Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Niemiec
in work
Życie na niby
↓ Expand fragment ↓Żelazny i błyskawiczny pochód niemiecki wydawał się we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku jakoś...
↑ Hide fragment ↑Żelazny i błyskawiczny pochód niemiecki wydawał się we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku jakoś znajomy. Kiedy w nocy ucieczki płonęły nieznane wsie, kiedy dniem i nocą, i znów nocą i dniem, w kurzu nieopadającym jak powłoka mgieł, w chrzęście i niskim, drażniącym huczeniu, sunął wszystkimi szlakami najeźdźca, powstawały w pamięci przytłumione wyobrażenia poczęte z czasów zniszczeń dawnych. Tak samo musiały wyglądać najścia Krzyżaków, z takim wilczym pośpiechem przez puszcze średniowieczne przerzynać się musiały, byle naprzód, byle najdalej, zagony Tatarów.
Ta sama też biegła przed nimi wieść grozy, obezwładniając wolę i decyzję, tym samym złym skrzydłem wyprzedzała krok najeźdźcy. Pancerz i biały krzyż na czołgach były krzyżackie, pośpiech i niepokój łupieżców był tatarski. Płowowłosy Słowianin zbrojny w maczugę, w procę i ledwie okuty oszczep ścierał się z rycerzem w hartowanej zbroi. Karabin szedł na czołg, maczuga na miecz obosieczny. Ta krzyżacka różnica zwyciężała we wrześniu jak przed wiekami. I dlatego, zanim objawiły się inne klęski podobne, wyglądała na tak specyficznie polską i — chciałoby się powiedzieć — zgodną z tradycją polskich upadków militarnych.
↓ Expand fragment ↓Traktowanie przez Niemców społeczeństwa polskiego jako zwartego i bezwzględnie wrogiego bloku, w który okupant uderzał...
↑ Hide fragment ↑Traktowanie przez Niemców społeczeństwa polskiego jako zwartego i bezwzględnie wrogiego bloku, w który okupant uderzał z tą samą wszędzie srogością, od okupacyjnego spekulanta do księdza, od podrostka do profesora uniwersytetu, wywołało złudzenie, że postawione w stan permanentnego oporu patriotycznego społeczeństwo rzeczywiście tworzy taki blok. Że wszelkie istniejące w normalnej zbiorowości klasowe linie podziału przekreśla wspólna martyrologia o charakterze zrazu ogólnikowym, pozbawionym specyfikacji przestępstw politycznych mniej ważnych i ważniejszych ze stanowiska okupanta. Dlatego zrazu, ponieważ w miarę trwania okupacji gestapo zaczęło wyodrębniać działalność polityczno-konspiracyjną związaną z organizacjami demokratycznymi i podawać do wiadomości jako przestępstwo szczególnego kalibru. Tymczasem wspólna martyrologia tylko przytłumiła klasowe i polityczne linie podziału. Przytłumiła na samej ich zbiorowej powierzchni, nie tłumiąc bynajmniej w sporach politycznych życia konspiracyjnego. Te linie dojrzałe przez pięć lat jaskrawo wyskoczyły na ową powierzchnię podczas drugiej jesieni wojennej. Było to niespodzianką dla wielu mniemających, że ofiary okupacji padają za tę samą sprawę. Padały za sprawy różne.
↓ Expand fragment ↓Pośrednictwo takie, jakie kwitnęło za okupacji, w normalnym życiu gospodarczym jest wykluczone. Z chwilą bowiem...
↑ Hide fragment ↑Pośrednictwo takie, jakie kwitnęło za okupacji, w normalnym życiu gospodarczym jest wykluczone. Z chwilą bowiem kiedy źródło towaru jest legalne i jego przeznaczenie również legalne, nie trzeba aż tylu pośredników. Tymczasem tutaj obydwa ogniwa były poza prawem. Z reguły źródłem towaru był Niemiec, któremu tego towaru nie wolno sprzedać, ostatnim odbiorcą Polak, któremu tym bardziej towaru tego nie wolno było nabyć. Aż do tak jaskrawych wypadków, jak handel bronią pochodzenia niemieckiego, który przecież kwitnął za okupacji, gdzie sprzedawcą był żołnierz niemiecki, a odbiorcą konspirator.
Typowa transakcja handlowa wyglądała tak oto w przybliżeniu: w niedzielę na herbatce u cioci Emerytalskiej jej kuzyn, kasjer w Banku Łatwego Zarobku, pan Pośrednicki, dowiaduje się od spotkanego tam przypadkowo pana Prowizyjnego, że tenże pan posiada na zbyciu dużą partię np. kalafonii. Pan Pośrednicki zapamiętuje, bo w handlu pamiętać warto. W parę dni potem urzędnik firmy Transport Paskowy, pan Profitowiec, powiada przy kasie, że poszukuje kalafonii. Pan Pośrednicki: „Owszem, mam dużą partię”. Cena? Pośrednicki w ogóle się w tym nie orientuje, więc odpowiada: teraz jest inna „kalkulacja”, niech pan jutro zadzwoni. Pan Profitowiec też nie dla siebie potrzebuje kalafonii. Usłyszał o niej przy wódce od kolegi Bimberka, ale natychmiast biegnie do niego z wiadomością, że na pojutrze ma kalafonię. Zaczyna się teraz dwustronny niesamowity ruch: Pośrednicki przez Emerytalską szuka Prowizyjnego, ten odszukuje swojego Niemca z kalafonią, Bimberek z wieścią od Profitowca szuka pana Pienistego, mydlarza, któremu potrzebna była kalafonia. Powstaje łańcuszek: źródło towaru — Emerytalska — Pośrednicki — Profitowiec — Bimberek — Pienisty — przeznaczenie towaru. Dla każdego naturalnie obrywka.
↓ Expand fragment ↓Ale, pytanie znacznie donioślejsze, czy formy, w jakich się ta eliminacja dokonała, i sposób, w...
↑ Hide fragment ↑Ale, pytanie znacznie donioślejsze, czy formy, w jakich się ta eliminacja dokonała, i sposób, w jaki społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie ją zdyskontować, były i moralnie, i rzeczowo do przyjęcia? Otóż, chociażbym tylko za siebie odpowiadał i nie znalazł nikogo, kto by mi zawtórował, będę powtarzał — nie, po stokroć nie. Te formy i nadzieje były haniebne, demoralizujące i niskie. Skrót bowiem gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka wobec tragedii Żydów wygląda tak: Niemcy mordując Żydów popełnili zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za tę zbrodnię Niemcy poniosą karę, Niemcy splamili swoje sumienie, ale my — my już teraz mamy same korzyści i w przyszłości będziemy mieli same korzyści, nie brudząc sumienia, nie plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności jak takie rozumowanie naszego społeczeństwa.
↓ Expand fragment ↓Tym razem spod miecza niemieckiego kata, dokonującego niewidzianej w dziejach zbrodni, sklepikarz polski wyciągnął klucze...
↑ Hide fragment ↑Tym razem spod miecza niemieckiego kata, dokonującego niewidzianej w dziejach zbrodni, sklepikarz polski wyciągnął klucze od kasy swego żydowskiego konkurenta i uważał, że postąpił jak najmoralniej. Na Niemców wina i zbrodnia, dla nas klucze i kasa. Sklepikarz zapominał, że „prawne” wyniszczanie całego narodu jest fragmentem procesu tak niespotykanego, że na pewno nie po to go historia zainscenizowała, by zmienił się szyld na czyimś sklepiku.
Formy, jakimi Niemcy likwidowali Żydów, spadają na ich sumienie. Reakcja na te formy spada jednak na nasze sumienie. Złoty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił, choćby już nikt nie pamiętał jego pochodzenia. Dlatego nie wolno dozwolić, by ta reakcja została zapomniana lub utrwalona, bo jest w niej tchnienie małostkowej nekrofilii.
↓ Expand fragment ↓Ustrój przystrojony w piórko (ale tyrolskie) postępu socjalnego, ustrój w istocie wsteczny i cały rozwój...
↑ Hide fragment ↑Ustrój przystrojony w piórko (ale tyrolskie) postępu socjalnego, ustrój w istocie wsteczny i cały rozwój świata sprowadzający do pożerania się nacjonalizmów, nie posiadał żadnych instrumentów ideologicznych, którymi by zdołał sięgnąć w sytuację tak trudną i wymagającą wielkiej oględności i wyczucia psychologicznego dla przemian u pokonanego. W schematach tępej głupoty socjalnej hitleryzmu nie było miejsca na takie działanie. Wieś polska była dla Niemców zbyt brudna, a chłop polski zbyt nędzny, by mogły się tam gromadzić przemiany zbiorowe o skutkach politycznych. Niemcy w ogóle sądzili, że myślenie jest zależne od ilości zużywanego mydła. Nie przeczuwali, że można przez całe życie nie brać gorącego tuszu, a jednak myśleć i pamiętać. Procesu, który w niemytej wsi polskiej stwarzał dla nich doskonałą koniunkturę, w ogóle nie dostrzegli. Jeżeli nawet jakieś echa dotarły do nich, próbowali je rozwiązać według schematu nacjonalizmu wygrywanego przeciwko drugiemu nacjonalizmowi.
↓ Expand fragment ↓Że Niemcy nigdy nie byli dobrymi psychologami, chociaż najwięcej na świecie traktatów o psychologii napisali...
↑ Hide fragment ↑Że Niemcy nigdy nie byli dobrymi psychologami, chociaż najwięcej na świecie traktatów o psychologii napisali, roztrząsając ze śmiertelną powagą, którędy Wille przechodzi w swoją Selbstdasein, jest to sprawa prosta i znana. Za mało się jednak podkreśla, kiedy najbardziej nimi kieruje przyrodzona tępota psychologiczna: wobec słabszego. Niemiec, który panuje, z wysokości swojej władzy w ogóle nie zauważa, czy w uległym jego panowaniu coś się dzieje. Tym mniej zauważa, im więcej panuje.
↓ Expand fragment ↓Wreszcie system kontyngentów. Ten najmniej się zapisał w pamięci chłopa zawartym w nim wyzyskiem czysto...
↑ Hide fragment ↑Wreszcie system kontyngentów. Ten najmniej się zapisał w pamięci chłopa zawartym w nim wyzyskiem czysto handlowym. Ilościowo ten system dla samej wsi, nie mówię dla ogółu naszej gospodarki, nie był rujnujący za wyjątkiem wyniszczenia bydła, ale w miarę upływu lat odczuwany był jako świadomie zadawana chłopu krzywda ekonomiczna. Przepaści pomiędzy ceną realną zbóż i mięsa a ceną płaconą w kontyngencie nie zdołały zasypać liche premie i im bardziej rozwierały się nożyce cen, tym dotkliwiej chłop czuł, że go krzywdzą. Rozwierały się zaś właśnie w miarę przeciągania się okupacji. Jedynie barwne obrazki propagandowe, wystawiając szczęśliwego i uśmiechniętego wieśniaka, który z prosiakiem pod pachą spieszy w podskokach do spółdzielni powiatowej, a na drugim obrazku ugina się pod ciężarem otrzymanych w zamian podków, butelek z wódką, worów z cukrem, śliczną sielanką kładły się nad tą przepaścią.
Afisz taki miał pouczać chłopa o jego szczęsnym a prawdziwym losie, ale kiedy zbyt blisko granicy Rzeszy i Gubernatorstwa został rozlepiony, kłócił się mocno z innym już nie afiszem, lecz obrazem realnym, według którego chłop polski urabiał wiedzę o swoim losie. Była tym obrazem miedza graniczna pomiędzy polami jego wsi rodzinnej a polami wsi sąsiedniej, nie mniej polskiej i przez nikogo niekwestionowanej w swojej polskości. Nawracając na niej pług chłop dostrzegał swoją niedaleką przyszłość na wypadek zwycięstwa niemieckiego. Bo po tamtej stronie w ogóle chłopa polskiego już nie było, a jeżeli ktoś się pozostał, to jako niewolnik neopańszczyźniany u Bauerów niemieckich.
↓ Expand fragment ↓Ta powściągliwość Niemców wobec wielkiej własności posiadała również powody dalsze, na pozór bardziej autonomiczne psychologicznie...
↑ Hide fragment ↑Ta powściągliwość Niemców wobec wielkiej własności posiadała również powody dalsze, na pozór bardziej autonomiczne psychologicznie, w istocie tkwiące w ich zadawnionych tęsknotach władczo-feudalnych. Niemcom, zwłaszcza górze partyjnej, niewątpliwie imponował typ życia dworskiego. Czuli się doskonale wśród zastawionych stołów, przodków i kominków, i każdy z góry partyjnej, skoro mógł, urządzał się na wzór ziemianina polskiego. Nabywał jego sposobu bycia, tym parweniuszom o wstecznej wyobraźni społecznej doskonale było w całym otoku socjopsychologicznym ziemiaństwa. Przezabawny był widok Franka w pogodny dzień wiosenny urządzającego przejażdżkę otwartym landem, parą koni, po dróżkach swojej posiadłości, Franka przyjmującego na jesieni od służby folwarcznej wieniec dożynkowy. Jeszcze zabawniejszy był widok jego pełnomocnika, przebudowującego dla siebie stare domostwo całkiem na wzór dworu szlacheckiego, ściągającego na gwałt czeczoty, karabele i berdysze (autentyczne), z tą zmianą, że dwór był z szykanami fizjologicznymi, nieznanymi w dworach autentycznych. Przypuszczam, że w razie zwycięstwa ci sami panowie byliby malowali galerie przodków, kasztelanów w żupanach i biskupów w krzesłach senatorskich.
O tyle ta sprawa daje się wytłumaczyć, że w ten sposób urzeczywistniał się w łagodniejszym polskim klimacie psychologicznym typ życia pruskiego junkra, który dla Niemca władającego na Wschodzie stanowił zawsze wzór życiowy. Junkier jest jednak surowy i od jego zamku niedaleko do Burgu krzyżackiego, tutaj zaś realizował się całkiem inny typ tęsknoty za władzą. Typ brutalnie obnażający zgniliznę moralną i społeczną góry partyjnej, typ skończenie hedonistyczny, nastawiony na używanie życia, typ, który stwarzał sobie przeto złudę, że żyje w warunkach umożliwiających hedonizm. Tą złudą było rzekome zaufanie i miłość poddanych, wianuszek dożynkowy, łaskawe schodzenie między lud, komedia wzajemnej ufności i wiary, te nieprzebrane, kiedy je poruszyć, pokłady głupoty, zakłamania i cynizmu hitlerowców.
Wstecznictwo społeczne narodowego socjalizmu nigdzie się przeto nie obnażyło jawniej jak w tych odruchach psychologicznych. Chłopem Niemcy gardzili, nie rozumiejąc go ani na jotę. Inteligencję nienawidzili i tylko wzgląd na własny interes hamował nienawiść. Ziemianom do połowy zazdrościli, w drugiej połowie żywili tajony podziw. Rzecz jasna, że taki chętny skłon psychologiczny wywoływał przystosowaną reakcję z drugiej strony. Trudno nie być grzecznym wobec notorycznego brutala, który tylko dla mnie jest grzeczny. Dlatego największa liczba chętnych do ograniczonej współpracy z Niemcami rekrutowała się pośród ziemian. Pochodzenie społeczne góry Rady Głównej Opiekuńczej jest tutaj nader wymowne. Widok nadciągającej nieuchronnie w wyzwolonym kraju przebudowy ustroju rolnego umacniał te koneksje, a najbardziej utrwalała świadomość, że oddawszy kontyngenty, właściwie — nawet policzywszy łapówki — żyć można.
Niemcy chętnie widzieli wszelkie inwestycje rolne. Ziemianin, zasadniczo lepiej od chłopa posunięty w swojej wiedzy rolniczej, mógł je stosować i pielęgnując własny interes wychodził władzom w pół drogi. W tej produkcji rolnej, na którą Niemcy kładli największy nacisk, dając wysokie premie towarowe, uczestniczył przede wszystkim dwór: buraki dla cukrowni, kartofle dla gorzelń, nasiona oleiste.
Cały ten konglomerat powodów, jednych pochodzących od obiektywnej, chociaż doraźnej sytuacji gospodarczej — rzepak i buraki, innych wywodzących się z postawy Niemców, spowodował, że przy wysokich cenach produktów rolnych dworom nareszcie wiodło się dobrze. Wiodło się dobrze — u ich schyłku ostatecznego.
↓ Expand fragment ↓Chodzi o proste pytanie: dlaczego tak szybko biologiczny witalizm ideologii hitlerowskiej ukazał swoje pospolite oblicze...
↑ Hide fragment ↑Chodzi o proste pytanie: dlaczego tak szybko biologiczny witalizm ideologii hitlerowskiej ukazał swoje pospolite oblicze — obżarstwa i wygodnictwa? Wszak prosty rozsądek zalecał jeszcze trochę cierpliwości, a później dopiero raje w cieniu zwycięskich mieczów.
Odpowiedź spoczywa we wschodnim obliczu niemieckiego światowida. Siedzący pośrodku Europy Niemcy zawsze inną twarzą zwracali się ku jej zachodowi, inną ku jej wschodowi. Jeżeli zachód tak długo pozwalał się mamić przekonaniem, że środek Europy naprawdę nie z geografii tylko, ale z samego dna kultury do niej przynależy, to dlatego, że prawdziwego oblicza germanizmu nie widział on prawie nigdy. Dostrzegał jedynie uśmiech, jedynie pozór, podawany tym narodom, wobec których Niemcy nie śmieli się obnażać.
Prawdziwe oblicze znali tylko Słowianie, szczególnie my, Polacy. Oblicze germańskie, kiedy opadną z niego wszelkie maski, a wyjrzy sama naga wola przemocy, rozrostu bezwzględnego, tępoty psychologicznej, niszczycielstwa pod zaspokojenie własnego brzucha. Jest gorzkim, na szczęście całe niespóźnionym tryumfem Słowian, że tej wojny ową prawdziwą, dotąd jedynie zwracaną ku wschodowi twarz niemieckości ujrzała cała Europa. Bo oszołomionym powodzeniami w tej wojnie wydało się, że nareszcie wszędzie, nie tylko na wschód od Odry, mogą być sobą.