Theme
Rewolucja
in work
W ciemności schodzi moja dusza
↓ Expand fragment ↓Byłeś mi dawniej bożyszczem, o tłumie!Wiarę mą trawił twój żołądek wraży!Dziś moja miłość...
↑ Hide fragment ↑Byłeś mi dawniej bożyszczem, o tłumie!Wiarę mą trawił twój żołądek wraży!Dziś moja miłość już zgiąć się nie umieNa stopniach twoich bezbożnych ołtarzy.Dziś z resztką siły poszedłem w bluźnierce,Ma dłoń słabnąca dziś twój bałwan kruszy,Krwawy Molochu, coś pożarł me serce,Jak wampir wyssał drogi szpik mej duszy!Królu w łachmanach, siedzący na tronie,Z którego zdarto bisior i złocenia!Ogniem zawiści twoje oko płonie,Chciwość twe usta w wstrętną paszczę zmienia.Wytrzeszczasz straszne bazyliszka oczy,Albo je chytrze przysłaniasz obłudą,Wabiąc zwierzynę, która we krwi broczyPod twym pazurem, pod twą ręką chudą.Żer w twe koryto ciągłe znoszą wieki,Wnętrzności swoje rzucają–ć pod nogi,Ty, od nasyceń wieczyście daleki,Wściekłyś z pragnienia, — jak żbik, z głodu–ś srogi.Myśli, uczucia, prorocze ekstazy,Czystość poświęceń, rycerskie porywy,Modły zachwytne, dyscyplinne razy,Krwi stygmatycznej święty strumień żywy —Gwoździe, co sine przebijają ręce,Ciernie, co kłują blado–żółte skronie —Wszystko to ginie w twej potwornej szczęce,Wszystko to brzuch twój w swoich bezdniach chłonie.Przywlokłeś ku mnie swe nogi żebracze,Bose, zziębnięte w śnieżystej wichurze,I dusza moja już litością płacze,I już ci cały, jak pachołek, służę…Przyszedłeś ku mnie, ty płazie człowieczy,Z odgniotem jarzma na schylonym grzbiecie,I już ma dusza ciemiężcom złorzeczy,Już w twej obronie bicz rzemienny plecie…Przyszedłeś ku mnie, dzierżycielu pięści,I pokazując nabrzmiałe ramiona —„Glob się z tej mocy rozpadnie na części,Świat zła — krzyknąłeś — pod tym gromem skona!”Jak nie uwierzyć w żelazne ryskale,Co w pył wiekowe opoki rozkruszą?!I bałwochwalcze już kadzidła palęTobie, o tłumie, żeś owładł mą duszą!Widzę: olbrzymie szeregi się zbiegły —Skórzane mają u pasa fartuchy…Tylcami młotów walą w świątyń cegły,Przestwór wypełnia huk i łoskot głuchy!…Widzę: centaury przebiegają ziemię,Miast łuków, dzierżą płomienne pochodnie!Kopyta w iskrach!… Gdzież ta siła drzemie,Co łun powstrzyma rozszalałą zbrodnię?Są w twojej piersi wulkaniczne ognie!Ale stracony, kto się od nich zajmie!Serce swe spali, duszę swoją pognie,Jak ćma, tak spłonie w twym służalczym najmie.To jest konieczność: padł, orząc twe łany,Ty go przygnieciesz swym cielskiem kosmatem,Brutalny zwierzu! Ty, bożku miedziany,Runiesz na niego całym swoim — światem…A sam na pulchnej od popiołów roli,Na którą padło to przekleństwo boże,Będziesz już brzuch swój wypasał do woli,Nienasycony, stugębny potworze!Ty wrogu ducha! stopami z ołowiuZdeptałeś kwiaty, które dłoń posiałaBożego siewcy: na zwiędłem pustkowiuStraszny dla duchów stawiasz ogrom ciała!Gdzieś dawnych bożnic zburzył fundamenty,Tam nowy kościół dla ciebie powstanie,O nieskalany! o boski! o święty!O ty mocarzu! królu i kapłanie!Jest wielki ołtarz! cały złotem błyszczy!Na nim twe ścierwo rozpiera się tłuste,Między pierwszemi najpierwsze z bożyszczy,Na swych kolanach pieszczące Rozpustę!Długo tak będziesz cesarzył, o krwawy,Dziki Molochu, coś pożarł me serce?Aż śród piekielnej obedrą cię wrzawyJadła i picia spragnieni odzierce.Żebrak cię zwali, zziębnięty i bosy,Ten, co swą nędzą aż do łez poruszy!Sługa jarzemny rozstrzygnie twe losy,Wampirze, ssący drogi szpik mej duszy!Dzierżyciel pięści w twoją pierś uderzy,Na karku twoim swą stopę położy,Zdrajco, coś ze mnie zdarł zbroję szermierzy,Więżąc mnie w swojej dławiącej obroży!…Jan Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza, VIII (Byłeś mi dawniej bożyszczem, o tłumie...)