Jerzy JarniewiczOsiemdziesiąty szósty
1Gruba nieprzyzwoitość w biografii i tak grubo nieprzyzwoitej:
żyję dłużej niż matka. Po morfinę dla niej chodziłem na Retkinię
do jedynej w dzielnicy apteki, gdzie można było ją legalnie kupić.
Lekarze z Kopernika przepisywali aptekarskie dawki, żeby
5„się nie uzależniła”. Żyła jeszcze dwa miesiące. Odeszła
nieuzależniona. W kilka miesięcy po pogrzebie
zaprosiłem do Łodzi Piotrka. Opowiadał studentom
o sardynkach, a chcieli raportu z oblężonego miasta
— dobiegał czterdziestki, ale był młodszy
10od moich studentów świeżo po maturze.
Kiedy wyjechał, za wschodnią granicą odkryłem Czarnobyl,
pochód przeszedł Piotrkowską, dzieciom podałem lugola.
Po dwudziestu latach napisałem ten wiersz.
Jeśli to ja go wam czytam, trwa moje życie po życiu.
15Jeśli czytacie go sami, nic pewnego powiedzieć się nie da.