5647 free readings you have right to
Urodzenie moje kosztowało matkę życie i stało się pierwszym z mych nieszczęść.Nie wiem, jak...
Urodzenie moje kosztowało matkę życie i stało się pierwszym z mych nieszczęść.
Nie wiem, jak...
Urodzenie moje kosztowało matkę życie i stało się pierwszym z mych nieszczęść.Nie wiem, jak ojciec przeniósł tę stratę, ale to wiem, że nie pocieszył się po niej nigdy. Patrząc na mnie, odnajdywał we mnie matkę, nie mogąc z drugiej strony zapomnieć, że to ja mu ją zabrałem; ilekroć mnie brał w ramiona, czułem, po jego westchnieniach, po konwulsyjnym uścisku, że gorzki żal wplata się w jego pieszczoty: tym czulsze były wszelako! Kiedy mówił: „Chodź, dziecko, pomówimy o matce”, odpowiadałem: „Ach, ojcze, znowu będziemy płakać!”. I te słowa już wystarczały, aby go pobudzić do łez. „Ach! — powiadał, wzdychając — oddaj mi ją, pociesz mnie po niej, zapełnij pustkę, jaką zostawiła w mej duszy. Czyżbym cię kochał tyle, gdybyś był tylko moim synem?” W czterdzieści lat po jej stracie umarł w ramionach drugiej żony, ale z imieniem pierwszej na ustach i z jej obrazem w sercu.
Nie wiem, jak ojciec przeniósł tę stratę, ale to wiem, że nie pocieszył się po niej nigdy. Patrząc na mnie, odnajdywał we mnie matkę, nie mogąc z drugiej strony zapomnieć, że to ja mu ją zabrałem; ilekroć mnie brał w ramiona, czułem, po jego westchnieniach, po konwulsyjnym uścisku, że gorzki żal wplata się w jego pieszczoty: tym czulsze były wszelako! Kiedy mówił: „Chodź, dziecko, pomówimy o matce”, odpowiadałem: „Ach, ojcze, znowu będziemy płakać!”. I te słowa już wystarczały, aby go pobudzić do łez. „Ach! — powiadał, wzdychając — oddaj mi ją, pociesz mnie po niej, zapełnij pustkę, jaką zostawiła w mej duszy. Czyżbym cię kochał tyle, gdybyś był tylko moim synem?” W czterdzieści lat po jej stracie umarł w ramionach drugiej żony, ale z imieniem pierwszej na ustach i z jej obrazem w sercu.
Jean-Jacques Rousseau, Wyznania, Wyznania, tom pierwszy
Mimo całej sztuki Grossiego, który z pewnością był bardzo biegłym lekarzem, mimo najpieczołowitszych starań, jakimiśmy...
Mimo całej sztuki Grossiego, który z pewnością był bardzo biegłym lekarzem, mimo najpieczołowitszych starań, jakimiśmy go otoczyli, umarł piątego dnia w naszych rękach po okrutnej agonii, w czasie której ja tylko krzepiłem go swymi ekshortacjami. Udzielałem mu ich w wybuchach boleści i przywiązania, które, jeśli był w stanie mnie zrozumieć, musiały mu być pewną pociechą. Oto jak straciłem najpewniejszego przyjaciela, jakiego miałem w życiu; szacownego i rzadkiego człowieka, w którym szlachetność natury zastąpiła wychowanie, który w stanie służebnym pielęgnował wszystkie cnoty niepospolitych ludzi i który może zabłysnąłby nimi przed światem, gdyby okoliczności powołały go na szerszą arenę.Nazajutrz rozmawiałem o nim z mamusią z najżywszym i najszczerszym zmartwieniem, kiedy nagle wśród rozmowy przemknęła mi przez głowę niska i szpetna myśl, że z kolei rzeczy mnie przypadnie dziedziczyć po Anecie jego odzież, a zwłaszcza piękne czarne ubranie, które mi wpadło w oko. Pomyślałem to, tym samym powiedziałem; w stosunku do mamusi było to dla mnie jedno i to samo. Nic tak dotkliwie nie dało jej odczuć straty, którą poniosła, jak to wstrętne i nikczemne oderwanie: bezinteresowność bowiem i szlachetność duszy, były to przymioty, które zmarły posiadał w najwyższym stopniu. Biedna kobieta nic nie odpowiedziała, odwróciła się i zaczęła płakać.
Mimo całej sztuki Grossiego, który z pewnością był bardzo biegłym lekarzem, mimo najpieczołowitszych starań, jakimiśmy go otoczyli, umarł piątego dnia w naszych rękach po okrutnej agonii, w czasie której ja tylko krzepiłem go swymi ekshortacjami. Udzielałem mu ich w wybuchach boleści i przywiązania, które, jeśli był w stanie mnie zrozumieć, musiały mu być pewną pociechą. Oto jak straciłem najpewniejszego przyjaciela, jakiego miałem w życiu; szacownego i rzadkiego człowieka, w którym szlachetność natury zastąpiła wychowanie, który w stanie służebnym pielęgnował wszystkie cnoty niepospolitych ludzi i który może zabłysnąłby nimi przed światem, gdyby okoliczności powołały go na szerszą arenę.
Nazajutrz rozmawiałem o nim z mamusią z najżywszym i najszczerszym zmartwieniem, kiedy nagle wśród rozmowy przemknęła mi przez głowę niska i szpetna myśl, że z kolei rzeczy mnie przypadnie dziedziczyć po Anecie jego odzież, a zwłaszcza piękne czarne ubranie, które mi wpadło w oko. Pomyślałem to, tym samym powiedziałem; w stosunku do mamusi było to dla mnie jedno i to samo. Nic tak dotkliwie nie dało jej odczuć straty, którą poniosła, jak to wstrętne i nikczemne oderwanie: bezinteresowność bowiem i szlachetność duszy, były to przymioty, które zmarły posiadał w najwyższym stopniu. Biedna kobieta nic nie odpowiedziała, odwróciła się i zaczęła płakać.
Loading