Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Adam Mickiewicz
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Bolesław Prus
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Władysław Stanisław Reymont
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Henryk Sienkiewicz
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Juliusz Słowacki
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Władysław Syrokomla
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Stefan Żeromski
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Komedia X
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż podróżniczy
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz
- Wiersz sylabotoniczny
- Jedzenie X
↓ Expand fragment ↓DORYMENA
Co ja widzę! Dorancie, ależ to prawdziwa uczta!
PAN JOURDAIN
Pani markiza raczy sobie...
↑ Hide fragment ↑DORYMENA
Co ja widzę! Dorancie, ależ to prawdziwa uczta!
PAN JOURDAIN
Pani markiza raczy sobie żartować; pragnąłbym, aby ten posiłek był godniejszy jej łaskawej pochwały.
Dorymena, pan Jourdain, Dorant i trzej śpiewacy zasiadają do stołuDORANT
Pan Jourdain ma słuszność, markizo, i wdzięczen mu jestem, że tak dobrze sprawuje honory domu. Podzielam najzupełniej jego zdanie, iż zastawa nie jest bynajmniej godną pani. To ja nią kierowałem, daleko mi zaś do doświadczenia, jakie w tym względzie posiadają niektórzy z naszych przyjaciół. Nie spotkasz się tedy, pani, z czymś bardzo kunsztownym, przeciwnie, znajdziesz niejeden występek przeciw prawidłom kulinarnym i niejedną niegramatyczność na punkcie dobrego smaku. Gdyby Damis, nasz przyjaciel, zajął się był tą sprawą, wszystko byłoby jak należy, jaśniałoby samą wytwornością i sztuką. Nie omieszkałby on sam skierować twej uwagi na każdą potrawę i dałby ci sposobność podziwiania jego wysokiego uzdolnienia w umiejętności smakołyków. Zwróciłby twoje spojrzenia na chleb, cały o złocistej skórce, wszędzie równo wypieczony, chrupiący mile pod twymi ząbkami, na wino o aksamitnym połysku, napełniające błogim ciepłem, a nieuderzające zbytnio do głowy, na ćwiartkę baraniny, szpikowanej pietruszką, na pieczeń z normandzkiego cielątka, białą, delikatną, która w ustach się rozpływa jak pasztet, na kuropatwy pachnące tak rozkosznie, a na zakończenie na wyborną zupę na bulionie, której towarzyszy młody tłuściutki indyk, otoczony gołąbkami i ozdobiony białą cebulką z domieszką różnorodnej sałaty. Co do mnie jednak, muszę się przyznać do swego braku znawstwa i, jak pan Jourdain… dobrze się wyraził, pragnąłbym, aby ta uczta była godniejszą pani.
DORYMENA
Mogę na to tylko odpowiedzieć, zajadając, jak pan widzi.
↓ Expand fragment ↓No, widzisz; tłumaczę ci jaśnie:Toż zupą dla mężczyzny jest kobieta właśnie;I kiedy człowiek...
↓ Expand fragment ↓Ragueneau siedzi przy małym stoliku, z miną natchnioną, liczy na palcach i pisze.PIERWSZY PASZTETNIK...
↑ Hide fragment ↑Ragueneau siedzi przy małym stoliku, z miną natchnioną, liczy na palcach i pisze.PIERWSZY PASZTETNIK
wnosząc półmisek z pieczystym, przystrojonym w ogon pawiPieczony paw!…DRUGI PASZTETNIK
z półmiskiem ciastaCiasteczka!…TRZECI PASZTETNIK
z blatem plackówPlacki migdałowe!…CZWARTY PASZTETNIK
z babkąBabka!…KUCHCIK
z półmiskiemDuszone mięso!…
↓ Expand fragment ↓Odwróć oczy, o, boska muzo, pełne czarów,By ich nie zaczerwienił skwar kuchennych żarów!…do...
↑ Hide fragment ↑Odwróć oczy, o, boska muzo, pełne czarów,By ich nie zaczerwienił skwar kuchennych żarów!…do jednego z pasztetników, pokazując mu ciastkaW tych ciastkach całkiem krzywo siedzi konfitura:Hemistychy po bokach, a w środku cezura!…do drugiego, pokazując mu pasztet niedokończonyUwieńczyć dachem trzeba te grzankowe mury!…do Kuchcika, który siedząc na ziemi, wdziewa na rożen sztuki drobiuA ty, co drób na rożnie mieścisz różnopióry,Przełóż skromne kurczęta wspaniałym indykiem,Jak Malherbe długie wiersze króciutkim wierszykiem,Tutaj stopę przedłużaj, a tam znowu skracaj,I strofki pieczystego przy ogniu obracaj!…
↓ Expand fragment ↓INNY UCZEŃ
wnosząc półmisek przykryty serwetąJegomość! Z brioszowego ciasta i ze seraUpiekłem niespodziankę...
↑ Hide fragment ↑INNY UCZEŃ
wnosząc półmisek przykryty serwetąJegomość! Z brioszowego ciasta i ze seraUpiekłem niespodziankę dla was… Patrzcie!…Odkrywa półmisek, na którym widnieje duża lira z ciasta.RAGUENEAU
zachwyconyLira!…UCZEŃ
Struny jej, patrzcie jeno, z czystego karmelu!…RAGUENEAU
wzruszonyA laur ze strączków grochu!…
↓ Expand fragment ↓RAGUENEAU
do drugiego poetyPewien przepis na ciastko przystroiłem w rymy…TRZECI POETA
stając przy...
↑ Hide fragment ↑RAGUENEAU
do drugiego poetyPewien przepis na ciastko przystroiłem w rymy…TRZECI POETA
stając przy półmisku pączków ze śmietanąA tak, przepis na ciastka!… Prosimy! prosimy!…CZWARTY POETA
przypatrując się brioszce, którą ściągnąłTej brioszce czepek na łbie dziwacznie się boczy!…Zdejmuje go zębami.PIERWSZY POETA
Spod cykatowych powiek strzelają z uboczyNa mnie tego piernika migdałowe oczy!…Zabiera go.TRZECI POETA
ściskając z lekka pączek ze śmietanąTen pączek jak w uśmiechu usteczka otwiera!…DRUGI POETA
nadgryzając lirę z ciastaSłuchamy!… Po raz pierwszy żywi mnie dziś lira!…RAGUENEAU
przygotowuje się do deklamacji, kaszle, poprawia czapkę na głowie i staje w pozycji.Przepis wierszem…DRUGI POETA
do pierwszego, potrącając go łokciemTy śniadasz?…PIERWSZY POETA
do drugiegoJem, co jest gotowe!…RAGUENEAU
Przepis, jak się torciki robi migdałowe.Bij na piankę jajek kilka,A gdy przejdzie czasu chwilka,Ściśnij w dłoni swej cytrynęOdrobinę.Kiedy spłynie sok na piankę,Niechaj dłużej nikt nie czeka,I z migdałów słodkich mlekaDoda szklankę!…Mając dzieła już połowę,Rozrób ciasto śmietankowe,I pilnując ściśle normy —Włóż do formy!Przy czym szybko niech twój palecZ tego ciasta zrobi walec,I otoczy nim jej boki —W krąg szeroki!…Do samego teraz środkaNiechaj spłynie pianka słodka.I skończona oto heca,Oprócz pieca.Nim godzina jednak minie,Jeśli dobry żar w kominie,Pyszny torcik migdałowy —Masz gotowy!…JEDEN Z POETÓW
dławiąc sięHompf!…INNI POECI
z pełną gębąPrzewyborne!… Pyszne!…Idą w głąb sklepu, zajadając.CYRANO
który zauważył ich postępowanie, podchodząc do RagueneauCzerwony jak rydze,Tokujesz, nic nie wiedząc, a oni żrą…RAGUENEAU
przytłumionym głosem, uśmiechając sięWidzę,Nie patrząc tam, by głodnej nie zawstydzić rzeszy;A taka deklamacja podwójnie mnie cieszy,Bo folgując słabostce miłej w takiej chwili,Pozwalam jeść biedakom, którzy głodni byli!…CYRANO
klepiąc go po ramieniuPodobasz mi się, wasze…Ragueneau odchodzi, podążając za swoimi przyjaciółmi. Cyrano odprowadza go oczyma, potem nagle i nieco szorstkoLizo!…Liza, czułą rozmową z muszkieterem zajęta, zadrżała, i podchodzi spiesznie ku CyranowiTen wojskowySmali aśćce cholewki…Liza
tonem obrażonymOo! Mój wzrok surowyZwycięsko myśli gromić zwykł nieprzyzwoite!…CYRANO
Jak na zwycięzców… oczy aśćki są podbite!…LIZA
dławiąc się gniewemAleż…CYRANO
Dość! Mąż twój sercu mojemu jest drogi,Zabraniam więc surowo przypinać mu rogi…LIZA
Ależ ja…CYRANO
który podniósł był głos dostatecznie, by słyszanym być przez galantaKto zrozumiał, niech z tego skorzysta!…Kłania się znacząco muszkieterowi, po czym, spojrzawszy na zegar, idzie ku drzwiom wejściowym w głębi sceny i stanąwszy przy nich, wygląda na ulicę.LIZA
do muszkietera, który odkłonił się był BergeracowiNie pojmuję waćpana!… Piękny mi gwardzista!…Powiedz mu coś o nosie…MUSZKIETER
O nosie, o nosie…Odchodzi skwapliwie; Liza idzie za nim.CYRANO
ode drzwi, przy których stanął, dając znak Ragueneau'owi, by uprowadził poetówPst!…RAGUENEAU
do poetówNiepodobna wierszy czytać w tym chaosie…CYRANO
niecierpliwiąc sięPst! pst!…RAGUENEAU
wskazując im drzwi na prawoTam będzie nam wygodniej!…pociągając ich za sobąLepiej się zabawim!…PIERWSZY POETA
zrozpaczony, z pełną gębąA ciastka?…DRUGI POETA
Zabierzemy!… Toż ich nie zostawim!…Wychodzą wszyscy procesjonalnie za gospodarzem, unosząc z sobą kilka półmisków.SCENA PIĄTA
Cyrano, Roksana, Ochmistrzyni.CYRANO
Jeśli mi stąd wybłyśnie cień nadziei cienia,Oddam jej list mój…Roksana w masce, poprzedzając swą ochmistrzynię, ukazuje się w szybach drzwi wejściowych. Cyrano żywym ruchem otwiera drzwi.Proszę!…Przystępując do ochmistrzyniDwa słówka duegna!…OCHMISTRZYNI
Sześć!…CYRANO
Czy asińdźka bardzo łakoma?…OCHMISTRZYNI
Jak kotka!…CYRANO
biorąc z bufetu jedną z papierowych torebekMasz więc tu Benserade'a odę…OCHMISTRZYNI
Co?…CYRANO
…do środkaCiasteczek śmietankowych kilka aśćce wkładam.OCHMISTRZYNI
Ooo!…CYRANO
A pączki czy lubisz?…OCHMISTRZYNI
Za nimi przepadam,Zwłaszcza gdy zawierają w sobie bitą piankę!…CYRANO
Sześć pączków więc asińdźce zawijam w sielankęSaint-Amanta!… Zaś w wiersze pana Chapelaina,Składam tutaj smacznego kawał baumkuchena.Asińdźka lubisz ciastka świeże?…OCHMISTRZYNI
Bez różnicy!…CYRANO
wręczając jej napełnione torebkiRaczże te tutaj wszystkie spożyć na ulicy.OCHMISTRZYNI
Ależ…CYRANO
popychając ją z lekka ku drzwiomI nie powracać do nas aż po ich spożyciu!Zamknąwszy za nią drzwi, powraca do Roksany i odkrywszy głowę, pełen szacunku, zatrzymuje się w przyzwoitym oddaleniu.SCENA SZÓSTA
Cyrano, Roksana, Ochmistrzyni przez małą chwilę.CYRANO
Błogosławiona stokroć ta chwila w mym życiu,Gdy wspomniawszy, że żyję, zeszłaś tutaj, pani,Aby… aby?…ROKSANA
która zrzuciła maskęNajsamprzód hołd ci złożyć w dani.Widziałam bój waćpana. Ach, jak byłam radą,Kiedyś tego nicponia upokorzył szpadą;Bo musisz waszmość wiedzieć, że się kocha we mniePewien magnat potężny…CYRANO
De Guiche?…ROKSANA
I nikczemnieNarzuca mi innego; a ów pokonanyTo właśnie upatrzony dla mnie mąż…CYRANO
Słomiany!…z ukłonemTym ci lepiej!… To dla mnie odkryciem jest miłe:Nie o mój nos — o piękne twe oczy walczyłem!…ROKSANA
Potem… chciałam… Lecz mówiąc to, co tu wyjawię,Musiałabym odnaleźć tego brata prawie,Z którym niegdyś igrałam w parku, przy jeziorze…CYRANO
Tak! Zjeżdżaliście do nas co rok w letniej porze…ROKSANA
Szpadą z drzewa staczałeś urojone walki…CYRANO
Kukurydza swą nacią stroiła twe lalki…ROKSANA
To był czas psoty…CYRANO
Cacek…ROKSANA
Łakotek…CYRANO
Chowanki…ROKSANA
Czas, gdy waszmość spełniałeś wszystkie me zachcianki…CYRANO
Roksana w krótkiej sukni była Madzią wtedy…ROKSANA
Czy byłam wówczas ładna?…CYRANO
żartobliwieTak!… Dosyć!… Od biedy!…ROKSANA
Czasem, dłoń skaleczywszy przy jakimś psikusie,Przybiegałeś… Ja wtedy, udając matusię,Wołałam, groźnie memu każąc dźwięczeć słowu:„I gdzież mi się tak ślicznie urządziłeś znowu?…”zatrzymuje się osłupiałaA to co?…Cyrano usiłuje cofnąć rękęPokaż zaraz!… Nie, to strach!… W tym wiekuJeszcze!… Gdzież to złapałeś, niedobry człowieku?…CYRANO
Bawiąc się w okolicy wieży Nesle, przy bramie…ROKSANA
siada na krześle i maczając chustkę w szklance wodyPokaż…CYRANO
siadając przy niejNie sposób takiej opierać się mamie!…ROKSANA
obmywając mu rękęI powiedzże mi, waszmość, jak się wszystko działo;Iluś miał przeciw sobie?…CYRANO
E, setkę niecałą!…ROKSANA
Mów!…CYRANO
Nie! To nieciekawe!… Powiedz pani raczej,Czegoś wprzód rzec nie śmiała…ROKSANA
nie wypuszczając jego rękiO, teraz inaczej!Teraz woniami wspomnień dziecinnych owiana,Ośmieliłam się… Otóż, jestem zakochana!CYRANO
Ach!…ROKSANA
W kimś, co tego nie wie…CYRANO
Ach!…ROKSANA
Dotychczas jeszcze!…CYRANO
Ach!…ROKSANA
Lecz komu, gdy nie zgadł, wkrótce to obwieszczę!…CYRANO
Ach!…ROKSANA
Jest to biedny chłopiec, który o mnie marzy,A kochania mi swego wyznać się nie waży…CYRANO
Ach!…ROKSANA
obwiązując mu ręką swą chusteczkąPozwól tętno zbadać… Masz gorączkę małą!…Widziałam, jak na ustach wyznanie mu drżało!…CYRANO
Ach!…ROKSANA
kończąc opatrunekI wyobraź sobie — to pewno coś wróży!…Ten chłopiec, mój kuzynie, w twoim pułku służy!…CYRANO
Ach!…ROKSANA
śmiejąc sięW twojej kompanii właśnie…CYRANO
Ach!…ROKSANA
Umysł szlachetnyWidnieje z jego oczu… Geniusz, dowcip świetny,Młodość, waleczność, duma z czoła jego świeci,Układny, piękny…CYRANO
zrywając się, pobladłszyPiękny!…ROKSANA
Co to?… Co waszeci?…CYRANO
Mnie?… Nic, nic!…pokazując rękę z uśmiechemTo ta buba!…ROKSANA
Wkrótce się zagoi.Widuję go w teatrze tylko z loży mojej…CYRANO
Nie mówiliście z sobą?…ROKSANA
Nie!… Tylko oczyma!…CYRANO
Skądżeś się dowiedziała?…ROKSANA
Czyż kumoszek nie ma?…Na placu Royale o tym mi opowiadano…CYRANO
Więc on w kadetach służy?…ROKSANA
W gwardii…CYRANO
Jego miano?…ROKSANA
Chrystian baron de Neuvillette…CYRANO
Mylisz się pani;Takiego u nas nie ma…ROKSANA
Owszem, jest w kompaniiKapitana de Carbon. Służy od dziś rana…CYRANO
Jak to?… I tak od razu jużeś zakochana?…OCHMISTRZYNI
otwierając drzwi w głębiWasza miłość, spożyłam wszystkie już ciasteczka…CYRANO
To idź asińdźka wiersze odczytać z woreczka…Ochmistrzyni oddala sięLubując się w dowcipie, w wymowie wybredna,Wykwintna! — Cóż natenczas poczniesz moja biedna,Jeśli to dziki prostak, co dwóch słów nie sklei?…ROKSANA
Skądże?… Ma przecież włosy jak pasterz z Astrei!…CYRANO
Lecz jeśli to jest płytka, choć trefiona głowa?…ROKSANA
Nie, nie!… On może tylko piękne mówić słowa!…CYRANO
Prawda, skoro wąs piękny!… Lecz gdyby duch karłaW tym bożku?… gdyby głupi był?…ROKSANA
tupiąc nogąTobym umarła!…CYRANO
po chwili milczeniaWezwałaś mnie tu pani, by mi to powiedzieć?Przyznam, że myślą celu nie mogę wyśledzić!…ROKSANA
Bo to, słyszałam wczoraj rzecz, która mnie straszy.Mówiono, że jesteście tam w kompanii waszejGaskończykami wszyscy…CYRANO
I sprawiamy tuzyŻółtodzióbkom, co do nas włażą jak intruzy,Nie będąc Gaskonami, jak my, z krwi i kości?…Czy takie miałaś pani o nas wiadomości?ROKSANA
Tak!… O, ja drżę o niego!…CYRANO
półgłosem przez zaciśnięte zębySłusznie, jak Bóg żywy!…ROKSANA
Ale wczoraj w teatrze, gdyś karcił, straszliwy,Tego łotra, gdyś czoło stawiał trutniom onym,Widząc cię takim wielkim i tak niezwalczonym,Pomyślałam: O, gdyby ta stal, co tam brząka…CYRANO
z uśmiechemRozumiem już!… Zasłonię twojego baronka!…ROKSANA
Nieprawdaż, ty go w każdej obronisz potrzebie?Ja zawsze taką przyjaźń żywiłam dla ciebie!…CYRANO
Tak, tak!…ROKSANA
Będziesz mu druhem?…CYRANO
Będę!…ROKSANA
KarteluszeŻadne go nie dosięgną?…CYRANO
Nie, na moją duszę!…ROKSANA
O, ja cię bardzo kocham!… Już do dom iść muszę!…wkładając maskę i zarzucając na głowę koronkową mantylę, w roztargnieniuAleś mi nic nie mówił waść o swoim boju.Musiał być srogi!… W strasznym byłam niepokoju!…Mów mu, niech pisze do mnie!…rzucając mu ręką całuskaKocham cię, kuzynie!…CYRANO
Tak, tak!…ROKSANA
Stu ludzi przeciw tobie? Żegnaj ninie!Nie zapomnę ci tego w ostatniej godzinie!…CYRANO
Tak, tak!…ROKSANA
Niech pisze!… Jeden na stu, wielki Boże!Teraz nie mogę; powiesz mi to w innej porze…Jeden przeciw stu ludziom! To strach, co za męstwo!…CYRANO
kłaniając się półgłosemWiększe od tego czasu odniosłem zwycięstwo!…Roksana wychodzi. Cyrano pozostaje, jak w ziemię wryty, nieruchomy, z oczyma spuszczonymi. Chwila milczenia. Potem otwierają się drzwi na prawo i Ragueneau wystawia głowę.SCENA SIÓDMA
Cyrano, Ragueneau, Poeci, Carbon de Castel-Jaloux, Kadeci, Tłum, później de Guiche.RAGUENEAU
Czy można?…CYRANO
nie ruszając się z miejscaTak!…Ragueneau daje znak swym przyjaciołom, aby weszli. Poeci wchodzą, a równocześnie przez drzwi w głębi wchodzi Carbon de Castel-Jaloux, w stroju kapitana gwardii, wymachując rękami na widok Cyrana.CARBON DE CASTEL-JALOUX
drżąc z uciechyA, jesteś wreszcie?…CYRANO
podnosząc głowęKapitanie!…CARBON
Nasz bohater!… Już wiemy wszystko!… Tam w altanieNaprzeciwko kadetów ze trzydziestu czeka…CYRANO
cofając sięAleż…CARBON
chcąc go pociągnąć ze sobąChodź, chcą cię widzieć…CYRANO
Nie!…CARBON
Toż niedalekaDroga!… Piją naprzeciw, pod Krzyżem, na dworze.CYRANO
Ja…CARBON
podchodzi ku drzwiom i wrzeszczy tubalnym głosemBohater się wzdraga… W kwaśnym jest humorze!…GŁOS
za drzwiamiAch! Sandious!…Zgiełk za drzwiami; słychać szczęk szpad i łoskot kroków w ciężkich butach.CARBON
zacierając ręceJuż!… Już idą!… Już są na ulicy!…KADECI
wchodząc do paszteciarniMilledious!… Capdedious!… Mordious!… Pocapdedious!…RAGUENEAU
cofając się z przerażeniemTo waszmoście tu wszyscy sami Gaskończycy?…KADECI
Wszyscy!…PIERWSZY KADET
do CyranaBrawo!…CYRANO
Baronie!…DRUGI KADET
ściskając mu ręceNiech żyje!…CYRANO
Baronie!…TRZECI KADET
całując goBuzi!…CYRANO
Baronie!…KILKU KADETÓW
wyciągając do niego ręcePozwól uścisnąć twe dłonie!…CYRANO
nie wiedząc już, któremu z nich odpowiedziećBaronie!… Ach, baronie, łaski!…RAGUENEAU
Pan Bóg z nami!…To waszmoście jesteście wszyscy baronami?…KADECI
Wszyscy!…RAGUENEAU
Ej, czy to waście powiadacie szczerze?…PIERWSZY KADET
Z perełek naszych koron zbudowałbyś wieżę!…LE BRET
wszedłszy, podbiega ku CyranowiSzukają cię! Tłum ludzi w gorączce tu śpieszy;Ci, co szli wczoraj z tobą przodują tej rzeszy!…CYRANO
Nie mówiłeś, gdzie jestem?LE BRET
Owszem, powiedziałem!…JAKIŚ MIESZCZANIN
wchodząc na czele kilku ludziWasza cześć! Marais całe pędzi tu nawałem.LE BRET
uśmiechając się, z cicha do CyranaA ona?…CYRANO
z żywościąMilcz!…LICZNE GŁOSY
za scenąCyrano!…Tłum wpada do paszteciarni. Okrzyki, zgiełk, ścisk, potrącania.RAGUENEAU
wylazłszy na stółPrzewrócą sklep cały,Cha, cha, cha!!… Tłuką wszystko!… To widok wspaniały!…LUDZIE
otaczający CyranaPrzyjacielu kochany, drogi przyjacielu!…CYRANO
Wczoraj jeszcze nie miałem przyjaciół tak wielu.LE BRET
w zachwyciePowodzenie!…JEDEN Z MARGRABIÓW
podbiegając z wyciągniętymi rękamiAch, gdybyś ty wiedział, mój drogi…CYRANO
Gdybyś?… Ty?… Czyśmy razem pasali bezrogi?…INNY MARGRABIA
Chcę waćpana przedstawić damom, które trawiCiekawość…CYRANO
Lecz asindziej, kto mi go przedstawi?…LE BRET
zdumionyCo tobie?…CYRANO
Milcz!…JAKIŚ LITERAT
z przyborami do pisaniaCzy mogę prosić o szczegóły?…CYRANO
Nie!…LE BRET
potrącając go łokciemTo jest Teofrastus Renaudot, bibułyGazeciarskiej inwentor znakomity…CYRANO
Basta!…LE BRET
Ten świstek, nowin pełny ze świata i z miasta,Jak mówią, rolę wielką odegra w przyszłości!…JEDEN Z POETÓW
podchodzącWasza cześć!…CYRANO
Jeszcze?…POETA
Chciałbym z nazwiska waszmościUłożyć pięcioraki akrostych…KTOŚ Z TŁUMU
podchodzącMości panie!…CYRANO
Dosyć!…Poruszenie. Obecni dają rum wchodzącemu hrabi de Guiche i jego orszakowi. Cuigy, Brissaille i oficerowie, którzy na końcu pierwszego aktu towarzyszyli Cyranowi. Cuigy podchodzi ku niemu z żywością.CUIGY
do CyranaHrabia de Guiche!…TŁUM
ustępując miejsca hrabiemuAaa!…CUIGY
Przynosi posłanieOd marszałka Gassiona!…DE GUICHE
kłaniając się Cyranowi…który za mą sprawąHołd imprezie najnowszej aści składa…TŁUM
Brawo!…CYRANO
uchylając czołaJegomość pan marszałek na odwadze zna się.DE GUICHE
Nie wierzył, aż przysięgli obecni w tym czasiePod bramą, że widzieli…CUIGY
Oczyma własnymi.LE BRET
z cicha do Cyrana, który zda się być nieprzytomnyAleż…CYRANO
Milcz!…LE BRET
Cierpisz, widzę…CYRANO
drgnąwszy, podnosi głowę żywym ruchemCo? Przed ludźmi tymiwąsy jego stroszą się, pierś się nadymaJa cierpieć?… Wnet zobaczysz!…DE GUICHE
któremu Cuigy coś szeptał do uchaWaść już tyle wieńcówZdobyłeś?… Waćpan służysz w pułku tych szaleńców,Gaskończyków.CYRANO
suchoW kadetach służę, mości panie!JEDEN Z KADETÓW
głosem tubalnymU nas!…DE GUICHE
spoglądając na Gaskończyków, zgrupowanych za CyranemWięc ci panowie z miną niesłychanieButną to są…CARBON DE CASTEL-JALOUX
Cyrano….CYRANO
Mości kapitanie!…CARBON
Ponieważ tu kompania zebrana w całości,Zechciej ją waść przedstawić hrabi jegomości!…CYRANO
postąpiwszy dwa kroki naprzód ku Hrabiemu i pokazując ręką GaskończykówGaskońskie oto są junaki…Carbona de Castel-Jaloux;Bezczelni łgarze, zabijaki,Gaskońskie oto są junaki!…Tak dumni każdy, jak król jaki,Bo w każdym łotr, lecz szlachty dwu;Gaskońskie oto są junakiCarbona de Castel-Jaloux!…Wzrok orli, czapli chód, lwie kłaki,Wąs rysi, głód wilczego kłu!W puch walą podły gmin wszelakiWzrok orli, czapli chód, lwie kłaki!…Ich kapelusze — to przetaki,Lecz za to czub — od diabłów stu!Wzrok orli, czapli chód, lwie kłaki,Wąs rysi, głód wilczego kłu!…„Rozwal-mu-pysk” i „Pruj-mu-flaki” —Tak zową się z krwawego chrztu!Krew chłepcą tak, jak lwie szczeniaki„Rozwal-mu-pysk” i „Pruj-mu-flaki”!…Gdzie gra na pięść-kij-nóż-tasaki,He-hej! w lot pędzą tam co tchu;„Rozwal mu pysk” i „Pruj-mu-flaki” —Tak zową się z krwawego chrztu!Gaskońskie oto są junaki,Co mężom spokój trują snu!Kobietko — diable siedmioraki! —Gaskońskie oto są junaki!…Niech rogal z gniewu ssie kułaki;Graj trąbko, graj: Tra-ta!… Ku-ku!…Gaskońskie oto są junaki,Co mężom spokój trują snu!…DE GUICHE
rozparłszy się niedbale w fotelu, który mu skwapliwie był przystawił RagueneauPoeta to dziś zbytek, co się płaci drogo.Chcesz waść należeć do mnie?…CYRANO
O nie, do nikogo!…DE GUICHE
Stryj mój, kardynał, dość się nacieszyć nie możeTwą werwą…. Forytować mogę…LE BRET
olśnionyWielki Boże!…DE GUICHE
Waćpan pięć aktów rymem napisałaś pono?…LE BRET
do Cyrana na uchoSłuchaj! Twa Agrypina będzie wystawioną!…DE GUICHE
Zanieś mu je!…CYRANO
uradowany, na wpół ulegającPrawdziwie!…DE GUICHE
On się w znawcę bawi,Wszystkiego kilka wierszy może ci poprawi…CYRANO
którego twarz zamroczyła się natychmiastNie sposób, mości panie! Krew się we mnie pieni,Na myśl samą, że komę jedną mi ktoś zmieni…DE GUICHE
Lecz w zamian, jeśli wiersz go upieści przyjemnie,Drogo płaci za niego…CYRANO
Nie drożej ode mnie,Bo najlepszą zapłatą za wiersz, który zrobię,Jest to, że mnie upaja, gdy go nucę sobie!…DE GUICHE
Waćpan dumny!…CYRANO
Prawdziwie? Waszmość zauważył?…JEDEN Z KADETÓW
wchodząc, z nadzianymi na szpadę swą zatłuszczonymi i podziurawionymi kapeluszami o połamanych piórachPatrz, Cyrano, zwierzyna, jaką los nam zdarzył!…Kapelusze te naszlim rano na bulwarku;To po tych, co zmykali, mając śmierć na karku!…CARBON
Świetne łupy!…WSZYSCY
śmiejąc sięCha, cha, cha!…CUIGY
Ten, co te łajdakiPosłał, wściekać się musi!…BRISSAILLE
Kto to mógł być taki?DE GUICHE
To ja!…Śmiechy milkną; po pauzieGdy własne ręce brudzi praca taka,Ukarać im kazałem poetę-pijaka!…Ogólne zakłopotanie; wszyscy milczą.KADET
półgłosem do Cyrana, pokazując mu kapeluszeCo z tym zrobić?… Tłuszcz kapie!… Udusić w śmietanie?…CYRANO
biorąc szpadę, na której zawieszone są kapelusze, i zsuwając je w ukłonie do stóp HrabiRacz to swym przyjaciołom zwrócić, mości panie!…DE GUICHE
zerwawszy się, głosem gromkim, suchoLektyka! Służba moja!… Idę precz! Dość tego!…do Cyrana gwałtownieA waszmość…GŁOS NA ULICY
wołającHej, kolebka jaśnie wielmożnegoDe Guiche!…DE GUICHE
opanowawszy się, z uśmiechemWaść Don Kichota czytałeś?…CYRANO
z ukłonemCzytałem,I głowę przed tym wzniosłym kłonię sowizdrzałem!…DE GUICHE
Więc polecam…HAJDUK HRABIEGO
we drzwiachKolebka czeka przede drzwiami!…DE GUICHE
Rozdział, gdzie opisuje walkę z wiatrakami…CYRANO
z ukłonemRozdział trzynasty!…DE GUICHE
Właśnie, bo się czasem zdarza,Że tego, co napadać na nie się odważa…CYRANO
Napadam więc na ludzi, których wiatr obraca?DE GUICHE
Wiatrak młyńcem swych ramion po żebrach pomaca,I porwawszy go w wiry napowietrznej jazdy,Wbije w błotną kałużę…CYRANO
Lub unosi w gwiazdy!…De Guiche wychodzi. Widać, jak wsiada do lektyki. Szlachta oddala się, szepcząc między sobą. Le Bret odprowadza gości do drzwi. Tłum się rozchodzi.SCENA ÓSMA
Cyrano, Le Bret, Kadeci, którzy obsiedli stoły po prawej i po lewej i którym usługa paszteciarni podaje jadło i napitek.CYRANO
kłaniając się tym, którzy wychodzą, nie śmiejąc go pożegnaćCzołem, waszmoście!… Czołem!…LE BRET
zrozpaczony, powracając ode drzwi, z podniesionymi ramionamiUbrałeś się caca!…CYRANO
O, ty! ty musisz gderać!…LE BRET
Czyż ta wroga pracaPrzeciw fortunie, gdy się uśmiechnie w przelocie,Nie jest dziełem szaleńca?…CYRANO
Szaleję w istocie!…LE BRET
tryumfującoAaa!CYRANO
Czynię to z zasady, bo to czasem rzeźwi,Być szalonym narwańcem, gdy inni zbyt trzeźwi…LE BRET
Gdybyś twą muszkieterską chciał okiełzać duszę,Grosz, sława…CYRANO
Cóż więc w celu tym uczynić muszę?…Uczepić się gdzieś klamki na magnackim dworzeI jak ów bluszcz, po dębu pełzający korze,Piąć się w górę służalstwem, a nie własną siłą?…Nie, dzięki!… Dedykować, jak tylu zrobiło,Wiersze swe mecenasom głupim i przywyknąć,By słuchając ich bredni, w nos śmiechem nie ryknąć?Na błazna lisi ogon w pióropusz zamienić,By chmurną twarz ministra śmiechem rozpromienić?…Nie, dzięki!… Mydlić oczy i pić te mydliny,Rankoru swej infamii nie zdradzając z miny?Od czołgania się w prochu brudne mieć kolano,Skórę na brzuchu zdartą, do cna wyświechtaną?…Nie, dzięki!… Chorągiewką być, która co chwilkaZwraca się do kapusty? — do kozy? — do wilka?Być ręką, która, myjąc drugą, siebie brudzi?Trybularzem, co marnych nos okadza ludzi?…Nie, dzięki!… Ze szczebelków pnąc się na szczebelki,Zajaśnieć w małym kółku jako pisarz wielki,I w łodzi, którą wiosło madrygałów żenie,Płynąć, unosząc w żaglach starych bab westchnienie?…Nie, dzięki!… Własnym sumptem swe tłoczyć piosenkiU starego wydawcy Sercy?… O, nie! dzięki!…Dać się wybrać papieżem na onych synodach,Co sejmują przy dzbanie w szynkownych gospodach?…Nie, dzięki!… Skrzętnie kuszcze podlewać laurowe,Zdobyte sonecikiem, miast sięgać po nowe?…Dzięki!… Przyznawać talent marnym tylko chłystkom?Submitować się kornie dziennikarskim świstkom?Budzić się co dnia z myślą: ach, byle me imięRedaktor „Merkurego” zachował w estymie?…Nie, dzięki!… Drżąc ze strachu, ważyć każde słowo?Torować sobie drogę czapką, a nie głową?Uniżać się do prośby? Dać się forytować?…Nie, dzięki! dzięki! dzięki!… Chcę sobie dworować,Śpiewać, śnić, mym natchnieniom folgując swawolnym,Być samotnym, to prawda, lecz sobą! lecz wolnym! —Nieskrępowany zgoła, pełnię animuszuWylewać w madrygale, albo w karteluszu!Bez troski, czy grosz kapnie, czy sława przyświeca,Tworzyć swą zamierzoną Podróż do księżyca!Słóweczka nie napisać, co by nie wyrosłoZ najgłębszej ducha treści, i z dumą wyniosłąMóc sobie mówić co dnia: Tak, tak, mój maleńki,Lubuj się kwiatów twoich woniami i wdzięki,Bo to wszystko jest plonem twej głowy i ręki!Nikomu cezarowej nie być dłużnym części,Słowem, bluszcz depcąc, choćby dębem się nie było,Niewysoko się może wznieść, lecz własną siłą!…LE BRET
Zgoda!… Gardzisz paktami, drogą życia zatemIdź sam! Ale nie szukaj walki z całym światem!Skąd ci się wziął ten nałóg, najgorszy z nałogów —Wszędzie na każdym kroku wzniecać sobie wrogów?…CYRANO
Pytasz skąd?… To przywarło do mnie tak, mój bracie,Gdym ujrzał, jak przyjaciół tłum sobie jednacie,Jak Kastora uśmiechem wierny Polluks durzy,Sznurując wargi swoje jak kuperek kurzy!…Wolę, gdy łotr, obrażon, nie skłoni mi głowy;Wtedy wołam z uciechą: Przybył mi wróg nowy!…LE BRET
Co za szaleństwo?…CYRANO
Prawda! Tym umysł mój grzeszy!Lubię się nie podobać; nienawiść mnie cieszy!…Ach, gdybyś wiedział, drogi, jak pewnie się kroczy,Gdy nienawiścią prażą nas niechętne oczy,I jak ucieszne plamy na połach kaftanaZostawia żółć zawistnych i nikczemnych piana!…— Ta miękka przyjaźń, co w nią każdy z was tak wierzy,Podobną jest do sutych italskich kołnierzy,W których miękkiej koronce niewieścieje szyja…Wygodne to, lecz zgoła prezencji nie sprzyja,Bo głowa nie znajdując podpory, jak w puchu,Przywyka do chwiejnego na wsze strony ruchu!…Mnie zaś nienawiść stroi co dnia w kryzy nowe,Których krochmal przymusza górą nosić głowę.Każdy wróg nowy — dla mnie jest karbikiem nowym,Który ciśnie, lecz blaskiem ozłaca tęczowym,Bo do kryzy hiszpańskiej podobną niewolą,Nienawiść jest garrotą — lecz jest… aureolą!…LE BRET
po chwili, biorąc go pod ramięGłośno folguj goryczy… możeć ulży trocha!Lecz cicho musisz przyznać: ona cię nie kocha!…CYRANO
z żywościąMilcz!…W czasie tej rozmowy wszedł był Chrystian, usiłując się do kadetów zbliżyć. Widząc jednak, iż mu nie odpowiadają, usiadł przy osobnym stoliku, obsługiwany przez Lizę.SCENA DZIEWIĄTA
Cyrano, Le Bret, Kadeci, Chrystian de Neuvillette.JEDEN Z KADETÓW
siedzący ze szklanką w ręku przy stoliku w głębiCyrano!…Cyrano zwraca twarz ku niemuRelacja z walki!…CYRANO
W tym momencie!…Oddala się wsparty na ramieniu Le Breta; rozmawiają z cicha.PIERWSZY KADET
powstając i podchodzącTo będzie najwłaściwsze nauk rozpoczęciezatrzymując się przy stoliku ChrystianaDla tego nieśmiałego uczniaczka…CHRYSTIAN
podnosząc głowęUczniaczka?…DRUGI KADET
Do usług północnego cherlaczka!…CHRYSTIAN
z żywościąCherlaczka?…PIERWSZY KADET
rubasznie drwiącoPanie de Neuvillette! Niech wasza cześć pamięta,Że tu w naszej parafii jest pewna rzecz święta,O której pary puścić nie wolno nikomu.Jak nie mówią o stryczku we wisielca domu!…CHRYSTIAN
Cóż to jest?…DRUGI KADET
głosem groźnymSpojrzyj na mnie!…przykłada trzykroć z miną tajemniczą palec do nosaZrozumiałeś wasze?…CHRYSTIAN
Ach, to…TRZECI KADET
Cyt! Nigdy słowo to przez usta naszeWymienione nie bywa, bo źle jadać kaszępokazuje Cyrana, który rozmawia w głębi z Le BretemZ tym oto zawadiaką…CZWARTY KADET
który podczas gdy Chrystian twarzą był zwrócony ku poprzedzającym, zaszedł z cicha i usiadł na stole za jego plecami.Wszakże w gniewu chwiliDwóch zabił, za to jeno, że przez nos mówili…PIĄTY KADET
głosem grobowym; wyłażąc spod stołu, gdzie wlazł był cichaczem na czworakachKto nie pragnie przed czasem poślubić Kostusi,Wzmianki o tej nieszczęsnej chrząstce strzec się musi.SZÓSTY KADET
kładąc Chrystianowi rękę na ramieniuDość słowa, gestu! Chustkę wyciągnąć w potrzebie,Znaczy, mosanie, całun wyciągnąć dla siebie!…Milczenie. Wszyscy kadeci ze skrzyżowanymi ramionami patrzą na Chrystiana. On wstaje i podchodzi do Carbona, który rozmawiając z jakimś oficerem, zdaje się nie zwracać uwagi na to, co się dzieje.CHRYSTIAN
Kapitanie!…CARBON
odwracając się i mierząc go oczymaA co tam?…CHRYSTIAN
Jaka na to rada.Gdy południak dmie nosa?…CARBON
Dowieść mu wypada,Że można być z Północy i odważnym…Odwraca się od niego.CHRYSTIAN
Gratia!PIERWSZY KADET
do CyranaTeraz twoja relacja!…WSZYSCY
Relacja!…CYRANO
podchodzącRelacja?…Wszyscy przysuwają swoje stołki, grupując się dokoła niego, i nadstawiają uszu. Chrystian siadł okrakiem na krześle.A więc szedłem sam jeden na spotkanie owo.Księżyc mi jak zegarek świecił ponad głową,Kiedy nagle zegarmistrz jakiś zbyt troskliwyPrzeciągnął po nim obłok waty i oliwy,Czyszcząc srebrną kopertę jego cyferblata,I noc się uczyniła czarna wokół świata,W której tonął przede mną i bulwark, i szosa,Tak, iż widziałem — Mordious! — ledwo…CHRYSTIAN
Koniec nosa!…Milczenie. Wszyscy powstają z wolna, patrząc na Cyrana z przestrachem. Cyrano milczy zdumiony. Ogólne oczekiwanie.CYRANO
Kto jest ów człowiek?…JEDEN Z KADETÓW
półgłosemPrzybyły dziś ranoKadet nowozaciężny…CYRANO
dając krok naprzód ku ChrystianowiDzisiaj?…CARBON
półgłosemJego mianoBaron de Neuvil…CYRANO
przystając, głuchoDobrze!…Blednie, rumieni się, robi znowu ruch, jakby się miał rzucić na Chrystiana, po czym hamuje się i dodaje głosem zdławionymBardzo dobrze nawet!…spokojnieO czymże to mówiłem?z wybuchem wściekłości w krzykuDo miliona lawet!…ciągnąc zwykłym głosem dalejAa, tak! że było ciemno!… Idę tedy nocą,I myślę sobie w duchu, że licho wie po coDrażnię jakiegoś panka, który mi — co robię —Zakarbuje…CHRYSTIAN
Na nosie!…CYRANO
z wściekłościąMordious!…powściągnąwszy się, zdławionym głosemna wątrobie…I myślę, że nie rozum w rozszczepioną kłodęWtykać…CHRYSTIAN
Nos!…CYRANO
…rękę — płocho wyzywać przygodę.A nuż klin skoczy, drzewo zuchwalca przycapieJak w kluby i oberwę…CHRYSTIAN
Po nosie!…CYRANO
obcierając sobie pot z czoła…po łapie!Lecz rzekłem sobie: Naprzód!… Niechaj świat się wali,Rób, co każe powinność!… Marsz Cyrano!… Dalej!…I ruszam z myślą oną, co grzmi jak pobudka,Gdy wtem pośród ciemności ktoś mi pali…CHRYSTIAN
Szczutka!…CYRANO
Odbijam cios, w noc dalej zasuwam się ciemną,Nagle stu zbrojnych drabów stanęło przede mną.CHRYSTIAN
Nos w nos!…CYRANO
rzucając się ku niemu z wściekłościąDo kroćset kroci tysięcy!…Wszyscy zrywają się i cisną, by widzieć. Cyrano, doszedłszy do Chrystiana, zatrzymuje się i ochłonąwszy, ciągnie dalejWoń zgniłaWina, glejty, cebuli od drabów tych biła…CHRYSTIAN
Prosto w nos!…CYRANO
Walę naprzód z pochyloną głową,…CHRYSTIAN
Z nosem w górę zadartym!…CYRANO
…prosto w kupę ową.Rozprułem dwóch, strzaskałem łeb trzeciemu płazem,Aż tu ktoś godzi we mnie: Paf!… Ja mu żelazem…CHRYSTIAN
Pif!…CYRANO
wybuchającMordious!… Precz stąd wszyscy!…Wszyscy kadeci rzucają się ku drzwiom.PIERWSZY KADET
Lew ze snu zbudzony!…CYRANO
Precz wszyscy!… Niech zostanie tylko człowiek ony!…DRUGI KADET
Posieka go na bigos…RAGUENEAU
Na bigos?…TRZECI KADET
Wróciwszy,Najdziesz go aść w pasztecie…RAGUENEAU
podnosząc ręce ku niebuSędzio najstraszliwszy!…Siwieję z trwogi, wątły jestem jak serweta!…CARBON
Chodźmy!…CZWARTY KADET
Wiór nie zostanie z pięknego kadeta!…INNY
Mrę z trwogi na myśl samą, co się tutaj stanie!…INNY
zamykając drzwi z prawejCoś przerażającego!…Wszyscy wychodzą bądź to głównymi w głębi, bądź to bocznymi drzwiami, bądź wreszcie schodami. Cyrano i Chrystian patrzą przez chwilę na siebie.SCENA DZIESIĄTA
Cyrano, Chrystian.CYRANO
Uściskaj mnie!…CHRYSTIAN
Panie?…CYRANO
Dzielny!…CHRYSTIAN
Do kroćset! Ależ!…CYRANO
I bardzo!… Dość na tem!…CHRYSTIAN
Powiesz mi waść?…CYRANO
Uściskaj mnie. Jestem jej bratem!…CHRYSTIAN
Czyim?…CYRANO
Jej!…CHRYSTIAN
Hę?…CYRANO
Roksany!…CHRYSTIAN
podbiegając ku niemuNie wiedziałem o tem!…Waćpan jej bratem?…CYRANO
Prawie! Jestem jej pociotem!…CHRYSTIAN
Ona waszmości?…CYRANO
Wszystko powiedziała!CHRYSTIAN
Boże!…Ja oszaleję!… Kocha mnie ona?…CYRANO
Być może!…CHRYSTIAN
biorąc go za ręceJakże jestem szczęśliwy, żem poznał waćpana!…CYRANO
To się zwie czułość nagła i niespodziewana!…CHRYSTIAN
Wybacz mi!…CYRANO
przyglądając mu się i kładąc mu rękę na ramieniuŻe jest piękny ten łotr, przyznać muszę.CHRYSTIAN
Od chwili, gdym cię poznał, zabrałeś mi duszę!…CYRANO
Lecz te nosy, coś do mnie…CHRYSTIAN
Cofam je sprzed mety!…CYRANO
Roksana czeka listu wieczorem…CHRYSTIAN
Niestety!…CYRANO
Co…CHRYSTIAN
Przestając być cichym, zgubię siebie…CYRANO
ZalićNie dość szczęścia?…CHRYSTIAN
Ze wstydu winien bym się spalić,Takem głupi!…CYRANO
Tak mówiąc, dowodzisz niekłamnie,Żeś nim nie jest. A zresztą uderzałeś na mnieTutaj przed chwilą wcale nie jako półgłówek!…CHRYSTIAN
Ba! Kto idzie do szturmu, temu nie brak słówek!…Chociaż mam pewien dowcip łatwy i wojskowy…Wobec kobiet najlepiej gram rolę niemowy.Ich oczy takie dobre dla mnie, gdy przechodzę!CYRANO
Ich serca nie sąż lepsze, gdy przystajesz w drodze?CHRYSTIAN
Nie! Gdyż jestem z tych — wiem to i drżę z nieśmiałości! —Co wcale nie umieją mówić o miłości!…CYRANO
Gdybym pięknych był kształtów, co mi ducha słoni,Byłbym z tych, którym dano gładko mówić o niej!…CHRYSTIAN
O, z wdziękiem móc wyrażać to, co serce tłoczy!…CYRANO
Być pięknym muszkieterem, co ulicą kroczy!…CHRYSTIAN
Wybrednisią, niestety, jest piękna RoksanaI na pewno zostanie mną rozczarowana!CYRANO
patrząc na ChrystianaGdyby dano mej duszy podobne oblicze!…CHRYSTIAN
z rozpacząTrzeba by mi wymowy!…CYRANO
nagleJa ci jej użyczę!…Ty mi udziel zwycięskiej fizycznej piękności,By z nas dwóch powstał jeden bohater miłości!…CHRYSTIAN
Co?…CYRANO
Czy mógłbyś powtórzyć, co każdego ranaWyryłbym w twej pamięci?…CHRYSTIAN
Chcesz, abym…CYRANO
RoksanaNie dozna rozczarowań!… Mów, jesteśmy sami:Chcesz, byśmy ją zdobyli wspólnymi siłami,Bym tchnął ducha pod twoją kurtę haftowanąSpod mej kurty ze skóry bawolej?…CHRYSTIAN
Cyrano,Ależ!…CYRANO
Chcesz? Mów, Chrystianie!…CHRYSTIAN
Ja się ciebie boję!CYRANO
Chcesz, by wargi twe odtąd oraz słowa mojeWspółdziałały?… Już wkrótce zyskasz pocałunekTej, o której dziś serce trapi cię frasunek!…CHRYSTIAN
Oczy twe błyszczą!…CYRANO
Chcesz więc?…CHRYSTIAN
To by ci sprawiłoTaką przyjemność?…CYRANO
w upojeniuTo by…poprawiając się po artystowskuTo by mnie bawiło!Poetę próba taka skusiłaby w niebie.Czy chcesz mnie uzupełnić, bym dopełniał ciebie?W twym cieniu pójdę, kędy losy mnie zawiodą;Ja będę twym umysłem, ty moją urodą!…CHRYSTIAN
Lecz żądanego przez nią dziś listu nie zdołaNapisać moja ręka…CYRANO
wyjmując z zanadrza list, który napisałOto epistoła!…CHRYSTIAN
Jak to?…CYRANO
W liście tym wszystko jest, oprócz adresu.CHRYSTIAN
Ja…CYRANO
Och, możesz go posłać. Bądź pewien sukcesu!…CHRYSTIAN
Miałeś?…CYRANO
Mamy w kieszeniach zawsze, my poeci,Epistoły do Chloryd, które z łba się kleci,Z tych będąc, którzy mają za przedmiot westchnieniaSen tylko, tchnięty w bańkę jakiegoś imienia!Weź, a w prawdę przemienisz te moje bajania!Na los szczęścia rzuciłem skargi i wyznania;Dzięki tobie to ptactwo wędrowne osiędzie.Poznasz sam, że w tym liście, jak i zresztą wszędzie,Przeważyła nie szczerość, lecz moja wymowa!Weź go tedy, i skończmy!…CHRYSTIAN
Może jakie słowaNależałoby zmienić?… Z fantazji pisanyCzyż list ten odpowiedni będzie dla Roksany?…CYRANO
Jak rękawiczka…CHRYSTIAN
Ale…CYRANO
Pewna niepoznaka!Łatwowierność miłości własnej bywa taka,Że Roksana uwierzy, iż ta epistołaPisana była dla niej!…CHRYSTIAN
Druhu mój!…Pada w objęcia Cyrana. Uściski.SCENA JEDENASTA
Ciż sami, Kadeci, Muszkieter, Liza.JEDEN Z KADETÓW
uchylając drzwiNic zgoła!Jakby śmierć przeszła tędy… Cicho jak w kościele…Nie śmiem spojrzeć…wyzieraHę?…WSZYSCY KADECI
wchodzą i widząc Cyrana z Chrystianem w uściskuAch!… Ooo!…JEDEN Z KADETÓW
Tego już za wiele!…Konsternacja.MUSZKIETER
rubasznieCóż to?…CARBON
Bies w kościelnego się przedzierzgnął sługę.Palnij go w nozdrze jedno, on nastawi drugie!MUSZKIETER
Można więc teraz mówić mu o nosie jego?…wołając Lizę z miną tryumfującąHej, Lizo!… Pójdź na hecę!…węsząc z afektacjąOch, to coś dziwnego!Co tu czuć?podchodząc ku CyranowiAść to zwęszył?… Skraśniały mu lica!…Powiedz że nam, co tutaj tak pachnie?…CYRANO
policzkując goPieprzyca!…Kadeci wywracają koziołki z uciechy. Zasłona.AKT TRZECI
Pocałunek Roksany.
(przekład M. Konopnickiej)
Mały placyk w dawnej dzielnicy Marais. Stare domy. Perspektywa kilku wąskich uliczek. Na prawo dom Roksany i mur ogrodowy, spoza którego wychyla się bogata zieleń. Nade drzwiami domu okno i balkon. Przed progiem ławka. Bluszcz pnie się po murze; lekkie gałęzie jaśminu oplatają balkon i powiewnie opuszczają się z niego.Naprzeciwko staroświecki dom w tymże stylu, z cegły i z kamienia. U drzwi wejściowych młotek owinięty płótnem, niby chory palec. Przy podniesieniu zasłony widać Ochmistrzynię siedzącą na ławce. Balkonowe okno Roksany na oścież otwarte.W pobliżu Ochmistrzyni stoi Ragueneau, odziany w suknie dworzanina i, ocierając z łez oczy, kończy swe opowiadanie.SCENA PIERWSZA
Ragueneau, Ochmistrzyni, później: Roksana, Cyrano i dwóch Paziów.RAGUENEAU
…A potem mi uciekła z pewnym muszkieterem…Sam, w ruinie, wieszam się. Czymże mi świat? Zerem!Wtem pan Bergerac wchodzi fortunnym momentem,Odwiesza i swej krewnej czyni intendentem.OCHMISTRZYNI
Lecz skąd asindziejowi ta nagła ruina?RAGUENEAU
Liza lubiła Marsa, a ja — Apolina.Co zbyło od poetów, zjadały mundury…Rozumiesz teraz, aśćka, takie koniunktury…OCHMISTRZYNI
podnosi się i woła ku otwartemu oknuRoksano! Czyś gotowa? Czekają nas…GŁOS ROKSANY Z OKNA
KładęPłaszcz.OCHMISTRZYNI
do Ragueneau, ukazując przeciwległą bramęIdziem naprzeciwko. Na ważną naradę.Do Klomiry. Tam u niej damy się zbierają.I dziś właśnie O czułym dyskursować mają.RAGUENEAU
O… Czułym?OCHMISTRZYNI
mizdrząc sięAleż… tak jest!woła ku oknuRoksano! Schodź zaraz!Spóźnimy się na Czułe i będzie ambaras…GŁOS ROKSANY
Idę…Słychać zbliżający się brzęk teorbanów.GŁOS CYRANA
śpiewającego w kulisachLa… La… La…OCHMISTRZYNI
mile zadziwionaGrają!… Dla nas grają, zda się!…CYRANO
za którym postępują dwaj paziowie z teorbanamiNuta trzykroć wiązana, potrójny głuptasie!PIERWSZY PAŹ
ironicznieA! To wasza cześć ekspert także co do tego?…CYRANO
Bom muzyk, jako wszyscy ucznie Gassendiego!DRUGI PAŹ
grając i śpiewając razemLa… La…CYRANO
wyrywa mu teorban i sam kończy frazę muzyczną…La… La… La…ROKSANA
ukazuje się na balkonieTo waść?…CYRANO
śpiewając na nutę poprzedniej przygrywkiTo ja… Niosę w daniCześć twym liliom… i pokłon różom twoim… pani!ROKSANA
Schodzę…Znika z balkonu.OCHMISTRZYNI
wskazując paziówA! Wasza miłość wirtuozów wiedzie?CYRANO
To zakład, com go wygrał wczoraj po obiedzieOd Assoucy'ego. Szło nam o składnię. On swoje,Ja swoje. Gdy wtem spostrzegł tych drągalów dwoje,Niezgorsze dławidudy ze swego orszaku,Więc stawił dzień muzyki, i przegrał — do znaku!Nim tedy Febus z nieba wóz ściągnie ognisty,Po piętach oto depcą mi teorbanistyI cokolwiek uczynię, melodią mi wtórzą…Z rana mnie to bawiło, lecz teraz — mniej dużo.do TeorbanistówHola! Ruszajcie zagrać ode mnie pawanęMontfleury'emu!Paziowie odchodzą w głąb.Do OchmistrzyniPrzyszedłem zapytać Roksanę,Jak co wieczór…do Paziów…A rżnijcie fałszywie i długo!…do OchmistrzyniCzy przyjaciel jej duszy zawsze miłym sługą?ROKSANA
wychodząc z domuMiłym, pięknym i mądrym, jak przedtem, tak ninie!CYRANO
z uśmiechemTaki mądry?…ROKSANA
O, mędrszy od ciebie, kuzynie!CYRANO
Zgoda na to!ROKSANA
Nikt inny nie umie pod słońcemTak pieścić drobnym słówkiem tkliwym, czarującym,Co jest wszystkim w miłości! Czasem go natchnienieOpuszcza… Lecz za chwilę mówi — jak marzenie!CYRANO
z niedowierzaniemByć nie może!ROKSANA
Jest właśnie! Ci mężczyźni — Boże!Że piękny, to już zaraz mądrym być nie może!CYRANO
Więc w sprawach serca mówi biegle? Więc je czuje?ROKSANA
Mówi? O, nie, mój panie!… On w nich dysertuje!CYRANO
A… pisze?ROKSANA
Jeszcze lepiej! Słuchaj… To z tysięcyJeden przykład:deklamując„Im serca mego bierzesz więcej,Tym go mam więcej!”tryumfująco do CyranaA co?CYRANO
Phi!…ROKSANA
Lub to:„KatuszeGdy znosić mam miłosne, wszak serce mieć muszę!Racz mi więc przysłać swoje, bo moje zostałoU ciebie”…CYRANO
To go nadto ma… to znowu mało…Czegóż on chce właściwie?ROKSANA
Gniewam się, kuzynie.Tak zazdrość…CYRANO
wzdrygnąwszy sięCo?…ROKSANA
…pisarska przemawia jedynie!A to… Czy nie ostatni wykwint jest w językuMiłości?deklamując„Serce moje rwie się w jednym krzykuDo Ciebie! Pocałunkiem gdyby były skargi,Nie Twe oczy by list ten czytały, lecz — wargi!”CYRANO
uśmiechając się z mimowolnym zadowoleniemSprytny ladaco!…ROKSANA
A to?CYRANO
z zachwytemWięc pani te listyUmiesz na pamięć?…ROKSANA
Wszystkie!CYRANO
Honor oczywistyDla skrybenta…ROKSANA
To mistrz jest!CYRANO
skromnieOch, mistrz… Jeszcze czego…ROKSANA
stanowczoOwszem, mistrz!CYRANO
Niechaj będzie!OCHMISTRZYNI
która się oddaliła w głąb, a teraz spiesznie powracaSpostrzegam hrabiego…Pana de Guiche… Tu idzie!…do Cyrana, popychając go ku domowiA wy, wejdźcie, panie…Bo może lepiej będzie, gdy was nie zastanie!Mógłby co zwęszyć…ROKSANA
O tak… Lubą tajemnicęDuszy mej! Jest potężny, silną ma prawicę,Kocha mnie… Trzeba strzec się… Mógłby zabić mojeSzczęście, razem z miłością… Idź, idź… Ja się boję…CYRANO
Dobrze… Dobrze już… Dobrze…Znika we drzwiach domu. Ukazuje się de Guiche.SCENA DRUGA
Roksana, De Guiche, z boku Ochmistrzyni.ROKSANA
oddając ukłonWłaśniem jest na drodzeDo wyjścia…DE GUICHE
A ja, pani, żegnać cię przychodzę.ROKSANA
Wasza dostojność jedzie?…DE GUICHE
Na wojnę.ROKSANA
A!DE GUICHE
W nocyPrzyszedł rozkaz. Pod Arras spieszym ku pomocyOblegającym.ROKSANA
Czy tak?… Więc to oblężenie?DE GUICHE
Mój odjazd dziwi panią, widzę, nieskończenie…ROKSANA
Och!DE GUICHE
Kiedyż cię znów ujrzę?… Tak mam pierś wezbraną…Pani wiesz, że mi główne dowództwo oddano…ROKSANA
obojętnieA, brawo!DE GUICHE
…regimentu kadetów?ROKSANA
uderzona tym słowemCo?… ka… det…DE GUICHE
Służy w nim kuzyn pani. Człowiek nie bez zalet,Lecz pyszałek. Pod Arras nie ujdzie mej sieci…Będę umiał się zemścić!ROKSANA
przygnębionaJak to?… Więc kadeci…DE GUICHE
śmiejąc sięWszakże to mój regiment!ROKSANA
upada na ławkę, szepcząc na stronieChrystian!…DE GUICHE
Lecz na Boga!Co ci, pani?ROKSANA
walcząc ze wzruszeniemTen odjazd… Ach… To wieść zbyt sroga!Jestem w rozpaczy… Możnaż pomyśleć spokojnie,Że ktoś… ktoś sercu miły… jest tam… na tej wojnie!DE GUICHE
zadziwiony i uradowanyI słyszeć po raz pierwszy słowa te w godzinieOdjazdu!… Po raz pierwszy!…ROKSANA
zmienia ton i wachluje sięWięc… na mym kuzyniePragniesz się zemścić, hrabio?DE GUICHE
Pani — za nim?ROKSANA
Wcale!DE GUICHE
On tu bywa?…ROKSANA
Dość rzadko.DE GUICHE
Widuję go staleZ pewnym kadetem… Ne… Neu… Z miną lalowatą,Blond…ROKSANA
z pośpiechem…Rudy…DE GUICHE
…Piękny, ale głupi.ROKSANA
…Patrzy na to!zmienia tonWięc… hrabio… Twoja zemsta?… Wystawić CyranaNa grad kul to dla niego byłaby — wygrana.Uwielbia wojnę. Wiem ja inną zemstę krwawą!DE GUICHE
Jaką?ROKSANA
Tu go zostawić, tam — okryć się sławą!Niech z swymi kadetami, założywszy ręce,Siedzi w Paryżu! Nic się tej nie zrówna męce!Wściekły będzie, znam ja go! I on, i kadety!Ani powąchać prochu!…DE GUICHE
Kobiety! Kobiety!Kobieta tylko zdolna wymyślić tę sztuczkę!ROKSANA
Zagryzie się, a hrabia dasz jemu nauczkę!DE GUICHE
Więc pani chodzi o mnie?… W tym lubym udzialeW planach mych dowód serca widzę doskonale…ROKSANA
Tak… drobny…DE GUICHE
pokazuje jej kilka zapieczętowanych pakietów, które wyjmuje z kieszeniOt, do moich kompanii wezwanie,Za chwilę je odbiorą, prócz kadetów. Panie…Panie Cyrano!… Ha… Ha!… Będziesz śpiewał basem!— Więc pani lubisz stroić ludziom figle?ROKSANA
skromnie…Czasem…DE GUICHE
zbliżając się do niejO szaleństwo przyprawiasz mnie! Czyż więc mogę,Widząc cię tak wzruszoną dziś — puszczać się w drogę!Posłuchaj… W orleańskiej — tu blisko — ulicy,Jest konwent kapucynów… Dobrzy zakonnicyNie puszczają przez próg swój laików — ni nogą…Ale mnie w swój szeroki rękaw ukryć mogą.Pytasz — jak? To pokorni słudzy kardynałaRichelieu, mego wuja! Ot przyczyna cała.Nieobecny dla wszystkich, wrócę tu pod maską…O piękna fantastyczko, daruj mnie tą łaską!…Pozwól!…ROKSANA
Lecz gdy się wyda, hrabio… Twoja sława…DE GUICHE
Ba!…ROKSANA
Lecz — Arras…DE GUICHE
Tym gorzej! Bogini łaskawaPozwól!ROKSANA
z udaną czułościąJedź!… Muszę wzbronić!…DE GUICHE
Ach!…ROKSANA
na stronie…Chrystian zostaje…głośnoChcę mieć cię bohaterem, Antoni!…DE GUICHE
O, krajeRajskie!… Więc kochasz tego…ROKSANA
Kto w sławy celu!DE GUICHE
z radosnym uniesieniemJadę!całuje jej rękęJesteś kontenta?ROKSANA
Tak, mój przyjacielu!De Guiche oddala się.OCHMISTRZYNI
składając mu szyderczy ukłon za plecami…Tak mój przy…ROKSANA
…Ani słówka, jak ta rzecz wypadła,Cyrano by się gniewał, żem mu wojnę skradła!woła, zwrócona ku drzwiomKuzynie!SCENA TRZECIA
Roksana, Ochmistrzyni, Cyrano.ROKSANA
wskazując dom KlomiryMy idziemy. Alkandra dziś będzieDyskurs mieć z Lisimonem…OCHMISTRZYNI
kładąc w ucho mały palecAle mi orędzieDaje mój mały palec, że przyjdziem po czasie.A on, hultaj, choć mały, dobrze na tym zna się!CYRANO
do RoksanySpóźnić się na małpiarstwa te byłoby smutne!Przechodzą placyk i stają przed domem Klomiry.OCHMISTRZYNI
z zachwytemA patrzcież państwo!… Młotek owinięty płótnem!do młotkaJak łątkę cię spowito, ty mały brutalu,By pięknych słów nie głuszył brzęk twego metalu!Podnosi młotek z tysiącznymi ceregielami i delikatnie nim uderza.ROKSANA
widząc, że się drzwi otwierająChodźmy!w progu, do CyranaA gdyby Chrystian nadszedł, jak się tegoSpodziewam, niech zaczeka.CYRANO
żywo, widząc, że Roksana odchodziA…Roksana odwraca się ku niemuA według swegoZwyczaju, o co pani pytać go zamierza?ROKSANA
O…CYRANO
O…ROKSANA
Lecz — będziesz milczał?CYRANO
Jak mur… Jak ta wieża.ROKSANA
O nie. Powiem mu tylko: Jak potok ze skałyPędź… Improwizuj miłość… Bądź wspaniały!CYRANO
uśmiechając sięDobrze!ROKSANA
Ale sza o tym!CYRANO
Sza!… Sza!…ROKSANA
Ani słowa!Wchodzi i zamyka za sobą drzwi.CYRANO
składa ukłon przed zamkniętymi już drzwiamiWeź dank!…Drzwi otwierają się. Roksana wysuwa głowę.ROKSANA
Mógłby obmyślać…CYRANO
On?…ROKSANA
A ta rozmowa,Chcę, ażeby wypadła całkiem niespodzianie!oboje razemWięc sza… sza…Drzwi zamykają się.CYRANO
Ciężko będzie.wołaChrystian!… Chrystianie!…SCENA CZWARTA
Cyrano, Chrystian.CYRANO
Wiem już wszystko. Pójdź bracie. Wytęż pamięć całą,Masz przepyszną sposobność okrycia się chwałą.Nie traćmy chwili czasu! Precz z dąsem na Feba!Idźmy stąd… Nauczę cię…!CHRYSTIAN
Nie chcę!CYRANO
Co?…CHRYSTIAN
Nie trzeba.CYRANO
Ciebie co podleciało? Chodź prędko!CHRYSTIAN
ZostanęTu.CYRANO
Czy cię giez ugryzł?CHRYSTIAN
Tu chcę czekać na Roksanę!Dość mi tych pożyczanych i listów, i słówek,Tego strachu, tej roli! Nie jestem półgłówek,To dobre na początek było. Dziś mnie kocha.Nie lękam się. Dziękuję. Spróbuję sam trocha…CYRANO
Ajaj!…CHRYSTIAN
I skąd ta pewność, że sam nie poradzę?Mnie też nie w ciemię bito! I to miej w uwadze,Że mi twe dawne lekcje coś także posłużą…Dziś umiem o miłości mówić. Nawet dużo!A wreszcie… co tam słowa! Cóż u bomb miliona!Nie potrafię jej ścisnąć?…spostrzega wychodzącą od Klomiry Roksanę…Stój, bracie… To ona!CYRANO
Mów sam, mój mości panie!Oddala się i znika za ogrodowym murem.SCENA PIĄTA
Chrystian, Roksana, Ochmistrzyni (przez chwilę).Roksana wychodzi z domu Klomiry w towarzystwie Dam, z którymi się rozstaje. Pożegnalne ukłony.ROKSANA
Alkandro!… Gremiono!…Barthenoido!…OCHMISTRZYNI
stroskanym głosemZnów się na Czułe spóźniono!Wchodzi do domu Roksany.ROKSANA
kłaniając się jeszczeUrimethondo!… Adieu!…Damy żegnają Roksanę, kłaniają się sobie nawzajem, rozłączają się i oddalają w różnych kierunkach wąskimi uliczkami.Spostrzega Chrystiana.To ty!… To wy, panie!…Idzie ku niemu, żywo.Już mrok… Już są daleko… Żadne nam spotkanieTu nie grozi. Jak cicho na ziemi i niebie…Siądźmy… Mów, o mów do mnie! Słucham…Chrystian siada przy niej na ławce. Chwila milczenia.CHRYSTIAN
Kocham ciebie!ROKSANA
przymykając oczyTak… Mów mi o miłości!…CHRYSTIAN
Kocham!ROKSANA
To początek…Tło, pod wzorzystość słów twych… Snuj ten wątek,O, snuj go!… O, zasnuwaj różami i złotem…Haftuj!… haftuj!…CHRYSTIAN
Tak kocham… Tak cię…ROKSANA
Wiem już o tem!Lecz co dalej?CHRYSTIAN
Co dalej?… Rad bym, byś wzajemnieKochała! Powiedz, kochasz?…ROKSANA
z dąsemWaść stawiasz przede mnieLemieszkę, gdym czekała kremu! Dalej… Dalej…Puść wodze swym uczuciom!… Bądź kaskadą… Szalej…Mów, jak kochasz?…CHRYSTIAN
O bardzo!ROKSANA
Jak twe serce bije?…CHRYSTIAN
Twa szyja… Chciałbym ciebie pocałować w szyję!ROKSANA
Chrystianie!CHRYSTIAN
Kocham ciebie…ROKSANA
powstającJeszcze?CHRYSTIAN
zatrzymując ją, żywoCo się ze mną dzieje?To jest… nie kocham…ROKSANA
siadającSzczęściem!CHRYSTIAN
Czczę…ROKSANA
Och!…Wstaje i oddala się.CHRYSTIAN
I głupieję!ROKSANA
Widzę to!… I tak waszmość stajesz się niemiły,Jakby razem z rozumem Gracje cię rzuciły!CHRYSTIAN
Lecz…ROKSANA
Waść za swą w rozsypce będącą wymowąIdź!…CHRYSTIAN
Ja…ROKSANA
Wiem, wiem już! Kochasz. Żegnam waści!CHRYSTIAN
Słowo!…Jedno słowo!… Ja…ROKSANA
otwierając drzwiWiem, czcisz! Dość mam już tej gadki.Idź waszmość!CHRYSTIAN
Ja chcę tylko…Roksana zamyka mu drzwi przed nosem.CYRANO
który już od chwili nadszedł, nie będąc widzianyA to sukces rzadki!SCENA SZÓSTA
Chrystian, Cyrano, Paziowie (przez chwilę).CHRYSTIAN
Ratuj!CYRANO
Ja? Ani myślę!CHRYSTIAN
Palnę sobie święcieW łeb, gdy do łask nie wrócę zaraz w tym momencie.CYRANO
W momencie?… Tam do diaska!… A to palnij sobie!Jakże cię, tak od śliny, nagle mądrym zrobię?…CHRYSTIAN
chwytając go za ramięO, patrz!… Ona!…Okno balkonowe oświetla się.CYRANO
wzruszonyJej okno…CHRYSTIAN
Umrę!CYRANO
Mówże z cicha!…CHRYSTIAN
półgłosemUmrę…CYRANO
Noc jak but ciemna…CHRYSTIAN
Co mówisz?CYRANO
Do licha…Mówię, że to naprawię… Niedołęgi kawał!Stań tu.Stawia go przed balkonem.Ja pod balkonem… Będę ci poddawał.CHRYSTIAN
Lecz…CYRANO
Bądź cicho!W głębi ukazują się paziowie.PAZIOWIE
do CyranaHej! Panie!CYRANO
Cyt!…Daje znak, żeby mówili cicho.PIERWSZY PAŹ
Już my sprawiliRżnięcie dla Montfleury'ego…CYRANO
Stańcież, moi mili,Tam jeden, ówdzie drugi, na rogach ulicy.A gdyby nadchodzili jacy natrętnicy,Zagracie…DRUGI PAŹ
A co zagrać, panie gassendysta?CYRANO
Jeżeli dama — skocznie, a — rzecz oczywista —Ponuro, gdy mężczyzna!Paziowie oddalają się i znikają na wylotach ulicy.do ChrystianaWołaj ją!CHRYSTIAN
Roksano!CYRANO
zbiera kamyki i rzuca je w szybyCzekaj… Kilka kamyków…ROKSANA
otwiera oknoCzy jestem wołaną?…Kto woła?CHRYSTIAN
To ja…ROKSANA
Kto — ja?CHRYSTIAN
Chrystian!ROKSANA
niechętnieWaść łaskawieWraca?…CHRYSTIAN
Dwa słowa tylko!…CYRANO
do ChrystianaDobrze… Szeptem prawie…ROKSANA
Nie chcę. Mam dość rozmowy. Idź waść!CHRYSTIAN
Rozkaz srogi!ROKSANA
Waszmość mnie już nie kochasz więcej!CHRYSTIAN
któremu podpowiada CyranoWielkie Bogi!Oskarżać mnie, że więcej nie kocham, w zapaleGniewu, gdy kocham więcej!ROKSANA
Ależ… Nieźle wcale!CHRYSTIAN
ta sama graDuszę mą, burzą uczuć wstrząsaną nieznośnie,Amor wziął za kolebkę swoją i w niej — rośnie!ROKSANA
podchodzi na brzeg balkonuWcale nieźle! Lecz jeśli Amor tak jest srogi,Zdusić go trzeba było, nim stanął na nogi.CHRYSTIAN
ta sama graJużem ci ja próbował, ale nadaremnie,Bo to Herkules mały, mocniejszy ode mnie!ROKSANA
Dużo lepiej!…CHRYSTIAN
Berbeć to, a dwa węże chrobrzeZmógł: Dumę i Nieufność.ROKSANA
opiera łokcie na balkonieDobrze! Bardzo dobrze!Lecz czemuż to waść dzisiaj mówisz tak nieraźnie?Miałżebyś na pedagrę chorą wyobraźnię?CYRANO
wciąga Chrystiana pod balkon, a sam wysuwa się na jego miejsceCyt… Gra coraz trudniejsza!do Roksany półgłosem, jak ChrystianPani, noc jest głucha,Słowa me po omacku szukać muszą ucha.ROKSANA
A czemuż tej trudności ja nie mam z wymową?…CYRANO
O, to proste! W me serce idzie każde słowo,A ja mam serce wielkie, pani uszko drobne.Zresztą słowa twe schodzą, zbiegają nadobne,A moje — w górę muszą…ROKSANA
Lecz już im lżej, wnoszę…CYRANO
Tak, do tej gimnastyki nawykły po trosze…Zawsze jednak, by wspiąć się, czasu im potrzeba.ROKSANA
Istotnie, mówię z wyżyn…CYRANO
Sprawiedliwe nieba!Z wyżyn takich, że padłbym trupem, pani miła,Gdybyś mi twarde słówko na serce rzuciła!ROKSANA
z odpowiednim ruchemSchodzę…CYRANO
żywoNie!ROKSANA
To wejdź waszmość na ławkę przy murze…CYRANO
O nie!ROKSANA
Dlaczego?CYRANO
Nie… Nie!… Pozostań tam, w górze…Zerwijmy kwiat uroków tej czarownej chwili.I mówmy — nie widząc się — jakeśmy mówili!ROKSANA
Nie widząc?CYRANO
O tak, pani! To rozkosz tak żywa!Zgadujesz czarność płaszcza, co z ramion mi spływa.Mnie świeci biel twej szaty przezroczym marzeniem…Ty jesteś tylko światłem, a ja — tylko cieniem.Nie domyślasz się nawet, czym dla mnie te chwile…Jeślim kiedy wymowny był…ROKSANA
O, razy tyle!CYRANO
Me słowa nigdy przecież dotąd żywą wodąNie trysły z serca!ROKSANA
Czemu?CYRANO
Bom walczył z przeszkodą,Mówiąc przez… wskroś…ROKSANA
Wskroś?…CYRANO
…Dreszczu, który wstrząsa dusząTych, co pod jasnym wzrokiem twoim mówić muszą.Dziś więc, gdy głos mój wznoszę w mroków tych ukryciu,Zda mi się, że raz pierwszy mówię z tobą w życiu!ROKSANA
Prawda, że głos twój, panie, jakby inny słyszę!…CYRANO
podchodząc, gorącoO tak! I błogosławię tę noc i tę ciszę,W której dziś po raz pierwszy śmiem być sobą!…zatrzymuje się i mówi z ekstaząAle…Gdzież się unoszę w moim wzruszeniu i szale!O, przebacz! Rzecz to dla mnie tak ogromnie nowa!ROKSANA
Nowa?…CYRANO
walcząc ze wzruszeniem i usiłując zapanować nad słowamiAleż tak… Dla mnie… ta szczera rozmowa…Strach, by nie być wyśmianym, ściskał mnie jak zbroja…ROKSANA
Wyśmianym?CYRANO
Za mój zapał… Dotąd miłość mojaZa dowcip, za kunszt słowa wstydliwie się kryła!Ileż razy ku gwieździe, co z nieba świeciła,Rwałem się, gdy wtem, lękiem śmieszności wstrzymany,Nie gwiazdy — kwietnych słówek zbierałem liczmany!…ROKSANA
Te kwietne słówka — pachną…CYRANO
Pogardźmy dziś nimi!ROKSANA
Nigdyś nie mówił, panie, słowy podobnymi…CYRANO
O, gdyby od kołczanu i od strzał AmoraUciec ku świeższym rzeczom, choć tego wieczora!Zamiast kropla po kropli mdłe Lignonu wodyCzerpać złotym naparstkiem — i nie czuć ochłody.Iść tam, w ten świat ogromny, nowy i daleki,Gdzie dusza, z wielkiej życia napawa się rzeki!ROKSANA
A dowcip?…CYRANO
Pod twe stopy rzuciłem go, pani,By cię zatrzymać… Teraz — pożądam otchłani!— Bluźnilibyśmy nocy tej, tej wielkiej chwili,Gdybyśmy jak pasterze z sielanki mówili…O, niech niebo gwiazd pełne, co nad nami stoi,Z kunsztu nas miłosnego rozbierze, rozbroi!Gdyż drżę o to, by z filtru słówek zbyt subtelnych,Nie uleciał aromat uczuć nieśmiertelnych…By dusza, w tej grze pustej nie wystygła z słońca,By końcem subtelności nie był koniec końca…ROKSANA
A rozum?…CYRANO
Ja nim gardzę, gdy idzie o serce!Zbrodnia kochać, a gust w tej znajdować szermierce,Zresztą musi przyjść chwila — i takich żałuję,Dla których nie przychodzi — kiedy dusza czujeProstotę swej miłości… i gdy ją zasmuca,Jeśli ktoś ją, jak piłkę, rzuca i odrzuca.ROKSANA
Więc dobrze! Lecz gdy dla nas przyszła ta godzina,Jakież słowa mi powiesz?…CYRANO
Wszystkie, o jedyna,Jakie mi kwitną w sercu… Nie wiążąc ich w snopy,Zroszone ci je rzucę garściami pod stopy…Bo cię kocham, bo one swą wonią mnie duszą,I — jeśli zginąć nie mam — do ciebie dojść muszą!Imię twoje w mym sercu jest jak serce w dzwonie…A gdy mówię, gdy słuchasz mnie na twym balkonie,Drży dzwon serca i w piersi mej uderza młotem…A w dzwonie imię twoje dźwięczy szczerym złotem!Każdy drobiazg mi drogi, co dotyka — ciebie…Przed rokiem był poranek i maj stał na niebie,Puściłaś luźno włosy i szłaś — złota cała…Więc jak w tarczę słoneczną, gdy nad ziemią pała,Wzrok, zbyt długo utkwiony, nie widzi nic zgołaPrócz rumianej światłości złocistego koła,Tak ja, po twoim przejściu olśnion od promieniWłosów twych, wszędzie jasność widziałem w przestrzeni!ROKSANA
głosem wzruszonymTak… To jest miłość…CYRANO
Miłość zazdrosna, okrutna,Miłość przez nic szczęśliwa, i znów — przez nic — smutna.To miłość!… Samolubna nie jest ona przecie!Dla szczęścia twego, pani, dałbym wszystko w świecie,Gdybym chociaż niekiedy i chociaż przez szpary,Widzieć mógł uśmiech szczęścia z mej zrodzon ofiary!Czy rozumiesz mnie teraz?… znasz?… Czujesz, jak z cieniaDuch mój ku tobie wzlata podmuchem płomienia?…O, słodka chwilo! Nocy, bądź błogosławiona!Ja ci śmiem to wyznawać… ty — słuchasz wzruszona…Chcę umrzeć!… Bom już zaznał szczęścia na tej ziemi!Bo ta gałąź zadrżała pod słowy mojemi…Bo ty sama jak listek drżysz tam… Bo ja czuję…Bo twe drżenie tu, do mnie, po listkach zstępuje!…Całuje z uniesieniem zwieszającą się z balkonu gałąź jaśminu.ROKSANA
Tak… drżę, płaczę i kocham, tobą upojona…Jestem twoja…CYRANO
O, śmierci! Do ciebie ramionaWznoszę! Przyjdź!… To ja słodki podałem jej trunekUpojenia!… I jedno jeszcze tylko… jedno…CHRYSTIAN
spod balkonu…pocałunek…ROKSANA
cofając sięCo?CYRANO
Ach!ROKSANA
Żądasz…CYRANO
Żądałem…do ChrystianaDiabli z tym pośpiechem!CHRYSTIAN
z cichaNie korzystać z wzruszenia?… Toć było by grzechem!CYRANO
do RoksanyŻądałem… tej rozkoszy chwilą oszalały,Lecz wiem, że to zuchwalstwo… że byłem zbyt śmiały…ROKSANA
z lekkim rozczarowaniemWięc… waszmość… nie nalegasz…CYRANO
O tak, tak, nalegam!Ale — bez nalegania! Bo oto spostrzegamNiewinność twoją w trwodze… dziewiczość w frasunku…Tak… Ja pragnę… Lecz ty mi odmów pocałunku!CHRYSTIAN
ciągnąc go za płaszczDlaczego?…CYRANO
Milcz, Chrystianie!ROKSANA
wychyla sięCo tak szepczesz z cicha?…CYRANO
Łaję się, żem z twych lilii pić pragnął kielicha,I mówię: milcz, Chrystianie!słychać odzywające się teorbanydo RoksanyNa chwilkę…Roksana usuwa się z balkonu i zamyka okno. Cyrano nasłuchuje teorbanistów, z których jeden gra skoczną piosenkę, a drugi ponurą arię.…Do licha!Mężczyzna czy kobieta? A to kaptur mnicha!Ukazuje się Kapucyn z latarnią zapaloną i chodząc od domu do domu, drzwi ogląda.SCENA SIÓDMA
Cyrano, Chrystian, Kapucyn.CYRANO
do KapucynaCóż to, wasza wielebność gra w Diogenesa?KAPUCYN
Szukam domu imć pani…CHRYSTIAN
do Cyrana, niecierpliwieNiech rusza, do biesa!KAPUCYN
Imć Magdaleny Robin…CHRYSTIAN
Wyślij go do diaska.CYRANO
ukazując oddaloną, stromo pnącą się uliczkęTędy, pobożny ojcze, tędy, jeśli łaska!W górę!… Wciąż prosto, w górę… Do miejskiego szańca!KAPUCYN
Bóg zapłać! Zmówię za was, panie, część różańca,Aż do grubego ziarnka… Aż do Ojcze nasza…CYRANO
Szczęść Boże twym ogórkom!… Spiesz, pobożność wasza!Powraca do Chrystiana.SCENA ÓSMA
Cyrano, Chrystian.CHRYSTIAN
wrzącyPocałunek… Zdobądź go!CYRANO
Nie.CHRYSTIAN
I cóż to zmienia?CYRANO
Prawda!… Przyjdzie ta chwila z dreszczem upojenia,Kiedy się wasze wargi poczną szukać wzajem,Bo ty masz piękny wąsik. — Jej usta tchną majem!do siebieWolę, że z innej racji…Słychać trzask otwieranych okiennic. Chrystian kryje się pod balkon.SCENA DZIEWIĄTA
Cyrano, Chrystian, Roksana.ROKSANA
idzie ku przodowi balkonuTo wy?… Więc na nowoMówimy o… o… o…CYRANO
O pocałunku. SłowoPrzesłodkie! Czemuż przed nim drżą usta z korali?I cóż to będzie z rzeczą, gdy nazwa już pali!O niechaj cię to czyste nie przestrasza płomię!…Wszak nieraz mimowolnie, nawet nieświadomie,Przechodziłaś wśród żartu i bez przerażeniaDo westchnień od uśmiechu — do łez od westchnienia.To przejście, tak subtelne, chciej przedłużyć chwilką…Od łez do pocałunku dreszcz jeden jest tylko!ROKSANA
w pomieszaniuMilcz, waszmość…CYRANO
…Bo nareszcie, cóż jest pocałunek?Maleńki ust zadatek, na serca rachunek…Punkt różowy, po słowie „kocham” postawiony…Sekret luby, nie uchu, lecz ustom zwierzony…Moment wieczności, który brzęczy, niby pszczoła…Komunia lilii białej, z ust wzięta anioła…Sposób, by dyszeć chwilę słodką serca woniąI pokosztować duszy, z warg, co ci się kłonią…ROKSANA
Milcz! Milcz!…CYRANO
Jest pocałunek tak szlachetną rzeczą —Czego mi i kroniki świata nie zaprzeczą —Że królowa francuska z ust swoich koralaNajszczęśliwszemu z lordów zabrać go pozwala…Sama królowa, pani!ROKSANA
Więc…CYRANO
z wzrastającą egzaltacjąI ja cierpiałemJak Buckingham, w milczeniu… I z równym zapałemWielbię królowę, którą ty jesteś, o damo!Jak on — wierny i smutny…ROKSANA
I piękny tak samo!CYRANO
na stronie, z rozczarowaniemA prawda! Zapomniałem… Piękny jest! Do licha!ROKSANA
A więc pójdź! Zerwij kwiat ten, co niebem oddycha!…CYRANO
popychając ku balkonowi ChrystianaWłaź!ROKSANA
…Pójdź więc i pokosztuj tego smaku duszy!CYRANO
do ChrystianaWłaźże!ROKSANA
Niech złota pszczoła brzękiem nas ogłuszyWieczności…CYRANO
niecierpliwieWłaźże prędzej!CHRYSTIAN
Kiedy mi się zdaje,Że źle robię….ROKSANA
Weź lilię, co ci się oddaje…CYRANO
z pasjąMamże podsadzać jeszcze?… Przystawiać ci zydle?A właźże, niedołęgo jakiś! Właźże, bydlę!…Chrystian rzuca się ku balkonowi, skacze na ławkę, czepia się słupów i dosięga balustrady, którą okracza.CHRYSTIAN
Ach, Roksano!…Obejmuje ją i pochyla się nad nią w długim pocałunku.CYRANO
Aj, serce!… Aj, jak w sercu kole!…Otom Łazarz zgłodniały przy bogacza stole…Lecz i mnie okruszyna z stołu tego spada…Tak… I Łazarz w tej uczcie czystkę swą posiada!Bo wszak na jego ustach Roksana całujeMoje słowa, mą duszę… Ja to wiem… Ja czuję…Słychać odzywające się teorbany.Marsz żałobny… Gawota… To kapucyn.udaje, że przybiega z daleka i woła pełnym głosemHola!…ROKSANA
Co to?CYRANO
Nic. Ja. Czy Chrystian nie zszedł jeszcze z pola?CHRYSTIAN
udając mocne zadziwienieA! Cyrano!…ROKSANA
Kuzynie!CYRANO
pozdrawiającKuzynko!ROKSANA
Wnet schodzę!Znika z balkonu. W głębi ukazuje się kapucyn.CHRYSTIAN
Ten znowu!…Idzie za Roksaną.SCENA DZIESIĄTA
Cyrano, Chrystian, Roksana, Kapucyn, Ragueneau.KAPUCYN
przyświecając sobie latarniąTu, z pewnością… Uf, jakżem się srodzeZmęczył! Tu… Ma-gda-lena — Robin —CYRANO
Mój wielebny!Wszakżeś wyraźnie mówił — Rolin…KAPUCYN
NiepotrzebnyZamęt! Mówiłem: Ro-bin. B. I. N. Czy jasno?ROKSANA
ukazuje się na progu domu. Za nią Ragueneau z wysoko osadzoną latarnią i Chrystian.Co takiego?…KAPUCYN
List, pani!CHRYSTIAN
List?KAPUCYN
Z pieczęcią własnąŚwiątobliwego pana! Więc i w jego liścieO święte rzeczy chodzić musi, oczywiście!ROKSANA
do ChrystianaTo de Guiche pisze…CHRYSTIAN
On śmie?…ROKSANA
To po raz ostatni…zrywając pieczęćKocham cię i jeżeli…czyta przy świetle latarni półgłosem„Pani. Strzał armatniDał znak. Warczą już bębny. Regiment podpinaPancerze. Ruszy w pochód, nim minie godzina.Myślę, żem go wyprzedził, a ja w tym momencie,Nieposłuszny ci, pani, kryję się w konwencie…Kapucynów i — przyjdę, choćbym miał być skaran…Wieść ślę naprzód, przez mnicha głupiego jak baran,Który się na tych rzeczach nie rozumie zgoła…Nadto mi się uśmiechły twe usta anioła…Muszę ujrzeć je znowu! Oddal więc każdegoNatrętnika i przyjmij od sługi winnego,Lecz który przebaczenia czeka…et caetera…”do KapucynaPosłuchajże, mój ojcze, co list ten zawiera.Wszyscy się przybliżają. Roksana czyta głośno„Mościa panno!Trza ulec woli kardynała,Choćby ci się ta twardą i nieznośną zdała.Spieszę uprzedzić o tym i ta jest przyczyna,Dla której w piękne ręce ślę przez kapucynaList ten, wybrawszy perłę całego konwentu.Mądry jest i dyskretny. On tegoż momentuBłogosławieństwo…przewraca kartę…ślubne udzieli wam w domu,Gdyż Chrystian ma twym mężem zostać po kryjomu.Posyłam go, choć znam wstręt, jaki masz do niego.Więc, zgódź się, mościa panno, z wolą Najwyższego,I przyjmij, wierne służby, które…et caetera”.KAPUCYN
Godny pan! A mówiłem, że list ten zawieraRzeczy święte! Wiedziałem i byłem bez trwogi…ROKSANA
cicho do ChrystianaNo jakże? Umiem czytać listy?CHRYSTIAN
Hum!ROKSANA
głośno, z rozpacząO srogiLosie!…KAPUCYN
kierując światło latarni na CyranaTo wasza miłość?…CHRYSTIAN
Nie. Ja.KAPUCYN
kieruje światło na Chrystiana i widząc jego urodę, mówi tonem wątpliwościAleż…ROKSANA
żywoJeszczeNieskończone jest owo poselstwo złowieszcze!odwraca list i czyta„Postscriptum: A na konwent chciej dać sto dukatów”.KAPUCYN
Godny pan! Ba!… Pan z panów! Z godnych antenatów!do RoksanyZrezygnuj się waćpanna!…z cichaSto dukatów w złocie!…ROKSANA
głosem męczennicyMuszę!… A cóż mi czynić niebogiej sierocie!…Podczas gdy Ragueneau otwiera drzwi domu Kapucynowi, którego Chrystian do wejścia zaprasza, Roksana mówi z cicha do CyranaDe Guiche ma tutaj przybyć. Wstrzymaj go, kuzynie,Póki ślub…CYRANO
Hm… Rozumiem…do KapucynaOjcze kapucynie!Jak długo to tam potrwa?KAPUCYN
Z kwadrans.CYRANO
popychając wszystkich ku drzwiomJa zostaję.Idźcie!ROKSANA
do ChrystianaPójdź!Wchodzą.CYRANO
zamyśla sięJak go wstrzymać?… Mam! Kolumba jaje.Wskakuje na ławkę i po murze na balkon się wdzieraDobry plan!Teorbany odzywają się żałobnym marszem.Hm… mężczyzna…ponure tremoloHm… Gonią na oko…Jakaś gruba zwierzyna!Staje na balkonie, opuszcza brzeg kapelusza, naciska go na oczy, odpina szpadę, drapuje się w płaszcz, wychyla i patrzy w dół.…Nie. Nie za wysoko.Siada okrakiem na balustradzie, przyciąga długą, zwieszającą się zza muru gałąź i chwyta ją oburącz, gotów do skoku.…Spokojną atmosferę lekko wzburzyć muszę…SCENA JEDENASTA
Cyrano, De Guiche.DE GUICHE
wchodzi zamaskowany, macając wśród ciemności…Co tam ten mnich przeklęty robi?…CYRANO
Na mą duszę,A głos? Wnet by go poznał!puszcza się jedną ręką gałęzi i czyni ruch, jakby obracał niewidzialny klucz w zamkuKrik… Krak… Już gotowo!Cyrano Bergeraca głos bierze i słowo.DE GUICHE
zwrócony ku domowi RoksanyTo tu. Ale jak ciemno! Jak komin ulica…Zbliża się, chce wejść, Cyrano skacze z balkonu, trzymając się gałęzi, która się ugina pod nim, tak że Cyrano zawisa między drzwiami domu a de Guichem. Wtedy puszcza gałąź i ciężko, jak gdyby z wielkiej wysokości pada, rozpłaszcza się na ziemi i przez chwilę, jakby ogłuszony, nieruchomo leży.DE GUICHE
uskakując w tyłWszelki duch…podnosi głowę, ale gałąź już się odprostowała, a De Guiche, oszołomiony, nie widzi nic prócz firmamentu…Skąd ten człowiek spada?…CYRANO
siada i mówi akcentem GaskończykaJa? Z księżyca!DE GUICHE
zdumionyZ księżyca?CYRANO
Cóż to? Noc? Dzień?DE GUICHE
Czyli stracił zmysły?…CYRANO
Co za kraj jest i pora? — Chcę respons mieć ścisły!DE GUICHE
Waść…CYRANO
Zupełniem ogłuszon! Bo też dla szlachcicaSpaść z księżyca!…DE GUICHE
Ależ waść…CYRANO
zrywając się z pasjąDo kroćset, z księżyca!DE GUICHE
cofając sięDobrze, dobrze, spadasz waść!do siebieFiksat jakiś, widzę.CYRANO
następując na niegoI to nie w metaforze żadnej! Ja nie szydzę!DE GUICHE
Ależ…CYRANO
…Choć czym wiek leciał, czyli też godzinęZ tej bomby szafranowej — jeśli wiem, niech zginę!DE GUICHE
Wierzę, wierzę, puść mnie waść!…CYRANO
A waszmość bądź szczery!Nic mi nie skrywaj! Miasta, wieku, nawet ery!Spadam tak niespodzianie… Chciałbym wiedzieć przy tem,Gdzie właściwie mam honor być aerolitem?DE GUICHE
Tam do licha!CYRANO
…W tym pędzie, łatwo pojmiesz wasze,Nie wybierałem drogi. Wpadam, jak trzmiel w kaszę,Wprost nie wiem, na jakiego planetę w tym spadkuŚciągnął mnie punkt ciężkości mojego pośladku!DE GUICHE
Ależ powiadam waści…CYRANO
z krzykiem przerażenia, przed którym de Guiche znów się cofaHa!… Czy śnię, czy marzę?…Jam w kraju, w którym ludzie czarne mają twarze!DE GUICHE
mimowolnie podnosi ręce do twarzyJak to?…CYRANO
Więc ja w Algierze?… A waść tu — krajowiec?…DE GUICHE
namacawszy maskęTo maska.CYRANO
uspokojony niecoWięc w Genui lub w Wenecji?… Powiedz!…DE GUICHE
usiłując przejśćPuść waść! Czeka mnie dama!CYRANO
zupełnie uspokojonyDama?… Jestem w domu!Więc ja spadłem w Paryżu? Hę? Jak się to komuPodoba?DE GUICHE
śmiejąc się mimo woliOt, wesołek!CYRANO
Waść się śmiejesz?DE GUICHE
Śmieję,I chcę przejść!CYRANO
Paryż! Proszę! A to mi się dzieje!…z zupełną swobodą otrzepuje się, kłania, szasta, śmieje i przybiera ton paryżaninaWięc Paryż! Jakżem szczęśliw! Wasza miłość raczyDarować… Taka podróż, dalibóg, coś znaczy!Właśnie ostatnią trąbą przybywam z mej drogi…ogląda się po sobieJeszcze z Lwa konstelacji mam sierść u ostrogi,Jeszcze na mnie eteru nieco się zostało,I w oczach gwiaździstego pyłu mam niemało…Ogromnie taka podróż niszczy toalety!zbiera coś niewidzialnegoPatrz, cześć wasza! Na weście jeszcze włos z komety.Zdmuchuje.DE GUICHE
zniecierpliwionyMój mości…CYRANO
w chwili gdy de Guiche chce go minąć, wystawia nogę, jakby dla pokazania czegoś i zatrzymuje go w ten sposóbA ot mi Niedźwiedzicy Wielkiej ząb do ikryŁydkę przebił… Patrz, waszmość, co za casus przykry,Kiedy się to stać mogło? Wiem! Mam! Gdym TrójzębaNeptuna uchodzący, pośród Wag stanął dęba,I siadł w szali, co dotąd mój ciężar wskazuje…Co to za tarapaty, gdy człek podróżuje!De Guiche chce się przedrzeć, Cyrano chwyta go za guzikA nos!… Gdybyś cześć wasza mój nos w palcach ścisnął,Strumień mleka by z niego natychmiast wytrysnął!DE GUICHE
Mleka?CYRANO
Tak. Z Mlecznej Drogi.DE GUICHE
wścieklePiekło!…CYRANO
Niebo właśnie!……A czy wie też cześć wasza, iż Syrius, nim zaśnie,Pakuje na łysinę ogromną szlafmycę?…Tak, tak!poufaleWidziałem także Niedźwiedzicę,Nie gryzie. Nie ma jeszcze zębów…śmiejąc sięLecz gdym mijałLirę, przerwałem strunę. Długom ją nawijał,Na kwintę…z dumąLecz to wszystko w księdze będzie stało!A gwiazdki-asteroidy, których kopę całąPo kieszeniach mam w płaszczu, w weście… gdzie nie baczę,W księdze tej służyć będą mi za odsyłacze.DE GUICHE
Dobrze. Lecz koniec końców…CYRANO
…A wasza cześć do mniePrzyjdziesz, żądny wiedzy, jak żak słuchać skromnie.Z czego zrobiony księżyc, co się na nim czyni,Kto mieszka w okrągłościach tej błyszczącej dyni…DE GUICHE
krzycząc z pasjąAleż nie. Ja chcę…CYRANO
…Wiedzieć, jakem się tam dostał?Miałem sposób, któremu nie każdy by sprostał!DE GUICHE
zniechęconyWariat jest!CYRANO
pogardliwym tonemJam głupiego orła nie małpował,Co go Regiomontanus niezdarnie sformował,Ani gołębia, którym Architas się wsławił!DE GUICHE
Wariat uczony…CYRANO
Obum za sobą zostawił!De Guiche zdołał nareszcie przejść i ku drzwiom zmierza. Cyrano idzie za nim, gotów go za kark pochwycićNa sześć sposobów mogę lazur nieobjętyZgwałcić…DE GUICHE
odwraca sięSześć?CYRANO
…Mogę nagi jak turecki święty,Uzbroiwszy się w flaszki pełne srebrnej rosy,Którą w majowy ranek spłakały niebiosy,Wyjść na żar słońca, iżby potężną swą siłą,Ssąc rosę, i mnie z rosą wessało, wypiło…DE GUICHE
uderzony, robi krok ku CyranowiTo prawda! To już jeden!CYRANO
czyniąc krok w tył, by go od domu odciągnąćMogę, miłość wasza,Bez uzdy i na oklep dosiąść Boreasza,Rozrzedziwszy wiatr w skrzyni z cedru, mości panie,Palącymi zwierciadły o dwudziestościanie!DE GUICHE
robi krok nowyTo dwa.CYRANO
cofa się ciągle…Mogę, mechanik tęgi, jak się patrzy,Grzbiet szarańczy, o cynglach ze stali, dosiadłszy,Strzał po strzale z saletry dając, użyć jazdyPo tych błękitnych błoniach, gdzie pasą się gwiazdy.DE GUICHE
idzie za nim, nie spostrzegając się i licząc na palcachTo trzy…CYRANO
I z dymem mogę, co rwie się do góry,Zamknąwszy go w glob mocny, zerwać się pod chmury!DE GUICHE
coraz bardziej zaciekawionyCztery…CYRANO
Iż Febus z woła szpik ssie, znane waści?…Ergo: ciągnie mnie w górę, gdy szpik mnie namaści!DE GUICHE
ciągle idąc za nimPrawda! Pięć…CYRANO
który mówiąc, odprowadził go ku ławce stojącej w drugiej stronie placyku…Mogę, wreszcie, na żelaznej blaszeStanąć, kawał magnesu wziąć, rozumiesz wasze,I cisnąć nim w powietrze! Sposób doskonały,Bo za magnesem blacha leci na kształt strzały!Oczywiście, mieć trzeba magnesy w zapasie,I ciskać je w tej mierze, jak przystojne zda się.DE GUICHE
Sześć! Prawda! Sześć sposobów nowych na wzlatanie!Którego żeś waść użył?CYRANO
chełpliwieSiódmego, mosanie!DE GUICHE
Dlaboga! Powiadajże!CYRANO
Niech wasza cześć zgadnie!DE GUICHE
A to ucieszny kondel! Człek nie wie, gdzie padnie!CYRANO
naśladując rzut i szum fali szerokimi, tajemniczymi gestami i głosemHumm!… Humm!…DE GUICHE
Powiadaj prędzej!…CYRANO
A wasza cześć możeJuż zgadłeś?DE GUICHE
Ale gdzie tam!CYRANO
To prosta rzecz — morze!Gdy księżyc co najpilniej ciągnął z wód gardzieliFalę, padłem na piasek po morskiej kąpieliI głową naprzód — o tym pamiętać potrzeba,Bo we włosach najdłużej wody — chlust do nieba!Tandem: wzbiłem się w górę prosto, jak anieli…Notandum: głową naprzód, po morskiej kąpieli.Gdy wtem znienackam utknął na…DE GUICHE
Na…siada zaciekawiony na ławceCYRANO
głosem naturalnymMości panie,Kwadrans minął, ślub wzięty. Skończone gadanie.Uwalniam waszą miłość.DE GUICHE
zrywając sięOlaboga! Czy pijanąGłowę mam, czyli głos ten…Drzwi domu otwierają się. We drzwiach ukazują się pokojowcy z zapalonymi świecznikami. Czyni się jasno. Cyrano zdejmuje kapeluszTen nos!… To — Cyrano!CYRANO
z ukłonemDo usług, mości hrabio! Właśnie też w tej chwiliOblubieńcy pierścienie ślubne zamienili!DE GUICHE
Kto? Co?…Odwraca się. Obraz. Za pokojowcami Chrystian i Roksana idą, trzymając się za ręce. Kapucyn drepce za nimi uśmiechnięty. Ragueneau niesie wysoko osadzoną latarnię. Oszołomiona Ochmistrzyni w nocnym letniczku zamyka ten orszak.Nieba!SCENA DWUNASTA
Ciż sami, Roksana, Chrystian, Kapucyn, Ragueneau, pokojowcy. Ochmistrzyni.DE GUICHE
do Roksanypoznając Chrystiana z osłupieniemTo on?… Mąż i żona?…kłaniając się Roksanie z przesadną admiracjąMój respekt, piękna damo, szpaczkami karmiona!do CyranaCzołem, czołem, mospanie, wynalazco lotów!Świętego u wrót raju zatrzymać byś gotów…A zakonotuj, radzę, to, coś mi powiadał!Bo nużby który sposób naprawdę się nadał.CYRANO
z ukłonemNie omieszkam. Ta rada to już liść wawrzynu!KAPUCYN
wskazuje Hrabiemu kochanków, potrząsając z zadowoleniem długą, białą brodąPięknąś parę, ni słowa, skojarzył, mój synu!DE GUICHE
patrząc na niego wzrokiem lodowatymTak.do RoksanyRadzę męża pożegnać, najpiękniejsza pani!ROKSANA
Co?…DE GUICHE
do ChrystianaŚpiesz waść z regimentem! Wszyscy już wysłani!ROKSANA
Jak to?… Teraz?… Na wojnę?…DE GUICHE
Ależ — bez wątpienia.ROKSANA
Wszak kadeci zostają?DE GUICHE
Idą. Rzecz się zmienia.wyjmuje z kieszeni opieczętowany pakietOto rozkaz.podaje go ChrystianowiŚpiesz, waszmość, chorągiew już czeka.ROKSANA
rzucając się w objęcia ChrystianaChrystian!DE GUICHE
do Cyrana szyderczoO, noc poślubna jest jeszcze daleka!CYRANO
do siebieI myśli, że mi mówi coś bardzo przykrego!CHRYSTIAN
do RoksanyTwoje usta!… O, jeszcze!…CYRANO
Dość już! Dosyć tego!CHRYSTIAN
trzymając w objęciach RoksanęO, jak trudno rzucić!… O, ty nie wiesz o tem!CYRANO
odciągając goWiem. Marsz.Słychać bębny.DE GUICHE
odchodząc w głąbRegiment już rusza.ROKSANA
do Cyrana, nie puszczając Chrystiana, którego Cyrano odciągaO, strzeż go z powrotem!O przyrzecz, że nie będzie życia hazardował!CYRANO
Spróbuję. Lecz przyrzekać?… Chybabym go schował.ROKSANA
Że będzie się oszczędzał!…CYRANO
Rad bym przyrzec, ale…ROKSANA
Że się w tym oblężeniu nie zaziębi wcale!Że dotrzyma mi wiary…CYRANO
Ależ… oczywiście!ROKSANA
Że będzie często pisał!CYRANO
Słowo! List po liście!Zasłona.AKT CZWARTY
Gaskońscy kadeci.
(przekład M. Konopnickiej)
Posterunek chorągwi kapitana Carbon de Castel-Jaloux w obozie pod Arras.W głębi przerzynający całą scenę szaniec. Poza nim kraj widnokrężnie równy, pokryty oblężniczymi robotami. W oddaleniu rysują się na horyzoncie mury miasta Arras, sylwety jego wież i dachów.Na pierwszym planie namioty, broń w kozłach, bębny, itp. Ogniska. Gaskońscy kadeci śpią owinięci w płaszcze. Czuwa tylko Le Bret i Carbon de Castel-Jaloux. Obaj wychudli i bardzo bladzi. Chrystian śpi w burce wśród innych Kadetów na przodzie sceny. Twarz jego oświetla ognisko.SCENA PIERWSZA
Chrystian, Carbon de Castel-Jaloux, Kadeci; później Cyrano.LE BRET
To straszne!…CARBON
Żeby na ząb!LE BRET
Siarczyste!CARBON
daje znak, aby nie mówił głośnoKlnij z cicha…Zbudzisz ich!do KadetówŚpijcie, śpijcie!do Le BretaKto śpi — syt…LE BRET
Do licha,Bezsenny taki obiad! A ja nie śpię właśnie!Co za głód!…W oddaleniu raz po raz pada kilka muszkietowych strzałów.CARBON
A, żeby ich!… A niech piorun trzaśnie!…do Kadetów, którzy podnoszą głowyŚpijcie, śpijcie!Słychać nowe, bliższe strzały.JEDEN Z KADETÓW
rzucając sięCzy diabli…CARBON
To nic, nic! To warta.To Cyrano powraca…GŁOS WARTY
w oddaleniuKto idzie, do czarta?GŁOS CYRANA
Bergerac!GŁOS WARTY
stojącej na szańcuDo pioruna, kto idzie?…CYRANO
ukazuje się na okopieCymbale,Bergerac, mówię!Schodzi z szańca. Le Bret biegnie ku niemu z niepokojem.LE BRET
Rannyś?CYRANO
Nie krzycz tak! Ja?… Wcale?Przywykły mnie już chybiać te hetki-pętelki!LE BRET
Ależ to jest szaleństwo czyste! Boże wielki?…Dla listu życie stawiać na hazard co rana?CYRANO
zatrzymując się przed ChrystianemKiedym przyrzekł!przypatruje mu sięŚpi chudziak! Oj, żeby Roksana,Jak jej kanaczek tutaj głodem mrze, wiedziała!…A zawsze, hultaj, piękny!LE BRET
Godzina niecałaDo pobudki! Spać ruszaj!CYRANO
Nie zrzędź, nie zrzędź, stary!A wiedz, żem znalazł u nich takie mysie szpary,Gdzie co noc są urżnięci. Tamtędy przechodzę.LE BRET
No to mógłbyś nam przynieść choć chleba po drodze!CYRANO
Jak ptak trza tam być lekkim! Lecz wracam z nowiną:Jeśli mnie wzrok nie myli, to nasi lub zginąDziś, albo jeść dostaną.LE BRET
Powiadaj, dlaboga!CYRANO
Nic pewnego. Zobaczysz.CARBON
Co za hańba! WrogaOblegać, a samemu ogłodzonym zostać!LE BRET
Diablo skomplikowaną wzięły rzeczy postać!Wpadliśmy w pastkę, z której nikt się nie wybiega:My oblegamy Arras, nas — Infant oblega.CYRANO
śmiejąc sięWarto, by znów z kolei ktoś obległ Infanta…LE BRET
Mnie wcale nie do śmiechu!CYRANO
Ho! Ho!…LE BRET
Dla furfantaTakiego, ważyć co dzień życie na posługi,By list zanieść!widząc, że Cyrano idzie ku namiotowiGdzie idziesz?CYRANO
Idę pisać drugi.Podnosi płótno i znika w namiocie.SCENA DRUGA
Ciż sami oprócz Cyrana.Dzień obrzasł. W powietrzu jasność różana. Arras wyzłaca się na widnokręgu. Rozlega się strzał armatni, po którym bezpośrednio następuje bicie w bębny, zrazu w znacznej odległości na lewo. Inne bębny odzywają się bliżej, i tak kolejno odpowiadając sobie, zbliżają się coraz, wybuchają razem prawie że na samej scenie, po czym oddalają się ku stronie prawej, przebiegając obóz i budząc go. Wrzawa. Zamieszanie. Ludzie zrywają się ze snu. Daleka komenda oficerów.CARBON
z westchnieniemJuż hejnał!…Kadeci poruszają się i przeciągają pod płaszczami.Śnie pożywny, kończysz się, niestety!Z góry wiem, czym dzień przyjmą niebogie kadety.PIERWSZY KADET
podnosząc się i siadającJeść!…DRUGI KADET
Zdycham z głodu!INNI
Aaa!…CARBON
Wstawać, wiara! KogoMam podnieść?…TRZECI KADET
Do cnam osłabł…CZWARTY KADET
Ni ręką, ni nogą!PIERWSZY KADET
przeglądając się w napierśniku pancerzaJęzyk żółty… Niestrawna tutaj atmosfera…INNY
Moja czapka barońska za kawałek sera!INNY
Za zraz pieczeni herb mój: krzyż i dwie podkowy!INNY
Ja, jeśli natychmiast mój sok żołądkowyNie przerobi mi kwarty chylu, to, do biesa,Cofam się w cień namiotu, wzorem Achillesa.INNY
Chleba!…CARBON
podchodzi do namiotu Cyrana i woła półgłosemCyrano!…WSZYSCY
Chleba!…GŁOSY
Zdechnąć przyjdzie z czczości!CARBON
jak wyżej, półgłosem, u wejścia do namiotuDlaboga, ratuj! Ty, co słyniesz z wesołości,Pójdź ich rozruszać trochę!DRUGI KADET
rzucając się ku pierwszemu, który coś żujeCo tam, u kaduka,Gryziesz?KADET
A kłaki z działa. Arcyprzednia sztuka!Usmażono je wczoraj na mazi z maźnicy…Na honor, mało zwierza jest w tej okolicy!INNY
wchodzącByłem na polowaniu.INNY
podobnieJa z wędką na skarpie.Kadeci zrywają się i rzucają na przybyłych.KADECI
I cóż?… Coś przyniósł?… Bażant?… Dawaj prędzej! Karpie?…Dawaj!…RYBAK
Jest miętus…ŁOWIEC
Wróbel.WSZYSCY
rozjątrzeniA żeby was diabli!…Zbuntujmy się!CARBON
Cyrano!Czyni się dzień biały.SCENA TRZECIA
CYRANO
wychodzi z namiotu spokojny. Za uchem pióro, w ręku książkaCóż tam?do jednego z kadetówWaść od szabliRapcie po piętach wleczesz?…KADET
Brzuch mi uciekł w pięty.CYRANO
Kubek w kubek, tak jak mnie! Casus niepojęty!KADET
No, i uciska waści?CYRANO
Nie. Podwyższa znacznie.DRUGI KADET
Głodnym, że gryzłbym ziemię!CYRANO
Niejeden ją zacznieGryźć dziś jeszcze!TRZECI KADET
Mnie z czczości to aż burczy w brzuchu…CYRANO
A to capstrzyk odbębnim dziś na nim, mój zuchu!INNY
Mnie z głodu w uszach dzwoni…CYRANO
Kłamiesz, głodomorze!Kto głodny, ten jest głuchy, więc słyszeć nie może!INNY
Oj, jeść!… Choć na oleju…CYRANO
zdejmując mu hełm i wskazując na głowęA mój asindzieju!O, kapuściana głowa! Brak tylko oleju!INNY
Jeść! Jeść! Co by tu pogryźć?…CYRANO
rzucając mu książkęMasz, molu! Iliada!INNY
A pan minister wojny w Paryżu zasiadaCztery razy do stołu…CYRANO
Więc choć kuropatwąMógłby waści obesłać?…KADET
I winem! To łatwo.CYRANO
Richelieu czy też burgund?… Waści na co łaska?Eminencja, co we łbie zawraca? Do diaska…INNY
Jak pies głodnym!CYRANO
Łap muchy! Dobra psu i mucha!INNY
Chleba!…CYRANO
Tak, to dla brzucha. A co chcesz dla ducha?…KADET
wzruszając ramionamiZawsze żarty i słowa!…CYRANO
Tak, żarty i — słowa!I tak bym chciał umierać. Zorza purpurowaNad głową, w piersi rana, co wiedzie do sławy,Po bohaterskim boju i dla świętej sprawy,Z ręki wroga, którego męstwo — mego warte,Z dala od łóż szpitalnych, pod niebem otwartem,Na wielkim bojowisku, na chwały kobiercu,Z dowcipnym słówkiem w ustach i ze sztychem w sercu!…WSZYSCY
krzyczącJeść! Jeść!CYRANO
krzyżując ramionaA waszmościowie tylko o żołądku!…Hej, grajek! Pójdź no, dziadu, i graj po porządku,Wszakże byłeś pasterzem? Bertrandou ci imię?Grajże tym pasibrzuchom, co w nich dusza drzymie,Te nasze stare pieśni, których nuta słodkaŚpiewa jak siostra, a jak matka — płacze zwrotka…Pieśni, w których głos słychać kochanej dziewczyny…Pieśni, co się tak wolno ciągną jak dym siny,Gdy nad wioską rodzinną zadymi się strzecha…Pieśni, co prowansalskie, lube mają echa!Stary grajek siada i dobywa flecik.Niechaj ta wiejska fletnia, dziś surma bojowa,Maj przypomni, gdy wokół brzmiała nią dąbrowa!…Gdy po niej puścisz palce z ptaszęcym świergotem,Niech wspomni, że wpierw z trzciny, a z hebanu potemByła… Niech ją zdumieje pienie twe pastusze…Niech w nim sielskiej młodości swej odnajdzie duszę!Bertrandou zaczyna grać stare langwedockie pieśni.CYRANO
Słuchajcie, Gaskończycy! To nie róg bojowy,To fujarka siół naszych, to flecik wierzbowy…To nie surma wojenna, co śmierci znak niesie,To piszczałka pastusza rozbrzmiewa po lesie…Słuchajcie! To są nasze pola, łąki, wrzosy,To gra mały koniarek sczerniały i bosy…To szept zielonych gajów… to szum modrej rzeki…To jest Gaskonia nasza!… Kraj drogi, daleko!Wszystkie głowy pochyliły się, ten i ów ukradkiem ociera łzę rękawem albo połą płaszcza.CARBON
do Cyrana półgłosemMasz tobie! Teraz znów mi płaczą te sieroty!…CYRANO
Płaczą, ale nie z głodu! Płaczą, lecz z tęsknoty…Wolę, że ich cierpienie zmieniło nazwiskaI że to serce teraz biedakom się ściska!CARBON
Ależ osłabną w męstwie!CYRANO
Co znów, kapitanie!Każdy ma bohatera we krwi, który wstanieNa pierwsze hasło boju, gdy bęben zawarczy…Daje znak, dobosz bije w bęben.KADECI
zrywając się i chwytając broń z kozłówGdzie? Co?… Jak?…CYRANO
z uśmiechemWszak mówiłem, że hasło wystarczy,Żegnajcie sny i żale!… Żegnaj, kraju miły!Wyczarował was flecik, a bębny — zgłuszyły.JEDEN Z KADETÓW
patrząc w głąbAch, ach, pan de Guiche idzie!WSZYSCY
z groźnym pomrukiemHuu!…CYRANO
uśmiechając sięPochlebne szmery!JEDEN Z KADETÓW
Dość go mamy!INNY
Do diabła, takie bohatery,W koronkowych kołnierzach na zbroi!INNY
A możeWrzód szpetny ma na karku?INNY
Ma. Dworską obrożę.DRUGI KADET
Godny stryjka synowiec!CARBON
A Gaskończyk przecie!PIERWSZY KADET
Ba, fałszywy! A taki najgorszy na świecie!Każdy prawy Gaskończyk musi być wariatem…Nic niebezpieczniejszego niż rozumny zatem.LE BRET
Ależ blady!KADET
Bo głodny, jak i piechur prosty,Żołądek jego przecież, gdy kurczą go posty,Błyska w słońcu, bo na nim szmelcowane blachy…CYRANO
I my uszy do góry! Co? Nieprawda, brachy?Sam fajki, kości, karty! Rżnijcie, choć w drużbarta,Czy my klechy, czy baby?…Kadeci dobywają kości i karty. Zaczynają w nie grać na bębnach, na ławach, na płaszczach rozciągniętych. Wielu zapala długie fajki.— Ja czytam Dekarta.Przechadza się wzdłuż i wszerz, czytając małą, z kieszeni dobytą książkę. De Guiche wchodzi. Wszyscy udają wielkie zajęcie się grą i zupełne zadowolenie. De Guiche jest bardzo blady. Zbliża się do Carbona.SCENA CZWARTA
Ciż sami. De Guiche.DE GUICHE
do CarbonaDzień dobry!przypatrują się sobie przez chwilę. Na stronie, z satysfakcjąPozieleniał!…CARBON
podobnież…Oczy tylko w głowie!DE GUICHE
patrząc na KadetówA! Ichmoście warchoły!… Tak, moi panowie,Ze wszech stron mnie ucinki waszmościów dochodzą….Perigordzkie baronki, co ślepo się rodząJak trufle!… Bearneńskie szlachetki!… Do kata!Nie mam łask u waszmościów! Wiem! Każdy brat łataIntrygantem mnie tutaj i dworakiem zowie!…Koronkowy mój kołnierz mierzi was, panowie!…I tego mi darować, jak słyszę, nie chcecie,Że Gaskończyk nie jestem — jak wy — hołysz przecie!Milczenie. Wszyscy palą, grają.Mamże ukarać waściów przez ich kapitana?Nie!…CARBON
Zresztą, winy nie widzę i nie mam tu pana!DE GUICHE
A!…CARBON
Ta chorągiew mym własnym sumptem jest nabyta,Pełnię swoją powinność żołnierską, i kwita.DE GUICHE
Na honor, to wystarcza!zwracając się do KadetówGardzić tylko mogęPrzycinkami ichmościów! Wie świat, że sam drogęGrzmiącym zabiegam działom! Wszak wczoraj widziano,Jak w Bapaume z mym szwadronem sztuką niesłychanąMęstwa na łeb na szyję pobiłem hrabiegoBoucquoi, trzykroć gromem spadając na niego!CYRANO
Nie podnosząc oczu od książki.A pańska szarfa, hrabio?…DE GUICHE
mile zadziwionyA!… Waszmość wiesz o tem?Istotnie! Tocząc koniem, by trzecim nawrotemUderzyć w bukińczyków i znieść ich do szczętu,Zostałem uniesiony wśród tego zamętuRozsypki, którąm zdziałał, aż za linię wroga…Mogli chwycić, rozstrzelać, jak nic! Wtem myśl błogaBłysła mi. Rozwiązuję szarfę tę zdradziecką,Po której wodza armii poznałoby dziecko,Szarfa spada, do swoich powracam bezpiecznie,Zbieram szwadron i wroga gromię ostatecznie!Hę? Jakże? Dobry kawał? To były nie żarty!…Cóż waszmość mówisz na to?Kadeci, którzy dotychczas zdawali się nie słuchać, teraz zatrzymują nagle karty i kości w ręku, a dym w wydętych policzkach. Oczekiwanie.CYRANO
Mówię — Henryk Czwarty,Choćby wszystkich dział wroga groziły mu strzały,Nigdy by się nie zniżył o pióropusz biały.Cicha radość. Kości i karty padają, dym ulatuje w kłębach.DE GUICHE
Lecz sztuka się udała!Toż samo oczekiwanie zatrzymujące w drodze dym, karty i kości.CYRANO
Może. Nie wiem tego,Lecz służyć za cel wrogom to zaszczyt, z któregoMężny nie abdykuje!Karty i kości padają, dym ulatuje kłębami z wzrastającą brawurą i ukontentowaniem.Gdybym ja był przy tym— I ta jest między twoim, hrabio, znakomitymMęstwem a moim różność — podniósłbym ją z ziemi,Aby się nią przepasać rękami własnemi.DE GUICHE
Phi… Gaskońskie przechwałki.CYRANO
Przechwałki? Nie, wcale!Pożycz mi, hrabio, wstęgi, a ja dziś na walePrzepasany nią stanę i pierwszy wieczoremDo ataku się rzucę — jej znaczny kolorem.DE GUICHE
Chwal się waść! Wszak została aż za linią wroga,Gdzie dawno kartaczami wymieciona droga,Gdzie nawet najmężniejszy po nią się nie waży.CYRANO
wyjmując z kieszeni białą szarfę i podając mu jąOto jest.Cisza. Kadeci parskają śmiechem, zasłaniając się kartami i kubkami od rzucania kości. De Guiche odwraca się i patrzy na nich. Natychmiast przybierają poprzednią powagę i grają dalej. Jeden z nich gwiżdże od niechcenia piosenkę, którą grał na fleciku Bertrandou.DE GUICHE
biorąc szarfęDzięki. Właśnie dobrze się to darzy!Ten biały szmatek będzie służył mi sygnałem,Którego do tej chwili użyć się wahałem.Idzie ku szańcowi, wstępuje nań i powiewa kilka razy szarfą.WSZYSCY
Co to?WARTOWNIK NA SZAŃCU
A tam człek jakiś zmyka, aż się kurzy!…DE GUICHE
To nic. To szpieg fałszywy, co nam przednio służy,Nosząc Hiszpanom wieści, jakie mu poddaję,Tak, że się bez mej woli nic u nich nie staje.CYRANO
Łajdak!DE GUICHE
Ale wygodny. — Cośmy to mówili…A, tak! Miałem powiedzieć ichmościom w tej chwili,Że dziś w nocy marszałek z obozu cichaczemWyprawił się po prowiant, ku Dourlens. Zatem,By dotrzeć mógł bezpiecznie i wrócić z tej drogi,Wziął ze sobą tak znaczną część naszej załogi,Że gdyby tak Hiszpanie zrobili wycieczkęI wpadli, toby mogli zerżnąć nas — na sieczkę!CYRANO
Tak, to byłoby ważne, gdyby mogli wiedzieć!DE GUICHE
Wiedzą. To właśnie chciałem ichmościom powiedzieć.CARBON
Ach!DE GUICHE
Mój szpieg mi to doniósł, przydając: „W tę stronęZwrócą atak, gdzie miejsce najsłabiej strzeżoneWskażę im”. A ja na to: „Dobrze! Wyjdź za szaniecI patrz. Gdzie znak powieje, tam niech zaczną taniec!”CARBON
do KadetówSzykujcie się, panowie!Wszyscy powstają. Szczęk broni i rynsztunku, w który się przybierają Kadeci.DE GUICHE
Bitwa — za godzinę.PIERWSZY KADET
A, tak?…Wszyscy siadają; przerwana gra rozpoczyna się na nowo.DE GUICHE
do CarbonaNa czasie zyskać trzeba, nim drużynęSwą przywiedzie marszałek.CARBON
By zyskać na czasie?…DE GUICHE
Chorągiew waszmość pana z łaski swojej da sięZabijać!CYRANO
Więc to — zemsta?…DE GUICHE
By wybór tej chwiliDecydował wzgląd na to, żeście mi zbyt mili,Nie powiem! Ale słysząc, iż się żadne męstwoZ waszym nie równa, wam to oddaję zwycięstwo.Czyli zaś własnej zemście i niechęci płużę,Mniejsza z tym, kiedy razem i królowi służę!CYRANO
Przyjmij, hrabio, wyłączne me podziękowanie!DE GUICHE
Waść w pojedynkę na stu rad chadzasz, mospanie!…Będziesz miał dzisiaj pole!Oddala się z Carbonem de Castel-Jaloux.CYRANO
do KadetówTowarzysze mili!Więc pod herbem Gaskonii dziś będziem walczyli,By do sześciu szewronów jego starej sławy,Z lazuru i ze złota — dodać siódmy — krwawy!De Guiche rozmawia w głębi półgłosem z kapitanem Carbon de Castel-Jaloux. Rozkazy się krzyżują. Przygotowuje się obrona. Cyrano idzie ku Chrystianowi, który stoi nieruchomo, skrzyżowawszy ręce.CYRANO
uderzając go po ramieniuA co, bracie?…CHRYSTIAN
potrząsa głowąRoksana!CYRANO
Ha!…CHRYSTIAN
Gdybym choć duszęMógł wylać w pięknym liście, gdy żegnać ją muszę!CYRANO
Miarkowałem ci ja to, co się dzisiaj stanie,I…wyjmując list z zanadrza…już ją pożegnałem.CHRYSTIAN
żywoDaj to pożegnanie!Daj ten list!CYRANO
Czy chcesz tego?CHRYSTIAN
biorąc listAleż oczywiście!otwiera go, czyta i nagle zatrzymując sięA to co?CYRANO
Co?CHRYSTIAN
To kółko?…CYRANO
odbiera żywo list i patrząc naiwnieKółko?…CHRYSTIAN
Łza w tym liście!CYRANO
Być może… A, prawda! Tak… ta mała plama…Tak… Bo, widzisz, poetę — rozczula gra sama!On tak się, widzisz, rolą… rozumiesz… przejmuje,Że płacze.CHRYSTIAN
Jak to, płacze?…CYRANO
Bo widzisz, ja czuję…Śmierć to śmierć! Lecz co straszne, to już nigdy w świecieNie ujrzeć… Bo wszak ja jej… bo wszak my jej przecie…Bo wszak ty…CHRYSTIAN
wyrywając mu listDawaj list ten!Słychać wrzawę w obozie w pewnym oddaleniu.WARTOWNIK NA SZAŃCU
Kto idzie?Strzały, głośne wołania, dzwonki.CARBON
A tam co, u kata?WARTOWNIK NA SZAŃCU
Kareta!Wszyscy rzucają się, aby ją zobaczyć.KRZYKI
— Do obozu?… — Prosto jak armata!— Zdaje się, od hiszpańskiej strony tutaj wali!— Wjechała — Ognia! — Nie! Nie! — Czy diabli nadali…— Woźnica krzyczał z kozła! — Co krzyczał, u diaska?— Krzyczał: Królewska służba!…Wszyscy są na szańcu i patrzą poza scenę. Dzwonki bliższe coraz.DE GUICHE
…Królewska kolaska?Kadeci schodzą z pośpiechem i ustawiają się szeregiem.CARBON
Odkryć głowy!…DE GUICHE
Co?… Króla?…do obozowych pospolitakówNa bok tam, hołoto!By pojazd łuk wspaniały mógł zatoczyć oto!Wjeżdża tęgim kłusem kareta, błotem i kurzem pokryta. Firanki w oknach zapuszczone. Dwóch hajduków za nią. Woźnica osadza konie w miejscu.CARBON
komenderującBębny! Marsz!…Bicie bębnów, Kadeci odkrywają głowy.DE GUICHE
Spuścić stopnie!Dwóch ludzi rzuca się do stopni pojazdu. Drzwiczki się otwierają.ROKSANA
wyskakując z karetyDzień dobry!Na dźwięk kobiecego głosu wszystkie nisko pochylone głowy podnoszą się nagle. Ogólne osłupienie.CARBON
półgłosem, przecierając oczyCzy zmora?…SCENA PIĄTA
Ciż sami, Roksana.DE GUICHE
Służba królewska?… Pani?…ROKSANA
Tak. Króla Amora!CYRANO
Wielki Boże!CHRYSTIAN
rzucając sięTy?… Czemu?…ROKSANA
Zbyt długo trwa bowiemOblężenie!CHRYSTIAN
Lecz czemu!…ROKSANA
Później ci to powiem.CYRANO
na dźwięk głosu Roksany jakby wrósł w ziemię, stoi nieruchomy, nie śmiejąc oczu na nią zwrócić.Mamże spojrzeć?DE GUICHE
Lecz pani zostać tu nie może!ROKSANA
wesołoOwszem, mogę! A hrabia niechaj mi pomożePrzysunąć bęben!siada na bębnie, który przysuwają z pośpiechem KadeciDzięki!…śmieje sięDo mojej karetyStrzelano!…z dumąNasze strzelały pikiety!Bo też ta cała arka od dołu do góryJak w bajce — pudło z tykwy, a służba jak szczury!przesyła pocałunek od ust ChrystianowiDrogi mój!…patrząc po obecnychAleż źle wam, miarkując po minie!Jak to Arras daleko!…spostrzega CyranaDzień dobry, kuzynie!CYRANO
zbliża sięAch tak!… Jakim sposobem…ROKSANA
Znalazłam was?… Boże!Bardzo prostym! Przez zgliszcza, przez stłoczone zboże,Śladem wojny jechałam… Ach, jeśli te klęski,Którym uwierzyć trudno, to pochód zwycięskiSłużby waszego króla, to mój więcej warty!CYRANO
Ależ to jest szaleństwo!… Którędyż, przez warty,Dostałaś się tu, pani?ROKSANA
Którędy? A prostoPrzez Hiszpanów!PIERWSZY KADET
Złośliwa! To słówko — nam chłostą!DE GUICHE
Lecz jak pani zdołałaś przebyć ich pikiety?LE BRET
Ciężko było!ROKSANA
Nie bardzo. Przez drzwiczki karety,Która zwyczajnym truchtem toczyła swe koła,Jeśli jaki hidalgo namarszczył zbyt czoła,Wystawiałam z uśmiechów moich najpiękniejszy!A iż rycerze owi, co niech nie umniejszySławy Francuzów, dla dam są pierwszymi w świecieGalantami, przebyłam obóz najprościej w karecie.CARBON
Ba! Taki uśmiech, wierzę, za przepustkę służy!…DE GUICHE
Ależ musiano pytać o cel tej podróży?ROKSANA
O, nawet bardzo często była o tym wzmianka!A ja odpowiadałam stale: „Do kochanka!”.I wnet królewskim gestem hidalgo ponuryMuszkietów, już zniżonych ku mnie, wznosił rury,I pyszny swą grandezzą, a szpicem ostrogiSpod koronkowych falban błyszczący u nogi,W kapeluszu z którego powiewa piór kita,Schylał głowę i mówił: „Więc jedź, seniorita!”CHRYSTIAN
Roksano!ROKSANA
…Do kochanka — przebacz, żem mówiła!Gdybym rzekła: do męża, żadna ludzka siłaNie mogłaby ich skłonić, żeby mnie puścili!…CHRYSTIAN
Lecz…ROKSANA
Cóż jeszcze?…DE GUICHE
Pani się musi stąd w tej chwiliOddalić!ROKSANA
Ja?CYRANO
Tak!LE BRET
Zaraz…CHRYSTIAN
Tak!ROKSANA
Ależ, dlaczego?CHRYSTIAN
z zakłopotaniemBo tu…CYRANO
podobnież…Za trzy kwadranse…DE GUICHE
tak samoLub coś koło tego…CARBON
tak samoWięc lepiej…ROKSANA
Bitwa będzie!WSZYSCY
O, nie!DE GUICHE
Za godzinę…ROKSANA
rzucając się w objęcia ChrystianaTu mąż mój, więc i ja tu! Zginie? — I ja zginę!CHRYSTIAN
Jak twe oczy dziś patrzą!…ROKSANA
Powiem ci dlaczego…DE GUICHE
z rozpacząTo posterunek straszny!ROKSANA
odwracając sięTak?CYRANO
Dowodem tego,Że hrabia nam pozwolił nadłożyć tu głową…ROKSANA
do de Guiche'aAch, tak? Więc, mości grafie, chciałeś mnie pan… wdową?DE GUICHE
Lecz przysięgam…ROKSANA
Od przysiąg wstrzymaj się łaskawie!Jestem tu i zostanę!… Zresztą — ja się bawię!CYRANO
Ejże!… Więc w wytwornisi tkwiła heroina?…ROKSANA
O, panie de Bergerac! Wszakżem twa kuzyna!PIERWSZY KADET
Bronić będziem cześć waszą, dopóki tchu w ciele!DRUGI KADET
z upojeniemW całym obozie irys…ROKSANA
Wierzę, przyjaciele!A właśnie mam kapelusz, który doskonaleBędzie wyglądał w bitwie! Nieprawdaż?…patrząc na de Guiche'aAch, alePora by może była odejść dla hrabiego!Mogliby zacząć strzelać…DE GUICHE
A, już znów co tego,To nadto! Do dział moich odchodzę na chwilę,I zaraz tu powracam. A pani masz tyleCzasu, żeby odmienić swe postanowienie!ROKSANA
Nigdy!De Guiche odchodzi.SCENA SZÓSTA
Ciż sami, oprócz de Guiche'a.CHRYSTIAN
błagalnieRoksano!…ROKSANA
Nie! Nie!PIERWSZY KADET
do innychZostaje!…WSZYSCY
tłocząc się, popychając i przekomarzając wzajemGrzebienia!— Pękł mi skórzeń! — Gdzie nici? — Nie ma który szydła?— Hej, lusterko! — Żelazko do wąsów! — Daj mydła!— Sam wstęga! — Rękawice! — Jakże tak do bitwy?— Mankiety! — Pas!… Gdzie pas mój? — A który chce brzytwy?ROKSANA
do Cyrana, który ją jeszcze błagaNie, kuzynie! Nie ruszy mnie stąd żadna siła!CARBON
który podobnie jak inni opasał się, uzbroił, otrzepał z kurzu, wyszczotkował kapelusz, naprostował na nim pióro i wywinął mankiety, zbliża się do Roksany i mówi dworskim tonemJeśli tak, to może by rzecz przystojna była,Iżbym tu sprezentował kilku przyjacieli,Z tych, co umrzeć w twych oczach zaszczyt będą mieli!Roksana skłania się i oczekuje stojąc, wsparta na ramieniu Chrystiana. Carbon przedstawia.…Baron de Pegrescon de Colignac.KADET
z ukłonemPani!CARBON
przedstawia dalej…Baron de Casterac de Cahuzac-Lagni.Widam de Malgoyre-Estressac Lesbas d'Escrabiotte.Kawaler d'Antignac-Juret. Baron de HillotteDe Blagnac-Salèchan de Castel Malupy.ROKSANA
Ileż nazwisk ma każdy z panów?BARON HILLOTTE
Całe kupy!CARBON
do RoksanyA teraz, racz otworzyć rękę, która trzymaChusteczkę!ROKSANA
otwiera rękę, chusteczka upadaCzemu?Cała kompania rzuca się po chusteczkę.CARBON
podnosząc jąDotąd chorągiew ta nie maSztandaru. Lecz, na honor, dziś ją w pole chwałyPowiedzie — najpiękniejszy z wszystkich!…ROKSANA
Trochę mały.CARBON
przytwierdzając chusteczkę do drzewca swej kapitańskiej pikiLecz za to — koronkowy!PIERWSZY KADET
z westchnieniemByłażby pociechaZginąć przed tym buziakiem, gdybym choć orzechaMiał w żołądku!CARBON
dosłyszawszy go, zgorszonyWstydź się waść!… Gdy wytworna dama…ROKSANA
Właśnie! Wiatr obozowy trawi, i ja samaGłód czuję! Pasztet, kurczę, sektu kubek mały…Oto prawie i wszystko… prawie obiad cały.Który z panów mi to poda?DRUGI KADET
To wszystko? Niestety!Skąd wziąć te specjały?ROKSANA
spokojnieA z mojej karety.WSZYSCY
Co?… Jak?…ROKSANA
Lecz sami sobie usłużyć musicie…Przypatrzcie się, panowie, tylko należycie,Woźnicy! Wszak go znacie? Kuchmistrz doskonały!Rozgrzeje zaraz sosy, jeżeli stężały.KADECI
rzucając się do karetyTo Ragueneau!okrzykiHo!… Ho!… Ho!…ROKSANA
patrząc za nimiBiedni!… Biedaczyska!…CYRANO
całując jej rękęDobra wróżko!RAGUENEAU
stoi na koźle jak jarmarczny szarlatanPoczątek oto widowiska!…Panowie!KADECI
Brawo! Brawo!Powszechny zapał.RAGUENEAU
W chwili gdy HiszpanieUjrzeli moją panią — prześlepli śniadanie.Oklaski.GŁOSY
Brawo!CYRANO
z cicha do ChrystianaChrystian! Chrystianie!…RAGUENEAU
Galanterią zdjęci,Nie spostrzegli…wyciąga spod kozła półmisek i wznosi go…że się tu galantyna święci!Oklaski. Półmisek przechodzi z rąk do rąk.CYRANO
do Chrystiana z cichaNa słowo…RAGUENEAU
…A wdziękami Wenery olśnieni,Nie widzieli z połowu Dyjany…dobywa ćwierć sarniny i buja nią w powietrzu…pieczeni!Zapał wzrasta, dziesiątki rąk wyciągają się do zwierzyny.CYRANO
z cicha do ChrystianaChciałbym pomówić z tobą…ROKSANA
do Kadetów, którzy wracają obciążeni półmiskamiTutaj… tu, na ziemi!Rozkłada na trawie obrus przy pomocy hajduków, którzy się poruszają z tym samym sztywnym spokojem, z jakim za karetą stali.ROKSANA
do Chrystiana, w chwili kiedy go Cyrano chciał odciągnąć na bokPomagaj mi, mój panie!Chrystian śpieszy jej pomagać. Niespokojny ruch Cyrana.RAGUENEAU
Truflami przedniemiPaw nadziany!PIERWSZY KADET
wraca rozpromieniony, odkrawając szeroki płat szynkiSiarczyste! Więc los się nam staraO ostatnią wyżerkę!…miarkuje się żywo, ujrzawszy Roksanę…Ucztę Baltazara!RAGUENEAU
wyrzucając poduszki z karetyW poduszkach kuropatwy! Mięso, a nie pierze!Tumult. Wrzawa. Kadeci rozrywają poduszkę. Śmiechy. Ogólna radość.DRUGI KADET
O, zacny stary ośle! Zacny reniferze!…RAGUENEAU
podając butelki z czerwonym i białym winemZdrój płynnego rubinu! Tu zaś — topaz płynny!ROKSANA
rzuca zwinięty obrus CyranowiRozciągnij go, kuzynie! Dalejże! Bądź zwinny!…RAGUENEAU
bujając wyrwaną z karety latarniąCzarnoksięska latarnia! Co niby latarnia,A niby znów apteczka i niby spiżarnia!…CYRANO
półgłosem do Chrystiana, z którym rozkłada obrusZanim z nią mówić będziesz, muszę mówić z tobą…RAGUENEAU
z wzrastającym liryzmemKiełbaso arlezjańska, biczyska ozdobo!…Odwija ją z wolna z biczyska.ROKSANA
nalewając wino i usługując kadetomDali nas na śmierć?… Dobrze! To my za to drwijmyZ reszty armii! I sami jedzmy, sami pijmy!Wszystko dla Gaskończyków! A w razie jeślibyDe Guiche zjawił się tutaj, to milczmy — jak ryby!chodząc od jednego do drugiegoNie śpieszcie się! Nie jedzcie tak prędko, panowie!Mamy czas! Pijcie proszę! Naszej garstki zdrowie!— A waszmość czego płaczesz?PIERWSZY KADET
chlipiąc i jedząc zarazemTakie doskonałe!…ROKSANA
uspokajając goCicho… cicho!innym tonemPanowie! Czerwone, czy białe? —— Chleba dla kapitana! — Nóż?… — Talerz waszmości! —— Jeszcze sarny! — Jarząbek! — To! — tam same kości! —— Służę panu! — Szampana! — Skrzydełko kapłona!Jeszcze trochę!… Wątróbka!CYRANO
który za Roksaną z półmiskami chodzi i częstować pomaga — dwuznacznie…Moja ulubiona!…ROKSANA
podchodząc do ChrystianaA pan mój?…CHRYSTIAN
Nic.ROKSANA
Koniecznie!… Choć wina… choć tyle…I biszkopt!…CHRYSTIAN
próbując ją zatrzymaćPowiedz, czemuś przybyła?ROKSANA
Za chwilę…Pierwej, widzisz, biedaków tych nakarmić trzeba!LA BRET
który się oddalił w głąb, aby wartownikowi z szańca podać chleb na pice zatknięty, powraca.De Guiche!CYRANO
Prędko półmiski chować!… Flaszki… bocheny chleba…Rynki…do Ragueneau…Ty w skok na kozioł!do kadetówTen drób!… Kosz zwierzyny!…I — jak gdyby nic nigdy — takie miejmy miny!Gotowo?W mgnieniu oka znika cała zastawa pod namiotami, pod płaszczami, westami, w kapeluszach. De Guiche wchodzi żywo i nagle zatrzymuje się, węsząc. Milczenie.SCENA SIÓDMA
Ciż sami. De Guiche.DE GUICHE
Jak tu pachnie!…KADET
To proch, generale!Bliskość niebezpieczeństwa!DE GUICHE
Coś innego wcale.DRUGI KADET
nuci z roztargnieniemTo-lo-lo!…DE GUICHE
zatrzymuje się i patrzy na niegoCo to waści? Waść czerwony cały!…KADET
Mnie? Nic. To krew się burzy! Gra!… Czuje już strzały!INNY KADET
Pum!… pum!… pum!…DE GUICHE
odwraca się szybkoA to co znów?KADET
z lekka podchmielonyTo?… Taka piosenka…Taka mała…DE GUICHE
marszczy sięCoś waści wesoło, do sęka!…KADET
Przed bitwą!…DE GUICHE
woła kapitana Carbon de Castel-Jaloux dla wydania mu rozkazuKapitanie! Ja…spojrzawszy na Carbona, zatrzymuje się…Do paralusza!Waszmość wyglądasz jak ćwik!CARBON
purpurowy, chowa za plecami butelkę z gestem wykrętnymO… gdy się w bój rusza…DE GUICHE
Mniejsza z tym. Na baterii jeszcze się zostałoJedno, które kazałem tutaj przenieść, działo.Stanie tam…wskazuje miejsce w kulisach…W tamtym kącie. Chorągiew waszmościPosłużyć się nim może.PIERWSZY KADET
chwiejąc sięZbytek troskliwości!DRUGI KADET
uśmiechając się do de Guiche'a z wdziękiemSłodka pieczołowitość!…DE GUICHE
zirytowanyCi co?… Zwariowali?…suchoA mieć się na baczności, gdy działo wypaliI gdy się cofać zacznie!PIERWSZY KADET
Fiut!DE GUICHE
idzie na niego z furiąCo to, u kata?!PIERWSZY KADET
prostuje się i z dumąNigdy się Gaskończyków nie cofa armata!DE GUICHE
chwyta go za ramię i wstrząsa nim wściekłyWaść masz w czubie? Z czegóż to?…KADET
drwiącoJuż mówiłem… Z prochu!DE GUICHE
puszcza go, wzrusza ramionami, odwraca się i żywo idzie ku RoksanieRaczyłaś się namyślić, pani?ROKSANA
Tak. Po trochu…DE GUICHE
I cóż?…ROKSANA
Zostaję.DE GUICHE
Uchodź!ROKSANA
Nigdy!DE GUICHE
Kiedy tak, to… Hola,Niech mi przyniosą, muszkiet!CARBON
Co?…DE GUICHE
Dostoję wam pola!CYRANO
Nareszcie, mości hrabio, męstwo wzięło górę!PIERWSZY KADET
Byłżeby Gaskończykiem, mimo swą gipiurę?ROKSANA
Jak to?DE GUICHE
W niebezpieczeństwie nie rzucam kobiety.PIERWSZY KADET
do drugiegoJak myślisz? Dać mu kurze łapy albo grzbiety?Wszystkie zapasy ukazują się, jak za dotknięciem czarodziejskiej laski.DE GUICHE
wodząc po nich rozpalonym okiemProwiant!…DRUGI KADET
I co za prowiant!DE GUICHE
opanowuje się i mówi wyniośleNie dbam o to jadło!Nie będę zbierał tego, co wam z wąsów spadło!CYRANO
kłaniając mu sięCo za postępy, hrabio!…DE GUICHE
dumnie, z lekkim gaskońskim akcentemGardzę waszą strawą,I na czczo się bić będę!PIERWSZY KADET
Ma akcent.DE GUICHE
śmiejąc się mimo woliJa?…KADECI
BrawoGaskończyk!Tańczą około niego.CARBON
który był zniknął za szańcem, ukazuje się na nimPikinierzy w szeregu już stają!Ukazuje linię pik, które błyszczą zza okopów.DE GUICHE
podając ramię RoksanieZrobimy przegląd. — Pani! Przyjmij rękę moją!ROKSANA
opiera się na jego ramieniu. Wstępują na szaniec, obecni odkrywają głowy i udają się za nimi.CHRYSTIAN
idąc, żywo do CyranaMów prędko!W chwili kiedy Roksana ukazuje się na szańcu, piki schylone w pokłonie znikają, wznosi się okrzyk. Roksana się kłania.PIKINIERZY
za scenąWiwat!CHRYSTIAN
Co za tajemnica była?CYRANO
Słuchaj, gdyby Roksana o listach mówiła…CHRYSTIAN
Wiem. To cóż?CYRANO
Nie zrób głupstwa i nie dziw się…CHRYSTIAN
Czemu?CYRANO
No, listom!CHRYSTIAN
Jak to, listom?CYRANO
Gadaj tu takiemu!Nie dziw się, żeś je pisał tak często!CHRYSTIAN
Jak często?CYRANO
No częściej, niźli myślisz!CHRYSTIAN
Aż tak?… Phi! To gęsto!CYRANO
Widzisz, chciała mieć listy, więc dla jej spokojuPisałem, nie pytając…CHRYSTIAN
Jakże to?… Tak w boju?…W czas blokady?…CYRANO
Wielka rzecz! Nosiłem przed świtem.CHRYSTIAN
Tak!… Nosiłeś, i życie narażałeś przy tem!Czy to także był zapał poety? Artysty?I jakże, proszę, często pisałem te listy?Dwa? Trzy razy na tydzień?…CYRANO
Więcej…CHRYSTIAN
Dnia każdego?CYRANO
Tak… każdego… dwa razy.CHRYSTIAN
gwałtownieDosyć! Dość mi tego!I to cię upajało… I przez to jedynieŻycieś ważył!CYRANO
widząc powracającą RoksanęNie przy niej!…Wchodzi spiesznie do namiotu.SCENA ÓSMA
Roksana, Chrystian. W głębi ruch idących i wracających Kadetów. Carbon i de Guiche wydają rozkazy.ROKSANA
biegnąc do ChrystianaA teraz, Chrystianie…CHRYSTIAN
ujmując jej ręceTeraz mi powiedz, czemu taką straszną drogę,Przez to żołdactwo całe, tę rajtarię wrogąWażyłaś się aż tutaj?… Toż szał oczywisty!Szukać mnie aż w obozie!ROKSANA
To przez twoje listy!CHRYSTIAN
Co mówisz?ROKSANA
Jeślim tutaj do ciebie śpieszyła,To twoja, mój jedyny, to ich wina była!Ileżem ja tych listów przez miesiąc dostała.A co jeden — piękniejszy!CHRYSTIAN
Jak to? Kartka mała,Mały liścik miłosny — w tej u ciebie cenie?…ROKSANA
Nie mów tak! Nawet nie wiesz, jakie mi złudzenieDawał każdy z tych listów!… Prawda, mój jedyny,Podobałam cię dawniej… Lecz od tej godziny,Gdy w tym głosie, któregom u ciebie nie znała,Dusza twa ku mnie, z mroków, płomieniem wyjrzała,Pamiętasz? Pod mym oknem wtedy?… Pod balkonem?…Kocham cię i ubóstwiam czuciem nieskończonem!Więc czytając twe listy, widzisz, od miesiąca,Żyłam, głosu owego ciągle słuchająca,Ciągle nim upojona i oczarowana…I jeślim tu, to wina jest mojego pana!Gdyby do Penelopy, co przędła przykładnieJegomość pan Ulisses pisywał tak ładnie,Pewno by nie siedziała, czekając u krosna,Lecz jak Helena, szałem porwana, miłosna,Leciałaby ku niemu, gubiąc kłębki z wełną…CHRYSTIAN
Lecz…ROKSANA
…Czytałam, znów czytałam… Byłam ciebie pełną…Byłam tak bardzo twoją!… Każda ćwiartka białaPłatkiem z kwiatu twej duszy być mi się zdawała…Każde słówko jak ogień… Jak płomień litera…W każdej czuć serce, które z tęsknoty umiera…Potężna, szczera miłość w każdej się maluje.CHRYSTIAN
Ach? Potężna i szczera? To się czuje?ROKSANA
Czuje!CHRYSTIAN
Więc przybywasz…ROKSANA
Do mego kochanka i — pana!Podniósłbyś mnie, wiem o tym, gdybym na kolanaPadła tu! Więc ma dusza przed tobą uklęka(I tej podnieść nie zdoła odtąd twoja ręka)I błaga przebaczenia (A właśnie w tej chwiliPrzebaczyć musisz! Nużby w bitwie mnie zabili!),Żem cię zrazu, jak motyl lecący w ogrody,Znieważyła — kochając dla samej urody!CHRYSTIAN
Ach, Roksano!ROKSANA
A później, jak ptasze, gdy w sieciGałązek się trzepocze, nim w lazur uleci,W połowiem piękność ducha twojego i ciała,Wahając się pomiędzy obiema, kochała.CHRYSTIAN
A teraz?ROKSANA
O, sam teraz zwyciężyłeś siebie!Twój ptak wyrwał się z kwiecia i utonął w niebie…Teraz duszę twą tylko, najdroższy, miłuję!CHRYSTIAN
Ach, Roksano!ROKSANA
Czy pan mój szczęśliwy się czuje?Bo powiedz! Być kochanym dla tego, czym rękaLosu na krótko stroi nas, to mękaSercu, chciwemu wielkiej, szlachetnej miłości!Lecz teraz, kiedy ciału twój duch nie zazdrości,Gdy wieczystym swym pięknem promieni ci lice,Odkryłam twej urody całą tajemnicę.I widzę ją dziś lepiej — bo nie widzę wcale!CHRYSTIAN
Ach!ROKSANA
Czy o swym zwycięstwie wątpisz jeszcze?CHRYSTIAN
AleRoksano!…ROKSANA
O cóż chodzi, niedowiarku miły!…CHRYSTIAN
Ja tej miłości nie chcę! Ja chcę, by wróciłyDnie, kiedyś mnie kochała po prostu dlatego,Że…ROKSANA
Że?… Widzicie państwo człeka niewdzięcznego!Więc, że kocham dziś lepiej, więcej niż kochałam,To się skarży!… Płacz jeszcze!… Jeszcze ręce załam!CHRYSTIAN
Nie! Pierwej było lepiej!…ROKSANA
Nie znasz się, mój panie!Teraz właśnie jest wielkie, prawdziwe kochanie!Ubóstwiam cię, i choćbyś nawet mniej był świetny.CHRYSTIAN
O, nie…ROKSANA
Choćby i wcale, choćbyś był i szpetny,Choćby cała twa piękność z wiatrem uleciała…CHRYSTIAN
Nie mów tak!…ROKSANA
Owszem! Mówię!… Jeszcze bym kochała!CHRYSTIAN
Brzydkiego?…ROKSANA
Tak, brzydkiego! Przysięgam ci!CHRYSTIAN
Boże!…ROKSANA
Jesteś teraz szczęśliwy?CHRYSTIAN
głosem zdławionymTak…ROKSANA
Co ci?…CHRYSTIAN
odpychając ją lekkoNic… MożePójdziesz na chwilę do tych — wszak czekająNa twój uśmiech! — co w oczach twoich polec dzisiaj mają.Wskazuje garstkę kadetów w głębi.ROKSANA
rozczulonaTy drogi mój!Idzie ku kadetom, którzy ją otaczają z pełnym uszanowania pośpiechem.SCENA DZIEWIĄTA
Chrystian, Cyrano. W głębi Roksana rozmawia z kapitanem Carbon de Castel-Jaloux i kilkoma kadetami.CHRYSTIAN
woła ku namiotowi CyranaCyrano!CYRANO
wychodzi z namiotu w rynsztunku bojowymCo?… Przez Boga w niebie!Jakżeś blady!…CHRYSTIAN
Nie kocha mnie.CYRANO
Co?…CHRYSTIAN
Kocha ciebie.CYRANO
Jak to?… Czyliś oszalał?…CHRYSTIAN
Kocha duszę moją.CYRANO
Więc?…CHRYSTIAN
Więc ciebie! — A ty ją! Ot, jak rzeczy stoją.CYRANO
Ja?…CHRYSTIAN
Wiem.CYRANO
Prawda.CHRYSTIAN
Jak wariat!…CYRANO
Więcej.CHRYSTIAN
Mów z nią zatem!CYRANO
Nigdy!CHRYSTIAN
Czemu?CYRANO
Z tym nosem?…CHRYSTIAN
Nie zależy na tem…Kochałaby mnie brzydkim.CYRANO
Mówiła?!…CHRYSTIAN
Mówiła.CYRANO
z uniesieniemO, bądź błogosławiona, pani moja miła!…innym tonemAle nie! Nie wierz temu! Wszak to sensu nie ma!Nie chwytaj jej za słowa rękoma obiema!Ja… już i tak szczęśliwy, że myśl litościwąMiała powiedzieć ci to!… Ale jako żywoNie wierz! I strzeż się zbrzydnąć, bo by ci tej zmianyNie przebaczyła!CHRYSTIAN
Owszem! Niech wiem, czym kochany!CYRANO
Nie… Nie!CHRYSTIAN
Tak! Niech wybiera. Wyznaj wszystko szczerze!CYRANO
O nie! O, byle nie to!CHRYSTIAN
Tak! Niechaj wybierze.Mamże, dla mej urody, szczęście twoje w grobieZłożyć?CYRANO
A ja, mam szczęście twoje wydrzeć tobie,Iż traf mi przyrodzony wyrazić pozwalaTo, co ty — może — czujesz?…CHRYSTIAN
Nie! Dość mi rywalaWłasnego nosić w sobie!CYRANO
Nie kuś mnie! O Boże!…CHRYSTIAN
Ślub nasz był potajemny, zerwany być może.Jeżeli ja nie zginę lub ty — w tej potrzebie…CYRANO
Zaciął się!…CHRYSTIAN
Tak, zaciąłem! Chcę albo dla siebieSamego być kochanym, alboli też — wcale!Słuchaj. Pójdę zobaczyć, co robią na wale…Nim wrócę, rozmów się z nią i niechaj wybierzeJednego z nas.CYRANO
O, ciebie!…CHRYSTIAN
Tak! Tak! Ufam… wierzę…wołaRoksano!CYRANO
Nie!…ROKSANA
przybiegającWołałeś?CHRYSTIAN
Cyrano coś ważnego tobieMa powiedzieć!ROKSANA
odwraca się żywo do Cyrana. Chrystian wychodzi.Ważnego?…CYRANO
tracąc głowęPoszedł!… Co ja zrobię!…do RoksanyAleż nie! Nic ważnego! Znasz go, pani, przecie!Nadaje wagę rzeczom najbłahszym na świecie!ROKSANA
żywoBo może wątpi o tym, com mu tu mówiła?…Tak… Widziałam, że wątpi!CYRANO
biorąc jej rękęLecz… to prawda była?…ROKSANA
O tak!… Kochałabym go, choćby…waha się przez chwilęCYRANO
ze smutnym uśmiechemCiężko paniWyrzec to słowo przy mnie!…ROKSANA
O!…CYRANO
Ono nie zraniMnie! Więc — choćby był — brzydki?ROKSANA
Tak…Strzały za sceną.Ha! Otóż i strzały!CYRANO
płomiennieOkropny?…ROKSANA
Tak! Okropny!CYRANO
Zeszpecony cały?Straszny?…ROKSANA
Tak! Choćby straszny!… Choćby oszpecony…CYRANO
I chociaż byłby — śmieszny?…ROKSANA
Śmieszny?… W oczach żony?…CYRANO
Kochałabyś go, pani?…ROKSANA
Nawet więcej może!CYRANO
pomieszany na stronieWięc prawda! Więc to może szczęście!… Wielki Boże…do RoksanyJa… Posłuchaj…LE BRET
wchodzi nagle i woła półgłosemCyrano!…CYRANO
odwracając sięHę?…Le Bret mówi mu po cichu dwa słowa.CYRANO
wypuszczając rękę Roksany — z krzykiemHa!…ROKSANA
Co takiego?CYRANO
z osłupieniem do siebieSkończone!Słychać nowe strzały.ROKSANA
Znów strzelają!…Idzie w głąb chcąc wyjrzeć za scenę.CYRANO
jak wyżejNigdy już jej tegoNie powiem!ROKSANA
chce wybiecCo się stało?CYRANO
zatrzymując ją żywoNic!Wchodzą Kadeci, ukrywając między sobą dźwigany ciężar i grupując się tak, aby Roksanie przystępu nie dać.ROKSANA
z niepokojemCi ludzie?…CYRANO
odprowadzając ją na bokAleNic! Nic!ROKSANA
Więc chciałeś mówić?…CYRANO
Ja? Chciałem? Nic wcale!Ja nic nie chciałem mówić!… Mogę przysiąc!… Zgoła!…uroczyściePrzysięgam: Wielki umysł i duszę aniołaMiał Chrystian!spostrzega się ze zgroząTo jest — ma je!ROKSANA
z wielkim krzykiemMiał!…Rzuca się ku garści stojących kadetów i roztrąca ich.CYRANO
Wszystko skończone.Roksana spostrzega Chrystiana leżącego na ziemi w płaszczu.ROKSANA
Chrystian!…LE BRET
do CyranaWziął pierwszą kulę! To szczęście szalone!Roksana rzuca się na ciało Chrystiana. Strzały. Szczęk broni. Łoskot. Bębny.CARBON DE CASTEL-JALOUX
wbiega na scenę z dobytą szpadą w rękuAtak!… Do broni!…Przebiega na drugą stronę szańca. Kadeci śpieszą za nim.ROKSANA
Chrystian!…GŁOS CARBONA
z drugiej strony okopów…Kadeci tu staną!……Stój!… Formuj się!…ROKSANA
Mój Chrystian!…CARBON
Mierz… lont!Ragueneau przybiega niosąc wodę w hełmie.CHRYSTIAN
gasnącym głosemAch… Roksano…CYRANO
szybko i cicho do ucha Chrystiana, podczas gdy nieprzytomna z bólu Roksana rozrywa na własnych piersiach bieliznę i macza płótno w wodzie.Bracie! Wszystkom jej wyznał! Kocha tylko ciebie!Chrystian zamyka oczy.ROKSANA
Co, drogi?…do CyranaLecz… na Boga w niebie!On nie umarł?… On żyje?…CARBON
Ładunek — zębami!…ROKSANA
Ach… ach!… Twarz jego stygnie pod mymi ustami!CARBON
Cel!ROKSANA
List…otwiera…do mnie!…CYRANO
Mój list…CARBON
Pal!…Strzały muszkietów. Krzyki. Wrzawa bitwy.CYRANO
usiłując uwolnić rękę, którą trzyma klęcząca RoksanaAle tam się bijeChorągiew moja!ROKSANA
przytrzymując goJeszcze chwilę!… On — nie żyje,A tyś go znał!…płacze z cicha…Nieprawdaż?… To duch był wybrany!…CYRANO
stojąc z odkrytą głowąTak, Roksano!ROKSANA
…Poeta wzniosły… niesłychany!CYRANO
Tak, Roksano!ROKSANA
…Miał umysł genialny… natchniony!CYRANO
Tak, Roksano!ROKSANA
…A serce… serce — za miliony!…Duszę zachwycającą… tkliwą…CYRANO
silnieTak, Roksano.ROKSANA
rzucając się na ciało ChrystianaI umarł!… I ja tracę tę duszę kochaną!…CYRANO
dobywając szpadę, na stronieHa! Nic mi nie zostaje, jak polec! Dlaboga,Wszak mnie w nim opłakała!…Słychać trąby w oddali.DE GUICHE
ukazując się na szańcu z odkrytą głową, ranny w czoło, mówi głosem grzmiącymTrzymać! Trzymać wrogaNa sobie!… To gra sygnał!… To nasi o staje…ROKSANA
Krew i łzy na tym liście…GŁOS
za sceną krzyczyZdaj się!…GŁOS KADETÓW
Nie! Nie zdaję!RAGUENEAU
który wdrapawszy się na wierzch karety, patrzy na pole bitwy ponad szańcemBędzie kasza!…CYRANO
do de Guiche'a, wskazując mu RoksanęJa natrę, a ty, hrabio, z tegoMiejsca ją zabierz, błagam!ROKSANA
całuje list i mówi gasnącym głosemŁzy jego… Krew jego…RAGUENEAU
zeskakuje z karety i bieży do niejMdleje…DE GUICHE
na szańcu do kadetów wściekleTrzymać ich!… Kroćset…GŁOS ZA SCENĄ
Złóż broń!GŁOS KADETÓW
Nie! Nie złożę!CYRANO
do de Guiche'aPozwól, hrabio, niech ja tam ręki mej przyłożę!Jesteś ranny, dowiodłeś rzetelnego męstwa,Ocal i ją, i siebie!DE GUICHE
śpieszy do Roksany i bierze ją w ramionaA nam do zwycięstwaCzasu tylko!…CYRANO
To dobrze!woła ku Roksanie, którą de Guiche przy pomocy Ragueneau unosi zemdlonąŻegnaj mi, Roksano!Wrzawa. Krzyki. Zamieszanie. Ranni Kadeci schodzą i padają na scenie. W chwili gdy Cyrano chce się rzucić na szaniec, zatrzymuje go Carbon de Castel-Jaloux krwią ociekły.CARBON
Łamią nas… Dwakroć jestem ranny partyzaną.CYRANO
krzyczy do GaskończykówStać w kroku! Śmiało, wiara!do Carbona, podtrzymując goTo nic, kapitanie!Mam pomścić dwoje trupa, więc siły mi stanie:Chrystiana i — me szczęście!…Zstępują. Cyrano potrząsa piką, do której drzewca przywiązana jest chusteczka RoksanyWiej, wiej, znaczny jej cyfrą, ty mały sztandarze!zatyka drzewce w ziemię; do kadetówW nich!… Bij, zabij!… W nich, wiara!…do grajkaStary! Na fujarze!…Grajek gra. Na dźwięk pieśni dźwigają się ranni. Wyparci z szańca Kadeci obstępują Cyrana i mały, powiewający z drzewca proporzec. Kareta pokrywa się, napełnia ludźmi, najeża rusznicami i zmienia w redutę.JEDEN Z KADETÓW
ukazuje się na szańcu, cofając się i bijąc ciągle, wołaWchodzą na szaniec!i pada martwy.CYRANO
Zaraz ich tu powitają.Na szańcu ukazuje się nagle zwarty hufiec nieprzyjaciół. W powietrzu powiewają wielkie sztandary cesarskich.CYRANO
komenderującPal!…Huk palby z wszystkich muszkietów naraz.KRZYK
w szeregach nieprzyjacielskichPal!…Mordercza kanonada. Kadeci zewsząd padają trupem.OFICER HISZPAŃSKI
odkrywając głowęKtóż są ci, co się tak zabijać dają?CYRANO
stając wśród świstu lecących kul, deklamujeOto gaskońskie są junakiCarbona de Castel-Jaloux;Bezczelni łgarze, zabijakiOto gaskońskie…Reszta ginie w śmiertelnej wrzawie bitwy.AKT PIĄTY
Gazeta Cyrana.
(przekład W. Zagórskiego)
Piętnaście lat później, w 1655. Ogród klasztorny Pań od Krzyża w Paryżu.Dużo cienia. Na lewo dom, obszerny taras, na który wychodzi wiele drzwi. W pośrodku sceny półkole, a na nim olbrzymie drzewo. Z prawej strony na pierwszym miejscu, pośród wielkich zarośli, kamienna ławka półkolista.W głębi sceny aleja z drzew kasztanowych, które dochodzą z prawej, na czwartym planie, do drzwi kaplicy, wyłaniającej się spoza drzew. Poprzez podwójną firankę drzew tej alei widać zakręty trawników, inne aleje, gaiki, zagłębienia parku, niebo.Kaplica posiada małe drzwi boczne pod kolumnadą, opasaną zaczerwienionym winogradem, który chowa się z prawej, na pierwszym planie za bukszpanami.Jesień.Ciemne plamy bukszpanów i cisów zielonych jeszcze.Znaczna ilość żółtych liści pod każdym drzewem. Liście te zaścielają całą scenę, trzeszcząc pod stopami w alejach, pokrywają do połowy taras i ławki.Między ławką z prawej a drzewem wielkie krosna do haftowania; przed nimi małe krzesełko. Koszyczki pełne motków i kłębków. Tkanina zaczęta. Siostry wchodzą i wychodzą z parku; kilka z nich siedzi na kamiennej ławce koło starszej zakonnicy. Liście spadają.SCENA PIERWSZA
Matka Małgorzata, Siostra Marta, Siostra Klara, Siostry.SIOSTRA MARTA
do matki MałgorzatySiostra Klara w zwierciadło dwa razy spojrzała,Jak wygląda w kornecie twarzyczka jej biała.MATKA MAŁGORZATA
do siostry KlaryTo brzydko tak zaglądać często do zwierciadła.SIOSTRA KLARA
A siostra Marta dzisiaj z tortu śliwkę zjadła:Widziałam to, gdyż właśnie refektarz otwarto.MATKA MAŁGORZATA
do siostry MartyTo szkaradnie od rana tak jeść, siostro Marto.SIOSTRA KLARA
Przechodząc, mimo woli w zwierciadłom spojrzała!SIOSTRA MARTA
Śliweczka, którą zjadłam, była taka mała!MATKA MAŁGORZATA
Opowiem to wieczorem panu Cyranowi.SIOSTRA KLARA
przestraszonaAch, nie! Bo kpić z nas będzie.SIOSTRA MARTA
I niechybnie powie,Że mniszki są zalotne!SIOSTRA KLARA
Żarłoczne!MATKA MAŁGORZATA
z uśmiechemLecz za toBardzo dobre.SIOSTRA KLARA
Nieprawdaż, matko Małgorzato,Że pan Cyrano bywa tutaj co sobotaOd lat dziesięciu?MATKA MAŁGORZATA
Więcej! Gdyż odkąd tęsknotaI serdeczny żal jego uroczej kuzynki —Skłonił ją, by zmieniła na czepiec beginkiKrepę świeckiej żałoby. Czternaście lat temuSpadła jakby z niebiosów do tego eremu,Pośród nas stając nagle na klasztornej ziemi,Niby wielki ptak czarny pomiędzy białemi.SIOSTRA MARTA
On jeden, odkąd ona osiadła w klasztorze,Umie koić frasunek, co zniknąć nie może.WSZYSTKIE SIOSTRY
Tak wesoło, gdy przyjdzie! — On taki zabawny!— Kochamy go też bardzo, bo to druh nasz dawny.— Przekomarza się z nami! — Mówi nam balladki!— Bardzo chętnie dla niego robimy opłatki!SIOSTRA MARTA
Szkoda, że doskonałym nie jest katolikiem!SIOSTRA KLARA
Lecz my go nawrócimy z ojcem spowiednikiem.SIOSTRY
Tak! tak!MATKA MAŁGORZATA
Zabraniam jeszcze wam działać w tym względzie.Nie dręczcie go, bo rzadziej przychodzić tu będzie!SIOSTRA MARTA
Lecz… Boże!… Jeśli duszy swojej nie pokrzepi…MATKA MAŁGORZATA
Miej ufność, moje dziecię: Pan Bóg zna ją lepiej.SIOSTRA MARTA
Co sobota, gdy przyjdzie, wnet głosem StentoraMówi jednak: „Wiesz, siostro, mięso jadłem wczora!”.MATKA MAŁGORZATA
Ach! Tak do ciebie mówi? Choć, niestety, kiedyBył tu po raz ostatni, dwa dni nie jadł z biedy.SIOSTRA MARTA
Kto ci, matko, powiedział, że on w takiej biedzie?MATKA MAŁGORZATA
Pan Le Bret.SIOSTRA MARTA
I czyż nikt mu z pomocą nie przyjdzie?MATKA MAŁGORZATA
Nie, on jest bardzo dumny, więcby się rozgniewał!SIOSTRA MARTA
Mój Boże! Dwa dni nie jadł — kto by się spodziewał!Roksanę, ubraną czarno, w czepcu wdowim, z długim welonem;De Guiche, wspaniały i podstarzały, idzie obok niej. Idą wolnym krokiem. Matka Małgorzata wstaje.MATKA MAŁGORZATA
Cyt! Pani Magdalena przechadza się w parkuZ pewnym gościem… Wracajmy — cichutko, bez gwarku.SIOSTRA MARTA
cicho do siostry KlaryCzy to książę-marszałek de Grammont?MATKA MAŁGORZATA
Za chwilęNadejda, śpieszmy się.SIOSTRA KLARA
patrzącTak, jeśli się nie mylę.SIOSTRA MARTA
Dawno jej nie odwiedzał, od kilku miesięcy!SIOSTRY
Ha, dwór! — Obóz! — Zabawy!SIOSTRA KLARA
Zajmują go więcej!Odchodzą. De Guiche i Roksana nadchodzą w milczeniu i zatrzymują się przy krosnach. Pauza.SCENA DRUGA
Roksana, Książę de Grammont, dawny hrabia de Guiche, potem Le Bret i Ragueneau.KSIĄŻĘ
I tu mieszkasz, na przekór śnieżnej swej białościWciąż w żałobie?ROKSANA
Wciąż.KSIĄŻĘ
Zawsze wierna swej miłości?ROKSANA
Tak.KSIĄŻĘ
po chwiliCzy mi przebaczyłaś?ROKSANA
Wszak jestem w klasztorze.Nowe milczenie.KSIĄŻĘ
Doprawdy to był człowiek?…ROKSANA
Znać go należało,Chcąc właściwie ocenić.KSIĄŻĘ
Poznałem go może,Przyznaję się otwarcie, w istocie za mało.…I zawsze na twym sercu ostatni list jego?ROKSANA
Jak słodki, święty szkaplerz, co broni od złego.KSIĄŻĘ
Kochasz go nawet w grobie?ROKSANA
Nieraz mi się zdaje,Że odszedł tylko ciałem kędyś w obce kraje,Lecz miłość jego serca wiecznie dla mnie żywa.KSIĄŻĘ
znów po chwili milczeniaCyrano cię odwiedza?ROKSANA
Tak, często tu bywa.Tu go czekam, haftując wciąż ornaty mnisze.Zegar bije godzinę, jednocześnie słyszę— Bo nigdy nie odwracam czoła! — po tarasieJuż laska jego stuka… Zwykł o jednym czasiePrzychodzić regularnie. Tu siada w fotelu,Pod to drzewo przynoszą go dlań od lat wielu!Wyśmiewa moje tkactwo i niby gazeta,Co zaszło gdzie w tygodniu…Le Bret ukazuje się na tarasie.A, widzę Le Breta!Le Bret schodzi.Jakże się druh nasz miewa?LE BRET
Źle.KSIĄŻĘ
Och!ROKSANA
do księciaOn przesadza!LE BRET
Wszystko, com przepowiedział: opuszczenie, nędza!…A każda epistoła wrogów mu sprowadza!Bo czy to pseudoszlachta, udający księdza,Czy literacki złodziej — na wszystkich napada!ROKSANA
Głęboki jednak postrach wzbudza jego szpada.Nie trafią z nim do ładu nigdy.KSIĄŻĘ
kiwając głowąKto wie? Może!LE BRET
Że mogą nań gdzie napaść — o to się nie trwożę.Samotność, głód i grudzień do jego poddaszaWchodzący wilczym krokiem — ot, co mnie zastrasza!Te zabijaki zmogą łacniej od oręża!Co dzień swój pas do szpady o jeden karb zwęża.Jego nos jak pergamin wygląda najstarszy.Ma kusy przyodziewek tylko z czarnej szarszy.KSIĄŻĘ
A mimo to rogata duszyczka w mdłym ciałku!Nie żałujcie go zbytnio.LE BRET
z gorzkim uśmiechemAch, panie marszałku!…KSIĄŻĘ
Nie żałujcie go zbytnio, mówiąc bowiem ściślej:Żył bez paktów, tak wolny w czynach swych, jak w myśli.LE BRET
jak wyżejMości książę!…KSIĄŻĘ
wyniośleJam w zbytkach, jemu głód dopieka…Lecz uścisnąłbym chętnie dłoń tego człowieka!żegnając RoksanęŻegnaj mi.ROKSANA
Przeprowadzę księcia.Książę żegna Le Breta i zwraca się z Roksaną ku tarasowi.KSIĄŻĘ
zatrzymując się, kiedy ona uchodzi po stopniachJa mu skrycieZazdroszczę. Widzisz, komu zbyt uda się życie,Ten ma — nie uczyniwszy, broń Boże, nic złego! —Tysiące małych wstrętów do siebie samego,Z których żaden sumienia wprawdzie nie obciąża,Ale każdy zawadza. I tak płaszcz książęcy,Gdy po szczeblach wielkości w górę się podąża,Z szelestem suchych złudzeń wlecze zgryzot więcej,Niźli twoja żałobna suknia — zwiędłych liści,Gdy z parku wracasz piękna jak anieli czyści.ROKSANA
ironicznieKsiążę pan marzycielem stał się?KSIĄŻĘ
Nie inaczej.w chwili, kiedy ma już wyjść, nagleMości Le Bret!do RoksanyPozwolisz? Słówko.do Le Breta półgłosemNie zahaczyDruha twojego żaden śmiałek — to rzecz pewna;Lecz za wielu ma wrogów, a chociaż nie z drewna —Toż człek i nie z żelaza! I gdy w szachy grano,Ktoś wczoraj u królowej rzekł mi: „Ten CyranoMógłby umrzeć z powodu jakiegoś wypadku”.LE BRET
Co?KSIĄŻĘ
Tak. Niech siedzi w domu, aby na ostatkuNie uległ. Niechaj ma się z ostrożna.LE BRET
wznosząc ramiona do niebaZ ostrożna!Ma przyjść. Muszę go ostrzec. Tak, ale…ROKSANA
która pozostała na tarasie, do zbliżającej się ku niej siostryA co to?SIOSTRA
Ragueneau chce cię widzieć, o, pani. Czy możnaTu go wpuścić?ROKSANA
Niech wejdzie.do księcia i Le BretaNiegdyś trwonił złoto,Teraz sam w nędzy. Zamiast wyrabiać pasztety,Został autorem, potem aktorem, niestety!LE BRET
Łaziebnikiem…ROKSANA
Śpiewakiem…LE BRET
Perukarzem…KSIĄŻĘ
Boże!ROKSANA
Pedlem…LE BRET
Teorbanistą….ROKSANA
Czym on dziś być może?RAGUENEAU
wchodząc z pośpiechemAch, pani!Spostrzega Le Breta.Zacny panie!ROKSANA
z uśmiechemNiech waćpan opowieO swych nieszczęściach imci panu Le Bretowi.Zaraz wracam.RAGUENEAU
Lecz…Roksana wychodzi z księciem, nie słuchając go. Ragueneau podchodzi do Le Breta.SCENA TRZECIA
Le Bret, Ragueneau.RAGUENEAU
Zresztą, widząc tu waćpana,Wolę, że ta rzecz cała będzie jej nieznana!— Szedłem właśnie odwiedzić mego przyjaciela.Mijam kościół, skąd kroków dwadzieścia oddzielaGospodę, w której mieszka… gdy widzę z daleka,Jak wychodzi. Więc biegnę. Cyrano nie czeka,Nie spostrzegłszy mnie, skręca na rogu ulicy…A ja biegnę… Wtem z okna wielkiej kamienicy,Koło której przechodził — wypadkiem?… być może! —Jakiś hajduk upuszcza kłodę drzewa.LE BRET
Boże!Podli!RAGUENEAU
Przybywam, a tu…LE BRET
Przechodzi mnie mrowie!RAGUENEAU
Nasz druh, nasz wieszcz na ziemi, z wielką dziurą w głowie!LE BRET
Umarł?RAGUENEAU
Nie! Lecz… niestety! Zaniosłem rannegoDo mieszkania… Trza widzieć przytułek ów jego!LE BRET
Cierpi bardzo?RAGUENEAU
Nie, panie, jest bez przytomności.LE BRET
Lekarz był?RAGUENEAU
Przyszedł jeden, znany z uprzejmości.LE BRET
Och, biedny mój Cyrano! — Nie mówmy RoksanieO tym od razu! — Cóż ów doktor?RAGUENEAU
At, mospanieGadał coś o gorączce, o błonie mózgowej!…Ach, nie poznałbyś waćpan w szmatkach jego głowy!…Śpieszmy! — Nie ma u jego wezgłowia nikogo! —Gdyby wstał z łóżka, mógłby umrzeć!LE BRET
ciągnąc go na prawoKrótszą drogąChodźmy! Przejdźmy tamtędy! Przez kaplicę!ROKSANA
ukazując się na tarasie i widząc Le Breta oddalającego się pod kolumnadą, która prowadzi do bocznych drzwi kaplicy.PanieLe Bret!Le Bret i Ragueneau uciekają, nie odpowiadając.Le Bret uchodzi, słysząc me wołanie?To nowa poczciwego sprawka pasztetnika!Schodzi z tarasu.SCENA CZWARTA
Roksana sama, potem dwie Siostry, pauza.ROKSANA
Prześliczny dzień w wigilię samą października!Mój smutek się uśmiecha. Pogoda jesienna,Wbrew przysłowiu, zda mi się, mniej niż w kwietniu zmienna.Siada przy krosnach. Dwie siostry wynoszą z domu wielki fotel i ustawiają pod drzewem.Oto klasyczny fotel — biedni ci klasycy! —Dla Cyrana.SIOSTRA MARTA
Lepszego nie ma w rozmównicy!ROKSANA
Dzięki, siostro.Siostry się oddalają.Ma nadejść.Siada. Słychać zegar bijący godzinę.Zegar bić poczyna.— Moje motki! — To dziwne! Wybiła godzina?Pierwszy raz by się spóźnił? Mości Bergeracu!Siostra strzegąca furty — mój naparstek?… w saku! —Wezwie cię do pokuty!po chwiliJuż go wzywa do niej!— On dłużej zwlec nie może. — Zwiędły liść na dłoni! —Odrzuca liść spadły z drzewa.Cóż by mogło — nożyczki gdzieś mi zapodziano?…Tam je widzę! — przeszkodzić mu przyjść!SIOSTRA
ukazując się na tarasiePan Cyrano.SCENA PIĄTA
Roksana, Cyrano, potem siostra Marta.ROKSANA
nie odwracając sięO czym to ja mówiłam?…Haftuje. Cyrano bardzo blady, w kapeluszu pilśniowym na oczy nasuniętym, ukazuje się. Siostra, która go przeprowadza, odchodzi. Cyrano zaczyna schodzić z tarasu, powoli, z widocznym wysiłkiem opierając się na lasce. Roksana zajęta robotą.Te barwy spłowiały,Hafty na tym ornacie już mają wiek cały!Jakby je tu odświeżyć?do Cyrana tonem przyjacielskiego łajaniaDziś po latach wieluPierwszy raz się spóźniłeś, drogi przyjacielu!CYRANO
który doszedł do fotelu i usiadł, głosem wesołym, nie licującym z wyrazem twarzyDlatego jestem wściekły, że mnie zatrzymano!…ROKSANA
Czym?…CYRANO
Wizytą, całkiem dziś niespodziewaną.ROKSANA
roztargniona, haftującZapewne jakiś natręt?CYRANO
Nie, to ona była.ROKSANA
Ale ją odprawiłeś?CYRANO
Tak, kuzynko miła.— Wybacz mi, powiedziałem, ale dziś sobota,Dnia tego w pewnym domu czeka mnie robota;Nic mnie od niej nie wstrzyma: powróć za godzinę!ROKSANA
lekkomyślnieJakże śmieszną mieć będzie ta osoba minę,Czekając na twój powrót w tempie niezbyt skorem:Nie pozwolę ci odejść dzisiaj przed wieczorem.CYRANO
Może będę zmuszony wcześniej się oddalić.Zamyka oczy i milczy przez chwilę. Siostra Marta przechodzi przez park od kaplicy do tarasu. Roksana ją spostrzega i daje znak głową.ROKSANA
do CyranaJuż się nie przekomarzasz z siostrą Martą? ZalićBrak dowcipu?CYRANO
Nie!grubym, śmiesznym głosemZbliż się, siostro Marto, do mnie!Siostra zbliża się ku niemuHa! ha! ha! Piękne oczy wciąż spuszczone skromnie!SIOSTRA MARTA
podnosząc oczy z uśmiechemAleż…spostrzega jego twarz i czyni gest zdziwieniaOch!CYRANO
cicho, pokazując jej RoksanęSza! To nic, nic!głosem chełpliwym, głośnoWczoraj mięso jadłem!SIOSTRA MARTA
Wiem, wiem.na stronieDlatego licem przeraża wybladłem!prędko i cichoDo refektarza proszę przyjść za minut parę,Gorącego bulionu dam waćpanu czarę…Przyjdziesz aść?CYRANO
Przyjdę, przyjdę!SIOSTRA MARTA
Więc rzecz umówiona.Rozsądniejszym dziś trochę waszmość jest.ROKSANA
która słyszy ich szeptanieCzy onaPróbuje cię nawrócić?SIOSTRA MARTA
Uchowaj mnie, Boże!CYRANO
Prawda! Święta gaduła, tak zawsze w ferworze —Milczy, zamiast kazanie wypalić mi ostre?…ze śmieszną wściekłościąTam, do kroćset! Ja także zadziwię wnet siostrę!udaje, że szuka nowego pomysłu, aby się przekomarzaćPozwalam ci w kaplicy… — ach, to rzecz nieznana! —Po… modlić się wieczorem za duszę Cyrana.ROKSANA
Och! Och! Och!CYRANO
śmiejąc sięSiostra Marta milczy z osłupienia!SIOSTRA MARTA
łagodnieNie czekałam waszmości na to przyzwolenia.Odchodzi.CYRANO
podchodząc do Roksany, pochylonej nad krosnamiZjem diabła, jeśli kiedy te ornaty mniszePokryje haft!ROKSANA
Wiedziałam, że ten żart usłyszę.W tej chwili mały wiatr strąca z drzew liście.CYRANO
Liście!ROKSANA
podnosząc głowę i patrząc w głąb aleiWenecko żółtą wszystkie barwę mają.Przyjrzyj się, jak spadają.CYRANO
Jak dobrze spadają!W tej podróży tak krótkiej z gałęzi ku ziemiUmieją pięknościami błysnąć ostatniemi,I mimo świadomości dążenia ku błotuPragną, by ten upadek miał powab polotu!ROKSANA
Cyrano w melancholii?CYRANO
przychodząc do siebieNie, chyba z pozoru!ROKSANA
Daj pokój spadającym już liściom jaworu…I powiedz mi lepiej, co słychać nowego.Moja gazeta?CYRANO
Służę.ROKSANA
Ach!CYRANO
coraz bledszy i walcząc z bólemDziewiętnastego,W sobotę, król objedzon zbytnio powidłami,Dostał gorączki; dwoma lancetu cięciamiUśmierzono ją przecież i chociaż źle z głową,Najjaśniejszy puls znowu bije prawidłowo.U królowej na balu spalono w niedzielęSiedmset sześćdziesiąt cztery pochodnie…ROKSANA
Tak wiele!CYRANO
Don Juan Austriacki pobity nareszcie,Czterech czarnoksiężników powieszono w mieście;Pieskowi pani d'Athis lewatywę dano…ROKSANA
Proszę bardzo, zamilczeć chciej, mości Cyrano!CYRANO
W poniedziałek dwór bawił w Fontainebleau od ranka.Wtorek… nic. Lygdamira zmieniła kochanka.ROKSANA
Och!CYRANO
którego twarz zmienia się coraz bardziejWe środę hrabiemu de Fiesque powiedziałaZmienna Monglat: Nie! Czwartek: bal u kardynała;Młody król do północy brał udział w zabawie;Piękna Mancini — Francji królową, lub prawie!W piątek znowu: Tak! — rzekła Monglat do hrabiego;A w sobotę…Zamyka oczy. Głowa mu opada. Milczenie.ROKSANA
zdziwiona, że nic już nie słyszy, odwraca się, patrzy i wstaje zmieszana.Cyrano! Zemdlał!Biegnie do niego z krzykiem.CYRANO
otwierając oczy, głosem niepewnymCo takiego?Widzi Roksanę schyloną nad sobą i szybko poprawiając kapelusz na głowie, odsuwa się z przestrachem w głąb fotelu.Nie, nie! To nic!ROKSANA
Jednakże…CYRANO
To mimo lat wieluMoja… rana… spod Arras…ROKSANA
Biedny przyjacielu!CYRANO
Ale to nic. To przejdzie.uśmiecha się z przymusemTo już zapomniane.ROKSANA
stając przy nimKażdy z nas ma swą ranę; ja mam także ranę,Która bliznę na strzępy niekiedy rozrywa.Ona tam, zadawniona, ta rana wciąż żywa.kładzie rękę na piersiOna tam jest, pod listem, co zżółkły i blady!Lecz widać na nim jeszcze łzy i krwawe ślady!Zaczyna się ściemniać.CYRANO
Jego list!… Powiedziałaś, że mi dnia któregoMoże go dasz przeczytać?ROKSANA
Ach! Pragniesz?… List jego,Który sobie do trumny każę później włożyć?CYRANO
Tak… Ja chcę… Jeszcze dziś…ROKSANA
dając mu woreczek zawieszony u swej szyiWeź!CYRANO
biorąc goCzy mogę otworzyć?ROKSANA
Otwórz, czytaj!…Wraca do swoich krosen, zwija je, układa wełnę.CYRANO
czytając„Roksano moja ukochano,„Żegnaj, umieram!…”ROKSANA
wstrzymując się, zdziwionaNa głos?CYRANO
czytając„Zapewne do ranaNie dożyję, bądź zdrowa! Tak pełną mam duszęNiewysłowionej jeszcze miłości, a muszęUmrzeć! Nigdy już, nigdy, mój wzrok, dla któregoOne były rozkoszą…”ROKSANA
Ach, jak ty list jegoCzytasz!CYRANO
czytając„Stu pocałunków nie prześle w twą stronę.Nigdy, nigdy już oczy moje upojoneNie będą twoich w locie ruchów całowały!Oto widzę z nich jeden zwykły ci gest mały,Kiedy ręką dotykasz w zamyśleniu czoła…”ROKSANA
Ach, jak ty list ten czytasz!Noc zapada niepostrzeżenie.CYRANO
„I serce me woła:Żegnaj mi!…”ROKSANA
Ty go czytasz…CYRANO
„O, moje śliczności,„Kochanie moje…”ROKSANA
Głosem…CYRANO
„Skarbie mej miłościCzystej, jedynej…”ROKSANA
Głosem…CYRANO
„Najgłębszej, najszczerszej!…”ROKSANA
Który z pewnością słyszę już nie po raz pierwszy!Zbliża się niepostrzeżenie, staje za fotelem, pochyla się i patrzy na list. Zmrok coraz większy.CYRANO
„Serce me towarzyszy ci zawsze, boć przecieI jestem, i na tamtym będę nawet świecieTym, który ciebie kochał bez miary; i ciebie… ”ROKSANA
kładąc mu dłoń na ramieniuJak możesz teraz czytać? Już noc jest na niebie.Cyrano wzdryga się, odwraca, widzi ją przy sobie, czyni ruch przerażenia, spuszcza głowę. Długie milczenie. Potem, w mroku zapadłym zupełnie, Roksana mówi, składając ręce.I on od lat czternastu w tej roli udajeStarego przyjaciela, i śmiesznym się staje!CYRANO
Roksano!ROKSANA
To ty byłeś.CYRANO
Nie, nie, nie, Roksano.ROKSANA
Domyśleć się powinnam była, gdy CyranoWymówił moje imię!CYRANO
O, nie! To był inny!ROKSANA
To ty byłeś!CYRANO
Przysięgam!…ROKSANA
Spostrzegam niewinny,Szlachetny cały podstęp: ty pisałeś listy…CYRANO
Przysięgam, że…ROKSANA
Mam przecież dowód oczywisty:Słowa tchnące uczuciem namiętnym, szalonym —Były twoje!CYRANO
Nie!ROKSANA
Twój to brzmiał głos pod balkonem!CYRANO
Nie!ROKSANA
Dusza była twoja!CYRANO
Nie kochałem ciebie!ROKSANA
Kochałeś mnie!CYRANO
To tamten, co teraz jest w niebie.ROKSANA
Kochałeś mnie!CYRANO
Nie!ROKSANA
Przeczyć już nie jesteś w stanie!CYRANO
Nie, nie kochałem ciebie, me drogie kochanie!ROKSANA
Ach! ile rzeczy przeszło… ile to powstało!— Co ci przez lat czternaście zamilczeć kazało,Gdy na tym oto liście, tak obcym dla niego,Te łzy były twoimi?CYRANO
podając jej listTa krew była jego!ROKSANA
Na cóż wzniosłym milczeniem bronić prawdy nagiej,Męczyć się dzisiaj?CYRANO
Na co?…Ragueneau i Le Bret wchodzą, biegnąc.SCENA SZÓSTA
Ci sami, Le Bret i Ragueneau.LE BRET
To szczyt nierozwagi!Ach! Byłem tego pewny! On jest tu!CYRANO
uśmiechając się i prostującW klasztorze!LE BRET
Pani! On zabił siebie, wstając!ROKSANA
Wielki Boże!A więc ta jego słabość przed chwilą, niestety?…CYRANO
To prawda! Nie skończyłem dziś mojej gazety:…A w sobotę ostatnią stała się rzecz taka:Zamordowano imci pana Bergeraca.Zdejmuje kapelusz; widać obandażowaną jego głowę.ROKSANA
Cyrano! Co on mówi? Duch we mnie zamiera!Raniony! Ach! Dlaczego?CYRANO
Z ręki bohateraPaść na szpadę, zwróconą prosto w środek serca! —To było mym marzeniem!… Los jednak szyderca!…I oto mnie w zasadzce spotyka śmierć pewna,Z hajduka ręki, z tyłu, od kawałka drewna!Bardzo dobrze. Chybiałem w życiu zawsze celu —Zwiodła mnie nawet śmierć.RAGUENEAU
Ach!CYRANO
Nie płacz, przyjacielu!…podaje mu rękęPowiedz mi, jaka teraz jest twoja kariera?Co porabiasz?RAGUENEAU
zanosząc się od płaczuObjaśniam… świece u Moliera.CYRANO
U Moliera!RAGUENEAU
Lecz jutro pewnie go porzucę;Z oburzeniem spostrzegłem wczoraj w jego sztuce,Że waćpanu znów ściągnął jedną scenę…LE BRET
Całą!RAGUENEAU
Tak, mospanie, to słynne: „Lichoż mu kazało?…”LE BRET
Molier wziął ją od ciebie!CYRANO
Cyt! cyt! Niech mu służy!…do RagueneauScena ta niezawodnie miała sukces duży?RAGUENEAU
łkającŚmiano się do rozpuku!CYRANO
Byłem z losem w gniewie!…Całe życie suflerem, o którym nikt nie wie!do RoksanyPomniszMówił z tobą w noc letnią? To mój żywot cały:Gdym na dole stał w cieniu, inni bez obawyWzwyż się pięli po słodki pocałunek sławy.Tak jest słusznie, przyznaję na progu mogiły:Molier ma geniusz, Chrystian był piękny i miły!W tejże chwili na głos dzwonka z kaplicy widać w głębi alei zakonnice, udające się na modlitwę.Dzwon je woła — niech idą na modlitwę błogą!ROKSANA
wstaje, aby zawołaćSiostro, ach, siostro!CYRANO
wstrzymując jąNie, nie! Nie chodź po nikogo!Zanimbyś powróciła — już mnie tu nie stanie.Zakonnice wchodzą do kaplicy, słychać organy.Brak mi było harmonii — mam ją na żądanie.ROKSANA
Ja cię kocham, żyj!CYRANO
O, nie! Po takim zaklęciuTylko w baśni się zdaje wstydliwemu księciuSzpetność jego rozpływać od tych słów ze słońca…Lecz ty byś mnie widziała brzydkim aż do końca.ROKSANA
To ja wszystkiemu winnam!CYRANO
Przeciwnie, Roksano!Słodycz kobieca w życiu była mi nieznaną.Matka mię nie lubiła, a siostry nie miałem,Lękałem się kochanki z okiem drwiącem, śmiałem,Tobiem winien, żem bywał niekiedy we dwoje,Dzięki tobie podwika weszła w życie moje.LE BRET
pokazując mu księżyc, którego blask przechodzi przez gałęzieDruga twa przyjaciółka wita cię, kolego.CYRANO
uśmiechając się do księżycaDyjana!ROKSANA
Dwa razy tracę kochanka jednego!CYRANO
Le Bret, teraz się wzniosę na ten księżyc siny,Nie trzeba mi już dzisiaj budować machiny…ROKSANA
Co ty mówisz, Cyrano?CYRANO
Tak jest, nie inaczej.Bóg mi go niewątpliwie na eden przeznaczy.Niejedna tam wygnana przyjazna mi dusza:Odnajdę Sokratesa i Galileusza!LE BRET
wzburzonyNie! nie! To nazbyt głupie, zbyt niesprawiedliwe!Taki poeta! Serce szlachetne, uczciwe!Umrzeć w ten sposób!… Umrzeć!…CYRANO
A Le Bret już gdera!LE BRET
we łzachDrogi mój przyjacielu!…CYRANO
wstając z okiem błędnymZ ręki bohateraPaść na szpadę… — Gaskońskie oto są junaki…— Masa elementarna! Sęk nie lada jaki!— Od owej chwili powstał wielki czasu przedział.LE BRET
Jego wiedza… w gorączce!CYRANO
Kopernik powiedział…ROKSANA
Och!CYRANO
Lichoż mu kazało?… Lichoż mu kazałoŁazić na te galery?… Czy miejsca już mało?…Filozof, fizyk,Poeta, muzyk.Rębacz śmiały i walecznyOraz żeglarz napowietrzny,Cięty w mowie,W każdym słowie.Był kochankiem nie dla siebie! —Tu spoczywa, śniąc o niebie,Z uśmiechniętym wciąż obliczemImć pan Herkules-SawiniuszDe Cyrano de Bergerac,Co był wszystkiem i był niczem.…Lecz odchodzę, wybaczcie, dłużej zwlec nie mogę:Patrzcie, Dyjana promieniem wskazuje mi drogę!Pada w siedzącej postawie na fotel. Płacz Roksany przywołuje go do przytomności, spogląda na nią, bawiąc się jej welonami.Nie chcę, byś po tym dobrym i pięknym ChrystianieMniej płakała; skromniejsze jest moje żądanie:Pragnę tylko byś dała — gdy w proch się zamienię —Tym żałobnym welonom dwojakie znaczenie:Żeś w żałobie po mężu i po przyjacielu.ROKSANA
Przysięgam ci!…CYRANO
wstrząsany wielkim dreszczem, wstaje nagleNie tutaj! Nie! Nie w tym fotelu!Chcą mu przyjść z pomocą.Nie podtrzymujcie mnie! Precz! Nic prócz tego drzewa!milczenieJuż się zbliża. Jak marmur ciąży mi cholewa,Jak ołów rękawica!prostuje sięOch!… Już kosą dzwoni,Zaczekam na nią, stojąc,dobywa szpadyi ze szpadą w dłoni!LE BRET
Cyrano!ROKSANA
Och, Cyrano!Wszyscy cofają się przerażeni.CYRANO
Coś patrzy z ukosa…Ona śmie patrzeć na mój nos, ta płaskonosa!podnosi szpadęCo mówisz?… To daremne?… Twój wyrok mi znany!Lecz nie walczy się tylko w nadziei wygranej!To piękniej, gdy na próżno, bo za ideały!— Ale któż są ci wszyscy? — Jest was legion cały?Poznaję starych wrogów! Na czele mych gościKłamstwo?uderza szpadą w próżnięMasz! masz! — Ha, ha, ha! Przesądy, Podłości,Kompromisy!…uderzaCo, chcecie, bym wchodził w ugodę?Nigdy, nigdy! — Ach! jesteś, Głupstwo, wiecznie młode!— Wiem, że zduszą mnie wasze uściski padalcze;Nic nie szkodzi: ja walczę! Ja walczę! Ja walczę!robi olbrzymie młynki i zatrzymuje się, dyszącWydzieracie mi wszystko, róże, laury wieszcze!Wydzierajcie! Wbrew waszej woli jest coś jeszcze,Co unoszę, czym teraz, gdy wejdę do BogaZmiotę proch w mym pokłonie z gwiaździstego proga,Jest coś, co bez zagięcia, bez plamy, z dni chwałyUnoszę…rzuca się z podniesioną szpadąTo jest…Szpada wymyka się z jego rąk. Cyrano chwieje się, pada w ramiona Le Breta i Ragueneau.ROKSANA
nachylając się nad nim i całując go w czołoJest to?…CYRANO
otwiera oczy, poznaje ją i mówi z uśmiechemPióropusz mój biały.Zasłona.Przypisy
Coquelin, Benoît-Constant (1841–1909) — słynny aktor francuski, odznaczony Legią Honorową; współpracował w tworzeniu sztuki Cyrano de Bergerac i zachęcał autora do stworzenia postaci odpowiedniej dla siebie; jako wykonawca roli Cyrana podczas premiery, 28 grudnia 1897 w Theatre de la Porte Saint-Martin w Paryżu, odniósł wielki sukces; w 1900 występował w Londynie i w USA, grając na Broadwayu Cyrana z Sarą Bernhard jako Roksaną; w tym samym roku zagrał swoją jedyną rolę kinową, w zaprezentowanym na Wystawie Światowej w Paryżu dwuminutowym filmie Clémenta Maurice'a Cyrano de Bergerac, przedstawiającym scenę pojedynku (film ten, ręcznie kolorowany i zsynchronizowany z nagraniem dźwiękowym z woskowego wałka, jest uważany za pierwszy w historii film z kolorem i z dźwiękiem); w roli Cyrana Coquelin wystąpił kilkaset razy. [przypis edytorski]
egzemplarzów — dziś popr. forma D. lm: egzemplarzy. [przypis edytorski]
przeto (daw.) — więc, zatem. [przypis edytorski]
rozwielmożniony — o zjawiskach negatywnych: rozpanoszony, nagminny. [przypis edytorski]
spółczesny (daw.) — współczesny. [przypis edytorski]
poglądać (daw.) — spoglądać, patrzeć. [przypis edytorski]
à outrance (fr.) — do przesady. [przypis edytorski]
Trzej muszkieterowie — popularna powieść o muszkieterach francuskiej gwardii królewskiej, autorstwa Aleksandra Dumasa, wyd. w 1844. [przypis edytorski]
poetyckim jest — dziś raczej: jest poetyckie. [przypis edytorski]
Pamiętniki kardynała de Retz — napisane przez Jean-François Paula de Gondi (1613–1679), kardynała de Retz, uczestnika Frondy, cenione ze względu na opisy wydarzeń i portrety postaci historycznych. [przypis edytorski]
Fronda — ruch polityczny we Francji w latach 1648–53 występujący przeciwko absolutyzmowi i rządom kardynała Mazariniego, pełniącego funkcję pierwszego ministra. [przypis edytorski]
Mazarin, Jules, właśc. Giulio Raimondo Mazzarini (1602–1661) — fr. polityk, następca kardynała Richelieu. Pochodził z Włoch, przybył do Francji jako nuncjusz papieski. Faktycznie rządził Francją jako pierwszy minister, kiedy król Ludwik XIV był jeszcze dzieckiem; dążył do wzmocnienia monarchii absolutnej kosztem przywilejów arystokracji; zmodernizował skarb państwa; zwolennik merkantylizmu. [przypis edytorski]
Déroulède, Paul (1846–1914) — francuski poeta, dramaturg i polityk, współzałożyciel prawicowej nacjonalistycznej Ligi Patriotów, dążącej do rewanżu za przegraną wojnę francusko-pruską; podczas zamachu stanu w 1889 bezskutecznie próbował nakłonić gen. Boulangera do marszu na pałac prezydencki; w 1899 po pogrzebie prezydenta Faure próbował nakłonić Rogeta i jego oddziały do zamachu stanu, został aresztowany i wygnany. [przypis edytorski]
Rochefort, hrabia — fikcyjna postać stworzona przez pisarza Aleksandra Dumasa, bohater powieści Trzej muszkieterowie oraz Dwadzieścia lat później, szpieg kardynała Richelieu oraz główny antagonista muszkieterów, później przyjaciel d'Artagnana. [przypis edytorski]
Zola, Émile (1840–1902) — francuski pisarz, główny teoretyk i przedstawiciel naturalizmu. W 1898 zaangażował się w obronę Alfreda Dreyfusa, francuskiego oficera niesłusznie oskarżonego o zdradę, publikując na pierwszej stronie paryskiego dziennika „L'Aurore” artykuł J'Accuse!… (Oskarżam!), zarzucając władzom antysemityzm i działania niezgodne z prawem. [przypis edytorski]
toute proportion gardée (fr.) — zachowując wszelkie proporcje. [przypis edytorski]
zamieszczają oni na końcu drugiego tomu objaśniające przypiski — w niniejszym wydaniu, jednotomowym, zamieszono je w formie przypisów z odsyłaczami w tekście. [przypis edytorski]
szwoleżer — żołnierz lekkiej kawalerii. [przypis edytorski]
pasztetnik (daw.) — człowiek zajmujący się przyrządzaniem potraw pieczonych w piecu, szczególnie ciast (cukiernik). [przypis edytorski]
fajfer — w dawnym wojsku muzyk przygrywający na piszczałce. [przypis edytorski]
subretka (z fr.) — pokojówka; także: typ postaci sprytnej służącej występującej w komedii. [przypis edytorski]
skrzypiciel (daw.) — skrzypek. [przypis edytorski]
obojej płci — dziś: obojga płci. [przypis edytorski]
Arlekin (z wł.) — postać sprytnego i zakochanego sługi z commedia dell'arte z końca XVII wieku. [przypis edytorski]
kandelabr — duży, ozdobny, wieloramienny świecznik stojący. [przypis edytorski]
pająk — tu: wieloramienny żyrandol zawieszany u sufitu sal bawialnych, świetlic i innych większych pomieszczeń. [przypis edytorski]
rajtar — średniozbrojny żołnierz konny, posługujący się w walce głównie bronią palną. [przypis edytorski]
sold — dawna moneta francuska, warta 1/20 liwra, czyli 12 denarów. [przypis edytorski]
muszkieter — żołnierz oddziałów specjalnych francuskiej gwardii królewskiej w XVII- i XVIII-wiecznej Francji; formacja ta była uzbrojona m.in. w muszkiety, długą broń palną ładowaną od wylotu lufy, stąd nazwa. [przypis edytorski]
floret — broń szermiercza z elastyczną, wąską, czworograniastą klingą. [przypis edytorski]
sztych — pchnięcie bronią białą. [przypis edytorski]
tusz (z fr. touche: dotknięcie) — w szermierce: trafienie przeciwnika. [przypis edytorski]
żołądź — tu: trefl, jeden z kolorów w grach karcianych. [przypis edytorski]
tuz (daw.) — w grach karcianych: as, najsilniejsza karta. [przypis edytorski]
Burgundzki Hotel — Sala, do której nas tu wprowadza autor, historyczną jest i zawdzięcza swą nazwą dawnemu pałacowi książąt Burgundii, który jednak po wygaśnięciu tego domu (r. 1477) został rozebrany. Z całego budynku pozostała tylko szopa służąca do gry w piłkę, która w XV wieku bractwom kościelnym do przedstawień pasyjnych była wynajmywaną. W r. 1640 dzierżawiła ją trupa, zwana les comediens de l'Hôtel de Bourgogne, która dzisiejszej Comedie-Française dała początek. Tłumacz pozostawił sali tej historyczną jej nazwę: Hôtel de Bourgogne, gdyż o pałacu w tych warunkach mowy być nie może. [przypis tłumacza]
Rotrou, Jean (1609–1650) — fr. dramaturg i poeta; od 1632 pisał sztuki dla aktorów występujących w Hôtel de Bourgogne. [przypis edytorski]
Corneille, Pierre (1606–1684) — fr. dramatopisarz, zwany ojcem tragedii francuskiej, doprowadził do odrodzenia teatru i przywrócenia antycznej zasady trzech jedności; jego największe dzieła to Cyd (1636) i Andromeda (1650). [przypis edytorski]
farandola — ludowy taniec z Prowansji, tańczony grupowo, w formie korowodu. [przypis edytorski]
zbytki (daw.) — figle, żarty. [przypis edytorski]
andrus (daw.) — łobuziak, psotnik. [przypis edytorski]
doliniarz (środ.) — złodziej kieszonkowy. [przypis edytorski]
Baro, Balthazar (1596–1650) — fr. poeta, dramatopisarz; autor m.in. sielankowej sztuki La Clorise, pastorale, dedykowanej kardynałowi Richelieu adaptacji epizodu z powieści Astrea, której premiera miała miejsce w Hôtel de Bourgogne w 1631. [przypis edytorski]
talar — duża moneta srebrna, bita w Europie od XV w. [przypis edytorski]
sikor (gw. przestępcza) — zegarek, naszyjnik. [przypis edytorski]
orszada — słodki napój migdałowo-mleczny. [przypis edytorski]
limonada (daw.) — lemoniada. [przypis edytorski]
„margrabiowie” — „Margrabiami” zwano podówczas to, co dziś gommeux [fr.: fircyk, modniś; red. WL] nazywają. Arogancja ich służyła Molierowi i innym pisarzom często za cel złośliwej satyry. [przypis tłumacza]
łyk (daw.) — pogard.: mieszczanin. [przypis edytorski]
Talia (mit. gr.) — muza komedii. [przypis edytorski]
waćpan — forma skrócona zwrotu grzecznościowego: waszmość pan. [przypis edytorski]
kryza — kolisty marszczony kołnierz, noszony w XVI–XVII w. [przypis edytorski]
Akademia — Akademia Francuska, instytucja założona w 1635 r. przez kardynała Richelieu, mająca na celu dbanie o dobro języka francuskiego. Członków Akademii jest zawsze 40, ich kadencje są dożywotnie. [przypis edytorski]
„wykwintnisie” — czyli raczej „wybrednisie” (les précieuses
bogdanka (daw.) — ukochana. [przypis edytorski]
waść — skrót od daw. formy grzecznościowej: wasza miłość. [przypis edytorski]
gorzeć — płonąć, palić się. [przypis edytorski]
d'Assoucy, Charles Coypeau (1605–1677) — francuski autor piszący burleski, muzyk, przyjaciel Cyrana de Bergerac i Moliera. [przypis edytorski]
riv'zalto — zniekszt.: rivesaltes; chodzi o muscat de Rivesaltes, słodkie wino z regionu Rivesaltes, w płd. Francji. [przypis edytorski]
aśćka (daw.) — waćpani a. waćpanna; skrót od: waszmość pani, waszmość panna. [przypis edytorski]
pasztetnik (daw.) — człowiek zajmujący się przyrządzaniem potraw pieczonych w piecu, szczególnie ciast (cukiernik). [przypis edytorski]
Mecenas właśc. Gaius Cilnius Maecenas (70 p.n.e.–8 n.e.) — rzym. polityk i pisarz, doradca i przyjaciel cesarza Augusta, opiekun i protektor najsławniejszych poetów rzymskich: Horacego, Owidiusza, Wergiliusza; jego nazwisko stało się synonimem patrona sztuki, literatury lub nauki. [przypis edytorski]
jeno (daw., gw.) — tylko. [przypis edytorski]
bajać — opowiadać niestworzone historie, fantazjować. [przypis edytorski]
triolet — wyrafinowana forma poetycka: ośmiowersowa strofa o dwóch rymach i schemacie rymowym: ABaAabAB, w której wers pierwszy powtarza się jako czwarty i siódmy, a drugi jako ósmy. [przypis edytorski]
fasa (daw.) — drewniane naczynie z klepek spiętych obręczami; kształtem przypominało beczkę, posiadało jednak tylko jedno dno w szerszym końcu, na którym stało pionowo. [przypis edytorski]
hadź (gwar., z ukr.) — rzecz hadka, czyli brzydka, obrzydliwa. [przypis edytorski]
Cyrano, Hektor Savignian de Cyrano, zwany de Bergerac (1620–1655) — sławny pojedynkarz i autor Podróży do księżyca, a jako taki poprzednik Verne'go i Flammariona. Oprócz tego napisał on tragedię pt. Agrypina, zawierającą wiele ustępów pełnych siły, oraz komedię pt. Le pédant joué, z której jedną scenę wcielił Molière do swego Scapina [Szelmostwa Skapena; red WL]. W czasie Frondy stanął Bergerac po stronie kardynała de Mazarin i popierał go piórem i orężem. Resztę biograficznych szczegółów zawiera sztuka sama. [przypis tłumacza]
tam i sam (daw., gw.) — tu i tam. [przypis edytorski]
Champaigne, Filip de (1602–1674) — jeden z najbardziej cenionych malarzy XVII w. Był istotnie nader uroczystym i zimnym, mimo swej sławy. [przypis tłumacza]
Callot, Jakub (1590–1635) — sławny malarz i rytownik odznaczał się śmiałością i fantastycznością swych utworów. Ulubionym jego tematem byli komedianci, cyganie i włóczęgi, z którymi w młodości swej chętnie przestawał. [przypis tłumacza]
Gaskończyk — człowiek pochodzący z Gaskonii, historycznej krainy w płd.-zach. Francji; Gaskończycy słynęli z waleczności, dumy i chełpliwości. [przypis edytorski]
Artaban — postać ze współczesnej Cyranowi powieści la Calprenède'a [12-tomowy romans rycerski Gauthiera de Coste de la Calprenède'a pt. Cléopâtre (1647–1658)], której wspomnienie utrzymało się do dziś dnia w przysłowiu: Fier comme Artaban [fr.: dumny jak Artaban; red. WL]). [przypis tłumacza]
Pulcinella (z wł. pulcino: kogucik) — postać z komedii dell'arte, zwykle występująca z kogucim piórem, charakteryzująca się złośliwością, nieuprzejmością i egoizmem. [przypis edytorski]
zali (daw.) — czy. [przypis edytorski]
Parka (mit. rzym.) — jedna z trzech bogiń przeznaczenia, przędących i przecinających nić ludzkiego losu; były to: Nona, która przędła nić życia ludzkiego, Decima, która czuwała nad nicią, oraz Morta, która nić przecinała; w mit. gr. ich odpowiednikami były Mojry. [przypis edytorski]
à la (fr.) — na sposób, w stylu. [przypis edytorski]
dwiema (…) jagody — dziś popr. forma N. lm: dwiema jagodami; jagody (daw., poet.): policzki. [przypis edytorski]
z błękitną wstęgą orderową przez plecy — na błękitnej wstędze orderowej (Cordon bleu) noszony był Order Ducha Świętego, najwyższe odznaczenie królestwa Francji, ustanowione w 1578 przez Henryka III Walezego. [przypis edytorski]
Richelieu, Armand-Jean du Plessis de (1585–1642) — francuski książę, kardynał, od 1624 roku pierwszy minister Francji. [przypis edytorski]
kmotr, kumotr — kum, ojciec chrzestny; także jako dawne określenie grzecznościowe. [przypis edytorski]
przechera (daw.) — człowiek sprytny, przebiegły. [przypis edytorski]
ceduła (daw.) — zapisana kartka, zestawienie, reklama; tu: plakat, afisz. [przypis edytorski]
submitować (daw.) — przedstawiać, oferować; submitować się: ulegać, pokornie się kłaniać. [przypis edytorski]
atencja (przestarz., z łac.) — poważanie, szacunek, względy. [przypis edytorski]
baise moi ma mignonne (fr.) — całuj mnie, mój słodki. [przypis edytorski]
ventre de biche (fr.) — brzuch łani. [przypis edytorski]
Espagnol malade (fr.) — chory Hiszpan. [przypis edytorski]
bieżyć (daw.) — biec, spieszyć, podążać. [przypis edytorski]
kobza — tu: dudy, instrument muzyczny złożony z miecha skórzanego i przytwierdzonych do niego piszczałek. [przypis edytorski]
szczęsny (daw.) — szczęśliwy, obdarzony szczęściem. [przypis edytorski]
wczas (daw.) — odpoczynek, wypoczynek, rozrywka. [przypis edytorski]
Zefir (mit. gr.) — bóg i uosobienie wiatru zachodniego, tj. łagodnego, ciepłego, wilgotnego wiatru, przynoszącego orzeźwienie, a wiosną budzącego przyrodę do życia. [przypis edytorski]
arfiany (daw.) — harfiany, związany z harfą. [przypis edytorski]
słysz (daw.) — słuchaj. [przypis edytorski]
zasię (daw.) — precz. [przypis edytorski]
ozwać się (daw.) — odezwać się. [przypis edytorski]
Samson — postać biblijna (Sdz 13–16), legendarny bohater wojen Izraelitów z Filistynami, obdarzony przez Boga niezwykłą siłą; walcząc jedynie oślą szczęką, zabił tysiąc przeciwników. [przypis edytorski]
sam tu! (daw.) — chodź tu! podejdź! [przypis edytorski]
z wszelkimi zaszczyty — dziś popr. forma N. lm: z wszelkimi zaszczytami. [przypis edytorski]
przystawa (daw.) — przystaje, pasuje do czegoś. [przypis edytorski]
Wiersze starego Bara ni z mięsa, ni z pierza — Baltazar Baro, autor licznych sztuk pasterskich, był mianowany przez Richelieugo członkiem Akademii. Utwory jego były jednak tak liche, iż pamięć ich nie przechowała się w literaturze. [przypis tłumacza]
halerz — drobna moneta używana na terenie Austro-Węgier. [przypis edytorski]
haro! (daw.) — basta! dość tego! [przypis edytorski]
galanteria (z fr.) — wyszukana grzeczność w obejściu, szczególnie w stosunku do kobiet. [przypis edytorski]
Tespis (VI w. p.n.e.) — pierwszy grecki aktor, poeta, twórca tragedii; wprowadził pierwszego aktora rozwijającego dialog z chórem i przewodnikiem chóru, co zapoczątkowało dramat jako rodzaj literacki; swoje sztuki przedstawiał, przemieszczając się pomiędzy wioskami wozem. [przypis edytorski]
kieska — kiesa, woreczek do przechowywania pieniędzy, sakiewka. [przypis edytorski]
aść (daw.) — skrót od: waść, waszmość, wasza miłość. [przypis edytorski]
asan a. acan (daw.) — skrót od: waszmość pan; starop. potoczny zwrot grzecznościowy. [przypis edytorski]
asindziej (daw.) — skrót od: asan dobrodziej, tj. pan. [przypis edytorski]
barważ — konstrukcja z partykułą pytającą -że (nadającą charakter pytania retorycznego), skróconą do -ż ; inaczej: czy barwa, czyż barwa. [przypis edytorski]
krzoska — skałka w strzelbie, która uderzona krzesiwem wytwarzała iskrę zapalającą proch. [przypis edytorski]
hetka (daw.) — marny koń, szkapa; pot.: byle kto. [przypis edytorski]
dworować (daw.) — żartować. [przypis edytorski]
z moich ręku — daw. Ms. liczby podwójnej, dziś: z moich rąk. [przypis edytorski]
zeszedł był — przykład użycia czasu zaprzeszłego, wyrażającego czynność wcześniejszą niż opisana czasem przeszłym lub niezrealizowaną możliwość; dziś: zeszedł. [przypis edytorski]
niktże — konstrukcja z partykułą -że; znaczenie: czy nikt. [przypis edytorski]
graf — tytuł szlachecki, odpowiednik polskiego hrabiego. [przypis edytorski]
mosan a. mospan (daw.) — mości pan; poufały tytuł grzecznościowy. [przypis edytorski]
cyrulik — fryzjer wykonujący również proste zabiegi medyczne. [przypis edytorski]
wać — skrót od: wasza miłość. [przypis edytorski]
grzędziel a. grządziel — długa, czworoboczna część pługa, do której przymocowany jest korpus roboczy. [przypis edytorski]
wściórności, częściej: wciórności (gw.) — przekleństwo: diabli! [przypis edytorski]
Tryton (mit. gr., mit. rzym.) — bóstwo morskie, syn i herold Posejdona (w mit. rzym. Neptuna); przedstawiany jako postać o ludzkim tułowiu i rybim ogonie, z wielką muszlą (konchą), w którą dął, uspokajając lub wzburzając fale; czasem uznawany za ojca trytonów, podobnych sobie istot morskich. [przypis edytorski]
bakalarski — właściwy bakałarzom; bakałarz: średniowieczny uczony niższego stopnia. [przypis edytorski]
Arystofanes (ok. 445–ok. 385 p.n.e.) — grecki komediopisarz, najwybitniejszy z twórców komedii staroattyckiej. [przypis edytorski]
gotowo (daw., gw.) — gotowe. [przypis edytorski]
waszeć (daw.) — skrócona forma grzecznościowa: waszmość, tzn. wasza mość, wasza miłość. [przypis edytorski]
Boreasz (mit. gr.) — bóg i uosobienie wiatru północnego, zimnego, porywistego i srogiego. [przypis edytorski]
ordynek (z niem. Ordnung) — porządek, szyk. [przypis edytorski]
Pyram i Tysbe — w Przemianach Owidiusza byli parą kochanków, pochodzących ze zwaśnionych rodów z Babilonii. Tysbe, która przyszła pierwsza na umówione spotkanie, zobaczyła lwa i uciekła, gubiąc przy tym szal. Pyram, widząc poszarpany szal i sądząc, że Tysbe zginęła, popełnił samobójstwo. Gdy Tysbe odkryła jego ciało, również odebrała sobie życie. Ich historia znalazła odbicie m.in. w dramacie Pyram i Tysbe (1621) fr. dramaturga Théophile'a de Viau. [przypis edytorski]
podwoje — dwuskrzydłowe drzwi, z reguły odznaczające się rozmiarem i ozdobnością. [przypis edytorski]
niezasromion (daw.) — niezasromiony, niezawstydzony. [przypis edytorski]
by (daw.) — tu: niby, jakby, jak. [przypis edytorski]
gipiura — elegancka koronka o dużych oczkach i wypukłym wzorze. [przypis edytorski]
gnuśny — leniwy, niechętny działaniu. [przypis edytorski]
sztyczek — zdrobn. od sztych: pchnięcie bronią białą. [przypis edytorski]
wydawać lekcję (daw.) — odpowiadać, recytować przed kimś zadany materiał lekcyjny. [przypis edytorski]
tedy (daw.) — więc, zatem. [przypis edytorski]
Ballada tedy z trzech się zwrotek składa, każda po osiem wierszy… — Mimo ścisłości do której dążył, musiał tutaj tłumacz z powodu nadzwyczajnych technicznych trudności odbiec od pierwowzoru, zachowując jednak ogólny tok myśli i formę balladzie właściwą, o co, zdaniem jego, jako o ważny szczegół kolorytowy głównie chodziło. [przypis tłumacza]
słonić (daw.) — dziś: osłaniać, zakrywać. [przypis edytorski]
bies — zły duch, diabeł. [przypis edytorski]
parada — w szermierce: odparcie ciosu. [przypis edytorski]
sztrych (daw., z niem.) — linia, kreska. [przypis edytorski]
prima, tercja — nazwy pozycji w szermierce. [przypis edytorski]
d'Artagnan — główny bohater cyklu powieści Aleksandra Dumasa, Gaskończyk, muszkieter króla Ludwika XIII i Ludwika XIV; wzorowany na historycznej postaci Charlesa de Batz-Castelmore hrabiego d'Artagnan (1611–1673). [przypis edytorski]
Sic transit!… (łac.) — początek sentencji: Sic transit gloria mundi: Tak przemija chwała świata. [przypis edytorski]
lafa (daw.) — pensja; żołd. [przypis edytorski]
wety (daw.) — deser. [przypis edytorski]
zaliż (daw.) — czyż. [przypis edytorski]
Czym (…) naraził — inaczej: czy naraziłem (konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika). [przypis edytorski]
manowiec — bezdroże. [przypis edytorski]
laufer (z niem.) — goniec. [przypis edytorski]
hazard (daw.) — niebezpieczeństwo, ryzyko. [przypis edytorski]
gwoli (daw.) — dla, z powodu, w celu. [przypis edytorski]
Amor (mit. rzym.) — bóg i uosobienie miłości. [przypis edytorski]
Afrodyta (mit. gr.) — bogini miłości; narodziła się z piany morskiej u wybrzeży Cypru, często była przedstawiana jako wyłaniająca się z wielkiej muszli (konchy). [przypis edytorski]
Dyjana (mit. rzym.) — dziś: Diana, dziewicza bogini łowów i księżyca, odpowiednik gr. Artemidy. [przypis edytorski]
Kleopatra VII Filopator (69–30 p.n.e.) — ostatnia królowa Egiptu, słynna z urody i uroku osobistego; była kochanką Gajusza Juliusza Cezara (100–44 p.n.e.), rzymskiego polityka i wodza, który dążył do przejęcia w Rzymie władzy absolutnej. [przypis edytorski]
mamże — konstrukcja z partykułą pytającą -że (nadającą charakter pytania retorycznego); inaczej: czy mam, czyż mam. [przypis edytorski]
Berenika (28–ok. 79) — najstarsza córka Heroda Agrypy I, króla Judei, królowa Chalkis i Cylicji, znana z burzliwego życia miłosnego; jej związek z rzymskim wodzem, a późniejszym cesarzem Tytusem (39–81) stał się tematem wielu powieści, dramatów i oper. [przypis edytorski]
duenna (daw., z hiszp. dueña) — ochmistrzyni, dama do towarzystwa młodej kobiety, towarzysząca jej w wyjściach poza dom; przyzwoitka. [przypis edytorski]
czymciś (daw., gw.) — czymś. [przypis edytorski]
chybić — tu: uchybić, zawieść. [przypis edytorski]
Bąka ci przynosim — W oryginale: „Une énorme grive”. Grive, kwiczoł, prawdopodobnie z powodu pokrewieństwa dźwięków, poczytywany jest za synonim człowieka pijanego (gris). Tłumacz sądził, iż wyraz „bąk” z powodu przysłowia „pijany jak bąk” będzie najstosowniejszym dla oddania tej intencji [mowa o bąku zwyczajnym, dużym ptaku wodnym z rodziny czaplowatych; red. WL]. [przypis tłumacza]
mię (daw.) — forma skrócona zaimka używana daw. w pozycji nieakcentowanej w zdaniu (podobnie jak „się”, „cię”); dziś używana jest tylko długa forma: mnie. [przypis edytorski]
popod (daw.) — pod. [przypis edytorski]
salvaguardia — czyli gleit, wyraz staropolski wojskowy oznaczający siłę zbrojną dodaną komuś dla bezpieczeństwa. [przypis tłumacza]
chrap — chrapka, zachcianka, chętka. [przypis edytorski]
rosolis — likier aromatyzowany płatkami róży. [przypis edytorski]
subretka (z fr.) — pokojówka; także: typ postaci sprytnej służącej występującej w komedii. [przypis edytorski]
sukurs (daw., z łac.) — wsparcie, pomoc. [przypis edytorski]
Kasander, Leander — konwencjonalne postacie z daw. komedii: Kasander to naiwny ojciec, opiekun bądź oszukiwany mąż płochej Izabelli, zaś Leander to amant Izabelli, łączący w sobie cechy prostego żołnierza, jak i zarozumiałego fircyka. [przypis edytorski]
capstrzyk — tu: przemarsz formacji wojskowej z orkiestrą przez miasto wieczorem w przeddzień uroczystości. [przypis edytorski]
pantarka — perliczka, ptak z rzędu kuraków. [przypis edytorski]
blat (daw.) — taca, płaski, podłużny półmisek na pieczone mięsa. [przypis edytorski]
ninie (daw.) — teraz. [przypis edytorski]
stopa — tu: najmniejsza jednostka miary rytmicznej wiersza albo dawna miara długości, wynosząca ok. 30 cm. [przypis edytorski]
hemistych (z gr.) — połówka wersu wiersza, wyodrębniona przez cezurę (średniówkę). [przypis edytorski]
cezura — przerwa; tu: średniówka, przerwa intonacyjna, która dzieli wers wiersza na dwie w przybliżeniu równe połowy. [przypis edytorski]
Malherbe, François de (1555–1628) — francuski poeta klasycystyczny. [przypis edytorski]
brioszowe ciasto — ciasto jak do wyrobu brioszek, tj. francuskiego lekko słodkiego pieczywa drożdżowego. [przypis edytorski]
jejmość (daw.) — tytuł grzecznościowy używany w odniesieniu do szlachcianek, pani. [przypis edytorski]
taszka (daw., z niem.) — sakiewka, woreczek; kieszeń. [przypis edytorski]
tutka — papier zwinięty w rożek, w ten sposób noszono dawniej różne drobne przedmioty: ciasteczka, owoce itp. [przypis edytorski]
krokantka (z fr.) — kruche ciastko. [przypis edytorski]
Orfeusz (mit. gr.) — niezrównany poeta i pieśniarz, jego muzyka miała wzruszać nawet zwierzęta i uspokajać wzburzone morze; zginął rozszarpany przez czcicielki Dionizosa, bachantki, gdy, pogrążony w żałobie za utraconą Eurydyką, odmówił udziału w ich misterium. [przypis edytorski]
bachantki — czcicielki boga wina Dionizosa (Bachosa); ich inna nazwa: menady, oznacza „szalejące”, ponieważ misteria dionizyjskie cechowało nieokiełznanie tańców i pieśni. [przypis edytorski]
piszczyk (daw., lekcew.) — pisarzyna, marny pisarz. [przypis edytorski]
Febus a. Feb (z gr. Fojbos: promienny; mit. gr.) — przydomek Apolla, boga światła i słońca, wróżbiarstwa i gwałtownej śmierci, opiekuna sztuk, patrona poetów i pieśniarzy; jego atrybutami były łuk i lira. [przypis edytorski]
Ulisses (mit. gr.) — Odyseusz, król Itaki, bohater Iliady i Odysei Homera, znany ze sprytu. [przypis edytorski]
Filida a. Filis — konwencjonalne imię kobiece z poezji sielankowej. [przypis edytorski]
terminy (daw.) — opały, tarapaty; sytuacje, okoliczności stanowiące zagrożenie. [przypis edytorski]
Czekam tutaj na kogoś; jeśli mi nie skrewi — W oryginale: J'attends ici quelqu'un. Si ce n'est pas sous l'orme. Niedająca się przetłumaczyć aluzja do wiersza: Attendez moi sous l'orme; vous m'attenderez longtemps [fr.: Czekaj na mnie pod wiązem, poczekasz mnie długo; z jednoaktówki Attendez moi sous l'orme Regnarda, wystawionej w 1694; red. WL], którego wspomnienie zachowało się do dziś dnia. [przypis tłumacza]
stentorowy głos — głos gromki, donośny jak głos Stentora, herolda opisanego w Iliadzie. [przypis edytorski]
ony (daw.) — ten, ów. [przypis edytorski]
Parnas — pasmo górskie w środkowej Grecji, wg mit. gr. będące siedzibą boga Apollina, opiekuna sztuk, oraz orszaku otaczających go Muz, patronek różnych kunsztów. [przypis edytorski]
wonić (daw.) — wonieć; woni: dziś popr. forma 3 os. lp cz.ter.: wonieje. [przypis edytorski]
siła (daw.) — wiele, dużo. [przypis edytorski]
cykatowy — przym. od cykata, smażone w cukrze skórki owoców. [przypis edytorski]
↓ Expand fragment ↓CYRANO
Czy asińdźka bardzo łakoma?…OCHMISTRZYNI
Jak kotka!…CYRANO
biorąc z bufetu jedną z papierowych...
↑ Hide fragment ↑CYRANO
Czy asińdźka bardzo łakoma?…OCHMISTRZYNI
Jak kotka!…CYRANO
biorąc z bufetu jedną z papierowych torebekMasz więc tu Benserade'a odę…OCHMISTRZYNI
Co?…CYRANO
…do środkaCiasteczek śmietankowych kilka aśćce wkładam.OCHMISTRZYNI
Ooo!…CYRANO
A pączki czy lubisz?…OCHMISTRZYNI
Za nimi przepadam,Zwłaszcza gdy zawierają w sobie bitą piankę!…CYRANO
Sześć pączków więc asińdźce zawijam w sielankęSaint-Amanta!… Zaś w wiersze pana Chapelaina,Składam tutaj smacznego kawał baumkuchena.
↓ Expand fragment ↓ROKSANA
Właśnie! Wiatr obozowy trawi, i ja samaGłód czuję! Pasztet, kurczę, sektu kubek mały...
↑ Hide fragment ↑ROKSANA
Właśnie! Wiatr obozowy trawi, i ja samaGłód czuję! Pasztet, kurczę, sektu kubek mały…Oto prawie i wszystko… prawie obiad cały.Który z panów mi to poda?DRUGI KADET
To wszystko? Niestety!Skąd wziąć te specjały?ROKSANA
spokojnieA z mojej karety.WSZYSCY
Co?… Jak?…ROKSANA
Lecz sami sobie usłużyć musicie…Przypatrzcie się, panowie, tylko należycie,Woźnicy! Wszak go znacie? Kuchmistrz doskonały!Rozgrzeje zaraz sosy, jeżeli stężały.KADECI
rzucając się do karetyTo Ragueneau!okrzykiHo!… Ho!… Ho!…ROKSANA
patrząc za nimiBiedni!… Biedaczyska!…CYRANO
całując jej rękęDobra wróżko!RAGUENEAU
stoi na koźle jak jarmarczny szarlatanPoczątek oto widowiska!…Panowie!KADECI
Brawo! Brawo!Powszechny zapał.RAGUENEAU
W chwili gdy HiszpanieUjrzeli moją panią — prześlepli śniadanie.Oklaski.GŁOSY
Brawo!CYRANO
z cicha do ChrystianaChrystian! Chrystianie!…RAGUENEAU
Galanterią zdjęci,Nie spostrzegli…wyciąga spod kozła półmisek i wznosi go…że się tu galantyna święci!Oklaski. Półmisek przechodzi z rąk do rąk.CYRANO
do Chrystiana z cichaNa słowo…RAGUENEAU
…A wdziękami Wenery olśnieni,Nie widzieli z połowu Dyjany…dobywa ćwierć sarniny i buja nią w powietrzu…pieczeni!Zapał wzrasta, dziesiątki rąk wyciągają się do zwierzyny.
Motif: Jedzenie
Zauważyliśmy, że opisy rozmaitych posiłków (od tych codziennych do wystawnych i okolicznościowych) i opisy samego spożywanego jedzenia są dość częste w opracowywanych tekstach. Znajdziemy je i w Chłopach Reymonta, i w Panu Tadeuszu Mickiewicza. Same w sobie zdradzają niekiedy obyczaje epoki, zawierają przy tym nierzadko opisy zachowań przy stole (zob. też uczta).
Genre: Komedia
- Najważniejsi twórcy
- Arystofanes, Antyfanes, Menander, Plaut, Terencjusz; W. Shakespeare, Moliere, A. P. Czechow, F. Dürrenmatt; J. U. Niemcewicz, F. Zabłocki, A. Fredro, G. Zapolska, S. Mrożek
Jeden z podstawowych gatunków dramatu, powstały już w starożytności z pieśni ku czci Dionizosa. Przedstawia bohaterów w sposób wesoły, satyryczny. Cechuje się nieskomplikowaną akcją z pomyślnym zakończeniem. Dominują w nim różne formy komizmu: sytuacyjny, charakterologiczny i językowy. Stosowane są także satyra, a niekiedy i groteska. W nowożytności (od renesansu) rozwinęły się różne rodzaje komedii: charakterów (Skąpiec Moliera), sytuacyjna (Damy i huzary A. Fredry), intrygi (Śluby panieńskie A. Fredry), polityczna (Powrót posła J. U. Niemcewicza), obyczajowa (Moralność pani Dulskiej G. Zapolskiej), tragikomedia (Wizyta starszej pani F. Dürrenmatta).
- autor: Magda Witczak