Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
↓ Expand fragment ↓Ten ostatni list wydobył mnie z okrutnego kłopotu, wtrącił natomiast w inny, bynajmniej nie lżejszy...
↑ Hide fragment ↑Ten ostatni list wydobył mnie z okrutnego kłopotu, wtrącił natomiast w inny, bynajmniej nie lżejszy. Mimo że wszystkie te listy i odpowiedzi odbyły drogę tam i z powrotem w ciągu jednego dnia, z nadzwyczajną szybkością, czas ten wystarczył, aby ostudzić nieco me szaleństwo i dać mi się zastanowić nad ogromem nieopatrzności. Pani d'Houdetot na wszystko zaklinała mnie, abym zachował się spokojnie, abym jej zostawił troskę o załatwienie sprawy oraz abym unikał, zwłaszcza w danym momencie, wszelkich zrywań i rozgłosu; ja zaś za pomocą otwartych i okrutnych obelg do reszty dopełniłem miary wściekłości w sercu kobiety aż nadto już podrażnionej. Przyjmując naturalny bieg rzeczy, winienem był oczekiwać z jej strony odpowiedzi tak dumnej, tak wzgardliwej i lekceważącej, iż otrzymawszy ją, nie mógłbym, pod grozą skończonej nikczemności, uchylić się od natychmiastowego opuszczenia jej domu. Szczęściem pani d'Epinay, bardziej jeszcze zręczna, niż ja byłem porywczy, oszczędziła mi dzięki formie swego listu tej ostateczności. Ale trzeba było albo opuścić dom, albo pospieszyć do niej w tejże chwili; innego wyboru nie było. Obrałem to ostatnie, bardzo zakłopotany mą rolą w wyjaśnieniu, które przewidywałem. W jaki sposób bowiem wywinąć się, nie narażając ani pani d'Houdetot, ani Teresy? A biada tej, którą bym wymienił! Zemsta przebiegłej i nieubłaganej kobiety nie cofnęłaby się z pewnością przed niczym wobec tej, która by się stała jej pastwą. Dlatego to, pragnąc uprzedzić to nieszczęście, wspomniałem w listach swoich jedynie o podejrzeniach, aby nie być zmuszonym przytaczać dowodów. Prawda, iż to czyniło wybuch mój jeszcze trudniejszym do usprawiedliwienia, ponieważ w żadnym wypadku proste podejrzenia nie uprawniały mnie do potraktowania kobiety, zwłaszcza przyjaciółki, tak, jak ja uczyniłem z panią d'Epinay.
↓ Expand fragment ↓Zażądałem zwolnienia, zostawiając ambasadorowi czas na postaranie się o sekretarza. Nie mówiąc ani tak, ani...
↑ Hide fragment ↑Zażądałem zwolnienia, zostawiając ambasadorowi czas na postaranie się o sekretarza. Nie mówiąc ani tak, ani nie, pan de Montaigu dalej trwał w swoim odnoszeniu się do mnie. Widząc, że nic się nie zmienia na lepsze i że ambasador nie troszczy się o szukanie następcy, napisałem do jego brata. Wyszczególniając pobudki, prosiłem, aby mi uzyskał u jego ekscelencji zwolnienie, dodając, iż tak czy owak, niepodobieństwem jest mi pozostać. Nie doczekałem się odpowiedzi. Położenie zaczynało być nader kłopotliwe; wreszcie ambasador otrzymał list od brata. Musiał być bardzo ostry; mimo bowiem, iż nieraz podlegał nader gwałtownym uniesieniom, nigdy nie widziałem go w takim stanie. Wylawszy potoki ohydnych obelg, nie wiedząc, co wymyślić, oskarżył mnie, iż sprzedałem jego szyfrowany klucz. Zacząłem się śmiać i spytałem drwiącym tonem, czy sądzi, iż znalazłby się w Wenecji człowiek dość głupi, aby zapłacić za to bodaj talara. Ta odpowiedź przepełniła miarę jego wściekłości. Zrobił gest, jakby chciał wołać na ludzi, aby mnie, jak powiadał, wyrzucić przez okno. Aż dotąd byłem bardzo spokojny, ale po tej groźbie gniew i oburzenie przejęły mnie z kolei. Rzuciłem się ku drzwiom i zasunąwszy rygiel zamykający je od wewnątrz: „Nie, panie hrabio — rzekłem, idąc ku niemu poważnym krokiem — nie będziemy służby mieszali w tę sprawę. Pozwól pan, że ją załatwimy między nami”. Głos mój, postawa, uspokoiły go w tejże chwili: zachowanie jego zdradzało zdziwienie i niepokój. Skoro ujrzałem, iż się opamiętał, pożegnałem go w krótkich słowach; następnie, nie czekając odpowiedzi, odryglowałem drzwi i wyszedłem. Minąłem spokojnie przedpokój, wśród ludzi ambasadora, którzy wstali na mój widok jak zwykle i którzy, jak sądzę, raczej udzieliliby mnie czynnej pomocy przeciw niemu niż jemu przeciw mnie. Nie wracając do siebie, zeszedłem natychmiast i opuściłem bezzwłocznie pałac, aby już doń nie wrócić.