![Idę...](/media/book/cover_clean/schlanger-ide_Zqrzq1C.jpg)
Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 454 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
Tej długiej i pustej zimy obrodziła ciemność w naszym mieście ogromnym, stokrotnym urodzajem. Zbyt długo...
Wtedy to wylały się te czarne rzeki, wędrówki beczek i konwi, i płynęły przez noce...
Ostrożnie otworzono drzwi, prowadzące w noc. Zaledwie subiekt i brat mój z wzdętymi płaszczami wkroczyli...
Opowiadali bezładnie o nocy, o wichurze. Ich futra, nasiąkłe wiatrem, pachniały teraz powietrzem. Trzepotali powiekami...
Coraz częściej otwierały się teraz drzwi sieni i wpuszczały okutanego w opończe i szale gościa...