Rozpinam koszulkę i na białej piersi dziecka krzyżyk zawieszam.
— Biedne maleństwo, nie bój się dziadka.
Istnieje już w czarnej dali przyszłości i los maleństwa, i los krzyżyka. A stanie się to drogą tysięcy drgnień, tysięcy drobnych przyczyn.
A może, dziecię, zawiesisz tę blaszkę na szyi syna, gdy będzie szedł do wojska, lub córki, gdy za szyfkartą jechać będzie z dziećmi — a twymi wnukami — do męża za morze? — Ich nie ma jeszcze, ale w przyszłości oni już są.
Bóg nie zna jeszcze doli twojej, dziecię, ale ją przyszłość zna.
Kto zawieszał krzyżyk na piersi prostytutki?
Kto zawieszał krzyżyk na piersi zbrodniarza?
Kto zawieszał krzyżyk sczerniały na piersi nędzarza, który leży na stole sekcyjnym?
I ludzkość, jak wieniec cierniowy, spleciona z narodów, a naród… Człowiek jest łzą natury.
— Błogosław, dziadku, to dziecko — prosi matka.
— Błogosławię cię, moje małe.