Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 454 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Wesprzyj!
Szacowany czas do końca: -
Józef Birkenmajer, Wycieczka (tomik), Opuszczony okop
Wycieczka → ← Meorum Prime Sodalium

Spis treści

      Józef BirkenmajerWycieczkaOpuszczony okop

      1
      Opuszczony okopie, zapomniany okopie!
      O ty śladzie ostatni, śladzie nieukojny
      przeogromnej, okrutnej tej wojny,
      co lat siedem po całej szalała Europie,
      5
      całą ziemią wstrząsała do posad,
      w perzynę obracała krocie ludzkich osad,
      ludzkich istnień gasiła tysiące, — —
      cichy siedzę nad tobą — i w głębi twej topię
      me spojrzenie — bezsłowne — gorące…
      10
      Opuszczony okopie — wijący się kręto,
      jak olbrzymia tętnica lub żyła!
      W ową krwawą godzinę, z płomienia poczętą,
      w tobie przecie krew żywa tętniła!
      Krew tętniła i wrzała w gorącym ukropie,
      15
      ból się w tobie przyczajał, jak w zszarpanym nerwie;
      krwawych ludzi gromady, nędzą zżarte i wściekłe,
      pełzły w tobie, jak gdyby robactwo po ścierwie…
      Rany w sobie taiłeś zapiekłe — —
      zapomniany, opuszczony okopie!
      20
      Opuszczony okopie — o pospólny grobie,
      o męczeński cmentarzu ty bratni,
      który szarzy żołnierze-skazańce,
      na żer posyłani armatni,
      już za życia kopali w ziemi — samym sobie!
      25
      Jakże ścichły twe rowy, twe schrony, twe szańce,
      które — błyskawicowym biegnące zygzakiem —
      waliły ongi w ziemię — albo w nieboskłony —
      piorunem, co tnie, pali, miażdży i osłupia!…
      Gromy stlały… i wszędzie — jakbyś posiał makiem —
      30
      taka cisza cmentarna i trupia…
      Tu-owdzie drut kolczasty — rdzawy — niesprzątniony —
      widnieje — niby strzępek cierniowej korony —
      i dawnego męczeństwa jedynym jest znakiem…
      Opuszczony okopie — zapomniany okopie!
      35
      Jakżeś ty się z latami odmienił!
      Pamiętam, żeś był niegdyś jak rozwarta paszcza
      hieny, która chciwie padlinę pożera
      i ze stygnących trupów z lubością krew żłopie…
      A otoś się, jak ogród, rozkwiecił, zazielenił,
      40
      cały w kwiatach, jagodach i haszczach…
      Twoich twardych poprzecznic groźna, ostra krawędź,
      która niegdyś zionęła ogniem kulomiotów,
      dziś się układła cicho przy mej stopie,
      potulnie do ziemi się spłaszcza,
      45
      jak pies, co na skinienie pana swego gotów…
      Krzewy leśne, co — niby druga tyraljera —
      czołgały się nisko po ziemi,
      wznoszą się wzwyż, gałęźmi chwiejąc zielonemi,
      szelestem mnie wzywają: «Chodź, z nami pogawędź!
      50
      Chodź, chodź, nasz żołnierzyku! My stare kamraty!
      Cóż to?… I ty się także odmieniłeś z laty?…»
      Opuszczony okopie, zapomniany doszczętnie,
      mnie jedynie nie schodzący z pamięci!
      Zagubiłeś się wśród mchów i ścieżyn,
      55
      wśród paproci i wrzosów i jeżyn: —
      widać pragniesz, by nie wiedział nikt o twojem piętnie
      ludzkiego przekleństwa i sromu, —
      żeby ludzie, boleścią lub wstydem przejęci,
      nie chcąc na własne dzieło niszczycielskie patrzeć,
      60
      nie próbowali śladów twych ostatnich zatrzeć…
      Choć kiedyś, gdy ich znagła szał ogarnie nowy,
      znów na siebie się rzucą — zajadli —
      i znów się do kilofa wezmą i do szpadli,
      zaczną w ziemi strzeleckie ryć rowy…
      65
      Dziś — nie jesteś potrzebny nikomu…
      Cichy siedzę nad tobą — zapomniany okopie…
      Obaj milczym — nie mówim ni słówka.
      Obaj — skryci w gęstwiny splot bujny —
      wytężamy wzrok ostry i czujny,
      70
      niby na pastwę losu rzucona placówka…
      Patrzę — słucham — czy swego czy wroga wytropię…
      Wśród twych wnęków, twych zapadłych kabin,
      maskowanych kobiercem gęstych, jasnych muraw,
      wytężam wzrok przed siebie — i czuwam jak żóraw —
      75
      i w pogotowiu wciąż jestem…
      A gdy ZJAWY nadejdą — w widzie czy niewidzie —
      wówczas za pierwszym lekkim ich stopy szelestem
      zerwę się, myśl w ich stronę zmierzę jak karabin,
      wołając: «Stój!… Kto idzie?!…»

      1930

      15 zł

      tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

      35 zł

      tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

      55 zł

      tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

      200 zł

      tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

      500 zł

      Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

      20 zł /mies.

      Dziękujemy, że jesteś z nami!

      35 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

      55 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

      100 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

      Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

      Dane do przelewu tradycyjnego:

      nazwa odbiorcy

      Fundacja Wolne Lektury

      adres odbiorcy

      ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

      numer konta

      75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

      tytuł przelewu

      Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

      wpłaty w EUR

      PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

      Wpłaty w USD

      PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

      SWIFT

      WBKPPLPP

      x
      Skopiuj link Skopiuj cytat
      Zakładka Istniejąca zakładka Notka
      Słuchaj od tego miejsca