Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Kondycja ludzka
in work
W ciemności schodzi moja dusza
↓ Expand fragment ↓Modlitwo moja, cicha i bez słów,Ku gwiazdom płyniesz z mej znękanej duszy!O swej...
↑ Hide fragment ↑Modlitwo moja, cicha i bez słów,Ku gwiazdom płyniesz z mej znękanej duszy!O swej tęsknicy złotym gwiazdom mów,Niech je twój smętek do żalu poruszy,Modlitwo moja, cicha i bez słów.Z głębin powstajesz, a ku wyżom mknieszNa skrzydłach dziwnie tajemniczej mocy;Niema–ś, a jęczysz, jak zraniony zwierz,Rozbrzmiewa wokół wielki płacz sierocy,Gdy, wstawszy z głębin, ku wyżynom mkniesz.Łowisz po drodze głuche szumy drzew,Które wiatr bujnej pozbawił korony:Przygnębiający, pogrzebowy śpiew,Na strunach żałob jesiennych zrodzony,Łowisz po drodze z serca nagich drzew.Nad brzegi idziesz spochmurniałych wód,Na żółte łąki, na zwiędłe ścierniska,Mgłą się opijasz, przejmuje cię chłód,Co z ziół zeschniętych siwy szron wyciskaPonad wodami spochmurniałych wód.Odlatujący ścigasz ptactwa klucz,Śledzisz, czy bracia w drodze się nie znużą;Żałość wyziera z twych poblakłych ócz,Gdy spoczniesz w gnieździe, rozrzuconem burzą,W gnieździe, skąd ptactwa precz uleciał klucz.Porywasz szepty z spiekłych ludzkich warg,Wnikasz do wnętrza złamanego człeka,Niedomówionych lub przycichłych skargŻywisz się strawą: radości daleka,Chłoniesz szept bólu z spiekłych ludzkich warg.Modlitwo moja, cicha–ś i bez słów,Choć jesteś sercem głośnych jęków świata,Który, ścigany przez złowróżbny hufNędz nieodstępnych, ku gwiazdom ulataZ tobą, modlitwo cicha i bez słów.Na ziemię bożą wielki upadł cień,Widma rozpaczy po jej ścieżkach suną,Powietrze pełne ich wymownych drżeń,Że mrok się rozlał nad zagasłą łuną,Że na tę ziemię wielki upadł cień.W wiekowych bojach zwątlał zastęp dusz,Zgłuchły zwycięskich pochodów tętenty;Z dróg się podnosi suchy, biały kurz,Ale spod ciężkich stóp orkanu wszczęty,Co w boju wieków pobił zastęp dusz…Długie westchnienie krwawych, przeszłych lat,Zgasłych na polu przygasłej już chwały,Oto mój pacierz! Nie cząstka, lecz światW jego cichości zamyka się całyDługim westchnieniem krwawych, przeszłych lat,Sil się, milcząca modlitwo, ach! sil,Abyś w sferycznej swej drodze nie padła,Straszną rozterką tych dzisiejszych chwil…O jak gorzkiego potrzeba ci jadła —Sil się, niesyta modlitwo, ach! sil!…Beznadziejnością nadchodzących dniWzbieraj w ogromy skargi niebosięgłej,Niemej, a głośnej! Dusza o tym śni,By wzruszyć globów płomienistych węgłyBeznadziejnością nadchodzących dni.Zginąć, nie patrzeć na ten wielki ból,Który rozsadzi ziemię na atomy,Nim szczęście zdąży wzrosnąć śród jej pól!O ciało słabe, o duchu znikomy:Zginąć, nie patrzeć na ten wielki ból!Modlitwo moja, cicha i bez słów!Ku gwiazdom płyniesz z mej znękanej duszy!O swej tęsknicy złotym gwiazdom mów,Niech je twój smętek do żalu poruszy,Modlitwo moja, cicha i bez słów…Jan Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza, IX (Modlitwo moja, cicha i bez słów...)
↓ Expand fragment ↓Ach! nieraz mi się zdaje,gdy tak samotny kroczęW zachodu cichym złocie,zadumą ogarnięty...
↑ Hide fragment ↑Ach! nieraz mi się zdaje,gdy tak samotny kroczęW zachodu cichym złocie,zadumą ogarnięty,Że cień, co długi wstajeSpod nóg mych i swe mroczeNa ziół tych ściele krocie,nie ze mnie jest poczęty.Lecz że z przeszłości fali,czy z przyszłych dni głębiny —Hen! tam, gdzie ziemi końce —byt jakiś, tu nieznany,Wychylił się w oddalii że cień jego sinyDnia dzisiejszego słońce,mrąc, rzuca na te łany.I tęskność duszę chwytana wirchy gdzieś tajemne,Lecz wraz ku memu łonuzbliża się lęk ponury:Ach! widzę, jak, okrytaw całuny mgławic ciemne,U stóp mych przepaść dyszygłębokim, cichym tchnieniem…Jak przed zjawiskiem skonu,zwrócony do purpuryZachodu, drżę w tej ciszy —przed swoim własnym cieniem.Jan Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza, VI (Ach! nieraz mi się zdaje...)
↓ Expand fragment ↓Życia ogromne morze grzmi przede mną,A ja na brzegu stoję zadumany,Lękam się nawet...
↑ Hide fragment ↑Życia ogromne morze grzmi przede mną,A ja na brzegu stoję zadumany,Lękam się nawet spojrzeć na bałwany,Oczy mam tylko w dal utkwione ciemną.Łódź na mnie czeka… Wrą żywiołów boje,Głosem trytonów wzywając w odmęty,A ja się wiosła nie imam: przeklęty,Samotny żeglarz, bez odwagi stoję.Pół sen, pół jawa — oto dzień żywota,Pędzon na żwirach pustego wybrzeża,O które fala daremnie uderza,Daremnie z hukiem srebrne piany miota.Pancerne statki wyruszyły w drogę:Warczą ich koła, z paszcz buchają dymyPłyną po głębiach jak ptaki–olbrzymy,Precz poza sobą zostawiwszy trwogę.A ja, w dal mając zatopione oczy,Na jawie przędę z mgieł obrazy senne,By okryć nimi to morze bezdenne,Co z takim szumem swoją wieczność toczy.Na karku tylko dreszcz mi usiadł bladyI rwie mą przędzę bezlitosną dłonią:Chwila, a w chmurach pioruny zadzwonią,Mego wybrzeża wstrząsną się posady.Chwila, a orkan porwie swe obroże,Z nóg i z rąk swoich ciężkie pęta zrzuciI w zaślepieniu szaleństwa wywróciZ granic kotliny rozszalałe morze.Cały ten ogrom z łożyska wyważy:Ku niebu wzdmie się ta pierś Lewiatana,By, płomieniami błyskawicy zlana,Opadnąć z jękiem tonących żeglarzy…Topi się ołów przestworza! Z łoskotem,Z trzaskiem i sykiem już się woda pali!Błogosławiony, kto ginie w tej fali,W walk żywiołowych rozognieniu złotem.Błogosławiony, kto pochwycił wiosłaI jak bohater puścił się w swej łodziNa wichr, co nad nim dziką pieśń zawodzi,Na toń, co pod nim — w dziki szał urosła!Błogosławiony, kto z swej ludzkiej duszyUmie wykrzesać pokrewieństwo burzy,Swe błyskawice w głębinach zanurzy,Swoimi grzmoty przestworza poruszy!Zalewasz brzeg mój, rozhukany wirze?!Piekielna mściwość twe skrzydła rozpędza?Zalej go! zalej! wszak na nim śni nędza,Co swoje własne, gnuśne stopy liże!…Zalej go! zalej! z ciałem PrometejaW piarg się rozpadły zębate opoki!Wybrzeże piasek zasypał głęboki:By stężał w turnię, znikła już nadzieja!Zalej go! zalej! ten mój brzeg przeklęty,Bezpłodny, pusty i jak rozpacz nagi:Więzi mnie na nim trwożny brak odwagi,Gdy w krąg żeglarze spieszą na odmęty.O niema łódko, a przecież wymowęStrasznych demonów mająca!… O wiosło,Coś się ze ziemi, jak gigant, podniosłoI idziesz na mnie, na senną mą głowę!Falo, wiodąca wciąż ze sobą wojnę!Śmiałe, po falach wciąż krążące statki!Żagle, rozwiane niby kwiecia płatki!Maszty, w tysiąc flag różnobarwnych strojne!Życia ty morze, tak grzmiące przede mną,Gdy ja, na brzegu stojąc zadumany,Lękam się nawet spojrzeć na bałwanyI wzrok mam tylko w dal utkwiony ciemną! —Gdy ja, w dal mając zatopione oczy,Na jawie przędę z mgieł obrazy senne,By okryć nimi to morze bezdenne,Co z takim szumem swoją wieczność toczy.Jan Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza, VII (Życia ogromne morze grzmi przede mną...)
↓ Expand fragment ↓Jest zapomnienie w twej pieśni; jest lube,O rozśpiewany, o szumiący lesie,W fali twych...
↑ Hide fragment ↑Jest zapomnienie w twej pieśni; jest lube,O rozśpiewany, o szumiący lesie,W fali twych tonów rozpłynięcie bytu;Jest w nich tajemne przeczucie, że zgubęTego, co duszy wybawieniem zwie się,Chowają w sobie dziedziny błękitu…Jan Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza, X (Tęsknię ku tobie, o szumiący lesie...)