dogmatem Augustyna o łasce ma związek dogmat, że ze znieprawionego i dlatego skazanego na wieczne męki rodzaju ludzkiego bardzo nieliczni, i to wskutek predestynacji, będą uznani za sprawiedliwych i wnijdą do królestwa bożego, wszyscy zaś inni pójdą w wieczny ogień. Dogmat ten pojęty dosłownie jest oburzający. Gdyż nie tylko za błędy popełnione lub nawet za niewiarę skazuje się człowieka na męki bez końca, lecz dogmat ów powiada implicite, że to potępienie ogólne jest skutkiem grzechu pierworodnego, czyli koniecznym wynikiem upadku naszych pierwszych rodziców. Upadek powinien przewidzieć ten, który ludzi nie stworzył lepszymi, niż są, a potem zastawił na nich sidła, w które wiedzieć musiał, że wpadną, skoro wszystko jest jego dziełem i skoro jest wszechwiedzący. Zdaje się bowiem, jakoby z niczego powołał do bytu istoty słabe, podległe grzechowi, aby je potem skazać na wieczne potępienie. Prócz tego ten sam Bóg, który nakazuje dobroć i przebaczenie win, a nawet miłość nieprzyjaciół, postępuje przeciwnie, albowiem kara wymierzona na końcu wszechrzeczy, gdy wszystko jest skończone i gdy grzesznik już nie ma możności poprawy, nie może być niczym innym jak zwykłą zemstą. Tak tedy okazuje się, iż cały rodzaj ludzki z góry jest skazany na wieczne potępienie, z wyjątkiem tych kilku, którzy nie wiadomo dlaczego, przez łaskę są uprzywilejowani. Zdaje się zatem, jakoby Bóg na to stworzył świat, aby go diabli wzięli; a jeżeli tak jest, o wiele lepiej było go nie stwarzać.