Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 474 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Adam Wiedemann, Samczyk, Część II, Pożegnania
I love noises → ← *** [- Już pan nie żyje]

Spis treści

      Adam WiedemannSamczykPożegnania

      1
      Przedwczoraj po śniadaniu, na ziemi niemieckiej,
      postanowiłem się ogolić, wyjąłem z plecaka maszynkę
      i mydło, będące aktualnie kością niezgody między
      mną i Beatą Zużewicz, i ręcznik,
      5
      i poszedłem w to miejsce, gdzie za drobną sumę
      można było zakupić 10 rodzajów prezerwatyw,
      a starzy niemieccy generałowie odlewali się równocześnie
      jak na komendę, w lustrze zobaczyłem nareszcie
      szramę na swoim czole, dawno już przecierpianą,
      10
      zdjąłem koszulę, przez chwilę przyglądałem się
      jej brudnemu kołnierzykowi, zostałem w podkoszulku.
      Ogolony, wróciłem do stolika; tam przy resztce kawy
      wymieniliśmy z Beatą Zużewicz jeszcze kilka złośliwości,
      zresztą coraz drobniejszych, wreszcie wyszliśmy na stopa,
      15
      długo nas nikt nie zabierał, aż w końcu zauważyłem,
      że nie mam na sobie koszuli, nie było jej też w plecaku,
      wróciłem do tego baru, w łazience też jej nie było;
      — Jemand mußte mitnehmen[1] — powiedziała pani bufetowa.
      Wróciłem z niczym, a wtedy czymś tkliwie niezapomnianym
      20
      wydał mi się ten ostatni rzut oka na brudny kołnierzyk.
      Więc chyba po to się znamy, żeby się kiedyś pożegnać:
      przypadkiem i od niechcenia i nie na zawsze, a jednak.

      poświęcone pamięci Kazumiego Yonekawy

      Kluczbork, 30 czerwca 1992

      Przypisy

      [1]

      Jemand mußte mitnehmen (niem.) — ktoś musiał zabrać. [przypis edytorski]

      x