Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 474 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Pierre Beaumarchais, Wesele Figara

Pierre Beaumarchais

Wesele Figara

tłum. Tadeusz Boy-Żeleński

Spis treści

    Wstęp
  1. Szalony dzień czyli Wesele Figara
    1. Charaktery i stroje
  2. AKT PIERWSZY
    1. SCENA PIERWSZA
    2. SCENA DRUGA
    3. SCENA TRZECIA
    4. SCENA CZWARTA
    5. SCENA PIĄTA
    6. SCENA SZÓSTA
    7. SCENA SIÓDMA
    8. SCENA ÓSMA
    9. SCENA DZIEWIĄTA
    10. SCENA DZIESIĄTA
    11. SCENA JEDENASTA
  3. AKT DRUGI
    1. SCENA PIERWSZA
    2. SCENA DRUGA
    3. SCENA TRZECIA
    4. SCENA CZWARTA
    5. SCENA PIĄTA
    6. SCENA SZÓSTA
    7. SCENA SIÓDMA
    8. SCENA ÓSMA
    9. SCENA DZIEWIĄTA
    10. SCENA DZIESIĄTA
    11. SCENA JEDENASTA
    12. SCENA DWUNASTA
    13. SCENA TRZYNASTA
    14. SCENA CZTERNASTA
    15. SCENA PIĘTNASTA
    16. SCENA SZESNASTA
    17. SCENA SIEDEMNASTA
    18. SCENA OSIEMNASTA
    19. SCENA DZIEWIĘTNASTA
    20. SCENA DWUDZIESTA
    21. SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA
    22. SCENA DWUDZIESTA DRUGA
    23. SCENA DWUDZIESTA TRZECIA
    24. SCENA DWUDZIESTA CZWARTA
    25. SCENA DWUDZIESTA PIĄTA
    26. SCENA DWUDZIESTA SZÓSTA
  4. AKT TRZECI
    1. SCENA PIERWSZA
    2. SCENA DRUGA
    3. SCENA TRZECIA
    4. SCENA CZWARTA
    5. SCENA PIĄTA
    6. SCENA SZÓSTA
    7. SCENA SIÓDMA
    8. SCENA ÓSMA
    9. SCENA DZIEWIĄTA
    10. SCENA DZIESIĄTA
    11. SCENA JEDENASTA
    12. SCENA DWUNASTA
    13. SCENA TRZYNASTA
    14. SCENA CZTERNASTA
    15. SCENA PIĘTNASTA
    16. SCENA SZESNASTA
    17. SCENA SIEDEMNASTA
    18. SCENA OSIEMNASTA
    19. SCENA DZIEWIĘTNASTA
    20. SCENA DWUDZIESTA
  5. AKT CZWARTY
    1. SCENA PIERWSZA
    2. SCENA DRUGA
    3. SCENA TRZECIA
    4. SCENA CZWARTA
    5. SCENA PIĄTA
    6. SCENA SZÓSTA
    7. SCENA SIÓDMA
    8. SCENA ÓSMA
    9. SCENA DZIEWIĄTA
    10. SCENA DZIESIĄTA
    11. SCENA JEDENASTA
    12. SCENA DWUNASTA
    13. SCENA TRZYNASTA
    14. SCENA CZTERNASTA
    15. SCENA PIĘTNASTA
    16. SCENA SZESNASTA
  6. AKT PIĄTY
    1. SCENA PIERWSZA
    2. SCENA DRUGA
    3. SCENA TRZECIA
    4. SCENA CZWARTA
    5. SCENA PIĄTA
    6. SCENA SZÓSTA
    7. SCENA SIÓDMA
    8. SCENA ÓSMA
    9. SCENA DZIEWIĄTA
    10. SCENA DZIESIĄTA
    11. SCENA JEDENASTA
    12. SCENA DWUNASTA
    13. SCENA TRZYNASTA
    14. SCENA CZTERNASTA
    15. SCENA PIĘTNASTA
    16. SCENA SZESNASTA
    17. SCENA SIEDEMNASTA
    18. SCENA OSIEMNASTA
    19. SCENA DZIEWIĘTNASTA
  7. WODEWIL
    1. Beaumarchais o Weselu Figara
    2. Wypowiedzi na temat Wesela Figara
    3. Wesele Figara w Polsce
  1. Artysta: 1
  2. Kobieta: 1 2 3
  3. Kochanek: 1
  4. Kondycja ludzka: 1
  5. Literat: 1 2
  6. Los: 1
  7. Małżeństwo: 1
  8. Matka: 1 2
  9. Mąż: 1
  10. Mężczyzna: 1 2
  11. Obraz świata: 1 2 3
  12. Ojciec: 1
  13. Pan: 1 2 3
  14. Pieniądz: 1
  15. Pijaństwo: 1
  16. Polityka: 1
  17. Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5
  18. Prawda: 1
  19. Słowo: 1 2
  20. Sługa: 1 2 3 4 5
  21. Sprawiedliwość: 1
  22. Szlachcic: 1 2
  23. Władza: 1 2 3
  24. Wolność: 1 2
  25. Wróg: 1
  26. Zdrada: 1
  27. Żona: 1

Poprawiono błąd źródła:

chce obnażyć prawie ramię -> chce obnażyć prawe ramię

Pierre BeaumarchaisWesele FigaraKomedia w pięciu aktach prozątłum. Tadeusz Boy-Żeleński

Przedstawiona po raz pierwszy przez aktorów nadwornych J. K. Mości we wtorek, 27 lutego 1784

Wstęp[1]

1

Mówiąc swojego czasu o Wyznaniach Jana Jakuba[2] zaznaczyłem, iż ze wszystkich dzieł tego pisarza najbliższym dla nas pozostało to, w którym kreśli dzieje swego życia, w przeciwieństwie do wielu pisarzy XVIII wieku, których życie jest dla zrozumienia ich dzieł niemal obojętne. Nie może się to odnosić do autora Wesela Figara. Dopiero w świetle życia tego pisarza można ustalić i zrozumieć wszystkie perspektywy jego dzieła; poza tym życiorys jego jest sam przez się tak bogaty w ciekawe szczegóły i tak znamienny dla epoki, iż jedynie żałować mi przychodzi, iż muszę ściągnąć go tutaj do szczupłego zarysu.

2

Piotr Augustyn Caron, który później przybrał nazwisko de Beaumarchais, urodził się w Paryżu w r. 1732 jako syn zegarmistrza. Ojciec, nawrócony kalwin, był człowiekiem uczciwym, światłym i przedsiębiorczym. Straciwszy trzech synów, pragnął, aby ostatni, jaki mu pozostał, był jego następcą w rzemiośle; dlatego nie umieścił go w żadnym wyższym zakładzie naukowym, ale dał mu wykształcenie ściśle zawodowe. Wszystko, co Beaumarchais posiądzie w dziedzinie ducha, będzie zawdzięczał jedynie sobie i życiu, które w tym wypadku okazało się nader szczęśliwym nauczycielem. Po wcześnie rozbudzonym półdziecięctwie Cherubina i dość burzliwych latach młodzieńczych, młody Caron daje dowody wybitnego uzdolnienia w swoim zawodzie, jak również szerokości horyzontów sięgających poza jego granice. Chodziło o wynalazek z zakresu zegarmistrzostwa dokonany przez przyszłego komediopisarza, a którego pierwszeństwo chciał mu zagarnąć kto inny. Beaumarchais wytacza proces — pierwszy z serii procesów, które miały towarzyszyć mu przez całe życie — równocześnie apeluje do Akademii Nauk, do opinii za pomocą artykułów w „Mercure de France” i — wygrywa sprawę. Mikroskopijny zegareczek w pierścionku, ofiarowany w hołdzie pani de Pompadour, daje go poznać na dworze, dokąd wzywa go sam monarcha. To wszystko nie zaspokajało ambicji młodego człowieka. Ubóstwiany całe życie przez kobiety, kobiecej też rączce zawdzięczać będzie pierwszy krok ku wywyższeniu. Szlachcic, Pozycja społecznaZnajomość zawarta w sklepie z klientką, panią Franquet, przynosi mu najpierw mały, lecz dość honorowy urzędzik, tanio odkupiony — modą XVIII w. — od jej męża, a następnie, po śmierci tegoż, małżeństwo z bogatą, o dziesięć lat starszą wdową. W niespełna rok żona umiera; mimo że Caron zabezpieczył sobie kontraktem prawo dziedzictwa, brak pewnych formalności oraz zabiegi rodziny zdołały go zeń wyzuć. Zostało mu jedynie „szlacheckie” nazwisko de Beaumarchais, które wedle praktykowanego zwyczaju przybrał był od folwarczku będącego własnością żony. Gdzie, w jakiej okolicy Francji leżało owo Beaumarchais, było zawsze i jest do dziś dnia rzeczą niezbadaną. Beaumarchais nie traci głowy w trudnej sytuacji. Raz zwróciwszy na siebie uwagę Wersalu jako zegarmistrz, wypływa tam obecnie jako muzyk, harfista, popierany przez córki Ludwika XV, miłośniczki muzyki. Beaumarchais daje im lekcje, układa dla nich utwory muzyczne, organizuje koncerty. Równocześnie uprawia i inne stosunki, jest zażyły w domu pana Le Normand, męża pani de Pompadour; tam wchodzi w świat finansów i uświadamia sobie własne w tym kierunku talenty. Oddaje, dzięki łasce dworu, przysługę finansiście Duvernay, który przez wdzięczność wprowadza go w świat interesów i pozwala przy sobie dojść do fortuny. Pierwszym staraniem Beaumarchais'go po zbogaceniu było wznieść się do stanu szlacheckiego. Skłania ojca do poniechania zawodu zegarmistrza, sam zaś, kupując za pięćdziesiąt sześć tysięcy franków dyplom „sekretarza królewskiego”, staje się tym samym szlachcicem. „Nie mogąc zmienić przesądu, trzeba mu się poddać” — powiada z filozofią godną Figara.

3

Dobrze zaopatrzony w pieniądze i rekomendacje, puszcza się do Hiszpanii. Podróż ta miała rozmaite cele. Najpierw, sprawy rodzinne[3]; dalej pomysły ekonomiczno-finansowe; wreszcie pociąg do uciech i wrażeń. Temperament Beaumarchais'go nastarczy wszystkiemu: widzimy go, jak rozrzuca fantastycznie śmiałe pomysły handlu kolonialnego, gra grubo u ambasadorów, bałamuci ich żony, układa wiersze na nutę melodii hiszpańskich, słowem, wchodzi w skórę madryckiego „kawalera” pierwszej wody. A jako jeszcze jeden rezultat podróży — memoriał przedłożony księciu de Choiseul o stanie politycznym Europy i Hiszpanii. (…) Pomysły jego finansowe nie znalazły w Hiszpanii gruntu; sam powiada, iż furia francese[4] rozbiła się o bezwładność hiszpańskiej flegmy.

4

Wróciwszy do Paryża, Beaumarchais pcha się dalej do fortuny i wywyższenia, ale to nie wystarcza jego bujnej naturze. Rzuca się w teatr; pisze sztukę pod tytułem Eugenia, w rodzaju sentymentalnego dramatu, zapoczątkowanym przez Diderota, Sedaine'a i La Chaussee'go; rodzaj sprzeczny zresztą z jego talentem i naturą. Mimo iż Beaumarchais przygotował grunt dla sztuki — tak jak to on tylko potrafił — odczytując ją po salonach i z góry tworząc jej stronnictwo, nie uzyskała powodzenia; ledwie później, przerobiona i skrócona, zdobyła wątłe życie na deskach scenicznych. Najwytrawniejsi znawcy, Grimm[5], Wolter, Collé[6], odsądzali po tej próbie pisarza od wszelkich nadziei.

5

W r. 1769 żeni się Beaumarchais powtórnie — z panią Léveque, młodą i bogatą wdową; żona umiera mu po paru latach, jak również syn z tego małżeństwa, które nie przyniosło Beaumarchais'mu prawie nic pod względem majątkowym, ponieważ majątek żony był głównie dożywociem. Ale Beaumarchais miał wrogów; już po śmierci pierwszej żony, poprzedzonej rychłym zgonem jej męża, puszczano przeciw pisarzowi podejrzenia trucicielstwa; obecnie niedorzeczne te pogłoski zaczęły obiegać ze zdwojoną siłą. Zaiste, Beaumarchais ze świadomością rzeczy mógł ustami don Bazylia wyśpiewać ów boleśnie ironiczny hymn na cześć potwarzy!

6

Nowa sztuka Dwaj przyjaciele, czyli Kupiec z Lyonu również nie zdobyła powodzenia. Beaumarchais poznaje gorycze, jakimi świat poi wygwizdanego autora. W ogóle lata te stanowią w życiu pisarza okres niepowodzeń, z których zdołał się wydźwignąć jedynie mocą swej niespożytej energii, żywotności i talentu. Niewczesny koncept, jaki dla rozerwania króla podsunął staremu dworakowi, księciu de la Vallière, ściąga na Beaumarchais'go niełaskę dworu. Wreszcie — najcięższe z nieszczęść — w r. 1770 umiera przyjaciel jego i protektor, Paris Duvernay, uregulowawszy na trzy miesiące przed śmiercią rachunki swoje z pisarzem i zostawiwszy mu formalne pokwitowanie. Hrabia de la Blache, spadkobierca finansisty, nienawidził Beaumarchais'go. „Nienawidzę tego człowieka, tak jak się kocha kochankę”. Odmówił uznania rachunków, zarzucił fałszerstwo aktu i wpisanie punktów, którym Duvernay był, jego zdaniem, obcy. Wszczął się zawiły proces; Beaumarchais wygrywa w pierwszej instancji, ale hrabia apeluje.

7

Wśród tego Beaumarchais napisał słowa i muzykę opery pod tytułem Cyrulik sewilski i przedłożył ją aktorom włoskiego teatru. Operę odrzucono. Niewyczerpany w energii autor przerabia na poczekaniu operę na komedię i czyta ją aktorom Komedii Francuskiej, gdzie zyskuje przyjęcie. Ale nieprzewidziany wypadek krzyżuje plany. W toku prób wybucha zwada między pisarzem a księciem de Chaulnes, zazdrosnym o względy aktorki Menard. Dochodzi między rywalami do publicznej bójki; skandal jest taki, iż obaj zapaśnicy dostają się do więzienia. Hrabia de la Blache korzysta z pobytu Beaumarchais'go w For-l'Evêque, aby dosięgnąć sparaliżowanego w obronie przeciwnika i uzyskać osądzenie sprawy. Beaumarchais miota się w swym zamknięciu; uzyskuje wreszcie, iż pod strażą wypuszczają go kilka razy, aby mógł zająć się procesem. Referentem sprawy był sędzia Goëzman, nieżyczliwy dla pisarza. Beaumarchais po długich staraniach zdobywa u niego audiencję za cenę stu ludwików i zegarka z brylantami, ofiarowanych żonie sędziego, plus piętnaście ludwików rzekomo „dla sekretarza”.

8

Beaumarchais przegrywa proces. Pani Goëzman zwraca mu — jak umówiono w razie przegranej — sto ludwików i zegarek, ale piętnaście ludwików sekretarza przepadły jak kamień w wodzie. Beaumarchais, podrażniony niepowodzeniami, podnosi krzyk, domaga się zwrotu; Goëzman wytacza niebacznie skargę o usiłowanie przekupstwa i zniewagę żony sędziego! Wszczyna się nowy proces, pamiętny w dziejach literatury tym, iż daje asumpt[7] do słynnych Memoriałów pisarza, które bawiły i elektryzowały Francję od najlichszego z mieszkańców Paryża aż do samego króla. „Nie znam — pisze w którymś z listów Wolter — zabawniejszej komedii, tragedii bardziej wzruszającej, a zwłaszcza lepiej oświetlonej drażliwej sprawy…”. A w innym, pisanym do d'Alemberta[8]: „Co za człowiek! Łączy wszystko: dowcip, powagę, rozsądek, wesołość, siłę, zdolność wzruszania, wszystkie rodzaje wymowy bez ubiegania się o żaden; miażdży przeciwników i daje lekcje swoim sędziom…”. Poza talentem pisarskim, jaki ujawnił się tu pierwszy raz w całej pełni, Beaumarchais miał tę zręczność, iż umiał wyzyskać na swą korzyść wszystkie pasje polityczne i wszystkie niezadowolenia nurtujące wówczas w Paryżu, i w ten sposób uczynił własną sprawę sprawą ogółu; ale poza tym wszystkim Memoriały jego wyrastają ponad lokalne znaczenie procesu: to potężne i niechybne ciosy zadawane w najsłabsze punkty strupieszałego już sądownictwa i całego na feudalnych przeżytkach opartego systemu.

9

Beaumarchais wygrał sprawę… tak jak ją mógł wygrać przeciw takiemu przeciwnikowi… Wygrał i przegrał zarazem. Sędzina Goëzman otrzymała naganę, której musiała wysłuchać na kolanach. Sędziemu Goëzmanowi polecono podać się do dymisji. Ale i Beaumarchais otrzymał naganę, co wedle ówczesnej procedury równało się śmierci cywilnej. Memoriały jego — jako oszczercze! — skazano na szarpanie szczypcami i spalenie w dziedzińcu sądowym. Nad tym Salomonowym wyrokiem pełny sąd radził od piątej rano do dziewiątej wieczór.

10

Jakimi sposobami Beaumarchais zdobył na tyle kredytu, aby uzyskać odwet, to już inny rozdział jego historii, nie najmniej fantastyczny w tym zdumiewającym życiorysie. Ale uzyskał odwet w całej pełni: najpierw rehabilitację z wyroku z Goëzmanami, potem rewizję procesu z hrabią de la Blache i wygraną tegoż procesu. Jaką popularność zdołał osiągnąć, świadczy, że w dniu wygranej miasto Aix, gdzie toczył się proces, iluminowano[9]. Naród — jak mu to z całym talentem podsunął — uznał jego sprawę za swoją.

11

I teraz dopiero, po wygaśnięciu sprawy, zrodzony w jej trakcie — i z niej — wielki pisarz oblecze ją w nieśmiertelne kształty. Z Memoriałów i ich przedmiotu przekształconego twórczo, przetransponowanego na intrygę miłosną powstanie Wesele Figara. Figaro, w Cyruliku sewilskim jeszcze usłużny sługus z komedii, zmieni się tu w utalentowanego i uczciwego plebejusza, nabrzmiałego, mimo że ton całej sztuki jest rozkosznie wesoły, buntem i szyderstwem. „O panie hrabio, cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej. Poza tym człowiek dosyć pospolity, podczas gdy ja…!”. Te słowa wielkiego monologu Figara, wyrzucone gniewnie przez zaciśnięte zęby, padną ze sceny na widownię, na której będą się tłoczyli zachwyceni i oklaskujący arystokratyczni słuchacze. „Figaro to rewolucja już w czynie” — mówił Napoleon. „Figaro zabił szlachtę” — wołał Danton. Otóż konflikt Figara z Hrabią urodził się niewątpliwie z procesu z hrabią de la Blache, tak jak owa centralna sprawa sądu z nieśmiertelnym sędzią Brid'oison (don Guzman) urodziła się ze sprawy z Goëzmanem. Cała skala tonów, jakie Beaumarchais genialnie zinstrumentuje w Weselu Figara, znajduje się już w Memoriałach. Rzadko kiedy można śledzić z taką precyzją i na tak interesującym materiale narodziny wielkiego pisarza. I mimo woli, odłożywszy książkę, popada człowiek w zadumę i sili się odgadnąć, jak by wyglądał dziś świat, jak literatura, gdyby sędzina Goëzman nie była zatrzymała owych szczęśliwych piętnastu ludwików? Świat jak świat, licho go tam wie; ale to pewna, że teatr wyglądałby inaczej. Wesele Figara pokazało mu nowe drogi.

12

Mimo to położenie Beaumarchais'go nie było najlepsze. W dawnej jurysprudencji[10] „nagana” taka była wyrokiem śmierci cywilnej; brakło tylko kilku głosów, aby Beaumarchais był skazany na galery. Hrabia de la Blache wyzuł go z majątku; o wystawieniu Cyrulika, którego próby zawieszono, nie mogło być mowy. Aby uzyskać na drodze łaski królewskiej nadzieję unicestwienia wyroku, Beaumarchais oddaje dworowi usługi dość dwuznaczne, z zakresu policji polityczno-literackiej: wyławia pamflet przygotowany do ogłoszenia w Anglii przeciw pani du Barry[11], wykupuje rękopis i przeprowadza jego zniszczenie. Wśród tego król umiera, następca zaś jego, Ludwik XVI, nie ma przyczyny solidaryzować się w obowiązkach wdzięczności dla obrońców honoru pani du Barry… Na szczęście pamfletów nie brak; krążą, i nader złośliwe, wymierzone w Marię Antoninę[12]. Nowa wyprawa Beaumarchais'go pełna romantycznych przygód, które okazują się jedynie Szelmowskimi sztuczkami Skapena[13] i sprowadzają nań — zamiast nagrody — uwięzienie w Wiedniu z podejrzeniem, niezupełnie niepodobnym do wiary, że to on sam… był autorem pamfletu, którego przychwyceniem się chlubił. Wypuszczony za wstawiennictwem tajnej policji francuskiej (również dość dwuznaczną odgrywającej w tej sprawie rolę), odszkodowany za trzydziestojednodniowe więzienie tysiącem dukatów, które odrzuca, i diamentem, który przyjmuje, wraca do Paryża.

13

Wróciwszy, Beaumarchais uzyskuje podjęcie prób Cyrulika sewilskiego i wreszcie, po trzechletniej odwłoce, doczekuje się jego wystawienia 23 lutego 1775 r. W tryumfalnej przedmowie, jaką opatruje swoją komedię, ogłaszając ją drukiem, pisze w nagłówku: „komedia, wystawiona i położona na scenie Komedii Francuskiej dnia…” itd. To niemal prawda. Paryż za długo czekał na Cyrulika i za wiele się spodziewał. Sztuka, która zyskała żywy poklask czytana w salonach przez autora, na scenie wydała się rozwlekła, przeładowana i — prawie że padła. Beaumarchais wziął się zaraz nazajutrz do roboty, oczyścił, skupił, ściągnął do czterech aktów i w tej nowej postaci zdobył niespodziewany i tym razem trwały sukces.

14

Tutaj następuje w życiu Beaumarchais'go — mimo iż przyzwyczaiło nas ono do niespodzianek — okres niemal fantastyczny. Była to chwila, kiedy kolonie angielskie w Ameryce oderwały się od pnia macierzystego i podjęły wolnościową wojnę. Beaumarchais jeden z pierwszych, już w r. 1775, ocenił doniosłość wydarzeń. Obyczajem XVIII wieku zasypuje memoriałami króla i ministrów; odradza jawne wystąpienie przeciw Anglii, ale zaklina o tajemne udzielenie posiłków „buntownikom”. Rząd francuski uznaje trafność jego poglądów; pozwala mu zorganizować całe biuro dostawy broni i opatruje je milionową subwencją, do której przyczynia się również milionem rząd hiszpański. Dom powstaje pod firmą Rodrigue Hortalez i Spółka. Beaumarchais rozwija coraz szerzej swoje plany; osiąga to, iż wystawia własną „flotę wojenną” złożoną z jednego wprawdzie, ale znakomicie uzbrojonego okrętu. Działalność jego utyka wskutek nierzetelności Stanów, od których Beaumarchais miał otrzymywać w zamian za amunicję tytoń i bawełnę, a nie otrzymał nic prócz weksli Franklina i teoretycznego uznania swych pretensji. Zaledwie w r. 1835 rodzina Beaumarchais'go windykuje w drodze ugody osiemset tysięcy franków jako spłatę długu, który w r. 1793 uznany został w wysokości blisko półtrzecia[14] miliona.

15

W r. 1776 Beaumarchais uzyskał swą rehabilitację z wyroku w sprawie z Goëzmanem, wszczął na nowo proces przeciw hrabiemu de la Blache, przysporzył uciechy i emocji Francji nowymi memoriałami i — tryumfalnie wygrał. Mieszkańcy Aix, przed którego to miasta trybunałem rzecz się toczyła, uczcili ten wynik iluminacją, serenadami itd. Temperament Beaumarchais'go, nie wyczerpany tak różnorodną działalnością, znajduje sobie jeszcze nowe pole. Podejmuje on sprawę, mimo iż skromniejszą co do rozmiarów, ale z pewnością nie najmniej drażliwą. Doświadczywszy w stosunkach swoich z teatrami, jak dalece autorzy dramatyczni są ofiarą wyzysku przedsiębiorstw teatralnych, organizuje — więcej z potrzeby działania i poczucia sprawiedliwości niż z własnego interesu, gdyż dochody autorskie nie mogły stanowić rubryki w jego milionowych pozycjach — syndykat autorów dramatycznych, prowadzi walkę przeciw aktorom i — po latach — uzyskuje ustawowe uregulowanie kwestii. Ale wszystko to to jedynie cząstka czynności, jaką Beaumarchais rozwija na wszystkich polach. Można powiedzieć, iż był on Figarem całego Paryża. Od ministrów i wynalazców aż do uwiedzionych dziewcząt szukających rady i pomocy — wszyscy zwracają się do niego: dla każdego ma w zanadrzu pomysł, kombinację, radę, pożyczkę. Zaś w nawale tych najróżnorodniejszych spraw i zatrudnień — jakże odległych od literatury! — powstaje dzieło, które ma jeszcze raz zelektryzować Francję i unieśmiertelnić swego twórcę: Wesele Figara.

16

Ukończone w r. 1778, przyjęte przez Komedię Francuską w r. 1781, Wesele Figara doczekało się wystawienia dopiero w r. 1784. Trzy lata Beaumarchais walczył przeciw powadze zakazu królewskiego i zwyciężył dzięki zręczności, z jaką umiał wygrywać jedyną prawdziwą potęgę owej doby — opinię.

17

Cenzor, któremu zrazu przedłożono sztukę, aprobował ją. Ale zawieziono rękopis do Wersalu, król i królowa kazali go sobie przeczytać. Ludwik XVI oświadczył wręcz: „To ohydne; nigdy nie pozwolę wystawić tej sztuki”. Powiadają, iż Beaumarchais odzywał się głośno w Paryżu: „Król nie chce, aby Wesele Figara było grane: zatem — będzie grane”.

18

Skoro rozeszła się wieść o zakazie, cały Paryż chciał poznać sztukę, Beaumarchais zręcznie gospodarował faworem lektury użyczanym co najwpływowszym osobom. Przez chwilę zdawało się, że będzie można sztukę odegrać dla zamkniętego grona; aktorzy komedii umieli już role, bilety były rozdane. W ostatniej chwili król zabronił. Wedle relacji pani Campan: „nigdy — w owych dniach poprzedzających upadek tronu — słowa ucisk i tyrania nie były wymawiane z większą pasją i gwałtownością”. A wymawiały je usta klasy najdostojniejszej i najbliżej stojącej tronu dla tej komedii, której treścią i celem było okryć tę właśnie klasę śmiesznością i wstydem! W końcu, po nieskończonych zabiegach, zezwolono na widowisko prywatne, a wreszcie, 27 kwietnia 1784 r. — publiczne. Co się działo pod teatrem i w teatrze, tego nie pamiętają dzieje sceny. Najwyżsi dostojnicy tłoczyli się z roznosicielami afiszów; złamano kordon straży i kratę żelazną; parę osób uduszono w ścisku. Trzysta osób z największego świata jadło obiad w garderobach aktorek, aby tym pewniej dostać się na salę. Księżne i margrabiny czuły się szczęśliwe, wciśnięte gdzieś w kącik na galerii, obok osób więcej niż wątpliwego towarzystwa.

19

Wesele Figara miało sześćdziesiąt osiem przedstawień niemal jednym ciągiem; ilość na owe czasy olbrzymia. Można się domyślić, iż zawistni i wrogowie nie patrzyli spokojnie na ten tryumf. Przedmowa do Wesela Figara, jedna z najbłyskotliwszych kart pióra Beaumarchais'go, odzwierciedla zajadłość walki. Wśród coraz żywszej polemiki, prowadzonej za pomocą piosenek, artykułów, listów otwartych, wymknęła się Beaumarchais'mu nieszczęśliwa aluzja do udaremnionego zakazu królewskiego. Wyzyskano tę okoliczność, aby poruszyć króla przeciw niemu. Nie wstając od stołu karcianego, przy którym się zabawiał, Ludwik XVI skreślił na siódemce pik rozkaz uwięzienia Beaumarchais'go i odprowadzenie go do Św. Łazarza, domu poprawy dla rozpustnej młodzieży. Paryż przez kilka dni bawił się nieszczęściem pisarza, po czym nastąpił zwrot w opinii: zaczęto się oburzać na samowolę władzy. Dwór spostrzegł, iż popełnił krok fałszywy. Beaumarchais'go wypuszczono na wolność; w dzień jego uwolnienia wszyscy niemal ministrowie byli obecni na przedstawieniu Figara; co więcej, Ludwik XVI kazał wystawić w Trianon[15] Cyrulika, gdzie sama królowa grała rolę Rozyny! Wreszcie wypłacono przeszło dwa miliony franków należne pisarzowi tytułem odszkodowania za uszczerbki, jakie ucierpiała w bitwie morskiej jego „flota”, a których wypłacenia dotąd na próżno się domagał. Epizod ten jest jednym z najwymowniejszych rysów malujących ostatnie podrygi „dawnego porządku”, w których samowola łączy się w zdumiewający sposób ze słabością.

20

Był to zarazem ostatni przebłysk gwiazdy Beaumarchais'go. W licznych i zawiłych sprawach, jakie ściągnęły nań i nadal jego śmiałe i awanturnicze nieraz przedsiębiorstwa, opinia, ta najwyższa wówczas instancja, do której zawsze apelował i na której umiał grać po mistrzowsku; obraca się teraz stale przeciw niemu, a na korzyść przeciwników. Bo też te ostatnie lata monarchii, pędzące z zawrotną szybkością ku przewrotowi, jak również i sama epoka rewolucji, innej wymagają broni i wymowy. Skończył się czas śmiechu i lekkiej ironii: namaszczony patos, deklamacja, waląca maczugą inwektywa — oto hasła chwili. Przekonał się o tym Beaumarchais, spotkawszy się z takim przeciwnikiem jak Mirabeau[16], który, świeżo wypuszczony z więzienia, zrujnowany i żądny rozgłosu, dał się użyć za narzędzie wrogich Beauimarchais'mu finansistów paryskich. Zresztą Beaumarchais nie ma już dawnego zapału. Bogaty, szczęśliwy w nowo stworzonym ognisku rodzinnym, myśli raczej o spoczynku. Buduje i zdobi pałac położony na bulwarze, naprzeciwko Bastylii. W swoim czasie Ludwik XVI słuchając monologu Figara mówił: „To ohydne; nigdy nie pozwolę tego wystawić; trzeba by zburzyć Bazylię, jeśli wystawienie tej sztuki nie miałoby być groźną niekonsekwencją”. Minęło kilka lat; lud ciągnie burzyć Bastylię: Beaumarchais zgłasza prośbę, aby mu powierzono nadzór burzenia cytadeli, „iżby — powiada — sąsiednie domy nie poniosły przy tym uszczerbku”. „Roztropna przezorność. Cudowny symbol!” — czyni w tym miejscu słuszną uwagę jego biograf. W toku rewolucji, spotwarzany, denuncjowany, zmuszony niemal bronić życia, Beaumarchais znajduje energię, aby wystawić sztukę Występna matka, w której jeszcze raz wprowadza na scenę Figara przykrojonego na nową modłę. Sztuka, słaba zresztą, padła; czasy nie były pomyślne dla literatury. Prześladowania walą się nań w dalszym ciągu. Uwięziony, jedynie wpływom dawnej kochanki, pani Houret, zawdzięcza ocalenie; 9 Termidor[17] ratuje od gilotyny żonę jego, siostrę i córkę. Kilka lat tuła się za granicą, wreszcie w r. 1796 wraca, aby kosztować spokoju na resztkach, dość pokaźnych zresztą, dawnej fortuny. Umiera nagle w r. 1799.

21

Takim było życie Beaumarchais'go. Jak wspomniałem, z żalem ograniczam się do skreślenia go w najogólniejszych rysach, gdyż dopiero w szczegółach nabiera ono pełni wyrazu. Można powiedzieć, iż życie pisarza jest satyrą ancien régime'u[18], co najmniej równie kapitalną jak jego dzieła. I dzieła te są z nim ściśle związane, wypływają zeń niejako. Pierwiastek awanturniczej swobody i śmiałości, jaki cechuje sprawy jego życia, jest i w jego pismach; twórczość nie jest u Beaumarchais'go celem, ale epizodem jego wielostronnej działalności. Idzie też linią bardzo nierówną. Po słabych — mimo iż nie tak młodzieńczych — początkach, po których nawet wytrawni sędziowie odsądzali autora od przyszłości, następuje kilka lat, w których talent jego, smagany na przemian sukcesem i przeciwnościami, rozgrzany pasją i karmiony wszelkiego rodzaju doświadczeniem, skupia się, mężnieje, sypie iskrami — i znowuż po tych kilku latach omdlewa, traci prawdę i życie. O „dramatach” — nazwa ta była wówczas nowością — Beaumarchais'go nie mówi się zupełnie. Rodzaj tak zwanej „łzawej komedii” (comédie larmoyante), w przeciwieństwie do tragedii, która prawo cierpienia i szlachetności przyznawała jedynie królom i bohaterom, rozwinął się później, w XIX wieku, jako „dramat mieszczański” i udowodnił trafność poglądów pierwszych jego twórców; niemniej pierwsze dzieła na tej drodze — tak Diderota, jak La Chaussée'go, nie mówiąc o idących w te ślady pierwszych sztukach Beaumarchais'go — są to płody martwo urodzone. Dopiero Memoriały ujawniają talent pisarski, który tutaj, pod wpływem pasji i desperacji, zapomniał o wzorach i literaturze i odkrył bogatą, sobie tylko właściwą żyłę twórczości. Niestety, mimo świetnych zalet, Memoriały dzielą los okolicznościowych broszur, ściśle związanych ze sprawą, której aktualność przebrzmiała: mało kto ma dziś odwagę zapuszczać się w ten gąszcz zawiłej kontrowersji i odszukiwać w nim rysy werwy i dowcipu autora, skoro może rozkoszować się nimi w miłej, świeżej i łatwo dostępnej formie dwu jego nieśmiertelnych komedii. Tak więc dzieło życia Beaumarchais'go streszcza się w dwóch utworach: Cyruliku sewilskim i Weselu Figara. Dwie te sztuki skupiły w sobie niejako rasowe elementy francuskiego teatru, odmłodziły je, przetworzyły w nowe formy i przekazały następnym pokoleniom, stając się podwaliną nowoczesnej sceny francuskiej. Cały niemal późniejszy teatr, począwszy od Scribe'a poprzez Sardou i współczesnych mu dramaturgów, aż do Króla Caillaveta i Flersa[19], tego Wesela Figara à rebours[20], mieści się w zarodku w dziele Beaumarchais'go.

22

Jak wspomniałem, Beaumarchais jako komediopisarz, mimo swej beztroski i świeżości tworzenia, ma we krwi cały poprzedzający teatr francuski. Ogólna treść i założenie jego sztuk prostotą swą przypominają tradycyjne farces[21] średniowiecza; intryga ma wiele z owych imbroglio[22], które przeniknęły z Włoch na scenę francuską; z Moliera przejmuje śmiałe rysy charakterów, jasność i zwięzłość ekspozycji[23], i — w razie potrzeby — gwałtowność inwektywy; z następców jego bogactwo i urozmaicenie w wikłaniu akcji; z Marivaux[24] tchnienie erotyczne i subtelność profilów kobiecych: ale jakże to wszystko przetworzone, przepojone nowym życiem! Z jaką swobodą miesza wszystkie rodzaje, stapiając je w nowe twory! Komiczne imbroglio splata się z komedią charakterów; pustota farsy z satyrą społeczną i tchnieniem rewolucyjnym: wszystkie dawne elementy pod dotknięciem tego jedynego talentu stają się czymś na wskroś nowym. Weźmy treść Cyrulika: opiekun czyhający na rękę i majątek pupilki; młody panicz krzyżujący, przy pomocy sprytnego lokaja, jego plany; przebrania, lekcja śpiewu, wymiana listów, wreszcie nieodzowny rejent, ślub… czy może być na pozór coś bardziej zużytego? Ale jak to wszystko, począwszy od pierwszej sceny spotkania hrabiego z Figarem, tętni życiem, jak iskrzy się, czaruje świeżością! Ta urocza Rozyna ze swą przebiegłością i prostotą, z tkliwą uległością i dziewiczą dumą, o ileż cieplej jest kobieca od „pupilek” dawnej komedii! Ten sługus-wyga, stanowiący od Plauta[25] do Moliera i jego następców sprężynę komicznego teatru, jakże nowe zyskuje perspektywy w postaci nieśmiertelnego dziecięcia XVIII wieku, Figara! A Bazylio, rozkoszny Bazylio! Czy można wcielenie podłoty przedstawić w formie bardziej rozbrajającej niewinności? Zakończenie sztuki nawet, przy tak konwencjonalnych środkach, ileż posiada tutaj dramatycznego życia i ludzkich walorów! A dialog! (…) Replika po replice pędzi z zawrotną chyżością, nie dając czasu na opamiętanie, nie zostawiając miejsca na hałaśliwy wybuch śmiechu; nim wrażenie zdążyło się utrwalić, już spędza je drugie, trzecie, scena mija na kształt świetnego fajerwerku. Tu już jesteśmy w całej pełni w nowożytnym teatrze, i to najlepszym.

23

Jeżeli w Cyruliku autor, wziąwszy dawne formy, potrafił je odrodzić, w Weselu Figara posunął się jeszcze dalej w twórczej oryginalności. Wesele Figara jest sztuką jedyną w swoim rodzaju, nieprzypominającą absolutnie niczego; dziełem, w którym pisarz dał całego siebie. Z niego, nim samym niemal jest ów Figaro, pogłębiony tu i silniej narysowany, ze swą aż nadto bogatą przeszłością, swymi gorzkimi doświadczeniami, kipiącą żywotnością i radością życia. Z niego, z bolesnych przeżyć pisarza ta walka talentu z „urodzeniem”, słuszności z przywilejem. Z siebie przekazuje autor Figarowi tę namiętność intrygi, często wikłającej sprawę dla przyjemności intrygowania, tę łatwą filozofię życia i ten… powiedzmy, niedostatek skrupułów moralnych. Z siebie wreszcie Beaumarchais, całe życie namiętnie kochany przez kobiety i umiejący je kochać, daje tę drażniącą atmosferę zmysłów, delikatną gamę kobiecości — tego czarującego Cherubina wreszcie, najśmielej, najoryginalniej może stworzoną postać w całej sztuce (…). Ten mały pazik, urwis, który — wyrastając wszędzie pod nogami hrabiego i doprowadzając go niemal do szaleństwa — przysparza akcji tyle niezrównanych efektów, kocha wszystkimi pierwocinami swego trzynastoletniego serca; kogo? — gdybyż on sam wiedział!

24

Ale świeżość Wesela Figara jako utworu scenicznego nie wyczerpuje bynajmniej bogatych i różnorodnych perspektyw tego dzieła. Napoleon mówił o Weselu Figara, że to „Rewolucja już w czynie”; Danton[26] wołał głośno, że „Figaro zabił szlachtę”. W jakim stopniu tedy możemy uważać Beaumarchais'go za współtwórcę rewolucji?

25

Nie ulega wątpliwości, że, podobnie jak większość pisarzy XVIII w., którzy rewolucję przygotowali, Beaumarchais nie był rewolucjonistą. Dawny porządek rzeczy, zwłaszcza od czasu gdy wywalczył sobie w nim dość poczesne miejsce, znacznie lepiej odpowiadał temperamentowi pisarza niż nadchodząca epoka republikańskiej „cnoty”. Ale w ciągu swego niespokojnego życia miał sposobność zajrzeć za wszystkie kulisy rządu, społeczeństwa i obyczajów; połknął niejedno upokorzenie; doznał niejednej krzywdy; na własnej skórze przekonał się, iż prawa i urządzenia dogorywającego świata nie odpowiadają potrzebom dojrzewających mas narodu. Nasiąknął — nie mogło być inaczej — wszystkimi ideami, dyskusjami, całą filozofią swego wieku. I miał talent. Zrobił w Weselu Figara (a po części w Cyruliku) na swój sposób to, co czynił Wolter w ulotnych pisemkach, którymi przez pół wieku blisko zasypywał Francję; wszystkie prawdy po tysiąc razy dyskutowane, przyjęte, niemal utarte, przebił stemplem swego talentu na monetę obiegową; nadał im formę najzwięźlejszą, najlotniejszą — i tym samym, mocą potężnego wpływu słowa padającego ze sceny, wraził je tym bardziej w mózgi i serca współczesnych. Żadna z tych prawd nie była nowa; ale to właśnie — uwagę tę czyni Sarcey[27], znawca psychologii teatralnej — stanowiło ich siłę: prawda nowa, padająca ze sceny, oszałamia i nie znajduje współdźwięku; prawda znana, uznana, podana w scenicznej plastyce słowa, zyskuje potężny odgłos u zachwyconych słuchaczy. Od tych „prawd” roi się komedia Beaumarchais'go; nie ma chyba obyczaju, prawa, urządzenia jego epoki, które by nie przeszły przez ognisty tusz[28] tego fajerwerku.

26

Przede wszystkim sądownictwo. Z nim, jak to wiemy z życiorysu pisarza, osobliwie miał na pieńku. Miał też i dawne wzory i sięgnął po nie swobodną ręką. Wziął niemal żywcem Rabelaisowską figurę sędziego[29] (ledwie zdrobniwszy jego nazwisko: Brid'oie — na Brid'oison) i pokazał ją w ruchu, w działaniu. Scena procesu w akcie III musiała do współczesnych przemawiać wymowniej niż tomy całe spisane od paru wieków przeciw śmieszniej i przestarzałej procedurze i nadużyciom sądownictwa.

MARCELINA

do Gąski

Panie sędzio, niech pan wysłucha sprawy.

GĄSKA

w todze sędziowskiej, zająkuje się nieco

Do-o-brze więc! Werba-alizujemy.[30]

BARTOLO

Chodzi o przyrzeczenie małżeństwa.

MARCELINA

Połączone z pożyczką pieniężną.

GĄSKA

Ro-ozumiem, et caetera, jak na-astępuje.

MARCELINA

Nie, panie sędzio, bez et caetera.

GĄSKA

Ro-ozumiem, i czy masz pani sumę?

MARCELINA

Nie, panie sędzio, to ja pożyczyłam.

GĄSKA

Ro-ozumiem, ro-ozumiem; żądasz pani zwrotu pieniędzy?

MARCELINA

Nie, panie sędzio; żądam, aby mnie zaślubił.

GĄSKA

Ro-ozumiem do-oskonale. A on, czy chce panią za-aślubić?

MARCELINA

Nie, panie sędzio. O to właśnie proces.

GĄSKA

Czy pa-ani mniemasz, że ja nie ro-ozumiem procesu?

MARCELINA

Nie, panie sędzio, do Bartola w kogóżeśmy wpadli! do Gąski Jak to! To pan będziesz nas sądził?

GĄSKA

Czyż w innym celu nabyłem moją po-osadę?

MARCELINA

wzdychając

To wielkie nadużycie taki handel.

GĄSKA

Tak. Le-epiej by było dawać je nam da-armo.

FIGARO

…Panie radco, zdaję się na pańską sprawiedliwość, mimo że jesteś sędzią…

27

Drugi cel pocisków to przywilej urodzenia, najbardziej znienawidzony ze wszystkich, bolączka „trzeciego stanu”, przeciw której przede wszystkim zwróciła się rewolucja. Beaumarchais, jak wspomniałem w życiorysie, „nie mogąc zwalczyć przywileju, poddał się mu” i nabył szlachectwo za brzęczącą monetę; ale zbyt wiele ucierpiał w życiu od przewag „urodzenia”, aby nie miało się to odbić w całym jego dziele. Nie bierzmy zbyt dosłownie ustępu apoteozującego szlachectwo, który sam z własnych Memoriałów cytuje w przedmowie[31]. Te same saturnalia[32], które w kilka lat potem w sposób krwawy święci rewolucja, tu odbywają się na scenie w formie, której wesołość maskuje oblicze jadowitej satyry. Już samo założenie sztuki jest postawieniem na głowie dotychczasowego teatralnego porządku, w którym „panowie” bawili się na scenie kosztem prostaczków: tutaj — w rezultacie — rozum, uczciwość, wdzięk, słowem, „piękna rola” jest po stronie pary służących; figurą zaś pocieszną sztuki, Grzegorzem Dyndałą[33] niemal, raz po raz wystrychniętym na dudka, jest — hrabia. A czyż trzeba przypominać nieuszanowanie, jakim tchną wszystkie repliki Figara, i wszystkie zjadliwe groty wypuszczone na fortecę przywileju!

HRABIA

…Reputację masz fatalną!

FIGARO

A jeśli więcej wart jestem od niej? Czy dużo jest wielkich panów, którzy by mogli to samo powiedzieć?

HRABIA

…Przy swoim talencie i zaletach mógłbyś kiedyś dobić się awansu.

FIGARO

Talent drogą do awansu? Wasza dostojność żartuje. Mierność i płaszczenie się: oto środki, aby dojść do wszystkiego.

HRABIA

…Lokaje ubierają się w tym domu dłużej niż panowie!

FIGARO

Bo nie mają służących, którzy by im pomagali.

HRABIA

…W trybunale sędzia zapomina o sobie i ma na oczach jedynie prawo.

FIGARO

Pobłażliwe dla wielkich, twarde dla małych.

28

A sławny monolog Figara w piątym akcie:

…Nie, panie hrabio… dlatego że jesteś wielkim panem, uważasz się za geniusza!… Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie trud, aby się urodzić, nic więcej…

29

Oto sztuka, o której wystawienie walczył przez trzy lata przeciw królowi sam kwiat „uprzywilejowanych”, aby blisko przez setkę przedstawień z rzędu oklaskiwać na scenie włóczenie w błocie wszystkiego, na czym wspierało się ich istnienie i stanowisko. Walka ta i okoliczności, w jakich uzyskano wystawienie Figara, potężnie wzmogły doniosłość jego wpływu.

30

Wesele Figara jest dziełem bardziej genialnym niż doskonałym. Uderzające jest, ile wad i nieprawdopodobieństw wykazuje ta sztuka wzięta pod skalpel krytycznej analizy. Zdaniem Sainte-Beuve'a[34] akcja łamie się w akcie III, w dość niesmacznej sentymentalnej scenie, gdy Marcelina poznaje w Figarze własnego syna. Sarcey zwraca uwagę, jak logicznie słabo nakreślona jest rola samego Figara: ma on pozory niespożytej czynności, a właściwie nie robi nic, wszystkie jego intrygi okazują się zawodne lub bezużyteczne, nic z tego, co przewiduje, się nie sprawdza, a wszystko robią inni lub przypadek. Ale na odwrót, można by to wziąć jako punkt wyjścia do podziwu dla prestidigitatorstwa[35] scenicznego autora i jego poczucia optyki teatralnej, skoro te wszystkie braki występują jedynie przy zimnym rozważaniu, a nie w świetle rampy.

31

Zresztą niesłuszne byłoby szukać w sztuce rzeczy, których autor nie miał zamiaru w niej pomieścić. Chciał dać swoim współczesnym wesołość — i dał ją, i ileż jeszcze poza tym, i na jak długo! Ale nawet w końcowym „wodewilu”, kiedy w atmosferze ogólnego pojednania i pustoty każdy z aktorów sztuki rzuca swój pożegnalny kuplet rozbawionemu parterowi, i wówczas pod wesołą nutą dźwięczy akcent brzemiennego przyszłością protestu:

Różnie los ludzi obdarza:
Królem ten, pastuchem ów;
Traf różnicę całą stwarza,
DUCH ją zatrzeć może znów;
Tysiące królów, z ołtarza,
Śmierci zmiótł wszechmocny gest:
Wolter nieśmiertelny jest.
32

Daremnie optymizm sędziego Gąski stara się uspokoić siebie i publiczność:

Ot, panowie, ko-omedyjka
W bu-udzie prze-edstawiona tej
Wiernie ży-ycie wam odbija
Ludku, co dziś słu-ucha jej;
Krzywdzą go: gwałt, wrzaski, chryja;
Aż w końcu, z tych wszy-ystkich burz,
Kropnie pio-osenkę — i już!
33

Tym razem nie skończyło się na piosence!

*

34

Sądy krytyczne, jakie wywołały obie komedie Beaumarchais'go, były bardzo rozbieżne; echa ich znajdują odbicie w przedmowach autora. (…) To pewna, iż nawet ci, którzy najpochlebniej oceniali obie sztuki, dalecy byli od podejrzewania ich znaczenia dla rozwoju przyszłego teatru we Francji.

35

Jak wspomniałem, Figaro pojawia się jeszcze po raz trzeci na scenie w sztuce pod tytułem Występna matka. Jest to utwór słaby, niemający nic z prawdziwego Beaumarchais'go; wystygła werwa pisarza szuka ucieczki w modnej za czasów Beaumarchais'go sentymentalnej deklamacji.

36

Cyrulik sewilski i Wesele Figara pojawiły się w polskim przekładzie niemal bezpośrednio po ich ogłoszeniu drukiem w języku francuskim[36]. Przekład obu sztuk (bez przedmów autora), ogłoszony bezimiennie, nie odpowiada, jak większość przekładów owej epoki, dzisiejszym wymaganiom; na swój czas był wcale dobry i sumienny. Rękopiśmienny egzemplarz przekładu Wesela Figara (bezimiennego również), wedle którego grywało się tę sztukę, poza wydatnymi skróceniami (prawie cały monolog Figara w akcie V!), często dość swobodną stopą przechodzi obok oryginalnego tekstu. Sądzę zatem, że niniejsze wydanie utworów Beaumarchais'go okaże się usprawiedliwione i potrzebne. Dla większości polskich czytelników stanie się ono — nawet pomimo pojawiania się co kilkanaście lat Wesela Figara w teatrze — prawdziwą rewelacją tego bujnego, żywego, a tak mało do dziś dnia naruszonego przez czas talentu.

T. Ż.

37

Warszawa, kwiecień 1932.

Szalony dzień czyli Wesele Figara

Przez wzgląd na miłe androny
Darujcie rozsądku zgrzyt.

Wodewil z 5 aktu sztuki

Charaktery i stroje

38

Hrabia Almawiwa — winien być grany bardzo szlachetnie, ale z wdziękiem i swobodą. Skażenie serca nie powinno nic ujmować z dobrego tonu. Wedle ówczesnych obyczajów, wielcy panowie traktowali jako zabawkę wszystko to, co tyczyło czci kobiecej. Rola tym trudniejsza do dobrego oddania, ile że w sztuce osobistość ta zawsze jest ofiarą. Ale grana przez doskonałego aktora (pana Molé) uwydatniła tym lepiej wszystkie inne role i umocniła powodzenie.

39

Strój w pierwszym i drugim akcie myśliwski, buty z cholewami, starym hiszpańskim krojem. Od trzeciego do ostatniego aktu bogaty strój narodowy.

40

Hrabina — między dwoma sprzecznymi uczuciami zdradza jedynie zdławioną czułość lub gniew bardzo umiarkowany. Nic zwłaszcza, co by mogło w oczach widza poniżyć tę miłą i cnotliwą istotę. Ta rola, jedna z najtrudniejszych, przyniosła wiele zaszczytu talentowi panny Saint-Val.

41

Strój w pierwszym, drugim i czwartym akcie to luźny szlafroczek, z gołą głową; Hrabina jest u siebie w domu, rzekomo niezdrowa. W piątym akcie ma strój i wysoki kok Zuzanny.

42

Figaro — Nie można nazbyt zalecić aktorowi, który będzie grał tę rolę, aby dobrze przejął się jej duchem, jak to uczynił pan Dazincourt. Gdyby dał w niej coś innego niż rozsądek zaprawny wesołością i dowcipem, zwłaszcza gdyby domieszał najlżejszą szarżę, obniżyłby rolę, którą pierwszy komik, pan Préville, uznał godną talentu największego aktora, o ile pochwyci jej różnorodne odcienie i zdoła się wznieść do jej pełnej koncepcji.

43

Strój taki jak w Cyruliku sewilskim.

44

Zuzanna — Młoda osoba, zręczna, dowcipna i wesoła, ale nie wyuzdaną wesołością naszych bezczelnych subretek[37]. Ładny jej charakter nakreślono w przedmowie: aktorka, która nie widziała panny Contat, powinna tam go wystudiować, chcąc właściwie oddać rolę.

45

Strój w pierwszych czterech aktach: staniczek biały z bufami, bardzo wykwintny; spódniczka takaż, toczek, który później modniarki nazwały à la Suzanne. Podczas uroczystości w ostatnim akcie hrabia kładzie jej na głowę toczek z długim welonem, z wysokimi piórami i białymi wstążkami. W piątym akcie ma na sobie luźną lewitkę[38] Hrabiny, nic na głowie.

46

Marcelina — Rozsądna kobieta, żywa z natury, która błędom i doświadczeniu zawdzięcza wyrobienie. Jeśli aktorka wzniesie się pełną godności dumą do moralnej wyżyny, jaka następuje po scenie poznania w czwartym akcie, przyczyni się wiele do zainteresowania rolą.

47

Strój hiszpańskiej duenny[39], ciemny, z czarnym stroikiem na głowie.

48

Antonio — zdradza jedynie stan lekkiego pijaństwa, rozpraszającego się stopniowo; w piątym akcie jest już prawie trzeźwy.

49

Strój hiszpańskiego wieśniaka, rękawy zwisające z tyłu, kapelusz i białe trzewiki.

50

Franusia — Dziewczynka dwunastoletnia, bardzo prostoduszna. Strój: brunatny staniczek z pętlicami i srebrnymi guzikami; spódnica jaskrawa, czarny toczek z piórami. Takiż strój mają i inne wieśniaczki podczas uroczystości weselnej.

51

Cherubin — Tę rolę może grać (jak też i grała) jedynie młoda i ładna kobieta. Nie mamy w teatrach bardzo młodego człowieka dość wyrobionego, aby odczuć jej wszystkie finezje. Lękliwy bez granic wobec Hrabiny, gdzie indziej przemiły urwis; niespokojne i mętne pragnienie jest tłem jego charakteru. Idzie za głosem budzącej się dojrzałości, ale bez planu, bez celu, poddając się chwili; słowem, jest takim, jakim każda matka w głębi serca pragnęłaby może, aby był jej syn, choćby miała dużo przez to cierpieć.

52

W pierwszym i drugim akcie bogaty strój hiszpańskiego pazia, biały, haftowany srebrem; niebieski płaszczyk, kapelusz z piórami. W czwartym akcie gorset, spódniczka i toczek — jak młode wieśniaczki, w których jest gronie. W piątym mundur oficerski, kokarda i szpada.

53

Bartolo — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; gra tutaj jeno drugorzędną rolę.

54

Bazylio — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; również rola drugorzędna.

55

Gąska — winien mieć ową niezłomną i szczerą pewność siebie, jaką mają głupcy, skoro zbędą się nieśmiałości. Jąkanie jego jest tylko jednym wdziękiem więcej i powinno być ledwie dostrzegalne; myliłby się grubo aktor i grałby zupełnie fałszywie, gdyby szukał w nim komizmu roli. Polega ona cała na kontraście powagi stanowiska, a śmieszności charakteru; im mniej aktor będzie szarżował, tym więcej okaże prawdziwego talentu.

56

Strój: toga hiszpańskiego sędziego, węższa niż u naszych prokuratorów, prawie sutanna; do tego wielka peruka, rabat[40] na szyi i długa biała laseczka w ręku.

57

Łapowy — ubrany jak sędzia, biała laseczka, nieco krótsza.

58

Woźny, czyli Algazil — Strój urzędowy, płaszcz i szpada przypięta wprost, bez rzemiennego pasa. Nie nosi butów, ale trzewiki czarne, białą perukę z obfitymi lokami, krótka biała pałeczka.

59

Słoneczko — Strój wieśniaczy, zwisające rękawy, jaskrawy kubrak, biały kapelusz.

60

Młoda pasterka — Strój jak Franusi.

61

Pedrillo — Kubrak, kamizelka, pas, bicz, buty pocztowe, siatka na głowie, kapelusz kurierski.

62

Osoby nieme — jedne w togach sędziów, drugie w strojach wieśniaczych, inne w liberii.

OSOBY

  1. Hrabia Almawiwa — wielkorządca Andaluzji
  2. Hrabina — jego żona
  3. Figaro — służący Hrabiego i burgrabia[41] zamku
  4. Zuzanna — pierwsza garderobiana Hrabiny i narzeczona Figara
  5. Marcelina — z fraucymeru[42] Hrabiny
  6. Antonio — ogrodnik pałacowy, wuj Zuzanny i ojciec Franusi
  7. Franusia — córka Antonia
  8. Cherubin — pierwszy paź Hrabiego
  9. Bartolo — lekarz w Sewilli
  10. Bazylio — nauczyciel klawicymbału
  11. Don Guzman Gąska — sędzia
  12. Łapowy — pisarz, sekretarz don Guzmana
  13. Woźny sądowy
  14. Słoneczko — młody pasterz
  15. Młoda pasterka
  16. Pedrillo — kurier Hrabiego
  17. Grono służących
  18. Grono wieśniaczek
  19. Grono wieśniaków

Rzecz dzieje się w zamku Aguas-Frescas, o trzy mile od Sewilli.

AKT PIERWSZY

Scena przedstawia pokój wpół umeblowany; wielki fotel, jak dla chorego, stoi pośrodku. Figaro z łokciem w ręku mierzy podłogę. Zuzanna przed lustrem umocowuje sobie na głowie bukiecik kwiatu pomarańczowego, tak zwany wianek panny młodej.

SCENA PIERWSZA

Figaro, Zuzanna

FIGARO

63

Szerokość stóp dziewiętnaście, długość dwadzieścia sześć.

ZUZANNA

64

Spójrz, Figaro, oto wianek, czy tak lepiej?

FIGARO

bierze ją za rękę
65

Bez porównania, moje ty śliczności. Och, jakże ten dziewiczy wianek, w dzień ślubu, na głowie ładnej dziewczyny wydaje się słodki oczom oblubieńca!…

ZUZANNA

wysuwając się
66

Co ty tam mierzysz, kochanie?

FIGARO

67

Patrzę, Zuziulu moja, czy to łóżko, które pan hrabia nam daje, będzie tu ładnie wyglądało?

ZUZANNA

68

W tym pokoju?

FIGARO

69

Oddaje go nam.

ZUZANNA

70

A ja nie chcę.

FIGARO

71

Czemu?

ZUZANNA

72

Nie chcę.

FIGARO

73

Ależ przecie?

ZUZANNA

74

Nie podoba mi się.

FIGARO

75

Trzebaż podać jakąś rację.

ZUZANNA

76

A jeśli nie chcę podać?!

FIGARO

77

Ot co, kiedy kobieta jest człowieka pewna!…

ZUZANNA

78

Dowodzić, że mam słuszność, znaczyłoby przyznać, że mogę jej nie mieć. Jestem twoją panią czy nie?

FIGARO

79

Kręcisz nosem na pokój najwygodniejszy w całym zamku, położony między apartamentami obojga państwa. Ot, w nocy pani czuje się niedobrze, zadzwoni: hyc! dwa kroki i jesteś u niej. Pan hrabia życzy sobie czego; tylko pociągnie za sznurek: hop! w trzech susach jestem na rozkazy.

ZUZANNA

80

Wybornie! Ale kiedy zadzwoni rano, aby ci dać jakie ważne i długie zlecenie, hyc! dwa kroki i jest pod mymi drzwiami, i hop! w trzech susach…

FIGARO

81

Co ty chcesz powiedzieć, Zuzanno?

ZUZANNA

82

Wysłuchajże spokojnie.

FIGARO

83

Ale cóż wreszcie, na miły Bóg!

ZUZANNA

84

To, mój kochasiu, że znużony gonitwą za okolicznymi pięknościami hrabia Almawiwa pragnie wypocząć sobie w zamku, ale nie przy własnej żonie. Na twoją, słyszysz, Figaro, obrócił oczy i ma nadzieję, że to mieszkanie niezgorzej mu się nada. Oto co zacny Bazylio, zacny dostawca uciech swego pana i mój szlachetny nauczyciel śpiewu, powtarza mi co dzień przy lekcji.

FIGARO

85

Bazylio! O mój koteczku! Jeśli kiedy porcja rzęsistych kijów zaaplikowana na krzyże wzmocniła komu szpik pacierzowy…

ZUZANNA

86

Myślałeś, niebożątko, że posag, jaki mi dają, to dla twoich pięknych oczu, dla twoich znamienitych zasług?…

FIGARO

87

Dosyć zdziałałem, aby mieć prawo tak mniemać.

ZUZANNA

88

Mój Boże! Jacy ci rozumni ludzie są głupi!

FIGARO

89

Tak mówią.

ZUZANNA

90

Ba! Ale nikt nie chce wierzyć.

FIGARO

91

Źle czyni.

ZUZANNA

92

Dowiedz się, że za cenę tego posagu hrabia spodziewa się uzyskać po kryjomu kwadransik sam na sam, który dawne prawo pańskie… Znasz ów piękny przywilej.

FIGARO

93

Tak dalece znam, iż gdyby hrabia żeniąc się nie był zniósł tego ohydnego prawa, nigdy bym się nie zgodził zaślubić cię w jego dobrach.

ZUZANNA

94

Otóż jeżeli je zniósł, żałuje tego; i właśnie od twojej narzeczonej pragnie je dziś potajemnie odkupić.

FIGARO

uderzając się po głowie
95

Głowa mi pęcznieje ze zdumienia; czoło moje użyźnione…

ZUZANNA

96

Nie trzyjże!

FIGARO

97

Czemu?

ZUZANNA

98

A nuż się zrobi jaki pryszczyk; ludzie przesądni…

FIGARO

99

Śmiejesz się, hultajko! Ach, gdyby był sposób dopaść tego arcyzwodziciela, wpakować go w zmyślną pułapkę, zgarniając równocześnie jego złotko!…

ZUZANNA

100

Intryga i pieniądze: Figaro w swoim żywiole.

FIGARO

101

Nie wstyd mnie wstrzymuje, to pewna.

ZUZANNA

102

Obawa?

FIGARO

103

Nie sztuka przedsięwziąć rzecz niebezpieczną, ale uniknąć niebezpieczeństw i dopłynąć szczęśliwie do celu, ot co! Zakraść się do kogoś w nocy, zdmuchnąć mu żonę i wziąć sto batogów za fatygę — nic łatwiejszego pod słońcem: tysiąc łajdaków bez mózgu zdołało tego dokazać. Ale…

dzwonek

ZUZANNA

104

Pani się obudziła; poleciła mi, abym pierwsza zjawiła się u niej w dzień mego wesela.

FIGARO

105

Czy i w tym tkwi jakaś tajemnica?

ZUZANNA

106

Owczarz powiada, że to przynosi szczęście opuszczonym żonom. Bywaj zdrów, mój Fi, Fi, Figaro, myśl o naszej sprawie.

FIGARO

107

Małego buziaka dla odświeżenia umysłu.

ZUZANNA

108

Buziaka! Dziś? Memu kochankowi? To by było ładnie! A cóż by na to jutro powiedział mój mąż?

Figaro ściska ją
109

No! no! no!

FIGARO

110

Ty nie masz pojęcia, jak ja cię kocham.

ZUZANNA

poprawiając strój
111

Kiedyż przestaniesz, nudziarzu, mówić mi o miłości od rana do wieczora?

FIGARO

tajemniczo
112

Kiedy będę mógł ci jej dowodzić od wieczora do rana.

powtórny dzwonek

ZUZANNA

z daleka przykładając palce do ust
113

Masz swego całusa z powrotem; nicem ci już nie winna[43].

FIGARO

biegnie za nią
114

O nie! Nie w tej walucie dostałaś!

SCENA DRUGA

FIGARO

sam
115

Czarująca dziewczyna! zawsze roześmiana, tryskająca życiem, pełna wesołości, dowcipu, miłości i rozkoszy! Ale cnotliwa! przechadza się żywo, zacierając dłonie O panie hrabio, drogi panie hrabio, chciałbyś mnie przystroić… po hrabsku! Zastanawiałem się też, czemu uczyniwszy mnie burgrabią zabiera mnie z sobą na ową ambasadę i mianuje kurierem. Rozumiem, panie hrabio: trzy promocje na raz: ty wiceministrem; ja pędziwiatrem; Zuzia gosposią pałacu, podręczną ambasadorową; a potem w cwał, kurierze! Gdy ja będę galopował w jedną stronę, ty, panie hrabio, ujedziesz z moją miłą ładny kawał drogi! Ja będę się chlastał w błocie i nadkręcał karku dla chwały twego rodu; pan raczysz łaskawie przyczynić się do pomnożenia mojego! Wzruszająca wymiana usług! Ale, ekscelencjo, to za wiele naraz. Załatwiać w Londynie jednocześnie sprawy swego pana i jego służącego; zastępować przy cudzoziemskim dworze wraz osobę króla i moją — to za wiele, o połowę za wiele. Co do ciebie, obwiesiu Bazylio, mój synaczku, ja cię nauczę, jak się gwizda po kościele, ja ci… Nie! Trzeba grać komedię; obu naraz wystrychnąć na dudka. Baczność na dziś, mości Figaro! Przede wszystkim przyśpieszyć ceremonię, aby tym pewniej dobić do ołtarza; usunąć Marcelinę, która ma na ciebie diabelny smaczek; zgarnąć złoto i podarki; wywieść na manowce zachcianki pana hrabiego; wygarbować sumiennie skórę imć Bazylia; wreszcie…

SCENA TRZECIA

Marcelina, Bartolo, Figaro

FIGARO

urywa
116

Ho! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?

BARTOLO

wzgardliwie
117

Nie, mości Figaro, bynajmniej.

FIGARO

118

To byłoby bardzo szlachetnie!

BARTOLO

119

Zapewne; szlachetnie i głupio.

FIGARO

120

Ja, który miałem nieszczęście zmącić pańską uroczystość weselną…

BARTOLO

121

Czy masz mi co innego do powiedzenia?

FIGARO

122

Nie wiem, czy zaopiekowano się pańskim mułem.

BARTOLO

w złości
123

Gaduło przeklęty! Zostawże nas.

FIGARO

124

Gniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek… w istocie… zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?

125
Gdy się nie kocha, trzebaż[44] nienawidzić?…
126

Odwołuję się do doktora.

BARTOLO

127

Cóż to takiego?

FIGARO

128

Jejmość opowie panu resztę.

wychodzi

SCENA CZWARTA

Marcelina, Bartolo

BARTOLO

patrzy za odchodzącym
129

Hultaj zawsze ten sam! Umrze w skórze największego bezczelnika, o ile go z niej nie obedrą żywcem.

MARCELINA

okręca nim
130

Jesteś wreszcie, wiekuisty doktorze? Zawsze tak poważny i flegmatyczny, że można by umrzeć czekając twej pomocy, tak jak się wzięło ślub niegdyś mimo twych przezorności.

BARTOLO

131

Zawsze cierpka i dokuczliwa. Więc cóż? Na cóż moja obecność w zamku tak potrzebna? Hrabia miał jaki wypadek?

MARCELINA

132

Nie, doktorze.

BARTOLO

133

Może Rozyna, jego przewrotna żona, czuje się niezdrowa, co daj Boże?!

MARCELINA

134

Tęskni i wzdycha.

BARTOLO

135

Czego?

MARCELINA

136

Mąż ją zaniedbuje.

BARTOLO

z radością
137

Ha! Godny małżonku, mścisz się mojej krzywdy!

MARCELINA

138

Nie wiadomo, jak określić hrabiego: zazdrosny i płochy.

BARTOLO

139

Płochy z nudów, zazdrosny z próżności: cóż naturalniejszego?

MARCELINA

140

Dziś, na przykład, wydaje Zuzię za swego Figara i z racji tego związku…

BARTOLO

141

Który jego ekscelencja uczynił koniecznym?

MARCELINA

142

Niezupełnie; ale który pragnąłby uświęcić po trosze z oblubienicą…

BARTOLO

143

Pana Figara? Hm, o to można dobić targu z nim samym.

MARCELINA

144

Bazylio twierdzi, że nie.

BARTOLO

145

I ten opryszek tutaj? Ależ to istna jaskinia! Cóż on tu robi?

MARCELINA

146

Tyle złego, ile tylko zdoła. Najgorsze w tym wszystkim to nudne amory, jakimi płonie dla mnie od dawna.

BARTOLO

147

Na twoim miejscu byłbym się już dwadzieścia razy uwolnił od natręta.

MARCELINA

148

A to jak?

BARTOLO

149

Wychodząc zań.

MARCELINA

150

Niesmaczny, okrutny szyderco, czemuż ty nie uwolnisz się za tę samą cenę od moich nalegań? Czyż to nie jest twoim obowiązkiem? Gdzież pamięć przyrzeczeń? Co się stało ze wspomnieniem małego Emanuela, owocu zapomnianej miłości, która miała nas zawieść do ołtarza?

BARTOLO

zdejmując kapelusz
151

Czy po to, aby mi kazać słuchać tych smalonych dubów, sprowadziłaś mnie z Sewilli?… Ten paroksyzm małżeński, który przypiera cię tak nagle…

MARCELINA

152

Dobrze więc! Nie mówmy o tym. Ale jeśli nic nie zdoła ciebie samego skłonić do spełnienia obowiązku, pomóż mi bodaj zdobyć innego.

BARTOLO

153

To najchętniej: możemy pogadać. Ależ któryż śmiertelnik opuszczony od niebios i od kobiet…

MARCELINA

154

Ach, któż by inny, doktorze, jeśli nie piękny, wesoły, rozkoszny Figaro!…

BARTOLO

155

Ten ladaco?

MARCELINA

156

Nigdy markotny; zawsze w dobrym humorze, zawsze cieszący się chwilą, bez troski o przeszłość, jak o przyszłość; pełen życia, szczodry! Och, szczodry…

BARTOLO

157

Jak złodziej.

MARCELINA

158

Jak wielki pan. Uroczy, jednym słowem; ale z tym wszystkim istny potwór!…

BARTOLO

159

A Zuzia?

MARCELINA

160

Nie dostanie go, niecnota, jeśli zechcesz, doktoreńku, pomóc mi wyzyskać pewne zobowiązanie, które ma wobec mnie.

BARTOLO

161

W dzień ślubu?

MARCELINA

162

Och, rozchodzą się ludzie i od ołtarza! Gdybym się nie lękała odsłonić małej kobiecej tajemnicy…

BARTOLO

163

Czyż kobiety mają tajemnice dla lekarza?

MARCELINA

164

Ach, wiesz dobrze, że nie mam ich dla ciebie! Płeć, do której należę, jest namiętna, lecz lękliwa: próżno jakiś czar wabi nas ku rozkoszy, najzuchwalsza kobieta czuje w sobie głos, który ostrzega: „Bądź piękną, jeśli możesz, cnotliwą, jeśli chcesz; ale bądź szanowaną bezwarunkowo!”. Owóż skoro trzeba przede wszystkim być szanowaną, skoro każda kobieta czuje tego wagę, nastraszmy wpierw Zuzannę rozgłoszeniem propozycji, które jej czyni hrabia.

BARTOLO

165

Do czegóż to doprowadzi?

MARCELINA

166

Do czego? Zuzanna przez prosty wstyd będzie uparcie odrzucać jego ofiary; hrabia przez zemstę poprze mój protest przeciw ich małżeństwu; wówczas moje zamęście staje się pewne.

BARTOLO

167

Ma słuszność. Na honor! Dobra sztuka; wydać moją starą gospodynię za hultaja, który pomógł mi wydrzeć młodą narzeczoną!

MARCELINA

szybko
168

Który pragnie sycić swoje żądze kosztem mych najsłodszych nadziei.

BARTOLO

szybko
169

Który w swoim czasie ukradł sto talarów, dotąd leżących mi na sercu.

MARCELINA

170

Ach, cóż za rozkosz!…

BARTOLO

171

Ukarać łajdaka…

MARCELINA

172

Wyjść za niego, doktorze, wyjść za niego!…

SCENA PIĄTA

Marcelina, Bartolo, Zuzanna

ZUZANNA

trzyma w ręku czepeczek z szeroką wstążką, na ręku suknię
173

Wyjść za niego! Za kogóż to? Za mego Figara?

MARCELINA

zgryźliwie
174

Czemuż by nie? Toć i ty nie co innego robisz!

BARTOLO

śmiejąc się
175

Paradny argument: tylko kobieta w złości zdobędzie się na podobny! Mówiliśmy, piękna Zuziu, o szczęściu, jakim dlań będzie posiadanie ciebie.

MARCELINA

176

Nie licząc pana hrabiego, o którym się nie mówi.

ZUZANNA

z dygiem
177

Sługa uniżona pani; ilekroć otworzysz usta, zawsze musisz powiedzieć coś gorzkiego.

MARCELINA

z dygiem
178

Sługa pani nawzajem; gdzież ta gorycz? Czyż nie jest sprawiedliwie, aby wspaniałomyślny pan dzielił po trosze radość, którą sprawia swym poddanym?

ZUZANNA

179

Radość, którą sprawia?…

MARCELINA

180

Tak, pani.

ZUZANNA

181

Szczęściem, zazdrość pani jest równie znana, jak prawa jej do Figara nikłe.

MARCELINA

182

Można by je uczynić trwalszymi, umacniając je na twój sposób.

ZUZANNA

183

Och, tym sposobem posługują się raczej osoby wytrawne.

MARCELINA

184

A dzieciątko do nich nie należy. Niewinna jak stary sędzia!

BARTOLO

odciągając Marcelinę
185

Bywaj zdrowa, piękna oblubienico naszego Figara.

MARCELINA

dygając
186

Tajna wspólniczko jego dostojności pana hrabiego.

ZUZANNA

dygając
187

Który jejmość panią niezmiernie poważa.

MARCELINA

dygając
188

Czy pani uczyni mi ten zaszczyt, aby spoglądać i na mnie łaskawym okiem?

ZUZANNA

dygając
189

Pod tym względem nie pozostaje jejmość pani nic do życzenia.

MARCELINA

dygając
190

Z dostojnej pani taka śliczna osóbka!

ZUZANNA

dygając
191

Et, wystarczy, aby jejmość wszyscy diabli brali.

MARCELINA

dygając
192

A zwłaszcza wielce czcigodna!

ZUZANNA

dygając
193

Ta cnota przystoi matronom.

MARCELINA

rozwścieczona
194

Matronom! Matronom!

BARTOLO

zatrzymując ją
195

Marcelino!

MARCELINA

196

Chodźmy, doktorze; nie panuję nad sobą. dygając Sługa uniżona.

SCENA SZÓSTA

ZUZANNA

sama
197

A leć, kumoszko! Leć, mądralo! Równie mało lękam się twych zakusów, jak gardzę zniewagami. Patrzcie mi starą Sybillę[45]! Dlatego że liznęła książki i dręczyła jaśnie panią za młodu, chce się rządzić jak szara gęś w zamku! rzuca na krzesło suknię Sama już nie wiem, po co tu przyszłam.

SCENA SIÓDMA

Zuzanna, Cherubin

CHERUBIN

wbiegając
198

Och, Zuziu! Od dwóch godzin czatuję na chwilę, kiedy będę cię mógł zdobyć samą. Ach, ty wychodzisz za mąż, a ja odjeżdżam.

ZUZANNA

199

W jaki sposób małżeństwo moje łączy się z odjazdem pazia jego dostojności?

CHERUBIN

żałośnie
200

Zuziu, hrabia mnie oddala.

ZUZANNA

przedrzeźniając go
201

Cherubinku, znowu jakieś głupstwo!

CHERUBIN

202

Zastał mnie wczoraj u twej kuzynki, Franusi; pomagałem jej przepowiadać rolę niewiniątka na dzisiejszą uroczystość. Powiadam ci, jak mnie zobaczył, wpadł w taką wściekłość!… „Wynoś się — wrzasnął — mały…”. Nie śmiem w obecności kobiety wymówić tego słowa. „Wynoś się! A jutro nie będzie cię w zamku”. Jeśli pani hrabina, moja piękna chrzestna, nie zdoła go ułagodzić, stało się, Zuziu, tracę na zawsze szczęście oglądania ciebie.

ZUZANNA

203

Oglądania mnie?… Teraz moja kolej? Więc już nie do pani wzdychasz potajemnie?

CHERUBIN

204

Ach, Zuziu! Jaka ona szlachetna i piękna! Ale jaka imponująca[46]!

ZUZANNA

205

To znaczy, ja nie jestem imponująca i ze mną można się ośmielić…

CHERUBIN

206

Wiesz aż nadto, niegodziwa, że ja nie śmiem się ośmielić… Ale jakaś ty szczęśliwa! W każdej chwili ją oglądać, mówić do niej, ubierać, rozbierać, szpilka po szpilce!… Ach, Zuziu! Dałbym… Co ty tam trzymasz?

ZUZANNA

przedrzeźniając go
207

Ach, szczęśliwy czepeczek i błogosławioną wstążkę, które otulają w nocy włosy uroczej chrzestnej matki…

CHERUBIN

żywo
208

Czepeczek! Wstążka!… Daj mi ją, moja kochana.

ZUZANNA

cofając
209

Za pozwoleniem! „Jego kochana”! Patrzcie go, jaki poufały! Ech, gdyby to nie był, ot, smarkacz…

Cherubin wyrywa wstążkę
210

Ach, wstążka!

CHERUBIN

ucieka dokoła wielkiego fotela
211

Powiesz, że podziała się gdzieś, zniszczyła; powiesz, żeś zgubiła; co ci się podoba.

ZUZANNA

goniąc go dokoła
212

O, za parę lat, przepowiadam, będzie z ciebie największy urwis pod słońcem!… Oddasz ty wstążkę?

chce odebrać

CHERUBIN

dobywa z kieszeni piosenkę
213

Zostaw, ach, zostaw, Zuziu! Dam ci mą piosenkę: gdy wspomnienie twej pięknej pani będzie zasmucać wszystkie moje chwile, twoje będzie mi jedynym promieniem, jaki może jeszcze ogrzać moje serce.

ZUZANNA

wyrywa piosenkę
214

Ogrzać twoje serce, łotrzyku! Zdaje ci się, że mówisz do swej Franusi; przyłapali cię u niej, wzdychasz do pani, a robisz czułe oczy do mnie na dokładkę.

CHERUBIN

w podnieceniu
215

To prawda, na honor! Nie wiem już, co robię; ale od jakiegoś czasu czuję dziwny niepokój; serce mi bije na sam widok kobiety, słowa miłość i rozkosz przyprawiają je o dreszcz i pomieszanie. Potrzeba mówienia komuś: „Kocham ciebie”, rozpiera mnie tak, że mówię to sam sobie, uganiając po parku, twojej pani, tobie, drzewom, obłokom, wiatrowi, który je unosi wraz ze słowami. Wczoraj spotkałem pannę Marcelinę…

ZUZANNA

śmiejąc się
216

Cha! cha! cha! cha! cha!

CHERUBIN

217

Czemuż nie? Wszak jest kobietą! Panna! Kobieta! Ach, jakież te miana są słodkie! Jakie wzruszające!

ZUZANNA

218

Oszalał!

CHERUBIN

219

Franusia jest poczciwa; słucha mnie bodaj; ty nie jesteś dobra.

ZUZANNA

220

Wielka szkoda; jeszcze tego brakowało.

chce wyrwać mu wstążkę

CHERUBIN

wykręca się i ucieka
221

Aha! Właśnie! Wydrzesz mi ją chyba z życiem. Jeśliś nierada z ceny, dołożę tysiąc całusów.

ściga ją

ZUZANNA

obraca się uciekając
222

Tysiąc policzków, jeśli się zbliżysz. Poskarżę pani; nie tylko nie będę prosić za tobą, ale sama powiem jego dostojności: „Wybornie, panie hrabio, wygoń tego łotrzyka, odeślij do domu małego hultaja, który śmie durzyć się w jaśnie pani, a na dobitkę mnie ciągle chce całować”.

CHERUBIN

spostrzega wchodzącego Hrabiego; rzuca się z przerażeniem za fotel
223

Zgubiony jestem!

ZUZANNA

224

Co się dzieje?

SCENA ÓSMA

Zuzanna, Hrabia, Cherubin ukryty

ZUZANNA

spostrzega Hrabiego
225

Ach!…

zbliża się do fotela, aby zasłonić Cherubina

HRABIA

podchodzi bliżej
226

Wzruszona coś jesteś, Zuziu! Mówiłaś sama do siebie… Twoje serduszko wydaje się w stanie… bardzo naturalnym zresztą w takim dniu…

ZUZANNA

zmieszana
227

Panie hrabio, czego pan sobie życzy? Gdyby waszą dostojność zastał tu kto ze mną…

HRABIA

228

Byłbym w rozpaczy, gdyby mnie ktoś zaskoczył; ale wiesz, jak żywo interesuje mnie twoja osóbka. Bazylio nie ukrywał ci moich uczuć. Mam tylko chwilę, aby wytłumaczyć moje zamiary; posłuchaj…

siada w fotelu

ZUZANNA

żywo
229

Nic nie słucham.

HRABIA

bierze ją za rękę
230

Jedno słowo! Wiesz, że król mianował mnie ambasadorem w Londynie. Zabieram Figara; daję mu znakomitą pozycję, że zaś obowiązkiem żony jest towarzyszyć mężowi…

ZUZANNA

231

Ach, gdybym śmiała mówić!

HRABIA

przyciąga ją do siebie
232

Mów, mów, droga; korzystaj z praw, jakie daję ci nad sobą na całe życie.

ZUZANNA

przerażona
233

Nie chcę tych praw, panie hrabio, nie chcę. Zostaw mnie, wasza dostojność, błagam.

HRABIA

234

Ale powiedz wprzódy.

ZUZANNA

z gniewem
235

Sama już nie wiem, o czym mówiłam.

HRABIA

236

O obowiązkach żony.

ZUZANNA

237

A zatem: kiedy pan hrabia wziął jaśnie panią z domu doktora i zaślubił ją z miłości; kiedy zniósł dla niej pewien ohydny przywilej…

HRABIA

wesoło
238

Tak strasznie dotkliwy dla dziewcząt, prawda? Ach, Zuziu, to urocze prawo! Gdybyś przyszła pogwarzyć o nim o zmroku do ogrodu, opłaciłbym to lekkie ustępstwo taką ceną…

BAZYLIO

za sceną
239

Nie ma ekscelencji w domu.

HRABIA

wstaje
240

Co to za głos?

ZUZANNA

241

Och, ja nieszczęśliwa!

HRABIA

242

Wyjdź naprzeciw, żeby nie wszedł.

ZUZANNA

zmieszana
243

Mam pana tu zostawić?

BAZYLIO

woła za sceną
244

Hrabia był u jaśnie pani, ale już wyszedł, pójdę zobaczyć.

HRABIA

245

I nie ma gdzie się ukryć! A! Za fotelem… od biedy; odprawże go co rychlej.

Zuzanna zagradza drogę, Hrabia odtrąca ją lekko, ona cofa się tak, że staje między nim a paziem. Gdy Hrabia schyla się i zajmuje miejsce Cherubina, ten okręca się, wskakuje, przerażony, równymi kolanami na fotel i chowa się. Zuzanna chwyta suknię, którą przyniosła, okrywa nią pazia, i staje sama przed fotelem.

SCENA DZIEWIĄTA

Hrabia i Cherubin ukryci, Zuzanna, Bazylio

BAZYLIO

246

Czy panna Zuzia nie widziała hrabiego?

ZUZANNA

szorstko
247

Gdzież miałam widzieć? Zostaw mnie pan.

BAZYLIO

przysuwa się
248

Gdybyś była rozsądniejsza, nie byłoby nic dziwnego w moim pytaniu. Figaro go szuka.

ZUZANNA

249

Szuka człowieka, który życzy mu najgorzej na świecie — po panu?

HRABIA

na stronie
250

Przekonajmyż się, jak on mi służy.

BAZYLIO

251

Pragnąć dobra kobiety, czyż znaczy źle życzyć jej mężowi?

ZUZANNA

252

Nie wedle twoich ohydnych zasad, stręczycielu.

BAZYLIO

253

Czegóż żąda tu kto nadzwyczajnego? Czyż nie jesteś gotowa użyczyć tego samego innemu? Dzięki tej lubej ceremonii to, co ci było wzbronione wczoraj, stanie się jutro twoim obowiązkiem.

ZUZANNA

254

Niegodny!

BAZYLIO

255

Ponieważ ze wszystkich poważnych rzeczy małżeństwo jest największym błazeństwem, myślałem…

ZUZANNA

w oburzeniu
256

Ohyda! Kto panu pozwolił wejść?

BAZYLIO

257

Och! och! Jaka zła! Uspokójże się, duszko! Stanie się tylko to, co zechcesz; ale nie sądź, że uważam imć Figara za właściwą przeszkodę: gdyby nie pewien pazik…

ZUZANNA

trwożliwie
258

Cherubin?

BAZYLIO

przedrzeźniając
259

Cherubino di amore, który kręci się koło ciebie bez ustanku: dziś jeszcze myszkował tutaj, kiedy rozstałem się z tobą; czy zaprzeczysz?

ZUZANNA

260

Cóż za potwarz! Precz stąd, niegodziwcze!

BAZYLIO

261

Jestem niegodziwcem, bo mam oczy. Czy nie dla ciebie i ta piosenka, którą się nosi w takiej tajemnicy?

ZUZANNA

w gniewie
262

Och, tak! Dla mnie!…

BAZYLIO

263

Chyba że ją ułożył dla samej jaśnie pani! Kiedy usługuje przy stole, powiadają, że patrzy na nią takimi oczami!… Ale, do kata! Niech nie igra: hrabia na tym punkcie jest mocno gburowaty.

ZUZANNA

wzburzona
264

A pan jesteś skończony zbrodniarz, aby rozsiewać podobne bajki i gubić nieszczęśliwe dziecko, które popadło w niełaskę u pana.

BAZYLIO

265

Czy to ja wymyśliłem? Powtarzam, co wszyscy mówią.

HRABIA

wstając
266

Jak to, wszyscy mówią!

ZUZANNA

267

O nieba!

BAZYLIO

268

Cha! cha!

HRABIA

269

Biegnij, Bazylio, niech go wypędzą.

BAZYLIO

270

Och, jakże mi przykro, że wszedłem tutaj.

ZUZANNA

pomieszana
271

Boże, Boże!

HRABIA

do Bazylia
272

Słabo jej. Posadźmy ją w fotelu.

ZUZANNA

odpychając go żywo
273

Nie chcę. Wchodzić tak przemocą to niegodnie!

HRABIA

274

Jest tu nas dwóch, moja duszko. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa!

BAZYLIO

275

W istocie, jestem w rozpaczy, że tak sobie ostrzyłem język na paziku, skoro pan hrabia mógł słyszeć. Chciałem jedynie wybadać uczucia panny Zuzi; w gruncie bowiem…

HRABIA

276

Pięćdziesiąt pistolów, konia i niech go odeślą do rodziców.

BAZYLIO

277

Ekscelencjo, dla prostego żarciku?

HRABIA

278

Mały ladaco: wczoraj jeszcze złapałem go z córką ogrodnika.

BAZYLIO

279

Z Franusią?

HRABIA

280

W jej izdebce.

ZUZANNA

oburzona
281

Gdzie pan hrabia też widać czegoś szukał!

HRABIA

wesoło
282

Doskonałe spostrzeżenie.

BAZYLIO

283

I dobrze nam wróży.

HRABIA

wesoło
284

Ależ nie; szukałem wujaszka Antoniego, pijaczyny ogrodnika, aby mu dać jakieś rozkazy. Pukam, długo nikt nie otwiera; kuzyneczka wydaje się zmieszana, zaczynam coś podejrzewać, zagaduję ją i tak, wśród rozmowy, przyglądam się spod oka. Była tam za drzwiami jakaś firanka, wieszadło, nie wiem co zresztą, jakieś schowanie na szmatki; otóż nie pokazując nic po sobie, powoli, powoli, odsłaniam firankę naśladując gest, podnosi suknię z fotela i widzę… spostrzega pazia A!…

BAZYLIO

285

Cha! cha!

HRABIA

286

Ta sztuka warta tamtej.

BAZYLIO

287

Jeszcze lepsza.

HRABIA

do Zuzanny
288

Wybornie, panienko: ledwie zaręczona, już sobie poczynasz w ten sposób? Więc to dla mego pazia tak pragnęłaś zostać sama? A ty, paniczu, brakowało jeszcze tego, abyś, niepomny szacunku dla chrzestnej matki, obrócił oczy na jej garderobianą, żonę twego przyjaciela? Ale ja nie ścierpię, aby Figaro, człowiek, którego szanuję i kocham, padł ofiarą podobnej zdrady. Czy on wszedł z tobą, Bazylio?

ZUZANNA

wzburzona
289

Nie ma tu ofiary ani zdrady; był w pokoju, kiedy pan hrabia mówił ze mną.

HRABIA

porywczo
290

Dałby Bóg, aby to było kłamstwem! Najzawziętszy wróg nie śmiałby mu życzyć takiego nieszczęścia.

ZUZANNA

291

Prosił mnie o słówko do pani, aby wyprosiła jego łaskę. Wejście waszej dostojności przeraziło go tak, że skrył się za fotelem.

HRABIA

w gniewie
292

Szalbierstwo! Toć ja sam siadłem tutaj, wszedłszy do pokoju.

CHERUBIN

293

Tak, panie hrabio, a ja, drżąc cały, przycupnąłem za fotelem.

HRABIA

294

Nowe szalbierstwo! Wszak ja skryłem się tam przed chwilą.

CHERUBIN

295

Tak, wasza dostojność, wówczas właśnie ja schowałem się w fotelu.

HRABIA

z rosnącym wzburzeniem
296

Ależ to istna jaszczurka z tego małego… węża! Podsłuchiwał nas!

CHERUBIN

297

Przeciwnie, wasza dostojność, robiłem, co mogłem, aby nie słyszeć.

HRABIA

298

Przewrotni! do Zuzanny Nie pójdziesz za Figara.

BAZYLIO

299

Powściągnij się, wasza dostojność, nadchodzą.

HRABIA

ściągając Cherubina z fotela i stawiając go na nogi
300

Zostałby tak na oczach wszystkich!

SCENA DZIESIĄTA

Cherubin, Zuzanna, Figaro, Hrabina, Hrabia, Franusia, Bazylio, tłum służby, wieśniaczek, wieśniaków biało odzianych.

FIGARO

trzymając wianek z białymi piórami i wstążkami, do Hrabiny
301

Jedynie pani hrabina zdoła nam wyjednać tę łaskę.

HRABINA

302

Patrz, hrabio, przypisują mi władzę, której nie posiadam; że jednak w ich prośbie nie mam nic nagannego…

HRABIA

zakłopotany
303

Musiałoby być bardzo wiele…

FIGARO

po cichu do Zuzanny
304

Wspieraj me usiłowania.

ZUZANNA

po cichu do Figara
305

Które nie doprowadzą do niczego.

FIGARO

po cichu
306

Próbuj.

HRABIA

do Figara
307

Czegóż chcecie?

FIGARO

308

Ekscelencjo, wasale twoi, wzruszeni zniesieniem pewnego dotkliwego prawa, które miłość waszej dostojności dla pani hrabiny…

HRABIA

309

Więc co? To prawo już nie istnieje. O cóż tedy chodzi?

FIGARO

chytrze
310

Że czas, aby cnota dobrego pana zajaśniała przed światem; jest ona dziś dla mnie takim dobrodziejstwem, że pragnę być pierwszym, który uczci ją przy swoim ślubie.

HRABIA

z rosnącym zakłopotaniem
311

Żartujesz, przyjacielu! Zniesienie hańbiącego prawa jest jedynie spłaceniem długu rycerskości. Hiszpan może zabiegać o względy kobiety, ale wymagać ich najsłodszych objawów jako niewolniczej powinności, och, to tyrania Wandala, a nie przywilej szlachetnego Kastylczyka.

FIGARO

ujmując Zuzanną za rękę
312

Pozwól zatem, wasza dostojność, aby ta młoda osóbka, której honor ubezpieczyła twoja, panie, cnota, otrzymała z twej ręki, publicznie, ten wianek dziewiczy, zdobny w białe pióra i wstążki, symbol czystości twoich, panie, intencji… Uświęć ten ceremoniał dla wszystkich małżeństw i niechaj chóralny śpiew utrwali na zawsze wspomnienie…

HRABIA

zakłopotany
313

Kochanek, ArtystaGdybym nie wiedział, że zakochany, poeta i muzyk to trzykrotny tytuł pobłażania dla wszystkich szaleństw…

FIGARO

314

Przyłączcie się do mych próśb, przyjaciele.

WSZYSCY

315

Wasza dostojność! Wasza dostojność!

ZUZANNA

do Hrabiego
316

Czemuż uchylać się od tak zasłużonej chwały?

HRABIA

na stronie
317

Przewrotna!

FIGARO

318

Niech wasza dostojność spojrzy: nigdy piękniejsza oblubienica nie doda więcej ceny poświęceniu waszej dostojności.

ZUZANNA

319

Zostaw mą urodę i sławmy jedynie cnotę pana hrabiego.

HRABIA

na stronie
320

To ukartowana gra.

HRABINA

321

Przyłączam się do nich, hrabio; ten obrzęd będzie mi zawsze drogi, skoro zawdzięcza początek uroczej miłości, którą czułeś dla mnie.

HRABIA

322

Czuję ją zawsze; z tego też tytułu zgadzam się.

WSZYSCY

323

Wiwat!

HRABIA

na stronie
324

Wpadłem. głośno Iżby ten obrządek mógł odbyć się tym uroczyściej, pragnąłbym jedynie odłożyć go nieco. na stronie Każmy co żywo szukać Marceliny.

FIGARO

do Cherubina
325

I cóż, figlarzu! Nie jesteś zachwycony?

ZUZANNA

326

Jest w rozpaczy; pan hrabia go oddala.

HRABINA

327

Och, hrabio, łaski dla niego.

HRABIA

328

Nie zasługuje na nią.

HRABINA

329

Ach, jest tak młody…

HRABIA

330

Nie tak bardzo, jak pani mniema.

CHERUBIN

drżąc
331

Przebaczać wspaniałomyślnie — to prawo, którego wasza dostojność nie zrzekł się, zaślubiając panią.

HRABINA

332

Zrzekł się jedynie tego, które nękało was wszystkich.

ZUZANNA

333

Gdyby jego dostojność wyrzekł się prawa przebaczenia, byłoby to z pewnością pierwsze, które pragnąłby potajemnie odkupić.

HRABIA

zakłopotany
334

Bez wątpienia.

HRABINA

335

Odkupić?…

CHERUBIN

do Hrabiego
336

Byłem płochy, to prawda, wasza dostojność; ale nigdy cień niedyskrecji…

HRABIA

zakłopotany
337

Dobrze już! Dość na tym….

FIGARO

338

Co on ma na myśli?

HRABIA

żywo
339

Dość już, dość; wszyscy żądają, aby mu przebaczyć, przystaję; idę nawet dalej, daję mu kompanię w swojej legii.

WSZYSCY

340

Wiwat!

HRABIA

341

Ale pod warunkiem, że pojedzie natychmiast ją objąć!

FIGARO

342

Och, wasza dostojność, jutro.

HRABIA

z naciskiem
343

Tak chcę.

CHERUBIN

344

Jestem posłuszny.

HRABIA

345

Pokłoń się chrzestnej matce i poleć się jej łasce.

Cherubin przyklęka przed hrabiną, nie mogąc mówić ze wzruszenia

HRABINA

wzruszona
346

Skoro nie można zatrzymać cię ani na dziś, jedź tedy, młodzieńcze. Nowe obowiązki powołują cię, wypełń je godnie. Przynieś zaszczyt swemu dobroczyńcy. Zachowaj w pamięci ten dom, w którym młodość twoja znalazła tyle pobłażania. Bądź posłuszny, poczciwy i odważny; będziemy z radością dzielić się każdym twym powodzeniem.

Cherubin wstaje i wraca na miejsce

HRABIA

347

Bardzo pani wzruszona!

HRABINA

348

Nie przeczę. Któż odgadnie los dziecka rzuconego w tak pełne niebezpieczeństw rzemiosło! Jest mi powinowaty; co więcej, moim chrzestnym synem.

HRABIA

na stronie
349

Widzę, że Bazylio miał słuszność. głośno Młodzieńcze, uściskaj Zuzannę… ostatni raz.

FIGARO

350

Czemu, ekscelencjo? Wszak będzie tu przyjeżdżał zimą. Uściskaj i mnie, kapitanie! ściska go Bywaj zdrów, Cherubinku. Zaczyna się dla ciebie tryb życia zgoła odmienny, moje dziecko. Ba! Już nie będziesz krążył cały dzień wpodle damskiej kwatery; przepadły łakocie, podwieczorki, śmietanki; koniec z „ciepłą rączką” i ze „ślepą babką”. Koledzy żołnierze, dobre kompany, do kroćset! Ogorzałe, obdarte, wielka fuzja, ciężka jak sto diabłów: w prawo zwrot, w lewo zwrot, naprzód marsz, naprzód ku chwale i ani drgnij w drodze, chyba że jaki tęgi strzał z muszkietu…

ZUZANNA

351

Pfe! Zgroza!

HRABINA

352

Cóż za wróżby!

HRABIA

353

Gdzież Marcelina? Osobliwe, nie ma jej z wami!

FRANUSIA

354

Wasza dostojność, Marcelina udała się do miasta przez folwark.

HRABIA

355

A wróci?

BAZYLIO

356

Kiedy się Bogu spodoba.

FIGARO

357

Gdyby mu się mogło spodobać, aby mu się nigdy nie spodobało…

FRANUSIA

358

Pan doktor prowadził ją pod rękę.

HRABIA

żywo
359

Doktor tu?

BAZYLIO

360

Uczepiła się go z miejsca.

HRABIA

na stronie
361

Nie mógł się zjawić bardziej w porę.

FRANUSIA

362

Zdawała się bardzo podniecona, idąc rozprawiała głośno, potem przystawała, wymachiwała, ot tak, rękami… a pan doktor robił o tak, ręką, uspokajając; była taka zagniewana! Mówiła coś o szwagrze Figaro.

HRABIA

biorąc ją pod brodę
363

Szwagrze… przyszłym.

FRANUSIA

wskazując Cherubina
364

Czy wasza dostojność przebaczył nam już za wczoraj?…

HRABIA

przerywając
365

Bądź zdrowa, mała, bądź zdrowa.

FIGARO

366

To jej sobacza miłość tak ją nosi; byłaby nam całkiem zepsuła uroczystość.

HRABIA

na stronie
367

Zepsuje, ja ci ręczę. głośno Pójdźmy, hrabino. Bazylio, zajdziesz do mnie.

ZUZANNA

do Figara
368

Wstąpisz do mnie, kochanie?

FIGARO

po cichu do Zuzanny
369

Cóż? Źle połknął haczyk?

ZUZANNA

po cichu
370

Rozkoszny chłopiec z ciebie!

wszyscy wychodzą

SCENA JEDENASTA

Cherubin, Figaro, Bazylio
Podczas gdy wszyscy wychodzą, Figaro zatrzymuje ich obu i ściąga z powrotem.

FIGARO

371

No więc, chodźcież przecie! Ceremonia uznana, wesele dziś wieczór; trzeba zestroić się, jak należy; nie bądźmyż jak ci aktorzy, którzy nigdy nie grają tak licho, jak w dniu, kiedy krytyka najbardziej ma na nich oko. My nie mamy przed sobą jutra, aby się zrehabilitować. Musimy dziś dobrze umieć role.

BAZYLIO

złośliwie
372

Moja jest trudniejsza, niż sobie wyobrażasz.

FIGARO

czyniąc niepostrzeżony przezeń ruch, jakby go grzmocił
373

Nie zdajesz też sobie sprawy z uznania, jakie cię czeka.

CHERUBIN

374

Figaro, zapominasz, że ja odjeżdżam.

FIGARO

375

A chciałbyś zostać?

CHERUBIN

376

Czy bym chciał?!

FIGARO

377

Trzeba kluczyć. Ani mru-mru przy odjeździe. Płaszcz podróżny na ramię; gotuj na oczach wszystkich zawiniątko, niech widzą konia u bramy. Galopem aż do folwarku; potem piechotą, tyłami z powrotem. Hrabia będzie myślał, żeś pojechał; nie właź mu tylko na oczy; biorę na siebie, że ułagodzę go po weselu.

CHERUBIN

378

Ale Franusia nie umie roli.

BAZYLIO

379

Czegóż tedy, u diabła, jej uczysz? Toć od tygodnia nie opuszczasz jej na krok.

FIGARO

380

Nie masz dziś nic do roboty: daj jej, z łaski swojej, lekcję.

BAZYLIO

381

Ostrożnie, młodzieńcze, ostrożnie! Ojciec jest grubo niezadowolony, córce oberwało się po buzi! Ej! ej! Czego ty jej tam uczysz! Cherubinie! Cherubinie! Staniesz się przyczyną zgryzoty! Póty dzban wodę nosi!…

FIGARO

382

Aha, wsiadł na swego konika ze starymi przysłowiami! No i cóż, bakałarzu! Co powiada mądrość narodów: Póty dzban wodę nosi, póki…

BAZYLIO

383

…się nie napełni.

FIGARO

odchodząc
384

Nie takie głupie, na honor, nie takie głupie!

AKT DRUGI

Scena przedstawia wspaniałą sypialnię, wielkie łóżko w alkowie na stopniach. Drzwi wchodowe otwierają się i zamykają w trzeciej kulisie po prawej; drzwi do alkierza w pierwszej po lewej. Drzwi w głębi wiodą do garderoby; po prawej okno.

SCENA PIERWSZA

Zuzanna, Hrabina wchodzą drzwiami z prawej

HRABINA

rzuca się w berżerkę[47]
385

Zamknij drzwi, Zuzanno, i opowiedz mi wszystko ze szczegółami.

ZUZANNA

386

Nie ukryłam nic pani hrabinie.

HRABINA

387

Jak to, Zuziu, chciał cię uwieść?

ZUZANNA

388

Och nie! Pan hrabia nie zadaje sobie tyle trudu z prostą służącą. Chciał mnie kupić.

HRABINA

389

I pazik był przy tym?

ZUZANNA

390

Ukryty za fotelem. Przyszedł mnie prosić, abym się za nim wstawiła do pani.

HRABINA

391

Czemu nie zwrócił się wprost do mnie? Czyż byłabym mu odmówiła, Zuziu?

ZUZANNA

392

Toż samo i ja mówiłam. Ba! Gdyby kto słyszał jego żale, że odjeżdża, a zwłaszcza że opuszcza panią: „Ach, Zuziu, jaka ona szlachetna i piękna! Ale jaka dumna!”.

HRABINA

393

Czy ja wyglądam na to, Zuziu? Ja, która zawsze brałam go w obronę!

ZUZANNA

394

Potem zobaczył wstążkę pani, którą trzymałam w ręku, i rzucił się na nią…

HRABINA

z uśmiechem
395

Wstążkę?… Cóż za dzieciństwo!

ZUZANNA

396

Chciałam odebrać; och, gdyby go pani widziała! Istny lewek, oczy mu tak błyszczały… „Wydrzesz mi ją chyba razem z życiem” — wołał podnosząc swój wątły i słodki głosik.

HRABINA

w zadumie
397

I co, Zuziu?

ZUZANNA

398

Ano, cóż, proszę pani, alboż można dać sobie rady z tym diabełkiem? A chrzestna matka to, a chciałbym znów owo; i dlatego że nie śmiałby ucałować ani kraju sukni pani, chciał z tego wszystkiego mnie wyściskać raz po raz.

HRABINA

w zadumie
399

Zostawmy… zostawmy te szaleństwa… Zatem, moja dobra Zuzanno, mąż mój powiedział ci wreszcie…

ZUZANNA

400

Że jeśli nie zechcę go wysłuchać, weźmie stronę Marceliny.

HRABINA

wstaje i chodzi, wachlując się silnie
401

Już mnie wcale nie kocha.

ZUZANNA

402

Czemuż więc taki zazdrosny?

HRABINA

403

Jak wszyscy mężowie, moja droga: jedynie przez dumę! Ach, nadto go kochałam! Znużyłam go czułościami, zmęczyłam miłością; oto mój jedyny błąd. Ale nie ścierpię, aby to uczciwe wyznanie miało ci zaszkodzić; wyjdziesz za Figara. On jedynie zdoła nam pomóc; czy przyjdzie?

ZUZANNA

404

Natychmiast, skoro tylko pan hrabia ruszy na polowanie.

HRABINA

wachlując się
405

Otwórz trochę okno na ogród. Szalony upał!…

ZUZANNA

406

To stąd, że pani mówi i chodzi tak żywo.

otwiera okno w głębi

HRABINA

wciąż w zadumie
407

Gdyby nie to wytrwałe unikanie mnie… Ha! Mężczyźni są bardzo niegodziwi.

ZUZANNA

woła od okna
408

Och, pan hrabia jedzie konno aleją, za nim Pedrillo z dwoma, trzema, czterema chartami.

HRABINA

409

Mamy czas. siada Ktoś puka, Zuziu.

ZUZANNA

biegnie otworzyć, nucąc
410

Och, to mój Figaro! Och, to mój Figaro!

SCENA DRUGA

Figaro, Zuzanna, Hrabina siedzi

ZUZANNA

411

Jesteś, skarbie! Chodźże tutaj. Pani hrabina się niecierpliwi!…

FIGARO

412

A ty, Zuziątko moje? Pani hrabina nie ma się czym przejmować. W gruncie, o cóż chodzi? O drobnostkę. Panu hrabiemu wydaje się nasza młoda żonka ponętna, chciałby uczynić z niej swą kochankę; bardzo naturalne.

ZUZANNA

413

Naturalne?

FIGARO

414

Mianował mnie tedy kurierem, a Zuzię radcą ambasady. Bardzo roztropnie.

ZUZANNA

415

Skończysz raz?

FIGARO

416

A ponieważ Zuzanna, moja narzeczona, nie przyjmuje dyplomu, hrabia będzie popierał Marcelinę. Jeszcze raz pytam, cóż prostszego? Na tych, którzy krzyżują jego projekty, mści się obalając ich własne; toć to jest to samo, co każdy z nas czyni i co właśnie mamy zamiar zrobić. No i cóż? To wszystko.

HRABINA

417

Czy ty możesz, Figaro, traktować tak lekko zamiar, który niweczy szczęście nas wszystkich?

FIGARO

418

Któż to powiada?

ZUZANNA

419

Zamiast przejmować się naszym strapieniem…

FIGARO

420

Czy to nie dosyć, że się nim zajmuję? Owóż, aby postępować równie metodycznie jak pan hrabia, ochłódźmy przede wszystkim jego zdobywcze zapały, niepokojąc go na jego własnych gruntach.

HRABINA

421

Dobra myśl; ale jak?

FIGARO

422

Już się stało, pani; fałszywe ostrzeżenie tyczące jej osoby…

HRABINA

423

Mojej osoby?! Tyś oszalał!

FIGARO

424

Och, będzie szalał, ale mój pan.

HRABINA

425

On, taki zazdrosny!…

FIGARO

426

Tym lepiej. Aby powodować ludźmi tego charakteru, trzeba im smagać nieco krew: kobiety umieją to tak dobrze! Następnie, skoro się ich rozżarzy do czerwoności, przy odrobinie sprytu można ich zaprowadzić, dokąd się chce, bodaj nosem do Gwadalkwiwiru. Kazałem oddać Bazyliowi bilecik nieznanej ręki ostrzegający hrabiego, że jakiś gaszek będzie się starał widzieć z panią dziś podczas balu.

HRABINA

427

I ty śmiesz igrać w ten sposób z prawdą, kosztem honoru uczciwej kobiety?

FIGARO

428

Mało jest takich, z którymi bym się na to odważył w obawie, aby zmyślenie nie okazało się prawdą.

HRABINA

429

Może każesz mi jeszcze dziękować!

FIGARO

430

Ale powiedzcie mi, panie, czy to nie urocze urządzić panu hrabiemu dzień w ten sposób, aby krążąc, czatując, złorzecząc własnej żonie strawił czas, który przeznaczał na uciechy z moją! Będzie zupełnie zbity z tropu: gonić za tą? Czatować na tamtą? Wzburzony, pomieszany, oo! patrzcie, jak gna po równinie mszcząc się na niewinnym zającu! Tymczasem nadchodzi godzina ślubu; nie powziął nic stanowczego, aby mu przeszkodzić, a nie będzie śmiał sprzeciwić się wręcz przy pani.

ZUZANNA

431

Nie; ale Marcelina, ta uczona główka, ona będzie śmiała z pewnością.

FIGARO

432

Brr! To mnie niepokoi, na honor! Każ powiedzieć hrabiemu, że o zmierzchu przyjdziesz do ogrodu.

ZUZANNA

433

Na to liczysz?

FIGARO

434

Tam do licha! Słuchaj przecie; ludzie, którzy nie chcą niczego tknąć, nic nigdy nie osiągną i w ogóle są do niczego. Oto moje zdanie.

ZUZANNA

435

Śliczne!

HRABINA

436

Jak i sam pomysł. Zgodziłbyś się więc, aby uległa?

FIGARO

437

Wcale nie. Każę wdziać suknię Zuzanny komu innemu; hrabia, przychwycony na schadzce, czyż będzie się mógł wyprzeć?

ZUZANNA

438

I kogóż ustroisz w moje suknie?

FIGARO

439

Cherubina.

HRABINA

440

Odjechał.

FIGARO

441

Dla innych, ale nie dla mnie: czy pozwolicie mi działać?

ZUZANNA

442

Można się spuścić na niego, gdy chodzi o intrygę.

FIGARO

443

Dwie, trzy, cztery na raz, diabelsko powikłane i krzyżujące się wzajem. Byłem urodzony na dworaka.

ZUZANNA

444

Mówią, że to rzemiosło tak trudne.

FIGARO

445

Dostawać, brać i prosić jeszcze — to w trzech słowach cała tajemnica.

HRABINA

446

Tyle zdradza otuchy, że i mnie zaczyna jej udzielać.

FIGARO

447

Taki był mój zamiar.

ZUZANNA

448

Mówiłeś zatem?…

FIGARO

449

Że w czasie nieobecności hrabiego przyślę ci Cherubina; uczesz go, ubierz: zamykam się z nim, uczę go roli; a potem prosimy w tany, panie hrabio!

wychodzi

SCENA TRZECIA

Zuzanna, Hrabina siedzi

HRABINA

trzymając puzderko z muszkami
450

Boże, Zuzanno, jak ja wyglądam!… Ten młody człowiek ma tu przyjść za chwilę…

ZUZANNA

451

Więc pani hrabina nie chce, aby się wyleczył?

HRABINA

spoglądając w zadumie w lusterko
452

Ja!… zobaczysz, jak go wyłaję.

ZUZANNA

453

Każmy, niech zaśpiewa swą piosnkę.

kładzie ją Hrabinie na kolanach

HRABINA

454

Ależ bo w istocie włosy moje są w takim nieładzie.

ZUZANNA

śmiejąc się
455

Wystarczy poprawić te dwa pukle; tym lepiej będzie się pani łajało.

HRABINA

opamiętując się
456

Co ty tam paplesz, szalona głowo?

SCENA CZWARTA

Cherubin z miną zawstydzoną, Zuzanna, Hrabina siedzi

ZUZANNA

457

Wejdź, wejdź, panie oficerze, pani pozwala.

CHERUBIN

posuwa się, cały drżący
458

Ach, pani! Jakże mnie ten tytuł martwi! Przypomina mi, że trzeba opuścić te strony… chrzestną matkę… taką… dobrą…

ZUZANNA

459

I taką ładną!

CHERUBIN

z westchnieniem
460

Ach tak!

ZUZANNA

przedrzeźniając
461

„Ach tak”! Niebożątko! Ze swymi długimi, obłudnymi rzęsami! No dalej, piękny Cherubinku, zaśpiewaj pani swą romancę.

HRABINA

rozwija papier
462

Któż to… ma być autorem?

ZUZANNA

463

Widzi pani rumieniec winowajcy; na cal różu na policzkach.

CHERUBIN

464

Czyż nie wolno uwielbiać?…

ZUZANNA

grozi mu pięścią pod nosem
465

Powiem wszystko, ladaco!

HRABINA

466

Czy on… ją śpiewa?

CHERUBIN

467

Och, pani, jestem tak wzruszony…

ZUZANNA

śmiejąc się
468

I mniam, mniam, mniam! Skoro pani sobie życzy, skromny panie autorze! Ja ci będę towarzyszyć.

HRABINA

469

Weź moją gitarę.

Hrabina siedząc patrzy w papier idąc za słowami piosnki. Zuzanna stoi za fotelem i preludiuje zaglądając w nuty przez ramię pani. Pazik stoi przed nią ze spuszczonymi oczami. Razem odtwarzają piękny sztych Van Loo[48], pod tytułem La Conversation espagnole.

PIOSENKA CHERUBINA[49]

Hej, z wiatrami w przegony
(Jakże serce, jak serce ukoić!)
— byle rzucić te strony —
nieś mnie, koniu, daleko.
Nieś mnie, koniu, daleko!
Przy gaiku nad rzeką,
tam mię żal mój dogonił
(Jakże serce, jak serce ukoić!),
bym rzewliwe łzy ronił,
myśląc o mej jedynej.
Myśląc o mej jedynej
w cieniu młodej brzeziny,
drogie imię — mój Boże —
(Jakże serce, jak serce ukoić!)
ostrzem ryłem na korze,
Król przejeżdżał tamtędy.
Król przejeżdżał tamtędy,
dwór, rycerze w dwa rzędy.
«Paziu! — rzecze królowa —
(Jakże serce, jak serce ukoić!)
skąd ta łezka perłowa?
Czemu smutkiem twarz blada?
Czemu smutkiem twarz blada?
Może znajdzie się rada».
«Każesz, wyznać ci muszę
(Jakże serce, jak serce ukoić!),
dałbym życie i duszę
dla mej pani przesłodkiej.
Dla mej pani przesłodkiej
więdnę niby kwiat wiotki».
«Nie płacz, piękne me dziecię!
(Jakże serce, jak serce ukoić!)
pań jest więcej na świecie,
posłuchaj rady zdrowej.
Posłuchaj rady zdrowej,
będziesz paziem królowej.
Helena, moja dworka
(Jakże serce, jak serce ukoić!),
przyhołubi amorka,
spłynie łaska Kościoła».
«Spłynie łaska Kościoła,
Nic twa rada nie zdoła.
Wolę umrzeć z rozpaczy
(Jakże serce, jak serce ukoić!),
gdy nie można inaczej
kochać mego anioła».

HRABINA

470

Jest w tym szczerość… uczucie nawet.

ZUZANNA

składa gitarę na fotelu
471

Och, co się tyczy uczucia, chłopiec… Ale, ale, panie oficerze, czy mówiono ci, że dla ożywienia wieczoru chciałybyśmy się przekonać, czy która z moich sukien nie nada się tobie?

HRABINA

472

Obawiam się, że nie.

ZUZANNA

mierzy się z nim
473

Jest mojego wzrostu. Zdejmijmy mu najpierw płaszcz.

odpina

HRABINA

474

A gdyby kto wszedł?

ZUZANNA

475

Alboż robimy co złego? Zamknę drzwi. biegnie Ale przede wszystkim chciałabym coś dlań na głowę.

HRABINA

476

Na mojej toalecie leży czepeczek kąpielowy.

Zuzanna wchodzi do alkierza drzwiami po lewej na przodzie sceny

SCENA PIĄTA

Cherubin, Hrabina siedzi

HRABINA

477

Aż do otwarcia balu hrabia nie będzie wiedział, że jesteś w zamku. Powiemy mu później, że w oczekiwaniu, aż przygotują twój dekret, wpadła nam myśl…

CHERUBIN

pokazuje dekret
478

Niestety, pani, oto już jest! Bazylio oddał mi go w imieniu hrabiego.

HRABINA

479

Już? Obawiali się stracić bodaj minutę. czyta Tak im było pilno, że aż zapomnieli pieczęci.

oddaje dekret

SCENA SZÓSTA

Cherubin, Hrabina, Zuzanna

ZUZANNA

wchodzi z wielkim czepkiem
480

Jakiej pieczęci?

HRABINA

481

Na dekrecie.

ZUZANNA

482

Już?

HRABINA

483

Toż samo mówiłam. Czy to mój czepeczek?

ZUZANNA

siada koło Hrabiny
484

I najpiękniejszy ze wszystkich.

śpiewa ze szpilkami w ustach
485
Zwróć nieco głowę, prosto stój,
Janie de Lyra, miły mój.
Cherubin przyklęka, Zuzanna stroi mu głowę
487

Ach, pani, ależ uroczy!

HRABINA

488

Ułóż mu kołnierzyk bardziej po damsku.

ZUZANNA

poprawia
489

O tak… Patrzcie mi tego hultaja, jak jemu do twarzy za dziewczynę! Zazdrosna jestem, doprawdy! bierze go pod brodę Słuchaj, przestaniesz ty być taki ładny?

HRABINA

490

Cóż za wariatka! Trzeba podwinąć rękaw, aby suknia lepiej leżała… podwija Cóż on ma na ramieniu? Wstążkę?!

ZUZANNA

491

I to wstążkę pani. Rada jestem, że pani widziała. Powiedziałam mu już, że sama powiem! Oho! Gdyby hrabia nie wszedł, z pewnością odebrałabym wstążkę, bo jestem prawie tak silna jak on.

HRABINA

492

Ależ tu krew!

odwiązuje wstążkę

CHERUBIN

zawstydzony
493

Dziś rano, na wsiadanym, poprawiałem munsztuk; koń szarpnął głową i guzik skaleczył mi ramię.

HRABINA

494

Jeszcze nikt chyba wstążką…

ZUZANNA

495

A zwłaszcza kradzioną. Popatrzmyż tedy, co ten łańcuszek… guzik… wędzidło… nie rozumiem się nic a nic na tych nazwach. Och, jakie on ma białe ramię! Istna kobieta! Bielsze niż moje! O, niech pani patrzy!

porównuje

HRABINA

lodowato
496

Poszukaj raczej kawałka kitajki[50] w gotowalni.

Zuzanna popycha mu głowę, śmiejąc się. Cherubin pada na obie ręce. Zuzanna wchodzi do alkierza.

SCENA SIÓDMA

Cherubin na kolanach, Hrabina siedzi

HRABINA

jakiś czas milczy, z oczami wlepionymi we wstążkę. Cherubin pożera ją wzrokiem
497

Co zaś do wstążki, panie kawalerze… bardzo lubię ten kolor… i byłam bardzo zmartwiona z jej zguby…

SCENA ÓSMA

Cherubin na kolanach, Hrabina siedzi, Zuzanna

ZUZANNA

wchodząc
498

A opatrunek?

Oddaje Hrabinie kitajkę i nożyczki

HRABINA

499

Kiedy pójdziesz szukać swoich szmatek, weź wstążkę od innego czepeczka.

Zuzanna wychodzi w głębi, zabierając płaszcz pazia.

SCENA DZIEWIĄTA

Cherubin na kolanach, Hrabina siedzi

CHERUBIN

ze spuszczonymi oczami
500

Ta, którą mi odebrano, wyleczyłaby mnie w mgnieniu oka.

HRABINA

501

Jakim cudem? pokazując kitajkę To o wiele skuteczniejsze.

CHERUBIN

wahając się
502

Skoro wstążka… opasywała głowę… lub spoczywała na ciele osoby…

HRABINA

przecinając zdanie
503

…obcej! Staje się dobra na rany? Nie znałam tej własności. Dla wypróbowania zachowam wstążkę, którą miałeś na ramieniu. Za pierwszym zadraśnięciem… której z garderobianych… spróbuję.

CHERUBIN

wzruszony
504

Pani zachowa wstążkę, a ja jadę!

HRABINA

505

Nie na zawsze.

CHERUBIN

506

Jestem tak nieszczęśliwy!

HRABINA

wzruszona
507

Płacze teraz! To ten niegodziwy Figaro ze swoją wróżbą!…

CHERUBIN

w podnieceniu
508

Ach, chciałbym, aby się co rychlej sprawdziła. Gdybym miał pewność, że umrę za chwilę, moje usta odważyłyby się…

HRABINA

przerywa i wyciera mu oczy chusteczką
509

Cicho bądź, cicho, dziecko. Nie ma odrobiny sensu w tym, co mówisz.

pukanie do drzwi

HRABINA

pyta podniesionym głosem
510

Któż to puka w ten sposób?

SCENA DZIESIĄTA

Cherubin, Hrabina; Hrabia za sceną

HRABIA

z zewnątrz
511

Czegóż zamknięte?

HRABINA

zmieszana, powstaje
512

Mąż! Wielkie nieba! do Cherubina, który zerwał się również Ty bez płaszcza, z obnażoną szyją, ramionami! Sam ze mną! Ten nieład, list, który hrabia otrzymał, jego zazdrość!…

HRABIA

z zewnątrz
513

Nie otwiera pani?

HRABINA

514

Bo… bo jestem sama.

HRABIA

z zewnątrz
515

Sama! Z kimże tedy rozmawiasz?

HRABINA

zakłopotana
516

Z tobą… oczywiście, hrabio.

CHERUBIN

na stronie
517

Po tym, co zaszło wczoraj i dziś rano, zabiłby mnie na miejscu!

biegnie ku gotowalni, wpada i zamyka za sobą

SCENA JEDENASTA

HRABINA

sama, wyjmuje klucz i biegnie otworzyć Hrabiemu
518

Och, cóż za nierozwaga! Co za nierozwaga!

SCENA DWUNASTA

Hrabia, Hrabina

HRABIA

dość surowo
519

Nie jest w pani zwyczaju zamykać się!

HRABINA

zmieszana
520

Przebierałam gałganki… Przebierałam gałganki z Zuzią… Poszła na chwilę do siebie.

HRABIA

przygląda się jej
521

Twarz i głos pani są bardzo zmienione!…

HRABINA

522

Nic w tym dziwnego… zupełnie nic dziwnego… upewniam… mówiłyśmy o tobie… poszła, jak ci wspomniałam…

HRABIA

523

Mówiłyście o mnie!… Wróciłem pod wpływem jakiegoś niepokoju; kiedy wsiadałem na konia, oddano mi bilecik… och, nie przywiązuję doń najmniejszej wagi, ale… podrażnił mnie…

HRABINA

524

Jak to, panie?… Co za bilecik?

HRABIA

525

Trzeba przyznać, pani, że ty albo ja otoczeni jesteśmy bardzo niegodziwymi ludźmi. Ostrzeżono mnie, że ktoś, kogo uważam za nieobecnego, postara się zobaczyć z panią.

HRABINA

526

Ktokolwiek byłby ów śmiałek, będzie chyba musiał wejść tutaj; mam zamiar cały dzień nie opuszczać pokoju.

HRABIA

527

A wieczór, na wesele Zuzi?

HRABINA

528

Za nic w świecie; czuję się bardzo niedobrze.

HRABIA

529

Na szczęście doktor jest tutaj.

530

Cóż to za hałas?

HRABINA

zmieszana
531

Hałas?

HRABIA

532

Ktoś przewrócił jakiś mebel.

HRABINA

533

Ja… ja nic nie słyszałam.

HRABIA

534

Musi tedy być pani diablo zajęta!

HRABINA

535

Zajęta? Czym?

HRABIA

536

W tym gabinecie jest ktoś, pani.

HRABINA

537

Jak to… któż by?

HRABIA

538

To ja o to pytam; dopiero wszedłem.

HRABINA

539

Ależ… prawdopodobnie Zuzia robi porządek.

HRABIA

540

Powiedziała pani, że Zuzia poszła do siebie.

HRABINA

541

Poszła… lub weszła tam… nie wiem pewnie.

HRABIA

542

Jeśli to Zuzia, skąd twoje zmieszanie?

HRABINA

543

Zmieszanie… z przyczyny mojej pokojówki?

HRABIA

544

Czy z przyczyny pokojówki, nie wiem; ale co do zmieszania, to rzecz pewna.

HRABINA

545

Rzecz pewna, hrabio, że ta dziewczyna niepokoi i zajmuje ciebie o wiele więcej niż mnie.

HRABIA

w gniewie
546

Zajmuje do tego stopnia, iż pragnę widzieć ją w tej chwili.

HRABINA

547

Zdaje mi się w istocie, że pragniesz tego często; ale nigdy zuchwalsze podejrzenie…

SCENA TRZYNASTA

Hrabia, Hrabina; Zuzanna wchodzi z rękami pełnymi sukien

HRABIA

548

Tym łatwiej będzie je rozproszyć. woła w stronę alkierza Wyjdź, Zuziu, rozkazuję.

Zuzanna zatrzymuje się koło alkowy w głębi

HRABINA

549

Jest prawie nieubrana; czyż można w ten sposób obchodzić się z kobietami w ich mieszkaniu? Przymierzała suknie, które jej daję z okazji ślubu, uciekła usłyszawszy twój głos.

HRABIA

550

Jeśli tak bardzo się boi pokazać, może bodaj przemówi. obraca się ku drzwiom Odpowiedz, Zuziu, czy jesteś?

Zuzanna, która dotąd stała w głębi, pomyka do alkowy i chowa się

HRABINA

żywo, w stronę alkierza
551

Zuziu, zakazuję ci odpowiadać. do Hrabiego Jeszcze nikt nie posunął tyranii do tego stopnia.

HRABIA

zbliżając się do drzwi
552

Och, skoro nie chce mówić, ubrana czy nie, muszę ją widzieć.

HRABINA

staje przed drzwiami
553

Wszędzie indziej nie jest w mej mocy przeszkodzić panu; ale mam nadzieję, że choć we własnym pokoju…

HRABIA

554

A ja mam nadzieję, że dowiem się za chwilę, kto jest owa tajemnicza Zuzia. Żądać od pani klucza byłoby, jak widzę, daremnie! Ale jest sposób, aby wysadzić te drzwiczki. Hej! jest tam który?

HRABINA

555

Chcesz wołać ludzi i dawać publiczny rozgłos podejrzeniu, które uczyniłoby nas pośmiewiskiem?

HRABIA

556

Ma pani słuszność; w istocie, ja sam wystarczę: pójdę w tej chwili przynieść, co potrzeba. idzie ku drzwiom i wraca Ale by wszystko zostało, jak jest, czy raczy pani towarzyszyć mi bez skandalu i hałasu, skoro ich tak nie lubisz?… Rzeczy tak prostej nie zechcesz chyba odmówić!

HRABINA

zmieszana
557

Ależ, mężu, któż myśli ci się sprzeciwiać?

HRABIA

558

Ach, zapomniałem o drzwiach do garderoby; muszę je zamknąć również, iżby uniewinnieniu pani stało się zadość w całej pełni.

zamyka drzwi w głębi i wyjmuje klucz

HRABINA

na stronie
559

O nieba! Cóż za nierozwaga!

HRABIA

wracając
560

Teraz, kiedy pokój zamknięty, przyjm moje ramię, proszę. podnosząc głos Co się tyczy Zuzi, musi łaskawie zaczekać w alkierzu, aż wrócę; najmniej zaś, co jej grozi za moim powrotem…

HRABINA

561

W istocie, hrabio, trudno o wstrętniejszą przygodę…

Hrabia wyprowadza ją i zamyka drzwi na klucz.

SCENA CZTERNASTA

Zuzanna, Cherubin

ZUZANNA

wybiega z ukrycia, podbiega do alkierza i mówi przez dziurkę od klucza
562

Otwórz, Cherubinie, prędko; to ja, Zuzia, wychodź.

CHERUBIN

wychodzi
563

Ach, Zuziu, cóż za straszna scena!

ZUZANNA

564

Wychodź, nie ma minuty do stracenia!

CHERUBIN

przestraszony
565

A jak wyjść?

ZUZANNA

566

Nie wiem, ale wyjdź.

CHERUBIN

567

Jeśli nie ma wyjścia?

ZUZANNA

568

Po rannym spotkaniu hrabia zgniótłby cię, a my byłybyśmy zgubione. Biegnij uwiadomić Figara…

CHERUBIN

569

Okno nie jest może zbyt wysokie.

biegnie do okna

ZUZANNA

ze zgrozą
570

Z piętra! Niepodobna! Och, biedna pani! A moje małżeństwo, o Boże!

CHERUBIN

wraca
571

Wychodzi na inspekty; co najwyżej uszkodzę parę grządek.

ZUZANNA

zatrzymuje go, wołając
572

Zabije się!

CHERUBIN

w uniesieniu
573

W gorejącą otchłań, Zuziu, raczej, niż ją narazić… A ten całus przyniesie mi szczęście.

SCENA PIĘTNASTA

ZUZANNA

sama, wydaje okrzyk przerażenia
574

Och!… pada na chwilę na krzesło; z trudem zbliża się do okna i wraca Już jest daleko! Och, mały urwis! Równie zwinny jak ładny! Jeśli temu zbraknie w życiu kobiet… Zajmijmy co prędzej jego miejsce, wchodząc do alkierza Możesz teraz, panie hrabio, wyłamać zamek, o ile cię to bawi; zje diaska, kto dobędzie ze mnie słowo.

zamyka się

SCENA SZESNASTA

Hrabia, Hrabina wracają do pokoju

HRABIA

trzyma w ręku obcęgi, które rzuca na fotel
575

Wszystko jest, jak zostawiłem. Pani, nim mnie narazisz na konieczność skruszenia drzwi, zastanów się: jeszcze raz pytam, nie chcesz otworzyć?

HRABINA

576

Ach, mężu, jakiż straszliwy poryw zdolny jest niweczyć w ten sposób względy należne godności żony? Gdyby to miłość władała tobą i podsuwała ci te szaleństwa, usprawiedliwiłabym je mimo ich niedorzeczności; zapomniałabym może przez wzgląd na pobudki wszystko, co jest w nich obrażającego. Ale sama próżność czyż może szlachetnego człowieka przywieść do takich wybryków?

HRABIA

577

Miłość czy próżność — otworzysz, pani, albo natychmiast…

HRABINA

stając między Hrabią a drzwiami
578

Wstrzymaj się, hrabio, proszę. Czy sądzisz, że byłabym zdolna uchybić samej sobie?

HRABIA

579

Co się pani podoba; chcę widzieć, kto jest w alkierzu.

HRABINA

przestraszona
580

Dobrze więc, mężu, zobaczysz. Posłuchaj mnie… spokojnie.

HRABIA

581

Więc nie Zuzia?

HRABINA

trwożliwie
582

W każdym bądź razie nie osoba… której mógłbyś się w czymkolwiek obawiać… Gotowałyśmy żarcik… bardzo niewinny… doprawdy… na dziś wieczór… i przysięgam…

HRABIA

583

I przysięgasz?…

HRABINA

584

Że ani on, ani ja nie mieliśmy zamiaru cię obrazić.

HRABIA

szybko
585

„Ani on, ani ja”? Więc to mężczyzna?

HRABINA

586

Dziecko raczej, mężu.

HRABIA

587

Któż?

HRABINA

588

Ledwie śmiem go nazwać.

HRABIA

wściekły
589

Zabiję go.

HRABINA

590

Wielkie nieba!

HRABIA

591

Mów więc.

HRABINA

592

Młody… Cherubin.

HRABIA

593

Cherubin! Zuchwały!… Oto więc moje podejrzenia i bilecik sprawdziły się.

HRABINA

składając ręce
594

Och, hrabio, nie myśl…

HRABIA

tupiąc nogą; na stronie
595

Wszędzie spotykać przeklętego pazia! głośno Proszę, pani, otwórz; wiem wszystko teraz. Nie byłabyś tak wzruszona, żegnając go dziś rano; on byłby odjechał, jak mu kazałem; nie byłabyś z takim nakładem fałszu układała bajeczki o Zuzannie; nie byłby się tak skwapliwie schował, gdyby nie kryło się w tym nic występnego.

HRABINA

596

Lękał się pogniewać cię, pokazując ci się na oczy.

HRABIA

odchodząc od zmysłów, krzyczy przez drzwi do alkierza
597

Wychodźże raz, malcze przeklęty!

HRABINA

bierze go wpół i odciąga
598

Och, hrabio, mężu, gniew twój… ja drżę o niego. Nie dopuszczaj, błagam, próżnego podejrzenia! I niech to, że go zastaniesz trochę rozebranym…

HRABIA

599

Rozebranym!…

HRABINA

600

Niestety! Miałyśmy go przebrać za kobietę: ma mój czepek, jest w kamizelce, szyja i ramiona gołe; miał właśnie przymierzać…

HRABIA

601

I pani pod pozorem słabości chciałaś zostać w pokoju! Niegodna żono! Ha! Zostaniesz w nim… długo, ale trzeba wprzód wypędzić zeń zuchwalca, i to tak, abym go już nie spotkał nigdzie.

HRABINA

padając na kolana, ze wzniesionymi rękami
602

Hrabio, miej litość dla dziecka, nie darowałabym sobie nigdy, iż stałam się przyczyną…

HRABIA

603

Przestrach twój przydaje wagi jego zbrodni.

HRABINA

604

On nie winien, odjeżdżał już; to ja kazałam go zawołać.

HRABIA

wściekły
605

Powstań, usuń się… Pani masz śmiałość przemawiać do mnie za innym!

HRABINA

606

Dobrze więc, mężu, usuwam się; wstaję; oddam ci nawet klucz od alkierza: ale zaklinam cię w imię twej miłości…

HRABIA

607

Mej miłości, wiarołomna!

HRABINA

wstaje i oddaje klucz
608

Przyrzeknij, że pozwolisz odejść temu dziecku, nie robiąc mu nic złego; niech potem cały twój gniew spadnie na mnie, jeśli cię nie przekonam…

HRABIA

biorąc klucz
609

Nie słucham już nic.

HRABINA

rzuca się na berżerkę, zasłaniając chustką oczy
610

Nieba! On zginie.

HRABIA

otwiera drzwi i cofa się
611

Zuzia!

SCENA SIEDEMNASTA

Hrabina, Hrabia, Zuzanna

ZUZANNA

wychodzi, śmiejąc się
612

„Zabiję go, zabiję”. Zabij go więc pan, tego niegodziwego pazia!

HRABIA

na stronie
613

Ha! Cóż za nauczka! patrząc na Hrabinę, która stoi osłupiała I pani także udajesz zdumienie?… Ale może ona tam nie sama…

wchodzi

SCENA OSIEMNASTA

Hrabina siedzi, Zuzanna

ZUZANNA

podbiega do Hrabiny
614

Niech się pani uspokoi, jest daleko, wyskoczył.

SCENA DZIEWIĘTNASTA

Hrabina siedzi, Zuzanna, Hrabia

HRABIA

wychodzi z gabinetu zawstydzony; po krótkim milczeniu
615

Nie ma nikogo, tym razem wina po mojej stronie. Hrabino… gra pani komedię bardzo dobrze.

ZUZANNA

wesoło
616

A ja, wasza dostojność?

Hrabina przyciska chustkę do ust, aby ochłonąć, i milczy

HRABIA

zbliża się
617

Jak to, pani, więc to był żart?…

HRABINA

opamiętując się nieco
618

Czemuż by nie?

HRABIA

619

Cóż za szkaradna zabawa! I na cóż to?…

HRABINA

620

Czyż pańskie szaleństwa zasługują na litość?

HRABIA

621

Nazywać szaleństwem coś, co tyczy honoru?

HRABINA

stopniowo coraz pewniejszym tonem
622

Czyż po to złączyłam swoje życie z pańskim, aby być wiecznie wydana na opuszczenie i zazdrość, dwie rzeczy, które pan jeden śmiesz kojarzyć?

HRABIA

623

Ach, pani, to było za wiele.

ZUZANNA

624

Jaśnie pani winna była pozwolić panu hrabiemu, aby zwołał służbę…

HRABIA

625

Masz słuszność, zawiniłem… Daruj, Rozyno, jestem tak zawstydzony!…

ZUZANNA

626

Niech wasza dostojność wyzna, że zasłużył na to po trosze.

HRABIA

627

Czemuż nie wyszłaś, kiedy cię wołałem, niegodziwa?

ZUZANNA

628

Odziewałam się, jak mogłam, pokłułam się cała szpilkami; zresztą pani hrabina, broniąc mi się odezwać, miała pewno swoje racje.

HRABIA

629

Miast przypominać mi moje błędy, pomóż mi uzyskać przebaczenie.

HRABINA

630

Nie, hrabio; podobnej zniewagi się nie zapomina. Schronię się do urszulanek[51]; widzę, że czas mi to uczynić.

HRABIA

631

Byłabyś zdolna, tak bez żalu?…

ZUZANNA

632

Co do mnie, jestem pewna, iż ani jeden dzień nie spłynąłby pani bez płaczu.

HRABINA

633

A gdyby nawet, Zuziu? Wolę raczej opłakiwać niewdzięcznika niż mieć tę słabość, aby mu przebaczyć. Nadto mnie obraził.

HRABIA

634

Rozyno!

HRABINA

635

Nie jestem już ową Rozyną, którą tak oblegałeś! Jestem biedną hrabiną Almawiwa, biedną, opuszczoną żoną, której już nie kochasz.

ZUZANNA

636

Pani!

HRABIA

błagalnie
637

Przez litość!…

HRABINA

638

Nie miałeś jej dla mnie.

HRABIA

639

Ale bo ten bilecik… przywiódł mnie do szaleństwa!

HRABINA

640

Napisano go bez mego zezwolenia.

HRABIA

641

Wiedziałaś o nim?

HRABINA

642

To ten wariat Figaro.

HRABIA

643

On w tym palce maczał?

HRABINA

644

…oddał Bazyliowi…

HRABIA

645

Który powiedział mi, że ma go z rąk jakiegoś wieśniaka. O przewrotny dławidudo! Więc to tak? Siedzisz na dwóch stołkach? Zapłacisz mi za wszystkich!

HRABINA

646

Żądasz przebaczenia dla siebie, a odmawiasz go innym! Oto mężczyźni! Och, gdybym zgodziła się przebaczyć przez wzgląd na uniesienie, w jakie mógł cię wtrącić ten bilecik, żądałabym, aby amnestia była powszechna.

HRABIA

647

Dobrze więc, z całego serca, hrabino. Ale jak okupić błąd tak upokarzający?

HRABINA

wstaje
648

Był nim dla nas obojga.

HRABIA

649

Ach, powiedz, dla mnie samego. Ale nie mogę jeszcze pojąć, jak kobiety zdołają tak szybko i zręcznie nastroić się na ton wymagany przez okoliczności. Czerwieniłaś się, płakałaś, twarz ci się mieniła… Na honor! Jeszcze jesteś zmieniona…

HRABINA

siląc się na uśmiech
650

Rumieniłam się… z oburzenia na twą podejrzliwość. Ale czyż mężczyźni są na tyle subtelni, aby rozróżnić wzburzenie obrażonej cnoty od pomieszania zrodzonego z poczucia winy?

HRABIA

uśmiechając się
651

A ten paź wpół rozebrany, w kamizelce, prawie nagi…

HRABINA

ukazując Zuzannę
652

Widzisz go przed sobą. Czy nie milej ci raczej spotkać ją niż kogo innego? Zazwyczaj takie spotkanie nie sprawia ci przykrości.

HRABIA

śmieje się głośniej
653

A te prośby, te udane łzy…

HRABINA

654

Zmuszasz mnie do śmiechu, a doprawdy nie mam na śmiech ochoty.

HRABIA

655

Zdaje się nam, że jesteśmy wielcy politycy, a jesteśmy proste dzieci. To ciebie, pani, król winien posłać w ambasadzie do Londynu! Płeć wasza musiała bardzo gruntownie zgłębiać sztukę udawania, aby osiągnąć tak zadziwiające rezultaty!

HRABINA

656

To wy zmuszacie nas do tego.

ZUZANNA

657

Traktujcie nas jako jeńców na słowo, a zobaczycie, czy jesteśmy ludźmi honoru.

HRABINA

658

Skończmy już, hrabio. Może posunęłam się za daleko; ale pobłażliwość moja wobec tak ciężkiej zniewagi powinna co najmniej uzyskać mi twoją.

HRABIA

659

Ale powtórz jeszcze, że przebaczasz.

HRABINA

660

Czy ja to powiedziałam, Zuziu?

ZUZANNA

661

Nie słyszałam, proszę pani.

HRABIA

662

Więc pozwól się wymknąć temu słowu.

HRABINA

663

Czy zasługujesz na nie, niewdzięczny?

HRABIA

664

Tak, skruchą moją.

ZUZANNA

665

Podejrzewać, że u pani w alkierzu chowa się mężczyzna!

HRABIA

666

Ukarała mnie dość surowo!

ZUZANNA

667

Nie wierzyć jej, gdy powiada, że to Zuzia!

HRABIA

668

Rozyno, nie dasz się zmiękczyć?

HRABINA

669

Ach, Zuziu, jakaż ja słaba! Jakiż przykład ci daję! wyciągając rękę do Hrabiego Już nikt nie będzie wierzył w gniew kobiety.

ZUZANNA

670

Ba, proszę pani, czyż z nimi nie zawsze trzeba skończyć na tym?

Hrabia całuje gorąco rękę żony

SCENA DWUDZIESTA

Zuzanna, Figaro, Hrabina, Hrabia

FIGARO

wbiega zdyszany
671

Mówiono, że pani zasłabła. Pędzę co rychlej… Widzę z radością, że to bajki.

HRABIA

sucho
672

Bardzoś troskliwy.

FIGARO

673

To mój obowiązek. Ale skoro nic nie grozi, wasza dostojność, oto młodzi wasale i wasalki zebrali się na dole ze skrzypkami i gęślami, czekając chwili, w której pan hrabia zezwoli, bym powiódł narzeczoną…

HRABIA

674

A któż zostanie, by czuwać przy hrabinie?

FIGARO

675

Czuwać? Wszak nie chora.

HRABIA

676

Nie; ale ten nieznajomy, który ma się z nią widzieć?

FIGARO

677

Jaki nieznajomy?

HRABIA

678

Ten z bileciku, któryś oddał Bazyliowi.

FIGARO

679

Kto to powiada?

HRABIA

680

Gdybym nie wiedział tego skądinąd, obwiesiu, sama fizjonomia twoja upewniłaby mnie, że kłamiesz.

FIGARO

681

Jeśli tak jest w istocie, nie ja kłamię, ale moja fizjonomia.

ZUZANNA

682

Daj pokój, nieboraku! Nie marnuj elokwencji: powiedziałyśmy wszystko.

FIGARO

683

Powiedziały — co? Traktujecie mnie jak Bazylia!

ZUZANNA

684

Że napisałeś przed chwilą bilecik, aby wmówić w pana hrabiego, iż pazik znajduje się w tym alkierzu, gdzie ja się tymczasem zamknęłam.

HRABIA

685

Co na to odpowiesz?

HRABINA

686

Nie ma już co ukrywać, Figaro; żart skończony.

FIGARO

starając się zgadnąć
687

Żart… skończony?

HRABIA

688

Tak; consumatum est[52]. Cóż ty na to?

FIGARO

689

Ja… na to… że chciałbym, aby można było to samo rzec o mym małżeństwie, i jeśli pan hrabia każe…

HRABIA

690

Przyznajesz się wreszcie do bileciku?

FIGARO

691

Skoro pani sobie życzy, skoro Zuzia sobie życzy, skoro sam pan hrabia sobie życzy, trzebaż i mnie się zgodzić, ale na miejscu waszej dostojności, na honor! nie wierzyłbym ani słowa wszystkiemu, co my tu opowiadamy.

HRABIA

692

Wciąż kłamać wbrew oczywistości! Zaczyna mnie to drażnić.

HRABINA

śmiejąc się
693

Biedny chłopak! Czemuż żądać koniecznie, hrabio, aby raz w życiu powiedział prawdę?

FIGARO

po cichu do Zuzanny
694

Ostrzegłem go o niebezpieczeństwie; to wszystko, co uczciwy człowiek może zrobić.

ZUZANNA

cicho
695

Widziałeś pazika?

FIGARO

cicho
696

Cały poturbowany.

ZUZANNA

cicho
697

Biedaczek!

HRABINA

698

Chodźmy, hrabio, ta para nie może się doczekać; niecierpliwość tak zrozumiała! Zejdźmyż dopełnić ceremonii.

HRABIA

na stronie
699

A Marcelina, Marcelina… głośno Chciałbym bodaj… ubrać się.

HRABINA

700

Dla służby?… Czyż ja się ubieram?

SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA

Figaro, Zuzanna, Hrabina, Hrabia, Antonio

Pijaństwo, SługaANTONIO

podchmielony; trzymając doniczkę zgniecionych goździków
701

Wasza dostojność! Wasza dostojność!

HRABIA

702

Czego chcesz, Antonio?

ANTONIO

703

Każże, pan hrabia, okratować okna, które wychodzą na moje grzędy. Wciąż wyrzucają mi coś przez okno; ot, przed chwilą wyrzucono mi człowieka.

HRABIA

704

Przez te okna?

ANTONIO

705

Patrzże, hrabio, jak urządzili moje goździki!

ZUZANNA

cicho do Figara
706

Ratuj, Figaro, ratuj!

FIGARO

707

Wasza dostojność, toż on pijany od samego rana.

ANTONIO

708

Takżeś zgadł! To mała reszteczka z wczoraj. Oto jak ludzie wydają sądy… mętne…

HRABIA

gwałtownie
709

Ten człowiek! Ten człowiek! Gdzie on?

ANTONIO

710

Gdzie?

HRABIA

711

Tak.

ANTONIO

712

O to właśnie pytam. Muszę go znaleźć koniecznie. Jestem pańskim sługą: ja sam mam pieczę o ogród; wpada mi w ogród mężczyzna; czuje pan hrabia… że moja reputacja…

ZUZANNA

cicho do Figara
713

Odwróć to, odwróć jakoś.

FIGARO

714

Zawsze więc będziesz pił?

ANTONIO

715

Gdybym nie pił, wściekłbym się.

HRABINA

716

Ale nadużywać w ten sposób, bez potrzeby…

ANTONIO

717

Pić bez pragnienia i czulić się o każdej porze roku, pani hrabino, wszak to jedno odróżnia nas od innych bydląt.

HRABIA

żywo
718

Odpowiadaj albo cię wypędzę.

ANTONIO

719

Alboż ja bym odszedł?

HRABIA

720

Co?

SługaANTONIO

dotykając ręką czoła
721

Jeśli pan nie masz dosyć tego, aby zachować dobrego sługę, ja nie jestem dość głupi na to, aby odprawiać tak dobrego pana.

HRABIA

potrząsa nim w gniewie
722

Zatem powiadasz, że wyrzucono mężczyznę z tego okna?

ANTONIO

723

Tak, moja ekscelencjo; przed chwilą, w białej kamizeli; uciekał, psiakość! aż się kurzyło…

HRABIA

zniecierpliwiony
724

No i?…

ANTONIO

725

Chciałem biec za nim, ale nabiłem sobie o kratę takiego siniaka… że nie mogę ruszać ani ręką, ani nogą u tego małego palca.

podnosi palec

HRABIA

726

Poznałbyś bodaj tego człowieka?

ANTONIO

727

Och, jeszcze by nie!… Gdybym go choć widział!

ZUZANNA

po cichu do Figara
728

Nie widział.

FIGARO

729

Ileż historii dla głupiej doniczki! Ileż ci trzeba, stękało, za twoje goździki? Nie ma co ukrywać, wasza dostojność: to ja skoczyłem.

HRABIA

730

Jak to, ty?

ANTONIO

731

„Ileż ci trzeba, stękało”? Zatem ciało twoje tęgo podrosło od owego czasu? Bo widziałeś mi się grubo mniejszy i cieńszy.

FIGARO

732

Oczywiście; kiedy człowiek skacze, kurczy się…

ANTONIO

733

Mnie by się zdawało, że to był raczej… aby nie zełgać… ten mały szkrab, ten pazik.

HRABIA

734

Cherubin, chcesz powiedzieć?

FIGARO

735

Tak, wrócił razem z koniem umyślnie po to spod Sewilli, gdzie już się pewnie znajduje.

ANTONIO

736

Och, nie, tego nie mówię, tego nie mówię! Nie widziałem, żeby koń skakał, inaczej powiedziałbym sumiennie…

HRABIA

737

Cierpliwości!…

FIGARO

738

Byłem w garderobie u dworek, w białej kamizelce: bo też upał!… Czekałem na moją Zuzię, kiedy nagle słyszę głos pana hrabiego, hałas, brum, brum!… Nie wiem, co za lęk mnie chwycił; przypomniałem sobie bilecik; i przyznam się wręcz do swej głupoty: skoczyłem bez zastanowienia na inspekty. Stłukłem nawet nieco prawą nogę.

rozciera nogę

ANTONIO

739

Skoro to ty, niechże ci oddam ten świstek, który przy upadku wypsnął ci się z kamizeli.

HRABIA

rzuca się ku Antoniowi
740

Daj!

rozwija papier i składa go

FIGARO

na stronie
741

Wpadłem.

HRABIA

do Figara
742

Czy z przestrachu nie zapomniałeś, co zawiera ten papier i skąd znalazł się w twojej kieszeni?

FIGARO

zakłopotany, szpera po kieszeniach i dobywa kolejno różne papiery
743

Nie, z pewnością. Mam ich tyle! Cała korespondencja zamkowa, ogląda jakiś papier To? A, to list od Marceliny, cztery stronice, ładna historia!… A to? czy przypadkiem nie prośba tego biednego kłusownika?… Nie nie, o jest… O, w drugiej kieszeni spis inwentarza…

Hrabia znów rozwija papier

HRABINA

cicho do Zuzanny
744

Nieba! Zuziu! To patent oficerski.

ZUZANNA

po cichu do Figara
745

Wszystko stracone, to dekret.

HRABIA

składa papier
746

No i cóż, arcyprzemyślny człowieku, nie domyślasz się?

ANTONIO

zbliżając się do Figara
747

Pan hrabia pyta, czy się nie domyślasz.

FIGARO

odpycha go
748

Pfuj! Ten paskudziarz chucha mi w sam nos!

HRABIA

749

Nie przypominasz sobie, co to być może?

FIGARO

750

Aaaa! Povero[53]! To będzie dekret tego biednego chłopczyny! Powierzył mi go i zapomniałem mu oddać. Oooo! Ja roztrzepany. Cóż on pocznie bez dekretu, trzeba pędzić…

HRABIA

751

Czemu ci go oddał?

FIGARO

zakłopotany
752

Chciał… chciał, żeby coś z tym zrobić.

HRABIA

ogląda już papier
753

Wszak nic nie brakuje.

HRABINA

po cichu do Zuzanny
754

Pieczęć.

ZUZANNA

po cichu do Figara
755

Pieczęci brakuje.

HRABIA

do Figara
756

Nie odpowiadasz?

FIGARO

757

Hm… bo tak… w istocie… prawie nic nie brakuje… Powiada, że to zwyczaj…

HRABIA

758

Zwyczaj! Co za zwyczaj?

FIGARO

759

Żeby był opatrzony pańską herbową pieczęcią. Może obeszłoby się bez tego.

HRABIA

rozwija papier i mnie go w złości
760

Postanowione jest widać, że nic się nie dowiem. na stronie To Figaro dowodzi tym wszystkim i ja nie miałbym się zemścić?

zwraca się ku drzwiom z gniewem

FIGARO

zatrzymuje go
761

Wasza dostojność wychodzi, nic nie postanowiwszy co do uroczystości?

SCENA DWUDZIESTA DRUGA

Bazylio, Bartolo, Marcelina, Figaro, Hrabia, Słoneczko, Hrabina, Zuzanna, Antonio, służba Hrabiego, wasale

MARCELINA

do Hrabiego
762

Niech wasza dostojność nic nie postanawia! Wcześniej niż jemu łaskę, nam jesteś winien sprawiedliwość. On ma zobowiązania wobec mnie.

HRABIA

na stronie
763

Nadchodzi moja pomsta.

FIGARO

764

Zobowiązania? Jakie? Wytłumacz się, pani.

MARCELINA

765

Wytłumaczę się, zwodniku!

Hrabia siada na berżerce, Zuzanna staje za nią

HRABIA

766

O cóż chodzi, Marcelino?

MARCELINA

767

O przyrzeczenie małżeństwa.

FIGARO

768

Ot, po prostu oblig[54] w zamian za pożyczone pieniądze.

MARCELINA

do Hrabiego
769

Pod warunkiem małżeństwa. Wasza dostojność jesteś wszechmocnym panem, najwyższym sędzią prowincji.

HRABIA

770

Skieruj rzecz przed trybunał, wymierzę wszystkim sprawiedliwość.

BAZYLIO

ukazując Marcelinę
771

W takim razie wasza dostojność pozwoli, abym i ja przedłożył moje prawa do Marceliny?

HRABIA

na stronie
772

A, to ten hultaj, oddawca listu.

FIGARO

773

Inny wariat tegoż gatunku!

HRABIA

z gniewem do Bazylia
774

Twoje prawa! Twoje prawa! Właśnie tobie przystało odzywać się w mojej obecności, mości błaźnie!

ANTONIO

klaszcząc w dłonie
775

Trafił hrabia w sedno: to jego tytuł.

HRABIA

776

Marcelino, wszystko zawieszamy na razie, aż do rozpatrzenia twoich praw, które odbędzie się publicznie, w wielkiej sali. Ty, uczciwy Bazylio, wierny i pewny pośle, udasz się po ławników.

BAZYLIO

777

Dla tej sprawy?

HRABIA

778

I po wieśniaka, który ci oddał list.

BAZYLIO

779

Alboż ja go znam?

HRABIA

780

Wzdragasz się?

BAZYLIO

781

Nie zgodziłem się do załatwiania posyłek.

HRABIA

782

Hę?

BAZYLIO

783

Jestem niepospolity mistrz na organach, uczę hrabinę na klawicymbale, dworki ćwiczę w sztuce śpiewu, paziów na mandolinie; przede wszystkim zaś obowiązkiem moim jest umilać waszej dostojności czas brzdąkaniem na gitarze, kiedy się jej spodoba rozkazać.

SŁONECZKO

wysuwa się
784

Ja bym poszedł, wielmożny panoczku, jeśli wasza wola.

HRABIA

785

Jak się nazywasz i jaki masz urząd?

SŁONECZKO

786

Nazywam się Słoneczko, dobry panoczku; koziarz, koziarek sprowadzony tu względem… tego niby… fajwerku. Dziś moje kózki mają niby… święto, a ja znam, gdzie jest w mieście ten wściekły kram z procesami.

HRABIA

787

Podoba mi się twoja gorliwość; ty zaś do Bazylia będziesz towarzyszył panu, przygrywając na gitarze i zabawiając go w drodze śpiewem. Uważaj go za mego gościa.

SŁONECZKO

uszczęśliwiony
788

Co! ja, ja jestem…

Zuzanna ucisza go ręką, ukazując Hrabinę

HRABIA

789

To twój urząd: ruszaj albo cię przepędzę.

SCENA DWUDZIESTA TRZECIA

790

Ciż sami z wyjątkiem Hrabiego

BAZYLIO

do siebie
791

Ha! Nie będę rozbijał nosa o garnek żelazny, ja, który jestem tylko…

FIGARO

792

Pustym czerepem…

BAZYLIO

na stronie
793

Miast dopomagać do ich małżeństwa zakrzątnę się koło Marceliny. do Figara Nie gódź się na nic, wierzaj, póki nie wrócę.

bierze gitarę z fotela

FIGARO

idzie za nim
794

Godzić się! Och, nie, nie lękaj się; choćbyś nawet miał nie wrócić nigdy… Nie wyglądasz mi coś do śpiewu; chcesz, abym ja zaczął?… Hop! hop! wesoło! Bierz górne la-mi-la, na cześć mojej narzeczonej.

cofając się tańczy i przyśpiewuje; Bazylio towarzyszy mu na gitarze, cały orszak idzie za Figarem
Ponad góry złote
Wolę wdzięk i cnotę,
Zuzi, Zuzi mej,
Hej, hej! Hej, hej!
Hej, hej!
Oddam góry złote
Za jedną pieszczotę
— Zuzi, Zuzi mej,
Hej, hej! Hej, hej!
Hej, hej!
śpiew oddala się i zamiera za sceną

SCENA DWUDZIESTA CZWARTA

Zuzanna, Hrabina

HRABINA

siedząc w berżerce
795

Widzisz, Zuziu, ładną scenę sprowadził mi twój wartogłów swoim bilecikiem.

ZUZANNA

796

Och, pani, kiedy wyszłam z alkierza, gdyby pani była widziała swoją twarz! Zbladła pani w jednej chwili: ale to tylko na moment, a potem stopniowo zrobiła się pani czerwona, czerwona, czerwona!

HRABINA

797

Więc on wyskoczył oknem?

ZUZANNA

798

Bez wahania, cudny dzieciak! Lekki… jak pszczółka.

HRABINA

799

Och, ten nieszczęsny ogrodnik! Wszystko to przejęło mnie do tego stopnia… myśli nie mogłam zebrać po prostu.

ZUZANNA

800

Och, ja przeciwnie: poznałam dopiero, do jakiego stopnia światowe obycie pozwala wielkim paniom kłamać tak, aby się nie zdradzić.

HRABINA

801

Mniemasz, że hrabia dał się wywieść w pole? Och, gdyby spotkał tego dzieciaka gdzie w zamku!

ZUZANNA

802

Wydam zlecenie, aby go dobrze ukryto…

HRABINA

803

Trzeba, aby wyjechał. Po tym, co się stało, pojmujesz, że nie mam ochoty posyłać go do ogrodu na twoje miejsce.

ZUZANNA

804

To pewna, że i ja nie pójdę. Oto więc moje małżeństwo jeszcze raz…

HRABINA

wstaje
805

Zaczekaj… A gdyby… w miejsce kogo innego i w twoje… gdybym ja sama…

ZUZANNA

806

Pani!

HRABINA

807

Nikt nie naraziłby się na niebezpieczeństwo… hrabia nie mógłby zaprzeczyć… Ukarać jego zazdrość i dowieść mu zdrady, to byłoby… Chodźmy: szczęśliwy obrót pierwszej sztuczki dodaje mi odwagi… Daj mu znać, że przyjdziesz. Ale zwłaszcza niech nikt…

ZUZANNA

808

Och, Figaro!

HRABINA

809

Nie, nie. Chciałby zaraz palec umaczać… zepsułby może. Podaj mi aksamitną maseczkę i laskę; pójdę podumać o tym na terasie.

Zuzanna wchodzi do gotowalni

SCENA DWUDZIESTA PIĄTA

HRABINA

sama
810

Trzeba przyznać, że projekt jest dość zuchwały… odwraca się Ach, wstążka! Miła wstążeczko, zapomniałam o tobie! bierze ją z berżerki i rozwija Nie opuścisz mnie już… będziesz mi przypominała scenę, gdy to nieszczęsne dziecko… O, hrabio, cóżeś ty uczynił? A ja sama! Co czynię w tej chwili?

SCENA DWUDZIESTA SZÓSTA

Hrabina, Zuzanna
Hrabina chowa ukradkiem wstążkę za gors

ZUZANNA

811

Oto laseczka i maska.

HRABINA

812

Pamiętaj, zabroniłam ci wtajemniczyć bodaj słówkiem Figara.

ZUZANNA

z radością
813

Pani projekt jest czarujący. Zastanowiłam się. Wszystko załatwia, wszystkiemu kładzie koniec, wszystko ogarnia; co bądź by się zdarzyło, małżeństwo moje obecnie jest pewne.

całuje rękę Hrabiny; wychodzą
W czasie antraktu lokaje urządzają salę audiencjonalną; wnoszą dwie ławy dla adwokatów, które ustawiają po bokach sceny, tak aby przejście z tyłu było wolne. Na środku, w głębi, wznoszą estradę o dwóch stopniach, na której stawiają fotel Hrabiego. Stolik i taboret pisarza ku przodowi z boku, siedzenia dla Gąski i innych sędziów po dwóch stronach estrady.

AKT TRZECI

Scena przedstawia komnatę w zamku, zwaną salą tronową, a która służy za salą audiencjonalną. Z jednej strony na ścianie godła królewskie, pod nimi portret króla.

SCENA PIERWSZA

Hrabia, Pedrillo w rajtroku[55], w butach z ostrogami, ma w ręku zapieczętowany pakiet

HRABIA

szybko
814

Zrozumiałeś dobrze?

PEDRILLO

815

Tak, ekscelencjo.

wychodzi

SCENA DRUGA

HRABIA

sam, krzyczy
816

Pedrillo!

SCENA TRZECIA

Hrabia, Pedrillo wraca

PEDRILLO

817

Wasza dostojność?

HRABIA

818

Nikt cię nie widział?

PEDRILLO

819

Ani żywy duch.

HRABIA

820

Weź araba.

PEDRILLO

821

Osiodłany u furty.

HRABIA

822

Ostro, jednym tchem, aż do Sewilli.

PEDRILLO

823

Trzy mile tylko, ale opętane.

HRABIA

824

Skoro staniesz na miejscu, dowiedz się, czy paź przyjechał.

PEDRILLO

825

Do gospody?

HRABIA

826

Tak; a zwłaszcza od jak dawna.

PEDRILLO

827

Rozumiem.

HRABIA

828

Oddaj mu dekret i wracaj szybko.

PEDRILLO

829

A gdyby go nie było?

HRABIA

830

Wracaj jeszcze szybciej i zdaj mi sprawę. Ruszaj.

SCENA CZWARTA

HRABIA

sam; chodzi zamyślony
831

Głupstwo strzeliłem, oddalając Bazylia!… Gniew to rzecz diabła warta. Ten bilecik ostrzegający o czyichś zamiarach na hrabinę; ta pokojówka zamykająca się w alkierzu, właśnie gdy ja przybywam; żona zdjęta prawdziwym lub udanym lękiem; człowiek jakiś, który skacze oknem… drugi, który wyznaje… lub wpiera we mnie, że to on… Nitka wymyka mi się… Jest w tym coś niejasnego… Inna rzecz, poddanka: cóż to ma za znaczenie dla ludzi tego stanu! Ale hrabina! Gdyby jaki zuchwalec śmiał… Co ja mam za myśli… W istocie, kiedy głowa płonie, najrozsądniejszy człowiek zaczyna bredzić jak we śnie! Bawiła się: te zduszone krzyki, ta źle skrywana radość! Nie, hrabina szanuje się: mój honor… kiż diabeł go tam pomieścił! Z drugiej strony, jak stoimy? Czy ta szelmeczka Zuzia zdradziła mój sekret?… Ba! Nie jest jeszcze jej sekretem, więc… Co mnie prze do tego kaprysu? Dwadzieścia razy chciałem poniechać wszystkiego… Szczególne działanie niepewności! Gdybym jej pragnął bez walki, pragnąłbym tysiąc razy mniej. Ten Figaro marudzi! Trzeba go zręcznie wybadać…

Figaro ukazuje się w głębi i zatrzymuje się.
832

… i starać się w rozmowie wymacać ostrożnie, czy coś wie o mej miłości do Zuzi.

SCENA PIĄTA

Hrabia, Figaro

FIGARO

na stronie
833

Tuśmy, panie hrabio!

HRABIA

834

…czy wie od niej bodaj słówko…

FIGARO

jak wyżej
835

Domyślałem się tego.

HRABIA

836

…ożenię go ze starym gratem.

FIGARO

jak wyżej
837

Przedmiot afektów imć Bazylia?

HRABIA

838

A teraz pomyślmy, co zrobić z tej dziewczyny…

FIGARO

jak wyżej
839

Och, moją żonę, jeśli łaska.

HRABIA

odwraca się
840

Hę? Co? Kto tu?

FIGARO

zbliża się
841

Ja, na rozkazy waszej dostojności.

HRABIA

842

A cóż znaczyły te słowa?

FIGARO

843

Ja nic nie mówiłem.

HRABIA

powtarza
844

„Moją żonę, jeśli łaska”.

FIGARO

845

To… to ostatnie słowo — mówiłem komuś: „Idź, uwiadom moją żonę, jeśli łaska”.

HRABIA

przechadza się
846

Jego żonę!… Sługa, PanRad bym wiedzieć, co za sprawy mogą zatrzymywać imć Figara, gdy ja go każę wołać?

FIGARO

udając, że poprawia ubranie
847

Powalałem się[56], upadłszy na inspekty; zmieniłem ubranie.

HRABIA

848

Trzebaż na to godzinę?

FIGARO

849

Zawszeć trzeba czasu.

HRABIA

850

Lokaje ubierają się w tym domu dłużej niż panowie!

FIGARO

851

Bo nie mają służących, którzy by im pomagali.

HRABIA

852

Nie bardzo zrozumiałem, co ci się kazało dziś rano narażać na bezcelowe niebezpieczeństwo, rzucając się…

FIGARO

853

Niebezpieczeństwo! Rzekłby kto, iż otchłań pochłonęła mnie żywcem…

HRABIA

854

Próbuj, próbuj wywieść mnie w pole, udając, że nie rozumiesz, wykrętny sługusie! Rozumiesz dobrze, że nie o niebezpieczeństwo mi chodzi, ale o pobudki.

FIGARO

855

Wskutek fałszywego donosu wpada pan wściekły, druzgocząc wszystko jak Potok Moreński[57]; szuka pan mężczyzny, trzeba ci go natychmiast, inaczej wywalisz drzwi, skruszysz zamki! Znajduję się tam przypadkiem; kto wie, czy w pierwszym uniesieniu…

HRABIA

przerywając
856

Mogłeś uciec schodami.

FIGARO

857

A pan przyłapać mnie na korytarzu.

HRABIA

858

Na korytarzu! na stronie Unoszę się i chybiam tego, o czym pragnę wiedzieć.

FIGARO

na stronie
859

Wyczekajmyż go tam, gdzie zmierza, i trzymajmy się ostro.

HRABIA

łagodząc ton
860

Nie to zresztą chciałem powiedzieć, dajmy pokój… Miałem… tak, miałem ochotę zabrać cię do Londynu za kuriera… ale wszystko zważywszy…

FIGARO

861

Wasza dostojność zmienił zdanie?

HRABIA

862

Po pierwsze, nie umiesz po angielsku.

FIGARO

863

Umiem Goddam[58].

HRABIA

864

Nie rozumiem.

FIGARO

865

Powiadam, że umiem Goddam.

HRABIA

866

No więc?

FIGARO

867

Do kaduka! Angielszczyzna to piękny język: niewiele trzeba umieć, aby zajść daleko. Z jednym Goddam można przejechać całą Anglię, nie zaznawszy najmniejszego braku. Chce pan wsunąć tłustego kurczaka? Wejdź tylko do garkuchni i zrób ten oto gest. udaje, że kręci rożnem Goddam! Przynoszą ci nóżki cielęce. To cudowne! Ma pan ochotę napić się przedniego burgunda? Wystarczy tylko tyle. odkorkowuje butelkę Goddam! Przynoszą ci kufel piwa, piękny cynowy kufel, z pianą po brzegi. Rozkosz! Zdarzy się panu spotkać miłą osóbkę, z tych, co to pomykają drobnym kroczkiem, ze spuszczonymi oczkami, z łokietkami przy sobie, kręcąc odrobinę kuperkiem? Przyłóż pan wdzięcznie palce do ust! Ha! Goddam! Wytnie ci policzek niczym tragarz portowy: dowód, że rozumie. Anglicy, trzeba przyznać, dodają czasem w rozmowie tu, owdzie parę słów; ale łatwo poznać, że Goddam jest podstawą języka! Jeśli więc wasza dostojność nie ma innych przyczyn, aby mnie trzymać w Hiszpanii…

HRABIA

na stronie
868

Chce jechać do Londynu: nic mu nie powiedziała.

FIGARO

na stronie
869

Myśli, że nic nie wiem; pociągnijmy go za język.

HRABIA

870

Jaki powód miała hrabina, aby mi płatać podobną sztuczkę?

FIGARO

871

Na honor, wasza dostojność, pan hrabia wie lepiej ode mnie.

HRABIA

872

Uprzedzam jej życzenia, obsypuję ją podarkami…

FIGARO

873

Obdarza ją pan, ale ją pan zdradza. Cóż po koronkach temu, kto nie ma kubraka?

HRABIA

874

…Dawniej mówiłeś mi wszystko.

FIGARO

875

A teraz nic panu nie ukrywam.

HRABIA

876

Ile ci dała hrabina za twój współudział?

FIGARO

877

Ile mi pan dał, aby ją wydobyć z rąk doktora? Ej, panie hrabio, nie poniewierajmy człowiekiem, który nam dobrze służy; łatwo go zmienić w lichego lokaja.

HRABIA

878

Czemu wszystko, czego się tkniesz, musi trącić krętactwem?

FIGARO

879

Bo wszędzie można się go dopatrzyć, skoro się gwałtem szuka.

Sługa, Pan, Pozycja społecznaHRABIA

880

Reputację masz fatalną!

FIGARO

881

A jeślim więcej wart od mej reputacji? Czy dużo jest wielkich panów, którzy by mogli to samo powiedzieć?

HRABIA

882

Sto razy widziałem cię, jak szedłeś ku fortunie, a nigdy prostą drogą.

FIGARO

883

Cóż pan chce? Straszna tam ciżba; każdy chce biec; cisną się, popychają, trącają łokciami, przewracają; dojdzie do mety, kto może, reszta ginie stratowana. Toteż mam tego dosyć; co do mnie, wyrzekam się.

HRABIA

884

Fortuny? na stronie To coś nowego.

FIGARO

na stronie
885

Na mnie teraz kolej. głośno Wasza dostojność obdarzył mnie posadą burgrabiego; to bardzo piękne stanowisko. Nie będę tedy po prawdzie radośnie witanym kurierem zajmujących nowin, ale w zamian szczęśliwy z młodą żoną w głębi Andaluzji…

HRABIA

886

Któż by ci bronił wziąć ją do Londynu?

FIGARO

887

Trzeba by ją opuszczać tak często, że niebawem miałbym małżeństwa wyżej uszu.

PolitykaHRABIA

888

Przy twoim talencie i zaletach mógłbyś z czasem dobić się awansu.

FIGARO

889

Talent drogą do awansu? Wasza dostojność żartuje. Mierność i płaszczenie się: oto środki do wszystkiego.

HRABIA

890

Trzeba by tylko pod mym kierownictwem obeznać się nieco z polityką.

FIGARO

891

Znam ją.

HRABIA

892

Tak jak język angielski: główne zasady!

FIGARO

893

Tak, gdyby było tutaj czym się chwalić. Ale udawać, że się nie wie tego, co się wie; że się wie czego się nie wie; że się rozumie to, czego się nie pojmuje; że się nie słucha tego, co się słyszy; że się może zwłaszcza więcej, niż się może w istocie… Często jako największy sekret ukrywać, że nie ma żadnego; zamykać się, aby temperować pióra; udawać głębię, kiedy się jest tylko, jak powiadają, czczym i próżnym; bez ustanku grać od siedmiu boleści poważną figurę, rozpuszczać szpiegów i utrzymywać zdrajców, naruszać pieczęcie; przejmować listy i starać się uszlachetniać lichotę środków ważnością przedmiotu — oto cała polityka albo niech zginę!

HRABIA

894

Ech, to raczej definicja intrygi!

FIGARO

895

Polityka, intryga mniejsza; ponieważ, jak sądzę, są one nieco spokrewnione z sobą, niech się para nimi, komu wola! „Ja wolę mą miłą, hej, wolę mą miłą!”, jak powiada piosenka poczciwego króla.

HRABIA

na stronie
896

Chce zostać. Rozumiem… Zuzanna zdradziła mnie?

FIGARO

na stronie
897

Połknął haczyk: odpłaciłem mu jego własną monetą.

HRABIA

898

Zatem masz nadzieję obronić się Marcelinie?

FIGARO

899

Czy mi to pan hrabia weźmie za zbrodnię, że odtrącam starą pannicę, skoro wasza dostojność raczy nam zabierać sprzed nosa wszystkie młódki?

HRABIA

drwiąco
900

W trybunale sędzia zapomina o sobie i ma na oczach jedynie prawo.

FIGARO

901

Pobłażliwe dla wielkich, twarde dla małych.

HRABIA

902

Sądzisz więc, że ja żartuję?

FIGARO

903

Och, któż to wie, wasza dostojność? Tempo galantuomo[59] — powiada Włoch; czas zawsze mówi prawdę: on to pouczy mnie, kto mi życzy źle, a kto dobrze.

HRABIA

na stronie
904

Widzę, że wie wszystko: ożenię go ze starą.

FIGARO

na stronie
905

Próbował mnie przechytrzyć i czegóż się dowiedział?

SCENA SZÓSTA

Hrabia, Lokaj, Figaro

LOKAJ

oznajmiając
906

Don Guzman Gąska.

HRABIA

907

Gąska?

FIGARO

908

No tak, oczywiście. Rzeczywisty sędzia, naczelnik trybunału, pański mąż zaufania.

HRABIA

909

Niech zaczeka.

Lokaj wychodzi

SCENA SIÓDMA

Hrabia, Figaro

FIGARO

patrzy jakiś czas w milczeniu na Hrabiego pogrążonego w zadumie
910

…Czy tylko tyle życzył sobie pan hrabia?

HRABIA

opamiętując się
911

Ja?… Mówiłem, aby przyrządzić salę na audiencję.

FIGARO

912

No więc? I czegóż brakuje? Fotel dla waszej dostojności, wygodne krzesła dla uczonych w prawie, taboret dla woźnego, ławki dla adwokatów, posadzka dla wytwornej publiki, a hołota z tyłu. Idę odprawić froterów[60]

Wychodzi.

SCENA ÓSMA

HRABIA

sam
913

Ladaco zaczął dobierać się do mnie! Cóż za sposób dysputowania! Wyzyskuje każde słowo, przypiera do muru, ciągnie za język… O hultajko! O hultaju! Porozumieliście się, aby sobie zadrwić ze mnie!… Bądźcie przyjaciółmi, kochankami, bądźcie, czym wam się podoba, zgoda; ale, do kroćset! małżeństwo…

SCENA DZIEWIĄTA

Zuzanna, Hrabia

ZUZANNA

zdyszana
914

Panie hrabio… przepraszam waszą dostojność.

HRABIA

cierpko
915

Cóż takiego, moja panno?

ZUZANNA

916

Pan hrabia się gniewa?

HRABIA

917

Życzyłaś sobie czegoś zapewne?

ZUZANNA

918

Pani hrabina ma wapory. Biegłam prosić pana hrabiego, aby nam pożyczył flakonika z eterem. Odniosłabym natychmiast.

HRABIA

podając
919

Nie, nie, zatrzymaj dla siebie. Niebawem może ci się przydać.

ZUZANNA

920

Alboż kobiety takie jak ja miewają wapory? To choroba jaśniepaństwa; nabywa się jej w buduarach.

HRABIA

921

Tak czuła narzeczona, skoro jej przyjdzie stracić swego przyszłego…

ZUZANNA

922

Skoro odszkodujemy Marcelinę posagiem, który pan hrabia przyrzekł…

HRABIA

923

Przyrzekłem?

ZUZANNA

spuszczając oczy
924

Wasza dostojność, tak przynajmniej zrozumiałam.

HRABIA

925

Tak, o ile byś się zgodziła zrozumieć znowuż co innego.

ZUZANNA

ze spuszczonymi oczami
926

Czyż nie jest mym obowiązkiem być powolną waszej dostojności?

HRABIA

927

Czemuż więc, niedobra dziewczyno, nie powiedziałaś tego wcześniej?

ZUZANNA

928

Czyż jest kiedy za późno na powiedzenie prawdy?

HRABIA

929

Przyszłabyś o zmierzchu?

ZUZANNA

930

Czyż nie przechadzam się co wieczór?

HRABIA

931

Dziś rano obeszłaś się ze mną tak surowo!

ZUZANNA

932

Rano? A pazik za fotelem?

HRABIA

933

Ma słuszność, zapomniałem. Ale czemu ta uparta odmowa, kiedy Bazylio w moim imieniu…

ZUZANNA

934

Na cóż taki Bazylio?…

HRABIA

935

Ciągle ma słuszność! Mimo to imć Figaro, któremu, obawiam się bardzo, wypaplałaś wszystko…

ZUZANNA

936

Hm! Zapewne, mówię mu wszystko z wyjątkiem tego, co trzeba zmilczeć.

HRABIA

śmiejąc się
937

Och, filutko! Więc przyrzekasz? Gdybyś chybiła słowu… porozumiejmy się, moje serce: nic ze schadzki — nic z posagu, nic z małżeństwa.

ZUZANNA

z głębokim dygiem
938

Ale też jeśli nic z małżeństwa, nic z przywileju pańskiego, wasza dostojność.

HRABIA

939

Skąd ona bierze tyle sprytu, ta dziewczyna? Na honor, szaleć będę za nią! Ale twoja pani czeka na flakon…

ZUZANNA

śmiejąc się i oddając flakon
940

Czyż mogłabym mówić z panem bez pozoru?

HRABIA

chce ją uściskać
941

Rozkoszne stworzenie!

ZUZANNA

wymyka się
942

Ktoś idzie.

HRABIA

na stronie
943

Mam ją.

wychodzi śpiesznie

ZUZANNA

944

Chodźmy zdać sprawę pani.

SCENA DZIESIĄTA

Zuzanna, Figaro

FIGARO

945

Zuziu! Zuziu! Gdzie ty tak pędzisz prosto z rozmowy z hrabią?

ZUZANNA

946

Prawuj się teraz, jeśli chcesz; w tej chwili wygrałeś proces.

ucieka

FIGARO

spieszy za nią
947

Ależ, powiedz…

SCENA JEDENASTA

HRABIA

wraca sam
948

„W tej chwili wygrałeś proces”! Byłbym wpadł w ładną pułapkę! O moja miła parko! Już ja was nauczę!… Piękny wyroczek, legalnie uzasadniony… Ale gdyby miał spłacić tę starą… Ba, czym?… Gdyby spłacił… Ech, czy nie mam dumnego Antonia, którego szlachetna pycha nie chce Figara za siostrzeńca, gardząc w jego osobie nieznanym przybłędą? Gdyby mu podbić bębenka… Czemu nie? Na szerokim łanie intrygi trzeba hodować wszystko, nawet próżność głuptasa. woła Anto…

widząc wchodzącą Marcelinę itd., Hrabia wychodzi

SCENA DWUNASTA

Bartolo, Marcelina, Gąska

MARCELINA

do Gąski
949

Panie sędzio, niech pan wysłucha mej sprawy.

GĄSKA

w todze sędziowskiej, zająkuje się nieco
950

Do-obrze więc! Werba-alizujemy[61].

BARTOLO

951

Chodzi o przyrzeczenie małżeństwa.

MARCELINA

952

Połączone z pożyczką pieniężną.

GĄSKA

953

Ro-ozumiem, et caetera, jak na-astępuje.

MARCELINA

954

Nie, panie sędzio, bez et caetera.

GĄSKA

955

Ro-ozumiem; masz pani sumę?

MARCELINA

956

Nie, panie sędzio, to ja pożyczyłam.

GĄSKA

957

Ro-ozumiem, ro-ozumiem; żądasz pani zwrotu?

MARCELINA

958

Nie, panie sędzio; żądam, aby mnie zaślubił.

GĄSKA

959

Ro-ozumiem do-oskonale. A on, czy chce za-aślubić?

MARCELINA

960

Nie, panie sędzio; o to właśnie proces.

GĄSKA

961

Czy pa-ani mniemasz, że ja nie ro-ozumiem pro-ocesu?

MARCELINA

962

Nie, panie sędzio! do Bartola W kogóżeśmy wpadli! do Gąski Jak to! To pan będzie nas sądził?

GĄSKA

963

Czyż w innym celu nabyłem swoją po-osadę?

MARCELINA

wzdychając
964

To wielkie nadużycie taki handel!

GĄSKA

965

Tak, le-epiej by było dawać je nam darmo. Przeciw ko-omu wnosisz pani skargę?

SCENA TRZYNASTA

Bartolo, Marcelina, Gąska; Figaro wraca, zacierając ręce

MARCELINA

966

Przeciw temu oto niegodziwcowi, panie sędzio.

FIGARO

bardzo wesoło do Marceliny
967

Może przeszkadzam? Hrabia przybędzie za momencik, panie radco.

GĄSKA

968

Wi-idziałem już gdzieś tego chło-opca.

FIGARO

969

U szanownej małżonki pańskiej, w Sewilli, do jej usług, panie radco.

GĄSKA

970

Kie-edyż to?

FIGARO

971

Nieco mniej niż rok przed urodzeniem szanownego młodszego pańskiego syna. Śliczny chłopak, dumny zeń jestem.

GĄSKA

972

Tak, najła-adniejszy ze wszystkich. Powiadają, że ty tu coś bro-oisz?

FIGARO

973

Pan radca nadto łaskawy. Ledwie jest o czym mówić.

GĄSKA

974

O-obietnica małżeństwa! Ha! ha! Biedny du-udek!

FIGARO

975

Panie radco…

GĄSKA

976

Mówiłeś już z moim se-ekretarzem, poczciwym chłopcem?

FIGARO

977

Imć Łapowy, pisarz trybunału?

GĄSKA

978

Tak; to jest, wła-aściwie, on jada z dwóch żło-obów.

FIGARO

979

Jada! Powiedzmy: żre! Och, tak, byłem u niego wedle ekstraktu, i dubeltowego ekstraktu, jak zresztą w zwyczaju.

GĄSKA

980

Należy dopełnić fo-ormy.

FIGARO

981

Oczywiście, panie radco; o ile treść procesu należy do stron, wiadomo, że forma jest przywilejem trybunału.

GĄSKA

982

Nie ta-aki głupi, jak mi się zrazu wy-ydawało. Dobrze więc, przy-yjacielu, skoro z ciebie taki łepak, bę-ędziemy mieli pieczę o twej sprawie.

FIGARO

983

Panie radco, zdaję się na pańską sprawiedliwość, mimo że jesteś sędzią.

GĄSKA

984

Hę?… Tak, je-estem sędzią. Ale jeśliś winien, a nie pła-acisz?

FIGARO

985

W takim razie pan sędzia widzi, że to tak, jakbym nie był winien.

GĄSKA

986

Bez wą-ątpienia. Hę? hę? Co on po-owiada?

SCENA CZTERNASTA

Bartolo, Marcelina, Hrabia, Gąska, Figaro, Woźny

WOŹNY

idzie przed Hrabią i krzyczy
987

Jego dostojność, panowie!

HRABIA

988

Co, pan w todze, panie Gąska! Toć to domowa sprawa: zwykły surdut byłby aż nadto dobry.

GĄSKA

989

To pan jest aż nadto dobry, panie hra-abio. Ale ja się nie ruszam bez togi; przede wszystkim fo-orma, uważa wasza dostojność, fo-orma! Niejeden, który śmieje się z sędziego w kubraku, zadrży na sam widok prokuratora w todze. Fo-orma, o, fo-orma!

HRABIA

do Woźnego
990

Proszę wpuścić trybunał.

WOŹNY

otwiera, krzycząc
991

Wysoki trybunał!

SCENA PIĘTNASTA

Ciż sami, Antonio, służba zamkowa, wieśniacy i wieśniaczki w weselnych strojach, Hrabia na wielkim fotelu. Gąska na krześle obok, Pisarz na zydlu za stołem; sędziowie, adwokaci na ławkach, Marcelina obok Bartola; Figaro na drugiej ławce; chłopi i służba stoją z tyłu.

GĄSKA

do Łapowego
992

Mości Łapowy, proszę powołać strony.

ŁAPOWY

czyta
993

„Szlachetnie, bardzo szlachetnie, nieskończenie szlachetnie urodzony don Pedro George, hidalgo, baron de los Altos y Montes Fieros y otros montes; przeciw imć Alonzowi Kalderonowi, młodemu autorowi dramatycznemu. Chodzi o komedię nieżywo narodzoną, której każdy się wypiera i zwala ją na drugiego”.

HRABIA

994

Obaj mają słuszność. Oddala się sprawę. Jeśli spłodzą we dwóch nowe dzieło, które zyska nieco uznania, nakazuje się, że szlachcic da mu swoje nazwisko, poeta zaś talent.

ŁAPOWY

czyta inny papier
995

„Andrzej Petruccio, rolnik; przeciw poborcy podatków”. Chodzi o samowolne wymuszenie.

HRABIA

996

Sprawa nie należy do naszej kompetencji. Lepiej przysłużę się moim poddanym, popierając ich u króla. Idź dalej.

Łapowy, bierze trzeci papier; Bartolo i Figaro wstają

ŁAPOWY

997

„Barbara Agar Raab Magdalena Michalina Marcelina Chwacianka, panna, pełnoletnia…”.

Marcelina wstaje i kłania się
998

„…przeciw imć Figaro…”. Imię chrzestne in blanco[62].

FIGARO

999

Anonim.

GĄSKA

1000

A-anonim! Có-óż to za pa-atron?

FIGARO

1001

Mój własny.

ŁAPOWY

pisze
1002

Przeciw Anonimowi Figaro. Stan?

FIGARO

1003

Szlachcic.

HRABIA

1004

Szlachcic?

Łapowy pisze

FIGARO

1005

Gdyby niebo zechciało, byłbym synem księcia.

HRABIA

do Łapowego
1006

Dalej.

WOŹNY

krzyczy
1007

Cisza, panowie!

ŁAPOWY

czyta
1008

„…W sprawie pozwania pomienionego Figara o małżeństwo przez rzeczoną Chwaciankę. Przy czym doktor Bartolo będzie stawał za skarżącą, rzeczony zaś Figaro za samego siebie, jeśli trybunał zezwoli na to, wbrew postanowieniom obyczaju i jurysprudencji[63]”.

FIGARO

1009

Obyczaj, mości Łapowy, jest często nadużyciem. Klient, bodaj trochę wykształcony, zawsze zna lepiej własną sprawę niż pewni adwokaci, którzy, pocąc się na zimno, drąc się ile tchu i znając wszystko z wyjątkiem faktu, o który chodzi, równie mało troszczą się o to, że zrujnują klienta, jak o to, że znudzą audytorium i uśpią trybunał, bardziej później nadęci, niż gdyby ułożyli Oratio pro Murena[64]. Co do mnie, opowiem rzecz w niewielu słowach. Panowie…

ŁAPOWY

1010

Straciłeś ich aż nadto, nie jesteś bowiem stroną skarżącą i przysługuje ci jedynie obrona. Zbliż się, doktorze, i odczytaj przyrzeczenie.

FIGARO

1011

Ba! Przyrzeczenie.

BARTOLO

kładąc okulary
1012

Jest zupełnie jasne.

GĄSKA

1013

Zo-obaczmyż.

ŁAPOWY

1014

Cisza, panowie!

WOŹNY

krzyczy
1015

Cisza!

BARTOLO

czyta
1016

„Ja, podpisany, uznaję, iż otrzymałem od jejmość Marceliny Chwacianki, w zamku Aguas-Frescas, dwa tysiące bitych talarów, którą to sumę przyrzekam, że oddam jej na żądanie w tymże zamku lubo że ją zaślubię w odwdzięczeniu tej przysługi”. Konkluzja moja domaga się zapłacenia obligu i dopełnienia obietnicy plus koszta prawne. przechodząc w ton obrońcy Panowie!… Nigdy bardziej interesująca sprawa nie zaprzątała uwagi trybunału; i od czasu Aleksandra Wielkiego, który przyrzekł małżeństwo pięknej Telestris…

HRABIA

przerywając
1017

Nim pójdziemy dalej, panie adwokacie: czy oskarżony uznaje ważność obligu?

GĄSKA

do Figara
1018

Co pan masz do powiedzenia na to, co ci o-odczytano?

FIGARO

1019

Tylko to, panowie, iż musiała zajść zła wola, omyłka lub nieuwaga w sposobie odczytania aktu, albowiem nie jest tam napisane, „że tę sumę oddam lubo[65] że zaślubię”, ale „że tę sumę oddam lub że zaślubię”; a to wielka różnica.

HRABIA

1020

Czy w akcie jest lub czy lubo?

BARTOLO

1021

Lubo.

FIGARO

1022

Lub.

GĄSKA

1023

Mości Łapowy, przeczytaj sa-am.

ŁAPOWY

biorąc papier
1024

To najpewniejsze; często strony przekręcają w czytaniu. czyta mamrocząc A-a a-a. Chwacianka-a-a-a… Aha! którą to sumę oddam jej w tymże zamku… lub… lubo… lub… lubo… Tak niewyraźnie napisane… kleksa ktoś usadził…

GĄSKA

1025

Kle-eksa? A-aha!

BARTOLO

ciągnąc obronę
1026

Ja twierdzę, iż to jest łącznik kopulatywny[66] lubo, który wiąże korelatywne[67] członki zdania: spłacę pannę tę a tę lubo się z nią ożenię.

FIGARO

1027

Ja zaś twierdzę, że to jest łącznik alternatywny lub, który rozdziela pomienione członki: spłacę pannę lub się z nią ożenię. Trafił frant na franta, pedant na pedanta. Niech mi wyjeżdża z łaciną, ja go zazionę greką; ani zipnie.

HRABIA

1028

Jak rozsądzić taką sprzeczność?

BARTOLO

1029

Zgadzamy się. Taki lichy wykręt nie uratuje winnego. Rozpatrzmy skrypt w tym sensie… czyta „że oddam jej na żądanie w tymże zamku lub że ją zaślubię. To tak, jakby kto powiedział, panowie: „Weźmiesz środek przeczyszczający lub (niby inaczej rzekłszy) dwa grany rabarby”; co wychodzi na jedno z tym: „Weźmiesz środek przeczyszczający, czyli dwa grany rabarby”. Albo: „Zastosujmy u chorego derivativum lub krwiopuszczenie”; to tak, jakby powiedział: „Zastosujemy derivativum, czyli krwiopuszczenie”. Zatem: „Spłacę ją w tymże zamku lub się z nią ożenię”, to znaczy: „Spłacę ją w tymże zamku, czyli się z nią ożenię…”.

FIGARO

1030

Wcale nie. Zdanie opiewa w tym sensie: „Chorego zabija choroba lub lekarz”; lub lekarz, to niewątpliwe. Inny przykład: „Nie będziesz pisał nic, co by się podobało publiczności, lub głupcy będą cię szkalować”; lub głupcy, sens jasny; w tym bowiem wypadku głupcy albo łajdaki stanowią podmiot rządzący. Czy mistrz Bartolo sądzi, że ja zapomniałem gramatyki? Zatem oddam jej w tymże zamku, przecinek, lub się z nią ożenię…

BARTOLO

szybko
1031

Bez przecinka.

FIGARO

szybko
1032

Z przecinkiem. Przecinek, panowie, lub się z nią ożenię.

BARTOLO

patrząc w papier, szybko
1033

Nie ma przecinka, panowie.

FIGARO

szybko
1034

Był przecinek, panowie. Zresztą człowiek, który zaślubia, czyż ma obowiązek oddawać?

BARTOLO

szybko
1035

Tak; żądamy małżeństwa z separacją od wspólności majątków.

FIGARO

szybko
1036

A ja od wspólności łoża, skoro małżeństwo nie jest umorzeniem.

sędziowie wstają i naradzają się po cichu

BARTOLO

1037

Pocieszne wykręty!

ŁAPOWY

1038

Cisza, panowie!

WOŹNY

wrzeszczy
1039

Ci-isza!

BARTOLO

1040

Obwieś nazywa to płaceniem długów.

FIGARO

1041

Czy pan swojej sprawy bronisz, panie adwokacie?

BARTOLO

1042

Bronię tej panienki.

FIGARO

1043

Bredź pan dalej, ale przestań znieważać. Kiedy, lękając się zapalczywości stron, trybunały zgodziły się na to, aby osoby trzecie stawały w ich imieniu, nie uczyniły tego po to, aby ci spokojni obrońcy mieli się stać bezkarnymi napastnikami; czynić tak znaczy poniżać najszlachetniejszą instytucję.

sędziowie wciąż naradzają się po cichu

ANTONIO

do Marceliny, pokazując sędziów
1044

Co oni tyle mamroczą?

MARCELINA

1045

Przekupiono głównego sędziego; on przekupuje drugich, i proces przegrany.

BARTOLO

półgłosem, ponuro
1046

Obawiam się.

FIGARO

wesoło
1047

Brawo, Marcelinko!

ŁAPOWY

wstaje, do Marceliny
1048

Ha! To za wiele! Oskarżam tę panią i dla honoru trybunału żądam, aby zanim się wyda wyrok w tamtej sprawie — osądzono wprzód ten proces.

HRABIA

siada
1049

Nie, mości pisarzu, nie będę wyrokował w sprawie mej osobistej zniewagi; hiszpański sędzia nie będzie się musiał wstydzić wybryku godnego zaledwie azjatyckich trybunałów: dosyć już innych nadużyć. Postaram się uleczyć jedno z nich, motywując mój wyrok: każdy sędzia, który uchyla się od tego, jest wrogiem praw. Czego może żądać skarżycielka? Małżeństwa w razie niezapłacenia; obie rzeczy razem kolidowałyby z sobą.

ŁAPOWY

1050

Cisza, panowie.

WOŹNY

wrzeszcząc
1051

Ci-isza!

HRABIA

1052

Co mówi obżałowany[68]? Że chce zachować wolność; ma prawo.

FIGARO

z radością
1053

Wygrałem!

HRABIA

1054

Ale skoro brzmienie tekstu mówi: „Którą sumę zapłacę na pierwsze żądanie lub zaślubię etc.”, trybunał skazuje obżałowanego na zapłacenie powódce dwóch tysięcy bitych talarów lub zaślubienie jej w ciągu doby.

wstaje

FIGARO

zdumiony
1055

Przegrałem.

ANTONIO

z radością
1056

Wspaniały wyrok!

FIGARO

1057

W czym wspaniały?

ANTONIO

1058

W tym, że nie jesteś już moim siostrzeńcem. Serdeczne dzięki, wasza dostojność.

WOŹNY

krzycząc
1059

Na ustęp[69]! Na ustęp!

lud wychodzi

ANTONIO

1060

Opowiem wszystko mojej siostrzenicy.

wychodzi

SCENA SZESNASTA

Hrabia przechadza się tam i z powrotem. Marcelina, Bartolo, Figaro, Gąska

MARCELINA

siada
1061

Uff! Oddycham!

FIGARO

1062

A ja się dławię.

HRABIA

na stronie
1063

Zemściłem się bodaj, to sprawia ulgę.

FIGARO

na stronie
1064

A ten Bazylio, który miał się sprzeciwiać małżeństwu Marceliny, widzicie go, jak wraca! do Hrabiego, który odchodzi Wasza dostojność nas opuszcza?

HRABIA

1065

Sprawa osądzona.

FIGARO

do Gąski
1066

To ten rajca, ten brzuchacz przeklęty…

GĄSKA

1067

Ja brzu-uchacz?…

FIGARO

1068

Oczywiście. A ja się nie ożenię; szlachcic ma jedno słowo.

BARTOLO

1069

Ożenisz się.

FIGARO

1070

Bez zezwolenia mych szlachetnych rodziców?

BARTOLO

1071

Wymień ich, pokaż.

FIGARO

1072

Dajcie mi nieco czasu; tuj, tuj, a dopadnę ich: mija piętnaście lat, jak ich szukam.

BARTOLO

1073

Samochwał! Pewnie jest jakimś znajdą!

FIGARO

1074

Prędzej zgubą, doktorze; a raczej skradzionym dzieckiem.

HRABIA

wraca
1075

Zgubionym, porwanym, gdzież dowody? Krzyczałby, że mu się dzieje niesprawiedliwość.

FIGARO

1076

Wasza dostojność, gdyby koronkowe pieluszki, haftowane materie i klejnoty, jakie znaleźli przy mnie opryszki, nie wskazywały na me wysokie urodzenie, zapobiegliwość, z jaką wyciśnięto mi znaki rozpoznawcze, świadczyłaby dowodnie, jak szacownym byłem synem…

chce obnażyć prawe ramię

MARCELINA

wstając żywo
1077

Łopatka na prawym ramieniu?

FIGARO

1078

Skąd pani wiesz?

MARCELINA

1079

Bogi! To on!

FIGARO

1080

Tak, to ja.

BARTOLO

do Marceliny
1081

Kto: on?

MARCELINA

żywo
1082

Emanuel.

BARTOLO

do Figara
1083

Porwali cię Cyganie?

FIGARO

w podnieceniu
1084

Tuż koło zamku. Zacny doktorze, jeżeli mnie wrócisz mej szlachetnej rodzinie, naznacz, jaką chcesz, cenę za tę usługę; góry złota nie przerażą mych znamienitych krewnych.

BARTOLO

ukazując Marcelinę
1085

Oto twoja matka.

FIGARO

1086

Mleczna[70]?

BARTOLO

1087

Rodzona!

FIGARO

1088

Wytłumaczcie się.

MARCELINA

ukazując Bartola
1089

Oto ojciec.

FIGARO

zrozpaczony
1090

Au! au! au! o, ja nieszczęsny!

MARCELINA

1091

Czy natura nie mówiła ci tego tysiąc razy?

FIGARO

1092

Nigdy.

HRABIA

na stronie
1093

Jego matka!

GĄSKA

1094

To ja-asne: nie o-ożeni się z nią.

BARTOLO

1095

Ani ja.

MARCELINA

1096

Ani ty! A twój syn? Przysiągłeś mi…

BARTOLO

1097

Byłem szalony. Gdyby podobne wspomnienia obowiązywały, trzeba by się żenić z całym światem.

GĄSKA

1098

A gdyby wglą-ądać tak ściśle, nikt nie że-eniłby się z nikim.

BARTOLO

1099

Błędy tak pospolite! Opłakana młodość!

MARCELINA

rozgrzewając się stopniowo
1100

Tak, opłakana więcej, niżby kto mniemał! Nie myślę zapierać się swych błędów; ten dzień dostarczył aż nazbyt jawnego ich dowodu. Ale jak ciężko pokutować za nie po trzydziestu latach przykładnego życia! Urodziłam się, aby być cnotliwą, byłam nią, odkąd mi dane było osiągnąć pełnię rozumu. Ale w wieku złudzeń, niedoświadczenia i potrzeb, gdy uwodziciele oblegają nas, a nędza nas zjada, co może przeciwstawić biedna dziewczyna tylu zjednoczonym wrogom? Niejeden z tych, co nas surowo sądzą, sam w swoim życiu zgubił może dziesięć nieszczęśliwych!

FIGARO

1101

Najwinniejsi są zawsze najmniej wspaniałomyślni — oto reguła.

MARCELINA

z uniesieniem
1102

Ludzie więcej niż niewdzięczni, którzy kalacie wzgardą igraszki swoich namiętności, swoje ofiary, was to trzeba by karać za błędy naszej młodości, was i waszych urzędników, tak dumnych z prawa sądzenia nas, a zarazem przez swą zbrodniczą niedbałość odejmujących nam wszelki uczciwy sposób egzystencji! Czy jest choć jedno rzemiosło dla nieszczęśliwych dziewcząt? Miały naturalne prawo do wszystkiego, co jest strojem kobiecym; dziś współzawodniczą z nimi tysiące męskich robotników.

FIGARO

1103

Każą haftować nawet żołnierzom!

MARCELINA

podniecona
1104

Nawet w najwyższych klasach kobiety uzyskują od was jedynie parodię szacunku. Mamione pozorną czołobitnością, tkwią w istotnej niewoli; traktowane jak małoletnie, gdy chodzi o ich majątek, karane jak pełnoletnie, gdy chodzi o ich błędy. Ha! Z każdego punktu widzenia postępowanie wasze budzi we mnie wstręt lub litość.

FIGARO

1105

Ma słuszność.

HRABIA

na stronie
1106

Straszliwą słuszność.

GĄSKA

1107

Mój Bo-oże! Ma słuszność.

MARCELINA

1108

Ale co nam znaczy, synu, odmowa niegodziwego człowieka? Nie patrz, skąd przychodzisz, ale dokąd idziesz. To jedno ma wagę dla świata. Za kilka miesięcy narzeczona twoja zależeć będzie tylko od siebie; przyjmie cię, ręczę; żyj między żoną a tkliwą matką, które będą cię kochały na wyprzódki. Bądź pobłażliwy dla nich, szczęśliwy dla siebie, wesół, dobry i miły dla całego świata, a matka twoja nic nie będzie pragnąć więcej.

FIGARO

1109

Złote słowa, mamusiu, jestem twojego zdania. Jacyż ludzie głupi, w istocie! Na te tysiące lat, które świat się toczy, w tym oceanie istnienia, gdzie przypadkowo wyłowiłem jakieś tam liche trzydzieści lat, które nie wrócą już nigdy, miałbym się dręczyć, komu je jestem winien! Pal sześć tych, którzy się tym kłopocą. Spędzić tak życie na szamotaniu się to znaczy ciągle czuć swoje chomąto jak te nieszczęśliwe konie holujące galary pod wodę, które nie spoczywają nigdy, nawet kiedy stoją w miejscu, i wciąż ciągną, mimo iż przestaną iść. Zaczekamy.

HRABIA

1110

Ta głupia awantura krzyżuje mi wszystko.

GĄSKA

do Figara
1111

A szlachectwo, a zamek? Wpro-owa-dzałeś w błąd sprawiedliwość.

FIGARO

1112

Ładną mi sztukę chciała spłatać ta wasza sprawiedliwość! Toć dla przeklętych stu talarów omal dwadzieścia razy nie utrupiłem tego jegomości, który okazuje się dziś moim ojcem! Ale skoro niebo ocaliło mą cnotę od tych niebezpieczeństw, przyjm, ojcze, moje przeprosiny… a ty, matko, uściskaj mnie… najbardziej macierzyńsko, jak zdołasz…

Marcelina rzuca mu się na szyję

SCENA SIEDEMNASTA

Bartolo, Figaro, Marcelina, Gąska, Zuzanna, Antonio, Hrabia

ZUZANNA

wbiegając z sakiewką w dłoni
1113

Wasza dostojność, proszę wstrzymać wszystko; proszę cofnąć to małżeństwo; spłacę jejmość pannę posagiem, jaki dostałam od pani.

HRABIA

na stronie
1114

Do czarta z panią! Wszystko się spiknęło.

wychodzi

SCENA OSIEMNASTA

Bartolo, Antonio, Zuzanna, Figaro, Marcelina, Gąska

ANTONIO

widząc, jak Figaro ściska swą matkę, mówi do Zuzanny
1115

Aha! Spłacisz! Patrz, patrz.

ZUZANNA

odwraca się
1116

Dość już widziałam; chodź, wuju.

FIGARO

zatrzymując ją
1117

Nie, jeśli łaska. Cóż widziałaś?

ZUZANNA

1118

Moją głupotę, a twoją podłość.

FIGARO

1119

Ani jedno, ani drugie.

ZUZANNA

w gniewie
1120

A żeń się, ile chcesz, skoro się z nią cackasz.

FIGARO

wesoło
1121

Cackam się, ale się nie ożenię!!

Zuzanna chce wyjść, Figaro zatrzymuje ją

ZUZANNA

daje mu policzek
1122

Bezczelny, śmiesz mnie zatrzymywać!

FIGARO

do publiczności
1123

To się nazywa miłość! Nim się rozstaniemy, błagam, przypatrz się tej drogiej istocie.

ZUZANNA

1124

Patrzę.

FIGARO

1125

I widzi ci się?…

ZUZANNA

1126

Ohydna.

FIGARO

1127

Niech żyje zazdrość, nie targuje się o słowa.

MARCELINA

z otwartymi ramionami
1128

Uściskaj swą matkę, śliczna Zuziulko. Niegodziwiec, który cię dręczy, jest mym synem.

ZUZANNA

biegnie ku niej
1129

Pani jego matką!

trwają przez chwilę w objęciach

ANTONIO

1130

To niby od teraz?…

FIGARO

1131

Dowiedziałem się o tym.

MARCELINA

w podnieceniu
1132

Nie, serce moje prąc mnie ku niemu myliło się jedynie co do pobudek; to krew mówiła we mnie.

FIGARO

1133

A we mnie zdrowy rozsądek kierował instynktem, kiedy ci się broniłem; nie czułem zresztą do ciebie żadnej nienawiści: dowodem pieniądze…

MARCELINA

oddając mu papier
1134

Są twoje. Odbierz skrypt — to twoje wiano.

ZUZANNA

rzuca mu sakiewkę
1135

Weź i to.

MARCELINA

rozgorączkowana
1136

Dość już nieszczęśliwa jako panna, miałam się stać najnędzniejszą z żon — i oto jestem najszczęśliwszą z matek! Uściskajcie mnie oboje; łączę w was całą mą tkliwość. Szczęśliwa dziś jestem, moje dzieci: ach, jak ja was będę kochać!

FIGARO

rozczulony, żywo
1137

Przestań, mamusiu, przestań! Chcesz roztopić w wilgoci oczy moje, zroszone pierwszymi łzami, jakie znam? Ale są to, na szczęście, łzy radości. Co za głupota! Omal się ich wstydziłem; czułem, jak płyną mi między palce: patrz, rozstawia palce i wstrzymywałem je jak głupiec! Do diaska ze wstydem! Chcę śmiać się i płakać równocześnie; człowiek nie doświadcza dwa razy w życiu tego, co ja czuję.

tuli matkę z jednej strony, Zuzannę z drugiej

MARCELINA

1138

O drogie dziecko!

ZUZANNA

1139

Drogi Figaro!

GĄSKA

ocierając oczy chusteczką
1140

A to co? Czy i-i ja ta-aki głupi jestem?

FIGARO

w uniesieniu
1141

Zgryzoto, teraz mogę cię wyzywać! Dosięgnij mnie, jeśli się odważysz, między dwiema ukochanymi istotami.

ANTONIO

do Figara
1142

Nie tyle karesów, jeśli łaska. Gdy chodzi w rodzinie o małżeństwo, wpierw zwykli pobierać się rodzice, rozumiesz? Czy twoi podają sobie ręce?

BARTOLO

1143

Moja ręka! Niech mi wprzód uschnie i odpadnie, nim ją oddam matce takiego obwiesia!

ANTONIO

do Bartola
1144

Zatem jesteś pan tylko ojczulkiem z lewej ręki? do Figara W takim razie, mości galancie, nici z tego.

ZUZANNA

1145

Och, wuju!…

ANTONIO

1146

Miałbym oddać dziecko rodzonej siostry komuś, kto sam jest niczyj?

GĄSKA

1147

Czy to mo-ożliwe, ty głupi? Zawsze się jest czyimś dzie-eckiem.

ANTONIO

1148

Bajbaju!… Nie dostanie jej nigdy.

wychodzi

SCENA DZIEWIĘTNASTA

Bartolo, Zuzanna, Figaro, Marcelina, Gąska

BARTOLO

do Figara
1149

Szukajże teraz, kto cię zaadoptuje.

chce odejść

MARCELINA

biegnie za Bartolem, chwyta go wpół i wiedzie go z powrotem
1150

Czekaj, doktorze, nie odchodź!

FIGARO

na stronie
1151

Nie! Wszyscy głupcy całej Andaluzji rozpętali się przeciw memu małżeństwu!

ZUZANNA

do Bartola
1152

Tato, tatusiu, to twój syn.

MARCELINA

do Bartola
1153

Dowcip, talenty, uroda.

FIGARO

do Bartola
1154

I nie kosztował cię ani szeląga.

BARTOLO

1155

A sto talarów, które mi wyłudził?

MARCELINA

pieszcząc go
1156

Tak będziemy dbali o ciebie, tatusiu!

ZUZANNA

pieszcząc go
1157

Tak będziemy cię kochać, tatuleńku!

BARTOLO

rozczulony
1158

Tato, tatusiu, tatuleńku! Ot, jeszcze głupszy jestem niż pan sędzia. wskazując Gąskę Daję sobą powodować jak dziecko.

Marcelina i Zuzanna ściskają go
1159

Och nie! Nie powiedziałem „tak”. obraca się Gdzie się podział pan hrabia?

FIGARO

1160

Biegnijmy za nim; wydrzyjmy mu ostatnie słowo. Gdyby uknuł jeszcze jaką intrygę, trzeba by wszystko zaczynać od nowa.

WSZYSCY RAZEM

1161

Biegnijmy, biegnijmy.

pociągają za sobą Bartola

SCENA DWUDZIESTA

GĄSKA

sam
1162

Głu-upszy niż pan sę-ędzia! Można sa-amemu o sobie mówić ta-akie rzeczy, ale… Tute-ejsi ludzie nie zna-ają grze-eczności.

wychodzi

AKT CZWARTY

Scena przedstawia galerię ozdobioną kandelabrami, zapalonymi świecznikami, kwiatami, girlandami, słowem, przygotowaną do uroczystości. Na przodzie po prawej stół z przyborami do pisania, za nim fotel.

SCENA PIERWSZA

Figaro, Zuzanna

FIGARO

trzymając ją wpół
1163

I cóż, kochanie, zadowolona jesteś? Miodopłynna mamusia nawróciła doktora! Mimo niechęci, żeni się z nią, przeklęty wujaszek nie może już ani pisnąć; jedynie hrabia się wścieka, ostatecznie bowiem nasze małżeństwo będzie owocem tego związku. Uśmiechnijże się trochę z tego szczęśliwego obrotu.

ZUZANNA

1164

Widziałeś kiedy co osobliwszego?

FIGARO

1165

Weselszego raczej. Chcieliśmy wydrzeć jedno wiano jego ekscelencji i oto mamy już dwa, a żadne od niego. Ścigała cię zaciekła rywalka, ja byłem pastwą rozjuszonej furii i oto nagle zmieniła się w najlepszą z matek. Wczoraj byłem niby sam na świecie i oto mam całą rodzinę; nie tak wspaniałą, co prawda, jak ją sobie w myślach sztyftowałem, ale wcale niezłą dla nas, którzy nie jesteśmy tak ambitni jak bogacze.

ZUZANNA

1166

Z tym wszystkim, drogi Figaro, z rzeczy, które układałeś, których oczekiwaliśmy, żadna się nie ziściła!

FIGARO

1167

Przypadek lepiej się spisał niż my wszyscy, moja mała. Tak toczy się świat: człowiek mozoli się, snuje plany, ciągnie w jedną stronę; los spełnia je z drugiej. Od niesytego zdobywcy, który chciałby połknąć ziemię, aż do spokojnego ślepca, który daje się wieść swemu psu, wszyscy są igraszką pani Fortuny; a jeszcze ślepiec z psem lepszego często ma przewodnika i mniej podlega omyłkom niż inny ślepiec wśród całego swego dworu! Co się tyczy uroczego ślepca zwanego Miłością…

znów przygarnia ją czule

ZUZANNA

1168

Ach, to jedyny, który mnie obchodzi!

FIGARO

1169

Pozwól tedy, iż obejmując rolę Szaleństwa będę dobrym psem, który miłość zawiedzie do twej miluchnej bramy; i oto znaleźliśmy pomieszczenie na całe życie!

ZUZANNA

śmiejąc się
1170

Miłość i ty?

FIGARO

1171

Ja i miłość.

ZUZANNA

1172

I nie będziesz szukał innej kwatery?

FIGARO

1173

Jeśli mnie na tym złapiesz, niech tysiąc tysięcy gachów…Prawda

ZUZANNA

1174

Przesadzasz: powiedz szczerą prawdę.

FIGARO

1175

Najprawdziwszą!

ZUZANNA

1176

Pfe, ty nic dobrego! Więc są różne?

FIGARO

1177

Ba, jeszcze jak! Od czasu jak zauważono, że dawne szaleństwa stają się mądrością i że dawne kłamstewka, dość licho zasadzone, wydały duże, duże prawdy, mamy ich najrozmaitsze rodzaje. I te, które się wie, nie śmiejąc ich rozpowszechniać: o, bo nie każdą zdrowo jest głosić; i te, które się chwali, nie wierząc w nie: o, bo nie w każdą prawdę dobrze jest wierzyć; i namiętne przysięgi, groźby matek, zaklęcia pijaków, obietnice dworaków, ostatnie słowo kupców: nie masz temu końca. Jedynie miłość moja dla Zuzi jest prawdą szczerej próby.

ZUZANNA

1178

Podoba mi się twój humor przez to, że taki pusty: czuć, żeś szczęśliwy. Mówmy o schadzce z hrabią.

FIGARO

1179

Lub raczej nie mówmy o niej nigdy; omal że mnie nie kosztowała mojej Zuzanny.

ZUZANNA

1180

Nie chcesz już tedy, aby przyszła do skutku?

FIGARO

1181

Jeśli mnie kochasz, Zuziu, przyrzeknij mi to; niech hrabia zmarznie czekając; to jego kara.

ZUZANNA

1182

Więcej mnie kosztowało zgodzić się, niż będzie mi ciężko chybić przyrzeczeniu; nie ma już mowy o tym.

FIGARO

1183

Prawdziwa prawda?

ZUZANNA

1184

Ja nie jestem taka jak wy, panowie uczeni! Ja mam tylko jedną.

FIGARO

1185

I będziesz mnie kochała trochę?

ZUZANNA

1186

Bardzo.

FIGARO

1187

To za mało.

ZUZANNA

1188

A ile?

FIGARO

1189

Gdy chodzi o miłość, widzisz, Zuziu, zanadto to jeszcze nie dosyć.

ZUZANNA

1190

Nie rozumiem się na tych mądrościach, ale będę kochała tylko męża.

FIGARO

1191

Dotrzymaj słowa, a będziesz pięknym wyjątkiem z powszechnego obyczaju!

chce ją uściskać

SCENA DRUGA

Figaro, Zuzanna, Hrabina

HRABINA

1192

Och, miałam słuszność: gdziekolwiek się ich zdybie, można być pewną, zawsze razem. Ej, Figaro, okradasz przyszłość, małżeństwo i samego siebie, nadużywając w ten sposób słodkiego sam na sam… Wszyscy czekają, niecierpliwią się.

FIGARO

1193

To prawda, pani hrabino, zapominam o świecie. Przedstawię im swoje usprawiedliwienie.

chce wziąć ze sobą Zuzannę

HRABINA

zatrzymując ją
1194

Pośpieszy za tobą.

SCENA TRZECIA

Zuzanna, Hrabina

HRABINA

1195

Masz wszystko, czego trzeba, aby pomieniać się na suknie?

ZUZANNA

1196

Nic nie trzeba, pani hrabino; nie będzie schadzki.

HRABINA

1197

Jak to? Zmieniłaś zdanie?

ZUZANNA

1198

To Figaro.

HRABINA

1199

Zwodzisz mnie.

ZUZANNA

1200

Miłosierne nieba!

HRABINA

1201

Figaro nie jest człowiekiem, który by tak łatwo żegnał się z posagiem.

ZUZANNA

1202

Pani hrabino! Co pani przypuszcza?

HRABINA

1203

Iż porozumiawszy się z hrabią, żałujesz teraz, że zdradziłaś mi jego zamysły. Znam cię na wylot. Zostaw mnie.

chce wyjść

ZUZANNA

pada jej do kolan
1204

Na imię niebios, nadziei naszej! Pani sama nie wie, jaką mi krzywdę czyni! Po tylu łaskach! Po tym posagu, którym mnie pani obdarzyła!…

HRABINA

podnosi ją
1205

Ależ… ja sama nie wiem, co mówię! Wszak ustępując mi swego miejsca w ogrodzie nie idziesz tam sama, moje serce; dotrzymujesz słowa swojemu mężowi, a pomagasz mi odzyskać mego.

ZUZANNA

1206

Jaką pani mi sprawiła przykrość!

HRABINA

1207

Doprawdy, czasem mówię bez zastanowienia… całuje ją w czoło Gdzież ta schadzka?

ZUZANNA

całuje ją w rękę
1208

Dosłyszałam jedynie słowo „ogród”.

HRABINA

wskazując stół
1209

Weź pióro i oznaczmy miejsce.

ZUZANNA

1210

Pisać do pana hrabiego!

HRABINA

1211

Trzeba.

ZUZANNA

1212

Przynajmniej niech pani…

HRABINA

1213

Biorę wszystko na siebie.

Zuzanna siada, Hrabina dyktuje
1214

Nowa piosenka, na nutę… „Jakże słodko wieczorem pod cienistym kasztanem…”. Jakże słodko wieczorem…

ZUZANNA

pisze
1215

Pod cienistym kasztanem… Dalej?

HRABINA

1216

Lękasz się, że nie zrozumie?

ZUZANNA

odczytuje
1217

To prawda. składa bilecik Czym zapieczętować?

HRABINA

1218

Prędko, szpilkę!! Posłuży za odpowiedź. Napisz na odwrotnej stronie: „Proszę odesłać pieczęć”.

ZUZANNA

pisze, śmiejąc się
1219

A, pieczęć!… Ta pieczęć, proszę pani, weselsza jest niż owa na patencie.

HRABINA

z bolesnym uśmiechem
1220

Och!

ZUZANNA

szuka na sobie
1221

Masz tobie! Nie mam szpilki!

HRABINA

odpina lewitkę[71]
1222

Weź tę.

Wstążka pazia wypada zza gorsu na ziemię
1223

A! Moja wstążka!

ZUZANNA

podnosi
1224

Wstążka małego hultaja! Pani była tak okrutna?…

HRABINA

1225

Miałam zostawić ją na jego ramieniu? To byłoby ładnie! Dajże!

ZUZANNA

1226

Nie będzie jej pani nosiła więcej; splamiona krwią tego dzieciaka.

HRABINA

biorąc wstążkę z powrotem
1227

Wyborna dla Franusi… Za pierwszy bukiet, który mi przyniesie…

SCENA CZWARTA

Młoda pasterka, Cherubin przebrany za dziewczynę, Franusia i gromadka młodych dziewcząt ubranych jak ona, z bukietami w rękach; Hrabina, Zuzanna

FRANUSIA

1228

Wielmożna pani, to dziewczęta ze wsi przyniosły kwiaty.

HRABINA

chowając śpiesznie wstążkę
1229

Urocze dzieci! Wyrzucam sobie, ślicznotki, że nie znam was wszystkich. pokazując Cherubina Któż jest ta miła dzieweczka, z tą skromną minką?

PASTERKA

1230

To moja krewniaczka, proszę pani: przybyła tylko na wesele.

HRABINA

1231

Ładniutka! Nie mogąc wziąć dwudziestu bukietów, uczyńmyż honor gościowi. bierze bukiet Cherubina i całuje go w czoło Zarumieniła się! do Zuzanny Nie uważasz, Zuziu… że ona przypomina kogoś?

ZUZANNA

1232

Łudząco, w istocie.

CHERUBIN

na stronie, z rękami na sercu
1233

Ach, ten pocałunek głęboko zapadł mi w duszę!

SCENA PIĄTA

Młode dziewczęta, Cherubin pośród nich, Franusia, Antonio, Hrabia, Hrabina, Zuzanna

ANTONIO

1234

Powiadam panu hrabiemu, że on tu jest: przebierały go u mojej dziewuchy; jego rzeczy zostały tam jeszcze, a oto kapelusz oficerski, który znalazłem porzucony.

zbliża się i czyniąc przegląd dziewcząt poznaje Cherubina, zdejmuje mu z głowy wianek dziewczęcy, wskutek czego długie włosy rozsypują się. Kładzie mu na głowę oficerski kapelusz
1235

Do paralusza, ot i nasz oficerek!

HRABINA

cofa się
1236

Nieba!

ZUZANNA

1237

O, ladaco!

ANTONIO

1238

Toć powiadałem już wprzódy, że to on!…

HRABIA

w gniewie
1239

I cóż, pani?

HRABINA

1240

Cóż, hrabio! Widzisz mnie nie mniej zdumioną od siebie i z pewnością równie zagniewaną.

HRABIA

1241

Tak; ale dziś rano?…

HRABINA

1242

Byłabym winna, w istocie, gdybym ukrywała coś jeszcze. Zaszedł do mnie. Zaczęłyśmy zabawę, którą te dzieciaki doprowadziły do końca; zaskoczyłeś nas, kiedyśmy go ubierały; jesteś tak gwałtowny!… On uciekł, ja się zmieszałam; ogólny strach dopełnił reszty.

HRABIA

z gniewem do Cherubina
1243

Czemu nie wyjechałeś?

CHERUBIN

zdejmując śpiesznie kapelusz
1244

Wasza dostojność…

HRABIA

1245

Ukarzę twe nieposłuszeństwo.

FRANUSIA

nieopatrznie
1246

Och, wasza dostojność, chciej wysłuchać! Za każdym razem, kiedy wasza dostojność zachodzi mnie uściskać, powtarza przecie: „Jeśli mnie będziesz kochała, Franusiu, dam ci, co zechcesz”…

HRABIA

czerwieniąc się
1247

Ja! Ja to powiedziałem?

FRANUSIA

1248

Tak, wasza dostojność. Zamiast karać Cherubina, daj mi go, wasza dostojność, za męża, a będę cię kochała do szaleństwa.

HRABIA

na stronie
1249

Czy jakieś urzeczenie z tym paziem?

HRABINA

1250

Więc dobrze, hrabio, na ciebie kolej! Wyznanie tego dziecka, równie szczere jak moje, stwierdza wreszcie dwie prawdy: że ja, jeśli przyprawiam cię o niepokój, to zawsze mimo woli, gdy ty dokładasz starań, aby mój pomnożyć i usprawiedliwić.

ANTONIO

1251

Pan także, ekscelencjo! Ho! ho! Już ja ją nauczę rozumu, jak nieboszczkę jej matkę, która zmarła… Niby nie mówię do tego, ale pani hrabina wie dobrze, że młode dziewczęta, kiedy podrosną…

HRABIA

zmieszany, na stronie
1252

Jakiś zły duch obraca wszystko przeciw mnie!

SCENA SZÓSTA

Dziewczęta, Cherubin, Antonio, Figaro, Hrabia, Hrabina, Zuzanna

FIGARO

1253

Ekscelencjo, jeśli wasza dostojność będzie nam tu trzymał dziewczęta, nie ma sposobu zacząć wesela ani tańców.

HRABIA

1254

Ty, tańczyć! Żartujesz? Po tym upadku, w którym stłukłeś sobie nogę!

FIGARO

ruszając nogą
1255

Boli jeszcze trochę, ale to nic. do dziewcząt Dalej, aniołki, dalej!

HRABIA

okręcając nim
1256

Miałeś szczęście, że grzędy były miękkie!

FIGARO

1257

Wielkie szczęście, to pewna; inaczej…

ANTONIO

okręca nim
1258

Do tego machnął kozła, zleciawszy na ziemię.

FIGARO

1259

Zgrabniejszy, prawda, byłby został w powietrzu? do dziewcząt Cóż, dziewczęta, idziecie?

ANTONIO

okręca nim
1260

I przez ten czas pazik cwałował do Sewilli?

FIGARO

1261

Cwałował czy jechał stępa…

HRABIA

okręca nim
1262

A ty miałeś jego patent w kieszeni?

FIGARO

nieco zdziwiony
1263

Oczywiście; ale cóż za śledztwo? do dziewcząt Dalej, dziewuchy!

ANTONIO

prowadząc Cherubina za ramię
1264

A tu jedna z nich twierdzi, że mój przyszły siostrzeniec jest prosty łgarz.

FIGARO

zdumiony
1265

Cherubin! na stronie Przeklęty urwis!

ANTONIO

1266

Rozumiesz teraz?

FIGARO

szukając w głowie
1267

Rozumiem… rozumiem… Hę? Co on baje?

HRABIA

sucho
1268

Nie baje; powiada, że to on skoczył w gwoździki.

FIGARO

z roztargnieniem
1269

A! Powiada… być może. Nie spieram się o to, czego nie wiem.

HRABIA

1270

Zatem i ty, i on?

FIGARO

1271

Czemu nie? Mania skakania może być zaraźliwa: ot, weź pan owcę Panurga[72]; a kiedy pan hrabia jesteś w gniewie, nie ma człowieka, który by nie wolał…

HRABIA

1272

Jak to, dwóch naraz?

FIGARO

1273

Choćby dwa tuziny! I cóż to szkodzi, ekscelencjo, skoro nikt sobie nie zrobił nic złego. do dziewcząt No cóż, idziecie wreszcie?

HRABIA

podrażniony
1274

Cóż my? Komedię gramy?

słychać fanfary

FIGARO

1275

Oto sygnał! Na stanowiska, dziewuszki, na stanowiska! Dalej, Zuziu, podaj mi rękę.

wszyscy pomykają, Cherubin zostaje sam, ze spuszczoną głową

SCENA SIÓDMA

Cherubin, Hrabia, Hrabina

HRABIA

patrząc za Figarem
1276

Widział kto kiedy większego zuchwalca? do pazia Co do ciebie, mości filucie, który udajesz tu zawstydzonego, idź, przebierz się co rychlej i żebym cię nie spotkał cały wieczór.

HRABINA

1277

Biedny, będzie mu się przykrzyć.

CHERUBIN

nieopatrznie
1278

Przykrzyć! Unoszę na mym czole szczęścia bodaj na sto lat więzienia.

kładzie kapelusz i wybiega

SCENA ÓSMA

Hrabia, Hrabina; Hrabina wachluje się w milczeniu

HRABIA

1279

Cóż się jego czołu trafiło tak szczęśliwego?

HRABINA

z zakłopotaniem
1280

Pierwszy kapelusz oficerski zapewne; dziecku wszystko starczy za cacko.

chce odejść

HRABIA

1281

Nie zostajesz z nami, hrabino?

HRABINA

1282

Wiesz, że nie czuję się zdrowa.

HRABIA

1283

Daruj jedną chwilę swej protegowanej lub pomyślę, że się gniewasz.

HRABINA

1284

Oto dwa orszaki weselne; siądźmyż, aby je przyjąć.

HRABIA

na stronie
1285

Wesele! Trzeba ścierpieć to, czemu nie można przeszkodzić.

Hrabia i Hrabina siadają z jednej strony galerii

SCENA DZIEWIĄTA

Hrabia, Hrabina siedzą; muzyka gra marsza

POCHÓD

Straż leśna z fuzjami na ramieniu.
Woźny, ławnicy, Gąska.
Wieśniacy i wieśniaczki w strojach weselnych.
Dwie dziewczyny niosą wianek dziewiczy z białych piór.
Dwie inne niosą biały welon.
Dwie inne rękawiczki i bukiet.
Antonio prowadzi za rękę Zuzannę jako ten, który ma ją oddać w ręce Figara.
Inne dziewczyny niosą drugi wianek, drugi welon i bukiet biały, podobne do pierwszych, dla Marceliny.
Figaro podaje rękę Marcelinie jako mający ją oddać doktorowi, który zamyka pochód, z wielkim bukietem na piersiach z boku. Dziewczęta przechodząc przed Hrabią oddają służbie przybory przeznaczone dla Zuzanny i dla Marceliny.
Wieśniacy i wieśniaczki stają w dwóch szeregach po obu stronach sali i tańczą fandango z kastanietami; następnie orkiestra gra riturnellę, podczas której Antonio prowadzi Zuzannę przed Hrabiego; Zuzanna klęka. Gdy Hrabia kładzie jej wianek i welon oraz wręcza bukiet, dwie dziewczyny śpiewają, co następuje:
Śpiewaj, o dziewczę, pana orędzie wspaniałe,
Co w sercu jego prawo nad tobą zwycięża:
Nad rozkosz wyżej ceniąc szlachetności chwałę,
Czystą oddaje cię w ramiona męża.
Zuzanna, klęcząc, podczas ostatnich wierszy ciągnie Hrabiego za płaszcz i pokazuje mu bilecik, który trzyma w ręku; następnie podnosi rękę od strony widzów ku głowie, na której Hrabia niby to poprawia wianek. Zuzanna podaje mu bilecik.
Hrabia chowa go szybko na piersi; dziewczęta kończą śpiewać; narzeczona wstaje i składa głęboki ukłon.
Figaro odbiera Zuzannę z rąk Hrabiego i przechodzi z nią w przeciwną stronę sali, ku Marcelinie. Tymczasem wszyscy tańczą dalej fandango.
Hrabia, któremu pilno przeczytać, wysuwa się na przód sceny i wyciąga papier; wyjmując go, czyni ruch człowieka, który dotkliwie ukłuł się w palec; potrząsa nim, ściska, wysysa i spoglądając na papier spięty szpilką mówi:

HRABIA

podczas gdy mówi, jak również podczas tego, co mówi Figaro, orkiestra gra pianissimo[73]
1290

Do diaska z babami, które wszędzie muszą wściubiać swoje szpilki!

rzuca szpilkę na ziemię, następnie czyta bilecik i całuje go

FIGARO

który wszystko widział, mówi do matki i do Zuzanny
1291

To bilecik miłosny; widać jedna z dziewcząt wsunęła mu go mimochodem. Spięty był szpilką, która go szpetnie ukłuła.

taniec zaczyna się na nowo: Hrabia, przeczytawszy bilecik, obraca go; spostrzega prośbę o odesłanie pieczątki na znak odpowiedzi; szuka na ziemi, wreszcie znajduje szpilkę, którą przyszpila sobie do rękawa; Figaro do Zuzanny i Marceliny
1292

Od miłej osoby wszystko jest cenne. Patrzcie, podnosi szpilkę. Na honor! pocieszna figura!

przez ten czas Zuzanna wymienia znaki z Hrabiną; taniec kończy się, powtarza się riturnella
Figaro prowadzi Marcelinę przed Hrabiego, jak wprzód Antonio Zuzannę; gdy Hrabia bierze wianek i kiedy mają odśpiewać duet, przerywają go następujące krzyki:

ODŹWIERNY

krzycząc u drzwi
1293

Wstrzymajcie się! Nie możecie wejść wszyscy… Hola! Strażnicy, tutaj! Strażnicy!

straż zbiega się szybko do drzwi

HRABIA

wstając
1294

Co tam znów?

ODŹWIERNY

1295

Wasza dostojność, to imć Bazylio, a za nim cała wieś, bo idąc śpiewa jak opętany.

HRABIA

1296

Niech wejdzie sam.

HRABINA

1297

Panie hrabio, pozwól mi się już oddalić.

HRABIA

1298

Nie zapomnę ci twej uprzejmości, hrabino.

HRABINA

1299

Zuzanno!… Zaraz ją odeślę. na stronie do Zuzanny Chodźmy zamienić suknie.

wychodzi z Zuzanną

MARCELINA

1300

Zawsze zjawia się tylko, aby szkodzić.

FIGARO

1301

Nie bój się, mamo, już on spuści z tonu.

SCENA DZIESIĄTA

Ciż sami z wyjątkiem Hrabiny i Zuzanny; Bazylio z gitarą w ręku, Słoneczko

BAZYLIO

wchodzi, śpiewając na nutę końcowego wodewilu
Wy, co serduszka zbyt żywe
Winicie o cnoty brak,
Wstrzymajcie skargi zelżywe:
1305
Czyliż zmienność grzeszną tak?
Jeśli Miłość jest skrzydlata,
Cóż dziwnego, że ulata?
Cóż dziwnego, że ulata?

FIGARO

podchodząc doń
1309

Tak, dlatego właśnie ma skrzydła na plecach. Mój przyjacielu, co chcesz wyrazić przez tę piosenkę?

BAZYLIO

ukazując Słoneczko
1310

Iż dowiódłszy swego posłuszeństwa jego ekscelencji tym, że zabawiałem imć pana należącego do jego kompanii, będę mógł z kolei żądać sprawiedliwości.

SŁONECZKO

1311

Ba, ekscelencjo! Wcale mnie nie ubawił swymi głupawymi tralalami.

HRABIA

1312

Krótko mówiąc, czego żądasz, Bazylio?

BAZYLIO

1313

Tego, co mi się należy, ekscelencjo: ręki Marceliny; przychodzę sprzeciwić się…

FIGARO

zbliża się
1314

Szanowny pan od dawna nie widział fizjonomii durnia?

BAZYLIO

1315

W tej chwili ją widzę.

FIGARO

1316

Skoro moje oczy służą ci tak dobrze za zwierciadło, wyczytaj w nich następstwa mojej zapowiedzi. Jeśli tylko spróbujesz zbliżyć się do pani…

BARTOLO

śmiejąc się
1317

Ej, czemu nie? Pozwól im pogadać z sobą.

GĄSKA

wsuwa się między nich
1318

Trze-ebaż, aby dwaj przy-yjaciele…

FIGARO

1319

My, przyjaciele!

BAZYLIO

1320

Cóż za omyłka!

FIGARO

szybko
1321

Dlatego że składa niezdarne kantyczki?

BAZYLIO

szybko
1322

A on wierszydła godne gazeciarza?

FIGARO

jak wyżej
1323

Muzykus jarmarczny!

BAZYLIO

jak wyżej
1324

Plotkarz gazeciarski!

FIGARO

jak wyżej
1325

Organista z przedmieścia!

BAZYLIO

jak wyżej
1326

Dżokej dyplomatyczny!

HRABIA

siedząc
1327

Hola! Zuchwalcy!

BAZYLIO

1328

Uchybia mi przy każdej sposobności…

FIGARO

1329

Ba, gdyby tylko to było możebne!

BAZYLIO

1330

Rozpowiadając wszędzie, że jestem głupiec…

FIGARO

1331

Bierzesz mnie tedy za echo?

BAZYLIO

1332

…gdy[74] nie ma muzyka, którego by mój talent nie uświetnił.

FIGARO

1333

Uszpetnił!

BAZYLIO

1334

Wszędzie to powtarza!

FIGARO

1335

Czemuż by nie, skoro to prawda? Czy jesteś księciem, żeby ci kadzić? Ścierp prawdę, łajdaku, skoro nie masz za co opłacić pochlebcy; albo jeśli lękasz się ją tu znaleźć, po co przychodzisz zakłócać nasze wesele?

BAZYLIO

do Marceliny
1336

Nie przyrzekłaś mi, pani, iż jeśli do czterech lat się nie wydasz, mnie wówczas dasz pierwszeństwo?

MARCELINA

1337

Pod jakim warunkiem przyrzekłam?

BAZYLIO

1338

Że jeśli znajdziesz zgubionego syna, zaadoptuję go przez miłość dla ciebie.

WSZYSCY RAZEM

1339

Znalazł się.

BAZYLIO

1340

No, więc dobrze.

WSZYSCY RAZEM

wskazując Figara
1341

Oto on!

BAZYLIO

cofając się z przerażeniem
1342

Czart! Ujrzałem czarta!

GĄSKA

do Bazylia
1343

I wyrzekasz się jego dro-ogiej matki?

BAZYLIO

1344

Czyż mogłoby być większe nieszczęście niż uchodzić za ojca obwiesia?

FIGARO

1345

Kpisz chyba: nie za ojca, ale za syna!

BAZYLIO

wskazując Figara
1346

Z chwilą gdy ten pan jest tu czymś, oświadczam, że ja nie jestem już niczym.

wychodzi

SCENA JEDENASTA

ciż sami prócz Bazylia

BARTOLO

śmiejąc się
1347

Cha! cha! cha! cha!

FIGARO

skacząc z radości
1348

Zatem w końcu dotrę do swej żony.

HRABIA

na stronie
1349

A ja do kochanki!

wstaje

GĄSKA

do Marceliny
1350

I wszy-yscy są zadowoleni.

HRABIA

1351

Niech wygotują dwa kontrakty; podpiszę.

WSZYSCY

1352

Wiwat!

wychodzą

HRABIA

1353

Trzeba mi spocząć trochę.

chce wyjść za innymi

SCENA DWUNASTA

Słoneczko, Figaro, Marcelina, Hrabia.

SŁONECZKO

do Figara
1354

A ja pójdę pomóc narządzać fajerwerki pod kasztanami, jak kazano.

HRABIA

wraca pędem
1355

Co za głupiec dał taki rozkaz?

FIGARO

1356

Cóż w tym złego?

HRABIA

żywo
1357

A hrabina? Wszak jest niezdrowa; skądże będzie mogła przyjrzeć się fajerwerkowi? Na terasie, naprzeciw jej okien.

FIGARO

1358

Słyszysz, Słoneczko: na terasie.

HRABIA

1359

Pod kasztanami! Ładny pomysł! na stronie Chcieli puścić z dymem moją schadzkę!

SCENA TRZYNASTA

Figaro, Marcelina

FIGARO

1360

Cóż za nadzwyczajne atencje[75] dla żony!

chce wyjść

MARCELINA

zatrzymuje go
1361

Dwa słowa, synu. Pragnę oczyścić się wobec ciebie: źle skierowane uczucie zrobiło mnie niesprawiedliwą wobec twej uroczej żony: posądziłam ją o zmowę z hrabią, mimo iż wiedziałam od Bazylia, że zawsze go odpychała.

FIGARO

1362

Źle znasz swego syna, skoro przypuszczasz, iż mogły mieć nań wpływ kobiece poduszczenia. Najchytrzejszą wyzywam, czy potrafi mnie wywieść w pole.

MARCELINA

1363

Szczęśliwy, kto zawsze tak mniema, mój synu; zazdrość…

FIGARO

1364

…jest głupim dzieckiem pychy albo chorobą szaleńca. Ach, na tym punkcie, matko, mam filozofię… nie do zmącenia; jeśli Zuzanna oszuka mnie kiedy, przebaczam jej z góry; długo się napracuje…

odwraca się i spostrzega Franusię szukającą kogoś

SCENA CZTERNASTA

Figaro, Franusia, Marcelina

FIGARO

1365

Ej… to kuzyneczka podsłuchuje nas!

FRANUSIA

1366

O nie; powiadają, że to nieładnie.

FIGARO

1367

To prawda; ale że zarazem użytecznie, mienia[76] się często jedno za drugie.

FRANUSIA

1368

Patrzyłam, czy ktoś tu jest.

FIGARO

1369

Już fałszywa szelmeczka! Wiesz dobrze, że nie może tu być.

FRANUSIA

1370

A kto taki?

FIGARO

1371

Cherubin.

FRANUSIA

1372

Nie jego szukam, wiem pysznie, gdzie jest; szukam siostrzyczki Zuzanny.

FIGARO

1373

A czegóż kuzyneczka chce od niej?

FRANUSIA

1374

Tobie, kuzynku, powiem. Chciałam… tylko oddać jej szpilkę.

FIGARO

1375

Szpilkę! Szpilkę!… Od kogóż to, kuzyneczko? W swoim wieku praktykujesz już rzemiosło… opamiętywa[77] się i powiada łagodnie Bardzo dobrze robisz, Franusiu, doskonale; jesteś, kuzyneczko, tak uprzejma…

FRANUSIA

1376

Na kogo on się znów gniewa? Odchodzę…

FIGARO

zatrzymując ją
1377

Nie, nie, żartuję. Czekaj, czekaj… szpilka… prawda? Pan hrabia kazał ci oddać Zuzi? Zamknięty był nią liścik, który trzymał w ręku; widzisz, że wiem wszystko.

FRANUSIA

1378

Po cóż zatem pytać, skoro pan wie?

FIGARO

szukając w myśli
1379

Tak… ciekaw byłem dowiedzieć się, w jaki sposób hrabia dał ci to zlecenie.

FRANUSIA

naiwnie
1380

Tak jak kuzyn powiedział: „Masz, Franusiu, oddaj tę szpilkę ślicznej kuzynce i powiedz tylko, że to pieczęć spod wielkich kasztanów”.

FIGARO

1381

Wielkich…

FRANUSIA

1382

Kasztanów. Prawda, dodał jeszcze: „Uważaj, żeby cię nikt nie spostrzegł”…

FIGARO

1383

Trzeba być posłuszną, kuzyneczko; szczęściem, nikt cię nie widział. Spełń zatem pięknie zlecenie i nie mów nic ponadto, co pan hrabia kazał.

FRANUSIA

1384

I czemuż miałabym mówić coś więcej? Ten kuzyn bierze mnie za dziecko.

SCENA PIĘTNASTA

Figaro, Marcelina

FIGARO

1385

I cóż, matko?

MARCELINA

1386

Cóż, synu?

FIGARO

łapiąc oddech
1387

No, to już!… Doprawdy, bywają rzeczy!…

MARCELINA

1388

Bywają rzeczy! No i cóż takiego?

FIGARO

z rękami na piersiach
1389

To, com usłyszał, matko, trafiło mnie jak ołowiem.

MARCELINA

1390

Więc to serce pełne wiary w siebie to był jedynie wzdęty balon? Wystarczyło nakłucia szpilki?…

FIGARO

wściekły
1391

Szpilki! Ależ, matko, to on podniósł tę szpilkę.

MARCELINA

przypominając, co mówił przed chwilą
1392

Zazdrość! „Och, na tym punkcie, matko, mam filozofię… nie do zmącenia i jeśli Zuzanna oszuka mnie kiedy, odpuszczam jej…”.

FIGARO

żywo
1393

Ech, matko! Człowiek mówi, jak czuje: każ najbardziej lodowatemu sędziemu bronić własnej sprawy, usłyszysz, jak zacznie wykładać paragrafy! Już się nie dziwię, że tak mu się nie podobał pomysł fajerwerku! Co do tej lalusi ze szpileczkami, dalszą ma, niż sądzi, drogę do swoich kasztanów! Jeśli sprawa małżeństwa zaszła dość daleko, aby usprawiedliwić mój gniew, to w zamian nie dosyć, abym nie mógł jej porzucić, a zaślubić innej!…

MARCELINA

1394

Świetna konkluzja! Zniszcz wszystko dla prostego podejrzenia! Kto ci udowodnił, powiedz, że ona ciebie, a nie hrabiego chce wystrychnąć na dudka? Czyś wysłuchał jej zeznań, aby tak skazywać bez apelacji? Zali[78] wiesz, czy przyjdzie pod te kasztany i w jakiej intencji? Co powie, co uczyni? Miałam cię za tęższego w sędziowskim procederze!

FIGARO

całując jej rękę z zapałem
1395

Ma słuszność mamusia; ma słuszność, zawsze słuszność! Ale przyzwólmy, mateczko, coś naszej naturze; człowiekowi lżej potem na sercu. Rozpatrzmy rzecz, nim zaczniemy oskarżać i sądzić. Wiem, gdzie się ma odbyć schadzka. Bądź zdrowa, matko.

wychodzi

SCENA SZESNASTA

MARCELINA

sama
1396

Bądź zdrów. I ja wiem także. Kobieta, MężczyznaUłagodziwszy jego gniew, czuwajmy nad postępkami Zuzanny lub raczej ostrzeżmy ją; to takie śliczne stworzenie! Ach, kiedy interes osobisty nie zbroi nas wzajem przeciw sobie, zawsze jesteśmy gotowe wspierać naszą biedną uciśnioną płeć przeciw tym dumnym, straszliwym… śmiejąc się a mimo to nieco głupawym mężczyznom.

wychodzi

AKT PIĄTY

Scena przedstawia aleję kasztanową w parku; dwa pawilony, kioski lub altanki po prawej i lewej. W głębi polanka, na przodzie ławeczka darniowa. Na scenie ciemno.

SCENA PIERWSZA

FRANUSIA

sama, trzymając w jednej ręce dwa biszkopty i pomarańczę, w drugiej zapaloną papierową latarnię
1397

W altance na lewo, powiedział. To tu. Gdyby miał teraz nie przyjść, ladaco!… Te draby z kredensu nie chciały mi nawet dać pomarańczy i biszkoptów! „Dla kogóż to, moja panno?” — „Mówię panu, że dla kogoś”. — „Ho, ho! my już wiemy”. — „Więc gdyby nawet? Dlatego że hrabia nie chce go widzieć na oczy, ma już umierać z głodu?” Ba! Kosztowało mnie to tęgiego całusa w sam policzek!… Kto wie? On mi go może odda… spostrzega Figara, który się jej przygląda; wydaje krzyk Ach!…

ucieka i kryje się w altance po lewej

SCENA DRUGA

Figaro w wielkim płaszczu na ramionach, w kapeluszu z szerokim, opuszczonym rondem, Bazylio, Antonio, Bartolo, Gąska, Słoneczko, gromada lokajów i robotników

FIGARO

zrazu sam
1398

Franusia! przebiega oczyma innych, w miarę jak nadchodzą, i mówi szorstko Dobry wieczór, panowie; dobry wieczór. Jesteście wszyscy?

BAZYLIO

1399

Ci, którym kazałeś przyjść.

FIGARO

1400

Która godzina mniej więcej?

ANTONIO

spogląda w górę
1401

Księżyc powinien by już wstać.

BARTOLO

1402

Cóż za tajemnicze przygotowania? Mina istnego spiskowca!

FIGARO

kręcąc się niespokojnie
1403

Powiedzcie mi, czy nie na wesele zgromadziliście się w zamku?

GĄSKA

1404

Za-apewne.

ANTONIO

1405

Szliśmy właśnie do parku, aby czekać sygnału uroczystości.

FIGARO

1406

Nie pójdziecie dalej, panowie; tutaj pod kasztanami trzeba nam wszystkim uczcić zacną narzeczoną, którą mam zaślubić, i wielkodusznego pana, który ją sobie upatrzył.

BAZYLIO

przypominając sobie zdarzenia dnia
1407

Aha, prawda, już jestem w domu. Chodźmy stąd, wierzcie; tu pachnie schadzką; opowiem wam resztę.

GĄSKA

do Figara
1408

Wró-ócimy później.

FIGARO

1409

Skoro usłyszycie moje wołanie, zbiegnijcież się wszyscy; możecie okrzyknąć Figara za bajbardzo, jeśli wam nie pokażę ładnych rzeczy.

BARTOLO

1410

Pamiętaj, że roztropny człek nie szuka zwady z wielkimi panami.

FIGARO

1411

Pamiętam.

BARTOLO

1412

Że już przez samo stanowisko mają przeciw nam zawsze cztery tuzy[79] w ręku.

FIGARO

1413

Nie licząc talentów, o których zapominasz. Ale pamiętaj też, iż człowiek, o którym wiedzą, że jest tchórzem podszyty, jest na łasce i niełasce każdego łajdaka.

BARTOLO

1414

Doskonale.

FIGARO

1415

I że ja mam na nazwisko Chwat, po czcigodnych przodkach mojej macierzy.

BARTOLO

1416

Istny diabeł ten chłopak!

GĄSKA

1417

I-istny!

BAZYLIO

na stronie
1418

Hrabia i Zuzanna porozumieli się beze mnie: nie mam nic przeciw temu, aby ich wykierować.

FIGARO

do służby
1419

A wy, hultaje, jak wam dałem rozkaz, iluminujcie natychmiast ogród lub — na tego czarta, którego chciałbym trzymać w garści — jeśli którego wezmę za kark!…

potrząsa Słoneczkiem

SŁONECZKO

umyka z krzykiem i płaczem
1420

Au! au! au! Przeklęty brutal!

BAZYLIO

odchodząc
1421

Niech ci niebo da wszystko najlepsze, mości oblubieńcze!

wychodzą

SCENA TRZECIA

FIGARO

sam; przechadzając się w ciemności, mówi tonem na wskroś posępnym
1422

KobietaO kobieto, kobieto, kobieto! Słaba i zwodnicza istoto!… Żadne żyjące stworzenie nie może chybiać swemu instynktowi: twoim jest oszukiwać!… Tak uparcie odmawiała, kiedym nalegał w obecności pani; i oto w chwili gdy składa przysięgę, w samej pełni obrzędu… Śmiał się czytając, przewrotny! A ja jak ten głupiec!… Nie, panie hrabio, nie będziesz jej miał… Nie będziesz. Szlachcic, Pan, Sługa, Pozycja społecznaDlatego że jesteś wielkim panem, uważasz się za geniusza!… Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej. Poza tym człowiek dość pospolity; gdy ja, do kata, zgubiony w lada jakiej ciżbie, jedynie aby istnieć, musiałem rozwinąć więcej talentów i rachuby, niż ich zużyto od stu lat, aby rządzić całą Hiszpanią. I ty chcesz walczyć… Idą… to ona… nie, nie ma nikogo. Noc czarna jak diabeł… I oto odgrywam tu głupią rolę męża, mimo że jestem nim tylko w połowie. siada Czy może być coś osobliwszego niż mój los? Syn nie wiadomo czyj, skradziony przez opryszków, wychowany w ich obyczaju, przykrzę sobie tę kompanię i pragnę się imać uczciwego życia: ba! Wszędzie mnie odtrącają! Uczę się chemii, farmacji, chirurgii: i cała protekcja wielkiego pana ledwie zdoła uzyskać, aby mi dano w rękę lancet konowała!… Zbrzydziwszy sobie dręczenie chorych bydląt rzucam się — biorąc wręcz przeciwne rzemiosło — na łeb na szyję w teatr: abym był sobie przywiązał kamień do szyi! Klecę komedię na tle współczesnych obyczajów. Jako autor hiszpański rozumiałem, iż mogę kpić bez skrupułu z Mahometa: natychmiast poseł… nie wiem już czyj? skarży się, że obrażam mymi wierszami Wysoką Portę, Persję, część półwyspu Indów, cały Egipt, królestwo Barka, Trypoli, Tunisu, Algieru i Maroka; i oto puszczono z dymem moją komedię dla spodobania się władcom mahometańskim, z których ani jeden, jak sądzę, nie umie czytać i którzy znęcają się nad naszym grzbietem, wołając nas psami chrześcijańskimi. Nie mogąc spodlić talentu, świat mści się, prześladując go. Pieniądz, LiteratPoliczki zaczęły mi się zapadać, zewsząd oblegały mnie terminy; ujrzałem z dala widmo ohydnego komornika, z piórem za peruką: z drżeniem zbieram resztkę sił. Wszczyna się dyskusja o naturze bogactw, że zaś nie trzeba znać rzeczy, aby o niej rozumować, tedy nie mając szeląga przy duszy, piszę traktat o wartości pieniędzy i czystym ich produkcie: i oto wnet widzę z głębi dorożki spuszczający się dla mnie zwodzony most turmy[80], u której wrót zostawiłem nadzieję i wolność. wstaje Jakże siada z powrotemSłowo, Wolność, Władza chciałbym mieć w garści jednego z owych czterodniowych mocarzy, tak lekkich w rozdzielaniu katuszy! Kiedy niełaska spłukałaby trochę jego pychę, powiedziałbym mu… że głupstwa drukowane mają wagę jedynie tam, gdzie się krępuje ich obieg; że bez swobody krytyki nie ma zaszczytnej pochwały, że jedynie mali ludzie lękają się małych pisemek. siada z powrotem Słowo, Wolność, Władza, LiteratSprzykrzywszy sobie żywienie niesławnego pensjonariusza, wypuszczono mnie wreszcie na ulicę: że zaś jeść obiad trzeba, choć się już nie siedzi w więzieniu, zacinam na nowo pióro i pytam naokół, o czym ludzie mówią. Dowiaduję się; iż podczas mych ekonomicznych wywczasów ustanowiono w Madrycie system wolności produktów rozciągający się nawet na płody pióra i że bylem nie wspominał o zwierzchności ani o religii, ani o moralności, ani o urzędnikach, ani o uprzywilejowanych stanach, ani o operze, ani o innych widowiskach, ani o nikim, kto z czymkolwiek ma coś do czynienia, wolno mi wszystko drukować swobodnie pod pieczą dwóch czy trzech cenzorów. Aby skorzystać z tej lubej swobody, zapowiadam pismo periodyczne i sądząc, iż nie wejdę do niczyjego ogródka, daję mu miano „Dziennik Bezużyteczny”. Tam do licha! Widzę, jak się podnosi przeciw mnie tysiąc żyjących z kałamarza nieboraków; zamykają mi pismo i otom znów bez zajęcia. Rozpacz mnie już ogarnia; ktoś zakrzątnął mi się o posadę, ale, nieszczęściem, miałem kwalifikacje: trzeba było rachmistrza, otrzymał ją tancmistrz. Pozostało mi już tylko kraść; puściłem się na banczek faraona[81]; dopieroż, moi ludzie! zaczynają się kolacyjki, tak zwane dobre towarzystwo otwiera mi uprzejmie domy, zatrzymując dla siebie trzy czwarte zysku. Mogłem się odratować; zaczynałem rozumieć, że aby wyjść w świecie na swoje, lepiej być filutem niż mędrcem. Ale ponieważ każdy dokoła łupił, wymagając, abym był uczciwym, trzebaż było zginąć jeszcze i tym razem! Miałem już dość; postanowiłem rozstać się ze światem: dwadzieścia sążni wody miało mnie odeń oddzielić, kiedy dobrotliwy Bóg wrócił mnie do pierwotnego stanu. Podejmuję tedy dawny tobołek i pasek z angielskiej skóry; następnie, zostawiając na szerokim gościńcu dym głupcom, którzy się nim karmią, oraz wstyd, jako zbyt ciężki dla piechura, idę od miasta do miasta, goląc brody: nareszcie żyję bez troski. Wielki pan zjeżdża do Sewilli; poznaje mnie, pomagam mu do żeniaczki: w nagrodę, że dzięki mym staraniom posiadł swoją żonę, dobiera się do mojej! Stąd intrygi, burze… Bliski stoczenia się w przepaść, w chwili gdym miał zaślubić własną matkę, nagle odnajduję całą rodzinę. wstaje podrażniony Kłócą się: to ty, to on, to ja, to wy; nie, to nie my; eh! któż tedy, u diaska? osuwa się na ławkę Los, Kondycja ludzkaO dziwny ciągu wypadków! W jaki sposób zdarzyło mi się to wszystko? Czemu to, nie co innego? Któż zawiesił te rzeczy nad mą głową? Zmuszony przebiegać drogę, na którą wszedłem, nie wiedząc o tym, świadom, że ją opuszczę bez własnej woli, umaiłem ją tylą kwiecia, na ile pozwoliła mi moja wesołość: a i to, mówię moja wesołość, nie wiedząc, czy ona jest bardziej moja niż co insze, ani co jest owo ja, które mnie zaprząta: bezkształtne skupienie nieznanych cząstek; później wątłe, bezrozumne stworzenie: swawolne zwierzątko; młodzieniec rwący się ku rozkoszy, użyciu, praktykujący wszystkie rzemiosła, aby istnieć; tu pan, tam sługa wedle kaprysu Fortuny! Ambitny z próżności, pracowity z potrzeby, ale leniwy… z rozkoszą! Mówca w razie niebezpieczeństwa; poeta dla wytchnienia; muzyk z konieczności; kochanek okresami w ataku szaleństwa; wszystkom widział, wszystkom robił, wszystkiegom użył. Później złudzenia rozwiały się: rozczarowany… Zuziu, Zuziu, Zuziu! Ileż ty mi cierpień zadajesz!… Słyszę kroki… nadchodzą. Oto moment.

cofa się w pierwszą kulisę po prawej

SCENA CZWARTA

Figaro, Hrabina w sukniach Zuzanny, Zuzanna w sukniach Hrabiny, Marcelina

ZUZANNA

po cichu do Hrabiny
1423

Tak, Marcelina mówiła, że Figaro tu będzie.

MARCELINA

1424

Toteż jest; mów ciszej.

ZUZANNA

1425

Tak więc jeden słucha, a drugi ma przyjść na schadzkę. Zaczynajmy.

MARCELINA

1426

Aby nie stracić słowa, skryję się w altanie.

wchodzi do kiosku, gdzie skryła się Franusia

SCENA PIĄTA

Figaro, Hrabina, Zuzanna

ZUZANNA

głośno
1427

Pani drży! Czyżby z zimna?

HRABINA

głośno
1428

Wilgoć jest, już wrócę.

ZUZANNA

głośno
1429

Jeśli pani mnie nie potrzebuje, odetchnę nieco pod tymi drzewami.

HRABINA

głośno
1430

Zaziębisz się.

ZUZANNA

głośno
1431

Przyzwyczajona jestem.

FIGARO

na stronie
1432

Tak się zdaje!

Zuzanna cofa się blisko kulis, w stronę przeciwną tej, po której czai się Figaro

SCENA SZÓSTA

Figaro, Cherubin, Hrabia, Hrabina, Zuzanna; Figaro i Zuzanna, każde po przeciwnym krańcu, ku przodowi sceny

CHERUBIN

w stroju oficera, wbiega nucąc wesoło finał swej romancy
1433

La, la, la, la.

Dałbym życie i duszę
1435
dla mej pani przesłodkiej…

HRABINA

na stronie
1436

Pazik!

CHERUBIN

zatrzymuje się
1437

Ktoś tu chodzi; spieszmyż do mego schronienia, gdzie Franusia… Zawszeć to kobieta!…

HRABINA

słuchając
1438

Ha! Wielkie nieba!

CHERUBIN

schyla się, wypatrując
1439

Czy się mylę? Sądząc po tym wianku, który rysuje się w zmroku, zdaje się, że to Zuzia.

HRABINA

na stronie
1440

Gdyby Hrabia nadszedł!…

Hrabia ukazuje się w głębi

CHERUBIN

zbliża się i ujmuje za rękę Hrabinę, która się broni
1441

Tak, to urocza dziewczyna, którą wołają Zuzia. Ha! Czyż mógłbym się omylić po miękkości tej rączki, po jej nagłym drżeniu, a zwłaszcza po biciu mego serca!

chce położyć sobie rękę Hrabiny na sercu; ona cofa rękę

HRABINA

cicho
1442

Idź stąd!

CHERUBIN

1443

Jeśli współczucie sprowadziło cię umyślnie w ten zakątek, gdzie jestem ukryty od dawna…

HRABINA

1444

Figaro ma nadejść.

HRABIA

podchodząc, na stronie
1445

Czy to nie Zuzię widzę?

CHERUBIN

do Hrabiny
1446

Co mi Figaro! Wcale nie jego oczekujesz…

HRABINA

1447

Kogóż więc?

HRABIA

na stronie
1448

Jest ktoś z nią.

CHERUBIN

1449

Hrabiego, szelmeczko, który prosił cię o tę schadzkę dziś rano, kiedym przycupnął za fotelem.

HRABIA

na stronie, z wściekłością
1450

Znów ten paź piekielny!

FIGARO

na stronie
1451

Mówią, że nie trzeba podsłuchiwać!

ZUZANNA

na stronie
1452

Mały papla!

HRABINA

do Cherubina
1453

Zrób mi tę grzeczność i oddal się.

CHERUBIN

1454

Nie wcześniej w każdym razie, aż uzyskam zapłatę mego posłuszeństwa.

HRABINA

przestraszona
1455

Cóż takiego?…

CHERUBIN

1456

Najpierw dwadzieścia całusów na twój rachunek, a potem sto na rachunek twej pięknej pani.

HRABINA

1457

Ty śmiałbyś?…

CHERUBIN

1458

Ojej! Tak, śmiałbym. Ty zajmujesz jej miejsce przy ekscelencji; ja miejsce pana hrabiego przy tobie: najgłupszą rolę gra w tym Figaro.

FIGARO

na stronie
1459

A, obwieś!

ZUZANNA

na stronie
1460

Zuchwały jak paź.

Cherubin chce pocałować Hrabinę; Hrabia staje między nimi i odbiera pocałunek

HRABINA

pierzchając
1461

Och, Nieba!

FIGARO

na stronie, słysząc pocałunek
1462

Byłbym zaślubił miłą lalusię!!

słucha

CHERUBIN

macając suknie Hrabiego, na stronie
1463

To pan hrabia!

umyka do altany, gdzie schroniły się Franusia i Marcelina

SCENA SIÓDMA

Figaro, Hrabia, Hrabina, Zuzanna

FIGARO

zbliża się
1464

Muszę…

HRABIA

myśląc, że mówi do Cherubina
1465

Skoro nie ponawiasz całusa…

wymierza policzek

FIGARO

który się nasunął, dostaje
1466

Au!

HRABIA

1467

…Porachowaliśmy się tedy z jednym.

FIGARO

na stronie; oddala się, trąc policzek
1468

Nie wszystkie zyski podsłuchu są miłe.

ZUZANNA

śmiejąc się, po przeciwnej stronie
1469

Cha! cha! cha! cha!

HRABIA

do Hrabiny, którą bierze za Zuzannę
1470

Osobliwy ten paź: dostaje tęgi policzek i zmyka pękając od śmiechu.

FIGARO

na stronie
1471

Pewnie, ma o co płakać!…

HRABIA

1472

Ech, do kaduka! Nie mogę zrobić kroku… do Hrabiny Ale dajmy pokój tym głupstwom; zatrułyby całą radość naszej schadzki.

HRABINA

udając głos Zuzanny
1473

Czy spodziewał się pan…

HRABIA

1474

Po twoim sprytnym bileciku! bierze ją za rękę Ty drżysz?

HRABINA

1475

Zlękłam się.

HRABIA

1476

Nie po to cię wziąłem za rękę, by cię pozbawić całusa.

całuje ją w czoło

HRABINA

1477

Panie hrabio! Ta śmiałość…

FIGARO

na stronie
1478

Szelma!

ZUZANNA

na stronie
1479

Urocza istota!

HRABIA

ujmując żonę za rękę
1480

Cóż za miła i delikatna skórka; jakże daleko hrabinie do tak ładnej rączki!

HRABINA

na stronie
1481

Co może uprzedzenie!

HRABIA

1482

Czyż ona ma to jędrne i toczone ramię! Te ładne paluszki pełne powabu i sprytu?

HRABINA

głosem Zuzanny
1483

Zatem miłość…

HRABIA

1484

Miłość… to tylko romans serca: rozkosz jest jego historią; ona sprowadza mnie do twych kolan.

HRABINA

1485

Nie kocha już pan żony?

HRABIA

1486

Bardzo; ale trzy lata czynią małżeństwo tak czcigodnym!

HRABINA

1487

Czegóż pragnąłby pan u niej?

HRABIA

pieszcząc ją
1488

Tego, co znajduję w tobie, ślicznotko.

HRABINA

1489

Ależ powiedz pan, proszę.

HRABIA

1490

…Nie wiem; mniej jednostajności może; czegoś drażniącego, nieokreślonego, co stanowi urok: czasem odmowy; czy ja wiem? Żonom wydaje się, że robią wszystko, kiedy nas kochają; przyjąwszy to za pewnik, kochają nas, kochają (jeśli kochają), są tak uczynne i tak gotowe do ofiar, i zawsze, i bez ustanku, iż pewnego pięknego wieczora stajemy zdumieni, znajdując przesyt tam, gdzie szukaliśmy szczęścia.

HRABINA

na stronie
1491

Ha! Cóż za nauka!

HRABIA

1492

W istocie, Zuziu, tysiąc razy przychodziło mi na myśl, że jeśli gdzie indziej upędzamy się za rozkoszą, której nie znajdujemy u nich, to dlatego że one nie dość studiują sztukę podsycania pragnień, odnawiania się, ożywiania, można rzec, czaru miłości urozmaiceniem.

HRABINA

dotknięta
1493

Zatem one powinny wszystko?…

HRABIA

śmiejąc się
1494

A mężczyzna nic? Czyż możemy zmienić bieg natury? Naszym zadaniem było je zdobyć; ich…

HRABINA

1495

Ich?…

HRABIA

1496

Ich — zatrzymać nas: nazbyt zapominają o tym.

HRABINA

1497

Och, ja nie zapomnę.

HRABIA

1498

Ani ja.

FIGARO

na stronie
1499

Ani ja.

ZUZANNA

na stronie
1500

Ani ja.

HRABIA

ujmuje rękę żony
1501

Echo jest tutaj, mówmy ciszej. Ty nie potrzebujesz o tym myśleć, ty, którą miłość uczyniła tak żywą i ładną! Przy odrobinie kaprysu będziesz najbardziej drażniącą kochanką! całuje ją w czoło Moja Zuziu, Kastylczyk ma tylko jedno słowo. Oto złoto, przyrzeczone na wykup straconego dobrowolnie prawa, które godzisz mi się zwrócić. Ale ponieważ wdzięk, jakim raczysz go zaprawić, jest bez ceny, dodaję jeszcze ten brylant: noś go na mą pamiątkę.

HRABINA

z ukłonem
1502

Zuzia przyjmie wszystko.

FIGARO

na stronie
1503

Większej szelmy nie było na świecie!

ZUZANNA

na stronie
1504

A to się sypie na nas!

HRABIA

na stronie
1505

Interesowna; tym lepiej.

HRABINA

spogląda w głąb
1506

Widzę pochodnie.

HRABIA

1507

Gotują się na twoje wesele. Wejdźmy na chwilę do altany, pozwólmy im przejść.

HRABINA

1508

Bez światła?

HRABIA

pociągając ją lekko
1509

Po cóż? Nie będziemy czytać.

FIGARO

na stronie
1510

Idzie, na honor! Domyślałem się.

zbliża się

HRABIA

obracając się, grubym, zmienionym głosem
1511

Kto się tu błąka?

FIGARO

z gniewem
1512

Błąka? Umyślnie idzie.

HRABIA

po cichu do Hrabiny
1513

To Figaro!

ucieka

HRABINA

1514

Spieszę za panem.

wchodzi do kiosku po prawej, gdy Hrabia kryje się w parku w głębi

SCENA ÓSMA

Figaro; Zuzanna w ciemności

FIGARO

stara się wypatrzyć, dokąd idą Hrabia i Hrabina, którą bierze za Zuzannę
1515

Nic już nie słychać; weszli: stało się. głosem zmienionym z podrażnienia Wy, niezgrabni żonkosie, którzy utrzymujecie szpiegów i kręcicie się miesiące całe koło podejrzenia, czemuż nie naśladujecie mnie? Od pierwszego dnia szpieguję żonę i podsłuchuję: w mgnieniu oka człowiek obznajmia się ze wszystkim: to cudowne, żadnych wątpliwości; wie, czego się trzymać. chodząc żywo Na szczęście nie dbam o to; zdrada jej w niczym mnie nie dotyka. Mam ich wreszcie!

ZUZANNA

która zbliżyła się po cichu w ciemności, na stronie
1516

Zapłacisz mi za swoje posądzenie. głosem Hrabiny Kto tam?

FIGARO

z podrażnieniem
1517

„Kto tam”? Ten, który chciałby z całego serca, aby zaraza zdusiła go przy urodzeniu…

ZUZANNA

tonem Hrabiny
1518

Ależ to Figaro!

FIGARO

spogląda i mówi żywo
1519

Pani hrabina!

ZUZANNA

1520

Mów cicho.

FIGARO

żywo
1521

Ach, pani, jakże w porę niebo cię sprowadza. Jak pani sądzi, gdzie pan hrabia?

ZUZANNA

1522

Cóż mnie obchodzi, niewdzięcznik! Powiedz mi…

FIGARO

jeszcze żywiej
1523

A Zuzanna, świeżo upieczona małżonka, jak pani myśli, gdzie jest?

ZUZANNA

1524

Ależ mów ciszej!

FIGARO

bardzo szybko
1525

Ta Zuzia, którą wszyscy mieli za tak cnotliwą, która udawała niedotykalską! Tam siedzą zamknięci. Zwołam ludzi.

ZUZANNA

zamykając mu usta ręką, zapomina odmienić głos
1526

Nie wołaj!

FIGARO

na stronie
1527

To Zuzia! Goddam!

ZUZANNA

tonem Hrabiny
1528

Zdajesz się niespokojny.

FIGARO

na stronie
1529

Szelma! Chce mnie złapać.

ZUZANNA

1530

Trzeba się nam zemścić, Figaro.

FIGARO

1531

Czuje pani żywe pragnienie?

ZUZANNA

1532

Nie byłabym kobietą! Ale mężczyźni mają sto sposobów po temu…

FIGARO

poufale
1533

Pani, jesteśmy sami, możemy mówić otwarcie. Kobiety mają jeden… ale ten jeden wart jest wszystkich naszych.

ZUZANNA

na stronie
1534

Spoliczkowałabym go!

FIGARO

na stronie
1535

Byłoby bardzo ucieszne, gdyby przed ślubem…

ZUZANNA

1536

Ale cóż warta taka zemsta, jeśli nie jest zaprawiona odrobiną miłości?

FIGARO

1537

Wszędzie, gdzie pani jej nie widzisz, bądź pewna, iż szacunek ją przesłania.

ZUZANNA

dotknięta
1538

Nie wiem, czy myślisz szczerze, ale nie mówisz przekonywająco.

FIGARO

z komicznym zapałem; na kolanach
1539

Ach, pani, ubóstwiam cię. Weź pod uwagę czas, miejsce, okoliczności i niech uraza twoja uzupełni wdzięk, którego nie staje mej prośbie.

ZUZANNA

na stronie
1540

Ręka mnie świerzbi.

FIGARO

na stronie
1541

Serce mi bije.

ZUZANNA

1542

Ależ, Figaro, czyś pomyślał?…

FIGARO

1543

Tak, pani hrabino, pomyślałem.

ZUZANNA

1544

…że gniew i miłość…

FIGARO

1545

…nie znoszą odwłoki… Ta rączka…

ZUZANNA

swoim głosem; dając mu policzek
1546

Oto jest.

FIGARO

1547

Ha! Czarci! Co za policzek!

ZUZANNA

daje mu drugi
1548

Co za policzek! A ten?

FIGARO

1549

Au! qu'es aquò[82]? Tam do kaduka! Czy to dziś deszcz policzków?

ZUZANNA

bije go przy każdym zdaniu
1550

A! qu'es aquo? Zuzanna; masz za swoje posądzenia; za swoją zemstę, za zdradę, za swoje sposoby, swoje zniewagi i zamiary. To jest miłość? Powtórz jeszcze, coś mówił rano?

FIGARO

śmieje się, wstając
1551

Santa Barbara! tak, to jest miłość. O radości, o rozkoszy, o szczęśliwy po stokroć Figaro! Bij, ukochana, bij bez wytchnienia. Ale kiedy pocętkujesz mi całe ciało, spojrzyj łaskawie, o Zuziu, na najszczęśliwszego z ludzi, jakiemu kiedykolwiek kobieta wygarbowała skórę.

ZUZANNA

1552

Najszczęśliwszego! Ty ladaco! Bałamuciłeś hrabinę tak kusząco, że, doprawdy, zapominając sama siebie już miałam ulec na jej rachunek.

FIGARO

1553

Mogłemż nie poznać twego ślicznego głosu?

ZUZANNA

śmiejąc się
1554

Poznałeś? Ha! Jakże się zemszczę?

FIGARO

1555

Wytłuc porządnie i chować urazę to już zbyt kobiece! Ale powiedz mi, jakim szczęsnym cudem widzę cię tutaj, kiedy mniemałem, że jesteś z nim, i w jaki sposób ten strój, który mnie zmylił, stwierdza twoją niewinność…

ZUZANNA

1556

Ech, głuptas z ciebie, dać się wziąć w pułapkę zastawioną dla innego! Czy to nasza wina, jeśli chcąc chwycić jednego lisa złapałyśmy dwóch?

FIGARO

1557

Któż więc chwyta drugiego?

ZUZANNA

1558

Własna żona.

FIGARO

1559

Żona?

ZUZANNA

1560

Żona.

FIGARO

z szaloną uciechą
1561

Ha! Figaro, powieś się, nie odgadłeś tej sztuki. Jego żona? O, dwanaście i piętnaście tysięcy razy sprytne samiczki! Zatem pocałunki w tej altanie…

ZUZANNA

1562

Odebrała hrabina.

FIGARO

1563

A całusy pazia?

ZUZANNA

śmiejąc się
1564

Pan hrabia.

FIGARO

1565

A tam, za fotelem?

ZUZANNA

1566

Nikt.

FIGARO

1567

Jesteś pewna?

ZUZANNA

śmiejąc się
1568

Figaro, ej! pamiętaj o deszczu policzków.

FIGARO

całuje jej ręce
1569

Klejnoty istne trzymam. Ale ten jeden od hrabiego był z dobrego kruszcu.

ZUZANNA

1570

Dalej, pyszałku, ukórz się!

FIGARO

czyniąc równocześnie wszystko, co mówi
1571

Masz rację: na kolanach, zgięty, pochylony, rozpłaszczony na ziemi…

ZUZANNA

śmiejąc się.
1572

Och, biedny hrabia! Ileż trudu sobie zadał…

FIGARO

wstając
1573

Dla zdobycia własnej żony!

SCENA DZIEWIĄTA

Hrabia wchodzi głębią i idzie prosto ku altanie po prawej; Figaro, Zuzanna

HRABIA

do siebie
1574

Próżno szukam jej w gaiku, schroniła się może tutaj.

ZUZANNA

cicho do Figara
1575

To on.

HRABIA

otwierając altanę
1576

Zuziu, jesteś?

FIGARO

po cichu
1577

Szuka jej, a ja myślałem…

ZUZANNA

po cichu
1578

Nie poznał…

FIGARO

1579

Dorżnijmy go, chcesz?

całuje ją w rękę

HRABIA

odwraca się
1580

Mężczyzna u nóg hrabiny?… Ha! Jestem bez broni.

zbliża się

FIGARO

wstaje, odmieniając głos
1581

Daruj pani, nie pamiętałem, że ta zwykła nasza schadzka wypada na porę wesela.

HRABIA

na stronie
1582

To ten, który siedział w alkierzu dziś rano.

FIGARO

jak wyżej
1583

Ale nie może być, aby tak głupia przeszkoda opóźniła chwile naszego szczęścia.

HRABIA

na stronie
1584

Ha! Śmierć! Piekło! Szatani!

FIGARO

prowadząc ją do altany, po cichu
1585

Klnie. głośno Spieszmy, pani, i nagródźmy sobie krzywdę, jaką nam wyrządzono dziś rano, kiedy musiałem skakać oknem.

HRABIA

na stronie
1586

Ha! Wszystko się odsłania!

ZUZANNA

blisko altany po lewej
1587

Nim wejdziemy, zobacz, czy nikt nas nie śledzi.

Figaro całuje ją w czoło

HRABIA

krzyczy
1588

Pomsty!

Zuzanna ucieka do altany, gdzie weszli Franusia, Marcelina i Cherubin

SCENA DZIESIĄTA

Hrabia, Figaro
1589

Hrabia chwyta za ramię Figara

FIGARO

udając gwałtowne przerażenie
1590

Mój pan!

HRABIA

poznając go
1591

Ha! Zbrodniarzu, to ty! Hola! Ludzie! Jest tam kto?

SCENA JEDENASTA

Pedrillo, Hrabia, Figaro

PEDRILLO

w butach z ostrogami
1592

Wasza dostojność! Znajduję go wreszcie.

HRABIA

1593

Pedrillo, doskonale. Jesteś sam?

PEDRILLO

1594

Prosto z Sewilli, co koń wyskoczy.

HRABIA

1595

Zbliż się tu i krzycz, co masz siły!

PEDRILLO

krzycząc na całe gardło
1596

O paziu ani słychu. Oto papiery.

HRABIA

odtrąca go
1597

Ech, głupiec!

PEDRILLO

1598

Wasza dostojność kazała mi krzyczeć.

HRABIA

wciąż trzymając Figara
1599

Na ludzi! Hej, jest tam kto! Nikt nie słyszy? Chodźcie tu wszyscy!

PEDRILLO

1600

Jest nas dwóch: Figaro i ja; cóż może się stać waszej dostojności?

SCENA DWUNASTA

Ciż sami, Gąska, Bartolo, Bazylio, Antonio, Słoneczko, cały orszak weselny z pochodniami

BARTOLO

do Figara
1601

Jak widzisz, na pierwszy sygnał…

HRABIA

ukazując altanę po lewej
1602

Pedrillo, pilnuj mi tych drzwi.

Pedrillo staje pod drzwiami

BAZYLIO

cicho do Figara
1603

Schwyciłeś go z Zuzanną?

HRABIA

ukazując Figara
1604

A wy wszyscy, moi wasale, otoczcie mi tego człowieka: odpowiadacie zań gardłem.

BAZYLIO

1605

Cha! cha!

HRABIA

wściekły
1606

Milcz! do Figara lodowato Mój rycerzu, czy raczysz odpowiedzieć na moje pytania?

FIGARO

zimno
1607

Ba! I któż mógłby mnie zwolnić od tego, ekscelencjo? Pan hrabia panujesz tu nad wszystkimi, wyjąwszy nad samym sobą.

HRABIA

powściągając się
1608

Wyjąwszy nad samym sobą!

ANTONIO

1609

Dobrze powiedziane!

HRABIA

powściągając gniew
1610

Nie, jeżeli coś jeszcze mogło pomnożyć mój gniew, to zimna krew, jaką ten łotr udaje.

FIGARO

1611

Czy my jesteśmy żołnierze, którzy dają się zabijać za sprawy, których nie znają? Ja, kiedy się złoszczę, lubię wiedzieć o co.

HRABIA

odchodząc od zmysłów
1612

O wściekłości! powściągając się Uczciwy człowieku, który udajesz nieśmiałość, czy raczysz przynajmniej powiedzieć, co za damę przed chwilą wpuściłeś do altany?

FIGARO

złośliwie, ukazując przeciwległą altanę
1613

Do tej?

HRABIA

żywo
1614

Nie, do tej.

FIGARO

zimno
1615

To inna sprawa. Jest to młoda osoba, która zaszczyca mnie szczególną łaską.

BAZYLIO

zdziwiony
1616

Cha! cha!

HRABIA

żywo
1617

Słyszycie, panowie?

BARTOLO

zdziwiony
1618

Słyszymy.

HRABIA

do Figara
1619

A czy ta młoda osoba ma jakie inne obowiązki, które by ci były wiadome?

FIGARO

zimno
1620

Wiem, iż pewien wielki pan zaszczycał ją jakiś czas swymi względami; ale czy że ją zaniedbał, czy też ja przypadłem jej do smaku więcej niż ktoś godniejszy kochania, dziś woli mnie.

HRABIA

żywo
1621

Woli… powściągając się Przynajmniej jest szczery! Bo to, co on wyznaje, panowie, słyszałem, przysięgam wam, z ust jego wspólniczki.

GĄSKA

zdumiony
1622

Wspó-ólniczki!!

HRABIA

z wściekłością
1623

Zatem skoro hańba jest publiczna, trzeba, by pomsta była nią również.

wchodzi do altany

SCENA TRZYNASTA

Ciż sami prócz Hrabiego

ANTONIO

1624

Słusznie mówi.

GĄSKA

do Figara
1625

Któ-óż tedy wziął drugiemu żo-onę?

FIGARO

śmiejąc się
1626

Nikt nie miał tego szczęścia.

SCENA CZTERNASTA

Ciż sami, Hrabia, Cherubin

HRABIA

ukryty w altanie, ciągnąc kogoś, kogo jeszcze nie widać
1627

Wszystkie wysiłki daremne; zgubiona pani jesteś, godzina twoja nadeszła! wychodzi nie patrząc Cóż za szczęście, że żaden owoc nienawistnego związku…

FIGARO

wykrzykuje
1628

Cherubin!

HRABIA

1629

Mój paź?

BAZYLIO

1630

Cha! cha!

HRABIA

nieprzytomny z wściekłości; na stronie
1631

Wszędzie ten paź diabelski! do Cherubina Co robiłeś w altanie?

CHERUBIN

trwożliwie
1632

Kryłem się, jak mi pan hrabia kazał.

PEDRILLO

1633

Warto było zajeżdżać konia!

HRABIA

1634

Wejdź, Antonio; przyprowadź przed jej sędziego bezwstydną, która mnie zniesławiła.

GĄSKA

1635

Pa-ani hra-abiny ekscelencja ta-am szuka?

ANTONIO

1636

Do paralusza! Jest tedy dobra Opatrzność; tyleś się pan tego napraktykował w okolicy…

HRABIA

wściekły
1637

Właźże!

Antonio wchodzi

SCENA PIĘTNASTA

Ciż sami z wyjątkiem Antonia

HRABIA

1638

Zobaczycie, panowie, że paź nie był sam.

CHERUBIN

trwożliwie
1639

Los mój byłby zbyt okrutny, gdyby jakaś tkliwa dusza nie złagodziła jego goryczy.

SCENA SZESNASTA

1640

Ciż sami, Antonio, Franusia

ANTONIO

ciągnąc za rękę kogoś, kogo jeszcze nie widać
1641

Niechże pani idzie, nie trzeba się dać prosić, skoro wiadomo, że pani tu weszła.

FIGARO

wykrzykuje
1642

Kuzyneczka!

BAZYLIO

1643

Cha! cha!

HRABIA

1644

Franusia!

ANTONIO

obraca się i woła
1645

Do kaduka, jaśnie panie, co za koncept, żeby mnie wybierać dla pokazania kompanii, że to moja dziewucha narobiła całego bigosu!

HRABIA

wzburzony
1646

Któż mógł wiedzieć, że ona tam jest?

chce wejść do altany

BARTOLO

zastępując
1647

Pozwól, panie hrabio, to zaczyna być niejasne. Ja mam zimniejszą krew.

wchodzi

GĄSKA

1648

A to mi spra-awa trochę za bardzo za-awikłana.

SCENA SIEDEMNASTA

Ciż sami, Marcelina

BARTOLO

mówiąc wewnątrz i wychodząc
1649

Nie lękaj się, pani, nie zrobi ci nic złego, ręczę. odwraca się i krzyczy Marcelina!

BAZYLIO

1650

Cha! cha!

FIGARO

śmiejąc się
1651

Cóż za szaleństwo, mama też?

ANTONIO

1652

Coraz lepiej!

HRABIA

wzburzony
1653

Co mi to wszystko! Hrabina…

SCENA OSIEMNASTA

Ciż sami, Zuzanna z twarzą zasłoniętą wachlarzem

HRABIA

1654

…A, oto wychodzi. chwyta ją gwałtownie za ramię Jak sądzicie, panowie, czego warta jest nikczemna…

Zuzanna pada na kolana, ze spuszczoną głową
1655

Nie, nie!

Figaro pada na kolana z drugiej strony; Hrabia silniej
1656

Nie, nie!

Marcelina pada na kolana na wprost Hrabiego; Hrabia coraz silniej
1657

Nie, nie!

Wszyscy padają na kolana, z wyjątkiem Gąski
Hrabia oszalały
1658

Choćby was było i sto!

SCENA DZIEWIĘTNASTA

Ciż sami, Hrabina wychodzi z drugiej altany

HRABINA

pada na kolana
1659

Niechże ja dopełnię liczby.

HRABIA

patrząc na Hrabinę i Zuzannę
1660

Ha! Co widzę?

GĄSKA

śmiejąc się
1661

Dalibóg, to pa-ani.

HRABIA

chce podnieść Hrabinę
1662

Jak to, ty, hrabino? błagalnie Jedynie wspaniałomyślne przebaczenie…

HRABINA

śmiejąc się
1663

Ty, hrabio, powiedziałbyś na moim miejscu: „Nie, nie”; ja zaś po raz trzeci dzisiaj przebaczam bez warunków.

wstaje

ZUZANNA

wstaje
1664

I ja.

MARCELINA

wstaje
1665

I ja.

FIGARO

wstaje
1666

I ja: jest echo tutaj.

wszyscy wstają

HRABIA

1667

Echo!! Chciałem bawić się z nimi w chytrość, a oni potraktowali mnie jak dziecko.

HRABINA

śmiejąc się
1668

Nie żałuj tego, hrabio.

FIGARO

otrzepując kolana kapeluszem
1669

Taki dzionek jak dziś to dobra szkółka dla przyszłego ambasadora.

HRABIA

do Zuzanny
1670

Ten bilecik zapięty szpilką?…

ZUZANNA

1671

Pani hrabina go podyktowała.

HRABIA

1672

Należy się jej odpowiedź.

całuje rękę Hrabiny

HRABINA

1673

Każdy dostanie, co mu się należy.

daje sakiewkę Figarowi, a diament Zuzannie

ZUZANNA

do Figara
1674

Jeszcze jeden posag.

FIGARO

podrzucając sakiewkę w ręce
1675

To trzeci. Ten było ciężko zdobyć.

ZUZANNA

1676

Jak nasze małżeństwo.

SŁONECZKO

1677

A podwiązkę panny młodej dostanę?

HRABINA

zrywa wstążkę, którą zachowała na łonie, i rzuca ją na ziemię
1678

Podwiązkę? Była przy sukniach Zuzi; masz.

drużbowie chcą spierać się o nią

CHERUBIN

zwinniejszy, chwyta z ziemi i woła
1679

Ten, który chce ją mieć, ze mną się wprzód rozprawi.

HRABIA

śmiejąc się, do Cherubina
1680

Ale, ale, mój ty drażliwy jegomościu: cóż ci się zdało tak wesołego w policzku, któryś oberwał przed godziną?

CHERUBIN

dobywając do połowy szpady
1681

Ja, panie pułkowniku?

FIGARO

z komicznym gniewem
1682

Otrzymał go na mojej fizjonomii: oto, jak możni wymierzają sprawiedliwość.

HRABIA

śmiejąc się
1683

Ty? Cha! cha! cha! cha! Cóż ty powiadasz na to, droga hrabino!

HRABINA

budzi się z zamyślenia i powiada z czułością
1684

Ach tak, drogi hrabio… I na całe życie, bez chwili zapomnienia, przysięgam.

HRABIA

uderzając Gąskę po ramieniu
1685

A pan, don Gąsior, jakież twoje zdanie?

GĄSKA

1686

O tym, co-o widzę, panie hrabio? Na ho-onor, co do mnie, nie wiem, co powiedzieć: o-oto mój sposób myślenia.

WSZYSCY RAZEM

1687

Pięknie osądzone!

FIGARO

1688

Byłem biedny, pogardzano mną. Okazałem nieco talentów, rzuciła się na mnie zawiść. Przy pięknej żonie i majątku…

BARTOLO

śmiejąc się
1689

Serca będą się cisnąć do ciebie hurmem.

FIGARO

1690

Czy podobna?

BARTOLO

1691

Znam ludzi.

FIGARO

kłaniając się widzom
1692

Wyjąwszy żoną i majątkiem, wszystkim innym służę z miłą chęcią.

przygrywka do wodewilu

WODEWIL

BAZYLIO

Trzy posagi, smaczna brzana[83],
Cóż chcieć więcej, jakem żyw?
1695
O pazika czy tam pana
Głupiec chyba byłby krzyw;
Łacińska prawda uznana
Dobrze mówi, wierzcie mi:

FIGARO

śpiewa
Wiem… Gaudeant bene nati[84].

BAZYLIO

śpiewa
1700
Nie… Gaudeant bene nanti[85].

ZUZANNA

Mąż, Żona, Zdrada, Władza, Obraz świataŻe mąż zdradza swą połowę,
Każdy mu tym bardziej rad;
Żonka niech postrada głowę,
„Gwałtu!” — krzyczy cały świat;
1705
Skąd różnice są takowe?
Mam powiedzieć? To nie traf!
Silniejszy jest twórcą praw…

FIGARO

Piotr zazdrośnik, sztuka szczwana,
Iżby w domu spokój miał,
1710
Kupił srogiego brytana,
Co na wszystkich: hau! hau! hau!
„Brysiu, cyt! Puść swego pana!…”
Gach rzemiosło dobrze zna:
Sam Piotrowi sprzedał psa…

HRABINA

1715
Jedna, choć nie kocha męża,
Dba o czci niestarty blask;
Druga, tkliwsza na szept węża,
Mężowi nie szczędzi łask;
Wierzcie, cnota ta zwycięża,
1720
Która strzegąc własnych lic
O drugich nie sądzi nic…

HRABIA

Parafianka, tam do kata!
Z sercem nieczułym jak głaz,
Licha starań to odpłata;
1725
Wiwat dama z górnych klas!
Na kształt bitego dukata
Stempel z władcy wziąwszy rąk
Wszystkim wiernie służy w krąg…

MARCELINA

Jedno pewne jest: to matka,
1730
Co nam życia dała chrzest;
Wszystko inne, et, zagadka,
Miłości to sekret jest.

FIGARO

podejmuje melodię
Pozycja społeczna, Obraz świataStąd, wiadomo, rzecz nierzadka,
Palcem mógłbym wskazać wam:
1735
Syn — brylant, choć ojciec cham…
Różnie ludzi los obdarza:
Królem ten, pastuchem ów;
Traf różnicę całą stwarza,
Duch ją zatrzeć może znów; Tysiąc królów z ołtarza
1740
Śmierci zmiótł wszechmocny gest:
Wolter nieśmiertelny jest…

CHERUBIN

Płci urocza, ty zwodnico,
Źródło naszych mąk i bied:
Każdy klnie cię, lży — no i co?
1745
Każdy do cię wraca wnet;
Parter[86] twoją jest siostrzycą:
Ten, co niby gardzi nim,
Dałby krew za pochwał dym…

ZUZANNA

Jeśli utwór ten szalony
1750
Nauczką wam trąci zbyt,
Przez wzgląd na miłe androny
Darujcie rozsądku zgrzyt;
Tak natury głos tajony
Do swych celów w pragnień czas
1755
Przez rozkosz prowadzi nas…

GĄSKA

Ot, panowie, ko-omedyja
W bu-udzie prze-edstawiona tej
Wiernie ży-ycie wam odbija
Ludku, co dziś słu-ucha jej:
1760
Krzywdzą go: gwałt, wrzaski, chryja;
A w końcu z tych wszy-ystkich burz
Kropnie pio-osenkę — i już!…
OGÓLNY BALET

Beaumarchais o Weselu Figara

1763

Nieboszczyk książę Conti, zacnej i patriotycznej pamięci (wymawiając głośno jego imię słyszy się dźwięk starego słowa: „ojczyzna”), rzucił mi publiczne wyzwanie, abym wystawił na scenie mą przedmowę do Cyrulika, zabawniejszą, powiadał, od samej sztuki, i abym pokazał w niej rodzinę Figara wspomnianą w tej przedmowie. „Wasza Dostojność — odparłem — gdybym wprowadził jeszcze raz Figara, musiałbym go pokazać starszym i, co za tym idzie, wytrawniejszym: dopieroż by się zaczęły hałasy; kto wie, czy ujrzałby w ogóle światło dzienne?” Mimo to przez szacunek przyjąłem wyzwanie; napisałem ten Szalony dzień, dziś przedmiot tumultu. Książę pierwszy raczył zobaczyć sztukę. Był to człowiek wielkiego charakteru, pan w każdym calu, umysł wyniosły i szlachetny: otóż, mamż wyznać? rad był ze mnie.

1764

Ale jakąż pułapkę, niestety, zastawiłem naszym krytykom, chrzcząc komedię czczym mianem Szalonego dnia. Było wprawdzie moim zamiarem odjąć jej nieco wagi; ale nie wiedziałem jeszcze, do jakiego stopnia zmiana godła może sprowadzić na manowce. Gdybym zostawił właściwy tytuł, brzmiałby: Mąż-uwodziciel. Dałem im nowy trop: pościg gonił mnie innym śladem. Ale ta nazwa: Szalony dzień, oddaliła ich o sto mil; ujrzeli w dziele już tylko to, czego w nim nigdy nie będzie. Ta przyostra uwaga o łatwości zmylenia tropu donioślejsza jest, niżby kto mniemał. Gdyby zamiast Grzegorz Dyndała Molier nazwał swój dramat Niedorzeczne parantele, byłby nim przyniósł o wiele więcej korzyści; gdyby Regnard swego Spadkobiercę nazwał Karą bezżenników, sztuka byłaby nas przyprawiła o drżenie. To, co on zrobił bez myśli, ja uczyniłem z intencją. Ale jakiż piękny rozdział można by napisać o sądach ludzkich i o moralności teatralnej! Rozdział, który by można zatytułować: O znaczeniu afisza.

1765

Jak bądź się rzeczy miały, Szalony dzień został pięć lat w tece. Aktorzy wiedzieli o nim, wydarli mi go wreszcie. Czy uczynili dobrze, czy źle dla siebie, można się było przekonać. Czy że trudność odtworzenia tej sztuki pobudziła ich współzawodnictwo, czy że uczuli wraz z publicznością, iż aby trafić jej do smaku, trzeba nowych wysiłków, nigdy równie trudnej sztuki nie odegrano tak świetnie. Jeżeli autor (jak osądzono) został poniżej siebie, nie ma za to ani jednego aktora, którego by reputacji dzieło to nie ustaliło, nie wzmogło lub nie potwierdziło. Ale wróćmy do jego czytania, do przyjęcia przez aktorów.

1766

Na skutek przesadnych pochwał po lekturze wszyscy zapragnęli poznać sztukę. Trzeba by mi było narażać się codziennie na sprzeczki i urazy lub też ustępować naleganiom. Od tej chwili również możni wrogowie autora nie omieszkali ogłosić na dworze, iż w dziele tym, które zresztą jest „stekiem głupstw”, autor obraża religię, rząd, społeczeństwo, obyczaje; że cnota jest w nim pohańbiona, a zło tryumfuje: „jak można się było domyślać” — dodawali. Jeśli poważni panowie, którzy tylekroć to powtarzali, zrobią mi ten zaszczyt, aby przeczytać niniejszą przedmowę, ujrzą bodaj, że cytuję wiernie i ściśle; mieszczańska zaś uczciwość moich cytatów tym bardziej uwydatnia dostojną nieścisłość ich własnych.

1767

Tak więc w Cyruliku wstrząsnąłem jedynie państwem; w tej nowej próbie, bezecniejszej i bardziej buntowniczej, burzę je rzekomo od fundamentów do stropu. Nie ma już nic świętego (mówili), o ile to dzieło ma wejść na scenę. Uprzedzano władze za pomocą najpodstępniejszych donosów; szczuto wpływowe korporacje; straszono lękliwe damy; tworzono mi wrogów po zakrystiach: ja zaś, stosownie do ludzi i do okoliczności, odpierałem niską intrygę bezgraniczną cierpliwością, niewzruszonym szacunkiem, uporczywą powolnością; argumentami wreszcie, rozsądkiem, o ile chciano im dać ucha.

1768

Walka trwała cztery lata. Dodajcie je do pięciu lat, które sztuka spoczywała w tece: cóż zostaje z aluzji, jakich silą się dopatrywać w mym dziele? Niestety! Kiedy je pisałem, wszystko, co dziś rozkwita, ani kiełkowało jeszcze: to był zgoła inny świat!

1769

Przez te cztery lata walki żądałem tylko jednego cenzora; dano mi ich pięciu czy sześciu. Cóż ujrzeli w tej sztuce, przedmiocie takiej nagonki? Najniewinniejszą intryżkę pod słońcem. Magnata hiszpańskiego zakochanego w dziewczynie, którą chce uwieść; wysiłki, jakie młoda oblubienica, narzeczony jej i żona magnata jednoczą, aby unicestwić zamiary absolutnego pana, któremu stanowisko, majątek i hojność dają w ręce wszystkie środki. Oto wszystko, nic więcej. Macie całą sztukę jak na dłoni.

1770

Skąd te przeraźliwe krzyki? Stąd, iż miast ścigać jedną tylko przywarę, jak: gracza, pyszałka, skąpca lub obłudnika, co by mu ściągnęło na kark jedną tylko kastę wrogów, autor skorzystał z lekkiej kompozycji lub raczej pokierował swój plan tak, aby wprowadzić weń krytykę mnóstwa nadużyć toczących społeczeństwo. Ale ponieważ w oczach oświeconego cenzora nie stanowi to jeszcze skazy dzieła, wszyscy aprobując je domagali się prawa sceny. Trzebaż więc było je ścierpieć; i wówczas możni tego świata ujrzeli ze zgorszeniem

Sztukę, w której z zuchwalstwem iście niesłychanem
Bronić własnej małżonki sługa śmie przed panem!

M. Gudin

1771

Och, jak żałuję, iż z tego na wskroś moralnego tematu nie ułożyłem krwawej tragedii. Wkładając sztylet w rękę obrażonego małżonka (którego nie byłbym z pewnością ochrzcił Figarem!) kazałbym mu w zazdrosnym szale dostojnie zasztyletować możnego rozpustnika. Ponieważ pomściłby swój honor w potoczystych aleksandrynach[87] i ponieważ mój zazdrośnik, co najmniej wódz armii, byłby rywalem jakiegoś bardzo okropnego tyrana władającego haniebnie nad nieszczęsnym ludem, wszystko to, bardzo odległe od naszych obyczajów, nie byłoby, sądzę, zraniło nikogo; krzyknięto by: „Brawo! Bardzo moralne dzieło!”. Bylibyśmy ocaleni, ja i mój nieokrzesany Figaro.

1772

Ale ja miałem zamiar zabawić po prostu mych ziomków, a nie wyciskać strumień łez ich połowicom. Występnego kochanka zrobiłem dzisiejszym paniczem, hojnym, dość rozwiązłym, nawet nieco hulaką, ot, jak inni panowie dzisiejsi. Ale co można powiedzieć w teatrze o wielkim panu bez obrażenia wszystkich, jeśli nie skarcić lekko zbytek jego płochości? Czyż to jest wada, której się sami zapierają? Widzę już, jak wielu z nich rumieni się skromnie (o, szlachetny wysiłek!), przyznając, że mam słuszność.

1773

Chcąc tedy osądzić mego panka, okazałem wszelako ten wielkoduszny szacunek, iż nie użyczyłem mu żadnej z przywar gminu. Powiecie, że nie mogłem był tego uczynić i że byłoby to pogwałceniem wszelkiego prawdopodobieństwa? Zatem, skoro nie uczyniłem, zapiszcie to na dobro mej sztuki.

1774

Wada nawet, o którą go obwiniam, nie wywołałaby komicznego starcia, gdybym w przystępie dobrego humoru nie przeciwstawił mu arcywygi, prawdziwego Figara, który broniąc Zuzanny jako swej prawnej własności równocześnie drwi sobie z zamiarów pana i oburza się bardzo uciesznie, iż ten ośmiela się walczyć na spryt z nim, Figarem, mistrzem w tego rodzaju szermierce.

1775

Tak więc z dość żywej walki między nadużyciem i potęgą, zdeptaniem zasad, hojnością, sposobnością, wszystkim, co pokusa ma najwymowniejszego, i tym, co — z drugiej strony — temperament, spryt, zdeptana ambicja mogą przeciwstawić temu atakowi, rodzi się w mojej sztuce zabawna gra. Mąż-uwodziciel, nękany, skłopotany, raz po raz wytropiony i wystrychnięty na dudka, musi trzy razy w ciągu dnia paść do nóg żony, która — dobra, pobłażliwa i czuła — przebacza w końcu; jak w życiu! Cóż w tym morale tak nagannego, panowie?

1776

Czy wydaje się on wam nieco lekki, jak na powagę, z którą tu przemawiam? Więc oto macie nieco surowszy, który rani wasze oczy w mym dziele, mimo żeście go nie szukali: a to, iż wielki pan, dość rozpustny, aby chcieć poddać swym kaprysom wszystko, co odeń zawisłe, aby igrać na swoich terytoriach z wstydem młodych poddanek, musi, jak mój hrabia, stać się w końcu pośmiewiskiem własnej służby. I to autor wyraził bardzo silnie, skoro w piątym akcie Almawiwa, wściekły, sądząc, iż pognębi niewierną żonę, wskazuje ogrodnikowi altanę, wołając: „Wejdź, Antonio; przyprowadź przed jej sędziego bezwstydną, która mnie zniesławiła”. Ten zaś odpowiada: „Do paralusza. Jest tedy Opatrzność na świecie! Tyleś pan się tego napraktykował w okolicy, trzebaż było, aby przyszła pańska kolej…”.

1777

Ten głęboki morał bije z całego dzieła; gdyby przystało autorowi wykazywać przeciwnikom, że poprzez swą silną lekcję posunął szacunek dla godności winnego dalej, niż można się było spodziewać po energii jego pędzla, zwróciłbym ich uwagę, że hrabia Almawiwa, raz po raz paraliżowany w swoich zamysłach, jest w oczach widzów wciąż upokorzony, nigdy zbezczeszczony.

1778

W istocie, gdy hrabina uciekła się do podstępu, aby oślepić jego zazdrość w zamiarze zdradzenia męża, wówczas stawszy się winną sama, nie mogłaby zgiąć do swych stóp małżonka, nie poniżając go w naszych oczach. Gdyby zbrodnicze intencje żony stargały czcigodny węzeł, można by zarzucić autorowi, iż kreśli skażone obyczaje; w przedmiocie bowiem obyczajów sąd wasz tyczy się zawsze kobiet; nie cenicie mężczyzn na tyle, aby w tej delikatnej sprawie wymagać od nich równie wiele. Ale hrabina jest nader odległa od tego szpetnego zamiaru; niezłomnym faktem jest, że nikt nie chce oszukać hrabiego; jedynie przeszkodzić, aby on nie oszukiwał wszystkich. Czystość pobudek ratuje tutaj środki; przez to samo, że hrabina chce jeno odzyskać męża, wszystkie jego konfuzje są niewątpliwie bardzo moralne, a żadna nie jest hańbiąca.

1779

Iżby ta prawda wyraźniej biła w oczy, autor przeciwstawia temu niezbyt skrupulatnemu mężowi najcnotliwszą z żon — i z natury, i z zasad.

1780

Kobietę tę, opuszczoną przez nazbyt kochanego męża, w jakiejż chwili pokazuje waszym oczom? W chwili krytycznej, gdy życzliwość dla miłego dzieciaka, jej chrzestnego syna, może się stać niebezpieczna, o ile ona sama dopuści, aby słuszna uraza zyskała nad nią zbyt wiele władzy. Jeśli autor stawia ją na chwilę w walce z rodzącą się skłonnością, groźną dla obowiązku, to aby tym lepiej uwydatnić jej szczerą miłość tego obowiązku. Och, jakąż broń ukuto z tej lekkiej intryżki, aby nas obwinić o nieskromność! Uznajecie w tragedii, że wszystkie królowe, księżniczki żywią płomienne namiętności i zwalczają je mniej lub więcej skutecznie; ale nie znosicie, aby w komedii pospolita kobieta walczyła przeciw najlżejszej słabości! O, przemożny wpływie afisza! Pewny i odpowiedzialny sądzie! Skoro odmieniono rodzaj, ganicie tutaj to samo, czemuście tam przyklaskiwali. A przecie w obu wypadkach zasada jest ta sama: nie ma cnoty bez ofiary.

1781

Co nam się podoba w hrabinie, to że widzimy ją w otwartej walce, tak przeciw rodzącej się skłonności, jak przeciw słusznej urazie. Wysiłki, jakich dokłada, aby odzyskać niewiernego męża, oświetlają najkorzystniej podwójną ofiarę, jaką czyni ze swej skłonności i ze swego gniewu. Nie trzeba się zastanawiać ani chwili, aby przyklasnąć jej tryumfowi; jest ona wzorem cnoty, chwałą swej płci, a rozkoszą naszej.

1782

Jeśli ta filozofia uczciwości scenicznej, jeśli ta tryumfalna zasada obyczajności teatralnej nie uderzyła naszych sędziów na przedstawieniu, próżno siliłbym się tutaj rozwijać jej konsekwencje. Stronniczy trybunał nie słucha obwinionego, którego z góry chce zgubić; mojej zaś hrabiny nie postawiono przed sąd całego narodu: sądzi ją jedynie komisja.

1783

Czemu Zuzanna, sprytna pokojóweczka, zręczna i roześmiana, ma również prawo do sympatii? Bo, nagabywana przez potężnego uwodziciela, z większą wymową pokus, niż trzeba zazwyczaj, aby pokonać prostą dziewczynę, nie waha się zwierzyć zamysłów hrabiego dwóm osobom najbardziej mającym powód czuwać nad jej postępkami: swej pani i swemu narzeczonemu. W całej roli, bodaj najdłuższej z całej sztuki, nie ma ani jednego zdania, słowa, które by nie oddychało rozsądkiem i miłością obowiązku: jedyny podstęp, na jaki sobie pozwala, to na rzecz swej pani, która umie cenić jej przywiązanie i która sama żywi jeno uczciwe zamysły.

1784

Czemu w zuchwalstwach swoich wobec hrabiego Figaro bawi mnie miast oburzać? Bo w przeciwieństwie do zwykłych ról lokajów nie jest (i wiecie o tym) szpetnym charakterem komedii. Widząc go, jak w walce z silniejszym musi odpierać zniewagę zręcznością, przebaczamy mu wszystko, skoro wiemy, że walczy ze swym panem na chytrość jedynie po to, aby chronić przedmiot swej miłości i ocalić swą własność. Zatem prócz hrabiego i jego zauszników każdy czyni tam mniej więcej to, co powinien. Jeśli wyciągacie ujemne wnioski o moich bohaterach stąd, że jedni mówią źle o drugich, to wielki błąd. Patrzcież na nasze najwytworniejsze towarzystwo: toć życie całe spędza na tym zajęciu! Do tego stopnia zgoła przyjęte jest szarpać nieobecnych, że ja, który bronię ich zawsze, słyszę często pomruki: „Czart, nie człowiek: jaki on nieznośny! Mówi dobrze o wszystkich!”.

1785

Może wreszcie gorszy was mój pazik? (…) Kochany przez wszystkich, żywy, psotny i postrzelony jak wszystkie dzieci bystre, raz po raz swoją ruchliwością miesza niechcący występne zamiary hrabiego. To dziecię natury. Wszystko, co widzi, wyraża się w drgnieniach jego serca; może nie jest już dzieckiem, ale nie jest jeszcze mężczyzną: oto moment, jaki wybrałem, aby pozyskać dlań sympatię, nie zmuszając nikogo do rumieńca. Niewinne uczucia, jakie go nurtują, udzielają się wszystkim dokoła. Powiecie, że to, co budzi, to miłość? To złe słowo, panowie cenzorzy. Jesteście zbyt światli, aby nie wiedzieć, że miłość, bodaj najczystsza, dąży do czegoś: nie kocha się tedy Cherubina; czuje się, że kiedyś będzie się go kochało. Tę właśnie myśl w wesołej formie włożył autor w usta Zuzanny, kiedy mówi miłemu dzieciakowi: „Och, za parę lat, przepowiadam, wyrośnie z ciebie największe małe ladaco pod słońcem…”.

1786

Aby uwydatnić jeszcze ten charakter dziecięctwa, zaznaczyliśmy umyślnie, że Figaro go tyka[88]. Czy przypuszczacie, iż w dwa lata później sługa pałacowy ośmieliłby się na to? Patrzcież pod koniec sztuki na naszego pazika; ledwie wdział mundur oficera, już sięga do szpady za pierwszym żarcikiem hrabiego z powodu qui pro quo[89] z policzkiem. Będzie chwat z naszego urwisa! Ale dziś to tylko dziecko, nic więcej.

1787

Ale czy to osoba pazia, czy też własne sumienie zadaje magnatowi udrękę za każdym razem, kiedy autor każe się im spotkać? Zwróćcie uwagę na to spostrzeżenie: może was skierować na dobry ślad; lub raczej poznajcie z niego, iż dziecię to wprowadzono na scenę, aby podkreślić jeszcze morał, pokazując, że największego tyrana domowego, z chwilą gdy nosi się z występnymi zamiarami, może doprowadzić do rozpaczy istota najmniej ważna, ten, który najbardziej obawia się znaleźć na jego drodze.

1788

Tak więc w tym dziele każda ważna rola ma jakiś cel moralny. Jedyna, która zdaje mu się chybiać, to rola Marceliny. Winna dawnego zbłąkania, którego Figaro jest owocem, powinna by, mówią, czuć się ukarana bodaj hańbą występku, w chwili gdy poznaje syna. Autor mógł wydobyć morał głębszy: wedle obyczajów, które chce poprawić, błąd uwiedzionej dziewczyny jest winą mężczyzn, nie jej. Czemuż tego nie zrobił?

1789

Kiedy Molier dość upokorzył kokietkę czy ladacznicę z Mizantropa publicznym odczytaniem jej listów do wszystkich kochanków, zostawia ją splugawioną pod ciosami, jakie jej zadał. Ma słuszność, i cóż by z nią począł? Jest występna z własnego wyboru i chęci: doskonale pocieszona wdowa, modnisia dworska, niemająca nic na usprawiedliwienie swych błędów, plaga zacnego człowieka; autor wydaje ją naszej wzgardzie i taki jest jego morał. Co do mnie, przedstawiając szczere wyznanie Marceliny w chwili niespodziewanego poznania, ukazałem tę kobietę upokorzoną w obliczu Bartola, który ją odtrąca, i Figara, ich wspólnego syna, ściągającego uwagę publiczną na prawdziwych winowajców nierządu, w jaki wciąga się bez litości wszystkie dziewczyny z ludu, obdarzone ładną buzią.

1790

A wy, obojętni poczciwcy, którzy bawicie się wszystkim, nie przechylając się na żadną stronę; wy, skromne i nieśmiałe kobietki, którym podoba się mój Szalony dzień (jeśli podejmuję jego obronę, to jedynie, aby usprawiedliwić wasz smak), skoro usłyszycie gdzie jednego z owych mądralów, jak krytykuje ogólnikowo sztukę, jak wszystko gani, nie wskazując niczego palcem, jak krzyczy, zwłaszcza na nieobyczajność, przyjrzyjcie się mu dobrze, wywiedzcie się o jego pozycję, stan, charakter, a zgadniecie natychmiast, jakie słówko uraziło go w mym dziele.

1791

Każdy czuje chyba, że nie mówię o szumowinie literackiej, która sprzedaje swoje biuletyny lub artykuły od sztuki. Tacy jak wielebny Bazylio mogą spotwarzać; gdyby nawet tylko obmawiali, nikt by im nie uwierzył.

1792

Jeszcze mniej mam na myśli owych bezecnych gryzipiórków, którzy nie znaleźli innego sposobu nasycenia swej wściekłości (wobec tego, iż skrytobójstwo jest zbyt niebezpieczne), jak tylko rzucać spod pułapu bezecne wiersze przeciw autorowi, gdy na scenie grają jego sztukę. Wiedzą, że ich znam; gdybym miał zamiar ich nazwać, uczyniłbym to głośno w Ministerstwie Publicznym; dość im kary, że musieli się tego obawiać; to starczy dla mej zemsty. Ale nikt sobie nie wyobrazi, jak wysoko oni zdołali skierować podejrzenia publiczności z przyczyny tak podłego epigramu! Podobni są w tym nędznym szarlatanom jarmarcznym, którzy, aby dodać powagi swym miksturom, obwieszają orderami i wstęgami obraz, który im służy za godło.

1793

Nie; cytuję tutaj naszych wścibskich, którzy draśnięci, nie wiadomo dlaczego, krytykami rozsianymi w dziele, silą się mówić o nim źle, nie przestają się cisnąć na moje Wesele.

1794

Jest to dość ucieszna rzecz widzieć ich w teatrze w bardzo zabawnym kłopocie, kiedy nie mogą okazać zadowolenia ani gniewu; wysuwają się na przód loży, gotowi drwić z autora, i cofają się natychmiast, aby ukryć cień uśmiechu; porwani werwą wiejącą ze sceny i natychmiast zachmurzeni pędzlem moralisty. Za najlżejszym rysem wesołości udają smutno zdziwionych, robią niezręczne podrygi, udając wstydliwość i spoglądają kobietom prosto w oczy z wyrzutem, iż cierpią takie zgorszenie; następnie, podczas gromkich oklasków, rzucają na publiczność wzgardliwe spojrzenia, którymi ją miażdżą; wciąż gotowi wołać do parteru, jak ów molierowski laluś, który, oburzony powodzeniem Szkoły żon, wołał z balkonu: „Śmiejcież się, chamy, śmiejcież się!”. Zaiste, przednia to zabawa i kosztowałem jej nie jeden raz.

1795

To mi przypomina co innego. Podczas pierwszego spektaklu Szalonego dnia oburzano się w korytarzach na to, co nazywano dowcipnie moim zuchwalstwem. Jakiś impetyczny staruszek, zniecierpliwiony tymi krzykami, uderzył laską o podłogę i rzekł odchodząc: „Francuzi są jak dzieci: drą się, kiedy ich myją”. Miał olej w głowie ten staruszek! Można było zapewne lepiej się wyrazić, ale lepiej myśleć — wątpię.

1796

Wobec tej intencji ganienia wszystkiego, można pojąć, że najtrafniejsze rysy tłumaczono opacznie. Czyż nie słyszałem sto razy, jak szmerek biegł po lożach po tej odpowiedzi Figara:

HRABIA

1797

Reputacja opłakana!

FIGARO

1798

A jeślim więcej wart od niej? Czy dużo wielkich panów mogłoby to samo powiedzieć o sobie?

1799

Otóż ja twierdzę, że nie ma ich, nie może ich być, chyba rzadkim wyjątkiem. Człowiek mało znany może być więcej wart niż jego reputacja, która jest tylko cudzym mniemaniem. Ale jak głupiec na wysokim stanowisku wydaje się dwa razy głupszy, bo nie może nic utaić, tak samo wielki pan, obsypany godnościami, którego majątek i ród pomieściły na świeczniku i który wchodząc w świat ma za sobą wszystko, wart jest prawie zawsze mniej niż jego reputacja, o ile zdoła ją zepsuć. Czyż twierdzenie tak proste i tak dalekie od sarkazmu powinno było wywołać szmer? Jeśli aluzja wydaje się dotkliwa magnatom niedbałym o swą sławę, jak może zranić tych, którzy zasługują na szacunek? Jakaż maksyma padająca ze sceny snadniej[90] może posłużyć za hamulec możnym tego świata i zastąpić naukę tym, którzy nie raczą przyjmować nauk od nikogo?

1800

„Nie iżby trzeba było zapominać (powiedział pewien poważny pisarz; i tym chętniej go cytuję, ile że jestem jego zdania), nie iżby trzeba było zapominać — mówi — co się należy wysokiemu stanowisku; słuszna jest, przeciwnie, aby przywilej urodzenia najmniej ze wszystkich podawano w wątpliwość. To darmo otrzymane dobrodziejstwo, owoc czynów, cnót i zasługi przodków, nie może ranić miłości własnej tych, którym go los odmówił. Gdyby w monarchii usunąć pośrednie stopnie, za daleko byłoby od monarchy do poddanych: niebawem ujrzałoby się jedynie despotę i niewolników. Utrzymanie drabinki od prostego rolnika aż do potentata leży jednako w interesie wszystkich stanów i jest może najsilniejszą podporą monarchicznego ustroju”.

1801

Ale któż to przemawiał w ten sposób? Kto składał to credo szlachectwa, od którego sądzą mnie tak dalekim? Piotr Augustyn Caron de Beaumarchais, broniąc na piśmie przed parlamentem w Aix w roku 1778 doniosłej i poważnej kwestii, która miała niebawem rozstrzygnąć o honorze pewnego szlachcica i jego własnym. Dzieło, którego bronię, nie zaczepia stanów, ale nadużycia każdego stanu: jedynie ludzie, którzy się ich dopuszczają, mają powód się oburzać. Oto przyczyna hałasów. Jakże to? Czyżby nadużycia stały się tak święte, że nie można żadnego zaczepić, aby nie spotkać dwudziestu obrońców?

1802

Sławny adwokat, czcigodny sędzia czy posuną się aż tak daleko, aby się utożsamiać z obroną Bartola lub wyrokiem Don Guzmana-Gąski? Słowa Figara o niegodnym nadużywaniu obrony za naszych czasów („to znaczy poniżać najszlachetniejszą instytucję”) wskazały, jak wysoko stawiam szlachetne rzemiosło adwokata; a szacunku mego dla sądownictwa nikt nie zechce podejrzewać, skoro będzie wiadomo, skąd czerpałem swą naukę, i skoro przeczytacie następujący ustęp, również zaczerpnięty z pewnego moralisty, który mówiąc o sędziach wyraża się tak:

1803

„Któryż zamożny człowiek chciałby za nader skromne honorarium wykonywać to straszliwe rzemiosło? Wstawać o czwartej rano, aby codziennie udawać się do trybunału i zajmować się tam wedle przepisanej formy sprawami niedotyczącymi go osobiście? Znosić bez ustanku nudę natrętów, przykrość nalegań, gadulstwo obrońców, monotonię posiedzeń, znużenie i napięcie uwagi konieczne do wydania wyroku? Któż zgodziłby się na to, gdyby nie uważał, że to pracowite i uciążliwe życie dostatecznie opłacone jest czcią i szacunkiem publicznym? A ten szacunek, czyż to jest co innego niż sąd ogółu, który jeśli tak wysoko stawia dobrych sędziów, w tym samym stosunku odnosi się z najwyższą surowością do złych”. Któryż to pisarz dawał mi takie nauki? Pomyślicie, że to znowuż Piotr Augustyn. Odgadliście: to on w roku 1773, w czwartym Memoriale, broniąc do upadłego swej smutnej egzystencji zaczepionej przez rzekomego sędziego. Szanuję tedy jawnie to, co każdy winien poważać, a potępiam, co może być szkodliwe.

1804

— Ale w tym Szalonym dniu miast podkopywać nadużycia pozwala pan sobie na swobody bardzo naganne; twój monolog zwłaszcza zawiera na temat ludzi pokrzywdzonych losem uwagi przechodzące granice swawoli.

1805

— Ech! czyż mniemacie, panowie, że ja miałem jakiś talizman, aby zwieść, omamić, spętać cenzurę i władzę, kiedy im przedkładałem swoje dzieło? Że nie musiałem usprawiedliwić tego, com ośmielił się napisać? Cóż mówi Figaro, gdy przemawia do człowieka wypadłego z łaski? „Że głupstwa drukowane mają znaczenie jedynie tam, gdzie się krępuje ich obieg”. Czyż to jest tak niebezpieczna prawda? Czemuż nie poniechać tych dziecinnych i nużących inkwizycji dających dopiero wagę temu, co nie miałoby jej nigdy? Gdyby, jak w Anglii, władze umiały traktować głupstwa ze wzgardą, która je zabija, wówczas miast wychodzić ze śmietniska, gdzie się wylęgły, gniłyby tam w zarodku i nie rozprzestrzeniałyby się. Mnoży takie pisemka słabość, która się ich lęka; przyczynia się do ich sprzedaży głupota, która je ściga.

1806

I jak konkluduje Figaro? „Iż bez swobody i krytyki nie istnieje pochlebna pochwała i że jedynie mali ludzie obawiają się małych pisemek”. Czy to są karygodne zuchwalstwa, czy też zachęta do cnoty? Zamach na moralność czy też maksymy głęboko przemyślane, równie sprawiedliwe jak ożywcze?

1807

Przypuśćcie, że są one owocem wspomnień. Jeśli zadowolony z obecności[91] autor przez swą krytykę przeszłości czuwa nad przyszłością, kto ma prawo się uskarżać? I jeżeli — nie wskazując czasu, miejsca ani osób — otwiera przy pomocy sceny drogę dla pożądanych reform, czyż nie osiąga swego celu?

1808

Wróćmy do Szalonego dnia.

1809

Pewien pan, który ma dowcip, ale go nadto oszczędza, powiadał mi jednego wieczora:

1810

— Niech mi pan wytłumaczy, jeśli łaska, czemu w pańskiej sztuce jest tyle zdań niedbałych i nie pańskiego stylu?

1811

— Mego stylu, łaskawy panie? Gdybym, na nieszczęście, miał jaki, starałbym się zapomnieć o nim, pisząc komedię. Nie znam nic gorszego w teatrze niż owe mdłe malowidła, gdzie wszystko jest niebieskie, wszystko różowe, gdzie wszystko jest autorem bez względu na jego wartość.

1812

Skoro przedmiot mnie opanuje, tworzę w wyobraźni wszystkie figury i stawiam je w danej sytuacji. „Myśl o sobie, Figaro, hrabia przeniknął twoją grę. — Umykaj, Cherubinie, natknąłeś się na jego dostojność. — Och, pani hrabino, cóż za nierozwaga… znając gwałtowność męża!..”. Co powiedzą, nie wiem; zajmuje mnie to, co zrobią. Skoro się raz rozgrzeją, piszę pod ich dyktandem, pewny, że mnie nie oszukują; że poznam Bazylia, który nie posiada ciętości Figara ani grandezzy[92] hrabiego, ani słodyczy hrabiny, ani wesołości Zuzanny, ani pustoty pazia, a zwłaszcza żadne z nich nie ma wzniosłości don Guzmana-Gąski. Każdy przemawia swoim językiem: niechże bóg Naturalności broni ich, by mieli mówić innym! Zwracajmy tedy uwagę jedynie na ich myśli, a nie na to, czym powinien był użyczyć im swego stylu.

1813

Wróg…nie jestem wrogiem moich wrogów. Mówiąc wiele złego o mnie, nie zaszkodzili mej sztuce; o ile tylko czuli tyle radości w szarpaniu jej, ile ja miałem przyjemności w jej pisaniu, nikt by nie poniósł szkody. Nieszczęście w tym, że oni się nie śmieją; nie śmieją się na mej sztuce, ponieważ nikt się nie śmieje na ich produkcjach. Znam amatorów, którzy mocno schudli od powodzenia Wesela: darujmy ich gniewom!

1814

Widzimy przeto morał w całości i w szczegółach płynący falą niezmąconej wesołości; żywy dialog, którego swoboda zasłania włożoną weń pracę. Jeśli autor dołączył do tego intrygę łatwą i kryjącą artyzm pod samym artyzmem; intrygę, która splata się i rozplata bez ustanku poprzez mnóstwo komicznych sytuacji, urozmaiconych obrazów, podtrzymujących bez znużenia uwagę publiczności przez trzy i pół godziny (czas widowiska: odwaga, o którą nikt dotąd się nie pokusił): cóż zostaje biednym złośnikom, których wszystko to gniewa? Napadać, ścigać autora potokiem obelg słownych, pisemnych, drukowanych; co też czyniono bez wytchnienia. Wyczerpali wszystko — aż do oszczerstwa, aby mnie zgubić wobec wszystkich czynników decydujących we Francji o spokoju obywatela. Szczęściem, sztuka moja jest dostępna oczom narodu, który od długich dziesięciu miesięcy widzi ją, sądzi i ocenia. Dać ją grać póty, póki będzie bawiła, to jedyna zemsta, na jaką sobie pozwoliłem. Nie piszę tego dla obecnych czytelników: opis zła nazbyt znanego nie wzrusza; ale za osiemdziesiąt lat wyda ona swoje owoce. Autorowie owych czasów porównają swój los z naszym; nasze dzieci dowiedzą się, za jaką cenę wolno było bawić ich ojców.

1815

…Ale skoro przyrzekłem krytykę własnej sztuki, trzeba mi wypełnić zadanie.

1816

Na ogół wielkim jej brakiem jest to, „że pisałem ją bez zdolności obserwacji, że nie ma w niej nic z realnych stosunków i że nie przypomina w niczym obrazu społeczeństwa; obyczaje jej, podłe i skażone, nie mają nawet tej zalety, aby były prawdziwe”. Oto cośmy czytali niedawno w pięknej drukowanej rozprawie, ułożonej przez zacnego człowieka, któremu, aby zostać miernym pisarzem, brak jedynie nieco talentu. Ale pomijając jego mierność, ja, który nie posługiwałem się nigdy krzywym i krętym sposobem, za pomocą którego zbir udając, że nie patrzy w tę stronę, wsuwa sztylet pod żebro, godzę się z tym panem. Przyznaję, iż po prawdzie poprzednie pokolenie wielce było podobne do mej sztuki; przyszłe również będzie podobne; ale co się tyczy obecnego, zgoła nie ma podobieństwa! Nie spotkałem nigdy ani męża uwodziciela, ani magnata rozpustnika, ani chciwego dworaka, ani niesprawiedliwych i tępych sędziów, ani adwokata szermującego obelgami, ani miernot pchających się w górę, ani nikczemnie zawistnego tłumacza. I jeśli czyste dusze, które nie poznają bynajmniej siebie w tym zwierciadle, złoszczą się na sztukę i szarpią ją bez wytchnienia, czynią to jedynie przez szacunek dla swoich dziadów i przez tkliwość dla wnuków. Mam nadzieję, że po tym oświadczeniu zostawią mnie w spokoju; i — SKOŃCZYŁEM.

Przełożył Tadeusz Żeleński (Boy)

Wypowiedzi na temat Wesela Figara

1817

Wesele Figara to najbardziej dowcipna sztuka, jaką kiedykolwiek napisano. Olśniewa na kształt fajerwerku. Autor naruszył w niej wszystkie reguły dramatu, co nie przeszkadza nam przez cztery pełne godziny słuchać jej z niesłabnącym zainteresowaniem. (…) Komedia ta nie zejdzie z repertuaru, będzie często wznawiana i będzie zawsze bawić. Mam wrażenie, że wielcy panowie wykazali brak taktu i umiaru, chodząc do teatru, aby ją oklaskiwać: w ten sposób wymierzyli sobie sami policzek, śmiali się z samych siebie i co gorsza — pobudzali do śmiechu innych. Pożałują tego kiedyś.

Pamiętniki baronowej d'Oberkich (1784)

1818

Wesele Figara od samego początku odniosło olbrzymi sukces. Powodzenie to, bynajmniej nieprzelotne, zawdzięcza sztuka przede wszystkim samej koncepcji, równie szalonej, jak nowej i oryginalnej. Intryga, łatwa do uchwycenia, obfituje jednak w niezliczone sytuacje w równym stopniu dowcipne jak niespodziewane.

Korespondencja literacka Grimma (1784)

1819

Figaro jest najlepszym wcieleniem literackim Francuza — dlatego też urodził się w Paryżu. Ma zasadnicze cechy charakteru i umysłowości paryżanina: krzykliwą wesołość fanfarona na co dzień, ale konieczną powagę w momentach decydujących; kpiarz z niego nie lada, ale kpiarz o czułym sercu; bardzo przywiązany do swoich praw, czasami — do swego pana; kochający pieniądze, ale jeszcze bardziej możność wygarnięcia każdemu, co o nim myśli; najczęściej przekorny, rzadko — oszukiwany, nigdy — głupi; umysł wykwintny z drobną domieszką rubaszności; umiejący trafiać celnie niewinnymi żarcikami, z których Paryż zbuduje kiedyś barykady — to właśnie Figaro, najcudowniejszy i najniesforniejszy z paryskich urwisów.

1820

A poza tym najlepszy chłopak na świecie.

E. Linhilac, Beaumarchais i jego dzieło (1887)

1821

Zarówno Cyrulik sewilski, jak Wesele Figara odniosły wspaniałe zwycięstwo na deskach teatru — to prawdziwe arcydzieła. I jeżeli w czasach Beaumarchais'go ludzie wykształceni nie mogli się zdecydować na wydanie sądu o nich, lud ocenił je w lot. W tych intryżkach podlanych sosem hiszpańskim rozpoznał od pierwszego wejrzenia Francję, autora i orzekł, że to „swój człowiek”. Nie powiedział: „To wielki człowiek”, ale zdawał sobie sprawę, że ten rzekomy cyrulik potrafi niejednemu osmalić wąsy.

J. J. Brousson, artykuł w „Nowościach literackich” (9. V 1931)

Wesele Figara w Polsce

1822

Jeszcze zanim Beaumarchais napisał dwie swoje najlepsze sztuki teatralne Wesele Figara i Cyrulika sewilskiego, słynny pisarz francuski Bernardin de Saint-Pierre po przeczytaniu znakomitych Memoriałów napisał, że stawia je na równi z Molierem, a Wolter pisze w jednym z listów: „Radzę panu Beaumarchais, aby swe pamflety wystawił na scenie”. Nerw sceniczny i poczucie dramatyczne autora Wesela Figara były bardzo wyczulone i nawet jego pamflety miały w sobie tak wiele napięcia dramatycznego, że można by je zakwalifikować do wystawienia na scenie.

1823

Nic więc dziwnego, że utwory Beaumarchais'go były znane w całej Europie, a muzykę do jego najwybitniejszych dzieł: Wesela Figara i Cyrulika sewilskiego, skomponowali najwybitniejsi kompozytorzy owego czasu Wolfgang Amadeus Mozart i Gioacchino Rossini.

1824

Komedia Wesele Figara jest nie tylko najlepszym utworem dramatopisarstwa francuskiego XVIII wieku, ale można ją uważać za najwybitniejsze dzieło europejskiej literatury dramatycznej wieku Oświecenia.

1825

Nic więc dziwnego, że Wesele Figara jeszcze nawet przed ukazaniem się w druku we Francji (1784 r.) krążyło w rękopisie wśród arystokratycznych miłośników teatru w Warszawie, rozmiłowanych w literaturze francuskiej. Sam król Stanisław August, protektor sceny polskiej, interesuje się głośno tą sztuką, o której wiele mówiono w stolicy Polski, a którą król Ludwik XVI nazwał „rzeczą obrzydliwą, nie do grania, która w żadnym wypadku nie powinna być wystawiona”. Mimo interwencji królowej Marii Antoniny i wpływowych ludzi z otoczenia króla wystawienie sztuki zostało zakazane we Francji.

1826

W liście z 4 listopada 1783 r. Karolina de Nassau, z domu Gozdzka, pisze z Paryża do króla Stanisława Augusta: „Mamy tu kilka nowych sztuk, z których parę zasługuje, aby je Wasza Królewska Mość przeczytał, między innymi komedia Wesele Figara… skoro tylko będzie drukowana albo będzie można dostać manuskrypt, pozwolę sobie przesłać ją Waszej Królewskiej Mości wraz z tekstami muzycznymi”.

1827

Karolina Gozdzka, wojewodzianka podlaska, po rozwodzie z marszałkiem litewskim księciem Januszem Sanguszką, poznała w Paryżu księcia Karola de Nassau-Siegen, wydziedziczonego syna panującego księcia jednego z mniejszych państewek niemieckich. Książę Karol de Nassau, typowy awanturnik XVIII wieku, waleczny żołnierz i lew salonowy, owiany sławą egzotycznych podróży, fantastycznych polowań i walecznych bojów w służbie francuskiej, chciał podreperować swą nadwątloną fortunę przez małżeństwo z bogatą i ekscentryczną magnatką polską.

1828

Piękna i bogata Karolina Gozdzka prowadziła w Paryżu dom na wielką skalę i zdołała już poważnie nadszarpnąć swój wielki majątek. Ale była to partia jeszcze nie do pogardzenia, jeżeli się weźmie pod uwagę, że prócz klejnotów, kosztowności i wyprawy miała 75 000 dukatów posagu.

1829

Toteż waleczny książę de Nassau poprosił o rękę pięknej wojewodzianki. Ślub odbył się w Warszawie 14 września 1780 roku w zamkowej kaplicy. Pannę młodą prowadził do ołtarza sam król Stanisław August, a biskup Naruszewicz z okazji tego ślubu napisał odę poświęconą nowożeńcom.

1830

Księstwo de Nassau na Aleksandrii, dzielnicy położonej obok ulicy Oboźnej i Sewerynowa, rozpoczęli budowę pałacu, na razie zaś wyjechali z powrotem do stolicy Francji. Książę de Nassau otrzymał polskie szlachectwo; znany był w Polsce jako książę Denassów, a pałac jego warszawianie przezwali Dynasami. Adam Mickiewicz wspomina o nim w Panu Tadeuszu.

1831

Księstwo de Nassau dobrze znali Beaumarchais'go, który przez pewien czas zarządzał finansami awanturniczego księcia. Między księciem de Nassau, jego małżonką a znakomitym komediopisarzem francuskim zadzierzgnął się bliższy stosunek i księstwo żywo interesowali się losami Wesela Figara; książę de Nassau brał udział w próbach tej sztuki w Komedii Francuskiej na jesieni 1781 roku.

1832

Gdy zakaz króla uniemożliwił wystawienie Wesela Figara w teatrze paryskim, hrabia Vaudreuil postanowił ją wystawić w swoim zamku Gennevilliers. Aktorami mieli być arystokraci, którzy grali w amatorskim teatrze hrabiego. Książę de Nassau po powrocie z Hiszpanii, gdzie walczył z Anglikami na Gibraltarze, udaje się na to przedstawienie, które odbyło się 26 września 1783 roku w obecności kwiatu arystokracji francuskiej i towarzystwa paryskiego z hrabią d'Artois i panią de Polignac. Królowa miała również być obecna na przedstawieniu, ale choroba nie pozwoliła jej opuścić Paryża.

1833

Po powrocie do Polski w połowie 1784 roku książę de Nassau i jego małżonka postanowili wystawić sztukę Beaumarchais'go Wesele Figara w swoim pałacu na Dynasach.

1834

Przez długi czas odbywają się próby i wreszcie w liście z dnia 15 grudnia 1785 roku książę de Nassau donosi autorowi Wesela Figara do Paryża o wystawieniu przez niego tej sztuki w Warszawie. „Utrzymują tu — pisze książę de Nassau do Beaumarchais'go — że jako świadek dziesięciu przeszło prób, przy których asystowałem zawsze u boku autora, powinienem go tu zastąpić, biorąc za wzór jego postępowanie z aktorami Komedii Francuskiej. Widzi Pan, drogi Beaumarchais, że rola moja nie należy do najłatwiejszych, toteż nie pretenduję do odegrania jej równie dobrze, jak hrabina Tyszkiewiczowa, którą poznałeś u mnie w Paryżu, odegra rolę hrabiny Almawiwa. Żonie mojej powierzono partię Zuzi, a Zofia, która bardzo urosła, wywiązuje się znakomicie z roli pazika. Figaro — to pan de Maisonneuve, którego grę cechuje mniejszy chłód, a nie mniejsza inteligencja niż grę Denincourta. Hrabią Almawiwa jest pan W[oyna], który nosi się godnie, posiada wszystkie warunki zapewniające trafne odtworzenie tej postaci. Król bywa na próbach i interesuje się poziomem gry; powiedział wczoraj przy kolacji: «Dałbym wiele, żeby przyjechał tu dziś pan Beaumarchais». Rozumie się, że przyklasnęliśmy mu oboje z żoną”.

1835

Książę de Nassau w swym liście do Beaumarchais'go z dnia 15 grudnia 1785 r. podał dokładny spis osób biorących udział w pierwszym przedstawieniu warszawskim Wesela Figara. Prócz małżeństwa de Nassau w przedstawieniu występował szambelan Franciszek Woyna, który wspólnie ze stolnikiem koronnym Fryderykiem Moszyńskim z polecenia króla sprawował opiekę nad teatrem w Warszawie, brał udział w amatorskich przedstawieniach i tłumaczył sztuki dramatyczne. Szambelan Franciszek Woyna był właśnie tą osobą, która do teatru wprowadziła Wojciecha Bogusławskiego.

1836

Rolę hrabiny Almawiwa odegrała hetmanowa Konstancja Tyszkiewiczowa, córka księcia Andrzeja Poniatowskiego, siostra księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Polski i Francji.

1837

Joseph de Maisonneuve, który w sztuce grał rolę Figara — to słynny w warszawskich kołach towarzyskich kapitan francuski, inicjator i organizator wielu przedstawień amatorskich, wytworniś, który warszawskiej młodzieży arystokratycznej dawał wzór paryskiego modnisia.

1838

Kim była Zosia, której powierzono rolę pazika w warszawskim przedstawieniu Wesela Figara — nie wiadomo.

1839

Jak wynika z listu księcia de Nassau do Beaumarchais'go, przedstawienie Wesela Figara na Dynasach odbyło się w końcu grudnia 1785 r. Sztukę grano w języku francuskim.

1840

W dotychczasowej literaturze o warszawskim wystawieniu Wesela Figara historycy teatru polskiego powtarzają za prof. Wiktorem Hahnem, że przedstawienie w pałacu Gozdzkich na Dynasach odbyło się w 1783 r. Data ta polega na nieporozumieniu. Zarówno z listu księcia de Nassau, któryśmy tu cytowali, jak i z innych dokumentów wynika niezbicie, że przedstawienie to miało miejsce w dwa lata później, w końcu 1785 r. Zresztą w 1783 r. książę de Nassau przebywał w Hiszpanii, Paryżu i Wiedniu, a żona jego w Paryżu. Nie mogli więc w tym roku grać w Warszawie[93].

1841

Ale sztuką Beaumarchais'go interesowali się nie tylko arystokraci zgrupowani wokół teatru amatorskiego Gozdzkich na Dynasach, zainteresowali się tą komedią dwaj najwybitniejsi ludzie teatru polskiego XVIII wieku — słynny komediopisarz Franciszek Zabłocki, który przetłumaczył Wesele Figara, i twórca warszawskiej sceny narodowej — Wojciech Bogusławski, który tę sztukę wystawił na scenie polskiej.

1842

Tłumaczenie Franciszka Zabłockiego nie zostało wydrukowane, a rękopis tego tłumaczenia nie dochował się do naszych dni. Jest to wielka strata dla literatury polskiej i dla polskiego teatru.

1843

Premiera sztuki Beaumarchais'go w tłumaczeniu Franciszka Zabłockiego pt. Dzień swywoli albo Wesele Figara odbyła się w Warszawie w niedzielę 17 grudnia 1786 r., a więc w rok po przedstawieniu francuskim w teatrze na Dynasach. Afisz ogłaszający pierwsze polskie przedstawienie Wesela Figara w Warszawie zawiadamia, że ma się odbyć pierwsza reprezentacja „komedii nowej, z francuskiego przetłumaczonej, w 5 aktach, przeplatanej piosneczkami i tańcami, prozą pt. Dzień swywoli albo Wesele Figara”, i wyjaśnia, że „komedia ta pana de Beaumarchais, autora znajomego z tylu dzieł pierwszych i dowcipnych (…) zdawało się, że tylko dla samej Francji była napisana (…). Mimo to wszystko sztuka, już dotąd na wszystkie niemal języki tłumaczona i wszędzie grana, dała pochop i tutejszemu teatrowi do dania owej w narodowym języku dla prześwietnego publicum”.

1844

Jak już zaznaczyliśmy, tłumaczenie Wesela Figara przez Franciszka Zabłockiego nie ukazało się w wydaniu książkowym, natomiast w 1786 r. ukazało się w Warszawie tłumaczenie sztuki Beaumarchais'go dokonane przez Mikołaja Wolskiego pt. Dzień pusty albo Wesele Figara.

1845

Tłumacz pisze, że świadomy jest trudności, jakie wyłaniają się przy przekładzie na język polski takiego arcydzieła, jakim jest Wesele Figara, i dodaje, że trzymał się w tłumaczeniu „przyzwoitości przepisów sztuki, natury mowy ojczystej ściślej niż słów autora”. W rzeczywistości tłumaczenie Mikołaja Wolskiego, jak na swoje czasy, było bardzo poprawne: nie jest to tłumaczenie dosłowne, ale dość zręcznie oddane są myśli autora. W trudniejszych miejscach tłumacz ułatwia sobie jednak pracę przez opuszczanie takich ustępów. To właśnie zarzuca mu chyba Zabłocki w afiszu, w którym czytamy: „Oczekiwana była tylko edycja dzieła taka, jaka jest zgodna z manuskryptem samego autora; wiele bowiem poprzednich edycji, sfałszowanych, nie okazywały go jak tylko niedoskonałym i przez połowę niemal co inszego prócz myśli i wyrazów autora mającym”.

1846

Ukazanie się Wesela Figara w tłumaczeniu Mikołaja Wolskiego przeszkodziło chyba Franciszkowi Zabłockiemu w znalezieniu wydawcy na swoje na pewno lepsze tłumaczenie tej komedii. Tłumaczenie Franciszka Zabłockiego, jak to widać z cytowanego afisza, zapowiadającego pierwsze przedstawienie w Warszawie, było tłumaczeniem pełnym, bez opuszczeń i doskonale oddającym myśl autora.

1847

Wesele Figara w tłumaczeniu szambelana Wolskiego wystawił Wojciech Bogusławski w Wilnie dnia 8 maja 1786 r.

1848

Takie były dzieje Wesela Figara na scenie polskiej. Sztuka ta weszła na scenę polską już w następnym roku po ukazaniu się jej w druku w Paryżu w 1784 r. i od tego czasu w ciągu ponad 170 lat nie schodzi z desek teatrów w Polsce.

Przypisy

[1]

Wstęp — wstęp T. Żeleńskiego (Boya) w obecnej postaci jest skróconą przedmową do Cyrulika sewilskiego (opuszczenia zaznaczono w tekście kropkami w nawiasie), która została uzupełniona wstawką ze wstępu tegoż autora do Wesela Figara (od słów „I teraz” do „pokazało mu nowe drogi”). [przypis redakcyjny]

[2]

Jan Jakub Rousseau (1712–1778) — pisarz francuski, zaliczany do nurtu sentymentalnego, zwolennik życia blisko natury, krytyk cywilizacji, prekursor romantyzmu; autor epistolarnego romansu Nowa Heloiza, autobiograficznych Wyznań, filozoficzno-politycznego dzieła Umowa społeczna i in. [przypis edytorski]

[3]

do Hiszpanii (…) sprawy rodzinne — chodziło o siostrę pisarza uwiedzioną przyrzeczeniem małżeństwa przez niejakiego Clavijo. Beaumarchais opisał później w swoich Memoriałach całe zdarzenie i swoją interwencję w sposób tak żywy i dramatyczny, iż opis ten stał się natchnieniem Wolfganga Goethego (1749–1832) do jego tragedii Clavigo. [przypis tłumacza]

[4]

furia francese (wł.) — francuska gwałtowność. [przypis edytorski]

[5]

Grimm — tu: Fryderyk (1723–1807), niem. pisarz i krytyk literacki, piszący po francusku. [przypis tłumacza]

[6]

Charles Collé (1709–1783) — piosenkarz francuski. [przypis tłumacza]

[7]

asumpt — pobudka, zachęta. [przypis edytorski]

[8]

d'Alembert, Jean (1717–1783) — fr. pisarz, filozof i matematyk; współtwórca Encyklopedii. [przypis edytorski]

[9]

iluminować — tu: oświetlić. [przypis edytorski]

[10]

jurysprudencja — prawoznawstwo, doktryna prawa. [przypis edytorski]

[11]

Jeanne du Barry (1743–1793) — faworyta Ludwika XV. [przypis edytorski]

[12]

Maria Antonina (1755–1793) — żona Ludwika XVI. [przypis edytorski]

[13]

Szelmowskie sztuczki Skapena — aluzja do sztuki Moliera o tym tytule; w pol. tłumaczeniu także: Szelmostwa Skapena. [przypis edytorski]

[14]

półtrzecia (daw.) — dwa i pół. [przypis edytorski]

[15]

Trianon — nazwa dwóch pałaców w Wersalu, tu mowa o Petit Trianon (Małym Trianon). [przypis tłumacza]

[16]

Mirabeau Honoré (1749–1791) — mówca i mąż stanu doby rewolucji francuskiej. [przypis edytorski]

[17]

Termidor — jedenasty miesiąc kalendarza republikańskiego; 9 Termidor: 27 lipca 1794 r., dzień kończący okres terroru podczas rewolucji francuskiej. [przypis edytorski]

[18]

ancien régime (fr.) — określenie systemu władzy we Francji przed rewolucją 1789 roku. [przypis edytorski]

[19]

Scribe (…) Sardou, Caillavet i Flers — Eugéne Scribe (1791–1861): autor wielu komedii i librett operowych; Victorien Sardou (1831–1908): dramaturg francuski, autor m.in. Toski; Gaston Caillavet (1869–1915), Robert Flers (1872–1927): autorzy wspólnie pisanych komedii, jak np. wspomniany Król. [przypis tłumacza]

[20]

à rebours (fr.) — na opak. [przypis edytorski]

[21]

farces — farsy; utwory komiczne oparte na niewybrednym humorze. [przypis edytorski]

[22]

imbroglio (wł.) — dosł. zamieszanie, zamęt; tu: zawiła intryga sceniczna. [przypis edytorski]

[23]

ekspozycja — wstęp, w którym zawiązuje się intryga sztuki. [przypis edytorski]

[24]

Marivaux, Pierre (1688–1763) — dramaturg francuski, którego komedie odznaczają się subtelną analizą psychologiczną i zdumiewającą lekkością stylu; pisał także powieści realistyczne jak np. Życie Marianny czy Kariera wieśniaka. [przypis tłumacza]

[25]

Plautus (ur. ok. 254, zm. 184 p.n.e.) — słynny komediopisarz rzymski, którego utwory jak np. Kupiec czy Żołnierz fanfaron wywarły duży wpływ na późniejszych dramaturgów z Molierem na czele. [przypis tłumacza]

[26]

Danton, George (1759–1794) — mówca i jeden z największych mężów stanu w czasie rewolucji francuskiej. [przypis edytorski]

[27]

Sarcey, Francisque (1827–1899) — francuski krytyk teatralny. [przypis tłumacza]

[28]

tusz — tu: prysznic. [przypis edytorski]

[29]

Rabelaisowska figura sędziego — postać komiczna z powieści Gargantua i Pantagruel Rabelais'go (1495–1553). [przypis tłumacza]

[30]

werbalizować — ubierać w słowa; tu: protokołować. [przypis edytorski]

[31]

ustęp apoteozujący szlachectwo, który sam [Beaumarche] z własnych Memoriałów cytuje w przedmowie — „Nie iżby trzeba było zapominać (powiedział pewien poważny pisarz, i tym chętniej go cytuję, ile że jestem w tym jego zdania), nie iżby trzeba było zapominać, mówi, o tym, co się jest winnym wysokim stanowiskom; słuszna jest, przeciwnie, aby przywilej urodzenia najmniej ze wszystkich podawany był w wątpliwość. To darmo otrzymane dobrodziejstwo dziedzictwa, owoc czynów, cnót i przymiotów przodków, po których bierze się je w spadku, nie może zgoła ranić miłości własnej tych, którym go los odmówił. W monarchii, gdyby się usunęło pośrednie stopnie, byłoby za daleko od monarchy do poddanych; niebawem ujrzałoby się jedynie despotę i niewolników. Utrzymanie stopniowej drabinki, od pracującego na roli aż do potentata, leży w jednakim stopniu w interesie wszystkich stanów i jest może najsilniejszą podporą monarchii”. [przypis tłumacza]

[32]

saturnalia — tu: publiczna zabawa towarzysząca świętowaniu; w staroż. Rzymie uroczystości ku czci Saturna, obchodzone po zakończeniu prac polowych, połączone z zabawami ludowymi. [przypis edytorski]

[33]

Grzegorz Dyndała — postać z komedii Moliera pod tym samym tytułem; Dyndała, z pochodzenia chłop, poślubia szlachciankę, która go zdradza i ośmiesza przy każdej okazji. Powiedzenie Dyndały: „Ha, sam chciałeś, sam chciałeś, Grzegorzu!”, stało się we Francji przysłowiowe. [przypis tłumacza]

[34]

Sainte-Beuve, Charles (1804–1869) — krytyk francuski XIX w. [przypis edytorski]

[35]

prestidigitatorstwo — sztukmistrzostwo, kuglarstwo. [przypis edytorski]

[36]

pojawiły się w polskim przekładzie niemal bezpośrednio po ich ogłoszeniu drukiem w języku francuskimCyrulik, sewilski, Warszawa 1780; Wesele Figara, Warszawa 1786. [przypis tłumacza]

[37]

subretka (z fr.) — pokojówka. [przypis edytorski]

[38]

lewitka (fr. lévite a. robe lévite) — wierzchni strój kobiecy kroju płaszczowego, szyty z lekkich tkanin, popularny w XVIII w.; nazwa pochodzi od nazwy staroż. kapłanów żydowskich, lewitów, którzy zwyczajowo ubierali się w długie, powłóczyste szaty. [przypis edytorski]

[39]

duenna — ochmistrzyni. [przypis edytorski]

[40]

rabat — wysoki kołnierz koronkowy lub płócienny, element mody męskiej w 2 poł. XVII w. [przypis edytorski]

[41]

burgrabia — starosta (zwykle: grodzki), tu: rządca w zamku. [przypis edytorski]

[42]

fraucymer — damy dworu. [przypis edytorski]

[43]

nicem ci (…) nie winna — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: nic ci już nie [jeste]m winna. [przypis edytorski]

[44]

trzebaż — konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że, skróconą do -ż; znaczenie: czy trzeba. [przypis edytorski]

[45]

Sybilla — kobieta przepowiadająca przyszłość, szczególnie różne katastrofy i nieszczęścia; imię staroż. wieszczki. [przypis edytorski]

[46]

imponujący — tu: okazujący swoją wyższość. [przypis edytorski]

[47]

berżera a. berżerka — niski, szeroki, wyściełany fotel z pełnym, nieco cofniętym oparciem i luźno położoną poduszką na siedzeniu, spopularyzowany w połowie XVIII w., typowy dla stylu Ludwik XV. [przypis edytorski]

[48]

Van Loo (1705–1765) — fr. malarz rokokowy. [przypis edytorski]

[49]

piosenka Cherubina — przekład Edwarda Leszczyńskiego. [przypis tłumacza]

[50]

kitajka — gładka, błyszcząca tkanina jedwabna a. bawełniana, sprowadzana ze Wschodu (z Chin: stąd nazwa). [przypis edytorski]

[51]

urszulanki — mniszki, zakonnice; nazwa zakonu żeńskiego. [przypis edytorski]

[52]

consumatum est (łac.) — dokonało się. [przypis edytorski]

[53]

povero (wł.) — biedny, biedactwo. [przypis edytorski]

[54]

oblig — zobowiązanie; por. czas. zobligować kogo. [przypis edytorski]

[55]

rajtrok — marynarka do jazdy konnej. [przypis edytorski]

[56]

powalać się (daw.) — pobrudzić się. [przypis edytorski]

[57]

Potok Moreński — rzeka Gwadalkiwir spływająca z gór Sierra Morena w Andaluzji; spadek ku dolinie jest wyjątkowo urwisty, dziś wykorzystywany do pozyskiwania energii elektrycznej. [przypis edytorski]

[58]

Goddam (ang.) — przekleństwo (God damn). [przypis edytorski]

[59]

tempo galantuomo (wł.) — właśc. Il tempo è galantuomo: czas jest dżentelmenem. [przypis edytorski]

[60]

froter — osoba froterująca (polerująca szmatkami) wypastowane podłogi. [przypis edytorski]

[61]

werbalizować — ubierać w słowa, formułować; tu: protokołować. [przypis edytorski]

[62]

in blanco — niewypełnione; puste miejsce w tekście pozostawione do uzupełnienia. [przypis edytorski]

[63]

jurysprudencja — prawoznawstwo, doktryna prawa. [przypis edytorski]

[64]

Oratio pro MurenaMowa w obronie Mureny, jedna z mów Cycerona (106–43 p.n.e.). [przypis edytorski]

[65]

lubo (daw.) — chociaż. [przypis edytorski]

[66]

łącznik kopulatywny — spójnik wskazujący na treść dodatkową do tego, co już było powiedziane (np. co więcej, jak również). [przypis edytorski]

[67]

korelatywny — zależny. [przypis edytorski]

[68]

obżałowany — tu: oskarżony; ten, na którego się żalą. [przypis edytorski]

[69]

na ustęp — tu w znaczeniu polecenia: proszę opuścić salę. [przypis edytorski]

[70]

matka mleczna — kobieta, która karmiła niemowlę; w XVIII w. powszechnie oddawano nowo narodzone dzieci szlacheckie kobietom z gminu do wykarmienia piersią; kobiety te były wynagradzane ze tę usługę. [przypis edytorski]

[71]

lewitka (fr. lévite a. robe lévite) — wierzchni strój kobiecy kroju płaszczowego, szyty z lekkich tkanin, popularny w XVIII w.; nazwa pochodzi od nazwy kapłanów staroż. kapłanów żydowskich, lewitów, którzy zwyczajowo ubierali się w długie, powłóczyste szaty. [przypis edytorski]

[72]

owca Panurga — Panurg, bohater powieści Gargantua i Pantagruel François Rabelais'go (1494–1553) kupił barana-przodownika stada od handlarza bydła i wrzucił go do morza; za przykładem barana rzuciła się reszta owiec; był to akt zmyślnej zemsty Panurga na handlarzu; owce Panurga (fr. les moutons de Panurge): synonim automatycznego owczego pędu wiodącego ku samozagładzie, stadnej głupoty naśladownictwa itp. [przypis edytorski]

[73]

pianissimo (wł.) — bardzo cicho. [przypis edytorski]

[74]

gdy — tu: tymczasem; podczas gdy. [przypis edytorski]

[75]

atencja (daw.) — dbałość, baczenie, uwaga; szacunek. [przypis edytorski]

[76]

mieniać (daw.) — zamieniać, podmieniać, zmieniać. [przypis edytorski]

[77]

opamiętywa — dziś: opamiętuje. [przypis edytorski]

[78]

zali — czy. [przypis edytorski]

[79]

tuz — as w kartach; najsilniejsza karta. [przypis edytorski]

[80]

turma — tu: więzienie. [przypis edytorski]

[81]

faraon — gra hazardowa. [przypis edytorski]

[82]

qu'es aquò a. quésaco — w języku prowansalskim: co to jest, co to znaczy; odpowiednik fr. qu'est-ce que c'est. [przypis edytorski]

[83]

brzana — gatunek ryby; tu: dziewczyna. [przypis edytorski]

[84]

gaudeant bene nati (łac.) — niech radują się dobrze urodzeni. [przypis edytorski]

[85]

gaudeant bene nanti (łac.) — niech radują się bogaci. [przypis edytorski]

[86]

parter — tu: pospólstwo; pospolita publiczność zajmująca w teatrze miejsca na parterze, podczas gdy osoby zamożne zasiadały w lożach. [przypis edytorski]

[87]

aleksandryn — dwunastozgłoskowiec; w literaturze fr. ta miara wiersza stosowana jest w gatunkach wysokich, operujących wzniosłością, takich jak epopeja, poemat, tragedia. [przypis edytorski]

[88]

tykać kogoś — mówić komuś na „ty”. [przypis edytorski]

[89]

qui pro quo (łac.) — nieporozumienie. [przypis edytorski]

[90]

snadniej (daw.) — łatwiej. [przypis edytorski]

[91]

obecność (daw.) — tu: teraźniejszość; to, co dzieje się obecnie. [przypis edytorski]

[92]

grandezza (wł.) — wielkość, dostojność. [przypis edytorski]

[93]

w 1783 r. książę de Nassau przebywał w Hiszpanii, Paryżu i Wiedniu, a żona jego w Paryżu — porównaj: D'Aragon, Un paladin au XVIII-e siècle. Le prince Charles de Nassau-Siegen, Paris 1893. [przypis tłumacza]

x