Theme
Przemiana
in work
Wizja Krasińskiego
↓ Expand fragment ↓Cieszkowski stawiał w końcu swej wstępnej części pytanie, gdzie jest kres żywota, ale zamiast rozwiązać...
↑ Hide fragment ↑Cieszkowski stawiał w końcu swej wstępnej części pytanie, gdzie jest kres żywota, ale zamiast rozwiązać zagadkę, on ją tylko uchylał, usiłując wykazać, że z jednej strony między pojęciami „przeszłość”, „teraźniejszość” i „przyszłość”, z drugiej zaś między pojęciami „doczesność” i ,wieczność” nie ma tej przepaści, którą człowiek starał się wykopać. „Orzeczenia »przeszłość«, »teraźniejszość«, »przyszłość« — pisze Cieszkowski — o tyle tylko mają właściwe i rozróżnione znaczenie, o ile je w zależności od siebie i wzajemnej do siebie względności uważamy. Ogólnie zaś i bezwzględnie wzięte są jedno i toż samo; są tymiż samymi chwilami czasu z różnych stanowisk oglądanymi — organiczną całość rozwinięcia razem stanowią”. Podobnież doczesność nie jest przeciwieństwem wieczności, lecz w niej się zawiera, albowiem „skoro tylko pozwalamy wieczności gdzieś się poczynać, tym samym ją jako nie wieczną uznajemy”. Więc koniec świata — wnosił stąd — nie jest wcale, jak się dziś ludziom zdaje, jakimś zniesieniem i zniszczeniem bezwzględnym tego, co jest, po którym zaczynałaby się jakaś bezczasowa wieczność, ale koniec świata jest palingenezą, tj. polega na przeistoczeniu dotychczasowego stanu i form w inne, doskonalsze.
↓ Expand fragment ↓Więc lot, który jest żywotem wiecznym, tłumaczył Krasiński myśl swoją, streszczając w liście do Sołtana...
↑ Hide fragment ↑Więc lot, który jest żywotem wiecznym, tłumaczył Krasiński myśl swoją, streszczając w liście do Sołtana Traktat o Trójcy, „jest tworzeniem ciągłym, postępowym samych siebie w Bogu przez własną twórczość i łaskę Boga, czyli rozwijającą się coraz olbrzymiej miłością naszą ku Bogu i Boga przez to samo ku nam. Bo historia i rozwój wszystkich światów to rozwój ich miłości ku Bogu”. A rozwoju tego, czyli żywota wiecznego najwyższym wyrazem będzie szczęśliwość, która przyjdzie wraz z końcem rzeczy, gdy zło pokonane będzie, gdy Słowo podda Ojcu oporne Mu moce i rzeczywistość podniesiona zostanie do jedności z jej idealną zasadą i odwiecznym wzorem, tj. ze Słowem. Będzie to epoką Ducha: Duch powiąże Ojca, który jest Bytem absolutnym, z Synem, który jest Bytem realizującym się w dziele stworzenia, powiąże w Bycie doskonałym, który będzie ostatecznym aktem samoobjawienia się Boga.
↓ Expand fragment ↓Schellingowski był sam tytuł utworu: syna „cieniów” opiewał poeta, tj. syna ciemności, chaosu, ślepej prawoli...
↑ Hide fragment ↑Schellingowski był sam tytuł utworu: syna „cieniów” opiewał poeta, tj. syna ciemności, chaosu, ślepej prawoli bytu, słowem, tej „Natur in Gott”, którą zwalcza i pokonywa światło Logosu. Tym Synem Cieniów nie jest duch świata, jak sądzi prof. Porębowicz; albowiem zająwszy stanowisko Hegla, byłoby trudno w takim razie odróżnić dzieje rozwoju ducha świata od rozwoju idei absolutnej, która też jest duchem świata, a początku nie ma, gdy tymczasem Syna Cieniów „moc… nieznana z ziemi wyrzuciła”, starsza od niego moc, którą Schelling „naturą w Bogu” nazywał. Synem Cieniów jest człowiek, jako owoc tryumfu światła Logosu w walce z oporną ciemnością. Wyższością człowieka jest jego świadomość, ale jako istota myśląca on nie tylko rozwija się i wznosi do coraz wyższej świadomości, lecz poprzedzony być musiał przez istoty stanowiące przejście od natury do rozumu, w których zaczątki myśli dopiero wybijać się zaczynały. Czyli Syn Cieniów, którego „moc nieznana” chaotycznej prawoli bytu, tj. natury w Bogu wyłoniła, zanim się zupełnie rozebrał z powicia natury i wdział „szaty człowieczeństwa”, był „wpółsennym tytanem”, który darł się po górach, jakąś mglistą tęsknotą do gwiazd mlecznych, do życia wyższego gnany
↓ Expand fragment ↓rzeczywistość wydaje mu się tym, czym ją już w zgodzie z Schellingiem w Synu Cieniów...
↓ Expand fragment ↓A w takim razie imię Darwina narzuca się pierwsze. Obaj, Darwin i Słowacki, przyszli na...
↑ Hide fragment ↑A w takim razie imię Darwina narzuca się pierwsze. Obaj, Darwin i Słowacki, przyszli na świat w r. 1809 i, rzecz godna uwagi, właśnie w tymże roku Lamarck wydał swą Philosophie zoologique, w której po raz pierwszy wznowiona została teoria pochodzenia gatunków. Ale Darwin na tezie transformizmu nie poprzestał: usiłował przyczyny przemian jednych gatunków na drugie wytłumaczyć przez dobór płciowy i walkę o byt, czyli przez czynniki zupełnie materialne. Było to stanowisko przyrodnika, który na ducha patrzy jako na wykwit materii. Genesis Darwina — mówi Lutosławski — jest to genesis z ciała w przeciwieństwie do genesis z ducha Słowackiego, który wyłącznie w pierwiastku duchowym widział źródło wszelkich zmian w materii: „Wszystko przez ducha i dla ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje”. Więc wszechświat z rozwoju ducha powstał, szukającego coraz doskonalszych form do uzewnętrznienia siebie: „niewygodą doczesną udręczony”, prosi on Boga o „poprawę jego ścian nędznych”, że zaś prosząc, zawsze coś ofiarowuje „Tobie, Panie, z przeszłych wygód swoich i ze skarbów swoich, aby wziął więcej dla Ducha wedle jego potrzeby”, więc modlitwa zostaje wysłuchana, Bóg przychodzi z pomocą — i wszystko, co jest, jest owocem wspólnej pracy Jego z duchami Słowa. Przypuszczać jakichś form przejściowych między gatunkami nie ma potrzeby. „W każdym kształcie — mówi Słowacki — jest wspomnienie niby przeszłej i rewelacja następnej formy, a we wszystkich razem kształtach jest rewelatorstwo ludzkości, śnicie niby form o człowieku” — ze słów zaś tych wynika, według dr. Lutosławskiego, iż każdy nowy gatunek musimy uznać za dzieło przez Boga stworzone w duszy tej istoty, która mocą tęsknienia swego pierwszy raz wyłania z siebie nowy kształt.
↓ Expand fragment ↓Wprawdzie religia katolicka łagodziła bezwzględność w pojmowaniu stosunku między życiem doczesnym a wiekuistą nagrodą lub...
↑ Hide fragment ↑Wprawdzie religia katolicka łagodziła bezwzględność w pojmowaniu stosunku między życiem doczesnym a wiekuistą nagrodą lub karą, wnosząc ideę pokuty w czyśćcu, ale niezmieniona pozostawała istota dogmatu, czyli zawisłość wyroku Bożego o całej zagrobowej przyszłości człowieka od tego, co on w ciągu krótkiego bytowania na ziemi uczynił. A właśnie przeciw tej istocie dogmatu wzdryga się myśl niejednego; wyjścia zaś wtedy innego dla niej, jeśli nie odrzuca nieśmiertelności, nie ma, jak uznać metempsychozę.
Ale wystarczającej odpowiedzi na dręczące pytanie idea metempsychozy nie daje. Ta bowiem nieśmiertelność, o której ona mówi, niewiążąca ciągłością świadomości poszczególnych wcieleń, jest tylko cieniem nieśmiertelności, nie mogłaby zaspokoić żądzy tych, którzy żądzę wiekuistego bytu i jej potęgę znają. Ten zarzut Słowacki usiłował uchylić, raczej osłabić, z pomocą swej fantazji. Wraz ze śmiercią człowiek, wyzwolony z niewoli zmysłów, które rozpraszając mu uwagę i myśl, zasłaniały przed nim ponadzmysłową rzeczywistość, poznaje nagle, jakby w błysku wejrzenia w bezdenną głąb swej jaźni, czym był, co z siebie zrobił, czym się stał i jest w swoim stosunku do Prawdy absolutnej, do Boga, czyli poznaje siebie w tym, co istotę jego stanowi. A ta świadomość pochłania go i porywa, w tym jednym punkcie skupia się cała moc jego czucia, która wszystko inne wraz z pamięcią zaciera… i ta moc czucia pcha go w nową odpowiedniejszą formę. Tak tłumaczymy słowa poety na początku Króla Ducha, że „wiedzą tylko wniebowzięci — czym jest moc czucia, utrata pamięci”…
↓ Expand fragment ↓Słowem, choć przychodząc na świat, człowiek traci metempsychiczną pamięć, jednak dana mu jest moc odtwarzania...
↑ Hide fragment ↑Słowem, choć przychodząc na świat, człowiek traci metempsychiczną pamięć, jednak dana mu jest moc odtwarzania w sobie minionych żywotów. Oczywiście wyrobić ją trzeba i nie każdy ją mieć będzie równie wyraźną; zależy to od stopnia uduchownienia, o ile człowiek się oderwać zdołał od przywiązania do doczesności.
↓ Expand fragment ↓albowiem duch, zdobywając doskonalszy kształt, nie może nie czuć pogardy do odrzuconej formy i „najczęściej...
↑ Hide fragment ↑albowiem duch, zdobywając doskonalszy kształt, nie może nie czuć pogardy do odrzuconej formy i „najczęściej” kładzie się na niej „jak Kainita, aby gryzł mózg i ocierał usta krwawe włosami swojego młodszego brata”. I choć „kainostwo to natury” nazywamy złem, „lecz w oczach Twoich, Panie, nie czynił się przez to żaden uszczerbek w łańcuchu przyrodzenia, bo przez przyśpieszenie śmierci ciał przyśpieszał się pęd duchowy żywota”…
Ten optymizm, prawie cyniczny optymizm, jest niezawodnie w związku z zasadniczymi właściwościami osoby Słowackiego: z fantazją, którą zapalił obraz postępowej ewolucji wszechświata, a idea ewolucyjna jest optymistyczna — oraz z upojonym potęgą woli indywidualizmem, dla którego niemożliwość nie istnieje. „Wieczysty cel — wołał największy indywidualista w filozofii, Fichte — powinien i może być dopięty w życiu i przez życie, bo rozum rozkazuje mi żyć — dopięty będzie, bo — ja jestem” — a są to słowa, które byśmy mogli wziąć również za wyraz stanu duszy poety w epoce, gdy swoje pisma mistyczne kreślił.