Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Platon, Sofista

Platon

Sofista

tłum. Władysław Witwicki

Spis treści

    1. Bóg: 1
    2. Gość: 1
    3. Natura: 1
    4. Polowanie: 1
    5. Stworzenie: 1
    6. Światło: 1
    7. Twórczość: 1 2 3

    Poprawione błędy źródła: do czego takiego > do czegoś takiego; nic jest różne > nie jest różne;

    Uwspółcześnienia: Eleaci > eleaci; nie trudna > nietrudna; nie podzielone > niepodzielone; nie rozwiązana > nierozwiązana; nie istniejące > nieistniejące;

    Poprawiono i uwspółcześniono interpunkcję, m.in. oddzielono przecinkami grupy imiesłowowe.

    PlatonSofistatłum. Władysław Witwicki

    Osoby dialogu:

    1. Teodor[1]
    2. Sokrates
    3. Gość z Elei
    4. Teajtet[2]
    1

    Teodor: Zgodnie z wczorajszą umową[3], Sokratesie, przychodzimy sami, jak się należy, i przyprowadzamy kogoś jeszcze: tego oto Gościa. On pochodzi z Elei; bliskie mu są koła związane z Parmenidesem[4] i Zenonem[5] i to jest wielki miłośnik wiedzy.

    2

    Sokrates:Gość A może ty sam nie wiesz, Teodorze, że nie gościa, tylko jakiegoś boga prowadzisz, jak to Homer powiada? On mówi, że niejeden bóg ludziom towarzyszy, którzy mają w sobie wstyd i uczciwość, a nie najmniej bóg-opiekun gości. Z góry patrzy na dobre szelmostwa i dobre postępki[6]. Więc kto tam wie — może tak i z tobą ktoś taki z wyższych sfer chodzi, żeby z góry patrzeć, jak my tu nic myśleć nie umiemy, i żeby nas kłaść w dyskusjach — jakiś taki bóg pogromca w dysputach?

    3

    Teodor: To nie jest charakter naszego Gościa, Sokratesie. On zna miarę we wszystkim, lepiej niż ci, co się zawodowo zajmują sporami. I mam wrażenie, że bogiem ten człowiek nie jest w żadnym razie, ale coś boskiego w nim jest. Bo ja to mówię o wszystkich filozofach.

    4

    Sokrates: To ładnie, przyjacielu. Ale ten rodzaj bodaj że jakoś nie łatwiej rozpoznać niż rodzaj boga, żeby tak powiedzieć, bo ci ludzie w przeróżnych postaciach grody przebiegają[7], korzystając z tego, że ich nikt nie zna. Nie tacy malowani, ale prawdziwi filozofowie, patrzą z góry, z wysoka, na to życie tutaj na dole i jednym ludziom się zdaje, że nie są nic warci, a drugim, że są godni wszystkiego. I raz się zjawiają jako politycy, raz jako sofiści, a zdarza się też, że mogą się komuś przedstawiać jako skończeni obłąkańcy. Więc ja bym się chętnie od naszego Gościa dowiedział, gdyby był taki łaskaw, co też to w tamtych stronach o tym myślano i jak to nazywano.

    5

    Teodor: Ale o czym właściwie?

    6

    Sokrates: O sofiście, o polityku i o filozofie[8].

    7

    Teodor: Ale co właściwie i czego takiego tyś o nich dobrze nie wiedział, więc chciałeś się zapytać?

    8

    Sokrates: Tego: czy oni tam to wszystko uważali za jedno, czy za dwie rzeczy, czy też tak jak nazwy są trzy, tak i trzy rodzaje rozróżniali i z każdą nazwą łączyli jeden rodzaj?

    9

    Teodor: No, ja myślę, że on nie będzie skąpił tej informacji. Czy też jak powiemy, Gościu?

    10

    Gość: Tak jest, Teodorze. O skąpstwie nie ma mowy i to nietrudna rzecz powiedzieć, że uważali to za trzy rzeczy. Ale jasno określić każdą z osobna, co to właściwie jest, to nie jest ani mała, ani łatwa robota.

    11

    Teodor: Doprawdy, Sokratesie, przypadkiem zaczepiłeś o ten sam temat, o który myśmy go też pytali, zanimeśmy[9] tu przyszli. I on się wtedy wobec nas zasłaniał tak samo jak teraz wobec ciebie. Bo przecież mówi, że nasłuchał się dość i pamięta dobrze.

    12

    II. Sokrates: W takim razie, Gościu, nie odmawiaj nam tej pierwszej łaski, o którąśmy poprosili. A tylko to nam powiedz: Czy wolisz zwykle sam, na własną rękę, dawać dłuższy wykład, mówiąc to, co byś chciał komuś wyłożyć, czy też wolisz metodę pytań? Tak jak to swojego czasu i Parmenides się nią posługiwał i bardzo piękne myśli rozwijał. Byłem przy tym jako młody człowiek, a on był już wtedy bardzo stary.

    13

    Gość: Jeżeli ktoś, Sokratesie, pozwala się w dyskusji bez problemów prowadzić, to łatwiej tak, z kimś drugim. A jak nie, to już lepiej samemu.

    14

    Sokrates: Toż możesz sobie wybrać kogo bądź z obecnych; wszyscy ci będą powolni i łagodni. A gdybyś mojej rady posłuchał, tobyś sobie wybrał kogo z młodych; ot, tego, Teajteta, albo i z tych innych, jeżeli ci ktoś odpowiada.

    15

    Gość: Sokratesie, ja się trochę wstydzę — bo teraz pierwszy raz się z wami zetknąłem — nie prowadzić rozmowy drobnymi krokami: ja słówko, ktoś słówko, tylko samemu ciągnąć długą przemowę, choćby i do kogoś drugiego, jakby człowiek popis urządzał. Bo doprawdy to zagadnienie, rzucone w tej chwili, to nie jest taki drobiazg, jakby się to mogło komuś przedstawiać przy zadawaniu pytania, to wymaga bardzo długiego wywodu. A znowu nie spełnić twojej prośby i tych innych — tym bardziej, żeś to mi tak powiedział — wydaje mi się, że gościowi tak nie wypada i to byłoby nieprzyzwoicie. Teajteta przyjmuję jako partnera dyskusji, bo już i przedtem z nim rozmawiałem, i ty mi to w tej chwili doradzasz.

    16

    Teajtet: To zrób tak, Gościu, a jak mówi Sokrates, zrobisz przyjemność wszystkim.

    17

    Gość: Zdaje się, Teajtecie, że na to już nic nie można powiedzieć. Więc już teraz może niech do ciebie będzie skierowany wywód. A jeżeli ci się to sprzykrzy, kiedy się zmęczysz, bo to będzie długie, to nie miej o to pretensji do mnie, tylko do tych tutaj twoich towarzyszów.

    18

    Teajtet: Ależ ja myślę, że w ten sposób jak teraz nie zbraknie mi sił. A gdyby coś takiego miało zajść, to weźmiemy do pomocy tego Sokratesa. To jest imiennik Sokratesa, a mój rówieśnik i kolega z gimnazjum[10], jemu to nie pierwszyzna znosić trudy razem ze mną. Nieraz to robił.

    19

    III. Gość: Dobrze mówisz. Ale to już będzie twoje własne zmartwienie w dalszym toku rozmowy. A razem ze mną wypadnie ci rozpatrzyć, zaczynając — takie mam wrażenie — od sofisty, poszukać i ująć w słowa, czym też on jest. Bo przecież w tej chwili ty i ja w odniesieniu do tej sprawy mamy tylko wspólną nazwę. A rzecz, którą tak nazywamy — bardzo być może, każdy z nas ma osobną dla siebie. A trzeba zawsze, o cokolwiek by szło, raczej rzecz samą z pomocą ścisłych ujęć wspólnie ustalić niż samą tylko nazwę przyjmować, bez ścisłego ujęcia. A to plemię, które teraz zamierzamy zbadać, nie jest najłatwiej ująć i dojść, co to właściwie jest: sofista. Ale kiedy trzeba ładnie opracować jakąś sprawę wielką w tym rodzaju, to wszyscy uważają, i to od dawna, że wypada najpierw zrobić to na przykładach małych i łatwych, zanim się kto weźmie do samych spraw największych. Więc teraz, Teajtecie, ja i nam samym tak radzę; uważamy, że rodzaj sofisty jest trudny i uchwycić go niełatwo, więc przećwiczmy sobie naprzód drogę do tego na jakimś innym przykładzie, łatwiejszym — chyba że ty potrafisz skądś podać jakąś inną drogę, gładszą.

    20

    Teajtet: Ależ nie potrafię.

    21

    Gość: Więc jeżeli chcesz, to zajmijmy się jakimś drobiazgiem i próbujmy zrobić z niego przykład dla sprawy większej?

    22

    Teajtet: Tak jest.

    23

    Gość: Więc, co by to tak wziąć na pierwszy ogień, coś, co poznać łatwo, jakiś drobiazg, który by jednak dopuszczał ujęcie nie mniej ścisłe niż rzeczy większe. Ot, na przykład: wędkarz. Czyż to nie jest coś, co wszyscy znają, i rzecz nie taka znowu zbyt poważna?

    24

    Teajtet: Tak jest.

    25

    Gość: Ale ja się spodziewam, że będzie go dotyczyła jakaś metoda i że znajdzie się dla niego ujęcie słowne, które się nam może przydać do naszych celów.

    26

    Teajtet: Pięknie by było.

    27

    IV. Gość: Więc proszę cię, tedy[11] się do niego bierzmy. Powiedz mi: przyjmiemy, że on ma pewną umiejętność, czy też nie ma żadnej, tylko jakąś inną zdolność?

    28

    Teajtet: Nie jest przecież bez umiejętności.

    29

    Gość: A prawda, że wszystkich umiejętności są mniej więcej dwa rodzaje?

    30

    Teajtet: Jak to?

    31

    Gość: No, rolnictwo i hodowla wszelkich ciał śmiertelnych, i produkcja ciał złożonych i wytworów plastycznych, które nazywamy sprzętami, i naśladownictwo, wszystko to powinno by najsłuszniej nosić jedną nazwę.

    32

    Teajtet: Jaką i którą?

    33

    Gość: TwórczośćZawsze jeżeli ktoś to, co przedtem nie istniało, później do bytu powołuje, to mówimy chyba, że to, co przychodzi do bytu, jest tworem, a ten, kto to do bytu powołuje, jest twórcą.

    34

    Teajtet: Słusznie.

    35

    Gość: A to wszystko, cośmy w tej chwili przeszli, czy miało swoją zdolność do tego?

    36

    Teajtet: No, miało.

    37

    Gość: W takim razie uogólnijmy to i nazwijmy to twórczością.

    38

    Teajtet: Niech będzie.

    39

    Gość: A teraz cały zakres matematyki i nauk, i dochodzenie do pieniędzy, i walka, i polowanie — to przecież nie wykonywa niczego, tylko przedmioty już istniejące i powstałe bądź to zagarnia słowami i czynami, bądź też ich drugim zagarniać nie pozwala. Więc może by właśnie dlatego te wszystkie części najlepiej było nazwać jakąś umiejętnością nabywczą.

    40

    Teajtet: Tak, wypadałoby.

    41

    V. Gość: Więc ponieważ twórczość i nabywczość — to są wszystkie umiejętności razem wzięte, w której my, Teajtecie, pomieścimy umiejętność wędkarza?

    42

    Teajtet: Chyba w nabywczości — to oczywiste.

    43

    Gość: A nabywczości, czyż nie dwa są rodzaje? Jeden to wymiana, dobrowolna z obu stron, za pomocą darów i układów najmu i sprzedaży; a reszta to wszelkie zagarnianie czynami albo słowami — to byłaby umiejętność zagarniania?

    44

    Teajtet: No tak, widać, wedle tego, co się powiedziało.

    45

    Gość: No cóż? A tego zagarniania — czyby nie rozciąć na dwoje?

    46

    Teajtet: Jak?

    47

    Gość: Wszelkie zagarnianie jawne to walka, a każde skryte to polowanie.

    48

    Teajtet: Tak.

    49

    Gość: A byłoby głupio nie rozciąć i polowania na dwoje.

    50

    Teajtet: Powiedz, jak?

    51

    Gość: Wyróżnić polowanie na to, co nie żyje, i na to, co żyje.

    52

    Teajtet: No cóż? Jeżeli rzeczywiście istnieją te dwa rodzaje.

    53

    Gość: Jakże nie istnieją? Tylko my dajmy pokój polowaniu na to, co nie żyje, ono nie ma nazwy osobnej, oprócz pewnych tam gałęzi w umiejętności nurków i innych drobiazgów, a łowy na istoty obdarzone duszą nazwijmy polowaniem na istoty żywe.

    54

    Teajtet: Niech będzie.

    55

    Gość: A polowania na istoty żywe czy nie można słusznie wymienić dwóch rodzajów? Jeden to na czworonogi. Ten się dzieli na liczne gatunki i nosi różne nazwy. To jest polowanie na to, co chodzi. A drugi rodzaj — na zwierzęta pływające — to wszystko jest polowanie wodne.

    56

    Teajtet: Tak jest.

    57

    Gość: A pośród pływaków widzimy jedno plemię: skrzydlate, a drugie żyjące w wodzie?

    58

    Teajtet: Jakżeby nie?

    59

    Gość: A wszelkie polowanie na rodzaj skrzydlaty nazywa się u nas chyba polowaniem na ptaki.

    60

    Teajtet: A nazywa się.

    61

    Gość: A wszelkie polowanie na to, co żyje w wodzie, to rybołówstwo.

    62

    Teajtet: Tak.

    63

    Gość: No cóż? A tego polowania czy nie moglibyśmy rozebrać na dwie części największe?

    64

    Teajtet: Na jakie?

    65

    Gość: Na takie. Jeden rodzaj po prostu poluje przy pomocy pułapek, a drugi przy pomocy uderzeń.

    66

    Teajtet: Jak mówisz i w jaki sposób rozróżniasz jedno i drugie?

    67

    Gość: W ten sposób, że wszystko, cokolwiek otacza i zamyka coś, aby stanowić dla niego przeszkodę, wypada nazywać pułapką.

    68

    Teajtet: Tak jest.

    69

    Gość: Zatem więcierze[12] i sieci, i sidła, i saki[13], i tym podobne trzeba nazywać nie inaczej, tylko pułapkami.

    70

    Teajtet: Nie inaczej.

    71

    Gość: Więc tę część polowania nazwiemy polowaniem z pomocą pułapek albo jakoś tak.

    72

    Teajtet: Tak.

    73

    Gość: A polowanie z pomocą ości albo trójzębów, przy czym się uderza, jest różne od tamtego i to musimy teraz jednym słowem nazwać — to będzie jakieś rybobicie. Albo jaki ładniejszy wyraz potrafiłby ktoś znaleźć, Teajtecie?

    74

    Teajtet: Mniejsza o wyraz. Wystarczy i ten.

    75

    Gość: Otóż mam wrażenie, że tego bicia jeden rodzaj jest nocny; odbywa się przy świetle ognia i zdaje mi się, sami łowcy mówią, że to połów ogniowy.

    76

    Teajtet: Tak jest.

    77

    Gość: A to dzienne, ponieważ także i trójzęby mają na końcach haczyki, nazywa się w ogóle połów „na ość”.

    78

    Teajtet: No, nazywa się.

    79

    VI. Gość: Otóż w tym rybobiciu na ość raz ość idzie z góry na dół — tak się przeważnie używa trójzębów i to się nazywa jakoś „na trójząb”.

    80

    Teajtet: Mówią tak niektórzy.

    81

    Gość: A to, co zostaje, to jest jeszcze jeden tylko rodzaj, żeby tak powiedzieć.

    82

    Teajtet: Jaki?

    83

    Gość: Ten, w którym uderzenie idzie w przeciwnym kierunku. Tak idzie ość. I ryba ją dostaje nie byle gdzie, jak się trafi, jak to przy trójzębach, ale ość trafia zawsze w głowę i w pysk ofiary, idzie z dołu do góry, bo się ją na kijach i trzcinkach wyciąga na górę. Co powiemy, Teajtecie? Jak to wypadnie nazwać?

    84

    Teajtet: Mam wrażenie, że cośmy sobie przed chwilą przedsięwzięli odszukać, to się teraz dokonało.

    85

    VII. Gość: Więc teraz, jeżeli chodzi o wędkarstwo, to ty i ja zgodziliśmy się nie tylko na ten wyraz, ale i pojęcie rzeczy samej uchwyciliśmy należycie. Bo z umiejętności wszystkiej połowa jedna to jest nabywczość, połowa nabywczości to zagarnianie, zagarniania — polowanie, polowania połowa to polowanie na istoty żywe. Polowania na istoty żywe pół to polowanie wodne. Z tego wodnego cały odcinek dolny to rybołówstwo. Rybołówstwa pół to rybobicie, rybobicia pół: „na ość”. A z tego — uderzanie ością z dołu do góry i wyciąganie na wierzch od samej tej roboty dostało nazwę podobną i to jest to wędkarstwo, któregośmy teraz szukali.

    86

    Teajtet: Więc to jest ze wszech miar należycie wyjaśnione.

    87

    VIII. Gość: Więc proszę cię. Według tego przykładu spróbujmy i sofistę znaleźć, czym też on jest.

    88

    Teajtet: Doskonale.

    89

    Gość: Otóż tam było pierwsze pytanie, czy wędkarza przyjąć jako tego, co nic nie umie, czy też jako posiadającego pewną umiejętność.

    90

    Teajtet: Tak.

    91

    Gość: I czy teraz tego przyjmiemy jako nieuka, Teajtecie, czy też w każdym razie on ma naprawdę coś wspólnego z mądrością.

    92

    Teajtet: Nigdy jako nieuka. Ja rozumiem, co ty myślisz. Że w każdym razie musi być taki ktoś, kto się tak nazywa.

    93

    Gość: Więc wypadnie nam, zdaje się, przypisać mu jakąś umiejętność.

    94

    Teajtet: Ale jaką właściwie?

    95

    Gość: Dla bogów[14], czy my nie widzimy, że ten człowiek jest krewny tamtego?

    96

    Teajtet: Który którego?

    97

    Gość: Wędkarz sofisty.

    98

    Teajtet: W jaki sposób?

    99

    Gość: Łowcami pewnego rodzaju wydają mi się jeden i drugi.

    100

    Teajtet: Na co poluje ten drugi? Bo na co tamten, tośmy powiedzieli.

    101

    Gość: Na dwie części chyba przed chwilą rozdzieliliśmy łowy wszelkie; odcięliśmy łowy na istoty pływające i na to, co chodzi.

    102

    Teajtet: Tak.

    103

    Gość: I omówiliśmy łowy na istoty pływające, na istoty żyjące w wodzie. A polowanie na istoty chodzące zostawiliśmy niepodzielone. Powiedzieliśmy, że ono ma wiele postaci.

    104

    Teajtet: Tak jest.

    105

    Gość: Więc aż do tego punktu sofista i wędkarz, obaj razem, wychodzą ze sztuki nabywczej.

    106

    Teajtet: Zdaje się, że obaj.

    107

    Gość: I teraz, od polowania na istoty żywe, ich drogi się rozchodzą. Jeden idzie na morze gdzieś tam i na rzeki, na bagna i będzie polował na zwierzęta, które tam żyją.

    108

    Teajtet: No cóż?

    109

    Gość: A drugi idzie na ziemię i na rzeki znowu innego rodzaju: rzeki bogactwa i młodości, niby na łąki obfite, i będzie zagarniał to, co na nich żyje.

    110

    Teajtet: Jak to rozumiesz?

    111

    PolowanieGość: Polowania na lądzie są dwa największe chyba rodzaje.

    112

    Teajtet: Jaki jest każdy z tych dwóch?

    113

    Gość: Jedno na zwierzęta łaskawe, a drugie dzikie.

    114

    IX. Teajtet: No, ale czyż istnieje jakieś polowanie na zwierzęta łaskawe?

    115

    Gość: Jeżeli tylko człowiek jest zwierzęciem łaskawym. Załóż sobie jak ci się podoba: albo nie przyjmuj żadnego zwierzęcia łaskawego, albo przyjmij jakieś inne zwierzę łaskawe, a powiedz, że człowiek to dzikie, albo mówisz, że człowiek to łaskawe, ale uważasz, że nie istnieje żadne polowanie na ludzi. Którekolwiek z tych zdań miło ci jest wypowiedzieć, wyjaśnij je nam.

    116

    Teajtet: Ja, Gościu, uważam, że my jesteśmy zwierzęta łaskawe, i mówię, że istnieje polowanie na ludzi.

    117

    Gość: Więc powiedzmy, że polowanie na istoty łaskawe dzieli się też na dwa rodzaje.

    118

    Teajtet: Według czego, powiemy?

    119

    Gość: Jeden rodzaj — to rozbój i porywanie ludzi, i rządy despotyczne, i w ogóle wojna. Wszystko to razem określamy jako jedno: polowanie gwałtem.

    120

    Teajtet: Pięknie.

    121

    Gość: A wymowa sądowa i polityczna, i obcowanie osobiste to znowu jedna całość. Nazwijmy ją może umiejętnością wywierania wpływu.

    122

    Teajtet: Słusznie.

    123

    Gość: I powiedzmy, że istnieją dwa rodzaje umiejętności wpływania.

    124

    Teajtet: Jakie?

    125

    Gość: Jeden w życiu prywatnym, a drugi w życiu publicznym.

    126

    Teajtet: A są te oba rodzaje.

    127

    Gość: I z tego polowania prywatnego jedno bierze za to pieniądze, a drugie daje prezenty.

    128

    Teajtet: Nie rozumiem.

    129

    Gość: Na łowy zakochanych, widać, jeszcze nie zwróciłeś uwagi.

    130

    Teajtet: Że co?

    131

    Gość: Że tym, których upolowali, dają w dodatku prezenty.

    132

    Teajtet: Świętą prawdę mówisz.

    133

    Gość: Więc ten rodzaj — to niech będzie umiejętność erotyczna.

    134

    Teajtet: Tak jest.

    135

    Gość: A z tego rodzaju, który bierze pieniądze, jedna część zbliża się towarzysko i uprzejmie, i przyjemność wystawia jako przynętę, a za to dostaje dla siebie tylko utrzymanie. Mam wrażenie, że wszyscy byśmy to nazwali jakąś umiejętnością schlebiania albo robienia się przyjemnym.

    136

    Teajtet: Jakżeby nie?

    137

    Gość: A taki rodzaj, który się ogłasza, że dopuszcza do obcowania z sobą dla postępu w dzielności, a w nagrodę za to bierze pieniądze — czy tego rodzaju nie należałoby nazwać innym wyrazem?

    138

    Teajtet: Jakżeby nie?

    139

    Gość: A jakim by? Spróbuj powiedzieć.

    140

    Teajtet: To przecież jasna rzecz. Mam wrażenie, żeśmy odszukali sofistę. Więc jeżeli powiem to słowo, to myślę, że go nazwę właściwym imieniem.

    141

    X. Gość: Więc, Teajtecie, według obecnego toku myśli, zdaje się, że należące do umiejętności przywłaszczania sobie, zagarniania, polowania, i to na istoty żywe, na lądzie, na łaskawe, na istoty ludzkie, w życiu prywatnym, za pieniądze i dla pieniędzy, a niby to dla wychowywania ludzi młodych, bogatych i obiecujących — takie polowanie, jak nam z obecnego toku myśli wynika, powinno się nazywać sofistyką.

    142

    Teajtet: Ze wszech miar przecież.

    143

    Gość: A jeszcze i z tej strony popatrzmy. Bo to, czego teraz szukamy, nie należy do umiejętności byle jakiej, tylko do bardzo wielostronnej. Toż i w tym, co się poprzednio powiedziało, ono się nam ukazuje nie w tej postaci, jak to teraz mówimy, że jest, tylko w nieco innym rodzaju.

    144

    Teajtet: Jak mianowicie?

    145

    Gość: Były chyba dwa rodzaje umiejętności nabywczej. Ona miała część łowczą i część polegającą na wymianie.

    146

    Teajtet: No, tak było.

    147

    Gość: Otóż, powiedzmy, że wymiana ma dwie postacie. Jedna posługuje się prezentami, a druga sprzedaje.

    148

    Teajtet: Powiedzmy.

    149

    Gość: A powiemy też, że sprzedawanie dzieli się znowu na dwie części?

    150

    Teajtet: Jak?

    151

    Gość: Wyróżnimy część jedną, która sama sprzedaje własne wytwory, i drugą, która wymienia roboty cudze. To wymiana.

    152

    Teajtet: Tak jest.

    153

    Gość: No cóż? A tej wymiany część jedna, odbywająca się na mieście — ta wymiana jest bodaj że połową całości — czy nie nazywa się kramarstwem?

    154

    Teajtet: Tak.

    155

    Gość: A wymiana międzymiastowa w drodze kupna i sprzedaży to handel?

    156

    Teajtet: Czemu nie?

    157

    Gość: A czyśmy nie zauważyli, że jedna część handlu wymienia za pieniądze to, czym się ciało żywi i czym się posługuje, a druga to, czym dusza?

    158

    Teajtet: Jak to myślisz?

    159

    Gość: Tej części, która duchowe wartości wymienia, może być, że nie znamy, ale z tej drugiej chyba zdajemy sobie sprawę.

    160

    Teajtet: Tak.

    161

    Gość: Więc powiedzmy: cała służba muzom[15]. Wciąż ją wożą z miasta do miasta, tu kupili, gdzieś indziej zawożą i sprzedają. I malarstwo, i teatrzyki, i wiele innych wartości duchowych — jedne się wozi i sprzedaje dla rozrywki, drugie na serio. Czy takiego kogoś, kto te rzeczy wozi i sprzedaje, nie należy z równą słusznością nazywać kupcem, jak gdyby sprzedawał pokarmy i napoje?

    162

    Teajtet: Świętą prawdę mówisz.

    163

    Gość: Nieprawdaż? I takiego, co sobie nakupił nauk i jeździ z miasta do miasta wymieniać je na pieniądze, i tego tą samą nazwą oznaczysz?

    164

    Teajtet: Stanowczo.

    165

    XI. Gość: Tego handlowania wartościami duchowymi jedna część czy nie powinna by się najsłuszniej nazywać umiejętnością prelegentów popisowych? A druga, nie mniej zabawna od pierwszej, ponieważ to jest sprzedaż nauk — czy nie trzeba jej naznaczyć jakiejś nazwy pokrewnej tej robocie?

    166

    Teajtet: Tak jest.

    167

    Gość: Więc tego handlu naukami część jedną, która sprzedaje wiedzę z innych umiejętności, trzeba nazywać inaczej, a tę, która ma na sprzedaż dzielność, inaczej?

    168

    Teajtet: Jakżeby nie?

    169

    Gość: Więc handel umiejętnościami to by była nazwa stosowna dla tych innych. A dla tego tu staraj się ty podać nazwę.

    170

    Teajtet: Jakąż by inną nazwę mógł ktoś podać i nie strzelić głupstwa, jeżeli nie sofistykę, rodzaj, którego właśnie w tej chwili szukamy?

    171

    Gość: Nie ma innej. Więc proszę cię, zbierzmy to razem i powiedzmy, że częścią umiejętności nabywania, wymiany, sprzedaży, handlu, i to handlu wartościami duchowymi, myślami i naukami, tą częścią, która ma dzielność na sprzedaż, za drugim razem okazała się umiejętność sofisty.

    172

    Teajtet: Zupełnie słusznie.

    173

    Gość: A myślę, że trzeciego też nie nazwiesz inaczej, tylko tak samo jak teraz, gdyby ktoś osiadł na stałe tu w mieście i kupowałby sobie jedne nauki, a drugie by sam składał na te same tematy i sprzedawałby je, i zamierzałby się z tego utrzymywać.

    174

    Teajtet: Czemuż bym nie miał tak nazwać?

    175

    Gość: Zatem część umiejętności nabywania, wymiany, sprzedawania i kramarstwa, choćby ktoś nawet i własne wytwory sprzedawał, to w każdym razie, o jakikolwiek by tutaj szło rodzaj handlu naukami, ty to, zdaje się, zawsze nazwiesz sofistyką.

    176

    Teajtet: Z konieczności. Trzeba przecież iść za tokiem myśli.

    177

    XII. Gość: A zastanówmy się jeszcze, czy może rodzaj, którego w tej chwili dochodzimy, nie jest podobny do czegoś takiego.

    178

    Teajtet: Do czego tak?

    179

    Gość: U nas walka była pewną częścią nabywania.

    180

    Teajtet: A była.

    181

    Gość: To nie od rzeczy będzie rozdzielić ją na dwie części.

    182

    Teajtet: Według czego, mów!

    183

    Gość: Załóżmy, że jedna jej część to rywalizacja, a druga to bój.

    184

    Teajtet: Zgoda.

    185

    Gość: Otóż część boju, w której się walczy wręcz, można i wypada też nazwać. Przyjmijmy coś takiego, jak zmaganie.

    186

    Teajtet: Dobrze.

    187

    Gość: A tamtą, gdzie słowa padają przeciw słowom, jakby ktoś mógł nazwać inaczej, jeżeli nie sporem?

    188

    Teajtet: Niczym innym.

    189

    Gość: A spory trzeba rozróżnić dwojakie.

    190

    Teajtet: Jak?

    191

    Gość: O ile się odbywają z pomocą długich przemów i dotyczą tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe, a odbywają się publicznie — to będą spory sądowe.

    192

    Teajtet: Tak.

    193

    Gość: A odbywające się na terenie prywatnym i posiekane na pytania i odpowiedzi, tych przecież nie zwykliśmy nazywać inaczej, jak tylko sprzeczkami.

    194

    Teajtet: Nie inaczej.

    195

    Gość: A ze sprzeczek jedna część obraca się około umów, kłóci się byle jak i nie trzyma się reguł umiejętnych — trzeba to też uważać za pewien rodzaj, skoro to jako coś osobliwego tok naszej myśli wyróżnił, ale nazwy to nie dostało ani od naszych przodków, ani też nie warto, żeby ją teraz dostało od nas.

    196

    Teajtet: Prawda. Bo to się rozpada na bardzo małe i różne gatunki.

    197

    Gość: Ale spory prowadzone umiejętnie o sprawiedliwość samą i o niesprawiedliwość, i o inne rzeczy w ogóle, czyż nie przywykliśmy ich nazywać dysputami?

    198

    Teajtet: Jakżeby nie?

    199

    Gość: A z dysput jedne służą do marnowania, a drugie do przysparzania pieniędzy.

    200

    Teajtet: Ze wszech miar.

    201

    Gość: To spróbujmy powiedzieć, jak należy nazywać jedne i drugie z nich.

    202

    Teajtet: No tak, trzeba.

    203

    Gość: Ja uważam, że gdy zamiłowanie do tego zajęcia prowadzi do zaniedbywania domu i majątku, a styl tych rozpraw większości spośród słuchaczy nie sprawia przyjemności dla ucha, wtedy to się, według mego zdania, nazywa nie inaczej, jak tylko: niepotrzebne mielenie językiem.

    204

    Teajtet: A mówią tak jakoś.

    205

    Gość: Więc jego przeciwieństwo, które zbija majątek na sporach prywatnych, z kolei ty próbuj teraz nazwać.

    206

    Teajtet: Jakąż by można inną znowu podać nazwę i nie chybić? Nic, tylko znowu wraca, po raz czwarty, ten przedziwny sofista, za którym wciąż gonimy.

    207

    Gość: No nic, tylko zdaje się, że sofista to właśnie jest rodzaj, który sobie przysparza pieniędzy, a zalicza się do umiejętności dysputowania, która należy do umiejętności sprzeczania się, do umiejętności prowadzenia sporów, a więc jest pewnym bojem, rodzajem walki i umiejętności nabywania. Tok myśli znowu tak nam pokazał sofistę.

    208

    Teajtet: No całkowicie.

    209

    XIII. Gość: Widzisz, jaka to prawda, że ten okaz wielostronny mieni się w oczach i, jak to mówią, nie złapiesz go jedną ręką.

    210

    Teajtet: To brać go dwiema — nieprawdaż?

    211

    Gość: No, trzeba to zrobić, i to co siły, śledząc jakiś jego ślad. Powiedz mi, z takich wyrazów, co to przy gospodarstwie, używamy chyba niektórych?

    212

    Teajtet: Nawet i niejednego. Ale o które ty się pytasz spośród tych wielu?

    213

    Gość: O takie, jak to mówimy: cedzić, przesiewać i przewiewać, i przebierać.

    214

    Teajtet: No cóż?

    215

    Gość: A do tego jeszcze rozczesywać, prząść, tkać, i bez końca znamy takich innych wiele; wiemy, że są takie rzeczy wśród umiejętności. Czy nie?

    216

    Teajtet: A coś ty chciał o nich powiedzieć, bo podałeś je jako przykłady i zapytałeś o wszystkie.

    217

    Gość: W tych wszystkich słowach mówi się chyba o rozłączaniu.

    218

    Teajtet: Tak.

    219

    Gość: Otóż, według mego zdania, ponieważ w tym wszystkim jest jedna umiejętność, zaszczycimy ją jednym imieniem.

    220

    Teajtet: I jak ją nazwiemy?

    221

    Gość: Umiejętnością rozłączania.

    222

    Teajtet: Niech będzie.

    223

    Gość: A zobacz no. Tego rozłączania potrafimy chyba dojrzeć dwa rodzaje.

    224

    Teajtet: Szybkiego, jak na moje siły, żądasz spostrzegania.

    225

    Gość: No tak. Przecież w wymienionych rozłączaniach raz szło o oddzielenie czegoś gorszego od lepszego, a drugi raz — czegoś podobnego od podobnego.

    226

    Teajtet: Tak mniej więcej wygląda to, co się przytoczyło.

    227

    Gość: Otóż dla tego drugiego nie mam nazwy używanej, ale dla takiego rozłączania, które zostawia to co lepsze, a to co gorsze odrzuca, mam.

    228

    Teajtet: Powiedz, jaką?

    229

    Gość: Wszelkie takie rozłączanie, o ile ja rozumiem, wszyscy nazywają pewnym oczyszczaniem.

    230

    Teajtet: A nazywają.

    231

    Gość: Nieprawdaż? A że oczyszczanie bywa dwojakie, to chyba każdy potrafi dojrzeć?

    232

    Teajtet: Tak — przy wolnym czasie, to może być, ale ja tego w tej chwali nie dostrzegam.

    233

    XIV. Gość: O tak. Jednym wyrazem wypada objąć wiele rodzajów oczyszczeń cielesnych.

    234

    Teajtet: Jakie i którym wyrazem?

    235

    Gość: Oczyszczania ciał żywych wewnętrzne, w których umiejętność gimnastyczna i lekarska właściwych rozłączeń dokonywa i one się przez to oczyszczają. A zewnętrznych, o których niemiło mówić, dokonywa umiejętność służby kąpielowej. A oczyszczaniem ciał nieożywionych zajmuje się umiejętność sukienników i wszelkie zdobnictwo. Ono się dzieli na wiele drobnych działów, które podostawały śmiesznie brzmiące nazwy.

    236

    Teajtet: Bardzo zabawne.

    237

    Gość: Ze wszech miar, Teajtecie. Ale metodzie myślenia zgoła nie chodzi o umiejętność posługiwania się gąbką albo lekarstwami, ani też mniej ani więcej o to, czy jedna z nich mały, a druga wielki nam pożytek przynosi, kiedy nas czyści. Ta metoda stara się dojrzeć pokrewieństwo i brak pokrewieństwa wszystkich umiejętności, chcąc zyskać pełne zrozumienie, i poza tym ona szanuje każdą zarówno i nie uważa, żeby jedne umiejętności przez jakieś podobieństwo były bardziej zabawne niż inne, i nie wydaje się jej ani o włos poważniejszy ktoś, kto jako przykład objaśniający umiejętność łowiecką podaje strategikę[16], niż ten, kto podaje bicie wszy. Poważniejszy nie — tylko bardziej nadęty. Więc tak i teraz tyś zapytał, jak nazwiemy wszystkie czynniki, którym w udziale przypada oczyszczanie ciała żywego lub nieożywionego, i dla metody to będzie zupełnie obojętne, który wyraz wyda się najprzyzwoitszy, byleby tylko odgraniczał od oczyszczeń duszy i wiązał razem wszystko, co oczyszcza cokolwiek innego. Bo tok myśli zaczął w tej chwili odgraniczać oczyszczenie duchowe od innych oczyszczeń, jeżeli dobrze rozumiemy do czego zmierza.

    238

    Teajtet: Ja rozumiem i zgadzam się, że istnieją dwa rodzaje oczyszczenia; jeden dotyczy duszy i jest różny od oczyszczenia cielesnego.

    239

    Gość: Bardzo pięknie. Ale posłuchaj jeszcze tego, co potem, i próbuj znowu rozciąć na dwoje to, co powiem.

    240

    Teajtet: Jakąkolwiek poprowadzisz drogą, będę próbował ciąć razem z tobą.

    241

    XV. Gość: Mówimy, że zły charakter to jest coś innego w duszy niż dzielność?

    242

    Teajtet: Jakżeby nie?

    243

    Gość: A prawda, że oczyszczenie polegało na tym, by jedno z dwojga zostawić, a wyrzucić drugie, o ile by było gdzieś coś lichego.

    244

    Teajtet: No, tak było.

    245

    Gość: Zatem i w duszy, jeśli znajdujemy jakieś usuwanie tego, co złe, to jeśli je nazwiemy oczyszczaniem, będzie to brzmiało właściwie?

    246

    Teajtet: I bardzo.

    247

    Gość: Trzeba powiedzieć, że w duszy bywa dwojakie zło.

    248

    Teajtet: Jakie?

    249

    Gość: Jedno to tak jak choroba w ciele, a drugie to jak oszpecenie.

    250

    Teajtet: Nie zrozumiałem.

    251

    Gość: A może ty choroby i rozterki nie uważasz za jedno i to samo?

    252

    Teajtet: Na to też nie wiem, co mam odpowiedzieć.

    253

    Gość: Czy nie uważasz, że rozterka to nic innego, tylko skutkiem jakiegoś zepsucia poróżnienie się pierwiastków pokrewnych?

    254

    Teajtet: Nic innego.

    255

    Gość: A szpetność to nic innego, tylko to, że w środku jest jakiś brak miary. On wszystko zawsze oszpeca.

    256

    Teajtet: No, to nie może być nic innego.

    257

    Gość: A cóż? Czy nie zauważyliśmy, że w duszach ludzi lichych przekonania kłócą się z żądzami i serce z przyjemnościami, i rozum ze smutkami, i wszystko to się sprzecza jedno z drugim?

    258

    Teajtet: I bardzo.

    259

    Gość: A to wszystko przecież z konieczności stanowi jedną rodzinę.

    260

    Teajtet: Jakżeby nie?

    261

    Gość: Więc jeżeli mówimy, że zły charakter to jest rozterka i choroba, to powiemy słusznie?

    262

    Teajtet: Najsłuszniej przecież.

    263

    Gość: No cóż? Jeżeli coś ma ruch w sobie, zakłada sobie jakiś cel i stara się w niego trafić, a co się zamierzy, zawsze chybia celu, wtedy my powiemy, że mu się to zdarza dzięki proporcjonalności wewnętrznej, czy też na odwrót, dlatego że w nim miary nie ma?

    264

    Teajtet: Jasna rzecz, że to przez brak miary.

    265

    Gość: Ale my wiemy też, że żadna dusza nie chce pozostawać w zupełnej niewiedzy.

    266

    Teajtet: Bardzo mocno przecież.

    267

    Gość: A wobec tego, że dusza dąży do prawdy, to niewiedza nie jest niczym innym, jak chybianiem celu, kiedy rozum nie trafia gdzie trzeba.

    268

    Teajtet: Tak jest.

    269

    Gość: Więc trzeba przyjąć, że dusza nierozumna jest szpetna i nie ma miary w sobie.

    270

    Teajtet: Zdaje się.

    271

    Gość: Więc pokazuje się, że istnieją w duszy te dwa rodzaje zła. Jeden z nich szerokie koła nazywają złym charakterem, a to jest najoczywiściej choroba duszy.

    272

    Teajtet: Tak.

    273

    Gość: A drugi rodzaj nazywają niewiedzą, ale nie chcą się zgodzić, że to jest zło, które tylko w duszy powstaje.

    274

    Teajtet: Całkowicie trzeba się na to zgodzić, chociaż ja w tej chwili w to wątpiłem, kiedyś ty to powiedział, że istnieją w duszy dwa rodzaje zła. Jednakże i tchórzostwo, i rozpustę, i niesprawiedliwość — to wszystko trzeba uważać za chorobę tkwiącą w nas, a stan niewiedzy obfitej i różnorodnej uważać za oszpecenie.

    275

    XVI. Gość: Nieprawdaż, jeśli o ciało chodzi, to w związku z tymi dwoma stanami powstały dwie umiejętności?

    276

    Teajtet: Które to?

    277

    Gość: W związku ze szpetotą — gimnastyka, a w związku z chorobą — medycyna.

    278

    Teajtet: Tak to wygląda.

    279

    Gość: Nieprawdaż? I czy w związku z butą i z niesprawiedliwością, i z tchórzostwem nie istnieje umiejętność karania, najbardziej ze wszystkich umiejętności związana z boginią sprawiedliwości?

    280

    Teajtet: Tak wypada, żeby odpowiedzieć zgodnie z tym, co ludzie myślą.

    281

    Gość: No cóż? A przeciwko wszelkiej niewiedzy chyba nikt nie mógłby słuszniej wymienić niczego innego, jak tylko umiejętność nauczania?

    282

    Teajtet: Żadnej innej.

    283

    Gość: No, proszę cię. A umiejętności nauczania trzeba przyjąć jeden tylko rodzaj, czy też więcej? Dwa z nich są największe, uważaj!

    284

    Teajtet: Uważam.

    285

    Gość: Mam wrażenie, że w ten sposób najprędzej znajdziemy.

    286

    Teajtet: W jaki sposób?

    287

    Gość: Zobaczmy niewiedzę, czy w niej nie ma jakiegoś rozcięcia przez środek. Bo jeżeli ona jest dwojaka, to musi też umiejętność nauczania mieć dwie części — jedną i drugą przyporządkowaną jednemu rodzajowi niewiedzy.

    288

    Teajtet: Więc co? Jakoś ci się tam zjawia to, czego teraz szukamy?

    289

    Gość: Zdaje mi się, że widzę pewien wielki i przykry, osobliwy rodzaj niewiedzy — równie ciężki jak wszystkie inne jej części, razem wzięte.

    290

    Teajtet: Jakiż to rodzaj?

    291

    Gość: Nie wiedząc czegoś, myśleć, że się wie. Bodaj że stąd się u nas wszystkich biorą wszelkie błędy naszego umysłu.

    292

    Teajtet: Prawda.

    293

    Gość: I zdaje mi się, że ten jeden rodzaj niewiedzy powinien się nazywać głupotą.

    294

    Teajtet: Tak jest.

    295

    Gość: A jak nazwać tę część nauczania, która ten rodzaj usuwa?

    296

    Teajtet: Ja mam wrażenie, Gościu, że poza tym są umiejętności specjalne, a to tutaj u nas się nazywa pracą nad kulturą umysłową.

    297

    Gość: I bodaj że u wszystkich Hellenów, Teajtecie. Ale my jeszcze musimy i na to popatrzeć, czy to już jest niepodzielne, czy też ma jakieś działy, godne nazwy.

    298

    Teajtet: Nieprawdaż — trzeba zobaczyć.

    299

    XVII. Gość: Więc mnie się wydaje, że i to jeszcze się jakoś rozdziela.

    300

    Teajtet: Jak?

    301

    Gość: Jeżeli chodzi o nauczanie słowem, to jedna droga wydaje mi się jakaś bardziej szorstka, a druga jego cząstka gładsza.

    302

    Teajtet: A jak nazwiemy jedną z nich i drugą?

    303

    Gość: Jedna cząstka — to starożytna raczej; posługiwali się nią nasi ojcowie w stosunku do swoich synów i wielu się jeszcze i dziś nią posługuje, kiedy im synowie popełniają jakieś wykroczenie; wtedy się jeden ojciec gniewa, a drugi łagodniej syna strofuje. Ale to wszystko razem najsłuszniej mógłby ktoś nazwać upominaniem.

    304

    Teajtet: Jest tak.

    305

    Gość: A co do drugiej części, to niektórzy znowu zastanowili się nad tym i doszli, zdaje się, do przekonania, że wszelka głupota jest nieumyślna i nauczyć się w ogóle niczego nie zechce ktoś, kto się uważa za mądrego w tej dziedzinie, którą — jak sądzi — opanował, i że wszelkie upominanie go kosztuje wiele trudu, a niedaleko prowadzi.

    306

    Teajtet: Oni słusznie myślą.

    307

    Gość: Więc, żeby to mniemanie usunąć, zabierają się do tego w inny sposób.

    308

    Teajtet: W jaki sposób?

    309

    Gość: Rozpytują takiego o te rzeczy, o których mu się wydaje, że mówi z sensem, a mówi ni to, ni owo. I potem z łatwością wykazują, że to są mniemania tych, co błądzą. Zbierają je w dyskusji razem i zestawiają je obok siebie. Zestawiwszy je, pokazują, że one się same z sobą równocześnie sprzeczają, choć odnoszą się do tego samego i chodzi o ten sam stosunek i o ten sam wzgląd. Ci, kiedy to widzą, źli są sami na siebie i stają się łaskawsi w stosunku do innych. W ten sposób pozbywają się wielkich i upartych opinii o sobie samych. A z wszelkich pozbywań się najmilej słuchać o takim i ono najtrwalszy pożytek przynosi pacjentowi. Bo ci, którzy takich przeczyszczają, sądzą, kochany chłopcze, podobnie jak sądzą lekarze, którzy ciała leczą, że ciało nie prędzej potrafi skorzystać z podawanych pokarmów, aż ktoś z niego wyrzuci to, co w nim w środku leży i przeszkadza; tak samo myślą tamci i o duszy, że ona nie prędzej będzie miała pożytek z podawanych nauk, aż ktoś takiego wziętego na spytki pobije w dyskusji i wstydu mu napędzi; usunie z niego mniemania, które naukom na przeszkodzie stoją, i zrobi go czystym, bo przekonanym, że to tylko wie, co wie, a więcej nic.

    310

    Teajtet: Najlepszy to stan i najrozsądniejszy ze wszystkich.

    311

    Gość: Z tych wszystkich też powodów my, Teajtecie, musimy powiedzieć, że zbijanie w dyskusji — to największe i najbardziej skuteczne z wszystkich oczyszczeń, i musimy uważać, że kto nigdy nie padał w dyskusji, ten, choćby był samym królem perskim, zostanie w nim nieczystość największa, zabraknie mu kultury umysłowej. On będzie kaleką pod tym względem, pod którym najczystszy i najpiękniejszy powinien być ten, co ma być istotnie szczęśliwy.

    312

    Teajtet: No, ze wszech miar.

    313

    XVIII. Gość: No cóż? Powiemy, że kto się posługuje tą umiejętnością? Bo ja się boję, że sofiści. Że tak powiemy.

    314

    Teajtet: A dlaczego?

    315

    Gość: Żebyśmy im nie przyznali odznaczenia zbyt wielkiego jak na nich.

    316

    Teajtet: Ale jednak to, co się teraz powiedziało, to jest podobne do czegoś takiego.

    317

    Gość: Wilk jest też podobny do psa; najdzikszy zwierz do najłagodniejszego. Kto jest ostrożny, ten musi zawsze najwięcej się mieć na baczności, kiedy chodzi o podobieństwa. To są rzeczy najbardziej śliskie. Ale niech tam będą. Myślę, że nie będzie sporów o drobne rozgraniczenia, o ile się będziemy dostatecznie mieli na baczności.

    318

    Teajtet: Nieprawdaż? Tak by powinno być.

    319

    Gość: Więc niech do umiejętności rozłączania należy umiejętność oczyszczania. A w niej niech będzie oddzielona część dotycząca duszy. Do niej należy umiejętność nauczania, a umiejętności nauczania częścią jest praca nad kulturą umysłową. A do tej pracy należy zbijanie w dyskusji, stosowane przeciwko głupiemu i wysokiemu mniemaniu o własnej mądrości. Pokazało się ubocznie w obecnej rozmowie, że to nic innego, jak tylko umiejętność sofistów, ta w dobrym rodzaju i prawego pochodzenia. I to my powiedzmy.

    320

    Teajtet: A powiedzmy. Ale ponieważ pokazało się tyle rzeczy, więc ja już nie wiem, co właściwie trzeba powiedzieć, mówiąc prawdę, i czego się trzymać, że czym w istocie rzeczy jest sofista.

    321

    Gość: To naturalne, że ty jesteś w kłopocie. Ale trzeba myśleć, że on też jest w wielkim kłopocie i nie wie, jaką drogą potrafi się nam jeszcze wymknąć z rozważań. To słuszne przysłowie, że wszystkich pułapek uniknąć nie jest łatwo. No więc teraz bierzemy się do niego na dobre.

    322

    Teajtet: Dobrze mówisz.

    323

    XIX. Gość: Więc przede wszystkim zatrzymajmy się, żeby chwilę odetchnąć, i tak, odpoczywając, pomówmy, proszę cię, o tym, w ilu to postaciach zjawia się nam sofista. Bo naprzód znaleźliśmy, że to jest płatny łowca młodych i bogatych ludzi.

    324

    Teajtet: Tak.

    325

    Gość: Po drugie: jakby jakiś kupiec handlujący naukami dla duszy.

    326

    Teajtet: Tak jest.

    327

    Gość: Po trzecie, czy nie okazał się kramarzem, odsprzedawcą w tej samej branży?

    328

    Teajtet: Tak, i po czwarte: był dla nas sprzedawcą własnych wytworów w dziedzinie nauk.

    329

    Gość: Słusznieś przypomniał. A to piąte ja spróbuję przypomnieć. Bo to był jakiś zapaśnik w dziedzinie walki na słowa, wyróżniający się jako mistrz w dyspucie.

    330

    Teajtet: A no był.

    331

    Gość: A po szóste, i to był punkt sporny, a jednak przyznaliśmy mu to zgodnie, że on jest tym, który dusze oczyszcza od mniemań stojących na przeszkodzie naukom.

    332

    Teajtet: Ze wszech miar.

    333

    Gość: A czy ty rozumiesz, że gdy się ktoś wydaje specjalistą w wielu umiejętnościach, a nazywa się go imieniem wziętym od jednej umiejętności, to jest w tym coś niezdrowego i ten, komu się tak wydaje, bierze pod uwagę jakąś umiejętność, a nie potrafi dostrzec tego jej rysu, do którego zmierzają te wszystkie nauki, i dlatego nazywa posiadacza ich wszystkich wieloma nazwami, a nie jedną tylko?

    334

    Teajtet: Zdaje się, że tu gotowo[17] być jakoś tak właściwie.

    335

    XX. Gość: Więc my sobie na to nie pozwalajmy w naszym rozważaniu, tylko naprzód weźmy znowu pod uwagę coś z tego, co się powiedziało o sofiście. Bo jedno mi się wydało jego cechą najbardziej znamienną.

    336

    Teajtet: Co takiego?

    337

    Gość: Powiedzieliśmy tam gdzieś, że on jest mistrzem sporów?

    338

    Teajtet: Tak.

    339

    Gość: No cóż? A czy on też nie naucza innych tego samego?

    340

    Teajtet: No tak.

    341

    Gość: A zobaczmy, na jaki to właściwie temat oni twierdzą, że doprowadzają uczniów do mistrzostwa w sporach. A rozważajmy to sobie jakoś tak na początek. Proszę cię, jeżeli chodzi o bogów, których szerokie koła nie widzą, czy sofiści kwalifikują do sporów na ten temat?

    342

    Teajtet: No, mówi się to przecież o nich.

    343

    Gość: A co, jeżeli chodzi o rzeczy widzialne na ziemi i na niebie, i tym podobne?

    344

    Teajtet: Czemu by nie?

    345

    Gość: No tak. A w prywatnych zebraniach, kiedy się coś mówi o powstawaniu i o istnieniu, a mówi się ogólnie, to wiemy, że oni kwalifikują do sporów na te tematy i sami są do nich zdolni.

    346

    Teajtet: Ze wszech miar.

    347

    Gość: A cóż, jeżeli chodzi o prawa i o wszelkie sprawy polityczne, czy nie obiecują zrobić każdego mistrzem w sporach z tego zakresu?

    348

    Teajtet: Przecież by nikt z nimi nawet nie gadał, żeby się tak wyrazić, gdyby tego nie przyrzekali.

    349

    Gość: Chociaż jeżeli idzie o umiejętności wszelkie i każdą z osobna, to to, co powinien sam mistrz każdemu odpowiedzieć w sporze, to jest chyba wszystko ogłoszone, zebrane, spisane i dostępne dla każdego, kto się zechce nauczyć.

    350

    Teajtet: Mam wrażenie, że ty mówisz o pracy Protagorasa[18] o zapasach i o innych umiejętnościach.

    351

    Gość: I o wielu innych, dobra duszo. Ale umiejętność prowadzenia sporów czy nie wydaje się w ogóle jakąś kwalifikacją do sporów na wszelkie tematy?

    352

    Teajtet: Wydaje się, że ona chyba żadnego tematu nie zostawia na boku.

    353

    Gość: A ty, chłopcze, na bogów, czy ty myślisz, że to jest rzecz możliwa? Bo może być, że wy, młodzi, wyraźnie to widzicie, a my patrzymy mętniej.

    354

    Teajtet: Ale o co chodzi i co właściwie masz na myśli? Bo jeszcze jakoś nie rozumiem tego pytania teraz.

    355

    Gość: Czy to jest możliwe, żeby jakiś człowiek wiedział to wszystko.

    356

    Teajtet: Szczęśliwy byłby wtedy, Gościu, nasz rodzaj.

    357

    Gość: Więc w jaki sposób ktoś, co sam nic nie wie, może coś z sensem odpowiedzieć w sporze z kimś, co wie?

    358

    Teajtet: W żaden sposób.

    359

    Gość: Więc cóż by to był za cud w tej zdolności sofisty?

    360

    Teajtet: Pod jakim względem cud?

    361

    Gość: To, jakim sposobem oni potrafią u młodych ludzi wyrobić sobie tę opinię, że sami są ze wszystkich ludzi najmądrzejsi pod każdym względem. Bo to jasna rzecz, że gdyby ani sporów nie prowadzili poprawnie, aniby się tak młodym ludziom nie wydawało, a gdyby nawet, to wcale by się przez to nie wydawali mądrzy — to wyszłoby przecież na twoje, że nikt by im pieniędzy nie dawał i nie chciałby zostawać ich uczniem.

    362

    Teajtet: Trudno, żeby chciał.

    363

    Gość: A tymczasem przecież chcą.

    364

    Teajtet: I bardzo.

    365

    Gość: Bo mam wrażenie, że oni sami wyglądają na znawców przedmiotu, jeżeli się tylko o coś spierają.

    366

    Teajtet: Jakżeby nie?

    367

    Gość: I oni to robią przy każdym temacie? Zgodzimy się?

    368

    Teajtet: Tak.

    369

    Gość: I dlatego uczniom wydają się mądrzy pod każdym względem.

    370

    Teajtet: No tak.

    371

    Gość: A przecież nie są. Bo to się okazało niemożliwe.

    372

    Teajtet: Jakżeby nie miało być niemożliwe?

    373

    XXI. Gość: Więc nam się sofista objawia jako posiadacz pewnej umiejętności wywoływania mniemań, a nie jako posiadacz prawdy.

    374

    Teajtet: Ależ ze wszech miar. I bodaj że to w tej chwili powiedziane słowo najsłuszniej ich charakteryzuje.

    375

    Gość: Więc weźmy jakiś wyraźniejszy przykład na to.

    376

    Teajtet: Jakiż?

    377

    Gość: Ano taki. Ale staraj się uważać i bardzo dobrze odpowiadać.

    378

    Teajtet: Na jakie pytanie?

    379

    Gość: Gdyby ktoś powiedział, że nie: mówić o czymś ani spierać się, ale zrobić i wykonać z pomocą jednej umiejętności potrafi wszystkie rzeczy.

    380

    Teajtet: Jak ty rozumiesz: wszystkie?

    381

    Gość: Zaraz z samego początku zdania nie wiesz, o co chodzi. Bo zdaje się, że nie rozumiesz słowa „wszystkie”.

    382

    Teajtet: A nie rozumiem.

    383

    Gość: Więc ja mam na myśli ciebie i siebie spośród wszystkich, a oprócz nas, inne istoty żywe i drzewa.

    384

    Teajtet: Więc jak mówisz?

    385

    Gość: Gdyby ktoś powiedział, że zrobi mnie i ciebie, i wszystko inne, co rośnie.

    386

    Teajtet: O jakiej też ty mówisz robocie? Chyba nie powiesz, że chodzi o jakiegoś rolnika. Przecież nazwałeś go twórcą nawet zwierząt.

    387

    Gość: Owszem. A oprócz tego — morza i ziemi, i nieba, i bogów, i wszystkiego innego. On to wszystko prędko robi i sprzedaje za tanie pieniądze.

    388

    Teajtet: Ty mówisz chyba żartem.

    389

    Gość: No cóż? A jeśli ktoś mówi, że wszystko wie i kogoś drugiego tego nauczyć potrafi za małą zapłatą i w krótkim czasie, to czy tego nie wypada uważać za żart?

    390

    Teajtet: Chyba ze wszech miar.

    391

    Gość: A żartu czy masz postać bardziej umiejętną i wdzięczną niż naśladownictwo?

    392

    Teajtet: Nigdy w świecie. Wymieniłeś rodzaj niezmiernie obfity, sprowadziłeś do jedności wszystko. To jest rodzaj chyba najbardziej różnorodny.

    393

    XXII. Gość: Nieprawdaż? Przecież ten, co przyrzeka, że potrafi z pomocą jednej umiejętności wykonać wszystko — to chyba rozumiemy — że on z pomocą umiejętności malarskiej wykonywa imitacje, noszące te same nazwy, co i rzeczy istniejące, i potrafi w oczach niemądrych młodych chłopców, którym z daleka malowane obrazki pokazuje, ujść za takiego niesłychanie zdolnego, co to potrafi w rzeczywistości wykonać wszystko, cokolwiek by zechciał zrobić.

    394

    Teajtet: Jakżeby nie?

    395

    Gość: No cóż? A jeśli chodzi o słowa, to czy nie spodziewamy się, że istnieje pewna inna umiejętność, z pomocą której można młodych chłopców, stojących jeszcze z dala od faktów prawdziwych, przez uszy słowami czarować, pokazując im słowne wizerunki wszystkich rzeczy, tak żeby oni te słowa brali za prawdy, a mówiącego uważali za najmądrzejszego ze wszystkich w każdym zakresie?

    396

    Teajtet: Czemużby nie miała istnieć jakaś inna tego rodzaju umiejętność?

    397

    Gość: A czy ci liczni chłopcy, Teajtecie, którzy wtedy byli słuchaczami, kiedy pewien czas, dla nich wystarczający, nadejdzie, kiedy się w lata posuną i zetkną się z bliska z rzeczywistością, a cierpienia ich zmuszą dotykać się jasno i wyraźnie tego, co jest, czy oni wtedy nie muszą zmienić nabytych niegdyś opinii tak, że się im wielkie rzeczy wydadzą małe i trudne się im wydadzą rzeczy łatwe, i wszystkie widziadła ze słów budowane pod każdym względem przewrócą się im do góry nogami pod wpływem faktów, z którymi się zetkną w działaniu?

    398

    Teajtet: O ile ja mogę o tym sądzić w moim wieku. Mam wrażenie, że i ja należę do tych, którzy jeszcze stoją z daleka.

    399

    Gość: Dlatego też my, ci tutaj wszyscy, będziemy próbowali i staramy się o to w tej chwili, żeby cię jak najbliżej, a bez przykrości podprowadzić do tego, co jest. A co do sofisty, to powiedz mi taką rzecz. Czy to już jasne, że to jest pewnego rodzaju czarodziej, naśladowca rzeczywistości, czy też różnimy się jeszcze co do tego, czy on naprawdę posiada wiedzę o wszystkim, czemu — jak się zdaje — potrafi się przeciwstawić?

    400

    Teajtet: Ależ jakim by sposobem, Gościu? To już chyba jasne na podstawie tego, co się powiedziało, że to jest jeden z tych, którzy zawodowo uprawiają żarty.

    401

    Gość: Więc trzeba przyjąć, że to jest jakiś czarodziej i naśladowca?

    402

    Teajtet: Jakże tego nie przyjąć?

    403

    XXIII. Gość: Więc dalej naprzód. Teraz nasza rzecz już nie wypuścić zwierza z ręki. Jużeśmy go prawie schwytali w takie narzędzie myślowe, które jest jak sieć na takie rzeczy. Już się teraz nie wymknie. Z tego tu przynajmniej.

    404

    Teajtet: Z czego?

    405

    Gość: Z tego, żeby taki jak on nie należał do rodzaju kuglarzy.

    406

    Teajtet: Mnie się co do niego też to samo wydaje — tak samo jak tobie.

    407

    Gość: Więc uchwalamy, żeby jak najprędzej rozebrać umiejętność stwarzania wizerunków, zejść w jej głąb i jeżeli nam tam zaraz sofista stawi czoło, to schwycić go podług rozkazu królewskiego, oddać go królowi i zgłosić, cośmy upolowali[19]. A jeżeliby się gdzieś zaszył w cząstki umiejętności naśladowczej, to iść za nim w tropy, rozdzielając zawsze tę cząstkę, która go przyjmie, aż się go schwyci. W ogóle ani on, ani żaden inny rodzaj nie będzie się mógł nigdy poszczycić, że umknął przed takim postępowaniem tych, którzy się umieją w ten sposób brać do wszystkich razem rzeczy i do każdej z osobna.

    408

    Teajtet: Mówisz dobrze i tak to trzeba zrobić.

    409

    Gość: Więc tak samo, jakeśmy przedtem dzielili, ja przynajmniej i teraz mam wrażenie, że dostrzegam dwa rodzaje naśladownictwa (mimetyki), ale w którym z nich tkwi postać w tej chwili szukana, zdaje mi się, że jeszcze nie umiem dojść.

    410

    Teajtet: Powiedz tylko, zrób ten podział, o jakich ty dwóch rodzajach mówisz?

    411

    Gość: Widzę w nim jedną część — to umiejętność wykonywania podobizn. Ona występuje wtedy, gdy ktoś, zgodnie z proporcjami modela w długości, szerokości i głębokości, wykonywa jego naśladownictwo i nadaje mu w dodatku barwy odpowiednie dla każdej części.

    412

    Teajtet: Jak to? Czyż nie wszyscy naśladowcy usiłują robić coś takiego?

    413

    Gość: Nie ci, którzy rzeźbią albo malują jakieś dzieło o wielkich rozmiarach. Bo gdyby zachowali prawdziwą proporcję pięknych modeli, to wiesz, że części wysokie wydawałyby się mniejsze niż potrzeba, a za duże wydawałyby się części niskie, bo widzielibyśmy tamte z daleka, a te z bliska.

    414

    Teajtet: Tak jest

    415

    Gość: Więc czyż nie tak jest, że wykonawcy nie troszczą się o prawdę i nadają swoim wizerunkom nie te proporcje, które są, ale te, które się będą wydawały piękne?

    416

    Teajtet: Tak jest istotnie.

    417

    Gość: Więc po pierwsze, skoro jest podobne, czy nie powinno się nazywać podobizną?

    418

    Teajtet: Powinno.

    419

    Gość: I część naśladownictwa, która się tym zajmuje powinna się nazywać, jakeśmy to przedtem powiedzieli: umiejętnością wykonywania podobizn.

    420

    Teajtet: Niechże się nazywa.

    421

    Gość: No cóż? A to, co wygląda wprawdzie, dzięki oglądaniu z pewnego punktu, na coś podobnego do rzeczy pięknej, ale gdyby ktoś mógł te ogromy należycie obejrzeć, to nawet niepodobne są do pierwowzorów — jak my to nazwiemy? Skoro to tak wygląda wprawdzie, ale podobne nie jest — więc czy tego nie nazwać złudnym wyglądem?

    422

    Teajtet: No czemu by nie?

    423

    Gość: A tej umiejętności, która stwarza złudny wygląd, ale nie podobiznę, czybyśmy nie powinni najsłuszniej nazywać umiejętnością stwarzania złudnych wyglądów?

    424

    Teajtet: Najlepiej.

    425

    Gość: Więc ja mówiłem o tych dwóch rodzajach stwarzania wizerunków: o stwarzaniu podobizn i stwarzaniu złudnych wyglądów.

    426

    Teajtet: Słusznie.

    427

    Gość: A to, co do czegom się i przedtem wahał, w której z tych dwóch klas umieścić sofistę, tego jeszcze i w tej chwili nie umiem dojrzeć jasno. To jest doprawdy mąż przedziwny i dojrzeć go strasznie trudno. Przecież i w tej chwili dobrego nam spłatał figla. Schował się w taką klasę, którą trudno przetrząsnąć.

    428

    Teajtet: Zdaje się.

    429

    Gość: Ale czy ty się ze mną zgadzasz dlatego, że tak to widzisz, czy też to u ciebie taki rozpęd w dyskusji i nawyknienie cię poniosło, żeby się tak prędko ze mną zgodzić?

    430

    Teajtet: Jak to rozumiesz i do czego to odnosisz?

    431

    XXIV. Gość: Istotnie, dobra duszo, wpadliśmy w rozważanie trudne ze wszech miar. Bo to, żeby coś mogło wyglądać i wydawać się czymś, a nie być, i żeby można mówić coś, ale prawdy nie — to wszystko jest pełne kłopotów zawsze, i dawniej, i teraz. Bo jak się trzeba wyrazić, żeby przyznać istnienie fałszywym zdaniom albo fałszywym sądom i nie popaść w tym wyrażeniu w sprzeczność — to jest strasznie trudna rzecz, Teajtecie.

    432

    Teajtet: No cóż tam takiego?

    433

    Gość: Bo to wyrażenie ośmiela się zakładać, że istnieje to, co nie istnieje. Przecież inaczej nie mógłby powstać fałsz. Wielki Parmenides, mój chłopcze, od czasu kiedyśmy byli dziećmi, do końca życia tego się zarzekał i zawsze prozą i wierszami tak mówił:

    Bo nigdy to nie przeważy, że są też jakieś niebyty.
    Zawsze się od tej drogi w myśleniu trzymaj z daleka!
    434

    Więc przemawia za tym jego świadectwo, a najlepiej potrafi to pokazać samo to twierdzenie, jeżeli mu się w miarę przypatrzymy. Więc zobaczmy naprzód właśnie to, jeżeli ci to nie zrobi różnicy.

    435

    Teajtet: O moim zdaniu możesz sądzić co chcesz, a tę myśl rozważaj tak, żeby wyszła jak najlepiej. Sam tak idź i mnie tą drogą prowadź.

    436

    XXV. Gość: Trzeba tak zrobić. Więc powiedz mi, czy my śmiemy jakoś wyrazić to, co w żaden sposób nie istnieje?

    437

    Teajtet: Czemużby nie?

    438

    Gość: Więc nie na to, żeby się spierać, ani dla żartu, tylko na serio, gdyby ktoś ze słuchaczy miał się nad tym zastanowić i odpowiedzieć, co to właściwie trzeba tak nazywać: „coś, czego nie ma”. Jak się nam wydaje, do czego właściwie, do jakiego przedmiotu powinien by zapytany sam tę nazwę stosować i pokazać to pytającemu?

    439

    Teajtet: To jest trudne pytanie i powiedziałbym, że ktoś taki jak ja zupełnie nie znajduje odpowiedzi.

    440

    Gość: Ale to przecież jasne, że niczego, co jest czymś, nie można odnosić do niebytu?

    441

    Teajtet: No jakżeby?

    442

    Gość: Nieprawdaż? Jeżeli do niczego, co jest czymś, to i do żadnego coś nikt nie może tej nazwy słusznie odnosić.

    443

    Teajtet: No jakże?

    444

    Gość: I to nam chyba jasne, że i słówko „coś” zawsze do czegoś odnosimy, bo niepodobna wypowiedzieć go samego, żeby było niejako gołe i odosobnione od wszystkiego, co jest. Czy tak?

    445

    Teajtet: Tak, to niemożliwie.

    446

    Gość: A może, patrząc od tej strony, zgodzisz się, że kto mówi „coś”, ten mówi o czymś jednym?

    447

    Teajtet: Tak jest.

    448

    Gość: Bo powiesz, że to „coś” jest znakiem czegoś jednego, a „dwa cosie” dwóch, a „cosie” — wielu.

    449

    Teajtet: Jakżeby nie?

    450

    Gość: A kto mówi „nie coś”, ten chyba z konieczności nic w ogóle nie mówi.

    451

    Teajtet: No, bezwzględnie tak musi być.

    452

    Gość: Więc i tego nawet nie można dopuścić, że kto to mówi, ten wprawdzie mówi, ale mówi nic, tylko wypada powiedzieć, że taki, co by chciał wyrazić coś, czego nie ma, ten w ogóle nic nie mówi?

    453

    Teajtet: No, i byłby koniec kłopotu.

    454

    XXVI. Gość: Nie tryumfuj jeszcze. Bo jeszcze zostaje, dobra duszo, kłopot największy i pierwszy. On się wiąże ze sprawą najbardziej zasadniczą dla naszych rozważań.

    455

    Teajtet: Jak mówisz? Powiedz bez wahania.

    456

    Gość: Z czymś, co istnieje (z bytem), może chyba wiązać się coś innego (jakiś inny byt)?

    457

    Teajtet: Jakżeby nie?

    458

    Gość: A z czymś, co nie istnieje (z niebytem), czy może coś (jakiś byt) się wiązać? Co powiemy?

    459

    Teajtet: Jakimże sposobem?

    460

    Gość: A liczbę wszelką uważamy za coś, co jest (za byt)?

    461

    Teajtet: Jeżeli i cokolwiek innego za byt uważać.

    462

    Gość: Zatem nie próbujmy odnosić ani liczby mnogiej, ani pojedynczej do czegoś, czego nie ma (do niebytu).

    463

    Teajtet: Zdaje się, że takie próby nie byłyby z naszej strony słuszne — tak mówi tok myśli.

    464

    Gość: Więc jakby ktoś mógł albo ustami wypowiedzieć, albo w ogóle myślą uchwycić to, co nie istnieje bez liczby?

    465

    Teajtet: Powiedz, jak?

    466

    Gość: Kiedy mówimy o rzeczach nieistniejących, czy nie próbujemy stosować tu liczby mnogiej?

    467

    Teajtet: No cóż?

    468

    Gość: A gdy mówimy o czymś nieistniejącym (o niebycie), to czy nie stosujemy znowu liczby pojedynczej?

    469

    Teajtet: Najwyraźniej przecież.

    470

    Gość: A mówimy, że to ani sprawiedliwie, ani słusznie: dopasowywać coś istniejącego do czegoś, czego nie ma (byt do niebytu).

    471

    Teajtet: Świętą prawdę mówisz.

    472

    Gość: Więc ty rozumiesz, że ani wypowiedzieć nie można słusznie, ani orzec, ani pomyśleć sobie tego, co nie istnieje (niebytu), samego dla siebie. To jest coś nie do pomyślenia, coś nie do wypowiedzenia i nie do wyrażenia, coś bez sensu.

    473

    Teajtet: Ze wszech miar.

    474

    Gość: Więc czy ja się pomyliłem przed chwilą, mówiąc, że podam w związku z niebytem największą trudność?

    475

    Teajtet: A czy możemy podać inną, jeszcze większą od tego?

    476

    Gość: Cóż to? Jakiś ty dziwny. Czy nie rozumiesz po tym już, co się powiedziało, że „to, czego nie ma” (niebyt) wprowadza swego przeciwnika w taki kłopot, że ile razy ktoś to próbuje odrzucić, musi mówić o nim rzeczy sprzeczne?

    477

    Teajtet: Jak mówisz? Powiedz jeszcze jaśniej.

    478

    Gość: Nie ma co patrzeć we mnie tego „jaśniej”. Ja przecież założyłem, że do „tego, czego nie ma”, do niebytu, nie powinna mieć zastosowania ani liczba pojedyncza, ani mnoga, a tymczasem przed chwilą i teraz nazywam to czymś jednym. Przecież mówię: „niebyt”, „to, czego nie ma”. Rozumiesz?

    479

    Teajtet: Tak.

    480

    Gość: A znowu przed chwilką powiedziałem, że ono, ten niebyt, jest nie do wypowiedzenia i nie do wyrażenia, i jest bez sensu. Czy idziesz za mną?

    481

    Teajtet: Idę za tobą. Jakżeby nie?

    482

    Gość: Nieprawdaż? Bycie doczepić mu próbowałem i mówiłem rzeczy sprzeczne z tym, co przedtem.

    483

    Teajtet: Widocznie.

    484

    Gość: No cóż? Doczepiając to bycie, czy nie zwracałem się do niego jako do czegoś jednego?

    485

    Teajtet: Tak.

    486

    Gość: I mówiąc, że niebyt jest bez sensu i nie do wypowiedzenia, i nie do wyrażenia, mówiłem o nim jako o czymś jednym.

    487

    Teajtet: Jakżeby nie?

    488

    Gość: A mówimy, że jeśli się ktoś ma wyrażać poprawnie, to nie powinien niebytu ujmować ani pojedynczo, ani mnogo, ani go w ogóle nazywać. Bo już by go i w tym wyrażeniu ujmował w postaci czegoś jednego.

    489

    Teajtet: Ze wszech miar przecież.

    490

    XXVII. Gość: Jeżeli o mnie chodzi, to co tam już o mnie mówić? Już i dawno, i teraz też było widać, że mi się nie udaje odrzucić „tego, co nie istnieje”. Więc kiedy ja sam mówię, to, jak powiedziałem, nie ma tam co szukać poprawności w wyrażaniu się o tym, czego nie ma (o niebycie). Ale co tam ja — zobaczmy teraz, jak się to u ciebie przedstawia.

    491

    Teajtet: Jak mówisz?

    492

    Gość: No, proszę cię; tak, śmiało i jak się należy — przecieżeś ty młody, więc staraj się skupić, jak tylko potrafisz najbardziej, i staraj się ani istnienia, ani jedności, ani mnogiej liczby nie doczepiać do „tego, czego nie ma”, a powiedzieć o niebycie cokolwiek poprawnie.

    493

    Teajtet: Doprawdy, że wielka i niepojęta musiałaby mnie do tego przedsięwzięcia skłaniać żądza, gdybym się sam do tego brał, widząc, co się z tobą dzieje.

    494

    Gość: Więc może — tobie i mnie dajmy pokój, a dopóki nie natrafimy na kogoś, kto potrafi to zrobić, to tymczasem mówmy, że właściwie ten szelma, sofista, zaszył się w takie miejsce, gdzie ani w prawo, ani w lewo.

    495

    Teajtet: To zupełnie tak wygląda.

    496

    Gość: Więc też jeżeli powiemy, że on posiada pewną umiejętność stwarzania złudnych wyglądów, to skutkiem takiego użycia wyrazów on się nas z łatwością uczepi i odwróci nam kota ogonem. Kiedy go nazwiemy wytwórcą wizerunków, on nas zapyta, co też my w ogóle nazywamy wizerunkiem. Więc trzeba zobaczyć, Teajtecie, co ktoś temu śmiałkowi odpowie na takie pytanie.

    497

    Teajtet: Jasna rzecz, że wymienimy wtedy odbicia w wodach i w lustrach i malowidła, i rzeźby, i inne takie, jakie tylko istnieją.

    498

    XXVIII. Gość: Widać, Teajtecie, żeś ty nie oglądał sofisty.

    499

    Teajtet: Cóż znowu?

    500

    Gość: Będzie ci się zdawało, że on ma zmrużone oczy albo że ich nie ma wcale.

    501

    Teajtet: Jakim sposobem?

    502

    Gość: Kiedy mu dasz taką odpowiedź, jak tylko wspomnisz o czymś w lustrach albo o dziełach plastyki, on się zacznie śmiać z twoich słów, gdy będziesz do niego mówił jak do kogoś, kto widzi. On uda, że nie zna ani wód, ani luster, ani wzroku w ogóle, a będzie cię pytał wyłącznie o to, co wynika ze słów.

    503

    Teajtet: O co takiego?

    504

    Gość: O to, co dotyczy tego wszystkiego. Tyś tego dużo wymieniał i uważałeś za właściwe nazwać to wszystko wizerunkiem, jakby to było czymś jednym. Więc mów teraz i broń się, nie ustępuj na krok temu typowi.

    505

    Teajtet: Gościu, czymże innym, moglibyśmy powiedzieć, jest wizerunek, jak nie tym tylko, że to jest coś podobnego do tego, co prawdziwe, ale ono jest czymś innym takim.

    506

    Gość: A „innym takim” nazywasz to prawdziwe, czy do czego to odnosisz?

    507

    Teajtet: W żadnym razie: to prawdziwe, tylko: to podobne.

    508

    Gość: Czy to prawdziwe nazywasz czymś istniejącym istotnie?

    509

    Teajtet: Tak.

    510

    Gość: No cóż? A to nieprawdziwe czy jest przeciwieństwem prawdziwego?

    511

    Teajtet: No tak.

    512

    Gość: Zatem mówisz, że to podobne nie istnieje istotnie, skoro je nazwiesz czymś nieprawdziwym.

    513

    Teajtet: Ale ono przecież istnieje jakoś.

    514

    Gość: Ale nieprawdziwie istnieje, mówisz.

    515

    Teajtet: No nie przecież. To tylko podobizna — w istocie rzeczy.

    516

    Gość: Zatem, nie istniejąc istotnie, jest jednak istotnie tym, co nazywamy podobizną?

    517

    Teajtet: Bodaj że tak się jakoś poplątało to, co nie istnieje, z tym, co istnieje — niebyt z bytem — kłębek bardzo głupi.

    518

    Gość: I jaki jeszcze głupi! Widzisz przecież, że i teraz przez to poplątanie ten wielogłowy sofista zmusił nas do przyznania mimo woli, że to, co nie istnieje, niebyt — jednak istnieje jakoś.

    519

    Teajtet: Ja to widzę — nawet bardzo dobrze.

    520

    Gość: No więc co? Jak mamy określić jego umiejętność, żebyśmy potrafili pozostać w zgodzie sami z sobą?

    521

    Teajtet: Jak to i czego właściwie ty się boisz, skoro tak mówisz?

    522

    Gość: Kiedy powiemy, że on w błąd wprowadza złudnym wyglądem i że jego umiejętność jest pewnego rodzaju oszustwem, czy powiemy, że wtedy nasza dusza wydaje fałszywe sądy pod wpływem jego umiejętności, czy co właściwie powiemy?

    523

    Teajtet: No — to. Cóż byśmy mogli powiedzieć innego?

    524

    Gość: A sąd fałszywy to będzie ten, który stwierdza coś przeciwnego niż to, co jest. Czy jak?

    525

    Teajtet: Coś przeciwnego.

    526

    Gość: Więc ty mówisz, że sąd fałszywy stwierdza to, czego nie ma? Stwierdza niebyty?

    527

    Teajtet: Koniecznie.

    528

    Gość: Czy on stwierdza, że nie istnieje to, czego nie ma, czy też, że jakoś istnieje to, czego w żaden sposób nie ma?

    529

    Teajtet: Istnieć jakoś muszą niebyty, jeżeli się czasem myli ktoś w czymś — choćby i trochę.

    530

    Gość: No cóż? Czy nie twierdzi się też, że nie istnieje żaden sposób na to, co na wszelki sposób istnieje?

    531

    Teajtet: Tak.

    532

    Gość: Więc i to jest fałsz?

    533

    Teajtet: I to.

    534

    Gość: Więc i to twierdzenie, mam wrażenie, będziemy uważali za fałszywe, które mówi, że nie istnieje to, co istnieje, i to, które mówi, że istnieje to, czego nie ma.

    535

    Teajtet: Jakżeby inaczej mogło powstać twierdzenie tego rodzaju?

    536

    Gość: Chyba w żaden inny sposób. Ale tego ci sofista nie przyzna. Albo jak może się na to zgodzić ktoś przy zdrowych zmysłach, kiedy nasza dodatkowa uchwała określa jako coś nie do wyrażenia i nie do wypowiedzenia, jako coś bez sensu i nie do pojęcia to, cośmy przed chwilą wspólnie przyjęli? Czy rozumiemy, Teajtecie, co on powie?

    537

    Teajtet: Jakżebyśmy nie rozumieli? On powie, że twierdzimy coś sprzecznego z tym, co przed chwilą. Bośmy się odważyli powiedzieć, że fałsz istnieje w sądach i w słowach. I tak musimy nieraz doczepiać istnienie do tego, co nie istnieje, do niebytu, a zgodziliśmy się przed chwilą, że to jest rzecz ze wszystkich rzeczy niemożliwych najbardziej niemożliwa.

    538

    XXIX. Gość: Dobrześ to zapamiętał i powtórzył. Ale czas nam się zastanowić, co zrobić z sofistą. Bo jeżeli go odszukamy i umieścimy w zakresie umiejętności oszustów i czarodziejów, to sam widzisz, jak łatwo nas będzie można byle o co zaczepić i będą z tego kłopoty.

    539

    Teajtet: I bardzo duże.

    540

    Gość: Myśmy ich przeszli małą cząstkę, a jest ich, żeby tak powiedzieć, bez końca.

    541

    Teajtet: W takim razie, zdaje się, że się nie uda uchwycić sofisty, jeżeli to tak jest.

    542

    Gość: Więc co? Damy teraz pokój wszystkiemu, bo nam sił zabrakło?

    543

    Teajtet: Ja mówię, że nie trzeba — jeżeli potrafimy choć trochę jakoś przychwycić ten typ.

    544

    Gość: Więc wybaczysz mi i, jakeś teraz powiedział, wystarczy ci, jeżeli sobie jakoś choć trochę skubniemy z tego wielkiego zagadnienia.

    545

    Teajtet: Jakżebym nie miał wybaczyć?

    546

    Gość: Zatem ja cię jeszcze bardziej proszę o jedną rzecz.

    547

    Teajtet: O co takiego?

    548

    Gość: Żebyś sobie nie myślał, że ja jestem jakiś ojcobójca.

    549

    Teajtet: Cóż znowu?

    550

    Gość: Myśl ojca Parmenidesa będziemy musieli we własnej obronie rozebrać krytycznie i z naciskiem bronić tezy, że z jednej strony to, co nie istnieje, istnieje jednak jakoś, i że to, co istnieje — jednak w pewnym sposobie nie istnieje.

    551

    Teajtet: Widać, że coś takiego trzeba przeprowadzić w dyskusji.

    552

    Gość: Jakżeby nie? To nawet i ślepy zobaczy, jak to mówią. Bo jeżeli się tych rzeczy ani nie odrzuci, ani nie przyjmie, to będzie trudno, żeby ktoś potrafił mówić o słowach fałszywych albo o sądzie mylnym, czy to o wizerunkach, czy o podobiznach, czy o naśladownictwie, czy o złudnych wyglądach samych, albo o umiejętnościach, które się nimi zajmują, i nie naraził się na śmieszność, kiedy będzie musiał być w sprzeczności sam z sobą.

    553

    Teajtet: Święta prawda.

    554

    Gość: Dlatego miejmy teraz odwagę zaczepić zdanie ojcowskie albo w ogóle dajmy pokój wszystkiemu, jeżeli się w nas coś przed takim czynem wzdryga.

    555

    Teajtet: Żaden taki skrupuł niech do nas nie ma przystępu z żadnej strony!

    556

    Gość: Więc ja ciebie jeszcze o trzecią rzecz poproszę, ale to drobiazg.

    557

    Teajtet: Powiedz tylko.

    558

    Gość: Powiedziałem tu przed chwilą w rozmowie, że jeśli chodzi o zbijanie tego stanowiska, to zawsze mi jakoś sił nie staje[20] i tak samo jest mi w tej chwili.

    559

    Teajtet: Powiedziałeś.

    560

    Gość: Boję się tego, com powiedział, aby ci się przez to nie zdawało, że jestem narwany i dlatego tak z miejsca robię koziołki i odwracam swoje stanowisko. Doprawdy, że to tylko ze względu na ciebie będziemy próbowali tę myśl zwalczać, jeżeli tylko nam się to uda.

    561

    Teajtet: Co do mnie, to żadną miarą nie będę miał tego wrażenia, że u ciebie jest coś nie w porządku, jeżeli przystąpisz do zwalczania tej myśli i zaczniesz dowodzić; więc jeżeli o to chodzi, to śmiało idź naprzód.

    562

    XXX. Gość: Więc proszę cię, jakby to zacząć to roztrząsanie niebezpieczne? Ja mam wrażenie, mój chłopcze, że na taką drogę musimy wejść bezwzględnie.

    563

    Teajtet: Na jaką?

    564

    Gość: Przede wszystkim rozpatrzyć to, co się nam w tej chwili wydaje jasne, abyśmy się w tym jakoś nie poplątali i nie zgadzali się z sobą zbyt łatwo, jak gdybyśmy byli w zupełnym porządku.

    565

    Teajtet: Powiedz no jaśniej to, co mówisz.

    566

    Gość: Ja mam wrażenie, że tak sobie, od niechcenia mówił z nami Parmenides i każdy, kto się kiedykolwiek zabierał do ustalenia i rozgraniczenia tego, co istnieje, ile tego jest i jakie to jest.

    567

    Teajtet: Jakże to?

    568

    Gość: Zdaje mi się, że każdy z nich opowiadał pewną bajkę, jakbyśmy dziećmi byli. Więc jeden mówił, że istnieją trzy rzeczy i niektóre z nich niekiedy jakoś walczą z sobą, a czasem się zaczynają kochać i wtedy się tam zaczynają małżeństwa i narodziny, i chowanie dzieci[21]. A inny powiedział, że istnieją dwie rzeczy: wilgotność i suchość, albo ciepło i zimno, więc on je ściąga do jednego domu i żeni[22]. A nasza grupa, eleatów[23], od czasów Ksenofanesa[24] i jeszcze dawniej mówi, że jednym jest to, tak zwane wszystko, co istnieje, i takie bajki opowiada. A jońskie muzy[25] i później niektóre sycylijskie[26] zauważyły, że najbezpieczniej będzie powiązać jedno z drugim i powiedzieć, że tego, co istnieje, jest dużo i że to jest jednym, a nienawiść i miłość trzyma to w kupie. Bo wciąż się to rozpada i wiąże, jak mówią muzy surowsze. A te łagodniejsze zarzuciły myśl, żeby to zawsze tak było, i mówią, że to po kolei raz wszystko jest jednym i miłym pod wpływem Afrodyty[27], a raz tego jest dużo i to jedno z drugim walczy, bo tam jest jakiś spór. A w tym wszystkim, czy ktoś z nich prawdę powiedział, czy nieprawdę, bardzo to jest trudno powiedzieć i nieładnie podnosić tak wielkie zarzuty przeciw mężom sławnym z dawnych czasów. Jedno tylko można oświadczyć, nie narażając się na zarzuty.

    569

    Teajtet: Co takiego?

    570

    Gość: Że oni sobie nas, których jest wielu, bardzo lekceważyli i nie dbali o nas zgoła. Zupełnie się nie troszczyli o to, czy nadążamy za nimi, kiedy mówią, czy też zostajemy w tyle, a oni ciągną dalej — każdy swoje.

    571

    Teajtet: Jak mówisz?

    572

    Gość: Kiedy się ktoś z nich odezwie i mówi, że jest albo powstało, albo powstaje rzeczy wiele albo jedna, albo dwie, i ciepło się miesza z zimnem, a gdzieś tam indziej przyjmuje rozkłady i syntezy — wtedy, na bogów, Teajtecie, czy ty wtedy rozumiesz coś z tego, co oni mówią? Bo ja, kiedym był młodszy, to zdawało mi się, że doskonale rozumiem to, z czym sobie dziś nie umiem dać rady, kiedy ktoś mówił o „tym, co nie istnieje” (niebycie). Dzisiaj widzisz, jaka z tym na nas przyszła nieporadna godzina[28].

    573

    Teajtet: Widzę.

    574

    Gość: A może być, że nie mniej i z bytem to samo na nas przyjdzie i będziemy mówili, że wiemy, o co chodzi, i rozumiemy, kiedy ktoś to słowo powie, tylko tamtego drugiego nie — a podobna bieda z jednym i z drugim.

    575

    Teajtet: Może być.

    576

    Gość: A o wszystkich innych rzeczach, o których się przedtem mówiło, powiedzmy sobie to samo.

    577

    Teajtet: Dobrze.

    578

    XXXI. Gość: Więc jeżeli idzie o wiele innych określeń, to sobie je później rozpatrzymy, jeżeli zechcemy. A teraz rozejrzyjmy się w tym, co jest największe i pierwsze — i stoi na czele wszystkiego.

    579

    Teajtet: O czym ty mówisz? Oczywista[29], ty twierdzisz, że naprzód trzeba rozgrzebać byt: co też to sądzą o nim ci, którzy się tym wyrazem posługują.

    580

    Gość: Z miejsca, Teajtecie, pochwyciłeś, o co mi chodzi. Ja mówię, że powinniśmy tak iść w rozważaniach, jakby oni tu przy nas byli, a my byśmy ich pytali w ten sposób. Proszę was, wy, którzy mówicie, że wszystko jest ciepłem i zimnem, albo że to są jakieś takie dwa pierwiastki, co to wy mówicie o nich obu? Mówicie, że one oba i każdy z osobna istnieją. Za cóż mamy uważać to wasze istnienie? Czy to jest coś trzeciego obok tamtych dwóch pierwiastków, za czym musielibyśmy założyć z wami, że wszystko, co jest, to są trzy rzeczy, a już nie dwie? Przecież jeśli o jednym z dwojga mówicie, że to pewien byt, to nie mówicie, że oba również stanowią byt. Wtedy bowiem w obu wypadkach byłoby jedno, a nie dwa.

    581

    Teajtet: Prawdę mówisz.

    582

    Gość: Więc oba razem chcecie nazywać bytem.

    583

    Teajtet: Może tak.

    584

    Gość: Ależ, moi kochani, powiemy, nawet i tak mówilibyście najwyraźniej, że dwa to jeden.

    585

    Teajtet: Zupełnie słusznieś powiedział.

    586

    Gość: Więc ponieważ myśmy byli w kłopocie, to wy nam to wyjaśnijcie należycie, co wy chcecie oznaczyć, kiedy mówicie „byt”. Bo jasna rzecz, że wy to wiecie od dawna, a nam się przedtem zdawało, że to wiemy, a teraześmy wpadli w kłopot. Więc przede wszystkim nauczcie nas tego właśnie, aby się nam nie zdawało, że rozumiemy wasze słowa, kiedy jest wprost przeciwnie. Kiedy tak powiemy i zgłosimy tę pretensję do nich i do innych, którzy mówią, że wszystko co jest, to jest coś więcej niż jedno, nie popełnimy chyba, chłopcze, żadnego fałszywego kroku?

    587

    Teajtet: Zgoła nie.

    588

    XXXII. Gość: No cóż? A od tych, którzy mówią, że wszystko jest jednym[30], czy nie można się, o ile potrafimy, dowiedzieć, co też oni nazywają bytem?

    589

    Teajtet: Jakżeby nie?

    590

    Gość: Więc niech odpowiedzą na to pytanie. Wy mówicie podobno, że istnieje tylko jedno? — No, mówimy tak — odpowiedzą. — Czy nie?

    591

    Teajtet: Tak.

    592

    Gość: Więc cóż? Bytem nazywacie coś?

    593

    Teajtet: Tak.

    594

    Gość: Czy to samo, co nazywacie jednym? Jedno i to samo nazywacie dwiema nazwami, czy jak?

    595

    Teajtet: A jakaż byłaby dalsza odpowiedź, zaraz po tej, Gościu?

    596

    Gość: To jasna rzecz, Teajtecie, że człowiekowi, który by zajmował to stanowisko, nie jest zbyt łatwo odpowiadać na obecne pytanie ani na jakiekolwiek inne.

    597

    Teajtet: Jak to?

    598

    Gość: Bo przyjmować nazwy dwie, nie zakładając nic więcej oprócz jednego — to chyba śmiesznie.

    599

    Teajtet: Jakżeby nie?

    600

    Gość: A w ogóle: pozwolić komuś twierdzić, że sama nazwa jest czymś, nie miałoby sensu.

    601

    Teajtet: Jak to?

    602

    Gość: Bo kto zakłada nazwę różną od rzeczy, ten chyba przyjmuje dwa „cosie”.

    603

    Teajtet: Tak.

    604

    Gość: A jeżeli przyjmie, że nazwa i rzecz to jedno i to samo, to będzie musiał albo powiedzieć, że to jest nazwa niczego w ogóle, a jeżeli powie, że czegoś, to mu wyjdzie, że to tylko nazwa nazwy i niczego więcej.

    605

    Teajtet: Tak.

    606

    Gość: I że to jedno jest nazwą jednego i że znowu ten jeden byt to tylko nazwa.

    607

    Teajtet: Koniecznie.

    608

    Gość: No cóż? A wszystko, powiedzą, jest czymś innym od jednego bytu, czy tym samym co on?

    609

    Teajtet: Jakże nie powiedzą? Oni to mówią.

    610

    Gość: Ale jeżeli wszechświat jest, jak to i Parmenides mówi:

    Zewsząd do kuli porządnie okrągłej podobna ta masa,
    W każdą stronę od środka jednaki ciężar zawiera,
    Tędy ani tamtędy nic więcej w niej nie ma i nic mniej —
    611

    więc jeżeli wszechświat jest taki, to ma środek i krańce. A jeżeli to ma, to koniecznie musi mieć części. Czy jak?

    612

    Teajtet: Tak.

    613

    Gość: Ale nic nie przeszkadza, żeby całość dzieląca się na części, z których każda jest czymś jednym, była i tak jedną całością, jak jest całym bytem.

    614

    Teajtet: Czemu nie?

    615

    Gość: Ale jeżeli ona jest taka, to czy nie jest rzeczą niemożliwą, żeby to była sama jedność?

    616

    Teajtet: Jak to?

    617

    Gość: Przecież, na rozum powiedziawszy, to, co naprawdę jest jednością, musi być bezwzględnie niepodzielne.

    618

    Teajtet: No, powinno być.

    619

    Gość: A coś takiego składa się z wielu części, więc to się nie zgodzi z tym pojęciem.

    620

    Teajtet: Ja rozumiem.

    621

    Gość: Więc czy byt ma cechę jedności i w ten sposób ma być czymś jednym i całością, czy też w ogóle nie mówmy, że byt stanowi całość?

    622

    Teajtet: Przed trudnym mnie stawiasz wyborem.

    623

    Gość: Świętą prawdę mówisz. Bo zdaje się, że jeżeli byt jakoś tam jest czymś jednym, to widocznie nie jest tym samym co jedność i wszechrzeczy będzie więcej niż jedna.

    624

    Teajtet: Tak.

    625

    Gość: Ale jeżeli byt nie jest całością dlatego, że nosi tamtą cechę: jedności, a istniałaby całość sama dla siebie, to wychodzi, że bytowi zabrakłoby bytu.

    626

    Teajtet: Tak jest.

    627

    Gość: I z tej samej racji byt pozbawiony siebie samego, nie będzie bytem.

    628

    Teajtet: Tak.

    629

    Gość: I znowu wszystkiego zaczyna się robić więcej niż jedno, jeżeli i byt, i całość, a więc i jedno, i drugie przybiera każde swoją osobną naturę.

    630

    Teajtet: Tak.

    631

    Gość: A jeżeli całość w ogóle nie istnieje, to ta sama cecha przysługuje bytowi i byt nie tylko nie istnieje, ale nigdy nie mógłby był powstać.

    632

    Teajtet: Jakże to?

    633

    Gość: Cokolwiek powstaje, zawsze powstaje jako całość. Tak że ani istnienia, ani powstawania nie można przypisać całości, jeżeli się nie założyło, że całość należy do bytów.

    634

    Teajtet: Ze wszech miar zdaje się, że to tak jest.

    635

    Gość: O tak. I co nie jest całością, to nie może też być jakkolwiek bądź wielkie. Bo mając jakąś wielkość, jakakolwiek by ona była, musiałoby być odpowiedniej wielkości całością.

    636

    Teajtet: Oczywiście.

    637

    Gość: Otóż setki innych zagadnień — każde najeżone nieskończonymi trudnościami — wynurzają się przed każdym, kto powie, że byt to są jakieś dwa pierwiastki czy też tylko jeden.

    638

    Teajtet: To widać i z tego, co się teraz już pokazało, bo to się ciągnie jedno za drugim i powoduje coraz większe i coraz cięższe błąkanie się w związku z tym, co się przedtem mówiło.

    639

    XXXIII. Gość: Myśmy nie przeszli wszystkich, którzy się wymądrzają na temat bytu i niebytu, ale dość już i tego. Trzeba z kolei zobaczyć tych, którzy mówią inaczej, żebyśmy się od wszystkich dowiedzieli, że czy to chodzi o byt, czy o niebyt, wcale nie jest łatwiej powiedzieć, czym właściwie jest jedno lub drugie.

    640

    Teajtet: Nieprawdaż, trzeba pójść i do tych.

    641

    Gość: O tak. Tam między nimi, zdaje się, wre jakaś walka olbrzymów; tak się kłócą jedni z drugimi o istnienie.

    642

    Teajtet: Jak to?

    643

    Gość: Jedni z nich z nieba i ze świata niewidzialnego wszystko na ziemię ściągają, po prostu rękami skały i drzewa obejmując. Bo dotykając wszystkich takich rzeczy, upierają się przy tym, że istnieje to tylko, co można uderzyć i czego można jakoś dotknąć, określają ciało i istnienie jako jedno i to samo, a jeżeli ktoś inny powie, że istnieje coś, co ciała nie ma, gardzą nim w ogóle i nie chcą już niczego dalej słuchać[31].

    644

    Teajtet: Doprawdy straszne typy wymieniłeś. Ja już niejednego takiego spotkałem.

    645

    Gość: Toteż ci, co z nimi walczą, bardzo ostrożnie dla swej obrony, z góry, ze świata niewidzialnego, skądś tam ściągają jakieś tylko dla umysłu dostępne i bezcielesne idee (postacie) i twierdzą uparcie, że one są tym, co istnieje naprawdę. A tamte ich ciała i tę tak zwaną przez tamtych prawdę na drobne kawałki w dyskusjach kruszą i nazywają to dziedziną powstawania, która wciąż jest w ruchu, a nie: dziedziną istnienia. I o to, Teajtecie, toczy się między nimi wiecznie niesłychana walka.

    646

    Teajtet: To prawda.

    647

    Gość: Więc od obu stron po kolei weźmy sprawozdanie o tym, co one zakładają jako istnienie.

    648

    Teajtet: Więc jak my je dostaniemy?

    649

    Gość: Od tych, którzy je przyjmują w ideach, łatwiej je dostać. Bo ci są łagodniejsi. Ale od tych, którzy wszystko gwałtem do ciała ściągają, trudniej. A może nawet to będzie po prostu niemożliwe. Ja jednak myślę, że z nimi tak trzeba zrobić.

    650

    Teajtet: Jak?

    651

    Gość: Przede wszystkim, gdyby to tylko było jakoś możliwe, zrobić ich rzeczywiście lepszymi. A jeżeli się nie da, to zróbmy ich takimi w myśli i załóżmy, że oni by chcieli odpowiadać poprawniej, niż to robią teraz. Bo więcej znaczy to, na co się zgodzą ludzie lepsi, niż to, na co gorsi. Ale my się o to nie troszczymy, tylko szukamy prawdy.

    652

    Teajtet: Zupełnie słusznie.

    653

    XXXIV. Gość: Więc ich poproś, skoro się poprawili, żeby ci odpowiadali, a ty tłumacz to, co oni powiedzą.

    654

    Teajtet: Tak będzie.

    655

    Gość: Więc niech powiedzą, czy twierdzą, że istnieje jakaś śmiertelna istota żywa.

    656

    Teajtet: Jakżeby nie?

    657

    Gość: A czy zgadzają się, że to jest ciało, w którym jest dusza?

    658

    Teajtet: Tak jest.

    659

    Gość: Przyjmują, że pewien byt jest duszą?

    660

    Teajtet: Tak.

    661

    Gość: No cóż? A czy nie mówią, że jedna dusza jest sprawiedliwa, a druga niesprawiedliwa, i jedna rozumna, a druga głupia?

    662

    Teajtet: No tak.

    663

    Gość: A czy to nie dzięki posiadaniu sprawiedliwości, przez to, że jest w niej sprawiedliwość, staje się taką każda dusza, a gdy w niej tkwi coś przeciwnego, robi się przeciwna?

    664

    Teajtet: Tak. Oni się zgodzą i na to.

    665

    Gość: A czy zgodzą się, że to, co może w czymś tkwić lub nie tkwić, jest czymś w każdym razie?

    666

    Teajtet: No, oni to przyznają.

    667

    Gość: Więc jeśli istnieje sprawiedliwość i rozum, i inne dzielności, oraz ich przeciwieństwa, i jeśli istnieje dusza, w której te rzeczy tkwią, czy oni mówią, że coś z tego jest widzialne i dotykalne, czy też, że to wszystko jest niewidzialne?

    668

    Teajtet: Bodaj że to wszystko jest niewidzialne.

    669

    Gość: A jeżeli chodzi o takie rzeczy, to mówią, że coś z nich ma ciało?

    670

    Teajtet: Na to pytanie oni w ogóle nigdy nie odpowiadają jednakowo. Uważają, że tylko dusza ma jakieś ciało, a jeżeli chodzi o rozum i te inne rzeczy, wymienione w twoim pytaniu, to wstydzą się; nie mają odwagi powiedzieć ani tego, że te rzeczy nie istnieją, ani się upierać przy tym, że to wszystko są ciała.

    671

    Gość: To dla nas już jasne, Teajtecie, że się ci ludzie poprawili, bo takie rodzime typy spośród nich, co to wyrosły z ziemi i ze smoczych zębów[32], ci by się nie wstydzili żadnego z tych twierdzeń, utrzymywaliby uparcie, że w ogóle nie istnieje nic, czego nie potrafią zdusić w rękach.

    672

    Teajtet: Mówisz mniej więcej to, co oni myślą.

    673

    Gość: Więc zapytajmy ich na nowo. Bo jeżeli zechcą się zgodzić na jakiś, choćby i niewielki, byt bezcielesny, to wystarczy. Niech powiedzą, co jest wspólne i tym rzeczom, i tym, które mają ciało z nimi od urodzenia zrosłe, i co oni pod uwagę biorą, mówiąc, że jedne i drugie istnieją. Może być, że nie będą wiedzieli, co odpowiedzieć, to uważaj, kiedy im zaproponujemy, może by zechcieli przyjąć i zgodzić się, że byt jest czymś takim.

    674

    Teajtet: Jakim? Powiedz! Zaraz będziemy wiedzieli.

    675

    Gość: Więc mówię, że to, co posiada jakąkolwiek możność — czy to żeby zmienić cokolwiek dowolnej natury, czy też żeby doznać choćby czegoś najdrobniejszego pod wpływem czegoś najdrobniejszego, i to choćby tylko raz jeden — że to wszystko istotnie istnieje. Bo taką daję definicję określającą byt: to nie jest nic innego, jak tylko możność.

    676

    Teajtet: No, oni sami na razie nie umieją podać lepszej, więc przyjmą i tę.

    677

    Gość: Pięknie. Może być, że kiedyś później i nam, i im rzecz się będzie przedstawiała inaczej. Więc jeżeli chodzi o tych, to zostańmy przy tym stanowisku, tutaj wspólnie przyjętym.

    678

    Teajtet: Zostajemy.

    679

    XXXV. Gość: A do tych drugich pójdźmy, do przyjaciół idei. A ty nam tłumacz stanowisko także i tych.

    680

    Teajtet: Tak będzie.

    681

    Gość: Wy rozróżniacie jako coś oddzielnego: powstawanie i istnienie? Czy tak?

    682

    Teajtet: Tak.

    683

    Gość: I mówicie, że my ciałem za pośrednictwem wrażeń zmysłowych uczestniczymy w powstawaniu, a za pośrednictwem rozumu uczestniczymy duszą w istotnym bycie, o którym mówicie, że jest zawsze taki sam pod tym samym względem, a powstawanie jest raz takie, a raz inne.

    684

    Teajtet: No, mówimy tak.

    685

    Gość: A to uczestniczenie, moi najlepsi, jak mamy to rozumieć? Wy to mówicie o jednych i o drugich. Czy nie tak, jak użyliśmy przed chwilą tego wyrazu?

    686

    Teajtet: Jak?

    687

    Gość: To jest stan bierny albo stan czynny, wynikający z jakiejś możności, kiedy się jedno zejdzie z drugim. Może być Teajtecie, że ty nie dosłyszysz ich odpowiedzi na to pytanie, a ja lepiej, bom przywykł.

    688

    Teajtet: Więc jaką oni myśl wypowiadają?

    689

    Gość: Oni się z nami nie zgadzają w tym, cośmy przed chwilą powiedzieli synom ziemi o istnieniu.

    690

    Teajtet: W czym?

    691

    Gość: Myśmy podali jako wystarczające określenie bytów, jeżeli czemuś przysługuje możność, żeby doznawać albo działać, choćby w najdrobniejszej mierze?

    692

    Teajtet: Tak.

    693

    Gość: Oni na to mówią, że w powstawaniu tkwi możność doznawania i działania, a do istnienia nie pasuje możność ani jedna, ani druga.

    694

    Teajtet: Czyż w ten sposób mówią coś do rzeczy?

    695

    Gość: My na to musimy powiedzieć, że pragniemy się od nich jeszcze dowiedzieć dokładniej, czy się oprócz tego nie zgodzą, że dusza poznaje, a byt jest poznawany.

    696

    Teajtet: Przecież oni to mówią.

    697

    Gość: No cóż? A poznawać i być poznawanym wy to nazywacie stanem czynnym, czy biernym, czy jednym i drugim? Czy też jedno to stan bierny, a drugie — czynny? Czy też ani jedno, ani drugie nie uczestniczy w niczym takim?

    698

    Teajtet: Jasna rzecz, że ani jedno, ani drugie w niczym takim. Bo inaczej mówiliby coś sprzecznego z tym, co przed chwilą.

    699

    Gość: Ja rozumiem; tyle przynajmniej, że jeśli poznawanie będzie czynnością, to w stanie biernym zostawać musi to, co jest poznawane. Więc byt, według tego poglądu, ponieważ jest przedmiotem poznawania dla intelektu, musi, o ile jest poznawany, o tyle zostawać w ruchu, ponieważ doznaje czegoś, a twierdzimy, że to by się nigdy dziać nie mogło z czymś, co by zostawało w spokoju.

    700

    Teajtet: Słusznie.

    701

    Gość: No cóż tam, na Zeusa? Czy my się naprawdę damy tak łatwo przekonać, że byt bezwzględny i doskonały nie ma w sobie ruchu i życia, i duszy, i rozumu, że ani nie żyje, ani nie myśli, tylko uroczysty i święty, bez rozumu i bez ruchu, trwa na miejscu?

    702

    Teajtet: Tobyśmy się na straszny pogląd zgodzili. Doprawdy, Gościu.

    703

    Gość: Więc powiemy, że rozum ma, tylko życia nie?

    704

    Teajtet: Jakże tak?

    705

    Gość: Więc powiemy, że jest w nim i jedno, i drugie, tylko że on ich nie ma w duszy?

    706

    Teajtet: A w jakiż inny sposób mógłby je mieć?

    707

    Gość: Więc niby, że ma rozum i życie, i duszę, tylko że całkowicie nieruchomo stoi, choć ma duszę w sobie?

    708

    Teajtet: To mi się wszystko wydaje bez sensu.

    709

    Gość: Więc trzeba przyznać, że i to, co się porusza, i ruch istnieje.

    710

    Teajtet: Jakżeby nie?

    711

    Gość: Więc wynika, Teajtecie, że jeśli ruch nie istnieje, to dla nikogo nie ma nigdy nigdzie rozumnego poznania.

    712

    Teajtet: Całkowicie.

    713

    Gość: No tak, ale jeżeli znowu przyznamy, że wszystko się rusza i lata, to tym poglądem również usuniemy z dziedziny bytu rozum.

    714

    Teajtet: Jak?

    715

    Gość: Czy ty myślisz, że tożsamość i niezmienność przedmiotu może kiedykolwiek powstać bez stanu spoczynku?

    716

    Teajtet: Nigdy.

    717

    Gość: No cóż? I bez tego, czy widzisz gdziekolwiek, żeby rozum istniał lub powstawał?

    718

    Teajtet: Bynajmniej.

    719

    Gość: A z takim człowiekiem trzeba walczyć przy pomocy wszelkich argumentów, który ruguje wiedzę albo rozum, albo umysł, a upiera się przy jakimkolwiek twierdzeniu.

    720

    Teajtet: Bardzo energicznie.

    721

    Gość: Więc filozof, który te rzeczy ceni najwyżej, powinien wobec tego bezwzględnie nie zgadzać się ani z tymi, którzy przyjmują jedną albo więcej idei i pojmują wszechświat jako stojący, a wcale nie powinien słuchać tych, którzy byt na wszelki sposób w ruch wprowadzają, tylko powinien — tak jak się dzieci modlą: „wszystko, co się rusza i co się nie rusza” bytowi i wszem rzeczom przypisywać i ruch, i spoczynek.

    722

    Teajtet: Święta prawda.

    723

    XXXVI. Gość: Więc cóż? Czy już widać, żeśmy należycie myślą ogarnęli byt?

    724

    Teajtet: Tak jest.

    725

    Gość: Ach, doprawdy, Teajtecie, ja mam wrażenie, że my teraz dopiero poznamy beznadziejność rozważań na ten temat.

    726

    Teajtet: Co znowu i co też ty mówisz?

    727

    Gość: Poczciwa duszo! Czy nie widzisz, że teraz jesteśmy na dnie niewiedzy o bycie, a zdaje się nam, że coś o nim mówimy do rzeczy? Nam samym.

    728

    Teajtet: No, mnie się tak wydaje. Ale jak to się właściwie stało, że my o tym swoim stanie nie wiemy, w tym się nie bardzo orientuję.

    729

    Gość: Przypatrzże się jaśniej i zobacz, czy przyjmując wspólnie to stanowisko teraz, nie moglibyśmy się słusznie narazić na to samo pytanie, któreśmy wtedy zadali tym, co to mówią, że wszystko jest czymś ciepłym i czymś zimnym.

    730

    Teajtet: Jakie pytanie? Przypomnij mi.

    731

    Gość: Tak jest. Ja spróbuję to zrobić i zapytam ciebie tak samo, jak ich wtedy, abyśmy się też trochę posunęli naprzód.

    732

    Teajtet: Słusznie.

    733

    Gość: No niech tam. Czy ty nie uważasz, że ruch i spoczynek to największe przeciwieństwa wzajemne?

    734

    Teajtet: Jakżeby nie?

    735

    Gość: No tak. I mimo to mówisz, że istnieją oba razem i każde z osobna?

    736

    Teajtet: No, mówię przecież.

    737

    Gość: Czy ty mówisz, że porusza się jedno i drugie razem i każde z osobna, kiedy przyjmujesz, że istnieją?

    738

    Teajtet: W żaden sposób.

    739

    Gość: Więc mówisz, że oba stoją, twierdząc, że oba istnieją?

    740

    Teajtet: Jakim sposobem?

    741

    Gość: Więc byt uważasz w duszy za coś trzeciego, co obejmuje i spoczynek, i ruch; zbierasz je razem i zważywszy, że one uczestniczą w istnieniu, mówisz o nich obu, że istnieją?

    742

    Teajtet: Kto wie, może być, że my naprawdę odgadujemy byt jako coś trzeciego, kiedy mówimy, że ruch i spoczynek istnieją.

    743

    Gość: Zatem nie ruch i spoczynek, razem wzięte, stanowią byt, tylko byt to jest coś od nich różnego.

    744

    Teajtet: Zdaje się.

    745

    Gość: Więc jeżeli chodzi o jego własną naturę, to byt ani nie stoi, ani się nie rusza.

    746

    Teajtet: Chyba tak.

    747

    Gość: Więc dokąd jeszcze powinien swoją myśl obrócić ktoś, kto sobie chce coś jasnego ustalić o bycie?

    748

    Teajtet: Rzeczywiście, dokąd?

    749

    Gość: Mam wrażenie, że już w żadną stronę nie jest łatwo. Bo jeżeli się coś nie rusza, to jakże nie ma zostawać w spoczynku? Albo to, co w żadnym sposobie nie stoi, jakże powiedzieć, że się nie rusza? A tu się nam byt pokazuje poza jednym i drugim. Czy to jest rzecz możliwa?

    750

    Teajtet: Ależ to najbardziej niemożliwe ze wszystkich niemożliwości.

    751

    Gość: Zatem to sobie warto przypomnieć w dodatku.

    752

    Teajtet: Co takiego?

    753

    Gość: Że kiedy nas zapytano, co właściwie należy oznaczać mianem niebytu, znaleźliśmy się w kłopocie niesłychanym. Pamiętasz?

    754

    Teajtet: Jakżeby nie?

    755

    Gość: A jesteśmy chyba w nie mniejszym, kiedy idzie o byt?

    756

    Teajtet: Mnie się, Gościu, wydaje, że jeśli tak można powiedzieć, jesteśmy w kłopocie jeszcze większym.

    757

    Gość: Zatem ta sprawa niech tu leży nierozwiązana. Ale ponieważ i byt, i niebyt zarówno w jednakich mętach toną, więc świta promyk nadziei, że o ile się jedno lub drugie z nich okaże bardziej mętne albo i bardziej jasne, tak samo się przedstawi i drugie. A jeżeli ani jednego, ani drugiego dojrzeć nie potrafimy, to jednak tę rozmowę, jak tylko będziemy mogli najprzyzwoiciej dla nich obu, doprowadzimy do końca.

    758

    Teajtet: Pięknie.

    759

    Gość: Więc powiedzmy, jak też to się dzieje, że my zawsze jedno i to samo nazywamy wieloma nazwami.

    760

    Teajtet: Na przykład co? Przykład podaj.

    761

    XXXVII. Gość: Więc powiedzmy: człowiekowi nadajemy liczne tam nazwy, przypisując mu barwy i kształty, i wielkości, i wady, i zalety; w tych zwrotach i w setkach takich innych mówimy nie tylko to, że on jest człowiekiem, ale też, że jest dobry i jakiś tam inny. W ten sam sposób o każdym danym przedmiocie, zakładając, że jest jeden, mówimy wiele rzeczy z pomocą wielu orzeczników.

    762

    Teajtet: To prawda.

    763

    Gość: I w ten sposób, mam wrażenie, zgotowaliśmy ucztę dla młodych ludzi i dla starszych panów, tych, którzy się późno uczyć zaczęli. Bo zaraz każdemu łatwo się uczepić, że to niemożliwe, żeby wiele było jednym, a jedno żeby było i tym, i owym, więc się bawią i nie pozwalają mówić, że człowiek jest dobry, tylko że dobry jest dobry, a człowiek jest człowiek. Spotykasz, Teajtecie, nieraz, jak sądzę, takich, którzy tego rodzaju rzeczy serio biorą. Nieraz i starsi ludzie z powodu ubóstwa umysłowego podziwiają takie koncepty i zdaje się im, że coś strasznie mądrego w tym pomyśle wynaleźli[33].

    764

    Teajtet: Tak jest.

    765

    Gość: Więc żeby się rozprawić ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek coś mówili o istnieniu, chociażby coś nieznacznego, niech to, co teraz powiemy w formie pytań, pójdzie pod ich adresem i tych innych, z którymiśmy przedtem rozmawiali.

    766

    Teajtet: Więc co to takiego?

    767

    Gość: Czy my nie mamy doczepiać istnienia ani do ruchu i spoczynku, ani też nic innego do niczego innego, ale mamy przyjmować, że byty nie mają się z sobą mieszać i jeden nie może w drugim uczestniczyć, czy mamy ściągnąć wszystko — do tego samego, bo wszystko może uczestniczyć we wszystkim? Czy też jedne rzeczy tak, a drugie nie? Czy moglibyśmy powiedzieć, Teajtecie, którą z tych ewentualności oni wybiorą?

    768

    Teajtet: Ja tam w ich imieniu nie mam na to żadnej odpowiedzi.

    769

    Gość: A czemu byś nie miał na to odpowiadać po jednemu i patrzeć, co za każdym razem wyniknie.

    770

    Teajtet: Dobrze mówisz.

    771

    Gość: Więc przyjmijmy, jeżeli chcesz, naprzód, że oni mówią tak: nic nie może mieć żadnej wspólności z niczym. Nieprawda, że wtedy ruch i spoczynek w żaden sposób nie będą miały udziału w istnieniu?

    772

    Teajtet: No, nie będą.

    773

    Gość: No cóż? A czy jeszcze będzie którekolwiek z nich, jeżeli nie będzie miało udziału w istnieniu?

    774

    Teajtet: Nie będzie.

    775

    Gość: I zaraz ta nasza uchwała przewróciła wszystko do góry nogami. Zdaje się, że obaliła i stanowisko tych, którzy wszystko w ruch puszczają, i tych, którzy wszystko jako jedność trzymają w spoczynku, i tych, co przyjmują idee i sądzą, że są niezmienne i wieczne. Bo oni wszyscy przyczepiają to „istnieć, być”. Jedni, mówiąc, że wszystko jest istotnie w ruchu, drudzy, że ono jest istotnie w spoczynku!

    776

    Teajtet: No, całkowicie tak.

    777

    Gość: Ale i ci, co to raz zbierają wszystko do kupy, a raz rozdzielają, czy to w jedną zbierają całość i jedną na nieskończoną ilość pierwiastków rozdzielają, czy też ją na skończoną ilość pierwiastków rozbierają i z tych ją znowu składają— wszystko jedno, czy zakładają, że to się dzieje kolejno, czy stale tak — oni w tym wszystkim nie mówią nic do rzeczy, jeżeli nie istnieje żadne mieszanie się.

    778

    Teajtet: Słusznie.

    779

    Gość: Więc najzabawniejsze ze wszystkich stanowisko zajmowaliby ci, którzy niczego nie pozwalają nazywać inaczej, co uczestniczy w jakimś innym stanie.

    780

    Teajtet: Jak to?

    781

    Gość: Przecież w odniesieniu do każdej rzeczy muszą się posługiwać słowem „być” i „osobno”, i „od innych”, i „samo dla siebie”, i setkami innych. Nie mają siły powstrzymać się od nich i nie przyczepiać ich, kiedy mówią. Nie potrzeba im, żeby ich ktoś inny zbijał; mają, jak to się mówi, wroga we własnym domu. On się z nich samych, im samym na przekór, odzywa i tak go wciąż w sobie noszą jak jakiegoś osobliwego Euryklesa[34].

    782

    Teajtet: To zupełnie podobne, to, co mówisz, i to prawda.

    783

    Gość: A co, gdybyśmy wszystkiemu zostawili możność uczestniczenia w sobie nawzajem?

    784

    Teajtet: To już nawet i ja potrafię rozwiązać.

    785

    Gość: Jak?

    786

    Teajtet: Że sam ruch stanąłby zaraz bezwarunkowo, a sam spoczynek odwrotnie: zacząłby się ruszać, gdyby jedno wpadło na drugie.

    787

    Gość: Ale to przecież najbardziej bezwzględna konieczność wyklucza, żeby ruch stał i żeby się stan spoczynku poruszał.

    788

    Teajtet: Jakżeby nie?

    789

    Gość: Więc zostaje tylko to trzecie.

    790

    Teajtet: Tak.

    791

    XXXVIII. Gość: Więc jedna z tych trzech ewentualności musi zachodzić: Albo wszystko się może mieszać ze wszystkim, albo nic z niczym, albo jedne rzeczy z drugimi tak, a inne nie.

    792

    Teajtet: Jakżeby nie?

    793

    Gość: A pokazało się, że dwie ewentualności są niemożliwe.

    794

    Teajtet: Tak.

    795

    Gość: Więc kto chce dać słuszną odpowiedź, przyjmie ewentualność pozostałą.

    796

    Teajtet: Całkowicie.

    797

    Gość: Więc kiedy jedne rzeczy chcą się łączyć, a drugie nie chcą, to z nimi jest mniej więcej tak, jak z literami. Bo jedne z nich też jakoś nie pasują do siebie nawzajem, a inne pasują.

    798

    Teajtet: Jakżeby nie?

    799

    Gość: A samogłoski w odróżnieniu od innych liter, niby oś wiążąca, między wszystkimi literami poruszają się tak, że bez jakiejś samogłoski żadna inna litera nie może pasować do drugiej.

    800

    Teajtet: Z pewnością.

    801

    Gość: Więc to każdy wie, jakie litery mogą się wiązać z jakimi, czy też potrzeba umiejętności, żeby to móc robić należycie?

    802

    Teajtet: Umiejętności.

    803

    Gość: Jakiej?

    804

    Teajtet: Gramatyki.

    805

    Gość: No cóż? A z wysokimi i niskimi dźwiękami czy nie to samo? i Komu umiejętność pozwala rozpoznawać te, co się mieszają, i te, co nie, ten jest muzyk, a kto się na tym nie zna — ten niemuzykalny.

    806

    Teajtet: Tak.

    807

    Gość: I w innych umiejętnościach i nieumiejętnościach znajdziemy inne podobne stosunki.

    808

    Teajtet: Jakżeby nie?

    809

    Gość: No cóż? Skorośmy się zgodzili, że z mieszaniem się rodzajów jest tak samo, czy nie potrzebuje pewnej wiedzy, żeby się móc posuwać w dyskusji, ten, kto by miał słusznie pokazać, jakie rodzaje zgadzają się z jakimi, a jakie się nawzajem nie znoszą? I w ogóle, czy niektóre z nich nie obejmują innych tak, że te się mogą mieszać, i na odwrót, kiedy się rodzaje trzymają z daleka, czy inne nie są powodem tego rozdzielenia?

    810

    Teajtet: Jakże się to może obejść bez wiedzy? Do tego potrzeba wiedzy, bodaj że największej.

    811

    XXXIX. Gość: Jakże my ją nazwiemy, Teajtecie? A możeśmy, na Zeusa, nieświadomie wpadli na wiedzę ludzi wolnych i kto wie, czy szukając sofisty, nie znaleźliśmy filozofa.

    812

    Teajtet: Jak mówisz?

    813

    Gość: Dzielić rzeczy na rodzaje i ani tego samego gatunku rzeczy nie brać za inny, ani innego za ten sam, czy nie powiemy, że to rzecz wiedzy dialektycznej?

    814

    Teajtet: Tak jest. Powiemy.

    815

    Gość: Nieprawdaż? Kto to robić potrafi, ten należycie dostrzega, jak się jedna postać ciągnie poprzez wiele rodzajów, chociaż każdy z nich leży osobno. I jak wiele różnych od siebie jedna postać z zewnątrz obejmuje i jak się jedna poprzez wiele rodzajów w jedno łączy, i jak się ich wiele wyróżnia, określonych z każdej strony. Na tym polega wiedza, która pozwala rozstrzygać o każdym rodzaju, czy i jak on się może wiązać z innym, czy też i jak nie.

    816

    Teajtet: Ze wszech miar.

    817

    Gość: A umiejętność dialektyczną, zdaje mi się, przyznasz nie komu innemu, tylko temu, kto się oddaje filozofii czysto i sprawiedliwie!

    818

    Teajtet: Jakżeby ją ktoś mógł przyznać komuś innemu?

    819

    Gość: Zatem filozofa i teraz, i później w jakimś takim miejscu odnajdziemy, jeżelibyśmy go szukali. Jasno go zobaczyć też nie jest łatwo. Ale inna jest trudność z sofistą, a inna z nim.

    820

    Teajtet: Jak to?

    821

    Gość: Jeden ucieka w mroki niebytu, przystosowany do nich zawodowo — tam jest tak ciemno, że rozpoznać go trudno. Czy nie?

    822

    Teajtet: Zdaje się.

    823

    Gość: A filozof w swoich rozumowaniach oddaje się zawsze oglądaniu postaci bytu wiecznego. Koło niego znowu jest tak jasno, że w żaden sposób dojrzeć go niełatwo. Duchowe oczy szerokich kół nie potrafią strzymać[35] tego, co boskie, i słabną.

    824

    Teajtet: Zdaje się, że i to tak jest. Nie mniej niż tamto.

    825

    Gość: Nieprawdaż, o filozofie pogadamy sobie niezadługo jaśniej, jeżeli się nam jeszcze zechce. A jeżeli chodzi o sofistę, to chyba jasne, że nie trzeba ustawać, zanim go należycie nie obejrzymy.

    826

    Teajtet: Dobrześ powiedział.

    827

    XL. Gość: Otóż, skorośmy się zgodzili, że jedne rodzaje chcą się wiązać z drugimi, a inne nie, i jedne mało co, a inne w wielu wypadkach, a innym jeszcze nawet nic nie przeszkadza doczepiać się do wszystkich rodzajów — to pójdźmy trochę naprzód w naszej rozmowie i popatrzmy w tę stronę; nie zajmujmy się wszystkimi postaciami, abyśmy się nie zgubili w tej ciżbie, tylko wybierzmy sobie naprzód niektóre z tych tak zwanych największych i popatrzmy naprzód, jaka jest każda z nich, a potem, jaką ma możność wiązania się z innymi, żebyśmy, jeśli już bytu i niebytu nie potrafimy uchwycić z zupełną jasnością, jednak nie byli pozbawieni wszelkiego ich ujęcia, o ile tylko na to pozwala sposób naszego obecnego rozważania; może się nam jakoś przecież uda ujść bezkarnie, jeżeli będziemy mówili, że niebyt jest istotnie niebytem.

    828

    Teajtet: No, trzeba.

    829

    Gość: Więc największe rodzaje to te, któreśmy właśnie teraz przeszli: byt sam i spoczynek, i ruch.

    830

    Teajtet: Bez porównania największe.

    831

    Gość: I powiedzieliśmy, prawda, że dwa z nich nie mogą się mieszać z sobą.

    832

    Teajtet: Stanowczo tak.

    833

    Gość: A byt może się mieszać z obydwoma. Istnieją przecież oba.

    834

    Teajtet: Jakżeby nie?

    835

    Gość: Więc to są trzy rzeczy?

    836

    Teajtet: No cóż?

    837

    Gość: I prawda, że każda z nich jest czymś różnym od dwóch pozostałych, a sama z sobą identyczna?

    838

    Teajtet: Tak.

    839

    Gość: Ale co to jest to, co myśmy tak w tej chwili wypowiedzieli, to: identyczne i różne. Czy to są jakieś dwa rodzaje, inne od tamtych trzech, i one się z tamtymi zawsze z konieczności łączą i trzeba brać nie trzy, ale pięć klas bytów pod uwagę, czy też sami nie wiemy, że to identyczne i to różne — to jest jeden z tamtych trzech rodzajów?

    840

    Teajtet: Może być.

    841

    Gość: Ale chyba ruch i spoczynek to nie jest ani tym różnym, ani tym identycznym.

    842

    Teajtet: Jak to?

    843

    Gość: Bo cokolwiek byśmy wspólnie orzekli o ruchu i spoczynku, to nie może być ani tym, ani tym drugim.

    844

    Teajtet: No czemu?

    845

    Gość: Bo ruch stanie, a spoczynek się zacznie ruszać. Bo jak na jedno czy drugie z nich przyjdzie to różne, to zmusi jedno i drugie do tego, żeby swoją naturę zmieniło na coś przeciwnego, bo ono brałoby udział w swym przeciwieństwie.

    846

    Teajtet: Zupełnie tak.

    847

    Gość: A jedno i drugie bierze udział i w tożsamości, i w różności.

    848

    Teajtet: Tak.

    849

    Gość: Więc nie mówmy, że ruch jest tym samym lub różnym ani też spoczynek.

    850

    Teajtet: No nie.

    851

    Gość: A może byt i tożsamość wypadnie nam brać za coś jednego?

    852

    Teajtet: Może.

    853

    Gość: Ależ jeżeli byt i tożsamość nie oznaczają niczego różnego, to kiedy przypisujemy byt ruchowi i spoczynkowi zarówno, to je będziemy uważali za toż samo, uważając je oba za coś istniejącego.

    854

    Teajtet: Ależ to niemożliwe.

    855

    Gość: Zatem byt i tożsamość nie może być jednym i tym samym.

    856

    Teajtet: No chyba.

    857

    Gość: Zatem jako czwarty rodzaj do tamtych trzech mamy dodać tożsamość?

    858

    Teajtet: Tak jest.

    859

    Gość: No cóż? A czy mamy powiedzieć, że różność to rodzaj piąty? Czy też to i byt trzeba uważać za dwie nazwy dla jednego rodzaju?

    860

    Teajtet: A może by?

    861

    Gość: Ja jednak myślę, że — ty się zgodzisz — spośród bytów o jednych się mówi zawsze jako o samych dla siebie, a o drugich w stosunku do innych.

    862

    Teajtet: Czemu nie?

    863

    Gość: A różne to zawsze w stosunku do czegoś różnego. Czy nie?

    864

    Teajtet: Tak.

    865

    Gość: Tak by nie było, gdyby się przecież byt i różność nie różniły gwałtownie. Gdyby i drugie z nich mogło uczestniczyć w obu ideach tak jak byt, toby i z dwóch rzeczy różnych jedna mogła być różna nie w stosunku do drugiej. A tymczasem wychodzi nam całkiem po prostu, że cokolwiek byłoby różne, to z konieczności jest tym, czym jest, w stosunku do czegoś drugiego.

    866

    Teajtet: Mówisz tak, jak jest.

    867

    Gość: Zatem mamy powiedzieć, że natura różności to piąta postać z tych, które sobie wybieramy.

    868

    Teajtet: Tak.

    869

    Gość: I powiemy, że ona przenika je wszystkie. Bo każda z nich jest czymś różnym — nie dzięki swojej własnej naturze, tylko dlatego, że bierze udział w idei różności.

    870

    Teajtet: Stanowczo tak.

    871

    XLI. Gość: A teraz tak powiedzmy o tych pięciu, biorąc je po jednej pod uwagę.

    872

    Teajtet: Jak?

    873

    Gość: Naprzód o ruchu, że jest ze wszech miar czymś różnym od spoczynku. Czy jak powiemy?

    874

    Teajtet: Tak.

    875

    Gość: Zatem to nie jest spoczynek.

    876

    Teajtet: Żadną miarą.

    877

    Gość: A istnieje dlatego, że ma w sobie byt.

    878

    Teajtet: Istnieje.

    879

    Gość: A dalej, ruch to jest coś różnego od tożsamości.

    880

    Teajtet: No chyba.

    881

    Gość: Więc on nie jest ten sam.

    882

    Teajtet: No nie.

    883

    Gość: Ale jest ten sam, bo tożsamość mają w sobie wszystkie rzeczy.

    884

    Teajtet: I bardzo.

    885

    Gość: Więc trzeba się zgodzić, że ruch jest ten sam i nie ten sam, i nie ma się co o to martwić. Bo kiedyśmy powiedzieli, że on jest ten sam i nie ten sam, to nie w tym samym znaczeniu, tylko gdyśmy go nazwali tym samym, to dlatego, że ma tożsamość w sobie, a gdy nie tym samym, to dlatego, że ma w sobie różność, dzięki czemu odgraniczał się od tożsamości i zrobił się nie tym samym, co ona, tylko czymś różnym. Tak, że słusznie się znowu nazywa nie ten sam.

    886

    Teajtet: Tak jest.

    887

    Gość: Nieprawdaż? I gdyby w jakiś sposób ruch uczestniczył w spoczynku, to nic by w tym nie było dziwnego, żeby go nazywać spoczynkowym?

    888

    Teajtet: Zupełnie słusznie, skorośmy się zgodzili, że spośród rodzajów jedne chcą się z sobą mieszać, a drugie nie.

    889

    Gość: I tak wróciliśmy do poprzedniego dowodu, że tak jest. Dowiedliśmy, że tak jest, zgodnie z naturą rzeczy.

    890

    Teajtet: Jakżeby nie?

    891

    Gość: Więc powtórzmy sobie. Ruch jest czymś różnym od czegoś różnego, tak jak był czymś innym niż tożsamość i czymś innym niż spoczynek?

    892

    Teajtet: To konieczne.

    893

    Gość: Więc w pewnym sposobie nie jest czymś różnym i jest czymś różnym — według obecnego stanowiska.

    894

    Teajtet: Prawda.

    895

    Gość: No, a jak będzie z następnym punktem? Czy nie powiemy, że ruch jest czymś różnym od trzech rodzajów, ale nie od czwartego, bośmy się zgodzili, że jest ich pięć, któreśmy sobie wzięli pod uwagę, by je rozpatrzyć?

    896

    Teajtet: I jakże? Przecież nie można przyjąć ich liczby mniejszej niż ta, która się pokazała.

    897

    Gość: Zatem bez żadnej obawy powiemy, że ruch jest czymś różnym od bytu i gotowiśmy o to walczyć?

    898

    Teajtet: Bez najmniejszej obawy.

    899

    Gość: Nieprawdaż, jasna rzecz, że ruch istotnie, nie będąc bytem, jest też i bytem, skoro ma byt w sobie?

    900

    Teajtet: Najjaśniejsza.

    901

    Gość: Zatem z konieczności niebyt jest i w ruchu, i we wszystkich rodzajach. Bo ze wszystkimi natura różności robi to, że są czymś różnym od bytu, i robi każdy rodzaj niebytem; i w ten sposób możemy je wszystkie razem nazwać niebytem, a z drugiej strony, ponieważ one mają byt w sobie, więc istnieją i są bytami.

    902

    Teajtet: Bodaj że tak.

    903

    Gość: Więc dla każdej postaci byt stanowi wiele, ale niebytu jest ilość nieskończona.

    904

    Teajtet: Zdaje się.

    905

    Gość: Nieprawdaż? Trzeba też powiedzieć, że byt sam jest czymś innym niż wszystko inne.

    906

    Teajtet: Koniecznie.

    907

    Gość: I dla nas byt o tyle nie istnieje, ile jest innych rodzajów. Bo on nie jest żadnym z nich, on jest jeden sam dla siebie, a tych innych znowu jest nieskończona ilość, tych niebytów.

    908

    Teajtet: Jakoś niby tak.

    909

    Gość: Nieprawdaż? I tym się też martwić nie trzeba, skoro w naturze rodzajów tkwi to, że się z sobą mieszają. A jeżeli się ktoś z tym nie zgadza, to niech obali nasze poprzednie stanowisko, a potem to, co z niego wynika.

    910

    Teajtet: Bardzo słusznieś powiedział.

    911

    Gość: Więc zobaczmy jeszcze i to.

    912

    Teajtet: Co takiego?

    913

    Gość: Kiedy mówimy „niebyt”, to zdaje się, że wymieniamy nie przeciwieństwo bytu, tylko coś różnego od bytu.

    914

    Teajtet: Jak to?

    915

    Gość: Tak na przykład, gdybyśmy powiedzieli: „niewielkie”, to czy ci się zdaje, że wtedy raczej wypowiadamy tym wyrazem to, co małe, niż to, co równe?

    916

    Teajtet: Ależ skąd?

    917

    Gość: Zatem nie zgodzimy się, gdyby mówiono, że taki wyraz oznacza przeciwieństwo; powiemy tyle tylko, że nazwy przybierające na początku „nie” lub „bez” oznaczają coś z rzeczy innych niż wyrazy, które po tym „nie” lub „bez” następują, a raczej: z innych niż te rzeczy, których dotyczą nazwy następujące po przeczeniu.

    918

    Teajtet: Ze wszech miar.

    919

    XLII. Gość: A zastanówmy się nad tym też — czy i ty jesteś tego samego zdania.

    920

    Teajtet: Cóż to takiego?

    921

    Gość: Natura tego różnego wydaje mi się tak samo pokrajana na kawałki, jak wiedza.

    922

    Teajtet: Jak to?

    923

    Gość: Bo chyba ona też jest jedna, a każda jej cząstka, dotycząca czegokolwiek, jest oddzielna i posiada jakąś swoją własny nazwę. Dlatego mówi się o wielu umiejętnościach i o wielu naukach.

    924

    Teajtet: Tak jest.

    925

    Gość: Prawda, że z cząstkami natury czegoś różnego ta sama sprawa, choć ona jest jedna.

    926

    Teajtet: Może być, ale od której strony to bierzemy?

    927

    Gość: Czy istnieje w tym, co różne, jakaś jego cząstka przeciwstawiona pięknu?

    928

    Teajtet: Istnieje.

    929

    Gość: A powiemy, że ona jest bez nazwy, czy też ona ma jakąś nazwę?

    930

    Teajtet: Ma nazwę. Bo to, co w każdym wypadku nazywamy niepięknym, to nie jest różne od czegoś innego, lecz tylko od natury piękna.

    931

    Gość: A proszę cię, powiedz mi taką rzecz.

    932

    Teajtet: Jaką?

    933

    Gość: Czy nie prawda, że to niepiękne, to jest coś odgraniczonego w jednym rodzaju bytów i przeciwstawionego czemuś też spośród bytów?

    934

    Teajtet: Tak.

    935

    Gość: Więc zdaje się, że to niepiękne, to jest przeciwstawienie jednego bytu innemu bytowi.

    936

    Teajtet: Zupełnie słusznie.

    937

    Gość: Więc cóż? Według tego toku myśli, czy piękno bardziej należy do bytów, a niepiękno mniej?

    938

    Teajtet: Wcale nie.

    939

    Gość: Więc podobnie też trzeba powiedzieć, że i to, co niewielkie, i samo to, co wielkie, istnieje?

    940

    Teajtet: Jednakowo.

    941

    Gość: Nieprawdaż? I tak samo trzeba przyjąć, że to, co niesprawiedliwe w stosunku do tego, co sprawiedliwe, zgoła nie więcej istnieje jedno od drugiego?

    942

    Teajtet: No tak.

    943

    Gość: I tak samo powiemy w innych wypadkach. Skoro się pokazało, że natura tego, co różne, należy do bytów, więc skoro ona istnieje, to w nie mniejszym stopniu i jej cząstki trzeba traktować jako byty.

    944

    Teajtet: Jakżeby nie?

    945

    Gość: Nieprawdaż? Zdaje się, że przeciwieństwo wzajemne bytu i natury pewnej cząstki tego, co różne, kiedy się jedno drugiemu przeciwstawia, jest zgoła nie mniej niż sam byt czymś istniejącym, jeżeli tak powiedzieć wolno, i nie oznacza żadnego przeciwieństwa bytu, tylko coś inne niż byt, i nic więcej.

    946

    Teajtet: To bardzo jasne.

    947

    Gość: A jak my to nazwiemy?

    948

    Teajtet: Jasna rzecz, że to niebyt. To jest właśnie to, czego szukaliśmy przez tego sofistę.

    949

    Gość: Więc czy to, jakeś powiedział, jest wcale nie bardziej pozbawione istnienia niż cokolwiek innego i trzeba już śmiało powiedzieć, że niebyt na pewno istnieje i ma swoją naturę; podobnie jak to, co wielkie, jest wielkie, a to, co piękne, jest piękne, tak samo i niebyt jest i zostanie niebytem, jednym rodzajem pośród wielu? Czy też mamy, Teajtecie, jeszcze pewne niedowierzanie co do tego?

    950

    Teajtet: Żadnego.

    951

    XLIII. Gość: A wiesz ty, że myśmy Parmenidesa nie posłuchali i przekroczyliśmy granice jego zakazu.

    952

    Teajtet: Jak to?

    953

    Gość: On zabronił pewnych rozważań, a myśmy tą drogą poszli naprzód i dowiedliśmy mu więcej, niż na to jego zakaz pozwala.

    954

    Teajtet: Jak?

    955

    Gość: Bo on przecież mówi:

    Bo nigdy to nie przeważy, że są też jakieś niebyty.
    Zawsze się od tej drogi w myśleniu trzymaj z daleka!
    956

    Teajtet: No, on tak mówi.

    957

    Gość: A myśmy nie tylko dowiedli, że niebyty istnieją, aleśmy pokazali postać niebytu, co to właściwie jest. Bośmy wykazali, że natura tego, co różne, jest rozdrobniona na wszystkie byty w ich stosunkach wzajemnych, i każdą jej cząstkę przeciwstawioną bytowi ośmieliliśmy się nazwać niebytem. Właśnie to jest niebyt.

    958

    Teajtet: Ależ, ze wszech miar, Gościu. Zdaje mi się, że to najzupełniejsza prawda, cośmy powiedzieli.

    959

    Gość: Więc niech nikt o nas nie mówi, żeśmy niebyt podali za przeciwieństwo bytu i mamy odwagę twierdzić, że on istnieje. Bo myśmy się dawno przestali bawić jakimś tam przeciwieństwem bytu i patrzeć, czy coś takiego istnieje, czy nie, czy da się ująć ściśle, czy też w ogóle sensu nie ma. A kiedy teraz mówimy, co to jest niebyt, to albo niech nas ktoś przekona, że niedobrze mówimy, niech tego dowiedzie, albo dopóki nam tego dowieść nie potrafi, to niech i sam mówi tak jak my, że rodzaje mieszają się z sobą i byt oraz to, co różne, przenikają wszystko oraz siebie nawzajem, i że to, co różne, ponieważ ma byt w sobie, istnieje dzięki temu, ale nie jest tym, co ma w sobie, tylko czymś różnym, a będąc czymś różnym od bytu, jest z konieczności niebytem. To zupełnie jasne. A znowu byt, ponieważ ma w sobie to, co różne, musi być czymś różnym od innych rodzajów, a będąc czymś od nich różnym, nie jest żadnym z nich z osobna ani wszystkimi razem, tylko jest sobą. Tak że byt niewątpliwie nie istnieje w niezliczonych wypadkach, a z wszystkich innych rodzajów znowu każdy z osobna i wszystkie razem w wielu wypadkach istnieją, a w wielu nie istnieją.

    960

    Teajtet: Prawda.

    961

    Gość: Jeżeli kogoś nie przekonują te nasze przeciwstawienia, to niech sobie rozważa i mówi coś lepszego niż się powiedziało teraz. Jeżeli mu się zdaje, że dostrzegł jakąś trudność i miło mu upierać się raz przy tym, raz przy tamtym naciąganym stanowisku, to poważnie traktuje rzeczy, których nie warto brać zbyt serio, jak to obecne rozważania pokazują. Bo to ani dowcip nie jest, ani wielka sztuka wpaść na to, a tamto jest i trudne, i ładne.

    962

    Teajtet: Które?

    963

    Gość: To, co się i przedtem powiedziało. Żeby dać pokój temu, bo to każdy potrafi, a umieć iść za naszą myślą krok za krokiem i umieć to zbić, kiedy ktoś mówi, że to, co różne, jest w pewnym sposobie identyczne, i kiedy to, co identyczne, nazywa czymś różnym i to z tego względu i od tej właśnie strony, która jest właściwa — jego zdaniem — jednemu i drugiemu. A pokazywać, że to samo jest nie to samo, byle jak, i że nie to samo jest to samo, i że wielkie jest małe, i podobne niepodobne, i bawić się w ten sposób, wciąż wysuwając sprzeczności w dyskusjach, to nie jest żadne zbijanie prawdziwe i tak robi tylko nowicjusz, który bardzo od niedawna zaczął się stykać z tym, co istnieje.

    964

    Teajtet: Zupełnie tak przecież.

    965

    XLIV. Gość: Tak jest, przyjacielu; próbować wszystko oddzielić od wszystkiego to nie tylko niewłaściwe, ale to świadczy, że ktoś jest z gruntu niewykształcony i nie ma nic wspólnego z filozofią.

    966

    Teajtet: No czemu?

    967

    Gość: Rozdzierać związek każdej rzeczy z wszystkimi innymi to znaczy uniemożliwiać całkowicie wszelkie formułowanie myśli w słowach. Przecież u nas słowne ujęcie myśli powstaje dzięki wzajemnemu powiązaniu pojęć.

    968

    Teajtet: Prawda.

    969

    Gość: Więc zauważ, jak to w sam czas dzisiaj myśmy się rozprawili z tymi ludźmi i wymusiliśmy na nich to, żeby się jedno mogło wiązać z drugim.

    970

    Teajtet: Żeby co?

    971

    Gość: Żeby u nas słowne ujęcie myśli zostało jako jeden z rodzajów bytów. Gdyby nam to zabrano, to zabrano by nam filozofię i to byłaby klęska największa. W tej chwili wypada nam ustalić, co to jest ujęcie słowne. Gdyby go nam zabrakło, to nie byłoby go w ogóle, nie bylibyśmy już w stanie mówić o niczym. A zabrakłoby go nam, gdybyśmy się zgodzili, że nie istnieje żadne mieszanie się niczego z niczym.

    972

    Teajtet: To słuszne. Ale dlaczego mamy teraz wspólnie ustalić, co to jest ujęcie słowne, tego nie zrozumiałem.

    973

    Gość: A może, idąc za mną tędy, najłatwiej to zrozumiesz.

    974

    Teajtet: Którędy?

    975

    Gość: Pokazało się nam, że niebyt jest rodzajem jednym z wielu innych i jest rozsiany po wszystkich bytach.

    976

    Teajtet: Tak.

    977

    Gość: Nieprawdaż? Wypada teraz zobaczyć, czy on się miesza z sądem i ze zdaniem.

    978

    Teajtet: Czemu nie?

    979

    Gość: Jeżeli on się z nimi nie miesza, to one wszystkie muszą być prawdziwe, a jeżeli się miesza, to robi się sąd fałszywy i zdanie mylne. Bo przyjmowanie niebytu w sądzie albo w zdaniu — to jest fałsz tworzący się w myśli i w słowach.

    980

    Teajtet: Tak.

    981

    Gość: A jeśli istnieje fałsz, to istnieje wprowadzanie w błąd.

    982

    Teajtet: Tak.

    983

    Gość: A jeśli istnieje wprowadzanie w błąd, to już wszędzie musi być pełno wizerunków i podobizn, i wyglądów złudnych.

    984

    Teajtet: Jakżeby nie?

    985

    Gość: A mówiliśmy, że sofista schronił się gdzieś tu w te okolice, a zaprzeczył, żeby w ogóle miał istnieć fałsz. Bo niebytu nikt nie może mieć na myśli ani on być nie może w niczyich słowach. Bo żaden niebyt w żadnym sposobie w istnieniu nie uczestniczy.

    986

    Teajtet: Było tak.

    987

    Gość: No a teraz się pokazało, że niebyt uczestniczy w bycie. Tak że on by się już może tą bronią nie zasłaniał. Ale mógłby może powiedzieć, że jedne idee mają w sobie niebyt, a drugie nie, a zdanie i sąd należą do tych, co niebytu w sobie nie mają, za czym co do umiejętności stwarzania wizerunków i złudnych wyglądów, w której mówiliśmy, że on tkwi — on by się znowu spierał, że ich w ogóle nie ma, skoro sąd i zdanie nie uczestniczą w niebycie. Fałszu w ogóle nie ma, jeżeli nie ma tego uczestniczenia. Dlatego trzeba naprzód rozgrzebać, co to jest zdanie i sąd, i wydawanie się, abyśmy, jak się to zrobi jasne, mogli dostrzec także ich uczestniczenie w niebycie. A jak dojrzymy, dowiedziemy, że fałsz istnieje, a jak tego dowiedziemy, to złapiemy sofistę, jeżeli on tam siedzieć powinien. A jak nie, to puśćmy go i szukajmy go gdzie indziej.

    988

    Teajtet: Zdaje się, Gościu, że to była najzupełniejsza prawda, to, co się o sofiście na samym początku powiedziało, że ten rodzaj upolować — strasznie trudno. Widać przecież, że pełno przy nim pocisków obronnych, a kiedy rzuci przed siebie który z tych pocisków, trzeba się naprzód z nim uporać, nim się człowiek do samego sofisty dostanie. Przed chwilą rzucił ten niebyt, że niby to nie istnieje, i ledwieśmy się przez to przegrzebali, a oto już coś innego leży pod nogami i trzeba znowu dowodzić, że istnieje fałsz w zdaniu i w sądzie, a potem może znowu coś innego przyjdzie i znowu co innego, a końca gotowiśmy nigdy nie zobaczyć.

    989

    Gość: Człowiek powinien być dobrej myśli, Teajtecie, jeżeli się choć trochę potrafi posunąć naprzód. Bo kto traci otuchę w tych warunkach, to co by zrobił w innych? Alboby w nich i kroku naprzód nie postawił, alboby go z powrotem wstecz odepchnięto. Długo by taki, jak to przysłowie mówi, warowne miasto zdobywał. Tymczasem teraz, dobra duszo, kiedyśmy przebiegli to, co mówisz, mielibyśmy największy mur już za sobą. Te inne już są łatwiejsze i mniejsze.

    990

    Teajtet: Pięknieś powiedział.

    991

    XLV. Gość: Więc weźmy naprzód zdanie i sąd, jak się to w tej chwili mówiło, abyśmy sobie jaśniej zdali sprawę, czy się ich niebyt chwyta, czy też jedno i drugie jest zawsze prawdziwe i żadne z nich nie jest nigdy fałszem.

    992

    Teajtet: Słusznie.

    993

    Gość: Więc, proszę cię, tak jakeśmy mówili o ideach i o literach, zastanówmy się znowu tak samo nad słowami, bo gdzieś tutaj pokaże się to, czego teraz szukamy.

    994

    Teajtet: Więc czego to wypadnie posłuchać o nazwach?

    995

    Gość: Czy wszystkie pasują jedna do drugiej, czy żadna, czy też jedne chcą pasować, a drugie nie?

    996

    Teajtet: To przecież jasne, że jedne chcą, a drugie nie.

    997

    Gość: Ty może mówisz to, że słowa, które są ułożone w szereg i coś mówią, trzymają się kupy, a te, które swym zestawieniem obok siebie nic nie oznaczają, nie trzymają się kupy.

    998

    Teajtet: Jak to, coś to ty powiedział?

    999

    Gość: To, co, zdawało mi się, miałeś na myśli, kiedyś się zgodził. Bo mamy chyba dwa rodzaje sposobów wyrażania tego, co istnieje.

    1000

    Teajtet: Jak to?

    1001

    Gość: Jedne się nazywają rzeczownikami, a drugie czasownikami.

    1002

    Teajtet: Wyjaśnij jedno i drugie.

    1003

    Gość: No, wyraz oznaczający czynności nazywamy chyba czasownikiem.

    1004

    Teajtet: Tak.

    1005

    Gość: A znak słowny na oznaczenie tych, którzy te czynności wykonują, to rzeczownik.

    1006

    Teajtet: Zupełnie tak.

    1007

    Gość: Nieprawdaż? Z samych tylko rzeczowników wymawianych jeden po drugim, nigdy się nie zrobi zdanie, ani z czasowników, wymawianych bez użycia rzeczowników.

    1008

    Teajtet: Tego nie zrozumiałem.

    1009

    Gość: To widać, że co innego miałeś na myśli, kiedyś się przed chwilą zgodził. Bo ja to samo chciałem powiedzieć, że jak w ten sposób mówić jednym ciągiem, to jeszcze nie jest zdanie.

    1010

    Teajtet: Jak?

    1011

    Gość: Na przykład chodzi, biegnie, śpi i inne czasowniki, które oznaczają czynności — choćby je ktoś wszystkie po kolei wypowiedział, to jeszcze zdania nie zrobi.

    1012

    Teajtet: No bo jak?

    1013

    Gość: Nieprawdaż? I znowu, gdyby mówił: lew, jeleń, koń i inne rzeczowniki wymieniał, tych, co czynności spełniają, to i z takiego zestawienia w żaden sposób żadne się zdanie nie zbuduje. Bo te słowa ani w ten sposób zestawione, ani w tamten, żadnej czynności ani bezczynności, ani istnienia bytu ani niebytu nie wyrażają, zanim ktoś do rzeczowników nie domiesza czasowników. Wtedy to się zaczyna trzymać kupy i robi się zdanie — chociażby pierwsze i najmniejsze zdanie.

    1014

    Teajtet: Jak ty to mówisz?

    1015

    Gość: Kiedy ktoś powie: „człowiek się uczy”, to ty powiesz, że to jest zdanie — najmniejsze i pierwsze?

    1016

    Teajtet: Tak jest.

    1017

    Gość: Bo to już coś wypowiada o tym, co istnieje albo staje się, albo się stało, albo się ma stać, i ono nie tylko wymienia, ale coś określa, splatając czasowniki z rzeczownikami. Dlategośmy powiedzieli, że już coś mówi, a nie tylko wymienia, i nazwaliśmy ten splot zdaniem.

    1018

    Teajtet: Słusznie.

    1019

    XLVI. Gość: Więc tak samo, jak rzeczy jedne pasowały do siebie, a drugie nie, tak i znaki słowne jedne nie przystają do siebie, a drugie pasują i tworzą zdanie.

    1020

    Teajtet: Ze wszech miar.

    1021

    Gość: A jeszcze taki drobiazg.

    1022

    Teajtet: Jaki?

    1023

    Gość: Zdanie, jeżeli już jest, to musi czegoś dotyczyć, a nie może dotyczyć niczego.

    1024

    Teajtet: Tak.

    1025

    Gość: Nieprawdaż? I musi mieć pewną jakość?

    1026

    Teajtet: Jakżeby nie?

    1027

    Gość: Więc uważajmy jeden na drugiego.

    1028

    Teajtet: No, trzeba.

    1029

    Gość: Więc ja ci powiem zdanie, zestawię rzecz z czynnością za pomocą rzeczownika i czasownika. A czego by to zdanie dotyczyło, to mi powiedz.

    1030

    Teajtet: Będzie tak, ile możności.

    1031

    Gość: Teajtet siedzi. Chyba to niedługie zdanie?

    1032

    Teajtet: Nie. Takie w sam raz.

    1033

    Gość: Więc twoja rzecz powiedzieć, o czym ono jest i czego dotyczy.

    1034

    Teajtet: Jasna rzecz, że o mnie i mnie dotyczy.

    1035

    Gość: A co będzie z takim zdaniem?

    1036

    Teajtet: Z jakim?

    1037

    Gość: Teajtet, z którym ja teraz rozmawiam, lata.

    1038

    Teajtet: I o tym zdaniu nikt nie może powiedzieć inaczej, jak tylko to, że ono dotyczy mnie i mówi o mnie.

    1039

    Gość: A mówimy, że każde zdanie musi mieć pewną jakość.

    1040

    Teajtet: Tak.

    1041

    Gość: A z tych dwóch zdań jaką każdemu trzeba przyznać jakość?

    1042

    Teajtet: Jedno z nich chyba fałszywe, a drugie prawdziwe.

    1043

    Gość: To prawdziwe z nich mówi o tobie coś tak, jak jest.

    1044

    Teajtet: No tak.

    1045

    Gość: A to fałszywe mówi coś innego, niż jest.

    1046

    Teajtet: Tak.

    1047

    Gość: Więc o czymś, czego nie ma, mówi tak, jakby to istniało.

    1048

    Teajtet: Jakoś tak.

    1049

    Gość: Zatem mówi o tobie coś innego, niż jest. Bo mówiliśmy, że każdego dotyczy jakoś wiele z tego, co jest, i wiele z tego, czego nie ma.

    1050

    Teajtet: Całkowicie.

    1051

    Gość: To drugie zdanie, które powiedziałem o tobie, to według naszego określenia, co to jest zdanie, z konieczności musi być jednym z najkrótszych zdań.

    1052

    Teajtet: W tej chwili przecież zgodziliśmy się co do tego.

    1053

    Gość: A potem, że dotyczy czegoś.

    1054

    Teajtet: Tak.

    1055

    Gość: A jeżeli nie dotyczy ciebie, to i nikogo innego.

    1056

    Teajtet: Jakżeby?

    1057

    Gość: Gdyby nie dotyczyło niczego, to w ogóle nie byłoby zdaniem. Bośmy pokazali, że niemożliwością jest, żeby coś było zdaniem, a nie dotyczyło niczego.

    1058

    Teajtet: Zupełnie słusznie.

    1059

    Gość: Więc to, co mówi o tobie, ale podaje coś innego jako to samo i coś nieistniejącego jako coś istniejącego — taka grupa słów, zbudowana z czasowników i z rzeczowników, to będzie, zdaje się, istotnie i naprawdę zdanie fałszywe.

    1060

    Teajtet: Najzupełniejsza prawda.

    1061

    XLVII. Gość: No cóż tedy? Czy nie jest już rzeczą jasną, że myśl i sąd, i wydawanie się, że te wszystkie trzy rodzaje rodzą się w naszych duszach fałszywe i prawdziwe?

    1062

    Teajtet: Jak?

    1063

    Gość: Łatwiej to zrozumiesz w ten sposób, jeżeli naprzód pojmiesz, co to jest każde z nich i czym się każde z nich różni od innych.

    1064

    Teajtet: Dawaj tylko.

    1065

    Gość: Nieprawdaż, myśl i zdanie to jedno i to samo. Tylko że wewnętrzna rozmowa duszy samej z sobą, odbywająca się bez głosu — to się u nas nazywa myślą.

    1066

    Teajtet: Tak jest.

    1067

    Gość: A ten strumień, który od niej idzie przez usta i brzmi, nazywa się zdaniem?

    1068

    Teajtet: Prawda.

    1069

    Gość: A pośród zdań wiemy, że jest…

    1070

    Teajtet: Co takiego?

    1071

    Gość: Twierdzenie i przeczenie.

    1072

    Teajtet: Wiemy.

    1073

    Gość: Więc kiedy się to w duszy robi w milczeniu i w myśli, czy umiesz to wtedy nazwać inaczej niż sądem?

    1074

    Teajtet: Jakżeby?

    1075

    Gość: A co, jeśli znowu na kogoś przyjdzie taki stan, nie sam z siebie, ale za pośrednictwem wrażeń zmysłowych, czy można to słusznie nazwać czymś innym, a nie wydawaniem się?

    1076

    Teajtet: Niczym innym.

    1077

    Gość: Nieprawdaż, skoro zdanie jest prawdziwe i fałszywe, a myśl okazała się rozmową duszy samej z sobą, a sąd wykończeniem myśli, i to, co to mówimy „wydaje się”, to jest połączenie wrażenia zmysłowego i sądu — to z konieczności, ponieważ i te rzeczy są spokrewnione ze zdaniem, więc muszą niektóre z nich niekiedy być fałszywe.

    1078

    Teajtet: Jakżeby nie?

    1079

    Gość: Więc widzisz, że fałszywy sąd i zdanie fałszywce znalazły się prędzej, niżeśmy się spodziewali. Baliśmy się przed chwilą, czy może nie podejmujemy się daremnej roboty, szukając tego.

    1080

    Teajtet: Widzę.

    1081

    XLVIII. Gość: Więc nie traćmy otuchy i co do reszty. Skoro się to pokazało, to przypomnijmy sobie poprzednie podziały na rodzaje.

    1082

    Teajtet: Jakie podziały?

    1083

    Gość: Rozróżniliśmy dwa rodzaje tworzenia wizerunków: tworzenie podobizn i tworzenie złudnych wyglądów.

    1084

    Teajtet: Tak.

    1085

    Gość: I powiedzieliśmy, że nie wiemy, w której z tych dwóch klas pomieścić sofistę.

    1086

    Teajtet: Było tak.

    1087

    Gość: I kiedyśmy nie wiedzieli, co z tym począć, jeszcze większa padła na nas ciemność i zawrót głowy, gdy się ukazało stanowisko, które się przeciwstawia wszystkim: że w ogóle nie istnieje żadna podobizna ani wizerunek, ani wygląd złudny, ponieważ fałsz nie istnieje w żaden sposób nigdy i nigdzie.

    1088

    Teajtet: Ty mówisz prawdę.

    1089

    Gość: A teraz, skoro widać, że istnieje zdanie fałszywe i sąd fałszywy, to już mogą istnieć imitacje bytów i może się z takiego stanu rzeczy rodzić umiejętność oszukańcza.

    1090

    Teajtet: Może.

    1091

    Gość: I że sofista jest w jednej z tych dwóch klas, to u nas zostało przedtem ustalone.

    1092

    Teajtet: Tak.

    1093

    Gość: Więc próbujmy znowu rozciąć na dwoje rodzaj, który mamy przed sobą, i iść wciąż prawą stroną części rozciętej, trzymając się towarzystwa sofisty, aż z niego zdejmiemy wszystkie cechy wspólne, a zostawimy mu jego własną naturę i wystawimy go na pokaz — najbardziej dla nas samych, a potem dla tych, którym ten rodzaj metody jest z natury najbliższy.

    1094

    Teajtet: Słusznie.

    1095

    Gość: Nieprawdaż? Wtedy zaczęliśmy od rozróżnienia umiejętności twórczej i nabywczej?

    1096

    Teajtet: Tak.

    1097

    Gość: I on się nam majaczył w części nabywczej, w łowach, w walkach, w sprzedawaniu i w jakichś takich postaciach.

    1098

    Teajtet: Tak jest.

    1099

    Gość: A teraz, skoro go ogarnęła umiejętność naśladowcza, jasna rzecz, że naprzód trzeba rozciąć na dwoje umiejętność twórczą. Bo naśladowanie to jest pewna twórczość, a mianowicie tworzenie wizerunków — to przyznamy — a nie przedmiotów samych każdego rodzaju. Czy tak?

    1100

    Teajtet: Ze wszech miar.

    1101

    Gość: A twórczości niech będą dwie części.

    1102

    Teajtet: Jakie dwie?

    1103

    Gość: Jedna boska, a druga ludzka.

    1104

    Teajtet: Jeszcze nie rozumiem.

    1105

    XLIX. Gość: Twórczość wszelka — jeżeli tylko pamiętamy, co się na początku powiedziało — mówiliśmy, jest to siła, która staje się przyczyną powstawania rzeczy nieistniejących poprzednio.

    1106

    Teajtet: Pamiętamy.

    1107

    Stworzenie, Bóg, Natura, TwórczośćGość: Otóż wszystkie żywe istoty śmiertelne i rośliny, które na ziemi z nasion i z korzeni rosną, i te ciała nieożywione, które się w ziemi tworzą — topliwe i nietopliwe — czyż one, powiemy, powstają pod wpływem kogoś innego, a nie Boga, który je robi, i one powstają, a przedtem ich nie było? Czy też mamy stanąć na stanowisku, które zajmuje wielu, i powiedzieć…

    1108

    Teajtet: Co takiego?

    1109

    Gość: To, że je natura rodzi z pewnej przyczyny samorodnej bez żadnej myśli? Czy też stwarza je Bóg rozumem i boską wiedzą, która od niego pochodzi?

    1110

    Teajtet: Ja tam — może to sprawa mojego wieku — często zmieniam zdanie na tym punkcie. W tej chwili patrzę na ciebie i przypuszczam, że ty powstawanie tych rzeczy odnosisz do Boga, więc i ja tak uważam.

    1111

    Gość: To ładnie, Teajtecie. I jakkolwiek sądzę, że ty należysz do tych, którzy w przyszłości będą jakoś inaczej myśleli, to jednak teraz próbowałem cię racjonalnie, przy pomocy nieodpartego wpływu nakłonić do wspólnego stanowiska. Ja się orientuję w twojej naturze, ona i bez moich słów podchodzi sama do tego, do czego mówisz, że cię teraz ciągnie. Więc ja ci dam pokój. Bo to by była strata czasu. Ja tylko założę, że to, co rzekomo natura wytwarza, tworzy się pod wpływem umiejętności boskiej, a to, co z tego materiału ludzie zestawiają, powstaje pod wpływem ludzkiej; i w tym sensie istnieją dwa rodzaje twórczości: jeden to twórczość ludzka, a drugi — boska.

    1112

    Teajtet: Słusznie.

    1113

    Gość: Więc skoro one są dwie, to tnij każdą z nich znowu na dwoje.

    1114

    Teajtet: Jak?

    1115

    Gość: Tak jak przedtem przeciąłeś całą twórczość wszerz, tak ją teraz przetnij wzdłuż.

    1116

    Teajtet: Niech będzie rozcięta.

    1117

    Gość: W ten sposób tworzą się jej cztery części. I to są jej części wszystkie. Dwie od naszej strony: ludzkie. A dwie od strony bogów: boskie.

    1118

    Teajtet: Tak.

    1119

    Gość: Ale gdy się je rozetnie inaczej, to jedna część każdej z dwóch połów będzie tworzeniem rzeczy samych, a te dwie części, które zostają, może by najlepiej nazwać tworzeniem wizerunków. W ten sposób na nowo się twórczość rozpada na dwie części.

    1120

    Teajtet: Powiedz no, jak to właściwie jest z każdą z dwóch połów. Jeszcze raz.

    1121

    L. Gość: Nas więc i inne istoty żywe, i to, z czego istoty żywe się składają, więc ogień i wodę, i im pokrewne — wiemy, że to Bóg zrodził i wykonał wszystko. Czy tak?

    1122

    Teajtet: Tak.

    1123

    Gość: A za każdą z tych rzeczy chodzą ich wizerunki — nie one same. Ale wizerunki też powstają boskim przemysłem.

    1124

    Teajtet: Jakie to?

    1125

    Gość: Zjawy senne i te, co w dzień powstają rzekomo same z siebie: cień, kiedy światło ciemny przedmiot napotka alboŚwiatło jak się dwojakie światło, własne i cudze, w sąsiedztwie przedmiotów świecących i gładkich w jedno zejdzie i zrobi postać, która daje widok odwrócony w stosunku do zwykłych widoków[36].

    1126

    Teajtet: Więc to są dwa dzieła twórczości boskiej: przedmiot sam i wizerunek, który każdemu przedmiotowi towarzyszy.

    1127

    TwórczośćGość: A jak jest z naszą umiejętnością? Czy nie powiemy, że ona z pomocą architektury stwarza dom, a z pomocą malarstwa pewien dom inny — niby widziadło senne, ludzką ręką wykonane dla tych, którzy nie śpią?

    1128

    Teajtet: Tak jest.

    1129

    Gość: Nieprawdaż? I poza tym, powiemy, tak samo dwojakie istnieją wytwory działalności twórczej. Tu sam przedmiot, dzieło twórczości autentycznej — tam wizerunek, wytwór umiejętności stwarzania wizerunków.

    1130

    Teajtet: Teraz lepiej zrozumiałem i przyjmuję po dwóch stronach dwie postacie twórczości: boską i ludzką, według jednego podziału. A według drugiego: z jednej strony wytwarzanie samych rzeczy, a z drugiej jakichś tam do nich podobieństw.

    1131

    LI. Gość: Otóż przypomnijmy sobie, że umiejętność stwarzania wizerunków miała mieć dwa rodzaje: stwarzanie podobizn i stwarzanie złudnych wyglądów, jeżeliby fałsz był istotnie fałszem i miałby uchodzić za jeden z bytów.

    1132

    Teajtet: Tak było.

    1133

    Gość: Nieprawdaż, pokazało się, że tak jest i dlatego teraz wyliczamy bezspornie te dwa rodzaje.

    1134

    Teajtet: Tak.

    1135

    Gość: Otóż tworzenie złudnych wyglądów rozdzielmy znowu na dwoje.

    1136

    Teajtet: Jak?

    1137

    Gość: Jedno się odbywa bez pomocy narzędzi, a w drugim człowiek się sam oddaje za narzędzie dla twórcy wyglądu.

    1138

    Teajtet: Jak mówisz?

    1139

    Gość: Kiedy, myślę sobie, ktoś twoją postać z pomocą własnego ciała skopiuje albo swoim głosem twój głos podrobi, to ta część stwarzania złudnych wyglądów nazywa się może imitatorstwem.

    1140

    Teajtet: Tak.

    1141

    Gość: Więc nazwijmy tę część imitatorstwem i oddzielmy ją. A całą resztę zostawmy, bo już mamy dość — niech to sobie ktoś inny sprowadza do jedności i niech temu nada jakąś nazwę odpowiednią.

    1142

    Teajtet: To niech będzie oddzielone, a tamto niech sobie idzie precz.

    1143

    Gość: Tak jest. Ale i to jeszcze, Teajtecie, należy uważać za dwojakie. A dlaczego, zobacz?

    1144

    Teajtet: Mów.

    1145

    Gość: Spośród imitatorów jedni robią to, wiedząc, co imitują, a drudzy nie wiedzą. Jakąż mamy przyjąć większą różnicę niż świadomość i nieświadomość?

    1146

    Teajtet: Żadnej.

    1147

    Gość: Te imitacje wymienione przed chwilą to byty i imitacje świadome. Bo ten ktoś musiał twoją postać i ciebie znać, kiedy cię imitował.

    1148

    Teajtet: Jakżeby nie?

    1149

    Gość: A co, jeżeli chodzi o postać sprawiedliwości i wszelkiej w ogóle dzielności? Czy nie ma takich, którzy nie wiedzą, co to jest, a tylko im się coś tam na ten temat zdaje i niejeden stara się bardzo mocno pokazywać jako swoje znamię wewnętrzne to, co mu się tym być wydaje, i stara się jak może imitować to słowem i czynem?

    1150

    Teajtet: Nawet bardzo wielu jest takich.

    1151

    Gość: I czy nikomu się nie udaje uchodzić za sprawiedliwego, choć wcale taki nie jest? Czy też wprost przeciwnie?

    1152

    Teajtet: Wprost przeciwnie.

    1153

    Gość: Więc myślę, że takiego trzeba nazwać imitatorem innego rodzaju niż tamten. To jest imitator nieświadomy, a tamten był świadomy.

    1154

    Teajtet: Tak.

    1155

    LII. Gość: A skądby tu wziąć jakąś odpowiednią nazwę dla jednego i drugiego? Jasna rzecz, że to nie łatwo. Bo zdaje się, że nasi przodkowie odznaczali się jakimś zadawnionym i bezmyślnym lenistwem, jeżeli chodzi o podział rodzajów na gatunki, tak że nikt nawet nie próbował takich podziałów. Dlatego też i nazw z konieczności nie ma zbyt wiele pod ręką. Jednakże, choć to może wyraz zbyt śmiały, tak, dla orientacji, nazwijmy imitatorstwo oparte na mniemaniu — imitacją bezwiedną, a tamto, oparte na wiedzy, jakąś imitacją świadomą.

    1156

    Teajtet: Niech będzie.

    1157

    Gość: Więc musimy wziąć tę pierwszą. Bo sofisty nie było między tymi, co mają wiedzę, ale był pośród tych, co imitują.

    1158

    Teajtet: Na pewno.

    1159

    Gość: Więc zobaczmy tego imitatora nieświadomego. Obejrzyjmy go jak kawałek żelaza, czy zdrów, czy też jeszcze ma jakieś pęknięcie w sobie.

    1160

    Teajtet: Zobaczmy.

    1161

    Gość: Więc ma, i to bardzo wyraźne. Bo jeden z nich jest naiwny. Myśli, że wie to, co mu się tylko zdaje. A postać i mina drugiego, który się otarł w dyskusjach, wyraża liczne podejrzenia i obawę, że nie wie tego, co przed innymi jako znawca rzeczy miną nadrabia.

    1162

    Teajtet: Na pewno są te oba rodzaje, o których mówisz.

    1163

    Gość: Nieprawdaż? Więc przyjmiemy, że jeden to jest imitator prosty, a drugi — dwulicowy?

    1164

    Teajtet: Tak wypada.

    1165

    Gość: A ten ostatni znowu, powiemy, że to jeden rodzaj, czy dwa?

    1166

    Teajtet: Zobacz ty.

    1167

    Gość: Patrzę. I jacyś mi się dwaj zjawiają. Jeden na forum publicznym w długich mowach wobec tłumów potrafi chytrze role odgrywać, a drugi na terenie prywatnym z pomocą krótkich słów zmusza tych, co z nim dyskutują, do tego, żeby sami z sobą popadali w sprzeczność.

    1168

    Teajtet: Mówisz zupełnie słusznie.

    1169

    Gość: Więc my oświadczymy, że ten, co dłużej mówi, to jest kto: polityk czy mówca ludowy?

    1170

    Teajtet: Mówca ludowy.

    1171

    Gość: A ten drugi, powiemy, że to kto: mędrzec czy sofista?

    1172

    Teajtet: Mędrzec to być nie może, skorośmy przyjęli, że wiedzy nie ma. Ale ponieważ to jest imitator mędrca, więc jasna rzecz, że od niego po trochu zarwie nazwę, i ja już mniej więcej rozumiem, że tego trzeba nazywać prawdziwym sofistą. To właśnie jest sofista ze wszech miar i w istocie rzeczy.

    1173

    Gość: A może byśmy, tak jak przedtem, ujęli w całość jego nazwę, splatając ją od końca do początku?

    1174

    Teajtet: Owszem.

    1175

    Gość: Zatem to jest imitatorstwo doprowadzające do sprzeczności, a należące do części dwulicowej wywoływania mniemania, która należy do stwarzania złudnych wyglądów, wyróżnionego w stwarzaniu wizerunków, w umiejętności nie boskiej, lecz ludzkiej, rodzaj twórczości wyróżniony w dziedzinie słów jako jej cząstka kuglarska. Jeżeli ktoś powie, że z tego pokolenia i z tej krwi pochodzi sofista prawdziwy, ten, zdaje się, powie prawdę największą.

    1176

    Teajtet: Ze wszech miar.

    Przypisy

    [1]

    Teodor z Cyreny (V w. p.n.e.) — grecki matematyk, znany z dialogów Platona Teajtet, Sofista oraz Polityk. [przypis edytorski]

    [2]

    Teajtet z Aten (ok. 410–368 p.n.e.) — grecki matematyk; badał odcinki niewspółmierne, rozwinął teorię niewymierności; udowodnił, że istnieje tylko pięć wypukłych brył foremnych. [przypis edytorski]

    [3]

    Zgodnie z wczorajszą umową… — dialog Platona Teajtet, w którym Sokrates rozmawia o wiedzy z Teodorem z Cyreny oraz jego uczniem Teajtetem z Aten, kończy się słowami Sokratesa: „Jutro rano, Teodorze, spotkamy się tutaj znowu”. [przypis edytorski]

    [4]

    Parmenides z Elei (ok. 540–ok. 470 p.n.e.) — filozof grecki, uczeń Ksenofanesa, twórca teorii bytu jako tożsamego z prawdą, wiecznego (bez początku i końca), stałego, jednego i niepodzielnego; tytułowy bohater jednego z dialogów Platona. [przypis edytorski]

    [5]

    Zenon z Elei (ok. 490–ok. 430 p.n.e.) — filozof grecki, uczeń Parmenidesa, uważany za twórcę dialektyki, sztuki dyskutowania za pomocą argumentów rozumowych; sformułował serię paradoksów o niemożności istnienia wielości rzeczy i ruchu, bazujących na trudnościach w rozumieniu czasu, przestrzeni i materii jako wielkościach ciągłych, które można dzielić w nieskończoność. [przypis edytorski]

    [6]

    niejeden bóg ludziom towarzyszy, którzy mają w sobie wstyd i uczciwość, a nie najmniej bóg-opiekun gości. Z góry patrzy na dobre szelmostwa i dobre postępki — odniesienie do Odysei IX 271 (słowa Odyseusza, proszącego Polifema o gościnę) oraz XVII 485–487 (słowa jednego z zalotników, upominającego Antinoosa). [przypis edytorski]

    [7]

    rodzaj boga, żeby tak powiedzieć, bo ci ludzie w przeróżnych postaciach grody przebiegają — por. Odyseja XVII 485–487. [przypis edytorski]

    [8]

    O sofiście, o polityku i o filozofie — na podstawie tego ustępu przyjmuje się, że Platon zamierzał napisać trylogię, na którą miałyby się składać dialogi Sofista, Polityk, Filozof, chociaż powstały tylko dwa pierwsze; potwierdzeniem wydaje się zdanie na początku dialogu Polityk. [przypis edytorski]

    [9]

    zanimeśmy tu przyszli — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: zanim tu przyszliśmy. [przypis edytorski]

    [10]

    gimnazjum (łac. gymnasium, z gr. gymnasion: miejsce ćwiczeń) — w staroż. miastach greckich ośrodek ćwiczeń fizycznych i treningu sportowego (por. gimnastyka), złożony z otwartego placu z bieżnią i boiskiem oraz półkrytych i krytych budynków. Gimnazjony, jako popularne miejsca spotkań, stały się również miejscami wykładów, dysput i nauczania. [przypis edytorski]

    [11]

    tedy (daw.) — więc, zatem. [przypis edytorski]

    [12]

    więcierz — pułapka na ryby, sieć lub kosz wiklinowy w kształcie długiego walca. [przypis edytorski]

    [13]

    sak — sieć na ryby w kształcie rozpiętego na kabłąkach worka. [przypis edytorski]

    [14]

    Dla bogów — dziś raczej: na bogów (wykrzyknienie). [przypis edytorski]

    [15]

    Muzy (mit. gr.) — boginie opiekunki sztuk pięknych i nauki. [przypis edytorski]

    [16]

    strategika (daw.) — sztuka wojenna; z gr. strategos: dowódca wojsk. [przypis edytorski]

    [17]

    gotowo (daw.) — gotowe. [przypis edytorski]

    [18]

    Protagoras z Abdery (ok. 480–ok. 410 p.n.e.) — filozof grecki zaliczany do pierwszych sofistów; tytułowy bohater jednego z dialogów Platona, w którym rozmawia z Sokratesem o cnocie; pismo Protagorasa O zapaśnictwie wymienia Diogenes Laertios (Żywoty i poglądy słynnych filozofów IX, 8.55). [przypis edytorski]

    [19]

    schwycić go podług rozkazu królewskiego, oddać go królowi i zgłosić, cośmy upolowali — zapewne odniesienie do zwyczaju, zgodnie z którym król perski osobiście przewodził polowaniom, gdyż stanowiły przygotowanie do zadań wojennych (zob. Ksenofont, Wychowanie Cyrusa II 2.9–10). [przypis edytorski]

    [20]

    nie staje (daw.) — nie wystarcza; brakuje. [przypis edytorski]

    [21]

    jeden mówił, że istnieją trzy rzeczy i niektóre z nich niekiedy jakoś walczą z sobą, a czasem się zaczynają kochać… — zapewne Ferekydes z Syros (VI w. p.n.e.), jeden z pierwszych prozaików greckich, który jako „pierwszy pisał o naturze i o bogach”: nakreślił obraz stworzenia świata, pochodzącego od trzech boskich zasad: Zasa, Chthonii i Kronosa, stanowiących mitologiczne przedstawienia prazasad (arché) wszechświata. [przypis edytorski]

    [22]

    inny powiedział, że istnieją dwie rzeczy: wilgotność i suchość, albo ciepło i zimno, więc on je ściąga do jednego domu i żeni — Anaksymander z Miletu (ok. 610–546 p.n.e.), przedstawiciel tzw. jońskiej filozofii przyrody, twierdził, że początkiem, prazasadą (arché) wszechświata, determinującą całą rzeczywistość, jest nieokreślony i nieskończony bezkres (apeiron), z którego wyłaniają się przeciwieństwa (np. ciepło i zimno, suchość i wilgotność), powodując powstawanie rzeczy. [przypis edytorski]

    [23]

    eleaci — staroż. szkoła filozoficzna, funkcjonująca w greckiej kolonii w Elei; powstała w reakcji na antropomorfizm religii greckiej; centrum zainteresowania eleatów była ontologia (nauka o bycie); głosili oni niezmienność bytu, jednorodność materii, odrzucali istnienie czasu i ruchu; przedstawicielem poglądów eleatów był m.in. Zenon z Elei (ok. 490–ok. 430 p.n.e.). [przypis edytorski]

    [24]

    Ksenofanes z Kolofonu (ok.575–480 p.n.e.) — grecki poeta, filozof i myśliciel religijny; krytykował tradycyjną wizję bogów podobnych do ludzi: przypisywanie bogom ludzkich cech, motywów postępowania, a szczególnie występków; stworzył pierwszą monoteistyczną ideę bezosobowego, niezmiennego bóstwa przenikającego cały świat. [przypis edytorski]

    [25]

    jońskie muzy — Heraklit z Efezu (ok. 540–480 p.n.e.) i jego następcy z jońskiej szkoły filozofii przyrody; za zasadę pierwotną (arché) wszechświata Heraklit uważał ogień, za cechę bytu zaś zmienność, nieustanne zanikanie i stawanie się (co wyraził sławną formułą „wszystko płynie”). [przypis edytorski]

    [26]

    sycylijskie [muzy] — Empedokles (494–434 p.n.e.) oraz jego uczniowie; Empedokles stworzył koncepcję czterech żywiołów, które wskutek działania dwóch pierwotnych sił: miłości i nienawiści, mieszają się ze sobą i tworzą różnorodne rzeczy. [przypis edytorski]

    [27]

    Afrodyta (mit. gr.) — bogini miłości. [przypis edytorski]

    [28]

    nieporadna godzina (daw.) — nieszczęście, kłopot, z którym nie można sobie poradzić. [przypis edytorski]

    [29]

    oczywista — skrót wyrażenia: oczywista rzecz; oczywiście. [przypis edytorski]

    [30]

    którzy mówią, że wszystko jest jednym — Parmenides i Zenon z Elei oraz szkoła eleatów. [przypis edytorski]

    [31]

    Jedni z nich z nieba i ze świata niewidzialnego wszystko na ziemię ściągają (…) określają ciało i istnienie jako jedno i to samo… — twórca atomizmu Leukippos z Miletu (V w. p.n.e.), jego uczeń Demokryt z Abdery (ok. 460–ok. 370 p.n.e.) i ich następcy byli materialistami, uznawali tylko istnienie atomów i próżni; uważali, że świat składa się z obdarzonych odwiecznym ruchem, drobnych, niezmiennych i niepodzielnych cząstek, które popychając się w otaczającej je próżni, rozłączając się i łącząc, tworzą różnorodne substancje i rzeczy. [przypis edytorski]

    [32]

    takie rodzime typy spośród nich, co to wyrosły z ziemi i ze smoczych zębów — nawiązanie do mitu o Kadmosie, herosie tebańskim, który po zabiciu smoka za radą Ateny zasiał w ziemi jego zęby; ze smoczych zębów wyrosło plemię uzbrojonych wojowników; Kadmos rzucił między nich kamień, wskutek czego zaczęli ze sobą walczyć; pięciu pozostałych przy życiu pomogło mu wybudować twierdzę Kadmeę, u podnóża której powstało miasto Teby. Narodzić się z ziemi i ze smoczych zębów oznacza być istotą całkowicie ziemską, ograniczoną do cielesności, przyziemną. [przypis edytorski]

    [33]

    że to niemożliwe, żeby wiele było jednym, a jedno żeby było i tym, i owym, więc się bawią i nie pozwalają mówić, że człowiek jest dobry, tylko że dobry jest dobry, a człowiek jest człowiek (…) Nieraz i starsi ludzie z powodu ubóstwa umysłowego podziwiają takie koncepty… — Antystenes z Aten (ok. 436–ok. 365 p.n.e), jak się wydaje, uważał, że każda rzecz ma swoją własną, tożsamościową definicję (opis), której nie można odnieść do niczego innego, z czego wynika niemożliwość sprzeczności i fałszu, możliwe jest tylko orzekanie tożsamości; podobne poglądy mieli Eutydem i Dionizodoros (por. dialog Platona pt. Eutydem). [przypis edytorski]

    [34]

    Eurykles (V w. p.n.e.) — brzuchomówca i wróżbita wspomniany przez Arystofanesa (Osy, w. 1019). [przypis edytorski]

    [35]

    strzymać (daw.) — wytrzymać; znieść. [przypis edytorski]

    [36]

    jak się dwojakie światło, własne i cudze, w sąsiedztwie przedmiotów świecących i gładkich w jedno zejdzie i zrobi postać, która daje widok odwrócony w stosunku do zwykłych widoków — zjawisko powstawania obrazów odbijanych przez lustra i inne gładkie przedmioty próbowano tłumaczyć tym, że przedmioty tego rodzaju mają w sobie pierwiastek świetlny, który na ich gładkiej powierzchni spotyka się ze światłem pochodzącym od przedmiotu odbijanego. [przypis edytorski]

    x