Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Tadeusz Miciński, W mroku gwiazd, Już świt, Dusza w czyścu
Krzyż → ← Samobójca

Spis treści

      Tadeusz MicińskiJuż świtDusza w czyścu

      1
      Umarłych cieniom i w gwiezdne kurhany,
      składam tę urnę przetlonych pamiątek.
      jakoby ciała umarłych dzieciątek.
      Bo duch mój z ziemskiej jasności wygnany
      5
      wstecz się ogląda na rodzinne łany
      i nim go śnieżne pochłoną zamieci
      do chat się tuli, gdzie łuczyna świeci.
      W umarłych święto, w jęki niepowrotne,
      serce się moje nie czuje samotne.
      10
      Ach, pamiętam knieje, szumiące dokoła,
      świegot ptastwa, ryk zwierza i dymiące sioła —
      wonie traw pokoszonych i białe bociany,
      lecące gdzieś aż z Indyów na mój dach żerdziany.
      Dziś — pół świata zbłądziwszy na smętnem błąkaniu —
      15
      Tobie, coś moją młodość widziała w zaraniu —
      Lipo cmentarna! Xieni pszczół i roju
      duszyczek, co już doznały wiecznego spokoju —
      pod cieniem Twoim, pod Twoją obroną
      chciałbym złożyć mą duszę, jak falę znużoną
      20
      i lśnić w Twoich konarach zbłękitnionym niebem —
      a męką moją, jak czarnym podzielić się chlebem
      z oną Królową, co była duchów żywicielka —
      a za Chrystusem zeszła w otchłań…
      I teraz Cień jej błąka się w wichrowe noce,
      25
      a w oczach wypalonych szrężoga migoce
      i jasność wielka.
      Chciałbym pługiem rozorać krwawe sarkofagi
      i z płomieniem — w królewski zejść grób —
      i w krysztalny grać dzwon — i wziąć na ramiona
      30
      i nieść Bogu, aż oczy odemknie przelśniona
      i zorzami rozbłyśnie jej trup —
      i pokłonią się króle i myrrhę przyniosą jej magi
      i przyjdzie Oblubieniec —
      ze zbóż jasnych da wieniec —
      35
      a śmierć, jak suchy liść
      odtrąci z Jej łona —
      i wstanie zbłękitniona
      i będzie ku nam iść.
      Lecz za winy własne lub mojego rodu
      40
      na niwach spustoszonych umierając z głodu,
      u źródeł jadem strutych konając z pragnienia,
      to się spalam w pożarach, to marznę wśród cienia —
      w rozpękłych górach lawy księżyca martwego.
      Idzie wiejskie pacholę przed Maryi ołtarze —
      45
      niech Cię, moja dziecino, pychą Bóg nie każe —
      i niech Cię odtąd Aniołowie strzegą.
      x