Jarosław Lipszycgłód
1zastawiony stołami na trudne do przejścia do przeżycia rzędy zębów krzeseł mielących na witaminy węglowodany tłuszcz bardzo dużo mięsistego włókna trochę benzoesanu i glutaminianu sodu
głód na jeszcze trochę sałatki proszę na tort bezowy i na chyba jeszcze jedną filiżankę kawy
głód zamknięty w obwodach scalonych jelit opasujących szyję gastrycznych dwutaktów
głód na do czysta wyprane plamy po bardzo czerwonej benzynie 98 po krwi miesięcznej po mleku pod nosem po szarych strzępach plam na słońcu
5
głód na sól attycką
[1] na baton czekoladowy na pięć pestek pomarańczy
[2]
głód całkiem syty bo całkowicie nasz bo scałkowany aż do lądowania na księżycu do libido eksplodującego na walizce uranu czy jeszcze dalej w międzygalaktycznej przestrzeni
głód jak kanapki w pociągu jak kanapy w pulmanie i jak nielegalny papieros na peronie ołtarzu ognia parowozowego
przegadany na kwaśną kacem papkę głód zmielonych i wysuszonych na słońcu kęp kwiatostanów dwuletniej byliny
głód w nabrzmiałym sokami brzuchu brzemienny w doświadczenia rozcięty skalpelem wyabstrahowany ze splątanych lin okrętowych puszczony na głęboką wodę formaliny
10głód wypadły z obiegu zdenominowany i zakopany w garnku z sosnowych desek
rośnie
głód dryfuje przez Ocean Spokojny starą drogą wyląduje i zdobędzie kraj który też dryfował przez ocean w walce bez strat i zysków
głód rośnie na pociechę i strapienie będzie dobrym dzieckiem
głód aż do wytrzeszczu oczu zdumionych rozciągliwością ścian pokoju i żołądka umeblowanego przez coraz to innego stylistę
15opakowany w bardzo duże pudła o połowę tańszy i jeszcze 20% gratis głód w prezerwatywie w torbie jednorazowej w jednorazowej strzykawce
zarażony ale wyleczony na samobieżnym wózku inwalidzkim przestrzegający przepisów drogowych i ograniczający palenie głód każdego dnia uczy się pięciu nowych słówek i ma kłopoty z ich zapamiętaniem
głód ma wielkie oczy