Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Tadeusz Borowski, Kamienny świat, Independence day
Opera, opera → ← Koniec wojny

Spis treści

    1. Ironia: 1

    Tadeusz BorowskiIndependence day

    Publicyście Kazimierzowi Koźniewskiemu[1]

    1

    Brudny człowiek, czarny od dymu i sadzy, która wraz z potem spływała po jego błyszczącej, nabrzmiałej krwią twarzy, krzątał się pracowicie w rozwalonej pociskiem izbie na strychu poniemieckich koszar i niewybrednie klnąc, usiłował gwałtownym dmuchaniem podsycić niemrawy ogień. Żelazny piecyk, przyciągnięty od baura[2], pozbawiony był rury i za każdym dmuchnięciem buchał mlecznym kłębem dymu, który rozlewał się po izbie jak gęsta ciecz. Na zardzewiałej blasze pieca piekły się rzędem okrągłe placki z kartoflanych płatków.

    2

    W rozbitych drzwiach izby pojawił się wysoki i dystyngowany pan z biało-czerwoną opaską na ramieniu. Wszedłszy w dym, zakrztusił się gwałtownie i kaszlnął.

    3

    — Wynoście się stąd, kolego! — zawołał żartobliwie. — Jazda z takim ogniem! Całe koszary nam spalicie! Przecież słyszeliście o zakazie gotowania po kryjomu? No więc jak? Prawdziwy Polak tak nie postępuje! Go on![3] — wykrzyknął po angielsku, z lekka zniecierpliwiony.

    4

    Brudny podniósł się znad ognia, otarł rękawem twarz, przyjrzał się spod oka dystyngowanemu i odrzekł, spokojnie zeskrobując spaleniznę z blachy:

    5

    — Daj więcej jeść, sobaczy synu, to gotować nie będę. Myślisz, że mi smakuje? Na, spróbuj! — i pod nos podetkał mu parujący zgniłym zapachem placek. — A widzisz? Jakbyś nie kradł, to bym nie gotował, nie bój się. Masło nasze żresz łyżkami, a placków mi żałujesz?

    6

    — Słuchajcie, kolego, nie obrażajcie mnie — powiedział tamten. — Ależ tu dym gryzie! Nie lepiej to pobyć na świeżym powietrzu?

    7

    — Kto zżera przydziały i Żydówkom mięso nosi, temu i świeże powietrze smakuje. A mnie i tu dobrze. Kogo gryzie — droga wolna.

    8

    Człowiek z opaską na ramieniu chwycił brudnego brutalnie za klapy marynarki, poderwał znad pieca i rzekł przez zaciśnięte zęby:

    9

    — Zobaczymy, czy gdzie indziej nie będzie ci lepiej!

    10

    Jednocześnie na progu izby ukazał się inny człowiek z opaską, krępy, o niskim czole i kwadratowej szczęce, i wszedł bez zastanowienia w dym.

    11

    — A to skurwysyn — rzekł śpiewnie sam do siebie.

    12

    Po chwili wyszli z dymu wszyscy trzej. Zniknęli za zakrętem korytarza, zostawiwszy niezagaszony ogień i niedopieczone placki. Zeszli zgodnie po schodach, lecz na parterze drogi ich się rozeszły. Wysoki człowiek z opaską poszedł korytarzem w lewo, rzekłszy uprzednio do towarzysza:

    13

    — Kolego, wy go bądźcie tak dobrzy odprowadzić na bramę i opowiedzcie panu master-sierżantowi[4], że chciał policję pobić, ja zaś skoczę pobrać kiełbasę i chleb. Zdaje się, że są na zagranicę listowe blankiety, trzeba parę zorganizować od wypadku.

    14

    Krępy odrzekł, marszcząc silnie czoło, tak że znikło pod krótko ostrzyżonymi włosami:

    15

    — Dam se rade, kolego. Spokojna wasza głowa. A ty, kaczy synu, nie próbuj uciekać, bo ci gnaty połamię.

    16

    Szarpnął brudnego za wykręconą rękę. Brudny zaklął plugawie. Przeszli przez betonowy plac i dotarli do bramy. W budynku przy bramie mieścił się bunkier. Na placyku przed bunkrem wyprostowany żołnierz wciągnął na maszt chorągiew amerykańską. Kilku żołnierzy salutowało uroczyście, porzuciwszy piłkę od palanta i gumowe rękawice do jej chwytania. Zanim tamci znikli w budynku, żołnierze powrócili do przerwanej gry.

    17

    Z okazji „Independence day[5] master-sergeant wypuścił z bunkra wszystkich przestępców; brudny był pierwszy po amnestii. Zaprowadzono go do samotnej celi i zostawiono samego na tydzień. Człowiek usiadł w kucki na kamiennej podłodze i spoglądał w wąską szparę okna otwartego na dziedziniec. Miało się już ku wieczorowi. Drzewa siniały i powietrze ścieśniało się mrokiem. Pod drzewami spacerowały zakochane pary. Byli to kucharze, którzy kupowali dziewczęta za jedzenie podkradane w kuchni. IroniaBrudny człowiek wstał, wydobył z kieszeni kawałek ołówka, obtarł go o spodnie i wypychając językiem policzek, starannie wypisał na chropowatej ścianie drukowanymi literami:

    Dwa razy w bunkrze:

    21.9.1944–25.9.1944 — za sabotaż przy pracy w niemieckim KL Dachau, polegający na pieczeniu placków kartoflanych.

    4.7.1945 — za naruszenie przepisów porządkowych w amerykańskim obozie zbornym dla b. heftlingów[6] z KL Dachau, polegające na pieczeniu placków kartoflanych.

    Po czym podpisał się z rozmachem i, oparłszy się łokciami o parapet, patrzył z zazdrością na podwórze, po którym spacerowały dziewczęta z kucharzami.

    Przypisy

    [1]

    Koźniewski, Kazimierz (1919–2005) — reportażysta, literat. [przypis edytorski]

    [2]

    Bauer (niem.) — chłop. [przypis edytorski]

    [3]

    Go on! (ang.) — Jazda! [przypis edytorski]

    [4]

    master-sierżant (ang. master-sergeant) — stopień podoficerski w armii amerykańskiej. [przypis edytorski]

    [5]

    Independence day (ang.) — Dzień Niepodległości, święto państwowe w USA obchodzone 4 lipca, upamiętniające rocznicę ogłoszenia Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych. [przypis edytorski]

    [6]

    heftling — w gwarze środowiska obozowego: więzień hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. [przypis edytorski]

    x