Stosunek trwa. Naraz dziewczyna dowiaduje się, że wikarego przenoszą, właśnie w chwili, gdy ona uczuła się matką. Idzie do księdza; ten odpowiada, że przenoszą go za karę, i że nie chce o niej słyszeć. Nakłania ją, aby poszła do akuszerki spędzić płód. Dziewczyna wzdraga się z obawy przed grzechem i przed niebezpieczeństwem. Wówczas ksiądz powiada, że jej kupi dwie pastylki sublimatu, aby się otruła, ale na ulicy, nie w jego mieszkaniu. Wreszcie ucieka przed nią. Dziewczyna jedzie za nim, wśród tego roni. Udaje się do kurii biskupiej ze skargą; przyrzekają jej porozumieć się z księdzem i uzyskać dla niej pomoc; sprawa się wlecze. Znów jedzie do księdza. Ksiądz wzywa policji z tym, że przyjechała obca kobieta i chce go zabić. Aresztują ją, po zeznaniach wypuszczają. I ciągnie się ta sprawa długo; ksiądz ściąga dziewczynę do mieszkania drugiego księdza, wymuszają z niej za pomocą obietnic podpis, że się zrzeka pretensji; świadek jest jeden, dorabiają podpis drugiego; gdy podpisała, wyrzucają ją za drzwi, idzie do kurii, kuria nie chce już z nią gadać: wszak podpisała zrzeczenie! Znów jedzie do parafii nękać księdza: ten w szale dławi ją, woła kościelnego, krzyczy, że trzeba zawołać łobuzów, aby ją utopili, okręcają jej głowę, biją ją, ona leci na policję, gdzie lekarz stwierdza ślady paznokci na szyi etc. „Ważniejszych szczegółów nie wymieniłam (pisze ta kobieta w swojej nowej skardze do najwyższej instancji), za które ksiądz X. nie powinien być ani godziny księdzem. Na żądanie odpowiednich władz szczegóły te mogę ujawnić ustnie, a nawet zeznać pod przysięgą…”.
Istne Dzieje Grzechu! W jakąż otchłań występków pociągnął biednego księdza pierwszy błąd, występków, z których świętokradztwo jest najlżejszym… A teraz przypuśćmy nawet, że część tego wszystkiego nie byłaby prawdą, że byłaby przesadą, zmyśleniem tej dziewczyny: czyż mniej tragiczne jest położenie księdza, który za chwilę słabości wciąż musi drżeć przed szantażem, przed skandalem? Ileż takich spraw może się spiętrzyć w ciągu jednego życia; pięknych scen widownią staje się plebania! Oto co kosztuje celibat. Czy rozwiązuje się tak czy inaczej, dobrodusznie czy tragicznie, sądzę, że niebezpiecznie byłoby wglądać w poufne perypetie przeciętnego kapłana. Nie sam pierwotny grzech jest tu groźny, ale to, co pociąga, to, co może uczynić z człowieka, do czego może doprowadzić księdza, może nie gorszego od innych, ot, przeciętnego człowieka, ofiarę systemu. To już nie jest sprawa wewnętrzna Kościoła. Sam celibat wystarczyłby, aby z armii kleru uczynić w społeczeństwie niebezpieczne siedlisko demoralizacji, zawsze zresztą kryte przez władze duchowne. Bo i co mogą zrobić? Przenieść księdza z jednej parafii do drugiej, jak odpowiedział biskup memu ziemianinowi.
A teraz zważmy, w świetle tych „dwóch pastylek sublimatu”, sposób, w jaki sfery duchowne odniosły się do poruszonego przeze mnie tematu Piekła kobiet. Kiedy, opierając się na opiniach najpoważniejszych członków społeczeństwa, prawodawców, poruszyłem doniosłą kwestię społeczną, nie było zniewagi, jakiej by mi oszczędzili, oni, którzy najmniej mają prawa mówić o tym. Bo jeżeli dla kogo problem ten istnieje, to dla ofiar celibatu.