Theme
Chrystus
in work
Na Wzgórzu Śmierci
↓ Expand fragment ↓Mądrość rozpaczy… Oto jakim jesteś —Jakimi wszyscy jesteśmy, co w sercuMamy uczciwość, a nie...
↑ Hide fragment ↑Mądrość rozpaczy… Oto jakim jesteś —Jakimi wszyscy jesteśmy, co w sercuMamy uczciwość, a nie mamy woli,By tę uczciwość ubrać w stal i śmiałoNa bój wyruszyć… Ale ja ci mówię,Że czas nadchodzi wielkich zmian. Nie będzieMuzyką linii krągła KallipygosPrzygłuszać mocy w szlachetnym człowieku,Że zamiast walić żelaznym taranemW przybytek grzechu, którego jest świadomI który chciałby uprzątnąć ze świata,Rzuca się w jego objęcia, pijany,I czołem bijąc swej własnej słabości,Ginie, choć prawo miał zostać zwycięzcą.Wiesz, Aletheju: Któryś z waszych mędrcówUczył, że wszystko jest z ognia… Nie umiemTego–ć wyłożyć, ale jedno widzę:Że z ognistego krzaka znów przemawiaBóg do nas, ludzi, i że od płomieniGłosu bożego cały świat się pali,Ażeby miejsca ustąpić lepszemu…Stanąłem dzisiaj, zmieszawszy się z tłumem,Na szarych stopniach, wiodących do kaźniSynedrjonu… Przed bramą ciemnicyUsadowili na błazeńskim krześleJednego z nędznych i marnych, o którymNigdy by ludzki nie przypuścił rozum,Że stać się może groźnym królów tronom,Że może ręką, słabą, bladą ręką,Tjary strącać z głów arcykapłanów,Że na puch zetrze metal cielców złotychI tak na cztery rozwieje go wiatrySwym tchem, iż wszystek ślad od razu zginieKształtu i treści tych bożyszcz.. Posłuchaj:Pluli Mu w oczy, żelazną prawicąŻołdak Mu ciężkie wymierzał policzki,A na ciemiona stalowymi prętyTak z cierni zwity wtłaczali djadem,Że Mu po twarzy krew strugami ciekła,Na pierś spadając wklęsłą i na chwiejne,Żałość budzące kolana i stopy.Okryty błotem, krwią i plwocinami,Siedział ten biedny syn cieśli, pokorny,Prawie bezkształtny dla oka, jak kupaGliny, na której zaledwie zostałyRoztarte znaki rzeźbiarskiego palca.A jednak czułem — może z przywidzeniaUdręczonego niepewnością mózgu,Co będzie z światem i co będzie z nami,Jeśli to wszystko, co z śmiechem szyderczym —Czelnie istocie człowieczeństwa przeczy,Bezmiernym pływać będzie lewiatanemPo niezmierzonym oceanie życiaNa hańbę niebios i ziemi: być może —,Lecz obojętnym jest to mnie i tobie,Skąd i dlaczego? — dosyć ci, że czułem,Iż w tym Człowieku jest nie łotr, lecz zbawcaIż On tym krzakiem ognistym, iż płomień,Który Zeń idzie, towarzysząc głosomBożej wszechmocy, wypełnia ogromyI przez stulecia sięga swym językiem…Czułem, że prawdą były Jego słowaO rozwalonej świątyni i przezeńPobudowanej na nowo… Posłuchaj:Czułem, że motłoch, który Mu urągałNie dziś, to jutro, nie jutro, to kiedyśUpadnie przed Nim, tak, jak ja o małoŻe nie upadłem w obliczu siepaczyKaifaszowych przed uroczną mocą,Co spod przymkniętej biła mu powieki.Czułem, iż On to usunie ten przedziałCo w dłoń Kaina wcisnął miecz na Abla,Że On do Raju otworzy znów drogęWypędzonemu Adamowi… Czułem,Że przepowiednią On jest i pragnieniem,Nieugaszonym żarem i tęsknotąI snem i jawą ludzkiego dążenia,Co nieustannie, z wiedzą i bezwiednie,Zwraca swe oczy ku skrytym, zawartym,Przez Cherubina żarliwie strzeżonymUtraconego polanom Ogrodu…Umrze, bo — musi!.. Śmierć zwycięzcą śmierci.Nad Adamową wzniesie się mogiłąKrzyż, znamię hańby, co się w chwałę zmienia,Krzyż, znamię śmierci, co się zmienia w życie…W tym miejscu grób jest pierwszego człowieka,Grób, który odtąd przestaje być grobem…
↑ Hide fragment ↑A ten twój rabi — posiada on pewność,Że dobrem jest to, za co tak haniebnąMa zginąć śmiercią?SZYMON Z KYRENY
Posiada.ALETHEJ
Odpowiedz:A ty masz pewność?SZYMON Z KYRENY
Mam —LUCYFER
Jestem!SZYMON Z KYRENY
To znaczy —Tak mi się zdaje… Jeszcze przed chwileczkąByłbym był przysiągł… a teraz… ja nie wiem…Chodźmy… ty wątpisz… i twoje wątpienieWzrok mi przesłania na wieczystą prawdę…A może… widzisz… człek jest zawsze tchórzem…Najodważniejszy jest tchórzem… Golgota —Ukrzyżowanie, które ma się spełnić…O tak… Golgota jest niezrozumiałą…Ciągnie… i widzisz, człek wie, że to dobre,Za co chce umrzeć, a gdy jest na szczycie,To, by nie umrzeć, powiada: nie warto —Bo nie wiadomo, azali jest dobre…Lecz człek wie… drogi przyjacielu… idźmy…Podaj mi ramię, widzisz, silny byłem,A jestem słaby…ALETHEJ
Chcesz się na wątpieniuOprzeć, mój druhu?…SZYMON Z KYRENY
Nie! człek wie, mój druhu,Że to jest dobre… A może on nie wie?…ALETHEJ
Dla człeka złem jest największym wątpienie:Najodważniejszych na tchórzów przemienia,A tak znienacka przychodzi i z chwilą.Gdy go się najmniej spodziewasz… W powietrzuPełno jest tego wątpienia… NieznaneI niewidzialne przywołują moceOno wątpienie ku tobie — a głosem,Który, choć ludzkie nie słyszy go ucho,Napełnia lękiem twe wnętrze… Najstraszniej,Gdy masz świadomość tej niszczącej siły,A nie masz władzy, by ją zgnieść, boś zwątpiłO możliwości tej władzy…LUCYFER
Tak! idźcie!Idźcie naprzeciw: brzask już niedaleki,Brzask, który dla was gorszy jest od nocy.Wasi ojcowie, wasze matki, siostryI wasi bracia wstają już z legowisk,Ażeby w porę stanąć do szeregu,Co na to miejsce Go przywiedzie… Patrzaj:Mieli odwagę wejść na wzgórze śmierci,Lecz schodzą z niego bez odwagi… Duszo!Jeden z nich moim, drugi nim się stajeI będzie moim, tak jak ty, o duszo,Na wieki wieków jesteś moją…
↓ Expand fragment ↓DUSZA WYGNANA Z RAJU
Luby,Najdroższy, słodki, wierny Lucyferze,Wierną masz we mnie kochankę! Przez...
↑ Hide fragment ↑DUSZA WYGNANA Z RAJU
Luby,Najdroższy, słodki, wierny Lucyferze,Wierną masz we mnie kochankę! Przez ciebieCzuję dopiero, że jestem!… Przy tobieCzuję, że światło dane jest mym oczomI że ruchomość dana jest mym stopom,Że moc jest dana mojemu głosowi,By się rozdzielał na dźwięki wyrazówI aby dźwięki te łączył w harmonięWielkiego hymnu: Kocham cię na wieki!LUCYFER
Duszo!DUSZA WYGNANA Z RAJU
Tysiącem lat niewysłowienieStrasznych męczarni zdała mi się chwila —Ta jedna chwila, kiedy me wołaniaBez echa brzmiały w miesięcznym okręgu,Budząc li przestrach u ludzi… TysiącemDługich, tak długich lat, że snać wiecznościąBył mi rok każdy, wydała się chwila,Ta jedna chwila, gdzie zbrakło ramienia,Abym się mogła na nim oprzeć, biednaI nieświadoma, na jaką ścieżynęSkierować kroki i — nie paść… TysiącemDługich, tak długich lat, że lat tych długośćTysiąc–by razy opasała wszechświat,Łącząc księżyce wszystkie, wszystkie słońca,Wszystkich tych globów lśniące miriady,Wydała mi się ta chwila, ta jednaJedyna chwila, gdy mi ust zabrakło,Do których teraz przyciskam swe wargi…Piję z nich napój rozkoszy, jedyny,Żywotność prawdy mający w swych kroplach,Wonny, przesłodki ten napój!… TysiącemDługich, tak długich lat, że w porównanieMogłaby z nimi pójść jedynie krótkośćNieprzeliczonych tysiącleci szczęścia,Które w objęciach twoich, o mój luby,Najdroższy, słodki, wierny Lucyferze,Znikomą tylko wydaje się chwilą…Niedobry, płochy kochanku! dlaczegoTak opuściłeś swą duszę?… Tak! całuj!Pieść! pieść! Nad dreszcz ten nie ma nic słodszego!W nim zapomnienie — w tym dreszczu najsłodszym —,Że przez nas poszedł lęk pomiędzy ludzi,Ach! złorzeczących twej duszy!… Pieść! CałujI nie opuszczaj duszy, wiecznie twojej!Pieść!… pieść!… tak!… całuj!… Niech po moich biodrachSpływa twa ręka!… Niech na mojej piersiSpoczywa róża twoich ust, od ogniNienasyconej miłości czerwona,Niewyczerpanej słodyczy wilgotnąRosą zroszona, rozchylona róża…Luby, najdroższy, słodki Lucyferze!Nie było ciebie i lęk przyszedł na mnie,Tak, lęk — śmiertelnych… Dlaczego–ś, niedobry,Płochy kochanku, zostawił na pastwęLęku twą duszę? lęku, który zdał sięTrwać tysiąclecia?LUCYFER
Byłem z Nim… W ciemnicy,W którą wtrącono tysiąclecia…DUSZA WYGNANA Z RAJU
Z kimże?LUCYFER
Z Tym, co ma zginąć na tym wzgórzu… Myśli,Że świat wybawi od lęku… DemonemZbrodni mnie nazwał, siebie synem bożym…Mówił, że moją wydrze mi kochankę,Mą lubą, drogą, moją wierną duszę —Przez śmierć ją wydrze…DUSZA WYGNANA Z RAJU
Nigdy! nigdy! nigdy!LUCYFER
Duszo, czy wierzysz we mnie?DUSZA WYGNANA Z RAJU
Wierzę.LUCYFER
Słuchaj:Do boju ze mną stanął znowu Tamten —DUSZA WYGNANA Z RAJU
Który mnie kazał aniołowi swemuWypędzić z Raju —LUCYFER
A mnie zamknął wrotaSwojego nieba, gdy, świadom swej siły,Nie chciałem sługą być u Jego tronu,A tylko równy panować przy równym…I cóż? czy zniszczył swojego rywalaNie! nie! zdarł z niego tylko suknię białąSwoich pokornych aniołów; w jej miejscuKrwawi się na mnie ciemnopurpurowyPłaszcz, godło władzy królewskiej. Z płomiennymBerłem pochodni w męskiej, twardej dłoniPrzebiegam odtąd cały krąg i w sercaLudzi wybranych wlewam światłość swoją,Iżby nie byli stadem wobec NiegoI nie wierzyli w Jego moc, co mocyNie miała tyle, by zgnieść przeciwnika,By mu odebrać nieśmiertelność… „Jestem!”Mówię do ludzi wybranych: „Patrzajcie,Jakim jest świat ten, który Jego wszechmoc,Sławiona przez was, stworzyła!” A jeśliPowie z nich który: „Dobrym, doskonałymW formie i treści był ten świat, gdy wyszedłZ rąk Jego twórczych, a tylko przez grzech twójStał się nikczemnym, kruchym i bezkształtnym”,Wnet mu odkrzyknę: „Czemu Ten wszechmocny,Ten wszechrozumny, wszechwiedny, wszechdobryDo tego grzechu dopuścił?” Tym jednymZmiatam pytaniem budowę ich wiary.A gdy się znajdą ludzie między nimi,Którzy w Tamtego wierzą przyrzeczenia,Że trzeba śmierci najlepszych, by zbawićŚwiat ten od śmierci, między czerń ich wiodęI każę patrzeć, jak mrą ci najlepsi,I tak powiadam: „Tylu ich umarło,A spójrzcie tylko na ten tłum, ulepionRęką Tamtego!”… I odtądW ich ciemnym, smutnym, łzą zalanym wnętrzuRozpoczyna się moje królowanie:Wielki ogarnia ich niepokój… „Jak to?Więc nie ma szczęścia?” pytają z rozpaczą;„Nie ma zbawienia? Nie ma już spokoju?”„Jest” wnet odszepnę… „Jest we mnie, jest w wierze,Iż tak zostanie do końca, iż wszystkoDo końca zostać tak musi.. Jest szczęścieW tej z owej wiary urodzonej wiedzy,Że człek ma tylko do wyboru jedno:Ukochać rozkosz, która wypłynęłaZ tego, co Tamten kazał nazwać grzechem…A gdy nastąpi przesyt wyczerpania,Tak im powiadam: „Ze mnie idzie rozkosz,Która jest wszystkim wszystkiego na świecie!Tamtego wińcie! On was tak ulepił,Że nie możecie zażywać do końcaMojej rozkoszy, co się stała dla wasWszystkim wszystkiego!”… I złorzeczą.DUSZA WYGNANA Z RAJU
Straszny–ś!LUCYFER
Duszo, w uściskach moich nie ma szczęścia?DUSZA WYGNANA Z RAJU
O luby, słodki, drogi Lucyferze!LUCYFER
I Tamten, gniewny, że Mu świat wydarłem,Wszczął ze mną walkę na nowo; obudziłJednego z dobrych i rzekł: Synu boży,Umrzyj, byś zbawił duszę, którą SzatanWięzi przy sobie.DUSZA WYGNANA Z RAJU
Drogi mój kochanku!LUCYFER
O duszo moja: wierzysz we mnie?DUSZA WYGNANA Z RAJU
Wierzę,LUCYFER
Byłem u niego w kaźni, w ciemnej kaźni,W którą wtrącono tysiąclecia… „TamtenW pomrok cię wtrącił!” powiadam.DUSZA WYGNANA Z RAJU
Uwierzył?LUCYFER
Na szczyt olbrzymi wziąłem jego ducha:„Spójrz”! tak wyrzeknę — „wszystkie te królestwaRzucę–ć pod nogi, wszystkie te bogactwa,Które są matką i ojcem rozkoszy,Tylko się ukorz przede mną! ulegnij!DUSZA WYGNANA Z RAJU
Uległ?… czy uległ?… Powiedz, Lucyferze,Czy On mocniejszy od ciebie?…LUCYFER
„Na krzyżuNiech giną łotry! ja cię na królewskimPosadzę tronie… tam miejsce dla ciebie!Twej strasznej śmierci czerń ta nie jest godną…Tamten jest słabszy ode mnie… Twa boleść,Twoje męczeństwo nie zbawi”…DUSZA WYGNANA Z RAJU
Usłuchał?LUCYFER
Idzie umierać… Patrzaj.. Tłum już mętnąWylał się falą z bram Jerusalemu…Świt już nad nami, a On między tłumemKroczy wgłąb mroków… Chodź naprzeciw niego,Zmieszaj się z czernią…DUSZA WYGNANA Z RAJU
A więc On się oparłTwojej potędze?…LUCYFER
W Ogrodzie OliwnymProsił Tamtego, ażeby mu odjąłKielich goryczy, ale potem, cichy,Wypił go do dna…DUSZA WYGNANA Z RAJU
Kielicha rozkoszyZ rąk twych nie przyjął? On jeden… On jeden…I idzie konać cichy i spokojny…Idzie umierać, aby świat wybawićOd tego lęku, który powstał z grzechu,A który czułam przed chwilą… Ty lękiemWięzisz przy sobie mnie, duszę… W rozkoszyZ tobą lęk tylko przycicha, nie ginie — — —
↓ Expand fragment ↓JEDEN Z ŻYDÓW
Niewiasto! gdzie się pchasz?NIEWIASTA
Do Niego!…On to ze ziemi mnie...
↑ Hide fragment ↑JEDEN Z ŻYDÓW
Niewiasto! gdzie się pchasz?NIEWIASTA
Do Niego!…On to ze ziemi mnie podniósł, przy uczcieSiedząc z możnymi u Faryzeusza!On mi na włosy położył Swą rękę,On mi łzy otarł, On mi rzekł: „Niewiasto!Odejdź w spokoju! Pan z tobą!” — gdy tamciJawnogrzesznicą mnie lżyli… O Święty!JEDEN Z ŻYDÓW
Któż to jest? Powiedz!INNY ŻYD
Niewiasta!… A stój–że!Stój–że, szalona dziewczyno!Śmierć pewnaDla Jego uczni i Jego przyjaciół:Zdrajca cesarza i swego plemienia!Nie żal ci twojej urody?… Tych pięknychNie żal bisiorów? tych pereł, tych drogich,Widzę, kamieni, którymi swe włosyPoprzeplatałaś, którymi ta szyjaI te ramiona obsypane?NIEWIASTA
Macie!Bierzcie to wszystko!… On moim bogactwem,Choć sam tak biedny, że płakać–by nad NimMożna przez wieki i jeszcze za małoŁez, by opłakać tę jego niedolę…Znowu upada… O, wielki mocarzu!Podniosłeś z ziemi taki ciężar grzechu —W Faryzeusza domu mnie podniosłeś,A teraz nie masz już siły, by krzyż tenKu swoim katom odwrócić i zmiażdżyćTen — ród człowieczy !…SZYMON Z KYRENY
Mario! Powstań z ziemi!NIEWIASTA
To ty, Szymonie?SZYMON Z KYRENY
Jeśli–ć życie drogie,Milcz! wstań!NIEWIASTA
Nie kocham już życia! Czym życie?Niczym jest życie, kiedy Takich wiodąNa śmierć haniebną… Czyż nie ma człowiekaCo by mu pomógł dźwigać krzyż?SZYMON Z KYRENY
Niewiasto!Ja mu pomogę… Drogi przyjacielu,Weź ją pod swoją opiekę… Jej trzebaŻyć, a nie ginąć.. W jej sercu jest wiara,Którą ma Tamten…
↑ Hide fragment ↑ON
O ludu mój! ludu!SZYMON Z KYRENY
Szedłem za Tobą! Daj mi krzyż Swój dźwigać.ON
Wytrwasz?JEDEN Z UCZONYCH ŻYDÓW
Z Kyreny Szymon, magnat wielki,Wziął szubienicę na swe barki.DRUGI Z UCZONYCH ŻYDÓW
ModąDziś u paniczów bratać się z łotrami..Bisior i jedwab już im się opatrzył,Z nudów o łachman idą się ocierać.TRZECI Z UCZONYCH ŻYDÓW
Pragną przyspieszyć koniec świata… WszystkimPrzecież wiadomo, iż na krótko przedtem,Zanim Archanioł zabrzmi nad dolinąJozafatową, nastąpi zrównanieWszystkiego z wszystkim: łachmana z bisiorem,Przędzy konopnej z jedwabiem.
↓ Expand fragment ↓DUSZA WYGNANA Z RAJU
O niezapomniany!Twórco cierniowej korony!O krwi spragniony,Wyciekającej ze serdecznej...
↑ Hide fragment ↑DUSZA WYGNANA Z RAJU
O niezapomniany!Twórco cierniowej korony!O krwi spragniony,Wyciekającej ze serdecznej rany!O źródło lęku! o bezwstydnej zbrodni,Od której hutnie roi się Golgota,Bezwstydny ojcze, hutny krzewicielu !Wiem: w twych uścisków lubieżnym weseluZnów się występek zapłodni,A jednak pcha mnie tęsknota,Której się oprzeć nie mogę,Na twej miłości wstrętną, podłą drogę.Nie jedną chwilę,Nie dzień, nie miesiąc, nie rok, nie wiek jedenTrwa w swojej sileTa orgia życia, która boży EdenZmieniła w piekieł zarzewie!Setki lat patrzę, jak na hańby drzewieZawisa Piękno, Dobro, Prawda, Miłość !Setki lat słyszę, jak dudni GolgotaOd wrzasku zgrai i od huku młotaI od bluźnierczej modlitwyNad wielkim skonem świętego Rybitwy!A jednak żądzy opiłość,A jednak grzeszna pcha mnie wciąż tęsknota,Której się oprzeć nie mogę,Na twoich pieszczot wstrętną, podłą drogę.Na krzyż spoglądam, na ten krzyż, co wiekiW swej strasznej grozie sterczy wciąż nade mnąI w księżycowym blasku cień dalekiRzuca w tę przestrzeń ciemną,W przybytek nigdy niezmazanej winy!Na krzyż spoglądam, na wyrzut godziny,Kiedy przeklęta, słodka rozkosz z tobąOkryła Eden żałobą!Na krzyż spoglądam, na którym ŻywotaSpełnia się gorzka męczarnia:I lęk mnie ogarnia!I lęków moich pełna jest Golgota!I, jak błędnica, szukam zapomnieniaW tej ciemnej smudze krzyżowego cienia,A demoniczna pcha mnie wciąż tęsknota,Której się oprzeć nic mogę,Na twych ukojeń wstrętną, podłą drogę.O Lucyferze!Z tobą wieczyste zawarłam przymierze,W ciebie jednego znów wierzę!Na zawsze dla mnie zamknięte już wrotaRozkwieconego Ogrodu:Śmierć synów bożych bram tych nie rozwarła!I wszystka we mnie nadzieja umarła,Tylko mną szarpie i miotaBól, co pozostał dla ludzkiego płoduStrasznym dziedzictwem mej zbrodni.Wiem, że występek znowu się zapłodniZ twoich uścisków, że nowa GolgotaPowstanie z grzesznej miłości,Co w naszym łonie zagości,A jednak pcha mnie płomienna tęsknota,Której się oprzeć nie mogę,Na twoich objęć rozpaczliwą drogę.W uszach brzmią ciągle rozpętanej rzeszyWrzaski i krzyki…Cały ten zamęt dziki,Który w przepaście upodlenia spieszy.Powrotną falą w me wnętrze się wlewa.W oczach sromotne wciąż mi stoją krzyże —I idą na mnie krwią ociekłe drzewaI swe ramionaWciskają gwałtem do mojego łona…Krzyż jestem żywy i żywa GolgotaW urągających ciżb zmąconym wirze…Uciec! zapomnąć! w twej Lecie utonąć!Przy twych całunkach spłonąć!Nieśmiertelności zadać kłam w rozkoszy,Której mi żaden syn boży nie spłoszy…Na ból, na rozpacz, co twą duszą miota,Na lęk, co wszystkie jej siły rozprzęga,W tobie się chowa ukojeń potęga:Szepce mi o tym piekąca tęsknota,Której się oprzeć nie mogę,A która pcha mnie na twych uciech drogę.Wróć do swej duszy, wróć, światło niosący!Do swojej duszy, drżącejOd tych uderzeń rozszalałej burzy,Od tego znoju,Co jedną dobę przemienił na wieki!Powróć, zwycięski panie, z swym promieniem,Który mi jednym świeci przeświadczeniem,Że już na zawsze los jest rozstrzygnięty,Że w życia odmętySynowie boży nie wniosą spokoju,Że nie przekształcą kałużyW czyste, krwią grzechu nieskalane rzeki!Od zmory,Co na mnie wszystkie rozpuściła lęki,Jest wybawniem dla twej duszy chorejWielka, jedyna twoich ust pieszczota…Niechaj aksamit twej młodzieńczej rękiPo moich biodrach spływa,Niech dreszcz nad dreszcze me kości przeszywa!…Tych dreszczów słodkich swej duszy nie żałuj,Pieść, pieść i całuj!W oszołomieniu miłości,Co w naszych łonach zagości,Zniknie krzyżami wieńczona Golgota…Ach! jesteś, luby!…LUCYFER
Jestem!… W twej żałobieJestem przy tobie i w tobie…DUSZA WYGNANA Z RAJU
Pieść! pieść i całuj! pieść! rozpraszaj ciemnieTym niezgaszonym płomieniem Żywota —LUCYFER
Duszo zbłąkana! duszo! wierzysz we mnie?DUSZA WYGNANA Z RAJU
Wierzę! ach! wierzę!Tęsknota,Której się oprzeć nie mogę — — —O Lucyferze! Lucyferze!Znajdę–ż wiecznego wybawienia drogęW twoich uściskach, które mnie tak kuszą,Że — — —LUCYFER
Duszo! duszo!DUSZA WYGNANA Z RAJU
Ach! pieść i całuj!… Niech w miłości twojejUtracę bytu świadomość… Ach!… zgoiMoja się rana, co taką katusząDręczy mnie wieki — — — ?LUCYFER
Duszo! duszo! duszo!..
↓ Expand fragment ↓INNY GŁOS Z TŁUMU
Bądź mi pozdrowiony,Królu żydowski!JEDEN Z OBSZARPAŃCÓW
Zstąp z tego...
↑ Hide fragment ↑INNY GŁOS Z TŁUMU
Bądź mi pozdrowiony,Królu żydowski!JEDEN Z OBSZARPAŃCÓW
Zstąp z tego krzyża!…Daj–że nam ryby, bośmy bardzo głodni!Od wczesnych świtów czekaliśmy wszyscyNa widowisko!…Zdrajco! Mówiłeś, że przyjdzie królestwo,Gdzie ludzie z głodu mrzeć nie będą!A moje dzieci już zgasły!Równaczu ludzi!Rozdzielaczu chleba,Który przenigdy nie był twoim!…Mówiłeś, kłamco, że będę bogatszyNad wszystkich wielkich bogaczy tej ziemi,Jeżeli pójdę za tobą…Poszedłem…I patrz! łachmany na mym chudym ciele!Oczy wyłażą od pustego brzucha!A te ramiona jak suche łodygi!A miałem służbę!…A jeść mi dawano,A zaś przez ciebie wygnał mnie Ikamjasz!I nikt do służby przyjąć mnie już nie chce!Mówią, żem człowiek, co się nazyrejskimZaraził trądem!…Uwodzicielu ludu!Praw gwałcicielu —Praw, które każą szanować kapłanów,Naszych od Boga danych nam przyjaciół!…Ty gasicielu światła, w którym możniLśnią jako bogi, rozdając jałmużnęMiędzy nas biednych!Chudopachołku! — — —SZYMON Z KYRENY
Brudny obszarpańcze!Nędzny lizuniu! Co za faryzeusz,Co za lewita uczył cię tej głupiej,Śmiesznej, bluźnierczej litanii?!… Ach! powiedz:Widziałeś kiedy takie upodlenie,Mój przyjacielu ?…ALETHEJ
To jest nieszczęśliwy,A może nawet obłąkany… Patrzaj,Jakie on harce wyprawia swym ciałem!Zgina te plecy, jak brzoza na wielkiej,Czerwcowej burzy… Oczy krwią ma zaszłe,Włos mu w kołtuny zlepił się od nędzy,A cienka szyja — — —INNY Z OBSZARPAŃCÓW
Wysokoś! DoplunęCzy nie doplunę?… Tfu! tfu! tfu!SZYMON Z KYRENY
Nikczemna,Służalcza duszo!..!