Dzieciaki korzystające z Wolnych Lektur potrzebują Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas jedynie 442 osób.
Aby działać, potrzebujemy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
- Wacław Berent (2)
- Stanisław Brzozowski (3)
- Fiodor Dostojewski (7)
- Jan Kasprowicz (1)
- Adam Mickiewicz (2)
- Franciszek Nowicki (1)
- Ferdynand Ossendowski (4)
- Juliusz Słowacki (2)
- Stefan Żeromski (1)
- Zobacz też:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Louisa May Alcott
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Olympe Audouard
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Paweł Beręsewicz
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Borowski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Aleksander Brückner
- Wojciech Brzoska
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Tytus Chałubiński
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Tytus Czyżewski
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Kazimierz Deczyński
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Roman Dyboski
- Adolf Dygasiński
- Dzierżek
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Agnieszka Frączek
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Françoise de Graffigny
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Jacek Gutorow
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Halina Górska
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Horacy
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jan Słomka
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Søren Kierkegaard
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Jędrzej Kitowicz
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Halina Krahelska
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Maurice Leblanc
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Jarosław Lipszyc
- Oskar Loerke
- Hugh Lofting
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Maurice Maeterlinck
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Helena Mniszkówna
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Urke Nachalnik
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Zośka Papużanka
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Charles Perrault
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Bolesław Prus
- Ksawery Pruszyński
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Maria Ratuld-Rakowska
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Władysław Stanisław Reymont
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Feliks Salten
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Henryk Sienkiewicz
- Marceli Skałkowski
- Piotr Skarga
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Antoni Sobański
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Olaf Stapledon
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Władysław Syrokomla
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Stefan Szolc-Rogoziński
- Szolem-Alejchem
- Wit Szostak
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniu Tkaczyszyn-Dycki
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Teodor Tripplin
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zbigniew Uniłowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edgar Wallace
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Zobacz też:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Ballada romantyczna
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Idylla
- Jasełka
- Kazanie
- Komedia
- Komediodramat
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż
- Reportaż podróżniczy
- Różne
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz sylabotoniczny
↓ Rozwiń fragment ↓Patrzała uważnie, jak kończył papierosa, jak ćmił na pół schowanego w kułak, jak wreszcie niechlujnym...
↑ Zwiń fragment ↑Patrzała uważnie, jak kończył papierosa, jak ćmił na pół schowanego w kułak, jak wreszcie niechlujnym gestem odrzucił ogarek gdzieś na środek pokoju.
— Więc kiedy nas przyprowadzili na ten etap — mówił spokojnie, z spojrzeniem skupionym, jak gdyby widząc w tej chwili te obrazy dawne, opowiadane niespodzianie czystszą mową — kiedy stanęła ta chmura kurzu ołowiana, gdy przycichły te dudy otępienia, ten szczęk kajdan monotonny, wszczął się blekot owczy przy ciasnych wrotach. Roiło to się bezładnie, rozłaziło z kupy, ustępując tylko przed kolbą zamachniętą, właśnie jak przed psa doskokiem. Nie chciały leźć owce na legowisko: ospa była na etapie… Ale co mnie, co moim ospa w takiej doli! Więc kiedy się tamci rzucili mimo wszystko na żarcie, na swe pomyje herbaciane, na kurzenie cuchnącego śmiecia w papierosie i kiedy za tą rozkoszą życia wraca troska o zdrowie: i złe, ponure pomruki podrażnionych nad miarę zwierząt rozlegają się w ich celi wspólnej, jam się w mej samotnej na pryczę powalił, jakby na tę ospę czekający.
Tuż obok za ścianą zbrodzień jakiś dolę swą opowiadał — zawsze jednakową. Póki w przewinie, póty sam — człowieka rad słyszę; gdy w karze, owca becząca, jak wszystkie inne. Tu, na pustym wydmuchu połowy świata zgubił swą namiętność: „Gdzież ona to — zbrodni mej przyczyna?” I tak się w duszę swą zapatrzy, zbłąkaną teraz w ogromie tego świata i bezkresie ludzkich niedoli.
A wicher na tym wydmuchu skowyczy mi za oknami ciąg dalszy:
„Koj, bracie, duszę największym smutkiem odpowiedzialności niczyjej: wszystkim twardo, wszystkim ciężko, wszystkim dola jednaka. Spojrzyj: nisko wloką się chmury ołowiane nad tą ziemi połową; nie wzwyż tu duszy, lecz w dal i szerz monotonną — w bezkres życia i niedoli ludzkiej z wiatru skoleniem. Na długi ich tu ton duszę nastrój, jak tego wichru skowyty, na tużenie, na tasku za dolę «człowieka» — na tę osmętnicę wielką, która młode ich siły najbujniejsze na Golgotę wlecze, Barabasza wmiast siebie na wolność prosi, ze swego krzyża obu łotrów rozgrzesza i do tego po lewicy najtkliwiej właśnie lgnie, gdyż on jest najbardziej «człowiekiem». I wyjże teraz, bracie, spod krzyża swego na tę krzywdy ojczyznę, wyj, bodajby za tym stadem wilków na stepie odludnym — za ciepłem gromady”.
I zwidzieć się może: uświęca się zmora tych dusz. Więzienie chramem się staje, w pstre kopuły się nakrywa, w żółte krzyże jeży, a czady i wyziewy tej gnojnej trzody ludzkiej biją jakby z kadzielnic pomrokiem srebrzystym; kolebią się w tej oćmie brody czerwone; w skłócone rozdzwony cerkiewne brzęczą kajdany; a głos starczego gdzieś w kącie pokutnika huka jak sowa naprzykrzona: Hospodi pomiłuj!
Święci się leniwego fatum panichida bizantyjska — ponure rozgrzeszenie odpowiedzialności niczyjej. Za wielką jest ta ojczyzna ziemi połowy, żaden wicher jej z końca w koniec nie przebieży; jakżeby wola ludzka ogarnąć ją mogła? Wszystkim twardo, wszystkim ciężko, wszystkim dola jednaka; wszystko się wzajem zbydlęca w swym człowieczeństwie bolesnym i leczy odrętwieniem wspólnym. Moja dusza, twoja dusza, granicy tu nie ma, jak nie ma granicy światu… białemu. A nad tym żółwiem ziemi Bóg Wschodu dusze wszystkie aż na dno ostatnie przeziera i w każdej widzi tylko żałosną nędzę „człowieka”. Hospodi pomiłuj!
Zaś ta odśrodkowość dusz ich, ta taska i absolucja zarazem, przesyłana bezkresom ziemi rodzimej, zaciętym mnie w czuciach znajduje; co ich na połowę ziemi rozprasza, mnie w siebie zbiera ponuro.
Rzucać się na pryczy poczynam. A gdy łbem hardym o ścianę uderzę odrętwieniu na ulgę, kajdany warkną jak pies czujny.
A w tym drętwym spokoju, zdobytym pod naciskiem konieczności, wiadomo, jak niewiele trzeba, by z człowieka strunę napiętą uczynić. Dało się słyszeć głuche rojenie u kryminalnych, potem uderzenia razów ciężkie, skowyt bitego i chór pomruku ponury: „Ospa!”
Sam nie wiem, jak się to stało, że urwałem nogę od pryczy i walę nią we drzwi. W otworze ukazuje się twarz ociężałością dobroduszna, a koniecznością sprawowanej służby tępa. „Bariń, miej ty litość nad sobą. Wszystkim tu źle, ludzie my wszyscy złej doli, wszystkim ciężko”. — „Wont! — krzyknę — niech ci będzie okrutnie czy smętnie na niemrawej duszy, mnie być nie musi. Nie jednej my doli! I nie jednej woli!…”
W tym miejscu opowiadania ktoś szarpnął się nerwowo, otrząsnąwszy z twarzy binokle, ujął Komierowskiego za łokieć. I przy tym chłodzie spojrzenia, jakie tu przewiewa nieraz między poufałymi gesty, rzekł cierpko:
— Te słowa do żołnierza mają chyba to powiadać, że w bezsilności człowiek staje się nie tylko sobie szkodny, ale i wobec cudzego współczucia nikczemny?
Lecz Komierowski, jeszcze poufalej, odepchnął go mocno łokciem, nie dał sobie przerywać:
— A tamci ludzie własnych nerwów już przecie nie mają, przerasta ich jeden wspólny i nad miarę uraźliwy. Jednego ukłuj, drugi, zda się, krzyknie z daleka, choć sobie zadanej urazy odczuć nie raczy. Do tego się dochodzi w tej szkole cierpienia. Więc to moje kołatanie we drzwi wystarczyło, aby ich ocknąć z tumanu melancholii. Zadrgał wspólny nerw. Oto w drugiej, w trzeciej, w czwartej celi walą we drzwi co sił. Tam w końcu korytarza chłopisko było krępe, ale i mocne — jarosławskie. Drzwi trzasły. A i moje były jeno nie bardziej oporne, bom przez wywalone skoczył wprost na wartę, właśnie w chwili gdy jęcząc: „Bariń, miej litość!”, już go w błogim przymrużeniu oka brał na cel. Więc go tą nogą od pryczy jak obuchem. Runął. Tak się to zaczęło. Jak chcecie? — z niczego.
W poruszeniu ogólnym słuchaczy czuć było ponurą nieaprobatę. Ale Komierowskiego porwały już przypomnienia.
— Więc ja z tym karabinem przyskakuję do nich. „Mam jeden!” — krzyknę. W tejże chwili przez uchylone drzwi wsuwa się bagnet, więc ja go swoim — w dół! i oburącz za lufę. I zamiast targnąć, jak on się spodziewał, właśnie ku niemu! I tak go własną kolbą w brzuch: „Mam dwa” — krzyknę. Ten jarosławiec, on jeden tylko, swe ramiona długie jakoś skośnie rozstawił, rzekłbyś, do tańca. „Dawaj” — woła. I obu nam mięśnie same zagrały w jakieś rytmy szaleńczej otuchy. Co znaczy rzecz taka: broń!… Podczas gdy nasi wszyscy mają takie okrągłe oczy, że to tak znienacka, w przebudzeniu z melancholii i bez żadnych widoków. Ale wiadomo: dla takich chwila nagła to także fatum, taki ogon wrażliwców, chwili nieodpornych, najbardziej potem pcha tych, co tę chwilę wywołali, im narzucili.
— Otóż to! Ale bójże się Boga: powód?! A przy tym ci towarzysze twoi? Tyżeś ich przecie wszystkich na bagnety jak na rożen nastawił, kobiet pewno nie pożałowawszy.
— Toć siłą ich nie wiodłem! Sami się zacięli.
— Tam były i kobiety? — przerwał z zipnięciem głębokiego oddechu głos Niny.
Pochylił głowę w milczeniu.
Wandy postać wiotka prężyła się na krześle, z piersi wybijał się oddech w uderzeniach wysiłku; spiekłe, gruźlicze rumieńce stanęły przed oczu błyskiem. Siliła się wyobraźnią znaleźć tam: i stawała ciałem wątłym — w duchu gotowa.
— Powód? — mruczał tymczasem Komierowski w brodę, jakby teraz dopiero stawiając sobie to pytanie. — Był i powód! Siedliskiem ospy był ten etap: katorżnicy chcieli wyruszać natychmiast. Powód? Powodów jest zawsze za wiele. Baby je wypłaczą łzami, statystycy, jak ty, cyframi. A cel?… Powodem jest zawsze dusza, skutkiem zawsze ofiara z ciała, korzyści zbierają zawsze dożywotni kajdaniarze. Oni to nazywają celem.
— A sterem takich działań jest zawsze ten ogon wrażliwców, pociągniętych chwilą; ogon, a nie głowa — dorzucił jadowicie wciąż tenże swarliwy osobnik.
By za chwilę podnieść w palcach binokle wraz z dalszą repliką:
— Nie powody, nie cel, nie lud!… W co ty właściwie wierzysz dziś jeszcze?
Podrzucił głowę:
— Zawsze w tych, którzy z całej swej natury tak bardzo muszą, że się o powodzenie z losem nie targują! dla których dostatecznym powodem jest własna dusza. Tacy zostawiają i siebie, i cel swój na podrożu dla podjęcia lub podeptania przez innych.
— Nie bacząc nawet, czy tym korzyść, czy klęskę przyniosą… „innym”?
— Może w głębi duszy nie bacząc i na to — odmruknął z głuchą zaciętością. — Zaś siedliska zarazy są nie tylko na dalekich traktach, a pada ona nie tylko ospą na ciała, lecz zniemożeniem na dusze: ta ospa czuć obcych.
Odmachnął się ręką od dalszych replik, zbierał w myślach rozproszone przez ludzi obrazy.
— A no: wyprostowałem się jednak, znalazłem siebie bodaj za cenę zguby… Zaś tamci, nasi, którym w pierwszej chwili lęk oczy rozszerzył, rzucili się otwierać cele, a potem za pierwszą myślą i uczuciem chcieli porwać do czynu, zaagitować — kryminalnych, oczywista. Tam też i nas pchnęli z moim jarosławcem. Powitano nas rykiem. Imamy się ich rozkuwać. Aliści ten bogomolnik z kąta nie tylko na sobie ruszyć ich nie da, ale rozczapirza ramiona nad tym tłumem i huka: „Ludzie! wam dusze w sobie z grzechu rozkuwać, a one to serdeczne…” I całuje przecie to ścierwo własne kajdany. A tym sobakom tego tylko brakło: żeby im kto ich psią trwogę sumieniem nazwał. Tu nie było czasu na perswazje. Więc ja pod pierwszy strzał tego pokutnika. Pożałowałem przecie kuli: „zgnij zdrajcą!…” A oni się tego słowa tyleż nieomal co kuli boją — te psie dusze, gdy w gromadzie. I znowuż ku nam mieć się poczęli. Więc ja im: „Ku czemu was matki na ten świat miotnęły, pewno nie wie żadna, ledwie która z chichotem wspomni, dlaczego to się stało. Wy za to wiecie do ostatka, na coście się rodzili: psom najparszywszym lepsza dola przypadła. Sprawcież tedy matkom waszym tę psotę, że się kiedyś zwiedzą, iż rodziły — omal nie splunąłem w gębę najbliższą — bohaterów!” I dacie wiarę: właśnie ta ostatnia, ta najbardziej nieludzka pogarda kłoni ich ku mnie ostatecznie — umiem ja przemawiać do dusz sobaczych. Lecz oto we drzwiach staje oficer i dwóch ze straży. W tej nagłej ciszy napięcia słyszymy mowę… łagodną: o tym, jak to się ludzie gubią, jak to i jego służba ciężka, jak wszystkim na świecie dola twarda i jednaka; a wszak do inteligentnych ludzi mówi. Sołdatów tymczasem coraz więcej w izbie: po jednemu, po dwóch… Zaś „inteligencja” tyle nam w onej chwili powiedzieć tylko mogła: że kto za broń chwycił, temu już nie do rozpraw, a jeśli do takich przemawiają, to tylko, by za łeb pochylony łatwiej chwycić. Więc mu przerywam na początku: „Mój panie, nas wszystkich przysłano tu pono za to, żeśmy się nikogo słuchać nie chcieli. Więc nie pochlebiaj pan sobie lepszym skutkiem swej pięknej wymowy…”
Ten i ów ze słuchaczy żachnął się tak, że aż się z krzesłem odrzucił, słuchając z nerwową już odrazą tej zadzierzystej brawury opętańca.
↓ Rozwiń fragment ↓— Powiedz mi: twój brat miał podobno niegdyś jakąś panienkę?…
— W poręś odezwała się z nią...
↑ Zwiń fragment ↑— Powiedz mi: twój brat miał podobno niegdyś jakąś panienkę?…
— W poręś odezwała się z nią! Dziwna rzecz: jak takie słuchanie instynktem czujnym zawsze w porę ze swoim się wyrwie! Skąd ci to ona na myśl przyszła? I kto ci o niej opowiadał?!
— On sam.
— Jakże! Miał też o czym!… Ona poszła, jak to powiadają, na złe drogi. Na bardzo złe drogi. Przez niego do tych jego spraw wciągnięta i zapalona — a smarkaczami byli wtedy oboje — razem z nim też i „wpadła”. Zaś po jego zesłaniu w bardzo niedługim czasie… spadła — od razu na oficerów.
↓ Rozwiń fragment ↓Pojawił się w jakieś dziesięć dni po moim przybyciu do domku wygnańców nowy gość. Był...
↑ Zwiń fragment ↑Pojawił się w jakieś dziesięć dni po moim przybyciu do domku wygnańców nowy gość. Był to jakiś chodaczkowy szlachcic, przed powstaniem kupiec kolonialny w małym miasteczku, Marek Korytko. Była to mała, jakby przydeptana postać o błękitnych, zapłakanych oczach, malinowym nosie, wypełzłych wąsach i łysinie. Kulił się on wobec moich gospodarzów i miał z nimi jakieś interesy. Gość chętnie wchodził do mojego pokoju i nieśmiało siadał na koniuszku krzesła. Było w nim jakieś nieustające upokorzenie.
— Z Moskiewką ożenił się — powiedział mi pan Kulesza — baba pije, po twarzy go tłucze i sam on się rozpił.
Byłem uprzedzająco grzeczny dla Korytki.
— Tak to — mówił — płacz i pustka szczera, noc naokoło. Gdziekolwiek pokazać się — sprzedawczyk, renegat. Pan Filip Ossoliński, wielki pan i patriota, usiąść mi u siebie w domu nie pozwala, że to niby dzieci moje teraz prawosławne. I nigdzie, nigdzie spokoju nie ma. Jeden pan Seweryn, święty człowiek, mówi: „Nic to, aby tylko dusza czysta była”, i jak z równym ze mną rozmawia, ale ja sam czuję wobec niego moją nikczemność i zdradę; w oczy jego czyste patrzeć nie śmiem. Raz, dwa na kwartał pójdę posłuchać i dość.
↓ Rozwiń fragment ↓Gdy czekałem w jakiejś wsi syberyjskiej na konie, zobaczyłem kilkunastu ludzi, którzy szli za trumną...
↑ Zwiń fragment ↑Gdy czekałem w jakiejś wsi syberyjskiej na konie, zobaczyłem kilkunastu ludzi, którzy szli za trumną. Wieziono ją na zwykłych saniach, takich, jakie używane tu bywają do przewożenia drzew.
— Kogo to chowają? — zapytałem woźnicy.
— Zesłaniec pomarł. Łaskawy on, dobry pan był. Z popem pokłócił się przed śmiercią. Starej wiary pewno.
↓ Rozwiń fragment ↓— Dmochowski umarł — powiedział — i Hipolit Myszkin wygłosił nad jego trumną mowę pogrzebową. On, skuty, ogolony...
↑ Zwiń fragment ↑— Dmochowski umarł — powiedział — i Hipolit Myszkin wygłosił nad jego trumną mowę pogrzebową. On, skuty, ogolony katorżnik, wśród cerkwi, gdzie szczękały łańcuchy i broń, nad trumną nieznanego sobie, umęczonego brata, i mówił: „Nie wierzcie, że on umarł, on nie śpi nawet — tamten, którego nie znam, lecz wiem, że cała jego wola, wszystkie jego myśli są tam i żyją w dziesiątkach, setkach piersi, w które on je przelał. Na próżno śpiewać mu tu pogrzebalne hymny: on żyje, nie przestaje żyć — z jego krwi, z krwi wszystkich nas wyrasta nowe życie, nowa przyszłość szczęścia i swobody”. Pijany pop mu odparł na to krótko: „Kłamiesz! Nie wyrośnie”, a Myszkin, wskazując popa, rzekł: „Za zgasłego raba bożego, Eustafiusza, pomódlmy się, bracia, umarł bowiem i nie wstanie”. Pop zaklął, przeląkł się i zemknął, a Myszkin mowę dokończył. Czy jest co większego, bardziej podziwu godnego niż te egzekwie, jakie sprawia nad trzymającym go w swych krwawych szponach caratem, w jakiejś zasypanej przez śnieg cerkiewce syberyjskiej katorżnik w gronie innych katorżników?
↓ Rozwiń fragment ↓Był jeden z zesłanych, którego ulubionym zajęciem w czasie wolnym było liczenie pali. Wszystkich pali...
↑ Zwiń fragment ↑Był jeden z zesłanych, którego ulubionym zajęciem w czasie wolnym było liczenie pali. Wszystkich pali było półtora tysiąca, wszystkie liczył i miał na uwadze. Każdy pal w jego rachunku oznaczał dzień; każdy dzień odliczał po jednym palu i tym sposobem po ilości niedoliczonych pali mógł wiedzieć, jak długo mu jeszcze potrzeba zostawać w katordze. Wiele lat wypadało mu jeszcze czekać, ale w więzieniu było dość czasu na nauczenie się cierpliwości. Widziałem raz, jak się żegnał z towarzyszami aresztant, który przebył dwadzieścia lat w katordze i na koniec wychodził na wolność. Byli tacy, którzy pamiętali, jak wchodził do więzienia młody, o nic się nietroszczący, niemyślący ani o swojej zbrodni, ani o karze. Wychodził siwy starzec, z twarzą ponurą i smutną.
↓ Rozwiń fragment ↓Pamiętam także, jak pewnego aresztanta, który był przedtem zamożnym właścicielem sybirskim, wezwano raz pod wieczór...
↑ Zwiń fragment ↑Pamiętam także, jak pewnego aresztanta, który był przedtem zamożnym właścicielem sybirskim, wezwano raz pod wieczór do bramy. Pół roku przedtem otrzymał wiadomość, że jego żona wyszła za mąż i mocno to odczuł. Teraz ta żona właśnie podjechała do bramy, wywołała go i dala mu jałmużnę. Pomówili ze sobą ze dwie minuty, zapłakali i pożegnali się na wieki. Widziałem twarz jego, kiedy wracał do kazarmy…
↓ Rozwiń fragment ↓Pamiętam pierwszy poranek w kazarmie. W kordegardzie u wrót ostrogu uderzono w bęben, jako hasło...
↑ Zwiń fragment ↑Pamiętam pierwszy poranek w kazarmie. W kordegardzie u wrót ostrogu uderzono w bęben, jako hasło do wstawania, i w dziesięć minut potem podoficer straży więziennej zaczął otwierać kazarmy. Aresztanci zaczęli się budzić. Przy mdłym świetle łojówki podnosili się ze swoich nar, drżąc z zimna: wstawali ze snu, po większej części milcząc, z ponurym wejrzeniem, poziewali, przeciągali się, marszczyli piętnowane czoła. Niektórzy żegnali się, inni szukali już zaczepki.
Zaduch był straszliwy. Świeże powietrze zimowe uderzyło we drzwi, jak tylko je otworzono, i w kazarmie zakłębiło się od pary. Przy wiadrach z wodą stał tłum aresztantów; po kolei brali dzban, nabierali wody w usta i tą wodą myli twarz i ręce. Woda przygotowana już była z wieczora, przez tak zwanego parasznika. W każdej kazarmie według przepisów był jeden aresztant, wybrany przez towarzyszy dla posług; nazywał się parasznik i nie chodził na robotę. Jego zajęcie polegało na utrzymywaniu czystości w kazarmie, na myciu i szorowaniu nar i podłogi, przynoszeniu i wynoszeniu nocnego cebra, na dostarczaniu świeżej wody po dwa wiadra, rano dla mycia się, w dzień dla picia.
↓ Rozwiń fragment ↓Hulanka zresztą rozwijała się stopniowo. Odbywała się zwykle w dni świąteczne albo w dzień imienin...
↑ Zwiń fragment ↑Hulanka zresztą rozwijała się stopniowo. Odbywała się zwykle w dni świąteczne albo w dzień imienin hulającego. Aresztant solenizant, wstając rano, stawiał świeczkę przed obrazem i modlił się, potem wystrajał się i zamawiał dla siebie obiad. Kupowało się wołowinę, rybę, robiło się sybirskie pielmeni; solenizant najadał się jak wół, prawie zawsze sam, rzadko kiedy zapraszając towarzyszy do udziału w uczcie. Potem zjawiała się wódka: solenizant upijał się jak bela i nieodmiennie chodził po koszarach, zataczając się i potykając, i starał się pokazać wszystkim, że on pijany, że on „hula”, i w ten sposób zjednać sobie powszechne poważanie. Lud rosyjski w ogóle ma pewne współczucie dla pijanego; w ostrogu zaś do rozhulanego budził się pewien szacunek. W tym hulaniu aresztanckim był pewnego rodzaju arystokratyzm.
Podochociwszy sobie, aresztant najmował zaraz muzykę. Był w ostrogu jakiś Polak, dezerter z wojska, bardzo nędznej postaci, który grał na skrzypcach i miał ze sobą instrument — jedyną swoją własność. Nie znał żadnego rzemiosła i zarabiał tylko w ten sposób, że najmował się hulakom do grania wesołych tańców. Czynność, do której się zobowiązywał, polegała na tym, żeby nieodłącznie ślad w ślad za swoim pijanym pryncypałem chodzić z kazarmy do kazarmy i z całej mocy rzępolić na skrzypcach. Na twarzy jego często malowała się nuda i zmęczenie. Ale okrzyk: „Graj, pieniądześ wziął!” zmuszał go, żeby znowu rzępolić i rzępolić.
Aresztant, zaczynając hulankę, mógł być pewny, że jeśli się bardzo upije, to niewątpliwie rozciągną nad nim opiekę, w czas spać ułożą, a gdyby się zjawiła zwierzchność, ukryją gdzieś, i to zupełnie bezinteresownie. Z drugiej strony podoficer i inwalidzi, mieszkający w ostrogu dla dozoru, mogli być zupełnie spokojni, że pijany nie przyczyni im kłopotu: nad nim czuwała cała kazarma i gdyby zaczął rozbijać, buntować się, natychmiast by go uśmierzono, a w razie potrzeby nawet związano.
↓ Rozwiń fragment ↓Był on najświęciej przekonany, że po upływie naznaczonego terminu katorgi wróci do domu na Kaukaz...
Motyw: Zesłaniec
Kondycja tego typu bohatera jest zbliżona do tej, jaka określa więźnia, ale różni się od niej. Zesłaniec często nie przebywa w ciasnej, zamkniętej przestrzeni, lecz dzieli go wielka przestrzeń od miejsc rodzinnych, ojczyzny (czasami, jak w przypadku gułagu, zesłaniec jest również więźniem zamkniętym w obozie). Niekiedy zesłaniec bywa traktowany przez władze skazujące go na karę jak zbrodniarz, zaś przez społeczność, z której się wywodzi — za więźnia sumienia (zob. też: Syberia)