty i, pośpiesznie...
↑ Hide fragment ↑Pewnej nocy burzliwej Metzengerstein, z ciężkiego snu ockniony, wybiegł jak obłędny z komnaty i, pośpiesznie dosiadłszy rumaka, zabrnął w poskokach do labiryntu lasu. Zdarzenie tak codzienne nie mogło zbudzić wyjątkowych niepokojów, lecz wszystka służba z natężoną trwogą wyczekiwała jego powrotu, gdy po kilku godzinach nieobecności cudowne i wspaniałe budowle pałacu Metzengersteinów jęły trzeszczeć i chwiać się w swych posadach pod przemocą nieogarnionego i nieokiełznanego ognia — jakiejś sinej a gęstej nawały.
Ponieważ płomienie, gdy je po raz pierwszy zauważono, dosięgały już tak straszliwego rozwoju, że wszelkie wysiłki ku ocaleniu jakiejkolwiek części zabudowań okazały się bezskuteczne, tedy cała ludność sąsiedzka trwała wokół bezczynnie w niemym, a może i w obojętnym zdrętwieniu.
Lecz straszliwy a nowy widok skupił wkrótce baczność rzeszy dowodząc, ile potężniej wstrząsa ciekawością tłumu pokaz agonii ludzkiej niż najgroźniejsze zjawiska martwego żywiołu.
W długiej alei zgrzybiałych dębów, które, poczynając od lasu, ciągnęły się ku głównemu do pałacu Metzengersteinów wejściu, wierzchowiec ponoszący jeźdźca z obnażoną głową i w bezładzie ukazał się w opętańczym galopie, który urągał demonom samej burzy.
Jeździec nie był oczywiście panem tych rozhukanych lotów. Przerażenie w jego twarzy, kurczowe całym ciałem wysiłki świadczyły o walce nadludzkiej, ale żaden dźwięk prócz jednego — jedynego okrzyku nie wyrwał mu się z warg zaciśniętych, które gryzł do krwi od natężeń trwogi. W okamgnieniu tętent kopyt zadzwonił ostrym i przenikliwym odgłosem, górującym nad rykiem płomieni i nad poświstem wichury — jeszcze okamgnienie — a jednym skokiem dotarłszy do wrót i fosy, biegun wpadł na chwiejne wschody pałacu i znikł wraz z jeźdźcem w rozkłębach pogmatwanych płomieni.
Wściekłość burzy niezwłocznie ucichła i bezwzględna cisza uroczyście wstąpiła w swe prawa. Biały płomień na kształt całunu spowijał nieustannie budowle i, strumieniąc się w dal po spokojnym powietrzu, rzucał światło pełne olśnień nierzeczywistych, podczas gdy obłok dymu skupiał się ociężale ponad dachami w kształt wyraźny olbrzymiego rumaka.
↓ Expand fragment ↓Wszakże, gdy baron nasłuchiwał lub udawał, że nasłuchuje wciąż wzrastającego zgiełku w stajniach Berlifitzingów — i...
↑ Hide fragment ↑Wszakże, gdy baron nasłuchiwał lub udawał, że nasłuchuje wciąż wzrastającego zgiełku w stajniach Berlifitzingów — i knuł, być może, nowy jakiś zamach, nieodwołalnie powzięty zamach rozzuchwalonych namiętności, oczy jego padły mimo woli na wizerunek olbrzymiego, nierzeczywistej maści rumaka, który zgodnie z układem malowidła należał do jednego ze starożytnych Saracenów wrogiego rodu.
Rumak tkwił na pierwszym do obrazu wstępie — nieruchomy jako posąg — podczas gdy nieco opodal, poza nim — wysadzony z siodła jeździec konał pod mieczem jednego z Metzengersteinów. Wargi Fryderyka zadrgały obyczajem czartowskim, jak gdyby rozważał ów kierunek, który wzrok jego powziął bezwiednie. Mimo to nie odwrócił oczu. Przeciwnie — nie miał bynajmniej żadnego powodu do owej uciążliwej trwogi, która na kształt całunu zdała się opadać na jego zmysły. Z trudem skupiał wrażenia bezładne jak od zmór mających nieodparte oznaki rzeczywistości. Im dłużej się przyglądał, tym mocniejszy ogarniał go czar — tym niemożliwszym stawało się oderwanie źrenic od uroków owego malowidła. Atoli, gdy zgiełk od zewnątrz wzmógł się z nagłą gwałtownością, uczynił wreszcie, jakby ku własnemu żalowi, wysiłek i przerzucił swą uwagę na wybuchy szkarłatnego odblasku, z całej mocy odstrzelone od płonących stajni ku oknom jego przybytku.
Odruch ten był wszakże jeno przelotny, wzrok jego mimo woli powrócił do ściany. Ku wielkiemu jego zdumieniu łeb wierzchowca — straszno pomyśleć! — odmienił w ciągu tego czasu swój kierunek. Szyja zwierzęcia, dotychczas jakby mocą współczucia zgięta ku ciału zrzuconego na ziemię pana, wyciągnęła się teraz — prężnie i w całej swej długości — ku baronowi. Ślepie, przed chwilą niewidzialne, patrzyły teraz usilnie i po ludzku, płomieniejąc żarliwą i niepowszednią purpurą, a rozwarte wargi tego rumaka o pysku rozjuszonym ukazywały w całej pełni kły kościotrupie i wstrętne.
Młody magnat, struchlały od przerażeń, krokiem chwiejnym cofnął się ku drzwiom. Gdy je otworzył, blask łuny zadrżał w dal po sali wyraźnie odwzorowując swą poświatę na rozedrganych obiciach. Przez okamgnienie wahając się na progu, zadrżał baron na widok, iż owa poświata skupiła się bez reszty w obrębie postaci nieubłaganego i tryumfującego zabójcy Saracena — Berlifitzinga.
By przysporzyć otuchy przybladłemu duchowi, baron Fryderyk wybiegł co tchu na powietrze. U głównego wejścia do pałacu zastał trzech giermków. Ci — z wielką trudnością i narażeniem życia, hamowali konwulsyjne poskoki olbrzymiego, płomiennej maści rumaka.
— Czyj to rumak? Gdzie wam się trafił taki znalazek? — spytał młody baron głosem szorstkim i zdławionym, miarkując niezwłocznie, iż tajemniczy wierzchowiec z malowidła był doskonałym wcieleniem rozszalałego zwierzęcia, które miał oto przed oczyma.
— Wasza to własność, Jaśnie Oświecony Panie — odpowiedział jeden z giermków — a w każdym razie żaden inny właściciel nie upomniał się o niego. Ujęliśmy go w chwili, gdy — cały dymiący i broczący pianą wściekłości wyszarpywał się z objętych pożarem stajni pałacu Berlifitzingów. Przypuszczając, że należał do stadniny cudzoziemskich okazów starego hrabiego, przyprowadziliśmy go jako rzecz niczyją. Atoli służba zgoła wypiera się tego zwierzęcia, co dziwnym się zdaje, ponieważ znaczą je widoczne poszlaki ognia, które dowodzą, iż uszło stamtąd cało.
— Litery W. V. B. również bardzo wyraźnie znaczone są na łbie jego żelazem — przerwał drugi giermek — sądziłem tedy, iż są to inicjały Wilhelma von Berlifitzinga, lecz wszystka ludność pałacu wręcz twierdzi, że wcale nie znała owego rumaka.
— Dziw niesłychany! — rzekł młody baron z zadumą i jakby zgoła nieświadom treści słów własnych. — Jest to, waszym zdaniem, godny podziwu rumak, rumak cudowny! Chociażby miał, jak to słusznie sądzicie, niebezpieczne i nieprzeparte narowy, nuże! — niechaj będzie moim rumakiem! Chcę tego! — dodał po chwili milczenia. — Stać się może, iż rycerz tego co Fryderyk Metzengerstein pokroju zdoła poskromić samego diabła ze stajni Berlifitzingów.
— Mylicie się, Jaśnie Oświecony Panie! Koń, jakośmy rzekli, nie pochodzi i na mój rozum ze stajni hrabiego. Gdyby tak było, zbyt dobrze znamy swój obowiązek, abyśmy go stawiali przed oczy komukolwiek z dostojnych członków waszego rodu.
— Prawdać to — zauważył oschle baron.
W tej właśnie chwili przyszedł z pałacu zgrzany od biegu i pełen pośpiechu młody kamerdyner. Szeptem podał do ucha swemu panu wiadomość o nagłym zniknięciu części obicia w komnacie, którą stosownie określił, wchodząc przy tym w poufne i drobiazgowe szczegóły wypadku, lecz ponieważ z tych wszystkich zdarzeń zbyt cichym spowiadał się głosem, tedy nie uronił ani jednego słowa, które by mogło zaspokoić nastraszoną ciekawość giermków. W czasie tej rozmowy młody Fryderyk zdawał się rozmaite zdradzać wzruszenia. Wkrótce jednak odzyskał swój spokój i wyraz zawziętej złości utrwalił się już na jego obliczu w chwili, gdy wydał nieodwołalny rozkaz natychmiastowego zamknięcia owych komnat i oddania mu klucza do rąk własnych.
— Jestże wam wiadoma, Jaśnie Oświecony Panie, opłakana śmierć Berlifitzinga, starego myśliwego? — rzekł do barona jeden z jego wasalów po odejściu pazia, gdy olbrzymi wierzchowiec, którego baron przed chwilą uznał za swego, ze zdwojoną wściekłością miotał się i poskakiwał wzdłuż głębokiej alei, wiodącej od pałacu ku stajniom Metzengersteinów.
— Bynajmniej — odrzekł baron, gwałtownie zwracając się ku mówiącemu. — Umarł, powiadasz?
— Istna to prawda, Jaśnie Oświecony Panie! Sądzę, iż dla członka waszego rodu wiadomość owa nie jest zbyt przykra.
Przelotny uśmiech przemknął po twarzy barona.
— Jaką śmiercią zmarło mu się?
— W swych bezrozumnych zabiegach dokoła ocalenia najprzedniejszej połaci swej stadniny myśliwskiej — zginął marnie w płomieniach.
— Do-praw-dy! — wykrzyknął baron, zgłoskując, jakby z wolna i stopniowo wczuwał się w jakąś tajemniczą oczywistość.
— Doprawdy — powtórzył wasal.
— Zmora! — rzekł młodzieniec z niemałym spokojem i bez troski wszedł do pałacu.
↓ Expand fragment ↓— O tak, panie: trochę to, trochę owo, a razem nic. Dawniej robiłem stolarszczyznę i nie...
↑ Hide fragment ↑— O tak, panie: trochę to, trochę owo, a razem nic. Dawniej robiłem stolarszczyznę i nie mogłem nadążyć. Za jakie parę lat odłożyłbym z tysiąc rubli. Ale spaliłem się tamtego roku i już nie mogę przyjść do siebie. Drzewo, warsztaty, wszystko poszło na węgiel, a mówię łasce pana, był taki ogień, że najtwardsze pilniki stopiły się jak smoła. Kiedym spojrzał na pogorzel, tom ino plunął ze złości, ale dziś nawet mi szkoda tej śliny…
↓ Expand fragment ↓— Zapaliły się — ciągnął po przerwie — konopie na strychu u chłopa, a w kilka minut później...
↑ Hide fragment ↑— Zapaliły się — ciągnął po przerwie — konopie na strychu u chłopa, a w kilka minut później strzecha.
Czytałem w tej chwili jakiś zajmujący rozdział Say'a, ale na widok kłębów czarnego dymu i płomyków wydobywających się ze szczelin przy kominie, opanowała mnie filisterska ciekawość i powlokłem się na miejsce. Ludzie byli przy robocie, więc zastałem zaledwie kilka osób: dwie baby lamentujące nad nieszczęściem, organiścinę, która obrazem św. Floriana zażegnywała pożar, i chłopa, który medytował, trzymając w obu rękach pustą konewkę. Od nich usłyszałem, że chałupa zamknięta, bo gospodarz z kobietą wyszli w pole.
„Oto nasz system budowania!… — pomyślałem. — Dom płonie, jakby go prochem nabito…”.
Istotnie, w ciągu paru minut cały dach stał w płomieniu: dym gryzł w oczy, a ogień tak mocno przypiekał, że z obawy o żakietę musiałem cofnąć się o parę kroków.
Tymczasem nadbiegło więcej ludzi z osękami, siekierami i wodą: jedni poczęli wywracać płot, któremu nic nie groziło, inni leli wodę z konewek w taki sposób, że nie tknąwszy ognia, przemoczyli do nitki zgromadzonych, a jedną babę wywrócili na ziemię. Nie robiłem im żadnych uwag, wiedząc, że nic nie grozi dalszym budynkom: chata zaś była nie do uratowania.
Nagle ktoś krzyknął: „Tam jest dziecko, ten mały Stasiek!” — „Gdzie?…” — spytano. — „W chałupie, śpi w nieckach pod oknem… Ino który wybij szybę, a jeszcze wyciągniesz żywego…”.
Nikt się jednak nie ruszył. Słoma na dachu już spłonęła, a krokwie żarzyły się jak rozpalone druty.
Wyznaję, że gdym to usłyszał, serce drgnęło mi w niezwykły sposób.
„Jeżeli nikt nie idzie — pomyślałem — więc ja pójdę… Na uratowanie chłopca wystarczy pół minuty. Czasu aż nadto, ale — jakież piekielne gorąco!…”.
„No, ruszże się, który! — wołały baby. — O wy, psie dusze, nie warciśta nazywać się chłopami…”. — „To leź sama w ogień, kiedyś taka mądra! — ofuknął ktoś z tłumu. — Tam pewna śmierć, a dziecko, słabe jak kurczę, i tak już nie żyje…”.
„Ładnie! — pomyślałem — nikt nie idzie, a ja jeszcze się waham! Chociaż — szepnęła mi rozwaga — jakie licho ciągnie mnie do bezcelowej awantury?… Czy ja wiem, gdzie leży dzieciak?… Może wypadł z niecek?…”.
Belki już były zwęglone i z głuchym trzaskiem zaczęły się wyginać.
„Ale trzeba w końcu wedrzeć się tam — myślałem — każda sekunda jest droga. Dzieciak przecie nie może spalić się jak robak. Lecz jeżeli już nie żyje?… — odpowiedziało zastanowienie — w takim razie szkoda nawet surduta…”.
Z daleka odezwał się straszny krzyk kobiecy: „Ratujcie dziecko!…”. — „Trzymajcie ją!… — zawołano w odpowiedzi. — Skoczy w ogień i zginie…”.
Usłyszałem za sobą jakieś szamotanie i ten sam krzyk: „Puszczajcie!… to moje dziecko!…”. — „Ciągnij ją wpół!…” — odpowiedziano.
Nie mogłem wytrzymać i rzuciłem się naprzód. Owionął mnie żar, dym, dach zatrzeszczał, jakby go rozdarto, z komina posypały się cegły. Poczułem, że mi się tlą włosy, i — cofnąłem się rozgniewany: „Co za głupi sentymentalizm — pomyślałem — dla garstki ludzkich popiołów robić z siebie straszydło?… Jeszcze powiedzą, że tanim kosztem chciałem zostać bohaterem!…”.
Wtem potrąciła mnie jakaś młoda dziewczyna biegnąca do chaty. Usłyszałem brzęk wybitych szyb, a gdy nagły wiatr odgarnął tuman dymu, zobaczyłem ją w oknie tak silnie pochyloną do wnętrza izby, że widać było jej nieumyte nogi.
„Co ty robisz, wariatko? — krzyknąłem — tam już jest trup, nie dziecko…”. — „Jagna! chodzi tu!…” — zawołano z tłumu.
Pułap zapadł się, aż iskry sypnęły do nieba. Dziewczyna znikła w dymie, a mnie pociemniało w oczach.
„Ja-gna!…” — powtórzył lamentujący głos.
„Zara!… zara!…” — odpowiedziała dziewczyna, przebiegając koło mnie z powrotem.
Z wysiłkiem dźwigała w rękach chłopca, który, obudziwszy się, wrzeszczał wniebogłosy.
↓ Expand fragment ↓W jednym z budynków fabryki, w której pracował, wybuchł pożar na drugim piętrze. Robotnicy uciekli...
↓ Expand fragment ↓Nim jednak wysłuchano tych rozporządzeń, rozległ się głos dzwonu na trwogę. Ze składów bawełny przez...
↑ Hide fragment ↑Nim jednak wysłuchano tych rozporządzeń, rozległ się głos dzwonu na trwogę. Ze składów bawełny przez wszystkie otwory począł wydobywać się gęsty dym i gdzieniegdzie płomyki ognia.
Na to hasło robotnicy, już zdemoralizowani dotychczasowymi wypadkami, ulegli panice i tłumem opuścili warsztaty. Przestrach był tak wielki i ucieczka tak szybka, że w żadnej sali nie zgaszono świateł, nie zamknięto drzwi, nie wstrzymano nawet machiny parowej.
Popłoch jednak był prawdziwym szczęściem uciekających. Zaledwie bowiem robotnicy zebrali się na dziedzińcu w celu ratowania składów bawełny, a już ogień pokazał się w magazynie tkanin.
↓ Expand fragment ↓Wroński siedział przy piecu i z obłędną rozpaczą wpatrywał się w ogień. W pokoju zapadał...
↑ Hide fragment ↑Wroński siedział przy piecu i z obłędną rozpaczą wpatrywał się w ogień. W pokoju zapadał zmierzch, jasny odbłysk śniegu spływał ze światłem płomienia w nastrój ponury i beznadziejny.
Oparł łokcie na kolanach i głowę ukrył w dłoniach.
Pola stanie tam — tam, przy moim łóżku. U wezgłowia zapali świecę, może krzyż wciśnie mi w ręce… Ja na wszystko będę musiał zezwolić, patrzeć na nich będę w bezsilnej agonii, zduszę w sobie krzyk konwulsyjny, bo mi sił nie starczy, by mu się z piersi dać wydrzeć.
O, gdybym przynajmniej mógł krzyczeć!
Może będę płakał — bezsilny, niedołężny.
Serce jego bić poczęło jak młotem, zadrżał dreszczem przejęty.
Mój Boże! mój Boże! — Wstał i chwiejnym krokiem chodzić począł po pokoju.
I tu, tu… właśnie tu, gdzie teraz stoję, za kilka tygodni stanie trumna.
Widział siebie wyraźnie: martwe, stężałe zwłoki, woskową twarz z niebieskimi wargami i czarnymi kręgami koło zapadłych oczu.
Chwyciła go chorobliwa, obłędna trwoga.
Słyszał, jak przemarzłe grudki ziemi padają na wieko jego trumny. Słyszał, jak po każdym uderzeniu cienkie ściany trumny odpowiadają łoskotem, gną się i łamią. Metr ziemi ponad sobą!… Hu, hu… Czuł, jak mu oczy z czaszki się wysadzają, pierś jakby sznurami skrępowana schwycić nie może oddechu.
Nagle wybuchnął śmiechem, chwycił za flaszkę i pił długim, chciwym haustem.
Byle tylko nie myśleć, tylko nie myśleć! — powtarzał mechanicznie.
Zatoczył się do okna i rozpalone czoło chłodził na szybie.
Władco mój, szatanie, powinieneś być zadowolonym. Ha, ha, ha… Tak jeszcze nikt nie umarł! Ja podpalaczem?! He, he… Ja jestem równającą wszystko sprawiedliwością. Oko za oko! Tak być musi! Tak być musi!
Wysilał się, by myśli dalej utrzymać. Starał się przedstawić sobie, jak czynu swego dokona. Nie! Nie dzisiaj! Tyle już o tym myślał. Nie mógł myśleć dłużej.
— Myśli to robactwo — powiada Schopenhauer — one mogłyby stoczyć jego wolę…
Ha, ha… Umrzeć! Rozżalać się nad koniecznością śmierci, wzdychać, jęczeć, poddać się rezygnacji, do ostatniego tchnienia miłość w swym sercu zachować, leżeć bezsilnie i tkliwie ściskać ręce krewnych i przyjaciół… — zanosił się wściekłym wybuchem śmiechu — wypowiadać mądre i głębokie zdania o znikomości rzeczy ziemskich, może nawet nieśmiało wskazywać na przyszłość w niebie… och! och! Co za wspaniały ideał mieszczańskiej śmierci!
Zgrzytnął zębami.
Nie chcę umierać po mieszczańsku, pragnę zemsty i zniszczenia… Czekaj ty psie! O sto marek cię błagałem, za sto marek mógłbym od razu był pójść do szpitala i nie musiałbym teraz umierać. Poczekaj, bezlitosny psie, krociami mi teraz za to zapłacisz. Wyprawię ci drogą iluminację!
Widział, jak straszliwe snopy płomieni wydzierają się z dachu, jak willa niknie w morzu ognia… Przez drzwi i okna dobywają się grube chmury dymu, przez chwilę ważą się ciężkim ruchem i nagle wybuchają ognistymi słupami płomieni.
Gorączka szalała w jego ciele. To za mało, za wolno, za niedołężnie. Domy z ziemi wyrywać i rzucać je w ogień, świat cały objąć pożarem: wtedy dopiero serce jego czułoby się zaspokojonym!
Począł biegać po pokoju. Widział, jak miasto całe pożar ogarnia. Ziemia spękała się w tysiączne rozpadliny, z każdego kąta, z każdej szczeliny płomienie wybuchały, potężniały, rozpadliny rosły w przepaście bezdenne, ziemia cała stała się kraterem wulkanu, w ciężkich masach płynęły potoki ognia, pożerały lasy, wsie, miasta, szum, huk, łoskot oszołomiły go, oczy jego ślepił huragan ognia: zamknął oczy i rozkoszował się bezbrzeżnym orkanem zniszczenia.
↓ Expand fragment ↓I snadź Pan Jezus pofolgował swemu miłosierdziu, chociaż bowiem nazajutrz zrobiło się tak gorąco, znojnie...
↑ Hide fragment ↑I snadź Pan Jezus pofolgował swemu miłosierdziu, chociaż bowiem nazajutrz zrobiło się tak gorąco, znojnie, duszno i parno, jaże weń kto rzucił przygarścią popiołu, a pokrótce zahuczało kajś wysoko, jakoby stado ptactwa wielgachnymi skrzydłami, a napęczniałe sinością chmury nadciągały ze wszystkich stron, opuszczając się coraz niżej i groźniej.
Strach wionął, wszystko przycichło i stanęło w przytajonym dygocie.
Zahurkotały dalekie grzmoty, zerwał się krótki wiatr, po drogach wzniosły się skłębione tumany, słońce rozlało się kieby żółtko w piasku, ściemniało raptem i na niebie zaroiły się roje błyskawic, jakby kto zamigotał ognistymi postronkami, i pierwszy piorun trzasnął kajś blisko, jaże ludzie powybiegali przed chałupy.
Naraz skotłowało się wszystko do dna, słońce zgasło, uczynił się dziki mąt i rozszalała się taka zawierucha, że w skołtunionych mrokach lały się jeno strugi oślepiających jasności, biły pioruny, grzmoty przewalały się po niebie, szumiała ulewa i jęczały wichry i drzewa.
Pioruny już biły jeden za drugim, jaże oczy ślepiło, i spadała ulewa, że świata nie można było dojrzeć, zaś stronami poszły grady.
Burza trwała może z godzinę, aż zboża się pokładły i drogami pociekły całe rzeki spienionej wody, a co przestało na chwilę i zaczynało się wyjaśniać, to znowu grzmiało, jakby tysiące wozów pędziło po zmarzłej grudzi, i nowy deszcz lał jak z cebra.
Z trwogą wyzierano na świat, tu i owdzie już pozapalano lampki śpiewając: „Pod Twoją obronę”, gdzie znów powynoszono na przyźby obrazy la obrony przed nieszczęściem, ale dzięki Bogu burza przechodziła nie wyrządziwszy większych szkód, dopiero kiej się już prawie do cna uspokoiło i padał deszcz coraz drobniejszy, z jakiejś ostatniej chmury zwieszającej się nad wsią trzasnął piorun w stodołę wójtową.
Buchnęły płomienie a dymy i w mig cała stodoła stanęła w ogniu, na wsi zerwał się strachliwy wrzask i kto jeno mógł, leciał do pożaru, ale ani mowy było o ratowaniu, paliła się od góry do dołu kieby ta kupa zwalonych szczap, to Antek z Mateuszem i drugie bronili jeno zawzięcie Kozłowej chałupy i inszych budynków; szczęściem, co nie brakowało wody i błota na drodze, bo już poniektóre dachy zaczynały się kurzyć i gęsto leciały skry na najbliższe obejścia.
Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, Chłopi, Część czwarta - Lato
Motif: Pożar
Choć ogień jest jego przyczyną i, by tak rzec, główną substancją – odróżniliśmy od motywu ognia, rozumianego jako jeden z żywiołów przyrody, pożar jako zjawisko wiążące się przede wszystkim ze zniszczeniem. Prawdziwą katastrofę oznaczał pożar dla mieszkańców wsi (gdzie budynki były głównie drewniane; por pożar w Chłopach Reymonta) oraz dla ciasno zabudowanych dzielnic miasta, zamieszkałych z reguły przez biedotę. Wiadomo również, jak wielkie spustoszenia czynią pożary lasów. Poza tym łuny pożarów były nieodłącznym elementem obrazu wojny - celowe podpalenia były częścią strategii walk. Podpalano najczęściej osiedla ludzkie (w celu „pacyfikacji”, czyli zastraszenia ludności cywilnej), ale nie tylko: palono również obszary niezamieszkałe oraz m.in. pola uprawne (w ramach tzw. taktyki spalonej ziemi, czyli odebrania wrogim wojskom źródeł zaopatrzenia w żywność i inne niezbędne do życia oraz prowadzenia walki materiały). W literaturze pożar bywa wykorzystywany również metaforycznie (jako rodzaj kary, upokorzenia pychy itp.). W Ziemi obiecanej Reymonta pożar pełni swoistą rolę deus ex machina.