Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Żona
in work
Moralność pani Dulskiej
↓ Expand fragment ↓DULSKA
idzie ku drzwiom sypialni małżeńskiejFelicjanie! Felicjanie! wstawaj!… spóźnisz się do biura…
idzie do...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
idzie ku drzwiom sypialni małżeńskiejFelicjanie! Felicjanie! wstawaj!… spóźnisz się do biura…
idzie do drzwi sypialni córekHesia! Mela! spóźnicie się na pensję…
GŁOS HESI
Mamuńciu, tak zimno! troszkę ciepłej wody…
DULSKA
Jeszcze czego? Hartujcie się… Felicjan! wstajesz? Wiesz? ten błazen, twój syn, nie wrócił jeszcze do domu! Co? nic nie mówisz? naturalnie. Ojciec toleruje. Niedaleko padło jabłko od jabłoni. Ale jak będą dłużki małe — nie zapłacę.
HANKA
uchyla drzwi od kuchniProszę wielmożnej pani — stróż przyszedł o meldunki tych państwa, co się sprowadzili.
DULSKA
Idę! Hesia! Mela! Felicjan! a to śpiąca familia. No! no! z torbami poszlibyśmy, żeby nie ja…
wchodząc do kuchniDlaczego stróż zostawia na dziedzińcu nową miotłę? Deszcz leje…
Zamyka drzwi. Głos ginie.
↓ Expand fragment ↓SCENA VI
Dulska — Dulski — ZbyszkoDulski, zasuszony urzędnik, wchodzi ubrany bardzo porządnie, do wyjścia — czyści...
↑ Hide fragment ↑SCENA VI
Dulska — Dulski — ZbyszkoDulski, zasuszony urzędnik, wchodzi ubrany bardzo porządnie, do wyjścia — czyści kapelusz.DULSKA
No, wreszcie…
DULSKI
poprawia kołnierzyk przed lustremZBYSZKO
Dzień dobry ojcu!
DULSKI
gestem wita synaDULSKA
do mężaDziś fasujesz!
DULSKI
kiwa głowąDULSKA
A uważaj, żebyś nie zgubił. Na co czekasz? A! cygaro… Zbyszko — daj cygaro ojcu znad pieca.
DULSKI
bierze cygaro, które Zbyszko zdjął znad pieca — próbuje jeDULSKA
A czy wiesz, o której twój synek do domu wrócił?
DULSKI
wzrusza ramionami, że mu to obojętne, i wychodzi środkowymi drzwiamiDULSKA
Zwariować można z tym człowiekiem.
ZBYSZKO
Tak go mama wychowała.
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam…
DULSKA
Zażyła pani zapałek… taka trywialna trucizna… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia — gdyby pani była umarła — no…
LOKATORKA
Sama żałuję.
DULSKA
Nie mówię dlatego — tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby… ale tak… no… powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem — przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej — a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią — patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła… I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.
LOKATORKA
pokornieJa panią bardzo przepraszam za te nieprzyjemności.
DULSKA
E! moja pani — publika została publiką.
LOKATORKA
Ja bardzo to przechorowałam. Zresztą ja nie wiedziałam co robię. Ja byłam wtedy jak szalona…
płacze cichoDULSKA
Pewnie, moja pani. Każdy samobójca musi być szalony i stracić poczucie moralności i wiary w obecność Boga. To, to jest tchórzostwo. Tak jest — tchórzostwo. A potem zagłada własnej duszy. Dobrze, że samobójców chowają osobno. Niech się nie pchają między porządnych ludzi. Zabijać się!… I dla kogo? Dla mężczyzny. A żaden mężczyzna, moja pani, nie jest wart, aby przez niego iść na potępienie wieczne.
LOKATORKA
Proszę pani, to nie chodziło o mężczyznę, ale o męża.
DULSKA
E!
LOKATORKA
Nie mogłam ścierpieć tego pod moim dachem.
DULSKA
Lepiej pod swoim, niż pod cudzym. Mniejsza publika. Nikt nie wie.
LOKATORKA
Ale ja wiem.
DULSKA
Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie, to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie. Ta już to jest tak i żadne nic nie pomoże.
LOKATORKA
Gdyby jednak pan Dulski zapomniał się ze sługą…
DULSKA
Felicjan? — to niemożliwe. Pani go nie zna. A potem… to już pani rzecz. Ja muszę strzec siebie i swoich od publiki. Pani może znów taką bezbożność popełnić, bo to podobno taki szał to wraca. Więc…
LOKATORKA
wstającRozumiem. Wyprowadzę się. Chciałam pani jednak powiedzieć, że kazać mi teraz szukać mieszkania, to ani dobre, ani uczciwe… Jestem taka osłabiona.
DULSKA
obrażona wstajeUczciwości mnie pani nie nauczy! Ja wiem co uczciwość. Pochodzę z zacnej, zasiedziałej rodziny i ja publiki nie wywołuję.
LOKATORKA
hamując sięNie wątpię. Jednak może się pani nie obawiać. Drugi raz truć się nie będę. Na to trzeba wiele odwagi, pomimo tego, że pani to nazywa tchórzostwem… A potem trzeba wiele cierpieć. Na to już nie mam sił i… już bym tak nie potrafiła cierpieć raz jeszcze. Zresztą — rozstaję się z mężem, więc to najlepsza gwarancja, że już zazdrosna nie będę…
uśmiecha się smutnieDULSKA
Rozstaje się pani z mężem? Bardzo pani źle robi. To nowa publika i nikt pani racji nie przyzna. Nawet z tej przyczyny nie mogłabym pani dłużej wynajmować mieszkania w mej kamienicy. Kobiety samotne to nie tego… to… no, pani rozumie.
LOKATORKA
ironicznieTak, rozumiem. Jednak ta pani z pierwszego piętra, która po nocach wraca…
DULSKA
z godnościąTo jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się truła.
DULSKA
Tak… tak… ta sama. Wyszła ze szpitala. Skandal! Przecież po czymś podobnym trzymać ją w kamienicy nie mogę. Sama byłaś świadkiem. Jak ją wynosili, to była prawie naga. Horendum! Wymówiłam jej mieszkanie.
JULIASIEWICZOWA
Tak? A to się dobrze składa. Nam właśnie podwyższyli. My chętnie to mieszkanie weźmiemy.
DULSKA
Obejdzie się.
JULIASIEWICZOWA
Przecież mogłaby to ciocia zrobić dla nas, jako dla krewnych.
DULSKA
Za ciężkie czasy na zbytki.
JULIASIEWICZOWA
Rozumiem. Ciocia przypuszcza, że nie będziemy płacili.
DULSKA
Ja tam nic nie przypuszczam. Tylko… wiem, że żyjecie nad stan.
JULIASIEWICZOWA
No… no…
DULSKA
Chodzicie do teatru.
surowoI to na same masowe sztuki.
JULIASIEWICZOWA
Trudno przecież…
DULSKA
Prenumerujecie pisma…
JULIASIEWICZOWA
To już ciocia daruje, ale…
DULSKA
Ja zawsze pożyczę i wystarcza. Nie pożyczę, to się świat nie zawali, że tam drukowanych bajd nie będę czytała. Przyjmujecie gorącą kolacją…
JULIASIEWICZOWA
To konieczne.
DULSKA
Ha, no! jak konieczne, to się nie skarż, że ci nie wystarcza.
JULIASIEWICZOWA
Nie możemy żyć jak…
DULSKA
ironicznieJak my? Zobaczymy, jak będziecie śpiewali na starość. Ja i Felicjan mamy inne pod tym względem zasady.
JULIASIEWICZOWA
Mój mąż nie umie się oszczędzać, ja także.
DULSKA
Skoro miałaś takie usposobienie, trzeba było iść za tego aptekarza z Bóbrki, co się o ciebie starał. Namawiałam cię.
JULIASIEWICZOWA
Przecież on rok temu umarł na suchoty.
DULSKA
Właśnie. Miałabyś kamienicę i byłabyś wdową!
JULIASIEWICZOWA
O!…
DULSKA
Nie ma co — o!… byt zabezpieczony, to podstawa życia. A co do męża, można go uchodzić. Pensję zabierać, gdy zaferuje — co dzień dwie szóstki na kawę do łapy, a cygara samej kupować i suszyć na piecu. Inaczej, taki pan może cię zrujnować.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska…
DULSKA
Aha...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska…
DULSKA
Aha, prawda była — za tym mężem. Ja tam w tę miłość nie wierzę. Szumi jedwabiami pod spodem…
ZBYSZKO
Cóż to dowodzi?
DULSKA
To, że nie jest uczciwą kobietą. Dla męża, mój panie, kobieta się nie potrzebuje pod spodem stroić. A takie co szumią — to…
ZBYSZKO
do JuliasiewiczowejSiedźże spokojnie, bo i ty szumisz. A zresztą, co do tej z parteru, to ja ręczę, że uczciwa.
DULSKA
A ty skąd wiesz?
ZBYSZKO
obojętnieBom się do niej brał i dostałem po nosie.
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Felicjan! Felicjan!
DULSKI
budzi się i patrzy na niąDULSKA
Chodź! czemu nie chodzisz...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Felicjan! Felicjan!
DULSKI
budzi się i patrzy na niąDULSKA
Chodź! czemu nie chodzisz? Jeszcze nie ma dwóch kilometrów. Ja tam rachuję.
DULSKI
pokazuje jej zegarek.DULSKA
Co mi zawracasz głowę zegarkiem! Ja mam najlepszy zegar w głowie. Nie chodź! nie chodź! Dobrze — powiem doktorowi. Umyślnie ci każę w pokoju chodzić na Wysoki Zamek, a nie po ulicy, żeby mieć nad tobą oko czy nie szachrujesz… a ty… zresztą to twoja rzecz.
Chowa się za drzwi — Dulski zaczyna znów automatycznie chodzić
↓ Expand fragment ↓DULSKA
wychyla się, ubrana odświętnieFelicjan! przestań chodzić — już jesteś na Wysokim Zamku. Jutro pójdziesz...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
wychyla się, ubrana odświętnieFelicjan! przestań chodzić — już jesteś na Wysokim Zamku. Jutro pójdziesz do Kaiserwaldu.
Znika. — Hesia idzie do okna i chucha na szybę.HESIA
śpiewaPozamarzało… jakby w jakim zlewie…
Dulski ogląda się i cicho idzie do pieca, wyłazi na krzesło i kradnie cygaro — w tej samej chwili Hesia się odwraca i widzi to — Dulski chrząka, idzie do przedpokoju — odziewa się — wraca — podchodzi do drzwi Dulskiej — stuka — ona wychyla się.DULSKA
Już cię niesie do kawiarni? No… masz swoje dwadzieścia centów. Teraz będę co dzień dawać po dwadzieścia centów. Tygodniowo — nie… na nic. Zaraz wszystko przetracasz z koleżkami. A wracaj na kolację!
Znika. — Dulski chwilę stroi się przed lustrem — wreszcie wychodzi. — Hesia biegnie natychmiast do pieca — włazi na krzesło i kradnie cygaro.
↓ Expand fragment ↓Najlepiej pozbądź się tych sensacji. Niedługo wyrośniesz, pójdziesz dobrze za mąż i będziesz świat rozbijać...
↑ Hide fragment ↑Najlepiej pozbądź się tych sensacji. Niedługo wyrośniesz, pójdziesz dobrze za mąż i będziesz świat rozbijać łokciami.
MELA
Nie — ja pójdę do klasztoru.
ZBYSZKO
Gadanie. Głębsza warstwa weźmie górę. Będziesz taka, jak mama.
MELA
Ojciec przecież łokciami ludzi nie roztrąca.
ZBYSZKO
Bo ojciec wybrał dogodniejszą drogę. Mama za niego łokciami się przez świat przepycha, a on za nią.